Jerozolima tronem Pana (180728)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W czytaniach liturgicznych piątku 16 tygodnia jest nam podany fragment z proroctwa Jeremiasza. W tym fragmencie czytamy: Jerozolima będzie nazwane tronem Pana.

Obietnica – nowość

Ta obietnica jest związana z powrotem albo lepiej i właściwiej z nawróceniem. Zarysowana jest wizja powrotu — nawrócenie niektórych spośród ludu, którzy poddadzą się prowadzeniu przez pasterzy według serca Pana. Doznają oni rozmnożenia i rozrostu.

Tym, co będzie cechowało ten nowy lud, będzie doświadczenie nowości w przeżywaniu swojej relacji z Bogiem. Już nie będzie wyrażało tego sformułowanie:  „Arka Przymierza Pana” i nie będą też odwoływać się do niej – chociaż to była jedna z najświętszych „rzeczy” w świątynnym Debir czyli w Świętym Świętych i ona dotychczas (do czasu wygnania) stanowiła znak wierności Boga wobec jego ludu.

Teraz zostaje zapowiedziany inny znak i inna rzeczywistość: „Jerozolima będzie tronem Pana”. Wydaje się na pierwszy rzut oka takie jakby oczywiste. Jerozolima jest centrum historii zbawienia. Łatwo myśli się w kategoriach panowania politycznego, społecznego. Na podobieństwo wszystkich innych stolic i tronów.

Jeremiaszowe stwierdzenie otrzymuje jednak jeszcze głębszy sens, gdy spojrzymy na nie w kluczu wydarzenia zbawczego Jezusa Chrystusa. Fakt bycia tronem Boga przez to wybrane miasto urzeczywistnił się wtedy, gdy stanie się – jak to formułuje Autor Apokalipsy – to, że w tym wielkim mieście ukrzyżowano Pana tych, którzy zostali pobici, ale którzy po trzech dniach otrzymają ducha życia (zob. Ap 11,8-12 w kontekście całego „drugiego biada”).

Jak to możemy odnosić dzisiaj do nas?

Gdy patrzymy na organizację naszego życia społecznego a w szczególności patrzymy na zabiegi jakie dokonują się w kluczu politycznym widzimy, jak wiele chce się uporządkować stosując wszelkiego rodzaju schematy, który poszczególne grupy traktują jako niemal uświęcone. Za nimi stoi określona ideologia. Można to zestawić i porównać z odwoływaniem się biblijnego Izraela do Arki Przymierza, do Świątyni Pańskiej. To funkcjonuje zawsze do pewnych granic i w pewnym wymiarze.

Podobnie jest w innych dziedzinach życia. W szczególności to ujawnia się w życiu małżeńskim i rodzinnym – czyli w tej najbardziej podstawowej komórce życia społecznego. Odwołujemy się do różnych wartości, tradycji a także swobód i i wywalczonych przestrzeni według własnego planu i zamiaru. Tego rodzaju ludzkie działania (oparte tylko czy przede wszystkim na ludzkich przesłankach) dochodzą zazwyczaj do pewnego kresu, którego nie są w stanie pokonać.  Nierzadko też przewidziane i organizowane „zbawcze” plany czy wprost wizja (propozycje) szczęścia własnego, rodziny czy jakiejkolwiek społeczności okazują się nie tylko niewystarczające, ale czasem wprost stają się pułapką. Ulegają zaburzeniu czy zniszczeniu raniąc przy tym swoich pomysłodawców czy „budowniczych”.

Czego więc brakuje?

Najkrócej mówiąc odkrywania roli, jaką odgrywa czy powinien odgrywać „tron Pana w Jerozolimie”. Naturalnie chodzi o „Nową Jerozolimę” – miasto pokoju, który daje Chrystus.

Ten tron to nie ludzka stabilizacja i osiągnięcie jakiegoś spokoju przez równowagę sią czy podporządkowania innych. Ten tron, to przyjmowanie przeciwności, niesprawiedliwości, zranień i krzywd i okazywanie przebaczenia. Otrzymywanie i dawanie ducha życia z tego tronu, jakim jest krzyż Jezusa Chrystusa.

Jesteśmy narodem, w którym przeważająca większość jest ochrzczona. Jednocześnie widać w bardzo wielu dziedzinach naszego życia społecznego, politycznego, zawodowego i rodzinnego, jak brakuje nam wystarczającej świadomości i woli zbliżania się do tego tronu łaski. Zabiegamy o wiele zachowań religijnych, natomiast nie zawsze troszczymy się o ten specyficzny wymiar naszego życia, jaki wypływa z Chrztu. Potrzebujemy wszyscy nawracania się – to znaczy odkrywania i akceptowania tego, co jest owocem chrztu i co daje moc życia w jedności i pokoju, który jest darem. Jest Nową Jerozolimą, gdzie jest jedyny tron Pana, tron łaski i przebaczenia.

Bp ZbK

Ziemia Święta – 3 (180712)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Zakończyliśmy nasze pielgrzymowanie po wybranych miejscach Ziemi Świętej. Ostatni dzień był pod znakiem czy motywem Jezusa w Galilei. Szczególnym momentem było odwiedzenie Cezarei Filipowej (Banias) i źródeł Jordanu. To właśnie na tamtejszym terenie tak bardzo oddanym w czasach Jezusa kultowi pogańskiego bożka „Pan” i ludzkich spekulacji oraz hołdowaniu człowiekowi przez układy i zależności, Jezus stawia swoim uczniom pytanie o Jego tożsamość. Najpierw co ludzie o Ni mówią i za kogo Go uważają. Następnie to pytanie kieruje do Apostołów. A wy za kogo Mnie uważacie?

Jest to jeden z momentów w relacjach Jezusa z uczniami, które stopniowo ujawniają tożsamość Jezusa. Nie było to łatwe i w pewnym sensie wiele dokonywało się drogą błędów i poprawek (nawróceń), dzięki którym i przez które Jezus przygotowywał uczniów, aby ostatecznie nie ulegli zgorszeniu krzyża. Właściwie przygotowywał ich na to, że kiedy w pierwszej chwili Jego „próby” ulegną zgorszeniu i rozproszą się, umieli skorzystać z tej „zdolności” (nabytej umiejętności) nawracania się. Najlepszym przykładem tego jest właśnie Piotr.

To, co stało się z Piotrem i w Piotrze pod Cezareą Filipową jest znamiennym przykładem a właściwie paradygmatem wchodzenia w jedność i komunię z Jezusem jako Synem Bożym i Synem Człowieczym. Najpierw wyznał, co mu zostało objawione, a po chwili powiedział, co wiedział od siebie.

Prawda, że Jezusa Jest Mesjaszem Synem Boga żywego. To było objawienie w którym uczestniczył Piotr. Gdy jednak Jezus powiedział, co to dla Niego konkretnie oznacza, że mianowicie pójdzie do Jerozolimy i zostanie wydany w ręce ludzi, zostanie ukrzyżowany i zmartwychwstanie, w Piotrze doszła do głosu jego ludzka natura, która w tej danej chwili nie rozumiała i nie mogła zaakceptować całej prawdy o Jezusie jako Mesjaszu.

Jezus go zgromił, ale nie odrzucił. Dał mu okazję do „poprawki”. To był wstęp do tego, co Piotr miał przeżyć na dziedzińcu Arcykapłana podczas procesu Jezusa przed Sanhedrynem. Wtedy stały się też prawdą słowa Jezusa wypowiedziane wcześniej do Piotra o jego zaparciu się swego Mistrza. Kiedy Jezus to mówił, Piotr nie chciał przyjąć odkrywanej przed nim prawdy. Po wydarzeniu na dziedzińcu, ukonkretniły się te słowa Jezusa. I chociaż było to bardzo bolesne – Piotr bowiem gorzko zapłakał – to jednak to było uzdrawianie Piotra jako tego. Który miał si stać skałą, na której Jezus buduje swój Kościół. Piotr stał się skałą przez swoje nawrócenie i w swoim nawróceniu. To było niejako drugą częścią (koniecznym elementem składowym) wyznania Piotra.

Pozdrawiam

Bp ZbK

Ziemia Święta – 2 (180609)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Dzisiaj, w poniedziałek 9 lipca, w Nazarecie, w kościele pw. św. Józefa zatrzymaliśmy się dłużej przy podziemnych wykopaliskach w szczególności przy baptysterium (lub żydowską mikwą) z początku ery chrześcijańskiej. Jest to rodzaj basenu o głębokości około 2 metrów. Na którego dnie znajduje się rodzaj misy a obok niej bazaltowy czarny kamień (lapis niger). W dół prowadzi siedem stopni wyłożonych mozaiką w kolorze białym i ozdobionych czarnym ornamentem mozaikowym. Jest siedem tych stopni. Na dnie tego basenu są mozaikowo zarysowane prostokątne przestrzenie, które mogą wskazywać na etapy zbliżania się do misy chrzcielnej (czy innych rytualnych obmyć).

Jako baptysterium bardzo dobrze wyraża i ilustruje proces „schodzenia” katechumena do źródła chrzcielnego, by po otrzymaniu chrztu mógł stanąć na tej bazaltowej skale, jako na fundamencie symbolizującym Chrystusa. Przywołać tutaj należy nauczanie św. Pawła w Liście do Rzymian (6 rozdział).

Chrześcijanin jako ochrzczony, czyli zanurzony w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa nie będzie się starał w swoim życiu utrzymywać „na powierzchni” przechodnich doświadczeń często determinowany tym wszystkim, co może „grozi” i powoduje w człowieku lęk przed jakimś „zarwaniem się” jego życia, lecz będzie miał świadomość oparcia na Chrystusie–Skale, który daje moc życia także w sytuacjach, które wydają się pozbawione czy pozbawiające życia (por. 1Kor 10,1-4).

Ten archeologiczny relikt pozwala nam o wiele lepiej rozumieć tajemnicą Chrztu jako zanurzenia w Chrystusie Jezusie i oparcia na Nim całego życia. A przecież o to chodzi.

Pozdrawiam

Bp Zbk

Ziemia Święta (180605)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Jestem od kilku dni w Ziemi Świętej z grupą w przeważającej większości złożoną w z członków Domowego Kościoła, ale także innych osób – w tym również księży. Próbujemy zgłębiać niektóre aspekty przesłania biblijnego zwracając uwagę na kontekst historyczny wcielania się Słowa Bożego w historię ludzkości oraz odniesienie do aktualnej sytuacji człowieka. Naturalnie nie chodzi o jakiegoś człowieka, lecz o tego konkretnego, który dzisiaj wchodzi w relację ze Słowem Bożym .

Wczoraj (środa) przeżywaliśmy tajemnic Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jak to zazwyczaj jest rozpoczęliśmy Eucharystią w kościele Ojców Franciszkanów zwanym „In flagelatione”, czyli biczowana Jezusa. Przeszliśmy Drogę krzyżową rozważając poszczególne stacje w kluczu: „trzeba, aby to się stało” (zob. Mt 16,21; Mk 8,31; Łk 24,26 i inne podobne teksty) oraz prośby do Ducha Świętego, aby „oddalił od nas nieprzyjaciela” (z hymnu do Ducha Świętego) – mając na myśli tego złego ducha, który robi wszystko, by odciągnąć ucznia Jezusa od rozumienia potrzeby krzyża w jego życiu. Ten nieprzyjaciel przemawiał też do Jezusa słowami ludzi stojących pod krzyżem i przechodzących obok, a w szczególności uczonych w Piśmie i arcykapłanów, którzy mówili „Zejdź z krzyża . . .” (Mt 27,40-42 i paral.)

Dzisiaj (czwartek, 5 lipca) celebrowaliśmy Eucharystię w Bazylice Grobu pańskiego, w kaplicy Najświętszego Sakramentu, która jest pod opieką Ojców Franciszkanów (Costodia della Terra Santa). Nawiedzenie Golgoty i pustego Grobu jest bardzo wymowne i pozwala nam zupełne inaczej spojrzeć na nasze codzienne krzyże oraz rozpoznawać w nich pierwociny spełniania się nadziei zmartwychwstania. Jest to tajemnica, do której każdy z nas, jeśli chce w nią wejść, musi w jakiś sposób pokonywać samego siebie i pozwalać na otwierane oczu przez Słowo.

Na zakończenie dzisiejszego dnia byliśmy jeszcze w Ein Karen – w kościele upamiętniającym Nawiedzenie św. Elżbiety przez Najświętszą Maryję Pannę oraz w kościele Narodzenia św. Jana Chrzciciela.

W nawiedzanych miejscach celebrujemy Liturgię Godzin. Czynimy to jak najbardziej uroczyście, bo żyjemy świadomością, że właśnie w liturgii związanej z danym miejscem najbardziej przemawia do naszego wnętrza każde z tych miejsc. Przesłanie jest osadzone w historycznym kontekście i dociera do nas w naszej sytuacji życiowej, by tworzyć z niej świadomie przeżywaną historię zbawienia.

Polecam na tych miejscach Wszystkich Diecezjan i Blogowiczów. Serdecznie też pozdrawiam

Bp ZbK


css.php