Kobieta kananejska wołała do Jezusa: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha». Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem.

Nie odezwał się. Jakby zignorował. Taki był pierwszy etap tego wydarzenia, które zostanie uwieńczone cudem uzdrowienia córki owej kobiety kananejskiej. Nie stało się to jednak od razu. Droga do otrzymania tej łaski prowadziła przez różne momenty, które musiała przeżyć kobieta zwracająca się ze swoją prośbą do Jezusa. Nie było to łatwe. Wymagało to z jej strony stałości pozostawania w postawie proszącej.

Ona, powodowana ciężarem swej sytuacji, wołała niezależnie od reakcji uczniów i oświadczenia Jezusa, że jest posłany do owiec, które poginęły z domu Izraela.

Świadomość potrzeby pomocy dla swej córki pozwoliła jej przyjąć nawet to, co było dla niej niewątpliwym upokorzeniem, gdy usłyszała słowa Jezusa: «Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom». Uznała to i z tej pozycji uniżenia potrafiła uzasadniać swoją prośbę. Dokonał sią cud.

Z historii tej kobiety płynie dla nas nauka. Nie powinniśmy, a nawet nie mamy prawa oczekiwać, że na wszystkie nasze prośby należy nam się odpowiedź według naszych oczekiwań. Czasem trzeba czekać. Wytrwale czekać i się przypominać. Jednocześnie – i chyba to jest bardzo ważne – coraz to bardziej niejako wrastać w prawdę, o swojej rzeczywistej kondycji życiowej. Często jest to wyrażane podczas pielgrzymek: „prawidłem życiowym pielgrzyma jest wzrastanie w świadomości, że mu się nic nie należy”.

Można do tego dodać wskazując na wymowną konsekwencję:

w miarę tego, jak wzrastam w postawie, że nic mi się należy i pozostaję w gotowości przyjęcia tego, co mi zostanie dane, staję się coraz to bardziej dostosowany do tego, by wszystko przyjmować jako łaskę i dar. W tym „wszystko” zawiera si nie tylko to, co mi się wydaje po mojej myśli, ale także to co wykracza poza nią czy w jakiś sposób jest obok niej.

Kiedy wejdziemy w tę logikę, wiele rzeczy w naszym życiu upraszcza się. Przede wszystkim zostają uzdrawiane nasze relacje z bliźnimi i nasze spojrzenie na wydarzenia, które nas dotykają.

Kiedy to się będzie działo w naszym wnętrzu, wówczas może stawać się cud przemiany rzeczywistości w nas samych i wokół nas. Znamienne jest, że Jezus mów do niej: «O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!». Nasze „chcenie” będzie też coraz bardziej zbliżało się do tego, jaki jest zamysł Boży.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

16 komentarzy

  1. Mnóstwo treści w tym komentarzu się mieści.
    Nasuwają mi się moje konkretne wydarzenia z życia, kiedy mogłam doświadczyć tego wszystkiego:
    – brak odpowiedzi na moje wołanie do Boga
    – oczekiwanie (niełatwe), boleśnie oczyszczające
    – upór w proszeniu o to, co rozeznalam jako niezbędne dla mojego życia duchowego (zawsze się opłacał)
    – radość z doświadczenia wszystkiego jako daru – bardzo ważne!
    – dziękczynienie, które upraszcza i uzdrawia życie i relacje, warto w tę praktykę wejść. Szczęście gwarantowane!
    – moje marzenia często się spełniają, bo nie są nierealne (chyba pragnę tego, co Pan Bóg może i chce mi dać)
    Wydaje mi się, że to wszystko jest obecne w życiu każdego człowieka, przynajmniej przez jakiś czas. Każdy coś z tego przeżył i przeżywa.
    A cuda w moim życiu się zdarzają, kiedy „daję wolność” Panu Bogu, by czynił jak chce.
    Pozdrawiam pielgrzymów na tej ziemi 🙂

    #1 Miriam
  2. Czy można przypisywać etymologię słowa kanibalizm praktykom kananejczyków przy oddawaniu kultu baalowi?
    Jeśli tak, to jakże prawdziwe są słowa Jezusa wypowiedziane do kobiety kananejskiej, jak mocno osadzają mnie w pozycji uniżenia mojej egzystencji ( kanibalizmu – przejadania, zjadania własnego życia), abym mógł zwracać się do Boga z prośbami!

    #2 grzegorz
  3. Zawsze bardzo poruszała mnie ta oschłość, można by nawet powiedzieć, że okrucieństwo Jezusa wobec tej kobiety…
    On -chodząca Miłość. On, który przecież uzdrawiał także pogan,czy na prośbę pogan – sługa setnika. On, który pochylał się nad cierpiącymi.
    Dlaczego tak potraktował tą kobietę?
    Nawet uczniowie spodziewali się innego postępowania.
    O co może w tym chodzić?
    O co chodzi Panu Jezusowi? Dlaczego tak postępuje?
    O co chodzi?
    I pewnego razu przyszła mi do głowy taka odpowiedź:
    Pan Jezus po pierwsze apostołom, a po drugie mi/nam chciał pokazać, jak wielka była jej wiara i miłość, posunięta aż do całkowitego zaparcia się siebie. Gdyby nie takie zachowanie Jezusa, nigdy byśmy się tego nie dowiedzieli.
    A Pan Jezus i tak znał jej wiarę i miłość. I tak wiedział, że uzdrowi jej dziecko. I tylko pozornie był oschły, aby ta wiara mogła się okazać.
    Gdyby uzdrowił dziecko od razu, nigdy byśmy nie poznali wiary tej kobiety.
    Miłość Jezusa jest zawsze większa od naszych ludzkich wyobrażeń i oczekiwań.
    Jego miłość przekracza miłość do pojedynczej osoby. Jest miłością do wszystkich. Dlatego dając jednostce jednocześnie daje wszystkim. W uzdrowieniu córki kobiety kananejskiej okazuje się nie tylko miłość do niej, ale także do mnie.
    To działanie nie tylko uzdrawia to dziecko, to działanie może uzdrawiać także mnie. Wprowadzać mnie w wiarę podobną do wiary tej kobiety.
    Jak wielka jest miłość Jezusa, który już wtedy myślał o uzdrawianiu wielu Baś, Grzegorzy, Januszów, Julii, Anet, Teresek, Zbigniewów, Danut, Klar, Mirosław, Krystyn, itd 🙂
    Jak Bóg jest dobry. 🙂

    #3 basa
  4. Zawsze robi na mnie wrażenie to, jak Słowo Boże w Liturgii Słowa otwieranej układa się w jedną całość.
    Może nie będę pisała o całej liturgii, ale o ostatnim psalmie i Ewangelii.
    Otworzył się Psalm 45- Tyś najpiękniejszy. Śpiewam go i myślę – nie pasuje do dotychczasowych czytań.
    Dochodzę do słów: ” Słuchaj córko spójrz, nakłoń ucha, zapomnij o swym ludzie i domu ojca…” A we mnie pojawia się niepokój: Czy ja potrafię zapomnieć? Czy jeśli Bóg zechce, będę potrafiła opuścić moje dotychczasowe życie – dom,rodzinę, przychodnię, przyjaciół? I modlę się: Boże, Ty mnie znasz najlepiej. Wiesz, jakie są we mnie opory i przeszkody. Proszę, spraw, aby Twoja wola we mnie się wypełniała.
    Bóg odpowiedział na tą modlitwę poprzez Ewangelię wg św. Marka 1, 21-28. Pokazał mi, że ma władzę nad demonami. Ma władzę usunąć wszystkie przeszkody we mnie. Wszystkie demony. 🙂
    To mnie uspokaja i wzmacnia moje zaufanie Bogu.
    Bóg jest bardzo dobry dla mnie 🙂

    #4 basa
  5. P.S. Chciałam jeszcze uzupełnić,że mimo, że początkowo myślałam, że Psalm 45 nie pasuje do całości, to pasował. 🙂

    #5 basa
  6. #2 Grzegorz.
    Moim pokarmem na życie wieczne jest Eucharystia. Eucharystyczny”kanibalizm” ma życiodajną moc.
    Zjadam Boga a On zjada mnie. Jest logika łaski uświęcającej. On karmi i poi nie tylko moje ciało ale jest przysmakiem mojego ducha.
    Nie widzę siebie jako zjadacza samego siebie. Jakoś mi to nie smakuje.
    janusz

    #6 baran katolicki
  7. #2 Grzegorz i #6 Janusz
    Ja także nie zjadam chyba siebie…
    Raczej jest tak w moim życiu, jak pisze Ksiądz Biskup w : „Co się stało w drodze…”:
    „Każdy z nas jest śmiertelny, bo śmierć jest konsekwencją grzechu. Dlatego jesteśmy skazani na bronienie swojego życia o własnych siłach i na własną rękę. Robimy to na różne sposoby, najczęściej czyimś kosztem. Oczywiście dokonuje się to z różnym natężeniem i w różnych okolicznościach. Taki jednak jest obraz ludzkości”.
    Często to ja zabieram życie innym w różnych okolicznościach. A nie pozwalam, by inni to moje życie mi zabierali.

    #7 Miriam
  8. #6 Janusz
    A kiedy Pan Bóg zjada Ciebie?

    #8 Miriam
  9. #8 Miriam.
    „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz. 6,23). Łaska uświęcająca zaprasza moją duszę w podróż do nieśmiertelności Stwórcy. Tą podróż mogę wyruszyć jedynie w moim duchu.
    Moje ciało materialne jest doczesne/tymczasowe/ i dlatego nie nadaje się z natury do duchowych pielgrzymek. Jesteśmy nieśmiertelni na miarę łaski uświęcającej. Nieśmiertelni w duchu bo tylko duchowo możemy dotykać/doświadczać/wieczności. Wiekuisty jest tylko Stwórca lecz cały świat duchowy ma wymiar wieczny. Tylko łaska uświęcająca daje nam życie. wieczne.
    Człowiek to osoba/dusza/ materialna i duchowa. Doczesna i wieczna. Moja dusza szuka/doświadcza/ Prawdy na zewnątrz siebie i we wewnątrz siebie. Żywi się doczesnością i wiecznością. Moja dusza jest osobowa nie w ciele lecz w duchu.
    Pan Bóg zjada moje ciało tak samo jak ja zjadam Jego Ciało. Ten obustronny „kanibalizm” ma wymiar doczesny. Stwórca trawi mnie na nowo to znaczy stwarza mnie na nowo. Ze śmierci do życia. Eucharystia to nie tylko Msza Święta. Eucharystia to moja codzienność. Pan Bóg zjada mnie nieustanni. Nie zawsze za moją zgodą. On wie jak i gdzie mnie ugryźć. On wie kiedy mnie ugryźć. Najlepiej smakuję Mu gdy jestem gorący albo zimy.
    Widać,że i Stwórca ma upodobanie kulinarne. Wypluwa mnie gdy jestem letni. Moje grzechy to lody a moja pobożność to gorący rosół.
    janusz

    #9 baran katolicki
  10. #7 /..nie pozwalam, by inni to moje życie mi zabierali/.
    Nic nie zrobisz.Tzn.niewiele się przeciwstawisz.Powiedz,czy Ci zabijani,torturowani na rozkaz Hitlera naprawdę mieli szansę by życie chronić?
    Każdy taki otacza się zwolennikami swych wyczynów i uzasadniającą propagandę rozsiewa.
    Nie przeciwstawisz się masie gdy proporcje dobra i zła są zakłócone.Z przewagą tego ostatniego oczywiście.

    #10 Ka
  11. #10 Ka
    „W Bogu nie ma straty, jest tylko oddanie. Chrystus umierając na krzyżu, nie stracił życia, lecz je ofiarował – oddał. Chrystus jest 'Barankiem jakby zabitym’ (Ap 5,7) – oddał życie i w pełni je posiada.
    Ukrycie swego życia w Nieutracalnym może zaowocować przemianą naszych strat w oddanie. Tak, czymś większym będzie oddanie

    #11 Miriam
  12. Gdy ktoś/coś mi „zabiera życie” mam szansę je oddać. W praktyce bronię siebie, jeśli nie idę za Chrystusem…

    #12 Miriam
  13. Ka i Miriam.
    Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą (Mt 10, 28). Bóg jest Duchem Przenajświętszym. Proszę o tym nie zapominać.
    Nasze życie jest w duchu nie w doczesnym ciele. Dusza moja potrafi żyć poza materialnym ciałem. Jest wolna w duchu dzięki łasce uświęcającej. Bez łaski uświęcającej nie jestem zdolny do jakiegokolwiek dawania siebie.
    Cóż mogę dać drugiem człowiekowi gdy jestem w grzechu ciężkim? Żywy trup. Wampir. Dusza bez materialnego ciała da radę sobie ale bez uświęconego łaską duch umiera.
    janusz

    #13 baran katolicki
  14. #13
    Ja się absolutnie nie boję. Absolutnie.
    Dbam tylko by inni przez moją osobę zanadto się nie stresowali. Ich wolna wola,podobnie jak i moja, jest ważna i cenna.
    I ja to szanuję, tylko.
    Takam grzeczna !
    /czy w ogóle rozumieją co znaczy grzeczność?/

    #14 Ka
  15. #13
    Posłuchaj baranie:
    Cokolwiek nie na wyczyniałeś ja Ci wybaczam.
    /I spadaj/

    #15 Ka
  16. #14 Ka
    Zupełnieś jak Pan Bóg szanujący wolną wolę człowieka 😉

    #16 Miriam

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php