W dwunastą Niedzielę roku C jako pierwsze czytanie jest proklamowane Słowo z Księgi Zachariasza. Odnosi ono nas do jednego z istotnych momentów przeżywania przez nas wiary oraz formowania tej wiary. Jest to związane z obietnicą daną Dawidowi. Gdy jest mowa o Dawidzie i jego Domu oraz o mieszkańcach Jeruzalem , chodzi o bardzo specyficzną obietnicę. Trzeba tutaj myśleć o proroctwie Natana z 2 Sm 7,14nn nawiązywaniu do tej obietnicy lub jej przytaczaniu w różnej formie i w wielu miejscach.
Dobitnie to widzimy w Psalmie 89. Są tam wypowiedziane słowa: „Sprawię, że potomstwo jego będzie wieczne, a jego tron – trwały jak dni nieba. A jeśli synowie jego porzucą moje prawo i nie będą postępować według mych przykazań, jeżeli naruszą moje ustawy i nie będą pełnili moich rozkazów, ukarzę rózgą ich przewinienia, a winę ich biczami; lecz nie odejmę mu łaski mojej i nie zawiodę w mojej wierności (Ps 89,30-34). W kontekście tego Psalmu i proroctwa Natana możemy pełniej rozumieć słowa proroka Zachariasza czytane w dzisiejszą Niedzielę:
Na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalem
wyleję Ducha pobożności.
Będą patrzeć na tego, którego przebili,
i boleć będą nad nim,
jak się boleje nad jedynakiem . . . (Za 12,10).
To słowo jest jednym z ukonkretnień proroctwa danego Dawidowi przez Natana. Podobnie jak proroctwo Izajasza o wyrośnięciu różdżki z Pnia Jessego i rozwijającej się z niej odrośli, na której spocznie Duch Pana (Iz 11,1n) .
1. O jaką pobożność chodzi w proroctwie Zachariasza ?
Polski przekład mówiący o wylaniu ducha pobożności zostawia pewien niedosyt lub nawet lukę w stosunku do tekstu oryginalnego i najstarszych przekładów. Można powiedzieć, że jest pewnym uproszczeniem czy zacieśnioną interpretacją tekstu. Naturalnie zależy to od tego, co rozumiemy przez pojęcie „pobożność”. Tekst hebrajski i idące za nim przekłady mają dwa rzeczowniki. Pierwszy (chen) możemy oddać przez polskie: łaskawość, miłość, to co jest przychylnością, pociągającym pięknem itp. Drugi (tachanun) wskazuje na wewnętrzne poruszenie i błaganie o litość. W greckim i łacińskim przekładzie mamy odpowiednio „charis” i „gratia” oraz „oiktirmos” i „prex” czyli łaska i wzruszające do litości błaganie czy prośba.
Te dwa pojęcia złożone razem mogą prowadzić do tego, czym jest pobożność. Jest to bowiem z jednej strony doświadczenie (działanie) ducha łaski płynącej od Boga a z drugiej doświadczenie sytuacji człowieka, który znajduje się w krańcowej sytuacji swej egzystencji i nie pozostaje mu nic innego jak błaganie o litość. Takie błaganie jest możliwe w pełni, jeśli u człowieka występuje jednocześnie choćby iskierka nadziei, że jest ktoś, kto może i zechce wyjść naprzeciw jego krańcowej sytuacji.
Możemy więc powiedzieć, że jeśli zbieramy wspomniane wyżej dwa pojęcia: łaskawość ze strony Boga i błaganie o litość ze strony człowieka, to możemy je zebrać w określenie pobożności. Chodzi więc o taką pobożność, która wynika z doświadczenia i świadomości daru łaski i akceptacji krańcowej sytuacji egzystencjalnej człowieka, w której – poruszony łaską Boga – zwraca się w pełnym zaufania poddaniu się Bogu.
2. Patrzeć na Przebitego . umiłowanego Jedynaka
Człowiek jednak sam nigdy do końca nie jest w stanie zaakceptować owej skrajnej sytuacji kryzysu swojej egzystencji. Zawsze próbuje czegoś chwycić się na swój sposób i niejako szukać po swojemu ratunku dla siebie. Nie może sam z siebie zaakceptować w pełni swej sytuacji braku, kryzysu, przegranej, śmierci. Zawsze przeżywa to jako zadany mu gwałt bądź sytuację niesprawiedliwą.
Dlatego przyszedł Jezus, Wcielone Słowo i wziął na siebie sytuację człowieka z całym ciężarem ludzkiej – przegranej w grzechu – egzystencji. On ją przyjął dobrowolnie: przyjął dobrowolnie śmiertelność z perspektywą niesprawiedliwej śmierci, by w tej ludzkiej egzystencji dotkniętej śmiercią z powodu grzechu otworzyć dla wszystkich śmiertelnych grzeszników drogę nadziei życia.
Jednym z obrazów tej sytuacji jest właśnie „przebity” Jedynak, Pierworodny. Ten obraz stoi w paralelizmie z tym z Apokalipsy: Barankiem stojącym i zabitym (zob. Ap 5,6-12) wieloma obrazami, które wyrażają moc wejścia Syna Bożego w śmiertelną egzystencję człowieka (zob. np. Kol 1,19; Ef 2,14n; Hbr 5,7n; 1P 2,21-25).
3. Potrzeba odwagi patrzenia
Jeśli dobrze zestawimy te obrazy. Dostrzegamy wówczas konieczność spotykania się dwóch rzeczywistości. Albo jednej o dwóch stronach. Jedna to spoglądanie na „Przebitego” jako owoc z jednej strony ducha łaski (obwieszczona człowiekowi w Ewangelii możliwość poznania przychylności Boga i wejście w świadomość tej przychylności w stosunku do siebie jako człowieka grzesznego, który jest winien przebicia Syna Bożego).
Druga to realistyczne spoglądanie na siebie jako – co prawda zawsze winnego – ale jednocześnie wdzięcznego za to że dzięki łasce może spoglądać na siebie w świetle prawdy o „Przebitym”. Dzięki temu taki patrzący może – przynajmniej w jakimś stopniu – uznawać, że to „przebicie” było potrzebne i jest nadal potrzebne, by wychodzić ze swego zamknięcia w grzechu. Stało się w Jezusie. Musi się stawać także w każdym, który na Niego, jako Przebitego patrzy.
Od chwili Zmartwychwstania Jezusa i Zesłania Ducha Świętego nie jest to patrzenie rozpaczy i beznadziei, lecz realistyczne spoglądanie na swoje życia jako odkupione w Jezusie Chrystusie i w Nim usprawiedliwione. To prowadzi do gotowości akceptacji każdej sytuacji. Także niesprawiedliwej. Tak się dzieje dzięki Ewangelii obwieszczającej nam tego, który Jako Pierworodny spośród umarłych jest „początkiem” i zasadą życia wszystkich śmiertelnych (zob. Kol 1,17n). To wszystko się składa na naszą bardzo realistyczną i życiową pobożność.
Bp ZbK
53 odpowiedzi na “Duch pobożności i moc patrzenia na Przebitego (12 Ndz C 2013)”
A propos współczesnych proroków :”Czy objawienie prywatne może być przedmiotem wiary boskiej czy tylko ludzkiej. Motywem wiary boskiej jest powaga i prawdomówność objawiającego Boga. Więc każdy, kto otrzymał objawienie prywatne, pochodzące niewątpliwie od Boga, zobowiązany jest w wierze je przyjąć. Do takiego aktu zaś nie są zobowiązani wierni, którzy pośrednio zapoznają się z treścią objawienia prywatnego, skierowanego do innych osób. Normą bowiem życia duchowego katolika nie są przeżycia subiektywne, lecz nieomylna nauka Kościoła i jego kierownictwo. Wierny katolik za przykładem Kościoła odnosi się do wizji i zjawisk nadzwyczajnych z wielką ostrożnością i rezerwą. Jeśli natomiast jakieś objawienie prywatne zostało przez Kościół aprobowane tak, że istnieje zupełna pewność co do wiarogodności, to nikomu tego objawienia zaprzeczać nie wolno, gdyż inaczej byłoby to zaprzeczeniem prawdomówności samego Boga. Tego rodzaju są objawienia św. Katarzyny z Genui: Kościół je aprobował, a teologowie w szerokiej mierze w wywodach swych korzystają z jej pism. Co Kościół ceni, to i dla nas wiernych jest wysokiej wartości ku pożytkowi i zbudowaniu duszy. ” Tyle znalazłam w internecie na portalu katolickim , jak do tego mają się „Świadectwa „Catalimy Rivas „Tajemnica Mszy Świętej”, jedna z moich znajomych zapytała mnie o to co ja o tym sądzę , jak ksiadz w jednej z parafii ,poza moja diecezją miał dwa kazania , i czytał i posiłkował się w kazaniu tymi objawieniami , co ksiadz Biskup o tym sądzi.
Jezus pozostawił nam w dzisiejszej Ewangelii trudne zadanie, bo co oznacza „kto nienawidzi swego życia na tym świecie…”? Mamy od razu mieć życie w nienawiści? Moim zdaniem, tu bardzie chodzi o to żebyśmy nie zadamawiali się na tym świecie.
Każdy ma jedno życie i jakąś misje do spełnienia, ale musimy tak żyć żeby nasze oczy, nasze serca skierowane były na Boga każdego dnia.
Wziąć krzyż i naśladować Jezusa znaczy to, że mamy czynić swoim życiem to samo co On. On właśnie mimo, że żył na świecie, nienawidził swego życia. Ciągle był przy Ojcu, w Ojcu.
Wziąć krzyż to być zjednoczony z Bogiem.
My krzyż bardzo często utożsamiamy z cierpienie, a to według mnie, za ogólne określenie.
Cierpimy, bo odchodzimy od Boga. Cierpimy, bo sami je sobie zadajemy.
Tak jak ja. Chodzę jak pijany, seplenię, to dla mnie bardziej upokorzenie. Cierpienie to sam sobie zadałem jak się przewracałem i tłukłem.
,,Będą patrzeć na tego, którego przebodli…”
,,Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”
,,Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony… ”
– a chrześcijanin tańczy, tańczy…
Dzisiaj człowiek pobożny to człowiek dobry, który ma przychylność innych ludzi. Pobożny dzisiaj to ktoś szeroko lubiany, ktoś kto osiąga sukces, nie gorszy innych swoim krzyżem. Otóż nie widzę u siebie takiej pobożności. Często doświadczam odmiennego znaczenia „chen”. Nie jestem miłym widokiem dla innych. Wielu wstydzi się mnie i nie chce na mnie patrzeć. Zbyt widać moją porażkę, mój krzyż, moje przybicie. Z daleka widać, że potrzebuję litości a mało kogo to interesuje.Jest jeszcze i druga strona takiego doświadczenia. W tej samotności a niekiedy pogardzie jestem zmuszony kierować swój wzrok na Jezusa Chrystusa i w Nim odkrywać swój ratunek. Mało kto dzisiaj chce być na prawdę pobożny/przybity/przed którym inni zakrywają swoją twarz. A ja mam to gdzieś bo jest ktoś kto cały czas patrzy na mnie i daje mi radość z patrzenia na siebie z tej innej/wiecznej/ strony. Dostrzegam coraz więcej tych przebitych wokół siebie a to ogromna łaska. janusz
Ja chciałabym jeszcze nawiązać do wypowiedzi na temat zmiany 4 przykazania.
Byłam w ten weekend w Poznaniu i tam rozmawiałyśmy sobie o nabożeństwach. I tak trochę się dziwiłyśmy.
Eucharystia jest czymś najważniejszym a jednak…
Uczestnictwo w Eucharystii jest obowiązkowe a w nabożeństwie nie. I zaczyna się odnosić takie wrażenie, że ten, kto chodzi na Mszę Świętą, chodzi tam z obowiązku, na nabożeństwo dobrowolnie. I tak w niektórych oczach to dopiero ten jest dobrym katolikiem, który chodzi na dobrowolne nabożeństwa. Bo ten, co chodzi na Eucharystię, wykonuje tylko obowiązek. I wszystko staje na głowie.
Moim zdaniem zmiana przykazania wcale nie przeszkadza w tym, aby katolicy, dobrowolnie i świadomie, chcąc w ten sposób identyfikować się z męką Pana Jezusa, nadal nie brali udziału w zabawach.
Nikt im tego nie zabrania. 🙂
A dla mnie ogromnym odkryciem było, że przykazania kościelne w różnych krajach są różne.
I mój kuzyn brał ślub kościelny w Panamie w Adwencie.
W głowie się nam to nie mieści? A u nich tak można.
A odnośnie Eucharystii: mam nadzieję, że to, co napisałam wcześniej jest zupełnie fałszywym rozumowaniem, bo chodzimy na Eucharystię, bo chcemy i chodzilibyśmy nawet wtedy, gdyby nie było tego przykazania. Przynajmniej ja.
I to wynika z mojej świadomości a nie z nakazu.
Albo lepiej: Tak, jak mówił ks. Waldemar w DSL – bo Bóg mnie na nią zaprasza. 🙂
„…to „przebicie” było potrzebne i jest nadal potrzebne,by wychodzić ze swego zamknięcia w grzechu.”
Św.Augustyn twierdził,że im bardziej ktoś jest nieświadomy własnych grzechów,tym bardziej zajmuje się grzechami drugich.
A więc,jeżeli pragnę się zbawić,to nie zajmuję się winą blizniego,ale zawsze własnymi winami.Grzeszę,jeżeli pod działaniem namiętności mówię o czyjejś winie,Ten a Ten zrobił to a to.Grzeszę,jeżeli wypowiadam sąd o całym życiu blizniego.
Błogosławione chwile,gdy dzięki łasce mogę spoglądać na siebie w świetle prawdy.Raczej osądzać siebie,swoje grzechy które doskonale znam i za które będę odpowiadać przed Bogiem.On zna moje wewnętrzne nastawienie,siły,charakter,cechy.
Spoglądać na swoje życie jako odkupione w Jezusie Chrystusie i w Nim usprawiedliwione,to jest moim zadaniem.
Na portalu podlasie24.pl wynikła dyskusja z racji zmienienia 4 przykazania kościelnego. Moim zdaniem jet tak, że jak będziemy się spierać co do określonych przepisów, będziemy podobni do faryzeuszy, dla których Prawo było ważniejsze niż sam Bóg: „Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować”.
Czasami mi się zdaje, że przestrzegamy określonych przepisów żeby nie mieć grzechu, tak samo przestrzegamy znaków drogowych żeby nie dostać mandatu.
Ale jak ktoś jednak żyje Pismem Świętym, to nie potrzebuje przepisów, bo żyje nauką Jezusa. Założę się, że chrześcijanin nawet wie jak się zachować na drodze i dlatego nie dostaje mandatów (albo bardzo rzadko)
Pobożność jest to także siódmy Dar Ducha Świętego. Jakże moje rozumienie tego pojęcia było inne od intencji Boga. W pojęciu „pobożność” powinno zawierać się zawierzenie, ufność, prośba o przebaczenie i nadzieja otrzymania tego wszystkiego co przynależy dziecku bożemu.
#8
Dokładnie tak, Lemi.
Benedykt XVI powiedział:
„Jezus wymaga dużo więcej niż by się Kościół odważył wymagać ”
Wg mnie w tych słowach jest odpowiedz na naszą pobozność .
Pobożność wynikająca z wiary , a nie z nakazów czy zakazów.
#7
Ty Chani masz żyć JEZUSEM – w Słowie ale i w Eucharystii, w sakramentach, bo tak ON chce.
Przepisy, jak to ująłeś dał sam Bóg- przede wszystkim Dekalog, Kościół coś jeszcze dorzucił od siebie. Te przepisy to są właśnie ,,znaki drogowe” które mają nas chronić!
I nie cuduj Chani, że jak ,,żyjesz Pismem św. to nie potrzebujesz przepisów”. Pierwsze słyszę, by ktoś przestrzegał znaków drogowych by nie dostać mandatu. On je przestrzega aby dotrzeć bezpiecznie do celu!
I proszę nie mieszaj pojęć. W cytowanym przez Ciebie fragmencie Ewangelii chodziło o coś całkiem innego.
#7 chani,
bardzo mi się podoba Twój komentarz.
Zgadzam się z nim całkowicie.
🙂
#11 Maria,
1. a ja znam osoby, które tylko dlatego przestrzegają przepisów, by nie dostać mandatu…
2. tak, Pan Bóg dał nam Prawo – Dekalog, byśmy się przekonali o swoim grzechu i doświadczyli, że nie jesteśmy w stanie przestrzegać przepisów Prawa. Tak pięknie tłumaczy to św. Paweł w Liście do Rzymian w rozdziale 3:
„z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach. Przez Prawo bowiem jest tylko większa znajomość grzechu. Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. (…) Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa” (20-25a. 28),
A więcej wyjaśnia Ksiądz Biskup w trzeciej katechezie piątego zeszytu Programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”
3. Mario, co oznacza Twoje: Chani, „masz”?
Bo Chrystus mówił: „jeśli chcesz”…
…
Pozdrawiam 🙂
Moi drodzy w/g mnie, przykazania kościelne są po to ,żeby wspomagać Nas w wypełnianiu dekalogu. Obowiazek uczestnictwa w Niedzielę i Święta we Mszy Świętej i powstrzymanie się od prac niekoniecznych,udział w Sakramentach :spowiedzi i Komunii Świetej oraz postach , są potrzebne we wzrastaniu naszej pobożności,i przez to wielbimy Boga .Dla mnie uczestnictwo w Eucharystii to kręgosłup ewangelizacji i umacnianie przez to wiary dla każdego chrześcijanina.Świadome uczestnictwo we Mszy Świetej ,życie w/g dekalogu , czyli praktykujący chrześcijanin jest ewagelizatorem dla innych.
#13 i #7
1. Ja nie
2. Julio oczywiście wypełnienie Prawa jest możliwe dzięki łasce (bo nic sami z siebie uczynić nie możemy).
,,Kto żyje Pismem św., to nie potrzebuje przepisów bo żyje nauką Jezusa” napisał Chani. A czego nauczał Jezus? Mt5,17-18 Jezus udoskonala Stare Prawo (por.KKK1967).
Poza tym Jezus mówi jeszcze J6,51.54.56 (o życiu Eucharystią). Przepraszam ale muszę już kończyć
3. Moje ,,masz” to troska, aby Chani miał życie wieczne z Bogiem.
#11 Maria
Droga Mario.
Czytaj uważnie Pismo Święte. Prawo, określone przepisy Bóg po to dał, aby człowiek zobaczył swój grzech. Można się zapytać czemu Bóg nie dał Dekalogu Abrahamowi, Noemu, tylko dopiero Izraelitom?
Czyżby Abraham, Noe byli bardziej posłuszni Bogu?
Człowiek jak to człowiek mnożył sobie przepisy i uwikłał się w nie. Dlatego na ziemię przyszedł Jezus, żeby nas wyrwać z mocy Prawa.
Jak chodzisz do kościoła to słuchasz czytań?
W niedzielę 16 czerw. II czyt brzmiało:
„Bracia: Przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa nikt nie osiągnie usprawiedliwienia. Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo.”
Nie mówię też żeby całkiem zlikwidować przepisy, ale czasami one są dla nas ważniejsze. To taka „przepustka” do nieba.
Czasami mi się też zdaje, że Pismo swoje a my swoje.
Nie wiem czy Biskup się ze mną zgodzi, ale według mnie Jezus dał nam Sakramenty bo tak jak Izraelici jesteśmy twardego karku. Musimy jednak Boga zobaczyć, poczuć. A przecież Pismo mówi wyraźnie, że Pan jest duchem i gdzie duch Pański tam wolność.
#15 Maria
„O mnie się nie martw, ja sobie radę dam”. Wiem, że „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie”
Św. Piotr w swoim Liście pisze tak: „Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów.” [1P 4,8].
Tylko jak wygląda też nasza miłość?
Czy mam na tyle dużą wiarę, że może ją sam Jezus pochwalić? Tak jak pochwalił wiarę pewnego setnika?
Czy jest żywa?
Czy jednak tylko religijna?
#4 Janusz
Ale chyba nie ciągle wzbudzasz litość…
Uśmiechasz się do Przebitego (za nasze grzechy) i to inni wzbudzają w Tobie litość. Miewasz tak?
Podoba mi się Twoja pobożność.
Tylko co jest tą wielką łaską?
Coraz więcej przebitych wokół Ciebie, czy to, że ich dostrzegasz? 🙂
Pozdrawiam!
Cytat : „My świętujemy niedzielę, aby wspominać chwalebne zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa Chrystusa nie tylko w dzień Wielkanocy, ale każdego tygodnia»: tak pisał na początku V w. papież Innocenty I[24], poświadczając praktykę powszechnie już przyjętą, która zaczęła się rozpowszechniać w pierwszych latach po zmartwychwstaniu Pańskim. Św. Bazyli mówi o «świętej niedzieli, uczczonej zmartwychwstaniem Pańskim, która jest pierworodnym pośród wszystkich dni»[25]. Św. Augustyn nazywa niedzielę «sakramentem Paschy»[26]. Ta głęboka więź między niedzielą a zmartwychwstaniem Pańskim jest bardzo mocno podkreślana przez wszystkie Kościoły, zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Zwłaszcza w tradycji Kościołów Wschodnich każda niedziela jest anastásimos heméra — dniem zmartwychwstania[27] — i właśnie ze względu na ten swój charakter stanowi centrum całego kultu (Dies Domini, 19)[28]..A dlaczego msza w sobotę wieczorem , jest tak samo ważna jak w niedzielę.
Ostatnio przy okazji dyskusji na temat przykazań koscielnych ,a byli w tym gronie nauczyciele , wyrazili zrozumienie dla tej zmniany, bo dla katolików dyrektórów szkół, był to zawsze dylemat kiedy organizować potańcówki szkolne,bo większość rodziców wskazywało na piątki.Ale wtedy największy problem mieli dyrektorzy z obsadą nad zaopiekowaniem się młodzieża, bo wiele nauczycieli , np. kięża, katechetki nie chcieli brać udziału w tych imprezach szkolnych w piatek.A sobota i niedziela pozostanie na spędzanie czasu , rodziców z dziecmi, także mnie to przekonało.Dla dobra rodziny.
#7 i # 12,16 Ja też.Pełna zgoda i b. mi się komentarz podoba.
Przepraszam za pomyłkę, Dar pobożności to 6 Dar Ducha Świętego. Jeśli Adam został stworzony na obraz Boga to jak w Nim mogę rozpoznać Dar pobożności?
Ad #20 Genowefa
Krótko: Ponieważ Niedziela rozpoczyna się wieczorem.
Taka jest Pascha. Taka jest Wielkanoc i wszystkie jej „pamiątki” (anamnesis), czyli wszystkie niedziele. Każda Niedziela rozpoczyna się od I Nieszporów.
Zobacz też, jak przy stworzeniu świata i wyliczaniu dni zawsze jest: „i tak minął wieczór i poranek, dzień … ”
Świętowanie zaczyna się od wieczora: obejmuje noc i dzień . . .
Bp ZbK
# 1 Genowefa
Nie wiem czy wiesz,że zawołaniem ks.Biskupa są słowa„Posłuszeństwo Ewangelii-Eucharystia”.
Jeżeli chcesz poznać „Tajemnice Mszy Świętej”,to polecam katechezy liturgiczne zamieszczone na stronie diecezji siedleckiej.
#13 Julia
Ok, przekonałaś się o swoim grzechu i doświadczyłaś,że nie jesteś w stanie przestrzegać przepisów Prawa i co dalej…?
Co z tym doświadczeniem robisz?
Odrzucasz Prawo? Bo wystarczy Ci sama wiara?
#25 Mirpat. U Nas w diecezji ksiądz rozdał wszystkim parafianowm ksiażeczkę”O Mszy Świętej najprościej”
opracowaną przez Ks.Jerzego Stefańskiego cenzorowana przez kurię biskupią w Toruniu , na rok wiary 2012/2013 ,poręczna ksiażeczka , która się mieści nawet w małej torebce damskiej , jak coś zapomnę , to zagladam do niej , i mogę świadomie przeżywac każdą Mszę Świetą na bierząco.
#26 Maria,
Co robię z tym doświadczeniem?
Nie mam wyjścia, jak tylko przyjąć nowe przymierze, zawarte NIE na wzajemnych zobowiązaniach,
ale na obietnicy Boga, który jest ZAWSZE wierny.
Zgodzić się na zamieszkanie Bożego Prawa we mnie, w moim jestestwie.
Nie na zewnatrz mnie, jako coś narzuconego z zewnątrz.
Wtedy Prawo nie będzie odbierane jako „krępujące, ciężkie czy niemozliwe do wykonania.
Wykonanie Prawa (zachowanie przykazań) będzie owocem działania Ducha Bożego”
(katecheza trzecia V zeszytu Programu „Chrzest w zyciu i misji Kościoła”) we mnie.
…
Pozdrawiam 🙂
Dla ks.biskupa msza Swięta to pamiątka a nie ofiara?
Ad #29 P
W Wydarzeniu Paschalnym jest celebrowana i składana Ofiara Baranka Paschalnego.
Bp Zbk
#26 Maria
Tu znowu odwołam się do przepisów ruchu drogowego.
Jeśli ktoś autentycznie wierzy, to nie siądzie za kierownice auta po alkoholu, bo wie, że może spowodować wypadek.
Jeśli ktoś wierzy, to automatycznie przestrzega przepisów. Przepisy są dane po to, żeby jakoś organizować ruch i jak ktoś wierzy to wie jak się zachować na drodze.
Tak samo z wiarą.
Chani, Maria,Julia,
Moja i Wasza rzeczywistość w której żyjemy jest zestawieniem , wzajemnym przenikaniem dwóch płaszczyzn: starej i nowej. Spójrzcie na autopoprawkę w końcowej części katechezy ks. Biskupa:
„Jeśli dobrze zestawimy te obrazy. Dostrzegamy wówczas konieczność spotykania się dwóch rzeczywistości. Albo jednej o dwóch stronach”
Nasze myślenie i działanie nie jest w stanie do końca tych rzeczywistości połączyć. Przestrzegamy znaki drogowe ze strachu przed mandatem lub też z nadzieją na bezpieczną jazdę , tak czy inaczej z nadzieją na szczęśliwe dojechanie do celu podróży.Tak jest i musi być.
Można też wyjeżdżać w trasę mając wiedzę na temat znaków , dobrą intencje ich przestrzegania, świadomość popełniania błędów własnych oraz istnienia błędów innych kierowców akceptować w jakimś stopniu, że do celu który sobie obraliśmy nie dojedziemy. Aby dobrze przeżyć taką podróż trzeba widzieć przydrożne krzyże nie tylko jako znak śmierci, ale również zwycięstwa nad nią.
W tym cała trudność w przeżywaniu łaski jako bezinteresownego daru dla nowego życia i równocześnie poddaniu się działaniu prawa jako narzędzia do rozkruszania serca kamiennego.
# Julio ,to w takim wypadku :czy za grzech uważasz nieprzestrzeganie przykazań kościelnych?
Julio swoimi słowami poproszę ,szybciej wtedy się zrozumiemy.
#28 Julia
Ależ ja w zupełności zgadzam się z Twoją wypowiedzią (nie rozumiem tylko dlaczego Ty nie zgadzasz się z moim wpisem #11). W moim wpisie #15 przytoczyłam słowa Pana Jezusa i to, że On nie zniósł Prawa ale je udoskonalił. Zgadzam się z tym, co napisałaś w #28. Nie rozumiem tylko dlaczego uważasz, że odbieram (bo to chyba dotyczy mnie) Prawo, jako coś narzuconego zewnątrz i że jest ono dl;a mnie krępujące, czy niemożliwe do wykonania. Przecież w swoich wpisach nic takiego nie powiedziałam. Jak mogę mieć takie podejście do Czegoś, co mnie chroni, jest dla mego dobra?
Dziękuję Grzegorzu za proste (ujęte na przykładzie) wyjaśnienie tego, o co mi chodziło.
Julio mam wrażenie, że negujesz moje wypowiedzi dla samej negacji.
Ad #32 grzegorz
Dziękuję, Grzegorzu, za zauważenie tego, że chodzi o zestawienie dwóch rzeczywistości. To, co w rozważanym Słowie przekład BT oddaje przez pojęcie „pobożność”, w tekście Biblii hebrajskiej – jak już to wyraziłem we wpisie niedzielnym – jest wyrażone dwoma pojęciami. Z jednej strony jest to bogactwo łaskawości Boga a z drugiej poruszenie wnętrza człowieka świadomego swojej sytuacji potrzeby i niewystarczalności, z której woła do Boga.
Pobożność jest to więc stałe spotykanie się w człowieku tych dwóch stron jego egzystencji. Pierwsza, czyli Boża łaska (dobroć, usprawiedliwienie itd.) przychodzi do człowieka dzięki Ewangelii. Druga jest efektem jego zmagania się w życiu z „przeciwnikiem” czy przeciwnościami.
Jeśli chodzi o tę drugą, to możemy myśleć o tym wszystkim co uważamy za dopust Boży, co jest działaniem szatana, co jest skutkiem winy czy słabości człowieka. Możemy zebrać to wszystko pod mianownikiem „krzyża”. Te sytuacje „krzyża” (w Psalmach jest mowa o otchłani, więzach śmierci itp.) są „uprzywilejowaną” okazją, by wołać do Boga.
Człowiek sam z siebie w takich sytuacjach nie zawsze zwraca się z pełnym zaufania wołaniem do Boga. Dlatego prorok Zachariasz mówi o wylaniu, obok ducha łaskawości (poznania i świadomości łaskawości Boga), także ducha takiego wołania do Boga. To Duch Boży w głębi naszego jestestwa dotkniętego krzyżem pozwala nam (uzdalnia nas) do tego, „zorientowanego” na Boga wołania. To znaczy, Pan Bóg tak prowadzi, aby nasze wołanie „nie błądziło” w odmętach ludzkiego zagubienia, lecz było ukierunkowane na Boga i do Niego „docierało” (warto tu zajrzeć do Rz 8).
To właśnie w stałym spotykaniu się tych dwóch rzeczywistości w człowieku kształtuje się nasza, właściwie rozumiana, pobożność. Nie tyle więc chodzi o tzw. nasze pobożne uczynki, które my „wykonujemy” dla Pana Boga, ile raczej chodzi o takie otwieranie się na działanie Boga, żeby w naszej, odkrywanej i uznawanej przez nas „nędzy egzystencjalnej” Bóg mógł – we współpracy z nami – dokonywać swoich wspaniałych dzieł. Objawiać swoją łaskawość wobec zagubionego człowieka i by człowiek nie mógł wyznawać wobec świata na chwałę Boga: „Pa to uczynił” (zob. Ps 22 – cały, a szczególnie ostatnie jego słowa)
Bp ZbK
Ad #34 Maria
Pan Jezus nie tyle „udoskonalił” Prawo, lecz je wypełnił (Mt 5,17) i otwarł drogę (szkołę) wprowadzania ludzi w wypełnianie Prawa mocą Ducha Świętego dzięki Ewangelii (zob. Rz 3,31).
Czasem wydaje się to małym szczegółem. Jest to jednak bardzo ważne, by nie używać określenie „udoskonalenie Prawa”. Sam Jezus powiedział, że nic się nie zmieni w Prawie: ani jedna jota itd. (zob. Mt 5,18n). Chodzi o zmianę podejścia człowieka do Prawa, o przemianę jego wnętrza, włożenia Prawa do głębi (środka) jestestwa człowieka (Jr 31,31-34)itp.
Bp ZbK
#36
Dziękuję za to dopowiedzenie, rzeczywiście zabrakło w mojej wypowiedzi słowa ,,wypełnił”
KKK 1967- ,,Prawo ewangeliczne ,,wypełnia”, oczyszcza, przekracza i udoskonala Stare Prawo”.
KKK 1965- ,,Nowe Prawo, czyli Prawo ewangeliczne, jest na ziemi doskonałą formą prawa Bożego, naturalnego i objawionego. Jest ono dziełem Chrystusa i zostało wyrażone w sposób szczególny w Kazaniu na Górze. Jest ono także dziełem Ducha Świętego i przez Niego staje się wewnętrznym prawem miłości”.
KKK 1966- ,,Nowe Prawo jest łaską Ducha Świętego daną wiernym przez wiarę w Chrystusa. Działa ono przez miłość, korzysta z Kazania na Górze, by pouczyć nas, co należy czynić, i z sakramentów, by udzielić nam łaski do wypełnienia tych pouczeń:
Kto będzie chciał rozważać pobożnie i wyraźnie Kazanie, które nasz Pan Jezus Chrystus wygłosił na górze, jak czytamy w Ewangelii według Mateusza, to sądzę, że niewątpliwie znajdzie w nim ,,wielką kartę” życia chrześcijańskiego…Są w nim zawarte wszelkie przepisy… które kształtują życie chrześcijańskie” (św.Augustyn)
Julio
Z pewnością zauważyłaś,że nie lubię dużo pisać. Staram się nie pisać cytatów.
Piszę krótko (także z braku czasu, a niestety internet wciąga), nie zawsze w krótkich stwierdzeniach da się zawrzeć to, co się chce wyrazić. Czasami brakuje słów. Z pewnością nie jestem tak wykształcona (teologicznie?) jak Ty. Ty piszesz pięknie, posiłkujesz się cytatami (najczęściej Ks. Biskupa) ale jak dla mnie tłumaczysz zawile. Stąd pewnie rozmijamy się we wzajemnym zrozumieniu.
Uśmiech
#33 Genowefa,
tak, mieprzestrzeganie przykazań kościelnych uważam za grzech
🙂
#35, #38 Maria,
nie jest moim zamiarem negować Twoje wypowiedzi.
Ja tylko dostrzegam w Twoich wypowiedziach siebie sprzed kilu lat.
Podobnie myślałam i podobnie pisałam na tym blogu.
I czytałam sprostowania i pouczenia.
…
Nie napisałam, że Ty uważasz Prawo za krępujące Ciebie, ale że ja tak je odbieram.
Dopóki Prawo jest w miarę łatwe do wypełnienia – wszystko jest w porządku.
Ale gdy się okazuje, że wypełnienie Prawa łączy się z umieraniem cząstki mnie, cząstki najcenniejszej – wtedy Prawo jest dla mnie nie do wypełnienia. I wcale nie widzę w nim dobra dla mnie.
Wybacz, że nie piszę zbyt jaso. Bo nie mam daru dawania dobrych przykładów, jak czyni to Grzegorz.
…
Pozdrawiam 🙂
#40
Widzisz Julio ja dalej nie rozumiem o co Ci chodzi.
,,Ja tylko dostrzegam w Twoich wypowiedziach siebie sprzed kilku lat”????????
#41 Mario,
widocznie tak ma być… (że nie rozumiesz, o co mi chodzi)
🙂
#42
Iście salomonowa odpowiedź…Godna dobrego nauczyciela.
Cóż w pokorze przyjmuję, że widocznie tak ma być…
#43 Maria
Czyżby z pokorą przyjmujesz?Cóż wiec znaczy ten długi rząd ? w poprzedniej wypowiedzi.
Julia pisze o sobie,bo tego między innymi uczą na DN.
Wskazała Tobie zródło swojej wypowiedzi tj.katecheza trzecia V zeszytu Programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”.
Czy czytałaś?
Ja nie tylko czytam raz,ale często wracam do materiałów z tego Programu.Za każdym razem coś mnie z nich dotknie, poruszy.
Julia wiele razy dzieliła się tu na blogu swoimi słabościami,niedociągnięciami.
Dziękuję Tobie Julio za to.
Takiego typu komentarze bardzo mnie budowały,także pisane przez Innych.
Pomogły mnie zrozumieć,że nie muszę udawać kogoś innego niż jestem.Wypuściłam swego wróbla z garści. 🙂
po przeczytaniu #43 Marii skrystalizowała się w mojej głowie refleksja, którą chcę się podzielić.
…
Wymiana myśli na blogu jest dla mnie bardzo cenna.
Ale… nie jest idealna.
Nie z winy kogokolwiek, ale dlatego, że nie jest najlepszą z form komunikacji między ludźmi.
Najlepszą, wg mnie, jest rozmowa bezpośrednia.
Wtedy komunikuję się również przez tembr głosu, uśmiech, sposób wypowiadania słów, gesty, mimikę.
Tego brakuje w wymianie myśli tylko w sposób pisany.
Stąd nieporozumienia, doszukiwanie się nieistniejących podtekstów.
Nie wiem, jak Wy, ale ja mam pokusę,
żeby na podstawie TYLKO słowa pisanego osoby, której nie znam, ocenić Ją.
Stwierdzić z CAŁĄ pewnością, że miała na myśli to, czy tamto.
A przecież wcale nie musi tak być…
…
Pozdrawiam 🙂
#44 mirpat,
nie sądziłam, że o moich komentarzach można tak ładnie napisać…
Dziękuję, mirpat 🙂
mirpat, Julia
Ja tylko chciałabym się dowiedzieć w czym moje myślenie jest błędne. Skwitowanie ,,widocznie tak ma być” jest bardzo wygodne (nie trzeba tłumaczyć). Słowa Julii, że podobnie jak ja myślała kilka lat temu sugerują, że teraz myśli poprawnie (bo jest na DN?), zaś ja w dalszym ciągu tkwię w błędzie (jak Ona kiedyś).
Więc proszę o oświecenie (w prostych słowach), w czym się mylę. Tylko tyle.
#40 Julia
Czy druga część Twojego wpisu #40 odnosi się do słów,że kiedyś myślałaś podobnie jak ja?
#47, #48 Maria,
1. druga część mojego wpisu odnosi się do konkretnej mojej sytuacji, gdy okazało się,
że przestrzeganie przykazania „czcij ojca swego i matkę swoją”
wcale nie odbieram jako pomoc dla mnie, ochronę.
Przestrzeganie tego przykazania pewnego pięknego dnia stało się dla mnie udręką, powolnym umieraniem.
To było i jest moim osobistym odczuciem. Inni nie muszą się zgadzać z oceną tej konkretnej sytuacji.
2. czy ja coś pisałam o tym, że myślę poprawnie, bo jestem na DN?
Wciąż przekonuję się, że często (zbyt) myślę błędnie.
Wciąż potrzebuję wyprowadzania z błędów i dlatego korzystam z tego bloga.
3. Mario, nie dlatego dałam Ci odpowiedź #42, że nie chcę nic tłumaczyć.
Po prostu stwierdziłam, że ja nie potrafię Ci wytłumaczyć.
Sama też wcześniej napisałaś, że się rozmijamy we wzajemnym zrozumieniu. Tak bywa.
I to też jest potrzebne. Dla mnie na pewno. Nie trzeba tego na siłę zmieniać.
Ja nie do wszystkich czuję sympatię, i tych najczęściej nie rozumiem i nawet nie chcę rozumieć…
4. przypomniał mi się fragment 2 Listu do Tymoteusza:
„głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz”.
Wydaje mi się, że tkwisz w błędzie, dlatego „pouczam”.
Jak się okazuje „nie w porę”, bo mnie nie rozumiesz.
…
Pozdrawiam 🙂
#49 Julio
ad1. Nie oczekiwałam i nie oczekuję osobistych wynurzeń.
ad2. Ja nie kieruję się sympatią, czy antypatią (takie osoby chcę zrozumieć – może dlatego jestem taka namolnie dociekliwa). Po prostu poszukuję Prawdy.
ad4.Twoje ,,pouczenie” nie jest pouczeniem bowiem ostatnie zdanie nic nie wyjaśnia.
ad.3 Skoro nie potrafisz wytłumaczyć, to jak mam przyjąć,że jestem w błędzie?
#50 c.d.
moje ad2. to powinno być ad.3.
Zaś co do ad2.to w nawiasie ,,bo jest na DN” dałam znak zapytania – więc było to pytanie a nie stwierdzenie faktu.
#50 Maria,
1. czyli nareszcie napisałam jasno. Nazwałaś to „wynurzeniem”…
2. Prawdy nie znajdziesz u mnie. Chrystus jest Prawdą…
3. ja Ci nie potrafię wytłumaczyć, ale na szczęście są inni.
…
Przyjmuję Twoją krytykę:
– nie umiem tłumaczyć,
– cytuję bezsensownie,
– nie posiadam zdolności czytania ze zrozumieniem.
…
Pozdrawiam 🙂
#52 Julio
ad1. Widzę, że negatywnie odebrałaś te słowa, a ja po prostu nie sądziłam, że przedstawisz sytuację z życia osobistego (nie brałam tego pod uwagę).
ad2. Chrystusa nie znajdę u Ciebie…? (no dobrze, dość czepiania się słówek)
ad. ,,mojej krytyki”
Pokaż mi gdzie napisałam
– że nie umiesz tłumaczyć (to Ty sama napisałaś tak w #49 p.3 i w #52 p.3);
– że cytujesz bezsensownie;
– nie posiadasz zdolności czytania ze zrozumieniem?
Julio nie uprzedzaj się do mnie (ja nie jestem taka straszna), bo to przesłania Ci trzeźwą ocenę sytuacji. Już Genowefie pisałam, że emocje są złym doradcą (zwłaszcza emocje negatywne).
Również pozdrawiam.