W drugą Niedzielę po Bożym Narodzeniu Kościół podaje nam jako pierwsze czytanie fragment Księgi „Mądrość Syracha”. O tej Księdze podałem więcej informacji we wpisie na 30 Niedzielę roku C, tj. 27 października 2013 r.
Fragment, który otrzymujemy w 2 Niedzielę po Narodzeniu Pańskim rozpoczyna drugą sekcję tej Księgi, która koncentruje się na przedstawieniu upersonifikowanej Mądrości Boga. To sama Mądrość się przedstawia, jak to mamy we wprowadzeniu tej partii tekstu w dwóch pierwszych wierszach 24 rozdziału. Mądrość wychwala samą siebie. Przedstawia siebie przed Bogiem w zgromadzeniu swego ludu a jednocześnie jako tę, który wychodzi z ust Najwyższego.
Słuchając tego przedstawienia się Mądrości musimy wziąć pod uwagę rodzaj literacki oraz fakt figuralnego i obrazowego języka zmierzającego do wyrażenia tego wszystkiego, co zostanie objawione i spełnione w Nowym Testamencie. Jest to przygotowanie prawdy o Słowie Boga, przez które wszystko się stało i mocy Ducha Świętego, który wszystko dopełnia i uświęca. Tak oto mówi Mądrość o sobie w Księdze z pierwszej połowy drugiego wieku przed Chrystusem, a więc przed przyjściem na świat Słowa Bożego, jakie dokonało się przez Wcielenie i Narodzenie z Maryi Dziewicy:
Przed wiekami, na samym początku mnie stworzył
i już nigdy istnieć nie przestanę.
W świętym przybytku, w Jego obecności,
zaczęłam pełnić świętą służbę
i przez to na Syjonie mocno stanęłam (Syr 24,9n).
Nie jest tutaj miejsce, by wchodzić w szczegółowe wyjaśnianie wszystkich aspektów powyższego tekstu biblijnego. Jest to zarysowywanie „prorockie” tego, co miało się wypełnić w Jezusie Chrystusie – zgodnie z zasadą, że całe Pismo święte, a więc wszystkie jego obietnice i przesłania zmierzały do Jezusa Chrystusa i w Nim miały i mają swój dopełnienie i urzeczywistnienie. Przypatrzmy się niektórym momentom.
1. Od początku . . .
Mądrość przedstawia się jako ta, która jest z Bogiem od początku. Przed zaistnieniem czasu – tak tekst grecki dosłownie: przed „eonem” (l. poj.). Wskazuje to nie tyle czy nie tylko na wymiar chronologiczny w kategoriach logiki czasu, lecz można powiedzieć wymiar bądź aspekt jakościowy. Mądrość jest w sposób absolutny związana z Bogiem, jak to już wcześniej zostało powiedziane w 24,3 (tego nie ma w niedzielnym czytaniu): „wyszła z ust Najwyższego”.
Chociaż jest mowa o tym, że ta Mądrość jest stworzona przez Boga Najwyższego, to trzeba pamiętać, że tutaj nie chodzi o jakieś „materialne” stworzenie tej Mądrości. Jest ona – tak jako Słowo – wypowiedziana z ust Najwyższego. W oparciu o treści Nowego testamentu możemy rozwinąć to, co jest tutaj zarysowane. Ta Mądrość jest – patrząc z jednej strony – tożsama z Bogiem, a z drugiej, staje się odrębna właśnie jako wypowiedziane Słowo. Jest to początek objawienia się zamysłu Boga, który „zawsze” był, jest i będzie w Bogu. Nigdy nie przestanie istnieć. Tak będzie, mimo że – zgodnie z tym zamysłem Boga – wejdzie w świat, a więc także na jakiś czas w ten „światowy czas”
2. W świętym przybytku . . .
Kolejnym przymiotem Mądrości jest prawda wyrażona przez obraz przebywania i pełnienia służby (leitourgein) Mądrości w świętym przybytku Boga. Chodzi o odniesienie do przybytku – namiotu (skene), jaki towarzyszył Izraelitom podczas wędrówki na pustyni a potem w Ziemi Obiecanej – aż do utworzenia świątyni.
Możemy i winniśmy widzieć w tym przymiocie uzdolnienie, jakie Mądrość Boga daje człowiekowi, żeby człowiek właściwie odnajdywał się przed Bogiem. To ta Mądrość spełnia liturgię (świętą służbę życia) przed Bogiem razem z ludźmi. To w Jezusie Chrystusie objawił się w pełni taki sposób życia człowieka, że on może być i jest po prostu liturgią i kultem na cześć Boga. Ci, którzy dadzą się przeniknąć taj Mądrości, który wydała siebie na rzecz ludzi i za ludzi, aby ich przemienić i uzdolnić do składania z siebie duchowych ofiar (zob. Rz 12,1n), stanowią święty przybytek Pana. To Mądrość w nich i przez nich pełni świętą służbę, gdy oni żyją zgodnie z wolą (zamysłem) Boga objawioną w przykazaniach i podaną jako możliwą do spełnienia dzięki wierze płynącej z Ewangelii (zob. Rz 3,31; Ga 5,6).
Ten święty przybytek, w którym Mądrość sprawuje liturgię na cześć Boga, to Ciało Chrystusa, czyli Kościół ożywiony Jego Duchem, Duchem Świętym.
3. . . . mocno na Syjonie
Dalej Mądrość mówi o sobie, że stanęła mocno na Syjonie. W tekście oryginalnym jest strona bierna. Dosłownie: zostałam mocno osadzona (ustabilizowana) na Syjonie. Syjon to wschodnie zbocze wzniesienia Ophel, na którym było zbudowane miasto Dawidowe (wcześniej Jebuzytów). Czasem stosowane zamiennie z nazwą: Jerozolima.
Syjon jest wychwalany – np. w Psalmach – jako miejsce szczególnego błogosławieństwa i miejsce wspólnoty Boga z ludźmi. To właśnie na Syjonie Bóg króluje, by ludzie, Jego wybrani mogli cieszyć się pokojem i błogosławieństwem. To właśnie z Syjonu będzie królował – wg Ps 2 – namaszczony wybraniec Boga (zob. Ps 2,6nn). W kontekście wygnania Babilońskiego i powrotu z tego wygnania Syjon nabiera znaczenia eschatologicznego (zob. np. Iz 2,2). Staje się też z czasem typem Kościoła, w którym gromadzą się odkupieni (zob. np. Hbr 12,22).
Jeśli mamy zapowiedź, że Mądrość otrzymała swoje stabilne miejsce na Syjonie, oznacza to dla nas wierzących w Jezusa Chrystusa, najpełniejsze objawienia się Mądrości Boga, że właśnie w Kościele, we wspólnocie wierzących ta Mądrość ma swoje trwałe osadzenie. Gdy mówimy o Kościele, nie myślimy tylko o instytucji hierarchicznej Kościoła, lecz o całej wspólnocie wierzących w Chrystusa. W Nim bowiem, jako Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym, zawiera się cała pełnia Bożej Mądrości. Obejmuje ona nie tylko „teoretyczną” Mądrość Boga (myślę o swoistej teologii uprawianej jakby zza przysłowiowego biurka), ale właśnie tę Mądrość, która nie boi się (nie wycofuje się z tego, by) mieszkać między synami ludzkimi, którzy pobłądzili z powodu braku mądrości, lecz teraz chcą się nawracać. Chcą wracać do domu Ojca – źródła Mądrości. Jest to coś z tego, na co zwraca uwagę Papież Franciszek, kiedy mówi w swej adhortacji o gotowości „pobrudzenia się ulicznym błotem” (zob. EG 45).
Prosimy Cię, Panie, pozwól nam rozumieć objawienie się Twojej Mądrości w Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie. Chroń nas też przed naszymi pseudo-mądrościami.
Bp ZbK
Komentarze
80 odpowiedzi na „Wielkość Mądrości (2 Ndz po Narodzeniu P. – 140105)”
„na samym początku mię (Mądrość) stworzył” Podobne sformułowanie znajduję J 1;1 Na początku było Słowo,
W Internecie znalazłem coś takiego:
„Wieczerza Pańska jest „pamiątką”, pamiątką nową, którą pragnął Chrystus, stworzoną na pniu „wspomnienia” żydowskiego.
Wszyscy wiemy, że kiedy Chrystus dał nam Mszę św. w czasie Ostatniej Wieczerzy, zakończył ten rytuał tymi słowami: „To czyńcie na moją pamiątkę”.
Słowa Jezusa były zawsze w ten sposób tłumaczone. Liturgia w czasie konsekracji również tak właśnie je tłumaczy, być może dlatego, aby nie dezorientować wiernych, którzy od wieków w takiej formie je słyszeli.
Te słowa Jezusa są jednak niezbyt szczęśliwie tłumaczone. Jezus, mówią znawcy – egzegeci, niedokładnie tak powiedział. Dokładne tłumaczenie słów Jezusa powinno wyglądać w ten sposób: „To czyńcie jako moje wspomnienie”.
Również liturgia przyznaje rację egzegetom. Istotnie, zaraz po konsekracji trzy nowe modlitwy eucharystyczne brzmią następująco: „Wspominając, Boże, zbawczą Mękę Twojego Syna, jak również cudowne Jego Zmartwychwstanie…”.
„Mądrość wychwala sama siebie, chlubi się pośród swojego ludu”.
Jak to jest z tą starotestamentową mądrością? Czyż nie jest ona podobna do prawa, które mnie oskarża?
„Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość”.
Czyż to nie oblicze tej samej mądrości?
Pozdrawiam
janusz
#1
„Na początku było Słowo”. Jak mam rozumieć wyraz „było”? Wyjaśnieniem może być J 1;18 „Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca”. W tym momencie „Słowo” staje się wymierne.
#1
Mądrość o sobie „na samym początku mię stworzył”, „Wyszłam z ust Najwyższego”. Mdr 1;6 Mądrość bowiem jest duchem miłującym ludzi,
Ad. 3 Januszu nie musiałem daleko szukać by znaleźć odpowiedź na postawione pytania:
Syr 24;23 Tym wszystkim jest księga przymierza Boga Najwyższego,
Prawo, które dał nam Mojżesz,
jako dziedzictwo plemionom Jakuba.
25 Zalewa ono mądrością jak Piszon
i jak Tygrys w dniach nowych płodów;
26 obficie napełnia rozumem jak Eufrat
i jak Jordan w czasie żniw;
27 wylewa naukę jak Nil
lub Gichon w czasie winobrania.
28 Pierwszy nie skończył go poznawać,
podobnie ani ostatni do dna go nie zgłębił,
29 gdyż myśl jego pełniejsza jest niż morze,
a rada głębsza niż Wielka Otchłań.
Biblijny tekst z Księgi Syracha wyraża zaskakującą, a zarazem trafną intuicję, która ukazuje głęboką więź między poznaniem wiary a poznaniem rozumowym. W Trójcy Świętej znajduje się początek wszystkich rzeczy i to stanowi Jej Mądrość. Warto nadmienić, iż chrześcijanin, który zna objawienie Trójcy Świętej w Nowym Testamencie, znajduje też Jej obecność w Księdze Rodzaju (ruah Elohim), a zarazem w upersonifikowanej Mądrości.
Dzięki Objawieniu Bożemu we wspólnocie wierzących mającej uczestnictwo w Mistycznym Ciele Chrystusa poznaję głębiny Mądrości Bożej, do której bezskutecznie próbuję dotrzeć rozumem. W wieczności „(…) poznam tak, jak i zostałem poznany”, (Zob. 1 Kor 13,12b).
Jedyna Mądrość nie boi się mieszkać między ludźmi błądzącymi z powodu braku mądrości,
a teraz chcą się nawracać…
…
1. Na początku pomyślałam, że boję się mieszkać między ludźmi,
którym się wydaje, że nie potrzebują nawrócenia…
(I to właśnie chyba jest moja pseudo-mądrość…)
2. Potem, że aby Mądrość zamieszkała w moim życiu,
to ja mam chcieć swojego nawrócenia…
A ja boję się pełnego nawrócenia…
…
Dziś kościół daje poznać Jezusa światu, ale ten świat Go nie poznaje. Świat dalej woli żyć w ciemności, bo nie chce ujawnić swoje uczynki.
Świat zamienił Prawdę w kłamstwo i tym kłamstwem żyje.
Bóg posyła proroków do świata, aby on zmienił swe oblicze i zaczął „zapalać światło”, ale ,świat nadal nie słucha proroków i nie chce ujawnić swoich uczynków ciemności.
Jedank chwila; na świecie są osoby, które odczytują znaki, idą za gwiazdą i oddają pokłon Bogu.
Ale ci sami ludzie, którzy oddają pokłon Bogu wracają do swojej ojczyzny inną drogą, drogą „nie z tego świata” – drogą, którą pociągnie ich Bóg.
Jak to możliwe żeby poganie oddawali hołd Bogu, a nie „swoi”?
„A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny” – czyżby to Bóg przemówił do pogan?
Niektórzy na dzwiach zapewne będą pisać K+M+B=2014, ale tak sobie pomyślałem, że można napisać na drzwich nawet swoje imię, bo i tak te literki nic nie znaczą jeśli nie przylgniemy sercem do serca Chrystusa.
#11 chani,
zlituj się,
w napisie nic nie powinno się równać…
Bo na drzwiach NIE PISZEMY RÓWNANIA,
tylko prosimy Chrystusa o błogosławieństwo mieszkań.
(Christus Mansionem Benedicat)
Geneza tych liter może być też inna, wyjaśnia to m.in. znany Ci portal deon.pl
🙂
Tam gdzie przychodzi Mądrość (Słowo) tam przychodzi też mądrość ludzka (Mędrcy ze wschodu)
“Cierpienie Chrystusa ma braki?
Co to znaczy „dopełnić to, czego brakuje cierpieniom Chrystusa”? Sądziłam (to dla mnie takie oczywiste), że Jego Ofiara jest doskonała i pełna.”
Tak, „Bóg zdecydował się (dlaczego? tego nie będziemy nigdy wiedzieć…
Możemy starać się w nie wczuć (tak jak robili to mistycy) ale nawet jeśli nam się to uda w jakimś stopniu, to zawsze zostaje ten margines niewiedzy. Gdybyśmy wiedzieli, to byśmy byli równi Bogu a przecież to niemożliwe…” xc
Moze dlatego, jak Bp Kiernikowski wlasnie twierdzi, Pan Bog wszystkich kocha jednakowo. Niektorych kocha wiecej np. Jozefa, syna Jakuba, Jezusa. Nikogo nie kocha mniej. Najbardziej umilowal Swego Jednorodzonego Syna,
Niebezpiecznie jest byc kochanym więcej.
„Zbawienie już się dokonało. Jednak Jego Mistyczne Ciało wciąż jest w drodze ku doskonałości, wciąż się rozwija i niedomaga w wielu sprawach. Doświadczając przeciwności, cierpień, krótkowzroczności, braku miłości ze strony braci i sióstr – i znosząc te cierpienia z miłością i pogodą ducha w Chrystusie – Paweł dopełnia tych braków Kościoła, współcierpi z Chrystusem. I Ty czyń podobnie. Znoś te wszystkie braki współwiernych i całej wspólnoty cierpliwie, z miłością i pogodą ducha, biorąc trudy i cierpienia z powodu niedoskonałości innych na siebie.” Wojciech Żmudziński SJ
Dlaczego Bóg woli nawróconych grzeszników?
Autor:KS
Moze dlatego, ze za nich szczegolnie najwiecej (wy)cierpial I inni Jego umilowani ofiarowali swe cierpienie.
Dzien LASKI i powstrzymanie sie od pracy, slysze w radio.
O LASCE, Prawie pisalem ostatnio dosc czesto.
#4 kontynuacja.
Może być inna wersja: na początku Bóg wypowiada słowo i Jednorodzony Bóg staje się.
#12 U nas tradycyjnie pisało się pierwsze litery od imion Królów i nie mam zamiaru tego zmieniać.
Pozwólcie, że jeszcze raz „zanudzę” was swoim krzyżem, Wiem, że każdy ma dość swojego krzyża i nie potrzebuje cudzej dokładki. Na poprzedniej stronie próbowałem wpuścić maleńki promyk Bożej Mądrości, jakże dzisiaj zapomnianej i nie dowartościowanej.
Dzisiaj byliśmy w sądzie w sprawie Piotra. Na korytarzu spotkaliśmy też osiemnastolatka z rodzicami i wiecie co doświadczyłem? Całkowita bezpośredniość w relacji miedzy nami. Ludzie podobnie ukrzyżowani mają w sobie magnetyczną moc przyciągania do siebie innych. Wiem ile kosztuje ryzyko pokazania swojego krzyża innym. Wolimy jak go nie widać na zewnątrz i nie słychać tego cudownego szeptu „choć za mną”. Są chwile kiedy i ja wstydzę się swojego ukrzyżowania bo moja dobra kultura nie pozwala mi być aż tak obnażonym w miejscu publicznym. Warto opierać się o swój krzyż. Warto nie schodzić z tego krzyża. Warto szukać radości w swoim krzyżu.
Mam o tyle dobrze, że mój krzyż jest moim synem ale do właśnie co dziennie zaprasza mnie do wspólnoty z sobą. Smutne i puste było by moje życie, moja wiara bez Piotra, który ma moc gorszyć moją religijność gdy idę na zatracenie po swojemu. Ma również coś co mnie pociąga i daje radość z kroczenia za Chrystusem w stronę Ojca. Nie macie pojęcia ile tracimy, marnujemy energii Bożej w Kościele chowając swoje krzyże po kątach.
Pamiętam krzyżowy zryw narodu podczas drugiej pielgrzymki JPII do Polski, kiedy to na wolanie Papieża „podnieście,pokażcie swoje krzyże” wyrastał z tłumu las dewocyjnych/religijnych/ krzyży. Dzisiaj jak nigdy w historii świat słusznie żąda od nas prawdziwej mocy Bożej ukrytej w naszych krzyżach. Jeśli nie wyciągniemy je na światło dzienne dobrowolnie to wydrą z nas je siłą. Nic po ewangelizacji bez oświetlonego swojego krzyża. Nic po inicjacji opartej na cudzym/dewocyjnym/ krzyżu.
Możemy maszerować do woli, możemy celebrować różne świętości ale gdy zabraknie na plecach własnego krzyża to nikt nam nie uwierzy, że w śmierci jest życie. Świat chce zobaczyć nie nas ale nasze krzyże i moc w nich ukrytą. Ten świat pragnie zobaczyć i uwierzyć w sens uśmiercania starego człowieka w nas ze swoimi pożądliwościami.
Teraz wiesz po co ci twój krzyż na co dzień. On musi być dobrowolny. Musisz go nieść bez przymusu bo inaczej nikt ci nie uwierzy. Jeśli chcesz to zaryzykuj i wejdź „za mną” w szalone wody tego świata przytulony do własnego krzyża a zobaczysz jak on cie poniesie na drugi brzeg. Z nim nie utoniesz nawet w najgłębszym oceanie własnej historii.
janusz
#12 katechetko1
A jakie słowa wypowiada kapłan na poświęcenie kredy?
#20 Maria,
OBRZĘD BŁOGOSŁAWIEŃSTWA KREDY I KADZIDŁA W UROCZYSTOŚĆ OBJAWIENIA PAŃSKIEGO 6 STYCZNIA
1316. Błogosławieństwo to odbywa się po homilii albo po modlitwie po Komunii. Celebrans przygotowuje wiernych do przyjęcia błogosławieństwa, przemawiając tymi lub podobnymi słowami:
Mędrcy ze Wschodu, którzy za przewodem gwiazdy przybyli do Betlejem, złożyli Jezusowi w darze złoto, kadzidło i mirrę. Złoto oznaczało godność Jezusa jako Króla, kadzidło – Najwyższego Kapłana, mirra zaś – używana do uśmierzania bólu i do namaszczania ciał zmarłych – była zapowiedzią Pańskiego pogrzebu.
Zgodnie z dawnym zwyczajem w czasie dzisiejszej Mszy świętej błogosławimy kredę, aby nią oznaczyć drzwi naszych domów na znak, że przyjęliśmy Wcielonego Syna Bożego. Błogosławimy również kadzidło, aby jego wonią napełnić nasze mieszkanie na znak, że wszystko pragniemy czynić na chwałę Boga. Módlmy się, aby Chrystus w nowym roku przebywał między nami i aby wszyscy, którzy Go szukają, tak jak Mędrcy ze Wschodu, mogli Go znaleźć w naszych rodzinach.
MODLITWA BŁOGOSŁAWIEŃSTWA
1317. Po chwili modlitwy w milczeniu celebrans rozkłada ręce i wypowiada modlitwę błogosławieństwa:
Boże, jedyna i wieczna Światłości, Ty przyprowadziłeś Mędrców do swojego Syna i objawiłeś im Jego jako Króla nad królami, a oni uwierzyli w Niego, oddali Mu pokłon i złożyli dary. Pobłogosław † tę kredę dla oznaczenia drzwi naszych mieszkań, w których przyjęliśmy światło Twojego objawienia. Spraw, abyśmy się stawali coraz bardziej widocznym światłem dla ludzi, którzy Ciebie szukają. Pobłogosław † to kadzidło, aby jego wonny dym wznosił się wraz z naszymi modlitwami przed Twoje oblicze. Spraw, niech nasze domy (napełnione dzisiaj wonią kadzidła) będą miejscem codziennej modlitwy w jedności z Twoim Synem, który zamieszkał między nami, aby objawiać nam Ciebie. Który z Tobą żyje i króluje na wieki wieków.
Wszyscy: Amen.
#19 Janusz
Mam podobne doświadczenia dotyczące dziecka. Własne słabości raczej ukrywam,chcę się pokazywać z dobrej strony. Słabości( kalectwa) dziecka nie da się tak ukryć, zwłaszcza w kolejkach w przychodniach, poradniach ,szpitalu czy w szkole. Mamy przyjaciół przeżywających podobnie swoje zakręty , z którymi wystarczy wymienić spojrzenie, uśmiechnąć się i znaleźć to zrozumienie o którym mówisz. To jest łagodność przeżywanego krzyża.Najpierw walka potem poddawanie się po ludzku, potem mniej lub bardziej świadome poddawanie się ale już to budujące – planowi Boga dla mnie. Wtedy Krzyż łagodzi obyczaje, daje pokorę wobec drugiego, daje dobrą pozycję wyjściową (kondygnacja -2) nawet do ludzi trudnych.
#19 Janusz
A jeśli ten własny krzyż nie jest widoczny na zewnątrz? Jak go ludziom pokazać?
#21 katechetka 1
Dziękuję za odpowiedź. Mam jeszcze jedno pytanie. Czy są dwie wersje tego błogosławieństwa?
Spotkałam się jeszcze z taką wersją (przytoczę tylko interesujący mnie fragment).
…….
K. Módlmy się. Pobłogosław, Panie Boże, tę stworzoną przez Ciebie kredę, aby była zbawienna dla rodzaju ludzkiego, i udziel przez wezwanie Twego Świętego Imienia, aby ci, którzy ją zabiorą i napiszą na drzwiach swoich domów imiona Twoich świętych: Kacpra, Melchiora i Baltazara, przez ich wstawiennictwo i zasługi otrzymają zdrowie ciała i opiekę dla duszy. Przez Chrystusa Pana naszego.
W. Amen.
#19 baranie katolicki
Poddaję się. Chyba nie ma sensu dalsza wymiana zdań miedzy nami. Zbyt wiele zdań jest dla mnie niezrozumiałych. Np. to – ,,(…) wyrastał z tłumu las dewocyjnych /religijnych/ krzyży”?
Co znaczy -,,Jeśli nie wyciągniemy je na światło dzienne dobrowolnie to wydrą z nas je siłą”?
Albo – ,,Nic po inicjacji opartej na cudzym /dewocyjnym/ krzyżu”?
Nie wiem, czy to miałeś na myśli, ale ja odbieram Twoją wypowiedź (odnosząc do siebie, chociaż nie zwracałeś się bezpośrednio do mnie)w ten sposób – mój krzyż jest dewocyjny , nie przyjęty dobrowolnie, nie opieram się na nim, tak jak Ty.
Tylko widzisz, ja nie potrafię epatować swoim krzyżem i przytulam się do niego cicho i dyskretnie, tak, by nikt go nie zauważył właśnie.
A jak mi już sił brakuje, to wypłaczę się Bogu na ramieniu, w moich czterech ścianach i podniosę się, by iść z nim dalej, tak długo jak Bóg zechce.
Czy to jest chowanie swego krzyża po kątach? I co w tym złego?
„Albowiem dni owe będą czasem ucisku, jakiego nie było od początku stworzenia Bożego aż dotąd i nigdy nie będzie. I gdyby Pan nie skrócił owych dni, nikt by nie ocalał. Ale skróci te dni z powodu wybranych, których sobie obrał.” (Mk 13,19-20) – czyli z powodu wybranych Bóg jeszcze nie każe tak bardzo ziemi? Jak to rozumieć? I czy te osoby, które są wybrane wiedzą o tym?
#24 Maria,
wg mojej wiedzy, wersja błogosławienia kredy, którą przedstawiłaś,
pochodzi sprzed odnowy liturgicznej II Soboru Watykańskiego.
Optują za nią niektórzy tzw. tradycjonaliści.
Pozdrawiam
„Tylko widzisz, ja nie potrafię epatować swoim krzyżem i przytulam się do niego cicho i dyskretnie, tak, by nikt go nie zauważył właśnie”.
Mario prawdopodobnie twój krzyż nie rzucił cię jeszcze na kolana i dlatego cię nie zdumiewa Chrystusowym blaskiem.
Czym ty się chwalisz przed ludźmi jeśli twój krzyż zatrzymujesz tylko dla siebie?
Nie jesteś jeszcze na kolanach.
janusz
„A jeśli ten własny krzyż nie jest widoczny na zewnątrz? Jak go ludziom pokazać”?
Miriam, twój krzyż jest za małe dlatego zasłaniasz go sobą.
Proś Pana by urósł tak byś mogła się schować na nim. Naprawdę ludzie nie chcą na nas patrzeć bo nie widzą naszych krzyży i nie wiedzą jak je dźwigamy na co dzień.
Dlatego nie płodna jest nasza wiara. Bez krzyża jesteśmy nieprawdziwymi celebrytami.
janusz
#24 katechetka 1
Czy to znaczy, że dzisiaj już się tej wersji nie wykorzystuje?
Bo wydaje mi się, że nie tylko tradycjonaliści jeszcze ją stosują.
Dzięki za odpowiedź, pozdrawiam.
#29
Dziękuję Baranku.
Tak, chyba zasłaniam krzyż sobą.
Ludzie nie chcą na mnie patrzeć, masz rację.
baranie katolicki
Najpierw ustalmy, co jest Twoim krzyżem. Kiedyś sądziłam, że jest nim choroba Piotra (Twoje ostatnie wpisy też na to wskazują). Odpisałeś mi, że nie choroba Piotra, a Twój grzech. Więc już nie wiem.
….
,,Czym,ty się chwalisz przed ludźmi, jeśli twój krzyż zatrzymujesz tylko dla siebie?”
– przed ludźmi niczym się nie chwalę, tym bardziej swoim krzyżem. Jeśli jest on chwalebny (niesiony tak, jak chce Bóg), będzie widoczny i bez moich zabiegów
A jeśli (jak pisałeś wcześniej) Twoim krzyżem jest grzech, to ciekawa jestem, jak chcesz się nim chwalić?
– dlaczego uważasz, ze mam swoim krzyżem obarczać innych? On jest mnie przeznaczony, przykrojony na moją miarę. Owszem, może być i tak, że stanie się środkiem uświęcenia dla innych, ale to już zupełnie inna kwestia.
….
,,prawdopodobnie twój krzyż nie rzucił cię jeszcze na kolana”.
– baranku, na kolanach już najpewniej nie będziesz w stanie się chwalić, bo będziesz niemym bólem, a postawa klęcząca – to pokora.
„Odpisałeś mi, że nie choroba Piotra, a Twój grzech”.
Nie pamiętam bym tak napisał. Mario, moim chwalebnym krzyżem jest nie tyle choroba Piotra, co on sam. Jego uśmiech, radość mimo niepełnosprawności to dla mnie rozpromienione oblicze Ojca. Nie ma lepszego błogosławieństwa jak uśmiechnięte oblicze Boga.
Oczywiści mam swoje grzeszne nory ale i ale i tam dociera promyk tego błogosławieństwa. Nie ucieknę daleko bo jest we nie mocne doświadczenie /pamięć/ tej radości, która płynie z krzyża mojego syna.
Jest on dla mnie jak biblijny, miedziany wąż na drzewie dany mi jako jedyny ratunek na moje grzechy.
Mario, bądź cierpliwa.
Daj czas Bogu a On doprowadzi cię do mnie.
janusz
Januszu, Mario
Słuchałem we wtorek lub środę audycji w KRP o sakramencie pojednania.
Gość audycji przywoływał inną niż obecnie formę sprawowania tego sakramentu (sprawowaną przez pierwsze kilka wieków chrześcijaństwa). Mianowicie grzechy wypowiadano głośno wobec całej wspólnoty (nie była prawdopodobnie tak liczna jak np.dziś na Eucharystii w kościele), rozgrzeszenia dokonywał kapłan tak jak obecnie.
Chodzi o to, że grzech ma charakter wspólnotowy, dokonuje się w relacjach z drugim człowiekiem a jego skutki dotykają całe otoczenie. Dlatego wyznawanie grzechu i odpuszczenie jest niejako „świętowaniem ” całej wspólnoty, gdy jeden z jej członków zwraca się na nowo do Boga. Spróbowałem ruszyć wyobraźnią w jakich okolicznościach stać by mnie było na taką spowiedź. Tylko wtedy, gdy już nic z siebie nie miałbym do stracenia, wyzbyłbym się swoich zabezpieczeń,wypuściłbym muchy z nosa właśnie dlatego, że otrzymuję oparcie w przebaczeniu Boga. (Tak rozumiem Twój wpis Januszu o „rzuceniu na kolana”).
Czy nie jest to właśnie sedno i działanie tego sakramentu?
Czasami pokora to nie jest postwa klęcząca. Można klęczeć i godzinami, a drugiego człowieka mieć w nienawiści.
Pokorą nie jest mówienie o sobie, że ja jestem niomylny, nawet w sprawach wiary. Nieomylne jest tylko Pismo, a apostołowie też byli ludżmi, więc się mylili.
Pokora to jest poddanie się Bogu i jak to pisze Paweł: „Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, […] Ef 5,24.
Kościół z tą nieomylnością za daleko poszedł ustanawiając prawa dane przez ludzi hjak to mówił Jezus: „Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować.” Mk 7,10
CD #33
I jeszcze: „Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, by kanonizować swoje wady – mógłby nam dziś
powiedzieć Jezus. Oby nie powiedział też „ten lud czci mnie tylko wargami, ale sercem swym
daleko jest ode mnie”…
Andrzej Macura”
Tak samo żydzi, którzy myśleli, że ich religia doprowadzi do spotkania z Bogiem. I co? Bóg zesłał do nich swojego Syna, a oni Go nie rozpoznali, tak byli zajęci swoją religią.
Swoi nie rozpoznali boga, do którego tak się modlili.
W 2012 roku na wiosnę poniosłem olbrzymią stratę finansową.
Można powiedzieć, że całoroczną pracę i nakłady diabli wzięli. Poczułem straszny ból i rozgoryczenie. Myślałem, że dostanę zawału.
Dzień wcześniej na imieninach ktoś z gości opowiadał, że nasz Ks Biskup jest poważnie chory. Ma nowotwór. Gdy ten ból mnie dopadł i czułem, że coś się dzieje złego z organizmem postanowiłem ofiarować to cierpienie Bogu za zdrowie ks Biskupa, tak jak się ofiarowuje komuś prezent. Na zawsze i z miłością. Cały ból za chwilę minął i już do tego żalu nie wracałem.
Ja myślę, że można ukryć krzyż, który przytłacza, ale to do niczego dobrego nie prowadzi.
wojtek
#33 sorki Janusz
Odnalazłam ten wpis o którym myślałam – Temat:Znaki i cuda przez ręce Apostołów, nasze posty #23(mój)i #33(Twój). Rzeczywiście pisałeś tam, że cierpisz z powodu grzechu. Nie wiem dlaczego zapamiętałam to, jako krzyż.
Januszu, Twój krzyż jest widoczny – niepełnosprawny Piotr. Rozumiem, że jesteś z niego dumny i chwalisz się nim przed światem. To jest specyficzny krzyż, ale przecież są różne krzyże i nie do każdego przystaje to, o czym piszesz.
Pozdrawiam.
#35 chani
Także uważam, że pokora nie wyraża się (tylko) w postawie klęczącej, bądź innej, pełnej uniżenia.
Pokora to prawda o naszej nędzy, a także i wielkości, którą nas Pan Bóg obdarzył. Znamy Dawcę naszego obdarowania!
Można być pokornym „tańcząc z radości na cześć Pana”.
#30 Maria,
odkąd zwracam większą uwagę na teksty liturgiczne –
pamiętam formułę błogosławienia kredy, którą podałam.
Z tego, co piszesz, wynika, że niektórzy księża
praktykują formuły błogosławienia kredy sprzed II Soboru Watykańskiego,
choć podczas Mszy św. sprawowanej wg rytu posoborowego.
Dlaczego tak jest? Tego nie wiem.
Pozdrawiam 🙂
#40
Miriam ja też uważam, że pokora nie wyraża się tylko w postawie klęczącej.
Pokora-cnota moralna, która w ogólnym rozumieniu polega na własnej ograniczoności, nie wywyższaniu się ponad innych i unikaniu chwalenia się swoimi dokonaniami.
Chodziło mi o to, że człowiek złamany bólem (,,ukrzyżowany”) nie jest w stanie wywyższać się, chwalić, jest pokorny. św. Hieronim uczył, by postawie ciała klęczącej towarzyszyło także ,,przyklęknięcie serca”, i tak rozumiem ten gest.
Oczywiście można spojrzeć na tą całą sytuację i z innej strony. Na kolanach można też uwielbiać Boga za ofiarowany mi krzyż.
Pozdrawiam.
Na kolanach ukochanego Tatusia usiadają tylko maluczcy bracia Jezusa Chrystusa.
Dobrze o tym wiedzą ci z nas, którzy doświadczają na sobie chwalebnego krzyża.
Tu nie chodzi o postawę klęczącą lecz o doświadczenie bycia na kolanach Ojca.
Nie ma lepszego miejsca w niebie dla nawróconego grzesznika.
Pewnie zapytacie, jak tam się znaleźć?
Jest tylko jeden sposób.
Trzeba bardzo tego chcieć/pragnąć/.
janusz
#43
Sprytnie Januszu 🙂
To o kolana Ojca Ci chodziło…
To wspaniałe doświadczenie, pełnia nasycenia miłością.
Dodałabym – dla tych, którzy cierpią BRAK i pragną.
#43
,,Tu nie chodzi o postawę klęczącą lecz o doświadczenie bycia na kolanach Ojca”
Baranku nie mogłeś tego tak właśnie wcześniej napisać? Nie jestem Duchem Świętym by czytać w Twoich myślach. Posługujesz się jakimiś skrótami myślowymi, przenośniami, które tylko Ty sam potrafisz rozszyfrować.
Pasuję, koniec wymiany zdań.
#33 Janusz
,,Mario, bądź cierpliwa.
Daj czas Bogu a On doprowadzi cię do mnie”
Nie przeceniasz się przypadkiem? Czy to pokora przemówiła przez Ciebie?
Pewnie zaraz się dowiem,że co innego miałeś na myśli niż ja zrozumiałam.
Dlatego powtarzam – PASUJĘ.
#44
,,Sprytnie Januszu”
Czy rozmowa z Wami polegać ma na sprycie? Nie są istotne argumenty logiczne, merytoryczne, tylko ciuciubabka? Jednym słowem ,,kwadratura koła”-dyskusja z góry skazana na niepowodzenie.
Bawcie się dobrze w swoim gronie.
Pozdrawiam.
#47 Maria
Mario, Mario, nie o merytoryczne ujmowanie prawd Bożych mi chodzi, ani o zabawę tym bardziej!
Po prostu, do mnie wypowiedzi niektórych osób przemawiają bardziej i akurat w ten sposób sformuowane. Nic na to nie poradzę.
Dzięki Bogu mamy różnorodność, która jest wielkim bogactwem. Nie musi ona dzielić osób lecz może wzajemnie ubogacać i odkrywać rzeczywistość szerszą, niż tylko nasz punkt widzenia.
A logika? W sprawach wiary na pewno nie jest, moim zdaniem, matematyczna.
Twoja racjonalność też coś tu wnosi. Dzięki niej np. Janusz dopowiada i uzupełnia swe wypowiedzi 🙂
Inne Twe uwagi też są cenne.
Pozdrawiam
Mario, proszę wyobrazić sobie bezradnego ojca,który na swoich kolanach trzyma przytulonego syna z głębokim mózgowym porażeniem dziecięcym. Taka jest moja rzeczywistość na co dzień. Widzę jak moje nieparadne kolana dają radość nie tylko Piotrowi ale i dla mnie są okazją do bycia bardzo blisko niego. Mając takie doświadczenie/taki krzyż/jest mi łatwiej usiąść na kolanach Boga Ojca. Takie jest moje pragnienie być może odbierane jako pyszne ale nie mam już wiele do stracenia. Na tych Bożych kolanach jest miejsce również i dla ciebie. Proszę tylko spojrzeć we właściwym kierunku na swoje życie i spróbować odnaleźć swoją małość/nicość/. Tam nie ma miejsca dla wielkich w swoich oczach. Masz rację bo jesteśmy jak dzieci, które pod okiem Księdza Biskupa bawią się w Jego „piaskownicy”. Taka zabawa w Kościół to próba dotarcia do nas z Ewangelią o JEZUSIE CHRYSTUSIE, który niewątpliwie jest pośród nas. Mario, proszę pozostać z nami i „dobrze” się bawić bo wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Ojca/Kościoła/. janusz
#46 Maria
Chyba Januszowi chodziło o Jezusa i powinno być tak:
,,Mario, bądź cierpliwa.
Daj czas Bogu a On doprowadzi cię do Jezusa”
Dzisiaj jest niedziela Chrztu Chrystusa, ale tak sobie pomyślałem, że ja jakbym miał dzieci, to wcale bym je nie chrzcił, same by zdecydowały później, czy chcą dołączyć do Chrystusa czy nie.
Dobrze, że jednak tych dzieci nie mam, ale chrzczenie dzieci bo tak mówi tradycja, to za mało.
Dwa razy próbowałam wysłać tekst ale za każdym razem komputer kasował go. Piszę teraz na próbę.
Pozdrawiam
#49 baran katolicki
Mózgowe Porażenie Dziecięce – tak „fachowo” nazywa się moja choroba (kiedyś chyba pisałem o tym).
Matka mówi, że przez rehabilitację chodzę, bo dłuższy czas wcale nie chodziłem, ale to może nie przez rehabilitację, tylko dzięki Bogu?
Co prawda nie do końca „chodzę normalnie” bo mam zaniki korowe móżdżku i pewnie przez to chodzę jak pijany, ale wie, że Bóg jakby chciał to mnie uzdrowi i nawet nie muszę się o to modlić, bo On wie co mi potrzeba.
Mario, napisałaś:
„Nie jestem Duchem Świętym by czytać w Twoich (Janusza) myślach”,
ale tak sobie myślę, że osoby, które są obdarzeni Duchem Świętym, potrafią czytać sobie w myślach i są jakby jednym duchem wtedy, nawet, gdy są daleko od siebie.
#51 chani,
chrzest dzieci to nie przymus, tylko możliwość i łaska, dobrodziejstwo.
Katechizm u punkcie 1250 uczy:
Gdyby Kościół i rodzice nie dopuszczali dziecka do chrztu zaraz po urodzeniu,
pozbawialiby je bezcennej łaski stania się dzieckiem Bożym.
…
Ale jest warunek –
rodzice dziecka rozumieją,
że stanie się dzieckiem Bożym JEST BEZCENNĄ ŁASKĄ.
…
Pozdrawiam.
Księże Biskupie!
Sama nie wiem, czy moje wpisy docierają na stronę, czy nie i są przez „komputer” blokowane.
Serdecznie pozdrawiam
#55 katechetka 1
Nie chce się spierać z katechizmem, ale moim zdaniem dzieci mają już łaskę, nawet przed chrztem.
Chrzest moim zdaniem nie czyni automatycznie nas dzieckiem Bożym.
Pismo roznróżnia dzieci Boga i dzieci diabła.
Dzieckiem Bożym jest ten, który postępuje jak Jezus i wypełnia Jego naukę.
#56 niezapominajka
Może byść wiele powodów takiego stanu. Może wpis zawiera jakiś link albo coś podobnego i system bezpieczeństwa nawet nie wysyła tego wpisu do zatwierdzenia. Może on lądować w tzw. Spamie.
To tylko jedna możliwość.
#57 chani,
dobrze, że nie chcesz się spierać z katechizmem 🙂
…
Pojęcie „dziecko Boże” może być rozumiane na dwa sposoby.
1. Jako ludzie – wszyscy, w jakiś sposób i w jakiejś mierze, jesteśmy dziećmi Boga.
2. Jednak przez chrzest św., w którym łączymy się z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, stajemy się dziećmi Boga przez usynowienie, przez przybranie. I otrzymujemy zdolność nowego sposobu życia – na wzór Chrystusa.
…
Chani,
myślisz, że można postepować, jak Jezus, wypełniać Jego naukę, bez Jego łaski?
…
I jeszcze jedno zdanie zacytuję:
Bóg związał zbawienie z sakramentem chrztu,
ale sam nie jest związany swoimi sakramentami (KKK 1257).
…
#59 katechetka 1
Dobrze, już nie mam więcej pytań.
Ja i tak bym nie chrzcił dzieci jak bym miał.
#60 chani
Oczywiście, że nie Ty byś chrzcił, tylko kapłan 🙂
#60 chani,
zaintrygowałeś mnie…
Dlaczego nie chrzciłbyć swoich dzieci???
# 60 chani
Twoje założenie poszanowania wolności człowieka, by nie chrzcić, pozostawiając wybór w pózniejszych latach, jest formą domagania się wychowania ateistycznego. Przy takim planie, to chyba byś nie uczył prawd wiary.
Jeżeli rodzice nie będą wychowywać dziecka w wierze, tym samym będą wychowywać w niewierze.
Trzeciej możliwości nie ma.
#62 katechetka 1
#63 mirpat
Wiara nie rodzi się przez chrzest i nie czyni cię to automatycznie dzieckiem Bożym.
Czego bym nie chrzcił dzieci? Dał bym im prawo wyboru. Dzisiaj jakoś tego prawa nie ma.
Jesteśmy przymuszani do chrztu, bo rodzice tacy tradycyjni są.
Jak Bóg by wzbudził taką intencje w sercu dziecka, to wtedy by przyjęło chrzest.
——–
A poza tym dlaczego trzeba chrzcić małe dzieci? I odpowiedzcie z głowy, a nie z katechizmu.
# chani
Myślisz w kategoriach „czarne-białe”,nadmiernie uogólniasz,szufladkujesz i wyolbrzymiasz problemy.
Takie myślenie może prowadzić do niezadowolenia,stresu,frustracji,negatywnej samooceny,przesadnego poczucia winy.
Wolę równowagę emocjonalną. 🙂
#64 chani
Jest coś przewrotnego w twoim uporze : „Czego bym nie chrzcił dzieci? Dał bym im prawo wyboru. Dzisiaj jakoś tego prawa nie ma.”
To totalne nieporozumienie.
Jesteś czy nie jesteś katolikiem, chrześcijaninem? Bo jako wierzący w Jezusa Chrystusa i żyjący Jego nauką, nie miałbyś wątpliwości, że już małe dzieci rodzice pragną ofiarować je pod opiekę Boga Ojca i Syna przez Ducha Świętego.
Dalsze konsekwencje tego co piszesz, to usunięcie religii ze szkół. Do czego zmierza laicyzacja chyba zdajesz sobie z tego sprawę?
Takie twoje myśli nie pochodzą od dobrego Ducha.
Przemyśl, to, co napisałeś.
#64 chani 🙂
z racji tego, że jestem katechetką –
nauczyłam się popierać swoje zdanie dokumentami Kościoła, w tym Katechizmem,
ale jeśli chcesz – odpowiem z głowy.
W związku z tym – wybacz formę.
1. prawda jest taka, że NIKT nie jest przymuszany do chrztu.
Taka jest PRAWDA, choć przekonanie wielu jest inne, błędne.
2. w naszej diecezji zanim dziecko zostanie ochrzczone – jego rodzice i chrzestni
uczestniczą w kilku katechezach pod wspólnym tytułem „Wierzysz? Przyjmij chrzest”.
Między innymi katechezy wyjaśniają, po co człowiekowi chrzest.
Słyszałam, że po wysłuchaniu katechez niektórzy z rodziców mówią
„To może ja odłożę chrzest mojego dziecka na później”…
Rozumiem więc, że katechezy prostują wyobrażenia o chrzcie, jako pewnym przymusie.
2. chani, myślę, że Pan Bóg wzbudza w dziecku intencję bycia blisko Niego.
Tylko dziecko bez pomocy dorosłych ma niewielkie możliwości,
żeby tę intencję pojawiającą się w sercu odczytać
i podjąć kroki, by na nią odpowiedzieć.
…
Słyszałam kiedyś wypowiedż młodego człowieka (film edukacyjny „Muzyka i satanizm”),
który wychowywał się w rodzinie niewierzących i niepraktykujących,
który jako dziecko MIAŁ PEWNOŚĆ, że Jezus jest, żyje, jest Zbawicielem.
Ale… uważał, że nie może On być dla niego wzorem.
Bo Jezus jest mięczakiem,
bo dał się ukrzyżować…
I co z tej pewności i przekonania w sercu o Jezusie Zbawicielu?
Beż środowiska wiary, bez Kościoła – ta PEWNOŚĆ nie uchroniła tego człowieka przed złymi wyborami.
3. czy trzeba chrzcić małe dzieci?
Wg mnie – nie trzeba. MOŻNA.
Jeżeli sama doświadczam tego, jak wiele znaczy dla mnie Duch, który pomaga mi modlić się, gdy nie potrafię;
jak wiele znaczy Kościół, liturgia w nim sprawowana, to chcę,
żeby moje dziecko wzrastało w Kościele, korzystało ze skarbów, które w Nim są.
…
Moja znajoma związała się z mężczyzną, który jest związany z inną kobietą sakramentalnym związkiem małżeńskim,
ale jest z nią po rozwodzie cywilnym, i mają syna.
Ona i on pragnęli go ochrzcić.
Tak to uzasadniała księdzu, który ją pytał o powód tej decyzji:
nie wyobrażam sobie, żeby mój syn nie chodził do kościoła, żeby nie korzystał z sakramentów.
Wiem, ile zawdzięczam Kościołowi – szczególnie sakramentowi pokuty, odczuwam pomoc Jezusa.
…
Podoba mi się to, co napisał(a) mirpat:
Albo wychowuje się dziecko w wierze, albo w niewierze, trzeciej możliwości nie ma.
…
Pozdrawiam.
Wszyscy jesteście podobni do faryzeuszy, którzy bardzo byli wpatrzeni w swoją religie/religijność i za nic mieli przykazania Boże, a bardziej wypełniali naukę ludzką. Ale co tam ja.
Przecież powiecie, że ja nie mam racji, tylko Kościół i trzeba przestrzegać jego nauki, ale to nauka ludzka, która ma odniesienie do Boga, ale w dużej mierze ma naukę Jezusa za nic.
Bardziej chcecie obronić swoją religie niż Boga.
Popatrzcie na Jezusa i faryzeuszy. Jezus zdaniem faryzeuszy nie był religijny, nie przestrzegał nauki Bożej i dlatego Go ukrzyżowali, zabili.
Sytuacja się powtarza na naszych oczach tylko my tego nie zauważamy.
A myślicie, że ktoś kto nie chodzi do kościoła, ale Bóg ukształtował jego serce, to zostanie i tak prze Boga odrzucony, bo nie chodzi do kościoła? Nie tędy droga.
Błądzimy, bo nie znamy mocy Pisma Świętego i nie przestrzegamy nauki Jezusa, a nauka Boża to nie chodzenie do Kościoła, ale coś więcej.
A co?
Odpowiedź jest trudna, więc najlepiej pójść sobie do kościółka, to nam najlepiej wychodzi.
#69 chani,
1. coś mi się wydaje, że chcesz mi powiedzieć, jak wielu młodych:
„Chrystus – tak, Kościół – NIE!”
…
2. nie wiem, czy czasami czytasz Papieża Franciszka.
Ostatnio rozpoczął katechezy o sakramentach. Rozpoczął od sakramentu chrztu św.
I 15 stycznia b.r. powiedział tak:
„Dziś (…) chciałbym się skupić na chrzcie, aby podkreślić bardzo ważny owoc tego sakramentu:
czyni on nas członkami Ciała Chrystusa i Ludu Bożego.
Święty Tomasz z Akwinu mówi, że ten, kto przyjmuje chrzest jest włączony w Chrystusa,
stając się jakby Jego członkiem i zostaje przyłączony do wspólnoty wiernych,
to znaczy do Ludu Bożego. (por. Summa Theologiae , III, q. 69 , art. 5; q. 70 , art. 1).
W szkole Soboru Watykańskiego II, mówimy dziś, że
chrzest wprowadza nas do Ludu Bożego,
sprawia, że stajemy się członkami Ludu w drodze,
pielgrzymującego w dziejach.
(…)
Istnieje nierozerwalny związek między wymiarem mistycznym
a wymiarem misyjnym powołania chrześcijańskiego,
obydwoma zakorzenionymi we chrzcie.
Otrzymując wiarę i chrzest my, chrześcijanie przyjmujemy działanie Ducha Świętego,
który prowadzi do wyznania Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego
i nazywania Boga Abba, Ojcze.
(…)
Wiara chrześcijańska rodzi się i żyje w Kościele,
a w chrzcie rodziny i parafie świętują włączenie nowego członka
w Chrystusa i w Jego Ciało, którym jest Kościół, do Ludu Bożego.
Przykładem znaczenia chrztu dla Ludu Bożego
jest historia wspólnoty chrześcijańskiej w Japonii.
Doznała ona okrutnego prześladowania na początku XVII wieku.
Było w niej wielu męczenników, duchowni zostali wygnani,
a tysiące ludzi zabitych.
Nie pozostał w Japonii żaden kapłan – wszystkich wydalono.
Wówczas wspólnota schroniła się w podziemiu,
zachowując wiarę i modlitwę w ukryciu.
A kiedy rodziło się dziecko tatuś lub mamusia chrzciło je,
bo każdy z nas może chrzcić.
Kiedy dwa i pół wieku później, po 250 latach,
misjonarze powrócili do Japonii,
tysiące chrześcijan wychodziły z ukrycia i Kościół mógł się rozwijać.
Przeżyli dzięki łasce chrztu!
To wspaniałe!
Lud Boży przekazuje wiarę, chrzci swoje dzieci podąża naprzód.
I zachowali, pomimo ukrycia, silny duch wspólnotowy,
ponieważ chrzest uczynił ich jednym ciałem w Chrystusie:
byli izolowani i ukryci, ale zawsze byli członkami Ludu Bożego, Kościoła.
Wiele możemy się z tej historii nauczyć! Dziękuję.
…
3. Nie, chani, nie uważam, że zbawienie osiągnie ten, kto chodzi do kościoła.
Tylko ten, kto kocha Boga (jeśli Go poznał) i bliźniego.
Poza tym Kościół uczy:
„Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego,
szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną
starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie”
(Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 16)
…
🙂
# chani
Słuchałam rekolekcji o.Adama Szustaka OP na temat osądu.W skrócie:
Większość z nas żyje w czasach kiedy się osądza.Samych siebie osądzamy,często sobą gardząc,ludzie nas osądzają,nawzajem się osądzamy.
Gdzie siebie osadzacie?Gdzie sobą gardzicie?Gdzie jesteście przekonani,że coś słusznie wam się należy?Gdzie jest coś co nazywasz w swoim życiu przekleństwem?Gdzie jest coś gdzie mówisz,tam to nigdy nie będzie dobrze.
Zły duch nieustannie przychodzi do nas z osądem.On nieustannie nas oskarża.O rzeczy prawdziwe i nieprawdziwe,o realne grzechy ale wyolbrzymiając je w niewiarygodny sposób i wmawiając nam nieprawdę.To zwalanie winy na kogoś,to jego podstawowa działalność.
Należy odkręcić osąd,to wszystko co zle o sobie mówicie,myślicie i jak wierzycie w to co inni o was zle mówią,myślą,patrzą.Ponazywać ten osąd.Zlokalizować gdzie o sobie myślisz zle.Nieważne czy przyczyną są rzeczy realne czy nierealne,słuszne czy niesłuszne.Znajdz to miejsce,gdzie ktoś,ty sam albo szatan mówi o tobie zle.Nazwij to wszystko.
Dlatego,że głód który masz,nie może być zaspokojony właśnie z tego powodu.Bo kiedy Bóg przychodzi,a przychodzi do każdego i próbuje powiedzieć słowo błogosławione,to nie jesteśmy w stanie uwierzyć z powodu tych wszystkich osądów które w nas są,z powodu nieustannego jątrzenia osądu który nam wpuszcza zły duch.
Chani, jesteś typowym przykładem młodego człowieka, który zdał egzaminy z przedmiotu religia, lecz nie rozumie tych wszystkich mądrych regułek i teorii. Ja musiałem jedynie widzieć co to jest grzech pierworodny i że chrzest zmywa grzech pierworodny czyniąc człowieka dzieckiem Bożym otwierając go na działanie Ducha Świętego.
Są na świecie tylko dwie moce – moc Boża i moc szatana. Bóg dopuszcza, aby szatan miał moc (ale nie nad Bogiem). Człowiek może schronić się przed szatanem oddając się Bogu, przede wszystkim stając się Jego dzieckiem.
Dobry ojciec (a cóż dopiero Bóg!)nie opuści swego dziecka, będzie go chronił, strzegł, jak źrenicy oka. Czy można więc nie chcieć, aby dziecko (już od najwcześniejszych lat) należało do Boga? Jak można tak lekkomyślnie narażać swoje dziecko na złość, moc szatana? Kiedyś chrzczono dzieci już kilka godzin po porodzie, nie dbając specjalnie (jak dzisiaj) o tą zewnętrzną otoczkę (pompa, przyjęcie, zdjęcia, kamera, itp.).
Moim zdaniem jeżeli nawet rodzice nie są zbyt gorliwymi w wierze, żyją bez sakramentu małżeństwa, a chcą chrztu dziecka, to nikt nie powinien im tego bronić. Nigdy nie będzie 100% gwarancji, że dziecko zostanie wychowane w wierze (nawet u tzw. wierzących-praktykujących). Działania człowieka są bardzo ważne, ale jest jeszcze działanie Boga. On (tak wierzę) upomni się o swoją własność, nawet, gdy człowiek odejdzie od Niego, zagubi się na ścieżkach życia.
Chani – potrzebna odnowa duchowa i to natychmiast – w konfesjonale. Zerwanie z grzechem i różaniec w rękę, który ma moc egzorcyzmu (ta modlitwa oczywiście). Pomódl się też do Michała Archanioła.
Ja nie che powiedzieć Bóg tak, a Kościół nie. Ja chce tylko powiedzieć, że można tak być zapatrzony w swoją religijność, że nie zauważać Boga.
Ja wiem, że to paradoks, ale popatrzcie na faryzeuszy i uczonych w Piśmie, czyli tak jakby ówczesnych teologów. Jezus tyle razy do nich mówił, że błądzą, a oni i tak Go nie słuchali, bo byli zajęci sobą i swoją religią.
Dzisiaj jest tak samo. Myślimy, że dzierżymy Boga i już wszystko mogę bo mam spowiedź, czyściec…?
Kiedyś prawie to samo pisałem na forum innego portalu i tam tzw. „katolicy” wmawiali mi, że neguje Sakramenty. Teraz tutaj na blogu to samo się jakby robi.
Właśnie myślicie zapewne teraz, że ten człowiek neguje Sakramenty?
Cóż. Możecie tak myśleć. Mi się już nie chce, bo i tak „Katolicy” tak są zapatrzeni w swoją religię, że nic do nich nie przemawia. Nawet to, że Bóg ciągle woła żebyśmy się nawrócili i nie byli czysto religijni.
Właśnie Chani ,,…Bóg ciągle woła żebyśmy się nawrócili…”. Do Ciebie też woła, woła chociażby przez ten blog, przez wpisy tych, którzy Ci tłumaczą, że jesteś w błędzie. Przedstawiają Ci dokumenty Kościoła, cytują innych mądrych ludzi, a Ty z uporem dziecka wciąż powtarzasz swoje.
Chani włącz myślenie.
Błądzić jest rzeczą ludzką, ale trwać w błędzie z uporem maniaka, odrzucając wszelkie argumenty, także autorytety Kościoła, to już jest symptom działania zła. Dlatego radzę jak w #73.
#74 chani,
myślę sobie, że lubisz przekonywać do swoich racji.
I oczekujesz zgody na Twoje myślenie.
A nie lubisz słuchać…
Cóż, nawet mnie to nie dziwi.
Tacy jesteśmy.
I Ty i ja.
Tylko… taka postawa prowadzi donikąd.
Trzeba dać się poprowadzić.
Słowu… Kierownikowi duchowemu…
Tym, którzy głosza Ci Słowo Boże…
🙂
Na dobra niech tam wam będzie. To Wy macie rację a nie ja. Takie założenie też mieli faryzeusze, że tylko oni mają rację bo są z Narodu Wybranego i Bóg jest z nimi, ale byli w błędzie.
Ale cóż….
#77 chani…
to nie tak…
Nie wiem, czy naprawdę nie widzisz różnicy
miedzy faryzeuszami a piszącymi tutaj, czy tylko udajesz…
…
Korzystam z tego bloga właśnie dlatego, że zaczynam rozumieć, że NIE MAM RACJI.
Czytam, przyjmuję wskazówki, rozmyślam, z bólem przyjmuję.
Dzielę się tym z innymi na blogu.
…
Stawiasz siebie w opozycji do tych, którzy nie zgadzają się z Tobą.
Ty – znający prawdę;
ci, mający inne zdanie – są podobni do faryzeuszy.
Ciekawi mnie, w którym miejscu jest Ksiądz Biskup Zb. Kiernikowski i Papież Franciszek…
Jezus powiedział, że błądzicie bo nie znacie mocy Pisma. Kto żyje tym Pismem żyje w światłości.
Tylko pytanie; kto Nim żyje na co dzień?
Każdy kto słucha Słowa Bożego i wypełnia je, jest ugruntowany na skale i nie powinien się wywyższać nad Chrystusa.
A cóż to Jezus powiedział do Nikodema gdy on miał pewne wątpliwości?
Nie daleko jesteś od królestwa niebieskiego. Królestwo niebieskie to poznanie prawdy, a cała prawda jest objawiona w Piśmie Świętym, które powinno być traktowane z należną czcią. A my bardziej czcimy obrazy niż Pismo Święte.
A Pismo traktujemy jak zwykłą książkę, z której wybieramy fragmenty, które nam są wygodne.
Naród wybrany był religijny i przecież też się modlił do Boga, a jednak On posyłał proroków, posłał też swojego Syna, którzy mówili narodowi wybranemu, że błądzą. Dlaczego Bóg ich posyłał, przecież oni modlili się do Boga?
Ale oni nie słuchali proroków. Jednych zabili, drugich torturowali wydając w obce ręce.