Kategorie
Bez kategorii

Serce czyste (24 Ndz C 160911)

W psalmie responsoryjnym, który śpiewamy po czytaniu z Księgi Wyjścia przedstawiającym reakcję Boga na grzech bałwochwalstwa ze strony ludu (złoty cielec), jaki miał miejsce po zawarciu Przymierza pod górą Synaj. Wtedy to Mojżesz wstawiał się do Boga za ludem odwołując się do wierności Boga. Do Jego zamysłu i o woli prowadzenia tego ludu, nawet jeśli ten lud błądzi. W tym odzwierciedla się nadzieja Mojżesza, że lud może przejrzeć i wejść w nawrócenie. W tym też objawia się nieodwołalny zamiar Boga, by doprowadzić człowieka do jedności i komunii z Bogiem – nawet jeśli ujawniają się chwile i przejawy kary i zagrożenie odrzuceniem.

Śpiewamy fragmenty Psalmu Dawidowego, który – zgodnie z tradycją ma odniesienie do sytuacji Dawida po grzechu z Batszebą, żoną Uriasza Chetyty (zob. 2Sm 11,2-17 i 12,1-14).

 

Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej,
w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego.

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów we mnie moc ducha.
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego.

Panie, otwórz wargi moje,
a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Boże, moją ofiarą jest duch skruszony,
pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz (Ps 51,3-4.12-13.17.19).

 

Ten Psalm odnosi się także do każdego z nas. Jest to prawda niezależnie od tego, jakie konkretnie mamy grzechy i niezależnie od tego kiedy i w jakich okolicznościach i przez kogo wychodzi prawda o niech i o naszej grzeszności. Jest to prawda dlatego, że każdy z nas „jest tym człowiekiem!”, jak wówczas powiedział prorok Natan do Dawida. Dawid to uznał. Dlatego wołał do Boga: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste”.

 

1. Czystość

 

Pojęcie czystości odnosimy najpierw do tego, co materialnie jest bez zarzutu, bez plamy, bez skazy itp. Stosujemy je wtedy, kiedy dany materiał jest jednorodny. Nie ma w nim czegoś obcego, co nie harmonizuje itp. W znaczeniu przenośnym mówimy o czystej sprawie, o czystych posunięciach czy intencjach.

W Biblii termin, który określa czystość (hbr. tahar) występuje w Biblii wielokrotnie. Najczęściej odnosi się do całej dziedziny czystości rytualnej i obrzędowej w co wchodzi korzystanie z rzeczy i przedmiotów – w szczególności dotyczy pokarmów. Ma też zastosowanie do osób. Niektóre osoby ze względu na stan zdrowia (także fizjologiczny), przeżywane choroby (np. trąd) były uważane (czasowo) za nieczyste. Dotyczyło to także aspektu przynależności do narodu (obrzezanie). Ogólnie można powiedzieć, że ta nieczystość wiązała się często z brakiem(właściwego) odniesienia do życia w najpełniejszym rozumieniu tego słowa. Pozytywnie zaś ujmując należy powiedzieć, że czystość to życie zgodne z wolą i z zamysłem Pana Boga. Lub inaczej: życie bez szukania własnego interesu poza zamysłem Boga Stwórcy.

 

2. Wołanie nie o „poprawę” lecz o nowe stworzenie

 

Pamiętamy, że błąd czyli grzech pierwszych ludzi polegał na próbie i na uczynieniu znaku (gestu) wyjścia poza wolę Stwórcy. Nie było to tylko jakieś nieposłuszeństwo, lecz wewnętrzne przyzwolenie na bycie oszukanym co do samej istota prowadzenia życia.

Człowiek posłuchał atrakcyjnej dla niego – jak się wydawało – sugestii: będziecie jak Bóg znali dobro i zło. Będziecie mogli o tym decydować każdy z własnego punktu widzenia. Uczynili to i zobaczyli, że wszystko jest inaczej; że są nadzy; że już nie mają odniesienie do Boga Stwórcy i Jego koncepcji życia. Zostali „sami” nadzy ze swoim życiem.

Wobec takie sytuacji „naprawa” to nie sprawa tylko pewnej kosmetyki czy poprawy sytuacji. Musi ona dotrzeć do wnętrza człowieka. Stąd wołanie, jakie jest wyrażone w Psalmie używa czasownika, który jest w Biblii zarezerwowany do działania Boga. Jest to czasownik „stworzyć” (hbr. bara).

Tylko Bóg jest podmiotem czynności wyrażonej przez ten czasownik. Tylko Bóg może stworzyć czyste serce. Tylko od Boga może pochodzić właściwa koncepcja życia, jaką może otrzymać i przyjąć zagubiony człowiek.

 

3. Zagubieni? Szukający wyjścia w poprawie? Czy też . . .

 

Nie ulega wątpliwości, że człowiek dzisiaj widzi w swoim życiu wiele kryzysów, niepowodzeń. Widzą poszczególne osoby i to społeczności i wszelkiego rodzaju. Media informują najczęściej o takich czy innych nieprawidłowościach, nadużyciach, przestępstwach itp.

Co się robi? Zazwyczaj próbuje się ratować, to co wydaje się korzystne z aktualnego punktu widzenia. Dzieje się to zazwyczaj z punktu widzenia tych, co mają najwięcej a właściwie najłatwiej coś do powiedzenia. Czyli, którzy mają, albo którym wydaje się, że mają władzę i środki do tego, by przeprowadzić swoją wizję „ratowania” sytuacji. Nie oznacza to, że zawsze wszystko na tym polu jest złe. Widzimy i słyszymy, jak powołuje się wszelkiego rodzaju komisje czy ustanawia przepisy. To wszystko, by zaradzić temu, co widać i co jest oceniane, że nie jest dobrze.

Jako wierzący musimy sobie zdawać sprawę z tego, że te wszystkie środki i podejmowane kroki mogą okazać się prawdziwie skuteczne tylko wtedy, gdy w przeprowadzaniu tego procesu „naprawy” będziemy odwoływać się i odnosić się do jakichkolwiek partykularnych interesów i nawet nie do ustanawianych praw czy zarządzeń formułowanych daleko od zamysłu Pana Boga.

Efekt pozytywny i korzystny dla człowieka może być tylko wtedy, jeśli uznamy, że potrzebujemy nowego serca; jeśli uznamy jako fundament prawo Boże i Ewangelię. Jeśli jakaś grupa, szczególnie mająca władzę, nie tylko aktualnie, próbuje ratować siebie, swoich ludzi, to mamy skutki bolesne i godne opłakiwania.

Widzimy jednak, jak często właśnie to odniesienie do Boga, do Jego przykazać i do Ewangelii jest pomijane a nawet wprost atakowane.

Nowej rzeczywistości nie stworzymy sami. Jest to naiwne (oszukańcze) myślenie wszystkich „liberałów”. Widzimy jak jest niszczona tkanka ludzka, tkanka życia społecznego i jak często ludzie są zaślepieni albo wprowadzani w bezsilność ze względu przez układy itp.

Potrzebny nam jest powrót do zasad i prawideł życia, które nie są tylko od ludzi serwującym innym „poprawny” styl życia. Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste!

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

28 odpowiedzi na “Serce czyste (24 Ndz C 160911)”

W formule spowiedzi są słowa „…obiecuję poprawę…”.
Niedawno słyszałam na ten temat w homilii.
Sama też zauważyłam, że mogę obiecywać, ale to tylko i tak puste słowa.
Czy to wyjaśnienie Ks. Biskupa można też zastosować do sakramentu pokuty i nie wypowiadać tych słów?

Ad #1 Mirosława
Mirosławo,
Wypowiadaj te słowa nadal. Czyń to z zaangażowaniem – jak tylko potrafisz.
Czyń to też po to, aby zobaczyć, co z tego wychodzi, gdy to czynisz sama z siebie nawet przy pomocy Pana Boga.
Prawdopodobnie z czasem dojrzejesz (dorośniesz) do tego, by szczerze wołać: Boże, stwórz we mnie serce czyste. Nawet jeśli to będzie kosztowało „zabranie” Twojego dotychczasowego serca, czyli Twojego sposobu myślenia, Twoich interesowności, Twoich form kształtowania relacji z Bogiem i z bliźnimi, Twoich racji itp.
Jest to wołanie ryzykowne dla starego człowieka. Pan Bóg może posłużyć się w tym celu różnymi osobami i wydarzeniami. Może posłać Judasza, Piłata, Kajfasza itp. Może dopuścić wydarzenia, w których doświadczymy, że wymykają się one lub ich elementy spod naszej kontroli itp. To wszystko, żeby dać okazję do stworzenia i akceptacji czystego serca.
Musisz być szczerze przekonana, że trzeba tego starego (dotychczasowego) człowieka wymienić na nowego, a nie tylko go „poprawić” (ulepszyć – często po swojemu). Jak długo nie poznasz, jak dalece zdołasz (czy nie zdołasz) się „poprawiać”, tak długo nie będzie szczerym Twoje wołanie o stworzenie czystego serca. Trzeba jednego i drugiego.
Jest to proces dojrzewania i poznawania łaski.
Pozdrawiam
Bp ZbK

Gdy usiłujemy wyprzedzić opatrzność Bożą /bierzemy sprawy wyłącznie w swoje ręce/,można zauważyć że Bóg nie zbliża się ale oddala /jakby uciekał/ od nas.
Musi zachowana być harmonia i równowaga.

Powyższe nauczyło mnie, że w sprawach beznadziejnych /z mojego punktu widzenia/, czynię tylko to /ale solidnie/ co do mnie należy, resztę pozostawiając Bogu.
I TO DZIAŁA. WSPÓŁDZIAŁAMY.

Księże Biskupie,
uczy nas Kościół Katolicki/jedyny Kościół/, że śmierć człowieka to odłączenie nasze duszy od naszego ciała. Moja dusza co to takiego? Mało kto to chwyta/rozumem/. Moje ciało to dla wielu istota/centrum/ życia. Nasza dusza żyje w ciele.
Proszę spróbować odnieść się do katolickiego umierania. Wszyscy umieramy tak jak żyjemy.
Katolicka śmierć to nie byle jaka śmierć. Katolickie umieranie to nie całkowite unicestwienie lecz ciąg dalszy naszego rozumu/naszej duszy/.
Nie wiem jak rozumieć „serce nowe” stwórz mi Panie? Być może Dusza /rozum/ potrzebuje nowej pompy/serca/. Potrzebuje nowych wrażeń/uczuć/. Dusza człowiecza gdzie jest po katolicku i kim jest w naszym człowieczeństwie?
Kochany Ekscelencjo my nie znamy/rozum/ swojej katolickiej tożsamości. Nie wierzymy w Katolickiego Stwórcę, który jest jeden w trzech przenajświętszych Osobach. Jeden Przenajświętszy/Największy/ Rozum w trzech Osobach . Trzy Serca w Jednym Rozumie. To Trójca Przenajświętsza. To mój Stwórca.
Pozdrawiam
janusz

„Efekt pozytywny i korzystny dla człowieka może być tylko wtedy, jeśli uznamy, że potrzebujemy nowego serca; jeśli uznamy jako fundament prawo Boże i Ewangelię”.
Serce/uczucia/ da się przeszczepić/zmienić ale głowy/rozumu/ nikt nikt jeszcze nie otrzymał nowej/innej/.
Nowe serce to nowa uczuciowa pompa/nowe doznania/ dla naszego rozumu w, którym ma dokonać się duchowa metanoja/przemiana/.
Serce można wymienić na nowe, ale i tak głowa zostaje stara.
Czy nowe serce to nowy rozum? Nowe stworzenie? Nowy człowiek? Nowa osoba?
Pozdrawiam
janusz

#6 Januszu,
Dlatego potrzebna jest w końcu i śmierć ciała takiego jakie jest, jako konsekwencja mojego przetrącenia i jako pełne przystąpienie do stołu Pana. Tak daleko mi jeszcze do takiej wiary!

#8
„Śmierć jako konsekwencja mojego przetrącenia i jako pełne przystąpienie do stołu Pana”
Ładnie powiedziane.
Tak jest.

Ad#7 Mirosława.
Dziękuję za namiar/zapoznanie/na siostrę Różę. Widzę, że czeka mnie kilka nieprzespanych noc by poznać/usłyszeć/ co mówi Dr Lidia Węgrzynowicz do mnie. Chciałbym mieć w sobie i na sobie słuchające serce.
Mirosławo, moja rzeczywistość jest wypełniona przez niepełnosprawność mojego syna Piotra. Od dwudziestu lat przemawia do mnie nie tyle swoim intelektem/rozumem/ co „szepta” sercem. Słyszę go i w swoim rozumie/pojmuję co mówi/ i w swoim sercu /czuję co mówi/. Nie sposób tu ukazać jego oblicze, gdy widzi, jak blisko jest jego tato. Mimo potwornej niewoli ciała mówi do mnie, a ja próbuję usłyszeć ten cudowny głos. Nie ważne co mówi. Ważne, że żyje w nim Chrystus, a ja go widzę i tak bardzo pragnę go usłyszeć.
Proszę mi wybaczyć moją uczuciowość, ale nie da się inaczej umierać i żyć.
pozdrawiam
janusz

Aby mieć serce czyste może trzeba sie modlić jak Sw.Matka Teresa
Boże , spraw ,abym dzisiaj byla lepsza niż wczoraj , a jutro lepsza niż dziś .

Tereska, i tak właśnie modli się święty Katolik. Być lepszym niż wczoraj, a jutro lepszym niż dzisiaj. Być lepszym to dla mnie być dobrym, być prawdziwym, być świętym, być Katolikiem.
Wielu dzisiaj nam powiada,że tu nie chodzi o bycie lepszym, lecz o bycie innym.
Tylko wiara daje zbawienie powiadają protestanci. Być może im sama wiara wystarczy.
My potrzebujemy wiary i sakramentów/uczynków/.
Potrzebujemy być lepsi niż wczoraj a jutro jeszcze lepsi niż dzisiaj. Być lepszym to być Katolikiem.
Pozdrawiam
janusz

„W tym też objawia się nieodwołalny zamiar Boga,
by doprowadzić człowieka do jedności i komunii z Bogiem
– nawet jeśli ujawniają się chwile i przejawy kary
i zagrożenie odrzuceniem”

Ależ wielką nadzieję daje mi to stwierdzenie!
A nawet pewność!

Bóg pragnie doprowadzić mnie do komunii ze Sobą!
I ten zamiar jest NIEODWOŁALNY!

A przecież wiem, że Pan Bóg (codziennie) ma za co mnie ukarać i odrzucić.

Mam więc odwagę wołać:
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów we mnie moc ducha!
I mieć pewność, że „stworzy i odnowi”,
bo „On wiary dochowuje,
bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2Tm 2,13)

Pozdrawiam 🙂

„Potrzebujemy być lepsi niż wczoraj a jutro jeszcze lepsi niż dzisiaj. Być lepszym to być Katolikiem.”
Jeżeli chcę być lepszy swoją mocą, to z góry jestem przegrany. Błąd pierworodny wpisany w nas uniemożliwia nam samonaprawę. Czegokolwiek byśmy nie uczynili sami z siebie, zawsze podstawą będzie fałszywy fundament . Aby rzeczywiście stanąć z czystym sercem przed Bogiem, powinienem pozwolić Jemu samemu uczynić moje nowe serce „Uczyń Panie we mnie serce czyste”
Moje działania na wskutek oszukania zawsze będą miały błędny wynik końcowy.
Punkt wyjścia nie może być we mnie, ale w Bogu. Mało tego moje serce musi być wypełnione prawem Bożym w pełni. Nie mogę pozostawić w nim miejsca na własne wariacje. Tylko Bóg będący bez skazy może stworzyć dzieło bez skazy /Jezus Chrystus / Ja powinienem tylko na to pozwolić.
Żyć jak Jezus, to mieć serce czyste. W pełni ufać Bogu.
Czy to możliwe?

#14
Nie zwalajmy wszystkiego na pierworodny grzech. On nic nam nie psuje dokąd sami nie podążamy za psuciem się ducha/duszy /?/ we wnętrzu każdego z nas.
Grzech pierworodny /który zaistniał/ to żadne dla grzesznej naszej postawy, usprawiedliwienie.

Stanisławie,
najlepszy jest nasz Pan Jezus Chrystus. On to w swoim człowieczeństwie doskonale odebrał/doświadczył/. Dobry/zdrowy/ jest tylko Bóg. My w swoim człowieczeństwie jesteśmy poranieni nie tylko mózgowo ale i fizycznie.
Stanisławie, nieco wiem/doświadczam/ co to znaczy być uszkodzonym człowiekiem. Mam na co dzień Piotra, w którym jak w lustrze widzę siebie samego. Widzę swoje oblicze. W nim widzę swoje ojcostwo. Jakże bardzo poranione. Jestem bezsilny od bardzo dawna.
Stanisławie, serce/człowiek/ wypełnione prawem bożym to trup.
Każdy człowiek winien jest śmierci wiecznej/unicestwienie/. Tak dekalog/kodeks prawny/ w rękach szatana nas oskarża. Jesteśmy winni, bo jesteśmy poranieni grzechem pierworodnym? Jesteśmy winni, bo grzeszymy? Jesteśmy winni bo nie możemy być lepsi?
To prawda, że jesteśmy poranieni/niepełnosprawni duchowo/. Tacy jesteśmy nie z własnej woli. Takimi stworzył nas Stwórca/Ukochany Ojciec/.
Czy to nasza wina, że tacy się urodziliśmy? Dla mnie katolickie myślenie, katolicki rozum idzie/jest pociągany/ w kierunku rehabilitacji naszej duszy/serce/. Dusza poraniona/porażona muzgowo/ swoim ciele prosi o rehabilitację. Prosi o rehabilitantów.
Katolik nigdy nie jest unicestwiony/wyzerowany/ w swoim człowieczeństwie. Dlatego wierzy i wszystko robi, by być lepszym niż wczoraj a jutro jeszcze lepszym niż dzisiaj.
Stanisław, mam przed sobą ukochanego syna, który jest święty w moich oczach. On to uczy mnie, jak rehabilitować/ewangelizować/ nasze wspólne człowieczeństwo/. On patrzy i ja patrzę, ale nie widzimy siebie jeno Boga /Stworzyciela/.
Pozdrawiam
janusz

#15
Czy w krzywym zwierciadle możemy zobaczyć dobre odbicie?
Nie szukam usprawnienie, raczej pomocy. Wszystko co robię obraca się w proch. Chcę dobrze a wychodzi jak zawsze.

#17 Sorry St/r/ach_u.
Wiesz przecież że nie wszystko od nas zależne,ale wiele od świadomości i poziomu duchowego tych co obok /bliżej lub dalej/nas.
I musimy w chaosie nauczyć się /bez przemocy/ też stąpać i żyć.
Proch? Wszystko jest prochem co z materii powstało.Chrońmy Duszę.

#16
Janusz,nie zawsze pojmuję co masz na myśli,ale co do jednego jesteśmy zgodni.Ludzie ze świadomością zamkniętą na grzech są święci.
„Stanisławie, serce/człowiek/ wypełnione prawem bożym to trup.”-dla mnie to pełnia życia.
Czyż swego syna, którego słusznie nazywasz świętym można nazwać trupem,czy raczej dostrzec w nim pełnię życia?Czyż On nie żyje bardziej z Boga niż ktokolwiek z nas.Czy jakiekolwiek żądze ciała czy umysłu prowadzą go do grzechu ? Jeśli nie ,to On żyje w pełni ,i być może już teraz obcuje z Bogiem twarzą w twarz.
Co do bycia lepszym,to nie rozumiem w jakim zakresie dziś jesteś lepszy niż wczoraj i w czyich oczach ?
Czy poprawa/w moich oczach/ na jednym odcinku mojego życia sprawia że cały będę święty ?
Jeżeli nie pozwolę na wymianę całego mojego napędu na nowy i będę pożywiał się myślą że dziś jestem lepszy niż wczoraj /na jakiej podstawie/ to już po mnie.W takiej logice zabraknie mi moich dni aby stać się wystarczająco dobrym .

#14 St/r/ach
„Czegokolwiek byśmy nie uczynili SAMI Z SIEBIE, zawsze podstawą będzie fałszywy fundament.”
Myślę, że jesteś na dobrej drodze. 🙂
Dopiero poznanie własnej bezsilności powoduje, że pozwalamy, aby to Bóg działał w nas. Takie jest moje doświadczenie. 🙂
Dopóki wierzę we własne siły i próbuję własnymi siłami, to kończy się właśnie tak, jak napisałeś.
Jednak nasze błędy i pomyłki mogą wyjść nam na dobre, bo mogą nauczyć nas zaufania Bogu.
Zrobiłam coś po swojemu? Poszłam na skróty, na łatwiznę? Nie wyszło?
Kto może mnie z tego wyprowadzić?
A może nie warto robić po swojemu? Może warto dać się prowadzić?
I wtedy mogę dojść do wniosku, że tylko Bóg wie, co jest dobre dla mnie i tylko On może mnie poprowadzić. 🙂
Odwagi. 🙂
Słuchaj Słowa Bożego. 🙂

Przypomniała mi się jutrzejsza Liturgia Słowa. 🙂
Ma być temat – posłuszeństwo.
Wylosowałam wprowadzenie do II czytania – Iz.50,4-9.
Gdy się zastanawiałam, co powiedzieć, zobaczyłam doskonałą wskazówkę, jak być posłusznym Bogu.
Mówi się: Wiara rodzi się ze słuchania. 🙂
Pomyślałam, że posłuszeństwo też rodzi się ze słuchania.
Bóg „Każdego rana pobudza me ucho, abym słuchał jak uczniowie”
I co rodzi się z tego słuchania?
„Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani nie cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem”.
Dlaczego tego nie zrobiłem?
„Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi”.
„A więc nie dlatego, że ja postanawiam być posłuszna i lepsza.” Nie dlatego, że jestem, taka silna i mam w sobie moc.
Nie dlatego…
A dlaczego?
Bo Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja słuchałem jak uczeń.
Bo Bóg mnie wspomaga.
W świadomości mojej małości i nieumiejętności przyjmuję postawę ucznia, aby Bóg mnie uczył posłuszeństwa i wspomagał.
I pomyślałam – to Bóg czyni mnie posłuszną i to Bóg mnie wspomaga, aby wbrew przeciwnościom w posłuszeństwie wytrwać.
Czyż Bóg nie jest bardzo dobry?
Wystarczy tylko przyjąć Jego wyciągniętą dłoń. 🙂

Stanisław. Każde zdeformowane oblicze w krzywym zwierciadle uzyskuje swój pierwotny wygląd. Wyobraź siebie z twarzą „słonia”. Krzywe zwierciadło ukaże Ci twoje prawdziwe oblicze. Takie jakie widzi Twój Stwórca/Bóg/. Ja poraniony/uszkodzony/ w Chrystusie/Kościół Katolicki/ widzę siebie tak jak widzi mnie Ojciec/ukochany Tatuś=Stwórca/. Jezus Chrystus to niejako krzywe zwierciadło dla naszego człowieczeństw poranionego grzechem. Warto i trzeba wpatrywać się w to Najświętsze Oblicze/lustro/. On to http://www.nonpossumus.pl/ps/Flp/2.php stał się dla nas niejako krzywym zwierciadłem byśmy mogli zobaczyć/uwierzyć/ siebie oczyma Ojca/Boga Stworzyciela/. Pozdrawiam janusz

#19 Stanisław. #22 pisałem nie znając Twojego #19. Sam Pan/Jezus Chrystus/ wyprzedza nas w naszych myślach i poza czasem daje nas prowadzi ku sobie. Żyjemy z Łaski a nie z Prawa. Umieramy zgodnie z Prawem a zmartwychwstajemy zgodnie z Łaską Pana naszego Jezusa Chrystusa/Kościół Katolicki/. Prawo nas oskarża/skazuje na śmierć wieczną/. Zgodnie z Prawem Bożym jesteśmy potępieni. Łaska i Pokój jaki jest w Jezusie Chrystusie nas zbawia. Daje nam życie wieczne. Tylko Bóg może mieć serce wypełnione Prawem/Dekalogiem/. Jezus Chrystus mimo Przenajświętszego Serca/bez grzechu/ poddał się i umarł jak największy grzesznik. Prawo Boże zapisane w Jego Bożym Sercu skazało go na śmierć w oczach tego świata. Luter i protestanci powiadają, że został unicestwiony nie tylko w swoim ludzkim bycie ale i jako osoba Boga Stworzyciela. My Katolicy jesteśmy przekonani w wierze ojców, że owszem umarł jak każdy człowiek. Umarł w ciele a nie w duchu/duszy/. Zmartwychwstał to znaczy z martwych powstał a nie został na nowo stworzony. Powstał bo nie przestał istnieć. Nowe stworzenie to nowy byt. To nowa/inna/ osoba. Stanisławie, trup w oczach tego świata to ktoś kto nie ma siły by się bronić. Trupem w oczach tego świata jest każdy kto rezygnuje z walki, samoobrony, zemsty. To prawda, że „mój” Piotr jest dla większości ludzi rośliną/trupem ludzkim/, na którego nie można patrzeć nie widząc siebie. On jest święty sam w sobie bo nie ma w nim grzechu. Nie ma w nim Prawa/Dekalogu/. Grzech jest tylko tam gdzie jest Dekalog. Piotr żyje z Łaski. Nic sam nie może. Jego życie to dar/łaska/ nas wszystkich. Łaska pojmowana jako życie nie o własnych siłach. Piotr zaprasza mnie do bycia/życia/ w wolności od Prawa/nakazy/ i daje możliwość zasmakowanie w Łasce/prezencie/. Stanisławie, tylko Stwórca ma Serce wypełnione Prawem. My stworzenia mamy serca wypełnione Jego Łaską/Jezus Chrystus/. Pozdrawiam serdecznie janusz

#21 basa
“Przypomniała mi się jutrzejsza Liturgia Słowa. 🙂
Ma być temat – posłuszeństwo.
Wylosowałam wprowadzenie do II czytania – Iz.50,4-9.
Gdy się zastanawiałam, co powiedzieć, zobaczyłam doskonałą wskazówkę, jak być posłusznym Bogu.
Mówi się: Wiara rodzi się ze SŁUCHANIA. 🙂
Pomyślałam, że posłuszeństwo też rodzi się ze SŁUCHANIA.
Bóg „Każdego rana pobudza me ucho, abym SŁUCHAŁ jak uczniowie”
I co rodzi się z tego SŁUCHANIA?
„Pan Bóg OTWORZYŁ MI UCHO, a ja się nie oparłem ani nie cofnąłem…”

XXVII niedziela zwykła
(Ha 1,2-3;2,2-4)
Dokądże, Panie, wzywać Cię będę, a Ty nie WYSŁUCHUJESZ? …

(Ps 95,1-2.6-9)
REFREN: SŁYSZĄC GŁOS PANA, SERC NIE ZATWARDZAJCIE
Przyjdźcie, radośnie śpiewajmy Panu,
wznośmy okrzyki ku chwale Opoki naszego zbawienia.
Stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem,
radośnie śpiewajmy Mu pieśni.

Przyjdźcie, uwielbiajmy Go padając na twarze,
zegnijmy kolana przed Panem, który nas stworzył.
Albowiem On jest naszym Bogiem,
a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku.

OBYŚCIE DZISIAJ USŁYSZELI głos Jego:
„Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba,..

(2 Tm 1,6-8.13-14)
PRZYPOMINAM CI, ABYŚ ROZPALIŁ NA NOWO CHARYZMAT BOŻY, KTÓRY JEST W TOBIE PRZEZ WŁOŻENIE MOICH RĄK. ALBOWIEM NIE DAŁ NAM BÓG DUCHA BOJAŹNI, ALE MOCY I MIŁOŚCI, I TRZEŹWEGO MYŚLENIA. NIE WSTYDŹ SIĘ ZATEM ŚWIADECTWA PANA NASZEGO ANI MNIE, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! Zdrowe zasady, któreś POSŁYSZAŁ ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.

#22
Janusz .
Dla mnie tym co uszkadza moją optykę jest grzech. O ile z grzechami przeze mnie zawinionymi mogę sobie jakoś poradzić (sakramenty, wspólnoty, modlitwa ) o tyle z grzechem pierworodnym jest wielki problem. Na wskutek niego cała moja optyka jest zaburzona. Myślę że widzę ale obraz tego jest fałszywy.
Jedynym który jest w stanie to naprawić jest Jezus Chrystus. Tylko w Nim mogę ujrzeć prawdziwy obraz siebie samego. Tylko On może zmienić moje oblicze.
Im głębiej wejdę w chrzest tym moja optyka będzie bardziej prawdziwa.Ale do tego potrzebuję łaski. „Sami z siebie nic nie możecie uczynić „Moja rola to chcieć stanąć przed tym lustrem (Jezus Chrystus ) i przejść przez nie na drugą stronę.
Pozdrawiam

Dzisiaj jest wspomnienie siostry Faustyny i tak sobie pomyślałem, że pewnie niektórzy z nas bardziej wolą jej dzienniczek niż Pismo Święte.
A to właśnie Pismo jest pierwszą oznaką miłosierdzia Boga.
Miłosierdzi Boga, które przez te Słowo dało nam swego Syna abyśmy w Nim trwając mieli życie razem z Nim.

Możliwość komentowania została wyłączona.

css.php