W poprzednim wpisie wspomniałem o potrzebie zaznajomienia się – choćby bardzo ogólnego – z etapami historii zbawienia, jaką Bóg prowadził z Izraelem i pośrednio także miało to i nadal ma odniesienie do całej ludzkości i do każdego człowieka.

Bogactwo i „wielopostaciowość” historii zbawienia

Czytanie Pisma świętego to zaznajamianie się z tą historią. Ta historia jednak, jak to już było poprzednio wspomniane, nie jest tylko historią „obiektywną” która sią stała i jest zamknięta. Nie jest z nią tak, jakby należały tylko do przeszłości. Jest to historia prawdziwa. To znaczy skoro się stała to zawsze się staje. Jest zawsze aktualna.

Wydarzenia, które stały się z Abrahamem, stały się także dla mnie i ze względu na mnie. Stały się także ze względu na moich bliskich. Chodzi o wszystkich moich bliskich. Dotyczy to zarówno tych, z którymi tu i teraz chętnie dzielę moją „dzisiejszą historię” jak i tych z którymi mi to przychodzi trudno. Co do pierwszych to jest jakby oczywiste. Mamy bowiem wspólną płaszczyznę życiową i trwamy w porozumieniu i jedności. Co do drugich, to bywa, że czasem chciałbym niejako wykreślić jeśli nie całą tę historię, to przynajmniej duże jej fragmenty. Żeby jednak moja historia była prawdziwa, to musi obejmować także to, co nie zawsze mi pasuje. Ci, których Bóg powoływał, aby w niech i przez nich wypełniało się Jego Słowo, musieli doświadczać konieczności rezygnacji ze swoich planów i swojej koncepcji życia. Odkrywali to, jako ratunek i błogosławieństwo dla siebie, mimo, że przychodziło im zmagać się z tyloma innymi koncepcjami, z innymi ludźmi a także z samy sobą.

Co więc robić?

Ponieważ w czytaniu Pisma świętego chcę dochodzić do prawdy, ją poznawać i uczyć się przeżywać wszystkie wydarzenia w prawdzie, muszę (jest to dla mnie potrzebne, jest to wprost konieczne) otworzyć się na takie objawianie się Pana Boga dla mnie, w którym będą oświecane także te wszystkie zakątki mojego życia, które dla mnie dziś są niejasne albo przed którymi uciekam, czy wolałbym, żeby ichnie było. Wobec tego pierwszym warunkiem, który mnie dotyczy przy czytaniu Pisma świętego, jest to, bym moją otwartość pojmował bezwzględnie.

Co to znaczy? Oznacza to potrzebę (wręcz konieczność) zostawienia własnych uprzedzeń, planów, projekcji dotyczących innych osób. Ja nie muszę chcieć (nie powinienem tego robić), wyczytać, jak jestem poprawny i jak inne osoby powinny mnie akceptować. Podobnie: nie powinienem chcieć „wyczytać”, jak inne osoby i ich działania są w błędzie, jak nie mają racji, jak są dla mnie przykre itp. Czytaj więcej…


css.php