W ostatnią, czyli czwartą Niedzielę Adwentu śpiewamy fragmenty bardzo wymownego i pięknego Psalmu, który należy do kategorii pouczeń (maszkil) wyrażonych językiem poetyckim, językiem śpiewu. Szczególnym znamieniem i wyrazem i mocy tego Psalmu jest motyw obietnicy. To Bóg daje obietnicę Dawidowi i zapewnia o swojej nieodwołalnej wierności w kolejnych pokoleniach jego potomstwa. Treści tego Psalmu nawiązują do proroctwa Natana danego Dawidowi (2Sm7).

Psalm ten został prawdopodobnie skomponowany w czasie i sytuacji, jaką przeżywała Jerozolima podczas oblężenia przez Sennacheryba (początek VII w. – zob. 2Krl 18 – 20). W obliczu niebezpieczeństwa zagrażającego miastu dawidowemu Psalmista odwołuje się do wierności Boga i ją wychwala jako podstawowy i stały element historii narodu wybranego. Przywołuje słowa i czyny (działania) Boga. Przypomina to, co Bóg kiedyś przysiągł Dawidowi i jego potomstwu. Wkłada to wprost w usta Boga:

 

„Zawarłem przymierze z moim wybrańcem,
przysiągłem mojemu słudze Dawidowi:
Utrwalę twoje potomstwo na wieki
i tron twój umocnię na wszystkie pokolenia”.

On będzie wołał do Mnie:
„Ty jesteś moim Ojcem, moim Bogiem, opoką mego zbawienia”.
Na wieki zachowam dla niego łaskę
i trwałe będzie moje z nim przymierze
(Ps 89,4-5.27.29).

 

Taka jest misja Wybrańca i wybranych. Przeżyć na sobie zbawcze działanie Boga. Zawiera ono wybranie ze strony Boga i miłość Boga, która z niczym nie może być porównana i przekracza wszelkie ludzkie wyobrażenia. Żeby jednak ta miłość mogła okazać się prawdą, która leczy serce (całą mentalność) człowieka i czyni go świadkiem tej miłości, człowiek doświadczający tej miłości musi doświadczy wszelkiego rodzaju przeciwności. Dopiero bowiem w kontekście tych przeciwności, które czasem są jakimś dotykaniem przegranej – są dotykaniem niesprawiedliwości a nawet umierania i śmierci – człowiek może w pełni poznać tę miłość Boga i stać się jej świadkiem dla innych.

 

1. Przymierze – wybranie potwierdzone przysięgą

 

Zwykliśmy pojmować przymierze jako układ (umowę),w którym zazwyczaj dochodzą do głosu wzajemne zobowiązanie i gwarancje (korzyści). Umawiające się strony widzą korzyść we wspieraniu się i niesieniu sobie wzajemnej pomocy. Brak w dotrzymaniu wierności z jednej strony staje się zazwyczaj powodem ustania zobowiązań drugiej strony. Tym samym przymierze zawarte na wzajemnych relacjach i warunkach ustaje czy jest uważane za zerwane.

Przymierze, jakie Bóg zawarł z Dawidem, nie jest oparte na wzajemności, lecz na jednostronnym zobowiązaniu się ze strony Boga. To On wybiera Dawida i jego potomstwo. To On daje obietnicę. To On potwierdza swoje zaangażowanie przysięgą. Cały ciężar (treść) przymierza i odpowiedzialność za jego trwałość spoczywają na Bogu. Bóg przedstawia się jako ten, kto pozostanie wierny zawartemu przez siebie przymierzu opartym na Jego wyborze i na Jego obietnicy.

W dalszej części Psalmu jest mowa o tym, że nawet gdy potomkowie Dawida nie będą odpowiadali temu, co ze sobą niesie przymierze Boga, Bóg będzie ich karał, lecz nie cofnie i nie unieważni zawartego przymierza. Trzeba nadto zauważyć, że zawierane przez Boga przymierze, aczkolwiek skierowane bezpośrednio na Dawida i jego potomków, faktycznie jest otwarte na wszystkich ludzi, którzy będą gotowi uznać jako prawdę i podstawę życia to wszystko, co stanowi treść przymierza, a co ostatecznie objawi się w Jezusie Chrystusie jako potomku Dawida.

To właśnie bowiem na Jezusie – potomku Dawida – w Nim i przez Niego: w Jego śmierci i zmartwychwstaniu, a więc objawieniu się słusznej kary Boga za grzechy człowieka i objawieniu się w przebaczenia wszystkich występków ludzi, najpełniej i ostatecznie objawi się wierność Boga. To jest przymierze, którego treść stanowi przebaczenie grzechów. Jest to najpełniejszy wyraz wierności Boga wobec zawartego przymierza z Dawidem, o czym mowa w Psalmie.

 

2. Cel i zasięg przymierza

 

Odbiór prawdy o wierności Boga zasadza się na prawdziwości Jego Słowa. Jest jednak też odniesiona do działania Boga w całym stworzeniu a szczególnie w historii narodu wybranego. To wszechmoc Boga jest gwarantem możliwości spełnienia tego co podaje w swej obietnicy. Natomiast tym, co możemy nazwać jakby kanałem czy pasem transmisyjnym, który pozwala człowiekowi, tzn., wybranym, doświadczać tej wierności, jest Jego miłość, która objawia się wobec wybranych.

Miłość Boga, która ostatecznie ma na celu dotarcie do wszystkich ludzi i do każdego człowieka, a więc jest uniwersalna, zmierza do osiągnięcia (uzyskania) tego celu i konkretyzuje się przez wybranych. Stają się oni „sługami” tej miłości, a ściślej: urzeczywistniania (realizacji) tej miłości wobec innych a docelowo wobec wszystkich. Boży plan zbawienia potrzebuje wybrańca, na którym może spocząć, spełnić się i objawiać światu.

Przytaczam tutaj powiedzenie, już kiedyś publikowane: „Bóg kocha wszystkich. Niektórych kocha więcej. Nikogo nie kocha mniej”. Tych bowiem, których kocha więcej (a więc, którym objawia tajniki swojej miłości), których wybiera, wybiera ich (kocha ich) po to, by byli nośnikami rzeczywistości i prawdy Jego miłości wobec tych (ze względu na tych) którzy nie czują się kochani i którzy nie mieli okazji poznać Bożej miłości i wierności. Bóg „poświęca” swoich ukochanych dla innych, by także oni poznali Jego miłość, dobroć i wierność – Jego zbawienie.

 

 

3. Momenty szczególne objawienia się wierności Boga

 

Wybrany ma przeżyć w imieniu innych, wobec innych i na rzecz innych to wszystko, czym jest zbawcze działanie Boga dla każdego człowieka. Wybrany ma stać się niejako pomostem, po którym wszyscy, którzy będą na niego patrzyli, będą mogli wracać do poznania miłości i wierności Boga. Aby ten wybrany stał się wiarygodnym świadkiem zbawczego działania Boga, sam musi doświadczyć wszystkiego, czym są dotknięci ci, dla których on ma stać się ratunkiem. Musi więc najpierw sam znaleźć się w sytuacji, która w oczach innych jest krytyczna czy po ludzku nie do przyjęcia czy wprost bez wyjścia.

Skoro Psalmista mówi o tym, że ów wybrany, z którym Bóg zawarł przymierze będzie wołał do Boga: „Ty jesteś moim Ojcem, moim Bogiem, opoką mego zbawienia”, to zakłada, że ten wybrany będzie w sytuacji krańcowej. Słowa tego wołania nie odnoszą się do zwykłej sytuacji i „pogodnych” warunków życiowych, w których ktoś spokojnie zwraca się do Boga słowami „Tyś moim Ojcem” czynią jakby jakieś powierzchowne czy dodatkowe w stosunku do swej egzystencji wyznanie. Inaczej mówiąc: mając skąd inąd zabezpieczone swoje życie.

To wołanie to znak dotykania przez wybranego braku życia. To wołanie, to krzyk czy wprost jęczenie, w którym zawarte jest pytanie o źródło życia w obliczu braku życia czy wydzierania go przez kogokolwiek i to nawet niesprawiedliwie. To wołanie, w którym może być zawarte natarczywe i płynące czasem z beznadziei pytanie, o sens życia, o sens cierpienia. To wołanie z doświadczenia niemocy wobec atakującej na różne sposoby przemocy. Tylko w takich okolicznościach wyznanie „Tyś moim Ojcem, moim Bogiem, opoką mego zbawienia” uzyskuje pełny i egzystencjalny wymiar. Staje się doświadczeniem i objawieniem jedynego źródła życia, które ratuje człowieka ze wszystkich pozornych i grzesznych „ratunków” i zabiegów utrzymania się przy życiu i zatrzymywania (zachowywania) swego za cenę kompromisów, układów – wskutek ulegania logice grzechu.

Tylko Jezus był zdolny w pełni i jako pierwszy przeżyć to przymierze zawarte przez Boga z Dawidem, wybrańcem Bożym. W Jezusie jest ono nam stale podawane. To ono stale nas wzywa do odwracania się od naszych układów, zabezpieczeń, wszelkiego rodzaju gwarancji i „przymierzy”, które czasem przybierają nawet coś z układu z „antagonistą” Boga, czyli szatanem, księciem tego świata.

Jak bardzo potrzebna jest nam prawda o przymierzu. Potrzebna jest nam żywa wiara w wierność Boga w przymierzu które On zawarł z Dawidem, wypełnił w swoim Synu, którego wybrał m.in. także po to, by z doświadczenia krzyża wołał do Ojca. Potrzebne jest nam przypominanie o tym, że jako wierzący zostaliśmy wprowadzeni w to przymierze na Chrzcie świętym i że to przymierze celebrujemy i przeżywamy w każdej Eucharystii – stałym urzeczywistnianiu Nowego i Wiecznego Przymierza.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

53 komentarze

  1. … miłość Boga, która z niczym nie może być porównana…
    A jednak ja mam porównanie, może marna to miara, ale choć trochę prawdziwa.
    Każdego dnia i nocy jestem utulony w bezsilności mojego Piotra/syn ukochany/.
    Choć w milimetrze mam doświadczenie, jak bardzo kocha mnie Ojciec dając mi aż Piotra. Wiem jak pęka serce Ojca, jak umiera On razem z Synem, jak raduje się z całym Kościołem z Jego zmartwychwstania/nowe narodzenie we mnie/.
    janusz

    #1 \baran katolicki
  2. Cześć baranie ! jak się masz? 🙂 🙂

    #2 Hanula
  3. #1 Janusz
    Aż do bólu – prawdziwe.
    I na miarę tego – szczęśliwe!
    Dzięki Januszu, w Twoim porównaniu mogę się przejrzeć.
    Tobie dał Ojciec aż Piotra, a mnie aż …
    Pozdrawiam!

    #3 Miriam
  4. #2 Hanula.
    Witaj u Księdza Biskupa. Tu prawdziwie znajdziesz światło na to co było, jest i będzie w Twoim życiu. Jeśli chcesz, jeśli pragniesz spotkać się ze zmartwychwstałym Chrystusem w Kościele to trafiłaś w dziesiątkę.
    Ten blog prowadzi Ksiądz Biskup i to on w miarę czasu wpuszcza komentarze ucząc nas niekiedy anielskiej cierpliwości. Jest tak jak powiadają starsi ludzie: co nagle to po diable lub jak człowiek się śpieszy to diabeł się cieszy.
    Proszę napisz nam coś o sobie byśmy mogli zaprzyjaźnić się z Tobą.
    Pozdrawiam
    janusz

    #4 baran katolicki
  5. To wołanie z doświadczenia niemocy wobec atakującej na różne sposoby przemocy.
    Tylko w takich okolicznościach wyznanie „Tyś moim Ojcem, moim Bogiem, opoką mego zbawienia”
    uzyskuje pełny i egzystencjalny wymiar.
    Staje się doświadczeniem i objawieniem jedynego źródła życia,
    które ratuje człowieka ze wszystkich pozornych i grzesznych „ratunków” i zabiegów
    utrzymania się przy życiu i zatrzymywania (zachowywania) swego
    za cenę kompromisów, układów – wskutek ulegania logice grzechu.

    1. Jak przekonać tu i teraz, szybko, że jedynym wyjściem z sytuacji niemocy wobec przemocy jest wyznanie:
    „Tyś moim Ojcem, moim Bogiem, opoką mego zbawienia”
    2. Jak przekonać, gdy ktoś całe życie robił wszystko, by postawić na swoim. I stawiał.
    I nie widzi w tym ulegania logice grzechu…
    Widzi w tym swój sukces.
    3. A jak przekonać młodą osobę, która to obserwuje,
    żeby nie brała przykładu z takiego sposobu życia?
    4. Myślę, że w tej sytuacji nie będzie fałszem moje wyznanie:
    „Tyś moim Ojcem…”

    Pozdrawiam 🙂

    #5 julia
  6. Cześć baranie 🙂 nie odpowiedziałeś na pyt. jak sie masz? mam nadzieję,że nieżle 🙂
    Ja mieszkam na pd. Polski, pod Tatrami- nigdy się jednak tu nie zaklimatyzowałam ) ale pochodzę z Jarosławia, zakochana natomiast jestem w Beskidzie Niskim i Bieszczadach.
    Mam dorosłe już dzieci rozrzucone po swiecie, pracuję. Co jeszcze…
    Nie przepadam za teologicznym pojmowaniem życia duchowego, nie lubię pompatycznosci,pewnie jestem prostakiem, ale powyższy komentarz Julii jest dla mnie niestrawny, chociaż napewno mądry i prawdziwy. Wolę słowa/język tak coś od serca, prosto ale autentycznie
    A Ty baranie z Legnicy?
    ja też kiedyś czytałam Rozważania na dachu Adama z Ustrzyk.
    Napisz, czy masz z Nim kontakt? Czy spotkaliscie się kiedyś?
    On też ma Piotra (brata)a czy Ty baranie, masz jeszzce inne dzieci?
    to tymczasem tyle, zostańcie z Bogiem

    #6 Hanula
  7. #6 Hanula.
    Po staremu, Hanula się mam, to znaczy stara bida. Oby nowa nie przyszła. Toż my prawie ziomkami jesteśmy bo Lubaczów w którym się urodziłem i spędziłem 15 lat to niedaleko. Jarosław to piękne miasteczko, które gościło mnie przez kolejnych pięć lat. Tam kończyłem w stanie wojennym technikum budowlane. Piękne czasy szalonej młodości. Czas szukania swojego miejsca.
    Zakopane to kolejne moje pięć lat. Tatry kocham do dziś i bardzo tęsknię za choćby Gubałówka. Tu spotkałem żonę. Kaszubka z Gdyni. Pojechałem i zostałem nad morzem już dwadzieścia pięć lat. Tu mieszkam na razie, pracuję na razie. Tu jest nasz wspólny dom.
    Nie spotkałem osobiście Adama. Bardzo mi brakuje jego werbalnej tolerancji wobec innych.
    Pan/Jezus Chrystus zmartwychwstały/ widzi moją tęsknotę i po swojemu ją zaspokoi.
    Piotr ma już 18 lat. Jak ten czas szybko ucieka. Prawdą jest to, że należy śpieszyć się kochać tych, którzy są obok nas, bo jutro może już ich nie być wśród nas.
    Hanula, trzech synów „mam”. Najstarszy zakochany w liturgii łacińskiej kończy historie na UG. Nie wiem może na księdza pójdzie. Kocha brewiarz i tradycję. Kościół/Chrystus zmartwychwstały/ woła go, by pójść daleko od mamy i taty. Ja w jego wieku poszedłem, nie wiem czy on pójdzie za głosem powołania.
    „Mam” cukrzyka, który w wieku pięciu lat, rok po szema Izrael dostał uzależniony od insuliny. Jest na pompie.
    Hanula, nie ważne jest to, co było za nami ani nie liczy się to, co będzie. Żyjemy tym co jest teraz. Teraz jestem jaki jestem.
    Jestem kochany taki jaki jestem. Nie wiem, co będzie jutro. Nie wiem, jak stanąć przed drugim człowiekiem, by go nie przestraszyć swoim krzyżem.
    Wiem/wierzę/, że tam gdzie ja nie wiem, wie Kościół/Chrystus zmartwychwstały/. To mi na razie wystarcza. Nie wiem jaki obudzę się jutro.
    Masz talent do wyciągania z człowieka tego, czego sam by nie uczynił o własnych siłach.
    To tyle na razie.
    Pozdrawiam
    janusz

    #7 baran katolicki
  8. Ok. Życzę wszystkim Wesołych Świąt, żebyśmy mieli szacunek do innych i do siebie i żebyśmy spełniali życzenie zdrowia, które zawsze sobie życzymy. Żebyśmy więcej się ruszali, a mniej jeździli samochodem.
    A teraz idę pomyśleć nad swoim życiem, czego też wszystkim życzę.
    Pozdrawiam
    Krzysiek

    #8 chani
  9. znaleźć łaskę u Boga, jak NMP…..

    /znalazłaś łaskę u Boga…/

    nie jest łatwo nawet z łaską od Boga,
    szczególnie u NMP, łaska wymaga..

    #9 j
  10. W każdym układzie obie strony chcą mieć korzyści. Transakcja musi być opłacalna.
    Mając 8 lat, zastanawiałam się, czy ludzie idą za darmo do nieba. Bez żadnych zasług, uczynków. Tylko wiara w Chrystusa.
    Ale czy to też nie jest układ. Jak wierzę to pójdę, jak nie wierzę to nie pójdę do nieba.
    Sama nie wiem.
    Pozdrawiam

    #10 DorotaWt
  11. #6 Hanula
    bywam w Jarosławiu na Festiwalu Muzyki Dawnej.
    Tęsknię do tego miasta, do Przemyśla, do Sanoka, do pałacu w Krasiczynie –
    to piękne, choć senne (może dlatego piękne?) miasta
    pełne urokliwych ulic i kościołów (i muzyki).

    Pozdrawiam 🙂

    #11 julia
  12. “…w Jezusie, Chrystusie UKAZALO SIE NIEZACHWIANE NIEWYRYTE JUZ W KAMIENIU, ALE W SERCACH PRAWO,.. Bog jest MILOSCIA, by sie utozsamic z czlowiekiem, SAM STAJAC SIE CZLOWIEKIEM,..”

    #12 Jurek
  13. „…co ostatecznie objawi się w Jezusie Chrystusie jako potomku Dawida.”

    #13 Jurek
  14. Bóg w szczególny sposób chroni swoich wybranych przed przypisywaniem samemu sobie tego wybrania i jego owoców.
    Dawida pozostawił bez zwieńczenia po ludzku jego życia – Świątynię Jerozolimską wybudował jego syn .Wybrany wypełnia swoją rolę a skutki jego działania, a właściwie działania Boga przez niego – skutki błogosławione „pracują” mocą samego Boga.
    Jest to ekonomia nie z tej ziemi.
    Wybrany pracuje nie po to, aby zapełniać swoje konto, ale zapełniać konta innych.
    Tak jest z Chrystusem, tak jest z każdym z nas.

    #14 grzegorz
  15. #9 j
    Może łatwo nie jest, ale łaska jest darem i uzdalnia 🙂
    Zaufaj.

    #15 Miriam
  16. #10 Dorota
    Według mnie wiara jest tym najlepszym „układem” z Panem Bogiem 🙂
    Wiara właściwie rozumiana i przeżywana.

    #16 Miriam
  17. #9 j
    Taaaak! „łaska wymaga…”
    …….
    Przyjęcia jej! 🙂

    #17 basa
  18. Cześć baran i julka!
    julka, wyobraź sobie, że festiwal muzyki dawnej organizuje od lat mój bratanek Kornel, to niezwykły chlopak, sama dobroć, i wyobraźcie sobie że został radnym w Jaro! Tylko, żeby Pan Bóg dał mu duzo swojej mądrosci, by jako radny dał radę:) Świat to jest mały! 🙂 i baran i julka 🙂
    Baranie, jesteś bardzo wartosciowym baranem, mojej koleżanki mąż uciekł za kilka dni po urodzeniu sie swojego syna (porażenie mózgowe, uposledz. znaczne). Ona sama już ponad 20 lat walczy o Przemka, dzięki desperacji i pomocy Pana, Przemek chodzi i wprawdzie niewyraźnie, ale mówi.
    Uważam, że jesteś wartosciowy, bo faceci są mniej odporni na krzyże, a Ty dajesz radę i innym świadectwo.
    Gdyby Twój drugi syn został kapłanem, to by to dla Ciebie był wielki prezent od Pana, szczerze Ci tego zyczę.
    Jeżeli tylko dacie radę, to serdecznie zapraszam do nas, wprawdzie mieszkamy w bloku, ale jest miejsca dość, no i nie mieszkamy niestety w Zakopanem ale nie tak daleko, żeby nie robić sobie nawet codziennych wycieczek ( nie wiem, czy Twój Piotr chodzi).
    W czasie Jak buszowałeś po Jarosławiu (w technikum byli fajowe chlopaki 🙂 i moja kuzynka boguśka krajnik), ja buszowałam po kraku:)

    Do Lubaczowa często zaglądam, bo przez lata pomagałam pewnej zagubionej rodzinie z baszni- malce (żadne efekty mojej pomocy, ale to kiedys o tym pogadamy), a w tym roku pojezdziłam z koleżanką po przepieknych cerkiewkach (okolice horynca) i byłysmy tez w NowinaCH Horynieckich – Byles tam w ostatnicj latach?
    Przepraszam wszystkich, że tyle piszę o prywatnych sprawach, bo to miejsce na cos innego.
    Cieszę się, że Cię poznałam i jak przyjadę (jedziemy dziś w Beskid Niski), to mam nadzieję, że bedziemy sie spotykac na tym forum.
    Pozdrów swoją żonkę i zostańcie w pokoju!

    #18 Hanula
  19. „… gdy potomkowie Dawida nie będą odpowiadali temu, co ze sobą niesie przymierze Boga, Bóg będzie ich karał, lecz nie cofnie i nie unieważni zawartego przymierza”.
    Będzie karał, ale to nie jest tak jak w trzeciej zwrotce pieśni: „Serdeczna Matko”-„…lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze”.
    Czy w pieśni „Spuśćcie nam na ziemskie niwy”-„…gdy wśród przekleństwa od Boga”, Ktoś w przeszłości nie sprawdził tekstu pod kątem poprawności teologicznej.
    Wiem z własnego doświadczenia, że mój oskarżyciel (szatan) jest zupełnie bezradny przed Bogiem.
    Jezus wstawia się za nami.
    Wierzę w to, co Jezus Chrystus dla mnie uczynił.
    Niezasłużony dar Boga – zbawienie.
    Powstaje ludzki odruch, by codzienność przeżywać z Chrystusem zmartwychwstałym\Duchem Świętym. N
    ie jestem sama. Każda chwila jest ważna. Raz będą to zwykłe prozaiczne czynności, innym razem coś trudniejszego.

    #19 Mirosława
  20. #10
    Wg mnie mozna” nie wierzyć „tj .odrzucić Boga i wtedy w własnego wyboru nie idzie sie do Nieba/grzech przeciwko Duchowi Sw./ albo „nie wierzyć ” tj.niedowierzać z ludzkiej słabości, ale mieć pragnienie wierzyć- to jest normalna droga do Nieba.O wiarę trzeba walczyć tj czynić wszystko co do nas należy a wtedy zostaniemy do Nieba zaproszeni
    To nie jest układ.

    #20 Tereska
  21. #20,Tereska
    Nie wiem
    Mnie się wydaję, że coś jest z układu. Wbrew pozorom, wszystko ma swoje cenę. Nawet uwolnienie nas z grzechu pierworodnego.
    A zresztą czy odrzucanie Boga jest związane z niewiarą. Ja mogę wierzyć w Niego, ale niekoniecznie Jemu.
    Pozdrawiam

    #21 DorotaWt
  22. #21 DorotaWt
    „Przymierze, jakie Bóg zawarł z Dawidem, nie jest oparte na wzajemności, lecz na jednostronnym zobowiązaniu się ze strony Boga. To ON wybiera Dawida i jego potomstwo”.
    Przykładem dla nas jaki to jest „układ” od strony człowieka jest historia Dawida.
    Warto zobaczyć to w Piśmie Św. 2Sm 7,1-i dalej.
    Każdy z nas ma coś z Dawida. 🙂

    #22 Mirosława
  23. #18 Hanula.
    Piotr nie chodzi, nie mówi, ledwo widzi, itd.
    Nie udało się go postawić na własne nogi mimo wielu lat rehabilitacji. Wiele by tu opowiadać.
    Dziękuję za tak szybkie zaproszenie, lecz na razie nie mamy szans na taką podróż. Jedyną wartością jaka jest we mnie to doświadczenie mojej bezsilności i mocy Chrystusa, który pomalutku daje radę ze mną. Dociera do mnie różnymi kanałami, ot choćby to miejsce gdzie spotykam Go w innych.
    Pozdrawiam i życzę radosnego świętowania.
    janusz

    #23 baran katolicki
  24. # 10 DorotaWt
    \Według słów Pisma świętego łaską jesteśmy zbawieni, ale według mnie trzeba regularnie się spowiadać i przyjmować Komunię. Wtedy się idzie do nieba.

    #24 chani
  25. # Krzysztofie,
    reguła jest taka, że nas nie ma bez Kościoła/Chrystus paschalny/.
    Nie istniejemy bez wiary/łaski/Kościoła/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #25 baran katolicki
  26. #21 DorotaWt,
    Piszesz:
    Ja mogę wierzyć w Niego, ale niekoniecznie Jemu (Bogu)

    1. Wierzyć w Boga, to znaczy wierzyć, że On jest.
    Takich ludzi jest bardzo wielu.
    Podobno ponad 90% ludzi mówi o sobie, że wierzą w Boga – Istotę, która po prostu jest.
    Jedni nazywają Ją Allach, drudzy Pan (Jahwe), jeszcze inni Kryszna, chrześcijanie też wierzą w Boga. Nazywamy Go Jeden w Trzech Osobach.
    2. Ale. Dla chrześcijanina wiara w Boga jest nierozdzielna z zawierzeniem Bogu.
    Dla nas wierzyć w Boga, to znaczy wierzyć, że On nie tylko jest,
    ale przede wszystkim jest dla mnie.
    3. Dziś słyszeliśmy:
    „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków,
    a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”
    Wierzymy, że Bóg nie pozostawił swojego stworzenia własnemu losowi.
    On się nim interesuje, przemawia.
    Najpierw przez proroków, ostatecznie – przez swojego Syna.
    Dlatego Jezus zstąpił z nieba. Dla nas i dla naszego zbwienia.

    🙂

    #26 julia
  27. do julia
    Julio, chrześcijanie nie nazywają Boga Jednym w Trzech Osobach, tylko uznają PRAWDĘ, że jest On Jeden w Trzech Osobach. To nie kwestia nomenklatury, ale prawdy: Bóg JEST Jeden w Trzech Osobach.

    #27 mikado
  28. #26,Julia

    Nie wiem, mam jakoś odmienne zdanie. Mogę wierzyć, ze jest dla mnie.
    Jednak czy nie czynie z niego przedmiotu. A zresztą, co to za różnica w co sie wierzy. W sumie i tak kazdy wierzy w co chce.
    Religia jest jak towar w sklepie. Wchodzę do niego i wybieram sobie w jakiego Boga chce wierzyć. Kiedy mi nie pasuje, wymieniam (czyli po prostu zmieniam wyznanie). I tak skaczę z religii do religii.
    Ludzie muszą mieć pewność, co do swojej wiary. A czy chrześcijaństwo jest ponad innymi religiami. Nasze chrześcijaństwo różni się tym, iż kładzie miłość do nieprzyjaciół.
    Patrzymy na drugiego, aby zobaczyć Chrystusa.
    A nie ma w tym fałszu. Czy ja muszę ekstra, zobaczyć w drugim Chrystusa, aby mu pomóc.
    Czemu ludzie nie potrafią pomóc, tak od siebie. Bez patrzenia, iż w drugim jest Jezus. Chrystusa jest ważny.
    Jednak to jest fałszywe. Kiedy widzę biednego, i nie dostrzegam w nim Jezusa, nie pomogę. A kiedy, ktoś mi powie, że tam jest Cbrystus to od razu mu pomagam. Czy to, nie jest dwulicowe. Czy Jezus mówił o takiej miłości do bliźniego?
    Pozdrawiam 🙂

    #28 DorotaWt
  29. #28 DorotaWt.
    Pozwól, że coś Ci powiem. Ludzie pomagają sobie na różne sposoby. By pomóc drugiemu nie koniecznie potrzeba wiary Chrystusa.
    Pomagają sobie również i ateiści w imię szeroko pojmowanego humanizmu.
    Pomagają sobie buddyści, islamiści, żydzi, itd. Jezus Chrystus nie przychodzi do Ciebie dzisiaj w Kościele po to by Tobie pomóc być lepszym człowiekiem.
    Tu nie tyle chodzi o bycie dobrym czy coraz lepszym. Tu nie chodzi tyle by pomagać sobie na wzajem lecz by doświadczyć w sobie przebaczenia od kogoś komu nie pomogliśmy. By potem przebaczać tym, którzy nam nie są w stanie pomóc choćby mogli w naszych oczach tak uczynić.
    Dojrzała wiara to świadomość/doświadczenie/ braku własnych sił by pomagać innym a zarazem zdumienie mocą Chrystusa zmartwychwstałego, który tam gdzie my nie Mu pozwalamy czyni cuda.
    Tu nie chodzi by nakarmić wszystkich głodnych, uleczyć wszystkie choroby, zaspokoić „starego człowieka”/religijny człowiek/ w nas. On musi czy chce czy nie umrzeć. Musi zostać unicestwiony, osądzony i skazany na nie bycie. Dopóki on dycha do póty nie masz szans na nowe narodzenie w Chrystusie/Kościele/.
    Chrystusowa/Kościelna/ wiara to nie religijność, lecz moc Twojego krzyża.
    Pozdrawiam
    janusz

    #29 baran katolicki
  30. #27 mikado
    Tak, tak. Tak właśnie jest – Bóg JEST Jeden w Trzech Osobach
    🙂

    #30 julia
  31. #28 DorotaWt
    Nie do końca Cię rozumiem…
    1. Czy uważasz, że jest wielu bogów?
    I każdy wybiera sobie tego, w którego chce wierzyć?

    Nie zgadza mi się to z prawdą, że jest JEDEN Bóg.
    Psalmista powie:
    wszyscy bogowie pogan to ułuda… (Ps 96)
    Więc. Albo wierzę w Boga, albo w ułudę.

    2. Nie jestem teologiem, ale nie wydaje mi się,
    żeby JEDYNĄ różnicą między chrześcijaństwem a innymi religiami
    była zasada miłości nieprzyjaciół.
    Bo, np. Asia Bibi (chrześcijanka z Pakistanu) powiedziała swojej koleżance z pracy,
    że Jezus umarł dla jej zbawienia.
    Zapytała też, co dla niej zrobił Mahomet.
    W odpowiedzi została oskarżona o bluźnierstwo przeciwko Allachowi
    i teraz czeka na wykonanie wyroku w celi śmierci…
    A więc jest WIĘCEJ różnic.

    3. Doroto, czy ja coś muszę?
    Czy ja muszę zobaczyć w drugim Jezusa, żeby mu pomóc?
    Nie.
    A powiem więcej.
    Wielu WIE, że
    „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).
    I co z tej wiedzy wynika?
    Nic. (Nie pomagają od razu – jak piszesz)
    Bo nie chodzi o wiedzę, ale o przyjęcie prawdy, że tak właśnie jest.

    4. Czemu ludzie nie potrafią pomóc tak, od siebie?
    Nie potrafili kiedyś. I nie potrafią teraz. Nie potrafimy. Nie potrafię.
    Św. Paweł ładnie to opisał:
    18 Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro;
    bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie.
    19 Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę.
    20 Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka.
    21 A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło.
    22 Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym.
    23 W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu
    i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach.
    24 Nieszczęsny ja człowiek!
    Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci?
    Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! (Rz 7)

    Pozdrawiam 🙂

    #31 julia
  32. #28 DorotaWt
    Na pytanie wierzyć w Boga czy Bogu?
    odpowiadał dziś Tomasz Budzyński w telewizji Republika w wywiadzie z serii „Bóg gwiazd”.
    Na początku powiedział – dałem się uwieść.

    Zachęcam do obejrzenia i posłuchania 🙂

    #32 julia
  33. #Doroto
    Zadaj sobie pytanie , czy Ty chcesz wierzyć Bogu.

    Jeżeli tak , to bądz spokojna , bo już robisz maly krok,który zbliza Cię do Prawdy/wiary a nie wiedzy/
    Resztę zrobi Bóg też małymi krokami i da Ci „małymi łyżeczkami” tyle wiedzy na ile będziesz/ na dany czas/ gotowa skonsumować .

    Już sam fakt ,ze masz wątpliwości świadczy o tym ,ze On przyciąga Cię do Siebie.

    Kto wytrwa do konca ten będzie zbawiony

    #33 Tereska
  34. #31,Julia
    Nie chodzi mi o wielość bogów, tylko wielość wyznań. Każdy może oddawać część komu chcę. Dziś jestem chrześcijanką, jutro buddystką, a na koniec życia ateistą. Czy nie ma w tym wyboru? Bo ja uważam, że jest. Osobiście ja wierzę w to, co wyznaję w Credo.
    A czy ja przy niesieniu komuś pomocy muszę kierować się regułą z Ewangelii? Bo jestem zdania, że nie. Ja nie muszę widzieć w drugim Chrystusa, aby mu pomóc. A wielu tak robi.
    Jak Jezus by się czuł, jakby widział taką sytuację, Kiedy naocznie widzi, iż ktoś potrzebuje pomocy, a drugi odrzuca. Dopiero gdy ktoś powie „Tym kimś może być Chrystus” i ten ktoś raptem pomaga. Czy o takiej miłości mówił Chrystus do nieprzyjaciół?
    Na tym polega miłość do bliźniego, iż jak nie widzę w nim Jezusa, to może umrzeć na moich oczach. I nie wiele mnie to obchodzi.
    Ja nie kwestionuje zdania ewangelii, tylko fakt dwulicowości w tej sytuacji. Bo ja nie wiem, czy Jezus popierałby taką sytuację?
    Pozdrawiam

    #34 DorotaWt
  35. #29,Baran Katolicki
    Ja nie mogę. Czy wszystko musi sprowadzać się do przebaczenia. Ja nie kwestinuje przebaczenia. Jednak brak jego wzbudza poczucie winy. Inni ludzie nie przebaczają i jakoś tragedia się nie dzieję i nie maja poczucia winy. Czy im nie żyje się lepiej. Nie przejmują się niczym, a i tak żyje się im lepiej. I nie martwią się,iż drugiego nie niszczą. Ja jestem za przebaczeniem. Tylko chodzi mi czy w tym nie ma jakieś naiwności. Z obserwacji mojej wynika, że ludziom którzy żyją nie potrafią przebaczyć wynika, ze żyje się lepiej.Ci ludzie się nie martwią. Liczą się układy z korzyściami.
    Ja tam nie znam mocy swojego krzyża. Mnie to się kojarzy z cierpieniem. Akceptowaniem tego ,czego naprawdę nie mogę zmienić. Tak rozumiem.
    Pozdrawiam

    #35 DorotaWt
  36. #33,Tereska
    Owszem, mam wątpliwości. Jednak nie takie, aby Boga obrażać czy wyznawców. Ja tylko czegoś w życiu szukam. I ja nie wiem, czy Mnie Chrystus przyciąga. Faktem jest to,ze jak jestem na Maksa zbuntowana. Bo jeszcze taka jestem. To on nie jest mi wcale obojętny. Ma coś w sobie. Co powoduję, iż jedni Go kochają a inni nienawidzą. Jest jedyną osobą w historii ludzkości, która wywołuję tyle skrajnych emocji.
    A z drugiej strony po co bym miała się dać przyciągnąć Jezusowi. Czy ja nie mogę być normalna, jak reszta mojego najbliższego otoczenia.
    Oni nie wierzą w Boga, nie przejmują się przykazaniami. Mają gdzieś, co głosi Kościół. Potrafią nawet ośmieszyć Jezusa.
    Tylko ja, jakiś odmieniec chce żyć prawdziwą wiarą Chrystusa.
    A z drugiej strony, skąd mogę wiedzieć, czy nie udzieli mi sie ich myślenie. Przecież może tak być.
    Pozdrawiam

    #36 DorotaWt
  37. Ad #34 DorotaWt i kolejne komentarze: #35, #36
    Doroto!
    Uznaj, że potrzebujesz pomocy, żeby lepiej pojmować, o co chodzi w chrześcijaństwie.
    Dobrze, że piszesz i dzielisz się swoimi myślami.
    W chrześcijaństwie jednak nie jest tak, jak komu się wydaje i jak sobie wszystko sam poustawia.
    Daję Ci tylko taki sygnał. Przyjmij go jako znak życzliwości z mojej strony.
    Jeśli masz możliwości to studiuj, pogłębiaj, słuchaj i rozmawiaj. Wczytuj się w różne wypowiedzi – także na tym blogu. Jest wiele wypowiedzi, z których możesz skorzystać.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #37 bp Zbigniew Kiernikowski
  38. #35 Dorota.
    Tak, wszystko w Kościele musi i powinno sprowadzać nas do darmowego przebaczania tym, którzy nas niesprawiedliwie krzywdzą/krzyżują/. Taki jest sens Ewangelii o Jezusie Chrystusie, który jako pierwszy wszedł w tą logikę. Dał się skrzywdzić, zabić, a gdy zmartwychwstał nikogo nie ukarał lecz wszystkim przebaczył.
    Kościół to wspólnota grzeszników, którzy żyją/istnieją/ dzięki przebaczaniu sobie. Taka była,jest i będzie misja Kościoła dla tego świata.
    Mam za sobą wiele domowych wojen, lecz pamiętam za każdym razem jak cudowny smak kiedy żona mi przebacza, kiedy ja przebaczam synom.
    Nie ma co patrzeć na innych, lecz warto prosić o przebaczenie a potem przebaczać.
    Dorota,
    siła płynąca z Krzyża polega na tym, że człowiek może być zraniony przez zło, ale jest w stanie żyć dalej i przebaczać.
    Proszę cierpliwie słuchać nauczania Księdza Biskupa i próbować dać sobie pomóc.
    Wszyscy jesteśmy w potrzebie. Nie ma tu ani jednego herosa z własnymi siłami.
    Proszę posłuchaj jak smakuje chwalebny krzyż zmartwychwstałego Pana.
    To jest Twój krzyż, na którym nie ma już cierpienia.
    https://www.youtube.com/watch?v=5-U1bUjqGDQ&spfreload=10
    Pozdrawiam
    janusz

    #38 baran katolicki
  39. #37
    Proszę księdza, czy tak nie jest. Przecież nawet chrześcijaństwo jest rozbite. I ja nie wiem, czy w tej kwestii jest potrzebna pomoc.
    Mój bardzo młody rozum wyciąga wnioski, co obserwuje w najbliższym otoczeniu.
    Dla mnie jakby ktoś skakał z wyznanie na wyznanie to jest.
    Ksiądz biskup wybaczy, ale jestem nauczona, że to my powinniśmy wybierać wyznanie. Najlepiej jak jest się pełnoletnim. Bo nie można nikomu narzucać chrześcijaństwa. I dzieci nie powinno się chrzcić, bo one muszą same wybrać. .
    I nie widzę nic złego w stwierdzeniu o wyborze wyznania.
    Bo ja jestem ochrzona, ale wychowana, że mogę czcić kogo chcę.
    Dlatego tu akurat pomoc wydaje mi się chyba nie jest potrzebna. Bo dla mnie jest to zupełnie normalne jak oddychanie.
    Choć mogę się mylić. I nie mieć świadomości swoich popełnianych błędów.
    Pozdrawiam

    #39 DorotaWt
  40. Ad #39 DorotaWt
    Doroto!
    W tym jest problem, że Ty nie widzisz (właściwie) problemu.
    Albo widzisz go tylko po swojemu. Tylko ze swego punktu widzenia.
    Zachęcam: pisz nadal!
    I staraj się słuchać i rozumieć, co inni tutaj mówią.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #40 bp Zbigniew Kiernikowski
  41. #Dorota

    Nie dowierzaj sobie ,ale zapraszaj Ducha Swietego do swoich myśli , mowy i czynów.

    Wtedy Ci „normalni” z Twojego otoczenia zaczną być normalni.

    #41 Tereska
  42. #40
    No bo w czym ma być problem?
    Ja nie widzę, wiec dla mnie pod tym względem nie ma problemu. A zresztą ostatnio ktoś mi zarzucił, ze mam problem, bo uznaję spowiedź przed kapłanem. A przecież Jezus sam powiedział o odpuszczeniu i zatrzymaniu grzechów. Więc wydaje mi się, że to jest logiczna przesłanka, iż kapłan może odpuszczać grzechy.
    Ten ktoś stwierdził, że to bez sensu. W Bibli nie jest napisane, iż ktoś się wyspowiadał przed Apostołami.
    I ta osoba powiedziała, że mam problem, bo na pytanie: Czy jestem zbawiona odp. Nie wiem.
    Bo dla mnie Odkupienie a zbawienie to dwie różne rzeczy. A dla niej to wszyscy jesteśmy od razu zbawieni. Nie liczą się uczynki tylko wiara. Wiec zapytał, czy mogę krzywdzić ludzi. Wszak rzekomo liczy się tylko wiara. Wiec ważne jest, że wierzę. A że krzywdzę drugiego to nie istotne.
    Ta osoba nawet zaprzeczyła, iż szatan działa w świecie. Bo to tylko było za czasów Jezusa. To ja nie wiem, po co gada o grzechu i o zbawieniu skoro szatan dla niej nie istnieje.
    Bo mnie się wydaję, iż jak ktoś wierzy w szatana (jego istnienie i działanie), to tak naprawdę nie wierzy w śmierć Chrystusa i jego zmartwychwstanie. W jego zwycięstwo nad śmiercią i szatanem.
    A swoją drogą: Kiedy Jezus pokonał szatana, jak umarł na krzyżu, czy jak zmartwychwstał?
    Pozdrawiam

    #42 DorotaWt
  43. #42 Dorota Wt
    Pytasz, kiedy Jezus pokonał szatana.
    1. Jan Paweł II w Katechezach o Bogu
    „Bóg Ojciec – wiara w Boga, Stworzyciela rzeczy widzialnych i niewidzialnych”
    w 1986 r. pisał tak:
    Chrystus stał się uczestnikiem człowieczeństwa aż do śmierci krzyżowej, aby
    — jak czytamy w Liście do Hebrajczyków —
    „przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła,
    i aby uwolnić tych wszystkich, którzy […] podlegli byli niewoli” (2,14-15).
    Oto wielki pewnik wiary chrześcijańskiej:
    „władca tego świata został osądzony” (J 16,11)
    „Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła” (1 J 3,8)
    — wedle świadectwa Janowego.
    Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały okazał się owym „mocniejszym”,
    który „pokonał mocarza”, diabła, i pozbawił go władzy.

    2. dzieło zbawienia (pokonania szatana) dokonało się przez Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa.
    I nie można tych wydarzeń oddzielać jedno od drugiego.
    Bo gdyby Chrystus tylko umarł i nie zmartwychwstał, wtedy
    – jak pisze św. Paweł – daremna byłaby nasza wiara.

    Pozdrawiam 🙂

    #43 julia
  44. #40
    Tu jeszcze muszę sprecyzować swój komentarz. W zdaniu Bo mnie się wydaję, iż jak ktoś wierzy w szatana (jego istnienie i działanie) Powinno być nie wierzy.

    #44 DorotaWt
  45. #39 DorotaWt…
    Piszesz:
    „I dzieci nie powinno się chrzcić, bo one muszą same wybrać.
    I nie widzę nic złego w stwierdzeniu o wyborze wyznania.
    Bo ja jestem ochrzona, ale wychowana, że mogę czcić kogo chcę”

    Chcę odnieść się do tych słów.
    1. Kościół nie chrzci dzieci „automatycznie”.
    Dzieci są chrzczone na prośbę ich wierzących w Chrystusa rodziców,
    którzy w obecności wspólnoty Kościoła przyrzekają,
    że wychowają w wierze swoje dziecko.
    To znaczy wprowadzą w chrześcijaństwo.
    2. W dalszej części obrzędu chrztu rodzice dziecka po wyznaniu wiary mówią:
    taka jest nasza wiara, której wyznawanie jest naszą chlubą…
    Jest to bardzo ważne stwierdzenie, ponieważ wskazuje,
    dlaczego rodzice pragną chrztu swojego dziecka.
    Pragną tego, bo wiara (w Boga Ojca, Syna, Ducha Świętego, Kościół) jest ich chlubą.
    Chcą dla swojego dziecka tego, co dla nich jest bardzo cenne, najcenniejsze.
    Taki jest sens chrztu dzieci.

    Może nie przez wszystkich rodziców dobrze rozumiany, nie zawsze wyjaśniony.
    Z braku odpowiedniego przygotowania do chrztu dzieci
    rodzą się potem różne nieporozumienia i zarzuty.
    Takie, jak np. Twoje…

    Pozdrawiam 🙂

    #45 julia
  46. #45,Julia
    Kościół nie chrzci automatycznie. Jednak niektórzy rodzice to z tradycji i na pokaz. Żałosne jest, jak ich dziecko wierzy w Chrystusa i Kościół, to oni wyśmiewają wyznanie. To dlaczego chrzcili to dziecko, żeby później, jak będzie starsze szydzić z jego wiary. W to, że wierzy Chrystusowi. Mają pretensje, że uznaje naukę Kościoła. Stara się żyć zgodnie z przykazaniami, a kto wprowadził to dziecko w Kościół? Ci rodzice, którzy pomagają, tak wychowywać dziecko wierze, iż dają mu antyprzykład tego, co mówili przy chrzcie. A niemowlak nie prosi się chrzest, żeby później ci,co trzymali do chrztu, potem z niego szydzili. Ze względu na to, że na pierwszym miejscu chce stawiać Chrystusa.

    A jeśli chodzi o przygotowanie, to winę ponoszą rodzice. Nie kapłani. Bo oni chcą ludziom uzmysłowić ludziom sens tego sakramentu. A to rodzice z własnych obłudnych i często nie swoich przekonań nie chce dziecka wprowadzać w chrześcijaństwo.
    A powini od początku współpracować z kapłanem.
    Bo według mnie ważniejsze jest dobro duchowe tego maleństwa.
    Pozdrawiam

    #46 DorotaWt
  47. Księże Biskupie,
    Po co Kościół każe wspominać swój własny chrzest.
    W czasie liturgii kapłan mówi: Jeśli więc, kierując się wiarą, jesteście gotowi podjąć się tego zadania, to wspominając swój własny chrzest, wyrzeknijcie się grzechu i wyznajcie wiarę w Jezusa Chrystusa. Jest to wiara Kościoła, w której wasze dzieci otrzymują chrzest.
    A co tu rodzice mają wspominać?
    Bo zupełnie tu nic nie rozumiem. Wszak większość ludzi była chrzczona w wieku niemowlęcym.
    Ja też byłam tak chrzczona, więc nie wiem co mam wspominać.
    Pozdrawiam

    #47 DorotaWt
  48. #38,Baran Katolicki
    A czy warto prosić o przebaczenie drugiego, jeśli on odrzuca. Jak wtedy zadośćuczynieniem wobec bliźniego.
    Bo kto popełnia większe zło? Ten, co skrzywdził i żałuję, czy ta osoba, która jest ofiarą i nie chce przebaczyć?
    Pozdrawiam

    #48 DorotaWt
  49. Ad #47 DorotaWt
    Doroto!
    Nie chodzi o ceremonię (obrzęd udzielenia chrztu, w tym przypadku niemowlęciu), lecz o fakt życia chrztem. Jego akceptacji w przeżywanej inicjacji pochrzcielnej, do której zobowiązali się rodzicie i rodzice chrzestni podczas chrztu niemowlęcia.
    To znaczy pytanie o wspomnienie własnego chrztu dotyczy aktualnego życia wiarą związaną z chrztem i rozwijaną przez całe życie. Chrzest stoi u początku, dlatego jest mowa o wspominaniu faktu własnego chrztu a nie ceremonii chrzcielnej.
    Naturalnie pozostaje pytanie, czy w rodzicach i rodzicach chrzestnych, którzy przedstawiają niemowlę do chrztu, ta wiara i wynikające zeń życie są obecne i żywe.
    W tym tkwi problem.
    Można też zwrócić uwagę na samo sformułowanie i zamiast „wspominając własny chrzest” używać sformułowania „pomni własnego chrztu”. Są to kwestie przekładu tekstów łacińskich i w ogóle językowe. Ale to jest wtórna sprawa.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #49 bp Zbigniew Kiernikowski
  50. #49
    Rozumiem, bo myślałam, że tutaj chodzi właśnie o ceremonie udzielania chrztu. A nie jak ks. Bp pisze o fakt życia chrztem.
    Większości ludzi właśnie tak to rozumie. I zbytnio nie wiedzą o co chodzi.
    Szkoda tylko, że nie chcą pogłębiać i rozwiewać swoich wątpliwości. A powinno im zależeć na świadomym uczestnictwu we Mszy, a nie odpowiadaniu kapłanowi jak sterowana maszyna. Bez zrozumienia swoich odpowiedzi. Po prostu odpowiadanie automatyczne bo inni mówią.
    A ostatnio zauważyłam w kościele, jak to ludzie czasami się wstydzą prostych gestów. Weźmy pod uwagę „Ojcze Nasz”. Nie wiem, jak jest w innych. Jednak w mojej parafii, nie do tej co należę, ze względu na przydział terytorialny, ludzie podnoszą ręce do góry lub trzymają się za ręce. Kto chce. Jednak w innych zauważyłam, że inni się wstydzą. Jak są w małych wspólnotach, to podniosą, a jak na Mszy to już nie. Bo patrzą na sąsiada, czy on tak robi. I większość pewnie by podniosła, ale kierują się tym jak zachowuje się sąsiad z ławki. I to według mnie jest dziwne.
    Pozdrawiam

    #50 DorotaWt
  51. #50 DorotaWt

    punkt 32. „Wskazań Episkopatu Polski
    po ogłoszeniu nowego wydania
    Ogólnego wprowadzenia do Mszału Rzymskiego” w 2005 roku brzmi:
    „Modlitwę Ojcze nasz z rękami rozłożonymi
    odmawiają tylko kapłani celebrujący i koncelebrujący”.

    w 28 punkcie Wskazań Episkopatu Polski
    dotyczących liturgii Mszy świętych sprawowanych w MAŁYCH GRUPACH I WSPÓLNOTACH”,
    przyjętych na 366. Zebraniu Plenarnym KEP (grudzień 2014 r.) jest zapis:
    „W czasie Modlitwy Pańskiej MOŻNA zachować praktykowany w małych grupach zwyczaj odmawiania jej przez wszystkich uczestników z rozłożonymi rękami”

    Doroto,
    wniosek może być jeden:
    TYLKO w małej wspólnocie – MOŻNA modlić się modlitwą „Ojcze nasz” z rozłożonymi rekami.

    Pozdrawiam 🙂

    #51 julia
  52. #51,Julia
    Tak rozumiem.
    Jednak kapłani sami również zachęcają. Zwłaszcza na Mszy dla dzieci. Aby razem się trzymały za ręce, a dorośli podnieśli do góry. Ale dzięki. W wieku 14 lat, gdy wprowadzano ten przepis, mało mnie interesowało, co i jak. Jednak tu można zwrócić uwagę jak ludzie klękają gdy wchodzą do Kościoła. Tu nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Bo niektórzy to robią, jakby mieli zaraz wykorkować(umrzeć). Robią to byle jak. Jak maja tak robić, to w ogóle niech nie robią. Zwłaszcza, jak idą w procesji do Komuni. Ludzi zachowanie w kościele potrafi być żałosne. Pamiętam jedną akcję . Byłam na Mszy . Po niej miało być rozdanie obrazku i ucałowanie relikwii. A ci ludzie zwłaszcza starsze babcie rzuciły się. Popychaly się, byle się dostać. Te same babcie by stygmatyka rozebrałyby na części pierwsze. Byle by mieć relikwie. To totalna patalogia. Te zachowanie. A narzekają na nas na młodych. Ze jesteśmy niewychowani. Nie potrafimy się kulturalnie ubrać. Narzekają na pijaka, który przyjdzie, ze podpity. Tylko ten właśnie alkoholik lepiej się zachowa. Bo ma problem z nałogiem,ale wie, ze wchodzi do Domu Bożego. A tamtci robią z niego cyrk.
    Pozdrawiam

    #52 DorotaWt
  53. Księże Biskupie,
    Czy można wszędzie wieszać święte obrazki, np. w toalecie. Bo byłam w jednym domu i właśnie widziałam. Nie powiem, ale to nie jest miejsce. Ma sie wrażenie, jakby człowieka poglądywano. Masakra. Widziałam nawet cały dom w świętych obrazkach, wszędzie różańce. Jakby był nawiedzony. Bo kto w normalnym domu otacza sie wszędzie świętymi obrazkami. Rozumiem, ze każdy może wieszać, ale czy to nie jest fanatyzm religijny.
    Pozdrawiam

    #53 DorotaWt

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php