W 30 Niedzielę roku A czytamy dalszy fragment Ewangelii wg św. Mateusza (Mt 22,34-40). Ponownie Jezus jest wystawiany na próbę. Jest to czas bezpośrednio przed Jego Męką. Wokół Jezusa zacieśnia się krąg tych, którzy szukają powodów do oskarżenia Jezusa i usprawiedliwienia podjęcia kroków przeciwko Niemu. Widać, że są wykorzystane wszystkie możliwości, by stawić Jezusa w trudnej sytuacji i pochwycić Go na słowie.
Postawienie przez jednego z faryzeuszy, uczonego w Prawie, Jezusowi pytania o największe przykazanie, mogło być rozumiane za prowokację albo nawet pewną kpiną z Jezusa. Dla każdego wierzącego Żyda było bowiem oczywiste, że pierwszym i największym przykazaniem było to, które kilkakrotnie wypowiadali w modlitwie recytując Szema.
Jezus jednak mu odpowiedział przytaczając fragment słowa z Księgi Powtórzonego Prawa (6,5):
Będziesz miłował Pana Boga swego
całym swoim sercem,
całą swoją duszą
i całym swoim umysłem (Mt 22,37).
Trzeba zauważyć, że odpowiedź Jezusa niczego nowego nie wnosiła w stosunku do tego, co oni już wiedzieli. Była on przytoczeniem obowiązującego w judaizmie Prawa, które w sposób dumny przyjmują Izraelici i którym się chlubią i którego niejako zazdrośnie strzegą. To jest ich swoista legitymacja i świadectwo tożsamości, jako wierzących w Jedynego Boga. Jezus więc potwierdza to, co było powszechnie akceptowane i co stanowiło o tożsamości ludu. Dla wyrazistości swoje wypowiedzi jeszcze wprost dodaje:
1. To jest największe i pierwsze przykazanie
Na czym polega wielkość i pierwszeństwo tego przykazania? Jest to pytanie dotyczące fundamentalnego aspektu życia – ważne dla Żyda i ważne także dla nas, którzy przez Ewangelię zostaliśmy wprowadzeni w wiarę w Jednego Boga. To właśnie poznanie jednego Boga i uznanie Go za jedynego stanowi o doniosłości tego przykazania. Konsekwencją tego jest „całościowość” relacji, a więc pełnia i wyłączność. To trzykrotne powtórzenie podkreśla znaczenie owej całkowitości (trzy razy „całym”) . Nie ma miejsce na coś innego – cokolwiek by to nie było. Jest to relacja wyłączna i absolutna, jaka ontologicznie istnieje między Bogiem a człowiekiem i której człowiek winien być świadomy i stale ją sobie uświadamiać dla swego dobra i prawdy swego istnienia.
Takie ustawienie relacji człowieka z Bogiem jest odwołaniem się do tego, co stoi u początku stworzenia człowieka. Jest to wyrażone w Woli Bożej stworzenia człowieka na swój obraz i podobieństwo. Obraz, aby być prawdziwym, musi mieć jednoznaczne i wyłączne odniesienie do tego, co stanowi dla niego oryginał. Tak Bóg pojął i tak stworzył człowieka.
2. Tak więc było od początku
Bóg stworzył go z miłości i stworzył go dla miłości, tzn., by potrafił żyć w miłości czyli kochając Boga jako swoje jedyne źródło życia i kochając drugiego człowieka, z który razem może przeżywać właśnie dar miłości – stosownie do stanu.
Człowiek jednak pod wpływem złego ducha w grzechu pierworodnym odłączył się od tej miłości. Zwiedziony zwrócił się ku sobie i wskutek tego nie był już w stanie przeżywać właściwie swojej relacji z bliźnim. Bóg w swojej pedagogii zbawienia człowieka przypominał to człowiekowi właśnie między innymi w tym słowie i w tym przykazaniu, jakie zostało zapisane w Księdze Powtórzonego Prawa. Człowiek starał się to robić, ale nie był w mocy powrócić do pierwotnego stanu czystej i jednoznacznej miłości. Nie był w stanie złożyć ofiary z siebie. To miało dokonać się dopiero przez zbawczą misje i znawcze dzieło Jezusa Chrystusa.
Nowość „odpowiedzi” Jezusa polega na tym, że On – w tym kontekście przeciwności – potrafił to przykazanie pierwsze i najważniejsze przeżyć w sposób jednoznaczny i do końca. Dokonało się to właśnie w kontekście i atmosferze próby wyrwania Mu wszystkiego. On przyjął wszystko przeciwne, przyjął krzyż, a nie stracił relacji z Bogiem, Jedynym Bogiem i swoim Ojcem.
3. Przyszedł, aby kochać i oddać swoje życie
Jezus przyszedł do swoich, aby ukazać im Bożą miłość. Został jednak odrzucony. Dokonało się to także a właściwie przede wszystkim przez tych, którzy znali Boże Prawo i – jako uczeni w Prawie pytali. Pytali jednak nie tylko i nie tyle jako ci, którzy chcieli poznać, ale jako ci, którzy podstępnie wystawiali na próbę, chcieli pochwycić na słowie. Był to, jak to moglibyśmy nazwać: egzamin nie z wiedzy, ale z prawdy egzystencji. Wystawiano Jezusa na próbę, by się „dowiedzieć„, co w Nim jest. Jaka jest w Nim prawda.
Jezus dał się pochwycić – jednak nie na słowie, nie w mówieniu prawdy. Dał się pochwycić, by zostać wydanym w ręce ludzi i przybitym do krzyża i by tym samym ludzie mogli zobaczyć, jaka jest w Nim prawda, jaka jest w Nim relacja do Boga, jakie dla Niego jest pierwsze i największe przykazanie. Dał się pochwycić i przyzwolił na to, by zostać wydanym właśnie w imię i mocą tego największego i najważniejszego a w zasadzie jedynego przykazania: uznać Boga i miłować Go całym sercem, całą swoją duszą, cały, umysłem. On nie uciekł się do żadnego wykrętu, nie zastosował żadnego podstępu, także religijnej sztuczki czy układu. Okazał się prostolinijnie oddanym Jedynemu Bogu i miłującym Boga jako Ojca.
Jako przybity do krzyża i później jako zmartwychwstały z grobu nie tyle wyjaśnia w słowie, jakie i które jest największe i pierwsze przykazanie. On przeżył treść tego przykazania na sobie. To właśnie na krzyżu, w kontekście odrzucenie i wystawienia na próbę okazał się prawdomówny i kochający całym swoim ludzkim sercem i duszą, całym swoim umysłem i siłami Boga, jako jedynego Boga i Ojca. Uczynił to ze względu na drugą część, na drugie oblicze tego przykazania: będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego.
Gdy to się w Nim stało na Kalwarii i w prezbaczeniu płynącym ze Zmartwychwstania, wtedy ta Jego odpowiedź stała się dal wszystkich dostępna. Jako wywyższony na krzyżu i przebaczający ukazuje pierwsze i największe przykazanie. Odniesienie całkowite i jednoznaczne do Boga Ojca. Podaje je jednocześnie z tym „drugim”, które jest nieodłączne od pierwszego, a które weryfikuje się w kontekście przeciwności i całkowitej ofiary z siebie.
Bp ZbK
Komentarze
34 odpowiedzi na „Największe i pierwsze (30 Ndz A 2011)”
Hmm.Niezwykły ten Jezus.Pan Jezus.
Widzę, Ka, że czekasz na kolejne Rozważanie Ewangelii.
Jak ja… 🙂
ad 2 Najniezwyklejsze jest to w Panu Jezusie, ze wroci do nas.
Mam problem z miłowaniem Synowej taką jaka jest ze
wszystkimi Jej wadami, które przyprawiają mi ból serca i niesamowite stresy. Widząc pewne Jej zachowania, nie potrafię zachować milczenia . Próby powiedzenia prawdy, kończą się niezdrowymi kwasami.
Swoim egoizmem krzywdzi bliskie mi i kochane osoby.
Nie potrafię już budować zdrowych relacji z Synową, chociaż bardzo tego pragnę. Co mam robić?!
Kochać Boga całym sobą – jak to pięknie brzmi, ale czy wykonalne?
Chciało by się Go kochać jeszcze bardziej, niż teraz, ale jak to zrobić?
Przez moje słabości, pożądania, burzę Jego Świątynię w moim ciele i to ma być miłość.
Miłość jest wtedy jak para kochanków stale ze sobą przebywa, tęsknią do siebie jak się nie widzą, a ja? Czy tak kocham Boga?
Mówię, że kocham Go, ale czasami moją postawą tego nie okazuje, zdradzam Go. Jak w małżeństwie.
„Jest to relacja wyłączna i absolutna, jaka ontologicznie istnieje między Bogiem a człowiekiem i której człowiek winien być świadomy i stale ją sobie uświadamiać dla swego dobra i prawdy swego istnienia”
Jak najwcześniej uświadomić sobie, że u podstaw mojego życia jest Jedyny Bóg (oryginał), którego jestem obrazem. Od początku jestem kochana i mam kochać – stosownie do stanu.
Dla mojego dobra zawsze mam pamiętać o tej prawdzie, bo ona pozwala mi żyć prosto: bez podstępu, sztuczek, układu i wykrętów.
…
To rozważanie jest przypomnieniem mi tej prawdy.
Pozdrawiam 🙂
#4 kaja
Popatrz na synową oczami Boga.Ona jest Ci z pewnością dana dla Twojego dobra tj dla Twojego wzrastania w wierze i zbawienia.
Żaluję ,że nikt mi tego nie powiedział/a może nie chciałam słuchać/ , gdy przez ponad ćwierć wieku przyszło mi zyć z niezwykle despotyczną teściową , kochającą syna ślepą małpią miłością .
Czy mogłam ją kochać?
Swoją /też ślepą / miłością napewno nie.
Ale korzystając z darów Sakramentów dane mi było usłyszeć ..”Wytrwajcie w miłości mojej „…
… nie waszej , która jest egoistyczna , humorzasta ..itp
ps dziś dziękuję Bogu za swoją / trudną/ historię życia, bo wiem ,że On w swojej Miłości pragnie mojego dobra
#4 kaja,
jestem synową. Nie, nie Twoją… na pewno.
Mam problem z miłowaniem mojej Teściowej.
Kiedyś był to problem większy, bo chciałam Ją kochać po swojemu. Rozmawiać o wszystkim szczerze, dzielić się radościami i smutkami, szukać wsparcia, chciałam pytać, ale i pouczać… Chciałam przekonać Ją do siebie, zasłużyć na Jej szacunek i miłość. Kończyło się to nieporozumieniami, kwasami, przykrymi słowami. Dowiadywałam się od Niej o sobie wielu rzeczy, mam nadzieję, że nieprawdziwych…
Piszę tak, choć już nie pamiętam za dobrze, jak to było.
Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy zaczęłam rozumieć, jaką miłością kocha mnie Bóg i do jakiej ja jestem zdolna.
No cóż, nie chcę się powtarzać, ale prawda jest taka, że początkiem zmian była refleksja nad stworzeniem człowieka zawarta w Księdze Rodzaju. A także Katechezy Zwiastowania Drogi Neokatechumenalnej.
Zaczęłam rozumieć, że problem w kochaniu innego tkwi we mnie, nie w nim. To ja W SOBIE mam niszczyć mur wrogości, jaki jest między mną a drugim człowiekiem, a nie żądać, żeby on go zniszczył.
Mam problem z kochaniem Teściowej, napisałam. Taki sam, jak z kochaniem męża, syna, koleżanki, sąsiadki, dyrektora, księdza…
Dziś Kościół przez Czytania przypomina, że po pierwsze kochaj Boga i bądź Jego obrazem, tzn. kochaj człowieka.
Kaja, że kochasz, może ktoś (synowa) uwierzy dopiero wtedy, gdy umrzesz… Dopiero wtedy niektórzy uwierzyli w miłość Jezusa (setnik pod krzyżem). Ale nie masz władzy nad miłością drugiego.
…
Moja Teściowa nie miała nigdy teściowej ani teścia, bo wyszła za mąż za sierotę. Na własnej skórze nie doświadczyła bycia synową. Ja jestem o to doświadczenie bogatsza.
Nie wiem, czy Ty, Kaja, miałaś (masz) Teściową. Pomyśl, co Ci w Niej przeszkadzało.
I módl się, żeby nie było w Tobie niechęci do Synowej. (Takiej porady udzielił mi niedawno ksiądz względem mojej Teściowej 🙂 )
Pozdrawiam Cię 🙂
#4
Niestety coraz częściej tak zdarza się. Ja proponuję przeczekanie, to napewno czas wzrastania dla wszystkich ze stron.
Odrzuć impulsy. Bądź życzliwa i miła, pamiętaj że wszelaka wrogość to rujnowanie tego co /chociażby dla syna/ budowało się.
Daj młodym szansę na wzajemne „docieranie” się. Z czasem nastąpi czas na uwagi, które ZROZUMIAŁE będą.
Synowa napewno NIE POJMUJE /na razie/ o co Ci chodzi, stąd kwasy.
#4 –
I jeszcze jedno.
Pozwól na błędy, które podejmują i ich rujnują.
Tylko w ten sposób nauczą się.
Usłyszałam dziś w homilii, że i my też:
* wystawiamy na próbę i
* jesteśmy wystawiani na próbę.
Niekoniecznie z przewrotności, lecz z powodu naszej ułomności…
Dało mi to dużo do myślenia.
Najpierw, czy to prawda mojego życia: czy ja wystawiam i jestem wystawiana.
Potem: jeśli tak, to co z tego wynika.
…
1. Dotarło do mnie, że wciąż wystawiam na próbę i jestem wystawiana.
Wystawiam na próbę swoimi postępkami wobec bliźnich – oczekując, że będą wobec mnie jak Chrystus – będą wybaczać, zrozumieją, zapomną… Przecież WIEM, jak powinni się zachować. Chcę ich pochwycić na słowie. Że mówią inaczej, niż czynią.
Ale i ode mnie spodziewają się, by moje słowa były zgodne z moim życiem.
2. Czytam, co napisałam…
To przykre, ale wyraźnie widać, że jestem przewrotna… jak faryzeusze.
Wystawiam, jak oni, na próbę z przewrotności…
A po drugie zapominam, że inni mają prawo mnie wystawić na próbę. Skoro wystawiali Jezusa…
I wystawiają niekoniecznie z przewrotności, ale właśnie z ułomności. Bo przecież tę ułomność u innych widzę doskonale…
Pozdrawiam 🙂
#5 chani,
pamiętaj:
„Jeśli my odmawiamy wierności,
On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2 Tm 2,13)
Ale myślę, że pamiętasz…
Pozdrawiam 🙂
Nie tak dawno był Ksiadz Biskup z wzytacja kanoniczna w katedrze. Wpisem do ksiegi parafialnej Ekscelencja wyraził zadowolenie. Pozwole sobie zwrócic uwage na pewne niedociagniecia jesli chodzi o służbe liturgiczna. Czesto jest tak ze podczas niedzielnej mszy swiętej nie ma ani jednego ministranta. Jesli juz są to czesto siedza i nie chodzą z patena podczas udzielania komunii swiętej. Za moich czasów było by to nie do pomyślenia. Kto odpowiada za opieke nad ministrantami? Dlaczego sie nie wprowadzi dyżurów tak by proprcjonalnie byli na kazdej mszy swiętej? Ponadto dawniej ministrant nosił pelerynke pod kolor szat liturgicznych. Jeśli chodzi o udzielanie komunii swietej to dopuszcza sie dwie formy przyjmowania. Jednak preferuje sie na stojąco-dlaczego? Bo nawet gdy by ktos chciał uklęknąć to stoi ksiądz który jej udziela nabrzegu stopnia tak by wręcz „wymusic” pozycje stojącą gdyż po uklęknieciu wierny klęczał by zbyt nisko. Powinny powrócic klęczniki by wierni mieli autentyczny wybór którą forme chcą. Pozdrawiam
#13 jacek,
Czy dobrze rozumiem?
Przekazałeś swoje uwagi Księdzu Proboszczowi, On nie zareagował i dlatego przekazujesz je tą drogą Księdzu Biskupowi?
#12 julia
Pamiętam, pamiętam, ale dziękuję 🙂
I pozdrawiam 🙂
#13 –
Gdyby dla mnie przyjęcie Komunii na klęcząco byłoby bardzo ważne, po prostu uklękłabym oczekując jej.
Sprawę jak ją podać stojąc na schodach pozostawiłabym Księdzu. On „pogłówkowałby” i następnym razem stanął jak trzeba lub odpowiednio „uniżył” się :).
„Zmiłuj się nade mną, Boże, bo czyha na mnie człowiek,
uciska mnie w nieustannej walce.
Wrogowie moi nieustannie czyhają na mnie,
tak wielu przeciw mnie walczy.
Przez cały dzień mi uwłaczają,
przeciw mnie obracają wszystkie swe zamysły.
Ku mojej zgubie
się schodzą,
śledzą moje kroki,
godzą na moje życie” (Ps56).
Naprawdę trudno jest kochać bliżniego. Często zmuszam się, aby lubić osobę, za którą nie przepadam, która mnie obraża, której sposób bycia nie podoba mi się.
Chcę zawierzyć w całości Bogu i próbuje dostrzec Jezusa w drugim człowieku, co jest bardzo trudne.
AniazS
#17 Q&Q
wydaje mi się, że nie musisz wszystkich lubić. Wystarczy, jak wszystkich pokochasz…
To nie jest dziwactwo, jeśli miłość bliźniego rozumie się jako pragnienie dobra dla niego.
…
I jeszcze jedno. Ten psalm nie kończy się smutno, ale radośnie:
„Bogu ufam, nie będę się lękał:
cóż może mi uczynić człowiek?
Wiążą mnie, Boże, śluby, które Ci złożyłem,
Tobie oddam ofiary pochwalne,
bo ocaliłeś moje życie od śmierci,
abym chodził przed Bogiem
w światłości życia”
🙂
Julio, nie jesteś moją synową, na pewno ale jak zaczęłam czytać początek Twojego wpisu,to sądziłam, że synowa to napisała. To jest możliwe , bo czasami czyta i pisze na blogu.
Julio i Teresko, dzięki za porady ale każda sytuacja może być inna. Masz racje Teresko, że powinnam pozwolić na docieranie się młodych ale to nie jedyny problem. To sprawa charakteru i widzenia pewnych sytuacji, wydarzeń, czy osób nawet swoich dzieci,inaczej niż ja to widzę. Można zapytać kto widzi prawidłowo?
Takie mam przekonanie, że widzę może zbyt idealistycznie ale zgodnie z prawdą , o której usiłuję porozmawiać , a to kończy się kwasami i
wzbudza się wzajemna niechęć, z mojej strony
staram się , aby „słońce nie zachodziło nad tym gniewem”.
Miałam teściową – macochę tj drugą żonę ojca męża
Mam poczucie niespełnienia się jako synowej.
Jest już za póżno a żal do siebie pozostał.
Co prawda teście byli mało interesujący się nami ale to z mojej i męża strony powinna wychodzić inicjatywa odwiedzin. No cóż, zawsze brak porozumienia przez wzajemny dialog nie przynosi dobrych owoców.
Serdecznie pozdrawiam 🙂 🙂
Ka, dzięki , masz racje ale to nie takie proste.
AniazS, bardzo trudno kochać kogoś trudnego do
akceptowania. Pozdrawiam
Dzisiejsza Ewangelia „kochaj bliźniego swego jak siebie samego” przypomina mi o takiej prawdzie o sobie, która może i na pewno budzi niechęć do mnie. Cóż mam robić aby tak nie było?
Umieć przyjmować swój krzyż i odrzucenie. jest to trudne i bolesne.
Z drugiej strony jak pokochać siebie?
Ze wszystkimi ułomnościami, wadami.
Pokochać swoje krzywe nogi, krzywe zęby i w ogóle do korekty ciało.To też trudne ale możliwe
do zaakceptowania. Gorzej z charakterem ale tez możliwe, kiedy następuje cud nawracania się…
Bogu niech będą dzięki, że przez swego Syna Jezusa Chrystusa ten cud następuje – wsłuchując się w Słowo Boże i modląc się o przemianę serca dać się prowadzić. Cudowne uczucie wyzwalania z więzów grzechu…
Duchu Święty,proszę o Twoje światło na trudne sytuacje mądrego miłowania ludzi, wszystkich ludzi…
Jacek # 13
Pewnie biskup widzi, że o co innego chodzi niż o ustawianie klęcznika.
I może ma rację.
#4 Kaja
Kaju droga, napiszę kilka słów z punktu widzenia synowej,teściową jeszcze nie jestem, chociaż w jakimś sensie do tej roli przygotowuję się.
Teraz jest czas budowania relacji między Tobą a synową.Ponieważ to Ty masz wyższą pozycję w rodzinie(choćby z racji wieku),więc od Ciebie zależy,w większym stopniu, jakie one będą.
Co zasiejesz to będziesz zbierała.
Trudno mi uwierzyć, ze synowa świadomie rani Swoich i Twoich bliskich,przecież Ona ich kocha i pragnie ich dobra.Zapewne to dobro inaczej postrzegacie.Może ma zły charakter,tak też może być,wtedy trzeba Jej pomóc w przezwyciężaniu i pokonywaniu wad.To jest rola rodziny, żeby sobie nawzajem pomagać.Z każdym rokiem jesteś coraz starsza, i tak naprawdę nie wiesz co niesie los,i w jakiej sytuacji będziesz za rok,czy pięć lat.
Ja uciekałam od spojrzenia mojej teściowej,a ponieważ byłam sierotą, bardzo,bardzo potrzebowałam Jej miłości.Nigdy mnie nie zaakceptowała i niemalże w każdym kontakcie z Nią to odczuwałam.To były lata łez, o których chciałabym zapomnieć.
Dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna(wiek teściowej,niedołęstwo),a ja muszę pokonywać samą siebie,aby wybaczyć Jej to, co dla mnie czyniła.
To nie jest łatwe,ale każdego trzeba kochać.
Może właśnie wtedy sprawdza się nasza miłość, jeśli kochamy, może nawet z trudem, tych którzy w jakiś sposób nas zranili.
Aniu, dzięki Ci za te słowa. widzę bardziej dzięki Waszym świadectwom, że muszę zweryfikować troszkę a może i więcej, swoją postawę. Mąż cały czas upomina mnie, bym nie wtrącała się do młodych.
nie potrafię jeszcze milczeć, gdy mi się coś nie podoba w postępowaniu czy Syna czy Synowej.
Proszę Was o modlitwę , sama tez modlę się o właściwą swoją postawę. Pomagacie mi w rozeznawaniu
pozdrawiam Was 🙂 🙂 🙂
Teściowa dzieci urodziła ośmioro – w czasach gdzie – dominował model 2+2 góra 2+3. Prz piątym dziecku namawiano ją na aborcję, nie posłuchała. Wspomina, że nikt tego nie akceptował i ciężko jej samej było. Jedno dziecko umarło przeżywszy 3 miesiące. Reszta siódemka ma się świetnie, bardzo dobrze im się powodzi, ci co ją kiedyś potępiali patrzą z zazdrością. Ale nie o tym.
W sytuacjach granicznych okazuje się heroiczność naszej wiary. Pięknie to opisał w ENCYKLICE REDEMPTORIS MATER, bł. Jan Paweł II – ukazuje Maryję jako Tą, która przyjmuje Jezusa w warunkach skrajnego ubóstwa – a rodzące się dziecko układa w żłobie , uchodzi do Egiptu itd.
10 lat temu było trochę lepiej dzisiaj materializm trochę rozwala tą rodzinę. Lubię posłuchać teściowej i żony o trudnych czasach komuny – jak piątka małych dzieci biegała po domu, wodę nosiło się do domu ze studni, pieluchy prało ręcznie, żyło tym co da gospodarstwo domowe: kury, gęsi, kaczki. Trochę teraz synowe mieszają jedna przed drugą chwali się jaki samochód kupiła: jedna nowe Audi A6, druga BMW, trzecia ostatnio nowego Mercedesa. Jedna z nich ostatnio rzuciła nowy płaszcz psu do budy bo zobaczyła drugą w takim samym. Ja się swojej teściowej nie dziwię, że jej jest przykro i drze koty z synowymi.
Jedyne co trzyma wszystkich w ryzach to pozycja teścia, jeszcze żaden mu nie dorównał – ale to jest jedyny człowiek, który jeszcze pamięta co to jest bieda, poniżenie. Coś niesamowitego jak życie odcisnęło na nim swoje piętno, ile w nim mądrości.
Kiedyś mnie wziął zaprowadził do swojego sejfu i pokazał gdzie trzyma swoje oszczędności i powiedział, że już żadnemu synowi nie ufa a mi tak trochę. Jak patrzę oczami tego pokolenia naszych ojców, które powoli już odchodzi – to musi być naprawdę przykre co my wyprawiamy. Można i te dzieci, które żyją utracić i też jest też niemniej bolesne.
Do czego takie życie prowadzi – nie wiem ale tydzień temu nasz wspólny znajomy, który miał po ludzku wszystko – powiesił się. Okazało się, że ten miły, towarzyszki człowiek od lat cierpiał na depresję.
I patrząc na te wszystkie synowe mojej teściowej – widzę jak z roku na rok ich mężowie w oczach bledną i marnieją – jeden z duszy towarzystwa stał się największym mrukiem – drugi zapomniał już o wszystkich rocznicach itd, trzeci już prowadzi podwójne życie rodzinne – co nie przeszkadza w ogóle synowej. Dobrze, że w tym wszystkim czeka na nas Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie.
# 17
“Zmiłuj się nade mną, Boże, bo czycha na mnie człowiek …”
Co za okrutne dla człowieka zdanie.
Oglądałam pewnego wieczoru z synową kabaret feministyczny. Publiczność – głównie kobiety szalała z radości i moja synowa również. Ja byłam wielce zażenowana i niespokojna o przyszłość mojego syna bo obserwuję pewne zachowania opisywane przez Ciebie Włodzimierzu. Jestem z Kają w podobnej sytuacji. Pozdrawiam
ad 14 Ona Właśnie tak jest-„przekazałem swoje uwagi Ksiedzu Proboszczowi, On nie zareagował…” Warto bys wiedziała, ze własciwym proboszczem Katedry jest Ksiądz Biskup, który jak dotąd jeszcze nie „zareagował” 🙂
#28 jacek,
reakcja to nie tylko powiedzenie:
„Panie Jacku, ma Pan rację. Uczynimy, jak Pan sugeruje”.
Reakcja Proboszcza to zaproszenie na katechezy neokatechumenalne, by zrozumieć, co to znaczy żyć mocą chrztu, co to znaczy oddawać Bogu cześć w duchu i prawdzie.
Reakcja Biskupa to napisanie książki „Ciało i Krew Pana” (2006 r.), w której prosi:
„Nasza otwartość i przyzwolenie na to, by być PROWADZONYM WEDŁUG WSKAZAŃ KOŚCIOŁA, uczyni nasze przeżywanie Eucharystii bardziej owocnym”
🙂
Panie Jacku zapraszam do posługi przy ołtarzu. Nie wystarczy wiedzieć jak. Posługa przy ołtarzu nie jest zarezerwowana tylko dzieciom i młodzieży. Czekam na dorosłych, którzy jako ministranci będą służyli przy ołtarzu. Zapraszam na spotkanie formacyjne służby liturgicznej w każdy piątek o godz. 19.00 sala katechetyczna przy plebanii.
I już się raduję z nowego ministranta w katedrze.
A inne sprawy, które Pan porusza wraz z inicjacją chrześcijańską przestaną być problemem w Pana życiu.
Pozdrawiam ks. proboszcz
Religia Chrystusowa, w rozumieniu św. Pawła, ma być związkiem miłości, w którym nieobecna jest kalkulacja przymierze z Bogiem nie polega na systemie wzajemnych zobowiązań i roszczeń, jest swobodną więzią osobową, a więc irracjonalną zasadniczo, pozbawioną racji i uzasadnień; opiera się na zaufaniu, nie na kontroli, na dobrej woli – nie na wykazywaniu się wobec zwierzchnika lub kontrahenta, krótko mówiąc – na wierze, nie na uczynkach.
czytając encyklikę Fides et Ratio, niektórzy mówią, że napisał ją abp. Józef Życiński – byłem po jej ogłoszeniu w Lublinie na sympozjum i tak mówiono na KUL, natknąłem się na to i w encyklice i w pismach Leszka Kołakowskiego
Cytat z encykliki
W tej refleksji może nas wspomóc jeden z najpłodniejszych i najznaczniejszych umysłów w dziejach ludzkości, do którego słusznie odwołuje się zarówno filozofia, jak i teologia — św. Anzelm.
Leszka Kołakowskiego Tygodnik Powszechny zapytał o ulubionych świętych. Odpowiedział: św. Anzelm – bo umysł miał tak niezwykle przenikliwy.
Może warto nie tylko do myśli św. Tomasza i św. Augustyna sięgać a tego wielkiego filozofa i teologa jakim był św. Anzelm trochę odkurzyć.
#26 Ka
Okrutne, ale prawdziwe.
Pozdrawiam 🙂
Gdzieś kiedyś przeczytałem, że ulubionym łowiskiem diabła jest sex i polityka, ale wydaję się to złudne przekonanie bo bardziej nas rozkłada kultura i filozofia. Jest ona jak woda w otoczeniu człowieka a jej efekty są widoczne dopiero w ujęciu historycznym.
Zaczynam to rozumieć; współczesne prądy antropologii kultury, mówią, że jest ona okiem – wobec którego człowiek określa swoją tożsamość. Jak matka patrzy na dziecko – ta człowiek patrzy na siebie poprzez pryzmat kultury, w której żyje i poprzez to się określa. Czytałem o tym jak ogromne problemy miał św. Paweł, żeby dotrzeć na Areopagu do ludzi świata hellenistycznego
——————
cytat bł Jana Pawła II
„Paweł musiał wyczuć, że tajemnica zbawienia w Chrystusie będzie musiała się z trudem przebijać poprzez przyzwyczajone do mitologii, a równocześnie do wielorakich spekulacji filozoficznych, umysły Helleńczyków. Apostoł jednak nie złożył broni. Pokonany w Atenach, przepowiadał Ewangelię wszelkiemu stworzeniu…. upór doprowadził go do Rzymu, gdzie znalazł śmierć.”
——————–
Zauważam, że jak dzisiaj człowiek jest podatny na różne kultury, popkultury, subkultury – wyraża się za pomocą różnych znaków przynależności, inicjacji, ubioru, upodobnienia do idoli – jest w tym wielka szansa, żeby Ewangelia wyszła z ciasnego świata klerykalnego. Spotkanie Ewangelii ze światem hellenistycznym okazało się nad wyraz owocne – co to będzie jak świat Biblii spotka się z dzisiejszą kulturą, która mimo swej prostoty, niekiedy chamstwa, krytycyzmu – ma ona w sobie mechanizmy, który też mogą być nad wyraz płodne!!!? Spojrzenie Matki na nas samych, może nam pomóc w określeniu swojej tożsamości, wiary nadziei i miłości.