Co do „metody” czytania Pisma św. można wyróżnić kilka a nawet wiele sposobów. Niektóre mogą być uważana za już utrwalone czy wprost uważane za klasyczne, inne zaś jako wszelkiego rodzaju próby czy sposoby podejścia do tego świętego tekstu.

Tekst biblijny

Musimy najpierw powiedzieć dwa słowa o samym tekście, który czytamy. Nie mamy żadnego tekstu autoryzowanego przez „wydawcę” czy autora. Teksty, które znajdują się w Księdze Pisma św. to zbiór „biblioteczny” różnych „ksiąg” z różnych czasów. Powstały one w różnych środowiskach kulturalny i w różnych językach. Zbierane w jedną Księgę były stopniowo i nie od razu jednakowo czy jednorodnie.

Co do ram czasowych to musimy liczyć się z rozciągłością ponad tysiącletnią. Przy tym trzeba zaznaczyć, że wiele z dzisiejszych tekstów powstało pierwotnie, w całości czy w dużych partiach, w formie ustnej. Były różne tradycje, które składają się na dzisiejsze poszczególne księgi. Następnie dokonał się proces redakcyjny, który też zazwyczaj nie był jednolity. Przy okazji przekazu pisemnego powstawały odpisy, które też mogły mieć odchylenia czy warianty. Tym zajmuje się cała dziedzina naukowa, której celem jest ustalenie w miarę ludzkich możliwości formę (brzmienie) pierwotnego tekstu.

Teksty miały i mają swój charakter. Jako główne można wliczać następujące grupy charakteru ksiąg (tekstów):

  1. narracyjny (hagadyczny), czyli opowiadanie dziejów plemion, rodów, ciągu wydarzeń.
  2. historyczny, chociaż nie można tej kategorii postawić na równi z dzisiejszym pojęciem historyczności
  3. pouczający, dydaktyczny (halachiczny), mądrościowy
  4. modlitewny i liturgiczny
  5. apokaliptyczny, czyli przemawiający przy pomocy obrazów (objawień)
  6. (auto)biograficzny.

To jest wskazanie na różnoraki charakter tekstów. Podczas czytania tekstów biblijnych dobrze jest mieć przynajmniej pewne rozeznanie, jaki charakter ma dany tekst. Temu służą dobre wprowadzenia do poszczególnych ksiąg. Trzeba pamiętać, że Pismo św. nie jest jednolitą księgą, lecz jest swoistą biblioteką. Czytaj więcej…

Święto Chleba – Jawor (160828)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W dzisiejszą niedzielę, a jest to 22 w roku C, byłem na „Święcie Chleba i Piernika” w Jaworze. Eucharystia była w kościele parafialnym pw. św. Marcina. W homilii połączyłem motyw chleba z motywem miejsca. Dzielę się tutaj kilkoma myślami.

O miejscu, a raczej o zajmowaniu właściwego miejsca słyszymy z ust Jezusa w czytanej dzisiaj Ewangelii. Nie możemy tego zacieśnić tylko do pierwszego czy ostatniego miejsca w sensie „materialnym” czyli topograficznym. Chodzi o wnętrze człowieka, o jego ducha.

W myśli biblijnej i judaistycznej pojęcie miejsca jest związane z Bogiem. Bóg jest „miejscem” życia. Miejsce to jakby imię Boga. Przez Rabinów też Bóg bywa nazwany „Miejscem” (Ha-Makom). Bóg jest pojmowany więc jako Miejsce świata. Tego świata, który całkowicie należy do Niego. Ten świat jednak Boga nie obejmuje i nie jest Jego miejscem (zob. Gen Rabba 68,49).

Dla chrześcijan pojęcie miejsca w odniesieniu do Boga uzyskało swój pełny i jakżeż wymowny sens we Wcieleniu. Jezus stał się tym Miejscem obecności i działania Boga. On, dla którego nie było miejsca, który spotkał się z odrzuceniem (Łk 2,7; J 1,10n). On też o sobie powiedział, że nie miał miejsca, gdzie mógłby głowę skłonić (Mt 8,20).

Ten wcielony Syn Boży jako Syn Człowieczy zamknął całą swoją tajemnicę życia i działania i zostawią ją nam ludziom jako Tajemnicę Obecności (także w wyżej wspomnianym znaczeniu „Miejsca”) i swego Działania w Chlebie oskiego Eucharystycznym. To o chlebie, nad którym była wspominana (i uobecniana) tajemnica wyjście z niewoli egipskiej czyli Pascha, Jezus powiedział: „to jest Ciało moje”. Tym samym zamknął się w tym „chlebowym miejscu”, które dał do spożywania. Jest to miejsce, które traci siebie (daje się strawić), by przyjmujący i spożywający mieli życie. By mieli życie wieczne. Kto spożywa ten Chleb, ma życie wieczne (J 6,50-58)

W ten sposób Jezus stał się tym „ostatnim” i „straconym dla siebie” miejscem, aby ci, którzy Go spożywają, mogli otrzymać właściwe miejsce. Czytaj więcej…

Godzina Jezusa i posługa Maryi (160826)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Wobec słów Maryi, którymi przedstawia Ona Jezusowi sytuację na weselu w Kanie Galilejskiej: „Synu, nie mają wina” odpowiada Jezus bardzo znamiennymi stwierdzeniem: Jeszcze nie nadeszła moja godzina.

To prawda, to był początek publicznej działalności Jezusa, a więc Jego zbliżania się do owej Jego Godziny.

Z drugiej strony winniśmy pamiętać, że całe Jego przyjście, a więc stanie się człowiekiem i działanie wśród ludzi, było pełnią czasu czyli było już swoistą Godziną działania Boga. Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg posłał swego Syna rodzonego z niewiasty (Ga 4,4).

W tej trwającej godzinie Jezusa miało miejsce wiele różnych czynów, cudów uzdrowień. Do tego też zalicza się cud przemiany wody w wino w Kanie Galilejskiej. To były wydarzenia, które jeszcze nie należały do owej Godziny Jezusa, ale należały już do wypełniania się planu Boga. Była jakby „minuty” e Jego Godzinie. Miały one skierować na Niego. Miały pomóc zrozumieć uczniom, że to w Nim się wszystko dokona. Spełni się Godzina zbawienia i zaradzenia wszelkiemu brakowi człowieka.

Dzięki tym cudownym „minutom” (cudownym wydarzeniom) uczniowie mieli zrozumieć, że do Jezusa należy Godzina. Nadto byli powołani do tego by pojmować, że mieć udział w tej jego Godzinie, to słuchać Go i iść za Nim do końca. Najpierw więc uczyli się dostrzegać, co kryje się za słowami Maryi, Matki Jezusa: „Uczyńcie, cokolwiek wam powie”.

Punktem centralnym posługi Maryi w odniesieniu do nas, uczniów Jezusa, jest uczyć nas tego, byśmy czynili to, co poleca Syn. Nawet jeśli to nie jest jeszcze to, co wdaje się, że powinno się stać. Czynić to przy okazji wspomnianych „minut” przygotowujących wybicie i spełnienie się Godziny.

Owe „minuty” nie są ważne same w sobie, ale są potrzebne na drodze poznawania Jezusa i zbliżania się do Jego Godziny. Nie chodzi bowiem o same cudowności, uzdrowienia. One są doświadczeniami, które jak stopnie prowadzą do celu.

Częstochowa, Jasna Góra, sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski jest miejscem uzdrowień, cudów. Trzeba je pojmować, jako stopnie i swoiste zadanie na drodze zbliżania się każdego z nas do właściwej godziny naszej, kiedy będzie nam dane poznać sens i wartość Godziny Jezusa.

Dlatego potrzebne są nam sytuacje różnych braków, niedostatków, potrzeb uzdrowień itp. Te nasze sytuacje są okazją ukierunkowania się na słuchanie słowa Jezusa i wezwaniem do czynienia tego, co On poleca. Tak może dokonywać się połączenie moich godzin, a właściwie jeszcze „minut” z Godziną Jezusa. Nie będzie dobrze, gdybyśmy zatrzymali się na cudach, a nie dostrzegli Tego, kto cudu dokonuje. Jak doświadczać bliskości Godziny Jezusa, wskazuje nam Jego Matka.

Kościół stosuje do Maryi słowa z Księgi Przysłów mówiące o Mądrości Bożej, że znajduje radość przy synach ludzkich.

Jesteśmy wezwani do udziału w tej Mądrości. Jest to wyzwalania z naszej mentalności, naszej mądrości, naszego poznania dobra i zła, a przejście w poznania dobra i zła na wzór Jezusa.

Maryja jest naszą Matką i Królową. Jest Stolicą Mądrości. Prowadzi nas do rozumienia i doświadczenia Godziny Jezusa.

Pozdrawiam

Bp ZbK

Punkt wyjścia

Kontynuujemy przedstawienia niektórych elementów wstępnych potrzebnych do owocnego czytania Pisma św. a właściwie do słuchania Słowa Bożego. W poprzednim wpisie zwróciłem uwagę na to, co możemy nazwać okolicznościami tego czytania, czyli na uwarunkowania, w jakich tu i teraz się znajdujemy. W szczególności na nasze relacje z osobami i wydarzeniami.

Zazwyczaj właśnie te uwarunkowania warunkują nas i narzucają nam pewien pryzmat, przez który patrzymy na siebie. Wskutek tego też niejednokrotnie czy nawet zazwyczaj „szukamy” w Piśmie św. pewnej obrony, pewnego potwierdzenia siebie i swoich racji itp. Uważam to za bardzo ważny moment w przygotowaniu się do słuchania Słowa, by być tego świadom i być gotowym na rozebranie tego uwarunkowania czyli jak moglibyśmy powiedzieć tego „rusztowania”, które budujemy ze względu na te docierające da nas z zewnątrz impulsy.

Te uwarunkowania mogą też pochodzić z naszej wewnętrznej wyobraźni, przeakcentowanej wrażliwości na tle samego siebie, naszych uwikłań, przywiązań czy nałogów. Po prostu nie jesteśmy (wystarczająco) woli, by słuchać i dać się prowadzić.

Trzeba właściwego impulsu

Wspomniałem już w poprzednim wpisie o Duchu Świętym. Dziś kilka słów więcej na temat Jego działania i naszej uległości wobec Niego w czasie słuchania Słowa, czyli naszego czytania Pisma św. W tym celu przywołuję pierwsze słowa Pisma św. W Księdze Rodzaju, czyli Genesis, a więc Księdze, która otwiera przed nami tajemnice początku wszystkiego czytamy: Ziemia była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami (Rdz 1,2) Czytaj więcej…

Łaska i wierność Boga (21 Ndz C 160821)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W dzisiejszą niedzielę po pierwszym czytaniu w naszych ustach najkrótszy z Psalmów. Ale jakżeż wymowny. Jest to wezwanie do chwalenia Pana Boga, Tak rozpoczyna się pierwszy wiersz i tak kończy się ostatni drugi, wezwaniem: Alleluja, Chwalmy Pana. Tego nie ma w podanej wersji liturgicznej

 

REFREN: Całemu światu głoście Ewangelię

Chwalcie Pana, wszystkie narody,

wysławiajcie Go wszystkie ludy,

bo potężna nad nami Jego łaska,

a wierność Pana trwa na wieki (Ps 117,1-2).

 

Popatrzmy na motywację. No to, czym jest uzasadnione to chwalenie Pana. W czym jest osadzona potrzeba chwalenia Pana? Jest to wyrażone w dwóch rzeczownikach, które są bardzo bogate w treść. Są to łaska i wierność.

 

1. Łaska Pana

 

Nad nami wielka, potężna jest łaska Pana. Hebrajskie pojęcie łaska (hesed) wskazuje na relacje życzliwości między osobami, w szczególności Bogiem a człowiekiem. Obejmuje to wszystko, co jest wyrazem gotowości dawania drugiemu tego, co go buduje, ożywia. Ma charakter wzajemności, ale nie koniecznie na zasadzie równości. Jest przede wszystkim darem jednostronnym z racji tego, że ktoś jest bezinteresownie życzliwy dla drugiego.

Ten termin nabiera szczególnej mocy, gdy jest w kontekście przymierza. Czytaj więcej…

Dziś, w sobotę 20 sierpnia wieczorem odbyła się w Legnicy XI Kaczawska Trzeźwościowa Droga Krzyżowa. Początek tradycyjnie przy kościele św. Jacka. Kolejne stacje były wzdłuż rzeki Kaczawy. Przeszliśmy przez dwa mosty, by wrócić do kościoła św. Jacka.

Drogę Krzyżową prowadził Ojciec Paweł Franciszkanin. Było kilkudziesięciu, blisko setki Uczestników z różnych miejscowości naszej Diecezji. Organizacją zajmuje się zawsze grupa AA.

O. Paweł przy każdej stacji przeprowadził głębokie rozważania. Nawiązywał do aktualnych sytuacji ludzi dotkniętych uzależnieniami. Jeśli uda mi się uzyskać link do tych rozważań, to go tutaj podam.

Przy każdej stacji była możliwość spontanicznego dawania świadectwa tego, co Pan Bóg dokonał w życiu tych trzeźwiejących czy zdrowiejących z nałogu naszych Braci i Sióstr. Było wiele wymownych świadectw. Te świadectwa ukonkretniały modlitwę wskazując na konkretne sytuacje potrzeby i sposoby interwencji Pana Boga wżycie ludzi.

Jeśli ktoś z Osób, które dawały świadectwa, zechce coś z nich tutaj umieścić, będzie to zapewne pomocą dla innych. Może to uczynić jako komentarz pod tym wpisem.

Kieruję słowa wielkiego uznania dla Organizatorów. Bardzo dziękuję za zaproszenie.

Życzę Wszystkim Bożego Błogosławieństwa

Bp ZbK

W poprzednim wpisie wspomniałem o potrzebie zaznajomienia się – choćby bardzo ogólnego – z etapami historii zbawienia, jaką Bóg prowadził z Izraelem i pośrednio także miało to i nadal ma odniesienie do całej ludzkości i do każdego człowieka.

Bogactwo i „wielopostaciowość” historii zbawienia

Czytanie Pisma świętego to zaznajamianie się z tą historią. Ta historia jednak, jak to już było poprzednio wspomniane, nie jest tylko historią „obiektywną” która sią stała i jest zamknięta. Nie jest z nią tak, jakby należały tylko do przeszłości. Jest to historia prawdziwa. To znaczy skoro się stała to zawsze się staje. Jest zawsze aktualna.

Wydarzenia, które stały się z Abrahamem, stały się także dla mnie i ze względu na mnie. Stały się także ze względu na moich bliskich. Chodzi o wszystkich moich bliskich. Dotyczy to zarówno tych, z którymi tu i teraz chętnie dzielę moją „dzisiejszą historię” jak i tych z którymi mi to przychodzi trudno. Co do pierwszych to jest jakby oczywiste. Mamy bowiem wspólną płaszczyznę życiową i trwamy w porozumieniu i jedności. Co do drugich, to bywa, że czasem chciałbym niejako wykreślić jeśli nie całą tę historię, to przynajmniej duże jej fragmenty. Żeby jednak moja historia była prawdziwa, to musi obejmować także to, co nie zawsze mi pasuje. Ci, których Bóg powoływał, aby w niech i przez nich wypełniało się Jego Słowo, musieli doświadczać konieczności rezygnacji ze swoich planów i swojej koncepcji życia. Odkrywali to, jako ratunek i błogosławieństwo dla siebie, mimo, że przychodziło im zmagać się z tyloma innymi koncepcjami, z innymi ludźmi a także z samy sobą.

Co więc robić?

Ponieważ w czytaniu Pisma świętego chcę dochodzić do prawdy, ją poznawać i uczyć się przeżywać wszystkie wydarzenia w prawdzie, muszę (jest to dla mnie potrzebne, jest to wprost konieczne) otworzyć się na takie objawianie się Pana Boga dla mnie, w którym będą oświecane także te wszystkie zakątki mojego życia, które dla mnie dziś są niejasne albo przed którymi uciekam, czy wolałbym, żeby ichnie było. Wobec tego pierwszym warunkiem, który mnie dotyczy przy czytaniu Pisma świętego, jest to, bym moją otwartość pojmował bezwzględnie.

Co to znaczy? Oznacza to potrzebę (wręcz konieczność) zostawienia własnych uprzedzeń, planów, projekcji dotyczących innych osób. Ja nie muszę chcieć (nie powinienem tego robić), wyczytać, jak jestem poprawny i jak inne osoby powinny mnie akceptować. Podobnie: nie powinienem chcieć „wyczytać”, jak inne osoby i ich działania są w błędzie, jak nie mają racji, jak są dla mnie przykre itp. Czytaj więcej…

Dzisiejsze czytania, a w szczególności fragment Psalm, który śpiewamy po pierwszym czytaniu, pozwalają spojrzeć na nasze życie w trzech ujęciach, ukazując trzy momenty czy trzy aspekty naszego życia. Przytaczam najpierw słowa Psalmu.

 

Z nadzieją czekałem na Pana, †

a On pochylił się nade mną *

i wysłuchał mego wołania.

Wydobył mnie z dołu zagłady, z błotnego grzęzawiska, †

stopy moje postawił na skale *

i umocnił moje kroki.

 

Włożył mi w usta pieśń nową, *

śpiew dla naszego Boga.

Wielu to ujrzy i przejmie ich trwoga, *

i zaufają Panu.

 

Ja zaś jestem ubogi i nędzny, *

ale Pan troszczy się o mnie.

Ty jesteś moim wspomożycielem i wybawcą, *

Boże mój, nie zwlekaj! (Ps 40 (39), 2-3. 4. 18).

 

 

1.    Dół zagłady i błotne grzęzawisko

 

Tak Psalmista określa swoją „wyjściową” sytuację, gdy woła: Pan wydobył mnie z dołu zagłady, z błotnego grzęzawiska. Trzeba stawić sobie pytanie: Czym jest ten dół i to błotne grzęzawisko. W pierwszym czytaniu dotyczyło to studni czy cysterny, do której wrzucono Jeremiasza. W znaczeniu przenośnym i dostosowanym do nas może oznaczać wszystkie sytuacje, w których doznajemy zamętu, doświadczamy niepewności, lęku i niemocy. Jesteśmy pogrążeni. Brak mocy i nadziei życia. Czytaj więcej…

Czytanie Pisma świętego (1 – 160807)

by bp Zbigniew Kiernikowski

 

Zgodnie z zapowiedzią i w odpowiedzi na pytanie Dariusza podejmuję cykl wpisów o czytaniu Pisma św. Inaczej mówiąc szukaniu sposobów i „metod” poznawania przesłania zawartego w tej Księdze. Naturalnie nie chodzi tylko o teoretyczne poznawanie tej Księgi, lecz o takie zbliżanie się do niej, do znajdujących się w niej tekstów, by docierało do mnie, jako do człowieka dla którego jest przeznaczona ta Księga, jej przesłanie. Zaraz trzeba dodać, że nie chodzi tylko o mnie, jako człowieka wziętego indywidualnie w oderwaniu od drugiego człowieka i od wspólnoty, w której żyję. Ta księga jest świadectwem historii, jaką Bóg prowadził i nadal prowadzi z wybranymi ludźmi i z narodem wybranym, by człowiek poznał „historię swego zbawienia”. Mówiąc tutaj człowiek mam na myśli zarówno konkretnego człowieka jak i też rodzaj ludzki. Nie będę w tej chwili odwoływał się do różnych metod, jakie są tu i ówdzie proponowane. Najpierw chcę zwrócić uwagę na pewne uwarunkowania i założenia bardziej ogólne.

Zaznaczam, że jestem świadom istnienia różnych propozycji i kursów w tej materii. Skoro jednak zostałem zapytany o tę sprawę, jestem gotów to podjąć na swój sposób, trzymając się nauczania Kościoła i Jego wskazań w tej materii. Będę chętnie to prowadził, o ile będą chętni, by w tym uczestniczyć i współdziałać. Nie ma to być jakiś „kurs” teoretyczny, lecz dzielenie się doświadczeniem, by poruszane sprawy pomagały zbliżać się do jak najbardziej skutecznego słuchania Słowa.

O co chodzi?

Na samy początku trzeba powiedzieć, że nie chodzi tylko o „umiejętność odczytywania” tekstów tej Księgi. Biblia bowiem jako księga nie jest sama. Nie jest ona „martwym” i niejako „zamkniętym” zapisem. Czytaj więcej…


css.php