Dzisiejsza niedziela zaprasza nas w rozważanie Mądrości. Zaprasza nas do uznawania i przyjmowania Bożej Mądrości. Stanowi też okazję do tego, by uświadamiać sobie potrzebę życiowej mądrości i przyjmować pokorę uzdalniającą do prośby o tę życiową mądrość. Takie myśli kojarzą się z pierwszym czytaniem dzisiejszej liturgii. Odpowiedzią na to czytanie z Księgi Mądrości jest śpiew fragmentu Psalmu 90.

 

Obracasz w proch człowieka
i mówisz: „Wracajcie, synowie ludzcy”.
Bo tysiąc lat w Twoich oczach
jest jak wczorajszy dzień, który minął,
albo straż nocna.

 

Porywasz ich, stają się niby sen poranny,*
jak trawa, która rośnie:
rankiem zielona i kwitnąca,
wieczorem więdnie i usycha.

 

Naucz nas liczyć dni nasze,
byśmy zdobyli mądrość serca.
Powróć, o Panie, jak długo będziesz zwlekał?*
Bądź litościwy dla sług Twoich!

 

Nasyć nas o świcie swoją łaską,
abyśmy przez wszystkie dni nasze mogli się radować i cieszyć.
Dobroć Pana Boga naszego niech będzie nad nami
i wspieraj pracę rąk naszych,
dzieło rąk naszych wspieraj (Ps 90,3-6.12-14.17).

 

Bóg stworzył człowieka do życia. Stworzył go na swój obraz i podobieństwo. Stworzył go więc do życia wiecznego. Na podobieństwo Bożego życia. A jednak …

 

1. Gdy spożyjesz, umrzesz

 

Takie słowo usłyszał kiedyś Adam z ust Boga ze wskazaniem na owoc drzewa poznania doba i zła. Wskutek namowy szatana człowiek przekroczył to strzeżenie. I w konsekwencji nosi w sobie wyrok śmierci. Z tym żyje na co dzień, nawet jeśli tę  myśl odkłada czy wprost wypiera i próbuje żyć tak, jakby to od niego zależało, że tutaj będzie zawsze.

Konsekwencja grzechu, czyli ów wyrok śmierci, nie mogła zostać spełniona w raju, w bezpośredniej obecności Boga, który jest Bogiem życia. Człowiek „musiał” zostać wyłączony z kręgu bezpośredniego działania Pana Boga. Nastąpiło zbawienne dla człowieka wypędzenie go z raju i uniemożliwienie mu dostępu do drzewa życia na własną rękę (zob. Rdz 3,22-24).

 

2. Kara czy ratunek

 

Na „decyzję” Pana Boga o wypędzeniu człowieka z raju i uniemożliwienie mu dostępu do drzewa życia patrzymy zazwyczaj jako na wyraz kary. To niewątpliwie jest. Ale jest to także ratunek dany człowiekowi, aby mógł wrócić do Boga z własnym doświadczeniem – z doświadczeniem swego człowieczeństwa.

Jest to już jednak nie człowieczeństwo „idealne” i oryginalne (jakie było od początku w zamyśle Boga), lecz człowieczeństwo zranione. Można powiedzieć człowieczeństwo, które doznało prawdy czym jest tylko jako człowieczeństwo, czyli próbujące żyć bez Boga czy poza Bogiem.

Człowiek nie mógł i nie może być jak Bóg bez Boga – jak to insynuuje zły duch: zwodziciel (diabeł) i oskarżyciel (szatan). Ratunkiem i drogą powrotu jest brama śmierci na wygnaniu ziemskim. To nie mogło dokonać się w raju. To nie mogło być prostą kontynuacją życia. To musiało przejść przez kres, przez śmierć.

 

3. Kres dni naszych

 

W takim kontekście i na takim tle czy w takim znaczeniu należy rozumieć słowa Psalmu „Naucz nas liczyć dni nasze, byśmy zdobyli mądrość serca”. Bez właściwego rozumienia tego kresu, jakim jest upływanie naszych dni, dni naszego ziemskiego życia i ostatecznie akceptacja jego kresu, nie możemy wejść w mądrość życia.

Jak długo tego nie rozumiemy i nie akceptujemy, żyjemy jak bezmyślne istoty, które są przekonane, że to życie to jedyne właściwe życie. Przekonane (świadomie lub nie), że nie ma innego wymiaru życia. Przekonane, że trzeba tego życia bronić o swojemu i za wszelką cenę – nawet za cenę życia drugiego człowieka, czy też odchodzenia od zamysłu Bożego.

Abyśmy w tych „życiowych dylematach” obrony swego życie nie zostali sami, Bóg posłał swojego Syna. Jako Syn Boży miał w sobie życie wieczne. Przyjął jednak to nasze ziemskie życie i „mógł” wskutek tego liczyć dni swego ziemskiego życia. Kilkakrotnie w Ewangeliach mamy wspomniany „wiek” Jezusa. Mamy też wskazanie kresu: „gdy dopełniły się dni (czas) Jego wzięcia [z tego świata], skierował się zdecydowanie do Jerozolimy” (Łk 9,51). W ten sposób przez swojego Syna, który jest także Synem Człowieczym i naszym Bratem, Bóg wskazuje nam potrzebę życia w świadomości dopełniania się czasu i potrzeby „liczenia” naszych dni tutaj na tej ziemi.

Im wcześniej to rozumiemy, tym mamy szansę bardziej właściwego prowadzenia naszego życia i traktowania życia naszych bliskich. Jeśli zaś stracimy odniesienie do „miary” życia człowieka i żyjemy tak, jakby miało ono być absolutne, grozi nam niebezpieczeństwo mijania się z prawdą, która w tym naszym życiu jest najważniejsza. Jest to prawdą o potrzebie powrotu do Ojca.

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

27 komentarzy

  1. Ostatnio Pan uczy mnie liczyć dni moje poprzez uczestnictwo w pogrzebach /moich rowiesnikow a nawet młodszych członkow rodziny i sąsiadów/.
    Wydarzenia smutne ,ale jednocześnie radosne ,gdy przyjmuję Słowo,że przygotował nam mieszkań wiele.
    Każda ceremonia pogrzebowa przypomina mi , że …
    Pan Zmartwychwstał ………Alleluja!!!

    #1 Tereska
  2. Jeden z moich ulubionych psalmów. Czasami zastawiam się,w jakim celu Bóg człowiekowi daję wyższą inteligencję, jak i tak woli prostych ludzi.Nie rozumiem zupełnie. Tak samo,o których Bóg się troszczy o biednych duchowo, czy materialnie. Dziwna jest logika Boa. Co jest akceptowane ze strony świata, jest paradoksalnie odrzucane przez Boga. A przecież wyznajemy w Credo,że jest Stwórcą wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Pozdrawiam

    #2 DorotaWt
  3. Bez właściwego rozumienia tego kresu, jakim jest upływanie naszych dni, dni naszego ziemskiego życia i ostatecznie akceptacja jego kresu.
    Ja nie wiem, po co człowiek ma żyć na świecie, skoro jest i tak kiedyś umrze. Zupełnie jest to bezsensowne, Oczywiście my chrześcijanie wierzymy w życie wieczne. Jednak dobijająca jest myśl, że człowiek urodził się po to, aby tylko umrzeć. A całe jego doświadczenie życiowe, wspomnienia marzenia, idzie na marne. Z ludzi zostaje tylko ciało, które potem zjadają robaki. Śmierć weszła wskutek grzechu pierworodnego. Jednak, czy to, co się dzieje z ciałem człowieka (patrzę tu z punktu widzenia medycznego) to dalej konsekwencja śmierci, czy pomysł Boga. Jest to smutne, co zostaję z człowieka. A to przecież Bóg chciał, żeby istniał. Pozdrawiam.

    #3 DorotaWt
  4. Żyjemy w czasie pomiędzy 1-szym a 2-gim przyjściem Chrystusa.Czas Kościoła.
    Byśmy wszyscy mogli dopełnić to co nam do dopełnienia pozostało.

    #4 Ka
  5. „Kara czy ratunek”.
    Księże Biskupie, jesteśmy odkupieni, ale to nie znaczy, że zbawieni.
    Odpuszczona jest nasza wina za grzechy, ale nie kara. Karę musimy ponieść osobiście.
    Dlatego też umieramy. Mądrzy mówią, że nasza śmierć to jedyna sprawiedliwość, która nas usprawiedliwia po katolicku.
    Tak więc Jezus Chrystus wziął na siebie naszą winę, ale karę musimy sami zapłacić.
    No i płacimy swoim umieraniem/umieraniem dla siebie/.
    Jesteśmy usprawiedliwieni/czyści/ tylko wtedy, gdy poniesiemy karę za nasze grzechy na własnej skórze/naturze/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #5 baran katolicki
  6. Ad #5 baran katolicki
    Januszu!
    Tak. To wszystko się zgadza.
    Mnie chodziło o fakt wygnania z raju i zobaczenie śmierci we właściwym świetle, by ją móc właśnie przyjmować – jeśli chcesz – jako „karzący ratunek”.
    Tylko dzięki Jezusowi (Jego śmierci i zmartwychwstaniu) w świetle i mocy Ducha Świętego możemy to pojmować i przyjmować i tak liczyć dni nasze.
    Oczekiwać przyjścia naszego Pana Jezusa Chrystusa (embolizm – modlitwa po „Ojcze nasz” w Eucharystii). Nie tylko na końcu czasów, ale w każdej chwili, gdy właściwie liczymy dni naszego życia.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #6 bp Zbigniew Kiernikowski
  7. #3 Dorotko,
    powstaliśmy z prochu i tchnienia. Pierwiastek prochu z powodu sprzeciwienia się Bogu zwyciężył. Aby zwyciężyło w człowieku to co Boże, musimy przejść przez śmierć /oddać, co wzięte z ziemi- proch/, by doznać zmartwychwstania.
    /aaa,tam.
    Co tam ciało. Dusza najważniejsza/.

    #7 Ka
  8. Booże, proch.
    Jak myślę o prochu, od razu niezbyt /pewnie/ się czuję.

    #8 Ka
  9. #7 Ka , #5 Janusz
    No nie, nie ma takiego przeciwstawienia ciało-dusza. Rzeczy dzieją się we wnętrzu, a ciało jest jedynie wykonawcą. To nie ciało sprzeciwiło się Bogu a wnętrze człowieka, chociaż konsekwencje dotyczą i duszy też ciała, bo musi ono w tej formie zniknąć.
    Ja bym Januszu mówił o konsekwencjach a nie karze, bo słowo kara ma zabarwienie negatywne i zakłada poprawę. Śmierć jest ratunkiem i nie zakłada poprawy, ale całkowitą zmianę.
    Przy okazji podsyłam Jeśli Ksiądz Biskup pozwoli link do bardzo ciekawej prelekcji Bpa Damiana Bryla dotyczącej katechizacji w parafiach: http://www.legnica.fm/wiadomosci/wiadomosci-diecezja/12790-spotkania-rejonowe-dla-ksiezy

    #9 grzegorz
  10. #8 Ka
    Ale Bóg kocha ten proch. 🙂

    #10 basa
  11. „Jezus przyszedł, aby powiedzieć nam, że chce nas wszystkich widzieć w raju i że piekło, o którym mało się mówi w naszych czasach, istnieje i jest wieczne dla tych, którzy zamykają serce na Jego miłość”.
    Księże Biskupie, co to znaczy zamknąć serce na miłość Stwórcy?
    Czy wina jest po stronie człowieka? Czy to wszystko dzieje się w Stwórcy/Bogu/, który Sam w Sobie ma problem?
    Eminencjo proszę mi wybaczyć moje „chwilowe” zagubienie na drodze powrotnej/chrześcijaństwo/ do domu Przenajświętszego Tatusia.
    Pozdrawiam
    janusz

    #11 baran katolicki
  12. Dorota.
    „Ja nie wiem, po co człowiek ma żyć na świecie, skoro jest i tak kiedyś umrze”.
    Śmierć to nie koniec życia dla Katolika. Śmierć to to samo urodzenie się do wieczności.
    Proszę sobie wyobrazić/rozum/ w jakim szoku rodzi się dziecko/człowiek/ na ten świat/. Rodzi się w bólu i cierpieniu. To jest wspólny „szok”/umieranie/ zarówno matki jak i dziecka. W bólach/krzyżach/ rodzimy się do wieczności. Dziewięć miesięcy w łonie matki to dobry czas by stanąć na własne „nogi”.
    Jaka jest miara naszych dni wie tylko nasz Stwórca.
    Kiedy się mamy urodzić do wieczności wie tylko Stwórca.
    Żadne niemowlę w łonie matki nie ma mocy decydować, kiedy samo zacznie żyć bez pępowiny. Tu nic nie mamy do powiedzenia.
    Nie wiem czy wiesz, jak bardzo poraniony jest wcześniak. Ja wiem, bo „mój” ukochany Piotr uczy mnie tego co dziennie. To on liczy moje godziny, minuty, sekundy z nim spędzone.
    Dorota, widzisz, jak bardzo płonę w sobie samym.
    Nie wiem, ile mnie zostanie w wieczności?
    Pozdrawiam
    janusz

    #12 baran katolicki
  13. Ad #11 baran katolicki
    Januszu!
    Krótko:
    „Zamknąć serce na miłość Stwórcy” to nie słuchać głosu Boga.
    Być przekonanym o słuszności swego poznania dobra i zła.
    Dlatego pierwsze jest: Słuchaj . . .
    Dlatego Słowo stało się ciałem . . .
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #13 bp Zbigniew Kiernikowski
  14. Ad#9.Grzegorz.
    Oczywiście, że nie ma przeciwstawienia ciała i duszy człowieczej. Bo człowiek to ciało i dusza. Jesteśmy ciałem i duchem. Jesteśmy duchami w ciele. Serce czy rozum? Sercem czy rozumem? Gdzie jest nasze człowieczeństwo/wyjątkowość/? W sercu czy rozumie? W ciele czy duszy? Rozum to nasze człowiecze ciało. Dusza to nasze człowiecze serce. Demon/szatan/ trzyma nas w śmierci/kłamstwie/ bo nie zgadza się/jego rozum/ na służbę młodszemu bratu/człowiek/. Demon /szatan/ ma tylko rozum. Ma rozum/intelekt/ o niebo lepszy od każdego z nas. Nie ma ciała. A ciało to dla nas rozum. Jest tylko duchem. Tylko sercem widzi Boga/Stwórcę/. Widzi Go i słucha Go bez ciała. Duchowe słuchanie Stwórcy to dla mnie tylko teoria. Ja JESTEM CZŁOWIEKIEM i dlatego potrzebuję słyszeć/usłyszeć/ Przenajświętszego/ukochanego/ Ojca w swoim ciele/rozumie/. Serce to za mało by być człowiekiem. Człowiek to serce i rozum.Ciało i dusza. Taka jedność to nasza istota człowiecza. To nie jest tak, że nasze ciało jest prochem i w proch się obróci. Nie jesteśmy tylko w rozumie/ciele/ ale nasza bytowość/życie/ w ciele i duszy. Rozum i serce to Człowiek. To Chrystus w całej gali.
    Pozdrawiam
    janusz

    #14 baran katolicki
  15. Tak jest ukochany Biskupie. Słowo stało się ciałem. Serce/duch/ stał się rozumem w ciele. Ciało to nasz rozum a serce to nasza dusza. Nie da się dotrzeć z Prawdą do człowieczej duszy inną drogą jak tylko przez ciasną bramę jego rozumu. Ciało to nie tylko bezużyteczny proch, który sam w sobie dojrzewa do pełni samego siebie. Człowiecze ciało/rozum/ jest połączone z człowieczą duszą tak ściśle, że tworzą naszą naturę/istotę/. Wiem, że Ksiądz Biskup ma rozumne/prawe=katolickie/ serce i wie o czym próbuję pisać.
    Dziękuję i pozdrawiam janusz z rodziną.
    Łukasz jest w Seminarium Gdańskim. Nie wiem co z tego będzie.
    Proszę o modlitewną pamięć bo jest to dla nas nowa jakość.

    #15 baran katolicki
  16. Ad. 3, 11
    Co człowiek myśli gdy zostanie nagi ułożony na stole operacyjnym? Czy wiara w życie po życiu jest wystarczająca by powiedzieć: tak idę tam? A może powie, to moje życie na ziemi jest ciężkie, beznadziejne, beż sensu a mimo to chcę wrócić do tego co znam? Jak się zachowa, gdy usłyszy nazwę choroby trudnej do uleczenia? W zależności od wieku stawiamy inne pytania i oczekiwana jest odpowiedź tym razem potwierdzona świadectwem życia.

    #16 lemi
  17. #5Janusz
    „…jesteśmy odkupieni ale to nie znaczy zbawieni”.
    W jednym z poprzednich postów piszesz:
    „Tylko jedno słowo jest powiedziane w Biblii Jehoszua, to znaczy Bóg zbawia”.
    Czy używane powszechnie terminy: odkupienie, usprawiedliwienie i zbawienie to synonimy?

    #17 Mirosława
  18. #7
    Uważam,że ciało jest bardzo istotne. Sam Jezus po zmartwychwstaniu ukazał się w ciele uwielbionym. Do nieba także wstępuję ze swoim ciałem. Tylko głęboko się zastanawiam, czy ciało nie jest przeszkodą dla Niego. Owszem Jezus jest Bogiem, ale i człowiekiem. Więc zatem musi też oddychać. I jestem ciekawa jak Jezus po wniebowstąpieniu może łączyć w sobie dwie natury, które funkcjonują. Przecież w niebie by się dawno udusił z braku tlenu. Pozdrawiam

    #18 Dorota Wt
  19. #12
    „Śmierć to nie koniec życia dla Katolika. Śmierć to to samo urodzenie się do wieczności.”
    Z punktu chrześcijańskiego, takie spojrzenie daję nadzieję. Jednak nie każdy trafi do nieba.Bóg z góry wie, jak się potoczy życie człowieka. Zna tak naprawdę przeznaczenie każdego człowieka. Nie twierdzę,że człowiek jest z góry już potępiony, czy zbawiony.Powie się wolność, wybór człowieka.A gdzie jest w tym wolność, skoro Bóg zna nasz każdy krok. To jakby się całe życie dostosowali do Jego wiedzy, którą ma o nas. Nie ważne, co człowiek wybierze i tak Jego życie jest zdeterminowane przez wiedze Boga.Człowiek, uczyni tak, jak Bóg przewidział.A On wszystko przewidział.Pozdrawiam

    #19 Dorota Wt
  20. Ad#17 Mirosława.
    Bóg/Stwórca/ w Jezusie Chrystusie każdego człowieka odkupił.
    To znaczy zapłacił okup samym Sobą. Wziął naszą winę na Siebie ale do naszego zbawienia potrzebne jest zadość uczynienie. Zadość uczynić/Sprawiedliwości/ może tylko ta osoba, która zawiniła/jest winna/.
    Wyobraź sobie, że uderzę żonę publicznie/przy dzieciach/ w twarz.Jestem winny we własnych oczach/rozum/. Jestem winny w oczach/rozum/ żony. Jestem winny w oczach/rozum/ dzieci.
    Nie wystarczy poczuć się winnym i przeprosić. Muszę ponieść konsekwencję własnego czynu. Kara jaką sam sobie wymierzę. Kara jaką wymierzy mi żona. Kara jaką wymierzą mi dzieci. Przepraszam i proszę o sprawiedliwą karę/wyrok/.
    Mirosława nie jesteśmy protestantami lecz Katolikami. Im wystarczy, że Bóg ich kocha takimi jacy są. Dla nas to za mało. My potrzebujemy Sakramentów/doświadczeń/ dla naszej natury. Potrzebujemy kary/krzyża/. Potrzebujemy karcenia/Ojcowskiej rózgi/.
    Nie wiem jak Ty ale ja muszę być ukarany/ukrzyżowany/. Ukrzyżowany w swoim ciele ale zmartwychwstały na duszy. Nie ma mnie bez ciała i duszy. Jestem stworzeniem wyjątkowym/niesamowitym/ mającym ciało/rozum/ i duszę nieśmiertelną/serce/.
    Mirosławo żyjemy w kulturze/świecie/ protestanckiej. To co nas otacza to szczątki/resztki/ katolicyzmu. Dla nich usprawiedliwienie polega na okryciu się płaszczem sprawiedliwości Jezusa Chrystusa. Oni powiadają, że Bóg ich kocha to wystarczy by być zbawionym. Trzeba tylko uwierzyć w takiego „boga” I już samą wiarą jesteś zbawiona. On przekryje/ukryje/każde gówno Swoim płaszczem. Dzisiaj dla mnie to bzdura. Bóg mieszka w moim rozumie a nie w sercu.
    Prawdziwa wiara jest rozumowa a nie uczuciowa. Mirosława zbawiony jest ten kto dotrze do domy Ojca ze swoim krzyżem. Nasze zbawienie jest ukryte w naszym krzyżu. Nie możesz się zbawić po katolicku bez własnego krzyża. Krzyż Chrystusa zaprasza nas na tą samą DROGĘ. Wracajmy już nie sami ale On jest z nami. To on nas prowadzi do domu Ojca. Bez Niego nie mamy szans.
    Pozdrawiam
    janusz

    #20 baran katolicki
  21. Ad#16 lemi.
    Najpierw trzeba być człowiekiem. Człowiek to ktoś kto ma w sobie życie wieczne. Katolik jest na tyle katolickim ile jest w nim wiary nieśmiertelnej. Wiara dojrzała jest nieśmiertelna i pozwala nam patrzeć już teraz z wierzchołków/szczytów/Stwórcy/. Widzimy siebie i myślimy tak jak widzi nas i myśli o nas Stwórca.
    Lemi, Nie byłem na takim stole, ale co dziennie widzę się, jak bardzo potrzebuję pomocy/operacji/.
    Nadzieja jest zawsze łącznikiem wiary i miłości. W każdym z nas płynie ta życiodajna energia, która daje moc przebudzić się blisko ukochanego Tatusia. Nie ważne czy tu czy tam.
    Pozdrawiam
    janusz

    #21 baran katolicki
  22. Dorota Wt.
    „Zna/Stwórca/ tak naprawdę przeznaczenie każdego człowieka’. Nie jest to katolickie myślenie/rozum/.
    Piszesz o przeznaczeniu człowieka. Kto według Twego poznania/myślenia/ PRZEZNACZA nas na zbawienie lub potępienie. Taki stwórca nie jest moim Bogiem. Nie jest Bogiem katolickim.
    Taki stwórca ma problem ze swoim bóstwem. Taki stwórca stwarza/rodzi/ tylko falsyfikaty człowieka.
    Dorota Wt. Proszę nie ulegać protestanckiej herezji/Luter/.
    Święty/prawdziwy/Katolik ma w sobie jakość człowieka/prawy=zdrowy rozum/. Wiem, jak trudno dzisiaj spotkać katolickie nauczanie.
    Nasz Ekscelencja próbuje nam i sobie pomóc.
    Katolicki Kościół. Ty i ja. To wystarczy, by tutaj dotknąć ran Chrystusa zmartwychwstałego.
    Pozdrawiam
    janusz

    #22 baran katolicki
  23. #20 Janusz
    Bóg kocha i wiara w to wystarczy aby być zbawionym. Jednak zbawia wiara że złączeni z Jezusem Chrystusem możemy umierać i żyć.
    Zaczątek tej wiary leży u podstaw postawy nawracania, o to prosimy w sakramencie Chrztu i takie prośby są później spełniane, abyśmy w konkretnych codziennych sprawach, decyzjach, wyborach mogli świadczyć o zbawieniu wynikającym z darmowej Łaski.
    To świadectwo, łączy się zawsze z okolicznościami Krzyża, a więc taką lub inną dolegliwością.
    Módlmy się o odwagę przeżywania tych strat nie jako kary, ale jako doświadczenia życia nie z siebie, ale z Boga.

    #23 grzegorz
  24. Grzegorz.
    Sama wiara nie wiadomo jak wielka/ogromna/ by była, nie wystarczy człowiekowi poranionemu/grzesznemu/, by zasmakować w zbawieniu/życiu wiecznym/ samego siebie.
    My Katolicy potrzebujemy łaski/sakramenty święte/, by naszą wiarę/teoria/ przyodziać w ciało/praktyka/.
    Sakramenty są bardzo praktycznym egzaminem dojrzałe wiary w nas. Kto uwierzy i się ochrzci będzie zbawiony. Czuję, jak blisko jesteśmy siebie. Ochrzcić nie tylko serce/chrzest z wody/, ale należy ochrzcić rozum/chrzest z Ducha Świętego/. Uwierzyć sercem/teoria/ zrozumieć/zobaczyć/ swoją śmierć/krzyż/ to błogosławiona praktyka świętych.
    Pozdrawiam
    janusz

    #24 baran katolicki
  25. Grzegorz.
    Odkupienie to usłyszenie/uwierzenie/, że Stwórca/Bóg/ mnie kocha nade wszystko/bezwarunkowo/. To Święta prawda objawiona w Jezusie Chrystusie. Zbawienie polega na kochaniu Boga/Stwórca/. Być kochanym to być odkupionym. Kochać to być zbawionym. Tak na skróty prowadzi nas Kościół Katolicki.
    Pozdrawiam
    januusz

    #25 baran katolicki
  26. #22
    Według mojego myślenia uważam,że nie ulegam herezji.A Bóg nie zna przeznaczenia człowieka?Ja uważam, że skoro jest taki wszechwiedzący,to taką informację ma zakodowaną. Jak człowiek może być wolny,jeśli Bóg zna jego każdy krok. Osacza go z każdej strony. Wie, co,gdzie i jak. Staram się żyć zgodnie z katolickim. Jednak to do niczego nie prowadzi.Przepraszam, ale uważam, że nasz Bóg katolicki robi z ludzi naiwniaków. Modlą się coś, a on nic, nie słucha. A potem dziwi się, ze odchodzą. Nie mam nic ogólnie do Boga. Jednak co, to za Bóg,który daje człowiekowi złudna nadzieję, człowiek będzie cale życie się modlił o coś, A on tak nic nie zaraguje. Człowiek będzie oszukany bo naiwnie całe życie wierzył, ze Bóg go wysłucha. Przepraszam, ale ostatnio mam wrażenie, że jestem człowiekiem zbyt naiwnym, skoro nadal wierzę w Boga.Pozdrawiam

    #26 DorotaWt
  27. #25 Zbawienie to miłość do Boga ale również szacunek dla całego stworzenia w tym i drugiego człowieka.
    Na szczęście zbawienie będzie rozdawał Bóg /człowiek zbyt słaby/.

    #27 Ka

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php