Co mamy czynić? (3. Ndz Adw C 2009)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Takie pytanie stawiali ludzie Janowi Chrzcicielowi, gdy zapowiadał przyjście Jezusa. Mówił bowiem do ludzi twarde słowa wzywające do nawrócenia: «Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc owoce godne nawrócenia; i nie próbujcie sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone».

Wobec tego kategorycznego i radykalnego janowego wezwania ludzie pytali: Co mamy czynić? Na to pytanie stawiane przez ludzi różnych stanów i zawodów Jan dawał odpowiedzi, które jako ogólna dają się zebrać w tym poleceniu:

Kto ma dwie suknie, nich jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność niech podobnie czyni (Łk 3,11).

To była odpowiedź na pytania stawiane prze tłum. Ewangelista Łukasz przytacza jednak także pytania bardziej określonych grup społecznych, w szczególności tych, którzy mieli do czynienia z utrzymaniem porządku w społeczeństwie i utrzymaniu władzy.

1. Pytali celnicy, pytali żołnierze

Nauczycielu, co my mamy czynić? On im odpowiadał: «Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono». Żołnierzom zaś odpowiadał: «Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie». Odpowiedzi, jakie na pytania ludzi dawał Jan, były odpowiedziami sprawiedliwymi i słusznymi. Zdążały one do utrzymania właściwych relacji między ludźmi.

Zalecał bowiem, by ten, kto ma dobra w obfitości, dzielił się z tym, komu ich brakuje. Polecał płacić należności podatkowe i egzekwować je zgodnie z przyjętymi zasadami. Przestrzegał przed nadużyciem i niesprawiedliwością. Przestrzegał przed zadawaniem jakiegokolwiek gwałtu i wywieraniu ucisku w celu uzyskania własnej korzyści. Zalecał pozostać przy swoich zarobkach, przy żołnierskim żołdzie.

Takie było nauczanie Jana. Miało ono swoją radykalność. Było wezwaniem do poszanowania drugiego człowieka oraz do stosowania sprawiedliwości i miłosierdzia. Jednak to nie było jeszcze to, co miało się objawić. Jednak Jan nie ukazywał swego nauczania jako tego, na czym miało się wszystko dopełnić. On wskazywał na Kogoś, kto przyjdzie i będzie nauczał z inną mocą i sprawiał to, czego będzie nauczał.  

2. Idzie mocniejszy ode mnie . . .

Ten mocniejszy od Jana i przez niego zapowiadany to ten, kto będzie chrzcić Duchem Świętym i ogniem. Jan nie wyjaśnia bliżej na czym to będzie polegało. Ukazuje, że to będzie miało charakter swoistego sądu nad ludźmi. Wyraża to obraz wiejadła, którym oczyszcza się omłot oddzielając ziarno od plew.

Gdy popatrzmy na całość zapowiadanej przez Jana działalności Jezusa, który jest Owym Mocniejszym od Jana i dokonującym owego chrztu, to możemy zestawić nauczanie Jana i stawiane prze niego wymogi z tym, co będzie nauczał Jezus i jak On ukaże drogę owego zapowiadanego chrztu.

Jezus w Kazaniu na Górze, zapisanym w Ewangelii wg św. Mateusza dotknie między innymi tych dziedzin, co do których dawał odpowiedzi Jan Chrzciciel.

Jan mówił o odstąpieniu jednej sukni, jeśli ktoś ma dwie. Jezus powie: Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! (Mt 5,40).

Jan mówił celnikom, by nie pobierali nic więcej ponad to, co im wyznaczono, a Jezus powie: Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie (Mt 5,42).

Jan mówił do żołnierzy: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie. Oznacza to nie zadawajcie nikomu przemocy ani gwałtu, a Jezus powie: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! (Mt 5,39). Oznacza to ukazanie możliwości przyjęcia na siebie gwałtu ze strony kogoś.  Jest to jednocześnie zapowiedziany sąd i rozsądzenie między tym wszyzstkim, co człowiek może uczynić ze swej dobrej woli i nawet z jakąś pomocą Pana Boga, a tym, co może ię dokonać w człowieku, kiedy człowiek  – powodowany wiarą – pozwoli Panu Bogu dokonywać w sobie Jego dzieła i pozwoli się prowadzić do czynów wynikających z wiary.

3. Jan wzywał do tego, co ludzie mogli uczynić; Jezus ukazuje to, co Bóg w człowieku może uczynić

Jan zapowiadał przyjście Mocniejszego, który będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem. Dokona się to w tajemnicy Męki i Śmierci Jezusa i w Jego zmartwychwstaniu. Zostanie to udostępnione ludziom przez zesłanie na nich Ducha Świętego. Ci, którzy uwierzą w Jezusa, jako zapowiedzianego Mesjasza i poddadzą się Jego prowadzeniu, tą drogą, którą On przeszedł, otrzymają Ducha Świętego i będą mogli spełniać to, co było zapowiadane. To co Jezus wygłosił w Kazaniu na Górze, a co się może spełniać w tych, którzy w wierze i z wiarą do Niego przystępują i dają się ochrzcić tym samym Duchem, którym Jezus był ochrzczony.

Różnica między dziełami do których pełnienia wzywa Jan Chrzciciel, a tymi, które obwieszcza Jezus Chrystus polega na tym, że pierwsze to nawet najdoskonalsze czyny człowieka. Drugie, to dzieła (czy dzieło) jakie spełnia się w człowieku mocą Ducha Świętego na miarę wiary w Jezusa –owego Mocniejszego, zapowiedzianego i wskazanego przez Jana.

Jeśli więc perykopa ewangelijna kończy się stwierdzeniem: „Wiele też innych napomnień dawał Jan ludowi i głosił dobrą nowinę„, to winiśmy uświadomić sobie, że to, co Jan polecał czynić pytającym go ludziom, to były napomnienia. Ludzi mogli je czynić, stosownie do swoich sił i dobrej woli. Natomiast głoszenie dobrej nowiny odnosiło się do przyjścia Mesjasz – mocniejszego od Jana. To Mesjasz przez swoją Mękę i Śmierć a także prze swoje Zmartwychwstanie i dar Ducha Świętego, będzie uzdalniał wierzących do dzieł na miarę wiary w Boga i oczywiście na miarę przyzwolenia przez człowieka, aby moc Boga w nim stała się aktywna i skuteczna. Będą to czyny przekraczające zwykłe i naturalne moce człowieka, a objawiające moc i chwałę Boga.

Aby one mogły się spełniać w człowieku i aby człowiek mógł je spełniać, konieczna jest taka wiara, która prowadzi do zwleczenia (zaparcia się) starego człowieka w sobie a przyjęcia nowego, który stale się odnawia według miary i bogactwa Ducha Świętego przyjmowanego jako owco Tajemnicy Paschalnej Jezusa Chrystusa. Wtedy dokonuje się największy cud i zostaje oddawana Bogu chwała w człowieku i przez człowieka. Dokonuje się świadectwo tego, że – jak powie św. Paweł: Jesteśmy dziełem Boga, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych dzieł, które Bóg wcześniej przygotował, abyśmy w nich postępowali (Ef 2,10).

Niech Adwent będzie kształtowaniem w nas świadomości naszych czynów i dzieła Bożego w nas.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

39 komentarzy

  1. Chciałabym się odnieść do kwestii,”nie stawiajcie oporu złu,…”Żyję w jakim ciągu zazębiających się w sposób logiczny zdarzeń,w których nie jeden raz chciałam oddać ten policzek,tę potwarz,ale przyjąwszy zasady ewangeliczne,nie oddawałam.Teraz po latach widzę,ze złoczyńcy zbudowali istną wieżę Babel,której nie mogą skończyć gdyż mieszają im się fakty i zdarzenia,wzajemnie i względem własnych wypowiedzi sobie przeczą.Wszystko wskazuje na to,że fundament zbudowany na bazie kłamstwa zaczyna chwiać się w posadach i wszystko co zdobyli,łącznie z dobrą reputacją,która okazała się być jedną wielką obłuda legnie w gruzach.Te zaś wszystkie „policzki”stały się być niezbitym dowodem na wewnętrzną korozję,na swoisty nowotwór,który toczył ten społeczny organizm.Zadufani w swoją przemyślność,diabelską pychę nie dopuszczali do siebie żadnej krytyki,tak jak współcześni Chrystusowi faryzeusze.Zaś zwycięstwo jakie otrzymuję od Chrystusa za znoszenie tych policzków i trwanie w zaufaniu,że On mnie prowadzi słuszną drogą,chociaż czasami,muszę przyznać trudną,po prostu się opłaca,bowiem zyski przekraczają po wielokroć koszty w te życiową podróż włożone.

    #1 Barbara
  2. Dziękuję Księdzu Biskupowi za „połamanie” jutrzejszej Ewangelii. Rzeczywiście widać wyraźnie te dwa rodzaje dzieł: człowieka i Boga w człowieku. Wydaje mi się, że czasem te „dzieła” człowieka – choćby najbardziej słuszne i sprawiedliwe – zbyt łatwo nazywane są chrześcijaństwem – tym, o co w chrześcijaństwie chodzi. Istnieje niebezpieczeństwo sprowadzania życia wiarą do jakichś określonych postaw (samych w sobie słusznych). I można wtedy zredukować chrześcijanina do człowieka, który jest uczciwy, wierny, sumienny w pracy, kulturalny, itd. A te postawy mogę przecież osiągnąć dobrym wychowaniem i siłą własnej woli.
    A Chrystus, który przychodzi chce we mnie utworzyć te postawy „nie ze mnie”. Tak widzę, że tą postawą nie z tego świata, niemożliwą do wypracowania jest miłość do bliźnich. I tutaj moja natura się buntuje – z jakiej racji mam kochać kogoś, kto mnie poniża, oszukuje, obmawia, itd. Tutaj chyba jakoś rodzi się chrześcijańska postawa, jako dar Ducha Świętego uzdalniający mnie do spontanicznej miłości.
    Inaczej bowiem, jeśli te postawy ludzkie byłyby chrześcijaństwem, to do czego potrzebny jest Chrystus? I w dodatku wpadłbym w pychę, że jestem doskonały.
    Dziękuję jeszcze raz za komentarz do Ewangelii.
    Pozdrawiam.

    #2 sylwester_cssr
  3. …to nie jest takie proste.To jest nie możliwe do zrealizowania dzisiaj…Służyć Bogu=służyć człowiekowi.Tam gdzie jest dwóch tam jeden jest panem drugi sługą.Tam gdzie jest dwóch panów jest wojna.Doświadczam to każdego dnia w swoim domu.Albo jestem panem i zniewalam/zabijam/ żonę/syna/albo uznaje panowanie innych i pozwalam się zredukować do poziomu służby.Rezygnacja z walki i brak samoobrony zawsze odbierany jest jako chorobowa bezsilność,która prowadzi do spolecznej śmierci i nie tylko…Chciał bym mieć tak ślepą wiarę jak Abraham.Ja nie potrafię zabić swojego syna.Mój syn zabija mnie…janusz franus

    #3 baran katolicki
  4. „Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz!”
    Sprawa jest jasna, gdy chodzi o mój płaszcz. Ale co z sytuacją, gdy ktoś żąda ode mnie płaszcza (lub prosi o ten płaszcz), który nie jest mój, chociaż ja nim dysponuję?
    Jestem lekarzem. W jakiś sposób dysponuję pieniędzmi np. NFZ czy ZUS.
    Jak ocenić np. czyn lekarki – chyba z Lublina, która pisała bezpłatne recepty (na inwalidę wojennego) dla bezdomnych? Sprawa byłaby jasna, gdyby ona kupowała te leki za swoje pieniądze. Tymczasem ona wydawała nie swoje.

    #4 basa
  5. Hiob, pamiętam o tobie

    #5 basa
  6. A czy ktoś wie co z Lipką ?

    #6 Tereska
  7. Nie zazdroszczę Ci, basa, pracy systemie opieki zdrowotnej. Jest tam tyle absurdów, że rzeczywiście trudno o rozeznanie czasami. Zdrowy rozsądek i dobro pacjenta i lekarza nie zawsze pokrywa się z przepisami.
    Wspomniana lekarka prawdę mówiąc wydawała te nieswoje wprawdzie pieniądze, ale na cele dla których były one przeznaczone. Myślę, że przeważająca większość płacących składki zgodziła by się z jej decyzją. Niestety „przy okazji” traci swój autorytet prawo co jest moim zdaniem złym skutkiem. Można zapytać, jaka jest jakość tak skonstruowanego sysytemu prawa – to akurat jest pytanie do jego twórców, ale słaba nadzieja, że oni rzeczywiście wezmą to sobie do serca.
    Najważniejsze jest tu chyba nasze (moje jako pacjenta -Twoje jako lekrza ) dojrzewanie w wierze, aby podejmowac właściwe decyzje.

    #7 grzegorz
  8. …ten czyn to kradzież w białych rękawiczkach. Nie tędy prowadzi Jezus Chrystus. Nie chodzi by w imię sprawiedliwości pomnażać niesprawiedliwość. Jezus Chrystus również i dzisiaj potrafi uleczyć wszystkich chorych, ale nie okrada złodzieja, lecz sam daje się okraść oddając swoje życie. Nie czas na współczesnych Janosików czy też Arsen Lupin/ów/…janusz franus

    #8 katolicki baran
  9. #Grzegorzu, gdybysmy wszyscy-lekarze tak robili w jednej chwili rozłożylibyśmy system…
    Zgodzisz się na to?

    #9 basa
  10. Mój pogląd jest raczej zbliżony do poglądu Janusza.
    Swoje mogę tracić, cudze powinnam wydawać zgodnie z prawem.
    Ale być może jestem faryzeuszem…
    Ciągle mam z tym problemy: Prawo a oczekiwania pacjentów.

    #10 basa
  11. Ale być może ona …
    „Jesteśmy dziełem Boga, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych dzieł, które Bóg wcześniej przygotował, abyśmy w nich postępowali”
    Może to było właśnie to jej dzieło, do którego została stworzona?
    Chyba nie mi oceniać ten czyn.

    #11 basa
  12. …Różnica między dziełami, do których pełnienia wzywa Jan Chrzciciel, a tymi, które obwieszcza Jezus Chrystus, polega na tym, że pierwsze to nawet najdoskonalsze czyny człowieka. Drugie, to dzieła (czy dzieło), jakie spełnia się w człowieku mocą Ducha Świętego na miarę wiary w Jezusa –owego Mocniejszego, zapowiedzianego i wskazanego przez Jana…
    Basa,ona jest badzo dobrym człowiekiem, który pełni te pierwsze najdoskonalsze czyny na miarę Jana Chrzciciela, a nie Jezusa Chrystusa…
    janusz franus

    #12 baran katolicki
  13. 1. „On wskazywał na Kogoś, kto przyjdzie i będzie nauczał z inną mocą i SPRAWIAŁ TO, czego będzie nauczał”
    Tak, do SPRAWIANIA tego, czego naucza Jezus potrzebna jest inna (nie ludzka) moc. Przyjąć na siebie gwałt zadawany przez bliźniego. Dobrze, że nam POKAZAŁ, że tak można. Bo TYLKO słowom trudno byłoby uwierzyć.

    2. „Niech Adwent będzie kształtowaniem w nas świadomości naszych czynów i dzieła Bożego w nas”
    Gdy czytam ten fragment komentarza przypominają mi się słowa taty podczas niedawnej z nim rozmowy. Powiedział: to, kim jesteś – zawdzięczasz mnie.
    W kontekście w/w cytatu komentarza mogę się smucić:
    – że tata nie widzi we mnie dzieła Bożego (bo go nie ma)… albo
    – że tata nie dostrzega tego, że to, kim jestem zawdzięczam WIELU (osobom, okolicznościom), których Bóg posyła, by mnie kształtowali i temu, na ile JA SAMA przystępuję do Chrystusa i daję się ochrzcić tym samym Duchem, którym Jezus był ochrzczony.

    3. a tych zdań muszę się nauczyć na pamięć:
    „Jan zapowiadał przyjście Mocniejszego, który będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem. Dokona się to w tajemnicy Męki i Śmierci Jezusa i w Jego zmartwychwstaniu. ZOSTANIE TO UDOSTĘPNIONE LUDZIOM przez zesłanie na nich Ducha Świętego”
    „To co Jezus wygłosił w Kazaniu na Górze, a co się MOŻE spełniać w tych, którzy w wierze i z wiarą do Niego PRZYSTĘPUJĄ i DAJĄ SIĘ ochrzcić tym samym Duchem, którym Jezus był ochrzczony”
    Podobne zdania pojawiają się bardzo często na tym blogu. Coraz lepiej je rozumiem…
    Pozdrawiam 🙂

    #13 julia
  14. #11 basa
    Wrzucę kamyczek do Twoich wątpliwości. Zobacz, kiedy Jezus uzdrawiał uschłą rękę w szabat, a potem mówił też, że lepiej jest wyciągnąć woła ze studni nawet w szabat, to co miał na myśli? Mówił, że lepiej jest czynić dobrze aniżeli źle, i że szabat został stworzony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Można powiedzieć szabat, czyli prawo, bo dla nich było to prawo bardzo ważne, prawie najważniejsze.
    Więc może dobrze zrobiła ta kobieta? Nie wiem, to jednak tutaj są pieniądze… Ale coś w tym jest.

    #14 AnnaK
  15. Różnica między Janem, a Jezusem to różnica między Starym a Nowym Testamentem. To różnica między sprawiedliwością, a miłosierdziem – „Jan mówił celnikom, by nie pobierali nic więcej ponad to, co im wyznaczono, a Jezus powie: Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie.
    Tak, można powiedzieć, że Jan uczył jeszcze przestrzegania Prawa, Jezus już to prawo wypełnił i uwolnił nas od jego działania. Zmiana optyki jest diametralna, tu już nawet nie chodzi o miłość, tu już jest tylko miłosierdzie …

    #15 Mateusz
  16. basa,janusz
    tak sprawa trudna, widziałem reportaż z przytułku prowadzonego przez ta lekarkę.Ja nie mam takiej odwagi aby zaopiekować sie brudnymi, śmierdzącymi, bezdomnymi, obcymi sobie ludźmi, którzy w żaden sposób odwdzięczyć się za to nie mogą.Zgadzam się z basa że trudno oceniać.Ale wtej sytuacji to ja bardziej czuję sie jak ten co jedną koszulę oddaje ale drugą zostawia sobie.

    #16 grzegorz
  17. Myślałam jeszcze o komentarzu Ks. Biskupa.
    „Jan wzywał do tego, co ludzie mogli uczynić; Jezus ukazuje to, co Bóg w człowieku może uczynić”
    Pomyślałam, że na początek trzeba czynić to do czego namawia Jan, aby przygotować pole do działania Boga w nas.
    Bo to jest to, co możemy zrobić sami. To jest nasza aktywność. To trzeba robić.
    To, co Bóg może uczynić w człowieku, nie jest w jego mocy ( człowieka)
    Niedawno się o tym przekonałam. Pan Bóg pokazał mi, że moje chcenie jest nic niewarte i bez Niego nie potrafię pokonać pewnej granicy we mnie.

    #17 basa
  18. Grzegorzu, myślę, ze nikt nie ma wątpliwości, że pomaganie tym osobom jest dobre.
    Wątpliwość budzi ten jeden czyn.
    Powstaje pytanie: Czy nie było innych możliwości zgodnych z prawem?
    Lublin to duże miasto. Są fundacje. Jest pomoc społeczna…
    Mam całe mnóstwo za i przeciw. Ale dla mnie jest tylko jedno usprawiedliwienie: Może Pan Bóg tego od niej chciał i ją do tego uzdolnił? Mnie nie byłoby na to stać. Dlatego w głębi ducha podziwiam jej odwagę i to, że nie zważała na konsekwencje.

    #18 basa
  19. 17# Basa ,dokładnie to samo chciałam napisać ,bo tak czuję .Wydaje mi się też ,że tu tkwi róznica między naszym zasługiwaniem a Darmowością .
    To co głosi i pokazuje Jan własnym przykładem jest dla nas wykonalne naszym wysiłkiem.
    „Przygotujcie drogę Panu,dla Niego prostujcie ścieżki „……aby ON MOCNIEJSZY mógł dokonać w nas swoje dzieło na miarę naszej wiary.

    Tylko jak daleko mi do takiej pokory ,gotowości do służby ,czy wstrzemiężliwości przed ułudami tego świata. MARATA NHA

    #19 Tereska
  20. #14.AnnaK
    Dla Ciebie cel uświęca środki? Czy tak wygląda chrześcijańska właściwa postawa ?

    #20 morszczuk
  21. …Płoną już trzy świece….

    Jak szybko mija czas oczekiwania, tęsknoty…
    Czas pracy nad sobą.
    Przygotowania się na nadejście Pana
    Tego, co przemienia Czas,
    Co nadaje życiu bieg, nadaje sens mym dniom…
    Czekać… Ale jak?…Z zadumą nad sobą.
    Z zadumą nad swym losem wplecionym w los innych…
    Pan przychodzi do mego serca i tam zamieszka…
    Na ołtarzu płoną już trzy świece…
    Tak mało czasu już zostało, czy zdążę?…
    Czy zdążę przygotować siebie?…
    Myślę tylko o sobie, o swoich uczuciach…,
    O swoim życiu nie zauważając, że obok mnie też żyją inni…
    Często pomijam drugiego człowieka…
    Nie wystarczy powiedzieć Jestem, trzeba jeszcze być…
    Być dla innych, wyjść poza siebie, poza swój okręg…
    A dziś… płonie już trzecia świeca.
    Zostało tak nie wiele czasu…
    Czasu, który zbliża nas do Szopy,
    Zbliża nas do miejsca, gdzie pójdziemy…
    Przystaniemy, uklękniemy… i co powiemy?
    Co ja… Mu dam? Jak ubiorę swe serce…?
    Czasu mało… aby w sobie coś zmienić…

    #21 foto52graf
  22. Są jeszcze, pozoranci.Miłosierdzia opartego na współczesnych naukach.Co mamy czynić?Nasłuchiwać dobra i za nim iść.A może wówczas usłyszymy Boga?

    #22 K.
  23. Do Jana nad Jordan przychodzili ludzie z tzw. marginesu społecznego, publiczni grzesznicy: celnicy, żołnierze… a więc przychodzili ci, którzy nie zadowolili się ciepłą posadką egoizmu. Swym zachowaniem potwierdzili prawdę, iż żeby doznać uzdrowienia trzeba wykazać chęć zmiany. Nawrócenie to wyjście ku Bogu. W tym wyjściu jednak nie można pominąć także i człowieka, bliźniego. Jan nie ukazał przybyłym jakieś niezwykłej drogi lecz wskazał na rzeczy – wydawałoby się – zwykłe: sprawiedliwość, miłość i szacunek dla innych. Jan nie żądał, by inni naśladowali jego sposób życia, wycofania się ze świata, wręcz przeciwnie, mówił, że mają pozostać na swoim miejscu i pracować tak, jak dotąd… tylko w sposób nowy, inny. To kapitalna lekcja! Mimo całego dotychczasowego poznania wielu wciąż wydaje się, że wiara charakteryzuje się poprzez niezwykłe/wielkie wydarzenia, gesty, słowa.. a przecież liczy się wierność codzienności, przyjęcie Go w normalnym życiu i przewartościowaniu rzeczy zwykłych na niezwykłe. A to przewartościowanie dokonuje się „wewnątrz”. Zaś przemiana wnętrza musi rzutować na zewnątrz. Jeśli wnętrze nie determinuje tego, co zewnętrzne, znaczy że mamy w sobie więcej z gapia stojącego nad brzegiem Jordanu niż z celnika, który zarzurza swe nogi w rzecze i pozwala, by Bóg go przemieniał.

    Po tej niedzieli mocno wybrzmiewają pytania: na ile każdego dnia pozwalam Bogu i sobie na „zmianę”? czy mam odwagę pytać: „co mam czynić?” i autentycznie się przemieniać? jakie owoce rodzi moje nawracanie się?…

    #23 morszczuk
  24. #20 morszczuk
    Oczywiście, nie. Tego dotyczyło to „Nie wiem..” Ale to coś, co widzę każe szukać tego, co dobre. Może szukać jakiegoś sposobu na dany problem? Pan Bóg podobno zawsze wskazuje drogę rozwiązania problemu, dlatego zawsze trzeba szukać. To jest to „coś”, co zwraca moją uwagę. Tym bardziej, że jest jeszcze Ten Mocniejszy…

    #24 AnnaK
  25. #24. AnnaK
    Więc może zamiast używać słó typu: „nie wiem”, warto mówić prosto i otwarcie: cel nie uświęa środków! … takie prostępowanie jest intrygujące, próbujące zaradzić problemowi, ale nie jest rozwiązaniem dobrym. Po co komplikowac sprawę ? Nie lepiej wypowiadać się wyraźnie ?

    #25 morszczuk
  26. Podoba mi się stwierdzenie ks. bpa, że co inego oznacza dzieło dokonane przez człowieka a co innego dzieło dokonane przez Boga w nas.
    To prawda. Intrygujące jest jednak, na ile pomiędzy tymi dziełami dokonuje się zależność. Na ile te dwie sprawy są zależne od siebie a na ile mają na siebie wpływ. Wydaje się bowiem, że istnieje pewnego rodzaju napięcie pomiędzy tym co Bóg może w nas uczynić, a stopniem zgody w nas samych na to co On pragnie uczynić…

    #26 bratpit
  27. #26 bratpit,
    fajną masz stronkę 🙂

    #27 julia
  28. Droga Teresko.
    Żyję i błogosławię Boga za moją chorobę, która ratuje mnie przed pokusami szatana, coraz jaśniej widzę jej sens. Ciągle jeszcze się leczę. Do kwietnia będę jeszcze przyjmować w kroplówce lek przeciw wznowie nowotworu. Chodzę do szpitala co trzy tygodnie i to mnie ciągle stawia w mojej rzeczywistości. Pracuję. Odrosły mi włosy, które są lekko kręcone. Zawsze miałam bardzo sztywne proste włosy i marzyłam o tym aby mieć kręcone, Bóg dał mi bardzo gęste podwijające się włosy, to prezent niespodzianka od Ojca. Ewangelizuję i jestem pełna pokoju Chrystusa. Każdego dnia widzę Jego darmową miłość do mnie. Dostałam znaczny stopień niepełnosprawności co wiąże się z wieloma ułatwieniami w codziennym życiu. Właśnie skończyły się katechezy, następne chcemy głosić w Wielkim Poście.
    “Jesteśmy dziełem Boga, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych dzieł, które Bóg wcześniej przygotował, abyśmy w nich postępowali” . Dlatego o nic się nie martwię i oddaję wszystko Chrystusowi mimo, że koleżanka, która również chorowała na nowotwór i pożyczyła mi peruki już nie żyje. Moje życie już nie zależy ode mnie tylko od Niego, uczę się żyć dniem dzisiejszym i w ogóle wszystko jest takie inne niż przed chorobą, jakieś fajne i sensowne. Tak moje życie wygląda dziś, a co stanie się jutro, nie wiem, demon nigdy nie odpuszcza więc nie mogę ustawać w modlitwie i proszę ciebie i innych o nią
    Serdecznie pozdrawiam
    lipka

    #28 lipka
  29. Ad #28 lipka
    Dzięki za Twoje świadectwo.
    Pozdrowienia od Barbary i wszystkich z ul. Cmentarnej.
    Jest to ulica wskazująca na właściwą perspektywę życia dla tych, którzy znają Dawcę i Pana życia!
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #29 bp Zbigniew Kiernikowski
  30. Dziękuję ci Lipko

    #30 basa
  31. Prawdziwe świadectwo Lipko. Dziękuję i pozdrawiam!

    #31 bratpit
  32. #28 lipka
    Cieszę się, że jesteś, że napisałaś o sobie. Też modlę się za Ciebie i dziękuję, że jesteś naszym światełkiem. Twoje słowa pomagają tak, że wraca chęć do życia, kiedy się Ciebie słucha. Szczególnie teraz, kiedy oberwałam od kogoś niespodziewanie – Pan Bóg wciąż zaskakuje nowymi próbami i nie zostawia mnie w spokoju.
    Ale dziś wstaje nowy dzień i idziemy do przodu!
    Przed chwilą radio KRP podało fragment wypowiedzi Księdza Biskupa, który mówił żeby nie stawiać na siebie, lecz na Chrystusa. Inaczej – stawiając na siebie – możemy zbudować jakąś kolejną wieżę Babel. Wypowiedź w ramach projektu „POSTAW NA SIEBIE”. CHA CHA CHA!!
    Pozdrawiam serdecznie.

    #32 AnnaK
  33. #25 morszczuk
    Wyraźne, zracjonalizowane podsumowania mogą być płytkie i bezduszne. Nie pokażą tego napięcia, tego stawania na granicy, której nie wolno przekroczyć.

    #33 AnnaK
  34. Dziękuję Ci Lipka,szkoda ,że tak rzadko się odzywasz .Z wypowiedzi wynika ,że jesteś Katechistką.Już same Twoje świadectwa są ewangelizacyjne ,bo świadczysz swoim krzyżem.Dzięki takim świadectwom znalazłam się na Drodze.Obiecuję Ci modlitwę i też o nią proszę bo chciałabym na tej drodze wytrwać ale są trudności takie jak: odległość ponad 40 k ,brak stałego prezbitera,niesystymatyczność katechistów.
    Twoim świadectwem podzielę się ze swoimi koleżankami ,które również „cieszą się ” kręconymi włosami z tego samego powodu.
    Pokoj Tobie

    #34 Tereska
  35. morszczuk
    Bóg uświęcił wszystkie środki aby mnie i Ciebie doprowadzić do zbawienia.Wydał nawet swego Syna…

    #35 grzegorz
  36. Przygotować drogę Panu
    Trzeba nam otworzyć nasze serca dla przychodzącego Pana
    Zaprosić Go do każdej dziedziny naszego życia.
    Nasze życie ma stać przed Nim otworem.
    Trzeba nam prostować drogi naszych serc.
    Niech Maryja, Matka Boża Przewodniczka po drogach Adwentu
    Wyprasza nam serca czyste, proste, pokorne,
    Serca, w których uprzywilejowane miejsce zajmuje Ten, Który przychodzi.
    Jej Syn – Miłość, która zbawia, oczyszcza i leczy, przemienia nasze życie.
    Rozprzestrzenia w nas Boże dary: miłość, mądrość, moc i radość.

    #36 foto52graf
  37. #35. grzegorz
    To prawda, co piszesz, ale czy dzięki temu jesteśmy zwolnieni od mówienia: tak-tak, nie – nie ??

    #37 morszczuk
  38. w tym przypadku jak i w innch warto stawiac sprawę jasno.Oczywiście zgadzam sie z Toba.Na ile mam odwagę i rozeznanie.

    #38 grzegorz
  39. dziękuję Lipko za Twoje świadectwo, bardzo budujące 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #39 Fasola

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php