W 22. Niedzielę roku B czytamy fragment Ewangelii wg św. Marka (7,1-8.14.15.21-23). Jest to – w opowiadaniu św. Marka – ostatnia relacja z pobytu Jezusa w Galilei. Jezus uda się następnie poza Galileę, na północ, na tereny pogańskie. Następnie uda się do Jerozolimy. Zadziwiające jest, że Ewangelista Marek kończy tę swoją relację z działalności Jezusa w Galilei właśnie kontrowersją Jezusa z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, którzy przybyli do Galilei z Jerozolimy. Jest to jakby antycypacja tych sporów, jakie będą miały w Judei i w Jerozolimie i które ostatecznie doprowadzą do skazania Jezusa na śmierć. Te spory rozpoczynają się od pozornie błahych spraw jak sposób spożywania posiłków a skończą się na pytaniach o Bóstwo Jezusa Chrystusa. Zawsze jednak chodzi o właściwy stosunek człowieka do Boga. Chodzi o wnętrze człowieka. Dlatego Jezus przywołując słowa proroka Izajasza mówi:
Ten lud czci Mnie wargami,
lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.
Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi . . . (Mk 7,6n).
W tej odpowiedzi, jaką Jezus dał na zarzuty stawiane Jemu i Jego uczniom, że nie zachowują tradycji starszych, ukazuje On jedną z istotnych cech chrześcijaństwa. Tą cechą jest odkrywanie prawdy człowieka przed Bogiem i przed drugim człowiekiem. To jest bardzo trudne, dla człowieka, bo to go ukazuje takim, jakim jest. Człowiek natomiast zazwyczaj chce się pokazać takim, jakim chciałby być widziany. Dlatego często człowiek ucieka się do różnych zabiegów osobistych, by wyjść na swoje, bądź szuka społecznej akceptacji pewnych zachowań. Wytwarza pewne zwyczaje itp., które odpowiednio selekcjonuje, zatwierdza, propaguje.
1. Rola zwyczajów i tradycji
Takie zwyczaje maj swoją wartość i siłę. Mogą one być ukierunkowane na prawdziwe dobro człowieka, ale mogą też być nośnikiem zła. Może to mieć nawet miejsce wtedy, gdy w pewnym okresie czy w pewnej sytuacji były do zaakceptowania czy spełniały swoją rolę, a w innej sytuacji czy w nowej epoce mogą okazać się niewystarczającymi nośnikami dobra, czy nawet w jakiejś mierze przeszkodą. Mówimy wtedy o skostniałych zwyczajach czy tradycjach. Zostawiam tutaj na boku sprawę złych tradycji, które też czasem mogą być wytwarzane i pielęgnowane.
Tradycja i wszelkie zwyczaje z nią związane są więc dobre i należy je pielęgnować, gdy służą człowiekowi w budowaniu jego prawdziwych relacji z drugim człowiekiem i budowaniu wspólnoty ludzkiej stosownie do zamysłu Boga, jaki jest złożony w człowieku od zarania jego istnienia. Tym zamysłem jest bycie i życie człowieka na obraz i podobieństwo Boga, czyli życie w komunii. Środki do osiągania tego celu mogą się zmieniać w różnych okolicznościach, w jakich człowiek się znajduje. Cel natomiast pozostaje zawsze ten sam. Każda tradycja i wszelkie wypływające zeń zwyczaje muszą więc być oceniane i wartościowane w kluczu tego celu.
2. Jezus wszedł w tradycję ludzką
Jezus, jako Wcielone Słowo Boga, stawszy się człowiekiem, wszedł we wszystkie niuanse życia ludzkiego. Możemy dostrzec, jak z jednej strony był tradycyjny i respektował ludzkie tradycje wyrażające się w zwyczajach i praktykach Ludu Wybranego. Z drugiej zaś strony dostrzegamy w opowiadaniach ewangelistów, jak stale był w pewnym napięciu i w pewnej kontrowersji wobec tradycji. Jezus bowiem nie przyszedł po to, by zachować tradycje, lecz by umożliwić człowiekowi, który Go spotyka, stawanie się człowiekiem na obraz i podobieństwo Boga.
Stale więc Jezus wykazywał, co jest tylko ludzkim sposobem pojmowania spraw Bożych, a co jest spełnianiem się dzieła Bożego w człowieku. To spełnianie się dzieła Bożego w człowieku ma na celu wyzwolenie człowieka od jego uwarunkowań, zniewoleń także wszystkich tradycji, które prowadzą do swoistego absolutyzowania działania człowieka i konsekwencji są zniewoleniem człowieka. Gdy bowiem człowiek jest zniewolony samym sobą i wytwarza wokół siebie taką tradycję i takie zwyczaje, wtedy nie Bóg stoi we wnętrzu takiego człowieka, jako jedyny, najwyższy i absolutny PAN, lecz sam człowiek. To człowiek jest wtedy punktem odniesienia wszystkiego, co czyni i jak siebie pojmuje. Wtedy dzieje się to, co jest najgorsze. Jezus to definiuje najpierw tak: Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji . . .(7,8). Dodaje potem wyjaśnienie, które jest bardzo wymowne i bardzo uderza w człowieka po to, by go ratować od złudzeń.
3. Z wnętrza, z serca człowieka wychodzi bowiem …
To, co Jezus w tej sytuacji kontrowersji wypowiada jest zawsze bardzo aktualne wszędzie tam, gdzie człowiek chce bronić siebie przed prawdą o sobie, czyli nie chce przyjąć prawdy o sobie, by dać się zbawić przez Jezusa, który przemienia serce. Są to słowa demaskujące nasze myślenie o nas w kategoriach pojęcia naszej dobroci, która jakże często okazuje się bardzo pozorna, a która łatwo w tradycjach i zwyczajach znajduje swoich rzeczników i obrońców: bo nie jest aż tak źle; bo tak się robi; bo inaczej nie można, bo przecież chcę tak, żeby wyszło jak to inni uważają za dobre; bo ważne są nasze zwyczaje itp.
Jezus w tym względzie – dla naszego otrzeźwienia – wylewa na nasze głowy przysłowiowy kubeł zimnej wody i mówi także dzisiaj do nas: „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym ” (7,21nn).
Nie jest to przybicie człowieka do ziemi i nie jest to przysłowiowe dołowanie człowieka. Jest wskazanie punktu wyjścia, byśmy mogli przyjąć w nas to dzieło Boga, które spełniło się w Jezusie Chrystusie, który m.in. z powodu swojego prawdziwego i wolnego stosunku do tradycji i zwyczajów został powieszony na krzyżu.
Sami sobie z tym wszystkim, co jest w naszym sercu nie poradzimy. Natomiast jeśli poddamy siebie logice Jezusa, który dał sobie serce przebić, odkryjemy pełen sens naszego trwania w tradycji i zwyczajach oraz wolności wobec nich ze względu na relację do Boga i Tego, który jest Jego najdoskonalszym obrazem – Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana .
Bp ZbK
Komentarze
31 odpowiedzi na „Wnętrze człowieka i tradycje ludzkie (22. Ndz B 2009)”
Dbajmy więc o wnętrze w nas.Wykurzajmy zło.Abyśmy się nigdy go nie zawstydzili.
ad. K
Jest taki punkt, miejsce serca wobec którego mogę przyjąć tylko aktywną postawę wiary w Chrystusa. Z którego sam niczego nie „wykurzę”. Zwyczaj, tradycja może pomóc ale i przeszkodzić tej postawie. Przeszkadza gdy jest ostoją „dobrego samopoczucia”. Pomaga gdy spełnia rolę „drabiny” do nieba.
Jezus nie odrzuca tradycji. Napiętnowuje i odrzuca zakłamanie. Przez ostre słowa nie tylko zmusza do refleksji, ale nakazuje wybór. Albo On albo świat. Uczniowie nie rozumieją na czym polega tradycja, jeśli nie na tradycji faryzeuszy. Dletego Jezus pokazuje im pierwotną wartość i sens. Przypomina, że to wnętrze determinuje czowieka. Że liczy się życie wiarą i miłością, a nie czysta misa, dziesięcina czy zwyczajowa grzeczość…
Jeżeli szczegóły prawa są mocniejsze niż duch Prawa – człowiek pozostaje hipokrytą. By zrozumieć Jezusa potrzeba wewnętrznej przemiany. Potrzeba tego samego Ducha, którym żyje. Tego nie posiadają faryzeusze domagający się postępowania wg ludzkiej tradycji. O tego Ducha i my wciąż musimy się modlić. Modlić wytrwale, tak łatwo bowiem przychodzi w swym wnętrzu szukać siebie…
Dla mnie to napięcie przebiega pomiędzy stawaniem w prawdzie o sobie przed Bogiem a zaufaniem Jego miłości do mnie, powierzaniem się Jemu. Na ile brak mi ufności – uciekam w to co powierzchowne. Posprzątam mieszkanie, zrobię pranie, zrobię inne rzeczy potrzebne, itp. Nie umiem ufać, kiedy poznaję siebie i potrzebuję od nowa dostawać Jego miłość, zawsze od nowa. A wtedy czuję się akceptowana i więcej prawdy widzę o sobie, a kiedy widzę, to zaczynam czuć się znowu źle. I tak w koło – taniec serca. Czy ja jestem „wtedy punktem odniesienia wszystkiego, co czynię i jak siebie pojmuję”?
Smutne jest to, że z tego samego serca pochodzi miłość i te inne rzeczy. Jak mówi Słowo Boże: „te same usta złorzeczą i te same błogosławią..”
Brokard,masz rację.A wszystko dlatego że trzymam się szczebelka tejże „drabiny”.
„Ten lud czci Mnie wargami”…może dlatego potem w życiu nie zawsze umiemy znaleźć swoje miejsce i właściwie siebie określić, dlatego tyle różnych ludzkich dramatów i tragedii.Jeszcze zbyt dużo uwagi poświęcamy temu co zewnętrzne,a w naszych myślach i sercu dajemy na „maxa” naszym bliżnim, narzekając przy tym na wszystko wokoło.Trzeba bardziej zadbać o to co w nas.Pozdrawiam
„Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym.”
W kontekscie mojej dyskuscji w poprzednim temacie. Moim największym wrogiem jestem ja sama. I nikt inny.
Garść refleksji dotyczących dzisiejszej Liturgii Słowa:
1. „Ten lud czci Mnie wargami,
lecz sercem swym daleko jest ode Mnie”.
W kontekście tych słów nasuwa się pytanie: Na czym polega prawdziwa religijność? Czy wystarczy tyko chodzić do kościoła, przyjmować sakramenty św., modlić się…Św. Jakub daje nam dziś w drugim czytaniu dwie wskazówki: miłosierdzie wobec potrzebujących i nieuleganie wpływom otoczenia. Czy jednak sami potrafimy to zrobić, czy potrafimy tak żyć będąc zdanymi tylko na siebie? Ja niestety nie potrafię. Jestem zbyt słaba, dlatego często proszę Boga, by umacniał mnie w dobrym.
2. „człowiek chce bronić siebie przed prawdą o sobie(cyt. za Ks.Biskupem).
Tak, niestety, się zdarza jednak na dłuższą metę nic to nie da, bowiem przyjdzie taki czas,taka czy inna sytuacja, że zostaniemy zdemaskowani.A swoją drogą to dobrze, że takie sytuacje demaskujące mają miejsce, bo popadlibyśmy w pychę i zakłamanie.
3. Skoro wszystko, co złe pochodzi z wnętrza człowieka, to(może to zbyt oczywiste, ale wiem, że czasem te najbardziej oczywiste rzeczy są najtrudniejsze do przyjęcia)dobrze byłoby zacząć zmieniać świat od siebie i zatroszczyć się o swoje dobre serce, bo-moim zdaniem- jeśli my będziemy mieć dobre serce, to w otaczającym nas świecie będzie nam łatwiej dostrzegać dobro.
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję ks. biskupowi za dzisiejszą homilie na błoniach siedleckich. Niestety często słyszy się słowa, że wiara to są czyny, że trzeba wziąć się do roboty i robić dobro, a zbyt rzadko podkreśla się, że to Bóg nas pierwszy obdarował, że wszelkie dobro od Niego pochodzi i tylko dzięki wierze w Niego mogę czynić dobre czyny. Myślę, że czyny są raczej owocem wiary a nie samą wiarą. Bo ja widzę, że sam bym nie mógł nic dobrego zrobić. Nie wytrzymałbym w „wierze”, która polegałaby tylko na wzięciu się do roboty i porządnym życiu, gdybym wpierw nie został obdarowany.
Mam pytanie do dzisiejszej ewangelii. Co oznaczają słowa Jezusa, że nie czyni człowieka nieczystym to, co do niego wchodzi tylko to, co z niego wychodzi? Czy oznacza to, że np karmienie się złem albo narażanie się na nie nie czyni człowieka nieczystym? I jeszcze jedno: jak rozumieć post w piątki, aby nie popaść w faryzeizm i nie traktować go jako nałożonego niepotrzebnie ciężaru, który trzeba dźwigać, żeby nie zgrzeszyć? Jak też odnosić się do innych, którzy ten post lekceważą? Albo jak odnieść się do takiej myśli, że na zachodzie Europy katolicy nie poszczą (bo nie muszą?) a my pościć musimy? Dziękuję
#9 Michale,
myślałam nad Twoimi pytaniami…
I doszłam do pewnych wniosków:
– Pan Jezus mówiąc o tym, że człowieka czyni nieczystym nie to, co do niego przychodzi, ale co z niego wychodzi miał na myśli to, że nikt nie jest w stanie zmusić mnie do czynienia zła – czynię je sama; nawet będąc w towarzystwie zła – nie muszę się nim karmić; narażanie się na obecność zła jest też moim własnym wyborem – nie powinnam o ten mój wybór oskarżać innych;
– w piątki roku obowiązuje nas wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych (post to ograniczenie ilości pożywienia – obowiązuje nas w Wielki Piątek i Środę Popielcową) – czy to jest naprawdę ciężar (który trzeba dźwigać)? To naprawdę niewielki znak pamięci o tym, co się wydarzyło w pewien Piątek wieki temu…
– dlaczego niektórzy lekceważą to przykazanie Kościelne? – może nie rozumieją jego sensu… a z drugiej strony, czy naprawdę lekceważą, czy może raczej ich postawa wynika z niewiedzy…
– jeśli dobrze pamiętam… w różnych krajach episkopaty w różny sposób proponują czcić pamięć o tym, co wydarzyło się w Wielki Piątek – u nas w piątki powstrzymujemy się od potraw mięsnych (ale też w szczególnych przypadkach można czynić ZAMIAST dzieła miłosierdzia), a w Europie zachodniej jest tendencja, by w te dni raczej czynić dzieła miłosierdzia, gdyż np. powstrzymanie się od jedzenia potraw mięsnych wcale niekoniecznie jest związane z pokutą (a taki był cel wprowadzenia tego przykazania) – ja np. też bardzo lubię ryby…
– nic nie musimy – wszystko możemy 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ja pozwolę sobie na następującą uwagę – gdyż zawsze zastanawiało mnie skąd tyle niechęci Pana Naszego Jezusa Chrystusa względem ludzi uznawanych za bardzo pobożnych – faryzeuszy.
Wydaje mi się, że źródłem tego był sposób rozumienia przez faryzeuszy zbawienia.
Sekta ta uznawała, iż przez samo przestrzeganie ponad sześciuset zakazów i nakazów Prawa może człowiek może zostać zbawiony.
A więc zbawienie człowieka zależało wyłącznie od niego. Od skrupulatności w przestrzeganiu samej formy.
Wydaje się, że był to specyficzny kult nie tyle Boga, co formy. Jeśli weźmie się pod uwagę, iż były to tradycje ludzkie to faryzeusze zajmowali się głównie kultem człowieka.
Zamknieci w tej czci nie mogli się otworzyć na Boga i jego przesłanie.
Zatem religia faryzejska staje się zaprzeczeniem religii Pan Naszego Jezusa Chrystusa.
Zbawienie Katolika nie zależy od niego – lecz od Boga. Wydaje mi się że cały proces nawracania i zbawiania się człowieka ma polegać nie tyle na ćwiczeniu własnej doskonałości co na próbie maksymalnego zbliżenia się/ zjednoczenia z Bogiem.
Ergo każdą tradycję należy rozważać w kontekście sposobu, w jaki zbliża do Boga.
Temu też służą nasze przykazania kościelne, posty itp. W mojej ocenie pomagają one na uznać swoją zależność do Boga. Nie chodzi, aby pokazać, jaki jestem doskonały, bo nie jem mięsa, ale uznaję swoją zależność od Boga – bo spełniam to co przez swój Kościół mi nakazuje. Nadto poprzez praktyki nakazane przez Kościół nasza codzienność staje się jakby uświęcona – bo kontakt z Bogiem pojawia się sporadycznie 50 min w Niedzielę w porze maksymalnie dogodnej, lecz przy jedzeniu itp…
Sam sobie z tym wszystkim nie poradzę.W moim sercu jest wszystko prócz prawdziwej miłości.To nie jest takie proste poddać się logice Jezusa i pozwolić się zranić.Za każdym razem gdy moje serce krwawi widzę że nie jest to serce Jezusa.Cierpią inni razem ze mną.Ufam jednak,że ma to jakiś sens……..nie rozumiem jak budować zdrowe relacje z najbliższymi,którzy nie akceptują zawartości mojego serca.Na czym polega zdrowa relacja z drugim człowiekiem?…..janusz franus
Jezusa nic tak nie drażniło jak hipokryzja. A arymistrzami stosowanej hipoktyzji byli sadyceusze, faryzeusze i uczenia w Prawie, którzy starali się i zachwowywali doskonale 613 przepisów Talmudu a szerokim łukiem omijali sprawy wnętrza. Liczył się legalizm a nie Duch. Nie dziwi więc rekacja Chrysusa na takie właśnie zachwania a Jego ostre słowa chociażby z ostatniej niedzielnej ewangelii są niczym wyliczanka do rachunku sumienie także i dla nas. I to nie po to by obrażić, tylko by nami wstąsnąć, a poprzez „przebudzenie” przywrócić do życia.
# 12 Zdrowa relacja Januszu,to obustronny /szczery!/szacunek.Wówczas i „skazy” nie urastają pod wpływem „potęgowania”.
Pierwszy raz człowiek uznał ustami Ewy i Adama, że przyczyna jego złego postępowania(grzechu) leży poza nim: Adam obciążył Ewę a Ewa węża.Ale przyczyna takiego ich myślenia powstała trochę wcześniej, gdy zapragnęli mieć coś wyłącznie dla siebie:”Wtedy niewiasta spostrzegła,że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia ,że jest ono rozkoszą dla oczu,i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy”Rdz 3,6.
Trudno jest myśleć,że moje niezadowolenie z postawy innych, bliskich mi nawet osób ma przyczynę we mnie a nie w ich obektywnie niby niesłusznym postępowaniu.
#12
„Sam sobie z tym wszystkim nie poradzę.”
Januszu, zastanawiam się, czy ty potrzebujesz pomocy?
A jeśli tak, to czyjej?
Czy ja mogę ci jakoś pomóc?
Sami sobie z tym wszystkim, co jest w naszym sercu nie poradzimy. Natomiast jeśli poddamy siebie logice Jezusa, który dał sobie serce przebić, odkryjemy pełen sens naszego trwania w tradycji i zwyczajach oraz wolności wobec nich ze względu na relację do Boga i Tego, który jest Jego najdoskonalszym obrazem – Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana .
Bp ZbK
Serdecznie dziękuję za te m.in. słowa, które niosą ze sobą niesamowite bogate treści, rozjaśniające pewne zagubienia w łączeniu wiary z tradycją…
W dniu dzisiejszym miałam bardzo ciężkie przeżycie…rozmawiałam z pewnym 36cio letnim mężczyzną , ojcem dwojga małych dzieci m.in. o Kościele, o wierze,o tradycji, o Bogu…
Męzczyzna ten był pełen nienawiści do Kościoła jako instytucji, do kapłanów, do „ciemnogrodu”, do ludzi ” oddającym cześć figurkom, obrazom uważanych za święte..” Prawdopodobnie należy do jakiejś sekty, chociaż temu zaprzeczał. Cytował słowa z „Pisma Świętego” i to głównie te fragmenty, które odpowiadały jego interpretacji chorej interpretacji według mego rozeznania.
Słuchałam w osłupieniu momentami i wierzcie mi czułam gorycz i cięzar smutku w sercu, że są tacy ludzie pełni żółci i jadu do tego co dla wierzących i ufających w mądrość Kościoła jest świętością.próbowałam mówić pewnymi argumentami ale to tylko potęgowało ataki poprzez lawinę przykładów „złych ” stron Kościoła. Nie kłóciliśmy się bo byłam gościem w jego domu – mam opiekować sie jego dwuletnią córeczką …i mam dylemat, czy podjąć się tej pracy? Może mi doradzicie jak mam postąpić!? Dzieci są wspaniałe, mama ich też…
Było to czwarte nasze spotkanie i wcześniej wydał mi się bardzo kulturalnym panem…
Wydaje mi się, że nie powinnam /a nawet jestem pewna ,że tego nie powinnam /kierować go na ten blog by poczytał i przemyślał to co mówi…
Jak zło strasznie atakuje Kościół Boży i to co święte…
to były straszne dla mnie chwile…
Pozdrawiam z wdzięcznością za to, że jesteście
ad 12
Januszu, przepraszam ale masz problem ze sobą- takie mam wrażenie czytając to co piszesz…
jeśli mogę coś Tobie poradzić to to,byś czytając „Pismo Świete”, najlepiej czytania na dany kolejny dzień – odniósł je do własnego życia kontemplując , jaki ja jestem w świetle tych słów…pozwól „ponieść się” temu Słowu i …bądż po prostu dobry dla swoich najbliższych a ewentualne „rany w twoim sercu” oddawaj w modlitwie, rozmowach z przyjaciółmi,… z żoną…
a jeśli złapie Cię depresja, z którą nie dasz sobie rady- są na to leki chemią…
Pozdrawiam
Nie zgadzam się z twierdzeniem o hipokryzji faryzeuszów. Myślę że szczerze wierzyli że ich postępowanie zapewni im odkupienie – co oczywiście nie zmniejsza ich błędu.
Hipokryzja zakłada że wiem, iż moje postępowanie jest złe lecz staram się je ukryć pod pozorami dobra.
Jak pisał de La Rochefoucauld „Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek”.
Wydaje mi się jednak że nieporozumieniem jest traktowanie Faryzeuszów jako „czarnego luda”, któremu można przypisać wyłącznie cechy negatywne.
….oczywiście że sam sobie nie poradzę z rzeczywistością,która mnie spotyka.Utrata pracy,konieczność wyjazdu za granicę,opuszczenie rodzinny,rozłąka z Piotrem,itd.Wszystko się wali w jednej chwili.Pozostaje tylko wiara w takiego Chrystusa,którego pokazuje mi Ks.Biskup.A może jest to wiara w Księdza Biskupa i jego słowo.Nie wiem,basa czy możesz mi pomóc.Wierzę,w pomoc Chrystusa i słowa Ks.Biskupa…….janusz franus
Zwiedzając Bazylikę św. Piotra w Rzymie, przy ołtarzu św. Judy Tadeusza, prowadzacy nas kapłan o. Andrzej Dejer spytał czyim jest patronem ten Święty. Były różne odpowiedzi, ale nie było tej oczekiwanej, że jest patronem diecezji siedleckiej. Kapłan spojrzał na zegarek, była godzina 15.00 , zaproponował więc, aby grupa odmówiła koronkę do Bożego Miłosierdzia w intencji naszych biskupów, kapłanów i całej diecezji siedleckiej. Tak wyszła z mroku moja niewypowiedziana intencja.
Modlitwa jest kluczem do Boga, tylko dzięki niej człowiek może pozwolić ukrzyzować własne serce. Modlitwa wydobywa z nas to co dobre i odsłania to co złe, myślę,że jest warunkiem naszej przemiany. Nurtuje mnie pytanie /wątpliwość/: czy naprawdę można modlić się tylko wargami i mieć ciemność w sercu ?? Modlitwa ma moc oczyszczania i ciemność ta / niezrozumienie Prawd Bożych lub opuszczenie/, jeżeli jest, to z czasem ustępuje, bo Bóg jest łaskawy i modlącym się nie odbiera ani rozumu ani nadziei…:-)
Tylko, kiedy brakuje miłości modlitwa staje się skostniałym zwyczajem. Pozdrawiam, pamiętałam o was w modlitwie…:-)
#20
OK
„Wierzę,w pomoc Chrystusa”
On cię kocha i na pewno nie zawiedzie. Ja w to wierzę. Zawsze będzie z tobą.
Rób, co uważasz za słuszne, a jeśli potrzebowałbyś także pomocy ludzi, to ja jestem.
Tutaj na pomoc może przyjść Bóg. Jeśli Go zaprosimy. On jest w mocy pokonać naszą słabość. Wszystkie nasze słabości! Bo On pokonał szatana! Pomocą jest również Maryja – Przeczysta Dziewica. Jej czystość jest siłą przeciwko pokusom. Dzięki czystości jest Pogromczynią szatana. Czystość jest ochroną przed złem. Jej czystość może nas chronić i pomagać pokonywać nasze słabości.
Dlatego teraz, dlatego od dzisiaj, starajmy się łączyć nasze myśli, słowa i czyny z czystością Dziewicy. Jej nieustannie oddawajmy swoje serce, prosząc, by ukryła je w swoim. By złączyła ze swoim sercem, które przecież jest samą krynicą czystości. Nie myślmy, że od razu sama czystość wychodzić będzie z naszych wnętrz. To nie jest takie proste. My w jaśniejszym świetle zobaczymy własną nieczystość, nieczystość naszych intencji. Zapragniemy to zmienić. Będziemy podejmować takie próby. Doświadczymy własnej niemocy w tym względzie i tym bardziej przywrzyjmy do Maryi.
Nie zrażajmy się, tylko ciągle od nowa próbujmy. Nasze dążenie do czystości będzie naszą czystością. Skażenie pozostanie skażeniem. Jednak człowiek poprzez związanie się z Maryją, nabiera siły i wytrwałości, by pokonywać je, by pragnąć czystości i do niej stale podążać. Jest to swego rodzaju tajemnica czystości, jaką może osiągnąć człowiek. Oczywiście są dary, jakimi Bóg obdarza wybrane dusze, zlewając niejako na nich w pewnym momencie życia na przykład wolność od pożądliwości ciała. Okupione są często cierpieniem. W zamian dusze te stanowią swego rodzaju ofiarę przebłagalną
#21 owieczka
Myślę, owieczko, że tak – można modlić się wargami z ciemnością w sercu. Kiedy ja się tak czuję, to najbardziej proszę Boga o łaskę, żebym się modliła i nie zniechęcała. Dziękuję też za tę chwilę, kiedy jeszcze stoję przed Nim.
Zgadzam się też z Tobą – miłość jest najważniejsza. Trzeba nam szukać tej Królewskiej Drogi pomiędzy brakiem rozeznania i rozumu dla poznania swej małości i wielkości Ojca, a rozumowym moralizmem który chce decydować i określać granice ducha.
Pozdrawiam 🙂
Niezapominajko,
Skoro pozwalasz na wypowiedzenie mojego zdania w sprawie podjęcia pracy.
Myślę ,że trzeba rozważyć wszystkie okoliczności:czy spełnisz oczekiwania Pracodawcy i swoje, wynagrodzenie,dojazd,godziny pracy, itp. bo to są wskazówki jakie daje nam Pan Bóg do podjęcia racjonalnej decyzji.
Nie obawiaj się okoliczności związanych ze stanem ducha Pracodawcy.Jeśli jest człowiekiem wierzącym – potrzebuje codziennego nawracania, jeśli jest niewierzący, potrzebuje świadectwa kogoś, na kim spełnia się Ewangelia.Tak czy inaczej możesz mieć swoją rolę do spełnienia.
Masz rację z ostrożnością dotyczącą blogu czy nawet dyskusji.W codziennych kontaktach pojawiają się bardziej odpowiednie okazje do dawania świadectwa zwłaszcza dla osób w trudnej sytuacji duchowej!
AD 19
Wysoce ryzykownym jest wygłaszanie sądów o innych, a już zwłaszcza o jakiejś grupie osób.Proponowałbym raczej traktowanie „postawy faryzejskiej” jako zjawiska. I to zjawiska które dostrzegam w jakimś stopniu w sobie.Wtedy śmiało mogę taki sąd ( o sobie ) wyrazić.
#19 A.D.
Podtrzymam zdanie o hipokryzji faryzeuszy. Nie wiem tylko czy zrozumiałaś(łeś) sens, w którym to zdanie zostało napisane…
Zauważ, że Jezus podziwia i pochwala gorliwość faryzeuszy wobec Prawa – ale gani, że nie idą dalej. Dla Jezusa Pawo jest tylko środkiem a nie celem czy bóstwem. Prawo nie ma zamykać człowieka, ale otwierać go na coś więcej, ma popychac go dalej…
Człowiek nie jest stworzony dla Prawa, tylko dla MIŁOŚCI. I jeśli tej miłości braknie w religii to trudno to nazwać inaczej niż hipokryzją.
Mówiąc o tym zjawisku w stosunku do faryzeuszy oczywiście zawsze się generalizuje, by wyobrzymić problem, by łatwiej było dostrzec błąd. Nie twierdzę, że było totalnie źle , ale nie można powiedzieć, że było dobrze. No i najważniejsze – faryzeusze nie stanowią w tej „dyskusji” jakieś konretnej grupy osób. Chodzi mi raczej o wewnętrzą postawę, o kategorię ducha.
Bo przecież wszyscy tak naprawdę jesteśmy faryzeuszami. I dobrze jeśli to sobie uświadamiamy. To pierwszy znak uzdrowienia. Jeśli zaś tego nie dostrzegamy to przerażające, więcej… znaczy, że nasza wiara jest martwa.
Dzięki Grzegorzu za komentarz. Masz rację.Kolejna moja obecność w domu pracodawcy była pełna optymizmu w naszych wzajemnych relacjach.Ten pan jest rozmowny ale unikamy kontrowersyjnego tematu jak narazie…zdaję sobie sprawę z dawania świadectwa swoją postawą wszędzie gdzie się znajduję. To jest bardzo ważny argument w każdej sytuacji.
Januszu, przepraszam za dawanie rad być może uraziłam Cię nie znając tak naprawdę ile zranień musisz znosić. Masz rację. siła chrześcijanina opiera się głównie na modlitwie a autorytety kościelne jakim jest niewątpliwie nasz Ordynariusz siedlecki, mogą bardzo dopomóc w znajdowaniu właściwej drogi w przyjmowaniu Słowa Bożego i wierności samemu Bogu, Synowi i Duchowi Świętemu…Zyczę Tobie/ również sobie/ postawy pokory , roztropności i mądrości w kazdej sytuacji
Przypominam sobie, że pisałeś o byciu na Drodze, uważam, że ta formacja bardzo pomaga w uczeniu się pokory/ między innymi błogosławionymi stronami tejże wspólnoty dobrze prowadzonej/
Serdecznie pozdrawiam
Dopowiedzenie dla Grzegorza
Na koniec dyskusji powiedziałam” Niezależnie od naszych poglądów, módlmy się nawzajem za siebie za wlaściwe relacje nasze z Panem Bogiem” , na co gospodarz domu powiedział: ” Mam nadzieję ,że ta rozmowa nie spowoduje pani rezygnacji z tej pracy…” a moja odpowiedż:”Mam nadzieję,że z tego samego powodu pan mnie nie zwolni …”
Kolejne spotkania były kulturalne i miłe…
Jak do tej pory spełniam oczekiwania pracodawcy a i dla mnie są kozystne warunki.
pozdrawiam
Witajcie bracia i siostry w Chrystusie.Jezus zyje ma 2009 lat ,jest Potęznym Krolem w niebie i Kroluje nad nami a my mamy byc tylko posłuszni Prawom Bożym aby żyć wiecznie tu na ziemi w Krolestwie Jezusowym.[Dla tradycji zniesli przykazania Boze,ale to się zmieni ,gdy Watykan upadnie jezus-jest-droga. blog.onet.pl