Wśród różnych elementów przesłania liturgii z 26. Niedzieli roku C uderza mnie sformułowanie św. Pawła zawarte w Liście do Tymoteusza. Jest ono w końcowej części listu. Ten List zawiera bardzo wiele szczegółowych wskazań skierowanych do Tymoteusza, ucznia św. Pawła i biskupa wspólnoty chrześcijańskiej Efezie.

List do Tymoteusza

Napisany przez Pawła (a może przez kogoś w jego imieniu) List do Tymoteusza należy do tak zwanych Lisów Pasterskich. Nie występuje w tym Liście, w odróżnieniu od wielu listów św. Pawła wyraźnie zaznaczająca się część doktrynalna i parenetyczna – jak to było zazwyczaj ówczesnej epistolografii. Mamy natomiast do czynienia z krótszymi lub dłuższymi wypowiedziami o charakterze doktrynalnym czyli przedstawiającym naukę apostolską odnoszącą się do Jezusa Chrystusa i dokonanego zbawienia a następni bezpośrednio z nimi związane konkretne wskazania dotyczące różnych stanów i grup osób czy też spraw, które wówczas były aktualne we wspólnocie.

Ogólnie mówiąc Apostoł nawołuje do zachowania zdrowej tradycji i nauki, jaką Tymoteusz otrzymał. Ostrzega też przed wszelkiego typu zagrożeniami i błędami, które z różnych powodów powstają i prowadzą do zniekształcenia właściwego przesłania wynikającego z Ewangelii Jezusa Chrystusa. Przede wszystkim ostrzega przed zanieczyszczaniem nauki chrześcijańskiej przez wszelkiego rodzaju spekulacje, różne interpretacje Prawa związane ze kontrowersjami judaistycznymi, czy wszelakiego rodzaju rygoryzmami moralnymi lub jakimś nieporządkiem moralnym itp.

Odniesienia

Dając te różne pouczenia odwołuje się do tego, co stanowiło krystalizującą się naukę chrześcijańską. Mamy więc w tym Liście kilka przepięknych miejsc (tekstów), które są inspirowane lub wprost zaczerpnięte z utrwalonej już formuł liturgicznych lub formuł przepowiadania. Np. 1,15.17; 2,5; 3,16; 4,9; 6,15n.

Jest też znamienne sformułowanie określające

Jezusa Chrystusa – Tego,
który złożył dobre wyznanie za Poncjusza Piłata

Wiadomo, że chodzi o wydarzenie krzyża Jezusa i Jego zmartwychwstanie.

Można w dosłownym przekładzie dopatrywać się pewnego specyficznego akcentu. Jezus Chrystus dokonał wobec Piłata (za czasu Piłata itp.) albo poświadczył na sobie wobec Piłata coś co stanowi „homologowanie” (homologia) stron. Sam termin homologia składa się z dwóch członów: homo (taki sam) i rdzenia log- (wyrażającego słowo, mówienie). Jest to więc jednoznaczne wyznanie czy wyznanie prowadzące do zgodności.

Nawiązując do sformułowań św. Pawła w Ef 2,14 (por. Kol 1,19) musimy rozumieć, że to „wyznanie” Jezusa złożone przed Piłatem, czyli przed władzą tego świata, polegało na dokonaniu pojednania między tym, co dotychczas nie stanowiło jedności. Nawet nie było możliwe, by była między nimi płaszczyzna porozumienia. To stało się skomunikowane przez krzyż i krew Jezusa. Takie świadectwo, takie wyznanie złożył Jezus.

Owoc tego wyznania Jezusa w nas

To dzieło Jezusa stanowi bazę do wszelkiego jednania i zaprasza do składania wyznania prze nas, uczniów Jezusa. Naturalnie nie chodzi o „słowne” wyznawanie, lecz o wchodzenie w tę samą prawdę, w jaką Jezus wszedł, gdy stanął przed Piłatem (podobnie też przed Sanhedrynem i w tylu innych okolicznościach).

O takim wyznaniu Tymoteusza powiedział św. Paweł chwilę przed odniesieniem się do świadectwa Jezusa. Mówi tam do swego ucznia:

Ty, o człowiecze Boży,
podążaj za sprawiedliwością, pobożnością,
wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością.
Walcz w dobrych zawodach o wiarę,
zdobywaj życie wieczne:
do niego zostałeś powołany
i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków
(6,11n).

Także my dzisiaj, w naszych warunkach życia i okolicznościach, jakie nas spotykają, a w szczególności, gdy znajdujemy się wobec „współczesnych Piłatów”, jesteśmy zaproszeni do tego, by składać takie wyznanie, by – dzięki wierze w Jezusa Chrystusa i Jego mocy – być skutecznym świadkiem jednania. Także w sytuacjach , które po ludzku wydają się niemożliwe i które zawsze w jakiejś mierze są związany z krzyżem i ofiarą.

Dobrze jest, byśmy pamiętali, że główną misją Kościoła i wszystkich nas w Kościele jest składanie takiego wyznania, które jednoczy. Jedność jest bowiem podstawowym znamieniem Kościoła.

Bp ZbK

Wymowne są słowa z Księgi Amosa, jakie nam podaje Kościół w 25. Niedzielę roku C. Prorok wypowiedział je około połowy 8. wieku przed Chrystusem. Chodzi więc o czas od nas bardzo odległy. Blisko 28 wieków temu. Był to czas, w którym w szczególności w Północnym Królestwie, czyli w Izraelu działo się wiele niesprawiedliwości społecznej.

Sytuacja w Królestwie Północnym

Niesprawiedliwość społeczna była w jakiś sposób związana z systemem władzy. Było to też w jakoś zależne od utworzenia ośrodka kultu w Betel – niezależnego od Jerozolimy będącej w państwie Południowym. Stąd rodziły się antagonizmy i wojny między jedną a drugą częścią Narodu Wybranego.

Ogólnie mówiąc prowadzenie wojny zawsze sporo kosztuje. A każde sanktuarium jest zazwyczaj okazją i pretekstem do umacniania siebie i swojej pozycji. Władza szuka często swego umocnienia w jakiejś religii czy religijności i to nierzadko wprost bez Boga albo z jakimś interesownym a nawet wręcz zwichniętym odniesieniem do Boga.

Zresztą to zapowiadał Izraelitom już prorok Samuel wtedy, kiedy reagował na dążenia starszyzny ludu, by mieć króla i stać sią państwem organizowanym na podobieństwo innych narodów (zob. 1Sm 8,4-22).

Prorok Amos

Wobec sytuacji moralnej naznaczonej niesprawiedliwością społeczną i bałwochwalstwem Bóg posyła do tego Północnego Królestwa, północnej części Narodu Wybranego proroka Amosa. Prorok Amos nie należał do żadnej szkoły prorockiej i nie był prorokiem urzędowym tzn. działającym w kręgu świątynnym czy w otoczeniu królewski. Był po prostu niezależnym od ludzi i od wszelkich układów. Miał świadomość tego, że jest posłany przez Boga i rzeczywiście czuł się jako prorok niezależny i działający w imieniu Boga.

Naturalnie Prorok Amos nie był mile widziany w Królestwie Północnym, dokąd posłał go Bóg. Ostatecznie został stamtąd przepędzony. Zostawił jednak znamienne przesłanie.

Dzisiaj słyszmy jego fragment przesłania, w którym przytacza słowa ludzi uprawiających niesprawiedliwość

Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże,
i kiedy szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz?
A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl
i wagę podstępnie fałszować.
Będziemy kupować biednego za srebro,
a ubogiego za parę sandałów,
i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać

Znamienne jest nastawienie ludzi, które poznajemy z przytoczonych słów proroka. Są to niewątpliwie ludzie mających różne zasoby i szerokie możliwości działania. Konkretnie jest to ujęte w obrazie handlu i to nie tylko rzeczami materialnymi ale także ludźmi.

Kryterium

Tym, co w szczególny sposób uderza w postawie tych niesprawiedliwych jest to, że zmieniają miarę. Nie akceptują pewnych określonych czy przyjętych kanonów. Ich nastawienie jest takie, by fałszować kryteria relacji jakie zachodzą w stosunkach międzyludzkich. Po prostu wprowadzać różne kryteria: miary zmniejszać lub zwiększać, w zależności od tego po czyjej stronie coś czy ktoś się znajduje.

Jeśli ktoś ma władzę i zmienia kryteria postępowania wobec innych a zwłaszcza słabszych, nie tylko wyrządza im niesprawiedliwość, ale wzbudza pozory prawdziwości. Jest to oszukiwanie większe niż tylko jakaś krzywda materialne.

Władza i religijność na usługach interesów

Możemy bardzo krótko ująć naukę wynikający z działalności proroka Amosa i tylu innych podobnych jemu proroków – niezależnych od wszelkiej władzy ziemskiej (świeckiej czy religijnej) a słuchających głosu Boga. Wizja Amosa jest bowiem powszechna i zmierza do tego, by wskazywać na odniesienie do Jedynego Boga i wolność wobec wszystkich innych „władz” i „potęg”, jakie na różne sposoby uzurpują sobie rolę w społecznościach i to czasem przez promowanie jakiegoś odniesienia do Boga czy do bóstw.

Kto otwarcie i bez uprzedzeń zagłębia się w meandry historii do często dostrzega, jak nierzadko zastępowano prawdziwe święta, zwyczaje i symbole religijne uświęcone zdrową tradycją, nowymi – często jakoś wzorowanymi na religijnych, ale w rzeczywistości będącymi na usługach aktualnej władzy świeckiej.

Wielkie rewolucje zmierzały do tego, aby tworzyć wszelkiego rodzaju formy kultu, które ostatecznie łatwo przybierały postać „kultu jednostki” czy jakiejś partykularnej grupy. Pokłosie Rewolucji Francuskiej owocowało i owocuje do dziś tworzeniem jakichś form religii urzędowej a w zasadzie pozbawionej obecności Boga w życiu człowieka. Redukującej ludzi do numerów czy jednostek gospodarczych. A formy kultu do pewnych zewnętrznych obrzędów.

Niebezpieczne dla każdej społeczności jest pomniejszanie poczucia obecności Jedynego Boga i zmniejszanie kryteriów regulujących w Jego Imię wszelkie relacje międzyludzkie. Gdy tak się dzieje, łatwo dochodzi do powiększenia przestrzeni i władzy wszelkiego rodzaju uzurpatorów krzywdzących człowieka.

Bp ZbK

Zadziwiający i wprost uderzający jest proklamowany dzisiaj fragment Listu, jaki kiedyś napisał św. Paweł do swego ucznia, później biskupa Tymoteusza. Św. Paweł traktował Tymoteusza jako swoje umiłowane dziecko, zrodzone przez Ewangelię. Łączyły więc ich bliskie więzy przyjaźni i doświadczenia łaski w Jezusie Chrystusie. Apostoł napisał do Tymoteusza jako biskupa Efezu dwa listy. Pisał do niego z całą serdecznością przekazując mu to, co uważał za najistotniejsze. Ważne jest już to, jak w pierwszym z tych listów przedstawia się. Właśnie to słyszymy podczas liturgii 24. Niedzieli roku C.

Najpierw, nawiązując do faktu powołania do misji apostolskiej, św. Paweł mówi z wdzięcznością, którą w szczególny sposób motywuje wspomnieniem tego, kim on był w momencie powołania. To wtedy – niewątpliwe odniesienie do wydarzenia pod Damaszkiem – jak pisze Jezus Chrystus:

uznał mnie za godnego wiary,
skoro przeznaczył do posługi sobie mnie,
dawniej bluźniercę, prześladowcę i oszczercę.

Bluźnierca uznany z godnego wiary

Zaskakujące jest to zestawienie: ktoś, kto był bluźniercą, prześladowcą i oszczercą, zostaje wybrany na świadka godnego wiary. Między jednym a drugim stanem (sytuacją życiową i koncepcją życia) musiała dokonać się totalna przemiana.

W swoim Liście św. Paweł – zanim napisze przytoczone wyżej słowa – nie omieszkał wcześniej wyrazić swego stosunku do Prawa oraz do tych, którzy nie zachowują Prawa i postępują jako bezbożni i grzesznicy (1Tm 1,6-11). To jednak nie przeszkadzało mu określić siebie samego jako bluźniercę, prześladowcę oszczercę. W ten sposób też jakby poddał się wyrokowi, jaki czeka wszystkich przestępców.

A jednak

A jednak św. Paweł ma świadomość, że w nim dokonała się przedziwna przemiana. Przestępca został uznany za wiarygodnego świadka. Stało się to za łaską samego Boga przez Jezusa Chrystusa.

Dostąpiłem jednak miłosierdzia,
ponieważ działałem z nieświadomością, w niewierze.
A nad miarę obfita okazała się łaska naszego Pana,
wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie
.

Jako Apostoł pisze list do swego umiłowanego ucznia, z którym łączyły go nie tylko więzy przyjaźni w Chrystusie, ale także poczucie odpowiedzialności, jaka spoczywała na Tymoteuszu jako biskupie. W ten sposób daje mu wskazania, jak patrzeć na przemianę człowieka dokonującą się w Chrystusie. Paweł wysuwa niejako na pierwszy plan właśnie to swoje doświadczenie przemiany z bluźniercy na wiarygodnego świadka.

Nie wydobywa na pierwszy plan innych swoich cech czy zasług, lecz to ze swej przeszłości, co mogłoby go dyskredytować, gdyby mu zależało na jego dobrym imieniu. Wprost przeciwnie: właśnie to eksponuje i tym samym pośrednio poleca swemu uczniowi – biskupowi, żeby też podobnie myślał o sobie.

Nie zapomina, kim jest

Jest uderzające to, co Paweł już jako Apostoł, który zwraca się do swego ucznia Tymoteusza – biskupa, a więc odpowiedzianego za kierowanie powierzonymi sobie chrześcijanami. Mówi o wielkości i godności tego, co głosi i co przekazuje Tymoteuszowi:

Nauka to godna wiary i zasługująca na całkowite uznanie,
że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników,
spośród których ja jestem pierwszy.
Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to,
by we mnie pierwszym
Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność
jako przykład dla tych,
którzy w Niego wierzyć będą na życie wieczne.

Trudno o bardziej wymowne a w pewnym sensie prowokujące przesłanie i świadectwo tego, co stanowi rdzeń chrześcijańskiej nauki. Apostoł i nauczyciel wiary przedstawia siebie jako grzesznika, który doświadczył miłosierdzia Bożego. To doświadczenie nie zdejmuje z niego prawdy o jego grzeszności, która została oświecona wielkodusznością przygarnięcia przez Jezusa Chrystusa.

Perspektywa

Tę swoją sytuację św. Paweł przedstawia jako przykładową dla wszystkich grzeszników. Jest to też wezwanie i propozycja dla każdego z nas: zbawionych grzeszników. Grzeszników przeżywających swoje zbawienie i tak – dzięki łasce Boga – mającymi udział w świętości Boga.

Na ile to pojmujemy, zostawiamy za sobą i zwlekamy z siebie to wszystko, co bezbożność i bezprawie oraz wszelkie zniewolenie grzechem. Za łaską Boga przeżywamy nawrócenie i wyzwolenia. To jest chrześcijańska perspektywa życia. To też jest pomoc w takim pojmowaniu i przeżywaniu siebie, by właściwie spotykać drugiego, bliźniego i w pokorze oraz wdzięczności za wielkoduszność Boga z tym bliźnim wchodzić w jedność i komunię tworząc Kościół jako wspólnotę odkupionych grzeszników, którzy doświadczają daru świętości od Boga.

Tego sobie życzymy i w tym się wspieramy jako grzesznicy, którzy poznali łaskę Boga i cieszą się komunią i jednością na drodze wyzwolenia i świętości.

Bp ZbK

Usiąść i obliczyć (23. Ndz C – 190908)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Kolejna niedziela roku C stawia przed nami sprawę rozeznania naszej sytuacji ludzkiej z której jesteśmy powołani, aby wchodzić w rozeznawanie spraw wiążących się z zamysłem Bożym co do życia każdego z nas. Księga Mądrości mówi, że „mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi”. Co prawda z  trudem, ale jednak poznajemy wiele rzeczy i prawd, które rządzą naszym życiem na tej ziemi.

Jest jednak jeszcze inny wymiar naszego życia, co do którego nie mamy innego dostępu niż przez Boże objawienie. To objawienie nie jest jednak zazwyczaj jakąś bezpośrednią informacją. Ono dokonuje się jakby na granicy styczności naszych możliwości z tym, co przekracza całkowicie te nasze możliwości.

Trzeba decyzji przekroczenia własnego horyzontu

Wydaje się być paradoksem, ale jest to głęboka prawdą, że właśnie tam, gdzie dochodzimy do kresu naszych możliwości jest dawana nam szansa i okazja, aby wchodzić w ten zakres przekraczający nasz „widnokrąg”. Nie dzieje się to bez naszego wysiłku, podejmowania decyzji a nawet swoistego ryzyka co do obecnego stanu posiadania, znajomości, zabezpieczeń itp.

Autor Księgi Mądrości mówi: Któż poznał Twój zamysł, gdy nie dałeś Mądrości. Chodzi właśnie o przekroczenie naszego widnokręgu (horyzontu) i skorzystanie z tej Mądrości, która na różne sposoby przychodzi do człowieka. Staje się to zazwyczaj w momentach i sytuacjach krytycznych.

Słowa Jezusa do idących za Nim

W wydaniu św. Łukasza słowa Jezusa skierowane do tłumu, który szedł za Jezusem są bardzo radykalne i bardzo jednoznaczne.

Wielkie tłumy szły z Jezusem.
On odwrócił się i rzekł do nich:
«Jeśli ktoś przychodzi do Mnie,
a nie ma w nienawiści swego ojca i matki,
żony i dzieci, braci i sióstr,
nadto i siebie samego,
nie może być moim uczniem.
Kto nie dźwiga swego krzyża,
a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem
.

Gdy wejrzymy w różnego rodzaju komentarze biblijne, znajdziemy cały szereg interpretacji tego tekstu. Zapisane przez Łukasza słowa Jezusa są jednoznaczne: mieć w nienawiści to wszystko, co zdaje się zabezpieczać życie człowieka i to w różnych wymiarach: uczuciowych, społecznych, materialnych itp. Ostatecznie także dotyczy to własnego życia. Czy człowiek jest w stanie to uczynić?

Racjonalna odpowiedź na to pytanie będzie zawsze w jakiejś mierze czy pod jakimś aspektem negatywna. Nie można bowiem skutecznie znienawidzić siebie, swego życia. Nie można świadomie brać na siebie krzyża, czyli tego, co człowieka niszczy (przyprawia o śmierć, o umieranie) i być przekonanym (wierzyć), że właśnie w ten sposób realizuje się siebie jako ucznia Jezusa.

A więc, o co chodzi?

Jak więc jest możliwe wypełnić to Słowo Jezusa? Albo właściwej formułując to pytanie: Jak jest możliwe przyzwolić na wypełnienie się tego Słowa w człowieku?

W dwóch kolejnych obrazowych przypowieściach i w końcowym (rekapitulującym) słowie Jezus daje klucz do właściwej drogi, na której należy szukać rozwiązania, czyli sposobu podejścia do tego ewangelijnego wezwania.

Jezus mówi, że mający zamiar budować wieżę czy mający wyruszyć, by stoczyć bitwę, najpierw usiądzie, zastanowi się i obliczy, czy będzie w stanie sprostać zadaniom, którym zamierza stawić czoła. Trzeba więc usiąść, rozważać i podejmować stosowne decyzje. Ale jakie?

  • Jeśli widzi, że nie ma wystarczających środków, by zbudować wieżę, to zapewne nie będzie rozpoczynał budowy.
  • Jeśli widzi, że nie da rady stawić czoła silniejszemu wojsku, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.

A Jezus konkluduje: Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.

Co to oznacza?

Trzeba usiąść (naturalnie można uklęknąć czy nawet – jeśli sytuacja jest tak bardzo angażująca ­ –  leżeć krzyżem) i obliczyć, czy stać mnie na takie konkluzje, w których będzie jasno wynikało, że nie stawiam na żaden z przejawów i aspektów moich możliwości, lecz na umiejętność wyrzekania się wszystkiego, ze względu na związek z Jezusem.

Ten związek z Jezusem i intensywność tego związku poprowadzą mnie do „znienawidzenia” czyli odrzucenia wszystkich typów zależności (oparcia) od moich bliskich i od tego, co posiadam czy tego, co jest w mojej władzy (mam do swojej dyspozycji).

Co znaczy obliczyć w oparciu o Jezusa?

Efektem tych moich „obliczeń” musi ostatecznie być coś w rodzaju: w miarę tego, jak poznaję moc Jezusa, jestem gotów krok po kroku zostawiać wszystko, co jest w mojej mocy i co jest przejawem (tylko) mojej mocy, aby doświadczać mocy Jezusa. To On, czyli Jego moc płynąca z Jego „ukierunkowania” ku Jerozolimie  i Jego wejścia do Jerozolimy, gdzie podda się wydarzeniom Męki i Śmierci na krzyżu i ostatecznie zmartwychwstanie, pozwala mi zwyciężać silniejszego wroga (tego, który nadciąga z dwudziestoma tysiącami) czy tak wszystko rozpoczynać i budować, żeby (właściwa) wieża była ukończona.

Nadto, abym umiał się uczyć prawdy o tym, że czasem de facto będę budował tylko pozornie na Jezusie. To jednak jeszcze nie tragedia. Naturalnie, o ile wtedy też będę umiał przyjmować drwiny, podobne do tych, jakie i Jego spotkały: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. To też mnie może a nawet musi spotkać. Jezus co prawda nigdy nie budował na siebie, tylko pełnił Wolę Ojca. W tym jednak nie był przez wielu zrozumiany a nierzadko wyśmiany i wydrwiony.

O tym muszę pamiętać, że tak wydrwiono mojego Pana, Jezusa, za którym decyduję się kroczyć: „zamierzał burzyć przybytek i w trzech dniach go odbudowywać”, „innych ratował, a samego siebie nie może zbawić” (zob. Mt 27,42: Mk 15,29-31; Łk 23,35). Jezus jednak stoczył inną walkę, niż te, których my ludzie oczekiwaliśmy. Była to walka zwycięska prze akceptację przegranej na krzyżu. W zmartwychwstaniu odbudował święty przybytek spotkania z Bogiem. Przegrywając na krzyżu w oczach świata ratował wszystkich, którzy niewłaściwie walczą o swoje życie i je budują na niewłaściwych fundamentach.

Jezus przestrzega mnie w dzisiejszej Ewangelii przed niewłaściwym podchodzeniem do realizowania czegokolwiek w Jego imię i daje mi szansę oraz wskazuje drogę, jak przeżywać skutki moich niewłaściwych decyzji – szczególnie tych, co do których byłem przekonany, że czyniłem je w Jego imię, ale de facto nie były całkowicie oparte na Nim.

Pozdrawiam

Bp ZbK


css.php