Na dni Wielkiego Postu proponuję rozważanie przypowieści określanej jako przypowieść o synu marnotrawnym, która jest także przypowieścią o jego ojcu, a która właściwie chyba najbardziej odnosi się do jego starszego brata.
Przypowieści o zagubionej owcy, zagubionej drachmie oraz o synu marnotrawnym opowiedział Jezus w konkretnym kontekście. Stało się to wtedy, gdy faryzeusze i uczeni w Piśmie szemrali na to, że Jezus pozwalał, by do Niego zbliżali się celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Czy to był tylko przejaw zazdrości ze strony faryzeuszów i uczonych w Piśmie? Zapewne nie tylko. Chodziło o coś więcej. Chodziło o koncepcję i obraz Boga. Chodziło o model czy wzór relacji człowieka do Boga, a jeszcze bardziej o obraz Boga i Jego relacji do człowieka, jaki w sobie wytwarza człowiek.
Przypowieść zwana zazwyczaj przypowieścią o synu marnotrawnym nie dotyczy tylko owego młodszego syna spośród dwóch, jakich miał przypowieściowy ojciec. Dotyczy także starszego syna. Przekazuje wiele prawdy o nim. I on jest też bohaterem tej przypowieści. Pozornie bardziej pozytywnym w stosunku do młodszego brata, bo nie odszedł z domu ojca zabierając majątek. W rzeczywistości jednak figura / postawa starszego syna objawia poważny problem w człowieku. Właśnie w synu, który nie doświadczył odejścia, a w rzeczywistości nie był w pełnej komunii z ojcem, a tym samym nie był w pełni w domu ojca.
Jeśli zwrócimy uwagę na wspomniany wyżej kontekst i okoliczności, w jakich Jezus opowiedział tę przypowieść, to zgodzimy się, że głównym celem, dla którego Jezus opowiadał, nie było tylko ani przede wszystkim wyjaśnienie i naświetlenie sytuacji młodszego brata, lecz właśnie starszego. Nie chodziło bowiem tyle o pokazanie nawrócenia grzesznika, ile wskazanie na to, jaki problem mają ci, którzy uważają się za wiernych i uczciwych i w związku z tym nie widzą potrzeby zmiany swej mentalności, swoich ocen, swoich racji i oczekiwań poniekąd zawsze jakoś pretensjonalnych. A przede wszystkim nie są otwarci na tych, którzy odkrywają siebie jako powracających grzeszników czy są przez innych uważani za grzeszników. To wszystko przywodzi ich do szemrania i oceny innych, do braku komunii we wspólnocie kościelnej oraz do wyrzutów stawianych ojcu – Bogu.
Właśnie, jeśli weźmiemy pod uwagę owo szemranie, to jawi się przed nami jeszcze inny punkt widzenia tej przypowieści, czyli inny aspekt ludzkiego życia, jaki ma być przez tę przypowieść przybliżony słuchaczom. Chodzi o obraz Boga i o rozumienie Jego stosunku do człowieka. Ważne jest to, na co zwraca uwagę Ewangelista. Faryzeusze i uczeni w Piśmie szemrali. To szemranie było naturalnie skierowane głównie przeciwko Jezusowi: przeciwko jego sposobowi odnoszenia się do tych, którzy byli grzesznikami i za takich byli uważani. Było skierowane przeciwko obrazowi Boga, jaki ukazywał i urzeczywistniał Jezus. Po prostu ten obraz Boga nie odpowiadał oczekiwaniom faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Takiego Boga nie rozumieli, takiego Boga nie chcieli, takiego Boga się obawiali. Bóg bowiem, który zwraca się do grzeszników, szuka ich i im przebacza, jawił się im jako Bóg niesprawiedliwy. Jawił się im jako krzywdzący ich, bowiem nie doceniał ich wierności, ich zasług, ich sprawiedliwości, wypracowanego przez nich uprzywilejowanego miejsca.
Istnieje niebezpieczeństwo rozminięcia się z Bogiem i szemrania przeciwko Niemu, gdy człowiek wpatrzony w siebie, w swoje racje, w swoją sprawiedliwość i pobożność, chciałby narzucić Panu Bogu kryteria Jego zbliżania się do człowieka.
Jezus nadal opowiada tę przypowieść, także w dzisiejszej społeczności…
Bp ZbK
Komentarze
9 odpowiedzi na „Rozważanie przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15,1-3.11-32)”
„Istnieje niebezpieczeństwo rozminięcia się z Bogiem i szemrania przeciwko Niemu, gdy człowiek wpatrzony w siebie, w swoje racje, w swoją sprawiedliwość i pobożność, chciałby narzucić Panu Bogu kryteria Jego zbliżania się do człowieka”.
Istnieje i czasami jest.To właśnie nieporozumienie w człowieku.
Ja może wrócę raz jeszcze do wczorajszego wydarzenia, jakie miało miejsce w katedrze.
To, co dla mnie było w niej uderzające to fakt, że osoba dorosła świadomie i dobrowolnie decyduje się na poszukiwanie prawdy o sobie w Kościele Chrystusowym, choć świat przedstawia wiele rozwiązań (jak wspomniał Ks.Bp w katechezie). A Kościół proponuje pewną drogę, którą kandydat może wybrać lub nie. I choć droga ta polega na nauczeniu się umierania już tu i teraz po to, by mieć życie wieczne – ta osoba na to się zgadza…
Michał się zgadza, a ja? A ja szamoczę się: raz się zgadzam, by za chwilę zawzięcie walczyć „o swoje”…
Michał jest dla mnie trochę (bo nie wraca tylko przychodzi) jak syn młodszy, który wie, że Bóg go kocha i pragnie obdarzyć go szczęściem. Ja niestety często jestem jak ten, któremu się wydaje, że wie, co mu się NALEŻY o Ojca…
I też jak starszy syn trochę Michałowi zazdroszczę pragnienia głębokiej relacji z Ojcem, bo myślę, że takie pragnienie ma…
mnie osobiście odnosnie tej ewangeli dotknęła postawa starszego brata pokazana w jednym z filmów, gdzie ów starszy brat po rozmowie z ojcem podchodzi do młodszego i prosi go o wybaczenie, iż zajety posłuszeństwem ojcu, wypełnianiem prawa i obowiązków zaniedbał własnie owego młodszego swego brata i być moze to jego postawa tez była powodem odejscia z domu. W rodzinie wielodzietnej z jakiej pochodze, kiedy w domu było niewiele, a pracy dużo, zazdrość w obec rodzenstwa mimo przychylnej postawy rodziców była normalna . Inne watki tej ewangelii sa słuszne i mnie dotykaja, ale przez wiele lat na te wersje czy interpretacje nie zwróciłem uwagi – pozdrawiam
Mam pytanie odnoszące się do formy rekolekcji: Czy 2 dniowe rekolekcje wielkopostnem to nie za mało??? Przeżyłem tak owe w minionych dniach i odczuwam pewnien duchowy brak… Czegoś więcej mi potrzeba. 3 dni to dla mnie jednak głębsze poznanie Boga w formie rekolekcji. Liczę na odpowiedź. Pozdrawiam
ja przeżywszy wiele lat, uważam że długość rekolekcji to sprawa drugoplanowa. najważniejsze jest otwarcie umysłu na słowo Boże, jeżeli otwieram sie i zaczynam zmieniać się i swoją postawę do miłosiernego Boga jak ten syn marnotrawny to wiara w przebaczenie przybliżyć mnie może do samego ojca a także do wszystkich bliżnich, braci i sióstr w Panu. Wtedy rekolekcje mogą trwać zaledwie dzień. czy ksiądz biskup może się z tym zgodzić?
w moim głebokim przekonaniu , gdzie jest niemalże pewność rekolekcje to punkt wyjściowy – oczywiscie dobrze przeżyte – po rekolekcjach winno się szukać wspólnoty, w której mozna realizować na serio to co mnie wezwało do nawrócenia. Wiele osób intelektualnie przezywa rekolekcje, inni osobiscie, ale po pewnym czasie Słowo ulatuje i jak się to mówi: do nastepnego razu, natomiast wspólnota chrześcijańska daje rozwój, metody i sposób realizacji usłyszanego słowa – pozdrawiam
Bardzo zgadzam się z takim poglądem Piotrze i zaufajcie, tak właśnie jest, Pozdrowionka
Wygląda na to , że w tym domu nie szło żyć , ale tylko ten brat młodszy miał tą unikatową możliwość okazania tej prawdy. Nigdy by nie wrócił gdyby majątek nie był ograniczony. Poszedł jak najdalej od tego domu. Wracając wolał być „prostytutką ” u siebie niż u obcych. Tą sprawiedliwość wyniósł z domu, a nie z ulicy. Co by nie powiedzieć to obaj bracia mogą zaświadczyć o zmianach , które zobaczyli w domu, w Ojcu. Raptem Ojciec ukazał się jakim Go nikt nie znał. Ewangelia winna mieć tytuł:”O nawróceniu Ojca”
Dlaczego można nazwac tę przypowieśc przypowieścią o marnotrawnym OJCU??????Nie rozumiem tego.Słyszałam również że w przypowieści ej Jezus mówi o sobie samym,jednak gdzie się on ukazuje??????proszę o odpowiedź o mój e-mail:kiniak133@buziaczek.pl