Kategorie
Rozważanie czytań niedzielnych

Pełnia czasu – Urocz. MB Częstochowskiej (180826)

W czasie dzisiejszej liturgii czytamy fragment Listu św. Pawła do Galatów. Jest to bardzo wymowę obwieszczenie:

Gdy nadeszła pełnia czasu,
Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem,
aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu,
abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo.

Warto zatrzymać się nad określeniem: „nadejście pełni czasu”.

O jaką pełnię chodzi?

Jak ją rozumieć? Co znaczy, że nadeszły i w czym to się wyrażało?

Zazwyczaj odnosimy te pojęcia i te sformułowania do wypełnienia się czasu obietnicy poczynionych na różne sposoby przez Pana Boga w Starym Testamencie. I to jest prawdą. Tak należy rozumieć czas przygotowania wszystkiego do czasu przyjścia Mesjasza.

Oprócz tego dzieła przygotowawczego, które doszło do pełni i zaowocowało „zesłaniem na ziemię Syna Bożego i Jego narodzeniem z Niewiasty”, istnieje jeszcze inny aspekt przygotowania. Możemy go dostrzec i kontemplować w kontekście historycznym – chodzi o historię ludzkości, a w szczególności to, co wyrażało się w będącym u szczytu potęgi Imperium Rzymskim, które jednak nosiło już w sobie oznaki i pierwiastki dekadencji.

Pełnia i pełny jej „brak”

Wyrażało się to w pewnym paradoksie. Z jednej strony panował tzw. „Pokój Augusta”, a z drugiej było wiele niesprawiedliwości walki o władzę, wszelkiego rodzaju intryg i degradacji moralnej. Można zaryzykować, że objawiały się znaki wewnętrznego kryzysu i braku. Możemy to nazwać zarysowującą się „pełnią braku i chaosu”. Między innymi to ostatecznie zaowocuje upadkiem Imperium.

W taki czas wchodzi Wcielone Słowo – Jezus Chrystus. Zrodzony z Niewiasty. Zrodzony pod Prawem. Przychodzi, by wydobyć ludzi z niewoli ludzkich praw (niesprawiedliwych) i niewłaściwego rozumienia Bożego Prawa.

Ten Jezus przychodzi, aby objawić i sprawić zupełnie inny rodzaj pełni. Takiej pełni, który przekracza wymiary wszelkiej pełni a w szczególności owej „pełni braku i chaosu”, do której niewątpliwie zmierzał i stale w jakiejś mierze zmierza świat.

Brak wina na godach

Przedstawiony przez św. Jana cud w Kanie galilejskiej jest właśnie takim znakiem i takim początkiem. Brak wina na uroczystości weselnej. Symbol brak czy niedostatku radości i szczęścia. Na ten brak wskazała Maryja: „Synu, nie mają wina”.

Jezus w kontekście tego braku uczynił cud, który jest znakiem. Brak, może stać się okazją do tego, by ukazała się inna pełnia, inne rozumienie pełni. Nie jest więc przypadkowym powiedzenie starosty weselnego, że to jest dobre wino. Prawdziwie dobre wino (szczęście życia) jest darem, w którym jest nam dany udział w kontekście doświadczenia braku.

To jest przedziwna pełnia, która raz zainicjowana, trwa. Mamy w niej udział.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

38 odpowiedzi na “Pełnia czasu – Urocz. MB Częstochowskiej (180826)”

Od wielu lat doświadczam dotkliwie różnego rodzaju braków, które dla mnie stanowią, kumulują się w pewien jeden wielki brak.
Myślałam, że ta wyrwa, niczym lej po bombie, będzie już do końca życia, że nic jej nie wypełni…
Tymczasem mam tu dobrą nowinę –
„Prawdziwie dobre wino (szczęście życia) jest darem, w którym jest nam dany udział w kontekście doświadczenia braku.
To jest przedziwna pełnia, która raz zainicjowana, trwa. Mamy w niej udział” Ks.Bp
Nie muszę więc już traktować tego mojego doświadczenia braku jako zło konieczne ☺
Pozdrawiam wszystkich z ich brakami ☺

By „zrozumieć” PEŁNIĘ czasu musimy choć trochę pochylić się nad pojęciem „czas”. Co to jest czas? Skąd się wziął i kto go stworzył? Po co stworzył czas? W Wadowicach widziałem taki napis. „Czas ucieka a wieczność czeka”. To mi dało dużo do myślenia. Doszedłem do wniosku, że czas jest dziełem Stwórcy,w którym mam dotrzeć do wieczności. Czas ma swój początek i jest linearny. Linearne myślenie prowadzi nas do Stwórcy czasu i otwiera nas na PEŁNIĘ jaką bez wątpienia jest Wcielenie Syna Bożego. Bóg wchodzi w czas. Wieczność wchodzi w doczesność. Co to znaczy dla mnie dzisiaj. A no to, że szkoda czasu na bzdety. Czas jest mi dany i zadany. Mój czas ucieka, to znaczy wypełnia się wiecznością. Mój Stwórca wypełnia łaską uświęcającą wszystkie braki mojego człowieczeństwa. Jego łaska uświęca mnie a to znaczy, że daje mi pełnię osobową. Bardzo ważne jest w naszym katolicyzmie myślenie linearne. Mamy początek w wiecznej myśli Stwórcy ale nie mamy kresu, końca. Bóg nie zna czasu a czas poznał Boga. Pozdrawiam janusz

#2
„Bóg nie zna czasu a czas poznał Boga.”
Nie zgadzam się. 🙂
Przy takim postawieniu sprawy wygląda, jakby to czas był ponad Bogiem.
Tak jakby Bóg był ograniczony w swoim poznaniu – bo nie poznał czasu, a czas był nieograniczony, bo poznał Tego, który jest nieograniczony.
A przecież to Bóg stworzył czas i ma nad nim władzę. 🙂

#4
Basiu, jak rozumiesz czas? Co to jest czas? Czym czas jest dla Ciebie? Jak go doświadczasz na co dzień? Spróbuj znaleźć w sobie odpowiedź.
Pozdrawiam
janusz

Szczęść Boże Czcigodny Ojcze Biskupie.
Pozdrawiam Wszystkich.

Ksiądz Biskup w Słowie Dobrej Nowiny przekazuje=: Zazwyczaj odnosimy te pojęcia i te sformułowania do wypełnienia się czasu obietnicy poczynionych na różne sposoby przez Pana Boga w Starym Testamencie. I to jest prawdą. Tak należy rozumieć czas przygotowania wszystkiego do czasu przyjścia Mesjasza.
Oprócz tego dzieła przygotowawczego, które doszło do pełni i zaowocowało „zesłaniem na ziemię Syna Bożego i Jego narodzeniem z Niewiasty”, istnieje jeszcze inny aspekt przygotowania. Możemy go dostrzec i kontemplować w kontekście historycznym – chodzi o historię ludzkości, a w szczególności to, co wyrażało się w będącym u szczytu potęgi Imperium Rzymskim, które jednak nosiło już w sobie oznaki i pierwiastki dekadencji.

Pojmuję, i czuję po sobie że, historia życia człowieka Chrystusowego jest jakby ubrana w Stwórcy myśl, dzieje się, w określonym, zamkniętym czasie bowiem, niezależnie od moich starań własnych jest to czas, który to Bóg w ręku Swoim ma, a człowiek w tym czasie trwa z Łaski…. z Wiary, jeśli da siebie skruszyć … jeśli, pozwoli Jezusowi żyć, by On Jezus mógł budować, i niszczyć … w człowieku wszystko, czym człowiek chce samodzielnie pokierować.
Człowiek w „swoim” życiu „czasie podarowanym” stara się, jak może czynić „coś” z siebie, i …”dla Boga” … tak się i mi wydaje, a niekiedy i czynię, a tymczasem, powinnam wyczekiwać Jego Dzieła we mnie /by móc, poczuć … że, „daję się, pochwycić” w tym, czasie … „w tym biegu” (św. Paweł).
Spotkanie z Jezusem Mesjaszem, musi się odbyć, przez wypełnianie Dzieł / Wezwań Bożych … zrozumieć to, mogłam po zasłuchaniu w Sowo będące dla serca i ducha we mnie. One, są pełnią wypełnienia, które przyjęłam jak polecenie Maryi, gdy była czujna w Kanie Galilejskiej w czasie wesela, która nieustająco czuwa przy Jezusie i widzi ludzki niedostatek, oraz Ona wie, że Jej Syn posłuszny, utworzony jest Wolą Stwórcy /Dzieło w Niej, w czasie dopełnionym, który wybrał Bóg żeby wypełnić Obietnicę .
Dobrze było być blisko … słuchać … uczestniczyć w Dziele Posłuszeństwa wobec polecenia Maryi : „ uczyńcie wszystko cokolwiek Syn mój wam powie…”
Maryja Niepokalana, przygotowana Bogu w czasie dopełnionym oddała chwałę Bogu przez Swoje posłuszeństwo. Posłuszeństwo to okazała w cichości serca oddanego Bogu, w ufnej pokorze przyjęła Zwiastowanie i Poczęcie w Sobie Dzieła, którym jest Jezus Chrystus … Nowe Życie.
Zbawiciel.
Ef 2,10 Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili.
Dziś bedę mogła znowu podziękować Maryi za Jej troskę i łaskawość wobec nas.
Ojcze Biskupowi dziękuję za Rekolekcje/Czas … Czas Celebrującym Słowo Dobrej Nowiny.
Dziękuję za Eucharystię.
Błogosławię Czcigodnemu Oojcu na Czaas Cały.
Pozdrawiam Wszystkich.
danuta

#4
„Bóg nie zna czasu a czas poznał Boga.”
Basiu,
rozumiem to tak:
Pan Bóg jest Panem czasu , dlatego „nie zna czasu”, ponieważ też jest Czasem dla Którego czas jest treścią całego bytu tego nadprzyrodzonego jak i Ziemskiego i wszechświata.
„czas poznał Boga” , ponieważ w pewnym czasie ludzkość zaczęła poznawać Boga…
pozdrawiam 🙂

Ad 8
nie wiem skąd Janusz zaczerpnął to zdanie 😉

#8 niezapominajka
Wiesz, ja też po swojemu mogłabym tłumaczyć to zdanie.:)
Ja to zdanie Janusza przetłumaczyłabym na nasze 😉 – Bóg nie podlega czasowi, a czas podlega Bogu. 🙂
Ale ostatecznie Janusz napisał „zna – poznał”, a nie jest „Panem czasu” lub „nie podlega czasowi”.
Oczekiwałam, że Janusz w prostych słowach zechce wyjaśnić, co ma na myśli.
W prostych słowach i zrozumiałych dla wszystkich, bo jednak wiele osób przyznaje się, że go nie rozumie.
Rozumiejąc dosłownie – to zdanie można zrozumieć właśnie tak jak napisałam.

#9 niezapominajko.
Są dwie opcje. Jedna powiada, że we Wcieleniu czas się uwiecznił a wieczność się uczasowiła. Druga mówi o czasie który się wypełnił/zakończył/ we Wcieleniu.
Ta pierwsza to myśl protestancka. Ta druga to katolicka.
Jak to rozumieć nam dzisiaj żyjącym i praktykującym Katolikom? Jest w naszej wierze dogmat o unii hipostatycznej odnośnie Wcielenia, w którym jasno jest podana nam do wierzenia prawda o dwóch naturach w jednej osobie.
Jeśli tego nie pojmiesz swoją wiarą to nigdy nie nauczysz się pływać w mętnej wodzie katolickiego chaosu. Bóg nie zna czasu to znaczy, że jest wieczny, niezmienny, nieśmiertelny, nieustannie taki sam. Czas jest poza Stwórcą. Czas jest dla stworzenia.
Katolicki/depozyt wiary/ Pan Bóg nie jest czasem ani z małej litery ani z dużej. Jest niezmienną wiecznością, która nie podlega przemianie, rozwojowi. Nie ewoluuje ku doskonałości bo zawsze jest doskonały i przenajświętszy. Panu Bogu czas jest niepotrzebny. My go potrzebujemy po grzechu pierworodnym by nauczyć się wieczności.
janusz

#11 Janusz
A może Panu Bogu jednak czas był potrzebny skoro go stworzył?
Choćby po to, aby nas w tym czasie osadzić i jak napisałeś „by nauczyć wieczności” ?

#11 Janusz
Co masz na myśli pisząc „mętna woda katolickiego chaosu”?
Czy wiara katolicka jest niejasna i chaotyczna?
To brzmi bardzo nieprzychylnie dla katolików. Z taką pogardą….
Coś co jest mętne i chaotyczne nie może być dobre…

#14 Janusz
Napisałeś: „Katolicki/depozyt wiary/ Pan Bóg nie jest czasem ani z małej litery ani z dużej. Jest niezmienną wiecznością, która nie podlega przemianie, rozwojowi.”
Znowu ne wiem, czy dobrze rozumiem to zdanie?
Czy chodzi ci o to, że to Bóg jest niezmienną wiecznością?
Ale czy Bóg jest wiecznością? Czy Bóg jest wieczny? To chyba nie to samo?
A może chodzi ci o to, że katolicki depozyt wiary jest niezmienną wiecznością, która nie podlega przemianie?
Ale przecież jednak wiara katolicka rozwijała się w ciągu wieków, i myślę, że nadal będzie się rozwijała…

#12 Basia.
Katolicki Bóg/ten z depozytu wiary/ jest absolutnym Bogiem a to znaczy że jest samowystarczalny. Wszystko ma w Sobie by być szczęśliwy Sam ze Sobą. Stworzenie nie jest Mu do niczego potrzebne. To, że istniejemy jest owocem Jego boskiej istoty. Miłość owocuje stworzeniem. Czas to mentalność stworzenia a nie Stwórcy. Myśl Boga jest wieczna a to znaczy, że każdy z nas został pomyślany w boskim Rozumie w wieczności a nie w czasie. Jesteśmy w wiecznej myśli Stwórcy stworzeni do wieczności. Czas pojawił się po grzechu pierworodnym jako skutek/kara/ za nieposłuszeństwo. Nasi rajscy prarodzice przed grzechem nie znali czasu. Nie podlegali czasowi. Byli wieczni. Początek i koniec to mentalność człowieka upośledzonego grzechem. Rajski Adam i Ewa uczyli się Boga w całkowitej wolności ducha. Oglądali Go twarzą w twarz. Niestety grzech uczasowił człowieka to znaczy poraził w znacznym stopniu rajska naturę prarodziców.
janusz

Janusz
Przygotowuję się do jutrzejszego czytania. Są w nim słowa wypowiedziane przez św. Pawła:
„A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.” 1Kor 2,5
Tak sobie siedzę i myślę. Janusz, co my robimy? Dokąd my idziemy? Czy przypadkiem nie chcemy uwodzić innych blogowiczów moją mądrością. Ja swoją, a ty swoją? Co my robimy z komentarzem Ks. Biskupa, w którym głosi nam Dobrą Nowinę?
Niby od niego wyszliśmy, a dokąd doszliśmy?
Wcale nie głosimy ducha i mocy Boga!
Janusz, może powinniśmy zaprzestać tych filozoficznych dyskusji i zacząć pisać o dziełach Boga w naszym życiu, o Jego mocy zdolnej przemieniać nasze życie. Janusz, może zamiast się wymądrzać powinniśmy dawać świadectwa?

#13 Basia.
Szatan mącicielem i uwielbia chaos. Przyszło nam żyć w czasie gdzie nic nie jest prawdziwe. Gdzie płyniemy na ślepo w nieznanym sobie kierunku. Spójrz jak mało znamy i kochamy naszą wiarę. Komu na tym zależy byśmy byli jak dzieci w wierze? Dzisiejszy katolicyzm jest mącony przez różne ideologie. Sama wiesz jak to wygląda w mediach i realu. Choćby ostatnia afera pedofilska w Episkopacie amerykańskim. Każdy nasz grzech mąci to co święte w nas. Dlatego warto grzech widzieć poza Bogiem, poza Kościołem świętym. Depozyt świętej i boskiej wiary katolickiej jest drogocennym skarbem ,za który życie warto dać. Trzeba nam poznawać ta wiarę, kochać ją i w razie potrzeby bronić ją.
janusz

#11
Januszu, staram się pływać w czystej wodzie i nie tonąć już 😉

No cóż, trudno nam sobie wyobrazić życie wieczne ale…jest ono nadzwyczaj piękne, tak myśle i tak sobie wyobrażam 🙂
Po przejściu na drugą stronę , zacznie się „pełnia życia” 🙂

#14 Basia.
Oczywiście, ze to Bóg jest wieczny i stały/niezmienny/. Bóg jest wiekuisty i jak dla mnie jest wieczną wiecznością. Katolicki depozyt wiary ma fundamenty nazywane dogmatami. Tych fundamentów nie wolno zmieniać. Dogmat może się rozwijać, dojrzewać, zbliżać do Prawdy Objawionej. Dogmat jest linearny w swojej naturze. Czas Kościoła świętego jest czasem poznawania Boga. Chodzi o to, że jeśli jakaś Prawda została zdogmatyzowana w wierze katolickiej to jest wieczna, niezmienna, stała, ponadczasowa. Dogmatu nie można unieważnić innym dogmatem. Nie można przy nim kombinować,manipulować. Nie można go mącić. W wierze katolickiej ogromna rzeczywistość niezdogmatyzowana podlegająca dysputy, przemyśleń, modlitwy, itd. Depozyt naszej wiary nie jest zamknięty w dogmatach lecz z nich wyrasta.
janusz

Może napiszę więc o mocy Boga. 🙂
Jak przemienił mój brak w przeobfity dar. 🙂 Większy niż myślałam.
Rekolekcje z Ks. Biskupem Kiernikowskim. Pewnie marzenie wielu osób na blogu…
Miałam możliwość na nie pojechać, ale urlop dostałam w innym terminie. 🙁
Nie miałam czasu wcześniej postarać się o potrzebny termin, a jak poszłam okazało się, że pozostał już tylko ten jedyny…
Już nic nie kombinowałam po swojemu poddając się woli Boga.
Ale Pan Bóg wie lepiej. 🙂
Niedługo potem przyszedł sms, że termin rekolekcji został przesunięty o tydzień. Dokładnie o tyle, abym mogła pojechać! 🙂
Ale to jeszcze nie wszystko. Bóg jest bardzo hojnym dawcą. 🙂 700 l wina. 🙂
Ja też dostałam znacznie więcej. Okazało się, że mogę być jeszcze na drugich rekolekcjach z Ks. Biskupem. Co za niespodzianka! Co za dar! Bóg jest bardzo hojny! 🙂

#15, 17, 20 Janusz
Dziękuję na twoją mądrość.
I skoro już tak bardzo chcesz budować moją wiarę, to podziel się teraz doświadczeniem działania Boga w twoim życiu, aby jak to mówi św. Paweł, moja wiara nie opierała się na mądrości ludzkiej, ale na mocy Boga. 🙂

#22 Basia.
Przed chwilą wróciłem z pracy.
Zapytałem Mirkę „jak tam z rozpoczęciem roku szkolnego u Piotrka”. Okazało się, że pojawił się problem ze Mszą świętą bo część z nauczycieli nie chciała się zgodzić na takie „jasełka” na terenie ośrodka. Zbierali podpisy i okazało się, że większość chce Eucharystię na miejscu. Msza święta została odprawiona w warunkach polowych, w świetlicy. Niby nic takiego ale obok ośrodka ok. dwieście metrów jest kościół parafialny w południe zamknięty. Czy tam nie można było sprawować Najświętszą Ofiarę. Czy warto było w napięciu i protestach trwać przy świetlicy. Mirka była tam obecna i to ona najbardziej broniła świetlicy jako miejsca na Eucharystię. Pospinaliśmy się nieco po obiedzie na ten temat. Dla mnie to właściwym miejscem jest kościół parafialny a nie jakaś cywilna salka oświatowa.
Pozdrawiam janusz

#23 Janusz
Czy Msza Św. celebrowana w świetlicy jest mniej ważna niż w kościele?
Czy Pan Bóg z tego powodu się obrazi?
Ja nie wiem, w jakiej kondycji są uczniowie Ośrodka. Może dla nich mimo wszystko było lepiej w świetlicy? Może Mirka, która była na miejscu wie to lepiej?
Łatwo jest osądzać kogoś, gdy jest się pełnosprawnym…
A poza tym pierwsza Eucharystia była celebrowana w sali jadalnej i do tego na leżąco. 🙂
Co ty na to?

#23 Janusz
Dla mnie to piękny obraz, że Bóg sam wychodzi do tych najsłabszych. 🙂
200m. 🙂 Dla nas to nic. Ale być może dla podopiecznych ośrodka to wspinaczka na szczyty ich możliwości?
Jak dobry jest Bóg, że sam do nich wychodzi. 🙂
Nie stawia warunku: Przyjdźcie, to będziecie mieli. A jak nie to nie. Bez łaski. Jestem Bogiem. Nie będę się zniżał do was.
Jak dobry jest Bóg, że nie daje się zamknąć w kościele i wychodzi do…
Janusz, a nie pomyślałeś, że może taka była wola Boga?
Jak dobry jest Bóg. 🙂

Twórcą czasu jest nasza świadomość. I to ona przemieszcza się liniowo nie czas.
Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są nierozłączne. Czas jest umowny, nie liniowy.

#26
Krystyna, linearność czasu, człowieczej pod świadomości, świadomości i nad świadomości jest dziełem tego samego Stwórcy/Kreatora/. Chrzest święty jest dobrym tego przykładem. W chrzcie wracamy do rzeczywistości rajskiej Adama i Ewy gdzie wszystko w oczach Stwórcy było bardzo dobre to znaczy dojrzałe, ukończone, nie podlegające jakiejkolwiek modyfikacji. Linearność czasowa pozwala nam Katolikom wrócić do rajskiej bytowości gdzie mieliśmy doskonałą naturę. To co grzech pierworodny zdekonstruował to chrzest rekonstruuje do stanu rajskiego. Umowność czasu to zawsze jest liniowa w katolickiej myśli. Prowadzi do Stwórcy i Odkupiciela w jednej Przenajświętszej Osobie.
Pozdrawiam serdecznie
janusz

#24,#25
Basia, Bóg przychodzi do człowieka by go odkupić. Człowiek wraca do Boga by się zbawić. Samo odkupienie nie daje zbawienia.
janusz

#28 Janusz
Ależ człowiek nie może SIĘ zbawić. 🙂
Przecież to Bóg zbawia człowieka. 🙂
Samo imię Jezus znaczy – Bóg zbawia. 🙂
Mimo, że współpraca człowieka też jest potrzebna w tym dziele Boga, ale sam człowiek nie może sam siebie zbawić. 🙂
Jeżeli myślisz, że sam się zbawisz, to jeszcze nie poznałeś własnej słabości i ograniczoności…

Janusz
I znowu przygotowywałam się do jutrzejszego czytania – czyli niedzielnego.
A w pierwszym czytaniu mamy ” Oto wasz Bóg, oto pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, aby was zbawić” Iz. 35 fragment wersu 4.
Gdy ci odpowiedziałam, miałam trochę wątpliwości, że może zbyt autorytatywnie ci odpowiedziałam. Jednak ja właśnie tak czuję i tak wierzę – to Bóg mnie zbawia. Ja mogę to działanie Boga przyjąć albo odrzucić, ale to Bóg mnie zbawia. To czytanie dodatkowo jeszcze mi mówi, że nie tylko mnie zbawia, ale sam przychodzi, aby mnie zbawić. 🙂 Nie czeka, kiedy ja raczę przyjść do Niego.
Ale Bóg mi dał tak wielką wolność, że mogę odrzucić dar, którym jest zbawienie…

A odnośnie zbawiania się.
Kiedyś słyszałam o chyba św. bracie Albercie, że on był ….
Dokładnie nie pamiętam. Pamiętam sens. Ja to zrozumiałam tak: Św. Albert robił ogromne postępy w dążeniu do świętości. Miał silną wolę. I był na jak najlepszej drodze do „samozbawienia”. A więc Bóg go z tej drogi bardzo łatwo strącił. Brat Albert był palaczem, ale oczywiście nie chciał być uzależniony od nałogu, bo to psuło mu obraz świętości. A więc rzucił palenie. Dobrze mu szło aż do momentu, gdy kiedyś na drodze znalazł niedopałek papierosa i rzucił się na niego, aby go wypalić do końca. Tak poznał swoją prawdziwą siłę i to go zupełnie odmieniło. 🙂 Dzięki temu mógł przyjąć prawdę, że to Bóg zbawia, a nie on sam się zbawi. To otworzyło go także na innych, bo przestał wymagać, aby inni sami SIĘ zbawiali. 🙂

A zresztą, co ja piszę o św. Bracie Albercie?
Przecież Bóg dał mi zupełnie podobne zdarzenie.
Tak sobie kiedyś myślałam w moim dążeniu do świętości, że jednego grzechu to ja nie popełniam – nie kłamię. Nie musiałam długo czekać, gdy Bóg postawił mnie w sytuacji, gdy skłamałam. Dodatkowo sama przed sobą zapierałam się, że ja w tej sprawie nie skłamię, ale szatan tak mi zamieszał w głowie, że skłamałam. Oczywiście jak tylko skłamałam, od razu świadomość mi wróciła. Byłam rozpaczona. Jak to możliwe? Jak to możliwe, ze skłamałam? Przecież ja nie kłamię! To było straszne. Od tamtej pory wiem, że mogę popełnić każde zło, jeśli liczę na własne siły a nie na Boga. Od tamtej pory wiem, że ja sama się nie zbawię. Potrzebuję, aby to Bóg mnie zbawił. I potrzebuję przyjąć to, jak On chce mnie zbawić, a nie zbawiać się po swojemu, wg własnego pomyślunku.

#29 Basia.
„Ależ człowiek nie może SIĘ zbawić.
Przecież to Bóg zbawia człowieka. ” Bóg jest przenajświętszą MIŁOŚCIĄ i dlatego kocha nie tylko Siebie Samego ale i wszystko co stworzył w sposób doskonały, absolutny i wolny. Jego kochanie to odkupienie. Tak jakby mężczyzna do szaleństwa zakochał się w Tobie.
Samo odkupienie/zakochanie/ jest wyciągniętą ręką Stwórcy w stronę stworzenia. Zbawienie zaś to odpowiedź odkupionego człowieka na Bożą Miłość. Mężczyzna Cię kocha i Ty kochasz tego mężczyznę. Twoje kochanie Cię zbawia na tyle ile potrafisz rezygnować z siebie dla niego. „Człowiek się zbawia” to znaczy realnie korzysta z owoców odkupienia. Chce się zbawić to znaczy chce kochać. To nie jest tak, że to Bóg kocha Samego Siebie w nas bez nas. Tak wierzą protestanci. Katolik ma w swoim duchu poważnie uszkodzoną wolną wolę, która wspomagana łaską uświęcającą jest w stanie pokochać Stwórcę miłością rajską.
janusz

#31 Basia.
Święty brat Albert, zobaczył nie tyle niedogaszonego peta co Ecce Homo w bezdomnym człowieku. Zobaczył Chrystusa w pretorium. „Królu niebios cierniem ukoronowany,
ubiczowany, w purpurę odziany,
Królu znieważony, oplwany,
bądź królem i panem naszym
tu i na wieki. Amen.” http://www.bratalbert.org/mysli_brata_alberta.html Basiu, zbawiamy się kochając.
janusz

#34 Janusz
Ale żeby móc zobaczyć „Ecce Homo w bezdomnym człowieku” potrzeba było, aby odwrócił się od dążenia do własnej doskonałości i spojrzał na tego człowieka. 🙂

Janusz, przykro mi, ale nie przekonasz mnie do swoich racji. 🙂
Dzisiaj dla odmiany w hymnie Jutrzni było:
„Baranku Boży, zmartwychwstały Panie,
ZBAWIENI ŁASKĄ, Twoją krwią obmyci,
Wielbimy Ciebie przez Twą jedność z Ojcem
W Najświętszym Duchu. Amen.”
Zobacz, na każde twoje argumenty Słowo Boże lub teksty Kościoła dają mi odpowiedź. 🙂
Zbawienie jest łaską. 🙂
Ale uważaj, aby za bardzo nie trzymać się tych swoich racji, bo może to ciebie zaprowadzić na manowce…
Uważaj…

Janusz, wydaje mi się, że źle rozumiesz terminy odkupienie i zbawienie.
Próbując ciebie zrozumieć i jakoś zdefiniować te terminy, zajrzałam do Słownika Teologii Biblijnej. 🙂

#34
Januszu,
kochając miłością chrześcijańską jakiej naucza sam Syn Boży, dostępujemy łaski zbawienia.
Tak jak pisze Basia, „człowiek sam się nie zbawi”, potrzebna jest Boża łaska… Tak myślę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

css.php