Słowo Pana jest prawe (29 Ndz B 151018)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W 29nniedzelę roku B otrzymujemy jako pierwsze słowo fragment proroctwa Izajasza. Jest to część Czwartej Pieśni o Słudze Jahwe. Jest to praktycznie – pod pewnym względem – istota przesłania tej Pieśni a także całego objawienia Bożego, jakie spełniło się w Jezusie Chrystusie.

Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.

Na to słowo odpowiadamy w liturgii dzisiejszej słowami Psalmu 33.

 

 

Bo słowo Pana jest prawe,
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość,
ziemia jest pełna Jego łaski.

Oczy Pana zwrócone na bogobojnych,
na tych, którzy czekają na Jego łaskę,
aby ocalił ich życie od śmierci
i żywił ich w czasie głodu.

Dusza nasza oczekuje Pana,
On jest naszą pomocą i tarczą.
Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska
według nadziei, którą pokładamy w Tobie (Ps 33,4-5.18-20.22).

 

Wniknijmy w „prawość”, w prawdziwość tego Sowa Pana. To wyznacza nam swoistą drogę myślenia i pojmowania dziejów zbawienia. Tej wielkiej, obiektywnej historii zbawienia dokonanej przez wieki i spełnionej w Jezusie Chrystusie. Również jednak historii zbawienia każdego z nas – w konkretach naszego życia. W jego aspektach i przejawach zwyczajnych i tych nadzwyczajnych, czyli tego wszystkiego, co dokonuje się dzięki wierze w Jezusa Chrystusa.

 

 

1. Prawość Słowa

 

Gdy Psalmista mów: Słowo Twoje, Panie, jest prawe, wyraża tym samym bardzo bogatą treść swego doświadczenia i swej wiary. Termin hebrajski, który jest w tym przypadku przełożony przez przymiotnik „prawy” jest bogaty w odcienie znaczeniowe. Wyraża zarówno znaczenie prostości materialnej – coś jest proste, właściwe ustawione, wyznacza jednoznacznie kierunek. W znaczeniach przenośnych wyraża wszystko to, co jest związane z poprawnością, słusznością. To, co nie jest zamącone, wieloznaczne, zakamuflowane. Jest to po prostu bezpośrednia i prostota i prawda.

Odniesione do Słowa Bożego wyraża jego jednoznaczną skuteczność w ukazywaniu a także pełnieniu prawdy. Wyraża zamysł Boga i jego działanie. To uzupełnia właśnie druga część zdania: każde dzieło Boga jest godne zaufania. Dosłownie jest prawdziwe, albo sprawia i urzeczywistnia prawdę. Nie ma w nim żadnego podstępu czy zwodzenia.

Jest to środek i narzędzie działania Bożego zarówno w wymiarze stwarzania jak i odkupienia, co stało się konieczne po grzechu człowieka, kiedy w historię ludzkości weszło zło.

 

2. Oczy Pana zwrócone na bogobojnych

 

Zło stało się faktem. Biblia ukazuje, jak po grzechu Adama i Ewy dochodzi do przestępstw, do czynienia zła. Dokonuje się bratobójstwo, rządzi prawo zemsty i przemocy. Dzieją się wszelkiego rodzaju nieprawości, o których w sposób jednoznaczny mówią pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju.

Bóg tej sytuacji nie zostawił samej sobie. Już w słowach skierowanych do węża wyraził zapowiedź (protoewangelię), że zetrze głowę węża, że będzie Potomek Niewiasty, który tego dokona. Nie obędzie się to bez doświadczenia skutków zła przez Potomka Niewiasty. On, Potomek Niewiasty, zostanie ugodzony w piętę, w czułe i znamienne miejsce życia.

Dokona się to dlatego, że Potomek Niewiasty będzie zjednoczony z Bogiem dla wykonania bożego zamysłu i Bożego planu. Tym Potomkiem będzie narodzony z Maryi Jezus – wcielone Słowo Boga. To o Nim trzeba powiedzieć, że w swojej ludzkiej egzystencji stał się w pełni tym, który okazał się bogobojnym. On w posłuszeństwie wypełnił Boży plan ratowania człowieka (zob. Hbr 5).

Co było tym planem? Jak ten plan miał się spełnić: Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. To On wydał swe życie na ofiarę za grzechy. To On, jako zacny Sługa Boga usprawiedliwia wielu. To wziął na siebie nieprawości ludzi i sam je dźwiga.

 

3. Bogobojni dzięki Bogobojnemu

 

Prawdziwe i Prawe Słowo Boga objawiło się w całej pełni, kiedy wzięło na siebie ludzką nieprawość i objawiło ludziom prawdę o grzechu i o jego skutkach. Tym była Męka Jezusa Chrystusa – począwszy od odrzucenia Go przez tych, do których przyszedł (J 1,10n). Objawiło jednak także sąd nad tym grzechem i jego skutkami, kiedy w zmartwychwstaniu objawiło moc Ducha Świętego, który przebacza ludziom grzechy, jeśli uwierzą w to Prawe Słowo i uznają swoje grzechy. Jest to sąd sprawiedliwości i miłosierdzia jednocześnie.

Ci, którzy pozwolą się dotknąć temu Słowu i uwierzą w nie, pozwalają osądzi swój grzech i żyją w przebaczeniu, które otrzymują i przyjmują i które też przekazują innym. Stają się nosicielami prawego Słowa. Stają się bogobojni dlatego, że spotkali jedynego Bogobojnego, Jezusa, Prawdziwe i Prawe Słowo Boga.

To Słowo jest stale przepowiadane. To Słowo leczy i uzdrawia. To słowo daje życie.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

44 komentarze

  1. Prawość odcina nieprawość, a wszelkie splątania rozsupłuje.

    #1 Ka
  2. Na wzór Jezusa Chrystusa, przebaczać i dać się ranić; przebaczać i znowu dać się ranić i tak stale.
    Dopóki są różne relacje z ludżmi, tak się dzieje.
    Jakież to trudne stawać w takiej postawie.
    Bez Bożego Ducha / przez Słowo Boga/, jest to niemożliwe- zawsze są konflikty do różnych rozwodów włącznie…
    …”To Słowo jest stale przepowiadane. To Słowo leczy i uzdrawia. To słowo daje życie.” za Ks.Bp

    #2 niezapominajka
  3. Słowo Pana jest Prawe, Ono mi wskazuje drogę, którą mam iść. Ono wskazuje na moje grzechy. Ono mnie oczyszcza tak jak się oczyszcza złoto. Sprawia, że przekonuje się o swoim złym postępowaniu. O tym jak często wybieram swoją drogę i swoją wolę, a nie Boga.
    Przekonuje mnie o tym, że nawet idąc za Jezusem, mogę wątpić w Jego moc.

    #3 chani
  4. W dzisiejszej Ewangelii jest mowa o synach, którzy coś chcieli od Jezusa.
    Ja, w wpisie pod poprzednim postem Biskupa zapytałem się czy Bóg nic nie da temu co nie prosi.
    Ja jakoś nie potrafię się tak natarczywie modlić. Nie umiem za bardzo prosić. Jestem taki od urodzenia.
    Jeśli bez proszenia Bóg mi nic nie da, to nie szkodzi. Nie jestem wymagający 🙂
    Abym miał jakiś kąt do spania, coś do zjedzenia, ubrania się i to wszystko.
    I mogę za Pawłem powiedzieć: „Ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku” (Flp 4,11-12). Mnie to bardzo wystarczy. Nie chcę nic więcej.
    Czasami jako modlitwę poczytam fragment z Pisma, odmówię sobie kawałek Brewiarza.
    I też mi nie po drodzę modlić się za pośrednictwem świętych.
    Nie za bardzo modlę się też za zmarłych.

    #4 chani
  5. # 4 chani
    „Jeśli bez proszenia Bóg mi nic nie da”.Ależ Krzysztofie dał. 🙂
    „Tak Bóg umiłował świat
    że Syna Jednorodzonego dał
    aby każdy,kto w Niego wierzy
    nie zginął,ale miał życie wieczne.”(J3,16)
    Jeżeli odmawiasz Brewiarz,to także prosisz i modlisz się za pośrednictwem świętych. 🙂
    Czasami słucham Brewiarza w wersji audio na stronie
    fm.niedziela.pl/brewiarz

    #5 Mirosława
  6. 19.10.2015
    „Oczy Pana zwrócone na bogobojnych,
    na tych, którzy czekają na Jego łaskę…”
    Wielką nadzieję niesie Psalmista. Patrzę na fałsz i obłudę, na zło, które dzieje się wokół mnie i wiem, że to minie. Zło nie zwycięży.
    Czytam „Światło i moc liturgii … ” po kawałeczku…
    (Januszu, a Ty już masz te książki? już „karmisz” się nimi?).
    Od kilku dni czytam o miłości nieprzyjaciół… a zawsze myślałam, że wystarczy nie nienawidzieć, znosić w pokorze, być obojętnym na tych co przeciwko mnie działają… a już będę „bogobojna”. no i okazuje się, że nie wystarczy… spróbuję, poczekam na „łaskę Pana”. Bo ludzka siła to za mało…

    Z okazji „miniętego” święta Edukacji życzę wszystkim Nauczycielom uważnych i pojętnych Uczniów, a Uczniom cierpliwych Nauczycieli. a tak mi się zdaje, że każdy Człowiek bywa czasem nauczycielem, a czasem uczniem… „Nauczycielu dobry…”

    #6 Aneta - Baba ze Wsi
  7. Ad #6 Aneta – Baba ze Wsi
    Aneto!
    Słusznie zauważasz, że nie wystarczy „znosić w pokorze i być obojętnym …”.
    Pan Jezus nie przyszedł, by być obojętny, lecz pozwolił się dotknąć naszym złem, wziął je na siebie ze wszystkimi konsekwencjami.
    My sami nie potrafimy tego. Jednakże w miarę naszej wiary i dzięki liturgii (sakramentom) mamy (otrzymujemy) udział w tym dziele. On „musi” najpierw tego dokonać w nas (nas do tego przemienić i uzdolnić), byśmy mogli być Jego świadkami i narzędziami.
    Jest to liturgii życia chrześcijańskiego.
    Jest to chwalenie Boga w naszym ciele (zob. 1 Kor 6,20), w historii naszego życia, we wszystkim, co przeżywamy dzięki Jego mocy …
    Wczytuj się w Słowo Boże. Niech będzie Ci pomocą „Światło i moc liturgii”.
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #7 bp Zbigniew Kiernikowski
  8. #2 Niezapominajka
    Piszesz o cierpieniu Chrystusa? Czy można łączyć cierpienie Chrystusa z cierpieniem człowieka przez całe życie? Jezus raz w życiu cierpiał mękę, z której wynikła śmierć na krzyżu. A są ludzie na świecie, którzy potrafią miesiącami być fizycznie torturowani. Trzeba przebaczać, ale porównywać mękę Chrystusa gdzie dokonało się tylko raz, jest dla mnie dziwne.
    Oczywiście jak źle zrozumiałam twój komentarz, to mnie popraw. Pozdrawiam.

    #8 DorotaWT
  9. Księże Biskupie!
    Co to znaczy, że zostanie ugodzony w piętę?
    Czy to ma jakiś związek z Achillesem?
    Pozdrawiam.

    #9 DorotaWT
  10. #6 Aneta.
    Taka lektura potrzebuje wiary Kościoła świętego. Bez tej łaski nikt z nas nie jest w stanie pojąć nauczanie Księdza Biskupa.
    Ja mam ogromny problem z przekazaniem we własnej rodzinie ewangelijności nauczania „mojego Biskupa”, które dociera do mnie a nie dociera do mojej żony, dzieci.
    Mała trzódka zgromadzona wokół pasterza ma za sobą swoje rodziny, małżeństwa, ten religijny świat.
    Aneta, oczywiście, że mam oba tomy „Światło i moc liturgii” Księdza Biskupa. Na razie próbujemy z żoną czytać „Dwoje jednym ciałem w Chrystusie”. Moje odczucie jest bardzo proste. Bez wiary Kościoła świętego, bez wiary dojrzałej nauczanie „naszego” Biskupa jest jak słowo bez głosu, dźwięku.
    Spróbuj sama z mężem zmierzyć się z mądrością ewangelijna nauczania Księdza Biskupa.
    Zobaczysz jak boli i zarazem zbliża Jezus Chrystus zmartwychwstały w naszym Kościele.
    Pozdrawiam
    janusz

    #10 baran katolicki
  11. #9 DorotaWT,
    ja rozumiem ten fragment Księgi Rodzaju tak, że
    1. co prawda potomek Maryi pokona szatana – zmiażdży mu głowę,
    czyli całkowicie go zniszczy,
    2. ale to zwycięstwo będzie okupione cierpieniem i śmiercią Odkupiciela
    – to jest ugodzenie w piętę (miejsce bardzo wrażliwe).
    Śmierć nie zniszczyła Odkupiciela, bo Jezus Chrystus powstał z martwych.

    Wyjątkowa wrażliwość pięty jest znana z natury.
    Ja bym nie łączyła pięty Achillesa z „ugodzeniem w piętę”.
    Wg mnie różni do tej naturalnej wiedzy sięgali.

    Pozdrawiam 🙂

    #11 julia
  12. Nie wiem, czy kiedyś mieliście popękane pięty?
    Ja miałem. Ból ogromny. Popękane piety to znak, że idziemy po nie gładkiej drodze. To znak, że idziemy nie jedziemy przez życie.
    Dzisiaj w religijnej utopi chcemy jak najszybciej wrócić do domu Ojca. Jazda na całego.
    Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z mentalności kierowcy/kierownika/. Dla mnie do nieba wraca się tylko na piechotę.
    Tu nie ma autostrad i szerokich dróg. Niebo jest w górze a tam nie kursują żadne tramwaje, busy, pociągi, kolejki.
    By wrócić, potrzeba wysiąść ze swojego ciała/samochód/ i pokazać się w całej prawdzie temu światu jako /osoba/kierowca.
    Nie da rady ukrywać się we własnej religijności i kroczyć ku wyżynom nieba. Dobrze wiedzą o tym alpiniści.
    Pozdrawiam
    janusz

    #12 baran katolicki
  13. #7
    Ksiądz Biskup: „My sami nie potrafimy tego. Jednakże w miarę naszej wiary i dzięki liturgii (sakramentom) mamy (otrzymujemy) udział w tym dziele. On „musi” najpierw tego dokonać w nas (nas do tego przemienić i uzdolnić), byśmy mogli być Jego świadkami i narzędziami”.
    I na tym polega wiara Kościoła świętego.
    Bez tej wiary czyli On „musi” najpierw tego dokonać w nas. Sami z siebie, o własnej wierze nie jesteśmy zdolni do wspinania się ku wyżynom Nieba.
    Pozdrawiam
    janusz

    #13 baran katolicki
  14. Trafiłem na http://pl.radiovaticana.va/news/2015/10/22/papie%C5%BC_na_mszy_nasz_wysi%C5%82ek_otwiera_drzwi_duchowi_%C5%9Bwi%C4%99temu/1181241 i nie mogę uwierzyć, że tak właśnie proklamuje „mój” Papież.
    Toż to powrót do mentalności Prawa.
    Być może, ja źle to pojmuję.
    Co o tym myślicie?
    Pozdrawiam
    janusz

    #14 baran katolicki
  15. #13 Janusz
    Kiedy więc, w jaki sposób dokonuje się to „musi”?
    W miarę naszej wiary i dzięki liturgii?
    I tu znów możemy być w tym, co nazywamy „naszą religijnością”.
    Chyba potrzebujemy górskiego przewodnika, by ta przemiana się dokonała. Bez odpowiedniego sprzętu, wyposażenia nie ma co wybierać się w góry.

    #15 Miriam
  16. # 13 baran katolicki
    Tak, sami nie potrafimy.
    „Jednakże w miarę naszej wiary i dzięki liturgii(sakramentom) mamy (otrzymujemy) udział w tym dziele”
    Nasz wysiłek otwiera tylko drzwi Duchowi Świętemu.
    „To On przychodzi do nas i nas zbawia!” (papież Franciszek)
    „Panie,uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju
    abym siał miłość tam, gdzie panuje nienawiść.
    wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
    jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;…” (modlitwa św.Franciszka z Asyżu)

    #16 Mirosława
  17. Człowiek wybrał wiedzę zapominając o mozolnym szlifowaniu własnej Duszy.

    #17 Ka
  18. #9 DorotaWT
    Zapis ten wprowadza nas w okoliczności w których dokonywać się będzie nasze zbawienie, nasz powrót do Ojca.
    Wskazuje on,że w naszym wnętrzu odbywać się będzie przemoc, walka, gdyż dwie rzeczywistości Boska i szatańska są wobec siebie w nierozwiązywalnej opozycji. (Dlatego tłumaczy się nie tyle „ugodzić” co mocniej: zmiażdżyć piętę).
    Co więcej, dopóki nie dopuścimy do takiej walki, dopóty nie mamy szansy na wyrwanie z naszej błędnej egzystencji.
    Jak trudno żyć tym na co dzień, niektórzy z nas wiedzą, ale też wiemy, że nigdy nie zamienilibyśmy rozdartego w jakimś momencie życia, na beznadzieję niewiedzy, niewiary i niby-spokoju.
    Takiego wyboru dokonał przecież Jezus Chrystus na Krzyżu i dał Swojego Ducha, aby pokonywał w nas strach przed naszą Paschą.

    #18 grzegorz
  19. #14 Janusz
    Raczej nie:)
    Ponieważ moją pasją jest bieganie, Papież trochę wsiadł na mojego konika 🙂
    W treningu biegacza mocny akcent kładziemy na wysiłek własny. Plan treningowy (o ile ktoś decyduje się na poważniejsze bieganie) zakłada pewną dyscyplinę, systematyczność, chęć ponoszenia wyrzeczeń (poświęconego czasu, bólu, rezygnacji z innych aktywności itp.). Dzięki temu uczymy się walczyć z lenistwem, ćwiczymy odporność , wytrwałość, hart ducha, pokonujemy własne słabości a często przeżywamy niepowodzenia, porażki.
    Biegacz nie jest jednak wyabstrahowany z otaczającej go rzeczywistości. W podejmowanych decyzjach konfrontuje się z rodziną, pracą, środowiskiem biegaczy itd.
    Tam, gdzie taka konfrontacja następuje, spotykamy się z innymi niż czysto biegowe wyborami. Dotyczą one relacji międzyludzkich i potrzebne jest tu inne narzędzie aniżeli wypracowane przez bieganie cechy charakteru czy też pozytywne nawyki. Potrzebne jest sięgnięcie do sfery sacrum.
    Stawiam za Franciszkiem tezę, że aktywny treningowo biegacz łatwiej zrobi ten odważny krok, aniżeli zgnuśniały od telewizora, kanapy i chipsów konsument tego świata.

    #19 grzegorz
  20. #19 Grzegorz.
    „Stawiam za Franciszkiem tezę, że aktywny treningowo biegacz łatwiej zrobi ten odważny krok, aniżeli zgnuśniały od telewizora, kanapy i chipsów konsument tego świata”.
    Drzwi własnego serca/miejsce dowodzenia/ otworzy tylko ten z nas/grzesznik/, który nie wytrzymuje ze własnym smrodem/grzechem/. Tylko człowiek w obliczu własnej śmierci jest w stanie otworzyć się na Ducha Świętego. To nie znaczy, że ma moc podejść do drzwi wewnętrznego/religijnego/ bunkra osobistej śmierci.
    Grzegorz, proszę zaglądnąć tam http://www.ewangelizacja.pl/r2007/07/356 .
    Proszę zauważyć, że tylko człowiek w kryzysie samego siebie ma moc/niemoc/ wołać o Boże zmiłowanie.
    Wieczernik doskonale pokazuje nam tą niemoc ewangelijnych Apostołów. Duch Święty= Jezus zmartwychwstały wchodzi do wieczernika apostolskich serc przez zamknięte drzwi. Dzisiaj jest podobnie. Twoje zmaganie się, sprężanie się, walka, trening to nic innego jak próba chodzenia o własnych siłach po wodach śmierci.
    Tak ja to widzę z perspektywy czasu, którego nie mam za wiele.
    Pozdrawiam
    janusz

    #20 baran katolicki
  21. Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska
    według nadziei, którą pokładamy w Tobie

    Te słowa przypominają mi słowa Modlitwy Pańskiej:
    „I odpuść nam nasze winy
    jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.

    Prośba psalmisty jest dosyć ryzykowna.
    Dla mnie.
    Dziwię się bowiem brakiem łaski Pana…
    Czy może raczej –
    wg mnie zbyt mało doświadczam, że Pan Bóg obdarza mnie swoją łaską…
    Psalm zwraca moją uwagę na to,
    że łaska jest ściśle związana z nadzieją, którą pokładam w Panu…

    I pytam siebie:
    na ile naprawdę pokładam nadzieję w Panu?

    Pozdrawiam 🙂

    #21 julia
  22. #20 Januszu
    Piszesz ” Twoje zmaganie się, sprężanie się, walka, trening to nic innego jak próba chodzenia o własnych siłach po wodach śmierci.”
    Nie jest wykluczone, że taka postawa gdzieś we mnie (w biegaczach) się przebija.
    Jednak praktyka biegowa nie idzie w tym kierunku. Stawianie celów startowych i treningowych oraz dochodzenie do nich, zawsze prowadzi biegacza do pewnych granic, których nie jest w stanie przekroczyć. Jeśli nawet usiłuje je lekceważyć, fizjologia drastycznie go sprowadza na ziemię, zwłaszcza w biegach maratońskich. Uczymy się przez to pokory, stawania w prawdzie o sobie, swoich ambicjach, bo poznajemy własne ograniczenia.
    Z drugiej strony biegacze to dobre środowisko, dla Ewangelii. Uczymy się bowiem, że to co było do tej pory niewyobrażalne i niedostępne, jest możliwe do osiągnięcia. Zapuszczony 40-latek jest w stanie poprawić sylwetkę, kondycję, ćwiczyć regularnie na co dzień, biegać maratony.
    Jeśli człowiek w tej sytuacji usłyszy, że w sferze ducha jest możliwe to samo, że tak jak pokonuje bariery fizyczne, może już nie w oparciu o samego siebie, ale o Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego pokonywać bariery w relacji do żony, dzieci, współpracowników łatwiej się na to zdecyduje.
    Dodatkowo, wielu zaczyna biegać właśnie dlatego, że są w jakimś kryzysie. Bieganie podbudowuje motywacje do zmierzenia się z nagromadzonym stresem, frustracjami, porażkami życiowymi.
    Dlatego jest to bardzo podatny grunt do przepowiadania.
    Zajrzyj np. na: http://blogs.radiopodlasie.pl/greg/2015/10/17/prosby-trudne-ale-skuteczne-a-wiec-biegamy-w-sezonie-jesienno-zimowym-xxix-ndz-zw/

    #22 grzegorz
  23. #18,Grzegorz
    Ja uważam, że e słowo zmiażdżyć jest bardziej trafne niż słowo ugodzić. To nawet nie oddaję siły uderzenia. Nawet nie ma ryzyka, że tego coś zostanie. Nigdy nie myślałam pod tym względem. Tak naprawdę ludzie skupiają się na protoewangelii. A żeby to dotyczyło walki duchowej, szczerze pierwszy raz czytam. Dziwne jest, aby dopuść do takiej walki.
    Jeśli człowiek żyję spokojnie bez problemów, to po co ma się męczyć i targować w walce?
    Nie twierdze, że jestem neutralna w tej kwestii. I człowiek, jak chce, powinien walczyć.
    Jednakże czy to nie jest chora sytuacja. Gdzie co minute miałabym się zastanawiać, po której stronie mam stać.
    Pozdrawiam.

    #23 DorotaWt
  24. #12
    Tak się zastanawiam czy ludzie naprawdę wierzą, że takie coś jak niebo istnieje.
    Kościół uczy, że to jest stan. Cześć ludzi wierzy, że to jest jakieś miejsce. Ci, co doświadczyli śmierci klinicznej i wrócili zaświatów, mówią o nim również jako miejscu. Oczywiście wspominają o stanie błogości.
    I tak się zastanawiam. Czy niebo to stan, czy miejsce i czy w ogóle ono istnieje?
    Chyba już łatwiej jest iść tam, gdzie jest Jezus, niż kierować się pojęciem nieba.
    Pozdrawiam.

    #24 DorotaWt
  25. #22 Grzegorz.
    Czy „Cieśla z Nazaretu/Jezus Chrystus/ biegał lub uprawiał jakieś sporty?
    Wiem, że dużo chodził na piechotę i dlatego pękały mu stopy w sandałach. Na pewno nie miał gładkiej skóry na swoich piętach. Nie wiem, o jakich zawodach pisze święty Paweł do swojego przyjaciela Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”.
    Ja to tak sobie tłumaczę. Grzesznik/człowiek/ w obliczu zagrożenia śmiercią miał odwagę powiedzieć: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2 Tm 4, 7). On widział swoją śmierć choć już zmartwychwstał Pan i dał mu swoją wiarę/ożywił go od środka/, dał mu swojego Ducha.
    Grzegorz, ja po fizycznej pracy jako „parobek’ nie mam sił, by jeszcze biegać po godzinach. Czy zdajesz sobie sprawę ile młodych 'koni” ucieka przed orką polskiej ziemi? Zostaje nas garstka coraz starszych. Co z tego, że doświadczonych wieloletnią harówą na różnych panów. Wiek robi swoje i siły brak by ciągnąć ten wóz uczciwie.
    Grzegorz, nie koniecznie „sport to zdrowie”. Kilka lat temu byłem w Tatrach. Synom chciałem pokazać piękno widziane z góry. Wspinaliśmy się na Kasprowy Wierch w pocie czoła, a przed nami młoda dziewczyna biegiem sunęła jak łania do góry. Taki trening, taka kondycja. Spotkaliśmy ją na szczycie w wielkiej kolejce po bilet na zjazd do Kuźnic. Przed nami jeszcze był trzygodzinny powrót, który dał nam wiele radości.
    Łaska to czysta przyjemność.
    Prawo to nieustanny wysiłek.
    Pozdrawiam
    janusz

    #25 baran katolicki
  26. „Dziwię się bowiem brakiem łaski Pana…”
    W tym roku nie było nowej pieśni na konwiwencji, ale była śpiewana pieśń „Dajenu”.
    Bracia stwierdzili: W takim razie naucz nas „Dajenu”. A więc uczę się jej i odkrywam. 🙂
    Odkrywam, jak wiele łask Pan Bóg nam daje. Znacznie więcej niż by się wydawało.
    Mogłoby się wydawać, że Bóg jest skąpy w swoją łaskę. Nie daje nam tego, co chcemy.
    Ta pieśń uświadamia mi, że daje więcej, znacznie więcej. I jeszcze więcej.
    Obfitość Jego łaski przelewa się i przekracza moje oczekiwania.
    I tak jest.
    Może nie zawsze dostaję to, co chcę, ale to co dostaję, jest przeobfite. 🙂
    Dajenu. Dajenu. Dajenu. 🙂
    To by wystarczyło nam, to już by nam wystarczyło. 🙂

    #26 basa
  27. „Dajenu” znaczy: już by nam wystarczyło. 🙂

    #27 basa
  28. #27 basa
    Właśnie te słowa były w moim liście, który dziś napisałam do pewnej osoby.
    Przeczytałaś? 😉
    Cieszę się, że to jest prawda, a nie tylko moje życzenie.
    Dziękuję za podzielenie się. To słowo Pana do mnie, Jego ślady na mojej drodze.
    Pozdrawiam

    #28 Miriam
  29. DorotaWt
    Sama zastanawiam się nad tym , co napisałaś #8.
    Też tak zastanawiałam się dawniej aż doszła do mnie taka myśl : Jezus cierpi razem z nami jako ,że my stajemy się przez Sakramenty , Świątynią Pańską.
    Niepojętą matematyką Bożą jest cierpienie człowieka , w tak bardzo różnym stopniu, sile, częstotliwości, bólu itp.
    Powtarzam , Jezus Chrystus jest w każdym cierpieniu człowieka , również współcześnie…
    Po prostu w to wierzę. Trudno jest mi wytłumaczyć dlaczego tak myślę ale mam pewne powody by być o tym przekonaną…
    Pozdrawiam 🙂

    #29 niezapominajka
  30. cd.
    A co z cierpienie ludzi niewierzących, tego nie potrafię ogarnąć. Tak myślę,że każde cierpienie , każdego człowieka, dotyka w jakiś sposób samego Boga.
    Po to zesłał swojego Syna by pokonać zło cierpiąc jako niewinny, bezgrzeszny.
    Zło zwycięża pozornie, bo w rezultacie ” przez cierpienie , do Nieba”
    Jednakże ,trudno pogodzić się z ogromem cierpienia osób torturowanych, to, co się dzieje w Korei Północnej, cierpienia opisywane w „Archipelagu gułag” Sołżenicyna,czy obozy koncentracyjne czy różne cierpienia fizyczne i psychiczne itd. Świat bez Boga jest piekłem już tu na Ziemi. Straszne, że cierpią niewinni lub słabsi…Jednakże , też tak myślę, cierpieć można godnie lub niegodnie…a Boża matematyka osądza…

    #30 niezapominajka
  31. cd.
    O ileż mocniejszy jest człowiek w swoim cierpieniu, który pokłada nadzieje w Bogu- ostatnie Słowo należy do Pana Boga .
    Zdaję sobie sprawę z łatwości głoszenia takich myśli, siedząc wygodnie w ciepłym domu, będąc sytym i bez większych problemów. Nie wiem jak bym znosiła tortury, głód , brak schronienia .
    Z pewnością, z wiarą w Trójcę Świętą, byłoby mi łatwiej wszystko znosić.

    #31 niezapominajka
  32. # 28 Miriam
    Czyżbyś słyszała jak śpiewam? 😉

    #32 basa
  33. I znowu wracamy to tej „świętej krowy” jaką jest w naszej religijności cierpienie.
    Dla mnie/takie jest moje doświadczenie/ cierpienie jest owocem braku wiary ewangelijnej, wiary dojrzałej. Moje cierpienie to skutek mojego grzechu czyli kroczenia własną drogą. Cierpię dlatego, ze nie zgadzam się z wolą Bożą i chcę pełnić własną wolę. Chcę zejść z krzyża, który słusznie mi się należy. Chcę zejść ale nie mam w sobie takiej mocy i dlatego cierpię.
    DorotaWt. próbuje porównać ból Nazarejczyka/Jezus Chrystus/ z bólem wielu ludzi, którzy umierają latami.
    Nasz Pan/Jezus Chrystus/ cierpiał jako pionier ludzkiego gatunku. On cierpiał bo mimo ogromnego doświadczenia miłości/opieki/ Ojca zbliżał się do kresu swojej religijności. Zbliżał się nieustannie do totalnej ciemności/braku wiary, niewiedzy, anty miłości, itd./ On cierpiał bo wchodził w ciemno w wolę Ojca. Miał Prawo cierpieć bo taka była wola tego Prawa. Mimo leku, cierpienia, poddał się woli Ojca. „Zrezygnował” z własnej woli. On cierpiał ogromne męki jako jedyny z ludzi bo pierwszy z nas skoczył w przepaść za głosem Ojca. Skoczył/dał się ukrzyżować/ na oczach religijnych kamer. Medialnie przegrał, poddał się, zbankrutował, popełnił samobójstwo.
    On przetarł nam szlak na drugi brzeg naszego życia. Pokonał każdą naszą śmierć pozbawiając ją ościenia jakim jest cierpienie.
    Jeśli nadal cierpimy to znaczy, że nie wierzymy w moc paschalną Jezusa Chrystusa. Cierpimy, bo boimy się wejść za Chrystusem w wody własnej śmierci za przewodnikiem tak doświadczonym naszym grzechem.
    Pozdrawiam
    janusz

    #33 baran katolicki
  34. #33 Janusz
    Sam zaprzeczasz sobie.
    Piszesz: „Dla mnie/takie jest moje doświadczenie/ cierpienie jest owocem braku wiary ewangelijnej, wiary dojrzałej.”
    Za chwilę piszesz: „Nasz Pan/Jezus Chrystus/ cierpiał jako pionier ludzkiego gatunku.”
    Stąd już bardzo łatwo o wniosek, że skoro Jezus cierpiał, to nie miał „wiary ewangelijnej, wiary dojrzałej”

    #34 basa
  35. # 33 Janusz
    Janusz, czy nie myślisz, że chodzi tu o coś innego?
    Jezus cierpiał. Ty cierpisz. Ja cierpię. Święci cierpieli.
    Św. Teresa od Dzieciątka Jezus w ostatnich chwilach swojego życia powiedziała:
    „Nigdy nie sądziłabym, że jest możliwe tyle cierpieć! nigdy! nigdy! Mogę jedynie tłumaczyć żarliwymi pragnieniami, jakie miałam, żeby ratować dusze.”
    a zaraz potem:
    „Moja Matko! Czy to jeszcze nie agonia? Czy zaraz nie umrę? Och! nie chciałabym cierpieć krócej…”
    I ostatnie jej słowa:
    „Och! Kocham Go… Mój Boże… kocham Ciebie!”
    Cierpienie po prostu jest.
    Wydaje mi się, że różnica nie jest w tym, czy ktoś cierpi, czy nie, ale w tym jak się to cierpienie przyjmuje.
    Chociaż zgadzam się z tobą, że im bardziej dojrzała wiara, tym łatwiej przyjmuje się cierpienie.
    Tak jak Jezus, czy święta Teresa…

    #35 basa
  36. #35 Basia.
    Cierpimy, bo nie słuchamy Boga. Nie wierzymy Bogu/Jezus Chrystus/.
    Proszę zauważyć, że święta Tereska pogodziła się na koniec ze swoim bólem.
    Uwierzyła po nieprzespanych nocach niewiary. Dlatego mogła z pokojem pragnąć śmierci/bólu/ bez cierpienia/buntu/.
    Pozdrawiam
    janusz

    #36 baran katolicki
  37. #33 Janusz,
    o cierpieniu św. Jan Paweł II napisał List Apostolski Salvifici doloris,
    a papież Benedykt XVI pisał o nim m.in. w Encyklice Spe salvi.
    Zacytuję:
    1. cierpienie przynależy do ludzkiej egzystencji.
    Pochodzi ono z jednej strony z naszej skończoności,
    a z drugiej strony z ogromu win, jakie nagromadziły się wciągu historii
    i jakie również obecnie bez przerwy narastają.
    Oczywiście należy robić wszystko, co w naszej mocy, aby cierpienie zmniejszyć:
    zapobiec, na ile to możliwe, cierpieniom niewinnych,
    uśmierzać ból, pomagać w przezwyciężeniu cierpień psychicznych (Spe salvi, p. 36)

    2. Nie unikanie cierpienia ani ucieczka od bólu uzdrawia człowieka,
    ale zdolność jego akceptacji, dojrzewania w nim,
    prowadzi do odnajdywania sensu przez zjednoczenie z Chrystusem,
    który cierpiał z nieskończoną miłością (Spe salvi, p. 37)

    3. jednostka nie może akceptować cierpienia drugiego,
    jeśli ona sama nie potrafi odnaleźć w cierpieniu sensu,
    drogi oczyszczenia i dojrzewania, drogi nadziei.
    Zaakceptować drugiego, który cierpi, oznacza bowiem przyjąć na siebie w jakiś sposób
    jego cierpienie, tak że staje się ono również moim.
    Właśnie dlatego jednak, że staje się ono teraz cierpieniem podzielanym,
    że jest w nim obecny ktoś inny, oznacza to, że światło miłości przenika moje cierpienie
    (Spe salvi, p. 38)

    4. Bernard z Clairvaux ukuł wspaniałe powiedzenie:
    Impassibilis est Deus, sed non incompassibilis – Bóg nie może cierpieć, ale może współcierpieć.
    Człowiek jest dla Boga tak bardzo cenny, że On sam stał się człowiekiem,
    aby móc współcierpieć z człowiekiem, w sposób rzeczywisty, w ciele i krwi,
    jak to nam przedstawia opis Męki Jezusa.
    Stąd w każde cierpienie ludzkie wszedł Ktoś, kto je z nami dzieli i znosi;
    stąd w każdym cierpieniu jest odtąd obecne con-solatio,
    pocieszenie przez współcierpiącą miłość Boga (Spe salvi, p. 39)

    Pozdrawiam 🙂

    #37 julia
  38. #25 Janusz
    Sorki, nie dodałem do wpisu, że bieganie ani nie jest przymusowe, ani niezbędne w życiu.
    Jest sprawą drugorzędną jaki rodzaj aktywności fizycznej ktoś praktykuje i czy w ogóle to robi. Skoro jednak już to robi ( a obecnie dotyczy to wielu osób) można aktywność biegową przeżywać również tak jak to opisuję.
    Zbawienie odbywa się w konkretnych okolicznościach życia ludzi, również w takich.
    Bieganie może być pomocą dla ciała i psychiki, ale niekoniecznie dla Ciebie. Może bardziej potrzebujesz wypoczynku fizycznego, masażu, basenu czy też jakiej formy rehabilitacji po zmęczeniu pracą.
    Rozumiem Twoją sytuację parobka ( sługi).
    Pracuję w handlu a więc w usługach. Jestem sługą swoich Klientów od prawie 35 lat. Jest to wspaniała pozycja wobec innych, choć często trudna 🙂

    #38 grzegorz
  39. #36 Janusz
    Św. Teresa sama mówiła, że cierpi.
    Wg twojej tezy należałoby wyciągnąć wniosek, że nie wierzy Bogu.
    Ciepienia są różnego rodzaju. To nie tylko ból. Cierpienie może powodować wiele fizycznych dolegliwości. Fizycznych ale także psychicznych.
    Z twojego postu wynika, że pisząc „cierpienie” tak na prawdę nie masz na myśli cierpienia ale bunt przeciwko cierpieniu.
    I tutaj mogę się zgodzić – bunt przeciwko cierpieniu może być wynikiem braku wiary dojrzałej.

    #39 basa
  40. #36 Janusz
    Niedokładnie przeczytałeś słowa św. Teresy.
    Ona nie pragnęła śmierci – wyraźnie powiedziała: „Och! nie chciałabym cierpieć krócej…”

    #40 basa
  41. #33
    Z całym szacunkiem ja nie porównuję tego bólu. Ja się głęboko zastanawiam kto dłużej cierpi. Jezus, który trzy godziny na krzyżu wisi. Czy osoba która jest fizycznie torturowana latami. I zastanawiam się, co bardziej przekonuję nas ludzi do Jezusa:
    Czy to,że umarł na krzyżu? A może liczy się motyw,że chciał mnie zbawić i zrobił to z miłości.
    Pozdrawiam:)

    #41 Dorota Wt
  42. #41 Dorota Wt.
    Długość cierpienia to nie czas bólu ciała. Cierpienie można zmierzyć brakiem wiary Chrystusa.
    Nie warto mierzyć je swoją wiarą. Nie trzy godziny cierpiał /Nazarejczyk/Jezus Chrystus. On cierpiał, bo nikt z ludzi/Maryja to wyjątek/ nie dał mu swojej wiary.
    Dorota, przyjdzie z wiekiem/doświadczeniem/ i dla Ciebie ta tęsknota za wiarą drugiego człowieka/Kościoła/.
    Proszę o cierpliwość i życzę świętej odwagi.
    Pozdrawiam
    janusz

    #42 baran katolicki
  43. #42
    W tych czasach cierpliwość to cenna rzecz.
    Niektórzy chcą mieć wszystko od razu. Po części do takich osób należę w niektórych kwestiach.
    Faktycznie ja bym swoją wiarą nie mierzyła, bo ona jest jak krzywa Gaussa. Raz u góry raz na dole.
    Pozdrawiam

    #43 DorotaWt
  44. #43 DorotaWt,
    a może raczej jak sinusoida 🙂

    🙂

    #44 julia

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php