Ewangelia 32. Niedzieli roku B stawia nas przed kwestią prawdy naszego życia i pojmowaniem go w jego całości. Może lepiej powiedzieć: daje nam szansę myślenia i odkrywania, że w naszym życiu potrzebujemy jednego odniesienia, w którym wszystko nabiera pełnego sensu. Jeśli tego braknie, łatwo grozi człowiekowi wewnętrzne zagubienie. Wtedy szuka oparcia w niewłaściwych rzeczach czy w niewłaściwym sposobie traktowania zarówno tego, co jest poza nim a także tego co jest w nim i jak myśli sam o sobie. Łatwo wpada się wtedy w obłudę i faryzeizm. Wykonuje się wtedy różne czynności, czy celebruje różne okazje, które nie zawsze mają zdrowe odniesienie do życia. Przyjmuje się postawy karykaturalne. Wiele rzeczy robi się na pokaz, bez żadnego pożytku i sensu.

Jezus przestrzega przed taką obłudą, szczególnie jeśli ona przybiera formy związane z religijnością. Następnie korzysta z faktu, jaki zaobserwował, siedząc naprzeciw skarbony. Wtedy to zauważył, jak uboga wdowa wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wówczas powiedział:

Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich (…)

Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało;

ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie (Mk 12,43n).

 Na pierwsze wrażenie te dwie sprawy: obłuda i wrzucenie dwóch pieniążków prze ubogą wdowę, mogą się wydawać ze sobą mało powiązane. Gdy jednak wnikniemy głębiej w sens tego pozornie tak małego wydarzenia, jakim było wrzucenie owych dwóch pieniążków przez ubogą wdowę, to zobaczymy, jak bardzo ten gest objawia prawdę o człowieku i jak wiele mówi o jego właściwym przeżywaniu relacji.

1. Jezus ostrzega

Uczeni w Piśmie zapewne dużo z Pisma wyczytali. Dużo wiedzieli i według różnych przepisów kształtowali swoje życie. Chodziło im w tym wszystkim o osiągnięcie tego, co dzisiaj możemy nazwać maximum. Te ich dążenia i osiągnięcia miały ukazać ich jako owych maksymalistów. Ale właśnie ich samych. W tym tkwi największe zagrożenie i niebezpieczeństwo, że człowiek, chce zwrócić uwagę na siebie i chce siebie pojmować jako ważnego i chce też tak być postrzegany.

Człowiek taki chce, aby ukazało się, że to on; że on to wszystko, że jakoby wszystko zależało od niego. W ten sposób niejako karmi i podtrzymuje siebie, poczucie swojej wartości a często także poczucie wyższości nad innymi. Wszystko, co on robi jest ważne czy ważniejsze i i wydaje mu się, że do wszystkiego ma prawo i wszystko mu się należy. Zbiera to słowo Jezusa: Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy (Mk 12,40).

Obłuda rodzi się jako konsekwencja szukania swego interesu. Jest to z kolei jedną z konsekwencji grzechu. W obłudzie człowiek chce ukryć samego siebie przed spojrzeniem na niego w prawdzie. Podobnie jak Adam i Ewa po grzechu ukryli sił przed Bogiem i przed sobą nawzajem. Jezus przyszedł człowieka wyzwolić właśnie z tego ukrycia. Tym bardzie ostrzega przed ukrywaniem się we wszelkie formy czy przejawy pobożności, poprawności, wielkości, osobistego znaczenia itp., w które tak często człowiek się ucieka. Oczywiście czyni to każdy na miarę swoich możliwości. Im ma ich więcej tym mu pogrozi bardziej. Im jest biedniejszy i akceptuje tę swoją nędzę, tym ma większą szansę żyć w prawdzie.

 

2. Wielu bogatych wrzucało wiele

Ogólnie wrzucano do skarbony drobne pieniądze. Było jednak wielu bogatych, którzy wrzucali wiele. Nie musi nas to dziwić, że można to było zauważyć. Jezus zauważył jednak także, jak jedna uboga wdowa wrzuciła owe dwa pieniążki, które składały się na jeden grosz. Wrzuciła dwa małe pieniążki, (dosłownie: dwa maleństwa, dwie lepty).

Te dwa pieniążki składały się na tzw. kwadrant, czyli jedną czwartą asa. Kwadrant, to najmniejsza rzymska jednostka monetarna – odpowiednik naszego grosza. Za asa zaś, czyli cztery kwadranty sprzedawano dwa wróble (Mt 10,29). Dla ciekawości możemy sobie wyliczyć, że owa wdowa wrzucając jeden grosz, wrzuciła połowę równowartości sprzedaży jednego wróbla. Pozostawiając na boku te szczegółowe obliczenia wracamy do podstawowej myśli, że to, co wrzuciła owa wdowa, było w porównaniu do innych wrzucanych ofiar bardzo małą wartością. Dla niej jednak było to wiele. Trzeba może powiedzieć inaczej: dla niej nie było to wiele, lecz było to wszystko.

Nie wiemy, jak to Jezus dostrzegł. Nie wiemy, czy inni to dostrzegli. Możemy próbować wczuć się trochę w sytuację owej wdowy. Zapewne nie wrzucała tych dwóch pieniążków z jakąś manifestacją. Być może w jej sercu odzywały się odruchy upokorzenia, że tylko tyle może wrzucić.

Musimy też odważyć się pomyśleć o możliwym zmaganiu, jakie mogło mieć miejsce w jej wnętrzu. To co miała bowiem, było niewiele. Były to jednak dwa małe pieniążki. Mogła więc podzielić między złożeniem ofiary do skarbony a zachowaniem dla siebie choćby tej małej cząstki. Ona jednak wrzuciła wszystko, tj. obydwa pieniążki i niczego nie zostawiła dla siebie. Podkreśla to komentarz Jezusa Jezus powie bowiem, iż ta wdowa wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie – dosłownie: całe swoje życie.

3. Wrzuciła, co miała

Owa wdowa nie wrzuciła wiele, ona wrzuciła wszystko. Jezus to pochwalił. Ona tym swoim małym – ale całkowity gestem – wyraziła swoje całkowite oddanie się Bogu. Możemy powiedzieć, że w swoim oddaniu się Bogu i zawierzeniu siebie Bogu objawiła się jako obraz Boga, który kocha w pełny i niepodzielny sposób. Kocha całkowicie. Kocha nawet zwracając się jakby przeciwko sobie na rzecz tego, kogo kocha. To Bóg w swojej niepodzielnej miłości wobec człowieka dał człowiekowi siebie w swoim Synu. Dał wszystko.

Przenosząc to na nasze życie dostrzegamy, że my potrzebujemy takich chwil i takich sytuacji w których w nas winien odbić się ten obraz Boga, który kocha całkowicie i bez granic.

Naturalnie, nie chodzi o to, by zawsze wszystko oddawać czy poświęcać. Potrzebne jednak są w naszym życiu takie momenty, w których w sposób jasny i zdecydowany dokonujemy takich kroków na całego. Dotyczy to zarówno naszej relacji do Pana Boga jak i do naszych bliźnich. W tym drugim przypadku, dla nas wierzących, nie będzie nigdy chodziło tylko o relacje do bliźnich, lecz o takie przeżywanie tych relacji, że będą one miały zawsze odniesienie do Boga. Jest to szczególnie ważne w małżeństwie chrześcijańskim a także w przeżywaniu relacji w jakiejkolwiek wspólnocie religijnej.

Stajemy się wtedy bardziej obrazem Boga. To może stawać się przy wielkich czy przy małych rzeczach i gestach. Chodzi o całkowite odniesienie w danej sytuacji. W każdej sytuacji mamy szansę być prawdziwym lub obłudnym. Zależy to od naszego zaufania wobec Boga i naszej gotowości wystawienia się na to, by Jezus nam się przyglądał i by mógł dostrzec to, co jest w nas i czym się kierujemy.

Z nami jest tak jak z każdym obrazem.

Obraz nie musi być wielki. Ważne jest, by był prawdziwy. Ważne, by obraz niósł prawdziwe przesłanie –  przekazywał prawdziwą rzeczywistość i miał odniesienie do prawdy. I to w całości. To może w nas codziennie na nowo się stawać przy wielkich i małych rzeczach.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

56 komentarzy

  1. Prawda mojego życia była tragiczna,gdy nie była oddana Bogu.Gdy ja odkryłam,i całe swoje życie skierowałam ku Niemu,stało się tak jak z ubogą wdową,zaczęłam tracić w materialnej sferze mojego życia,która zdominowała je,a nieporównywalnie więcej zyskiwać na polu duchowym.I w tym wszystkim Pan Jezus zadbał,by z materialnego punktu widzenia też niczego mi nie brakowało.Pod opieką Pana Jezusa nastąpiło zrównoważenie różnych sfer życia,które stało się harmonijne.Takie prawdy o życiu chciałabym przekazać moim przyjaciołom uwikłanym w chęć układania swojego życia według swojej recepty na szczęście,w której oddawanie swojego życia Bogu jest tylko pozorne.Nie sposób do nich dotrzeć z prawdami ewangelicznymi,gdyż wszystko rozbija się o tę pozorność,a mówiąc wprost obłudę.

    #1 Barbara
  2. TYlko Pan BÓg może dotrzeć do człowieka z Prawdami ewangelizacyjnymi-wiem to z własnego doświadczenia ,bo dopiero teraz widzę ,że byla mi pokazywana przez ludzi na rózne sposoby a ja byłam ślepa i głucha oraz całkowicie nieposłuszna SLOWU/czyli obłudna bo z pozoru gorliwa i pewna swego/

    #2 Tereska
  3. A mnie zastanawia, czy uboga wdowa mogła postąpić inaczej ?? Nie miała przecież NIC, tylko te dwa pieniążki, które mogły jej wystarczyć może na kilka dni ? A co dalej ? Czy naprawdę wiele ryzykowała oddając wszystko Bogu ? Może liczyła na cud ?
    Co innego młodzieniec, który chciał iść za Chrystusem, ale w konsekwencji odwrócił się i odszedł zasmucony. On miał WIELE, nie chciał ryzykować. Podobnie z nami, kiedy mamy WIELE niełatwo nam wpaść w objęcia Boga, kiedy uświadamiamy sobie, że nie posiadamy NIC ( poczucie bezradności i zależności od Boga), wtedy lgniemy do Niego całym sercem. Świadomość własnego ,,ubóstwa” jest rzeczą zasadniczą. I nie chodzi tu oto, by położyć na tacy całą swoją pensję, ale o to, jak służyć Bogu ? Jak budować Jego Królestwo ? Wszystko, co posiadamy należy do Boga i nie tylko w sprawach materialnych. Nasza pobożność i mądrość, też niejako należą do Pana, gdyż są skutkiem udzielonej nam przez Niego łaski i współpracy z nią. Jeżeli będziemy uważać je za nasze zasługi, wtedy zaczniemy budować sobie pomnik ( fałszywy obraz), za którym łatwo będzie nam ukryć własną pogardę dla innych.
    …Panie, uczyń mnie zdolną stawać się ,,ubogą”, aby móc coraz więcej Ci ofiarowywać, aby móc ofiarować WSZYSTKO….

    #3 owieczka
  4. Zapomniałam o czymś.Nie jest prawdą, że do końca nic nie posiadamy, mamy przecież jeszcze…. SWÓJ GRZECH….. te dwa małe pieniążki, które jak najszybciej trzeba oddać Bogu.
    Pozdrawiam.

    #4 owieczka
  5. Obłuda.Baardzo nie lubię.

    #5 Ka
  6. ….tak, Bóg dał mi wszystko oprócz grzechu.Wszystko co mam jest przecież Jego własnością.To co mam nie od Boga to mój grzech/śmierć/….Wiem,że znowu uczepiłem się grzechu jak rzep psiego ogona.Taka jednak jest prawda o moim życiu a raczej moim umieraniu.Tą Prawdą jest Jezus Chrystus,który przychodzi do mnie właśnie po mój grzech by go zgładzić/wziąć na siebie/.On nie potrzebuje moich pieniędzy,mego życia bo to wszystko i tak jest Jego własnością.On potrzebuje bym oddał mu swój grzech,który jest moją śmiercią.Wszystko może mi zabrać bo wszystko jest Jego własnością.Jedynie grzech należy tylko do mnie,pochodzi nie od Niego.Cały problem polega na „bezsilności”Boga wobec mojego grzechu.Nie może go zabrać/zgładzić/wbrew mojej woli….Bóg oddaje mi wszystko w zamian za mój grzech.Za grzechy płaci Duchem Świętym.On pragnie zgładzić moją śmierć jednak nie może tego uczynić wbrew mnie,choć robi to wbrew Sobie….Nie wiem dlaczego chcemy ofiarować Bogu to co i tak należy do Niego.Wiem jednak,że najtrudniej jest mi poświęcić/oddać/swój grzech,który zamazuje obraz Boga we mnie.We wszystkim jestem podobny do Chrystusa oprócz grzechu.Tylko On ma moc uwolnić mnie od mojej śmierci ale nie zrobi tego bez mojej zgody bo kocha a nie gwałci.Oddać wszystko to oddać/poświęcić/Bogu swoje grzechy by móc być prawdziwym Jego obrazem ….janusz franus

    #6 katolicki baran
  7. „Obraz nie musi być wielki. Ważne jest, by był prawdziwy…”cyt.Ks.Bpa
    Jestem świadoma swojej małości wobec spraw Bożych i międzyludzkich również. Dane mi jest czasami „dotykać” spraw bardzo ważnych i właśnie wtedy ogarnia mnie poczucie małości i jednocześnie ważności w oczach samego Boga. Jak kruchy jest człowiek , tego może doświadczyć każdy gdy jest „łamany” przez różne sytuacje. Moje „łamanie” było bardzo bolesne dla mnie . Doświadczałam w takich chwilach podwójnego odczucia: jak mizernym prochem jestem i jak bardzo Pan Bog kocha również i mnie i kazdego człowieka „łamanego”.
    Stanąć w prawdzie to czasami nie lada wyzwanie.
    Kieruję się w swoim postępowaniu najczęściej/poza chwilami że tak powiem ” zawieszenia się” w szczerych relacjach z bliżnimi/ taką zasadą któregoś ze Świętych – bodajże Św. Augustyna
    /liczę na poprawienie mnie/ -„Kochaj i rób co chcesz”. Dodała bym do tego ..i rób co podpowiada ci rozsądek. Dawno temu bałam się śmieszności ale sądzę, że każda szczerość, może być narażona na
    ocenę niesprawiedliwą. Stanąć w prawdzie to czasami niesamowity ból- świadomość swojej bezradności w konkretnych sytuacjach, kiedy daję się ranić i muszę dawać przyzwolenia na te zranienia.
    Zaryzykuję tu pewne stwierdzenie: Miłość Boża dla niektórych jest „szaleństwem” , tak jak i Miłość do Boga Ojca, Jego Syna i Ducha Świętego może być szaleństwem…czego przykładów należy szukać u Świętych – Oni stawali w absolutnej Prawdzie…

    #7 Jowita
  8. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
    Ja do ks. biskupa zwracam się z nietypowym pytaniem, jednak ta sprawa mnie nurtuje i chciałbym wiedzieć po prostu jak to wygląda.
    Mianowicie jak wygląda sprawa powoływania nowego biskupa pomocniczego? Czy jest to zawsze kapłan diecezjalny? Jakie są kryteria doboru? Kto o tym decyduje?
    Pytania te kieruje w związku z tym, że zapewne niebawem w naszej diecezji zostanie powołany nowy sufragan. Chciałbym stąd wiedzieć jak wygląda cały „mechanizm” tej nominacji.
    Pozdrawiam ks. biskupa serdecznie i podziwiam za ciągłe prowadzenie bloga.

    #8 Rafauuu
  9. Jezus wszedłszy do Świątyni zajął miejsce naprzeciw skarbnicy obserwując zachowania wszystkich wrzucających pieniądze.Zareagował radością widząc wdowę i jej dar.”… wdowa wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie – dosłownie: całe swoje życie.”
    Traktując skarbonę jako swoje życie, można się zastanowić ,co ja wkładam do tej skarbony: ile dobra a ile zła /udawania, hipokryzji, fałszu/
    Jak bardzo cenić sobie trzeba czystość serca i intencji w konkretnym zachowaniu się.

    Spraw Panie , by moje serce było czyste, ufne lecz nie naiwne,mądre a nie pyszne, bezinteresowne
    i kochające . Czyż pragnę cudu? Tak pragnę…
    Tak, jak w piosence „Tylko Anioły do mnie posyłaj…” życzę sobie i wszystkim, by na swojej
    d r o d z e , spotykali jak najwięcej aniołów, by
    mieć siłę dzielić się dobrem ze wszystkimi, kto będzie nam dany na tejże drodze.

    Pozdrawiam wszystkich!

    #9 Kaśka
  10. owieczko!
    Twój wpis#52 z poprzednich komentarzy, bardzo mnie ucieszył.Ach Ci Święci…

    #10 Kaśka
  11. Ad #8 Rafauuu
    Z tymi pytaniami trzeba się zwrócić do Nuncjatury Apostolskiej bądź bezpośrednio do Stolicy Apostolskiej.
    Ja tego jeszcze nie przeżywałem i nie wiem, jak to ma być. Zauważam tylko, że są Diecezje (w Polsce i na świecie), które mają biskupów pomocniczych (jednego lub więcej) i są takie, które nie mają.
    To tyle ode mnie.
    Bp ZbK

    #11 bp Zbigniew Kiernikowski
  12. #5 Ka
    Nikt jej nie lubi, umie dobrze się maskować……Trzeba uważać, bo wchodzi do serca jak nieproszony gość

    #12 owieczka
  13. #10 Kaśka
    Cieszę się, że zauważyłaś. Te myśli św. Bernarda, też mnie ujęły swoją aktualnością. Pozdrawiam 🙂

    #13 owieczka
  14. Dziękuję ks Biskupowi,za powyższą lekcję dotyczącą „prawdy naszego życia”.Słowo trafia na różny grunt.Nieraz jest tak jakbyśmy my sami wysyłali Je na różne pole.Jakbyśmy chcieli,żeby w jakiejś prawdzie nie wzeszło.Pewnie ze strachu,może rutyny,żeby tylko nic nie zmieniać.Jednak zdarza się tak,że zostaniemy obudzeni i stajemy w prawdzie o samym sobie.Chrystus pokazuje,że trzeba „pójść na całość”,że trzeba zawierzyć.Cały czas o tym mówi.Nie ma połowicznych dróg,ani sposobów.Trzeba być gorącym,a nie letnim.Nie można” Panu Bogu świeczkę,a diabłu ogarek”.Tłumaczymy się,że jeszcze nie teraz,że musimy „iść obejrzeć pole,że się ożeniliśmy”itd. Dać wszystko,albo rozdać ubogim i pójść za Nim- może kiedyś,ale nie dziś.
    „Wielu bogatych wrzucało wiele”,pewnie to jest poziom,jaki na razie potrafiłem osiągnąć.
    Moje sumienie i ego było spokojne.Słyszę jednak,że to nie tak ma wyglądać moja wiara.Wydawało mi siꔿe jest dobrze,jest dobrze,ale nie najgorzej jest”.Całkowicie oddać się Bogu,tego jeszcze nie potrafię.Usta szepczą nieraz takie słowa,całym sobą -jeszcze mi się to nie udało.Podążam jednak w tę stronę.

    #14 wojtek
  15. Czy chrześcijaństwo w stosunku do judaizmu jest karłem?

    „Chrześcijaństwo w stosunku do judaizmu to jest coś takiego jak karzeł siedzący na ramionach olbrzyma. To jest pewna parafraza ciągłości Przymierza. Ten karzeł widzi dalej – to prawda, ale bez tego olbrzyma nic nie widzi. Mam tu na myśli pewną religijność, która nie jest zakorzeniona w tych źródłach, którymi są judaizm i żydowskie doświadczenie Boga” – powiedział prof. Grosfeld. (…).
    Ta wypowiedź mnie oburzyła. Uważam że to jest nieprawda co powiedział profesor. Współczesny judaizm talmudyczny powstał w VI wieku a chrześcijaństwo wywodzi się z judaizmu biblijnego.
    Liczę na odpowiedź.

    #15 Franciszek
  16. Dopiero teraz usłyszałam, że wdowa jest obrazem Boga. A przecież wydaje się to takie oczywiste…
    I to zdanie:
    „potrzebujemy takich chwil i takich sytuacji w których w nas winien odbić się ten obraz Boga, który kocha całkowicie i bez granic” nie pozostawiające w spokoju…
    Myślę, że im częściej PRZYSTĘPUJEMY (nie – jesteśmy popychani, przyprowadzani) do Jezusa – tym więcej takich chwil i sytuacji dostrzegamy wokół.
    No tak, to teoria… Ale jak takie chwile mogą wyglądać w moim życiu – zastanawiałam się…
    Dziś właśnie taką sytuację dostrzegłam (chyba…)
    W pracy… Otóż za pewne działanie przewidziałam nagrodę. Niestety – osoba, która na nią liczyła – nie spełniła wymagań. Nawet sama to dostrzegła. Powiedziała – NIE ZASŁUŻYŁEM.
    I wtedy spostrzegłam, że to może właśnie jest ta sytuacja, gdy mogę być obrazem Boga. Bo czy na dobroć Boga ZASŁUGUJEMY? Więc zamiast ukarać – powiedziałam, że nie zawsze trzeba zasługiwać – i… nagrodziłam.
    Usłyszałam czarodziejskie słowo – dziękuję.
    Tylko czy rzeczywiście byłam „obrazem Boga”?
    Pozdrawiam.

    #16 michael
  17. Ad #15 Franciszek
    Proszę się wczytać w rozdziały 9-11 z Listu św. Pawła do Rzymian. Tam jest poruszona i naświetlona sprawa relacji między Narodem Wybranym a Chrześcijaństwem. Właściwe rozumienie wskazanego tekstu pozwoli znajdować odpowiedzi na pytania i naświetlić niejasności czy wątpliwości.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #17 bp Zbigniew Kiernikowski
  18. Ad #16 michael
    Zapewne tak. Osoba, o którą chodziło, zrozumiała swoją styuację i przyjęła nagrodę nie jako zasługę, lecz jako dar. Prawdopodobnie – z racji tej jej świadomości – sprawi to w niej więcej, niż gdyby miała świadomość rzeczywistej zasługi.
    Nie znaczy to, żeby wyciągnąć stąd wniosek, by odtąd nagradzać wszystkich, którzy nie zasługuję. Wdowa, na wielu składających ofiary, była jedna. Takich okazji, że można i trzeba tak postąpić, jak Pani postąpiła, będzie więcej. Jednak nie do wszystkich da się zapewne zastosować miarę wdowy.
    Pozdrawiam
    BpZbK

    #18 bp Zbigniew Kiernikowski
  19. Być obrazem Boga # 16. To chyba paranoja w człowieku jakaś.Nie oczekuję w człowieku Boga,w człowieku oczekuję człowieka.

    #19 Ka
  20. ….#16….kto Ci powiedział, że uboga wdowa jest obrazem Boga?….#18….jest różnica między człowiekiem a Bogiem. Jesteśmy grzesznikami. Jezus Chrystus stał sie podobny do nas oprócz grzechu. Biblijna wdowa jest jedną z nas. Jest obrazem człowieka, który ma za mało, żeby żyć a za dużo, by umrzeć. Ma swój grzech. Ma swoją śmierć. Owa wdowa nie jest chyba faryzeuszem i dlatego zgadza się na zasłużoną śmierć….. Być może błądzę, nie wiem….janusz franus

    #20 katolicki baran
  21. #19 Ka 🙂
    Ale przecież Bóg stworzył człowieka na podobieństwo swoje, stworzył człowieka na obraz swój. Potem był grzech, jego skutki.
    Potem Syn stał się człowiekiem i był doskonałym obrazem Boga w człowieku.
    Słusznym jest więc, wydaje mi się, dążenie do tego, by STAWAĆ się tym obrazem…
    Spotykam bardzo często ludzi, dzięki którym W PEWNYCH MOMENTACH (bo nie zawsze) mojego (i ich) życia poznaję Boga (Jego dobroć, wspaniałomyślność, mądrość, cierpliwość).
    I OCZEKUJĘ od ludzi, by byli NIE JAK BÓG, ale by byli OBRAZEM Boga. Skoro oczekuję tego od innych – sama też mam do tego dążyć (inaczej to nie ma sensu…). Dostrzegać i wykorzystywać takie chwile i sytuacje, „w których w nas winien odbić się ten obraz Boga”.
    Być może jestem paranoiczką… 🙂
    Pozdrawiam.

    #21 michael
  22. ….#19…..nie jesteś paranoiczką lecz grzesznikiem…..janusz franus

    #22 katolicki baran
  23. ….#21….to co piszesz jest paranoją….janusz franus

    #23 katolicki baran
  24. Obrazem Boga w człowieku jest miłość. Wszystko się skończy i tylko ona zostanie….uboga wdowa nie bała się kochać 🙂

    #24 owieczka
  25. Człowiek stworzony jest na podobieństwo Boże.Jeżeli nie zgubimy człowieczeństwa w nas,a jeśli zgubimy odszukamy je i będziemy postępować jak człowiek / z miłosierdziem też/,będziemy zbliżeni i mili Bogu.

    #25 Ka
  26. Czy mógłby ks.Biskup wyjaśnić rys prorocki w kapłaństwie

    #26 Słuchaczka z audycji 10.11.2009
  27. Dlaczego wmawia sie ludziom, że Bog jest taki milujacy, milosierny,ktory wybacza zlo tym, co czynia zlo drugiemu blizniemu? To jest OK?
    Sluchacz

    Księźe Biskupie odnoszę wraźenie, źe człowiek wierzący powinien przyjmówać kaźdy krzyź z pokorą bez buntu, bez walki, by coś zmienić a nawet nie modlić się by ten krzyź był zabrany?
    Ja modlę się rozwiązanie trudnych sytuacji których nie potrafię przyjąć ze spokojem.
    Piszę te słowa i jednocześnie słucham audycji i coraz bardziej przyjmuję jako prawdę to co mowi J.E.
    Ale jest to bardzo trudne i po ludz ku niemoźliwe. Trudno jest trwać w poniżaniu. ela

    #27 Słuchacze z audycji 27.10.2009
  28. Ad #26 Słuchaczka z audycji 10.11.2009
    Będziemy o tym mówić szerzej w jednej z następnych audycji. Teraz tylko skrótowo.
    Kapłaństwo już w pogaństwie było związane nie tylko z kultem ofiarniczym, ale także „z posługą słowa”. Były to różne formy przepowiedni i wróżbiarstwa – a więc swoiste prorokowanie.
    Takie rozumienie kapłaństwa pozostaje też po części w Starym Testamencie. Tutaj jednak zaznacza się pewne zróżncowanie między posługą typowo kapłańską, tzn. świątynną związaną ze składaniem ofiar a funkcją prorocką w szczególności tam, gdzie chodzi nie o proroków „instytucjonalnych” (związanych ze świątynią czy dworem królewskim), lecz bezpośrednio powołanych przez Boga. Byli prorocy z rodu kapłańskiego (np. Jeremiasz) i byli też tacy, którzy nic nie mieli do czynienia z instytucją kapłaństwa czy oficjalnych proroków (np. Amos). Bywa, że między posługą kapłańską, a prorocką powstaje pewne napięcie a antagonizm (zob. np. pierwsze rozdziały 1 Sm).
    Jezus łączy w sobie te funkcje. Krótko mówiąc, Jezus przez swoje Kapłaństwo jest Prorokiem par exellence, czyli tym, który przemawia w imieniu Boga i wobec Boga „mówi” w imieniu ludzi, których jedna z Bogiem.
    W NT nie wystarczy być kapłanem w sensie ofiarniczym, związanym z sanktuarium, gdzie składa się ofiary. Kapłaństwo NT jest kapłaństwem prorockim, czyli obwieszczającym dzieła Boga dokonane w człowieku, które oddaje siebie na posługę jednania. To jest funkcja prorocka wobec świata (zob. 1P 2).
    To tyle w wielkim skrócie.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #28 bp Zbigniew Kiernikowski
  29. Ad #27 Słuchacze z audycji 27.10.2009
    Odpowiadam dopiero teraz, gdyż dopiero teraz do mnie te pytania dotarły.
    1). Słuchacz
    Nie chodzi o wmawianie, że Bóg przebacza, lecz o obwieszczanie tej prawdy, by ludzie (słuchający orędzia Dobrej Nowiny) mogli uwierzyć przebaczeniu i przebaczać. To nie znaczy, że to nie wiąże się z „objawieniem się gniewu Boga wobec nieprawości bezbożności” (Rz 1,18). To stało się już w Jezusie Chrystusie i dzieje się w tych, którzy dają siebie (wydają siebie) na tę posługę czy dla tej posługi jednania. W rozumieniu tej prawdy o posłudze jednania mogą być pomocne moje katechezy zawarte w książeczce „Ciało i Krew Pana” – szczególnie te, które odnoszą się do Komunii św. przyjmowanej przez picie z Kielicha.
    2). Ela
    Nie tyle chodzi o „powinien” ile o to, że do tego zostaje uzdolniony i to może czynić. Odkrywa, że to jest prawdą i rzeczywistością, która pozwala właściwie żyć.
    Jest to nie tylko trudne, ale – patrząc z punktu widzenia tylko ludzkiego – jest to absurdalne. Jednak dla wierzących jest to odkrywane jako jedyna właściwa droga, na której człowiek poznaje działanie Boga (zob. np 1Kor 1,18-25).
    Cieszę sie z tego, że to przyjmujesz coraz bardziej jako prawdę. Nie jest to nasze dzieło, lecz dzieło BOga w nas.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #29 bp Zbigniew Kiernikowski
  30. #21, #22, #23
    Słuchajcie, a czy nie jest powołaniem człowieka Słowo: „świętymi bądźcie bo i Ja jestem Święty”?

    #30 AnnaK
  31. ….#30….nie należy wracać do niewoli Prawa/Rz,7,1-25/. Łatwo jest odkrywać w sobie podobieństwo /obraz/ Boga i umacniać swój faryzeizm. Trudniej zaś jest uznać tą jedyną prawdę, że nie jestem jak Bóg, nie jestem do niego podobny, jest we mnie grzech, itd….
    Być może niektórzy odbiorą takie myślenie za nie chrześcijańskie /katolickie/, jednak poznawanie swego niepodobieństwa /grzechu=śmierci/ jest początkiem, warunkiem przyjęcia darmowości zbawienia jako niezasłużonej łaski…..janusz franus

    #31 katolicki baran
  32. Dla zainteresowanych II katechezą Ks. Biskupa w ramach programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”:
    http://radiopodlasie.pl/wiadomosci/diec.-siedlecka/spotkanie-zespolow-rejonowych-w-ramach-programu-chrzest-w-zyciu-i-misji-kosciola-1ae9.html

    #32 basa
  33. #31 …To prawda, że nie ujrzymy nigdy pełnego, prawdziwego obrazu Boga w sobie, choć powinniśmy do tego dążyć. Ważniejsze jest jednak, aby umieć zobaczyć ten obraz w drugim człowieku, a to jest możliwe. My możemy być obrazem Boga dla innych, nie dla siebie. Obrazem Boga są nasi Święci . 🙂

    #33 owieczka
  34. Czy uboga wdowa mogła znać sens /znaczenie/ powszechnego kapłaństwa przed wypełnieniem misji Chrystusa ? Czy jedynie przeczuwała, będąc zdolną do złożenia ofiary ze swojego życia ?? Czy można powiedzieć o niej, że była ,,prekursorką” takiego kapłaństwa ( w nawiązaniu do wczorajszej audycji) ?

    #34 owieczka
  35. basa #32,
    słowa naszego Biskupa (mojego wirtualnie) są jeszcze mocniejsze wysłuchane niż czytane. Szkoda tylko że nie można ściągnąć plików. Zazwyczaj wysłuchuję takich konferencji z odtwarzacza mp3
    🙂

    #35 Zbyszek
  36. #31 Januszu,
    „Łatwo jest odkrywać w sobie podobieństwo /obraz/ Boga i umacniać swój faryzeizm”
    A mnie wcale nie jest łatwo odkrywać w sobie podobieństwo do Boga, który kocha tak radykalnie, że zwraca się przeciwko sobie samemu…
    A poza tym, wydaje mi się, że należy rozróżnić pojęcia:
    1. być jak Bóg i
    2. być podobnym do Boga.
    Człowiek bowiem NIE JEST Bogiem, bo jest stworzeniem.
    Natomiast został stworzony do komunii z drugim na podobieństwo Boga.
    To podobieństwo zostało zaburzone (zniekształcone) przez grzech, ale Syn, który stał się człowiekiem pokazał, że człowiek może ten (prawdziwy) obraz Boga w sobie odbudować. Ale wcale nie jest to łatwe – to kosztuje.
    Nie wiem, czy faryzeusze uważali się za podobnych do Boga… Myślę, że raczej starali się wypełniać wszystkie przepisy Prawa, by się Bogu przypodobać…
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #36 julia
  37. #3 – owieczka-
    Pytasz: A mnie zastanawia, czy uboga wdowa mogła postąpić inaczej ?? Nie miała przecież NIC, tylko te dwa pieniążki, które mogły jej wystarczyć może na kilka dni ? A co dalej ? Czy naprawdę wiele ryzykowała oddając wszystko Bogu ? Może liczyła na cud ?
    Tak, oczywiście, że mogła. Te dwa marnej wielkości pieniądze nie znaczyły w zasadzie nic. Na utrzymanie świątyni potrzeba przecież znacznie wyższych sum. Ale nie o wartość pieniądza tu chodzi… tylko o zaufanie Bogu. Przecież to w Jego „rękach” jest życie człowieka. Oddać wszystko znaczy totalnie zaufać. To wyraz wiary.

    #37 morszczuk
  38. Dziękuję Księdzu Biskupowi za tę katechezę 🙂 ”Musimy też odważyć się pomyśleć o możliwym zmaganiu, jakie mogło mieć miejsce w jej wnętrzu. To co miała bowiem, było niewiele” Bardzo mnie poruszyła ta katecheza, może też dlatego, że sama Ewangelia mnie bardzo dotknęła. W tamtym tygodniu usłyszałam w homilii do Łk 15,1-10, że jak się postawimy w pozycji sprawiedliwych, to nam to nie pasuje, że się aniołowie bardziej cieszą z nawrócenia grzesznika, niż z 99 sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Natomiast gdy staniemy w pozycji grzesznika, który się nawraca, to jakoś od razu nam bilans pasuje i ta radość aniołów staje się dla nas zrozumiała… 😉
    Trochę podobnie jest z tą Ewangelią o wdowie. Dotąd widziałam siebie wśród tych, którzy dają Bogu z tego, co im zbywa i ta Ewangelia budziła we mnie wyrzuty sumienia, że daję Bogu ochłapy mojego życia. Ale teraz ta Ewangelia przyszła do mnie w sytuacji, w której czułam się jak ta wdowa. Gdy poczułam, że mam tak niewiele Bogu do ofiarowania, że to co mnie wiele kosztuje, w oczach ludzi ma niewielką wartość. I odkryłam zupełnie inną wymowę tej Ewangelii. Niektórzy wrzucali całkiem pokaźne sumy, ale na Jezusie nie zrobiło to większego wrażenia. „Nie tak bowiem człowiek widzi [jak widzi Bóg], bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”. (1 Sm 16,7) Ta wdowa zrobiła na Jezusie takie wrażenie, że aż przywołał do siebie uczniów, żeby im o niej powiedzieć. Ta Ewangelia mi uświadomiła, że dla Boga moje „dwa pieniążki” to dużo, że to dla Niego ważne, nawet jeśli w ocenie ludzi to takie „nic”.
    Porównywanie się z innymi jest tak wszechobecne w naszym życiu, że wchodzi także w przestrzeń wiary i relacji z Bogiem. Zaczynamy oceniać wartość naszych „ofiar” w odniesieniu do tego, co ofiarują inni. Ja w każdym razie w ten mechanizm ciągle wpadam 🙁 Stąd potem to niepotrzebne poczucie winy. Uświadomiłam sobie, że przecież Pan Jezus wcale nie dyskredytuje pozostałych ofiarodawców – taką interpretację tego Słowa podsuwa „oskarżyciel naszych braci”. Tymczasem, jak pisze święty Paweł: „niech każdy bada własne postępowanie, a wtedy powód do chluby znajdzie tylko w sobie samym, a nie w zestawieniu siebie z drugim” (Ga 6,4)
    Pozdrawiam 🙂

    #38 Fasola
  39. Fragment Ewangelii o „Ubogiej wdowie” kryje bardzo bogatą treść. Poza bogactwem przekazu bardzo ciekawą treść kryje sama skarbona. W czasach współczesnych Jezusowi był to pojemnik (na dziedzińcu kobiet było podobno takich 13-cie) w formie odwróconego lejka (zwężony u góry, szeroki u spodu, co chroniło zawartość przed złodziejami). Potocznie pojemnik ten nazwany był trąbą. Być może skarbony nazywane były „trąbami” nie tylko ze wzg na formę, kształt ale i zachowanie ofiarodawców. Jałmużna wielu ludzi potrzebuje bowiem „trąb”, rozgłosu, poklasku. A wielkość „ofiary” wzrasta wówczas w miarę oglądalności, hałasu, reklamy…

    #39 morszczuk
  40. #38, Fasola,
    „Zaczynamy oceniać wartość naszych „ofiar” w odniesieniu do tego, co ofiarują inni”
    Ja też wciąż wpadam w ten mechanizm. Nawet dziś… Wciąż przypominam sobie historię Abla i Kaina, który zabił, bo nie mógł znieść inności brata, bo się z nim porównywał, bo mu zazdrościł, bo sam wiedział, jak powinno wyglądać jego życie.
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #40 julia
  41. #20, #31 janusz
    To Ksiądz Biskup nazwał ubogą wdowę obrazem Boga, ponieważ ona oddała wszystko, bez reszty tak jak Bóg daje człowiekowi, jak kocha, jak Jezus. On kocha prawdziwie. Czasem zdarza się, że człowiek zobaczy w drugim obecność Boga, Jego Miłości, i chce za nim iść, chce też szukać tej Miłości, bo warto. Są takie chwile i tacy świadkowie.
    Nie jest dobrze przyklejać się do swojego grzechu, jakiegoś egoizmu, i mówić:”jestem taki.” Ten kto to wie na serio, szuka pomocy, próbuje coś zmienić (nawet sam w bezsilności) i woła: ratunku! Ten przyjmie obdarowanie, ma otwarte oczy i potrafi dostrzec dobro, które przychodzi.
    Nikt tu raczej nie mówi o naśladowaniu w sensie prawniczym, jak to zarzucasz, lecz o poznawaniu, pragnieniu i otwieraniu się.
    Pozdrawiam

    #41 AnnaK
  42. #37 – morszczuk
    Tak, oczywiście masz rację. Napisałam to z przekorą, żeby zwrócić uwagę na fakt, że ,,ubogiemu” jest łatwiej zaufać Bogu. Ja nie czuję się dość ,,uboga”, więc i moje zaufanie jest pewnie ograniczone, choć deklaruję, że jest. Stawanie się ,,ubogim” wymaga tracenia siebie ( wlasnej koncepcji życia). Problemem dla mnie jest rozeznanie woli Bożej. Co jest ,,moje” a co nie, przy czym się upierać, a co odpuścić ? ?
    Dziękuję, że się odezwałaś ?

    #42 owieczka
  43. Nawiązując do słów Księdza Biskupa,a mianowicie „małego obrazu” z życia,pewnej chwili która wydarzyła się na dziedzińcu świątyni jerozolimskiej,chciałabym by Ksiądz Biskup odniósł się do wydarzenia,które miało miejsce w pewnej świątyni.Z okazji Święta Wolności,podczas Mszy Świętej,jedno z czytań było wykonane przez włodarza miasta,który deklaruje się jako osoba niewierząca,a z przedstawianych przez niego wypowiedziach publicznych wynika,że nie jest ochrzczony.A to jak sądzę,wynika z faktu,że niektórzy z duchownych chcą „uświęcić i niemalże kanonizować za życia”, osoby z różnych powodów im wygodne,niezależnie od tego,jaki jest ich stosunek do Kościoła i obowiązujących zasad ewangelicznych oraz tych stanowionych przez prawo karne.Wiem,że Kościół jest wspólnotą ludzi grzesznych,jednakże jak powinien się zachować wobec współczsnych faryzeuszy,którzy chcą korzystać z ochrony Kościoła by zabezpieczyć swój dochodowy przestępczy proceder i niejako wybić z ręki słuszne narzędzie sprawiedliwości i stłumić sprawę w zarodku,co można ująć w zdaniu:jeżeli ktoś jest przeciwko nam,jest przeciwko Kościołowi.

    #43 Barbara
  44. januszu,
    Powiedzmy, że grzechy to ciężki do niesienia worek.Chrystus prosi mnie o zgode na to aby on pomógł mi go nieść, a właściwie wziąć go i nieść za mnie.Jeśli się na to zgodzę, to nie oznacza że worka (grzechów) nie ma.Cały czas mogę ten worek obserwować, widzieć jak dokładam raz po raz coś do niego.Nie jest on już jednak dla mnie cięzarem.Dobra Nowina to nie jest tylko stwierdzenie własnej grzeszności, ale przede wszystkim oznajmienie, że jest taki towarzysz, pomocnik ( wybawiciel) który za mnie ten worek może nieść.To jeszce nie koniec!Zauważam, że jeśli ktoś idący koło mnie wrzuci mi raz po raz do plecaka trochę swoich kamieni, nie czuję ich ciężaru!Mogę go nawet zachęcać:wrzuć jeszcze trochę, bo tobie będzie lżej a ja mam taką pomoc, że jestem w stanie tobie ulżyć i sam jeszcze spokojnie maszerować.Wprawdzie jest to wbrew prawom fizyki, ale jestem żywym przykładem tego fenomenu.Wtedy na twarzy pojawia się uśmiech.Jak mówi piosenka , każdy święty chodzi uśmiechnięty:)

    #44 grzegorz
  45. #35
    Zbyszku, też tego żałuję. Do niektórych katechez chciałoby się jeszcze później powracać, a nie zawsze łatwo je znowu znaleźć.
    Ale dam Ci jeszcze link do archiwum KRP – konkretnie archiwum audycji „Rozmowy o życiu”
    Tam czasami Ks. Biskup ma audycje na temat programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”(na inne tematy też). Warto posłuchać, bo jest to już odniesienie do konkretnych sytuacji życiowych. I da się tam te pliki pobrać.
    http://archiwum.radiopodlasie.pl/?cat=20

    #45 basa
  46. ….#41.AnnaK….ja nie mogę być podobny do Boga bo jestem grzesznikiem,ale Bóg może upodobnić się do mnie biorąc mój grzech na Siebie.Niby to samo a jednak różnica jest ogromna.Inicjatywa twórcza jest po stronie Boga,który w Jezusie uniża Samego siebie stając się pdobny do mnie,oprócz grzchu.To Bóg w Jezusie Chrystusie upodabniasię do „grzesznika” by darować mu wszystko.Dzisiaj nie człowiek/grzesznnik/ jest obrazem Boga lecz Bóg jest obrazem człowieka….Już nie ja żyję,ale żyje we mnie Chrytus….to Chrystus/Bóg/z miłości do mnie upodabnia się do mnie.Nie ja do Niego lecz On do mnie…..janusz franus

    #46 baran katolicki
  47. #46 janusz
    Niby zgoda, ale nie te słowa.
    1. Nie mówimy o Twoim czy moim podobieństwie, czy jakiegoś człowieka, lecz konkretnej wdowy w tym właśnie uczynku.
    2. Jezus STAJE SIĘ człowiekiem, poniżonym, opuszczonym, zabitym, przeklętym. Nie podobny do człowieka, jest nim. Umarł na prawdę i bili Go, i pluli, i oszukali, i zdradzili. To się stało.
    On wszedł w to wszystko i zmartwychwstał. Tak kocha Bóg, całkowicie, bez rezerwy i z mocą.
    3. Obraz zawiera tyko część rzeczywistości i w biblii są postacie, które te części pokazują. Jest Abraham, Mojżesz, Józef, Salomon, Dawid, itp. W tym sensie rozumiem naszą ubogą wdowę, która oddała wszystko, całkowicie zaufała Bogu jak Abraham. Jej miłość jest obrazem miłości Boga, bo podobnie kocha nie zostawiając nic dla siebie. Jezus oddał się Tobie i leży jako chleb na ołtarzu. Możesz Go przyjąć, lub nie, możesz się odwrócić i sobie odejść. Jest bezbronny.
    Pozdrawiam

    #47 AnnaK
  48. Bóg stał się człowiekiem, stał się równy-nam-wszystkim. Chrystus to człowiek pełen zrozumienia i dobroci, człowiek, który osłaniał grzeszników i słabych. Człowiek pełen czystego człowieczeństwa ,,nie oderwał nadłamanej trzciny i nie zdusił ledwo żarzącego się knota”. Był w pełni człowiekiem, ponieważ był w pełni Bogiem. Zbliżyć się do Chrystusa tj. stawać się PRAWDZIWYM CZŁOWIEKIEM. Odnależć w sobie człowieczeństwo /pomimo grzechu/ tj. odkryć w sobie obraz /podobieństwo/ Boga………Ojej ??

    #48 owieczka
  49. #46
    „ja nie mogę być podobny do Boga bo jestem grzesznikiem,ale Bóg może upodobnić się do mnie biorąc mój grzech na Siebie”
    Ja rozumiem to tak:
    Pan Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo.
    Przez grzech to podobieństwo zostało w człowieku zaburzone. Ale jest.
    Bóg przyszedł do człowieka w Jezusie Chrystusie, aby to podobieństwo przywrócić. Uzdolnić go – człowieka do wchodzenia w relacje z innymi ludźmi na podobieństwo relacji między Osobami Boskimi.
    Jaka do tego droga? Śmierć dla siebie,życie dla innych.
    I jak to często pyta Ks. Biskup: Czy jesteśmy to w stanie sami wykonać?
    Każdy sam niech sobie odpowie na to pytanie.
    Ale mnie tylko Bóg może uczynić podobną do Siebie…

    #49 basa
  50. …”To Bóg w swojej niepodzielnej miłości wobec człowieka dał człowiekowi siebie w swoim Synu. Dał wszystko”…To prawda,Chrystus oddał za mnie Swoje życie bo miał moc Je odzyskać na nowo./J 10,17-18/.Nie umierał w ciemno lecz z wiarą/mocą/,że odzyska to co traci.Na ile ryzykował?…Ja nie mamy takiej mocy,nie mam takiej wiary….janusz franus

    #50 katolicki baran
  51. …#44…”Grzeszymy, ponieważ boimy się o siebie. Boimy się, że możemy żyć gorzej, że ktoś nas może skrzywdzić, wykorzystać, że jeśli nie postawimy na siebie, nie przeprowadzimy swojej woli, to inni zrobią z nami, co zechcą. Ostatecznie boimy się umierania, śmierci. Owszem, niekiedy zdarzają się osoby, które zmęczone życiem mówią: Chciałbym już umrzeć. Całe nasze życie poddane jest presji lęku przed śmiercią i umieraniem. Także przed tym wszystkim, co jest znakiem umierania – przed sytuacjami, w których nam coś zabiorą, kiedy stracimy twarz, dowiemy się niewygodnej dla nas prawdy. To są przejawy naszego umierania. Boimy się tego, bo wszyscy, jak tu jesteśmy, chcemy żyć, i to tak, jak sami chcemy”Bp ZbK….polecam….janusz franus

    #51 katolicki baran
  52. katolicku baranku #51 – zrobią co zechcą.Bóg jednak podpowiada,pozwól.Może dostrzegą komu się kłaniają i z kim tak ochoczo idą.

    #52 K.
  53. #51 janusz
    Jest to owszem opis sytuacji po grzechu.Ale czy rzeczywiście nie doswiadczyłeś w swoim życiu sytuacji gdy ktoś pomógł Ci mimo obaw,lęku?Dał sie wykorzystac wbrew logice interesowności?Czy ty nigdy nie pomogłeś komuś nie dla własnej satysfakcji , ale wbrew niej?

    #53 grzegorz
  54. …#53 grzegorz…nie chodzi o to by nawzajem dzwigać swoje grzechy lecz by być świadkiem przebaczenia/miłosierdzia/.Kiedy żona mi przebacza to Bóg mi przebacza i kamień spada mi z serca….janusz franus

    #54 katolicki baran
  55. O mojej żonie mogę powiedzieć to samo.Mamy cudowne dziewczyny!

    #55 grzegorz
  56. I o mojej żonie to jest prawda!

    #56 Zbyszek

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php