Rozpoczęliśmy Wielki Post. W pierwszą niedzielę roku C jako pierwsze czytanie Kościół nam podaje jedno ze starotestamentalnych wyznań wiary (Pwt 26,4-10). Ma ono charakter egzystencjalny, tzn. odnosi się do dziejów i doświadczeń Hebrajczyków przeżywanych dzięki prowadzeniu ich przez Boga. Jest to wyznanie, które z jednej strony jest indywidualnym wyznaniem konkretnego człowieka a z drugiej strony przez fakt, że jest składane w sanktuarium przed kapłanem ma znamiona wyznania publicznego i liturgicznego. Można wnioskować, że tak czynił każdy Izraelita i to należało do wyrażenia jego tożsamości wspólnej z pozostałymi członkami ludu.
Doświadczenie faktu, że Bóg prowadzi i daje poznać człowiekowi swój plan, w którym człowiek odkrywa świadczone mu dobro oraz poznaje, że to dzieje się także w odniesieniu do drugiego człowieka, do bliźniego, tworzy podstawy do zaistnienia ludu, który wyznaje tę samą wiarę w Boga. Każdy członek ludu może wypowiadać to samo Credo i mieć poczucie wspólnoty z bliźnimi.
Ojciec mój, Aramejczyk błądzący,
zstąpił do Egiptu,
przybył tam w niewielkiej liczbie ludzi
i tam się rozrósł w naród ogromny, silny i liczny.
Egipcjanie źle się z nami obchodzili…Wtedy myśmy wołali do Pana, Boga ojców naszych.
Usłyszał Pan nasze wołanie,
wejrzał na naszą nędzę, nasz trud i nasze uciemiężenie.Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i wyciągniętym ramieniem.
Zaprowadził nas na to miejsce (Pwt 26,5-9).
Mamy oto przedstawioną w tym wyznaniu wiary podstawowe ramy historii zbawienia, która dokonuje się wtedy, gdy człowiek podda się prowadzeniu Boga. Jest jakby paradygmat wiary, który spełnił się na wybranych po to, aby także inni mogli z niego korzystać i wchodzić we własną historię zbawienia proponowaną przez Boga.
1. Punkt wyjścia
Jest czymś bardzo ważnym określenie punktu wyjścia. Potrzebna jest świadomość tego, gdzie jestem, kim jestem, jakie są moje możliwości, a także świadomość tego, że nie jestem i nie żyję po to, aby pozostać na tym samym miejscu i trwać tylko w moich przekonaniach. Jestem kimś, kto ma w sobie zaczyn tego, by stawać się, by rozwijać się. Mój punkt wyjścia jest bardzo ważnym, ale przede mną stoi pełnia doświadczenia, której ja nie znam, która jednak jest dla mnie, bym ją odkrywał i ją zdobywał oraz w niej znajdował swoje szczęcie.
W przytoczonym Credo mamy więc na początku wyznanie „Ojciec mój, to Aramejczyk błądzący”. W tym stwierdzeniu warto przyjrzeć się bliżej określeniu ”błądzący”. W tekście oryginalnym jest to imiesłów od czasownika „abad”, który jest bogaty w swoim zakresie znaczeniowym. Oznacza błądzić, uciekać, być kimś, kogo życie jest zrujnowane, kto przeżył klęskę i kogo życie jest złamane, straciło sens i wartość. Mamy więc do czynienia z określeniem, które wyraża ludzką przegraną, w której człowiek próbuje się ratować, jak tylko może.
We wspominanym Credo stoi więc na początku wyznanie, że pochodzę z „rodu” (ojciec mój) po ludzku przegranego, przeznaczonego „przez ludzki los” na stratę, tzn. należę do tych, którym życie – patrząc po ludzku – się nie udało. Należę do rodu, który był błądzącym uciekinierem, bankrutem życiowym. W takiej sytuacji ratuję się, jak mogę.
2. Ratunek: zstąpienie do Egiptu, ale tutaj pułapka
Klasycznym przykładem takiego ratunku w historii zbawienia (w Biblii) jest udanie się do Egiptu (było to przedmiotem rozważań w trzecim roku katechez „Chrzest w życiu i misji Kościoła”). Egipt jest miejscem ucieczki i ratunku. Jest to poniekąd miejsce atrakcyjne i wiele obiecujące. To miejsce ratunku okazuje się jednak po krótkim czasie miejscem zwodniczym – miejscem zniewolenia, i uzależnienia. Faraon (ten rzeczywisty i ten w przenośni) zabezpiecza życie, ale jednocześnie chce nad nim panować. Czyni z człowieka niewolnika, który musi pracować według jego rozporządzeń. Idąc dalej we wspomnianych katechezach na temat faraona, wskazywałem, że tym faraonem jest ostatecznie moje „JA”, moja wizja życia, mój sposób jego układania i ratowania itd. Dzieje się to tak, że człowiek żyjący tylko po swojemu (bez Boga) uwikła się w swoje sprawy i swoje dzieła, z których trudno jest mu się wyzwolić (zob. Ps 9,17).
Teraz w Credo Hebrajczyk wyznaje: ojciec mój „zstąpił do Egiptu, przybył tam w niewielkiej liczbie ludzi i tam się rozrósł w naród ogromny, silny i liczny. Egipcjanie źle się z nami obchodzili, gnębili nas i nałożyli na nas ciężkie roboty przymusowe”. Tak, to co było na początku przychylne i atrakcyjne, albo wydawało sią takim, okazało się po czasie zwodnicze, nieprzyjazne i zniewalające posuwając się aż do brutalnego wykorzystania. Musieli pracować na rzecz faraona.
Człowiek dobrowolnie poddaje się swojemu „JA”, tzn. realizacji swoich planów i swojej koncepcji życia bez Boga, a potem temu musi służyć, staje się niewolnikiem swego „JA”. To wydaje się najpierw atrakcyjne, a potem tak trudno jest z tego się wycofać, tak trudno przekroczyć granice swych ograniczeń. Wszędzie bowiem, poza granicami swego „dobra” wydaje się, że czyha na człowieka zło, brak, śmierć. Człowiek więc trzyma się tego swego „faraona”, jemu hołduje, jemu służy i pozostaje jego niewolnikiem. Taki człowiek nie będzie rozwijał się we właściwym kierunku, nie będzie dochodził do pełni swego życia w komunii z innymi. Będzie zamknięty w sobie. Niby wszystko robi dobrze dla siebie, a w rzeczywistości wszystko okazuje się bez sensu, bo nie potrafi przeżywać komunii i miłości. Taki człowiek – osiągając czasem nawet w życiu bardzo wiele – cierpi, jest wewnętrznie zraniony. Niby wszystko może, a nie może wyzwolić się ze swego zamknięcia. To diabeł (podpowiadając mu stale atrakcyjne sposoby ratowania siebie) trzyma go w niewoli z powodu lęku przed śmiercią, przed tym, co inne niż owo „JA” (zob. Hbr 2,14n).
3. Wyprowadził nas Pan z Egiptu – na to miejsce
Skoro Pan Bóg dopuszcza sytuacje owego pozornego czy czasowego ratunku „w Egipcie”, to czyni to mając jednocześnie sposób ratowania z Egiptu. Mam na myśli zarówno historyczny pobyt w Egipcie, jaki przeżył Abraham, synowie Jakuba a nawet sam Jezus (zob. Mt 2,13nn) oraz wszystkie „nasze pobyty w różnego rodzaju egiptach”, kiedy urządzamy sobie życie po swojemu przekonani, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Doświadczenie Egiptu stanowi w pewnym sensie integralną część naszej historii i stanowi tło dla doświadczenia zbawienia. Dopiero z tego doświadczenia możemy bowiem właściwie ocenić zbawczą interwencję Boga.
Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i cudów. Zaprowadził nas na to miejsce i dał nam ten kraj opływający w mleko i miód.
Doświadczenie interwencji Boga wyzwalającej z Egiptu ma zazwyczaj różne formy. Jest to jednak zawsze doświadczenie osobiste, które jest ukierunkowane na to, aby nim się dzielić z innymi i dzięki temu przeżywać wspólnie tę prawdę. Najbardziej ewidentne stało się to przy wyprowadzeniu z Egiptu potomków Jakuba. Było to wydarzenie Paschy, które stało się podstawowym doświadczeniem interwencji Boga w życie człowieka i w życie narodu wybranego.
Cudowne wyprowadzenie z Egiptu, domu niewoli i wprowadzenie do Ziemi Obiecanej to podstawa relacji wyzwolonego człowieka do Boga. Człowiek właśnie to wyznaje w swoim Credo: Byłem błądzącym uciekinierem i bankrutem życiowym. Pan mnie przeprowadził przez różne doświadczenia, doprowadził mnie do miejsca, czyli do stanu, w którym wyznaję, że jeśli dziś w moim życiu widzę jakieś owoce, to jest to we mnie dzieło Pana. To wyznaję w zgromadzeniu. Za to Bogu dziękuję. To doświadczenie też przekazuję moim synom i córkom, aby i oni mogli powiedzie: Ojciec mój, Aramejczyk błądzący…
Bp ZbK
Komentarze
23 odpowiedzi na „Wyznanie wiary (1 Ndz Wlk Postu C 2013)”
Wczoraj uczestniczylam w nabożeństwie podczas którego najstarsza wspolnota neokatechumenalna składala świadectwo doświadczenia wiary.
Jestem pod wrażeniem i wierzę ,że Droga , którą podarował mi Pan doprowadzi mnie też do WIARY ŻYWEJ.
Dziwię się tylko ,że tak malo osób skorzystało z zaproszenia .
Faraon egipski w dzisiejszych czasach to wielkie korporacje stworzone w większości przez firmy z zachodu w których zatrudniona jest dobrze wykształcona polska młodzież, wykorzystywana i zniewolona do maxa,zarabiająca 1/4 tego co na pokrewnych stanowiskach w Unii , bez żadnych praw pracowniczych,zwiazków zawodowych króre ewentualnie jako zbiorowość z określonymi umocowaniami w prawie mogłaby się przeciwstawić takiej niweolniczej pracy , i utworzyć jakieś normy pracy godziwej , jakiś kodeks pracy .A w niedzielę odpoczywa przy kieliszku wina i tak obciażona pracą młodzież nie ma serca an siły na modlitwę . Pojedynczy młody Polak z biednej polskiej rzeczywistości poddaje się temu wyzyskowi ,bo nie ma innego wyjścia , jeżeli się postawi laduje na bezrobociu, bez perspektywy na pracę utrzymanie rodziny spłatę kredytów , więc tkwi w tym zniewoleniu i wyzysku.Według mnie misyjna rola kościoła w małych parafiach , w tej sytuacji powinna polegać na współpracy z samorządami na likwidacji bezrobocia i tworzeniu za pomoca funduszy unijnych spółdzielni pracy zarządzanych przez Polaków i zatrudniajacych młodych Polaków z małych wsi , którym zostało praca na czarno za marne pieniądze , które wystarczą na piwo wypite pod sklepem z alkoholem prowadzonym przez samorzadowców katolików , którzy stoja pod ołtarzem w kosciele i nie przeskadza im taka demoralizacja młodzieży. Po to jest społeczna nauka koscioła ,żeby włączać się nie w czystą politykę ale w pomóc realizacji miejsc pracy,które zapewnią godne życie rodzinom ,młodym ludziom.A kosciół prafianie jak będą widzieć takie zaangażowanie księży biskupów napewno wspomogą finansowo i w wolontariacie .
Moim „Egiptem” była Droga Neokatechumenalna. To tam szukałem ucieczki przed sobą. Trzynaście lat i mnóstwo wzniosłych/religijnych/ chwil przeżyłem we wspólnocie, która w gruncie rzeczy okazała się dla nas i naszych dzieci biblijnym Egiptem. Byłem tam bezpieczny i nie wyobrażałem sobie życia poza Wspólnotą. Proszę sobie wyobrazić moją radość z poznania/zakochania się/ w kimś kto był już na Drodze. Opuściłem wszystko co miałem by być razem. Ja z południa Ona z północy. Zostawiłem siebie/pracę/,swojego ojca,matkę,braci i wyruszyłem ku ukochanej/w nieznane/. Mój Egipt to trzynaście lat w mocy Faraona/Droga Neokatechumenalna/. Tam urodzili się moi synowie. Tam byli chrzczeni. Tam było moje „życie”, moje umieranie. Będąc na pustyni zostałem sam nie dlatego,że nie chciałem dalej kroczyć w karawanie ku ziemi obiecanej ale zabrakło mi siły/wiary/. Mój Egipt niejako porzucił/zostawił/ mnie/nas/ i poszedł dalej własną drogą. Proszę wczuć się w moją historię/życie/. Wiara jest łaską. Droga Neokatechumenalna to łaska dla wielu dla nas okazała się osobistym Egiptem/alienacją/. Nie wiem czy to co napisałem nadaje się do opublikowania na forum ale proszę kilka Słów prawdy dla nas. Pozdrawiam janusz
# Janusz
Pan Bóg sam wysłał Izraelitów do Egiptu, a potem ich wyprowaził stamtąd.
Nawet Pan Jezus szukał ratunku w Egipcie i stamtąd wrócił.
Janusz, a może ten moment, w którym odszedłeś z Drogi/ta Droga ciebie zostawiła, był właśnie momentem, w którym przyszedł czas na wyprowadzenie wspólnoty z egiptu?
Może cały problem jest w tym, że nie dałeś się wyprowadzić ze wspólnotą, ale odszedłeś swoją drogą?
Ja oczywiście tego nie wiem. Tylko taka myśl mi przyszła do głowy…
Polecam ciekawą debatę audiowizualną CHRZEŚCIJANIN NA ROZDROŻU Kryzys w Kościele posoborowym ,z udziałem:ks.bp.Grzegorza Rysia,ks.Tomasza Jaklewicza,ks.Roberta Skrzypczaka.
Pada pytanie co robić?
Jest też prosta,ściśle religijna odpowiedz na pytanie o Kościół.
Tą odpowiedzią jest katechumenat,głoszenie Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego.
link http://www.youtube.com/watch?v=nBrGJX5AJ3w
Januszu , Droga czy każda inna wspolnota nie zbawia , tylko Zmartwychwstały Chrystus.Twoje posty mowią o tym ,że się z Nim zaprzyjazniłeś , więc jesteś na drodze do zbawienia.Napewno te 13 lat na DN w tym Ci pomogły.
Myślę ,że nie warto już o tym wspominać ,że „wypadłeś „.On to najlepiej wie dlaczego i już nie pamieta.
A Ty dzwigasz z Nim krzyż .
Zyczę Tobie i Twojej Rodzinie wytrwałości na drodze do ostatecznego celu.
ps. wiem ,że zaglądający na ten blog chętnie czytają Twoją komentarze
#3
Nie da się uciec przed sobą.Poza tym po co uciekać /nic nie rozwiązuje/, o wiele lepiej stanąć w prawdy twarz i ją dla czystości wnętrza rozpracować.
#3 Januszu
Napisałeś, że DN była Twoim „Egiptem” i tam szukałeś ucieczki przed sobą.
Nie wiem, czy wczytałeś się w komentarz Księdza Biskupa do pierwszego czytania. Tu masz odpowiedź.
„Tym faraonem / Egiptem / jest ostatecznie moje „JA”, moja wizja życia…,itd.”
Myślę, że Wspólnota DN pomogłaby Tobie to właśnie bardziej, głębiej zobaczyć.
Poza tym:
„Doświadczenie Egiptu stanowi w pewnym sensie integralną CZĘŚĆ naszej historii (…)”
Przed Tobą stoi pełnia doświadczenia, której jeszcze nie znasz.
„Kiedy cię syn zapyta w przyszłości: co to oznacza?- odpowiesz mu: Pan mocną ręką wywiódł nas z Egiptu, z domu niewoli” Wj 13,14
Tego doświadczenia Tobie życzę!
1.Jaki dokument normuje warunki przyjęcia osoby do seminarium?
2.Czy Ks.Biskup może uchylić kandydata od niektórych warunków, których by nie spełniał?
# Janusz spróbój zastosować w swoim życiu „Pięć rad Ojca Pio ” wpisz w przegladarkę internetową ten tytuł ukaże się w bazie cykl artykułów „Miłujcie się” autor ojciec Pio.Moja nieżyjaca już mama wiele rzeczy wymodliła jak starała z tych rad korzystać i wszystkie jej wnuczki studiujące te wierzące a potem jak przekonały sie że to dzia to i te mniej wierzace , przychodziły do niej przed egzaminami czy rozmowami o pracę i mówiły babciu pomódl sie za mnie do ojca Pio ,i to zawsze skutkowało wszystkie skończyły studia bez problemów , a przy tym uwielbiały babcie , za to że potrafi sie tak modlić ,ale babcia przez ostatnie 25 lat swojego życia jak przeszła na emeryturę codziennie była na mszy świętej, (zawyjątkiem kiedy nie mogła wstać z łózka , to kazała sobie przynieść radio i słuchała do ostatniego dnia , była przytomna do końca , mszy sw. w radiu Podlasie , i przyjmowała komunię świetą codziennie , nawet w dzięń przed śmiercią w nocy zmarła,miała 88 lat.Tym samym zaraziła mnie miłością do Radia Podlasia , zawsze ze nmą sie spierała że to najlepsze radio katolickie w Polsce, bo ja bedąc u syna w Warszawie słuchłam tamtejszego radia ,i przekonała mnie jest to prawdziwe katolickie radio,wielkie prostotą i wiarą ludzi Podlasia.
Od dłuższego czasu swoje boleści złączyłam z boleściami Maryi odmawiając różaniec do Jej 7-miu boleści.Zawsze intrygowala mnie tajemnica ucieczki do Egiptu Swietej Rodziny.
Jak to się ma do naszego/mojego / życia.Wreszcie zrozumialam ,że ucieczka w trudnych sytuacjach /czasem ratowania zycia/ do „naszych egiptów” nie jest niczym złym.,Ważne , czy dobrowolnie chcę w nich trwać , czy tak jak Maryja BOLEJĘ nad tym ,że tam się znajduję .
Nie wiem czy dobrze to ujęłam, najwyżej mnie poprawicie.
Ciekawi mne też co o tym myślicie: w jakich sytuacjach wspolnota staje się Egiptem?
„Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i cudów. Zaprowadził nas na to miejsce i dał nam ten kraj opływający w mleko i miód.” Wygonił nas Pan z DN jak biblijnego Jonasz. Basiu, to prawda, „reszta” popłynęła z falą by zaliczyć kolejny etap. Wszyscy świętowali ja zaś byłem największym przegranym bankrutem i bez wiary Kościoła/Wspólnoty/ wróciłem do zostawionego Piotra z boleściwą Teściową. Wygonił nas Pan ze Wspólnoty bo przewidział dla lepszą przyszłość. Nie dla wszystkich jest NK a i ukończenie Drogi nie daje gwarancji zbawienia. Jedni muszą i trzydzieści lat odkrywać w sobie moc/Ducha/ Chrystusa, innym wystarczą kilka mocnych lat by zrozumieć, że na przód to znaczy powracać/cofać się/. Iść na przód to wrócić do domu Ojca jako bankrut/marnotrawny syn/. Tereska, Wspólnota to Droga do zbawienia to właśnie zmartwychwstały Chrystus, który zaprasza nas do osobistego nawrócenia. Fedora, Virtus in infirmitate
Moc w słabości się doskonali. Tu chodzi o odkrywanie swojej niemoc i chwycenie się Chrystusa jak tonący brzytwy. Pisząc poprzedni post miałem nadzieję, że Ksiądz Biskup nie opublikuje mojej nagości, ale widocznie Bóg przewidział i to. Dziękuję za słowa otuchy/wiary/ dla nas. Pozdrawiam janusz
„Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i cudów. Zaprowadził nas na to miejsce i dał nam ten kraj opływający w mleko i miód”. To miejsce to osobista Golgota/wysypisko śmieci tego świata/. Mleko i miód to Krew i Woda wytryskujące dla nas z przylgnięcia do krzyża/chrzest/. Pozdrawiam janusz
Ad.#11
Teresko, przeczytaj uwaznie to, czego naucza nasz Ksiądz Biskup:
…” Doświadczenie Egiptu stanowi w pewnym sensie integralną część naszej historii i stanowi tło dla doświadczenia zbawienia. Dopiero z tego doświadczenia możemy bowiem właściwie ocenić zbawczą interwencję Boga.”…
Doświadczałam bycia w Egipcie, gdzie służyłam swoim „faraonom”. Byłam w pewnej niewoli grzechu.
…”Doświadczenie interwencji Boga wyzwalającej z Egiptu ma zazwyczaj różne formy. Jest to jednak zawsze doświadczenie osobiste, które jest ukierunkowane na to, aby nim się dzielić z innymi i dzięki temu przeżywać wspólnie tę prawdę. Najbardziej ewidentne stało się to przy wyprowadzeniu z Egiptu potomków Jakuba. Było to wydarzenie Paschy, które stało się podstawowym doświadczeniem interwencji Boga w życie człowieka i w życie narodu wybranego.”…
Pare lat temu, „przypadkowo”/ nie ma przypadków/,
trafiłam na katechezy neokatechumenalne. Stałam z synami na końcu ławek gdzie było żle słychać. Ponieważ to , co udało mi sie usłyszeć i zrozumieć, na tyle mnie zainteresowało , że podeszliśmy do pierwszych ławek. Byłam zasłuchana
w treści podawane zarówno przez ksiedza jak i osoby świeckie. Pamietam,że po pierwszej katechezie, chciałam zadawać masę pytań. Miałam odpowiedż ” Przede wszystkim nastaw się na słuchanie „…i słuchałam każdej nastepnej katechezy jako pewnej nowości dla mojego pojmowania chrześcijaństwa tj. poważnie potraktowałam wiarę w Jezusa Chrystusa przez wejście do wspólnoty osób nawracajacych się
ku prawdzie o sobie, w świetle Bożego Słowa…
Pragniemy wszyscy, aby Pan Bóg przemieniał naszego starego człowieka w nowego , kształtując naszą mentalność i nasze serca, kierując je ku Bogu Ojcu przez Syna i Ducha Świetego.
Świetujemy Paschę Pana, w której mamy swój udział,dzieki której doświadczamy szczególnego p r z e j ś c i a z Egiptu, do Ziemi obiecanej.
Teresko, życzę tobie takiego odkrywania mocy Boga
w sobie, który bedzie wyprowadzał ciebie z twojego Egiptu, i który będzie dawał tobie światło oswiecające ciemności…
Życze też cierpliwości na Drodze
w stopniowym zachwycie nad owocami Drogi…
Pozdrawiam 🙂
#12 Janusz
Ależ Pan Bóg nie wygonił Jonasza.
To Jonasz przed Panem Bogiem uciekał. 🙂
Januszu,
Dziękuję Ci za to „wyznanie” Twej wiary.
Przywołało ono pewną łaskę, której doznałam kiedyś, kiedy zrozumiałam, że Pascha jest dla człowieka będącego w niewoli, w swoim „Egipcie”.
W jakiejkolwiek wspólnocie, czy poza nią, człowiek może się alienować.
Zobaczyłam swój Egipt i jedyny ratunek w interwencji Boga wyzwalającego od tej niewoli (o czym mówi często Ksiądz Biskup, o wielkich przejawach tej niewoli, bankructwa,lęku przed śmiercią, itd.)
Tak jest i dzisiaj.
Mój „Egipt” jest wielki, więc oczekuję mocy Prawicy Pana, Zbawiciela. Jak On tego dokona? W jaki sposób mnie wyprowadzi? Wierzę w Jego obietnicę, że wyprowadzi…
/szczegóły, konkrety – może kiedyś, jak Bóg pozwoli/
Pozdrawiam Ciebie i Twą Rodzinę 🙂
Ps. Chciałam napisać, że:
nie tyle – wielkich, co o różnorakich przejawach tej niewoli.
#15Basia.
Jonasz uciekał przed Bogiem/sobą/. Bał się śmierci bo nie miał wiary. Ta ucieczka to jego „Egipt”.
Pan wyprowadza/wygania/ go z tego „Egiptu” dając w zamian Swój ratunek/swój plan/. Dla dobra wspólnoty musieliśmy wylądowac/niejako na własne rządanie/ za burtą.
Żywioły ucichły a statek popłyną dalej własna drogą.
Basiu, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło bo Bóg przewidział nasz ratunek.
janusz
#18 Janusz
Ja nie rozumiem, dlaczego stawiasz znak równości między słowami wyprowadza i wygania. Dla mnie te słowa mają tak różne znaczenie, że nie da się ich porównać.
A poza tym zgadzam się, że Pan Bóg prowadzi waszą, ale także i moją historię życia.
I jest to plan najlepszy, chociaż nie zawsze go rozumiemy. 🙂
Moim zdaniem Pan Bóg Jonasza dogonił.:)
Ja mam doświadczenia niejednej ucieczki od Pana Boga i dogonienia mnie przez Niego.
I zawsze owocem tego dogonienia jest to, że zupełnie dobrowolnie robię to, przed czym uciekałam, a czego Pan Bóg chciał.
Czytając rozważanie i komentarze sięgnęłam po II część,katechezę III cyklu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”.
Moja uwaga skupiła się na słowach:
„Wizja własnego szczęścia i tego,jacy powinniśmy być,jacy powinni być ludzie wokół nas,mimo że jakoś prosperująca i wielce obiecująca,bardzo łatwo staje się de facto naszą niewolą-naszą hańbą Egiptu.Jest jakby założeniem każdemu z nas na głowę kaptura z niewielkimi otworami na oczy,który zawęża nasze pole widzenia.(…)
My też wyobrażamy sobie,ze to,co sami w życiu zaplanujemy,wybierzemy,zbudujemy,da nam szczęście,że będzie nam w tym dobrze.Po części nam się to udaje.Ale też przeżywamy rozczarowania,gdy okazuje się,że tak pieczołowicie konstruowane szczęście okazało się kolejna niewolą.(…)
Chrzest jest bowiem zgodą na uczenie się umierania.Naturalnie to nie jest obsesja śmierci.Chrześcijanie to ludzie,którzy rozumieją,że cennym doświadczeniem w ich życiu jest umieranie,tracenie.Świat mówi:tym cennym doświadczeniem jest wiedza,piękno,zdolności,bo tym możesz „wypłynąć”,pokazać się.To prawda.Chrześcijanie tego nie negują,ale widzą również inną rzeczywistość.Jeśli ty to zrozumiesz i będziesz tego uczył swoje dziecko od początku,nie oszukasz go,dasz mu właściwe wyposażenie.Nie powiesz,że najważniejsze w życiu to sukces,zysk itp. i nie będziesz tak twego dziecka prowadził.Jeśli zaś będziesz mówił tylko:w życiu ważne są studia,znajomości,ładna dziewczyna czy chłopak z dobrą posadą,zobaczysz,że w przyszłości mu to nie wystarczy”.
Wiem że to prawda.Jakże trudno dotrzeć z tym do dorosłych dzieci.
#Janusz
Oserwowałam kiedyś działalność wspólnoty chyba to był „Ruch Śiatło i Życie ” w pewnej parafii tak działali , że na koniec pokłócili się z proboszczem i napisali pismo do biskupa o odwołanie proboszcza do mnie przyszli żebym podpisała to pismo , tak im odpowiedziałam , że skutecznie się ode mnie odczepili , stanęło na tym że proboszcz nadal pracuje w tej parafii a ta wspólnota prawie już się nie udziela w kościele. Ten fakt skutecznie zniechęcił mnie do wspąpienia do jakiejkolwiek współnoty w kościele , a miałam zamiar bo jak przeszłam na emeryturę miałam dużo wolnego czasu chciałam wstapić do Kółka Różańcowego , zeby zapełnić miejsce po mojej zmarłej mamie i jak również w ten sposób pogłębiać swoją wiarę .
Dzięki Bogu moje dzieci starają się i godnie powiększają grono Polaków właśnie urodzić ma mi sie czwarta wnuczka ,wiec nie muszę szukać dodatkowego zajęcia przy czworgu wnucząt już mi się nie będzie nudzić .W tych trudnych czasach najważniejszą wspólnota jest rodzina ,jeżeli w rodzinach będziemy pielęgnować wiarę w Jezusa Chystusa to w/g mnie to jest najważniejsze .Moja mama wysoko nam postawiła poprzeczkę , w pielęgnowaniu wiary ,trudno będzie jej dorównać,
„Moc w słabości” nie rozumiem odniesienia do tematu „Wyznanie Wiary” poddanie sie woli Pana Boga ” to heroizm , w tych czasach to ogromna cnota , „moc w słabosci” jak ta słąbość pozwoli mi zbliżć sie do Pana Boga.
Ad #9 Marcin
Marcinie, proszę zwrócić się do księdza Rektora naszego Seminarium.
Łatwo znajdziesz stronę Seminarium Siedleckiego w Nowym Opolu.
Bp ZbK