W 2. Niedzielę Wielkiego Postu czytamy Ewangelię o Przemienieniu się Pana Jezusa na oczach wybranych uczniów: Piotra, Jakuba i Jana. W roku B jest Ewangelia wg św. Marka (9,2-10). Jak Ewangelia pierwszej Niedzieli Wielkiego Postu objawiła zwycięstwo Jezusa nad diabłem, które wyraziło się w uniżonym i całkowicie poddanym woli Ojca człowieczeństwie Jezusa, tak w Przemienieniu ujawnia się chwała bóstwa Jezusa. Jest to potrzebne, by przygotować uczniów na skandal krzyża – by oni tak słuchali Jezusa, jak On słucha Ojca.

Jezus przemienił się na ich oczach,

Piotr rzekł: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy (…)”

Rozległ się głos: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!”

 Wybranym uczniom zostało dane to doświadczenie, by umocnić ich związek z Jezusem. Ten związek to przede wszystkim uznanie Jezusa za tego, komu można i warto być posłusznym. Kogo należy słuchać szczególnie wtedy, kiedy przychodzą wątpliwości i przeciwności. Jezus sam to wszystko przeżył. Teraz zostaje poświadczony przez głos z nieba.

1. Zwycięstwo Jezusa i Jego chwała

W kuszeniu Jezus, mocą swej woli, całkowicie poddał się Bogu Ojcu. Zwyciężył diabła przez działanie, w którym, jako człowiek, poddał się słowu Boga. Pomimo tego, że sam nie uległ kuszeniu i nie dał się zwieść diabłu jak człowiek w raju, przyjął na siebie skutek grzechu człowieka, czyli śmierć.  Jezus oparł się jednak na mocy Boga danej człowiekowi – na Słowie Boga. Jezus nie bronił swego życia na własną rękę, nie szukał swojej chwały, lecz słuchał głosu Boga i w ten sposób oddał Bogu chwałę i spowodował odejście szatana.

W przemienieniu Jezus odsłania chwałę należną Mu, jako Synowi Bożemu. Będzie to moment szczególny. Poświadczony jako wpisany w historię zbawienia człowieka zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami. To zostanie wyrażone przez ukazanie się obok Jezusa Mojżesza i Eliasza. Te dwie figury reprezentują wszystko, co było powiedziane przez Prawo i Proroków. Zaistnienie tego doświadczenia – choćby przez chwilę – jest potrzebne uczniom, dla umocnienia ich związku z Jezusem. To objawienie się Jezusa to nie tylko Jego chwała, ale to chwała prawdy i działania Boga w całej historii zbawienia. Jezus jest więc tym, przez którego wszystko się staje, prze którego wypełnia się wszystko, co Bóg zamierzył wobec człowieka dla jego zbawienia.

2. Jezus zabiera ze sobą wybranych

W tym wydarzeniu mogą uczestniczyć wybrani. Naturalnie – znając całą logikę działania Boga i sposób, w jaki Jezus wybierał a następnie posyłał uczniów – wiemy, że to wybranie nie jest wybraniem zamkniętym. Jest to wybranie po to, aby ci wybrani, mogli stawać się świadkami służącymi przekazywaniu prawdy o chwale i mocy Jezusa. O wierności Boga wobec człowieka.

Piotr stwierdził, że dobrze było, że tego doświadczyli, że tam byli. Oni, wybrani, zobaczą Go później uniżonego w Ogrójcu. Zanim to się stanie trzeba, by zobaczyli Go w Jego chwale. Męka Jezusa na krzyżu wystawi bowiem na próbę więź uczniów z Jezusem. Wtedy uciekną i się rozproszą. Będą jednak wiedzieli, do czego, a właściwie do Kogo wracać, bo ujrzeli już Pana chwały w na górze Tabor. nawracając się i wracając do Jezusa będą spełniać rolę przewodników. Będą rozpowiadali co, widzieli na górze, a czego wówczas nei zrozumieli. Zrozumieją to i będą temu służyć, od kiedy zobaczę Syna Człowieczego jako Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego.

 

3. Wybranym Bóg daje szansę przemiany i przewodniczenia w nawróceniu

 To w doświadczeniu krzyża bardziej niż w doświadczeniu Taboru poznają moc Syna Człowieczego. Zobaczą, że ten sam Pan potrafi trwać na krzyżu, mimo opuszczenia ze strony najbliższych, mimo tego, co moglibyśmy nazwać zawodem czy rozczarowaniem, czego doświadczył ze strony najbliższych i przyjaciół, którzy wcześniej zapewniali Go o swojej wierności, a nie wytrzymali czasu próby. Nie potrafili z Nim wytrwać w czasie doświadczenia, ale poznali, że On, Pan chwały, jest wierny. Mogli więc do Niego wracać, nawracać się. Ich szczęściem było właśnie to, że On nie zawiódł i że dzięki Niemu mogli pokonać skandal krzyża – zgorszenie, spowodowane Jego krzyżem. Krzyżem zgorszyli się. Ale dzięki wiszącemu na krzyżu Jezusowi i Jego przebaczeniu, mogli wrócić do Niego i mogli wrócić tym samym do prawdy o soebie i do prawdy o Bogu. Oni też sami w sobie przeżyli to, co możemy nazwać zgorszeniem, gdyż wyszła na jaw ich niewierność. Top ma szczególną moc wobec wierności Boga.

Oni, którzy zapewniali, że wytrwają – rozproszyli się, uciekli. Najbardziej drastycznie okazało się to w przypadku Piotra, któremu Jezus powierzył całe swoje dzieło. Ten, który doświadczył chwały Jezusa, który wyznał, iż Jezus jest Synem Bożym, Mesjaszem; ten Piotr, który zapewniał o swojej wierności – zaparł się Jezusa. Kiedy jednak zobaczył swój błąd i wrócił do Jezusa, otrzymał od Niego polecenie: „Ty, nawróciwszy się, umacniaj swoich braci” (Łk 22,32). Piotr będzie więc stał na straży tego, aby to przemienienie, które dokonało się w Jezusie, które dokonało się w uczniach, było także dostępne dla innych, dla tych, którzy przyjmą moc Ewangelii

 

4. Jest to też szansa dana nam wszystkim, którzy możemy słuchać Ewangelii

Głoszenie Ewangelii człowiekowi każdego miejsca i każdego pokolenia to dawanie jemu udziału w tajemnicy przemienienia. Jest to niejako uchylanie rąbka chwały Jezusa i ukazywanie człowiekowi, że może mieć w tym swój udział. Jest to jednak przede wszystkim dawania mocy i nadziei w momentach doświadczenia trudności i krzyża. Przemienienie Jezusa to moment objawienia Jego chwały na oczach uczniów, ale to też ważny moment w procesie przemiany ich myślenia. Odkrycie tego, że Bóg ma upodobanie w człowieku, który w kontekście krzyża może zwątpi, ale potem uznaje swój błąd i nawraca się. Staje się uległy Bogu i w tej uległości odnajduje drogę powrotu do Niego. W słuchaniu Syna staje się synem. To jest szansa przemienienia dawana nam każdego dnia. Jak mocno powinny w naszych uszach i w sercu stale brzmieć słowa Ojca: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie

Daj nam, Panie, świadomość, że przez słuchanie Twego słowa, jesteśmy wprowadzani w tajemnicę przemienienia – dokonuje się przemiana naszego życia. Daj nam, byśmy umieli mówić: dobrze nam tu być, gdy odkrywamy Twoją obecność – nawet, kiedy stajemy wobec trudności i krzyża. Twoja obecność jest bowiem mocniejsza niż lęk przed krzyżem. Daj więc nam, Panie, taką przemianę naszego wnętrza

 Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

53 komentarze

  1. A mnie uderzyło, że Św.Łukasz dodaje, iż działo się to (przemienienie) podczas modlitwy Jezusa. To niesamowicie istotny szczegół. Zwraca bowiem uwagę na sferę wewnętrznego życia Boga-Człowieka i znaczenie modlitwy.

    #1 morszczuk
  2. Dla apostołów cud Przemienienia był potrzebny, by w dniach próby ich wiara się nie załamała… I nie tylko dla nich…

    Każdy z nas ma swoją górę Tabor, gdzie poznaje Chrystusa, łączy się z Nim i przez to doświadczenie staje się innym człowiekiem, człowiekiem przemienionym; takim, z którym dobrze być razem. Tylko wówczas, gdy doświadczymy osobiście Jego, możemy zejść do życia codziennego, do zwykłych zajęć, rzeczy pozornie szarych i nie doświadczyć prawdziwego dramatu. Owszem schodząc z góry na nizinę codzienności odczuwamy ściskanie w gardle i czujemy ból serca, ale potrafimy już trwać, kochać, iść naprzód … bo doświadczenie Taboru nieustannie procentuje. Tabor ma w sobie coś z alpinizmu, zarówno tego fizycznego, jak i duchowego. To wspinaczka w górę, na spotkanie z Bogiem i mozolne schodzenie w dół, do rzeczywistości. Z góry widać lepiej i piękniej, ale to na dole przemieniony człowiek ma lepiej widzieć i piękniej służyć …

    Dziękuję Ci Panie, źeś ukazał swe oblicze i uzdolnił nas do przemiany 🙂

    #2 morszczuk
  3. „… ukazanie się obok Jezusa Mojżesza i Eliasza. Te dwie figury reprezentują wszystko, co było powiedziane przez Prawo i Proroków.(…) To objawienie się Jezusa to nie tylko Jego chwała, ale to CHWAŁA PRAWDY I DZIAŁANIA BOGA W CAŁEJ HISTORII ZBAWIENIA. Jezus jest więc tym, przez którego wszystko się staje, przez którego wypełnia się wszystko, co Bóg zamierzył wobec człowieka dla jego zbawienia”
    Zastanawia mnie, czy apostołowie widząc na górze Tabor obok Jezusa Eliasza i Mojżesza też tak rozumieli ich obecność, jak to dziś rozumiemy…
    Jeżeli tak – podziwiam ich mądrość…
    Jeżeli nie – przekonuję się o Bożej mądrości, która blisko 2000 lat temu przygotowała dla nas to wydarzenie, by było okazją do dzisiejszych rozmyślań nad działaniem Boga w całej historii zbawienia…
    Pozdrawiam 🙂

    #3 julia
  4. Ad #3 julia
    Odniesienie się do Prawa i Proroków bądź Mojżesza i Eliasza było dla ówczesnych (i nie tylko) wyznawców judaizmu czymś naturalnym (zob. 2 Mch 15,9; Mt 7,12; 11,13; 22,40; Łk 24,44 itd.).
    Bp ZbK

    #4 bp Zbigniew Kiernikowski
  5. Ale mimo wszystko właściwie żaden z nich tak naprawdę jeszcze nie zrozumiał (uwierzył?). Świadczy o tym zachowanie na wieść o Zmartwychwstaniu. Wydaje mi się, że Pan dopiero ich przygotowywał do łaski wiary. Otwierał ich na nią. Próbowali po ludzku uwierzyć, ale w chwilach próby zawiedli. Dopiero w momencie Wniebowstąpienia Chrystusa zaczyna się to zmieniać. Znamienne jest, że wiara staje się prawdziwie silna, gdy Bóg zsyła Ducha Świętego.

    #5 Zbyszek
  6. Szansa „dawania mocy i nadziei w momentach doświadczenia trudności i krzyża.”
    Ja nie mam zbyt wielu krzyży i nie są one zbyt ciężkie. Powiedziałabym nawet, że mam całkiem szczęśliwe i przyjemne życie. A jednak bez tej mocy i nadziei czerpanej z wiary byłoby ono nie do zniesienia.
    Wydaje mi się, że tym różni się chrześcijanin od innych ludzi, że w każdych okolicznościach może czerpać nadzieję i moc z tego, że „Bóg ma upodobanie w człowieku” i korzystać z tej „szansy przemienienia dawanej nam każdego dnia.”
    Jestem też wdzięczna P. Bogu za osoby ( szczególnie za Rodziców i Ks. Biskupa), które głosiły dla mnie Ewangelię i przez to dały mi możliwość „korzystania” z przemienienia.
    Ja też chciałabym skorzystać z tej szansy „dawania (innym) mocy i nadziei w momentach doświadczenia trudności i krzyża.”, ale na razie jeszcze tego nie potrafię…

    #6 basa
  7. # Ks Bp
    Smutne jest, że dla mnie to odniesienie nie jest naturalne, zaskakuje… (wynika to zapewne z pewnych braków w wykształceniu)
    Pocieszające jest, że mogę się tego odnoszenia nauczyć i dostrzegać je…
    Pozdrawiam 🙂

    #7 julia
  8. #5
    Przepraszam…
    „Smutne jest, że dla mnie to odniesienie nie jest naturalne, zaskakuje… (wynika to zapewne z pewnych braków w wykształceniu)”
    To jest mój problem – zanim pomyślę dokładnie – coś powiem albo napiszę…
    Skoro coś jest NATURALNE – to jest jakby „wyssane z mlekiem matki”, jest wynikiem wychowania w pewnej tradycji, nie wykształcenia… chyba…
    Ale może znów coś poplątałam…

    #8 julia
  9. Dziękuję Księdzu Biskupowi za tę katechezę. „W tym wydarzeniu mogą uczestniczyć wybrani. (…) Jest to wybranie po to, aby ci wybrani, mogli stawać się świadkami służącymi przekazywaniu prawdy o chwale i mocy Jezusa. O wierności Boga wobec człowieka”. Bóg dał mi w tym tygodniu takie doświadczenie, które było dla mnie jak wejście na górę Tabor. Ale – jak to Ksiądz Biskup ujął – „w doświadczeniu krzyża bardziej niż w doświadczeniu Taboru poznają moc Syna Człowieczego”. Przychodzi mi na myśl, że mnie Bóg przygotowuje na trudne doświadczenie, ale mam pokój w sercu, że On mnie przez to przeprowadzi mocną ręką.
    Wczoraj mnie bardzo dotknęły słowa: „Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła”. W wyjaśnieniu terminu „folusznik” znalazłam słowa: „folowanie miało na celu zagęszczenie tkaniny i oczyszczenie jej z tłuszczów i klejów”. To taka biel, że się nie da jej opisać słowami, tak zachwycająca. Kolor biały kojarzy mi się z czystością. Jezus ukazuje się w tak lśniącej nieskazitelnej bieli, jaka może pochodzić jedynie od Boga. Człowiek swoją mocą nie jest w stanie takiej bieli uzyskać. Prawdziwe nawrócenie jest możliwe jedynie dzięki ofierze Chrystusa (Ap 7,14-17).

    #9 Fasola
  10. Ad #7 julia
    Julio,
    zwróć uwagę, że powiedziałem, iż to było (jest) naturalne nie dla wszystkich, lecz dla wynawców judaizmu no i naturalnie tych, którzy znają dobrze teologię Starego Testamentu, a później także Nowego.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #10 bp Zbigniew Kiernikowski
  11. a dla mnie dzisiaj brzmi cały dzień – 'na górze’. Trzeba wejść na tę wskazaną górę i dopiero wtedy objawia się Pan Bóg … trzeba CHCIEĆ wejść i otworzyć serce…

    #11 ze
  12. Moją górą przemienienia jest Słowo Starotestamentalne , którego piękno odkrywam od pewnego czasu. Myślę , że ukazanie Mojżesza i Eliasza miało właśnie ten cel , aby szukać wiary i mądrości w tym, co Pan Bóg przekazał przez proroków . Zachwycam się i pragnę się przemieniać , ale gorzej jest ze schodzeniem do nizin codzienności /jak to pięknie ktoś ujął/, gdzie skrzydła są regularnie podcinane i to przez najbliższych.
    Mam taki problem, o ktorym chciałabym porozmawiać z ks Biskupem , ale nie wiem jak to zrobić . /osobisty kontakt w Kielcach jest niemożliwy/

    #12 Tereska
  13. #10 Ks Bp
    Zwróciłam uwagę, ale ZA PÓŹNO…
    Pozdrawiam 🙂

    #13 julia
  14. Głoszenie Ewangelii człowiekowi każdego miejsca i każdego pokolenia to dawanie jemu udziału w tajemnicy przemienienia. Jest to niejako uchylanie rąbka chwały Jezusa i ukazywanie człowiekowi, że może mieć w tym swój udział. Jest to jednak przede wszystkim dawania mocy i nadziei w momentach doświadczenia trudności i krzyża……….
    Wolimy ewangelizować dzisiejszy świat głosząc Chrystusa przemienionego,odzianego w lśniące cudowną bielą szaty,z rozpromienioną twarzą.Głosząc takiego Chrystusa czujemy się bardzo ważnymi światkami w świecie naturalnej religijności.Chrystus przemieniony to Chrystus zmartwychwstały…….Na swojej drodze spotkam tych,którzy mimo osobistego zgorszenia własnym krzyżem próbują głosić swoje religijne doświadczenia z góry przemienienia.Wielu z nas w dobrym zamiarze niesie więcej szkody niż pożytku.Osobiście wiem jak nie modny i nie współczesny jest ten kto ujawnia swój krzyż a co więcej chwali się nim przed innym………janusz franus

    #14 katolicki baran
  15. Doświadczenie ,,Taboru” umacnia w wierze i daje nadzieję na pokonanie własnych słabości.Czy jest to na tyle wyjątkowe zdarzenie, że spotyka tylko nielicznych, wybranych, tak jak wybrani byli apostołowie ?? Czy też jest możliwe i konieczne dla każdego, jak 77 nawróceń ? Na tę górę nie możemy wejść o własnych siłach, nie możemy na nią wejść bez wcześniejszego zaproszenia. Jesteśmy zdani na łaskę Boga.

    #15 ludmila
  16. Góra Tabor i Golgota, te dwie góry to dla mnie gdy pragnę „wejść” w Ich logikę, to niesamowite
    wyzwanie, Po pierwsze jak już ktoś napisał, to wspinanie się na szczyt / wiary / Po drugie, co na tych szczytach ja znajduję / pragnę dojść /?
    Góra Tabor- olśniewająca biel, jasność widoku Jezusa w chwale Bożej Miłości – jest to moment, w którym apostołowie,że tak powiem tracą głowę, nie wiedzą co powiedzieć. Tak sobie myślę, że w świetle tej sceny, poznanie Pana Boga przez ludzi
    jest ograniczone czyli do pewnej granicy, bo więcej nie mógłby /człowiek / zrozumieć i wydaje mi się, że i znieść, by móc żyć w zwykłej codzienności.
    Góra Golgoty , Góra cierpienia i Krzyża też po ludzku niezrozumiana, odpychana, nie akceptowana
    do końca Jej znaczenia. Umieranie przez krzyż własnych doświadczeń jest często i dla mnie trudny
    Nie wiem jak bym zniosła inny , bardziej ciężki…
    Tak jak wszyscy, dżwigam swój, a przyjmując postawę zgody na każdy, który będzie midany, w łączności
    z Jezusem Chrystusem, jawi się jako ten,który z mocą Bożą będę potrafiła udżwignąć…
    Umierając w pewnych sytuacjach , na swojej górze golgoty, marzę, by się znaleść na Górze Tabor, która przemieni mnie tak, bym potrafiła dawać świadectwo swoim życiem – świadectwo mocy Słowa Bożego,które potrafi przenikać do ludzkich serc
    szczerych, otwartych niczym oczy dziecka…
    Serdecznie pozdrawiam

    #16 Zofia
  17. Teresko, bardzo lubię Twoje wpisy… innych też..
    🙂 🙂 🙂

    #17 niezapominajka
  18. Dziękuję niezapominajko ,bardzo mi dziś było potrzebne dobre słowo

    #18 Tereska
  19. Ludmiło – zaintygował mnie Twój wpis i pytania, które postawiłaś.
    1.Czy jest to na tyle wyjątkowe zdarzenie, że spotyka tylko nielicznych, wybranych, tak jak wybrani byli apostołowie ?? –> wg mnie nie. Bóg jest hojny. W miłości nie ma ograniczeń, zawsze jest total, zawsze jest pełnia. Bóg daje więcej niż oczekujemy, niż się spodziewamy …. Tylko, że Tabor dla każdego będzie odrobinę inny, co nie znaczy gorszy. Inny, bo skrojony na miarę dla danego człowieka …
    2. Czy też jest możliwe i konieczne dla każdego, jak 77 nawróceń ? –> wg mnie nie. Dla jedego człowieka będzie to doświadczenie autentyczne (jak dla Piotra, Jakuba i Jana), dla innych zaś „prawie” autentyczne, pochodzące z przekazu, mające jednak tę samą moc. Poza tym Tabor nie jest doświadczeniem jednorazowym, to ciągły trud wspinaczki, doświadczania Boga i dramat powrotu ku rzeczywistości, by dawać to, czym samym zostaliśmy na górze napełnieni.
    3. Na tę górę nie możemy wejść o własnych siłach –> tak tu się z Tobą zgodzę. Bo tak naprawdę nic o własnych siłach nie możemy uczynić (poza grzechem), wszystko jest łaską, jest darem Boga. My możemy i powinniśmy tylko podjąć wezwanie, włozyć trud i wysiłek współpracy i prosić Go, by nas przemianiał, uzdalniał i nauczył owocować zgodnie z zamysłem jaki w stos do nas podjął.
    4. Jesteśmy zdani na łaskę Boga — tak.
    Pozdrawiam 🙂

    #19 morszczuk
  20. Przemienienie.Mam nadzieję że kiedyś wszyscy dostąpimy i wybielą się podobnie nam szaty.

    #20 K.
  21. Jestem po operacji i po czwartej chemii, czekają mnie jeszcze trzy chemie i cały rok leczenia lekiem w kroplówce na który muszę chodzić co trzy tygodnie, moje życie więc wciąż kręci się i będzie się kręcić wokół szpitala, cierpienia, choroby. Tak bardzo żle się czuję po każdej chemii, że trudno to opisać. Były takie momenty w trakcie tej choroby, (wbrew wielu tym, którzy mnie podziwiają i piszą, że mam wiele wiary i że daję tak wspaniałe świadectwo) kiedy miałam wiele żalu i pretensji do Chrystusa i mówiłam: Jezu cierpiałeś tylko dwa dni, co prawda intensywnie, ale tylko dwa dni, a ja morduję się pół roku, a co mnie jeszcze czeka wolę nie wiedzieć, jestem ciągle słaba i nieporadna, zależna od innych, uczniom przynajmniej dałeś Górę Tabor, a ja poruszam się po omacku szukając w tym wszystkim sensu, bo wiem co chcesz mi powiedzieć poprzez te fakty, ale ta wiedza mnie nie zmienia.
    Dopiero to słowo Księdza Biskupa że “przez słuchanie słowa Bożego, jesteśmy wprowadzani w tajemnicę przemienienia – dokonuje się przemiana naszego życia…dobrze nam tu być, gdy odkrywamy Twoją obecność – nawet, kiedy stajemy wobec trudności i krzyża. Twoja obecność jest bowiem mocniejsza niż lęk przed krzyżem”, dały mi światełko w tunelu.
    Wiem, że ten krzyż został mi dany abym zostawiła wszystkie zabezpieczenia, abym żyła dniem dzisiejszym, całkowicie oddała się Bogu, Jemu zostawiła kierowanie moim życiem, ja jednak tego nie potrafię i być może dlatego mam pretensje do Boga, że cierpię i się nie zmieniam, ale to mi uświadamia, że o taką przemianę trzeba wołać, zabiegać, że taką przemianę może dać tylko Bóg i Pan Bóg chce aby na takiej przemianie bardzo mi zależało, On nie chce tego robić automatycznie, ja muszę tego bardzo pragnąć, a jak mogłam pragnąć kiedy nic mi się nie działo i ze wszystkim dawałam sobie radę sama? Krzyż jest narzędziem w ręku Boga, które służy zbawieniu, to nieprawda, że Bóg nie dał mi Góry Tabor, dał mi ją w postaci drogi neokatechumenalnej. Co by się stało gdybym nie odkrywała przez te wszystkie lata Jego obecności i pojawiłby się w moim życiu tak wielki krzyż??? Może samobójswo??

    #21 lipka
  22. Za rok moja córcia przystąpi do Pierwszej Komunii. Trochę się boję „zwykłych” przygotowań do niej. Ja ze swoich nic nie pamiętam. W jaki sposób mogę jej to lepiej przeżyć?
    🙂

    #22 Zbyszek
  23. #14 Januszu,
    „Osobiście wiem jak niemodny i niewspółczesny jest ten kto ujawnia swój krzyż a co więcej chwali się nim przed innym…”
    Nie wiem, czy naprawdę chodzi o to, żeby wszystkim naokoło „chwalić się swoim krzyżem”. Ja się nie chwalę swoim krzyżem, ja się ZGADZAM z tym, że on jest. Wiem, że mój krzyż prowadzi mnie do śmierci… ale i do zmartwychwstania.
    Natomiast ujawnienie swojego krzyża – być może nie jest modne ani współczesne. Ale czy chodzi o to, by być „modnym i współczesnym” żyjącym w udawanym (jak mówi cytowany przeze mnie wcześniej tekst piosenki-lukrowanym) świecie? Ja (wiem, że nie tylko ja) raczej wolę być niemodną i staroświecką – ale żyć w szczerości. Tylko takie życie jest prawdziwe…
    Pozdrawiam 🙂

    #23 julia
  24. Bardzo dziękuję za słowa tego rozważania. Jestem poruszona tą Ewangelią, i tak wymowną dla mnie.
    Jezusem, który słuchał Słowa Ojca i oparł się na tej mocy, która z niego płynie. Uczniami, którzy wiedzieli, że mogą wrócić. To wszystko mówi mi o mocy z wysoka, która była widoczna na ziemi, to na nią wskazuje dla mnie też samo Przemienienie. Mam nadzieję, że mało jest wybranych do doświadczenia rozczarowania, czy zgorszenia – one są w pewnym sensie podobne do śmierci. Wiążą się z czymś więcej niż wątpliwości, lecz nawet z pewnością, że dobrze już nie będzie, nadziei nie będzie nigdy. Dlatego cudem przemienienia jest wtedy choćby odrobina nadziei, kiedy człowiek słysząc Słowo pomyśli, że do mnie przyjdzie ta moc, przyjdzie, ona istnieje. Podobnie poznawanie siebie pozbawione jest sensu gdy nie idzie ono w parze z poznawaniem miłości Ojca i tej właśnie mocy, która istnieje i przyjdzie przemieniać moje życie.
    Dlatego jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

    #24 AnnaK
  25. Lipko dobrze ,że się odezwałaś bo cały czas myslalam o tobie ,tym bardziej że moja znajoma jest w podobnej sytuacji.Na waszych przykładach widzę jak Pan Bóg okazuje swoją Moc przez krzyż i niezależnie jaka będzie Jego wola już jesteście okrywane Chwałą Zmartwychwstania .Bowiem krzyż jest zawsze skończony a nadzieja jest wieczna .
    Mój krzyż jest innego rodzaju a dotyczy moich bliskich ,którzy są „paralitykami duchowymi”.Szturmowałam przez parę lat niebo i ziemię prosząc o zdrowie dla córki /oczywiście o zdrowie duszy i ciała /.Zdrowie ciała otrzymała a nawet urodziła zdrowe dziecko co wydawało się już nierealne, ale kompletnie zatraciła ducha i nie dostrzega tej łaski.Nie mogę się otrząsnąć jak zakomunikowała mi ,że nie będą chrzcić dziecka a jako argument podała -niech samo zdecyduje jak dorośnie.
    Staję pod krzyżem z Maryją i myślę ,że Ona mimo bólu była bardzo szczęśliwa bo jej syn wypelnił Wolę Ojca .Czy jest ktoś w stanie coś mi doradzić jak mam postąpić w tej sytuacji .Bardzo zależałoby mi na odpowiedzi ks biskupa .Czy powinnam milczeć ,czy naciskać ,nie mogę się otrząsnąć . pozdrawiam życzę ci Lipko cierpliwości w dzwiganiu krzyża

    #25 Tereska
  26. Przemienienie na górze Tabor i chrzest Jezusa w Jordanie łączy ze sobą objawienie się Trójcy Przenajświętrzej. W pierwszym przypadku Chrystus objawia swoją chwałę, w drugim wyzbywa się jej
    (wywyższenie i uniżenie).Oczywiście Bóg kocha każdgo ,,total”, ale nie każdy tę miłość przyjmuje.Doświadczenie Taboru jest możliwe dla tych, którzy przyjmą ten sam porządek tj.pójdą Drogą Chrystusa :

    1. Uniżenie – nie jestem zdolna do miłości,
    2. Przyjęcie zaproszenia – tęsknię za miłością i szukam jej,
    3. Doświadczenie Taboru – Bóg objawia swoją miłość i bliskość,
    4. Spełnienie – potrafię tę miłość zanieść innym.

    Doświadczenie Taboru daje nadzieję, ale nie daje gwarancji,pozwala ufać w Boże miłosierdzie.Stale wchodzę i schodzę. Tabor jest WYJĄTKOWY!,ale też i mozliwy dla każdego, kto tylko przyjmie zaproszenie. Dziękuję morszczuk !

    #26 ludmila
  27. „(…)dawanie mocy i nadziei w momentach doświadczenia trudności i krzyża” oraz(…) „nie jest wybraniem zamkniętym,wybrani mogli stawać się świadkami”w sposób szczególny do mnie przemówiły.Tak sie bowiem stało,ze trudności jakich ostatnio doświadczam i sposób w jaki sobie z nimi radzę sa dla moich najbliższych świadectwem.Takie doswiadczenia są mi znane w okresie Wielkiego Postu i kończą się radosnym zmartwychstaniem by po raz kolejny wchodzić na górę Tabor,az do całkowitej przemiany mojego życia.Zauważam bowiem pewna etapowość w moich nawróceniach;najpierw było takie generalne u progu wchodzenia w dorosłość a póżniej korygowanie drogi mojego życia.Poczatkowo,w moim zamyśle miała być droga przeze mnie wymarzona,bez doswiadczeń krzyża oczywiscie,a dopiero dużo,dużo póżniej zobaczyłam,że mo krzyż jest potrzebny moim bliskim,którzy weszli na drogę,łatwą ,lekką …i wymarzoną przez siebie,a krzyże jakimi obdarzyli swoje ofiary ich po prostu nie interesują.Widzę związek miedzy trzema górami:Moria,Tabor i Golgotą.Trzeba próbować wejsc na każdą z nich.Od pewnego czasu jestem zafascynowana wchodzeniem zarówno na góry duchowe jaki i te w doświadczeniu Alpejskim.Przeżywam na nich nie tylko radości zwycięstwa ale też różnego rodzaju trudności i zniechęcenia,stawiania sobie pytania,czy warto?
    Jednak ostatnio spotkałam sie z propozycją mojej przyjaciółki,która pragnie też spróbować wejśc na takie wysokie szczyty,by życie jej nie było miałkie,duszne w swej codzienności.
    Pozdrawiam serdecznie Księdza Biskupa,dziekując JE za trud głoszenia słowa Bożego oraz wszystkich tutejszch blogowiczów.
    Barbara

    #27 Barbara
  28. Dzięki Lipko za Twój wpis. Twoje doświadczenie kryzysu wcale nie neguje Twojej wiary, ale wręcz ją uwierzytelnia. Myślę, że bardziej niepokojące byłoby, gdybyś takich kryzysów nie miała. Nie jest miarą to czy mamy kryzysy, tylko czy i jak z nich wychodzimy. Próba przyjęcia tych doświadczeń jako dobrych rodzi wewnętrzny rozdźwięk. To może sprawiać, że Bóg przestaje być sprzymierzeńcem w tym cierpieniu, a zaczyna się jawić raczej jako sadysta. Próbujesz się niejako sama zbawiać, szukając intelektem dowodów na to, że Twoja choroba jest dla Ciebie dobra. Czytając Twój wpis odnoszę wrażenie, że jakoś się czujesz winna z tego powodu, że nie potrafisz dostrzec tych wydarzeń jako dobrych – ale zwróć uwagę, że to poczucie winy rodzi jedynie dodatkową udrękę i nie przybliża do Boga. To trochę tak, jakby zadowolenie z życia było zadaniem do wykonania. Kiedyś idąc na adorację Najświętszego Sakramentu uświadomiłam sobie, że łatwo wpaść w taką pułapkę, że człowiek nie tyle idzie adorować Ciało Pańskie, co idzie wykonywać zadanie adorowania. To dość subtelne, ale ogromnie ważne rozróżnienie.
    Pamiętam o Tobie w modlitwie. Serdecznie pozdrawiam 🙂

    #28 Fasola
  29. …..Julio,tylko chwalebny krzyż prowadzi do zmartwychwstania.Moim chwalebnym krzyżem są moi niepełnosprawni synowie.Wiem,że i ja jestem przybity do ich niepełnosprawności.Moim krzyżem jest moja żona,która skutecznie uśmierca moją pychę.Praca w upadającej stoczni jest krzyżem,który doskonale uśmierca moja chciwość pieniądza i pozwala dotykać finansowej śmierci……..Krzyż przeżywany/przyjmowany/tylko jako zło konieczne nie jest krzyżem chwalebnym lecz przeklętym.Taki krzyż prowadzi tylko do śmierci.Oby to była religijna śmierć…….Po ludzku nikt z nas nie potrafi chwalić się swoim cierpieniem/krzyżem/ bo nie wierzymy w zmartwychwstanie……..Świeci grzesznicy chwalą się swoimi krzyżami,które realnie uśmiercają każdy grzech……..janusz franus

    #29 katolicki baran
  30. Zbyszku,
    Może jakimś pomysłem byłaby wspólna ( 2-3 zaprzyjaźnione rodziny z dziećmi, może też przygotowującymi się do Pierwszej Komunii )lektura katechez liturgicznych:
    http://www.diecezja.siedlce.pl/biskupi.php?i=11&r=7
    Była by to tez okazja do dawania świadectwa uczestników jak treść danej katechezy odnosi sie do przeżywania Eucharystii w praktyce.

    #30 Grzegorz
  31. #22, Zbyszku,
    wg mnie Twoja pomoc Córce w przygotowaniu do pierwszej Spowiedzi i Komunii świętej może polegać na:
    1. rozmowie z Nią o tym, jak ważne wydarzenia ją czekają – ważne dla Niej, ale także ważne dla Was (co – jak rozumiem na podstawie tego, co piszesz – będzie prawdą);
    2. ustaleniu z Córką, że w nadchodzącym roku w związku z tym, co Ją czeka – poświęcicie Jej więcej czasu – np. w niedziele po Mszy św. Będziecie mogli wtedy porozmawiać o tym, co dziewczynka usłyszała w kościele, co było dla Niej niejasne, co się spodobało;
    3. wspólnej modlitwie (myślę, że to praktykujecie), podczas której będziecie poznawać nowe modlitwy oraz przedstawiać swoje prośby do Pana Boga dotyczące przygotowania do pierwszej Spowiedzi i Komunii św.;
    4. dawaniu przykładu, że Wy – Rodzice – korzystacie z tych sakramentów, są dla Was źródłem radości i dlatego cieszycie się z tego, że już niedługo ta radość będzie udziałem Waszej Córki;
    5. zainteresowaniu się tym, czego uczyć się będzie Wasza Córka na lekcjach religii i do czego będzie zachęcać siostra katechetka: np. do codziennego rachunku sumienia, do modlitwy różańcowej, do uczestnictwa w roratach. To bardzo trudne dla dziecka zadania, do których wypełnienia potrzebna będzie Wasza pomoc.
    A tak naprawdę, to myślę, Zbyszku, że doskonale poradzicie sobie z tym zadaniem 🙂
    Jeżeli sami jesteście przekonani o doniosłości czekającego Was wydarzenia – to na pewno Córka to będzie czuła – a Wam serce podpowie, jak Ją do tego najlepiej przygotować. W każdym razie – towarzyszcie Jej w tych przygotowaniach.
    Pozdrawiam Was i Waszą Córkę serdecznie 🙂

    #31 julia
  32. #29, Januszu,
    pisząc, że zgadzam się na mój krzyż, nie miałam na myśli traktowania go jako zło konieczne…
    Na początku może i tak było, ale przekonałam się, że ten krzyż zaprowadził mnie do Pana Boga; w konsekwencji moja wiara się pogłębiła. Naprawdę uważam, że stał się dla mnie błogosławieństwem. Ostatnio mój dorosły syn zauważył, że nasza rodzina (szczególnie my – małżonkowie) jest lepsza. Zewnętrznie nic się nie zmieniło – zmienił się TYLKO mój odbiór tego, co jest wokół. A zaczęło się od doświadczenia krzyża…
    Pozdrawiam Cię, Januszu, bardzo serdecznie 🙂

    #32 julia
  33. lipko,
    ciągle o Tobie pamiętam!
    🙂

    #33 Zbyszek
  34. Teresko,
    Z portalu opoka:
    „Święta Monika urodziła troje dzieci(…). Najwięcej jednak przeżyła cierpień i niepokoju z powodu swojego ukochanego syna Augustyna. Był to szesnastoletni okres gorliwej modlitwy i ofiarowanych Bogu cierpień. Augustyn (…) żył swobodnie (…). Na domiar złego należał także do sekty manichejskiej (…). W rozmowie z pewnym biskupem zapłakana św. Monika wyznała przyczynę swoich cierpień. Tenże biskup jej odpowiedział, że syn tylu łez nie zginie, lecz powróci do Boga. Bóg wysłuchał św. Monikę”

    #34 Zbyszek
  35. julio, Grzegorzu
    dziękuję za rady 🙂
    coś mi po nich zaczyna chodzić po głowie i mam nadzieję, że będę się miał czym podzielić 🙂

    #35 Zbyszek
  36. Dziękuję ci Zbyszku.To nie przypadek ,że często jest mi przypominany przyklad sw.Moniki i Sw.Augustyna .Problem jest chyba we mnie ,że brak mi cierpliwości a więc czas na przemienianie siebie .Tylko pomóż mi Boże trwać wśród przecinmości

    #36 Tereska
  37. #32 Julio,
    Mam podobne doświadczenia.Czy zauważasz,że gdy pojawia się trudność, przeżywasz ją i widzisz, że to przeżycie jest darem,łaską,budzi siłę ducha która nie pochodzi od Ciebie?
    Pytał mnie kiedyś znajomy kiedy doświadczam obecność Boga.W takich chwilach właśnie!Apostołowie byli na górze Tabor w gorszej niż my sytuacji, bo nie rozumieli co wokół się dzieje.Nie mieli jeszcze siły płynącej ze śmierci i zmartwychwstania Jezusa.Myślę że my możemy widzieć chwałę Boga z najlepszego tarasu widokowego świata: z wywyższonego Krzyża.

    #37 Grzegorz
  38. CHWALEBNY KRZYŻ # 29.Czy Ks.Biskup mógłby choć króciutko coś na ten temat? Potrzebuję tu słów autorytetu.

    #38 K.
  39. Czy KRZYŻ może być nie chwalebny?

    #39 K.
  40. Szczesc Boze:

    Ksieze Biskupie mam pytanie odnosnie ksiedza wypowiedzi sprzed kilku tygodni. Wypowiedzial sie Ksiadz na temat zdjecia ekskomuniki z czterech biskupow lefebrystow przez Papieza. Pamietam ze okreslil Ksiadz ta decyzje jako ”gleboko przemyslana” przez Benedykta XVI. Dzis Papiez oglosil, ze byla to jedna wielka pomylka i jest bardzo mu z tego powodu poniewaz nie skorzystal z dodatkowego zrodla informacji jakim jest internet aby dowiedziec sie wiecej szczegolow. Jestem w stanie zrozumiec to bo kazdy popelnia bledy. Martwi mnie sytuacja kiedy pomiedzy osobami duchownymi istnieje wiez kiedy to bez znajomosci wszystkich zrodel twiedzmy ze cos jest w porzadku, co powiedzial, stwierdzil poniewaz jest on ten ksiedzem.Popieramy slowo drugiego choc gdzies tam wiemy, ze moze nie miec racji. Chcialbym uslyszec od Ksiedza Biskupa wytlumaczenia na jakiej podstawie Ksiadz Biskup stwierdzil ze decyzja paieza byla ”gleboko przemyslana” jesli taka nie byla jak sam stwierdza.

    #40 zbyszek
  41. wiem, że są tacy, którzy dyskutują na naturą tego wydarzenia: uznając je jako fakt, sugestie apostołów, symboliczna narracje itd. Jak i nad topograficzną lokalizacją góry. Ale nie to jest najważniejsze …
    Mnie intryguje sam sposób spontanicznej reakcji Piotra i słowa które wypowiada, dość naiwne, ale w swej prostocie tak pasujące wyłącznie do zdarzenia realnego.
    Czy mozna jednak ks.bp – odebrać słowa Piotra jako znak odpoczynku i totalniego niezrozumienia tematu? (wszak to wydarzenie, które nie zmusza do wypoczynku, ale jest znakiem, sygnałem do wyruszenia w drogę, umocnieniem na drogę). Nie chodzi mi tu o krytykę Piotra, który de’facto nie po raz pierwszy pokazuje, że nie rozumie działania Chrystusa, ale o umiejętność korygowania postawy do Nauczyciela.

    #41 morszczuk
  42. #40 zbyszek
    Proszę zapoznać się dobrze z treścią listu Papieża, przynajmniej z relacji O. F. Lombardi, SJ na stronie watykańskiej, a będzie wszystko jaśniejsze. Uwagi pozostawiam bez komentarza.
    Bp ZbK

    #42 bp Zbigniew Kiernikowski
  43. #40 zbyszku,
    przeczytałam jeszcze raz dokładnie list Papieża
    http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1236882385
    i nie znalazłam słów: „że była to jedna wielka pomyłka i jest bardzo mu z tego powodu ponieważ nie skorzystał z dodatkowego źródła informacji jakim jest internet aby dowiedzieć się więcej szczegółów”
    Natomiast są tam takie:
    „Jeśli więc mozolne zaangażowanie na rzecz wiary, nadziei i miłości w świecie stanowi obecnie (zawsze w różnych formach) prawdziwy priorytet Kościoła, to należą do niego także pojednania małe i średnie. Musimy przyjąć do wiadomości, że wspomniany gest wyciągniętej ręki spowodował wielki szum, przekształcając się w ten sposób wręcz w przeciwieństwo pojednania. Ale teraz pytam: czy było i jest naprawdę błędem nawet w tym przypadku wyjście naprzeciw bratu, „który ma coś przeciw tobie” (por. Mt 5,23n), i poszukiwanie pojednania?”
    Pozdrawiam 🙂

    #43 julia
  44. #38 K.
    Krzyż chwalebny to każdy krzyż, na który patrzy się przez pryzmat zmartwychwstania Ukrzyżowanego. Jest to spojrzenie wiary dzięki obwieszczonej i przyjętej Ewangelii.
    Bp ZbK

    #44 bp Zbigniew Kiernikowski
  45. Dziękuję.Rozumiem.Różnica tkwi w „sposobie patrzenia” i subtelności /głębi wiary/ człowieka.

    #45 K.
  46. #45 a nawet w sposobie przeżywania

    #46 Grzegorz
  47. Prośba do Zbyszków
    Ponieważ pojawił się drugi Zbyszek, byłoby dobrze, gdyby któryś z Was dodał odróżniający znak, np. literę lub cyfrę.
    To ułatwi czytanie i komentowanie wypowiedzi.
    Bp ZbK

    #47 bp Zbigniew Kiernikowski
  48. #37 Grzegorzu,
    pytasz: „Czy zauważasz,że gdy pojawia się trudność, przeżywasz ją i widzisz, że to przeżycie jest darem,łaską,budzi siłę ducha która nie pochodzi od Ciebie?”
    Przeżycie trudności, dostrzeganie w nich łaski jest dla mnie powodem do radości, bo czuję wtedy bliskość Pana Boga. Mądrzy ludzie(np. Ty) mówią: „czuję w sobie siłę ducha, która nie pochodzi ode mnie”. Ale ja – jeśli mam być szczera – tak (na razie) napisać nie mogę… Moim odczuciem jest bardziej radość 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #48 julia
  49. ……..”Świadomość wybrania i przyjęcie logiki krzyża to są dwa fundamentalne filary tej samej rzeczywistości – obecności (wkraczania) Boga w życie człowieka. Człowiek bowiem nie wróci do Boga inaczej jak tylko w taki sposób, że odkryje, iż musi przejść – i de facto będzie przechodzi – przez krzyżowanie samego siebie. Jeśli to zrozumie, to znaczy, że przyjął łaskę wybrania. Dlatego chrześcijanin, dojrzały chrześcijanin, który wchodzi w tę logikę, rozumie, że w jego życiu krzyż jest stale obecny nie jako intruz czy coś przypadkowego wobec czego należałoby przyjąć postawę negacji czy ucieczki, lecz jako element konstytutywny jego nowego życia. Gdy człowiek jest w orbicie działania szatana, cały czas musi myśleć o tym, jak wyjść na swoje, jak zyskać, jak uniknąć krzyża. Prawdziwy wyznawca Chrystusa zaś żyje ze świadomością krzyża. Nie oznacza to, że trzeba krzyża szukać, ale trzeba umieć wykorzystać krzyż, który jest w życiu i który staje na drodze codzienności. Chrześcijanin umie wykorzystać tracenie, jakie dokonuje się w jego życiu i to uważa za wybranie. Wie, że jest wybrany do tego, żeby móc to przeżywać”………dla mnie to święta prawda……janusz franus

    #49 katolicki baran
  50. zbyszku #40, właściwie sam udzielasz odpowiedzi na zadawane przez siebie pytanie. Dlaczego pytasz o to, na co masz już gotową odpowiedź (w formie zarzutu)?
    Dzisiejszy list Benedykta XVI naświetla motywy jej podjęcia i nakierowuje na rozróżnianie pewnych pojęć. Myślę, że dla samego Benedykta XVI w Roku Świętego Pawła to doświadczenie jest pouczające – skoro pomogł mu przekonać się, że słowa św. Pawła Ga 5,13-15 nie są „przesadną retoryką”, ale że święty Paweł stał twardo na ziemi obiema nogami i dobrze wiedział, co pisze.

    #50 Fasola
  51. p.s. do poprzedniego wpisu:
    „motywy jej podjęcia” – pisząc „jej” miałam na myśli decyzję o zdjęciu ekskomuniki

    #51 Fasola
  52. #49 Januszu,
    jak pięknie to zacytowałeś (sformułowałeś?):
    „Chrześcijanin umie wykorzystać tracenie, jakie dokonuje się w jego życiu i to uważa za wybranie. Wie, że jest wybrany do tego, żeby móc to przeżywać”…
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #52 julia
  53. Kochani, zapewne, nie tylko ja zauważam pewną prawdę : jeśli osoby nie wierzące lub nie potrafiące dostrzec / przyjąć, uwierzyć / logiki Krzyża i własnego tracenia czy to życia czy racji, wtedy jest bunt, cierpienie duszy, daleko idące czasami w zagubienie – reakcje.
    J E D Y N A nadzieja w noszeniu i znoszeniu każdego krzyża jawi mi się w M O C Y T E G O , K T O R Y Z M A R T W Y C H W S T A Ł mimo stracenia życia. Jeśli B Ó G z nami, któż przeciwko nam.?.. Jeśli Pan Bóg dopuszcza nieszczęścia, krzyże , to i daje siły do wytrwania,
    Pozdrawiam

    #53 niezapominajka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php