W szesnastą Niedzielę roku B czytamy fragment proroctwa Jeremiasza. Dotyczy on pasterzy, którym jest powierzone dobro ludu. Okazuje się, że pasterze nie zawsze troszczą się o prawdziwe dobro powierzonej im trzody.
Zamiast gromadzić i jednoczyć rozproszyli powierzonych ich trosce, bo się o nich nie troszczyli. Dlatego prorok w imieniu Boga zapowiada, że sam Bóg zatroszczy się o to, by stała się sprawiedliwość stosownie do nieprawych uczynków pasterzy. On sam przejmie troskę o trzodę. Uczyni to przez Wybranego z pokolenia Dawida. Wprowadza to proroctwo typowym dla Jeremiasz wyrażeniem: „Oto nadchodzą dni”, wskazując nieodwołalność tego, co ma się stać jako skutek interwencji Boga.
Oto nadejdą dni – wyrocznia Pana –
kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą.
Będzie panował jako król, postępując roztropnie,
i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi.
W jego dniach Juda dostąpi zbawienia,
a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie (Jr 23,5n).
Oto wielka obietnica i wyraz zaangażowania się Boga w historię człowieka. Bóg ją żrzeprowadzi biorąc na siebie, w swoim Synu, ludzką niesprawiedliwość.
1. Nowość działania Bożego
Wobec niewłaściwej postawy i działania człowieka Bóg nie rezygnuje. Pasterze nie sprawdzili się i kiedyś zostaną z tego rozliczeni. Jednakże Bóg jako Pan dziejów ludzkości znajdzie nowe sposoby prowadzenia ludu, tzn. dania ludziom możliwości wchodzenia w prawdę i przyjmowania sprawiedliwości. Oznacza to wchodzenie na drogę usprawiedliwienia dawaną prze Boga, czyli wewnętrznej naprawy tego, co zostało w człowieku zepsute (zwichnięte) przez grzech i przez wszystko, co stało się w społecznościach aprobowaną przez człowieka konsekwencją grzechu.
Bóg zaangażuje się w tę jakby opuszczoną czy zepsutą prze człowieka historię. Ponieważ jednak sam jako Bóg transcendentny nie może wchodzić w „materialny” udział w historii, czyni to przez swego Wybranego (Odrośl z rodu Dawida). Tym Wybranym jest Jezus Chrystus, według ciała z rodu Dawida, wg swej pierwotnej natury ‑ potwierdzonej w zmartwychwstaniu ‑ Syn Boży.
Ten Syn Boży zrodzony z Maryi jako Jezus z Nazaretu swoim życiem a w szczególności swoją Męką Śmiercią i Zmartwychwstaniem objawi pełny zamysł Boga wobec człowieka, żeby człowiek, tzn. ludzi mogli otrzymać Pasterza, który rzeczywiście gromadzi rozproszonych nie mając w tym żadnego własnego interesu, lecz działając w imieniu Boga z czystej miłości do człowieka.
2. Będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość
Prorok Jeremiasz określa zadanie Wybranego z rodu Dawida Pasterza (Mesjasza) mówiąc: Będzie panował jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi. Gdy jest mowa, że ten król będzie „postępował roztropnie” (hbr. hiskil), trzeba zauważyć, że nie chodzi bynajmniej o ludzką roztropność czy uwagę, lecz zawiera się w tym kontekście odniesienie do Bożego planu.
Tę wypowiedź trzeba to rozumieć w znaczeniu: „umiejętnie wykona swój (dany Mu) plan”, po prostu umiejętnie osiągnie cel i wypełni zadanie, jaki jest związane z Jego misją. To znaczy, że nie będzie on postępował „roztropnie”, aby się nie narazić i wyjść na swoje, lecz będzie postępował i działał stosownie do danej Mu misji, nawet jeśli to nie będzie jakby w ramach Jego korzyści (w Jego interesie własnym). Po prostu będzie nawet nieroztropny, jeśli chodzi o siebie samego i się narazi wielu roztropnym tego świata.
Jego misja skonkretyzuje się w wykonaniu prawa i sprawiedliwości. Otóż – mówiąc krótko – wykona On prawo, ale nie tylko czy nie przede wszystkim w sensie zachowania przepisów prawa. On wykona prawo, podejmując to, co dotychczas przez człowieka nie zostało wykonane, a co na człowieku ciąży od momentu grzechu. Po prostu on weźmie na siebie konsekwencje ludzkiego grzechu i – będąc sprawiedliwym – umrze na krzyżu śmiercią przewidzianą dla niesprawiedliwych i w miejsce niesprawiedliwych. W ten sposób wypełni prawo (zob. Mt 5,17).
Wypełniając w ten sposób prawo usprawiedliwi tych, którzy byli winni wobec prawa. Wypełni więc sprawiedliwość i otworzy dla winnych drogę usprawiedliwienia. Apostoł Paweł sformułuje to w następujący sposób: Bóg Tego, który nie znał grzechu uczynił grzechem, abyśmy my stali się w Nim sprawiedliwością Bożą (2Kor 5,21). Jak więc widać „prawo i sprawiedliwość” w wykonaniu Pomazańca Bożego, to nie to samo, co ludzkie pojęcie prawa (zachowania i dochodzenia) i to nie to sam, co sprawiedliwość pojęta na ludzki sposób.
3. Zbawienie dla Judy i bezpieczeństwo dla Izraela
Ci, którzy o tym wykonaniu prawa i o tej sprawiedliwości się dowiedzą – poznają to przez Dobrą Nowinę (Ewangelię) otrzymają zbawienie. Jest to udział w zbawieniu, które dokonuje się już teraz w czasie i biegu historii tego świata. Doświadczą go ci wszyscy, którzy na podobieństwo Judy są gotowi przyjąć Boży plan, aby w nich też mogła zostać wzbudzona odrośl (biblijna reszta).
Chodzi o to, co w nas ludziach, dzięki wierze, po przeżyciu czasem bolesnych i, patrząc z ludzkiego punktu widzenia, nas niszczących (niesprawiedliwych) wydarzeń, jest gotowe jak Dawid poddać się całkowicie temu, co w swoich obietnicach dał Bóg. Są gotowi na to, by stare w nas umierało, a rodziło się nowe, które nie jest tylko z ludzkiego ciała (zamysłu), ale z Boga.
Gdy Juda w nas daje takie świadectwo, wtedy cały Izrael, czyli całe nasze życie, jest bezpieczny. Bogu chodzi o zbawienie całego człowieka i wszystkich ludzi. Dokonuje się to jednak w historii przez pośrednictwo wybranych. Jedynym pośrednikiem, w którym się wszystko spełniło jest Jezus Chrystus, odrośl z domu Dawida, z pokolenia Judy. Ci, którzy za Nim idą i swoje życie oddają w służbie głoszenia tej wielkie prawdy zbawienia – Ewangelii – mają odpowiedni udział w tej misji – stosownie do ich wybrania i ich gotowości odpowiadania Bogu. W ten sposób Bóg pasie swoją trzodę w nowym czasie przez pokolenia. Jest to też wyraz sprawiedliwości Bożej. Bóg w swoim Wybranym, w swoim Pomazańcu i tych, którzy za Nim idą otwiera nową logikę sprawiedliwości, którą jest przebaczenie angażujące do niesienia tego przebaczenia dalej – tym, którzy ulegli rozproszeniu.
Bp ZbK
153 odpowiedzi na “Pan naszą sprawiedliwością (16 Ndz B 2012)”
Dlaczego Bóg nie może wchodzić w „materialny” udział?
Ad #1 Ka
Bo Pan Bóg jest transcendentny, tzn. przekracający nasze ludzkie (stworzone, „materialane”) kategorie.
Jezus przyjął ludzką – cielesną naturę, aby być „materialnie” z nami. W swoim ciele poniósł nasze grzechy na krzyż.
Humorystycznie dodam: Pan Bóg nie chodzi z przysłowiowym młotkiem czy innymi narzędziami, żeby naprawiać świat czy człowieka.
Bp ZbK
#2 Wielkie dzięki.Uśmiech 😀
#2 Humorystycznie też dodam.Tu potrzeba młota,bo co tam młoteczek 🙂
Dwie przypowieści są mi bliskie; przypowieść o zaginionej owcy i o synu marnotrawnym.
W życiu miałem tak, że odszedłem z domu Ojca, niby chodziłem do kościoła, przyjmowałem sakramenty ale to nie było życie, byłem jakby umarły. Dopiero Dobry Pasterz odszukał – zaginioną owcę i przyprowadził do stada i wtedy me serce zapałało wielką Miłością do Niego a On z tego stada wybrał mi jedną owieczkę 🙂
Pan jest najlepszym Pasterzem.Wszyscy inni nam dani mogą nas tylko do Niego zbliżyć , przyprowadzić .
Tak to teraz rozumiem.
Wcześniej bardzo wiele /właściwie wszystkiego / oczekiwałam od Pasterzy Kościoła.Najwięcej w konfesjonale -aby mnie wysłuchali,zrozumieli i przyznali mi rację .
W kazaniach -aby porywały, wyciskały łzy.
W obejściu – aby mieli dla mnie czas i uśmiech.
Same wymagania od duszpasterzy, a dla mnie usprawiedliwienie.
Czy w takim podejściu mogło być miejsce na wymaganie od siebie i głos Boga?
Ostatnio miałam ochotę „darować ” sobie trochę uczestnictwo we wspolnocie, bo nie ma Kapłana, który wyjechał odpocząć, bo mniej ludzi przychodzi itp.
Słowo uświadamia mi, że przecież pozostał Najlepszy Pasterz, który stale pragnie odpoczywać w moim sercu.
Czy ja nie próbowałam Go uśpić ?
Czy zły nie zaczął wykorzystywać sytuacji, aby rozproszyć wspolnotę?
Widzę, że potrzeba wielkiej czujności i trzeżwości umysłu.
Chwała Panu za to Słowo.
„Bóg w swoim Wybranym, w swoim Pomazańcu i tych, którzy za Nim idą otwiera nową logikę sprawiedliwości, którą jest przebaczenie angażujące do niesienia tego przebaczenia dalej – tym, którzy ulegli rozproszeniu.” – jakie to piękne, ważne i głębokie.Siła i moc jest w przebaczeniu i miłosierdziu Bożym.
W dzisiejszym Kościele, też brak jedności, niektórzy Pasterze wiodą na manowce. Owce się rozpraszają, nie wiedzą, który pasterz wiedzie ich prostą drogą do Ojca a który na zgubę. Na realizację słów ” po owocach ich poznacie”, trzeba czekać nieraz bardzo długo. W moim przekonaniu Jedność w wierze, w interpretacji Słowa wszystkich pasterzy kościoła rzymsko-katolickiego, jest najważniejszą potrzebą chwili, naszych czasów.
Boże, obdarz Kościół swój, jednością i pokojem. Amen.
Nie wystarczy nie grzeszyć by być zbawionym. Nie wystarczy żyć zgodnie z Dekalogiem by móc doświadczyć w sobie zbawiennego zmartwychwstania. Nie wystarczy być dobrym człowiekiem by pomóc innym. Cała nasza religijność to za mało by się zbawić, bo i nie o własne zbawienie tu chodzi. Brakowało mi tej katechezy, która pomaga mi o krok ruszyć na przód.
Wiem, straciłem orientację życiowego kierunku i szukałem tej mocy by ruszyć dalej już nie w swoją stronę i nie na własnym paliwie. To prawda spalałem się po swojemu. Brakowało mi kogoś kto powie mi, warto być nieroztropnym /głupim/ nie tyle w oczach innych co we własnych oczach. Być głupim to znaczy brać na siebie i zatrzymywać w sobie niesprawiedliwość najbliższych. Pozdrawiam Was janusz
Tak, sprawiedliwość Boża to nie to samo co sprawiedliwość pojęta na sposób ludzki.
W pewnej mojej rozmowie wyszło nam, że jeśli po ludzku podejdę do tego, że jestem niesprawiedliwie traktowana, i będę „zżymać się na Pana Boga” to odniosę porażkę, ale jeśli uznam, że ta ludzka niesprawiedliwość jest sprawiedliwością Bożą ( przyjęcie na siebie konsekwencji czyjegoś grzechu, przebaczenie), to wtedy odnoszę zwycięstwo.
Nie jest to łatwe bez mocy i pomocy Boga, a właściwie jest to możliwe JEDYNIE w Nim, w Pasterzu (Mesjaszu).
Jak mówi Izajasz :
„Jedynie u Pana /z hebr. 'w samym Jahwe’/ jest sprawiedliwość i moc.
Do Niego przyjdą zawstydzeni wszyscy,
którzy się na Niego zżymali.
W Panu uzyska swe prawo i chwały dostąpi
całe plemię Izraela” Iz 45,24-25
Bo sprawiedliwość to zbawcza obecność i działanie Boga.
Wróciłam z Eucharystii i dzwięczą mi słowa, że „Pan jest Pasterzem”. Chciałabym, aby był, tylko gdzieś Go zgubiłam z oczu.
Kurczowo trzymam się praktyk religijnych: chodzę do Koscioła, wybieram się na pielgrzymkę itp., ale czuję, że to tylko krzyk rozpaczy, bo zgubiłam sprzed oczu Pasterza.
…”Są gotowi na to, by stare w nas umierało, a rodziło się nowe, które nie jest tylko z ludzkiego ciała (zamysłu), ale z Boga.”…
Czym są nasze plany, starania bez „wczytywania się ” w Bożą wolę?!!! – serią pomyłek „starego” człowieka.
Jak rozpoznać, na ile we mnie tkwi stary człowiek
a na ile jestem już nowym?!!!
W książce „Emocje, czy można im ufać”autorstwa Dobsona, podobno / wiem to z relacji koleżanki /
można wyczytać ,jak rozpoznawać Bożą wolę.
Przytoczono mi cztery podstawowe ,aby nasze starania były:
1- zgodne z Pismem Świetym,
2- słuszne w swej decyzji / rozumiem jako – czemu ma to służyć/,
3- opatrznościowy charakter czyli rozumiem, że sam Pan Bóg daje możliwości, sytuacje,
4- oparte o zdolność rozumowania czyli zgodne z rozsądkiem – i w tym punkcie ważne :
a) duchowo odnowiony rozsądek czyli m.inn.
Pan Bóg nie wymaga abyśmy wykonywali rzeczy śmieszne , absurdalne,
b) impulsywne zachowanie nie jest Boże, Pan Bóg działa spokojnie,
Ludzka natura jest bardzo skomplikowana i różnorodna. Obserwuję, że mogą być wyjątkowe tłumaczenia dziwnych i niezrozumiałych dla otoczenia zachowań człowieka, chociażby widok z daleka szalejących ludzi/ czy jednego człowieka/,
a z bliska widzimy atakujący rój os, pszczół czy szerszeni.
Przykładów na śmieszne czy absurdalne zachowywanie się , można by mnożyć…
Panie, naucz mnie trafnie odczytywać
Twoją wolę…
…”Bóg w swoim Wybranym, w swoim Pomazańcu i tych, którzy za Nim idą otwiera nową logikę sprawiedliwości, którą jest przebaczenie angażujące do niesienia tego przebaczenia dalej – tym, którzy ulegli rozproszeniu.”
Gdy jest się „wypraszanym” z jakiegoś domu na zasadzie dania do zrozumienia -, wtedy serce boli gdy to towarzystwo jest miłe naszemu sercu…
… wybaczam i idę tam, gdzie jestem mile widziana, choć moje serce jest bardziej smutne …
Tęsknota, to takie ludzkie…
Naucz mnie Panie być „miłym gościem” dla każdego „danego mi” w każdym dniu…
.
Bóg przez usta Jeremiasza gani postępowanie złych pasterzy.Urzędowymi pasterzami Ludu Bożego są tylko biskupi i kapłani,ale w znaczeniu skromniejszym uczestniczą w takim urzędzie również wszyscy którzy zajmują odpowiedzialne miejsce w rodzinie,szkole lub społeczeństwie.
Zły duch stosuje różne taktyki w sercu człowieka.Św.Ignacy mówi że np.wyolbrzymia trudności,zniechęca-nie dasz rady,nie potrafisz,to za trudne,nie wytrwasz,to nie dla ciebie itd.
A przyjąć Boży plan jest na ogół prościej niż się obawiamy.Bóg nie wzywa nas do rzeczy niemożliwych.Daje nam kolejne dni życia.Kreślimy znak krzyża i spotykamy się z Nim,a On obdarowuje nas i uzdalnia do miłowania.Przygarnia nas,abyśmy mogli przygarnąć innych przez to co w danym dniu robimy.Daje nam życie,abyśmy mogli je stracić.Przez pojednanie z Bogiem potrafimy rozpoznać swoją biedę i pojednać się z samymi sobą,a przez to potrafimy przynieść pokój innym.
do #9
dodałbym, że potrzebna jest dla niektórych pasterzy powtórna ewangelizacja a może odesłanie do seminarium jeszcze raz.Niestety jak patrzę w jaki sposób jest sprawowana liturgia w mojej parafii to ręce mi opadają.Być może czepiam się drobiazgów ale wydaje mi się,że ważne jest aby po komunii św. była najpierw modlitwa a potem ogłoszenia a nie odwrotnie. Czasami tej modlitwy się zapomina.
Niedawno podczas mszy koncelebrowanej jeden z księży prowadził liturgię a drugi zbierał tacę.Co prawda zdążył przed przeistoczeniem ale czy tak powinno być ? Inny przykład, to zdejmowanie ornatu i odchodzenie od ołtarza na czas liturgii słowa do konfesjonału na spowiedź.Było to w czasie rekolekcji ale chyba nie jest usprawiedliwieniem mała ilość księży i duża penitentów ? Nie wspomnę o „herezjach” jakie czasami da się usłyszeć podczas kazania.
I co z tym wszystkim zrobić ? Nie mam odwagi aby osobiście porozmawiać o tym z księżmi.Pouczać proboszcza ? Czasami są „obcy” księża i proboszcz wycina takie numery z ogłoszeniami więc co ja będę się mądrował. Może tylko pozostaje modlitwa.
Poza tym to naprawdę wspaniali ludzie.Mili i serdeczni dla parafian oraz dbający o to aby wspólnota nie była zbiorem anonimowych osób.
Może nie potrzebnie o tym piszę ale chciałem to z siebie wyrzucić bo jest to denerwujące i zarazem smutne.
Dodam tylko,że nie chodzi tu o diecezję siedlecką.
#16 mirpat
🙂
Pragnę, by „stare we mnie umierało” a „rodziło się nowe”.
Niech to co złe, niewłaściwe,pokrecone we mnie -mija, a powstaje to, co Boże i z Bożej woli-
spraw to o Panie !!!
„Oznacza to wchodzenie na drogę usprawiedliwienia dawaną prze Boga, czyli wewnętrznej naprawy tego, co zostało w człowieku zepsute (zwichnięte) przez grzech i przez wszystko, co stało się w społecznościach aprobowaną przez człowieka konsekwencją grzechu”
…
To dla mnie nowość.
Jestem wewnętrznie zwichnięta NIE TYLKO dlatego, że…
… zaistniał grzech (mam tego świadomość, odczuwam jego skutki w sobie i boli mnie to)…
ALE I DLATEGO, że…
… są społeczności ludzkie, które akceptują konsekwencje grzechu, a nawet widzą w konsekwencjach grzechu (wchodzenie w kompetencje Boga) szansę na swój rozwój, na osiągnięcie sukcesu.
…
A jeśli taką społecznością są moi najbliżsi, moi nauczyciele, przyjaciele, uznane przez „światłe” media „autorytety”?
Wtedy zwichniecie przez grzech jest wzmocnione (pogłębione) przez akceptację tej społeczności dla grzechu…
…
Potrzeba pewnej widocznej społeczności, która będzie żyła w prawdzie o grzechu i jego konsekwencjach, o sprawiedliwości Bożej, o usprawiedliwieniu.
Żeby, szczególnie młody człowiek, miał wybór.
…
Pozdrawiam 🙂
Dobrze jest pamiętać o tym, że tyko sługami nieużytecznymi jesteśmy cokolwiek czynimy, o ile w ogóle jesteśmy … a nasi Pasterze podobnie, dlatego należy modlić się za nich szczególnie.
…………………………………..
A owieczki, to nie są zbyt mądre stworzenia…
za byle trawką pójdą w las i ciernie. Mądre są tylko wtedy, kiedy słuchają swojego Pasterza i idą za Nim. Chciałabym umieć zawsze słuchać , ….
i chciałabym jedności większej o której pisze AWM.
Boże, obdarz Kościół swój, jednością i pokojem. Amen
do #17
Tak, to bardzo trudne zadanie; napominanie, delikatne zwracanie uwagi komuś bliskiemu a co dopiero kapłanom. Też mam z tym problem, myślę tu o bliskich osobach. U swoich księży, nie widzę na szczęście wad lecz same zalety :)ale za to słyszę i czytam o różnych sensacyjnych doniesieniach, zazwyczaj ich nie komentuję a omadlam. Objęłam adopcją duchową 2 kapłanów i za jednego modlę się bez oficjalnej adopcji. Codziennie proszę Ducha Świętego o dary dla kapłanów, osoby konsekrowane, misjonarzy(rki) i osoby świeckie pracujące na Misjach i dla nowej ewangelizacji świata.
Ja myślę ,że problem jest w nas samych, bo każda krytyka wynika z naszego usprawiedliwiania się .
Brakuje nam miłości miłosiernej wobec grzeszników/ a sami nimi jesteśmy i oczekujemy łaskawości nie tylko od Pana Boga/.
Przecież Pan wie ,że Pasterze są niedoskonali.Wysyła ich nawet na urlop i sam osobiście we wszystkim zastępuje.
Czy my dostrzegamy jak On jest dobry.
cd.
Powinnam napisać „ja” , a nie „my”, bo sprawdziłam to na sobie.
Wystarczyło zrobić rachunek sumienia.
Masz racje Teresko#23.Każde niezaakceptowanie czyjejś słabości świadczy o sobie.Serce człowieka, które zaakceptowało siebie( własne nałogi i grzechy), jest zdolne otworzyć się na grzeszników na wzór serca Jezusa.Nie zapominajmy,że nasze niedostatki są odskocznią w stronę Boga.One sprawiają że nie ufamy sobie samym i pokładamy nadzieję w Bogu.Dzięki zbawiennej ofierze Chrystusa grzech stał się wyznacznikiem miłości, nie przekleństwem.Moc w słabości się doskonali.Krzyż jest drogą, modlitwa- kompasem, a nasze niedostatki? Naszymi nogami!Pan naszą sprawiedliwością.
#9 AWM –
a gdzie dusze,Biblia i odrobina wysiłku u owieczek?
Jeżeli chodzi o „zgubę” to każdy sam siebie tam ewentualnie /z nadmiernej wygody lub grzechu/ wniesie.
#14
Pogubiłam się. Nie można to jakoś uprościć? Impulsywne zachowanie nie Boże /choć któż to wie? Jezus stragany poprzewracał/, ale jak najbardziej człowiecze.
Ważne by impulsywność nikogo nie obrażała i nie krzywdziła.
Tak naprawdę wolę impulsywność niż stoickie, spokojne, wolne, dobrze opracowane i przemyślane wyrządzanie słabszym /zawsze jest słabszym bo to tchórze/ krzywdy.
#26 Ka -do #14
Poczytałam sobie w Wikipedii co to jest impulsywne działanie i wiem,że Jezus nie miał tych cech wywracając stragany,a jedynie kierował się gorliwością o Dom Boży.
Myślę, że wiem co ma na myśli niezapominajka.
Bywają w moim życiu sytuacje, że ktoś ocenia moje zachowanie jako impulsywne, ale może gdyby miał wgląd w moje serce pomyślałby inaczej.
Pozdrawiam.
#26 Ka ,
Tak , masz rację ten wysiłek jest niezbędny tak samo jak niezbędne jest Pismo Święte …
wtedy prościej i jaśniej i bez lęku …
Pozdrawiam : )
#20 Julia
Czy mogę dopytać, co znaczy to, jak napisałaś : „Wtedy zwichnięcie przez grzech jest wzmocnione (pogłębione) przez akceptację tej społeczności dla grzechu… ?
Nie mogę uchwycić. Jak to rozumieć?
#27 mirpat
O tak, gdyby inni mieli wgląd w moje serce, myśleliby (o mnie) inaczej.
„Ty, Panie znasz serca wszystkich” Dz 1,24- to nam wystarczy 🙂
A „sercami naszymi niech rządzi pokój Chrystusowy”,
uczyń tak Panie, bo niespokojne jest serce moje i skłonne do zuchwalstwa.
Pozdrawiam.
#26 ka , #27 mirpat
Sama zastanawiam się nad impulsywnością człowieka/ nie znam definicji/
Tak sobie dywaguję, że impulsywność jest wpisana w pewnym stopniu w charakter człowieka – ktoś jest bardziej lub mniej impulsywny – to zależy od konkretnych sytuacji. Nawet szybkość reakcji np. na spadającą ze stołu rzecz, też działanie impulsywne zaistnieje…
Rozumuje też tak: im bardziej duchowo odnowionego rozsądku w działaniu, tym mniej impulsywnego zachowania…
Ciekawa jestem opinii psychologa…
Przepraszam jeśli moje wpisy mają odcień „wymądrzania się” ale naprawdę , siadam, czytam i po prostu „rozmawiam” z Wami…
Pozdrawiam 🙂 🙂
#27mirpat
To miałam też na myśli…
#28 To tak jak lubię.Prosto,jasno i bez lęku. Również pozdrawiam Owieczko.
#31 Chodziło mi o to że absolutnie nie można domniemywać iż osoba impulsywna jest z dala od Boga.To nieprawda,podobnie jak ta super opanowana że niby blisko Boga.To system nerwowy tylko.
A rozsądek? Hmm…zdobywa się go po kawałku całe życie /a czy czasem nie zauważasz że tym impulsywnym żyć trudniej?/.
#29 Miriam,
co to znaczy, pytasz, że wg mnie
„zwichnięcie przez grzech jest wzmocnione (pogłębione) przez akceptację tej społeczności dla grzechu”…
Widzę to tak.
Na przykład.
Opiekuję się starszą osobą, co wymaga ode mnie tracenia siebie.
To mi nie odpowiada, bo za wszelką cenę chcę zachować swoje życie dla siebie i przeżywać je wg własnego widzimisię.
A przecież wiem, że moje stare ja we mnie musi umrzeć, by mogło się narodzić nowe, które nie będzie bało się śmierci ciała.
Więc walczą we mnie „dwa wilki”, jak śpiewa Luxtorpeda.
Jeden mówi: umieraj, aby żyć. Drugi: liczy się tylko twoje (moje) tu i teraz.
Jeśli wokół mnie będzie społeczność, która nie będzie przeżywała tej walki, która wskaże mi drogę wyjścia z sytuacji proponowaną przez „postęp cywilizacyjny” (np. taką, jaka jest praktykowana w Holandii), to jeden z moich wilków o obliczu dobra (to też z tekstu Luxtorpedy) nie ma szansy na wygraną (bo „wygrywa ten, którego karmię”).
Czyli moja skłonność do grzechu została wzmocniona przez społeczność akceptującą grzech.
Tak myślę…
Pozdrawiam 🙂
p.s. Miriam, Ty mieszkasz w Poznaniu czy we Wrocławiu?
Ad #34 julia
Julio, bardzo ładnie to przedstawiłaś i wytłumaczyłaś.
Dziękuję!
Bp ZbK
#34 Julia
Dziękuję za wytłumaczenie. Już rozumiem, ale problem społeczności akceptującej grzech pozostaje… Społeczność to chyba większa rzeczywistość, ale np. mała wspólnota? Dobrze ukierunkowana będzie właściwie karmiła „dobrego wilka”.
Czyli – nie dać się karmić pokarmem fałszywym, dającym chwilowe – tu i teraz – nasycenie, a właściwie trującym.
Iść, gdzie toczy się walka, trwać we Wspólnocie, która żyje prawdą o grzechu i jego konsekwencjach.
Tak, pilnie potrzeba takich „źródeł życia”!
Ps. A dlaczego pytasz gdzie mieszkam? Pozdrawiam Cię 🙂
#35 Ksiądz Biskup,
🙂
#36 Miriam,
będę kilka godzin w Poznaniu, mogłabym zobaczyć miasto z Twojej perspektywy.
Ale Ty chyba jednak mieszkasz we Wrocławiu…
🙂
W ostatnim czasie ja byłem zagubioną owcą, którą Bóg z wielkiej miłości do człowieka przyprowadził do stada. Nie wiedziałem do końca, dlaczego boję otworzyć się przed pewnym kapłanem. On na mnie czekał w konfesjonale, a mi odbierało mowę, nie mogłem zdobyć się na wysiłek szczerego dialogu, właśnie z tą osobą, która czekała zawsze na mnie cierpliwie. Chciałem i nie mogłem. Nie potrafiłem sobie jasno do końca wytłumaczyć, co sie ze mną dzieje. Stwierdziłem, że za mało pokładam ufności w swoim Zbawicielu, Jezusie Chrystusie.
Zastanawiałem się też, co przeżywa ten kapłan, który czeka na mnie, a ja go ignoruję. Na początku postanowiłem, wstyd sie przyznać, unikać tego księdza. Zupełnie niedojrzałe myślenie. Szybko stwierdziłem jednak, że ucieczka niczego tu nie rozwiąże, miałem tego świadomość. Ciągle nie dawało mi spokoju to spojrzenie kapłana z konfesjonału i ciche wołanie „przyjdź”. Ja jednak dalej nie mogłem sie przełamać. Dalej myślałem „dlaczego”? Bóg nie zostawił mnie jednak samego w tych moich wewnętrznych zaparciach się.
Długo modliłem się i trzeba było, aż odległości prawie 300 km. od domu, podczas wyjazdu wakacyjnego z rodziną, abym poszedł do konfesjonału i tam rozmawiał o swoich problemach, przedstawił Bogu wszelkie obawy i lęki. Poczułem niewyobrażalną ulgę, bo w końcu dostałem odpowiedź na swoje zwątpienia. To było dla mnie niezapomniane spotkanie z Chrystusem, który sprowadził swoją zagubioną owieczkę do stada.
Wreszcie zrozumiałem, że rozwiązaniem na wszystko jest konfesjonał, szczerość całkowita z moim Jezusem Chrystusem, moim przyjacielem. Tylko On ma taką moc, która pozwoliła mi zrozumieć co się ze mną dzieje. Dziękuję dziś Bogu za to, że podczas wakacji nie dał mi zapomnieć o sobie, a przy tym jeszcze uleczył zranione serce.
Tego uczucia zwyczajnie nie potrafię opisać. Tak właśnie działa konfesjonał i przebaczenie. Mi wybacza Bóg, ja innym.
Pozdrawiam 🙂 bdz
Julio #34 i #20.
Nie wiem do końca czy dobrze Cię zrozumiałem,ale nie zgodzę się z Tobą, w kwestii,że:
-,,są społeczności ludzkie, które akceptują konsekwencje grzechu, a nawet widzą w konsekwencjach grzechu (wchodzenie w kompetencje Boga) szansę na swój rozwój, na osiągnięcie sukcesu”-moim zdaniem nasze słabości,mogą się stać nawet fundamentem duchowym.Moc w słabości się doskonali.Nie zrozum tego tak,że wolno popełniać grzech,ale jeśli już zaistniał to akceptując Jego konsekwencje( naszą słabość) nie ufamy sobie,lecz ufamy Bogu,w Nim pokładamy z wiarą i pokorą( bo jesteśmy przeświadczeni,że sami nic nie zrobimy,za marni jesteśmy)nadzieję, że uzdrowi mnie.Bo możemy przecież walczyć,żeby umierało moje ja a rodziło się nowe,ale to ja staram się zbawić,usprawiedliwić, zamiast oddać to Bogu aby On mnie zbawił i usprawiedliwił.Nawet jeśli uda się człowiekowi pokonać swoje główne grzechy tą drogą umierania dla siebie to mimo wszystko człowiek osiągnie główną wadę- pychę.Jego zwycięstwa wepchną go w pychę.To Bóg uwalnia człowieka, Bóg jest Prawdą a przecież to ,,Prawda Was wyzwoli’. Prawda o sobie,że nie muszę walczyć o szczęście bo przegram ją- ,,be zemnie nic uczynić nie możecie” nawet jeśli walczę o niebo, o Miłość.Jedna ze świętych napisała tak: ,,mam nadzieję że stanę przed Bogiem z pustymi rękami, bo będzie się On czuł w obowiązku mnie zbawić!” W Starym Testamencie już to widać,że Bóg walczy i Jego jest zwycięstwo.Nie możemy też iść w drugą skrajność,żeby nic nie robić.Człowiek po prostu pragnie Boga i liczy, że w końcu On da mu swą moc, moc Chrystusa do przezwyciężenia grzechu,ale wtedy ta osoba wie,że to nie ona tylko Bóg bezinteresownie z miłości uczynił to dla niego-wyzwolił go z grzechu.Niebo bardziej się cieszy z jednego, który się nawraca, który co noc błaga o miłosierdzie dla Niego z powodu swoich słabości niż ze stu nie potrzebujących nawrócenia,,Jeżeli Pan Bóg chce pięknych rozmyślań i wzniosłych uczuć, to On ma aniołów…zresztą mógłby stworzyć dusze tak doskonałe, że nie posiadałyby słabości naszej natury.Ale nie stworzył, bo On znajduje swą rozkosz w stworzeniach słabych i nędznych..Bez wątpienia ma On w nich większe upodobanie!”Jesteśmy bezdennym niczym,ale cieszmy się z tego,bo Bóg (gdy tylko oddamy mu się z ufnością )napełni nas swoją nieskończoną miłością.Moim zdaniem chrześcijaństwo to nie Golgota to pusty grób,ale nie dostaniesz się do grobu do póki nie przegrasz na własnej Golgocie, dopóki nie zauważysz że nie dasz rady.Błogosławiona człowiek, który to sobie uświadomi.
-,,Czyli moja skłonność do grzechu została wzmocniona przez społeczność akceptującą grzech.” Moim zdaniem problem nie stanowi w istocie środowisko, tylko niewłaściwa postawa w stosunku do niego.Pokora daję zobaczyć w każdej osobie miłującą obecność Chrystusa.
Ad #40 marcin
Myślę, że z Julią nie zrozumieliście się dobrze.
Zapewne ona sama zechce to wyjaśnić.
Bp ZbK
„Prorok – Widzący musi usłyszeć „Idź i prorokuj” ale musi też wyrzec się wszystkiego, co mogłoby stanowić jakiekolwiek ludzkie czy instytucjonalne oparcie”. Nie warto szukać oparcia w ludzkim środowisku choćby wydawało się nam źródłem czystej wody. Zawsze ktoś tam rządzi/kieruje/ i może nie dać Ci swojej wiary i co wtedy? Chrystus dostrzega konkretnego człowieka a nie wspólnoty/środowiska/ i to właśnie takie patrzenie pomaga mi dzisiaj być tam gdzie inni być nie potrafią/nie chcą/. Pozdrawiam janusz
#34 Naprawdę super wyjaśnienie.
#38 Julia
To miło z Twojej strony, że tak pomyślałaś. Dziękuję 🙂
Taka refleksja: Prosić czy nie prosić? Oto jest pytanie. Z jednej strony Pismo mówi „proście, a będzie wam dane”, a z drugiej mamy obraz Boga, który zna nas na „wylot”, zna nasza pragnienia, tylko najpierw trzeba poszukać królestwa Bożego, radować się w Panu.
Ja po sobie mogę powiedzieć, że co Bóg zaplanował to się spełni w swoim czasie, z góry określonego przez Boga dnia.
Ale ja nie mówię, że nie prosiłem i sobie tak pomyślałem: „Tyle razy prosiłem, tyle razy błagałem, a Ty Boże swoje”.
Bóg nawet wiedział, że na początku będę odrzucał Jego obietnicę myśląc sobie, że co ja Jej mogę dać, ona mnie chyba nie pokocha, daj Boże Ją komuś innemu.
W tym wszystkim moja głupota była, że wiedziałem, że Bóg patrzy na serce i wiedziałem, że Ona ma ładne serce, bo inaczej Bóg by mi Jej nie obiecał, a jednak… szemrałem.
CD #43:
W Ewangelii św. Jana mamy: „Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy.” (7.24), a ja na początku wydałem wyrok: „Czy Ona mnie pokocha?”. Nie dowierzałem słowom Pana.
Teraz już się przekonałem, że jest inaczej 🙂
#40 Marcinie,
spróbuję wyjaśnić…
Wszystko, co napisałeś o wyzwalaniu przez prawdę o swojej marności jest prawdą.
Ja wspomniałam o innej sytuacji. Gdy skutkiem grzechu NIE JEST przekonanie o swojej słabości (jednak upadam) i szukanie pomocy u Boga.
Przytoczyłam sytuację, w której skutkiem grzechu JEST STAWIANIE SIEBIE W MIEJSCU BOGA, wchodzenie w Jego kompetencje. Prowadzi to do przekonania o swojej wszechmocy.
Masz rację, najważniejsza jest osobiste przekonanie i odpowiednia postawa wobec niechrześcijańskiego środowiska.
Ale ja zgodziłam się z tym, co napisał Ksiądz Biskup:
„zostało w człowieku zepsute (zwichnięte) przez grzech i przez wszystko, co stało się w społecznościach aprobowaną przez człowieka konsekwencją grzechu”
i nad tym się zamyśliłam.
Pozdrawiam 🙂
#42 Januszu,
w ludzkim środowisku może nie warto szukać oparcia, ale w Bosko-ludzkim (w Kościele)?
„podobało się jednak Bogu uświęcić i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i zbożnie Mu służył” (KK 9)
🙂
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Ekscelencjo, moje pytanie dotyczy tzw. Ewangelii wg Świętego Tomasza – V Ewangelii.
Czy pismo to rzeczywiście istnieje i dlaczego jest trudność z przedstawieniem jego treści? Czy zawarte tam treści mogłyby dokonać swoistej „rewolucji” w odniesieniu do tego, co jest nam już znane z Kanonu Pisma Świętego – IV Ewangelii?
Pytanie stawiam z czystej ciekawości, by uzyskać od ks. biskupa jako biblisty odpowiedź jako odpowiedź człowieka godnego zaufania w tej materii i być może posiadającego wiedzę w materii tego tekstu.
#49 kormoran,
Ewangelia wg św. Tomasza istnieje, to apokryf Nowego Testamentu.
Apokryfy to przeważnie starożytne księgi, których nie uznano za napisane pod natchnieniem Ducha Świętego i nie włączono do oficjalnego biblijnego kanonu.
Warto wiedzieć, że kanon ten, jeśli chodzi o Nowy Testament ukształtował się ok. II-IV wieku.
Apokryfami zajmuje się ks. Marek Starowieyski. Wydaje książki poświęcone apokryfom tak Starego jak i Nowego Testamentu.
W wyszukiwarce znalazłam książkę:
„Apokryfy Nowego Testamentu” pod Jego redakcją.
Jest tam rozdział:
„Ewangelia Tomasza — przekł. ks. W. Myszor, A. Dembska,
oprac. ks. W. Myszor, logia z Oksyrhynchos — przekł. i oprac.
ks. M. Starowieyski”
…
Szymon Hołownia cytuje fragment Ewangelii Tomasza w swojej książce „Kościół dla średnio zaawansowanych”:
„Jezus szedł ze swoim ojcem i jakieś dziecko, biegnąc, uderzyło go w ramię. I natychmiast padło martwe. (…) Innego dnia bawił się Jezus na jakimś budynku na wieży. Promień słońca wpadł przez dziurkę od klucza do wnętrza. Jezus więc skoczył na promień i usiadł na nim. Inne dziecko ujrzało to i chciało z Jezusem usiąść na promieniu. Przy tym jednak spadło z wieży i umarło”.
…
Kormoran, czy ta treść dokonała rewolucji w Twoim pojmowaniu wiary?
Pozdrawiam 🙂
#47 julia
Ksiądz Biskup napisał:
„…zostało w człowieku zepsute (zwichnięte) przez grzech i przez wszystko, co stało się w społecznościach aprobowaną przez człowieka konsekwencją grzechu” –
Ja też się z tym zgadzam, zwłaszcza że znalazłam coś o tym /jak mi się wydaje na ten temat/ także w Gaudium et spes, 25 :
„(…) nie da się zaprzeczyć, że ludzie są często odciągani od dobrego a popychani ku złemu przez warunki społeczne, w których żyją i w które wrośnięci są od dziecka.
Jest rzeczą pewną, że zaburzenia występujące tak często w porządku społecznym pochodzą częściowo z samego napięcia właściwego formom gospodarczym, politycznym i społecznym.
Głębsze jednak ich źródło leży w pysze ludzkiej i egoizmie, które również zatruwają klimat społeczny.
Tam zaś, gdzie porządek rzeczy jest skażony przez następstwa grzechu, człowiek od urodzenia skłonny do złego, znajduje nowe pobudki do grzechu, których nie można przezwyciężyć bez uporczywych wysiłków wspieranych łaską”.
Ksiądz Biskup w syntezie podaje nam ten zdrowy, dobry, obfity pokarm i karmi naszego /mojego/ – „wygłodniałego wilka”. Serdecznie dziękujemy! Pozdrawiam Księdza Biskupa 🙂
Ad #50 julia
Julio,
dziękuję, że wyjaśniłaś.
Dodam jeszcze: Ewangelie apokryficzne i inne pisma apokryficzne, powstały z różnych racji dla zbudowania w wierze, ale nie zawsze rozumianej w ortodoksyjny sposób.
Trzeba umiejętności rozeznania w celu rozróżnienia tego, co buduje autentyczną wiarę od tego, co jest jakimś jej odbiciem i próbą przybliżenia, ale niosącym ze sobą ryzyko wypaczenia.
W naświetleniu tego zagadnienia może pomóc porównanie do niezbyt doskanałego lustra, które pewne cechy ukrywa, inne uwydatnia a wszystko stawia w niewłaściwym świetle czy w niewłaściwyh proporcjach. Podobnie też może być z kopią obrazu itp. Apokryfy to swoiste „interesowne” i po części naiwne (czasem na podobieństwo religijnego kiczu) „odbicia” („podróbki”) autencznych pism (świadków) uznanych przez Kościół. Mają one pewną swoją wartość, o ile potrafimy je „czytać” (odbierać) rozumiejąc kontekst (a także „interes”, tzn. dlaczego, po co?), w jakim powstały.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
Bp ZbK
Ad #51 Miriam
Miriam,
Dziękuję.
Dobrze! Dalej w tym kierunku.
Pozdrawiam
Bp ZbK
#13 ula
Pan jest Twoim Pasterzem- otworzył Ci ucho . Zacznie otwierać jeszcze bardziej , tylko staraj się słuchać i posłuchać .
Julia + Ks Biskup, „dobry wilk ” któż to taki? To bardzo ważne dzisiaj. Czy biblijny wilk to chrześcijanin? janusz
Czy „dobry wilk” to ukrzyżowany wilk? janusz
#13 Ula
Ale On – Dobry Pasterz nie stracił ciebie z oczu.
Wychodzi po ciebie. 🙂
Ja czasami rano czytam sobie Pismo Święte i otwieram na „chybił trafił” i dzisiaj otworzyłem Pismo na 1 Liście św. Jakuba i przeczytałem:
„Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków.” (1,2-4) – teraz jak patrze na te doświadczenia, to aż mnie radość bierze, śmiać mi się chce. Wcześniej to doświadczenie bardzo bolało, co ja przeżyłem. To jest nie do opisania.
CD #54 Gdyby każdy przeżył to co ja, to by się wtedy okazało ile jest tych „Gorących” – jak mówi Apokalipsa.
# 50 julia.
Mam pytanie czy Księgi Machabejskie I i II należą do ” Apokryfów ” czy nie ?.
Wiele stawiają mi niejasności w ich opisach.
#60 Józef,
najprościej to ocenić w ten sposób:
skoro są w katolickim Piśmie Świętym, nie uważamy je za apokryfy.
Ale, jak czytam u Sz. Hołowni, każde wyznanie judeochrześcijańskie ma swój własny biblijny kanon. Niektóre wyznania protestanckie nie uznają kilku ksiąg Starego Testamentu (m.in. Ksiegi Tobiasza, Ksiąg Machabejskich i części Księgi Daniela).
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję Julio i księże biskupie serdecznie. Życzę wielu Łask Bożych!
#55 Janusz,
o dwóch wilkach „w nas” śpiewa zespół „Luxtorpeda”.
Tytuł piosenki „Wilki dwa”, przytoczę fragment tekstu:
„Latami dokarmiałem tego, którego nie chciałem.
On głęboko zatopił we mnie swoje kły.
Twoja modlitwa złapała go w sidła.
Teraz jestem wolny, tak jak ty.
…
A we mnie samym wilki dwa.
Oblicze dobra, oblicze zła.
Walczą ze sobą nieustannie.
Wygrywa ten, którego karmię.”
…
Pozdrawiam 🙂
Teraz po tych przejściach mogę z nadzieją śpiewać, że Pan jest moim Pasterzem, naprawdę nie brak mi niczego 🙂
#64
Chani
Pan Bóg daje czasem pociechy zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Uważaj jednak na pułapki , książę tego świata jest przebiegły i perfidny kłamca.
# 61 julia.
Dziękuję za naprowadzenie daje mi wiele do zastanowienia się co czytam.
Tylko ja czytam Pismo Sw. w wydaniu katolickim :/Poznańskie podpisał Biskup Gądecki/ i w tym mam wiele wątpliwości co do treści w tych Księgach.
Te Księgi powinny być oparte na prawdzie,ale czy są takie ?.
#56 Janusz
Podoba mi się ten symbol wilka o obliczu dobra i zła, jako obraz mojej wewnętrznej walki. O dobro też trzeba czasem walczyć i to mocno.
Myślę, że tym samym można porównać „dobrego wilka” w nas do bycia chrześcijaninem dojrzałym, który – jak to jest w starożytnej homilii z IV w. –
„…poświęcony jest zawsze krzyżowi Chrystusowemu. Stając się chrześcijanami przez łaskę (…) są oni synami, dziedzicami,…, są związanymi i więźniami, najbardziej pogardzanymi, krzyżowanymi i wydawanymi na ofiarę”.
W tym znaczeniu tak. „Dobry wilk” w nas jest (albo poddaje się temu) ukrzyżowany.
Świetny wg mnie jest też ten obraz : sidła jako modlitwa. Ma moc związać zło! W nas i nie tylko w nas.
Ty zaś, Baranku, potrzebujesz oparcia we wspólnocie Kościoła. Pozdrawiam 🙂
#65 Tereska
Wiem o tym. Teraz to się nie dam nabrać, a były takie momenty, że mało się nie nabrałem, ale chyba Bóg nie pozwolił.
# Chani
/niech tak Ci będzie/
Pamiętaj, że szatan na krzyż nie wejdzie i zawsze będzie Ci proponował ucieczkę od Twojej osobistej GOLGOTY.
janusz
#63 Julia.
Zapytam tylko , czy to biblijna melodia?
Pozdrawiam
janusz
I znów jak czytałem Pismo natrafiłem na tekst mówiący „Jedni drugich wypróbujcie, czy trwacie w wierze” – ja zostałem wypróbowany można by powiedzieć przez dziewczynę. Ja myślałem, że to Ona nie wierzy, a to ze mną coś się stało i to ja nie wierzyłem Bogu – to ja taki „zimny drań” ze mnie 🙂
/Przepraszam/
#56 Januszu, Moc – Joli Kaczmarek /tak mnie naszło :)/
#69 baran katolicki
Wiem o tym, już mnie próbował odwieść, ale Bóg mu nie pozwolił. Nie wiem czy tak mogę porównać, ale to co ja przeszłem to swoista Modlitwa Jezusa w Ogrójcu. Szatan jakby mnie kusił m.in.: „Poco tak cierpisz dla dziewczyny? Bóg obiecał ci, ale jakoś tego nie spełnia. Ona i tak cię nie zechce, więc poco będziesz tak się męczyć, po co ci to”.
A na początku tego wszystkiego powiedziałem sobie „Przez cierpienie do serca dziewczyny” i chyba się udało 🙂
#70 Janusz,
hmmm,
a jaka to jest biblijna melodia?
Luxtorpeda to zespół rockowy.
Jeśli chcesz, posłuchaj ich na YouTube.
Pozdrawiam 🙂
Każdy człowiek ma w sobie dwa wilki i w zależności którego będzie „karmić takim stanie się człowiekiem,bo w końcu jeden z nich urośnie na tyle aby zagryżć-zjeść drugiego.Jacy oni mogą być?
Jeden to-złość,nienawiść,chciwość,uraza,poniżanie kłamstwa,egoizm,zawinione błędne sumienie…
Drugi-miłość,przebaczenie,pokój,radość,nadzieja,pokora,życzliwość,prawda…
Karmię dwa,ale ich kondycja znacznie się różni.
#58Chani
Odnośnie przypadkowego otwierania Pisma Świętego u mnie w parafii na rekolekcjach usłyszałam – a co będzie jak otworzysz na słowach…a Judasz poszedł i się powiesił.
mirpat #76
Zapewne miał na myśli ten kawał:
Pewien bardzo przesądny mężczyzna miał taki zwyczaj, że codziennie rano otwierał Biblię na chybił trafi ł i słowa, które przeczytał, obierał sobie za motto na nadchodzący dzień. W piątek trzynastego otworzył Biblię na fragmencie Mt 27,5: „Wtedy Judasz (…) poszedł i powiesił się”.
Z mieszanymi uczuciami otworzył wiec Biblię na innym miejscu i zbladł, kiedy przeczytał u św. Łukasza 10,37: „Idź, i ty czyn podobnie!”. Drżącymi rękami spróbował wiec po raz trzeci, a przed jego oczami ukazał się tekst z Ewangelii św. Jana 13,27: „Co chcesz czynić, czyn prędzej!”. Od tego czasu mężczyzna nie wierzył już w przepowiednie.
#76 mirpat
Też nie bardzo przemawia do mnie otwieranie Pisma na tzw. 'chybił trafił’. Nie wiem czemu ma to służyć. Kościół daje nam przecież czytania na każdy dzień, jeśli komuś mało do rozważania, to niech modli się Liturgią Godzin.
Co do Luxtorpedy to kapela nie wyśpiewuje tekstów biblijnych, a raczej Litza (wokalista, który przed laty powrócił do Kościoła, jest we wspólnocie neokatechumenalnej) opowiada swoje przeżycia, doświadczenia. To jest w tym zespole 'mega’ plusem, że jest dla wszystkich, a nie tylko dla chrześcijan (tak jak Litza z takich grup jak: „Tymoteusz”, czy „Arka Noego”). Miałam okazję być na koncercie:
'to co w Tobie prawdziwe jest piękne'(Luxtorpeda)
Pax!
#66 Józef
Józefie, zapewniam Cię, że ta Biblia katolicka jest prawdziwa 🙂
Zachęciłabym Cię także do zdobycia Biblii Jerozolimskiej (imprimatur : bp Marek Jędraszewski, Poznań 2005) Słowo wstępne i prezentację napisali : Ks.Kard. J. Glemp i Ks. Bp Zbigniew Kiernikowski.
To wydanie jest jak najbardziej prawdziwe, w treści – Księgi Pisma są kanoniczne 🙂
Ze wstępu : „Na uznanie zasługuje to, że podstawą niniejszej edycji jest Biblia Tysiąclecia, przyjęta przez KEP jako tłumaczenie oficjalne używane w sprawowanej przez Kościół liturgii”.
To wydanie jest pomocne do modlitwy (skrutacji) szczególnie ze względu na zamieszczone w nim marginalia i przypisy. Gorąco polecam Ci 🙂
#75 mirpat
Świetnie to rozwinęłaś 🙂
Ten zły wilk sam zginie niekarmiony, tak myślę.
Tak, dbajmy o kondycję dobrego wilka 🙂 – pięknego człowieka.
Zapytam inaczej, czy Chrystus to „dobry wilk” , którego karmić trzeba sobą? „Luxtorpeda” w Biblii to co to? Być może zatrzymałem się w duchowym rozwoju ale znam nie jedną luksusowa torpedę w wilczej skórze. Tu chodzi o dobre hamulce. Prawdziwy Chrystus skutecznie hamuje życiowe tempo współczesnego człowieka. Na pewno nie był i nie jest dzisiejszą luxtoredą. To Chrystus karmi nas a nie my Chrystusa. Taka to moja melodia. Pozdrawiam janusz
Krzysztofie, chwalebny krzyż nie ma nic wspólnego z CIERPIENIEM. Cierpisz dlatego bo nie jest po Twojemu. To źródło nerwowej choroby. Cierpienie to nie Chrystus. Pozdrawiam janusz
Jaka to radość, gdy Pan posłużył się mną jako prorokiem Jego miłości dla bardzo chorej kuzynki.
Nie ma większej radości, mówię Wam. A w dodatku dał mi słowa, które same płynęły z moich ust bez zastanawiania, tak zwarte i sensowne, bardziej niż zwykle. A potem ona opowiadała mi o swojej jedności z Jezusem, o działalności w takim ruchu „Drzewo Oliwne”, który wśród kościołów protestanckich i także z katolickim szukają dialogu z Żydami. Ja opowiadałam jej o tym co dzieje się na Drodze Neokatechumenalnej, o symfonii Kiko o cierpieniu niewinnych.. o jego świadectwie, o koncercie w Nowym Yorku, a to wszystko w obecności najmłodszej kuzynki, która nie chodzi do kościoła. Słuchała nas z wielkimi oczami…
#76 mirpat
Moim zdaniem Pan Bóg mówi o kondycji człowieka także przez te słowa.
I w sobie wiadomy sposób może przemówić do konkretnego człowieka w jego konkretnej sytuacji życiowej i uratować go…
Mówiac do chani użył innych słów, takich jakich on właśnie potrzebował.
Julio
🙂 🙂 🙂
#82 baran katolicki
Januszu, a co powiem o Jezusie? Czy cierpiał czy nie cierpiał w Ogrójcu? Jezus strasznie cierpiał duchowo w Ogrójcu i to właśnie miałem na myśli pisząc o moim cierpieniu duchowym, nie fizycznym.
Wcześniej napisałem, że szatan mnie próbował odwieść od mojej Golgoty, ale tak sobie myślę, że i teraz mnie też próbuje odwieść.
Golgota to porzucenie starego życia, życia w grzechu i też w moim przypadku życia też i w chorobie, bo wiem, że zostanę uleczony z mojej dolegliwości, ale kiedy się to stanie i jak to tylko Bóg wie.
#76 mirpat; #77 marcin
Ten kawał był nie na miejscu; basa w wpisie #84 dobrze powiedziała, że potrzebowałem akurat tych słów, żeby się nimi podzielić z Wami.
Polecam posłuchać audycji „Drogami Młodości” – Dlaczego warto rozważać Biblię?:
http://archiwum.radiopodlasie.pl/?p=15834
Ad #77 marcin
Otwieranie Pisma to nie jest kawał, nie jest motto na dzień, ani nie jest „przepowiednia”. Dla tego, kto w swoim życiu rozmawia z Panem Bogiem, odpowiada na Jego wolę, słucha Go, może być stawianiem pytania, na które On odpowiada.
Zapewniam cię, że odpowiada, ale trzeba mieć własciwe przygotowanie np. przez katechezy, aby umieć słuchac i czytać, otwierać ucho.
Człowieka z Twojego „kawału” nie obchodził Pan Bóg, otwierał słowo magicznie. Sa w nim wybrane celowo kawałki, a cała rzecz w tym, że pomijają one życie tego człowieka podczas, dgy Słowo mówi właśnie do życia.
#81 Janusz
Super nazwa! – Luksusowa torpeda w wilczej skórze 🙂
Jestem bardzo ciekawa jak ona działa??
#67 Miriam.
Brakuje mi wiary Kościoła, która jest darem nie dla wszystkich, bo wielu jest powołanych ale mało wybranych.
Pozdrawiam
janusz
#90 Janusz
Nie rozumiem, jak to – wiara nie jest w Kościele darem dla wszystkich??
Nie wszyscy zapewne odpowiadają na ten dar…, ale chyba Pan Bóg nie chowa go specjalnie. Jak to rozumieć?
A może to wybranie jest darem? Pan Bóg „wybrał tych, których sam chciał”?
CD #71
Właśnie, to ja nie wierzyłem Bogu mimo, że prawie codziennie chodziłem do kościoła. Chodziłem, chodziłem i co? Nie uwierzyłem w słowa Pana.
Można by powiedzieć, że w jednym momencie moje życie się „zawaliło” po tej obietnicy, legło w gruzach. Bóg musiał mnie skruszyć żebym bardzie uwierzył Bogu, uwierzył Jego słowu, że ta dziewczyna jest dla mnie, a co Bóg daje to nie powinno się odrzucać i jeszcze raz przepraszam, że siebie uważałem za takiego cacy cacy, bo chodziłem do kościoła, a tą dziewczynę już nie.
P.S.: Powiecie, że się powtarzam? Może i tak, już nie będę 🙂
#78 Monika,
„To jest w tym zespole ‘mega’ plusem, że jest dla wszystkich, a nie tylko dla chrześcijan”
Tak, to jest najważniejsze.
Oni EWANGELIZUJĄ!
Hej!
Pozdrawiam 🙂
#92 chani
Skąd masz pewność, że Bóg obiecał Ci tą dziewczynę, że ona jest dla Ciebie?
Z tego co piszesz odnoszę wrażenie, że jesteś do tego bardzo mocno przekonany.
Mógłbyś trochę rozjaśnić, jak do tego doszło ?
#84 Basa #87 chani
Ja chciałam tylko powiedzieć przez swój wpis, że Pismo Święte to nie przyrząd do magii.
#93 Julia, a co to znaczy „ewangelizować”? Kiedyś powiedziałem napotkanemu „biedakowi”:Bóg Cię kocha a jako odpowiedź usłyszałem. I co z tego, że Bóg mnie kocha kiedy ja nie kocham Boga. Problemem dzisiejszego człowieka nie jest brak Bożej miłości ale głęboka niemoc kochania Boga. Jesteśmy nieszczęśliwi bo nie potrafimy kochać bezinteresownie aż po krzyż. Co z tym zrobić? Sama wiara to za mało by móc umierać dla siebie a żyć dla innych. janusz
Ad #87 i #88 chani i AnnaK
Nie napisałem przecież,że czytanie Pisma Św. w losowo wybranym momencie jest bez owoców, napisałem kawał który przedstawia człowieka który nieprawidłowo zachowuje się w stosunku do Biblii, mam na myśli,nie samo czytanie czy branie wybranego fragmentu za motto,ale nie skupianiu się na Bogu tylko traktowanie tego jakoś magicznie,jako przepowiedni na nadchodzący dzień(skupienie na własnym egoizmie). Mogę nawet zauważyć poprzez ten ,,przypadek” Bóg wytyka błędy temu człowiekowi.Ba to poskutkowało bo już zaprzestał tego. Czytanie Pisma na chybił trafił może przynieść owoc kiedy odpowiednio do tego przystępujemy.Chcemy znaleźć w czytaniu co mówi do mnie Bóg a nie co mi się przydarzy.Jak się tak głębiej zastanowić to przypadkiem też kieruje Bóg.
Moim zdaniem słuchanie muzyki rockowej o choćby słowach ewangelizujących nie jest dobre.Dźwięk ma duży wpływ na człowieka.Na duszę.rock-negatywny.Tekst piosenki też można różnie zinterpretować.
#97 Marcin.
mamy syna , który swego czasu słuchał muzyki metalowej i to ciężkiej gatunkowo. Pasowała wtedy do jego przeżyć , niestety mrocznych…
Przyszedł dzięki Bogu czas, kiedy „zasmakował” w innej muzyce – rok lubi bardzo a i ucho swe „nastawia ” na subtelniejsze dżwięki.
Mamy też nadzieję ,że rozsmakuje się w pięknych dżwiękach i treściach wyspiewywanych tj. takich , które bliskie są dobrym ludzkim uczuciom i marzeniom oraz takie, które wychwalają samego Stwórcę…
Młodzi są przeważnie bardzo zbuntowani i życie widzą ze strony mroku , a kiedy ujrzą „światło w tunelu” – Pan Bóg będzie ich prowadził ku nadziei.
Bogu niech będą dzięki za tych wszystkich, którzy kierują ku jasności.
pozdrawiam
#97 marcin
Czy rock ma negatywny wpływ na duszę?
Słyszałam i czytałam o grupie rockowej, która ewangelizuje na całym świecie. Chcą w ten sposób dotrzeć do środowisk z tzw. „marginesu”. Przed wykonywaniem utworów jest przesłanie. Czy ktoś się orientuje, czy to jest rzeczywiście dobre?
Ad #97 marcin
Cieszę się, że tak mówisz. Nie chciałam zostawiać tamtego wpisu bez komentarza ze względu na Czytających, ponieważ ktoś mógłby zostać w zamieszaniu – co jest dobre, a co nie.
#95 mirpat
Ja też to chciałam powiedzieć przez swój wpis 🙂
#94 Marek
Skąd mam pewność? Na początku to pewności nie miałem, ale teraz jestem o tym przekonany.
A jak do tego doszło? Jak to wytłumaczyć?
Może tak, że kiedyś jak poszłem do przychodni z matką i tam akurat w rejestracji siedziała piękna dziewczyna. Nie pytaj się co wtedy poczułem, bo sam nie wiem. Widać Ją zapragnąłem sercem, ale sam bym do niej nie podszedł – jestem nieśmiały.
Dalej nie wiem co Ci napisać, może przeczytaj to: http://czupytek.orangespace.pl/bajka/ (kiedyś to napisałem taką historyjkę).
P.S. Nie wiem czy to z tym związane, ale kiedyś w swojej skrzynce na listy znalazłem czasopismo „Twój maluszek” nawet niezaadresowane, jedynie to był napis 8/11.
Tera to Ona uśmiech się i raz się zarumieniła podczas przekazywania sobie znaku pokoju.
CD #101:
Sam do końca nie rozumiem jak się dowiedziałem. Może stąd ten mój sceptycyzm?
Ad #98 i #99
Na wstępie powiem, że rock nie mający nic wspólnego z chrześcijaństwem jest prze ze mnie mocno krytykowany, choćby nawet z tekstu nie sprzeciwiał się nauce Chrystusa. Akceptuje rock chrześcijański tylko wtedy gdy jest z nim związany proces nawrócenia człowieka ku Jezusowi i w bliskiej perspektywie zaprzestanie słuchania jakiegokolwiek rocka dla tej osoby.
Proszę poczytać o rocku w aspekcie samego tylko dźwięku i skutków jakie wywołuje, bo z innymi aspektami to wiadomo jak jest to niebezpieczne.
Rock przypomina mi szamanów i jest tu duże podobieństwo. Jest to pewna muzyka sprzyjająca wchodzenie w rzeczywistość magiczną i przez to satanistyczną, o ile wiem ma ona dużo też wspólnego z afrykańską muzyką jakiegoś plemienia która jest ściśle związana tamtą religijnością. Jest dużo powodów aby tego nie słuchać.
Dla mnie największym doświadczalnym powodem jest to,że gdy posłucham przez chwilę tą muzykę zakłóca ona pokój, sprawia pewne zaniepokojenie i pustkę, która przeraża, kiedy się na niej skupię.
#101 Marcin
Mam takie same odczucia!
#104 marcin
Dziękuję za podzielenie się 🙂
Nie znam się na tego rodzaju muzyce, tak jak Ty. Mój młodszy brat słucha (a ja odrobinę z nim, dla niego, ale lekkie fragmenty), więc nie wiedziałam o takim wpływie.
Dzięki.
„Golgota nie jest dla młodych” Tak powiada Robert Friedrich. „Trzeba się do niej przygotować”.
Kochani, nie okłamujmy się na wzajem w imieniu ewangelizacji. Tu trzeba gorszyć krzyżem bo prawdziwa ewangelizacja jest niczym innym jak pokazywaniem własnego krzyża.
Pokazywaniem chwalebnego krzyża i proklamowaniem takiego Ducha, który prowadzi na Golgotę każdego nawróconego.
To nie jest tak, że dzieci nic nie pojmują z tej prawdy i należy je duchowo karmić półprawdą. Prawdziwy ewangelizator chwali się osobistym krzyżem .
Co z tego ma Robert i jego „lukstorpeda”? ale to nie wystarczy by stanąć w prawdzie o sobie i powić nawiedzonym fanom :”jestem zdrajcą” ,”anty Chrystusem”. Jestem tym którego niema.
Pozdrawiam
janusz
# Januszu,
Ojciec Pio tak pisał o cierpieniu: „Kto zaczyna kochać, ten powinien być gotowy na przyjęcie cierpienia.”
#108 Krzysztof, cierpienie to negatywne uczucie. Źródłem cierpienia jest nie akceptacja bólu. Niezgoda na ból, który nas dotyka. Cierpienie to owoc pychy. Nie jest ono na pewno cnotą. Cierpimy bo nie zgadzamy się z tym kim jesteśmy albo co mamy. Nie wiem dlaczego biblijni tłumacze nie potrafią odzielic cierpienie od Jezusa Chrystusa, który przecież był posłuszny Ojcu aż po krzyż. Byc może Jezus Chrystus tak do końca nie był przekonany o drodze na Golgotę i gdzieś w Sobie toczył walkę z wolą Ojca. To są tylko moje domysły. Dlaczego cierpiał Jezus Chrystus skoro we wszystkim posłuszny był Ojcu? Czyżby nie akceptował własnej drogi na Golgotę? Niektórzy powiadają, że cierpienie to fundament Chrześcijaństwa. Nie potrafię na takim fundamencie budowac swoje życie. Cierpienie nie jest źródłem mojej wiary i dlatego nikomu nie życzę by szukał w cierpiącym Chrystusie swojego ratunku. Pozdrawiam janusz
#109 baran katolicki
Z jednej strony masz rację. My jesteśmy tacy cierpiętnicy bo inaczej nie wejdziemy do królestwa Bożego, a to przecież Chrystus nas wyzwolił z cierpienia, to my się pchamy w cierpienie. Jezus przecież miał naturę też i ludzką, więc musiał też toczyć walkę. Przecież Modlitwa Jego w Ogrójcu była pełna tej walki: „…Odsuń ode mnie ten kielich…”.
Przecież też Jezus można by powiedzieć czasami uciekał od cierpienia. Żydzi parokrotnie chcieli Go zabić i to czasami w humanitarny sposób: A to chcieli Go ukamienować, strącić z góry…
Ale Jezus wybrał cierpienie dla nas, a ja wybrałem cierpienie dla dziewczyny i to jak już podkreśliłem nie chodzi mi o cierpienie fizyczne (bo czy to, że chodzę jak pijany, to można nazwać cierpieniem? Chyba upokorzeniem), ale o cierpienie duchowe.
# 110 chani
„A to chcieli Go ukamienować, strącić z góry…”
Moim zdaniem Pan Jezus w tych sytuacjach nie uciekał. On po prostu odchodził. Wiedział, że nic Mu nie zrobią, bo nie nadeszła jeszcze Jego godzina.
#109 baran katolicki
Nie zgadza Ci się wizja Jezusa cierpiącego dlatego,że wychodzisz ze złego założenia. Cierpienie nie jest owocem pychy.Jest uczuciem jak to sam napisałeś. Uczucia nie są negatywne ani pozytywne. Nie zależą od naszej woli.One po prostu są. Trudno abyśmy odczuwali radość gdy coś nas boli.Po prostu cierpimy. Dopiero nasza postawa wobec tego odczuwania podlega naszej woli a więc i moralnej ocenie. Jeżeli możemy coś zrobić aby nie cierpieć to właściwym podejściem jest wykorzystać te środki.Jak ktoś powiedział, nie pamiętam kto : ból głowy jest wolą Bożą dopiero wtedy gdy tabletki nie pomagają.Gdy cierpimy i nic nie możemy zrobić to możemy to przyjąć albo szukać pociechy w różnego rodzaju znieczulaczach np. alkohol,narkotyki, seks itp.Albo dosłownie uciec od cierpienia np. przez porzucenie rodziny.
Jezus prawdziwie cierpiał, odczuwał ból.Przyjął na siebie całe człowieczeństwo.W tym cierpieniu nie ma nic przeciwnego woli Ojca.A był posłuszny ponieważ dobrowolnie zgodził się przyjąć krzyż mimo,że po ludzku chciałby od niego uciec.I tutaj też nie dopatrywałbym się czegoś negatywnego. W tej całkowicie dobrowolnej decyzji pomimo tak ogromnego cierpienia nie tylko fizycznego przejawia się jego miłość i poświęcenie dla nas.
Myślę,że Jezus był przekonany, że Golgota jest właściwą drogą.Tylko będąc człowiekiem toczył walkę jak my ale wybrał właściwie.Chyba tak należy rozumieć słowa wypowiedziane w Ogrójcu : Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! Bo raczej nie chodzi o to,że Jezus miał inną wizję zbawienia. Nie wiem.Być może się mylę.
Nie zgodzę się z tymi co mówią,że cierpienie jest fundamentem chrześcijaństwa. Zresztą zależy jak to ktoś rozumie.Szukanie w cierpiącym Jezusie ratunku rozumiem jako wiarę w to,że wtedy gdy jest mi ciężko, wszystko mnie boli czyli po prostu cierpię,że On jest przy mnie i wie co czuję bo sam tego doświadczył.Nie jest Bogiem dalekim i obcym,który nie wie co przeżywamy.Jest Bogiem bardzo bliskim.Z własnego doświadczenia wiem,że gdyby nie cierpienie to pewnie bym zapomniał o Nim. To właśnie w trudnych chwilach pozwala mi doświadczyć w jakiś szczególny sposób swojej bliskości i ogromnej miłości. Wiem,że jest blisko mnie jak dobry Ojciec.A gdy cierpienie jest tak duże,że nawet nie ma sił aby być z Nim to pozostaje zaufanie. Jezus na krzyżu również czuł się opuszczony przez Ojca. Ale potem przychodzi radość zmartwychwstania przeżywana czasami już tutaj.Oczywiście nie zawsze jest tak różowo, bo często niestety uciekam w znieczulacze.
Pozdrawiam
Ad #109 baran katolicki
Janusz, rzecz jest w Objawieniu, które Bóg nam podarował, i w które w tajemnicach wiary wprowadza nas Kościół.
Tak, jak piszesz o cierpieniu, patrzy człowiek po ludzku, sam z siebie, tak właśnie go przeżywa. Ktoś jeden widzi w swej szczerości swoją kruchość i słabość i nie nazywałabym go tak od razu pysznym, chociaż ktoś inny unosi się pychą i zakleja swoje dziury różnymi rzeczami, nawet religijnością i uczynnością.
W cierpieniu, bólu, jakby go nie nazwać, Jezus jest obecny aby dawać swoją moc, aby człowiek przez wiarę jednoczył się z Nim i z tego, co go niszczy właśnie dostawał nowe siły, nowe życie, nowe narodzenie. Tam się coś dzieje – to Jezus dokonuje przemiany w człowieku, a jest to możliwe na miarę naszej wiary. Dlatego tak potrzebna jest nam Ewangelizacja!
#111 Nie jestem pewna iż wiedział że mu NIC nie zrobią.Przyjął cokolwiek zechcą „zrobić”/jak Ojciec uszanował człowieczą wolę/ z uwagi na /jedność/ufność Bogu.
#110 Jezus nie uciekał od cierpienia,ale od ludzkiego grzechu którzy ludzie nierozumni /często pod płaszczykiem wyznawanej religi/tak chętnie czynią.
Ad #109
Nie zgodzę się.
-,,Cierpienie to owoc pychy” Cierpienie było owocem pychy, wynika z nieposłuszeństwa Bogu(Adam i Ewa),ale nie smućmy się,cierpienie przyjęte przez człowieka przynosi w darze Boga.Przyjęte,bo z Jezusem 2 łotrów było ukrzyżowanych i to samo cierpienie doprowadziło jednego do raju a drugiego do piekła.
-,,Nie jest ono na pewno cnotą” właśnie zmieniło się w katalizator cnoty.Cierpienie przybliża do Boga, udoskonala, uszlachcetnia,jest realną mocą Jezusa.On Nas cierpieniem zmienia.Cierpienie jest mocą wiary.
-,,Cierpimy bo nie zgadzamy się z tym kim jesteśmy albo co mamy.”- Powinniśmy pogodziś się z własnymi słabościami,nałogami.Pogodzić się to jest uświadomić sobie że tylko Jezus może Nas z tego uwolnić.Jezus musiał cierpieć bo było to wynikiem grzechu,ale właśnie tym cierpieniem wyzwolił Nas z pod prawa grzechu.Prawo dawało przykazania, lecz nie dawało mocy aby nie przekroczyć Prawa(wypełnic go), Jezus na krzyżu zdejmuje z Nas jarzmo Prawa a daję swoje jarzmo, w którym On uwalnia. Powinniśmy pragnąć tego uwolnienia, ale przedewszystkim pragnąć Boga.Tu najważniejsza jest moim zdaniem ufność bo ona ma tutaj triumfować.Cierpienie związane z tym że ciagle przegrywam w walce z grzechem mobilizuje do ufania zasługom Jezusa.Możemy wołać:Pan moja sprawiedliwoącią! Uświadomienie sobie,że to Bóg mnie zbawi a ja mam tylko zawierzyć mu całkowicie.Kto zaufał Tobie nie zawstydzi się na wieki.
-,,Byc może Jezus Chrystus tak do końca nie był przekonany o drodze na Golgotę i gdzieś w Sobie toczył walkę z wolą Ojca”-nie toczył,całkowicie się podporządkował, w sumie Jego wola i Wola Ojca jest tą samą wolą.Jezus nie uciekał od cierpienia, sądzę że całe Jego życie było Golgotą,która potęgowała.
-,,(…) nikomu nie życzę by szukał w cierpiącym Chrystusie swojego ratunku”-proszę nie pisz tak, tylko w takim Chrystusie mam ratunek:(
Chcę być z Nim.Miłość zmienia cierpienie w coś pięknego.Nie wyjaśnię teraz tego i nie potrafię trwać tak jak bym chciał.
#114 Ka
A więc Pan Jezus był tchórzem?
#114 Ka
Ja też nie wiem, ale Pismo Święte np. mówi:
„25 Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: «Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? 26 A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? 27 Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest». 28 A Jezus, ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: «I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. 29 Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał». 30 Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.” J 7, 25-29
i
cały rozdział 8 z Ew. św. Jana a w tym m.in.:
” 20 Słowa te wypowiedział przy skarbcu, kiedy uczył w świątyni. Mimo to nikt Go nie pojmał, gdyż godzina Jego jeszcze nie nadeszła.”… ” 40 Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił.”…”59 Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.”
marcin, AnkaK, Marek,… Cierpienie to negatywne uczucie. Cierpienie to nie to samo co ból. Cierpienie to NIE AKCEPTACJA BÓLU, to NIEZGODA NA DOŚWIADCZENIE BÓLU. Cierpimy bo nie chcemy umierać. Cierpimy bo nie jesteśmy samowystarczalni i chcemy decydować co dobre a co złe. Miażdżymy/Zabijamy/ Chrystusa naszym cierpieniem a On bierze na Siebie każde nasze cierpienie by je zatrzymać w Sobie jak każdy inny grzech. Kto cierpi ten grzeszy na miarę własnej świadomości. Dobrze by było by Ks Biskup coś napisał o cierpiącym Chrystusie przy jakiejś okazji. Pozdrawiam janusz
Gdybym był wiedział, przybywając do Ars, jakie mnie czekały cierpienia, umarłbym w jednej chwili.
” Gdy się miłuje, cierpienie przestaje być cierpieniem. Im więcej od krzyża uciekasz, tym więcej cię przywala … Trzeba modlić się o umiłowanie krzyżów: wtedy stają się one słodkimi … Bóg świadkiem, że nie brakło mi krzyżów, miałem ich więcej prawie, niżem mógł udźwignąć, ale zacząłem modlić się o umiłowanie cierpienia i uczułem się szczęśliwy. Odczułem, że tylko w ukochaniu cierpienia znajduje się prawdziwe szczęście.”
(św.Jan Maria Vianney)
Powiem Wam coś.Niezbyt przepadam za wizerunkami cierpiącego Chrystusa.Nie ma nic przyjemnego w patrzeniu na to co człowiek może zrobić z człowiekiem /nie każdy uwierzył wówczas w Boskość/,szczególnie gdy mamy świadomość iż ów człowiek /Bóg/nikomu nic złego nie uczynił.
Plemię żmijowe.Czy zechce podnieść się /w końcu/ do pozycji /przynajmniej/ człowieka?
Średnio to widzę.
#118 baran katolicki
Poprawiam się. Powinienem napisać: uczucia nie są ani złe ani dobre zamiast nie są negatywne ani pozytywne.
Według definicji słownikowej,cierpienie to wielki ból fizyczny lub psychiczny.
W psychologii :stan psychiczny bólu emocjonalnego lub fizycznego.
Akceptacja i zgoda na cierpienie zmniejsza go ale nie usuwa.
„Kto cierpi ten grzeszy na miarę własnej świadomości.” Skąd to wziąłeś ? Pierwszy raz spotkałem się z takim twierdzeniem i raczej Kościół tak nie naucza.
Grzeszna może być nasza postawa wobec tego doświadczenia.Nawet gdy się zgodzisz na cierpienie i od niego nie uciekasz to dalej doznajesz cierpienia.Jeżeli złamię sobie nogę doznaję ogromnego bólu i cierpię ale czy wtedy grzeszę ?
Ad #118
W takim razie zobacz co wynika z Twoich twierdzeń.
-,,Cierpienie to NIE AKCEPTACJA BÓLU, to NIEZGODA NA DOŚWIADCZENIE BÓLU”- Sądzę że nie zaprzeczysz temu,że Jezus cierpiał-czyli nie akceptowałby bólu? czyli nie poddałby się woli Ojca,która jest Jego wolą,czyli zaprzeczałby samemu sobie,czyli nie byłby Bogiem???
albo: jeszcze inaczej jeśli nie akceptowałby bólu-nie chciałby zbawić świat-nie byłby Miłością???
-,,Cierpimy bo nie jesteśmy samowystarczalni” Jezus jest samowystarczalny i cierpiał.
-,,Miażdżymy/Zabijamy/ Chrystusa naszym cierpieniem a On bierze na Siebie każde nasze cierpienie by je zatrzymać w Sobie jak każdy inny grzech”-Jeżeli zabijamy Jezusa(co już jest nie możliwe, możemy mówić tylko o ranieniu w aspekcie grzechu/Chrystus umarł raz) cierpieniem Naszym to cierpienie stawiamy rzeczywiście na równi z grzechem.(stąd następne zdanie:Kto cierpi ten grzeszy.)Lecz teraz pytanie:Jezus cierpiał czyli grzeszył przeciw sobie???Zbawił Nas upodobniając się do człowieka z wyjątkiem grzechu, aby Nas wyzwolić z niewoli grzechu.Na krzyżu doznawał opuszczenia takiego jak po grzechu człowiek, choć grzechu nie popełnił,(aby człowiek mógł doświadczać Jego miłości także zaraz po grzechu)żeby grzech stał się wyznacznikiem miłości a nie przekleństwem przez wiarę w Niego.
-Jeszcze interesuję mnie dlaczego Jezus miałby ,,zatrzymywać w Sobie cierpienie tak jak każdy INNY(!) grzech”-Chrystus nie jest jakimś pojemnikiem na grzechy i cierpienia, On je gładzi/niszczy-sobą(Miłością)/ a nie zachowuje.Nie wiem skad ma Pan takie twierdzenia, ale nie tędy droga.Kto zaczyna kochać, ten powinien być gotowy na przyjęcie cierpienia.A
#116,117 Nic nie rozumiesz.Czy tchórzem można nazwać człowieka niwelującego grzech u bliźnich?Inna postawa wzmogłaby w nich lawinę /grzechów/.
Pamiętaj liczą się i te drobne /grzechy/,które wskutek ilości tworzą podtopienie człowieka jak nie z czasem za/u-topienie w nich.
basa i Ka, jeśli był we wszystkim podobny do nas oprócz grzechu to i tak samo jak my dojrzewał w wierze do Golgoty. Proszę nie nie zamykać Jezusa z Nazaretu w CHRYSTUSIE/namaszczonym/. Jezus Chrystus wzrastał w wierze jak każdy z nas. Taka jest moja wiara. Pozdrawiam janusz
Marek,
definicje słownikowe tego świata nie do końca oddają prawdę. Należy próbować samodzielnie/osobiście/za nużyć się w PRAWDZIE/CHRYSTUSIE/ i zasilić/zaktualizować/ swoją wiarę Duchem Świętym.
Marku, dzisiejsi psycholodzy każdego Chrystusa chcą leczyć klinicznie /w zamknięciu/. Tak więc nie należy zamykać PRAWDY w definicjach tego świata.
CIERPIENIE to UCIECZKA OD BÓLU /ŚMIERCI/.
Marcin, w moim odczuciu/może się mylę/ Jezus z Nazaretu zwany Chrystusem nie CIERPIAŁ bo za akceptował/zgodził się/ból w trójwymiarze. Człowiek Jezus Chrystus powrócił do stanu stworzenia gdzie wszystko było dobre i Adam/człowiek/ nie cierpiał. Miał łaskę akceptować ból i śmierć. Pozdrawiam janusz
# 123 Ka
Ja nie uważam Pana Jezusa za tchórza.
Ja uważam, że nie uciekał, ale po prostu odchodził w tej sytuacji.
To ty podważałaś moją wypowiedź.
ja -# 111 „Moim zdaniem Pan Jezus w tych sytuacjach nie uciekał. On po prostu odchodził. Wiedział, że nic Mu nie zrobią, bo nie nadeszła jeszcze Jego godzina.”
ty – #114 Ka ” Nie jestem pewna iż wiedział że mu NIC nie zrobią.”
#124 Janusz
A ja wierzę, że był Bogiem wcielonym już od urodzenia.
A jak był Bogiem to wiedział o wszystkim od początku, bo Bóg jest wszechwiedzący.
Tylko nie pokazywał swojej boskiej natury. Poddawał się prawom ludzkiej natury. Praktycznie do końca.
Moim zdaniem od początku miał dwie natury: ludzką i boską.
Ale to tylko moje ludzkie rozumienie. Wcale nie muszę mieć racji, tak samo jak ty.
Właściwie to jest nie do udowodnienia. 🙂
# 123 Ka
Dziękuję za wyjaśnienie, ale nadal cię nie rozumiem.
Ja przecież wiem, że liczą się i drobne grzechy.
A ty?
Uważasz, że jesteś bez grzechu…
Czy dla ciebie liczą się drobne grzechy?
Ad#124
Januszu, rozwiń myśl,że:,,dojrzewał w wierze do Golgoty”.
Proszę również sprecyzować: „Jezus Chrystus wzrastał w wierze jak każdy z nas”.
Piszesz tu o rozwoju w wierze Jezusa, ale w co miałby wierzyć Chrystus? Miałby wierzyć w to, że jest Bogiem i zbawia świat?
To tak jakbym wierzył, że jestem. Nie muszę wierzyć, przecież mam pewność, że istnieję:)
# 125
Definicje są między innymi po to abyśmy wiedzieli o czym rozmawiamy. Oczywiście ktoś może się uprzeć,że dzień to pora dnia między 22.00 a 6.00 i na tym budować swoje wypowiedzi.Ale wtedy trudno z takim człowiekiem rozmawiać.
„Należy próbować samodzielnie/osobiście/za nużyć się w PRAWDZIE/CHRYSTUSIE…” tak naprawdę to nie wiem co masz na myśli pisząc to zdanie.Mądrze brzmi tylko co z niego wynika.
Co do psychologów to mam inne zdanie.Byłem m.in.na terapii i wiem,że dzięki temu można wiele rzeczy wyprostować, poznać lepiej siebie a nawet wyleczyć się z fałszywej duchowości. Tylko trzeba wybrać osoby, które mają podobny system wartości.
Pozdrawiam
Ad #124 baran katolicki
Janusz, pamiętam, że Słowo mówi, że Jezus nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał.
W tym był podobny do nas, też się uczył, ale jeśli chodzi o wiarę, to On był w innej sytuacji, wiedział Kim jest. Czy powiemy o Bogu, że wierzy w Boga?
To mi jednak też nie pasuje.. trochę za daleka myśl.
Ad #124 baran katolicki cd..
Poszukałam.. (Hbr 5,5-10) „5 Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale [uczynił to] Ten, który powiedział do Niego:
Ty jesteś moim Synem,
Jam Cię dziś zrodził,
6 jak i w innym [miejscu]:
Tyś jest kapłanem na wieki
na wzór Melchizedeka.
7 Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
8 A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. 9 A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają, 10 nazwany przez Boga kapłanem na wzór Melchizedeka.”
AnkaK, Marcin , Odpowiem krótko : w sens Golgoty/mądrość krzyża/. Tu nie chodzi w wiarę w Boga lecz posłuszeństwo w wierze. Słowo mówi ,że nauczył się posłuszeństwa przez to co wycierpiał. Sam widzę jak każde moje nieposłuszeństwo w wierze jest przyczyną mojego cierpienia. janusz
Janusz #124 i 126
Januszu w odpowiedzi dla mnie i Ka (124) pozbawiłeś Pana Jezusa Jego boskiej natury czyniąc Go tylko człowiekiem, który tak jak my uczy się wiary.
W odpowiedzi dla Marcina (126) pozbawiłeś Pana Jezusa ludzkiej natury, odbierając Mu prawo do cierpienia. Zrozumiałam, ze Pan Jezus wg Ciebie na krzyżu nie cierpiał.
Kim w takim razie jest Jezus z Nazaretu, jak Go nazywasz?
Skoro nie jest ani człowiekiem, ani Bogiem…
Januszu, czy zgodzisz się z tym,że Jezus nie tylko zaakceptował ból,ale także go doświadczał?
Tak sobie jeszcze myślałam o tej podwójnej naturze Pana Jezusa i przypomniał mi się urlop. Chciałam wypocząć, więc postanowiłam nie ujawniać, że jestem lekarzem. Chciałam być zwykłym wycieczkowiczem.
Przez dwa dni tak było, chociaż jednej osobie już to powiedziałam. Potem zaczęły się choroby i ja tak dyskretnie niekoniecznie przyznajac się do tego, że jestem lekarzem pomagałam chorym. W pewnym momencie jedna osoba powiedziała na cały autokar; „Proszę, niech pani doktor przejdzie przodem” i wszyscy się o tym dowiedzieli. I do końca wycieczki byłam już wycieczkowym lekarzem. 🙂
Wiem, że to jest niedoskonały przykład, ale można go porównać do życia Pana Jezusa. Zwykływycieczkowicz/lekarz do zwykły człowiek/Bóg.
Te dwa dni, gdy nikt z wyjątkiem jednej czy dwóch osób nie wiedział, że jestem lekarzem ( bo nie chciałam tego ujawnić) można porównać do dzieciństwa Pana Jezusa. Nikt nie wiedział ( bo tego On nie ujawniał), że jest Bogiem, z wyjątkiem Maryi i Józefa.
Ten okres, gdy nadal nie ujawniałam się jako lekarz, ale już trochę tak działałam i niektórym dałam to poznać – można porównać do publicznej działaności Pana Jezusa. Już czynił cuda, niektórym dał poznać swoją boskość, ale to jeszcze nie ujawniło się całkowicie.
Moment, gdy ten ktoś nazwał mnie panią doktor, można porównać do śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Ja jako zwykły wycieczkowicz umarłam i zmartwychwstałam jako lekarz. Wszyscy dowiedzieli się, że jestem lekarzem.
A przecież lekarzem byłam od początku tej wycieczki. 🙂
Tak, jak Pan Jezus po zmartwychwstaniu już w pełni pokazuje swoją boską naturę.
Bo chyba nikt już nie wątpi, że Pan Jezus jest Bogiem. Synem Bożym, drugą Osobą Boga w Trójcy Jedynego?
Jeszcze raz chciałam to podkreślić, że nie porównuję się do Pana Jezusa, ale wydaje mi się, że to moje doświadczenie może w jakiś sposób wyjaśniać tą podwójną naturę.
Ale ponieważ moje poglądy są tylko moimi poglądami, postanowiłam zajrzeć do „Katechizmu Kościoła Katolickiego” i zobaczyć, co On mówi na temat Pana Jezusa.
Rozdziały Mu poświęcone są obszerne, więc trochę mi to zajmie czasu, ale na razie w 423 przeczytałam:
” Wierzymy i wyznajemy, że Jezus z Nazaretu, urodzony jako Żyd z córki Izraela w Betlejem….jest odwiecznym Synem Bożym, który stał się człowiekiem”.
A więc to znaczy, że odwieczny Syn Boży stał się człowiekiem, a nie odwrotnie tzn, że Jezus z Nazaretu stawał się Synem Bożym.
a w punkcie 464:
„464 Jedyne i całkowicie wyjątkowe wydarzenie Wcielenia Syna Bożego nie oznacza, że Jezus Chrystus jest częściowo Bogiem i częściowo człowiekiem, ani że jest ono wynikiem niejasnego pomieszania tego, co Boskie, i tego, co ludzkie. Syn Boży stał się prawdziwie człowiekiem, pozostając prawdziwie Bogiem. Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Kościół musiał bronić tej prawdy wiary i wyjaśniać ją w pierwszych wiekach, odpowiadając na herezje, które ją fałszowały.”
#125 i 126 Janusz
Wydaje mi się, że robisz duży błąd stwarzając sobie ( i przy okazji narzucając nam) swoję definicję cierpienia.
Wg ciebie cierpienie jest brakiem akceptacji cierpienia rozumianego wg nas.
Odbierasz nam i Panu Jezusowi prawo do cierpienia.
Mówisz, że Pan Jezus nie cierpiał, gdy tymczasem On sam mówi przed Ostatnia Wieczerzą: „Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami, zanim będę cierpiał” Łk. 22,15.
Podobnie prorocy zapowiadali, że Mesjasz będzie cierpiał. Mówią o tym np Dzieje Apostolskie: „A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał.”
Podobnie w Listach Św. Pawła i św. Piotra znajdujemy wiele nawiązań do cierpienia Pana Jezusa:
Hbr 2:18 bt „W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.”
1P 2:21 bt „Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami.”
1P 3:18 bg „Bo i Chrystus raz za grzechy cierpiał, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas przywiódł do Boga, umartwiony będąc ciałem, ale ożywiony duchem;”
Januszu
Cierpienie jest cierpieniem. Ono istnieje, czy chcemy czy nie.
Inną sprawą jest, jak ono jest przyjmowane i przeżywane. Widzę, to u moich pacjentów.
Ten stosunek do cierpienia jest bardzo ważny.
Ty chyba to najlepiej wiesz. Jeśli wchodzi się w cierpienia razem z Bogiem, wtedy łatwiej się przez nie przechodzi.
I chyba o to ci chodzi?
Może napiszę jeszcze coś o mojej patronce św. Teresie od Dzieciątka Jezus.
Ona pragnęła cierpieć, aby w cierpieniu móc łączyć się z cierpieniem Pana Jezusa. Wielu świętych tego pragnęło. A więc, gdy zachorowała bardzo ciężko na gruźlicę i choroba bardzo ją wyniszczała, widząc jej cierpienie, użalano się nad nią” „To straszne!”, a ona odpowiadała: „Nie, to nie jest straszne. Mała ofiara miłości nie może uważać za straszne tego, co zsyła jej z miłości jej Oblubieniec”
I kilka cytatów bezpośrednio poprzedzających śmierć ( kilka ostatnich dni):
” Wszystko, co napisałam o moich pragnieniach cierpienia och! a jednak to rzeczywiście prawda.”
„Nie żałuję, że oddałam się Miłości. Och! nie, nie żałuję, wprost przeciwnie!”
” Nigdy nie sądziłam, że jest możliwe tyle cierpieć! nigdy! nigdy! Mogę to jedynie wytłumaczyć żarliwymi pragnieniami, jakie miałam, żeby ratować dusze.”
I ostatnie wstrząsające słowa: ” Moja Matko! Czy to jeszcze nie agonia? Czy zaraz nie umrę? Och! nie chciałabym cierpieć krócej…”
Nie chciałabym cierpieć krócej…
A ja tak często chciałabym umrzeć już…
# 136 marcin, Jezus Chrystus doświadczał realnego bólu na płaszczyźnie fizycznej, psychicznej i duchowej. Jednakże miał łaskę, był posłuszny w wierze Ojcu i zaakceptował, zgodził się na to doświadczenie a co więcej w swoim krzyżu widział twarz kochającego Ojca. Jednakże nie potrafię zobaczyć w Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym cierpienia, które jest skutkiem buntu/nieposłuszeństwa/ i braku akceptacji na doświadczany ból. janusz
# basa, proszę skonfrontować się tym co pisze Ksiądz Biskup na konferencji Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich „Psychologia i psychoterapia wobec cierpienia” Konstancin 21-23 maja 2003. A oto link strony w dokumentach Google: https://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:IuT_f9MRVisJ:diecezja.radiopodlasie.pl/upl/files/resource/1da69ee448642e40e0820e6391af9034.doc+Cierpienie+w+Bibli+kiernikowski&hl=pl&gl=pl&pid=bl&srcid=ADGEEShwABsoCr-V9bCYpjkMzLLaZj-XUfAXZw9am2pM3PUdZ7AqETCv46T2zDuqxziTtC6nzJfdu-1ubKE_MSw8tr7bNzpfAl5r02EMsA5Q5hXHjLQ_g34V2IPdRq5xRftyeaxIZZya&sig=AHIEtbQbsXIRNZqSjLqbU-o5Ixq9IlCH5Q&pli=1 trzeba przełączyć na kartę janusz
Januszu, rozumiem już,ale teraz pragnę Ci udowodnić,że Jezus cierpiał również według Twojej definicji cierpienia.Moim zdaniem nie potrzebnie zmniejszyłeś definicje cierpienia do jednego jej aspektu,ale dobrze.W Jezusie jest troistość substancji ( bóstwo niestworzone,dusza i ciało) i jedność osoby.Przez jedność osoby( CZYLI TYLKO W TEJ OSOBIE) Chrystus-Bóg mając ciało i duszę( człowieczeństwo) zjednoczył się nie tylko ze swoim człowieczeństwem,ale także z człowieczeństwem każdego człowieka(Bóg wykracza poza czas tym samym objął tu każdego niezależnie od czasu w jakim istnieje) przez to,że jako Bóg jest istnieniem( w Nim żyjemy i jesteśmy) .Wkraczam tu bardziej na grunt filozofii i jej twierdzeniami dotyczącymi Absolutu.Według tego Chrystus przyjął ludzkie cierpienie czyli nie akceptacje bólu,ucieczkę przed tym.Swoją wolą(we własnym człowieczeństwie) nie mógł uciekać od cierpienia bo jest miłością itd,ale biorąc udział w naszej ucieczce-CIERPIAŁ.On wziął na siebie Nasze słabości.Nie narzucił się Nam w tym że zjednoczył się z każdym z Nas,sprawił tylko że będziemy mieli przystęp do Niego przez wiarę,że będzie mógł ( jeśli tego człowiek będzie chciał)wyzwolić Go z grzechu, słabości,że będzie mógł w Nim trwać, stworzył możliwość uczestniczenia w Jego bólu.Kiedy my będziemy umierać dla siebie On będzie mógł przyłączyć Nasz ból do Jego bólu( mogę napisać cierpieniu,ale dla łatwości czytania Janusza pisze ból) bo tylko Jego ból ma sens i nasz ból/cierpienie ma sens tylko w połączeniu z Jego cierpieniami/bólem.To mi teraz do głowy wpadło,więc dopracuję jeszcze ten schemat myślowy.
#143 Janusz
Dziękuję za link. Przeczytałam i zdziwiłam się.
Wymowa tego tekstu jest zupełnie inna niż twoje posty na blogu. Nawet w pewnym momencie zastanawiałam się, czy ty to czytałeś?
To prawda, że Ks. Biskup napisał, że cierpienie to negatywne uczucie, ale w całym tekście skupił się na pokazaniu pozytywnego aspektu cierpienia.
Dalej definicja cierpienia podana przez Ks. Biskupa nie ma nic wspólnego z twoją definicją i raczej zgadza się z definicją podaną przez Marka.
Tekst mówi w większości o cierpieniu psychicznym i jako przyczynę cierpienia wymienia nie brak akceptacji bólu, ale nieakceptację własnej niemocy oraz brak akceptacji konsekwencji grzechu pierworodnego.
Napisałeś „Kto cierpi, to grzeszy” Tymczasem Ks. Biskup napisał, że jest odwrotnie – to cierpienie jest następstwem grzechu pierworodnego i często z naszych grzechów wynika.
Podobnie napisałeś, że Pan Jezus nie cierpiał tymczasem Ks. Biskup wielokrotnie powołuje się na znaczenie cierpienia Pana Jezusa np. „Dlatego antycypując nasze dalsze rozważania – mozna powiedzieć, ze zbawcze dzieło Jezusa będzie polegało na tym, ze stanie On wśród odrzuconych – aż do przyjęcia krzyża. przeżyje więc cierpienie, to najbardziej absurdalne i niezasłużone, i w tym stanie objawi fakt, ze Bog Jego – jako odrzuconego – nie odrzucił. Stąd płynie Dobra Nowina skierowana do wszystkich ludzi dotkniętych cierpieniem, poczuciem braku akceptacji.”
Pytasz: Dlaczego cierpiał Jezus Chrystus? Nie rozumiesz, dlaczego cierpienie jest ważne w chrześcijaństwie. Moim zdaniem odpowiedzi na te pytania padają w tym tekście.
Zastanawiam się, dlaczego więc ich nie znalazłeś?
Może czytałeś już ten tekst z własną bardzo silną koncepcją cierpienia?
Myślę, że dobrze by było, pochylić się nad nim jeszcze raz i szukając odpowiedzi na nurtujace cię pytania, odrzucić własne poglądy.
Pozdrawiam
basia 🙂
Wiele cennych mysli na temat cierpienia jest w tym tekście, ale za dużo by pisać. Przytoczę wiec może tylko sam jego koniec:
„Wydaje się jednak, że w naszym przeciętnym wychowaniu, czy to kościelnym czy rodzinnym, za mało zwracamy uwagę na chrześcijański wymiar cierpienia. Dążymy często do wychowania ludzi tak, jakby cierpienia nie było. Taka jest bowiem nasza intencja – żeby cierpienie nie istniało.
Cierpienie jednak jest i będzie nam towarzyszyć zawsze. Trzeba zatem samemu mieć te sprawy uporządkowane, przeżyte, zdefiniowane i pomagać innym wchodzić w cierpienie. Człowiek wierzący zdaje sobie sprawę z tego, że jego życie na ziemi bez cierpienia byłoby życiem niepełnym, bo chociaż cierpienie jest czymś złym, jednak człowiek go potrzebuje do tego, żeby się nawracać. To jest wielka wartość. Życie bez krzyża życie czcze, zamknięte dla siebie, bezpłodne. Człowiek wierzący, ze względu na Chrystusa ma władzę nad cierpieniem, ma moc przyjęcia go, nie ucieka od niego ani go nie eliminuje. To nie znaczy, że nie może on szukać pomocy, ulgi w cierpieniu itd., ale wie, że cierpienie musi być obecne w Jego życiu.
W spotkaniach z ludźmi nieraz odkrywam, że chcą oni mieć kontakt z Jezusem Zmartwychwstałym, ale nie interesuje ich kontakt z Jezusem Ukrzyżowanym. Bardzo trudno dojść do tego, że podstawowa relacja z Jezusem Chrystusem, który Zmartwychwstał, jest jednocześnie relacją z Jezusem Ukrzyżowanym. Relacja tylko z Jezusem Zmartwychwstałym jest fikcją, jest niedostępna, nierealna. Dla chrześcijanina jest najważniejsza ta prawda: cierpienie, które jest złem, które jest bolesne, które może człowieka niszczyć, w Jezusie Chrystusie otrzymuje wymiar twórczy, zbawczy. Ma ono wymiar ekspiacji w sensie stwarzania na nowo człowieka. Człowiek może dzięki temu patrzeć inaczej na siebie i na to, co wokół niego się dzieje, także na tych, którzy mu czasem wyrządzają cierpienie.” („Rola cierpienia w dopełnianiu się życia człowieka. Spojrzenie w świetle Biblii” Z. Kiernikowski, link do tekstu podał Janusz w #143)
#129 Baso,nie będę Ci opowiadała o sobie.Piszę jak myślę i to wszystko.
Co ja? Ja …człowiek marny /z super duszą -olbrzymi uśmiech :D/.
Ad #143 baran katolicki,#144 marcin
W takim ujęciu powiedziałabym jeszcze, że Jezus choć sam nie sprzeciwiał się temu, co go boli i niszczy, to przeżywał to wszystko, przeżywał słabość ludzką, płakał i bał się w Ogrójcu.
On wszedł w nasze opuszczenie, wszedł w sytuację grzesznika, każdego, jak pisał kiedyś Ksiądz Biskup. Wziął na siebie skutki naszego buntowania się i uciekania, nasze cierpienie, jak mówi Janusz.
# 145 basa, „Cierpienie według definicji to stan psychiczny, który jest reakcją człowieka na ból fizyczny lub psychiczny, spowodowany np. niedomaganiem organizmu, niemożliwością zrealizowania wytkniętego sobie celu albo przeżyciem doznanej przykrości”. I jak to się ma do cierpiącego Chrystusa, który przecież zaakceptował/pogodził się/ z doświadczoną niesprawiedliwością. Nie chodzi o polemikę słowną lecz o praktyczne spojrzenie na „cierpiącego” Chrystusa. Samo cierpienie nie jest tylko skutkiem grzechu pierworodnego lecz jest subiektywną odpowiedzią człowieka na doświadczany ból/krzyż/. Cierpienie świadczy o wewnętrznej walce lub o sprzeciwie wobec bólu/krzyża/. W moim odczuciu Jezus Chrystus nie tyle cierpiał lecz zatrzymał w Sobie każde ludzkie cierpienie podobnie jak grzech. Nie grzeszył lecz dał się potraktowac jak największy grzesznik. Zatrzymał w sobie każdy ludzki grzech. Warto spróbowac rozróżnic cierpienie od bólu i zobaczyc subiektywną dla każdego człowieka granicę między doświadczeniem bólu a doświadczeniem cierpienia. Pozdrawiam janusz
#147 Ka
Czasami mam wrażenie, że stosujesz różne miary do siebie i do mnie/innych.
Ale pozdrawiam człowieka z super duszą. 🙂
Basia
# 149 janusz
Myślałam jeszcze o tym.
Cierpienie jest cierpieniem i tego się nie zmieni.
Jednak wydaje mi się, że tobie chodzi o coś innego.
Tak trochę brakuje mi tu odpowiednich słów.
Spróbuję więc użyć słowa nieszczęśliwy/szczęśliwy, chociaż nie jest ono idealne.
Człowiek złamał sobie nogę. Boli go. Cierpi z tego powodu.
I teraz ten stosunek do cierpienia może być różny.
Może się skupiać na tym cierpieniu i być nieszczęśliwy z tego powodu, że go boli.
Może przyjąć to akceptować – mam złamaną nogę musi boleć.
A może być nawet szczęśliwy z tego powodu tak, jak św. Teresa. Była szczęśliwa, że Oblubieniec dał Jej cierpienie i przez to może współuczestniczyć w Jego cierpieniu.
Zwykły człowiek może nie będzie z tego powodu aż tak bardzo szczęśliwy, ale właśnie może odebrać to cierpienie jako coś pozytywnego, co pozwala zbliżyć mu się do Boga, współuczestniczyć w cierpieniu Pana Jezusa, może ofiarować to cierpienie za innych.
Tak, ja myślę, że tobie chodzi właśnie o to, jak się cierpienie przyjmuje.
Biorąc pod uwagę Katechizm Kościoła Katolickiego ( #138), który mówi, że Pan Jezus był w pełni człowiekiem, ja myślę, że cierpiał tak samo jak każdy inny człowiek przybity do krzyża.
Różnił się tylko tym, jak On to przyjmował.
I jeszcze jedno, co zresztą jest także powiedziane w tym artykule. Przyczyny cierpienia są różne. Ból fizyczny jest tylko jedną z nich.
Inaczej mówiąc. Ból wywołuje cierpienie, ale nie każde cierpienie jest wywołane przez ból.
Januszu, Chrystus uczestniczył w cierpieniu każdego człowieka, przyjął również tą odpowiedź na doświadczany ból/krzyż.Chrystus biorąc całe Nasze cierpienie toczył wewnętrzną walkę za Nas( i ją wygrał)Cierpiał, biorąc udział w naszej ucieczce, postawie walki i sprzeciwie.Piszesz,że zatrzymywał każde ludzie cierpienie w Sobie,ale brał w tym cierpieniu udział i nie zatrzymywał( czepiając się słów) ale zgładził grzechy i cierpieniem wyzwolił Nas z tej ucieczki, abyśmy przez wiarę w Niego mieli przystęp do Ojca.OTO CO MÓWI BÓG:
-,,Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również CIERPIAŁ za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami”
(1 List Piotra 2:21, Biblia Tysiąclecia)
-,,On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy CIERPIAŁ, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie”
(1 List Piotra 2:23, Biblia Tysiąclecia)
-,,Skoro więc Chrystus CIERPIAŁ w ciele, wy również tą samą myślą się uzbrójcie, że kto poniósł mękę na ciele, zerwał z grzechem”
(1 List Piotra 4:1, Biblia Tysiąclecia)
-,,A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie CIERPIAŁ”
(Dzieje Apost. 3:18, Biblia Tysiąclecia)
-,,i rzekł do nich: Tak jest napisane: Mesjasz będzie CIERPIAŁ i trzeciego dnia zmartwychwstanie”
(Ew. Łukasza 24:46, Biblia Tysiąclecia)
-,,Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z CIERPIENIEM, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
(Ks. Izajasza 53:3, Biblia Tysiąclecia)
-,,Spodobało się Panu zmiażdżyć Go CIERPIENIEM. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego.
(Ks. Izajasza 53:10, Biblia Tysiąclecia)
-,,Na podstawie Pisma wyjaśniał i nauczał: Mesjasz musiał CIERPIEĆ i zmartwychwstać. Jezus, którego wam głoszę, jest tym Mesjaszem”
(Dzieje Apost. 17:3, Biblia Tysiąclecia)
#149 Nie.Nie pogodził się /tzn.nie wyraża nadal zgody/na niesprawiedliwość jaką wnosi poprzez swą wolę człowiek.
Cierpiał.Dokładnie tak jak szlachetny człowiek.