W 19. Niedzielę roku B kontynuujemy czytanie Ewangelii według św. Jana – dalszy ciąg rozdziału szóstego, w którym mamy kolejny fragment relacji z mowy Jezusa w synagodze w Kafarnaum. W tej mowie Jezus przedstawia siebie jako chleb życia, który zstąpił z nieba. Zapewnia jednocześnie, że kto będzie spożywał ten chleb, będzie żył na wieki. Jezus konkretyzuje bliżej, że:
Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata (J 6,51).
Oświadczenie Jezus wzbudziło powątpiewanie i szemranie przeciwko Niemu. Znali Go bowiem jako jednego spośród nich. Znali Go jako syna Józefa. Znając Go takim jednak Go nie znali w pełni. Nie znali Jego prawdziwej tożsamości, tzn. ani Jego pochodzenia ani Jego misji. Nie znali Jego relacji z Bogiem Ojcem i nie znali też Jego relacji w stosunku do nich samych. Patrzyli na Niego jako na człowieka, jednego spośród nich. Dopiero, kiedy zostanie odrzucony i ukrzyżowany i kiedy zmartwychwstanie, będzie ludziom dana szansa poznać Go kim On jest i po co przyszedł na świat.
1. Jezus – Syn Ojca i Pośrednik wobec nas
Dlatego Jezus odnosi siebie do Ojca i siebie przedstawia jako tego, który jest od Ojca i tego, który widział Ojca. W tym przedstawieniu, jakie wyraża o sobie, nie chodzi mu tylko o to by siebie przedstawić, lecz by słuchającym Go otworzyć dostęp do Ojca i do życia. Dlatego mówi, kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Naturalnie wierzyć w Jezusa oznacza uznanie Go jako Syna Boga Ojca. Jezus przedstawia więc siebie jaka pośrednika, przez którego działa Ojciec. Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli Go nie pociągnie Ojciec. Przyjść zaś do Jezus oznacza mieć życie wieczne; być wskrzeszonym w dniu ostatecznym. Jezus jest jednak bardzo specyficznym Pośrednikiem. Nie stoi On jakby na zewnątrz relacji, lecz wydaje siebie. Wprowadza ludzi w relację do siebie, dając ostatecznie siebie na pokarm. Możemy powiedzieć: czyni to niejako unicestwiając siebie ze względu na tego, kto Go przyjmuje. On staje się Komunią z człowiekiem i prowadzi do tego, by ten człowiek, który Go przyjmuje, podobnie jak On, stawał się też komunią, z tymi z którymi żyje – i to aż do wydawania siebie za bliźnich.
2. „Oni wszyscy będą uczniami Boga”
Jezus odwołuje się do Proroków. Przytacza fragment wypowiedzi zapisanej u Izajasza(rozdział 54): „Wszyscy twoi synowie będą uczniami Pana, wielka będzie szczęśliwość twych dzieci”. Te słowa są fragmentem proroctwa odnoszącego się do Jerozolimy zniszczonej i sponiewieranej w czasach najazdu babilońskiego. Dokonało się to z powodu grzechów i niewierności ludu jerozolimskiego a w szczególności jako konsekwencja niewłaściwego przeżywania swoich relacji z Bogiem. Była z tego powodu jakby kobieta porzucona przez męża, bez dzieci i bez środków do życia. Był to okres bolesnego doświadczenia, który miał ją przywołać do nawrócenia.
Ten stan poniżenia nie był stanem definitywnym i nie miał pozostać na zawsze. Przed niewiernym ludem otwiera się perspektywa nawrócenia. Jest to możliwe, gdyż Bóg jest wierny. On na chwilę dał jej odczuć sytuację porzucenia, by następnie ją przygarnąć. To Bóg lituje się nad nią i obdarza ją licznymi bogactwami i licznym potomstwem. Obrazem tej odnowionej sytuacji jest właśnie to, iż wszyscy jej synowie będą uczniami Pana, wielka będzie szczęśliwość jej dzieci.
3. Jezus i nowa Jerozolima: uczniowie Boga karmieni Jego ciałem
Odrzucony przez swoich Jezus jest tym, kto przeżyje swoje poniżenie aż do krzyża. Przez tę Tajemnicę Jego odrzucenia i ukrzyżowania i z tej Tajemnicy zostanie dane ludziom pokarm, który ich odnowi. Jezus przeżywa to odrzucenie najpierw w Galilei, w Nazarecie, w Kafarnamum, a następnie właśnie w Jerozolimie. Jezus zostanie wydany i w oczach ludzkich niejako zniszczony, na podobieństwo zniszczonej i upokorzonej Jerozolimy, a jednocześnie w tym fakcie odrzucenia Go przez ludzi aż do śmierci na krzyżu poza murami miasta Jerozolimy zostanie Mu dane doświadczenie wierności Boga Ojca, który wskrzesi Go z martwych. To całe WYDARZENIE Jezusa prowadzi do tego, że On siebie może dać wierzącym w Niego, jako pokaram. Może dać swoje wydane i ukrzyżowane Ciało, które jest już Ciałem Zmartwychwstałego.
W przesłaniu Jezusa, który daje siebie jest dana perspektywa i nadziej dla wszystkich, którzy uznając swój grzech i patrząc na doświadczenie swoich błędów oraz skutków tych błędów, będą się nawracali i stawali się uczniami Boga. To wydane za nich Ciało Jezusa jest dawana jako pokarm – pokarm dla nas wszystkich przyjmujących i nawracających się. Kto więc będzie spożywał ten chleb, tzn. ciało Jezusa wydane z powodu grzechów ludzi i będzie widział (chciał uznać) racje swojego opuszczenia, skutki swoich grzechów i będzie wchodził w nawrócenie właśnie dzięki spożywaniu tego Ciała, będzie stawał się uczniem Boga, dzieckiem Boga. Będzie żył na wieki na podobieństwo Syna.
Otrzymujemy wielką nadzieję i perspektywę życia, w którą są wpisane nasze niepowodzenia, w nasze szemrania a nawet grzechy. Nie one jednak stanowią ostatnie słowo. Ostatnie słowo należy do Tego, który wydaje się za nas i daje nam swoje Ciało. Co my z tym darem zrobimy, będzie zależeć od nas. Będzie to zależeć to od tego, czy będziemy uważamy siebie za tych, którzy mają stale swoje racje i nada będą szemrać przeciwko Niemu (w bliźnich), a może nawet Go krzyżować, czy też będziemy mieć gotowość wchodzenia w nawrócenie i stawania się powolnymi, dającymi się prowadzić przez wydarzenia tego życia uczniami Boga.
Nasze szemranie przeciwko Jezusowi objawia się przede wszystkim wtedy, kiedy sądzimy i potępiamy naszych bliźnnich, uznając siebie za sprawiedliwych i za tych, którzy mają swoje, nieby słuszne racje. Trzeba nam nawracania się, by wchodzić we właściwą relację z bliźnimi i tak stawać się uczniami Boga. Eucharystia, to pokram naszej przemiany a nie utrwalania nas w naszych przekonaniach. Eucharystia to pokarm ucznia Boga. On wydał siebie za grzeszników. Tego się od Niego uczymy, by być na Jego obraz i podobieństwo.
Bp ZbK
Komentarze
35 odpowiedzi na „Bliskość i prawda relacji dzięki Jezusowi (19. Ndz B 2009)”
Co upoważnia Jezusa do wygłoszenia mowy Eucharystycznej? J 6:46 Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Słowa te świadczą dobitnie, że Słowo Ojca przedwiecznego istniało od początku, wpierwej niż wszystko się stało, miało wymiar bytu, współistniało z Ojcem, poznało zamysły Ojca i świadomie zstąpiło z nieba by wypełnić wolę Ojca J 6:38.
„Nie znali Jego prawdziwej tożsamości, tzn. ani Jego pochodzenia ani Jego misji. Nie znali Jego relacji z Bogiem Ojcem i nie znali też Jego relacji w stosunku do nich samych. Patrzyli na Niego jako na człowieka, jednego spośród nich.”
To smutne, ale:
„Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli Go nie pociągnie Ojciec.”
Wszystko pochodzi od Boga. Wiara to także Jego dar. Na ile zależy od nas, a na ile od tego daru?
Nie znali.Więc co stało się z oddaniem pełnego szacunku chołdu,w czasie narodzin?Zapomnieli???
Dziś, po raz kolejny, wydarzenia z kart Pisma Św. odzwierciedlają sytuacje w moim życiu. Mam na myśli dzisiejsze pierwsze czytanie. Oto Eliasz idąc na pustynię w pewnym momencie siada pod jednym z janowców, zaczyna narzekać i prosi o śmierć. Tak też dzieje się i w moim życiu: czasem wydaje mi się, że dokonałam czegoś wielkiego, że może nawet dzięki temu jestem lepsza od innych. Jednak innym razem widzę siebie na ziemi całkowicie bezradną,bezsilną i widzę, że niczym nie różnię się od innych. To cenne doświadczenie pozwala mi zobaczyć jak bardzo potrzebuję Bożej pomocy, bo sama sobie nie poradzę. I wtedy przychodzi myśl,że ja, podobnie jak Eliasz, otrzymuję pokarm boski, który pomaga mi na drodze do wieczności. Tym pokarmem jest właśnie Eucharystia. Ona jest-może to zbyt mocne słowa- wiatykiem na mojej życiowej drodze.
Lemi! /#1/,Baardzo,baardzo się cieszę.
„Eucharystia to pokarm naszej przemiany a nie utrwalania nas w naszych przekonaniach” KsBp-warto zapamiętać
Mam pytanie : czy Komunia duchowa ma taką samą wartość?
Dziś odkrywam, że:
1. „Nie znali Jego relacji z Bogiem Ojcem i nie znali też Jego relacji w stosunku do nich samych”
Oni nie znali relacji Jezusa z Bogiem Ojcem i do nich …
Ja też nie znam relacji bliźnich: do Boga Ojca i do mnie, choć WYDAJE MI SIĘ, że znam… dlatego tak często „sądzę i potępiam ich, uznając siebie za sprawiedliwą”…
2. „Eucharystia, to pokarm naszej przemiany, a NIE UTRWALANIA NAS w naszych przekonaniach”
Wciąż muszę o tym pamiętać, żeby poddawać się bolesnemu dla mojego ego procesowi przemiany… odkrywać, że moje przekonanie o swojej sprawiedliwości jest błędem.
3. „On staje się Komunią z człowiekiem i prowadzi do tego, by ten człowiek, który Go przyjmuje, podobnie jak On, stawał się też komunią z tymi, z którymi żyje”
Jezus prowadzi mnie (jeśli tego chcę) do komunii z tymi, którzy żyją BLISKO (Ksiądz Biskup mówi, że to jest najtrudniejsze i to jest prawda).
4. „Kto (…) będzie widział racje swojego opuszczenia (…) i będzie wchodził w nawrócenie właśnie dzięki spożywaniu tego Ciała, będzie stawał się uczniem Boga”
Widzieć racje swojego opuszczenia… – to smutne i jednocześnie radosne. Smutne – bo nie chcę grzeszyć, a jednak grzeszę, więc nie mogę się dziwić tego konsekwencjom. Radosne – „nie one (grzechy) jednak stanowią ostatnie słowo”. Jezus zostawił mi swoje Ciało na pokarm, żebym mogła się nawracać…
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Julio # jak Ty pięknie potrafisz ująć myśli w słowa .Przeżywam właśnie trudne chwile ,które są z pewnością konsekwencją moich grzechów.Pociechą jest to ,że Jezus zostawił mi swoje ciało na pokarm,żebym mogła się nawracać. Wybieram się na nieco dłuższy pobyt za granicą i wiem ,że Tego pokarmu nie dostanę na codzień .Zastanawiam się ,czy Komunia duchowa ,którą chciałabym przyjmować /mam nadzieję w czasie mszy przez internet/ ma taką samą wartość
Proszę o modlitwę i pozdrawiam wszystkich
jeden z kapłanów diecezji siedleckiej chce przenieść się do innej diecezji. jego intencje nie są czyste. jak powinien postąpić człowiek który wie o tym?
Ad #9 luk
Każdy kapłan jest przynależny do diecezji lub do zgromadzenia zakonnego. Nazywa się to inkardynacją. Każdy też ma prawo, ze względu na swoje osobiste racje i powody, zminić swą przynależność. Wtedy musi znaleść biskupa czy innego wyższego przełożonego, który jest gotów go przyjąć (inkardynować) i naturalnie musi uzyskać zgodę swego biskupa na wyłączenie ze swej dotychczaspwej diecezji czy wspólnoty zakonnej (ekskardynacja).
Co do intencji czy racji, jakimi się kieruje, będą one przedmiotem jego osobistych rozważań i odpowiedzialności za realizację swego powołania oraz będą poddane zbadaniu przez biskupa czy przełożonego przyjmującego i przez biskupa czy przełożonego oddającego.
Jeśli ktoś wie o konkretnym przypadku, że ktoś w tym postępowaniu kieruje się „nieczystymi intencjami”, jak to zostało sformułowane, powinien najpierw rozmawiać z samym zainteresowanym, aby mu pomóc dostrzec problem, a jeśli sprawy są pewne i ważnej materii powinien poinformować kogoś z wyższych przełożonych kościelnych (biskupa) – czy to przyjmującego czy oddającego.
Bp ZbK
#6 i # 8 Tereska
Problem dotyczy pojęcia Eucharystii i jej celebracji oraz odniesienia tego paschalnego Sakramentu do naszego codziennego życia.
Nie można redukować Eucharystii do Komunii św. i porównywać jej czy zestawiać z Komunią św. duchową.
Chrześcijanin, który dobrze przeżywa Eucharystię i z niej żyje, trwa w komunii.
Bądźmy ostrożni z traktowaniem Komunii św. duchowej jako stosowania aktów „zastępczych” czy „zasługujących” przy okazji korzystania z tzw. masowych środków masowego przekazu. Wszystko można. Zależy jednak od tego, w jakiej ktoś jest sytuacji i dlaczego coś czyni. Ostrożnie z poddawaniem tych aktów wartościowaniu. Odnoszę się do pytania: Czy „komunia św. duchowa ma taką samą wartość?” – domyślnie, jak pełne uczestniczenie w Eucharystii . Nie w tym jest rzecz. Radzę pogłębić nauczanie Kościoła co do Eucharystii.
Bp ZbK
…..najtrudniej jest utrzymać właściwe relacje z najbliższymi.Tak naprawdę nie znam tą,która jest moją żoną.Nie znam tych,którzy są moimi synami.Nie dziwie się Apostołom,którzy nie znali”Nie znali Jego prawdziwej tożsamości, tzn. ani Jego pochodzenia ani Jego misji. Nie znali Jego relacji z Bogiem Ojcem i nie znali też Jego relacji w stosunku do nich samych. Patrzyli na Niego jako na człowieka, jednego spośród nich”.Nie znali Go bo nie poznali siebie.Ja również nie mam szans poznać drugiego człowieka bez wcześniejszego poznania siebie.Nie poznając prawdy o sobie zamykam się na poznanie prawdy o innych.Nie kochając siebie nie jestem w stanie pokochać kogokolwiek.Nie przebaczając sobie nie mogę przebaczając innym.Żyjąc w niewłaściwej relacji sam do siebie nie mogę udawać komunii z kimkolwiek.Jedynym moim ratunkiem jest Duch Święty,który potrafi doprowadzić mnie do poznania całej prawdy najpierw o sobie a potem o innych……Zadziwiająca jest dla mnie bliskość mojego Piotra,który potrafi cieszyć się ze spotkania ze mną.W jego obecności/w relacji z nim/odkrywam prawdę o sobie.Będąc z nim nie potrafię udawać.Na jaw wychodzą wszystkie moje słabości.On rzeczywiście zmusza mnie do ciągłego nawracania się.Dzisiaj mogę powiedzieć,że Bóg dotyka mnie w komunii z drugim człowiekiem…….janusz franus
Jeej.Znaczy to proszę Księże Biskupie żee …JA TRWAM.W KOMUNII.Jakże się cieszę.
#3 K.
Po pierwsze: mieszkańcy Galilei nie oddali hołdu małemu Jezusowi. Oni znali Go tylko jako syna cieśli Józefa…
Po drugie: myślę, że czym innym jest dostrzeżenie w dziecku Kogoś niezwykłego (bo jest raczej bezbronne i nikogo nie poucza 🙂 ), a zupełnie czymś innym jest POZNANIE i przyjęcie dorosłego człowieka, szczególnie, gdy zachowuje się tak „skandalicznie”…
#8 Tereska
dziękuję 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziękuję Ks Biskupowi .
Największym moim pragnieniem jest trwać w Komuni, w pełnej szczerości i świadomości.Jeżeli czegoś żałuję to tylko tego ,że tak długo trwałam /wydawało mi się / ale słuchając nie słyszałam a patrząc nie widziałam .Chwała Panu za to ,że otwiera powoli moje oczy i uszy , za to ,że trafiłam na ten blog .Szkoda ,że ostatnio tak mało ludzi dzieli się swoją wiarą bo wszystkie świadectwa zwłaszcza oparte na prostych przykladach z życia są bardzo ubogacające .
Pogłebiając nauczanie K-ła co do Eucharystii zg. z radą Ks.biskupa trafiłam na cytat Ojca Świętego JPII,który też otwiera mi oczy ….
„Eucharystia jest bramą do Nieba ,która otwiera się już na ziemi”
Bogu niech będą dzięki
,,Na krótką chwilę porzuciłem ciebie,
ale z ogromną miłością cię przygarnę…”(Iz 54,7)
Dobrze jest wiedzieć,że nasze braki, niepowodzenia, też i upadki, wszystkie oddane Panu są zadatkiem przyszłej radości i szczęścia, którego Pan Bóg pragnie dla człowiek (też i tu na ziemi). Mimo chwilowego porzucenia miłość Boga nie doznaje uszczerbku, nawet się wzmaga. W moim przypadku zachowanie dobrych relacji z bliskimi często staje się najtrudniejszym zadaniem, które wymaga ciągłego nawracania się. Jego warunkiem jest, jak pisze Janusz, poznanie siebie. Bez Eucharystii poznawanie prawdy o sobie, często bolesnej i akceptacji własnych ograniczeń nie byłoby możliwe. Jest to trudne zadanie, myślę, że jest to zadanie na całe życie tj. ,,na krótką chwilę”.
Niedługo wyruszam na pielgrzymkę do Italii, będę o was pamiętać i o ks. Biskupie też 🙂
Pozdrawiam
# 14 Dziękuję Julio.Rozumiem.
….12 lat temu gdy odbierałem ze szpitala Piotra,który ważył prawie 1,5 kg nie miałem zielonego pojęcia kim on jest dla mnie.b
….cd.byłem przerażony taka kruszyna,obejmując go swoimi rękami.Pamiętam pierwszą kąpiel i ogromy lęk przed uszkodzeniem swojego syna.Tylko dzięki Bogu/Miłości/przetrwaliśmy ten trudny czas.Dzisiaj, choć nadal nie wiem co mnie czeka w przyszłości mam za sobą żywe doświadczenie spotkania z Bogiem/Miłością/………..janusz franus
#12 Janusz
Ostatnio słuchałem konferencji dr Jacka Pulikowskiego o katolickim małżeństwie. Niesamowite! Polecam!
🙂
Potrzeba mi dochodzić do takiego doświadczenia jak Eliasz, w którym pragnął umrzeć. Potrzeba mi, by mój grzech wyszedł CAŁY NA JAW, bym mogła go znienawidzić i wołać, by on we mnie umierał/umarł. Potrzeba mi skruszonego serca, które codziennie prosi o śmierć starego człowieka, który we mnie mieszka.
Bóg naprawdę kocha grzesznika! 🙂
Co do katolickiego małżeństwa, to zachęcam do lektury o. Bp Kiernikowskiego „Dwoje jednym ciałem w Chrystusie”!
Pokój,
agnieszka CS
Czy coś ze mną jest nie tak?
Mam dobre relacje z moimi bliskimi. Nie są oni moimi wrogami. Kocham ich.
Są oni dla mnie wielkim darem od Pana Boga. Jestem Mu za nich wdzięczna.
……basa, jak Ty to robisz, że kochasz tych, dla których musisz umierać? Czy możesz nauczyć mnie takiej miłości? janusz franus
# 22 Basa, na pewno wszystko z tobą w porządku. Każdy ma inne doświadczenia, trudne relacje też są darem. Na szczęście można i trzeba je uzdrawiać. Pozdrawiam.
Janusz!
Ja nie wiem, jak ja to robię.
Może istota tkwi w tym, że nic nie muszę?
Ale nie ma w tym żadnej mojej zasługi.
Myślę, że to jest mieszanka tego, jaką stworzył mnie Pan Bóg, tego jakich dał mi bliskich, a także moich Rodziców (a głębiej patrząc także obu moich Babć i Dziadków, bo oni wychowali rodziców)
Nie wiem, czy mogę cię tego nauczyć. Mogę spróbować, ale to poza blogiem. Jeśli chcesz, podam adres
Owieczko, dziękuję.
Janusz dał mi do myślenia.
Przypomniał mi się komentarz Ks. Biskupa „Dzieła nasze i dzieło Boga (4)” i użyte tam pojęcie przyjaciel-nieprzyjaciel. Może to chodzi o to, aby zauważać właśnie tego przyjaciela w nieprzyjacielu? Wtedy nie będzie się miało wrogów?
…….34 Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.
Łk 2,34; Łk 22,36
35 Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową;
Mi 7,6
36 i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.
37 Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
Łk 14,26-27; Pwt 33,9
38 Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.
Mt 16,24-25; Mk 8,34-35; Łk 9,23-24; Łk 17,33; J 12,25
39 Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je/Mt,10.34-39/ …….basa,każdy kto chce iść za Chrystusem musi przejść przez to Słowo i poznać nagą prawdę o swojej miłości.Tylko Jezus Chrystus jest w stanie kochać w wymiarze chwalebnego krzyża…….pozdrawiam Cie bardzo mocno i dziękuję za to ,że jesteś……..janusz franus
Janusz, nie rozumiem Cię tzn, że Twój wpis #23 był ironią? A ja przyjęłam go w dobrej wierze…
Odpowiem Ci tylko jedno: Pan Jezus na ten chwalebny krzyż poszedł z miłości.
Ja staram się Go naśladować. To prawda, moja miłość jest może nawet mniejsza niż ziarnko gorczycy, ale jeśli wchodzę na ten krzyż to z miłości a nie dla chwały krzyża.
I powiedz mi jeszcze, na jakiej podstawie zarzucasz mi, że mniej kocham Boga niż moją rodzinę? Skąd to wiesz?
Mnie rodzice nauczyli mnie nie porównywać miłości.
Kocham Boga. Kocham moich bliskich. Kocham moich bliźnich.
Na ile umiem.
Tak myślałam, że nie znajdziesz odwagi, aby napisać bezpośrednio.
Kończę więc ten temat, bo Grzegorz znowu będzie musiał mnie bronić tak, jak kiedyś.
Napisał, że jestem niedojrzała. Nie chcę być dojrzała, żeby myśleć, że moi bliscy są moimi wrogami.
„Gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego”
P.S. I znowu udowadniasz mi swoją wyższość i rację…
Niech tak będzie…
„Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.” 1J 4:16
Ja bardzo potrzebuję tej miłości
Napiszę coś jeszcze o miłości.
Wydaje mi się, że Pan Bóg dał mi odczuć kiedyś, co znaczy kochać całkowicie tak jak On. Ja wiem, że nie ma we mnie takiej miłości. Moja miłość jest zaledwie maleńką namiastką tamtej.
Jednak, gdy nadmiernie nad tym ubolewałam pocieszył mnie On słowami komentarza na portalu Wiara:
„Zamiast cierpieć z powodu niedoskonałaj miłości powtarzaj każdego dnia przed Bogiem modlitwę, jaką zostawił nam jeden ze współczesnych gigantów ducha: „Panie Ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię miłuję. Nie tak, jakbym tego pragnął. Ale miłuję.”
Podobnie powiedział św. Piotr: „Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham»”
Pan Bóg wie, na ile Go kocham i to On może mnie uzdalniać, abym kochała Go i bliźnich jeszcze więcej. Tak myślę.
Jeśli zaś chodzi o moich bliźnich, to ja nie jestem tak doskonała jak wy. Dla mnie myśleć o kimś jako o wrogu znaczyłoby w podtekście, że on jest zły, a nie ja. Myśleć o kimś, że on jest moim wrogiem wpajałoby mnie w pychę: On jest zły a ja jestem tak dobra, że to znoszę. Dlatego wolę znajdować w bliźnich dobro, a jeśli pojawi się konflikt (bo któż ich nie ma) szukać winy u siebie. I przeważnie znajdę. Nawet jesli ten inny jest w moim pojęciu winny, to okazuje się, że w tej sytuacji moja wina też jest.
Januszu, nie jestes moim wrogiem, mimo tego, że myślimy tak bardzo odmiennie.
……basa,daj spokój z tą doskonałością bo ona nie jest miernikiem chrześcijańskiej miłości.Prawdziwa miłość zaczyna się w relacji do tych,którzy są uważani za nieprzyjaciół/wrogów/.Nie jest dla mnie sztuką kochać tych,którzy są są względem mnie dobrzy,łagodni,mili.Kochać tych,którzy depczą mi po piętach i wciąż się czepiają to początek dojrzałego chrześcijaństwa.Nie chodzi o poczucie własnej winy lecz raczej o zgodę na umieranie/tracenie/i nie uciekanie od trudnych relacji z tymi,którzy nie są moimi przyjaciółmi…….basa,proszę Cie byś nie patrzyła na mnie z niskości bo wtedy ja jestem jeszcze mniejszy……..janusz franus
Januszu, nie uniżałam się przed tobą. Napisałam tylko prawdę o sobie. Nie licytuję się też, kto z nas jest mniejszy. Ja po prostu myślę inaczej niż ty. Jak napisała owieczka: „Każdy ma inne doświadczenia”