W dzisiejszej audycji w naszym Radio tematem rozmowy będzie dalszy ciąg katechezy na temat “Wyjścia z niewoli egipskiej“ w ramach programu “Chrzest w życiu i misji Kościoła“. Zatrzymamy się dzisiaj szczególnie nad znaczeniem i rolą Ziemi Obiecanej, jako obrazu nowej sytuacji życiowej.

Wejście do Ziemi Obiecanej jest wydarzeniem typicznym, tj. obrazuje i wyraża nowe ralacje, jakie zachodzą między Bogiem, sprawcą wejścia ludu do Ziemi Obiecanej a ludem. To tworzy też nowe relacje w samym ludzie, we wspólnocie, która przeżywszy swoje wyzwolenie, cieszysię swoim życiem. To życie jest przeżywane w komunii tych, którzy poznali działanie Boga. To działanie Boga jest w szczególny sposób zagwarantowane przez Jego Przymierze, w którym Bóg daje człowiekowi możliwość odwoływania się do Jego wierności. Oczywiście to Przymierze i ta wierność Boga domagają się od człowieka tego, aby zerwał ze wszystkimi idolami pogańskimi.

W studium KRP będzie kilka Osób, które w ostatnim czasie odbyły pielgrzymkę do Ziemi Swiętej.  Dzięki temu będziemy mogli jakby na świeżo nawiązać do niektórych realiów topografii biblijnej. Mam nadzieję, że audycja będzie interesująca nie tylko na płaszczyźnie realiów historyczno-geograficznych, lecz także w odnieiseniu do naszego życia. Ostatecznie bowiem chodzi o naszą historię, o umiejscowienie naszego życia w historii i geografii zbawienia.

Naturalnie jak zazwyczaj będzie możliwe połączenie telefoniczne i elektroniczne. Pan Redaktor poda na początku audycji wszystkie dane  adresowe.

Zachęcam do udziału w audycji a następnie do wymiany zdań na tym miejscu

Bp ZbK

Dźwiękowy zapis audycji: http://archiwum.radiopodlasie.pl/?p=3177

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

34 komentarze

  1. Jak dojsc do rownowagi duchowej po grzechu? Co zrobic, kiedy zabija od srodka poczucie winy i wstydu przed Bogiem?

    #1 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  2. Ksiażka polecana przez Ks. Bpa i gosci w studio:
    William Paul Young, CHATA

    #2 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  3. czy są jakieś etapy wychodzenia z grzechu… ?

    #3 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  4. trzeba dużo pokory, żeby i sobie uświadomić swój grzech z całą jego szpetotą i przyjąć przebaczenie…

    jeśli ktoś mówi, że „Bóg mi nie przebaczy” to grzeszy dalej pychą… jakby jego grzech był większy od Boga….

    #4 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  5. czy przebaczenie jest to akt jednorazowy czy proces?

    #5 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  6. Do wpisu o powstaniu z grzechu: Jak dac sie kochac, kiedy sama siebie nienawidze?

    #6 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  7. czy są w diecezji jakieś konferencje regularne dla małżeństw (nie chodzi mi o wspólnoty, czy Domowy Kościół) ale o jakieś regularne konferencje formacyjne np. dla młodych małżeństw?

    #7 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  8. Teraz zaczynam sluchac audycji i mam pytanie, jak rozumiec uzywane pojecie faraona?

    #8 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  9. Jan Apostol pokazuje zeby przytulic sie do Serca P. Jezusa – wtedy Faraon zniknie.

    #9 Słuchacze z audycji 09.02.2010.
  10. Ad #1 i #3
    Na te dwa pierwsze pytania dałem odpowiedź w czasie audycji. Tak, są etapy wychodzenia. Jest to m.in przedstawione w wędrówce przez pustynię – już po przejściu przez Morze Czerwone a jeszcze przed wejściem do Ziemi Obiecanej. Oczywiście, Pan Bóg zawsze wszystko może zrobić według swojej niezależnej reżyserii.
    Ad #4
    Tak, trzeba dużo pokory. Trzeba wejść wogóle w postawę pokory, tzn. prawdy o sobie i o Panu Bogu a także uczyć się być w prawdzie przed drugim człowiekiem.
    Ad #5
    Jest przebaczenie jednorazowe. Jest to doświadczenie. Zeby ono jednak było prawdziwe we mnie, to muszę żyć w przebaczeniu – tzn. w świadomości przyjmowania i okazywanie przebaczenia. Zachęcam do przeczytania katechez nt. picia z kielicha – książeczka pt. Ciało i Krew Pana.
    Ad #6
    Słuchać kerygmatu. Może się to dokonać przez czytanie Pisma św. Przede wszystkim jednak poszukać katchez, gdzie i kiedy ten kerygmat jest głoszony.
    Ad #7
    Prowadzę comiesięczne spotkania dla narzeczonych i młodych małżeństw. Ostatnie spotkanie było w ubiegłą niedzielę. Były tylko 4 pary. Następne jest zapowiedziane dopiero po Wielkanocy. Ale jeśli będą chętni wcześniej …
    Proszę o bezpośredni kontakt.
    Można też się zwrócić do domów rekolekcyjnych i do duszpasterstwa rodzin – informacje na stronie diecezjalnej.
    Ad #8
    Jest to wyjaśnione w katechezie. Postarać się w parafii o II zeszyt z katechezami.
    Ad # 9
    Jak najbardziej. Trzeba jednak też wytrwać, kiedy minie Wieczernik, a przyjdzie Ogrójec i Golgota. Rada jest jak najbardziej słuszna i trzeba to praktykować nawet nie patrząc na to, co stanie się podczas Ogrójca i na Golgocie.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #10 bp Zbigniew Kiernikowski
  11. #11 basa
  12. Zachęcam również do odwiedzania strony internetowej poświęconej naszemu programowi duszpasterskiemu: http://www.chrzest.siedlce.pl/index.php Są na niej dostępne m.in. dwa pierwsze zeszyty katechez oraz kilka katechez w formacie audio

    #12 prezbiter
  13. Chciałabym się odwołać do audycji w jednej sprawie…
    Otóż Ks. Biskup zachęcał duszpasterzy, by bardziej interesowali się osobami, które przeżywają trudności, niż tymi, którzy „w białych koszulach i krawatach siedzą w pierwszych ławkach”…
    Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że siedzenie w pierwszej ławce w kościele nie świadczy o tym, że nie ma się problemów z wiarą… Ten siedzący w pierwszej ławce być może dlatego tam usiadł, by go zauważono i zaczęto z nim rozmowę o jego problemach…
    Może trochę się czepiam, ale nie lubię, jak szufladkuje się ludzi:
    1. ten przeżywa kryzys wiary – bo wszyscy wiemy o tragedii, jaka go spotkała i nie chodzi do kościoła – poświęćmy mu więc swój czas…
    2. ten natomiast jest głęboko wierzący – bo jest co niedzielę w kościele odświętnie ubrany – ze swoimi problemami (jeśli je ma) poradzi sobie sam…
    Moje czepianie wynika może z tej przyczyny, że ja siedzę w pierwszej ławce… i być może niektórzy sądzą, że nie potrzebuję pomocy…
    Pozdrawiam 🙂

    #13 michael
  14. Ad #13 michael
    Jak najbardziej przyznaję Ci rację. Użyłem tego steretypowego obrazu (także biblijnego – zob. Łk 18,10nn), żeby na coś wskazać. Przez to nie chcę ani szufladkować osób, ani powiedzieć, że ci z pierwszej ławki nie mają problemów itp.
    Rozumienie mojego języka domaga się zastosowanie takiej korekty czy takiego klucza oraz odwołania się do (świadomości) tego, że celem jest dotarcie do człowieka potrzebującego światła Bożego – niezależnie od tego, w jaką koszulę jest ubrany i w której ławce siedzi.
    Bardzo dziękuję za ten komentarz – przyda się on wielu z nas.
    Zachęcam do dalszego komentowania i wymiany myśli.
    Zachęcam też nadal do siadania w pierwszej ławce – jeśli jest miejsce!
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #14 bp Zbigniew Kiernikowski
  15. Jestem osobą dorosłą. Mam Rodziców i dwóch Braci. Młodszy brat mieszka z rodzicami i jest między nimi konflikt na temat wychowania bratanków. Mama jako osoba religijna uważa, że jak widzi błąd, to powinna upomnieć, bo tak jest ewangelicznie. Co więcej, uważa także, że i ja jako osoba wierząca powinnam reagować.
    Ja natomiast uważam, że brat jest dobrym mężem i ojcem – błędy zdażają się każdemu a mama niepotrzebnie się wtrąca. Swoimi uwagami nie robi nic dobrego. Między mną a mamą dochodzi często do dość ostrej wymiany zdań (mieszkam w innym mieście niż rodzice i brat). Co można na to poradzić?
    Słonecznik

    #15 Słonecznik
  16. …Jeśli uciekam do jakiegoś swojego „Egiptu”, chcąc ratować własne życie, nie potrafię stanąć wobec zła, to z powodu mojej ucieczki zło spadnie na kogoś. Muszę pamiętać, że gdy chcę uchronić moje życie, to prędzej czy później zło przeze mnie odepchnięte zrani kogoś innego – słabszego ode mnie, mniej winnego…
    czy to znaczy, że moi synowie cierpią dlatego, że ja uciekłem od krzyża, wybrałem gorsza wersję mojego życia?…
    Pozdrawiam Was…
    janusz franus

    #16 baran katolicki
  17. #15 Słonecznik,
    bardzo Ci współczuję, bo rzeczywiście sytuacja nie jest wesoła… Pytasz: „Co można na to poradzić?”
    Podzielę się więc swoimi przemyśleniami.
    1. warto przypomnieć sobie, czy Wasi rodzice wychowywali Was z pomocą dziadków, czy też nie. Jeśli mieszkali oddzielnie – na pewno nie zdają sobie sprawy z tego, jak takie ciągłe zwracanie uwagi (że źle wychowuje się dzieci) może być przykre. Jeśli sami tego doświadczyli – może ten schemat mają „wdrukowany” i powtarzają go bezwiednie. Ale i w jednym i w drugim przypadku warto to sobie i Waszym rodzicom uzmysłowić.
    2. na pewno Rodzice i Dziadkowie Twoich bratanków powinni rozmawiać ze sobą o wychowaniu dzieci. Ale nie w chwili konfliktu, tylko potem, gdy opadną emocje.
    3. jeśli trudno jest dojść do porozumienia – na miejscu Twojego brata poszukałabym pomocy u psychologa i decyzji o takim kroku nie ukrywałabym przed Dziadkami. Może takie postawienie sprawy uświadomi Babci, że ciągłe zwracanie uwagi jest naprawdę wielkim problemem dla całej Rodziny, z którym nie potrafią sobie sami poradzić.
    4. Słonecznik, skoro jesteś dorosła, nie musisz podporządkowywać się Mamie. Tym bardziej, że nie ma (wg Ciebie) racji.
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #17 michael
  18. #16 janusz,
    każdy z nas ma swój Egipt. Maryja i Józef też uciekali do Egiptu przed śmiercią chroniąc Jezusa. Zginęły wtedy w Betlejem bezbronne dzieci. Wg mnie Jezus doświadczył takiej ucieczki, żebyśmy nie wpadali w rozpacz, gdy przez nasze ucieczki do Egiptu ktoś cierpi. Tak po prostu bywa w naszym życiu…
    Nie możesz siebie obwiniać za cierpienia swoich synów. Ksiądz Biskup podczas audycji powiedział: „Pan Bóg kocha wszystkich… niektórych kocha bardziej… nikogo nie kocha mniej…”
    Możesz powiedzieć, że Twoich synów Pan Bóg kocha bardziej. Bo ci, których kocha bardziej (są wybrani przez Niego, jak Józef przez Jakuba; tak jak Jezus przez Ojca) mają szczególne zadania wobec tych, którzy nie wiedzą o wielkiej miłości Boga do nich.
    Czytając Twoje wpisy, myślę, że to dzięki Twoim synom myślisz o Bogu, rozmawiasz z Nim, czytasz i rozważasz Jego słowa, umierasz dla siebie – więc swoje zadanie wobec Ciebie spełniają.
    Pozdrawiam Cię 🙂

    #18 julia
  19. Ad #15 Słonecznik
    Z tego, co piszesz, wynika (albo raczej muszę powiedzieć: mogę przypuszczać), że Twoja Mama jest bardzo moralizatorska. Warto więc postawić sobie a także i jej pytanie, czy jest ona religijna (jak piszesz), czy też kieruje się wiarą. Zwracanie uwagi i przywoływanie do postaw zgodnych z wiarą ma swoje uzasadnienie. Dokonuje to się jednak bardziej przez świadectwo życia niż upominanie. Pomóż więc Twojej Mamie znajdować odpowiedź na to pytanie. Może dzięki temu znajdzie pewien stosowny dystans w swojej relacji do syna i wnuków.
    Zeby coś więcej powiedzieć, trzeba by więcej wiedzieć o okoliczościach, w jakich to wszystko się dzieje.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #19 bp Zbigniew Kiernikowski
  20. Ad #16 baran katolicki
    Januszu,
    wydaje mi się, że na postawione przez Ciebie pytanie mogę odpowiedzieć następująco.
    1. Reguła czy zasada (prawda), że ucieczka od krzyża bądź ucieczka do Egiptu powoduje spadanie zła na drugiego i to najczęściej słabszego jest ewidentna. Nie koniecznie jednak musi dokonywać się to bezpośrednio wg zasady: przyczyna – skutek, ale należy do tego typu łańcucha relacji.
    2. Trzeba jednak być bardzo ostrożnym, aby tę regułę stosować łatwo (czy wprost mechanicznie) do poszczególnych przypadków tj. osób – zarówno gdy chodzi o „uciekiniera” jak i gdy chodzi o tego, kto zostaje dotknięty złem czyli, jak mówimy, krzyżem.

    3. Myślę, że to rozumiesz i przypuszczam, że tak sformułowane i tak postawione przez Ciebie pytanie daje nam wszystkim okazję do refleksji skłaniającej do bardziej ukonkretnionego spojrzenia na to, co dzieje się w naszym życiu.
    Dziękuję za Twoje komentarze, za Twoje świadectwo wyrażane często tak bardzo konkretnie i niosące smak głębokiego związku z życiem.
    Z pozdrowieniem i modlitwą.
    Bp ZbK

    #20 bp Zbigniew Kiernikowski
  21. …Dziękuję…
    janusz franus

    #21 baran katolicki
  22. Szczęsc Boze. Czy mógłby ks. bp podac autora ksiązki, o której wspominał ks.bp. podczas wtorkowej audycji?
    Serdecznie pozdrawiam.

    #22 m
  23. Ad #22 m
    Jest podany wyżej #2
    Bp ZbK

    #23 bp Zbigniew Kiernikowski
  24. Z przykrością muszę stwierdzić, że znów w audycji padło stwierdzenie, że na przyjęcie prawdy o tym, że dostrzeżenie w historii narodu wybranego historii swojego życia jest możliwe „w pewnym wieku” (padały sugestie, że w wieku około 40 lat…), gdy człowiek znajdzie się w odpowiednim miejscu, wśród odpowiednich osób, korzystając z pomocy doświadczonego przewodnika.
    Nie kwestionuję miejsca i osób, ale nie zgadzam się, że konieczny jest wiek średni (powiedzmy – dojrzały). Gdyby tak było – nierozsądne i bezcelowe byłoby doprowadzanie do wiary dzieci i młodzieży.
    Bezsensowna byłaby moja praca – jestem katechetką młodzieży…
    Pozdrawiam 🙂

    #24 katechetka 2
  25. Ad #24 katechetka 2
    Przyznaję rację. Gdy była mowa o czterdziestu latach wędrówki na pustyni, zostało to odniesione do przeżycia czasu „jednego pokolenia”. Wtedy to ktoś dopowiedział, że dopiero około czterdziestki można dojrzewać. Nie zostało to podjęte i właściwie dopracowane.
    Do Ziemi Onecanej wchodzi nowy człowiek, tzn. ten, który się odrodzi. Jest to właśnie zmiana „pokolenia”. Nie koniecznie to musi wspłógrać z dorastaniem w latach. Można w krótkim czasie przeżyć wiele czasu (zob. Mdr 4,13).
    Praca katechety, wychowawcy, rodzica itp. jest sensowna właśnie o ile / właśnie dlatego, że prowadzi do przeżycia zmiany tego pokolenia, czyli „starego człowieka” w „nowego człowieka„. My rodzimy się „starym człowiekiem”, a każdy wierzący w Chrystusa może umierać jako „nowy człowiek”.
    Myślę, że się rozumiemy.
    Dziękuję za zwrócenie uwagi na to, co mogło prowadzić do fałszywych wniosków.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #25 bp Zbigniew Kiernikowski
  26. Ad 13 Michael
    Rzeczywiście funkcjonuje stereotyp, że ci w pierwszych ławkach to osoby, które w jakiejś mierze są religijne na pokaz.Niektórzy z moich znajomych podkreślaja nawet, że „nie pcham się do ołtarza, stoję sobie gdzieś skromnie z tyłu”( w przeciwieństwie do tych z przodu, którzy się wywyższają).Na ile jest to rzeczywista skromność a na ile zaspokajanie własnej potzreby skromności , kto to wie.Ja również chętnie stoję/siedzę bliżej Stołu, gdyż mocno przemawia do mnie obraz gromadzenia sie przy nim.Nikt z nas zaproszony na przyjęcie nie kończy wizyty w sieni, tylko siada przy stole tam, gdzie wszyscy sie gromadzą.Na wieczerniku apostołowie nie stali przecież przy drzwiach w kącie.Warto uważać, aby nie wpisywać sie jednak w stereotypy.
    Co do kierowania się bardziej bezpośrednio do osób będących w jakimś kryzysie – bezdyskusyjnie TAK. To przecież Bóg wskazuje w ten sposób swoich wybranych.Może być to ich pierwszy krok w Drodze,jeśli w tym momencie dotrze do nich Dobra Nowina.To jest ta żyzna gleba.Życzę nam wszystkim odwagi kierowania sie do takich osób czy nawet środowisk.Nie dotyczy to przecież tylko księży, a nawet nie przede wszystkim księży. Nam , osobom świeckim jest dużo łatwiej świadczyć o Jezusie.

    #26 grzegorz
  27. „Muszę pamiętać, że gdy chcę uchronić moje życie, to prędzej czy później zło przeze mnie odepchnięte zrani kogoś innego – słabszego ode mnie, mniej winnego…
    czy to znaczy, że moi synowie cierpią dlatego, że ja uciekłem od krzyża, wybrałem gorsza wersję mojego życia?…”
    Gdy myślałam o tych słowach, tak jakoś skojarzyli mi się Józef i jego bracia. W czasie pracy w grupach w ramach programu jedna z osób powiedziała, ze raz jesteśmy Józefem, a raz braćmi Józefa. A potem dodała, że trzeba umieć być – przyjąć na siebie rolę braci Józefa, bo przez nich Bóg działał. Zresztą sam Józef powiedział : „Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami”.
    Zło wyrządzone wobec Józefa okazało się dla niego i jego braci dobre. Dzięki działaniu Boga. Jak to powiedział Ks. Biskup w Opolu : „ Bóg na naszych krzywych drogach buduje swoją historię.”
    Nigdy do końca nie wiadomo, jakie plany ma Bóg. Dlatego Ks. Biskup pytał, czy jesteśmy gotowi przyjąć na siebie jak Józef jakieś zło ze świadomością, ze z tego Bóg może wyprowadzić dobro wobec kogoś?

    #27 basa
  28. #27
    dzieki Basa,
    mam nadzieję, że Pan Bóg wyprowadzi dobro z choroby mojej córki
    pozdrawiam
    buduję się twoim zaangazowaniem w Ewangelizację

    #28 Tereska
  29. …#27.
    basa, a co mi pozostało? Zwariować, albo pogodzić się z rzeczywistością /wolą Boga/…
    Pozdrawiam Cię z całego serca…
    janusz franus

    #29 baran katolicki
  30. #25 Księże Biskupie,
    dziękuję za wyrozumiałość…
    Gdy przeczytałam bowiem swoją wypowiedź (# 24) – po jej umieszczeniu – wydała mi się trochę niegrzeczna…
    Dopowiedzenie Księdza Biskupa rozumiem, biorę sobie do serca, przekazuję dalej.
    Pozdrawiam 🙂

    #30 katechetka 2
  31. Grzegorzu, #26,
    może jeszcze parę słów o „pierwszych miejscach”. Otóż pewien zacny Ojciec Władysław oprowadzając nas po Kafarnaum pokazał pierwsze miejsca w synagodze. Ku naszemu zdziwieniu były to miejsca blisko wejścia do niej. (Notabene, od razu po wejściu do niej, przysiadł w tym miejscu pewien ksiądz…) Dlaczego to były miejsca pierwsze? – padło pytanie. „Ponieważ wszyscy wchodzący do synagogi musieli przechodzić obok i kłaniali się tam siedzącym” – odpowiedział Ojciec Władysław.
    Nie wiem, czy tak było naprawdę. Wierzę, że tak. Obserwując, jak wielu z nas tłoczy się w przedsionku kościoła, gdy w ławkach z przodu są wolne miejsca, można dojść do wniosku, że (może podświadomie) też chcemy zajmować takie miejsce, żeby nas widziało (mijając) jak najwięcej ludzi… 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #31 michael
  32. #29 Janusz
    „Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.”

    #32 basa
  33. #31 michael
    Mi się wydaje, ze raczej chcą się schować w tłumie. W tłumie trudno wyłowić konkretną osobę.
    Dla sprawiedliwości chciałabym tylko dodać, że wiele z tych osób, które stoją na koncu przy drzwiach ma fobię społeczną i po prostu się boją. Stojac blisko drzwi stwarzają sobie takie poczucie bezpieczeństwa, że gdyby coś się im stało ( lęk irracjonalny) to szybciej będą mogli wyjść.

    #33 basa
  34. #33 basa,
    Wiem, że różni ludzie z różnych przyczyn zajmują miejsce przy wejściu do kościoła. Mam przyjaciela, który cierpi na chorobę psychiczną – dręczą go natręctwa oraz trudno mu jest pogodzić się z pewnymi zachowaniami ludzi. On siada przy zakrystii z dala od ludzi, najczęściej uczestnicząc w niedzielnej Eucharystii w sobotę wieczorem.
    Ale mających różne problemy natury psychicznej jest zapewne MNIEJ, niż tych ludzi, którzy w dużej liczbie są ściśnięci na małej powierzchni przedsionka kościoła… To znaczy – mam nadzieję, że jest ich mniej 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #34 michael

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php