Przesłanie I czytania w II Niedzielę Adwentu roku B (Iz 40, ,1-5.9-11) objawia istotny aspekt całej historii zbawienia. Rozpoczyna się ono od mocnego wezwania o pocieszeniu. Dwukrotne użycie tego czasownika, który zarówno w hebrajskim jak i w greckim jest bardzo mocny, wskazuje na doniosłość tego wezwania. W tej części proroctwa Izajasza (Deuteroizajasz) ten czasownik określa tylko działanie Pana Boga, działanie dokonywane w Jego imieniu i Jego mocą. Sam czasownik wraża m.in. także takie pocieszenie, jakie ktoś czyni wobec kogoś znajdującego się w obliczu śmierci, a więc gdzie nie ma życia – w takich okolicznościach jest życiodajne pocieszenie ze strony Boga. Grecki przekład (Septuaginta) używa czasownika „parakalo”. Jest to czasownik, z którego rdzenia wywodzi się także nazwa stosowana do Ducha Świętego – Parakletos. To właśnie w imię mocy i w imię Ducha Bożego Prorok woła o przekazanie Ludowi Wybranemu a tym samym wtórnie każdemu człowiekowi tej pocieszającej wiadomości – w zasadzie Dobrej Nowiny. Jest to czynność pocieszenia, które niesie ze sobą nowe życie. Nie są to tylko słowa, ale wezwanie do intymnej relacji:
Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego,
że czas jego służby się skończył,
że nieprawość jego odpokutowana,
bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe grzechy (Iz 40,2).
Powyższe przesłanie zostało wygłoszone w konkretnych warunkach, a więc w kontekście wygnania babilońskiego i odnosi się najpierw do ówczesnej sytuacji Ludu Wybranego. Jednakże ten Lud przeżywał to wygnanie, jako doświadczenie kary i czas oczyszczenia, nie tylko dla siebie, lecz przeżywał to także jako wybrany z powodu wszystkich i jako znak dla wszystkich. To, co stało się w tym Ludzie i co jeszcze miało się stać w Słudze Wybranym z tego Ludu, a więc w Jezusie Chrystusie, stało się ze względu na wszystkich ludzi wszystkich czasów.
1. Koniec czasu służby . . .
Pierwszym elementem obwieszczenia jest koniec czasu służby. Użyte w hebrajskim oryginale słowo odnosi się do przymusowych robót albo wskazuje na służbę wojskową, na zaciąg obowiązkowy do wojska. W czasie wygnania Żydzi byli przymuszani do robót na rzecz okupujących mocarstw i zaciągani do obcego wojska. Było dla nich, mających świadomość Ludu Wybranego, szczególnie upokarzające. Jest to obwieszczenie końca tego czasu służby, na którą lud „dobrowolnie” idąc za swoimi pożdaniami się zaciągnął.
Nieprawość została odpokutowana. Trzeba nadmienić, że dosłownie chodzi o „przewrotność”, o sfałszowanie tego, co było im dane przez Boga, a co zostało przez nich źle użyte. Popsuli to, co było im dane jako dobro i musieli dojrzeć do tego, aby to zobaczyć i uznać swój błąd. Zaciągnęliśmy się w obcą służbę i ktoś musiał nas wykupić.
Tekst używa języka, który może wskazywać na zapłacenie długu. Gdy patrzymy na to w całości wydarzeń zbawczych możemy powiedzieć, że w tych, którzy doświadczyli wygnania dokonało się coś, co tak zmieniło ich sposób myślenia, że nie tylko poznali swój błąd, ale także uznali, że przez swój nieprawość stali się dłużnikami wobec Tego, kto nimi się zajmuje, kto ich wybrał, kto ich obdarzył Ziemią Obiecaną – a co oni zaprzepaścili. Teraz oto może być inaczej. Nie potrzeba służyć obcym. Teraz owi odkupieni wskutek zmiany mentalności, stoją otwarci przed Tym, kto do nich przemawia i są gotowi na nowo słyszeć słowa o darmowości. Bo to nie oni naprawili, chociaż oni cierpieli. To dokonało w nich zmiany. Przemiany ich myślenia o soebie, o swoich możliwościach, o „dobru” tych, którzy pociągają w niewolę obetnicami własnego poznania dobra i zła. Teraz Bóg daje im ponowną szansę bycia z Nim i przed Nim.
2. Głos: przygotujcie drogę dla Pana . . .
Wezwania są skierowane bez określenia tego, kto ma to uczynić: «Drogę dla Pana przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i wzgórza obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną gładką. Wtedy się chwała Pańska objawi, razem ją wszelkie ciało zobaczy, bo usta Pańskie to powiedziały» (Iz 40,3-5). To ogólne „wy” nie wystarczy. Dalsze wypowiedzi Proroka powiedzą konkretnie, że ostatecznie uczyni to sam Pan. To On otworzy drogę na pustyni (zob. Iz 43,19).
Aby jednak Pan mógł to uczynić, potrzebne jest współdziałanie ze strony człowieka. To współdziałanie nie jest jednak „nieokreślone”. Nie jest według uznania człowieka. Bowiem do czasu wygnania to człowiek czynił po swojemu. Czynił według swego poznania dobra i zła. To właśnie stanowi o grzechu człowieka. To stanowi o jego nieprawości i przewrotności. Co więcej, człowiek, a w szczególności Naród Wybrany, znalazłszy się w Ziemi Obiecanej, próbował w sposób bałwochwalczy niejako przeciągać Pana na swoją stronę i używać go do realizacji swoich celów. Czynił to przede wszystkim przez to, że zamiast słuchać głosu Boga, wolał składać ofiary w celu zabezpieczenia swojej egzystencji. To było i nadal jest i na zawsze pozostanie nieprawością i przewrotnością.
Teraz pozbawiony świątyni, upokorzony przez pobyt w obcym kraju i przez konieczność służby na rzecz obcych mocarstw, dojrzał do tego, aby pozwolić działać Bogu. Staje przed Panem, gotowy na to i przyzwalający na to, by Pan mógł w nim, w sercu człowieka otworzyć drogę, przez która dotrze do tego serca. To serce człowieka musi jednak na to się zgodzić, musi uczynić znaki wyrażające gotowość wejścia w prawdziwą relację z Panem. To oznacza przygotowanie w sobie dróg dla Pana, naszego Boga.
3. Głoś: Oto wasz Bóg
To obwieszczenie. Oto wasz Bóg! Albo jeszcze bardziej skonkretyzowane: Oto twój Bóg! Odpowiada temu, co Bóg mówi o swoim ludzi: Oto mój lud! Na początku prorok wq imieniu Boga ogłaszał: „pocieszajcie mój lud!”
Ta prawda „wasz Bóg” i „mój lud” to prawda o przymierzu. Kiedy lud, który wskutek niewierności poszedł za obcymi bogami, służąc idolom według swoich upodobań (czasem też służąc pozornie Bogu, gdyż czynił to według swoich upodobań a nie w postawie słuchania Biga), doświadczy jakby kresu swojej egzystencji i się nawróci, wtedy dokona się owa zapowiedziana w przymierzu jedność i nierozerwalna przynależność: On naszym Bogiem a my jego ludem.
Do tego wszystko zmierza. Taki jest sens całej historii zbawienia. Taki jest sens Bożego pocieszania i umocnienia. Taki jest też sens wygnania, które otwiera człowiekowi oczy i pozwala mu w sposób „oczyszczony” z siebie (z własnego poznania dobra i zła, z własnych oczekiwań, planów, uzurpacji i pretensji) przylegać do Boga. Działanie Boga wobec nas domaga się naszej odpowiedzi, który ostatecznie polega na tym, byśmy Jemu pozwolili działać tak, jak to On przewidział dla naszego dobra. Jego drogi nie są jednak drogami naszymi (tzn. drogami naszych upodobań) i Jego myśli nei są naszymi myślami. Potrzebujemy nawrócenia. Dokonuje się to między innymi przez przyjęcie tego pocieszenia to znaczy mocy Ducha Świętego, gdy stajemy w sytuacjach objawiających naszą nieprawość, nasz błąd, naszą przewrotność i gdy to uznajemy – gdy w nas dokonuje się miara nieprawości i gdy zostaje ona w nas odkupiona przez uznanie Jednego i Jedynego Boga we wszystkich sytuacjach i w każdym czasie.
Bp ZbK
Komentarze
82 odpowiedzi na „Pocieszenie – moc Ducha Bożego (2 Ndz Adwentu B – 2011)”
Myślę, a nawet jestem pewna, że w żaden sposób nie da się „używać” Boga do własnych celów przysparzających jakiekolwiek /w naszym myśleniu/ korzyści.
Taka postawa to ludzki egoizm, a Bóg egoizmu nie zna. Zna człowieka w całości.
Duch Święty przed egoizmem ludzkim – ucieka 😀
Trudno czasami samemu dostrzec niuanse nieprawości własnej. Potrzebny jest dla mnie drugi człowiek, który powie wprost, bądź zasygnalizuje problem we mnie.
Jeśli Pan Bóg pozwoli, to jak w lustrze, przeglądam się w słuchanym Słowie i widzę swoje nieprawości.Towarzyszy temu niesamowite wzruszenie
i chęć naprawy wyrządzonych szkód, czy też zła.
Proces nawracania się trwa.Za pokonaną górą, pojawia się następna – czasami tak bywa.
#1 Ka
Czytam: “Myślę, a nawet jestem pewna, że w żaden sposób nie da się “używać” Boga do własnych celów przysparzających jakiekolwiek /w naszym myśleniu/ korzyści.
Taka postawa to ludzki egoizm, a Bóg egoizmu nie zna. Zna człowieka w całości.
Duch Święty przed egoizmem ludzkim – ucieka
[… EGOIZM, EGOIZM I WSZELKIEGO RODZAJU WYRACHOWANIE, ktore moze wtargnac do domu rodzinnego niszczy fundament odnowy,.. mamy ustroj o wartosci swietosci, .. poczatkiem nieba jest zycie spoleczne, bp Stanislaw Stefanek, z Kosciolem w trzecie tysiaclecie]
#3 Jurku, masz racje. Teraz forsuje sie pogląd by życia społecznego(polityki) nie łączyć z religią katolicką. Chcą nas „zamknać” w murach koscielnych i byśmy sie tylko kajali za grzechy, a nic nie uczestniczyli ze swoimi pogladami i wartosciami opartymi na nauce Chrystusa w życiu społecznym.
#1 Ka
Nie zgadzam się. Właśnie, że można „użyć” Boga do własnych celów. Myślę, że wielu to robi…
Przywołam króla Saula. Saul oczekiwał na proroka Samuela, a ten nie przybywał, wojsko zaczęło odchodzić od niego. Wtedy on, aby „ratować” sytuację i ich zatrzymać, sam złożył ofiarę, nie czekając na Samuela.
Chciał wykorzystał czyn pobożnościowy (Boga), aby zatrzymać ludzi przy sobie i zapewnić sobie zwycięstwo.
Czasami przed wyborami mam takie wrażenie, że kandydaci też tak postępują. Pokazują, jacy to są oni pobożni, abyśmy ich wybrali.
Jacku i Jurku!
Macie rację.
Chce się wyeliminować religię katolicką i zamknąć ją w zakrystii.
Widać też, jak egoizm, o którym mówi Bp Stefanek już wtargnął do życia rodzinnego. To widać przede wszystkim w rozbitych rodzinach i w dzieciach, które idą „swoją” drogą.
W życiu politycznym nasz naród wybiera posłów, którzy chcą usunięcia krzyża i liberalizacji życia małżeńskiego.
Walczym o wartości, które często sami negujemy.
Sami na siebie bicz kręcimy.
A ja się zgadzam z 1 #Ka
Można oczywiście próbować Bogiem manipulować , ale po jakimś czasie okazuje się to zgubne.
Ad #3 Jacek
Rzeczywiście, niestety dzieje się tak w naszym kraju.
Akurat wczoraj rozmawiałam z jednym katechetą, którego w środę po prostu zwolnili z pracy. Powód ?
Wypowiadał swoje poglądy na temat niedalekiej historii państwa polskiego… A co miał zrobić pytany często przez młodzież o to, jakie jest jego zdanie ? Zamilknąć ? Wcześniej, jako ostrzeżenie, kazano mu trzymać się tylko programu nauczania religii. Komuna we współczesnym wydaniu, moim zdaniem.
„Teraz Pan daje mi ponowną szansę bycia z Nim i przed Nim” Ks Bp
Czy potrafię wykorzystać tę szansę ? Czy potrafię spłacić dług za to wszystko co mi uczynił ?
Dopiero teraz postanowiłam / tj.Pan mi dał szansę /przeprowadzać codzienny 15 minutowy rachunek sumienia. No i wychodzi szydło z worka- codziennie łapię się na tym ,że pragnę wiele rzeczy robić po swojemu , a wszelkie dobre czyny przypisuję sobie zapominając o darmowości Boga.
Z powyższego komentarza bardzo mnie uderzyło to ,że jestem dłużnikiem Boga
Czy dług zaciągnięty tak WYSOKO można w jakikolwiek sposób spłacić?Czy spłacanie tego długu nie będzie znów moim wysiłkiem?
Chyba się coś pogubiłam
#2 anka
Najczęściej jednak jest tak, że gdy pojawia się drugi człowiek, który mówi nam prawdę o nas z miłością, to traktujemy go, jakby chciał nam zaszkodzić i pozbawić wszelkiej radości i szczęścia na tej ziemi, nie dostrzegając, jak walczy o nasze życie wieczne.
#4 jurek
Pytanie tylko czy postawa chrześcijan w życiu społecznym pokrywa się rzeczywiście z nauką Jezusa Chrystusa, jeśli dają nam szansę na uczestnictwo w tym życiu.
#6 Witka2
Rzeczywiście jest tak, że Kościół sam siebie zwalcza, myślę jednak że nie zawsze przez wybieranie jednej czy drugiej opcji politycznej, raczej przez niemądrą walkę o np. krzyż w Sejmie. Przypomnijmy, że p. Janusz, który zyskał 10% głosów w ostatnich wyborach jeszcze niedawno tworzył pismo Ozon, które opierało się na wierze w pokolenie JPII. I co się teraz dzieje? Być może jestem w błędzie, ale jeśli ktoś przestaje utożsamiać się z Kościołem, traci wiarę, to mam przekonanie, że jest to raczej moja wina, niż 'zainteresowanego’.
#8 Miriam
Myślę, że do prześladowań jeszcze trochę czasu… Warto popatrzeć w TV czy Internecie, że możemy wypowiadać wiele myśli (byle tylko mądrze). Sądzę, że bezpodstawne zwolnienie nie było. Warto mieć jednak na uwadze, że zmieniła się władza, 'czasy’, więc także i nastrój w Polsce, w którym Kościół będzie dalej działał.
#7 Tereska
„Używać” Pana Boga do swoich celow można próbować, ale manipulować Panem Bogiem to moim zdaniem jednak nie da się rady. Manipulowanie Panem Bogiem znaczyłoby, że człowiek ma nad Nim jakąś władzę, czyli że człowiek jest silniejszy od Pana Boga.
„Ogólnie, manipulacja jest formą zamierzonego i intencjonalnego wywierania wpływu na osobę lub grupę w taki sposób, by nieświadomie i z własnej woli realizowała działania zaspokajające potrzeby/(realizowała cele) manipulatora.” (Wikipedia)
Czy Pana Boga można do czegoś zmusić?
Czy Pan Bóg może być nieświadomy?
Co do wykorzystywania Pana Boga do własnych celów – oczywiście, że to jest zgubne – Saul przestał być krolem. Prawda zawsze wyjdzie na jaw. 🙂
Teresko, czy nigdy nie zdarzyło się Ci, że chcąc udowodnić swoją rację posługiwałaś się np Słowem Bożym? A potem okazało się, że nie miałaś racji?
Mi się zdarzyło…
Julio , brakuje Ciebie.
pozdrawiam
Nie lubię rozmawiać o polityce. W tej dziedzinie, tak sądzę, czasem coś w nas bardziej przypomina lwa Judy ze Starego Testamentu niż wydającego się na zabicie baranka z Nowego Testamentu.
Niesamowite jest Słowo na dzisiaj. Mocno dotknął Bóg mego serca. Parę lat temu wypisałam sobie słowa Ks. Biskupa i trzymałam w brewiarzu. Dziś wysunęły mi się z niego. To streszczenie właściwie treści komentarza do Słowa tej niedzieli :
,,Kto uwierzy Jezusowi
jako Dobrej Nowinie,
kto przylgnie do Niego,
ten doświadczy radości nowego życia ”
Panie, proszę o odwagę i pokorę, o dar skruchy i nadzieję oczekiwania, że nadchodzisz. Ty jesteś DOBRĄ NOWINĄ ! Niech Twój Duch będzie moim Pocieszeniem -mocą i miłością, gdy upadam z powodu swego grzechu.
Ad #10 Monika
Dzięki za odwołanie się. Wydaje mi się, że masz głębsze/lepsze spojrzenie na te sprawy ode mnie. 🙂
Czasami tak się zastanawiam: Czy ja jestem przygotowany na przyjście Chrystusa? Czy ja oczekuje nastania nowej ziemi i nieba? Czy ten dzień mnie jak złodziej nie zaskoczy? Czy jestem dosyć „czysty”? Czy…?
Pozdrawiam 🙂
„Teraz owi odkupieni wskutek zmiany mentalności”
To takie proste i trudne zarazem: Moje odkupienie dokonuje się wskutek zmiany mojej mentalności…
Wystarczy, że zmienię swoją mentalność – przyjmę to, co mnie spotyka, za sprawiedliwość i już jestem odkupiona.
Ale jak trudno jest mi uznać siebie za grzesznika…
Dobrze, że jest przy mnie mąż, syn, teściowa, koleżanki, przełożeni i podwładni. Oni prawdę o moim grzechu pokazują codziennie.
Pozdrawiam 🙂
# 1 – Ładnie napisane, tylko wykonać trudniej, bo któż nie jest egoistą. Czasem można go pięknie zapakować, schować i udawać, że się nie widzi mówiąc jednocześnie: jakie to pożyteczne, potrzebne, dobre, wzniosłe… A potem ,,klops” i …pustynia 🙁
Na szczęście jest Duch Pocieszyciel, który otwiera drzwi na pustyni, przygarnia, pociesza… leczy z fałszu, który jest skutkiem grzechu … otwiera oczy na błędy.
I u mnie podobnie – myślałam, że będzie duże ,,COŚ”, a wyszło małe ,,nic”… i wyszedł ,,klops ” 🙁
I dobrze.
Człowiek przed swietami poszukuje rożnych promocji, wie gdzie co mozna kupic, a tymczasem najwieksza „promocją” w zyciu chrzescijanina to Chrystus! To jedna z myśli z homili proboszcza parafi sw. Józefa w Siedlcach. Nie zostawił złudzen co najważniejsze w Adwencie. Dziekuje
Dzisiaj na kazaniu ksiądz rekolekcjonista ( Kapitan naszego radia 🙂 ), zacytował wiersz Leopolda Staffa. Tam były takie słowa: „Dokąd to, ludzie, tak was wielu podąża? Do jakiego celu?”.
No właśnie do jakiego celu ja podążam? Chciało by się powiedzieć: Do Boga, do królestwa niebieskiego, pragnę tam już dzisiaj być.
Oto cały ten wiersz Staffa:
Idą gościńcem ludzie biedni
Niosą w węzełkach chleb powszedni.
Po twardej utykają grudzie
Bardzo ubodzy, smutni ludzie. !
Każdy ma starą, zdartą szatę
I na ramieniu swym łopatę.
Dokąd to, ludzie, tak was wielu
Podąża? Do jakiego celu? ~
¬– Idziemy w trudzie i mozole,
Ażeby kopać Bożą rolę.
Idziemy kopać ugór boski,
By w nim pogrzebać nasze troski
Idziemy kopać boże darnie,
Aby pogrzebać swe męczarnie.
Jesteśmy ludzie bardzo chorzy
I sami sobieśmy doktorzy.
Samiśmy własnych mąk lekarze,
Lekarze, co się zwą grabarze.
Uleczym siebie ziemi warstwą,
Łopata oto nam lekarstwo, –
Jak zwie się wasza boleść sroga?
– Nie mamy Boga! Brak nam Boga!
„/…/ Naród Wybrany, znalazłszy się w Ziemi Obiecanej, próbował w sposób bałwochwalczy niejako przeciągać Pana na swoją stronę i używać go do realizacji swoich celów. Czynił to przede wszystkim przez to, że zamiast słuchać głosu Boga, wolał składać ofiary w celu zabezpieczenia swojej egzystencji. To było i nadal jest i na zawsze pozostanie nieprawością i przewrotnością.”
Mocno usłyszałem dziś te słowa naszego Biskupa: „to było i nadal jest …”
Wszyscy chyba widzimy to rozdwojenie między deklarowaną przynależnością do Kościoła a codziennym życiem. Masowo uczestniczymy w Mszach Świętych – czy nie składamy Bogu ofiary dla zapewnienia sobie przychylności Boga? Również w naszych własnych oczach utwierdzamy się w postrzeganiu siebie jako osoby religijne, sprawiedliwe i w ogóle „w porządku”.
Jeśli jednak nie przyjmujemy w pełni Jego Nauki lub wręcz usuwamy z niej elementy niepasujące do „naszej układanki” … „To było i nadal jest i na zawsze pozostanie nieprawością i przewrotnością.
Myślę, że to zaprowadziło Naród Wybrany do niewoli babilońskiej.
Przekładając ten epizod historii zbawienia na nasze czasy myślę, że jako Kościół powinniśmy się obawiać przede wszystkim skutków naszego przewrotnego i nieprawego postępowania, a nie okopywać się przed spodziewanymi atakami wszelakich wrogów zewnętrznych.
Nie twierdzę jakoby współczesny Babilon nie istniał, lecz że to czy dostaniemy się pod „niewolę babilońską” zależy od naszego postępowania wobec Boga.
Nikt nie jest bez winy. Wszyscy w pewnej mierze nosimy w sobie tą nieprawość i przewrotność. Dobrze, że skoro jeszcze żyjemy na ziemi, możemy mieć nadzieję na swoje nawrócenie. I że wyznając nasze winy i nawracając się możemy liczyć przede wszystkim na Jego Miłosierdzie. Bo według sprawiedliwości zasługujemy na Babilon.
#15 Miriam
Po Twoim wpisie wnioskuje, że odmawiasz brewiarz? To fajnie, ja też lubię modlić się LG. 🙂
Jeszcze coś mi się przypomniało. Z dzisiejszego Psalmu spodobały mi się słowa: „Ucałują się pokój i sprawiedliwość” 🙂 To brzmi wspaniale, już nie mogę się doczekać 🙂
„Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko!” (Flp 4, 4-5 ) – cytat z Nieszporów.
Zastanawiam się nad „pocieszeniem”…
Jakie są warunki konieczne do pocieszenia mnie?
Najpierw uznanie mojej nieprawości, błędu, przewrotności. Ale nie tylko to. Słowa „gdy w nas dokonuje się miara nieprawości” rozumiem, że widzę w sobie coraz więcej błędów, nieprawości, przewrotności i sama nie mogę sobie z tym poradzić. Stają się one moją niewolą. I wtedy jestem skłonna słuchać o „darmowości” wyzwolenia z niej. Bo dopiero wtedy dostrzegam, że nic nie mogę dać Bogu w zamian. I mogę liczyć tylko na DAR.
I jeszcze te słowa „zostaje ona (nieprawość) w nas odkupiona przez uznanie Jednego i Jedynego Boga we wszystkich sytuacjach i w każdym czasie” nie dają mi spokoju.
Czy to znaczy, że moje odkupienie dokonuje się na miarę uznania, że Bóg ma rację w moim pokręconym życiu?
Pozdrawiam 🙂
#14 Teresko,
naprawdę? To pocieszające (też) 🙂
Ad #26 julia
Tak, Julio.
Otwarcie się na Ducha Pocieszyciela. Włażnie i szczgólnie tam, gdzie my (ja) widzimy śmierć, czyli brak życia. Jets to związane z krzyżem każdego z nas.
Papież, bł. Jan Paweł II wołał na Placu Zwycięstwa w 1979 roku: Niech zstąpi Duch Twój … Swiadomość tego i wiara, że tak jest, że taki jest Bóg, że tak można wołać i tak żyć to właśnie cechy specyficzne wierzącego, chrześcijanina.
To jest owocem Ducha Bożego, Ducha Pocieszyciela (Parakletos) w nas . . .
Kiedy nie wiemy …, wtedy On pżrzycodzi nam z pomocą … (zob. Rz 8,26).
To staje się jakby proporcjonalnie czy w miarę naszej uznawanej przez nas słabości . . . (wygnania).
Wtedy wszystko wygląda inaczej . . .
Pozdrawiam
Bp ZbK
Ad #23 mały
Tak.
To jest punkt centralny rozumowania. To, czy dostaniemy się w jakąś (babilońską) niewolę czy nie, nie zależy od nasze przemyślności (od naszych uładów z Egiptem – miejscem „ucieczki”), lecz od naszego sposobu przeżywania relacji (osobistej, wspólnotowej) z Bogiem. Od tego, czy On stanowi ośrodek naszego (także społecznego) życia.
Wiemy, jak dziś jesteśmy daleko.
Benedykt XVI w adhortacji Verbum Domini pisze: Tylu jest braci „ochrzczonych, ale niewystarczająco ewangelizowanych. Często kraje niegdyś bogate w wiarę i powołania tracą tożsamość pod wpływem kultury zeświecczonej (VD 96).
Jest to naglące i porzynaglające wezwanie. Także u nas.
Do tej refleksji i odpowiedniego działania wzywam na różne sposoby, by pogłębić (czasem: wprost poznać) przesłanie chrześcijańskie i znaczenie chrztu w naszym życiu (osobistym i wspólnotowym w Polsce).
Jest to wielki problem i stojące przed nami zadanie.
Temu wychodzi na przeciwm między innymi nasz program „Chrzest w życiu i misji Kościoła„.
Pozdrawiam
Bp ZbK
#26Julio , dzięki
Ja też nie mogę sobie czasem poradzić ze sobą .
Ostatnio męczył mnie nieuzasadniony/wg mnie/ smutek.
Dopiero dziś w czasie LG Pan dał mi pocieszenie.
Czasem daję smutek , aby pozniej radość byla wieksza.A to mnie mobilizuje do wdzieczności.
#22 Chani dzieki za piekny wiersz
Ten mój smutek to też moje zapieranie się przed tym , aby dać się uprawiać Panu Bogu.
Bardzo lubię uprawiać ogródek zwlaszcza gdy jest sypka ziemia. A Pan Bóg ma problem z moją skorupą.
Dobrze ,że Jest WSZECHMOGACY
Różne rzeczy przeżywam w sobie: i smutek i zagubienie, i trudności i słabości, i niepokój – czasami pojawia się w tym wszystkim On, który pociąga i daje radość. Pocieszenie. A co jest jak duch daje pocieszenie i zasmuca. Ostatnio odczułem, że Pan Bóg chce uzdrowić Antosia – niestety nie ma modlitwy i wiary.
Kiedy to odczułem natknąłem się na opowieść: podczas konklawe bł Jan Paweł II prosił św. o> Pio o modlitwę i została uzdrowiona Wanda.
I znów miałem takie odczucie, że teraz to i kapłani nie wierzą w to co się modlą, albo w ogóle nie wypraszają tego co Bóg nam daje
#24,#25 Chani
Cieszę się. Dla mnie modlitwa LG nie jest kwestią lubienia , lecz stylu życia 🙂
Tak, Pan jest blisko ! Ale chrześcijan (nas)już teraz obowiązuje prawo nadchodzącego świata, nowego nieba i nowej ziemi – czystości sumienia, myśli i postępowania, życia w pokoju i sprawiedliwości. Już teraz możesz doświadczyć coś ze słodyczy tego pocałunku za jakim tęsknisz 🙂 Pozdrawiam
Bóg nie zapomniał o swoim narodzie przebywającym w niewolo babilońskiej (ja jestem w niewoli). Przez proroka kieruje doń nie tylko słowa otuchy i pociechy, ale zapowiada, że sam go oswobodzi i poprowadzi do ojczyzny, tak jak kiedyś wyprowadził go z Egiptu. Lud sam nie jest w stanie wydźwignąć się. Odpuszczając mu grzechy, Bóg objawia swą miłość, a gdy przywróci mu wolność i ojczyznę, okaże dopiero potęgę. Dlatego niech się Syjon=Jeruzalem cieszy ! Niech nie traci nadziei !
Mnie te słowa pocieszyły.
Ad 26 i 29
Pani Julio piszesz, że masz życie pokręcone, a Pani Tereska pisze, że nie może poradzić ze sobą. Otóż i to, czyli takie święte nie jesteście, nie wiem czy należycie do „klakierów” Drogi Neonów ale przede wszystkim jesteście szczere i za to Was chwalę.
O sobie miałem różne komentarze, i pozytywne i negatywne i Ks. Biskup nie wiedział co zrobić {publikować naszą rzeczywistość czy nie}…
Z innej beczki. Byłem w piątek w Warszawie do firmy organizującej szkolenia dla rolników, wbrew pozorom w naszej dziedzinie też trzeba się szkolić, bo można mieć straty…Byłem też w kościele jakimś warszawkim na Mszy z pierwszego piątku i u spowiedzi i u Komunii. Nie ukrywam, że mam kłębek problemów czyli kumulację… Było jeszcze czasu na umówione spotkanie w firmie, to z ciekawości po Mszy poszedłem na Uniwersytet Warszawski, z myślą-może by coś jeszcze postudiować konkretnego. Zaciekawił mnie Instytut Historii. Wszedłem patrzę, Arabistyka, Historia i obok drzwi wyczepione godziny wykładów. Był wykład z Historii Kościoła, dostałem pozwolenie na słuchanie. Bardzo ciekawie Pan profesor wykładał o papieżu Piusie 12tym, a wręcz Go bronił… Wykład był oczywiście długi, 1,5 godz, ale padło słowo może zdanie ” człowiek jet PRYMARNY” i tu dalej sor wyjaśnał znaczenie tego słowa. Czyli z urzędu KAŻDY człowiek ma prawo do szacunku, bez względu na poglądy, wyznanie, wiek itp. przez to tylko, iż jest człowiekiem, bez względu na wykształcenie, status społeczny. I tutaj na tym blogu chciałbym pochwalić naszego Ks. Biskupa za obiektywizm i uszanowanie mojej prywatności. Nie ukrywam, że przy moim zawodzie rolnika za kołnierz nie wylewam, ale chociaż po pobliskim mieście i swojej wsi pijany nie chodzę. Postanowiłem też przez okres Adwentu nie pić alkoholu i do dziś wytrzymałem, co przy moich kosmicznych problemach jest mocno trudne. Odnośnie czytań to wygnanie jest trudne z Księgi Izajasza, uwarunkowania kulturowe, ówczesne czasy, na pewno w Historii Zbawienia uzasadnione nawet i narodziny Chrystusa stały się faktem, gdy Ludzkość dojrzała do tego a przy moim myśleniu czysto technicznym po jakichś studiach jest po części abstrakcją. Ekscelencja proponuje Wszystkim katechezy „Chrzest itd.” Na pewno ma rację, tylko te ewangeliczne powtórne narodziny są trudne do zrobienia, zaakceptowania, nawet w Ewangelii można przeczytać „wielu odeszło”. Chrystusowi na pewno nie chodziło o narodzenie fizyczne z łona matki tylko o zmianę myślenia do siebie, do bliźnich, do każdego człowieka… A w Neokatechumenacie dla mnie jest niepojęta ta KYNOZA-zatracenie się dla drugiego człowieka. Myślę, że jeszcze nie dorosłem na wstąpienie na Drogę, tak jak Izraelici do Dekalogu i dostali list rozwodowy. Może ktoś z blogowiczów by jakoś rozwinął dla mnie te dwa słowa: 1e PRYMARNY, 2e KYNOZA.
Pozdrawia Wszystkich nie taki całkiem „marudny”
#32 Miriam
A kto nie jest w niewoli? Ja jestem w niewoli grzechu, ale ilekroć próbuje z nim walczyć – upadam. Pan mówi: Przestań walczyć, powierz Mi swój grzech, Ja za Ciebie i o Ciebie będę walczył, ale często o tym zapominam.
#31 Miriam
Może źle się wyraziłem. W ogóle lubię Psalmy i dlatego tak bardzo kocham LG. W Psalmach można spotkać modlitwę na każdą okazję. Są Psalmy m.in pokutne, uwielbieniowe, dlatego tak lubię tą Księgę i zarazem LG
Ad #18 julia
,,(…) odkupieni wskutek zmiany mentalności”.
Dużo dało mi to do myślenia, oby także do jego zmiany!
W jednym z komentarzy do 2 niedz. Adwentu znalazłam jeszcze więcej na ten temat. Podzielę się, może ktoś skorzysta 🙂
,,Co to znaczy : chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów ? Baptisma (chrzest) oznacza głębokie zanurzenie. To właśnie głosi Jan Chrzciciel : musicie zanurzyć się w głębinach,bo gdy dotrzecie do dna tej otchłani(własnej nieprawości-mój przypis), wówczas będziecie mogli powrócić z nową mentalnością, która pzewyższa tę obecną, to znaczy idzie dalej niż sposób myślenia, jakim do tej pory się posługiwaliście. Chodzi o zmianę mentalności, rozumowania jako warunek wstępny dla usunięcia grzechów. Tylko ten, kto będzie miał odwagę zstąpić przez chrzest w głębiny wód, wynurzy się z nich z całkowicie nową mentalnością. Chodzi nie tylko o sytuację historyczną pokolenia współczesnego Janowi, ale także o konkretną sytuację każdego człowieka dziś. Przesłanie staje się bardzo osobiste. Niemal jakby chciał powiedzieć, zwracając się do nas wszystkich: Jeśli macie poczucie, że jesteście niewolnikami waszych grzechów, nie traćcie nadziei, ponieważ ja zwiastuję wam dobrą nowinę, iż nadszedł czas, kiedy możecie powstać z martwych. Możecie jednak rozpocząć nowe życie pod jednym warunkiem:że wynurzycie się z waszego mrocznego położenia i otworzycie wasze umysły, zmienicie wasze myślenie. Tylko tyle, a wasze grzechy zostaną usunięte! Oto dlaczego gest fizycznego zanurzenia się w wodach odpowiada pewnego rodzaju spowiedzi, szczeremu, publicznemu i całkowitemu uznaniu potrzeby powstania z martwych.
#36 Miriam
Mówisz jak nasz Biskup 🙂
#34 Chani
Jesteś lepszy ode mnie, bo ja czasem nie widzę swego grzechu, nie wiem, że trwam w niewoli ! Dobrze, że jesteś, że jesteście ! 🙂
#37
Uważam, że Ksiądz Biskup jest prorokiem na te czasy w Kościele, który potrzebuje nowej ewangelizacji. To jest moje osobiste zdanie. Nie jestem owcą z Jego stada (diecezji),ale karmię się obficie Słowem, które tu i ówdzie znajduję.
Moniko, miałem „okazję” poznać p. Janusza bodajże w 97 roku. Przedstawiono jego, jako osobę związaną z kościołem. Uwierz mi, on nie zmienił poglądów a jedynie ujawnił. Wątpię aby ktokolwiek mógł wpłynąć na zmianę ich.
Dzisiaj ksiądz rekolekcjonista mówił dlaczego Chrystus powiedział: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Mówił, że w wyznaniu wiary mówimy: wstąpił do piekieł”. Życie bez Boga, jest piekłem i Chrystus musiał przeżyć opuszczenie dla naszego zbawienia.
Mówił też (w oparciu o przypowieść o synu marnotrawnym), że każdy od Boga otrzymuje różne łaski: to, że widzimy, słyszymy, chodzimy, wyglądamy. Niektórzy w pewnym momencie mówią Bogu: „Ja Ciebie już nie potrzebuje”, marnują te łaski i żyją jak niewolnicy.
W pewnym momencie odkrywają w sobie, że są niewolnikami i stają się synami Bożymi.
A ja? Czy jestem niewolnikiem? Czy wolnym?
Chciało by się powiedzieć, że jestem wolny, ale jeszcze nie do końca, jestem też i niewolnikiem. Niewolnikiem swoich pożądań.
#38 Miriam
Dziękujemy.
Ja też uważam, że Biskup jest prorokiem i pewnie dlatego mało rozumiany 🙂
#40 chani,
wybacz, ale muszę sprostować pewne rzeczy.
Modlimy się: „(Jezus) zstąpił (nie wstąpił) do piekieł”. A to pojęcie „piekieł” nie oznacza piekła, ale otchłań, w której sprawiedliwi oczekiwali (po swojej śmierci) na Zbawiciela. Jezus zstępuje do piekieł, żeby ogłosić im wyzwolenie, wprowadza ich do nieba. Jest to temat wielu ikon. Jezus wyciąga rękę i wyprowadza z otchłani Adama, Ewę, Abrahama, Mojżesza i rzeszę innych sprawiedliwych.
Pozdrawiam 🙂
#3
Jurku.
Dziękuję.
Miło.
#42 julia
Dzięki 🙂
I znowu nie kumam 🙂
Piekło, Otchłań.
#42 chani
Katechizm wyjaśnia te kwestie w punktach 631-635. Przytoczę jeden:
KKK 635
Chrystus zstąpił więc do otchłani śmierci (Por. Mt 12, 40; Rz 10, 7; Ef 4, 9.), aby umarli usłyszeli „głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą”, żyli (J 5, 25). Jezus, „Dawca życia” (Dz 3, 15), przez śmierć pokonał tego, „który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła”, i wyzwolił „tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” (Hbr 2,14-15). Od tej chwili Chrystus Zmartwychwstały ma „klucze śmierci i Otchłani” (Ap 1, 18), a na imię Jezusa zgina się „każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” (Flp 2,10):
Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął, ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków… Idzie, by odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę. Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; by wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i Synem Ewy… „Oto Ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem… Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, byś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych” (Starożytna homilia na Wielką i Świętą Sobotę: PG 43, 440 A. 452 C; por. Liturgia Godzin, II, Godzina czytań z Wielkiej Soboty.)
(Prawda, że pięknie powiedziane?)
Natomiast ks. Michał Kaszowski tłumaczy:
„Jezus Chrystus jest Zbawicielem wszystkich ludzi, nawet tych, którzy umarli przed Jego przyjściem na świat. Zstąpienie do piekieł oznacza, że nikt na świecie nie został pozbawiony zbawczej pomocy Bożej, nawet jeśli żył przed narodzeniem Jezusa Chrystusa. Zstąpienie do piekieł nie oznacza oczywiście, że Chrystus był przez jakiś czas „potępiony” w piekle. Ta prawda wiary mówi o tym, że Zbawiciel obdarował życiem wiecznym także tych ludzi, którzy urodzili się przed Jego pojawieniem się w naszej historii, a którzy nie odrzucili Jego łaski”
Pozdrawiam 🙂
#33 maruda
o KENOZIE:
„Kenoza (gr. „odarcie, ogołocenie”) to pojęcie w teologii chrześcijańskiej interpretujące wcielenie Chrystusa jako dobrowolne, zbawcze uniżenie samego siebie, będące wyrazem jego woli. Nie oznaczało to i nie mogło oznaczać utraty Bożej natury lub substancji. Odnosi się to raczej do przyjęcia ograniczeń związanych z ludzkim życiem, które w rzeczywistości skończyło się całkowitym upokorzeniem przez śmierć krzyżową.
Nauka ta zawarta jest w biblii. Chyba najbardziej znanym fragmentem jest hymn o kenozie, czyli samouniżeniu Chrystusa, które dokonało się we wcieleniu, czyli inkarnacji:
Flp 2:5-11 Bw „Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie,(6) który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu,(7) lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem,(8) uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej.(9) Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię,(10) aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią(11) i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca.”
A oto jeszcze dalsze wersety mówiące o kenozie (samouniżeniu) Jezusa:
2Kor 8:9 Bw „Albowiem znacie łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, że będąc bogatym, stał się dla was ubogim, abyście ubóstwem jego ubogaceni zostali.”
Hbr 12:2 Bw „patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego.”
…
Przyjęcie ciała ludzkiego nie oznaczało i nie mogło oznaczać utraty Bożej natury lub substancji. W momencie przyjęcia ciała ludzkiego Jezus nie skorzystał z bycia na równi z Ojcem tylko wziął na siebie wszystkie ograniczenia związane z ludzkim życiem, które w rzeczywistości skończyło się całkowitym upokorzeniem przez śmierć krzyżową. Z ludzkiego punktu widzenia Jezus stał się jakby na moment niższy od Ojca przez swą uniżoną naturę ludzką ale pod względem posiadania natury Boskiej jest Jemu równy. Jeśli ktoś czytał książkę Marka Twaina pt. „Królewicz i żebrak” lepiej to zrozumie:
Jezus to królewicz, Boskość to jego bogata królewska szata, człowieczeństwo to żebracze łachmany. Dopóki królewicz chodził w swej królewskiej szacie, w otoczeniu zbrojnego orszaku, po pałacowych ogrodach, wszyscy byli mu poddani i nikt ze złoczynców występujących w tej powieści nie mógł się do niego zbliżyć ani wyrządzić mu krzywdy. Gdy jednak ubrał się w łachmany, opuścił pałac, przydarzyło mu się wiele niebezpiecznych przygód i cierpień ze strony złych ludzi, których nie był już panem. Ale przecież nie przestał być królewiczem, którego bogata szata czekała na niego w szafie i w którą mógł się ubrać kiedyby tylko chciał”
Ja to tłumaczenie znalazłam w sieci, nie napisałam sama 🙂
#35 Chani, Krzysztofie
Ja też kocham LG, bo ta modlitwa jest głosem Oblubienicy przemawiającej do Oblubieńca. I wzajemnie- On mówi do niej.
Z dzisiejszej Jutrzni : ,,Oto Pan mówi: Ciesz się i raduj córko Syjonu, albowiem przychodzę, by zamieszkać pośród ciebie”.
#45 julia
Dzięki 🙂
Pozdrawiam
# 41 – Podzielam Twoje zdanie.
Ks Biskup uczy tego, co w chrześcijaństwie najważniejsze – SAMEGO CHRYSTUSA. Kiedy poznajemy Chrystusa, wtedy bardziej Go kochamy i wtedy też chcemy być do Niego podobni. Tak też rodzi się zaufanie, że każda sytuacja naszego życia ma sens.
Jeżeli nie poznamy Chrystusa, to nie będziemy mieli Boga i będzie tak jak w wierszu Staffa:… ,, I sami sobieśmy doktorzy „… biedni, smutni ludzie kopią Bozy ugór, a nie mają Boga …: ( smutni, bardzo smutni ludzie…
Dziękuję Chani za wiersz .. Ty jesteś pełen radości … na szczęście … : )
Ad #33 Maruda
Panie Maruda nie całkiem taki ,,marudny”:) Jest Pan po widłologii, jak sam mówił, a nie teologii. Sądzę po pytaniach, że nie jesteś Pan taki znów wcale ,,niekumaty” (jakby to Chani powiedział) 🙂 Nie odniosę się do PRYMARNEGO, boś Pan już trochę wyjaśnił, ale o KENOZIE chętnie coś dorzucę do tego, co już powiedziała Julia.
W takiej małej książeczce autorstwa O.L. Mycielskiego OSB : ,,Gdzie miłość wzajemna” jest troszkę na ten temat. Cytuję (wielki skrót) :
Kiedy Syn Boży stał się człowiekiem, dokonał się cud, na który nie zawsze zwracamy uwagę. Św. Paweł nazywa to kenosis – ,,kenoza Chrystusa”. Tak dobrze zatrzymać w pamięci brzmienie tego słowa – heauton ekenosen… (z gr.)- wyniszczył samego siebieprzyjąwszy postać sługi, niewolnika (dulou).
Słowo stało się Sarx (kai eskenosen) i rozbiło namiot w nas ( nie ,,między nami”).
Miłość bliźniego była w ST w czasach przed narodzeniem Pana naszego Jezusa Chrystusa miłością bliźniego. Od momentu Wcielenia jest miłością do samego ,,Jezusa w stanie kenozy”, który raczył ,,rozbić namiot w nas”. Ciekawe jest też to słowo eskenosen – oznacza: ,,raz na zawsze rozbił namiot w nas”. Natomiast zupełnie inne słowo wcześniej, u św. Pawła w Flp 2 – ekenosen (bez drugiej literki ,s`)- uniżył się, wyniszczył się. To musiało w uszach ludzi o kulturze helleńskiej brzmieć podobnie.
Wiem, trzeba mocno wczytać się, by złapać o co chodzi. Powodzenia. Pozdrawiam 🙂
#33 Maruda
Na ten blog trafilam 2 lata temu i podobnie „marudziłam ” jak Ty /możesz poczytać moje wcześniejsze wpisy odn.Neo/
A Ksiadz Biskup napisal mi w ten sposób:
„Idz na katechezy ze szczerym tzn. naprawdę szukającym sercem – na katechezy zwiastowania i konwiwencję. Idz i zobacz! Idz i słuchaj!
Miej w sobie gotowość i otwartość na prowadzenie przez Pana”.
Skorzystalam z tej rady i jestem szczęśliwa, że Pan udzielił mi takiej łaski – przede wszystkim na początku zmiany mentalności religijnej.
Widzę ,że Pan mnie prowadzi i pokazuje mi moje słabości , ktorych sama nie zauważalam.
I jeszcze jedno – na Drodze są sami grzesznicy/ tacy jak ja/
pozdrawiam
„…dojrzał do tego, aby pozwolić działać Bogu. Staje przed Panem, gotowy na to i przyzwalający na to, by Pan mógł w nim, w sercu człowieka otworzyć drogę, przez którą dotrze do tego serca. To serce człowieka musi jednak na to się zgodzić, musi uczynić znaki wyrażające gotowość wejścia w prawdziwą relację z Panem. To oznacza przygotowanie w sobie dróg dla Pana, naszego Boga”
Te słowa napisane przez Ksiedza Biskupa, naprowadzają moje myśli między innymi na takie rozróżnianie grzechów własnych, które to mają różny ciężar same w sobie, /moich /przewinień wobec Boga samego i wobec bliżniego.
Podobno najcięższym grzechem jest grzech popełniony przeciwko Duchowi Świętemu.
Może ktoś z Was wypowie się na temt tego rodzaju grzechu? Mam pewne kłopoty z rozpoznawaniem takowego u siebie między innymi…
Pozdrawiam 🙂
#52 Miriam,
to, co napisałaś o kenozie jest bardzo ciekawe.
Szczególnie o nowym wymiarze miłości bliźniego po kenozie Chrystusa.
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Tereska#51
„Widzę ,że Pan mnie prowadzi i pokazuje mi moje słabości , ktorych sama nie zauważalam.
I jeszcze jedno – na Drodze są sami grzesznicy/ tacy jak ja/”
Pan prostuje Ścieżki człowieka przez Słowo i drugiego człowieka , niekoniecznie ze wspólnoty.
Czasami mam takie anyświadectwo kogoś przez co uczę się pewnych konsekwencji niekoniecznie swoich czynów. Bogactwo znaków do ” odczytywania” jest wielkie…Budujące i dające radość, są dobre świadectwa ludzi w ogóle, a głoszących Dobrą Nowinę w szczególności.
Najboleśniej przyjmuję własne braki…zarówno jaka jestem w oczach ludzi,/jak mnie przyjmują i odbierają/, jak i też jaka jestem przez swoje grzechy, słabości, w oczach Boga, w procesie nawracania się ku Prawdzie – tu w smutku, działa Duch Pocieszyciel, który stale umacnia i raduje.Bo:
” Raduje się dusza moja w Panu, Zbawcy mym”
pozdrawim 🙂
Krzyże, którymi jestem /jesteśmy/doświadczana boleśnie, mogą stać się szczególną szlifierką , by obrabiać mnie, /człowieka/ w szlachetniejsze formy.
Zależy to, od zrozumienia sensu krzyża,cierpienia, i łączenia go z cierpieniem Syna Bożego /pewnej logicznej analogii/.
W krzyżu, podobno istnieje „jedność przeciwieństw”.
#52
W skrócie to myślę, Niezapominajko, że grzech przeciwko Duchowi Św. to każdy grzech /nie ma tu rozróżnienia na mniejszy,większy/ wycelowany wprost w świętość.
Świętość jest nieskalana,więc nie ma /po ludzku rozumując/ żadnej przyczyny i powodu, by w nią uderzać. Tak myślę, ale ja nie teolog.
#54
Brak – dokąd będziemy tu zawsze będziemy mieli.
Różnorodność talentów olbrzymia, rzecz by docenić te, które w sobie posiadamy.
I …cieszyć się, że żyjemy.
Największy nasz talent 🙂
🙂
Pozdrawiam
#52
Nie wiem, Niezapominajko, czy o to Ci chodziło, znalazłam o grzechu przeciw Duchowi św. w KKK 1864.
,,Kto by zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3,29).
Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego.Taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i do wiecznej zguby”.
Chyba jednak nie o to Ci chodziło ?
#49 owieczka
A nie ma za co. Ostatnio, rzeczywiście mam dobry humor i to za to co Bóg ze mną robi i co mi przygotował.
Raduje się w Duchu Świętym jak Jezus się w Nim rozradował i powiem za Miriam – Maryją: Raduje się Duch mój w Bogu Zbawcy moim za wielkie rzeczy, które mi uczynił, i jeszcze czyni i uczyni 🙂
#52 niezapominajka
Masz rację, że grzech przeciw Duchowi Świętemu jest najcięższy – o tym mówi Jezus, który tłumaczy, że ten grzech nigdy nie będzie wybaczony. Polega On w świadomym trwaniu w grzechu, w tzw. duchowej ślepocie, polegającej na spełnianiu religijności na pokaz. Taka religijność może nam spowszechnieć, np: ktoś się przyzwyczai, że codziennie chodzi do kościoła, robi to bezwarunkowo (obce dla mnie słowo 🙂 ). Faryzeusze zgrzeszyli przeciw Duchowi Świętemu, nie dlatego, że nazwali Jezusa belzebubem ale dlatego,m że nie chcieli uznać prawdy o Bogu, że On bardziej kocha grzeszników niż sprawiedliwych.
Chyba dobrze wytłumaczyłem? 🙂
Pozdro, chani 🙂
#52 Niezapominajka
Ks.Biskup pisze:
„…w takich okolicznościach jest życiodajne pocieszenie ze strony Boga. Grecki przekład (Septuaginta) używa czasownika „parakalo”. Jest to czasownik, z którego rdzenia wywodzi się także nazwa stosowana do Ducha Świętego – Parakletos. To właśnie w imię mocy i w imię Ducha Bożego Prorok woła o przekazanie Ludowi Wybranemu a tym samym wtórnie każdemu człowiekowi tej pocieszającej wiadomości – w zasadzie Dobrej Nowiny. Jest to czynność pocieszenia, które niesie ze sobą nowe życie.”
Gdy człowiek nie doświadczył przebaczenia, Dobra Nowina była słyszana ale nie usłyszana, nie jest w stanie skorzystać z łaski.Jest nieswiadomy tej rzeczywistości.Patrzy i nie widzi, ma uszy , ale nie słyszy.
Gdyby widział 100złotówkę leżącą na chodniku czy by jej nie podniósł? Tym bardziej życie wieczne.
#54 niezapominajka
Masz rację – niekoniecznie we wspolnocie DN, ale ja dzieki wspolnocie i we wspolnocie uczę się przyjmować / godzić się / to jaka jestem .
Otwierają mi się oczy i w braciach widzę czasem własne odbicie/ grzeszność/ jak w lustrze.
Dla mnie jest to droga prostująca ścieżki .
Chwala Panu
#52 niezapominajka,
na Twoje pytanie odpowiadał Ksiądz Biskup Zbigniew Kiernikowski w lutym 2008 roku. Oto link:
http://blogs.radiopodlasie.pl/bp/?p=51
…
Albo można wytłumaczyć tak:
„Grzech przeciwko Duchowi Świętemu polega na nazwaniu tego, co od Boga, demonicznym.
W związku z tym, że to Duch Święty przekonuje nas o grzechu i prawdzie, oznacza to zaparcie się Jego mocy.
Osoby, które popełniły ten grzech nie mają już wyrzutów sumienia. Są poza punktem, gdzie Duch Święty może działać na ich sumienie i przekonywać ich o grzechu i prawdzie, są jak Szatan, gdy z jedną trzecią aniołów strącony został na ziemię (Ap.12:8-9).
Ten grzech oznacza stały opór wobec prawdy, co kulminuje, jak w przypadku faryzeuszy i Szatana, odrzucenie jej i wybranie w jej miejsce własnej drogi.
Sumienie, które oswoiło się z odrzucaniem Prawdy Bożej staje się twarde, tak jak sumienie faraona w czasach Mojżesza, tak iż przestaje słyszeć głos Ducha Świętego.
…
Obawa, że popełniło się grzech przeciwko Duchowi Świętemu dowodzi, że nie popełniło się go, gdyż sumienie jest jeszcze wrażliwe na głos, który przekonuje o grzechu, sądzie i sprawiedliwości (J 16:18).
…
Niemniej, chrześcijanin, którego sumienie gani za wybór niewłaściwego, powinien prosić Boga o moc, aby czynić dobrze i starać się żyć w zgodzie z Prawdą Bożą.
Osoba, która nie podąża za głosem Prawdy, zagłusza głos Ducha Świętego, przez co zmierza tam, gdzie znaleźli się faryzeusze. W końcu przypisze diabłu, to co pochodzi od Boga, a przyjmie nauki diabła, jako Boże.
Upór w nieposłuszeństwie wobec Boga i Jego prawd przechodzi w zatwardzający serce nawyk, który trudno przełamać. Biblia mówi o tym w słowach: „I dlatego zsyła Bóg na nich ostry obłęd, tak iż wierzą kłamstwu” (2Tes.2:11)” (http://www.dekalog.pl/eliasz/goscie/palla/grzech_d.htm)
Pozdrawiam 🙂
Ciekawe czy biskupi mają takie wyrzuty sumienia po tym co robią z Polskim społeczeństwem, uogólniam.
Ale nie jest to dla mnie Duch, za którym warto iść, podążać – niech mi Bóg wybaczy i potępi na wieczność, ale w całej tej logice chodzi o pójście pod prąd a nie na wojnę.
Jak ktoś na blogu pisze, że rodzina jest przeciwko niemu – to nie chodzi chyba o to, żeby z tą rodziną walczyć tylko szukać zgody i pojednania. Nawet jak druga strona jest wiecznie nam przeciwna.
Nie umiem przyjąć takiej nauki, że brat jakby był przeciwko mnie, nawet jakby mnie ranił – jest moim wrogiem. Współczesna wojna krzyżowa, i szatan dzieli dzielił i będzie dzielił – a wszyscy wokół będą sobie kadzić
#27 Ksiądz Biskup
tak się właśnie stało…
Kolejny raz widziałam śmierć siebie, związaną z trudnym doświadczeniem. Weszłam w nią i doświadczyłam pocieszenia. Naprawdę 🙂
Pozdrawiam 🙂
Dziekuję wszystkim 🙂 za dane echo w temacie.
Podany przez Katechetkę link,/ serdeczne dzięki :)/ najbardziej wyjaśnia grzech przeciwko Duchowi Świetemu.
Lepiej dowiedzieć sie o tym późno, niż wcale.
Nie było mnie na blogu w tym czasie , kiedy Ksiądz Biskup wyjaśniał tę kwestię.Pozwolę sobie zacytować:
————————————————– „Krótko ujmując, można powiedzieć, że grzech przeciwko Duchowi Świętemu ma miejsce wtedy, gdy w człowieku jest dominujące przekonanie, że nie potrzebuje przebaczenia grzechów. Jedną z podstawowych ról Ducha Świętego jest właśnie przebaczenie. Jak przebaczyć komuś, kto uważa, że nie potrzebuje przebaczenia.
1. „Kto przyzna się do Mnie, do tego przyzna się Syn Człowieczy”. Wiemy jak to jest trudne, wiemy bo Jezus jest po to, żeby nam przebaczać i chce przebaczać.
…Natomiast, jeśli powiem, że ja w ogóle tego nie chcę, że to jest nieprawdą i zamknę się w sobie na przebaczenie, będzie to grzeszna postawa, opór przeciw Duchowi: „Kto bluźni przeciwko Duchowi Świętemu, temu nie będzie przebaczone” (zob. Mk 3,29). Bluźnierstwo bowiem to swoisty sposób wykluczenia. Na tym polega zamknięcie się w ogóle na wszystko, co pochodzi od Boga. Jeśli w swojej nędzy chcesz, żeby któregoś dnia ten krzyk twojego braku został dotknięty mocą Ducha Świętego, to wszystkie grzechy będą ci przebaczone. Jeśli natomiast zamkniesz swoje łono, łono swojej rzeczywistości, albo stale będziesz chciał żyć w innej rzeczywistości i będziesz chciał, żeby Duch Święty tam nie wkroczył i nie działał, to będziesz właśnie popełniał grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Tego Bóg nie może przebaczyć.
2. W Eucharystii Jezus daje się nam, żebyśmy Go przyjmowali, spożywali, nawet w pewnym sensie daje też nam możliwość byśmy uczynili z Nim, co chcemy. I my faktycznie możemy z Nim czynić to, co chcemy, możemy traktować Go z pobożnością lub świętokradczo, żebyśmy zrozumieli, że jest Ktoś, kto aż do tego stopnia siebie nam wydaje. Bo to jest na przebaczenie grzechów: On siebie daje po to, aby przebaczyć. I to jest usankcjonowane przymierzem, którym się ze mną związał. Związał się ze mną przymierzem. Stanął przede mną i powiedział: „Ja tobie będę przebaczał – zawsze”. Od tego odłączyć mnie może jedynie grzech przeciwko Duchowi Świętemu – moje przekonanie, że ja nie potrzebuję przebaczenia.”cyt.Bpa ZbK
Serdecznie pozdrawiam 🙂
ad#65
Oczywiście, że to nie link wyjaśnia – przepraszam za błąd logiczny.
Parafrazując teks piosenki Dżemu – Do kołyski – mam wrażenie, że cała ta teologia, mówienie o Bogu tym językiem to jak kropla łzy na deszczu – nie znaczy nic, sacrum spowszedniało i wzbudza uśmiech.
Kiedy wiatr sieje smutek i zwątpienie niech Bóg trzyma cię za rękę, a chwila która trwa może być najlepszą z twoich chwil, żeby umieć żyć bez znieczulenia, bez niepotrzebnych niespełnienia myśli złych.
Gorzka prawda o tym ile w nas zwątpienia, bólu i oczekiwań, aż ciśnie się na oko łza . Kimże by był św. Piotr bez tych łez – może dalej by się sprzeczał kto jest pierwszy , obmyślał plany wyzwolenia spod okupacji. Taki temat zastępczy obok osoby Jezusa
Ad 46, 50, 51.
Szanowne Panie.
Dziekuję za wyjaśnienia.
Wprawdzie „klakierem” „Neonów” nie jestem, raczej sympatykiem..
.Na „widłologi” greki nie wykładają i przez to nie czaję wszystk,o co piszecie nie ukrywam, że mam braki z Bibli, nawet dogmatu Trójcy Świętej tematu boję się zaczynać a jutro to dla mnie będzie kosmos w głowie o niepokalanym poczęciu NMP.
Po prostu jestem 100 lat za murzynami ze znajomoci Pisma Św… ale pozdrawiam wspaniałe Panie a wczorajszy Mikołaj był dla mnie wspaniały.
Pozdro dla komentujących i czytających:}
p.s. Dobrze, że Ks Biskup już nie odbiera moich komentarzy, jako atak na Jego osobę, pewnie po rekolekcjach w Częstochowie się nawrócił, a ja jeszcze przed rekolekcjami…
Po prostu ten blog jest ciekawy, {aśryn}
#64 Świetnie Katechetko ! Super. Cmok.
#69 To nawrócenie Ks.Biskupa chyba najcenniejsze jest 😀
Oklaski /za humor/
#53
Julio, mnie także właśnie to bardzo interesuje, jak to jest z tą miłością bliźniego po Wcieleniu Syna Bożego. Dla mnie jest to sprawa ŻYCIA I ŚMIERCI. Życia- prawdziwego, w pełni lub w złudzeniu (że kocham bliźniego). Dziś przeczytałam w pewnej książce takie słowa : Mieć dojrzałą wiarę to odkryć, że bliźni JEST CHRYSTUSEM. O Boże, ale jak tym żyć ???
#71 Ka,
dziękuję 😀
Ad#69 Maruda
Drogi Panie Maruda – Niemaruda. Dziękuję za pozdrowienie. Cieszę się, że się Pan nie zniechęcił czytając i nie kumając 🙂 A teraz uwaga – puszczam w Pana stronę porozumiewawcze mrugnięcie okiem;) Chyba już wiem, o co Panu chodzi… Chyba nie tak bardzo zależy Panu na wiedzy i innych znajomościach Pism, czy wyjaśnieniach.
Wszak dla Pana (chłopa) z ,,technicznym” umysłem to czysta abstrakcja. Wie Pan co ? Dla mnie to też była i – nie ukrywam- czasem jeszcze jest abstrakcja. Ale powoli już zaczynam kumać o co w tym wsystkim ,,biega”
Czy mógłby Pan zrobić coś dla mnie ? Pan ma pewnie bliżej do Księdza Biskupa. Proszę Mu podziękować (będzie wiedział za co) i uścisnąć rękę w serdecznym geście. Nie musi być w tym roku… 🙂 Dziękuję i pozdrawiam :), i ,,kosmicznych” przeżyć w związku z Niepokalanym Poczęciem NMP życzę.
Ps. Też uważam, że ten blog jest ciekawy 🙂
Kiedyś pisałem, że córka idzie do Gimnazjum i trzeba by było przed wejściem do budynku egzorcyzmy odprawić, później że program nauczania nie jest taki zły – dużo wolontariatu (aczkolwiek córka już jako jedyna chodzi do przedszkola i pomaga bawić dzieci – bo jest to dobrowolne), wyłapali że ma uzdolnienia językowe. A że dużo z córką rozmawiam to powiem poza tym wszystkim spustoszenie jest i to duże. Ostatnio mnie zapytała dlaczego my się modlimy do Boga i co ma wspólnego Jezus z Bogiem? Kto był pierwszy Dinozaury czy Adam i Ewa. Zapytałem co robią na religii pokazała mi na YOUTUBE co się robi na lekcjach religii – ksiądz sobie – dzieci sobie. W tym miejscu chciałbym pozdrowić wszystkich teologów i zaprosić ich na wykłady – taka dygresja. Póki co na moich barkach pozostaje przekazać prawdy wiary na tyle ile je sam rozumiem.
———————————
Mamy taki zwyczaj w domu, że kilka razy do roku dzieci moje dzielą się z innymi swoimi zabawkami – w tym roku uzbierałem około 20 pluszaków i kilkanaście książek – poszło to wszystko do rodziny – kobieta lat 30 z siódemką dzieci – mąż alkoholik. Tyle w duchu mikołajkowym – na ile ja go dobrze rozumiem.
Rodzinę tą też poznałem na interwencji – dzieci mają dziadka u którego kątem mieszkają, strasznego czuba – zawinął kiedyś kawałki drewna w złoto – i powiedział do tych dzieci – macie czekoladę
A i prawdziwe czekolady i cukierki.
Maryja ideał kobiety i człowieka całkowicie oddanego Bogu, Jej wola zgodna z wolą Najwyższego. Przez Niego przygotowana do roli Matki Boga i Matki Kościoła. Niepokalana – bez skutku grzechu pierworodnego. Nie żyła dla siebie, była Służebnicą. W Niej spełniła się obietnica Przymierza Boga z człowiekiem. Maryja jest Darem Boga – pocieszeniem i wzorem do którego mamy dążyć… BYĆ JAK ONA… w zgodzie z własnym powołaniem i z wolą Bożą. Odkryć je i zaufać Bogu.
Kosmiczne w słowach (?) … w czynach bardziej, ale my już przecie jedną nogą w kosmosie 😉
Pozdrawiam Marudę
#60 Chani
Nie wiem jak Ty, ale ja od samego świtu nucę sobie :
,,Pomódl się, Miriam, aby Twój Syn żył we mnie…”
Pozdrawiam Cię 🙂
#79 Miriam
Ja – nie ale to jest jedna z moich ulubionych piosenek maryjnych.
„Miriam Tyś jest bramą do nieba
Moim niebem jest Twój Syn
Weź mnie, weź mnie do swego łona
Bym bóstwem Jezusa zajaśniał jak Ty” 🙂
Pozdrawiam i życzę miłego wieczorku 🙂
#80
Dziękuję Chani, wzajemnie * 🙂
Katechetka#64
To niesamowite , co napisałaś…
Pozdrawiam