Kto się przeliczył ? (27. Ndz A)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Ewangelia 27. Niedzieli jest kolejną przypowieścią Jezusa z ostatnich dni Jego ziemskiego życia skierowaną do arcykapłanów i faryzeuszy. Oni też poznali, że w tych przypowieściach o nich mówił (zob. Mt 21,45). Mimo to nie przyjęli wynikającego nich przesłania. Te przypowieści zapowiadały to, co miało się za kilka dni stać z Jezusem. Jak na Nim i przez Niego miały spełnić się plany Boga dla zbawienia człowieka. Inne było rozumienie tych planów przez ówczesnych zarządców świątyni i inne przez Jezusa. Miało to stać się przez Jego odrzucenie. On, jako posłany Syn Ojca, miał prawo wejść do winnicy i oczekiwać stosownego uznania i uczciwego przyjęcia. Spotkał się natomiast z odrzuceniem. To przeżył na sobie. Jednakże jako odrzucony nie stał się narzędziem zemsty wobec tych, którzy zawinili, lecz dał im możliwość nawrócenia i przynoszenia właściwego owocu w winnicy.  

To jest dziedzic;
chodźcie zabijmy go,
a posiądziemy jego dziedzictwo
(Mt 21,38)

 

Odwieczny problem człowieka

Człowiek po grzechu pierworodnym przywłaszcza sobie prawo do decydowania o sobie w sposób absolutny. Chce decydować o poznaniu dobra i zła. Robi wszystko, by decydować o swoim życiu i być jego panem. Naturalnie nie czyni tego zazwyczaj w sposób zdeklarowany. Stanowi to raczej zwyczajny sposób jego egzystencji. Po prostu tak żyje. Ujawnia się zaś to w konkretnych momentach i sytuacjach życiowych Po prostu wychodzi przysłowiowe szydło z worka. Tę sytuację ilustruje właśnie rozważana przypowieść. Wprowadza ona w to, co miało się stać w Jezusie i wskazuje drogą odkupienia człowieka i wyzwolenia go z tej jego uwikłanej sytuacji, z której sam nie potrafi i nie ma mocy wyjść.

Zauważmy, że jak długo gospodarz winnicy nie upomina się o swoje, wszystko wydaje się normalne. Gospodarz zainwestował, rolnicy pracują. Można powiedzieć, każdy czuje siebie i realizuje swoje plany i ma swoje oczekiwania. Rolnicy zdają się nie brać pod uwagą faktu, że są tylko użytkownikami. Okazuje się to wtedy, gdy gospodarz posyła do nich swoje sługi, by odebrali należny plon. Nie uznają oni wtedy nad swoją pracą i w konsekwencji także nad sobą, że ktoś  spełnienia słusznych oczekiwań gospodarza. Odrzucają jego sługi i zabijają. Myślą, że pozostaną w winnicy, jakby w swojej własności; jakby ta winnica stanowiła  tylko ich domenę życia.

 

Stałość działania Boga

Wielokrotnie posyłał swoje sługi – proroków do swego Ludu – a tym samym do człowieka. Można powiedzieć, że to przychodzenie Boga przez proroków odnosi się do każdego do każdego człowieka Bóg przemawiał wielokrotnie i na różny sposób do ludzi (zob. Hbr 1,1). To mówienie Boga do ludzkości, do człowieka nie odbywało się wyłącznie z w łonie Narodu Wybranego, chociaż mówienie do tego Narodu było najbardziej wyartykułowane.

Człowiek zaś nie odpowiadał właściwie. Nie miał w sobie ducha pojęcia tego dialogu i oddawania Bogu chwały. Nie był w stanie oddać należytego owocu swej pracy w winnicy Temu, kto jest jedynym panem winnicy życia. Człowiek przywłaszczał i przywłaszcza sobie, to co przynależy Bogu. Bóg jednak stale podtrzymywał to swoje przychodzenie i mówienie do człowieka. Punktem kulminacyjnym było posłanie Syna, który stanął między ludźmi jak człowiek i oddawał Bogu chwałę ludzkim językiem i całym swym życiem. Wskazywał tym samym ludziom, swym braciom, co czynić, aby oddawać należną cześć Bogu i właściwie żyć w komunii z braćmi.

Ten język Syna nie został przyjęty. Ludzie nie byli w stanie uznać Boga takim, jakim rzeczywiście jest i oddać Mu należnej chwały oraz tego wszystkiego, co Jemu się należy w człowieku. Dlatego On, jako posłany przez Ojca Syn, a jednocześnie biorąc na siebie sytuację człowieka i niejako stający po stronie człowieka niezdolnego oddać Bogu chwały, pozwolił by na Nim dokonało się owo rozliczenie i otwarła się droga do zapłaty – także i przede wszystkim tej negatywnej, tego, co nie było uregulowane ze strony człowieka. Będąc dziedzicem wszystkiego został pozbawiony wyrzucony z winnicy i za murami miasta ukrzyżowany. Według ludzkiego rozrachunku, na który sami arcykapłani jako zarządcy świątyni wskazują, trzeba oddać zgodnie z tym co powiedzieli, że Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze (Mt 21,41). Tak zawyrokowali. I w kategoriach ludzkich przeprowadzą oni ten sąd, którego rezultat ostateczny w kategoriach Boga, otworzy drogę nawrócenia.

 

Bóg wkalkulował w swoje plany odrzucenie

 Rolnicy dzierżawcy myśleli, że ich dominacja nas synem-dziedzicem to koniec i że to jest ich zwycięstwo. Arcykapłani i faryzeusze, rozmówcy Jezusa zadekretowali, iż takie postępowanie dzierżawców zasługuje na inny koniec. Niesprawiedliwym rolnikom ma zostać odebrana możliwości dalszej pracy w winnicy. Słusznie rozumowali w kategoriach ludzkich. Nie jest bowiem możliwe takie prowadzenie gospodarki, w którym dzierżawcy nie oddadzą tego, co słuszne właścicielowi. Nie pojmowali jednak, że to, co mówili ma zastosowanie do nich samych i do każdego, kto nie che wejść w nawrócenie. W Jezusie, posłanym Synu Ojca, rozpoczyna się jednak nowy etap. Tego oni jednak jeszcze teraz (przed Jego Męką i Zmartwychwstaniem) nie mogli pojąć i niewielu też pojmie po Jego Zmartwychwstaniu. On musiał jednak najpierw zostać odrzuconym.Przedziwne jest to, że On – odrzucony i nie uznany przez ludzi, nie spełnia tego, co Mu podpowiedzieli sami winni Jego odrzucenia. Wprost przeciwnie:  wstwia się za tymi, którzy Go odrzucają: Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34). On przyszedł po to, aby przeżyć odrzucenie, aby nieuczciwi rolnicy – dzierżawcy dokonawszy na Nim zbrodni mogli poznać inną Jego reakcję oraz – przez Niego i dzięki Niemu – także inną reakcję Ojca, niż ta, którą oni przewidywali. On bowiem nie wytracił nędzników, lecz dał im szansę nawrócenia. Co prawda nie wszyscy z niej skorzystają. Jest jednak ona dostępna dla wszystkich. On otworzył nowy dostęp do logiki bycia w winnicy i oddawania plonu we właściwym czasie.To On, kamień odrzucony przez budujących, stał się głowicą węgła – dla budowania nowej świątyni . W tej nowej logice, otwartej przez Niego, jest stały dostęp do tego, by być w winnicy i przynosić owoc. Trzeba jednak przemiany, trzeba nawrócenia. Widać, że w całej historii zbawienia Bóg wkalkulował to odrzucenie Syna przez tych, do których Syn został posłany. Można powiedzieć, że fakt, iż Go odrzuciliśmy, stał się faktyczną okazją do tego, byśmy mogli zobaczyć nasz grzech i się nawrócić.

Odrzucony, by przygarniać tych, którzy uznają, że się przeliczyli

Nie w tym tkwi największa tragedia człowieka, że uczyni coś złego czy nie uczni czegoś dobrego, lecz w tym, że nie chce uznać prawdy o sobie i nie chce się nawrócić. Nawet odrzucenie samego Syna przez każdego z nas nie jest tragedią, jeśli w tym odrzucaniu czy przy tej okazji jestem „gotów” (prędzej czy później)  się nawrócić. Co więcej. Musiało się stać to odrzucenie, abyśmy mieli dostęp do Odrzuconego Kamienia, który wstawia się za nami, abyśmy uznawszy swój błąd żyli w nawróceniu i pozwalali wbudowywać się w świątynię Jego Ciała – Kościół.

Na tym dokonanym przez ludzi odrzuceniu – na Odrzuconym Kamieniu buduje bowiem Bóg  miejsce swej chwały z tych, którzy, poznawszy swój grzech odrzucenia Syna i poznawszy przychodzące do nich przez Niego przebaczenie Ojca, nawracają się. Dopiero gdy poznamy to, iż myśmy Go odrzucili – chociażby było to tylko w jakiejś mierze – i to uznamy i w naszym nawróceniu przyjmiemy Go jako odrzuconego, wówczas ma miejsce ten drugi etap. Zostanie królestwo powierzone tym, którzy wydadzą jego owoce. Będą to już rzeczywiście owoce nie tylko pracy rąk ludzkich i ludzkiego umysłu, ale owoc działania Ducha Bożego w nawróconym sercu u umyśle człowieka.

Tam, gdzie człowiek chciał przechytrzyć Boga swoją kalkulacją i przejąć dziedzictwo Boga, tam Bóg stale uprzedza człowieka – aż do tej miary, że daje się odrzucić, byleby tylko obdarować człowieka swoim dziedzictwem, udziałem w swoim życiu i w swojej naturze (zob. Rz 5,20; 2P 1,4; zob. też punkty 10. i 12. Encykliki Benedykta XVI: Deus Caritas est). Człowiek przeliczył się i stale się przelicza w swoich kalkulacjach co do sposobu i miary obfitości łaski Boga. Ten nasz błąd w kalkulacjach stale nas ściąga w dół. Jedynym antidotum na ten jest obwieszczanie prawdy i obietnicy zawartej w Ewangelii, która przekracza wszelkie nasze kalkulacje. Dobrze jest, gdy uznam, że się przeliczyłem w moich kalkulacjach, w moich racjach i w mojej sprawiedliwości i może niejako wbrew sobie albo nie mając innego wyjścia uwierzę Ewangelii jako czystej komunikacji daru. Wtedy wszystko się zmieni. Ustaną kalkulacje, troski o zdobycie dziedzictwa. Wtedy będę na wzór Syna – może odrzucany, ale zawsze żyjący z mocy Ojca. Jako ten, kto – wg miary Prawa – uznaje, że się przeliczył, ale – w świetle Ewangelii i na mocy obietnicy – może liczyć na dobroć i miłosierdzie Tego, kogo odrzucił.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

12 komentarzy

  1. „Nie ten jest mądry, kto wiele spraw umie, lecz kto złe od dobrego rozeznać rozumie”. ( Mikołaj Rej)

    #1 Jurek
  2. Czytam te komentarze i tracę orientację. Bo we mnie jest i jedno i drugie. Są sytuacje, w których jestem synem, który mówi tak i inne w których jestem synem, który mówi nie. Jestem rolnikiem, który odrzuca gospodarza, a w innej sytuacji jestem rolnikiem, który oddaje plon we właściwej porze. Jestem starym człowiekiem, a kiedy indziej staję się nowym. Umieram, a innym razem wykorzystuję innych aby, tego nie robić. I to wciąż się powtarza niezależnie od mojej woli. Kim jestem? Czy daję szansę P. Bogu, czy tylko się łudzę?
    I chyba popadłabym w straszne przygnębienie z powodu tej mojej słabości, gdyby nie to, że On „wstawia się za tymi, którzy Go odrzucają: Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.”
    Tylko wiara w Miłosierdzie Boże pozwala mi żyć z ufnością, że kiedyś do Niego dotrę.
    Ale gdy czytam te komentarze, nie wiem dlaczego, przecież w nich także jest zawarta nadzieja, zaczynam się lękać,że za bardzo wierzę w Jego Miłosierdzie i to nie usprawiedliwia tego, że nie potrafię się zmienić, mimo że bardzo bym chciała. Jestem słabym człowiekiem.

    #2 basa
  3. Słuszny plon winnicy życia oddawany Bogu to ufność w Jego dobroć, wdzięczność za miłość i za przebaczenie moich grzechów doświadczane tak wiele razy. W liście do Filipian czytamy dziś:”wszystko, co prawdziwe, co godne, …. to miejcie na myśli”. Sprawiedliwe jest uznać łaskę Boga i dziękować Mu za nią. Jednak jesteśmy na ziemi jak w winnicy razem z innymi rolnikami i czasem wydaje się, że gospodarz wyjechał, kiedy ludzie mówią inaczej niż On, bo są tylko grzesznikami jak ja i moich grzechów nie akceptują, potępiają je słusznie według prawa. Kiedy akceptacja ludzi jest ważniejsza dla mnie niż Boga i poddaję się zwątpieniu – wtedy zabijam Słowo obietnicy miłości, ponieważ nie chcę i nie umiem być odrzucana. Ustanawiam swoje rządy w winnicy życia, gdzie dobro będzie nazywane dobrem a zło złem. Ale tak nie jest, w winnicy bez gospodarza nadal istnieje odrzucenie, niesprawiedliwość, a doświadczane wówczas „tracenie życia” to wyrwane krzaczki winogron, które usychają i nikt nie zasadza nowych bo nikt ich nie ma, ziemia jałowieje i dzikie zwierzęta się mnożą. Wtedy widać, że życie należy do Boga, który jest i był zawsze dobry. I myślę wtedy: miałam rację ciesząc się troską Gospodarza o mnie, wrócę do Niego i zaufam Mu, będę czekać na Jego łaskę. Odrzucony Syn żyje i przebacza jak Ojciec, który nie wytracił złych rolników: ani mnie, ani tych wokół mnie, którzy czasem nic się nie zmienili. Tyle, że są teraz okazją do spotkania odrzucenia, w którym Odrzucony Syn daje mi życie. Tylko tak bardzo mi żal, że kiedyś wątpiłam i teraz chcę pilnować usilnie, by oddawać Jemu chwałę. Chyba jednak lepiej zostawić troskę o to również Gospodarzowi by nie forsować własnych rządów i szukania siebie.

    #3 AnnaK
  4. Dziękuję Księdzu Biskupowi za tę katechezę. Wczoraj w homilii do czytań usłyszałam, że gdyby Bóg postępował według naszej ludzkiej sprawiedliwości („wytraci nędzników”), to po ukrzyżowaniu Jezusa na naród wybrany powinien spaść deszcz ognia i siarki. Wczorajsza homilia i katecheza Księdza Biskupa pozwalają mi dziś odkryć sens niezrozumiałej dotąd dla mnie odpowiedzi Jezusa: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach.” Ta odpowiedź Jezusa brzmiała dla mnie „nielogicznie”, czułam, że nie pojmuję tej Bożej logiki, według której odpowiada Jezus. Teraz widzę, że to logika Ewangelii.
    Odkryłam (nie pierwszy i nie ostatni raz) u siebie ten odruch ludzkiej sprawiedliwości, „wytracania nędzników”. Wczoraj mnie ktoś mocno zgorszył i widziałam, że nie mam w sercu dla niego przebaczenia. Modliłam się słowami Psalmu 61: „Wołam do Ciebie z krańców ziemi, gdy słabnie moje serce: na skałę zbyt dla mnie wysoką mnie wprowadź” (Ps 61, 3-4) i doświadczyłam dziś w sakramencie pojednania, że Bóg wprowadził mnie na tę skałę, na którą sama nie jestem w stanie się wdrapać – dał mi zupełnie darmowo zdolność do przebaczenia ludziom, na których jeszcze wczoraj posłałabym deszcz siarki i ognia.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #4 Fasola
  5. Często w naszym życiu odrzucamy proroków, ktorych Bóg do nas posyła. Widzę to w moim życiu z perspektywy czasu. Niby słuchałam ich słow z zachwytem, ale w codziennym życiu robiłam swoje tzn.realizowałam własny plan, który wydawał mi
    się słuszny.To chyba jak odrzucenie proroka? Moje odrzucenie powoduje śmierć i wtedy Pan przyszedł do mnie sam – w trudnych wydarzeniach.
    Odrzucony nie odrzucił mnie, lecz przemówił. Dziękuję Bogu, że w tym ważnym i zarazem trudnym wtedy dla mnie momencie życia, usłyszałam naszego Pasterza Ks. Biskupa, który bardzo mi pomógł zrozumieć na czym polega istota chrześcijaństwa. Czułam się tak, jakbym dopiero teraz zaczęła widzieć. Ojcze Biskupie – Dziękuję.
    To nie znaczy, że teraz zawsze słucham proroków, też bywa rożnie. Myślę sobie, że smutne jest to w moim życiu, że często cierpienie jest jedynym skutecznym sposobem, żebym obudziła się z jakiejś bylejakości. Bóg chce mnie ratować dlatego doświadcza. Wtedy jestem wsciekła na siebie, że Bóg musi czasami przemówić do mnie tak mocno i boleśnie. Nie wiem, czy właściwie to rozumiem.
    Pozdrawiam
    klara

    #5 klara
  6. Hm. Jutro rozpoczęcie ważnych obrad.Oby /ta tutejsza/ winnica była zgodna z Bożą wolą. ON JEST! I oby każdy o tym pamiętał – uniknęlibyśmy wówczas o połowę ludzkiej biedy i nieszczęścia.

    #6 K.
  7. i cóż z mojej wiedzy o potrzebie nawrócenie
    widzę nawet belkę w moim oku

    wyciągam drzazgi ze swojego oka
    mam przyjaciół – pomocników
    każdy ma inny pomysł na moje szczęście
    wbijają drzazgi głębiej

    słyszę
    wyciągnij belkę
    zbyt ciężka
    zbyt duża

    jestem kamieniem odrzuconym przez budujących

    tylko Jezus
    zabiera belkę
    buduje na odrzuconym kamieniu
    ciągle wyprzedza
    podnosi
    kocha

    #7 ze
  8. A mnie błąka się po głowie myśl o wspólnotach: rodzinie, parafii, diecezji… Bywa, że w każdej z nich czujemy się jak gospodarze, nie dzierżawcy, choć każdej prawdziwym właścicielem jest Bóg.
    Mnie wydaje się, że jestem niezależna od nikogo w tym, jak dzieje się w mojej rodzinie. Sama chcę decydować o dobru męża, dzieci. Wiem lepiej, jacy powinni być, czego pragnąć. Dziwne, ale mąż, dzieci też WIEDZĄ LEPIEJ, co jest dla mnie najlepsze, a co nie powinno mieć dla mnie żadnego znaczenia.
    Wspólnota parafialna też jest wspólnotą, której panem jest Bóg. Choć czasami niektórym Księżom Proboszczom wydaje się, że to oni są jej panami. A przecież są dzierżawcami i niekiedy „zabijają” wysłanników właściciela, gdy ci zapytają o owoce albo zwrócą uwagę, że owoce są cierpkie, mimo starań właściciela…
    Diecezja też jest winnicą Pana, nie poletkiem biskupa. I biskup ma obowiązek starać się o dobre owoce dla Pana, nie dla siebie.

    W końcu przekonuję się, że żyjąc w „mojej” rodzinie popełniłam mnóstwo błędów, którego skutki dotykają dzieci, męża.
    Ksiądz Proboszcz może zaczyna dostrzegać, że „jego” parafia zawsze stanie przy Jego boku, nawet do walki z wysłannikiem Pana.
    Biskup nagle odkryje, że wszyscy Go co prawda szanują, bo „jego” diecezja rozkwita, ale niewielu pamięta, po co tak naprawdę przychodzi się „do kościoła”.
    Po ludzku – to tragedia, ale u Boga to okazja do nawrócenia. Wstrząsające jest dla mnie zdanie: „Co prawda nie wszyscy z niej skorzystają”.
    Czy ja (s)korzystam?

    #8 julia
  9. Zastanawiam się, co przeszkadza mi oddać swoje życie Jezusowi, zaufać Mu bez reszty, oprzeć o Niego swoje życie, myśli – mimo, iż jestem „głębiej” w Kościele wiele lat.
    Ks.Biskup dał mi w Swoich słowach nadzieję :
    „Musiało się stać to odrzucenie, abyśmy mieli dostęp do Odrzuconego Kamienia, który wstawia się za nami, abyśmy uznawszy swój błąd żyli w nawróceniu i pozwalali wbudowywać się w świątynię Jego Ciała – Kościół”. Wiara to jednak Łaska Boga. Słowo to zachęca mnie do większego zmagania i „zaparcia się siebie samego”. Dziękuję i pozdrawiam na Synodzie.

    #9 Grzegorz
  10. Dziękuję Księdzu Biskupowi za to „połamanie” Słowa. Tym bardziej, że teraz Ksiądz Biskup pisze w wirze wydarzeń synodalnych. Do mnie jakoś mocno przemówił ten fragment: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze” (Mt 21,41). To jasne, że widzę siebie jako tego, który uzurpuje sobie często prawo do bycia właścicielem winnicy, który nie przyjmuje niewygodnego Słowa: nawróć się, uznaj, że jesteś stworzeniem a nie Stworzycielem.
    Myślę, że te ostre słowa Jezusa można dziś odnieść do naszej katolickiej kondycji w Polsce. Jeśli nie będziemy wydawać owoców ON 'pójdzie’ dalej, przekaże odpowiedzialność za Kościół nowemu pokoleniu chrześcijan może w zupełnie innej – pogardzanej przez nas części Świata.

    Trochę wpadliśmy w pychę w Polsce, że skoro 1000 lat od chrztu (co oczywiście nie musiało oznaczać i faktycznie nie oznaczało, że te rzesze Polaków wchodziły w chrześcijaństwo), że od nas wyszedł Jan Paweł II, że mamy wspaniale rozwiniętą pobożność ku czci Matki Bożej – to już z nami wszystko OK.
    Co więcej, czasem pogardliwie mówimy: zgniły zachód, demoralizacja, itd. I stawiamy się po stronie Boga, który usuwa tych nędzników. A tymczasem może się okazać, że to ja zostanę usunięty.
    To zawłaszczenie winnicy przejawia się chyba również w braku posłuszeństwa nauczaniu Kościoła. Rozszerza się relatywizm i moralność „hipermarketowa” – biorę to do koszyka mojego życia, co MI pasuje. Wystarczy wspomnieć ostatnie dyskusje nt. encykliki Humanae Vitae. Zresztą doskonale widać, że kryzys jakiegoś lokalnego Kościoła – jeśli tak można powiedzieć – ma chyba zawsze swoje źródło w nieposłuszeństwie.

    To takie luźne myśli.
    Pozdrawiam.

    #10 sylwester
  11. Jakim jestem rolnikiem w winnicy Pana? Pan Bóg tyle zainwestował darów swojej mocy i miłosci, a ja czesto albo nie przynosze owoców, albo prawo do owoców przypisuje tylko sobie, a nie prawdziwemu wascicielowi-Bogu. Ale przyjdzie taki czas, kiedy Pan upomni sie o swoja dzierżawe i trzeba bedzie rozliczyc sie z darów, ktore otrzymałem. Bedzie trzeba pokazać owoce. Jakie one beda? Smaczne, dobre czy tez beda to cierpkie jagody wszelkiego zła. Serdecznie pozdrawiam i zycze owocnej pracy podczas Synodu

    #11 M
  12. Jak bardzo ciężko przyjmować odrzucenie, czy to w miłości do kogoś,czy towarzysko, ale najgorsze jest być odrzuconym w winnicy Pańskiej,czyli mając możliwość życia Słowem, wiarą w Trójcę Świętą i rozeznawać w łasce wolę Bożą, wybieramy to co ze świata, łatwe i przyjemne , z krytyką oceniając Kościół.Zdaję sobie sprawę, że „… nie zawsze ten co mówi Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebieskiego…” a jednocześnie nie bardzo rozumiem tych, którzy są w wielkiej rozterce i obawie czy aby napewno podobają się
    Panu Bogu. Jeśli w wierze staniemy jako dzieci ,ufając w Boże Miłośierdzie i na serio potraktujemy Syna Bożego,będziemy / ja tego pragnę/ swoim życiem, swoimi talentami, chwalić
    dawcę każdego życia,dawcę życia wiecznego, którego sobie wyobrazić nie potrafimy i tu również
    sprawdzamy swoją wiare.Szczerze powiem ,że bez istnienia Trójcy Świętej, życie człowieka i w tym cierpienie, nie miałoby żadnego sensu.
    Zachęcam z całego serca przynależnośc do wybranej dla siebie wspólnoty przyparafialnej i tam wspólnie dokonywać nawracania się , które jast procesem i sprawdzaniem swojej wierności rozważanemu Słowu-Chrystusowi w różnych, konkretnych sytuacjach
    międzyludzkich.
    Ja taką wspólnotę znalazłam i Bogu niech będą za to dzięki.
    Pokój niech będzie z nami

    #12 Jowita

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php