Pięćdziesiątnica to czas (kairos – moment) dopełnienia. Tak było podczas zawarcia przymierza pod Synajem, tak zostało upamiętnione to wydarzenie i było celebrowane uroczyście przed przyjściem Jezusa do czasu, gdy nowego Daru, jakim jest owoc męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa, w którym wszystko się wypełniło.

Dotychczasowe zgromadzenie

Byli wówczas zgromadzeni w Wieczerniku – razem na jednym (miejscu). Byli w dotychczasowej jedności – w jedności oczekiwania i modlitwy. A może też całego szeregu pytań i wątpliwości. Tak im polecił Jezus, ich Pan i Nauczyciel, który od nich odszedł do nieba.

Nie określił im jednak w szczegółowy sposób tego, co mają robić. Gdy się dopytywali, oznajmił im:

Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile,
które Ojciec ustalił swoją władzą
(Dz 1,7).

Można pomyśleć, że zostawił ich samych bez szczegółowych wyjaśnień i programu. Zostawił ich jakby w swoistym „opuszczeniu” i niewiedzy. Rodzi się pewne skojarzenie. Gdy On dokonywał swojego dzieła, dla którego został posłany, a czym była Jego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie, oni sami się wyłączyli. Byli w jakiś sposób nieobecni, mimo wcześniejszych zapewnień. Ulegli rozproszeniu. Każdy z lęku o siebie zbiegł i jakby wyłączył się gry, z zasadniczego biegu wydarzeń. Tylko Jan poszedł aż pod krzyż.

Ogólnie mówiąc wszyscy zawiedli mimo składanych deklaracji trwania przy Jezusie i bycia z Nim, a nawet – jak to powiedział Piotr – gotowości oddania za Niego życia. Stało się jednak tak, jak Jezus zapowiedział: Wszyscy ulegniecie zwątpieniu (zgorszeniu) z mojego powodu (zob. Mt 26,31). Taką okazała się ich wierność, lojalność itp.

Obietnica

Po zmartwychwstaniu Jezus nie „rozliczał” Apostołów z ich sposobu zachowania się podczas Jego Męki. Natomiast – tak jak już wcześniej im zapowiadał – polecił zostać w Jerozolimie i oczekiwać spełnienia obietnicy. Mieli oczekiwać daru mocy Ducha Świętego, by być świadkami Jego zbawczego dzieła na całej ziemi.

To stało się w uroczysty dzień Pięćdziesiątnicy. Był to dzień przywołujący utworzenie Ludu Starego Przymierza, jakim było wydarzenie pod Synajem. Ale to było nowe wydarzenie. Nie polegało ono na zobowiązaniach, jak to było w przypadku tego, co działo się pod Synajem.

Dar Ducha Świętego, który jest wypełnieniem tego, czego wydarzenie pod Synajem było figurą i typem, stanowi zasadę jednoczenia, gromadzenia się i życia ludzi – uczniów Jezusa. Nie przekreśla poprzedniego, ale je wypełnia. Więcej: trzeba powiedzieć prowadzi do pełni i  stanowi szczyt objawienia się Boga człowiekowi. Stanowi też szczyt (maximum) daru, jaki człowiek może otrzymać, by poznawać Boga i żyć Jego życiem, jako dziecko Boże.

Ten dar stoi na antypodach tego czym był grzech pierworodny i czym jest każdy grzech. Stanowi realizację tego, co nie mogło dojść do skutku przez działania typu „budowa wieży Babel”. Wówczas to dążenie ku jedności i takie jej „budowanie” skończyło się rozproszeniem.

Obietnica Jezusa Chrystusa jest innej jakości. Otrzymacie moc. Będziecie mi świadkami. W czym i w jaki sposób to się spełni?

Zdolność oddawana życia dla drugiego

Spełnieniem tego jest to, co stało się w Jezusie Chrystusie. On wydał siebie i pojednał wszystkich oraz wszystkim ukazał drogę bycia jednością. Dokonuje się to przez chrzest, czyli umieranie dla siebie – jak to formułuje św. Paweł w Liście do Rzymian (Rz 6,4nn).

Spełnia się wtedy to, co było treścią zapowiedzi i obietnicy Jezusa:

Gdy Duch Święty zstąpi na was,
otrzymacie Jego moc
i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie
i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz 1,8).

Dar Ducha Świętego to dar przemieniający człowieka w jego wnętrzu. Zmieniający całkowicie opcję jego życia i tym samym czyniącym go zdolnym do przeżywania tego, co od początku było złożone przez Boga w człowieku już w chwili stworzenia – być jednością na obraz i podobieństwo Boga.

Dar Ducha Świętego przemienia człowieka i czyni go nowym – zdolnym tworzyć Ciało Jezusa Chrystusa, którym jest Kościół. Jeden Kościół, w którym jest miejsce dla wszystkich, którzy dają się temu Duchowi prowadzić.

Bp ZbK

Wstępując do nieba Jezus przykazał Apostołom, aby nie odchodzili  z Jerozolimy, lecz oczekiwali obietnicy Ojca. Powiedział im wtedy:

«Słyszeliście o niej ode Mnie – mówił –
Jan chrzcił wodą,
ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym»
.

Ta obietnica nawiązuje do tego wszystkiego, co w życiu Jezusa wydarzyło się pod znakiem Jego chrztu. Jezus przyjął chrzest „z wody” z ręki Jana. Zaraz jednak został napełniony Duchem Świętym, który zstąpił na Niego w postaci gołębicy. Apostołowie mieli otrzymać tego Ducha w dzień Pięćdziesiątnicy.

Możemy powiedzieć, że wówczas – podczas chrztu Jezusa w Jordanie – w Jego Osobie została dana publiczna manifestacja (objawienie) prawdy, że On, jako ten, kto stanął „w kolejce” do chrztu Janowego razem z grzesznikami, został napełniony Duchem właśnie w tym ciele podobnym do naszego ciała. To oznacza, On jako Baranek Boży, którzy bierze na siebie grzech świata (zob. J 1,29), jest niejako publicznie potwierdzony w tym akcie swoistego zjednoczenia z ludźmi grzesznymi, z każdym grzesznikiem.

Pełnia

Jezus przez cały czas ziemskiego życia, żył w pełni jako prawdziwy człowiek. Oczywiście to nie wyklucza tych momentów, kiedy w Jego życiu dochodziło do głosu Jego Bóstwo, co ujawniało się przede wszystkim w czynieniu cudów. Najbardziej jednak Jego człowieczeństwo objawiło się w Jego cierpieniu, w Jego męce i śmierci. To właśnie wtedy w imieniu nas wszystkich grzeszników wołała: „Boże, Boże mój, czemuś mnie opuścił …” (Ps 22,1).

Jego zranione i przyprawione o śmierć Ciało, okazało się jako w pełni ludzkie, a jednocześnie miło pełnię Ducha Bożego, Ducha Życia, dzięki mocy którego ani te zranienia ani ta śmierć i pogrzebanie, nie zamknęły ostatecznie Jego Życia.

Zraniony i uśmiercony Jezus żyje. Właśnie jako zraniony uśmiercony przez ludzi a jednak żyjący Jezus objawia całą swoją PEŁNIĘ. Ta pełnia Jezusa to nie tylko Jego Bóstwo, ale także ta pełnia zranienia i doświadczenia śmiertelności.

Wniebowstąpienie

We Wniebowstąpieniu Jezusa, które dzisiaj świętujemy, dokonuje się coś bardzo przedziwnego. Jezus w swoim Bóstwie niejako zabiera ze sobą nasze ludzkie zranienia i naszą śmiertelność. Zabiera ze sobą odkupione skutki naszego grzechu. Zabiera uzdrowioną ludzką naturę. Kiedy bowiem ukazywał się uczniom po zmartwychwstaniu, też pokazywał im swoje rany.

To Wniebowstąpienie dokonuje się po to, abyśmy my – wierząc w Jego prawdziwe Wcielenie, Mękę. Śmierć i Zmartwychwstanie – nosili też w sobie nadzieję a nawet pewność płynącą z wiary, że trzymając się Jego przez wiarę, jako członki Jego Mistycznego Ciała, czyli Kościoła nosimy w sobie nadzieję pierwociny chwały.

 

Chwała odkupionego i uzdrowionego zranienia

Chwała, w które już w jakiejś mierze mamy udział, to nie jest realizacja naszej chwały, naszego sukcesu itp. Tak pytali Jezusa Apostołowie mówiąc o „odbudowaniu Izraela” i myśląc o tym, co dotyczyło ówczesnej sytuacji, w której żyli. Jezus im wtedy odpowiedział:

Nie wasza to rzecz  …

gdy Duch Święty zstąpi na was,
otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami
w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi.

Nie chodzi więc o „odbudowywanie” świetności tego „naszego stanu” życia, lecz o dawanie świadectwa o innym wymiarze naszego życia, które pochodzi z odkupienia zranionej sytuacji (kondycji) ludzkiej. Zmartwychwstały i wstępujący na Prawicę Ojca Syn Człowieczy gwarantuje nam, członkom Jego Ciała inny rodzaj chwały – już tutaj na ziemi. Dokonuje się to wtedy, gdy mocą otrzymanego Ducha potrafimy żyć w jedności i przebaczeniu. Do tego zachęca św. Paweł w czytanym dzisiaj fragmencie Listu do Efezjan:

Abyście postępowali w sposób godny powołania,
do jakiego zostaliście wezwani,
z całą pokorą i cichością, z cierpliwością,
znosząc siebie nawzajem w miłości.

Usiłujcie zachować jedność Ducha
dzięki więzi, jaką jest pokój
.

W jedności, jaką tworzą uczniowie Jezusa, objawia się Jego Pełnia. On Uwielbiony na Prawicy Boga Ojca i my przeżywający w nawracaniu się do Niego nasze trudności, nasze zranienia i wszystkie skutki naszych grzechów i naszego braku jedności.

Nie jesteśmy bowiem jeszcze ciałem, które już ma pełny udział w Jego Pełni. Nosimy już jednak w sobie owoce Jego zranień zbawczych dla nas. Dzięki temu możemy stale przeżywać pojednanie i tworzyć jego Ciało. Dalej św. Paweł zarysowuje perspektywę naszego życia, gdy mówi o dokonującej się w Kościele prawdzie

budowania Ciała Chrystusowego,
aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary
i pełnego poznania Syna Bożego,
do człowieka doskonałego,
do miary wielkości według Pełni Chrystusa
.

Prosimy, byśmy mieli głęboką świadomość naszych zranień we wszystkich wymiarach – szczególnie tych ukazujących rozbitą przez grzech jedność i abyśmy mieli też świadomość otwartego procesu jednania i wiarę, że Jezus może w nas dokonać pełni tego dzieła, które rozpoczął na chrzcie świętym.

Prośmy, byśmy nie stawali oporu i nie zmierzali do innego budowania, do tworzenia innej rzeczywistości – tzn. takiej, która miałaby być (tylko) po naszej myśli.

Bp ZbK

W dzisiejszą Niedziele (6 Niedziela Wielkanocna rok B) słyszymy fragment przemówienia św. Piotra Apostoła w Cezarei Nadmorskiej, dokąd podążył za wysłannikami centuriona Korneliusza, którzy przybyli do niego do Jafy z prośbą u oddanie się do Cezarei. Piotr wcześniej miał słynne widzenie (Dz 10,9-16).

Piotr posuszny otrzymanemu natchnieniu i odczytując wymowę wydarzeń, udał się do Cezarei Nadmorskiej, do domu setnika Korneliusza.

Gdy nazajutrz wszedł do domu setnika Korneliusza, a więc poganina i nadto oficera okupacyjnego wojska, wyrażał swoje obawy co do słuszności wejścia do domu poganina, ale jednocześnie przypomniał to, co zrozumiał z poprzedniego widzenia (Dz 10,28n). Gdy mu Korneliusz opowiedział o swoim widzeniu Piotr zrozumiał, że jest pośrodku wielkiego wydarzenia, które tak bardzo było potrzebne organizującemu się Kościołowi.

Wtedy Piotr przemówił:
«Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby.

Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten,
kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie»

To, co się dokonało wówczas w Piotrze to wielki przełom, chociaż – jak wydaje się – w małej sprawie.

Nowość

Do tego czasu Piotr, podobnie jak inni z grona pierwotnego Kościoła jeszcze nie w pełni rozumieli, że Ewangelia obwieszczająca i realizująca Boże zbawienie jest skierowana do wszystkich narodów. Tak im Jezus powiedział  przed Wniebowstąpieniem.

Idźcie więc i i czyńcie uczniami wszystkie narody,
udzielając im chrztu
w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego
(Mt 28,19)

Trzeba było jednak znaku i wyzwania, by ta zapowiedź i to polecenie Jezusa doszły do skutku. Okazuje się bowiem, że nie wystarczy teoretycznie wiedzieć. Trzeba otrzymać jakiś impuls, który pomoże uskuteczniać. Trzeba zdobycia wewnętrznego przekonania, że sprawy wykraczają poza ludzkie rozumienie i poczynione plany.

Obwieszczenie

To dzięki temu znakowi wyrażonemu także w wydarzeniach, które Piotr odczytał, poddał się działaniu Ducha Świętego. Dlatego wyraził to swoje przekonanie, które dotychczas niejako miał w sobie i dla siebie. Teraz wygłosił je jakby przeciwko temu wszystkiemu, co stanowiło jego dotychczasową żydowską tożsamość. Zwrócił się do pogan i opowiedział historię Jezusa. A właściwie odwoływał się do niej i zaznaczał, że jest im znana, chociaż jeszcze nie rozumiana.

Wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei,
po chrzcie, który głosił Jan.

Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu,
którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą.
Dlatego że Bóg był z Nim,
przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich,
którzy byli pod władzą diabła (Dz 10,37n).

Głoszone przez Piotra Słowo zakładało już znajomość, ale stale nie było jeszcze skuteczne. Piotr zdobył przekonanie. Stawiał też siebie wraz z innymi Apostołami jako konkretnych świadków.

A my jesteśmy świadkami wszystkiego,
co zdziałał w ziemi żydowskiej i w Jerozolimie
(Dz 10,39).

Potwierdzenie.

Przekonanie Piotra i założenie znajomości minionych wydarzeń niebyło jeszcze wystarczające. Chociaż wszyscy na to czekali. Trzeba było tego ostatecznego działania, jakim jest interwencja Ducha Świętego. Tak było z uczniami w Wieczerniku. Tak w Cezarei w domu Korneliusza i tak jest wszędzie, gdzie jest głoszona Ewangelia z wewnętrznym przekonaniem i poddaniem się działaniu Ducha Świętego.

Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym,
Duch Święty zstąpił na wszystkich,
którzy słuchali nauki.

I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego,
którzy przybyli z Piotrem,
że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan
(Dz 10,40nn).

Zstąpienie Ducha Świętego jest przypieczętowaniem tego, do czego Piotr się przekonywał, co oficjalnie przepowiadał i w czym ostatecznie wzrastał. Wobec tych faktów kształtowała się w nim – jako przewodniku i Kościoła – uległość wobec Ducha Świętego.

Któż może odmówić chrztu tym,
którzy otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my?

Dokonywało się w Piotrze przechodzenie od własnych przekonań o swoich racjach i sposobie oceniania siebie oraz wydarzeń, do uległości Duchowi Świętemu, którego działanie odczytywał.

Właściwa rola Piotra

Spełniało się w Potrze to, co mu zapowiedział i o co się modlił Jezus wobec faktu mającego nastąpić zaparcia się Jezusa, jakie stało się na dziedzińcu Arcykapłana podczas procesu Jezusa.

Jezus, zapowiadając Piotrowi ten jego upadek zaparcia się, dał mu właściwą perspektywę jego dalszego posługiwania. Miało się to dokonywać właśnie w przeżywanym przez Piotra procesie nawracania się, czyli zwracania się ku Jedynemu, który zna Prawdę i dokonuje wszystkiego. Jezus wtedy, w Wieczerniku, powiedział do Piotra:

Ty nawróciwszy się, umacniaj twoich braci (Łk 22,32)

Patrząc na św. Piotra dostrzegamy, jak w nim pracowała łaska Boża i uzdalniała go do odchodzenia od własnych przekonań i własnej pewności, aby uzyskiwać właściwe przekonanie zakotwiczone w Bogu, czyli wiarę, która służy nie tylko jemu samemu, ale także całej wspólnocie. Tak się działo i tak się dzieje, aby Piotr posługiwał wspólnocie Kościoła.

Bp ZbK

W czytanym dzisiaj fragmencie z Dziejów Apostolskich mamy wzmiankę o Hellenistach, z którymi rozprawiał św. Paweł w Jerozolimie i z powodu zagrożenia z ich strony, został zaprowadzony przez braci do Cezarei a potem do Tarsu.

Przemawiał też i rozprawiał z hellenistami,
którzy usiłowali go zgładzić.

Bracia jednak, dowiedziawszy się o tym,
odprowadzili go do Cezarei i wysłali do Tarsu.

Najpierw pytanie o to,

kim byli owi helleniści.

Kim oni byli w Jerozolimie. Wiadomo, że Żydzi byli obecni w różnych krajach i pośród różnych narodów. Stało się to w konsekwencji różnych działalności, jakie podejmowali, ale także z powodu prześladowań i przesiedleń. Rozproszeni w różnych krajach tworzyli tzw. diasporę. Z czasem wielu z nich już nie posługiwało się (dobrze) językiem hebrajskim czy aramejskim. W tym celu została przełożona na język grecki Biblia hebrajska. Głównym i najbardziej rozpowszechnionym przekładem jest tzw. Septuaginta. Przekład dokonany na przełomie III i II wieku przed Chrystusem.

Część tych Żydów osiedliła się na stale w Jerozolimie tworząc tam swoją wspólnotę. Byli oni w niektórych poglądach bardzo radykalni. Zwłaszcza w odniesieniu do świątyni. Można widzieć coś z tego w oskarżeniu przeciwko diakonowi Szczepanowi (Dz 6,13n) a następnie w jego mowie, w której odpowiada na niesłuszne zarzuty.

Szczepan

Podczas głoszenia prze Apostołów Słowa w Jerozolimie wśród tych którzy przyjmowali wiarę znajdowali się także owi helleniści i stanowili część wspólnoty chrześcijańskiej. Naturalnie nie wszyscy helleniści przyjmowali wiarę. Niewątpliwie wśród różnych synagog, jakie były wówczas w Jerozolimie (zob. np. Dz 6,9; por2;9-11) powstawały niesnaski. nie tylko z powodu tego, że niektórzy przyjmowali Ewangelię, ale także przy okazji przyjmowania wiary przez niektórych wzmagały się kontrowersje w między tymi ugrupowaniami.

Także w jakiś sposób znajdowało to oddźwięk w łonie młodej wspólnoty chrześcijańskiej. W Dziejach Apostolskich czytamy, że

gdy liczba uczniów wzrastała,
zaczęli helleniści szemrać przeciwko Hebrajczykom,
że przy codziennym rozdawaniu jałmużny
zaniedbywano ich wdowy
(Dz 6,1)

Wybrano wtedy siedmiu diakonów – niewątpliwie (przynajmniej głównie) z grona owych hellenistów – chrześcijan. To zapewne uspokoiło rodzące się napięcia we wspólnocie wierzących w Chrystusa. Nie wyeliminowało jednak antagonizmów w samych odłamach wspólnot żydowskich tych z Jerozolimy i tych z diaspory.

Paweł

Gdy przemawiał Szczepan pełen ducha i mocy wystąpili przeciwko niemu przedstawiciele z synagogi, zwanej synagogą Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji (Dz 6,9). Nie są tutaj wspomniani „helleniści”, ale trzeba też przyjąć, że oni mogą być pośród tych różnych wymienionych. Oczywiście to nie ci helleniści, którzy przyjęli Ewangelię, lecz ci, którzy byli przeciwni jej przyjmowaniu.

Zestawmy teraz wzmiankę z czytanego dzisiaj tekstu o „usiłowaniu zabicia Pawła przez hellenistów” z informację, że przy kamienowaniu Szczepana (pochodzącego z hellenistów) był obecny Szaweł i on zgadzał się na to kamienowanie. Ten fakt obecności Szawła i jego zgoda na kamienowanie Szczepana musiały mieć jakieś znaczenia dla całego wydarzenia (Dz 7,58; 8,1).

Dlaczego helleniści chcieli Pawła zgładzić

Dostrzegamy, że przy kamienowaniu Szczepana Szaweł zgadzał się na jego kamienowanie, czyli zgadzał się na kamienowanie jednego z tych hellenistów, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa i dawali o Nim świadectwo. Z kolei, Szaweł po swoim nawróceniu, kiedy przybył do Jerozolimy i przemawiał w imię Pana i rozprawiał z hellenistami, aby im przybliżyć Ewangelię i wprowadzić ich do wspólnoty uczniów, ci chcieli go zgładzić. Niewątpliwie byli to ci helleniści, którzy nie przyjmowali Ewangelii. Być może pamiętali jeszcze Szawła, jak stanął przeciwko Szczepanowi, jednemu z hellenistów. Ale dla nich w tej chwili zapewne nie było ważne, że Szczepan, był już członkiem wspólnoty wierzących w Jezusa.

Najprawdopodobniej chodziło im jednak przede wszystkim o to, że Paweł, który stawał się apostołem pogan i rozpoczynał swoją działalność w różnych synagogach w diasporze mógł być widziany jako zagrożenie dla zhellenizowanych Żydów w diasporze.

Jest zadziwiające, jak od samego początku chrześcijaństwo budziło sprzeciw a wyznawcy Jezusa stanowili przedmiot prześladowania. I to często w sposób bardzo wykraczający poza zwykł logikę.

Bp ZbK

Kamień odrzucony (4 Ndz Wlknoc – 210425)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Jako refren Psalmu responsorialnego w dzisiejszej liturgii śpiewamy:

Kamień wzgardzony stał się fundamentem.

Psalm zaś stanowią wybrane wersety z Ps 118. W Psalmie tym śpiewamy:

Kamień odrzucony przez budujących,
stał się kamieniem węgielnym.
Stało się to przez Pana
i jest cudem w naszych oczach.

Zauważamy pewną rozbieżność między refrenem a treścią, jaka jest w Psalmie. Sformułowanie refrenu możne traktować jako zbierającą parafrazę.

Warto jednak bliżej spojrzeć na treści związane z „odrzuconym kamieniem” a następnie z „fundamentem” i „kamieniem węgielnym” albo w innym przekładzie „głowicą węgła”.

Kamień odrzucony

W Psalmie 118 nie mamy formy przymiotnikowej, lecz czasownikową: kamień, który odrzucili budowniczy. Jest to w kontekście działania człowieka i dzieła Pana Boga:

Stało się to przez Pana: cudem jest w oczach naszych.

Oto dzień, który Pan uczynił: radujmy się zeń i weselmy! (Ps 118,23-24)

Człowiek zabiega o to, by „budować” po swojemu i ze „swojego materiału”. Z tego względu odrzuca zazwyczaj to, co Pan Bóg mu daje, a co człowiekowi w danej chwili nie pasuje. Zazwyczaj są to wszystkie przeciwności itp., które człowiek jakby automatycznie odrzuca, uważa za zbyteczne i niekorzystne.

Prawda podawana nam w Ewangelii jest jednak inna. Tym, co stanowi „budulec” dawany przez Boga zawiera coś „spoza” myżlenia i wyobrażeń człowieka. Tym budulcem mającym się stać w człowieku i dla człowieka prawdziwym dziełem Boga jest „materiał” czyli prawda wnoszona w ludzkie życie przez Jezusa i Jego Ewangelię. Jest to – najogólniej ujmując – prawda zaparcia się siebie (Mk 8,35 i paral.).

Ta prawda jest niezrozumiała i nie do zaakceptowania przez świat (przez człowieka, który nie poznał Ewangelii). Tak można rozumieć m.in. słowa czytanego działaj fragment Pierwszego Listu św. Jana. I wiele podobnych tekstów (zob. np. 1Kor 1,22-25).

Fundament

Św. Paweł wypowie następującą prawdę o fundamencie:

Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego,
jak ten, który jest położony,
a którym jest Jezus Chrystus
(1Kor 3,11).

Na przestrzeni dziejów ten fundament, na którym wznosi się budowla stanowią ci, których Chrystus wybiera do tej roli i do tego zadania. W liście do Efezjan czytamy, że wspólnota Kościoła jest zbudowana na fundamencie apostołów i proroków (Ef 2,20).

Do Piotra, którego Jezus nazwał „skałą / opoką”, powiedział, że na nim zbuduje swój Kościół (Mt 16,18).

Fundament stanowią ci, którzy przyjmują prawdę o Mesjaszu, czyli Kerygmat o Jego śmierci na krzyżu i Jego zmartwychwstaniu. Piotr co prawda od razu tego nie pojął – tak było pod Cezareą Filipową. Później do tego się nawrócił i stał się takim i tym, do którego Jezus wcześniej skutecznie skierował słowa o „opoce”. To jest fundament całej budowli. Na nim wznosi się cała budowla.

Kamień węgielny

Odrzucony kamień, wg Psalmu 118, stał się kamieniem węgielnym, dosłownie „głowicą węgła”. Kiedy jest mowa o kamieniu węgielnym, chodzi o element struktury, struktury narożnika (węgła) budowli. Chodzi o taki element, który jest w stanie sprostać różnego rodzaju siłom przeciwnym (wiatrom uderzeniom nieprzyjaciół itp.), które zmierzają do obalenia, do rujnowania struktury nośnej. Gdy więc mowa o kamieniu węgielnym, trzeba myśleć o istotnych elementach nośnej struktury danej budowli itp.

Ten termin (gr. lithos agonias; hbr. (´eben pinnātāh) wiąże się z tym, czym jest konfrontacja, zmaganie, utrzymanie właściwej pozycji, bycie prowadnicą itp.

Czymże konkretnie jest ten odrzucony kamień, który staje się kamieniem węgielnym (głowicą węgła), czyli tym, co gwarantuje właściwą stabilność i właściwą tożsamość budowli, by nie straciła swojej jakości i nie zamieniła się w innego rodzaju budowlę czy wprost ruinę?

Jest to ważne pytanie dzisiaj dla nas w Kościele. Szukanie i znajdywanie właściwej odpowiedzi należy do istotnych zadań Kościoła.

Najkrócej ujmując jest to przesłanie, jakie otrzymaliśmy od Jezusa w Jego Kazaniu na Górze (Mt 5 – 7).

Dzisiaj bardzo często szukamy różnych sposobów samookreślenia się, czyli własnej tożsamości. Dzieje się to także w wielu członkach jak i również w niektórych elementach struktury Kościoła. Wobec jawiących się problemów i zagrożeń próbuje się ima zaradzać na różne sposoby, aby nie ulegać i nie wpaść w ruinę.

Natomiast zbyt mało i zbyt rzadko odwołujemy się do Kazania na Górze, do wygłoszonych przez Jezusa makaryzmów (Mt 5,3-12) i kolejnych ostrzeżeń oraz wskazań, jakie Jezus daje. Szczególnie wtedy, gdy zestawia on to, co było powiedziane …, z tym co stanowi treść tego, co Ja wam powiadam … (5,20-48).

Potrzebujemy głębokiej refleksji i powrotu do Ewangelii, do kerygmatu. Wszyscy i we wszystkich dziedzinach życia

Bp ZbK

Objawienie to przede wszystkim przekazanie obietnicy. Tej obietnicy danej przez Boga jako reakcja na grzech (Rdz 3,15), która wielokrotnie i na różne sposoby była przekazywana aż do czasu pełnego objawienia i spełnienia w Jezusie Chrystusie (zob. Hbr 1,1-2)

Piotr po uzdrowieniu chromego w bramie świątyni powie do Izraelitów wskazując na wydanie Jezusa na śmierć:

Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości,
tak samo jak zwierzchnicy wasi.

A Bóg w ten sposób spełnił to,
co zapowiedział przez usta wszystkich proroków,
że Jego Mesjasz będzie cierpiał.

Uderza stwierdzenie o działaniu w nieświadomości przedstawicieli ludu wobec Mesjasza, z jednej strony i wypełnienie prze Boga tego, co było zapowiedziane o Mesjaszu, z drugiej. Bóg spełnił ro, co zapowiedział.

Działanie w nieświadomości

Piotr znał dzieje Narodu Wybranego: objawienie Prawa i przepowiednie Proroków. Był przecie członkiem tego Narodu. Jednocześnie był jednak już oświecony tym, co jeszcze dla wielu członków tego Narodu a w szczególności jego przywódców nadal zakryte. Wiedział też, że on sam, mimo, że był tak blisko Jezusa, też wszedł w swoistą „nieświadomość” i zaparł się Jezusa – trwając przy swojej koncepcji. Dzięki łase Pana i „pianiu koguta” wszedł w świadomość nawrócenia.

Jezus w czasie Jego publicznego życia i nauczania cały czas kierował do Izraelitów prawdę o Mesjaszu. Niektórzy przyjęli inni odrzucili. Ci, którzy przyjęli naukę Jezusa i jakoś poddali się Jego prawdzie, wobec skandalu krzyża przeżyli swój kryzys. Zwątpili i rozproszyli się.

Jezus Zmartwychwstały gromadzi ich ponownie wokół siebie. Pozwala im korzystać z Jego mocy. W Jego imię dokonują cudów. A przede wszystkim odkrywają, że tak miało być, aby się wypleniło wszystko, co zostało zapowiedziane.

Przesłanie

Dzięki temu doświadczeniu, jakim było rozproszenie się uczniów Jezusa wobec skandalu krzyża a następnie ich gromadzenie się wokół Zmartwychwstałego, zaczynają pojmować na czym polegało wszystko, co miało się wypełnić. To wszystko stało się, aby ludziom została zaoferowana droga wyjścia z grzechu, czyli szukania swej woli poza Wolą Boga.

Dlatego Jan, w czytanym dzisiaj fragmencie swego Listu nawołuje, abyśmy nie grzeszyli.  Jest jednak realistą. Sam bowiem doświadczył i widział to u pozostałych uczniów, jak trudno iść za Jezusem i wchodzić całym życiem w spełnienie Woli Boga, czyli tego, co musiało się stać z Mesjaszem i co musi się stawać z jego wyznawcami, namaszczonymi Jego Imieniem. Dlatego obwieszcza bardzo ważną prawdę. Ważną dla nas wszystkich słabych, ale wyznających prawdę Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana:

Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył,
mamy Rzecznika u Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego.

On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy,
i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata

Mamy Rzecznika, który stale jest po naszej stronie, by prowadzić nas do Ojca, by wyprowadzać nas z naszego zagubienia się w sobie. Niezależnie od tego czy powodem tego zagubienia i tej naszej nieświadomości jest nasza ludzka słabość czy też przekonanie o naszej samowystarczalności.

Aby prawda tego Rzecznika mogła w nas działać i przynosić owoce, konieczne jest jednak nasze nawrócenie. Uznanie naszej błędnej postawy wobec prawdy krzyża. Wychodzenie z własnej nieświadomości i przyjmowanie prawdy o sobie w świetle Paschalnego Orędzia.

Każdy, kto spotyka się z Prawdą Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana, ma szansę uwierzyć. Konieczna jednak zawsze jest gotowość wychodzenia z nieświadomości i przyjęcia światła Prawdy.

Bp ZbK

Słyszymy dzisiaj przesłanie z Dziejów Apostolskich ukazujące pierwszą wspólnotę chrześcijańską. Jest to nie tylko przedstawienie stanu wspólnoty, lecz także jednocześnie przesłanie, które ukazuje kierunek jej trwania i wzrastania oraz jej rolę w świecie.

Jeden duch i jedno serce
ożywiały wszystkich,
którzy uwierzyli
.

Takim oto stwierdzeniem rekapituluje św. Łukasz w jednym ze swoich sumariów, gdy mówi w Dziejach Apostolskich o pierwotnej, czyli popaschanej wspólnocie uczniów Jezusa. Dalej przedstawia życie tej wspólnoty w harmonii działania i przeżywania wszystkiego, co ich spotykało. Nadto ukazuje realne relacje rzutujące na mentalność i sposób podchodzenia wierzących członków wspólnoty do dóbr i do wszystkiego, co stanowiło jakiekolwiek życiowe niedostatki.

Jaka to była jedność?

Sprawa jedności i współdziałania społecznego jest jednym z wielkich dążeń każdej organizacji i każdej społeczności. Różne jednak są zazwyczaj motywy i cele organizowania i konstytuowania jedności. To widzimy już poczynając od Wieży Babel i kończąc na różnych „unifikujących” i „unijnych” zabiegów – czy to stawianych przez przeróżne systemy totalitarne czy też demokratyczne. Zawsze znajdą się „równiejsi”.

Wspólnota chrześcijańska nie wychodzi z jakiegokolwiek założenia „zjednoczeniowego”, ani też ze świadomości postawionego sobie jakiegoś celu bądź interesu, który mógłby ich łączyć. Nie. Żaden z takich faktorów nie stoi u podstaw chrześcijańskiej wspólnoty żyjącej Paschą Jezusa. Wszystko opiera się na doświadczeniu przez jej członków, poszczególnych wierzących, faktu spotkania z Osobą Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana. To doświadczenie polega przede wszystkim na poznaniu i doznaniu przebaczenia. Wprowadzenie w darmowość życia otrzymywanego i przekazywanego.

Uczniowie zawiedli, ale Pan im przebaczył i posłał ich by nieśli przebaczenie

Gdy w tym wielkanocnym czasie słuchamy czytanych fragmentów Ewangelii o spotkaniach Zmartwychwstałego Jezusa z uczniami, to uderza nas między innymi przede wszystkim przebaczenie oraz przesłanie pokoju. Zmartwychwstały Pan przez swoje spotkania nie przekazuje tylko faktu swojej obecności, ale łączy z tym faktem przesłanie. Specyficzne przesłanie.

Przesłanie, jakie zmartwychwstały Jezus przekazuje, ma na celu przekazanie zwycięstwa życia nad śmiercią właśnie przez ten przedziwny fakt, że On nie bronił swego życia, lecz przyjął na siebie zło, jakie ludzie mu zgotowali. A teraz jako Zmartwychwstały nie tylko nie ma pretensji i nie wnosi z tego powodu zażaleń. Natomiast obwieszcza wszystkim Dobrą Nowinę przebaczenia i pokoju. Czyni to bezpośrednio wobec tych, którzy z Nim przebywali za czasów Jego ziemskiego życia i nakazuje im też, aby tę Prawdę nieśli na cały świat. Aby byli świadkami tej prawdy. Nosicielami tej prawdy aż do dawana swego życia.

Owoc ukrzyżowania i zmartwychwstania – dostępne także dla nas

Ci wszyscy, którzy uwierzą w to przepowiadanie i przyjmą to świadectwo życia promieniujące przebaczeniem i pokojem, będą tworzyli wspólnotę o jednym duchu i jednym sercu. To jest cud i owoc zmartwychwstania. Cud, który trwa.

Tylko dzięki tej prawdzie (faktowi) i wierze płynącej z tej prawdy, czyli wierze przechodzącej i przeprowadzającej człowieka przez „ukrzyżowanie”, więc przyjmowanie na siebie jakiegoś zła ze strony innych i okazywania (niesienie) przebaczenia doznanego zła, rodzi się jedność „zmartwychwstania” czyli nowych relacji, w których nie dominuje żaden interes partykularny, żadna konkurencje i walka, lecz przebaczenie i pokój. Jest to stale żyjące i stale ukazujące się w świecie Ciało Zmartwychwstałego Chrystusa.

O taką jedność prosimy, do takiej jedności zmierzamy w oparciu o Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana. Pragniemy bowiem, aby On ukazywał się w naszym życiu i przez nasze życie. Prosimy Pana Boga o łaskę trwania w tej jedności i pokoju szczególnie dla Neofitów

Bp ZbK

Świadectwo (Pn Wlkanoc – 210405)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Apostołowie i pośrednio wszyscy uczniowie (wyznawcy Jezusa) otrzymali od zmartwychwstałego Pana polecenie głoszenia Ewangelii czynienia ludzi Jego uczniami po całym świecie. Tak dokonywała się pierwotna chrystianizacja, czyli wprowadzenie w namaszczenie mesjańskie (Mesjasz to Chrystus, uczniowie to namaszczeni (przeniknięcie) jego Tajemnicą – christianoi (zob. Dz 11,26).

Pierwotny Kościół

Chrystianizacja następowała przez dawania świadectwa o zwycięstwie życia nas śmiercią i wszystkiego tego, co z poznania tej Tajemnicy wynikało. Tak było od początku. Tak było przez wieki. W centrum chrystianizacji stał kerygmat i wdrażanie w chrześcijaństwo było przedmiotem inicjacji, katechumenatu.

Dalsze dzieje

Z czasem, z różnych względów ta świeżość inicjacyjna poczęła gubić swoje priorytetowe miejsce. Ustąpiła w jakiejś mierze innymi czynnikom. Przy tej okazji do rzeczywistości wspólnoty uczniów wkradały się inne czynniki p części brane ze świata. Następowała jakaś forma sekularyzacji. Czasem to miało na swój sposób charakter pobożny i religijny. Nie zawsze jednak ewangelijny. Czynniki światowe poczęły niejednokrotnie odgrywać tak wielką rolę, że zacierało się i było niedowartościowane to, co wynikało z mocy Słowa (Ewangelii) i co stanowiło treść Sakramentów.

Sakramenty bywały czasem pojmowane zbyt obrzędowo i rytualistycznie a nawet magicznie. Łatwo treści wynikające z Dekalogu i Ewangelii bywały przemieszane z ludzkimi nakazami i prawami. Nastąpił w jakimś stopniu proces swoistego moralizowanie Ewangelii z uszczerbkiem jej właściwego przesłania. W miejsce czynów płynących z wiary wchodziła nierzadko logika wypełniania obrzędowych tradycji. Zanikanie wiary egzystencjalnej bywało rekompensowane formalizmem i obrzędowością. I tak można jeszcze kreślić dalej ten proces, który w jakiejś mierze jest faktem w naszej dzisiejszej historii. Wobec tego problemu stanął Sobór Watykański II.

Dziś

Dziś wielu załamuje ręce wobec postępujących gwałtownych przejawów sekularyzacji i laicyzacji. Wychodzi bowiem na jaw, jak wiele aspektów życia, które przedstawia się jako chrześcijańskie, jest mało z nim związane. Co więcej wiele istotnych i prawdziwych czynników, które od początku stały u podstaw kształtowania (formowania) chrześcijańskiego ducha i chrześcijańskich podstaw (inicjacja chrześcijańska), dziś nie jest dowartościowane. Wiele z nich zostało odłożone na bok jakby do archiwum pierwotnego Kościoła. W zamian za to próbuje się stosować inne, rzekomo bardziej progresywne i bardziej skuteczne sposoby.

Nie ulega wątpliwości, że wielu ludzi w Kościele, wielu Jego członków na różnych poziomach, nie ma jasności co do tego, co jest istotne w ewangelijnym przesłaniu i co z tego przesłania wynika dla konkretów naszego życia.

Potrzeba

Dlatego dziś konieczne jest wołania o prawdziwą inicjację chrześcijańską, by tych, którzy zostaną na różne sposoby dotknięci łaską od Boga, czynić ich uczniami Jezusa Chrystusa wprowadzając ich w arkana wiary. Egzystencjalnej wiary. Aby stawali się też świadkami. Czyli gotowymi także na męczeństwo. Takie jest bowiem znaczenie terminu martyr. Taka też jest odwieczna i zawsze aktualna zapowiedź (wyjaśnienie) Jezusa dane Apostołom przed Wniebowstąpieniem (zob. Dz 1,7n). Trzeba więc docenienia katechumenatu zarówno w jego oryginalnej formie, czyli wobec nieochrzczonych, jak i w różnych formach pochrzcielnych wobec już ochrzczonych, którzy potrzebują prawdziwego wdrożenia w chrześcijaństwo (zob. KKK  1229-1232).

Jezus powiedział (zapowiedział): Będzie Moimi świadkami. To znaczy też będziecie męczennikami z powodu Prawdy i Tajemnicy, jaka stała się we Mnie i którą Wam przekazałem. Tylko w ten sposób może bowiem rozszerzać się w świecie Ewangelia o zbawieniu człowieka i docierać do każdego, kto na różne sposoby jest zniewolony sobą i odkrywa, że potrzebuje wyzwalającego orędzia. Potrzebuje świadectwa związanego z przeżywaniem męczeństwa, odrywania się od starego człowieka (siebie samego) i narodzin do nowego życia – życia ucznia Jezusa i dziecka Boga.

Bp ZbK

Słuchamy w Niedzielę Palmową dwóch Ewangelii. Dwóch wersji jednej Dobrej Nowiny. Sednem i istotną treścią tej Dobrej Nowiny jest to, że Jezus przyszedł do nas i przeżywa wszystko, co ludzkie. Przeżywa jednak nie tylko po ludzku (to znaczy nie tylko na sposób ludzki), lecz w przeżywaniu tego wszystkiego, stale objawia i inicjuje coś innego, zaskakującego nas.

Słuchając tych narracji ewangelijnych dociera do nas prawda, która objawia coś, co przekracza nasze ludzkie wyobrażenia i oczekiwania. Jezus sobą i swoim podejściem do wydarzeń przedstawia sposób bycia, który dla nas może być pouczeniem i drogowskazem.

Tryumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy

W tryumfalnym wjeździe do Jerozolimy nie waha się publicznie ukazać jako ten, w którym wypełniają się obietnice dane przodkom a w szczególności Dawidowi. Jest Mu wiadome, że to wzbudzi kontrowersje i ataki na Jego Osobę. Chce jednak to przeżyć.

Wobec krytyki i wezwania ze strony faryzeuszów, by uciszył tłumy wiwatujące na Jego cześć  odpowiada, że jeśli ci wołający umilkną, to kamienie wołać będą.

Wyznanie wobec śmierci Jezusa

W Ewangelii czytanej podczas liturgii Eucharystii zostaje nakreślony przed naszymi oczyma i wbija się w nasze serca ciąg wydarzeń składających się na Mękę i Śmierć Jezusa. W punkcie kulminacyjnym, czyli w momencie skonania Jezusa padają oto przedziwne słowa wypowiedziane przez setnika odpowiedzialnego za przeprowadzenie egzekucji. To on – jak możemy wnioskować –  miał zameldować Piłatowi, że wyrok został wykonany.

Ten człowiek – dowodzący żołnierz, widząc jak Jezus wyzionął ducha, wyznał jedną z podstawowych prawd naszej wiary. Powiedział – to znaczy oficjalnie ogłosił: Ten człowiek  był Synem Bożym.

Ewangelia dla naszego życia

Te słowa są znakiem przedziwnego objawienia. To właśnie w momencie kulminacyjnym Męki Jezusa, czyli Jego Śmierci, zostaje złożone takie wyznanie, które obwieszcza wbrew wszelkim ludzkim przewidywaniom prawdziwe zwycięstwo. Stanowi ono ukoronowanie całej historii zbawienia.

Ono też jest jednym z kluczy, dzięki którym możemy podchodzić właściwie do wszystkich naszych trudnych sytuacji a nawet porażek, na ile je przeżywamy w duchu wiary i w oparciu o Ewangelię. To nam pozwala właściwe oceniać wszystkie sytuacje, które w oczach ludzkich są oceniane jako sukces czy jakiś tryumf lub też porażka czy załamanie i krach.

Prosimy Boga, by Prawda Ewangelii otwierała nam oczy na rozumienie i przeżywanie wszystkiego w naszym życiu: sukcesów i porażek. Jako wierzący w Ukrzyżowanego Syna Człowieczego, który jest Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Synem Bożym otrzymujemy światło i rozeznanie.

Bp ZbK

Dziś 5. Niedziela Wielkiego Postu. W katedrze legnickiej miało miejsce III skrutynium Katechumenów. Tych pięcioro katechumenów przeżywało w poprzednie Niedziele pierwsze dwa skrutynia a w pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu zostali przedstawieni jako wybrani do ubiegania się o sakramenty inicjacji po prawie dwuletnim przygotowaniu.

Trzecie skrutynium koncentruje się na kształtowaniu świadomości człowieka, a w tym przypadku konkretnie katechumena, z Jezusem jako tym, kto ma władzę nad śmiercią i życiem. Jezus ukrzyżowany i zmartwychwstały jest tym, kto wprowadza człowieka w realizm śmierci, której każdy podlega. Czyni to w tym celu, aby człowiek wiedział i to coraz to głębiej przyjmował w swoim życiu, że śmierć i grób są tylko etapem prawdziwego i całościowego życia.

Świadomość tej prawdy pomaga człowiekowi wierzącemu właściwie przezywać wszystkie porażki i kryzysy życiowe, aby wychodzić na zewnątrz z zamknięcia się w sobie.

Przesłanie proroka Ezechiela przedstawia Boży plan:

Oto otwieram wasze groby
i wydobywam was z grobów, ludu mój,
i wiodę was do kraju Izraela,
i poznacie, że Ja jestem Pan.

Prawdziwe życie, które realizuje się w oparciu o wiarę, czyli związek egzystencjalny z Jezusem. Staje się to nawet, a właściwe przede wszystkim w okolicznościach śmierci i wszystkiego, co śmierć oznacza i czego jest przejawem.

W modlitwie podczas III skrutynium Kościół modli się o dar przezwyciężenie lęku przed śmiercią – tego gorzkiego losu śmierci, który dominuje i determinuje życie ludzi. Nowe życie, życie pochodzące od Jezusa, który jest życiem i zmartwychwstaniem, nie rodzi się i nie pochodzi samo z siebie, lecz jest owocem zjednoczenia z Chrystusem, który jest Zmartwych­wstaniem. Takie wyznanie, takie przedstawienie się Jezusa słyszymy z Jego ust w Ewangelii:

Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem.
Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. 

Modlimy się za katechumenów. Modlimy się też za nas już ochrzczonych, abyśmy pamiętali o źródle i mocy naszego chrześcijańskiego życia.

Bp ZbK

« Poprzednia stronaNastępna strona »

css.php