Ewangelia IV Niedzieli Wielkiego Postu to ewangelia drugiego skrutynium chrzcielnego według praktyki starożytnego Kościoła, stosowanej także i dzisiaj we wspólnotach, gdzie przygotowują się do chrztu dorośli katechumeni. (Obrzędy II skrutynium będziemy przeżywać również w tę niedzielę w naszej siedleckiej katedrze). Pierwsze skrutynium, powiązane treściowo z Ewangelią o Samarytance, koncentruje się na odniesieniu do źródła życia, do wody, która zaspokaja oraz do kultu, który jest życiodajny i wyrażający życie. Drugie skrutynium jest związane z Ewangelią o ślepcu. Chodzi o uzdrowienie człowieka niewidomego od urodzenia, a więc takiego, który nigdy nie zaznał światła. Był on człowiekiem, który nie zaznał piękna i dobroci życia. Co więcej, jak wynika w dalszej części opowiadania, ten człowiek żebrał, a być może był wykorzystywany do żebrania. Ten obraz wyraża sytuację człowieka, który nie mając światła i mocy życia, żyje żebrząc, prosząc o życie.

Żebranie to stałe oczekiwanie na dar. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że tym żebrzącym był niewidomy, to wtedy jeszcze bardziej możemy uzmysłowić sobie, jakie było jego oczekiwanie na to, aby ktoś mu coś darował i jakie musiało być jego uczucie, gdy nie mógł komunikować się z otoczeniem za pomocą tego bodajże najbardziej bezpośredniego narządu, jakim jest wzrok. Był on w zupełnym zdaniu się na innych, nie mogąc wiele uczynić w zamian. A jeśli był wykorzystywany przez innych, to jego życie było niejako uprzedmiotowione tak, jakby nie miało wartości samo w sobie.

Jest to obraz człowieka podległego grzechowi, noszącego na sobie skutki grzechu. Tak to też odebrali uczniowie Jezusa, gdy pytali, kto zgrzeszył: on czy jego rodzice. To pytanie zresztą zawiera w sobie pewien brak logiczny, gdyby bowiem ta ułomność była konsekwencją jego grzechu, to ten człowiek musiałby zgrzeszyć jeszcze przed narodzeniem (był niewidomy od urodzenia). Jezus ucina krótko sprawę doszukiwania się winy. Odpowiada na to, że „ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice”. Jezus nie neguje w ten sposób ogólnego związku ludzkiego cierpienia z grzechem człowieka. Tutaj prawdopodobnie chce wykluczyć proste zastosowanie łączenia ułomności ludzkiej z konkretnym grzechem.

Dalej Jezus stwierdza, iż stało się tak, „aby objawiły się na nim sprawy Boże”. Bóg bowiem podejmuje ratowanie człowieka zniewolonego, zaślepionego przez grzech i z powodu grzechu. To, co Jezus przyszedł spełnić wobec ludzi, wobec każdego człowieka dotkniętego grzechem i jego skutkami, będzie dziełem Boga i będzie objawieniem chwały Bożej. To On, Jezus jest narzędziem Bożego działania i objawieniem chwały Bożej. Dlatego też wprost mówi: „Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień” (J 9,4). Tam, gdzie jest Jezus jest dzień; dzień działania Bożego, dzień Bożego światła. Tym specyficznym działaniem Jezusa jest wyzwalanie człowieka z grzechu, czyli dawanie mu nowego światła, nowego spojrzenia na własne życie. Tego dokona Jezus przez śmierć na krzyżu i przez zmartwychwstanie. Za swego ziemskiego życia dokonuje gestów, które wyobrażają i zapowiadają to, co się później dokona. W tym celu Jezus splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył niewidomemu na oczy. Następnie polecił mu obmyć się w sadzawce Siloe – co się tłumaczy: Posłany. Niewidomy tak uczynił i wrócił widząc.

Trudno sobie wyobrazić, jak ten człowiek mógł pójść do wskazanej sadzawki, której nigdy jeszcze nie widział, bo był niewidomy od urodzenia. Zakłada się więc, że go zaprowadzono. Czy nie jest to wskazanie na posługujących wokół chrztu?

Ten niewidomy poszedł posłuszny słowu Jezusa; poszedł być może wspomagany przez innych; poszedł ku temu, czego nigdy nie znał – był bowiem ślepy od urodzenia. Poszedł z błotem na oczach i wrócił widząc. Zmieniła się całkowicie perspektywa jego życia. Zobaczył świat w sposób dotychczas nieznany. Ta przedziwna przemiana życia dokonała się wskutek spotkania z Jezusem. Odtąd mógł świadczyć, iż był niewidomy, a teraz widzi. Przejrzał dzięki mocy Tego, który położył mu błoto na oczy.

Można być przekonanym, że się widzi i patrzeć tylko ze swego punktu widzenia, ale nie widzieć – nie widzieć poprawnie, nie widzieć w prawdzie. Można zaś otrzymać błoto na swoje oczy – czy to błoto własnych błędów czy oskarżeń bądź przypuszczeń o naszej winie, i dzięki posłuszeństwu Jezusowi przejrzeć. Można więc doświadczyć, że jedyny właściwy punkt spojrzenia na wszystko to posłuszeństwo Jezusowi, niezależnie od winy czy jej braku. We wszystkim może się objawić chwała Boża.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

11 komentarzy

  1. To prawda że zmienia się punkt spojrzenia pod wpływem dotknięcia Jezusa.Powiedziałabym,panoramicznie rozszerza.

    #1 K.
  2. Podziwiam tego niewidomego za to jakim zaufaniem obdarzył Jezusa. On nie prosił o uzdrowienie. To Jezus podejmuje co do jego osoby pewne czynności, a on daj się prowadzić, a przecież nie wie jaki jest ich cel. I jeszcze to ostatnie zdanie z dzisiejszej ewangelii: „Jezus powiedział do nich: Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal.” Jeśli uważam się za prawego pozostaję w grzechu. Trudno jest uznać swoją „ślepotę”, że jestem ułomny. Ale jednak warto, bo nawet nie prosząc realizują się sprawy Boże.

    #2 Mariusz
  3. To prawda Mariusz,nawet nie prosząc.Przedziwnie Wielki Jest Bóg.

    #3 K.
  4. Noo,niby nie ma się czym dziwić.A ja jednak dziwię.WCIĄŻ.

    #4 K.
  5. Mnie osobiscie dotknelo pytanie uczniów. Kto zgrzeszyl? On czy jego rodzice? W tym pytani zawarte jest przekonanie czlowieka, ze Bóg za dobre wynagradza a za zle karze. Bóg odrzuca, ze zło fizyczne jest spowodowane zlem moralnym. Bóg posluguje sie cierpieniem dla swojej chwaly. Chrystus przywraca wzrok. Jest światłoscia świata, gdzie moge wiecej widziec moge inaczej zyc. Takim slepcem napewno jestem ja sam. Dzieki takiemu swiatlu otrzymuje zbawienie. Czy chcę, aby Chrystus otworzyl mi oczy? Jezus jest takim rodzajem swiatła, dzieki któremu zaczynam wiecej widziec. Swoimi oczyma nic nie zobaczę i bede zawsze żył złudzeniem na temat samego siebie.

    #5 M
  6. Bóg nie potrzebuje naszego cierpienia dla swojej chwały.ON MA JĄ. MA. Zupełnie bez nas.To my potrzebujemy odrobinę tego co w Nim.I tyle.

    #6 K.
  7. Moim zdaniem Bóg może posługiwać się cierpieniem dla swojej chwały. Chrześcijańskim pojmowaniem cierpienia własnie jest ta sugestia. Moze się myle, prosze Ks. Biskupa o odpowiedz. Czy Bóg moze posugiwać sie cierpieniem dla swojej chwały? Pozdrawiam serdecznie M.H.

    #7 M
  8. Czy mógłby JE. odpowiedzieć na pytanie nurtujące wielu katolików i nie tylko katolików.
    Czy cierpienie człowieka jest Panu Bogu potrzebne?
    Serdecznie pozdrawiam.

    #8 Baśka
  9. Basiu, a czy cierpienie na Krzyżu było potrzebne?

    #9 Hania
  10. Haniu, jeżeli w każdym człowieku jest Chrystus, to cioerpienie ma niesamowity wymiar.Pozdrawiam

    #10 Baśka
  11. Księże Biskupie ! Zastanawia mnie fakt niewidomych od urodzenia-dlaczego niektórym dany jest „wzrok” i słuch a większości – nie ?!!? Bardzo proszę o objaśnienie, jeżeli mogę o to prosić.Serdecznie pozdrawiam

    #11 Baśka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php