Spróbujemy kontynuować rozpoczęty w ubiegły wtorek cykl: Mój temat w KRP.
Dziś Uroczystość Niepodanego Poczęcia Najświętsze Maryi Panny. Dzień, w którym wspominamy zaistnienie tego jedynego w swoim rodzaju cudu, jakim było stworzenie – już w czasie po grzechu człowieka – Człowieka bez grzechu. To w zamyśle Boga Maryja jako całkowicie oddana Bogu Służebnica została tak poczęta, by zmaza grzechu pierworodnego jej nie dotknęła. W ten sposób stała się Ona doskonałym narzędziem Boga w Jego zbawczym zamyśle wobec człowieka, który zgrzeszył.
Patrząc tak na Maryję możemy powiedzieć, że Ona, która nie potrzebowała chrztu, gdyż była poczęta bez grzechu, stała się tą, która towarzyszy całemu procesowi zbawienia, jaki spełnił Jezus Chrystus a także temu procesowi zbawienia, jaki dokonują się dzięki odkupieńczemu działu Chrystusa w każdym człowieku, który wierzy. Ona, uzdolniona do pełnego odpowiadania Bogu (jako Jego aktywny wobec Boga obraz, pozwalający na dokonanie się wszystkiego, co Bóg zechce i czym chce obdarzyć człowieka), staje przy nas, aby nas uczyć jak Bogu odpowiadać. W pewnym sensie – przenosząc na proces przygotowania do chrztu i przyjmowania chrztu – możemy powiedzieć, że Maryja jest naszą Matką przy naszym chrzcie, od chwili chrztu i we wszystkim, co przeżywamy mocą chrztu. To Ona, niepokalanie poczęta, wskazuje na to, co w nas, dotkniętych grzechem, powinno i może się stać. Możemy zostać uczynieni świętymi i nieskalanymi, tzn. nowymi ludźmi, którzy będą w stanie odpowiadać Bogu w swoim życiu.
Mam nadzieję, że będą głosy (komentarze) nawiązujące do dzisiejszej audycji na temat Chrztu oraz do dzisiejszej Uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (może do mojej homilii z dzisiejszej liturgii lub do homilii innych kaznodziejów czy innych wypowiedzi związanych z dzisiejszą Uroczystością).
Bp ZbK
Komentarze
35 odpowiedzi na „Mój temat w KRP: Maryja i nasz / mój chrzest (091208)”
Stworzył Bóg mężczyznę i niewiastę po czym im błogosławił, mówiąc do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się,” (Rdz 1:27,28). Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy nie odczuwali wobec siebie wstydu. (Rdz 2:25) a było to przed upadkiem pierwszych ludzi. Te treści rodzą we mnie następujące wątpliwości i pytania: Czy w wyniku grzechu pierworodnego utraciliśmy tylko Raj, a może utraciliśmy jeszcze między innymi „inny sposób” poczęcia który został objawiony ludziom na przykładzie Jezusa i Maryji?
nauczyciele szanują to że popełniamy błędy pomagając nam.To wyzwala w nas chęć do nauki. Dużo trudniej uczyć się przedmiotu ze świadomością że ktoś czeka żeby wytknąc mi potyczkę. Jednak nauczyciel od dobrego ucznia wymaga więcej, a ludzie często boja wysokich wymagań i czasami ten problem utrudnia również relacje z Bogiem
Pracując w szkole zaobserwowałam źe katecheci równieź księźa mają bardzo trudną moźliwość wychowywania uczniów przez fakt duźej krytyki kóścioła nie tylko wynoszoną z rodzin ale i nastawienie samych nauczycieli wymaga duźej korekty czy uświadamiania demoralizujących postaw. Ela
Na jakiej podstawie Kościół uważa, że Maryja była NIEPOKALANIE poczęta?
Przyjmując, że Maryja była bez grzechu (w tym pierworodnego) musimy dojść do wniosku, że ofiara krzyża w jej przypadku była zbędna. Idąc dalej można sie zapytać, po co więc w ogóle krzyż skoro Bóg mógł nas wszystkich stworzyć bez grzechu – jak Maryję?????
#4 Mateusz,
1. „W uzasadnieniu dogmatu Papież Pius IX wskazał na dwa teksty biblijne: Protoewangelię (Rdz 3,15) i pozdrowienie, jakie Anioł skierował do Maryi podczas Zwiastowania (Łk 1,28). Sobór Watykański II nawiązuje do nich w Konstytucji dogmatycznej o Kościele w numerach 55-56. Do tych dwóch tekstów dołącza się dziś 12. rozdział Apokalipsy. Niewiasta obleczona w słońce reprezentowałaby Kościół niebieski i ziemski, jak i Maryję, przedstawicielkę Kościoła. Objawienia w Lourdes, które miały miejsce cztery lata po ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, potwierdziły wiarę całego Kościoła wyrażoną w tym dogmacie maryjnym” – to cytat z artykułu zamieszczonego na portalu http://www.wiara.pl w dziale: liturgia.
2. Dlatego Maryję postrzegamy i czcimy jako tę, która miała swój aktywny udział w odkupieniu człowieka dokonanym przez Jezusa Chrystusa.
3. Ależ Bóg stworzył nas (ludzi – Adam i Ewa) bez grzechu, jak Maryję. I tak samo, jak Maryję i Adamowi i Ewie dał prawo dokonywania wolnych wyborów. Wokół Maryi było zło – ale Ona go nie wybierała. Pierwsi ludzie – dokonali konkretnego wyboru, którego skutki wszyscy ponosimy – bo mamy taką samą ludzką naturę.
(odsyłam do Listu naszego Bpa na stronie:
ttp://info.wiara.pl/doc/150653.Bp-Kiernikowski-W-tajemnicy-Niepokalanej-pelnia-nowego/2 )
Pozdrawiam 🙂
Julio ,czy wobec tego co piszesz -Ewa też byla niepokalanie poczęta?
Jeżeli Bóg „wyłączył” wobec Maryi grzech pierworodny dlaczego tego nie zrobił wobec każdego innego człowieka?
Jak sens ma historia zbawienia przez krzyż – który jak się wydaje był konieczny ze względu na grzech pierworodny, skoro Bóg mógł tak zadecydować (tak jak wobec Maryi) aby nasze poczęcie i przyjście na świat obyło się bez tego grzechu?
Jaka była „natura” Maryi, że nie ponosiła skutku pierwszego grzechu?
Każdy człowiek, bez wyjątku, boleśnie doświadcza skutków grzechu pierworodnego, ale jeszcze boleśniej doświadcza skutków swojej osobistej grzeszności, słabości, wad i błędów. Mnie też często ogarnia zniechęcenie i wręcz beznadzieja: zdarza się że w konsekwencji różnych życiowych doświadczeń nie wierzę już, że w moim życiu coś mogłoby się radykalnie zmienić na lepsze. Podejmowałem już tyle prób, robiłem tyle postanowień, a jednak grzechy wciąż się powtarzają, a nieraz nawet nasilają. Wtedy często pytam siebie – Czy to ma sens? Czy warto tyle się męczyć, walcząc z grzechem, skoro efekty są tak mizerne, albo wręcz żadne?
Odpowiedź na te wątpliwości niosą mi biblijne czytania uroczystości Niepokalanego Poczęcia NMP oraz osobisty przykład Maryi Niepokalanie Poczętej i komentarz Księdza Biskupa.
To prawda, że grzeszę, ale Bóg nie pozostawia mnie w tej trudnej sytuacji samego: obiecuje mi swoją pomoc i wzywa do świętości. Tyle, że świętości której nie należy rozumieć jako bezgrzeszności, i to jeszcze osiąganej jedynie własnym wysiłkiem. Całkowita ludzka bezgrzeszność miała miejsce tylko w przypadku Maryi, ale i ona nie była wynikiem samego tylko ludzkiego wysiłku, lecz nadzwyczajną łaską od Boga.
Poprzez konkretny przykład Maryi, Bóg chce mi pokazać, do jakiego życia i stanu jestem powołany, jaki jest prawdziwy wzorzec i norma człowieczeństwa, jak wielka jest nasza godność. Niestety, dla nas ten pułap jest nieosiągalny. Ale na szczęście Bóg nie oczekuje odemnie (od nas) aż tak wiele. Wystarczy chyba, że zrealizuję możliwie najpełniej swoje powołanie. Wystarczy że nie zmarnuję tego, co leży w zasięgu naszych możliwości – wystarczy że nie zmarnuję łaski, czyli darmowego daru Boga.
Łaska Boża jest moim nadprzyrodzonym wyposażeniem na życie w doczesności, jest obecnością Boga w moim życiu, sercu, myślach i pragnieniach. Niestety, grzech pierworodny to zniweczył, ale wskutek odkupienia dokonanego przez Chrystusa, z Bożą pomocą, mogę sprzeciwiać się złu i wybierać drogę dobra, mogę przezwyciężać swoją grzeszność. Na tej drodze na pewno będą zdarzały się upadki bo już moja ludzka natura poprzez grzech pierworodny jest osłabiona, zapewne też nie raz i nie dwa pobłądzę, ale chodzi o to, by nie zrezygnować z właściwego kierunku, by nigdy nie zrezygnować z tego by powstawać, by wracać na dobrą drogę i iść dalej. By ufnie powierzać Bogu to, czego sam nie jestem w stanie osiągnąć.
Maryja „staje przy nas, aby nas uczyć jak Bogu odpowiadać”.
Pozdrawiam!
#6 Tereska,
wydaje mi się, że w odniesieniu do Ewy mówimy, że została STWORZONA…
Pozdrawiam 🙂
…matkę najlepiej można poznać po owocu jaki wydała.Owocem/żywota/Maryji jest Jezus Chrystus,który we wszystkim stał się podobny do nas prócz grzechu.Stanął po stronie grzeszników i jak to mówi Ks.Bp.zszedł do obozu Swoich wrogów/nieprzyjaciół/.Jezus Chrystus przychodzi również do mnie po mój grzech.Tylko On potrafi zgładzić mój grzch biorąc go na Siebie.Maryja będąc wolna od grzechu mogła również przyjmować grzechy innych na siebie.Wystarczy uznać się za nic by móc stanąć w nagiej prawdzie przed drugim człowiekiem i przyjąć na siebie skutki jego grzechu.Taka w moim przekonaniu była Maryja,która w swojej niemocy dała się napełnić mocą Najwyższego.Jezus Chrystus nie tylko jest doskonałym obrazem Boga ale również obrazem Swojej matki….janusz franus
Nie można twierdzić, że dzięki czystości Maryi Jezus był Tym kim był. On nie był również obrazem Boga (nawet doskonałym). Jezus mówił o sobie JA JESTEM – był więc równy Ojcu i istniał „od początku”. Jezus nie potrzebował więc Maryi by być doskonałym, a przeciwnie potrzebował jej by stać się niedoskonałym człowiekiem (choć bez grzechu). Bóg nie mógł bowiem wziąc naszych grzechów na siebie (bo cechą Boga jest niezmienność), a więc potrzebne było wcielenie (uniżenie siebie) aby podzwignąć człowieka i na nowo być uwielbionym przez Ojca na krzyżu. Maryia nie musiała więc być bez grzechu aby wydać na świat doskonały owoc, tak jak i my potrafimy czasem wydać dobry owoc.
Przyjmując zdanie katolickiego barana, musielibyśmy dojść do wniosku, że Jezus jest tylko owocem człowieka (Maryi), a nie Boga, a więc Maryia jest kimś „większym” niż Jezus. To by przeczyło temu: Mk 12, 35 – 37.
#7 Mateusz,
zadajesz bardzo trudne pytania, ale bardzo ciekawe 🙂
Na pytanie o SKUTKI grzechu pierworodnego w Maryi odpowiem tak:
„Całkowite zachowanie Maryi od grzechu pierworodnego oznacza dla Niej także wolność od wszystkich NASTĘPSTW tego grzechu W PORZĄDKU MORALNYM, tzn. wolność od jakiejkolwiek skłonności do grzechu. (…) NIE BYŁA (Maryja) WOLNA OD CIERPIEŃ jako następstw (SKUTKÓW) grzechu pierworodnego”
Pozdrawiam 🙂
Mateuszu,
Na pierwszy rzut oka Twoje wątpliwości wydają być się zasadne. Zwróciłbym jedna uwagę na założenie, o działaniu Boga wobec człowieka.
Ks. Blachnicki komentując zapatrywania Lutra na to zagadnienie użył następującego porównania: można uważać, że Bóg działa jak Towarzystwo ubezpieczeniowe – w razie szkody (śmierci)wypłaca ze swej łaski odszkodowanie(zbawienie);można jednakże uważać, że Bóg jest jak przyjaciel- towarzyszy , opiekuje się, służy pomocą jednym słowem działa aby do tego zbawienia doprowadzić.
Gdyby reakcją Boga na grzech było zastąpienie wolności człowieka przez jakiś automatyzm łaski , wydarzenie Krzyża rzeczywiście nie byłoby potrzebne. Co za tym idzie niepotrzebne byłyby sakramenty i nie można by mówić o żywym Kościele rozumianym jako żyjące ( działające) Ciało .
Jednak my widzimy, że tak nie jest. Pan Bóg dynamicznie wchodzi w wydarzenia mojego życia ( na ile ja na to pozwolę), zmienia się przez to moje myślenie i działanie.
Właśnie funkcją tego mojego przyzwolenia są konkretne decyzje podejmowane przeze mnie w codziennym życiu. Kontynuując matematyczne porównanie można stwierdzić,że 100% przyzwolenie daje również najdoskonalsze owoce w moim życiu. Czym jednak jak nie najdoskonalszym owocem życia Maryi jest jej Syn? Stąd jak najbardziej uprawnione jest tego typu wnioskowanie.
Czy warto wchodzić w takie myślenie? Jeśli nie uwierzę, że jest możliwe uświęcanie mojego życia w rodzinie, w pracy ,wśród znajomych, jeśli zostawię sprawy jakiemuś ślepemu( niezależnemu ode mnie) losowi ,choćby tym demiurgiem miałby być Bóg,cóż ze mnie za chrześcijanin? Przecież właśnie na Chrzcie oznajmiam że chcę się nawracać i godzę się aby taki proces przebiegał w moim życiu.
Dziękuję Julio ,pytałam ,bo byłam zdziwiona jak przed Eucharystią w Swięto Niepokalanej usłyszałam w komentarzu ,że Obydwie /Ewa i Maryja/ były Niepokalane
Może Ks Biskup coś dopowie na ten temat, bo ja na Drodze jestem od niedawna i bedę się stykać z róznymi komentarzami
Maryja jest doskonałą wychowawczynią , bo taka jest rola każdej matki. Wychowuje nas do przyjęcia Chrystusa, do zawierzenia Bogu w taki sposób, w jaki sama zawierzyła, przyjmując wszystko co było trudne i po ludzku niezrozumiałe(zaufała całkowicie). Niepokalana jest obrazem swego Syna pod względem miłości, miłosierdzia i łaskawej pomocy. Widzi naszą niewierność i z matczyną pomocą potrafi z niej wyprowadzić. Jest Pośredniczką Bożych Łask ponieważ jest ,,pośredniczką” wcielenia i ,,dawcą” ludzkiej natury Chrystusa. Dzięki Maryi mogło dopełnić się Boże przymierze – obietnica dana człowiekowi, dlatego Bóg wskazuje ( wywyższa) Maryję, aby przez Jej ręce dokonywało się zbawienie każdego z nas. Ona stoi na drodze naszego nawrócenia.
,, I poślubię cię sobie na wieki,
poślubię przez sprawiedliwość i prawo,
przez miłość i miłosierdzie.
Poślubię cię sobie przez wierność
a poznasz Pana ” ( Oz 2, 21-22)
To co napisała „owieczka” odzwierciedla to co sam czuję rozważając postać Matki. Matka jest pośredniczką, która ma nas doprowadzić do Jezusa – sam kiedyś tego doświadczyłem.
Ale czy to oznacza, że była niepokalanie poczeta?
NIe jest mi to potrzebne do zbawienia, jak mniemam, ale zastanawia mnie fakt, że skoro wobec jednego człowieka można było pozbyć sie grzechu pierworodnego, to w zasadzie można było wobec każdego, a wtedy ofiara krzyża traci sens (przynajmniej częsciowo) – gdyby bowiem Bóg to zrobił na początku (od razu po grzechu pierwszych rodziców) to sprawa byłaby załatwiona. Do końca nie przekonuje mnie przy tym teza, że brak grzechu Maryi był wynikiem późniejszej ofiary Jezusa na krzyzu, gdyż skoro tak, to również wobec każdego innego człowieka moznaby zastosowac ten mechanizm (Bóg nie jest w więzach czasu), a więc rodząc się bez grzechu pierworodengo nie mielibyśmy zdolności do grzechu, a nasze zbawienia byłoby pewne.
#16 Mateusz,
dużo myślę, nad Twoimi pytaniami. Czytam też. Dochodzę do wniosku, że zachowanie nas od grzechu pierworodnego (jak to było w wypadku Maryi) niczego by nie załatwiło.
Sytuacja Ewy przed grzechem pierworodnym była w pewnym sensie lepsza, niż Maryi. Ewa nie znała cierpienia ani smutku. Widziała Boga. I mimo wszystko zgrzeszyła…
Maryja natomiast – choć była zachowana od grzechu pierworodnego – cierpiała, płakała, spotykały ją trudne doświadczenia – narodziny syna w stajni, ucieczka do Egiptu, odejście jedynego syna z domu… a jednak nie zgrzeszyła.
Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że my jesteśmy wolni od grzechu pierworodnego. Ale doświadczamy tego, co Maryja. Czy każdy z nas zachowałby się tak samo, jak Ona?
Myślę, że nie!
Wyjątkowość Maryi nie polega na tym, że Ona była bez grzechu pierworodnego, ale na tym, że jakby potrafiła tę sytuację dobrze wykorzystać. Na przykładzie Ewy widzimy, że nie jest to regułą.
Sposobem na przezwyciężenie pokus, które są wokół, na pokorne przyjmowanie cierpienia, na pokonywanie strachu przed umieraniem i śmiercią jest TYLKO przyjęcie prawdy o Krzyżu. A ta prawda brzmi: Możesz umierać (cierpieć, smucić się) i żyć. Maryja tę prawdę przyjęła zanim Jezus ją potwierdził swoją śmiercią i zmartwychwstaniem.
I jeszcze jedno:
Mateusz, nasze zbawienie JEST pewne! 🙂
Chrześcijanie wierzą, że Chrystus jest Zbawicielem i wszystkich zbawił (choć nie wszyscy będą zbawieni…)
Pozdrawiam 🙂
cd.
spojrzałam na temat: Maryja i nasz/mój chrzest.
I chcę dodać, że prawdę o Krzyżu, który pozwala żyć mimo umierania przyjęłam w sakramencie chrztu. Czyli mam w sobie tę samą zdolność, co Maryja, żeby tak jak Ona zgadzać się na umieranie. Zdolność mam, ale jej nie wykorzystuję w taki sposób, jak Ona.
…
#16
Mateuszu,tego typu „pewnością” kusił i skusił człowieka szatan.
…#11…Jezus z Nazaretu był/jest/Bogiem,był/jest/również człowiekiem.To czego nie mógł Bóg-Jezus dokonał Człowiek-Jezus.Chrystus to Bóg-Człowiek.Jedna istota/osoba/dwie natury.Jezus Chrystus jako człowiek/cieśla z Nazaretu/był taki sam jak Ja i Ty.Był do nas podobny we wszystkim prócz grzechu.Sprawiedliwość Boga jest niezmienna i dlatego potrzeba było by SPRAWIEDLIWY umarł za NIESPRAWIEDLIWYCH.Pamiętaj,że dla Boga wszystko jest możliwe.On potrafi ze śmierci wyprowadzić życie.Potrafi również zachować od grzechu/śmierci/Tą,którą przewidział na Swoją człowieczą-matkę…Dogmaty nie mieszczą śię w ludzkim rozumie.Możemy je dotykać jedynie przez wiarę…janusz franus
Mateuszu, twoje pytania są skierowane do Boga i my nie możemy na nie odpowiedzieć. Lecz natura tych pytań jest podobna do pytania jakie postawił Lucyfer Bogu: Dlaczego ja, taki wspaniały Anioł mam służć takiej nędznej istocie jaką jest człowiek? Mylisz się Boże. Udowodnię Ci, że ta mizernota nie zasługuje na taki zaszczyt. (Anna Katarzyna Emerlich doktor Kościoła)
lemi58
Na te pytania odpowiedział Kościół uznając, że Maria jest niepokalanie poczęta – skoro tak uznał, to miał ku temu racje a ja, jako poszukujący człowiek chciałbym je poznać. Ale nie martw sie, z Bogiem też o tym rozmawiam. Dostrzegam w Maryi niesamowitą moc przyciągania człowieka do Jezusa – jak pisałem sam tego doświadczyłem, ale nie rozumiem dogmatu niepokalanego poczęcia (choć go nie kwestionuję). Grzeszymy bo nasza natura jest skalana grzechem pierworodnym – sprzeciwem wobec woli Boga. Jak napisano powyżej, Maryia nie grzeszyła, gdyż była wolna od tego grzechu. Skoro tak, to wydaje się, że gdyby Bóg uwolnił od tego grzechu każdego, to nie było by problemu z naszą grzesznością. Szczerze mówiąc nie widzę podobieństwa moich pytań (wątpliwości) do pytania, które Ty zacytowałeś. Jeśli możesz przybliż o co chodzi.
Julio
Mi sie wydaje – posługując się Twoim porównaniem – że to Maryi było „łatwiej” bo ona widziała skutki grzechu, a Ewa nie. Widząc konsekwencje sprzeciwu wobec Boga chyba umiała wybrać lepiej (upraszczając). Ale samo porównanie Ewy do Maryi jest bardzo trafne, Kościół dość często przeciwstawia Adama i Jezusa oraz Ewę i Maryję – Rdz 3, 20 (Ewa matką ludzi) i J 19, 26 (Maryia staje sie Matką ludzi poprzez współcierpienie). Kiedy Adam popełnił grzech jedynym ratunkiem dla niego i dla nas było wyjście z wieczności aby w tym grzechu na wieczność nie pozostać. Jezus poprzez śmierć otworzył nam drogę powrotu już bez grzechu, gdyż ten zostaje na krzyżu. Tak jak Ewa namawiała (skutecznie) Adama do grzechu, tak Matka namawia nas (równie skutecznie) do powrotu.
grzegorzu
Szatan skusił Ewę niepewnością. Wmówił jej, że Bóg ukrywa fajniejsze rzeczy, niż te które jej i Adamowi objawił. Zasiał więc w niej wątpliwość i zabił zaufanie wobec Boga. To wystarczyło, żeby zgrzeszyć…
Januszu
śmierć jest tylko epizodem, jest bramą przez którą przechodzimy do życia, kto przez nią nie przejdzie, ten życia nie dostąpi
#14 Teresa,
cieszę się, że mogłam pomóc 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Maryja jest tą, która stoi przy nas abyśmy mogli odpowiadać Bogu w naszym życiu. W liturgii tego dnia, w której brałam udział usłyszałam słowa dotykające tego, co dla mnie jest bardzo ważne i zobaczyłam w innym świetle naszą Matkę. Także Ona wobec zapowiedzi anioła była jakby rzucona w głąb oceanu, gdzie nie ma się czego uchwycić. Wtedy Jej serce było jedyną stałą i pewną skałą, a z niego wypłynęła ogromna miłość do Boga. Te słowa „Oto ja służebnica Pańska” nie są dla mnie już tylko uniżeniem i pokorą, Ona w nich wyraziła pragnienie serca, że chce aby stało się wszystko co powie Ten którego tak ukochała.
I stało się. Dobrze jest słuchać serca, ono jest mądrzejsze od rozumu badającego możliwości i sens różnych sytuacji. I chyba właśnie przy nim stoi Matka.
# 24 Tak Aniu, też tak myślę. Miłość jest pierwsza. Posłuszeństwo i pokora to cnoty, które z niej wypływają. Wszystko co najważniejsze rodzi się w sercu. Mieć czyste serce oznacza mieć rozum. Maryja go miała. Tylko, że dla nas grzeszników dobrze jest mieć rozum, żeby serce nie zgłupiało 🙂
Najważniejszą wartością jest….. BÓG….Maryja była pełna łaski,serce Jej było pełne Ducha Świętego…Mieć w sobie miłość tj. mieć w sercu Boga….wypełnić go Bogiem całkowicie…Najpierw trzeba chcieć Go poznać,tj nie uciekać od trudności i nie bać się przeciwności, wyjść Mu na spotkanie….ZAUFAĆ…
Poznanie Boga jest zawsze możliwe, ale to On nam się daje poznać… przez swoją miłość do mnie, przez swoją tęsknotę za mną… gdy mnie szuka… Jakie to niesamowite, że On pragnie mnie samego…
Ciągle mi się wydaje, że ja cały czas coś chcę dla Niego robić, albo dla Niego „jakiś” być. Tymczasem jakie to ważne, żeby pozwolić aby to On zrobił coś ze mną…
BÓG JEST ŻYWY…tęskni i szuka…ta prawda dociera najczęściej wtedy, kiedy pozwalamy się ,,znaleźć”, czasem w sposób zaskakujący dla nas. Bóg jest cierpliwy i długo może czekać na naszą odpowiedź. Wobec każdego ma swój niepowtarzalny plan, a naszym zadaniem jest go odkryć, ułożyć ,,Boże puzzle” mając oczy wpatrzone w Chrystusa. Szukamy Go i tęsknimy za Nim, bo On chce tego naszego szukania i naszej radości z odkrywania Jego tajemnic. One mają moc nas przemieniać. Bóg chce nas uzdolnić do takiej ofiarności,która nie będzie ciężarem, a jednak będzie przekraczała moce człowieka.
Myślę, że takie uzdolnienie do ofiarności dokonuje się wtedy, gdy nasza wiara wystawiona jest na próbę. Przeważnie każdy na dwa sposoby może zareagować na próbę: albo się poddać i stwierdzić, że to przerasta jego możliwości, albo wytrwać i widzieć cel w tym trwaniu, widzieć wartość w niepoddawaniu się. Bóg czasami ukrywa się gdzieś specjalnie i „zostawia” nas samych abyśmy za Nim zatęsknili i zaczęli go szukać. On pisze taki scenariusz dla naszego życia, w którym pojawiają się próby i ryzyko; zasadzki i zagadki, a „ten, kto wytrwa do końca będzie zbawiony”.
Czy można tęsknić za kimś, kogo się nie zna ?
Tęsknić za Bogiem, którego się nie poznało ??
Kiedyś moja niewierząca koleżanka, która często lubi robić ,,przytyki ” i dyskredytować Kościół, powiedziała chyba szczerze : ,,wiesz, ja ci zazdroszczę, że ty wierzysz ” Dla niej wiara jest (jeszcze ) abstrakcją, ale gdy to mówiła, jej głos był pełen tęsknoty za Bogiem, którego nie poznała…….(jeszcze)…A może właśnie taka tęsknota Panu Bogu najbardziej się podoba ? Taka trudna ?
Wiara jest łaską o którą trzeba stale prosić, zawsze o więcej…..
…..wielkość wiary = wielkość ofiary
#29 bratpit
Hm… te „próby i ryzyko; zasadzki i zagadki” i tęsknota – trochę boli! Chyba najbardziej się obawiam własnej słabości – że pójdę w długą. I tak paradoksalnie czasem z obawy o wierność staję się nie-wierna (poddaję się i nie trwam).
Nie mógłby Pan Bóg wymyślić czegoś innego?
Wiem, skąd zaczęły się moje obawy, to oszustwo diabła itp., więc próbuję podejmować to, co zostawiłam, ale strach nie mija… I może też „ukrycie się ” Pana Boga trwa, więc chyba najlepiej będzie, jeśli będę Go szukać wszędzie.
Dobrze, że idą święta. Dzięki za Twoje słowa.
Pozdrawiam
Tak, trochę boli, a może nawet i jeszcze więcej… tylko, że to co jest dla nas później cenne i wartościowe to chyba musi kosztować… Kiedyś byłem poza Kościołem przez trzy lata z własnego wyboru… dziś wiem, że to był potrzebny czas… Bóg chciał, żebym odkrył Go nie jako jakąś ideę czy oczywistość, ale jako Osobę, Kogoś Kto mnie zna po imieniu i tęskni za mną. I to się dokonało. Dziś co prawda, nie jest łatwo, ale wiem, że On jest i że żyje i chce mnie dla siebie…
Tak więc myślę, że każdego Bóg prowadzi po odpowiednich dla niego drogach, ale zawsze ku Sobie. Dziękuję
,,Zasadzki i zagadki ” ?…więcej ich na wąskich ścieżkach, całe życie jest ryzykiem. Mocniejszych na większa walkę Pan wysyła, ale wcześniej musi sprawdzić…
Zatęsknić jest łatwiej za człowiekiem aniżeli za Bogiem. Może również i dlatego Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł za Nim….. ZATĘSKNIĆ….. inaczej nie byłoby to możliwe.
Tęsknię za Nim, bo ……nie mam za kim, bo…..wszystko się rozsypuje, a ja nie potrafię sama ułożyć tych puzzli, bo……chcę, żeby było inaczej, a jest jak jest, bo…….nie wiem, jak On naprawdę wygląda i jaki ma kolor włosów ? ….
Pamiętam z dzieciństwa, kiedy bawiąc się w chowanego, wszyscy gdzieś sobie poszli, a ja sama zostałam w kryjówce i czekałam …….WYTRWAĆ….nawet, gdy nikt nie znajdzie……
Panie ufam, że TY mnie znajdziesz i coś wreszcie ze mną zrobisz……
Krótki jest ten czas Adwentu, lubię bardzo Msze roratnie i to……CZEKANIE
No cóż, moje pytania nie doczekały sie jednoznacznej odpowiedzi. Szkoda.
Moje niezrozumienie niepokalanego poczęcia, oprócz tego co napisałem powyżej (a co zresztą twierdził św. Tomasz z Akwinu) wynika m.in. z tych fragmentów Pisma – Łk 7, 28a, czy Łk 8, 21.
pozdrawiam
Ad #34 Mateusz
Jednoznaczna odpowiedź będzie „po drugiej stronie”.
Tutaj doświadczamy pogłębienia naszego rozumienia tajemnic naszej wiary.
Bywa, że niektóre ujęcia przyjmują zbyt spekulatywne ukierunkowanie.
O niektórych z tych aspektów trzeba rozmawiać i te rozmowy opraz wyjaśnienia są nam potrzebne, o innych warto, bo mogą posłużyć, o niektórych zaś można, jeśli ma się czas i ktoś widzi w tym sens itp.
Zostajemy przed Tajemnicą, do której się zbliżamy, każdy na miarę swego pojmowania i uległości w wierze, jaką otrzymuje i przyjmuje w Kościele.
Niemniej trzeba stwierdzić, że niektóre komentarze uczestników tego blogu, dały pewne ukierunkowania na postawione przez Ciebie pytania.
Dlaczego więc Twoje zdziwienie, że nie otrzymałeś jednoznacznej odpowiedzi?
Kto ma dać tę jednoznaczną odpowiedź.
Dogmat jest zasadniczo jednoznaczny. O innych sprawach rozmawiamy.
Bp ZbK