W drugą Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego czyli w Niedzielę Oktawy lub Niedzielę Miłosierdzia śpiewamy psalm 118. Jest to Psalm typowo Paschalny. Należy do zbioru Wielkiego Hallelu. Korzystamy z niego w różnych fragmentach szczególnie podczas okresu wielkanocnego.
Dzisiejszej Niedzieli śpiewamy fragmenty opiewające dobroć i łaskawość Boga. Nie jest to tylko dobroć, która mogłaby zostać niejako dołożona do nasze dobroci i do naszej egzystencji takiej, jaką ona aktualnie jest i jak jej dobro sobie wyobrażamy. Jest to dobroć i łaskawość Boga, która przychodzi do nas wtedy i tam, gdzie doświadczamy przeciwności.
Śpiewamy więc::
Dziękujcie Panu, bo jest dobry,
bo Jego łaska trwa na wieki.
Niech bojący się Pana głoszą:
„Jego łaska na wieki”.Uderzono mnie i pchnięto, bym upadł,
lecz Pan mnie podtrzymał.
Pan moją mocą i pieśnią,
On stał się moim Zbawcą.Kamień odrzucony przez budujących
stał się kamieniem węgielnym.
Oto dzień, który Pan uczynił,
radujmy się w nim i weselmy (Ps 118,1.4.13-14.22.24).
Spróbujmy wniknąć w niektóre aspekty przesłania tego psalmu śpiewanego w dzisiejszej liturgii, który stanowi odpowiedź zgromadzenia na Słowo Boże usłyszane w pierwszym czytaniu. To Słowo obwieszcza nową rzeczywistość, jaka powstała wskutek głoszonego przez Apostołów Kerygmatu o Zmartwychwstaniu Jezusa. Powstała wspólnota, która żyła w jedności i komunii. Umieli się wspomagać swoimi dobrami. Nawet nie nazywali niczego swoim, lecz uważali wszystkie dobra za wspólne. To wszystko było możliwe dzięki doświadczeniu łaski przebaczenia i pojednania przez Misterium Paschalne – śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
1. Obwieszczenie łaski
Wezwanie do dziękczynienia jest odniesione do doświadczenia dobroci i łaskawości Boga. To obwieszczenie i wyznania łaskawości Boga płynie ze strony (z ust) tych, którzy nazwani są „bojącym się Boga”. Naturalne nie chodzi tutaj o strach przed Bogiem. To wyrażenie wskazuje na sposób odniesienia do Boga, jako jedynego źródła i mocy życia.
Pierwszym i zasadniczym elementem relacji człowieka do Pana Boga jest doświadczenie Jego dobroci, łaski i wierności. To nie człowiek ze swej inicjatywy szuka Boga i jest Go w stanie znaleźć – chociaż naturalnie może i winien Go szukać. Właściwym jest jednak odkrycie i uznanie prawdy, że to Bóg szuka człowieka i to On daje człowiekowi możliwość spotkania Go. Jak długo Bóg nie zechce objawić się człowiekowi, człowiek nie jest w stanie Go znaleźć.
2. Doświadczenie przeciwności
Tym, co w szczególny sposób jest stosowne do poznania dobroci i wierności Boga jest doświadczenie przeciwności, z jakim człowiek się spotyka. Te przeciwności to nie tyle te wynikające jakby z natury biegu powszednich rzeczy. Tym szczególnym jest to wszystko, z czym człowiek bojący się Boga (oddający Mu cześć i słuchający Jego Słowa) spotyka się ze strony ludzi, którzy tego nie rozumieją. Co więcej: ze strony tych, którzy stają w opozycji i podejmują różne formy prześladowania – jak to mamy opisane w drugim rozdziale Księgi Mądrości.
Psalm wyraża to słowami: „Uderzono mnie i pchnięto, bym upadł, lecz Pan mnie podtrzymał”. To właśnie jest ważne. Można a nawet trzeba powiedzieć, że to jest potrzebne temu, kto idzie drogą Pana i jest posłuszny Jego przykazaniom. Będzie on wystawiony na różnego rodzaju próby czy wręcz ataki. Są one jemu potrzebne dla jego wzrostu w jego relacji do Boga. W szczególności w odniesieniu do tego Boga, który objawił się jako Ukrzyżowany i Zmartwychwstały. Jest to Jezus Chrystus. W Nim to słowo się spełniło.
3. Odrzucenie i wybranie
Do Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego odnoszą się te słowa, które tylekroć były wypowiadane w synagogach. To On stał się owym „Kamieniem odrzucony przez budujących, który został ustanowiony kamieniem węgielnym”. Ludzie, mimo że oczekiwali Mesjasza, nie rozpoznali Go, kiedy przyszedł. En brak ze strony ludzi został przewidziany przez Boga w Jego długo-myślnym zamyśle zbawienia. Musiał zostać odrzucony, żeby stał się kamieniem węgielnym nowej rzeczywistości. On nie przyszedł umacniać tego, co było, lecz wypełnić jako nowe to, co zostało zapowiedziane.
Wybranie ze strony Boga i przeznaczenie do wypełnienia planu Boga względem człowieka będzie zawsze w jakiejś mierze w zderzeniu z planami człowieka. Bóg wybiera i używa (stosuje) to, co w oczach ludzkich jest do odrzucenia; co nie jest przydatne. Zamysł Boży buduje bowiem inaczej niż człowiek
Jest to jedna z trudności w rozeznawaniu tego, co jest po ludzku dobre, a co nie koniecznie jest chrześcijańskie. To zaś, co jest prawdziwie chrześcijańskie, nie zawsze wydaje się czy nie zawsze jest widziane i uznawane jako dobre. Jest to tajemnica krzyża, jest to tajemnica mocy i mądrości Bożej, o której św. Paweł mówi w 1 Kor 1,18-25.
W świetle ukazującego się uczniom Jezusa, który pokazuje swoje rany i daje mandat odpuszczania grzechów możemy rozumieć coś więcej z tego wszystkiego, co w oczach ludzkich nie ma wartości, co jest doświadczeniem krzywdy, co jest niesprawiedliwości. To wszystko w oczach ludzkich jest „kamieniem do odrzucenia” przez budujących według ludzkiego i ziemskiego zamysłu. Jest jednak kamieniem węgielnym, na którym budują się nowe relacje i nowy typ (jakość) wspólnoty.
To jest dzień, który Pan uczynił.
To jest czas i sposób życia, który wynika z poznania Tajemnicy Pana.
Pozdrawiam i życzę wnikania w tę „niecodzienną tajemnicę” kamienia odrzucanego i stale odrzucanego.
Bp ZbK
Komentarze
46 odpowiedzi na „Kamień odrzucony (2 NdzWlkN B 150412)”
Czy Bóg mnie kocha takim jaki jestem?
Na takie pytanie dzisiejszego człowieka szatan bardzo sprytnie odpowiada NIE. Bóg cię nie kocha takim jaki jesteś, bo ogranicza twoją wolność. Daje ci krzyż, który w gruncie rzeczy zabija cię. I my to kłamstwo „łykamy” bez bólu.
Mamy winowajcę za naszą niedolę/krzyż/. To nie jest tak, że szatan oskarża tylko nas przed Bogiem, ale przedstawia nam Boga jako głównego winowajcę naszego umierania.
Komu wierzyć?
Kościele Święty, jest czas najwyższy by wykrzyczeć całym sobą kerygmat temu światu.
Postawić diagnozę i z miłością ujawnić ją temu światu.
Umieramy/giniemy/ bo ciągle nas oszukują, że nie jest nami tak źle. Ludzka nadzieja umiera ostatnia.
Ewangelizacja zaczyna się od wieczernika. Kerygmat zaczyna się od wieczernika.
Gdzie jest dzisiaj wieczernik Kościoła? Czy w Galilei?
Jest tak, jak pisze Ksiądz Biskup.
W wieczerniku Apostołowie pojęli tajemnicę/mądrość/ krzyża i dlatego wyszli do tego świata z mocą Ducha Świętego i mieli odwagą zdiagnozować w całej prawdzie sytuację tego świata/starego człowieka/. Umierasz bo grzeszysz. Grzeszysz bo nie wierzysz, że Bóg cie kocha takim, jakim jesteś. Nie na widzisz siebie takim, jaki jesteś bo chcesz być dobry, chcesz być jak Bóg, a jest to nie możliwe dla ciebie, bo jesteś tylko stworzeniem.
Wiem, że nie jest to moje świadectwo wiary, lecz mały esemes do Kościoła, który formalnie mnie odrzuca, bo nie mieszczę się w religijnej poprawności.
Jest nade mną jakieś fatum, które mnie odrzuca, nie potrzebuje.
Cóż, taki mój los: być kamieniem węgielnym dla każdego spotkanego grzesznika.
Tylko prawda, choćby najbardziej brutalna podana z miłością zbawia, jest paschalna.
Pozdrawiam
janusz
Każdy z nas ma swoje doświadczenie odrzucenia. W dzieciństwie, w życiu dorosłym, dotyczące ważnych spraw, albo tych mniejszych, tkwiące po dziś dzień jak zadra w sercu lub zepchnięte do podświadomości, a może oddane Panu i uzdrowione.
W kontekście dzisiejszych straszliwych prześladowań chrześcijan w świecie, to nasze odrzucenie wydaje się czymś mało znaczącym, a jednak zawsze boli.
Jezus odrzucony przez naród, zdradzony przez najbliższych pokazuje jak przez to przejść. Nie buntuje się, nie krzyczy, że to niesprawiedliwe, On to przyjmuje bo wie, że ziarno musi obumrzeć, aby wydało plon.
Zgodzić się na odrzucenie, wyśmianie, wykluczenie to obumieranie swego „ja”. Bolesny zabieg, ale jeśli czynimy to ze względu na Chrystusa, On nas nie zostawi, On nas podtrzyma.
Czasem jest to niezbędne, aby Bóg mógł coś zmienić w naszym życiu, zburzyć nędzną chatę by wybudować wspaniały pałac.
Ostatnio wpadł w moje ręce fragment Rdz 22,10-12 o ofierze Izaaka w tłumaczeniu z Biblii Aramejskiej. Zaskoczyła mnie świadomość nadchodzącej śmierci i zgoda na nią Izaaka. Zawsze zastanawiałam się, co wtedy czuł ten chłopiec.W takim tłumaczeniu bardziej rozumiem, że ofiara Izaaka jest zapowiedzią ofiary Jezusa. Proszę też o wyjaśnienie zdania: „abyśmy nie zostali wepchnięci do dołu zagłady w świecie, który przyjdzie” – czy to chodzi o stan potępienia wiecznego? Jak to rozumieć?
#1 baran katolicki
Wiem,że Bóg mnie kocha taką jaką jestem. 🙂
Tylko czy ja pozwalam Chrystusowi kochać siebie taką jaka jestem?
Św.Paweł mówi:„…pojednajcie się z Bogiem!
On to dla nas grzechem uczynił Tego,który nie znał grzechu”.
Albo pozwolę,by to co złe zmieniło się w proch w ciągu życia przed śmiercią,albo będę musiała zamienić się w proch po śmierci w czyśćcu.
Chrystus mówi,nawróć się i uwierz w Dobrą Nowinę.
A jaka jest to Nowina dla mnie? – Bóg jest miłosierny.Dał swego Syna.Chrystus wszystkie nasze grzechy wziął na siebie i płaci za nie swoją Krwią ,umiera i zmartwychwstaje i wraca do nieba.Ale też mówi do nas nieustannie byśmy oddali Mu swoje grzechy,bo one nie są naszą własnością.
Chrystus jest jedynym, który się nie brzydzi nami mimo tego, że my sami brzydzimy się sobą,swoimi słabościami,grzechami.
Bardzo się cieszę, że ten blog został mi polecony. Trafne słowo na niedzielę pomaga w zrozumieniu i przeżywaniu. Osobiste rozważanie Pisma Świętego jest bardziej owocne, gdy ktoś wytłumaczy i zinterpretuje dany fragment.
Mnie zawsze zastanawiało odrzucenie Chrystusa przez osoby znające Pismo. W końcu były tam zapowiedzi – to samo robił Jezus. Wypełniał słowa ST. Dlaczego w takim razie ludzie w Niego nie uwierzyli? Czy można to odrzucenie przyrównać do zatwardziałości serca faraona? Bóg do tego dopuścił, aby się wypełniło…?
Pozdrawiam
A co to znaczy znać Pismo?
Można je czytać wielokrotnie, uczyć się na pamięć, recytować całe fragmenty. Ale czy to znaczy, że znam Pismo? Biblia to słowo samego Boga, On się przez to słowo wypowiedział. Tym Słowem jest Chrystus.
Znać Pismo, to znać Chrystusa.To jakby znać Jego ducha. Dla mnie najpiękniejsze jest to, że Chrystus ciągle mnie zaskakuje, jest nieprzewidywalny, wymyka się ze wszelkich schematów myślenia.
Widzę to, gdy rozważam Pismo Święte. Ale nie mogę powiedzieć, że znam Pismo.
Ci, którzy odrzucają Chrystusa, tak naprawdę nigdy Go jeszcze nie spotkali.
Bóg nas kocha takimi jacy jesteśmy oraz ma dla nas przygotowane dary /też dla nas takich jacy jesteśmy/.
Pewien charyzmatyk powiedział ,że jeżeli nie akceptujemy siebie takich jacy jesteśmy to tych darów nie otrzymujemy/odrzucamy je/.
#7.Tereska.
Czy potrafisz kochać swojego nieprzyjaciela takim, jaki jest?
Wiara Kościoła czyni cuda i dlatego potrzebujemy jej, by uwierzyć w sens takiej miłości.
Tereska, „moja” zona to prawdziwa kobieta, która żyje uczuciem. To znaczy oddycha tym, co czuje. Nie wiem, jak jest u innych niewiast, ale moja kochana ma ogromny problem z uwierzeniem/odczuciem/ mojego kochania.
Bóg mnie kocha taką jaka jestem.
Łatwo powiedzieć, ale trudno uwierzyć, by ktoś/Kościół/ pokochał swojego nieprzyjaciela miłością bezwarunkową.
Wiara to nic innego jak osobiste doświadczenie właśnie takiej miłości.
Tereska, Bóg w Jezusie Chrystusie przytula się do każdego grzesznika i prosi całym sobą, byśmy Mu uwierzyli. Byśmy poczuli tą miłość i zaczęli oddychać paschalnym powietrzem.
Pozdrawiam
janusz
Tak, zaakceptować siebie. Paweł pisze to w odniesieniu do miłości małżeńskiej: „Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół..” [Ef 5,29], ale myślę, że to nas wszystkich dotyczy.
Co prawda są osoby, które odnoszą się do swojego ciała z nienawiścią, ale prawdę mówiąc takie osoby jakby urągały Bogu za to, że są takie a nie inne.
Każdy ma wady i zalety. To od Boga zależy czy to nasze naczynie upiększy a nie od nas.
P.S.: Zastanawiam się dlaczego kobitki muszą się malować, a faceci nie.
#Klaudia Z.
Nie uwierzyli, bo się zgorszyli taką miłością.
Nie uwierzyli, że Bóg kocha nas razem z „naszymi” grzechami. Nie uwierzyli i wciąż nie wierzą, by tak wielki Pan Bóg w Jezusie Chrystusie upadł do naszych stóp.
Oni znali Pismo, poznali Prawo/Dekalog/, ale nie mieli Łaski jaką my mamy w chrzcie świętym. Nie mieli szans spotkać zmartwychwstałego Pana, dlatego Go nie poznali.
Jest tak jak z człowiekiem religijnym, który chce udowodnić Bogu, że jest godzien/dobry/ jego miłości.
Nie jesteśmy godni, ale godzien jest Pan by Mu wierzyć.
Godzien jest by Mu zaufać i zawierzyć jak Abraham i Izaak wpatrzeni w oblicze ukochanego Ojca.
Klaudio, napisz coś o sobie.
Pozdrawiam
janusz
Największym przejawem Miłosierdzia Bożego dla mnie jak i najważniejszym jest to, że zesłał swojego Syna, który umarł za mnie jako za grzesznika i obmył mnie swoją Krwią żebym odtąd żył tylko i wyłącznie dla Boga.
Jego Krew uczyniła mnie godnym uczty niebiańskiej.
Jego krew zmazała mój zapis dłużny wobec Boga i dlatego powinienem dziękować za Jego wielkie Miłosierdzie.
on nauczył mnie jak godnie żyć na tym świecie pełnym zła.
O jakże wielkie jest Miłosierdzie Twoje mój Boże, dziękuje za nie.
#8
Po ludzku patrząc nie potrafię kochać nieprzyjaciela takim jaki jest/akurat doświadczam wiele zła ze strony wrogiej osoby/.
Ale prosze Boga aby On ją kochał we mnie /staram się codziennie korzystać z daru Eucharystii/.
I On czyni cuda ,bo nie czuję wrogości i jej błogosławię .I wierzę ,że uczyniłby w moim życiu więcej cudów gdybym szczerze pokochała siebie taką jaka jestem.
Ad. 1
Jakże obecna sytuacja kościoła jest podobna do sytuacji apostołów zgomadzonych w wieczerniku: „Tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami.” Tak obecny kościół z obawy przed mediami zamyka swoje podwoje. Jest głoszony kerygmat dla ludzi będących w potrzebie przyjęcia sakramentów. Efekt, ludzie po osiągnięciu celu wycofują się z życia kościoła.
Ty Januszu piszesz ” W wieczerniku Apostołowie pojęli tajemnicę/mądrość/ krzyża i dlatego wyszli do tego świata z mocą Ducha Świętego i mieli odwagą zdiagnozować w całej prawdzie sytuację tego świata/starego człowieka/.”
Ja uważam, że obecnie Kościół wtłacza w wiernych wiedzę, lecz nie zaszczepia wiary.
Przekazanie wiary powierza się rodzicom, chrzestnym czyli ludziom.
Dlatego moje pytanie: A co z Duchem Świętym?
Przecież Jezus Powiedział: Weźmijcie Ducha Świętego!
Czy Kościół już nie wierzy w Ducha Świętego?
Będzie on wystawiony na różnego rodzaju próby czy wręcz ataki. Są one jemu potrzebne dla jego wzrostu w jego relacji do Boga”
Coś mnie się wydaję, że ta relacja wzrośnie jeśli ktoś to zawierzy Bogu. Jestem zdania , że niektóre doświadczenia do Boga przyciągają, a niektóre oddalają. Kwestią jest, jak to się odbiera i czy widzi się, że to jednak może mieć dobre skutki dla wzrostu wiary.
Pozdrawiam
#13
Tak ludzie się wycofują, jeśli osiągną cel. Dlaczego?
Są różne powody. Niektórzy idą dla świętego spokoju. Mają dosyć słuchania . A zresztą jacy ci ludzie maja mieć stosunek. W niektórych środowiskach słyszą: „idź, będziesz miał/a z głowy. I jak ma rozumieć. Odklepie swoje i będzie z głowy. Badziemy szczerzy w kościele też zbytnio się nie przykładają. Nie w każdym. W niektórych brakuje współpracy. A potem rodzą się niepotrzebne konflikty. Wycofują się także, jeśli kościół nie słucha swojego wiernego, tylko on wie lepiej.
Chce uczestniczyć w życiu Kościoła, a kapłan go odeśle. Nie chcą, bo po co maja być oceniani i przez innych. Krzywe spojrzenie i krytyka od ludzi kościoła robi swoje. I po co ma chodzić do Kościoła. No po co? Nawet krytykowane jest pójście do wspólnoty.
Wydawało mnie , się że jeśli jakaś wspólnota prowadzi do Boga to jest coś dobrego. Jednak , jak ma odbierać potem, jeśli jakiś kapłan robi głupie porównanie. I jak się potem czuć. Już im się nie dziwię ludziom , ze przyjmują sakramenty i się żegnają. Nie widzę, sensu bycia w kościele, który krytykuję. Oddalasz się od Boga , źle robisz. Wracasz do niego i jesteś we wspólnocie też źle.
Pozdrawiam
#11 chani.
Krzysztofie, Bóg w Jezusie Chrystusie nie tylko zapłacił Sobą za Ciebie ale uczynił coś o wiele więcej. Coś czego nie musiał. Przebaczył Ci. Wybaczył mi. I to jest dopiero super nowina dla każdego grzesznika.
Jezus Chrystus mógł poprzestać na zmazaniu zapisu dłużnego/jak to nazwałeś/, lecz On poszedł dalej bo nam wybaczył i nie wypomina nam swojej ofiary.
Czy „kapujesz” tą miłość? Czy zdajesz sobie sprawę jak daleko posunął się nasz Pan/Jezus Chrystus/?
janusz
Zastanawia mnie fakt,że mówimy,że nie jesteśmy godni Chrystusa, ale przecież On przez swoją śmierć nas uczynił godnymi uczestnictw w swej chwale. Jesteśmy godni Boga, bo mamy szaty godowe.
Jesteśmy przez jego Krew obmyci ze wszystkich grzechów, więc dlaczego nadal grzeszymy?
Czy właśnie w taki sposób nie depczemy świętego przymierza we Krwi Chrystusa?
Pisałem o tym, że ja nie chce deptać tego Przymierza nawet drobnymi grzechami. nie chce plamić tej szaty, którą dał mi Jezus.
nie chce patrzeć na ten świat, tylko na Boga.
Świat mi podpowiada, że mam spowiedź to mogę grzeszyć, bo i tak mi Bóg wybaczy, ale tak nie chcę
#5 Klaudia Z
Jak zwykle na Twoją zagwozdkę z pomocą przychodzi Pismo, które trzeba czytać i znać, ale tylko mając tego Ducha, którego może nam dać tylko Bóg, bo to on może nam pismo wyjaśniać:
'Cóż zatem? Izrael nie osiągnął tego, czego skwapliwie szukał;
osiągnęli jednak wybrani. Inni zaś pogrążyli się w zatwardziałości,
8 jak jest napisane:
Dał im Bóg ducha odurzenia;
takie oczy, by nie mogli widzieć,
i takie uszy, by nie mogli słyszeć,
aż po dzień dzisiejszy.
9 A Dawid powiada:
Niech stół ich stanie się sidłem, pułapką, kamieniem potknięcia i odpłatą!
10 Niech oczy ich się zaćmią, by nie mogli widzieć,
a grzbiet ich trzymaj zawsze pochylony!” [Rz 11,7-10].
Ad #3 Ania
Mamy oto słowa Izaaka skierowane do Abrahama, w których – wg Targumu – prosił: „zwiąż mnie, ojcze, zwiąż mnie dobrze, abym cię nie kopnął i aby twoja ofiara nie była uznana z nieważną, i abyśmy nie zostali wepchnięci do dołu zagłady w świecie, który przyjdzie” Jest to komentarz do biblijnego wydarzenia poczyniony podczas przekładu w czasie liturgii. Były to swoiste interpolacje czynione dla aktualizacji tekstu, które miały unaocznić i ukonkretnić sens tekstu biblijnego, aby go lepiej odnieść do swojej sytuacji. Jeśli zaś chodzi o samo wyrażenie „dół zagłady w świecie, który przyjdzie” , to nie można go rozpatrywać w kategoriach tego, jak my patrzymy na sprawy eschatologiczne – w szczególności życie pozagrobowe: niebo, czyściec, piekło, czy potępienie wieczne.
Wiara w zmartwychwstanie na terenie Starego Testamentu i judaizmu stopniowo się kształtowała. Podstawową sprawą było odniesienie do Boga, który był pojmowany jako Bóg żyjących. Zejście do grobu samo w sobie nie było samo w sobie widziane jako coś negatywnego. Można było „trafić” do Szeolu, gdzie nie ma życia (jakby Pan Bóg tam nie zaglądał). Można też przez śmierć połączyć się z przodkami, których życie pozostawało w ręku Boga. Wobec tego wspomniane wyrażenie „dół zagłady w świecie, który przyjdzie” wskazuje na stan oddalenia sią czy wyjścia poza wolę (zamysł) Boga, gdzie człowiek pozostaje bez pomocy Pana Boga. W tym znaczeniu można by mówić – jak to formułujesz – „o stanie potępienia wiecznego”. Ale czy koniecznie wiecznego? Nie musi jednak to być równoznaczne z tym, co m rozumiemy przez potępienie wieczne. Była też wizja wydobycia z Szeolu i przywrócenia do życia (zob. Ps 30,4). Na to Twoje ostatnie pytanie nie można dać jednoznacznej odpowiedzi.
W aplikacji do naszego życia możemy powiedzieć, że każde nasze „wierzganie” czy kopanie przeciwko temu, co jest zamysłem Pana Boga i co jako takie poznajemy (na podobieństwo tego, jak to – wg Tragumu – zostało udzielone Izaakowi), może prowadzić do dołu zagłady. Może to być w świecie, który ma przyjść. Może to być za chwilę, jutro czy pojutrze, czy na końcu czasów. Jest to wskazanie (pomoc) na odkrywanie dynamiki życia w poznawaniu woli (zamysłu) Boga i potrzebę gotowości bycia w posłuszeństwie. To dokonuje się także przez posługę bliskich (w tym przypadku Abrahama – przez dobre związanie, którego ma dokonać na prośbę samego Izaaka). Zycie poza tą gotowością bycia w posłuszeństwie, aż do składania siebie w ofierze przy „pomocy” bliźnich (życzliwych lub mniej życzliwych), jest „schodzeniem do dołu zagłady”, do świata bez przyszłości, bez nadziei itp.
Pozdrawiam
Bp ZbK
Ad #6 Ania
Najlepiej poznawać Pismo (słuchać Słowa) we wspólnocie wiary. Może być nią rodzina, może być jakaś grupa, także wspólnota parafialna.
Potrzeba jednak w tym „poznawaniu” zazwyczaj kogoś, kto poprowadzi
Samemu jest trudno.
To tyle.
Pozdrawiam
Bp ZbK
# 17 chani
Nie chodzi o szczere chęci, dobre zamiary, szlachetne ideały.
Moje wchodzenie do Kościoła to nie jest zdobycie mojej pozycji, zabezpieczenie się.
Wejście przez bramę chrztu polega na zakwestionowaniu mojej pozycji.
Ja chcę być oparta nie na sobie, tylko na Tym, który umarł i zmartwychwstał.
„Widzę”, jak prawdziwe są słowa Ks. Biskupa:
„Jeżeli będziemy się uważać za sprawiedliwych, za tych, o których przysłowiowo się mówi „trzymają Pana Boga za nogi”. Już wiedzą, że w życiu jest dobrze, nic się nie zmieni; wiedzą, jak powinno być i nie chcą uznać swego grzechu. Tego, że potrzebują dzisiaj zbawienia. To ta liturgia staje się poniekąd, nie sama w sobie, tylko ze względu na tego kto tak uczestniczy, jakąś czczą, który nie ma o co zahaczyć”.
Każdego dnia moja sytuacja jest inna.Nowy bagaż doświadczeń, różna historia. Codziennie potrzebuję zbawienia.
#5,Klaudia
Żydzi czekali na rewolucjoniste, który zrobi przewrót.
A tu pojawia się ktoś, kto burzy ich koncepcję. Do tego wypomina im, ich naukę. A przecież oni znali Pismo lepiej.
Spojrzymy na wiek Jezusa. Ile mógł mieć lat, około 30.
A w jakim wieku byli ci farezusze i uczeni w Piśmie? Mogli być starsi. A Jezus okazuję się mądrzejszy. Mówi rzeczy, które dziwią.
Weźmy rozmowę z ewangelii Jana.Jezus mówi o uradowaniu Abrahama.A słuchacze wytykują Mu wiek.Jezus nie ma nawet 50 lat.A wg.nich wymądrza się. Ludzie współcześnie też maja swój wizerunek Chrystusa.
Weźmy, np. pod uwagę teologię wyzwolenia. Jak tam jest ukazany Chrystus ? Razem z bronią.
Dobrze to opisuję książka pt.: „Chrystus bez karabinu”
Wydaję mi się, że Jezus nie odrzucił uczonych w Piśmie. To nie trzyma sie sensu.
Umiera na krzyżu za każdego. Przebacza oprawcom. A miałby kogoś odrzucić. To raczej człowiek odrzuca Chrystusa.
Nic sie nie zmieniło od czasów Jezusa. Jest tak samo. Część pójdzie za Nim, część sie wyprze.
A niektórzy będą zachowywać się neutralnie. Będą uznawali historyczności.Jednak na tym sie kończy.Jezus będzie dla nich, jak Platon itp.
Pozdrawiam
#13 lemi58
Zależy co masz na myśli mówiąc Kościół.
Jeśli tych, którzy złączeni Duchem Świętym stają się jednym Ciałem w Chrystusie, to więcej tam wiary niż wiedzy.
Jeśli tych , którzy z innych racji uważają się za członków Kościoła to pewnie więcej tam wiedzy niz wiary.
Grzegorzu,
Kościół jest doskonałym Mistycznym Ciałem Chrystusa, Ludem Bożym, w którym działa Duch Święty. Tak brzmi moja definicja Kościoła.
Z chwilą, gdy zwycięża mądrość ludzka rugowana jest Mądrość Boża. Takim staje się dzisiejszy Kościół.
#17 chani.
Krzysztofie, czy Twoja dusza jest uzdrowiona i nie potrzebuje już Słowa/Chrystusa/?
Zobacz u kogo Nazarejczyk znalazł wielką wiarę?
„U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (Mt 8,5-11).
Pozdrawiam
janusz
#19 Bp ZbK
Księże Biskupie, bardzo dziękuję za ten komentarz. Mam wewnętrzne przekonanie, pewność, że tylko wtedy, gdy człowiek poddaje się posłuszeństwu woli Boga, może osiągnąć prawdziwą radość i pełnię życia. Izaak jest tego przykładem. Jednak nasza kondycja duchowa po grzechu pierworodnym jest słaba i ciągle nam nie „po drodze” w wypełnianiu woli Bożej. Wolimy być posłuszni swojej woli, a zdarza nam się nazywać tą naszą wolę właśnie wolą Bożą. Łatwo też wypełniać wolę Bożą, gdy jest ona zgodna z naszymi pragnieniami, oczekiwaniami. Myślę, że Izaak nie pragnął śmierci, ale nade wszystko pragnął wypełnić wolę Stwórcy. Nie chciał być w dole zagłady. Odrzucenie tego, co Bóg nam daje, nawet jeśli to jest trudne, jest niejako odrzuceniem samego Boga. Boję się życia bez Boga, gdy Go nie ma blisko mnie, pojawia się ciemność. Jestem wdzięczna Chrystusowi za łaskę sakramentu pokuty, bo bez niego byłabym nieustannie w dole zagłady. Gdzie nie ma Boga, tam jest śmierć i brak nadziei. Rzeczywiście dół zagłady wcale nie musi być stanem potępienia wiecznego. przecież w Ps 40,3 mamy:” Wydobył mnie z dołu zagłady i z kałuży błota,a stopy moje postawił na skale
i umocnił moje kroki”. A dlaczego to zrobił? Bo: „Złożyłem w Panu całą nadzieję; On schylił się nade mną i wysłuchał mego wołania.(Ps 40, 2)Złożyć całą nadzieję w Panu, choćby waliła się ziemia, choćby wydawało się, że wszystko stracone. Mogę tylko prosić Pana, aby dał mi taką łaskę całkowitego zawierzenia i posłuszeństwa Jego woli. Bo choć pewna jestem, że jest to jedyna, słuszna droga, to jednak gdy przychodzą trudności, czasem mam ochotę „wierzgać” nogami.
#24lemi58
Na ile pozwalam , aby Duch Święty włączał mnie w to Mistyczne Ciało, na tyle jestem członkiem Jego wspólnoty.
Jeśli u kogoś zwycięża mądrość ludzka, nie współtworzy on Kościoła.
Dlatego Kościół tak rozumiany jak piszesz zawsze będzie niezmienny , będzie Chrystusowy.
Kościół nie jest tożsamy z całą hierarchią duchowną, nie jest tożsamy ze wszystkimi osobami wypowiadającymi się w sprawach Kościoła,nie jest tożsamy z wszystkimi osobami przychodzącymi do kościoła na różnego typu liturgie , nabożeństwa i celebracje.
Chociaż tak jest niestety postrzegany, zwłaszcza przez środowiska Kościołowi nieprzychylne.
#20 Bp ZbK
Wspólnota, w której rozważa się Pismo Święte, jest ogromnym darem Ducha Świętego. Zawsze, ilekroć jestem na takim spotkaniu, doświadczam, czym jest bogactwo słowa Bożego. Bóg przez swoje słowo mówi do każdego. I do każdego inaczej. To, czym inni dzielą się, jest dla mnie zaskakujące i bardzo mnie ubogaca. Pojawia mi się wtedy myśl, że Pismo Święte jest studnią, która nie ma dna, że prawdziwie można z niego „wydobywać rzeczy stare i nowe”.
Chcę się z Księdzem Biskupem podzielić radością, bo od wczoraj posiadam Targum Neofiti 1. I znowu mam pytanie: Rdz 22,14 „A teraz, kiedy jego [Izaaka] synowie są w godzinie rozpaczy, proszę, wspomnij na Akeda [Związanie], ich ojca Izaaka i usłysz głos ich błagania”. Kiedy Izaak był składany w ofierze, był jeszcze chłopcem. Jak zrozumieć słowa, że jego synowie są w godzinie rozpaczy? To jest jakby nie chronologiczne.
Niestety różnimy się Grzegorzu. Ja uważam, że w sprawach wiary obowiązuje system zero, jedynkowy. Nawet największy grzesznik może w każdej chwili powiedzieć wierzę a obowiązkiem kościoła jest udzielenie mu chrztu a jego grzechy zostały odkupione na krzyżu i staje się on członkiem kościoła. Wystąpienie z kościoła następuje dopiero poprzez wyrażenie woli przez człowieka.
Mk 16;15 I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! 16 Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.
Ad #29 lemi58
Tak, jednakże chodzi o to, by nie tylko powiedzieć: „wierzę” i żyć po swojemu, lecz by życie otrzymane sakramentalnie na chrzcie stawało się życiem – życiem z wiary, tzn. odmiennym o „poprzedniego” sposobu życia, czyli życia poza Chrystusem. Z tym jednak, jak nierzadko widać, bywa różnie.
Potrzebna jest więc formacja (inicjacja).
Potrzebne są różne formy katechumenatu.
Pozdrawiam
Bp ZbK
„Pierwszym i zasadniczym elementem relacji człowieka do Pana Boga jest doświadczenie Jego dobroci, łaski i wierności”. Mimo, że doświadczamy Jego dobroci i łaski i wierności – to czy często słuchamy Pana Boga? Dla mnie jest to wciąż trudne, bardzo trudne.
Dlatego w modlitwie proszę Pana Boga o „WIELKIE USZY”, proszę Boga o pomoc – bym mogła lepiej Go słuchać.
Pozdrawiam,
zosia
#29 lemi58
No właśnie z tym ” uwierzy i przyjmie chrzest” jest problem.Rzeczywistość jest taka, że od wielu pokoleń chrzci się najczęściej niemowlaki, które uwierzyć jeszcze nie są w stanie.
Poprzez pytania do rodziców i chrzestnych i otrzymane od nich odpowiedzi przyjmuje się ,że to oni wprowadzą swoje dzieci w tajemnice naszej wiary.
Niestety bardzo często, są to odpowiedzi fikcyjne. Gdyby poprosić ich o wypowiedzenie wyznania wiary swoimi słowami i jakieś przykłady ze swojego życia – zapewniam Cię porażka.
Może mają jakieś dobre intencje, wierzą w jakąś „bozię” ,praktykują ( najczęściej wybiórczo) jakieś ryty ale z Kościołem nie maja nic wspólnego.
Z tego punktu widzenia, aby dojść do prawdy w tej materii ( a więc do zero-jedynek o których piszesz), potrzebne jest zerwanie tych fałszywych motywacji religijnych – co już się dzieje.
Wtedy niewierzący nie będą chrzcili, parafie opustoszeją ( i dobrze), a ci co pozostaną, to właśnie ci, którzy usłyszeli wezwanie Ducha Świętego.
Dużo mądrych słów o Kościele. A dla mnie Kościół to MY. Ty, i Ty i on i ona i kapłani i ja.
Kocham Kościół z całym jego pięknem i całą jego słabością. Kocham Kościół, bo to mój dom. W każdym domu jest coś z dobra i coś, co jest trudne. Nie ma rodziny idealnej poza Świętą Rodziną. Kocham Kościół, bo w nim dzięki łasce chrztu umieścił mnie Chrystus i w nim są ludzie, którzy pomagają mi w drodze do nieba i w nim są ludzie, którym ja mogę pomóc. Kościół święty świętością Boga i grzeszny grzesznością swoich członków. Każdy z nas ma wpływ na to, jak jest postrzegany dzisiaj Kościół. Jestem ochrzczona więc jestem współodpowiedzialna za Kościół. Można wytykać błędy hierarchom Kościoła, a można modlić się o ich świętość. Można mówić, że nie ma w nim dla mnie miejsca, a można zrobić w nim miejsce dla siebie i dla innych. Można mówić, że nic się w nim nie dzieje, że nie czuje się już działania Ducha Świętego, a można znaleźć w nim wspólnotę charyzmatyczną i przeżywać to, co pierwsi chrześcijanie przeżywali.
Jeśli brakuje Ci Ducha Świętego, to proś o Niego dla siebie i dla innych.
Tak, kocham Kościół, chociaż znam kapłanów słabych, grzesznych i będących zgorszeniem.
Ale znam całą rzeszę kapłanów gorliwych, pełnych miłości, spalających się jak ofiara całopalna dla ludzi im powierzonych.
Kocham Kościół i proszę Chrystusa, abym bez względu na okoliczności, pozostała wierna Jemu i wspólnocie Kościoła.
#21 Mirosława
Pisze, że codziennie potrzebujesz zbawienia – nie będę się spierał z Tobą, że tak nie jest.
Napisałem tylko, że dzięki śmierci Chrystusa zostałem obmyty Jego Krwią i zostałem wszczepiony w ten korzeń, w krzew winny i trwam w Nim, a Bóg mnie oczyszcza żebym przynosił owoc obfitszy.
Wiem, że mogę być odcięty z tej winorośli, ale wiem też, że ja jestem w Nim, a On we mnie.
#25 baran katolicki
A Tobie powiem tak, że Jezus ten przez Ciebie przytoczony cytat powiedział do setnika przez swoją śmiercią, gdy jeszcze nie został obmyty Jego Krwią i nie trwał w Bogu, bo był chwiejny, a człowiek chwiejny nie może trwać w Bogu.
„Kto bowiem żywi wątpliwości, podobny jest do fali morskiej wzbudzonej wiatrem i miotanej to tu, to tam. 7 Człowiek ten niech nie myśli, że otrzyma cokolwiek od Pana, 8 bo jest mężem chwiejnym4, niestałym we wszystkich swych drogach” [Z Listu św. Jakuba]
Grzegorzu piszesz: „Wtedy niewierzący nie będą chrzcili, parafie opustoszeją ( i dobrze), a ci co pozostaną, to właśnie ci, którzy usłyszeli wezwanie Ducha Świętego”. Ale czy taka jest wola Pana? Weźmy dla przykładu następujący fragment Nowego Testamentu: Mt 9;12 On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. 13 Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».
Piszesz także: „Rzeczywistość jest taka, że od wielu pokoleń chrzci się najczęściej niemowlaki, które uwierzyć jeszcze nie są w stanie”. Odpowiadam, bo taka jest tradycja Kościoła Dz 16;30 «Panowie, co mam czynić, aby się zbawić?» 31 «Uwierz w Pana Jezusa – odpowiedzieli mu (Paweł i Sylas) – a zbawisz siebie i swój dom». 32 Opowiedzieli więc naukę Pana jemu i wszystkim jego domownikom. 33 Tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem. 34 Wprowadził ich też do swego mieszkania, zastawił stół i razem z całym domem cieszył się bardzo, że uwierzył Bogu.
Grzegorzu, Chrzest jest także oczyszczeniem z grzechu pierworodnego i otwarciem na działanie Ducha Świętego. Czy nie wierzysz, że Bog może sam nauczyć wiary? Mt 3;9 a nie myślcie, że możecie sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi (Ojcu wierzących).
Lemi58 i Grzegorz
Panowie, obydwaj poruszacie ważne sprawy. Połączcie argumenty i może wyjdzie pełniejsza całość 🙂
W Kościele to jest bogactwo (tak to widzę), że jeden członek Tego Ciała różni się od drugiego, ale razem dopiero tworzą jedno Ciało.
Pozdrawiam
#33 Ania
Pieknie to ujełaś .
Podpisuję sie pod tym.
Nie wyobrazam sobie życia bez tego daru jaki pozostawił nam Chrystus.
pozdrawiam
#34 chani.
Krzysiu, tylko Ksiądz Biskup może nas „pogodzić” wyjaśniając nam znaczenie katolickiego wyznania wiary przed przyjęciem Komunii Świętej podczas Eucharystii. Dlaczego nie jesteśmy godni by Jezus Chrystus przyszedł do nas?
Jak ważne jest tu Jego słowo?
janusz
Dopowiedzenie do wpisu #34:
Tak się zastanawiałem nad swoimi słowami i przypomniały mi się słowa Jezusa, które cytujemy chociaż w Wielki Czwartek: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał społeczności ze mną”, co to znaczy?
Czy może znaczy to pozwolić się obmyć Krwią Jezusa i wtedy zastane wszczepiony w tą winorośl?
Moim zdaniem też jeśli trwam w Chrystusie jestem sprawiedliwy nie sam z siebie, tylko mocą Chrystusa.
A jeśli odpadam od tego krzewu, usycham i staje się grzesznikiem.
I taki cytat dostałem na maila:
„Dla czystych wszystko jest czyste, dla skalanych zaś i niewiernych nie ma nic czystego, lecz duch ich i sumienie są zbrukane. ” [Tyt 1,15]
#36 Miriam
Święty Paweł w I Liście do Koryntian w rozdziale 12 tak pisze o Kościele:
„12 Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. 13 Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem. 14 Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne [członki]. 15 Jeśliby noga powiedziała: «Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała» – czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? 16 Lub jeśliby ucho powiedziało: Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała – czyż nie należałoby do ciała? 17 Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie? 18 Lecz Bóg, tak jak chciał, stworzył [różne] członki umieszczając każdy z nich w ciele. 19 Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? 20 Tymczasem zaś wprawdzie liczne są członki, ale jedno ciało. „
Ksiądz Biskup pisze w „Bliżej liturgii”, że chodzi nie tyle o uznanie swojej niegodności, ile raczej niezdolności, niemocy. Tajemnica wydania się Jezusa jest bowiem tak inna od myślenia człowieka, ze człowiek sam nie jest zdolny jej pojąć. Nie jest w stanie przyjąć treści zawartych w tej tajemnicy.
Dlatego z jednej strony wyznaje: „nie jestem zdolny”, ale z drugiej strony ma świadomość, że potrzebuje tego uzdolnienia, to znaczy przemiany, aby został uzdrowiony ze swojego grzesznego życia tylko według swojej miary i własnej koncepcji, uzdrowiony z życia dla siebie.
Jeśli jest tak, jak uważa Ksiądz Biskup, to dlaczego w kanonie mszalnym znajduje się ta myląca „niegodność”.
Być może to jest wadliwe tłumaczenie Bożego Słowa.
Pozdrawiam
janusz
#41 Janusz
A może ta niegodność wynika z tego, że nie jestem zdolny, nie mam mocy?
#35 lemi58
Zgadzam się, najpierw wiara (chociaż przynajmniej jej zaczątek) potem Chrzest.
Niewierzący jak najbardziej są adresatami Ewangelii, jednak znajdują się oni również wśród ochrzczonych czy chodzących do kościoła. Jest to ważny fakt, bo wymagają oni katechizacji innej niż wprowadzeni w chrześcijaństwo. Są to problemy praktyczne.
Również duchowni, żyją czasami wg zasady funkcji a nie posłania. Sytuacja ta wymaga interwencji i pracy: biskupów zwłaszcza w seminariach oraz świeckich w parafiach. Mówił o tym wielokrotnie Papież Franciszek.
Pan Bóg może wszystko zrobić, ale tylko przez tych, którzy dają się Mu prowadzić.
Czemu ważne jest zrozumienie stanu rzeczy takiego, jaki jest?
Bo jest to punkt wyjścia do odczytywania planu Boga, bo On posługuje się przecież nami.
Ja traktuję to jako zadanie do wykonania, a nie jako problem do narzekania.
#42
Basia,
uważam się za grzesznika i dlatego potrzebuję Chrystusa/Kościoła/, by wciąż powstawać/przepraszać/ poranionych moim grzechem.
Nie jestem sprawiedliwy/godny/ we własnych oczach ale wiem, że Jezus Chrystus jest moją godnością, jest moją sprawiedliwością.
Tylko wiara Kościoła może mnie zbawić.
Chani/Krzysztof/ ma pewnie inne zdanie i stąd ten dylemat.
Pozdrawiam
janusz
#44 baran katolick
Nao tak.
Ja mam zdanie takie, że jeśli trwam w Chrystusie, w krzewie winnym, to czerpie Jego soki i jestem przez Niego oczyszczany.
Co prawda mogę wydać cierpkie owoce, mogę być nawet odcięty od tej gałęzi, ale wiem, że tak je będzie.
Czasami może i mam dość, próbuje jakoś sam się odciąć od Niego, ale jakoś nie mogę, musicie mi uwierzyć.
Dopowiedzenie do wpisu #45:
I do mnie bardzo przemawia obraz dziczki oliwnej z Listu do Rzymian oraz Przypowieść o Krzewie Winnym z Ewangelii.