Obrazy apokaliptyczne są pomocą w odczytywaniu teraźniejszości, czyli naszego aktualnego życia i tego wszystkiego, co dzisiaj w naszym życiu się dzieje. Chodzi o życie nas poszczególnych osób jako członków Kościoła i nas jako wspólnoty Kościoła. Apokalipsa to objawienie. Objawienie sensu wydarzeń po to, aby w nich się nie zagubić i nie stracić możliwości przeżywania rzeczywistości zbawczej. Taki oto obraz jawi się dzisiaj przed naszymi oczami:
Świątynia Boga w niebie się otwarła,
i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni.
Potem wielki znak się ukazał na niebie:
Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami,
a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (Ap 11,19 – 12.1).
Świątynia – to miejsce spotkania człowieka z Bogiem. Zazwyczaj człowiek buduje świątynie Bogu bądź bożkom. Tutaj jest świątynia uczyniona nie rękami ludzkim, świątynia, o której Bóg przyrzekł przez proroka Natana, że to On zbuduje dom spotkania i trwania swej obecności między ludźmi. To w tej świątyni, która ostatecznie jest Kościołem – Ciałem Chrystusa otrzymujemy zrozumienie dziejów. Maryja jest prawzorem tej świątyni i Matką tej świątyni. To znaczy także jest kluczem rozumienia wszystkiego, co dzieje się między Bogiem a człowiekiem.
1. Zmaganie się
W apokaliptycznej wizji została ukazana Niewiasta obleczona w słońce z koroną z dwunastu gwiazd na głowie. Jest to znak obecności Kogoś, kto – będąc stworzeniem – zostaje wybrany, by być znakiem, narzędziem i objawieniem Bożego działania wobec człowieka. Jednocześnie zaś także obrazem tego, co musi stać się w człowieku, aby człowiek mógł stać się miejscem obecności Boga. Ta Niewiasta – to znak i figura (typ) Maryi, służebnicy Pana, która – wybrana – przeżywa ze względu na nas doświadczenia zmagania i walki w związku z obecnością innego znaku, mianowicie:
wielkiego Smoka barwy ognia, mającego siedem głów i dziesięć rogów – a na głowach jego siedem diademów, którego ogon zmiata trzecią część gwiazd nieba. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię.
Dla człowieka dotkniętego grzechem pierworodnym i jego konsekwencjami oraz ulegającemu grzechowi przez grzechy osobiste, wpatrywanie się w tę świątynie czy wchodzenie w tę świątynie będzie zawsze związane ze zmaganiem się ze sobą, ze swoją wizją życia ze swoimi planami, pożądaniami – właśnie z tym smokiem, kusicielem, złym duchem, który walczy zwodząc człowieka.
2. Zwycięstwo Boga
Zwycięstwo nad Smokiem, starodawnym wężem, kusicielem czy diabłem – szatanem dokonało się w Jezusie Chrystusie. Polegało ono na tym, że ten umiłowany syn Boga, zrodzony z Mari Dziewicy-Matki, nie uległ podpowiedziom złego ducha i – stawszy się człowiekiem, będąc w pełni człowiekiem – nie zorganizował sobie życia po swojemu, dla swojego indywidualnego dobra, lecz oddał się ludziom, oddał się w służbie człowiekowi, by otworzyć dla człowieka drogę wyzwolenia przez krzyż i niesprawiedliwą (dla Niego) śmierć.
To wyzwolenie stało się bowiem nie tyle przez to czego dokonał na rzecz ludzi w kategoriach tego świata – a więc lecząc choroby, rozmnażając chleb i dokonując wielu innych cudów, lecz przez to co sam wycierpiał nie ulegając temu wszystkiemu, czym był i nadal jest tylko ludzki program życia proponowany pod dyktando szatana. Program promocji człowieka bez Boga.
Jezus przyjął krzyż, jako skutek ludzkiego grzechu i przez swoją śmierć na krzyżu uczynił ten krzyż drogą i narzędziem pojednania. Jezus nie próbował zbudować jakiegokolwiek królestwa, w którym ludzie mogliby mieć przed swymi oczyma jako główny cel swój dobrobyt, swoją pomyślność, lecz otworzył drogę do pokoju, pojednania człowieka z Bogiem i ludzi między sobą przez przyjęcie krzyża. Proponowano Mu zejście z krzyża..
3. Jezus – Matka – Uczeń
Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę stojącą pod krzem i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Ten fragment Ewangelii zwany testamentem z krzyża wskazuje na bardzo ważny moment w historii zbawienia. Jezus umierając
Bp ZbK
Komentarze
44 odpowiedzi na „Niewiasta Maryja: Dziewica – Matka – Królowa (Uroczystość NMP – Królowej Polski 2013)”
Od jakiegoś czasu na Księgę Objawienia spoglądam jak na obraz na którym Bóg uchyla rąbka tajemnicy rzeczywistości nieba. Można odczytać co się wydarzyło, co się musiało wydarzyć i co się wydarzy. Z tej perspektywy jasno widać, że całe niebo oczekiwało na tą zapowiadaną i wyjątkową niewiastę jaką jest Maryja. Połączenie dwu następujących po sobie obrazów tj. arki przymierza i niewiasty jednoznacznie sugeruje, że tą arką przymierza na ziemi dla Syna Bożego stanie się właśnie Maryja. Ap 12; 5 I porodziła Syna – Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. Te słowa jednoznacznie odnoszą się do zapowiedzi Izajasza, czyli niebo i ziemia oczekiwały w jednaki sposób tych samych wydarzeń. Na ziemi oczekiwaliśmy Mesjasza dla nas nieznanego a w niebie niewiasty, która w przeciwieństwie do Ewy „WYDA OWOC ZBAWIENIA”.
„Dla człowieka dotkniętego grzechem pierworodnym i jego konsekwencjami oraz ulegającemu grzechowi przez grzechy osobiste, wpatrywanie się w tę świątynie czy wchodzenie w tę świątynie będzie zawsze związane ze zmaganiem się ze sobą, ze swoją wizją życia ze swoimi planami, pożądaniami – właśnie z tym smokiem, kusicielem, złym duchem, który walczy zwodząc człowieka”. To prawda, bo ta świątynia nie jest dla grzeszników/stary człowiek/ lecz dla jest dostępna tylko dla nowo narodzonych z Ducha Świętego. Zmaganie to nic innego jak :
1. «walczyć z kimś»
2. «próbować pokonać kogoś w sporze lub rywalizacji»
3. «używając siły, starać się pokonać opór czegoś»
4. «usiłować przezwyciężyć strach, chorobę itp.» Moje zmaganie się z samym sobą pokazuje mi jedynie brak wiary we mnie a to znaczy brak prawdziwego narodzenia/nawrócenia się/ z Ducha Świętego. W nauczaniu Księdza Biskupa „zmaganie” ma wartość pozytywną na drodze inicjacji chrzcielnej czego ja pojąć nie mogę. Dla mnie zmaganie to jeszcze stary człowiek. To rozpaczliwe szukanie ratunku w religijności/uczynkach/. To jakaś forma ucieczki od własnej śmierci/krzyża/. Zmaganie mogę porównać do napięć spastycznych mojego Piotra, które są najpoważniejszą przeszkodą w rehabilitacji. „Etyka Jezusowa nie jest przykro-jona na miarę naszej ludzkiej mentalności, ani na miarę naszych ludzkich sił. Ona zakłada zaistnienie w człowieku pewnej bardzo wielkiej i radykalnej przemiany. Żeby móc nie opierać się złu, należy najpierw jeszcze raz się urodzić, urodzić z Ducha Świętego, trzeba jeszcze raz być stworzonym przez Boga, trzeba naprawdę zmartwychwstać z Jezusem do zupełnie nowego życia, życia wiecznego. To wszystko dzieje się wprawdzie z nami w chrzcie, ale ten sakrament małemu dziecku, gdy jest chrzczone, daje tę rzeczywistość dopiero w embrionie. Ten embrion musi się rozwinąć w naszym życiu dojrzałym. Dopiero gdy ten rozwój zaistnieje, pojawia się w nas – nie naszą mocą, ale mocą Boga – otwartość na miłość do nieprzyjaciół i zdolność praktykowania jej”. Z takiej perspektywy doskonale widać Maryję, która już od samego początku była nowym stworzeniem Ducha Świętego. Pozdrawiam janusz
1. „Smok stanął przed mającą urodzić Niewiastą, ażeby skoro tylko porodzi, pożreć jej Dziecko”
Ksiądz Biskup w homilii wyjaśniał –
kusiciel, smok czeka, by pożreć, zniszczyć to, co rodzi się we mnie dzięki Kościołowi.
Nie chce dopuścić do tego, żeby świat zobaczył dzieło Ducha Bożego we mnie.
Tak to zapamiętałam i zrozumiałam i myślę o tym.
…
Najpierw stary człowiek we mnie zmaga się z Duchem.
Czasem Duch we mnie wygrywa. Ale to nie jest jeszcze Jego pełne zwycięstwo.
Owoc działania Ducha ma ukazać się światu,
aby zaświadczyć o wygrywającej we mnie logice Boga.
Smok nie chce do tego dopuścić, chce POŻREĆ owoc działania Ducha we mnie.
To bardzo obrazowa wizja…
…
2. Niewiasta jest wybrana i jednocześnie jest „obrazem tego, co musi stać się w człowieku, aby człowiek mógł stać się miejscem obecności Boga. Ta Niewiasta (…) przeżywa ze względu na nas doświadczenia zmagania i walki w związku z obecnością innego znaku, mianowicie: wielkiego Smoka”
…
Co musi się stać we mnie, żebym stała się miejscem obecności Boga?
Słuchać Boga i być Mu pośłuszna.
…
Ona nie uniknęła zmagania i walki ze Smokiem.
Miała przygotowane miejsce na pustyni…
…
Przede mną zmaganie i walka.
I miejsce, choć w dosobnieniu, to przygotowane mi przez Boga.
…
Pozdrawiam 🙂
Ja tylko zapytam skromnie,czy Jezus nauczał Marię /chciałabym wyłapać różnicę w świadomości posiadanej wiedzy Marii a Magdaleny/?
A może nie powinnam o to pytać.Sama nie wiem,ale ciekawi mnie odpowiedź.
W Internecie znalazłem pewien artykuł i tam jest: „Królowanie Maryi to nie żaden przywilej, ale przede wszystkim zadanie, z którego będziemy rozliczeni. „Bo komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12, 48).”.
A ja myślę tak: Naśladowanie Maryi to słuchanie głosu Boga, wcielanie Jego nauki w życie i rozważanie Jej w sercu swoim.
Po prostu naśladowanie Maryi to życie Bogiem każdego dnia.
,,Maryja jest prawzorem tej świątyni i Matką tej świątyni. To znaczy także jest kluczem rozumienia wszystkiego, co dzieje się między Bogiem a człowiekiem” – piękne słowa. Klucz otwiera – Maryja otwiera na Boga, pomaga dojść do Niego, jednoczyć się z Nim, kochać Go.
Chcę podzielić się z Wami stwierdzeniem, które przeczytałam w felietonie Marka Jurka w Gościu Niedzielnym:
… „prawo do adopcji” NIE JEST prawem RODZICÓW, tylko DZIECKA.
To DZIECKO MA PRAWO do pomocy państwa, by znaleźć rodzinę,
która się nim w nieszczęściu zaopiekuje.
Rodzina „ma prawo” ubiegać się o adopcję –
o ile spełnia wymogi gwarantujące dziecku należytą opiekę.
Adopcja jest DLA DZIECKA, NIE dziecko dla adopcji.
🙂
Myślę że Maryja jest przede wszystkim /wraz z zawartą świętością w niej/wzorem kobiety dla kobiet.
Maryja była pokorną służebnicą Pańską, więc powiedziała Bogu „tak”, bo wiedziała, że Bóg wie najlepiej wszystko, wiedziała, że Bóg ma dla Niej swój plan i Ją obroni nawet jak żyła w trudnych czasach – nie wiem jak Wy, ale ja jak coś mi Bóg podpowiada, to go bardzo nie słucham, do wszystkiego sam muszę dochodzić, a jak dojdę do jakiegoś wniosku, to później uświadamiam sobie, że to pokazywał mi Bóg.
Tak właśnie mam z Beatą.
CD: #9
… że Bóg w tym wszystkim miał rację.
„Jezus przyjął krzyż jako skutek ludzkiego grzechu (…)
I otworzył drogę do pokoju i pojednania”
…
„Maryja jest prawzorem i Matką tej świątyni / Ciała Chrystusa/”
…
Co musi się stać w człowieku, aby człowiek mógł stać się
miejscem obecności Boga?
Dlaczego musi być ZMAGANIE?
Nie da się tu pominąć rzeczywistości grzechu (pierworodnego i osobistego)
i obecności kusiciela, „ojca kłamstwa” (J 8,44)
Zmaganie, wg mnie, to nie wybór, ale raczej odpowiedź na łaskę,
aby darmo dany mi dar od Boga –
wyzwolenie przez krzyż Chrystusa i Jego zmartwychwstanie – zachować.
Samo w sobie zmaganie kosztuje…
Ale jest dobra wiadomość:
„Sam Pan przyszedł, aby człowieka uwolnić i umocnić,
odnawiając go wewnętrznie i
wyrzucając precz „księcia tego świata”, który trzymał człowieka w niewoli grzechu” /GS, 13/
Zmagam się, by zrobić mojemu Wybawicielowi miejsce. Pierwsze i najważniejsze miejsce w sobie.
Moje „ja” niechętnie ustępuje, stąd zmaganie.
„Aby skutki zniszczenia mechanizmu grzechu przynosiły odpowiedni owoc w życiu człowieka,
konieczne jest, aby każdy był świadom pokonania mechanizmu grzechu przez Jezusa Chrystusa
i przyjął na siebie ten sam proces” Ks.Biskup – Chrzest, cz I, k II
Co to znaczy zaprzeć się samego siebie? O czym mówił Jezus?
Według mnie znaczy to nic innego jak miłować innych ludzi, tak jak On nas umiłował. „Miłujcie się wzajemnie…”
Trudne? A właśnie trzeba zaprzeć się samego siebie.
Maryja tego dokonała, a my?
#4 Ka
Maria Magdalena była kobietą z której Jezus wypędził siedem złych duchów.Po uwolnieniu towarzyszyła Jezusowi w Jego nauczaniu.Widziała mękę Chrystusa,była przy Jego pogrzebie i oglądała Jego Zmartwychwstałego.
„…Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”Łk.2,15-19
„…A matka Jego zachowywała wiernie wszystkie te sprawy w swoim sercu”Łk2,46-51
Można to zinterpretować,że żadne słowo Boga,ani wydarzenie zdziałane przez Niego,nie były dla Maryi obojętne.Zachowywała Słowo i była kształtowana przez Słowo.
Łączy je to,ze obie wierzą w Jezusa,są Jego uczennicami.U Matki Bożej wiara wiąże się z Jej macierzyństwem.Głosi hymn uwielbienia Magnifikat.
Maria Magdalena głosi słowo o Życiu,o Zmartwychwstałym -do Apostołów.
#14 Dzięki mirpat.Wiem o Magdalenie jako grzesznicy i posiadaczce aż siedmiu złych duchów.Zdania co do Jej grzeszności są trochę podzielone /jako że kobietą była można jej było dopisać coś cudzego/,osobiście myślę że to nie TEJ Magdalenie Jezus wyrzucał demony,ale TA najlepiej nadawała się do oczernienia.
Wszak nie lubi się kobiet.Szczególnie tam gdzie świętość / w Kościele/.
Naraziłam się ,ale bronię Magdaleny .UŚMIECH.
Sam człowiek jest Świątynią Boga żywego i o tą Świątynię powinniśmy dbać.
Jezus po wjeździe do Jerozolimy powyrzucał handlarzy ze świątyni, bo ona jest miejscem modlitwy, a nie handlu. Nam też grozi „handel” z Bogiem. A czym handlujemy? Modlitwami.
A Maryja?
Jak już wspomniałem była pokorną służebnicą Pańską, godziła się na wszystko co Bóg Jej daje.
Czy ja tak potrafię? Czy jednak „Handluje” z Bogiem?
#15 Ka
Nie wiem jak jest z tą Magdaleną,ale szczerze mówiąc mnie to nie obchodzi.Przecież to utożsamianie nic Magdalenie nie ujmuje,a wręcz przeciwnie.Sw.Paweł pisze,że to właśnie nasze słabości,które Bóg przezwyciężył,są powodem do chluby(2 Kor 12,9).
Mówiąc w ten sposób o Magdalenie,przyznaję,że ma ona tym więcej powodów do chluby. 🙂
Czytam wprowadzenie, dochodzę do słów „Jezus umierając” i zastanawiam się dlaczego Ksiądz Biskup przerwał w pół zdania. Czyżby zwątpił w celowość tego co robi z takim zaangażowaniem , a może postanowił zainspirować swych czytelników do podjęcia urwanej myśli ? A więc trzymając się tej myśli…, Jezus umierając na krzyżu wypełnił wolę Ojca do końca. Mimo rodzących się wątpliwości wypełnił swe zadanie .Pisząc te słowa myślę o jego słowach skargi na „opuszczenie” i słowach ulgi „wykonało się” Niepokoił się jednak/ tak po ludzku/losem swojej matki którą pozostawiał bez zabezpieczenia na starość. Stąd zlecenie Janowi opieki nad Maryją ,a Jej traktowania Jana jak syna. Tymi kategorycznymi i dosyć szorstkimi słowami zainspirował rzesze swych naśladowców do niekończących się interpretacji. Zrobił to z pełną świadomością wagi swych słów i czynów oraz rozmiaru ich niezrozumienia, zarówno wtedy pod krzyżem jak i wcześniej gdy nauczał tłumy słuchaczy. Stąd częste dodatkowe wyjaśnienia dla uczniów, przytaczane w Ewangeliach jak i nie cytowane. Wiedział bowiem że właściwego sensu i znaczenia nabiorą po Jego krzyżowej śmierci. Nie zadbał nawet o to by je spisać, pozostawiając to zadanie swym interpretatorom i naśladowcom licząc na ich różnorodność, różnorodność ŚWIADECTWA SWOICH ŚWIADKÓW. Ten późniejszy ogrom słów, wyjaśnień, interpretacji to nie „zbędny bagaż „ jego nauki a zamierzony cel. Te nasze interpretacje tego co się wydarzyło dwa tys. lat temu, te nasze” próby naśladowania”, to nie czynnik destrukcji , a czynnik porządkujący , wprowadzający wewnętrzny ład w degenerujący się, niedoskonały świat.
Często, podobnie jak Grzegorza z Nazjanzu, zdumiewa mnie racjonalność działania Boga wobec człowieka . Cierpliwie znosi pewne praktyki, powoli dokonuje zmian, racjonalnie sterując postępami w rozwoju człowieka. Najpierw kodyfikuje jego życie „zewnętrzne” 613 cz 615 zakazami i nakazami w tym jego higienę osobistą i intymną, następnie wraz ze wzrostem liczby ludności i komplikacją ich relacji wzajemnych, kodyfikuje jego „życie wewnętrzne” w sposób genialnie prosty jak i niezwykle skuteczny – kochajcie się wzajemnie ,a gdy tego nie potraficie, naśladujcie moje postępowanie.
JAK PROSTE TO ZASADY I JAK WIELE ICH INTERPRETACJI – właściwie tyle ilu słuchaczy Jego Ewangelii – i o to chyba chodziło .
Kochani, wewnętrzne wojowanie czy bojowanie to wciąż Stary Testament i trwanie w religijności starego człowieka. Zadziwia mnie dzisiejsze przepowiadanie Dobrej Nowiny w duchu jakiejkolwiek walki. To tak jakbym z musu kochał swoją żonę, albo ciągle walczył z sobą by podejść do Piotra/krzyża/. Mamy w sobie coś bardzo groźnego. Zatraciliśmy smak Ewangelii i z ogromną walka próbujemy reklamować coś czego sami nie doświadczamy. Czyż Ewangelia to nie spontaniczne oddychanie świeżym powietrzem? Czystą przyjemnością/radością/ jest doświadczanie mocy Ewangelii. Tu już nie ma walki, nie ma zmagania. To co kiedyś było obowiązkiem i ciężarem dla mnie, dzisiaj jest przyjemnością i daje mi radość. To cudowne wydarzenie jest jak źródło nowego życia, nowego narodzenia. To tak jakbym wyszedł z siebie na zewnątrz i zobaczył wszystko w innym Duchu. Zobaczył, żyjącego we mnie Chrystusa i mógł krzyczeć na cały świat, że nie ja żyję a żyje we mnie Chrystus. Chowanie się przed własna śmiercią w duchu walki, zmagania lub bojowania to ciągłe dreptanie w miejscu. Wiem, że nie wszyscy jeszcze polegli by narodzić się na nowo i stąd ta duchowa walka z samym sobą. Tu trzeba przegrać/stracić/ własne życie by dostać radość z nowego życia. Pozdrawiam janusz
Ad. 15 W Nowym Testamencie dla kilku kobiet przypisuje się obecnie imię Maria Magdalena. Jedną z nich jest jawnogrzesznica, której Jezus uratował życie. Drugą jest Maria siostra Łazarza, która oddawała się rozpuście w dobrach ziemskich w Magdali. Po nawróceniu właśnie Ona namaściła olejkiem, obmyła łzami i wytarła włosami nogi Jezusa. Ona także stała pod krzyżem i szła do grobu trzeciego dnia. Gdyby Maria Magdalena (z Magdali) siostra Łazarza była kochanką Jezusa w sensie ludzkim co się obecnie przypisuje w ramach walki z Kościołem to spotykając „ukochanego” po zmartwychwstaniu powiedziała by: „najmilszy, misiaczku lub tym podobnie” a Ona zwraca się do Jezusa „Rabbuni” czyli nauczycielu.
Maria Magdalena jedna i druga doznały cudu wyrwania z grzechu i umiały to docenić w sposób szczególny a ich czyny zrozumieją właściwie Ci, którzy tego doświadczą.
#17 Myślę że Święci nie potrzebują ani nie oczekują „chluby”.
O „chlubę” zabiega zazwyczaj grzech,który rości sobie prawa do więzienia człowieka.
#19 Janusz
Dobrze, że zauważasz, że jest to proces.
Sam mówisz:”To, co kiedyś było (…), dzisiaj jest …”
Baranku, a może my nie tyle zatraciliśmy smak Ewangelii, co jeszcze nie zasmakowaliśmy w pełni?
Czy uwierzyliśmy Jezusowi jako Dobrej Nowinie i przylgnęliśmy do Niego, aby doświadczyć radości nowego życia??
Ile czasu Pan Bóg nazmagał się z Tobą, żebyś doświadczał tego, co teraz?
I w jaki sposób straciłeś swe życie?
/nie odpowiadaj, jeśli historia zbyt długa lub osobista/
Pozdrawiam
#20 Hahaha „misiaczku” /czy oni_e naprawdę się kochają?/.
Magdalena to zupełnie inna półka miłości.Może i grzeszyła,ale Jej wnętrze,jej wnętrze wspaniałe /rozumiem iż po oczyszczeniu z demonów :D/.
Ad. 19. Nie zgodzę się z Tobą Janusz. Moim zdaniem duchowa walka, o której piszesz, nie ustanie, póki jesteśmy na tym świecie. Popatrz na św. Pawła: w Liście do Koryntian pisze o ościeniu, który został mu dany, który go policzkuje… A przecież Paweł spotkał Chrystusa twarzą w twarz pod Damaszkiem i narodził się na nowo…
W wielu miejscach Listów Nowego Testamentu jest mowa o uzbrojeniu się na walkę przeciwko podstępom szatana (zob. np. Ef 6,11), a św. Piotr zachęca do czujności, ponieważ szatan nieustannie prowokuje, szuka sytuacji, aby zwieść człowieka i oderwać go od Boga (zob. 1 P 5,8)..
Nawet ten, kto zasmakował nowego życia w Chrystusie, kto w faktach swojego życia doświadczył mocy Boga, będzie się zmagał i walczył, aż do końca swoich dni na tej ziemi. Bo istnieje Oskarżyciel, Zły, który do końca będzie mnie próbował oszukać i odciągnąć od miłości Boga.
Ad #18 A.F.
Po prostu z braku czasu, tzn. z powodu konieczności zajęcia się czymś innym, na tym przestałem i już do tego nie wróciłem, chociaż miałem zamiar to rozwinąć. Może jeszcze …
Dziękuję za „dokończenia” i propozycje.
To jest dobra myśl!
Bp ZbK
#19
Nie można jednak zapomnieć ,że jesteśmy ” glinianymi naczyniami ” , a zły „krązy i czyha , aby nas pożreć „.
Proces trwa , ale się nie skonczył ,poki zyjemy.
#18 A.F.
I bez dokończenia jest nad czym rozmyślać…:)
Dzień dobry!Jestem uczniem klasy 3gim.Na tę stronę zostałem skierowany przez moją nauczycielkę z religii,przeczytałem ten tekst i jestem pełen podziwu co do dokonań Jezusa Chrystusa,ponieważ zrobił on dwie rzeczy, których ja nigdy nie znalazłbym w sobie odwagi…
1.Jezus przyjął nie swój krzyż na swoje barki.
2.Mimo obrony Piłata Jezus nie chciał być uratowany, on chciał spełnić wolę ojca i umrzeć za nas na krzyżu. Wymaga to wielkiej odwagi i mój podziw do Jezusa jeszcze bardziej rośnie.
Chciałbym po prostu kiedyś mieć chociaż zalążek odwagi Chrystusa aby być gotowy wykonać takich poświęceń na prrykład dla osób, które kocham
Dziękuje i pozdrawiam:) !
Ad. 18
Zacznę od końca Twojego wpisu, Bóg daje 10 przykazań (tak to skatalogowaliśmy) natomiast człowiek uszczegółowia je ponad 600 nakazami i zakazami jednocześnie traci sedno ich, sens ich, co wypomina Jezus.
Wracając do początku Twojego wpisu, ta swoboda interpretacji słów Zbawiciela bez dociekania ich sensu, intencji, daje pole do powstania błędnych nauk. Konający Zbawiciel nie mógł na krzyżu wyjaśniać znaczenia swoich słów.
#24 grzegorz.
To prawda co piszesz bo dopóki jesteśmy na tym świecie będziemy potrzebowali walki w obronie własnej religijności. Sęk w tym, że wiara to nie religia. Wiara to doświadczenie nowego życia, jak powiada Ksiądz Biskup, wiara to doświadczenie nowej jakości życia. Dzięki wierze/łasce/ mam szczęście żyć na tym świecie ale jednocześnie nie być z tego świata. Ciałem tu a Duchem tam. Wiara dojrzała to mocne doświadczenie w sobie i wokół siebie osobistej Paschy. To zerknięcie okiem z drugiego brzegu rzeki życia. Jeśli raz tam byłeś to nigdy tego nie zapomnisz. Zobaczysz, że za każdą śmiercią jest ciąg dalszy. Zobaczysz/doświadczysz/, że Chrystus prawdziwie zmartwychwstał w Twojej ontologii.
Grzegorzu, kiedy walczyłem nic nie pojmowałem. Gdy się poddałem zwyciężyłem bo zobaczyłem siebie jako swojego najgroźniejszego nieprzyjaciela i go pokochałem z ogromną radością. To moc nowego Życia. Moc nie z tego świata. Na tym świecie o wszystko musisz walczyć. Wiele się starać, pracować, zmagać. Na tamtym świecie wszystko masz za darmo, wszystko jest z łaski. Ten i tamten świat, stary i nowy człowiek w Chrystusie, we mnie to jedno.
Pozdrawiam Cię
janusz.
Ad. 19 Janusz,
Twój wpis po raz pierwszy podniósł mnie na duchu, dziękuję.
#22 Miriam.
Ile czasu walczyłem o swoje szczęście/życie/? Walczyłem bardzo długo. Dlatego proszę Was nie marnujcie czasu na bezsensowną walkę broniąc tego w sobie co i tak musi umrzeć. Nie broń się bo tu chodzi o Twoje doświadczenie porażki, śmierci.
Jeśli nie potrafisz się modlić to przynajmniej nie udawaj, że się modlisz. Jeśli Cie modlitwa nudzi to nie marnuj czasu by swoim zmaganiem udowodnić, że kochasz Boga. Nie kochasz! Taki jest początek inicjacji do modlitwy. Nie trening, nie wysiłek, nie zmaganie, nie walka lecz wewnętrzne doświadczenie, że nie kocham Cie Panie bo mnie nudzisz i mnie męczysz.
Moja zona powiada w takich chwilach, że ja maltretuję. Modlitwa to oddychanie. Tak jak się modlisz tak tez żyjesz. Jeśli modlitwa jest przykrym obowiązkiem a nie radością ze spotkania z ukochanym to bądź pewna, że nie tędy droga i trzeba wracać do najbliższej krzyżówki/krzyża/.
Wybacz, że to wszystko tak wylewam do Ciebie ale być może to nie do Ciebie są te słowa ale ktoś inny na nie nadepnie i się wreszcie przewróci by powstać już nie o własnych siłach.
janusz
#19 baran katolicki
Życie wiarą to nie biegnąca ku górze linia prosta-bezproblemowe,niczym nie zakłócone wędrowanie ku Ojcu.To sinusoida,regularne wznoszenie się i opadanie.To jest punkt wyjścia ku wierze dojrzałej.Świadoma akceptacja realnych warunków życia,porzucenie pokusy zamykania się w świecie marzeń o życiu idealnym.W trudnych momentach patrzeć z wiarą i ufnością w przyszłość.W chwilach pomyślnych zabezpieczać się i umacniać na przyszłe trudy.
Kryzysy są schodami po których trzeba się wspiąć,aby wejść wyżej.
#33 mirpat.
Ania Wyszkoni śpiewa bardzo pięknie. Ostatnio słyszałem jak śpiewała swoje „falowanie i spadanie”. Proszę posłuchaj i usłysz jak i gdzie kończy się taka sinusoida. Zapewniam Cię, że mnóstwo czasu straciłem na takie falowanie i teraz wreszcie mogę odpocząć w kanale zapomnienia. Tam też jak nigdy dotąd spotkałem Chrystusa i jest mi z Nim bardzo dobrze.
Trzeba, jak powiadasz, się wspiąć ale nie o własnych siłach. Tym, który podnosi jest Duch Święty. W jego ramionach jestem bezpieczny.
Pozdrawiam
janusz
Ad. 30.
Januszu, nic nie pisałem o religijności, o staraniu się i pracowaniu nad sobą.
Dlaczego nie odniosłeś się do przytoczonych przeze mnie fragmentów Pisma św.? Jak je rozumiesz?
Nie mam na myśli walki ani zmagania się, tak jak to rozumie i przeżywa świat.
Mam na myśli to, że przez całe życie trzeba pilnować tego skarbu jakim jest Nowe Życie Chrystusa Zmartwychwstałego, którego doświadczyłem. Oczywiście, że nie można tego „dotknięcia Boga” zapomnieć, ale jest ktoś, kto pragnie nam to doświadczenie zatrzeć, wyrwać, zniekształcić, zafałszować.
Ten obraz, który użyłeś jest bardzo piękny i sentymentalny: „zerknięcie okiem z drugiego brzegu rzeki życia”. Moim zdaniem ten moment nastąpi w pełni dopiero po przejściu z tego świata na drugą stronę. Pełna integracja nowego i starego nastąpi, kiedy stanę przed Chrystusem twarzą w twarz. Dopóki jestem na tym świecie będę doświadczał zmagania, aby nie utracić tego nowego sposobu życia, nowej nadziei, jaką dał mi Chrystus Zmartwychwstały.
#32 Janusz
Kilka lat słuchania Słowa/kerygmatu i świadectwa sprawiło,
że nie jest mi obce, co głosisz.
Pojmuję, o co Ci chodzi, a nawet jest mi to bardzo bliskie.
Życie w prawdzie/pokorze dotyczy nie tylko modlitwy, ale także innych płaszczyzn naszego życia.
Właściwie wszystkich.
A oddycha się/modli z przyjemnością tylko świeżym powietrzem, prawda?
Wiele jeszcze mogłabym Ci powiedzieć, ale mamy ograniczenia.
Nie licz na to, że każdy od razu pojmie w czym rzecz. To naprawdę dzieło łaski, darmowość daru Bożego Ducha.
Odpoczywaj 🙂
Żeby dobrze rozumieć/doświadczać tego, co dotykasz potrzeba na początek choć minimalnego wprowadzenia w wiarę.
Tak myślę.
Nie wszystkim zostało to podarowane.
Dzięki za podzielenie się swym doświadczeniem.
Nie wykluczam też u Ciebie pewnej łaski…demon w takiej sytuacji
trzyma się z daleka 🙂
Pozdrawiam
#36 Miriam. Demon na krzyż nie wejdzie. Tylko na własnym krzyżu jestem bezpieczny. Może nie pojmie ale przynajmniej zatęskni i zacznie szukać siebie w sobie. janusz
#35 Grzegorz. Moje życie/bycie/ nie jest romantyczne i ciężko znaleźć w nim sentymentalny urok. Nie spotkałem by ktoś zazdrościł mi tego co mam i to kim jestem. Pragnę Ci powiedzieć, że moja teraźniejszość/to co jest dzisiaj/ pozwala mi przekroczyć próg wieczności. Wiara to łaska i nic na to nie poradzimy. Bóg daje ją komu chce. Możemy jedynie tęsknić i czekać w nadziei, że i dla nas przyjdzie czas łaski. janusz
#28 Bartekgim
Witam.
W poruszający sposób cierpienia Jezusa Chrystusa opisuje Izajasz 52:13-15,53:1-12.
Warunkiem trwania we wspólnocie z Jezusem jest zaparcie się siebie,wzięcie swego krzyża i naśladowanie Jezusa-Mt 16,24.
Ks.Marek Dziewiecki pisze,że w relacji międzyludzkiej,człowiek który trwa w Jezusie stosuje dwie zasady:
-to czy kocham ciebie,zależy ode mnie,ale to,w jaki sposób okazuję ci miłość,zależy od ciebie i twojego postępowania.
-to że kocham ciebie,nie daje ci prawa,byś mnie krzywdził,a mnie nie odbiera prawa bym się przed tobą bronił.
Odwagi! 🙂
#37 Janusz
Co masz na myśli – szukać siebie w sobie?
Jak to rozumiesz?
#34 baran katolicki
Nie chcę być w kanale zapomnienia.Porównując ruch magnetyczny do życia człowieka,kanał rozumiem jako dno.„Ściana przy ścianie” to nic dobrego.Uważam,że lepiej jest gdy amplituda drgań zbliża się do linii prostej.Oczywiście nie swoją mocą i pomysłem. 🙂
#40 Miriam.
Tu chodzi o odnalezienie siebie w Chrystusie /Kościele/. I Chrystus i Kościół jest we mnie, w moim sercu. Mnóstwo lat szukałem tego co jest tylko we mnie na zewnątrz i nie znalazłem. Teraz wiem, że muszę szukać w sobie. Muszę pokochać siebie jako nieprzyjaciela. To początek prawdziwej drogi ku Słońcu.
Pozdrawiam Cie gorąco
janusz
#42 Janusz
Zupełnie jakbym słyszała św.Augustyna :
„Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa,
późno Cię umiłowałem.
W głębi duszy byłaś, a ja się błąkałem po bezdrożach i tam Ciebie szukałem, biegnąc bezładnie ku rzeczom pięknym, które stworzyłaś.
Ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą.
(…) Kto to pojmuje, niech Cię sławi. Kto tego nie pojmuje, też niech sławi Ciebie.
Ty podnosisz upadłych, a nie upadają Ci, których mocą Ty jesteś” /Wyznania/
Pozdrawiam
#41 mirpat. Nic od nas/biedaków=grzeszników/ nie zależy. Chrystusowe kochanie to nie byle jakie kochanie. To krzyż jest łożem prawdziwej miłości. Proszę Cię byś szukał tej miłości w nauczaniu Księdza Biskupa. Z tego źródła warto się napić. Pozdrawiam janusz