Chcę zwrócić uwagę również na aspekt przychodzącej przez Ducha Świętego do człowieka pewnej – jak byśmy mogli to nazwać – intymności, wewnętrznej spójności i tożsamości. Chodzi o to, co św. Augustyn, mówiąc o Bogu, wyraża słowami: „jest mi bardziej bliski, niż ja sam sobie” (Wyzn. III,6,11). Te słowa niewątpliwie najbardziej odnoszą się do Osoby Ducha Swiętego.
Właśnie Duch jest bowiem tym, który zna wnętrze wszystkiego i każdego – jak to mówi św. Paweł: Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. Kto zaś z ludzi zna to. co ludzkie, jeśli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży (1Kor 2,10n). Duch jest tym, który tworzy intymność, określa wnętrze i formuje. Skoro posługujemy się terminem intymność, warto zauważyć, że pochodzi on od łacińskiego przysłówka intus, czyli „wewnątrz”, „w środku”, użytego w stopniu najwyższym. Wskazuje więc na relację jedności i zjednoczenia, w którym poszczególne elementy przenikają się i zlewają, dzieląc ze sobą wszystko, co każdy z siebie reprezentuje, służąc sobie nawzajem. Objawia człowiekowi człowieka w świetle działania samego Boga.
Jako szczególny moment intymności jest widziane zawsze zjednoczenie dwojga ludzi, zwłaszcza w pożyciu małżeńskim, oraz intymność, jaka od początku poczęcia się życia zachodzi między tym nowym życiem a matką, matczynym łonem. Są to momenty najbardziej intymne i najbardziej delikatne, bo stanowią okazję najgłębszego przenikania się i przeżywania wystawienia na próbę w relacji z drugim, w odkryciu się przed nim i zaufaniu mu. Sposób przeżywania przez człowieka tych intymnych momentów ma wielki wpływ na całą jego osobowość. Podobnie też sposób przeżywania wewnętrznych relacji z Duchem Swiętym przez człowieka kształtuje jego osobowość. Człowiek na nowo spotyka siebie.
Nie będzie bez znaczenia właśnie w tym kontekście – chociaż naturalnie nie można tego przeakcentować – zwrócenie uwagi na to, że w języku hebrajskim termin określający Ducha ruah, jest rodzaju żeńskiego. Zostaje tym samym wyrażony ów aspekt wewnętrzności i intymności, w którym ktoś może odkrywać siebie i wzrastać – aspekt łona. Można więc w pewien sposób porównać do mocy łona, dzięki której zostają stworzone warunki dla rozwijania się życia, a potem do wydania go na świat i kształtowania go.
U jednego z Ojców Kościoła, bpa Diadocha z Fotice (V w.), znajdujemy piękną myśl i określenie tego aspektu. Mówi on, że „Duch Święty podobnie jak matka uczy swoje dziecko wymawiać tata i powtarza razem z nim to tak długo, aż nie wprowadzi swego dziecka w umiejętność wzywania imienia ojca nawet we śnie” – (Sch 5,121). Właśnie Duch, Duch Święty, to sprawca tej przedziwnej intymności, jaka może zaistnieć między stworzeniem a Bogiem. Matka nie rodzi i nie wychowuje dziecka dla siebie, lecz – dlatego że dała już mu całą swoją intymność – uczy je, w poprawnych układach rodzinnych, odchodzenia od siebie, by mogło zwracać się do innych, najpierw do ojca, a potem do wszystkich innych, do różnych i jednoczyć się z nimi, i z nimi przeżywać nową intymność. Podobnie też Duch Święty daje chrześcijaninowi owo przeżycie wewnętrznej pewności, intymności, by mógł zwracać się do Boga Ojcze (por. Ga 4,5) i mocą tego doświadczenia jednoczyć się z bliźnimi. Tylko w Duchu Swiętym możemu uzyskać pełną chrześcijańską dojrzałość. Będzie to też dojrzałość ludzka.
18 odpowiedzi na “Duch Swięty – intymność życia (2)”
Tylko że, wydaje mi się że człowiek pełne zjednoczenie /mimo małżeństw/ z drugim człowiekiem,zarzucił.Czy tym samym zarzucił dostępu Św.Ducha?
Nie dziwię się, że nie ma komentarzy. Trzeba by mieć ogromną odwagę, żeby napisać coś na ten temat.
A poza tym, czy da się intymność ubrać w słowa?
Basiu, to może niekoniecznie chodzi o brak odwagi tylko temat jest trudny do komentowania. Ja mogę tylko napisać, że szkoda, że nie usłyszałam słów: „intymność, jaka od początku poczęcia się życia zachodzi między tym nowym życiem a matką, matczynym łonem (…) stanowi okazję najgłębszego przenikania się i przeżywania wystawienia na próbę w relacji z drugim, w odkryciu się przed nim i zaufaniu mu. Sposób przeżywania przez człowieka tych intymnych momentów ma wielki wpływ na całą jego osobowość” zanim począł się w moim łonie nowy człowiek.
Żałuję, że wtedy nie do końca rozumiałam tego, że Pan Bóg mi zaufał, wystawił się na próbę w relacji ze mną wtedy, gdy pozwolił mi zostać matką. Nie jestem pewna, czy wyszłam z tej próby do końca zwycięsko… Czy nie zawiodłam zaufania…
A mnie się nasuwa pytanie jak zaprosić Ducha Świętego do swojego życia i co burzy tę naszą wewnętrzną spójność? W Kościele słyszałam, że modlitwa zaprasza, trzeba się dużo modlić i nie grzeszyć – bo Duch Święty jest jak płocha panienka i łatwo odchodzi. Ale myślę też, że może najważniejsza jest ta najgłębsza moja osobista decyzja i pragnienie aby był ze mną i nadzieja, że się nie odwróci, że przebaczy i zrozumie. Bo wystarczy czasem moment, kiedy coś pójdzie nie tak, albo że ktoś ważny, mądry i lepszy nawrzuca ci a nie uwierzysz, że to naprawdę Duch Święty mówi do ciebie inaczej. Inaczej znaczy, że Bóg ma upodobanie w sercu skruszonym – wtedy wewnętrznie stajesz wobec niego taki mały i pełen pokoju. Już dobrze. Tak usłyszałam we wtorkowej audycji w KRP w powtórkach celebracji Słowa Bożego. Dziękuję i pozdrawiam.
Ja niedawno poczułam się bardzo mała…
Wręcz za mała…żeby…
Przepaść „wielkości” między Bogiem a człowiekiem jest tak niewyobrażalnie ogromna, że tylko On może ją pokonać.
Julia, widzę, że masz ten sam problem co ja. Chcesz nie zawieść zaufania względem P. Boga, ale nie ufasz sobie samej. Co nam poradzi na to Ks. Biskup?
Ja próbuję wykorzystać, wcześniejszą sugestię Ks. Biskupa, aby pozwolić dziać się Woli P. Boga w nas i staram się nie przejmować się, czy zawodzę. Jeśli P. Bóg przyjmie mnie kiedyś do siebie ( a taką mam nadzieję), to nie będzie to na pewno moją zasługą.
Trzeba zastanowić się co powoduje że nie mamy zaufania do siebie samych.To chyba 1-wszy krok.Następny to odbudowa tego zaufania,jakby „odbudowa” duszy w nas.
„Tylko w Duchu Świętym możemy uzyskać pełną chrześcijańską dojrzałość.Będzie to też dojrzałość ludzka”.Centrum Dobrej Nowiny jest objawienie tajemnicy Boga -miłości trynitarnej.”…Ojciec sam was miłuje..”(J 16,27)Ujęte dogmatycznie,niejako zewnętznie trzy najważniejsze tajemnice chrześcijaństwa: Trójca Święta,Wcielenie,Łaska wyglądają jak suche teoretyczne pojęcia,a przecież przeżywane w naszym wnętrzu dzięki Duchowi Świętemu rozpalają w nas życie Boże-trynitarną miłość.”..miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego,który zosał nam dany”(Rz 5,5).Bardzo precyzyjnie pisze o tym doświadczeniu intymności miłości Bożej w nas ojciec Raniero Cantalamessa w książce „Nasze życie poddane Chrystusowi”:”Ale czym właściwie jest ta miłośc,która została rozlana w naszych sercach w czasie chrztu św.?Czy jest to uczucie Boga do nas?Czy jest to Jego dobroć dla nas?Czy jest to pewna skłonność?Nie, jest to coś znacznie więcej.Jest to czymś w pełni rzeczywistym.I, jak mówi sam list (do Rzymian),miłość Boża ,to znaczy miłość,która jest w Bogu,jest tym samym ogniem,który płonie wewnąrz Trójcy Świętej i który został udzielony również nam uczstnikom życia Trójcy Świętej.”Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać (J 14,23).W ten sposób stajemy się „uczestnikami Bożej natury”(2P 1,4),to znaczy uczestnikami miłości Bożej,a ponieważ Miłość jest Jego naturą,stajemy się uczestnikami Jego natury.Nagle zdajemy sobie sprawę, iż znajdujemy się wewnątrz życia Trójcy Świętej.Zostaliśmy wprowadzeni w nieustanny akt wzajemnego oddawania się Ojca Synowi i Syna Ojcu,z tej zaś niepowtarzalnej relacji rodzi się Duch Święty, który przynosi nam iskrę Bożej Miłości”.
Uważam ,że w głoszeniu Dobrej Nowiny zarówno w wymiarze kerygmatu jak i katechezy zawsze trzeba akcentować trynitarną tajemnicę Bożej miłości.Tak czynił Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej „Ecclesia in Europa”:”Utrata prawdy o Jezusie Chrystusie,czy jej niezrozumienie, uniemożliwiają wniknięcie w samą tajemnicę miłości Bożej i komuni trynitarnej.Jezus Chrystus jest naszą nadzieją,gdyż On sam objawia tajemnicę Trójcy”.
Oczywiście objawia przez Ducha Świętego.”On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko,co Ja wam powiedziałem”(J 14 ,26).Tylko Duch Święty może nas pouczyć jaka jest głębia słów naszego Pana:…aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś,w nich była”(J 17,26)
LeszekS
do LeszkaS
🙂
może nie na temat, ale …
składam serdecznie życzenia z okazji 6-tej rocznicy przyjęcia pełni święceń
basa,
miałam na myśli „mała i bliska” – jak niemowlę u matki, a nie „mała” – daleka wobec wielkości Boga.
Zastanawiam się, czy moja chęć szukania Ducha jest powrotem do myślenia, że własnymi rękami coś zrobię, zamiast „pozwolić dziać się Woli P. Boga w nas”, czy może odpowiedzią serca po prostu. Bo wydaje się, że poszukiwanie Go, a także to, że czasem odchodzi, stoi w sprzeczności ze słowami, że „Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego”. Jak może przenikać i odchodzić – czy wtedy przestanie być Sobą i przestanie przenikać? On jest Tym, który Jezusa wskrzesił z martwych… On także nas wskrzesi tą mocą, a my nie możemy w to wątpić. Chociaż z pewnością coś się zmienia w nas, gdy dzieje się źle, to wszystko jest chyba tajemniczym prowadzeniem Ducha i nauką zaufania do Niego. Dlatego zawsze potrzebne jest to głoszenie, że On jest, jest wszędzie, mocny i dobry.
To jest właśnie działanie Ducha Świętego że potrafię rozmawiać z innymi o sprawach intymnych – czyli tych które przeżywam wewnątrz siebie.Ja przez wiele lat nie tego potrafiłem.Od momentu gdy zacząłem otwierać się na działanie Ducha przestaję przeżywać moją intymność tylko dla siebie i wychodzę z nią na zewnątrz ( oczywiście stosownie do okoliczności mam nadzieję!)w relacjach z żoną i dziećmi a także poza rodziną.
Aniu,skoro wywołałaś mnie do tablicy, to odpowiem. Ja mimo tego, że na codzień czuję się dzieckiem bożym, to w tej konkretnej sytuacji, o której pisałam, czułam się nic nieznaczącym pyłkiem. Dlatego napisałam o tej przepaści. Ale nie jest to przepaść „oddzielająca”, dlatego, że P.Bóg nas kocha i do nas się schyla. Niepotrzebnie o tym napisałam, bo to było zbyt niedopowiedziane. Ale nie mogę tego wypowiedzieć dokładniej z wielu względów. Mogę natomiast powiedzieć, że to przeżycie było dla mnie dobre.
K. dziękuję za radę. Ja wiem, jaka jest przyczyna u mnie. Nadmierny realizm. Skoro nawet św. Piotr zaparł się P. Jezusa, jaką ja mogę mieć pewność, że tego nie zrobię ? Przecież w żaden sposób nie jestem lepsza od niego. Ale to chyba nie chodzi o to, aby ufać sobie. Dochodzę do wniosku, że trzeba ufać P. Bogu.
#11 Grzegorz i Inni
Jeszcze o intymności i bliskości (w stosunku do nas) Ducha Swiętego – jak to jest poruszane w powyższych komentarzach, a szczególnie przez Grzegorza.
Tak, Duch Swięty przejawia się i urzeczywistnia w stosunku do nas w komunii, w umiejętności rozmawiania i przebywania ze sobą. Zwłaszcza, gdy dotykamy spraw i aspektów naszego życia (duchowego i cielesnego), które dla nas są trudne i w których doświadczamy naszej niemożności, albo gdy widzimy, że są aspekty naszego życia i naszych relacji międzyludzkich, co do których odkrywamy (przeczuwamy), że są „większe” od nas, że stanowią jakieś „misterium” widziane czy to w kategoriach „człowieczych” czy „bożych”.
Stajemy wówczas w jakiś sposób bezradny czy pełni zdumienia, fascynacji, oczekiwania, gotowości na to, by się stawało coś, czego nikt z nas sam nie potafi stworzyć („wyprodukować”). Trzeba dużej pokory w sobie i prawdy o sobie. A właściwie to wówczas w nas staje się owo „coś”, przez co stajemy się w jakiś sposób naprawdę pokornymi i prawdziwymi i doświadczamy, że w nas powstaje to, co jest nowe, inne od nas, co od nas nie pochodzi, chociaż w nas zamieszkuje, nas obdarowuje, i czyni nas bardziej tożsamymi. Jest to doświaczenie tak bardzo potrzebne człowiekowi, by stawał się na obraz i podobieństwo Boga.
Sw. Paweł w zakończeniu 2 Listu do Koryntian napisał (i wierzymy, że te słowa są aktualne i niejako stale w naszym zasięgu na miarę naszej wiary): Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi! Określenie tego, co jest specyficznym darem i działaniem Ducha Swiętego w tekście greckim jest wyrażone terminem „koinonia” (bez słowa „dar”). Koinonia to wspólnota, komunia w znaczeniu komunikowania się i bycia w dynamicznej jedności, to udzielanie się, stawanie się wspólnym, dostępnym, nie-odseparowanym. To jest to wszystko, co jest na przeciwnym biegunie tego, czym jest skoncentrowanie się na sobie i bycie dla siebie (por. stan Adama przed stworzeniem Ewy – zob. Rdz 2,18; naturalnie, trzeba właściwie rozumieć sformułowanie: nie jest dobrze, aby Adam był sam). Jest to nowość życia będąca owocem dokonania się w człowieku Tajemnicy Paschalnej, czyli śmierci (dla siebie, dla grzechu) i zmartwychwstania (życia z wiary), o czym pisze św. Paweł w Rz 6,8-11 w kontekście wierszy poprzedających i następujących oraz w rozdziale ósmym tegoż Listu.
Warto byłoby spojrzeć w tym świetle bliżej na Rdz 2,23n. (może przy innej okazji). Słowa, jakie tam, czyli w Rdz 2,23n, są wypowiedziane i to, co się w owym momencie stało, są jakby porównywalne do Zesłania Ducha Swiętego (obdarowania Duchem Swiętym). Inaczej mówiąc, tego nie mógł wypowiedzieć Adam (ani nikt) bez pomocy Ducha Swiętego; właśnie bez owego daru intymności i nowej wizji siebie wobec drugiego, jaki pochodzi od Boga w działaniu Ducha Swiętego. Pozdrawiam wszystkich – a szczególnie tych, którzy dają się prowadzić owej koinonia Ducha Swiętego.
Bp ZbK
Dokładnie TAK Basa.
Proszę Księdza Biskupa,DOKŁADNIE TAK.
Bardzo mocno modlę się o dar Ducha Świętego, o dar rozpoznania mojej drogi życiowej. Od 10 roku życia byłem ministrantem, ale do pełniejszego przeżywania Mszy Świętej udało mi się dojść, gdy miałem lat 15. Niestety, mówię to z perspektywy chwili obecnej, trwało to niewiele ponad rok. W wieku lat 16 (po dwóch latach fascynacji filozofią) doszedłem do odmiennego poglądu, zaprzeczyłem chrześcijańskiej wizji życia i uważałem, że ateizm lub ewentualnie agnostycyzm daje lepszą, uczciwszą odpowiedź na pytania kim jesteśmy, skąd przybyliśmy, dokąd zmierzamy. Od ponad roku bardzo mocno zastanawiam się, czy nie powinienem zrewidować tej drogi. Zastanawiające jest, że od jakiś trzech miesięcy, bardzo często, co kilka dni, że gdy zamknę oczy widzę się zupełnie w innej roli niż obecnie, gdy jako ksiądz głoszę Dobrą Nowinę (kiedyś jako ministrant modliłem się do Ducha Świętego, aby pozwolił/pomógł mi zostać księdzem profesorem – to ostatnie z racji zamiłowania do nauki).
Wierzę, że Duch Święty, który zna wszystko pokieruje mną, tak abym ze swoich zdolności zrobił pożytek.
Ale takie stwierdzenie już chyba świadczy, że „wracam”.
Przykład takiego Pasterza utwierdza mnie w konieczności przemiany.
„Nawet po najgorszej nocy przychodzi dzień…”
W tym tygodniu w pełni zaufałem Duchowi Świętemu i stało się dokładnie tak jak pisze JE: „Stajemy wówczas w (…) gotowości na to, by się stawało coś, czego nikt z nas sam nie potafi stworzyć”. To czekanie jest pełne radości płynącej z zaufania, stania się narzędziem w rękach Pana!!!!
Próbujemy zrozumieć kim jest Duch Św. , doświadczyć Jego obecności, ale tu trzeba pokory i wiary w Ewangelię. Trzeba znać Chrystusa. Tylko tyle. Duch działa z mocą w tych którzy znają Chrystusa. Nie przychodzi po to żebyśmy czuli się lepszymi luźmi,ale po to żeby objawiać Chrystusa. Kiedy działa w nas Duch Św. zapominamy o sobie, o swoich planach, wyobrażeniach, itp. Jest tylko jedno pragnienie, żeby wszyscy znali Chrystusa, żeby czerpali poczucie bezpieczeństwa z wiary i przekonania że są bożymi dziećmi. Ja jako ja pragnę odejść i zrobić miejsce Bogu.