Usiąść i obliczyć (23. Ndz C – 190908)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Kolejna niedziela roku C stawia przed nami sprawę rozeznania naszej sytuacji ludzkiej z której jesteśmy powołani, aby wchodzić w rozeznawanie spraw wiążących się z zamysłem Bożym co do życia każdego z nas. Księga Mądrości mówi, że „mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi”. Co prawda z  trudem, ale jednak poznajemy wiele rzeczy i prawd, które rządzą naszym życiem na tej ziemi.

Jest jednak jeszcze inny wymiar naszego życia, co do którego nie mamy innego dostępu niż przez Boże objawienie. To objawienie nie jest jednak zazwyczaj jakąś bezpośrednią informacją. Ono dokonuje się jakby na granicy styczności naszych możliwości z tym, co przekracza całkowicie te nasze możliwości.

Trzeba decyzji przekroczenia własnego horyzontu

Wydaje się być paradoksem, ale jest to głęboka prawdą, że właśnie tam, gdzie dochodzimy do kresu naszych możliwości jest dawana nam szansa i okazja, aby wchodzić w ten zakres przekraczający nasz „widnokrąg”. Nie dzieje się to bez naszego wysiłku, podejmowania decyzji a nawet swoistego ryzyka co do obecnego stanu posiadania, znajomości, zabezpieczeń itp.

Autor Księgi Mądrości mówi: Któż poznał Twój zamysł, gdy nie dałeś Mądrości. Chodzi właśnie o przekroczenie naszego widnokręgu (horyzontu) i skorzystanie z tej Mądrości, która na różne sposoby przychodzi do człowieka. Staje się to zazwyczaj w momentach i sytuacjach krytycznych.

Słowa Jezusa do idących za Nim

W wydaniu św. Łukasza słowa Jezusa skierowane do tłumu, który szedł za Jezusem są bardzo radykalne i bardzo jednoznaczne.

Wielkie tłumy szły z Jezusem.
On odwrócił się i rzekł do nich:
«Jeśli ktoś przychodzi do Mnie,
a nie ma w nienawiści swego ojca i matki,
żony i dzieci, braci i sióstr,
nadto i siebie samego,
nie może być moim uczniem.
Kto nie dźwiga swego krzyża,
a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem
.

Gdy wejrzymy w różnego rodzaju komentarze biblijne, znajdziemy cały szereg interpretacji tego tekstu. Zapisane przez Łukasza słowa Jezusa są jednoznaczne: mieć w nienawiści to wszystko, co zdaje się zabezpieczać życie człowieka i to w różnych wymiarach: uczuciowych, społecznych, materialnych itp. Ostatecznie także dotyczy to własnego życia. Czy człowiek jest w stanie to uczynić?

Racjonalna odpowiedź na to pytanie będzie zawsze w jakiejś mierze czy pod jakimś aspektem negatywna. Nie można bowiem skutecznie znienawidzić siebie, swego życia. Nie można świadomie brać na siebie krzyża, czyli tego, co człowieka niszczy (przyprawia o śmierć, o umieranie) i być przekonanym (wierzyć), że właśnie w ten sposób realizuje się siebie jako ucznia Jezusa.

A więc, o co chodzi?

Jak więc jest możliwe wypełnić to Słowo Jezusa? Albo właściwej formułując to pytanie: Jak jest możliwe przyzwolić na wypełnienie się tego Słowa w człowieku?

W dwóch kolejnych obrazowych przypowieściach i w końcowym (rekapitulującym) słowie Jezus daje klucz do właściwej drogi, na której należy szukać rozwiązania, czyli sposobu podejścia do tego ewangelijnego wezwania.

Jezus mówi, że mający zamiar budować wieżę czy mający wyruszyć, by stoczyć bitwę, najpierw usiądzie, zastanowi się i obliczy, czy będzie w stanie sprostać zadaniom, którym zamierza stawić czoła. Trzeba więc usiąść, rozważać i podejmować stosowne decyzje. Ale jakie?

  • Jeśli widzi, że nie ma wystarczających środków, by zbudować wieżę, to zapewne nie będzie rozpoczynał budowy.
  • Jeśli widzi, że nie da rady stawić czoła silniejszemu wojsku, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.

A Jezus konkluduje: Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.

Co to oznacza?

Trzeba usiąść (naturalnie można uklęknąć czy nawet – jeśli sytuacja jest tak bardzo angażująca ­ –  leżeć krzyżem) i obliczyć, czy stać mnie na takie konkluzje, w których będzie jasno wynikało, że nie stawiam na żaden z przejawów i aspektów moich możliwości, lecz na umiejętność wyrzekania się wszystkiego, ze względu na związek z Jezusem.

Ten związek z Jezusem i intensywność tego związku poprowadzą mnie do „znienawidzenia” czyli odrzucenia wszystkich typów zależności (oparcia) od moich bliskich i od tego, co posiadam czy tego, co jest w mojej władzy (mam do swojej dyspozycji).

Co znaczy obliczyć w oparciu o Jezusa?

Efektem tych moich „obliczeń” musi ostatecznie być coś w rodzaju: w miarę tego, jak poznaję moc Jezusa, jestem gotów krok po kroku zostawiać wszystko, co jest w mojej mocy i co jest przejawem (tylko) mojej mocy, aby doświadczać mocy Jezusa. To On, czyli Jego moc płynąca z Jego „ukierunkowania” ku Jerozolimie  i Jego wejścia do Jerozolimy, gdzie podda się wydarzeniom Męki i Śmierci na krzyżu i ostatecznie zmartwychwstanie, pozwala mi zwyciężać silniejszego wroga (tego, który nadciąga z dwudziestoma tysiącami) czy tak wszystko rozpoczynać i budować, żeby (właściwa) wieża była ukończona.

Nadto, abym umiał się uczyć prawdy o tym, że czasem de facto będę budował tylko pozornie na Jezusie. To jednak jeszcze nie tragedia. Naturalnie, o ile wtedy też będę umiał przyjmować drwiny, podobne do tych, jakie i Jego spotkały: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. To też mnie może a nawet musi spotkać. Jezus co prawda nigdy nie budował na siebie, tylko pełnił Wolę Ojca. W tym jednak nie był przez wielu zrozumiany a nierzadko wyśmiany i wydrwiony.

O tym muszę pamiętać, że tak wydrwiono mojego Pana, Jezusa, za którym decyduję się kroczyć: „zamierzał burzyć przybytek i w trzech dniach go odbudowywać”, „innych ratował, a samego siebie nie może zbawić” (zob. Mt 27,42: Mk 15,29-31; Łk 23,35). Jezus jednak stoczył inną walkę, niż te, których my ludzie oczekiwaliśmy. Była to walka zwycięska prze akceptację przegranej na krzyżu. W zmartwychwstaniu odbudował święty przybytek spotkania z Bogiem. Przegrywając na krzyżu w oczach świata ratował wszystkich, którzy niewłaściwie walczą o swoje życie i je budują na niewłaściwych fundamentach.

Jezus przestrzega mnie w dzisiejszej Ewangelii przed niewłaściwym podchodzeniem do realizowania czegokolwiek w Jego imię i daje mi szansę oraz wskazuje drogę, jak przeżywać skutki moich niewłaściwych decyzji – szczególnie tych, co do których byłem przekonany, że czyniłem je w Jego imię, ale de facto nie były całkowicie oparte na Nim.

Pozdrawiam

Bp ZbK


css.php