W trzecią Niedzielą Wielkanocną roku A Kościół nam podaje jako pierwsze czytanie fragment mowy św. Piotra wypowiedzianej w dniu Piećdziesiątnicy, zapisanej przez św. Łukasza w Księdze Dziejów Apostolskich. Ta mowa św. Piotra ma wiele wątków, które wskazują na wypełnienie się obietnic Bożych w wydarzeniu śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, a czego ukoronowaniem jest Zesłanie Ducha Świętego na Apostołów i tym samym początek życia i misji Kościoła.
W niniejszym rozważaniu skoncentruję się na słowach św. Piotra zaczerpniętych z Psalmu 16. Autor Dziejów przytacza fragment tego Psalmu korzystając z jego wersji greckiej, by ukazać, jak Dawid, który wypowiedział te słowa w przeżywanej przez siebie trudnej sytuacji – w sytuacji prześladowania. Wedy to, żeby nie popełniać więcej błędów, które już wcześniej mu się zdarzyły i żeby nie próbować ratować siebie w niewłaściwy sposób, prosił Boga, by o Go miał w swej pamięci przed sobą we wszystkim, co poczyna i co robi. Tekst hebrajski mówi dosłownie: Kładę (stawiam) sobie Pana przede mną … Czasownik jest wyrażony w hebrajskim „perfectum”, co oznacza na pewność dokonania zarówno w przeszłości jak i w teraźniejszości oraz w perspektywie przyszłości. Przekład grecki tej części Psalmu wyraża czynność jako patrzenie do przodu czy stawianie sobie przed oczy i używa czasu przeszłego niedokonanego. Stąd mamy przekład z dzisiejszego czytania:
Miałem Pana zawsze przed oczami,
gdyż stoi po prawicy mojej,
abym się nie zachwiał (Ps 16,8; Dz 2,25).
Możemy w tym dopatrywać się wyrazu różnych aspektów relacji człowieka z Bogiem i pewnego procesu odkrywania i kształtowania tych relacji.
1. Mieć zawsze Pana przed oczami
Zarówno w znaczeniu, w jakim mamy użyte w tekście hebrajskim, czyli stawiać sobie zawsze Pana przed sobą, jak i w znaczeniu, jakie mamy w tekście greckim czyli widzieć czy kontemplować przed sobą Pana, a więc mieć Go zawsze przed oczami, w odniesieniu do historycznego kontekstu, w jakim wypowiada te słowa król Dawid, chodzi o to, aby w sytuacji kryzysu nie szukać rozwiązań innych, niż zgodne z zamysłem Pana Boga.
Dawid doświadczył sam na sobie, że pójście po linii swoich pożądań i swoich planów oraz swoich rozwiązań prowadzi na manowce i jest wyrazem błądzenia człowieka. Dlatego też często i na różne sposoby mówi o potrzebie trzymania się Prawa Pańskiego, by nie zboczyć z właściwej drogi życiowej i nie popaść w pułapkę zastawioną przez przeciwników a ostateczne przez złego ducha.
Przykładowo cały Psalm 119 jest wychwalaniem Prawa Pańskiego (Tory). Poza kroczeniem drogami Prawa (Tory) nie ma życia. To właśnie Prawo Pańskie ukazuje właściwą ścieżkę życia, a inne drogi są drogami zdradliwymi i oszukańczymi, mimo że wydaje się, że są to drogi sukcesu i czasem nawet w oczach wierzących są przedmiotem pragnienia a nawet zazdrości (zob. np. Ps 1,1-6; 16, 11; 32,7-11; 73,1-24). Stawianie więc sobie pana przed oczy i kontemplowanie Jego obecności na drogach życia jest dla człowieka gwarancją właściwego sposobu życia i nie pozwolenia na to (nie ulegania temu) by zejść na fałszywe koncepcje życia oraz fałszywą koncepcję ratowania siebie.
2. Jest jednak jeszcze coś więcej
Stawiania sobie Pana przed sobą w swoim życiu i kontemplowanie Jego obecności, tak, że Jego Prawo jest głównym wyznacznikiem życia prowadzi do jeszcze innego doświadczenia, które właśnie wyraża św. Piotr w swojej mowie. Kto ma zawsze Pana przed swymi oczami, ten nie może zginąć i je może ulec rozkładowi.
Powyższą prawdę możemy wyrazić sformułowaniem: kto patrzy na Pana całym swoim ludzkim wysiłkiem i zawsze go sobie stawia przed oczy oraz konsekwentnie „daje sią widzieć Panu”, ten nie może zniknąć z pola widzenia Pana. Jest coraz to bardziej przed Panem. To nie tylko on ‑ swoim „wysiłkiem” (swoją stałością zwracania się do Pana jako jedynego źródła i zabezpieczenia życia) ‑ robi wszystko, co możliwe, aby mieć odniesienie do Pana, ale to Pan gwarantuje mu to, że go widzi i że właśnie On zabezpiecza mu jego życie.
Właśnie ten aspekt jawi się w argumentacji św. Piotra. Jezus, który – zgodnie z tym, co zapowiadał Dawid – miał zawsze i jedynie przed swymi oczami Pana Boga, swego Ojca, nawet jeśli popadł w takie odrzucenie, jakim była śmierć na krzyżu, nie mógł doświadczyć odrzucenia przez Ojca. To Ojciec Mu „gwarantował” to, aby nadal był przed Nim, jako jedynym źródle życia, nawet wtedy, gdy ludzie zgotowali Mu śmierć. Dlatego nie było możliwe, aby Jego ciało, to znacz całe Jego „ziemskie” (cielesne) życie, uległo zepsuciu i by śmierć zapanowała na „oddaniem” się Jezusa Ojcu.
Jezus w swym oddaniu się Ojcu, nie uległ (nie było to możliwe aby uległ) zawstydzeniu, oszukaniu, zepsuciu. On miał życie, bo Ojca stawiał sobie zawsze przed oczami. To co, Dawid odnosił do swego ziemskiego życia i ziemskiej historii, stało się udziałem Syna Bożego, który w przyjętym przez Niego śmiertelnym ciele, doświadczył prawdziwości słów wypowiedzianych przez Dawida. .
3. Co to oznacza dla nas
Jeśli my dzisiaj słuchamy tego kerygmatu Piotra, w którym odwołuje się do słów Dawida wypowiedzianych w Psalmie 16, to otrzymujemy bardzo konkretną propozycję (perspektywę życia). To co do nas należy, to zrobić wszystko, by mieć przed oczami Pana, to znaczy Jego Prawo, a w naszym chrześcijańskim już życiu także i przede wszystkim Jego Ewangelię. Jeśli to czynimy całym naszym wysiłkiem, to będziemy stale doświadczać, że Pan nas widzi, że Pan nam się ukazuje, byśmy my (całe nasze życie) nie ulegli rozkładowi.
Tę nieśmiertelność, a w zasadzie doświadczenie nowego życia, możemy jedna doświadczać jedynie wtedy, gdy w tym życiu, ze względu na to, że stawiamy sobie przed oczy Boże Prawo i Bożą Ewangelię, jesteśmy gotowi (na różne sposoby i w różnych życiowych okolicznościach) tracić swoje życie właśnie ze względu na to, że tak „widzimy” Pana.
Jeśli my Go tak „widzimy” (tak stawiamy przed oczy) i tak konsekwentnie postępujemy, aż do akceptacji odrzucenia a nawet śmierci (dla siebie), to możemy być pewni, że Pan zawsze będzie nas widział i nigdy nie ulegniemy zawstydzeniu i rozkładowi. Nasze życie będzie miało zawsze i to na wieczność sens i pełnię.
Obyśmy nie pozwolili siłę zwieść prze inne (czasem bardzo powabne) perspektywy życia. Obyśmy zawsze sobie stawiali Pana przed sobą i mieli Go przed naszymi oczami. Wtedy On zawsze będzie nas widział (będzie nam się ukazywał – na podobieństwo tego, jak ukazywał się uczniom po swoim zmartwychwstaniu) i będziemy żyć na zawsze w Jego chwale. Bo nie jest możliwe, aby śmierć zapanowała nad tymi, którzy mają Pana przed swymi oczami.
Bp ZbK
Komentarze
32 odpowiedzi na „Mieć zawsze Pana przed oczami ( 3 Ndz Wlkn A 140504)”
Myślę że czasami człowiek tak mocno zawęził Boga w korygowaniu wiary u innych,że zepchnął ją prawie całkowicie /oprócz przyjętych form kościelnych/ od siebie.
Sam św. Piotr doświadczył jak ważne jest „mieć Pana zawsze przed oczami” gdy wyszedł z łodzi na spotkanie Jezusa kroczącego po wodzie. Oderwanie wzroku od Pana jest dla nas zawsze zabijające, sprawia, że toniemy w odmętach świata. I przeciwnie, nieustanne szukanie wzroku Chrystusa ratuje nas, uzdalnia do kroczenia po tych wodach śmierci. Dlatego tak ważne jest to, aby nasze parafie były miejscami doświadczania obecności żyjącego Chrystusa w słuchanym Słowie, w sakramentalnych znakach, w modlitewnej adoracji,w relacjach z „drugim” – to wszystko, co ks. Biskup tak mocno tutaj od lat akcentuje. Pozdrawiam!
Nie jest mi na rękę/stary człowiek/ być na widoku Pana/Jezus Chrystus Zmartwychwstały=Kościół/.
Mam wiele do ukrycia/grzech/.
Mój Pan patrzy na mnie oczyma drugiego człowieka/żona, dzieci, znajomi, itd./. Pan/Kościół/ widzi mnie jak bardzo pragnę być w Jego świetle. Pragnę przeciwko sobie być widziany przez innych takim jaki jestem naprawdę/grzesznik.
Światło Kościoła/Chrystus/ oślepia/zabija/ starego człowieka/grzesznika/ we mnie i rodzi mnie na nowo w Duchu Świętym. Dobrze wiem, jak trudna jest ta mowa ale kto ma uszy otwarte/wiarę Kościoła/ usłyszy moje kochanie/umieranie/.
Pozdrawiam janusz
Kiedy myślę o Dawidzie, widzę „pięknego grzesznika”.
„Mieć z a w s z e Pana przed oczami”.
Nasze ziemskie życie jest mierzalne. Mierzalne latami, doświadczeniami, grzechami, zwątpieniami, czasem „przed” i „po nawróceniu”, wzrastaniem w wierze lub wprost przeciwnie. Od którego momentu stoper ma odmierzać nasze „zawsze” ?
Od narodzin ? A może od chrztu ?
A taki Dawid ? Wyrachowany, podstępny i bezwzględny morderca – nagrzeszył jak rzadko kto. W jego przypadku, „zawsze” nie zawsze było „zawsze” – szedł prostą drogą ku zatraceniu,
a jednak się „wywinął” !
Co było siłą i ratunkiem Dawida ? Ano to, że jak już nagrzeszył, to potrafił się do tego przyznać. Przyznać bezwarunkowo, sięgając aż do dna, aż do najbardziej mrocznych zakamarków własnej duszy.
I dopiero wtedy, jego „zawsze” mogło się rozpocząć.
P.S.
To jest oczywiście moje prywatne „rozumienie Dawida” (zastrzeżenie to, robię z uwagi na pewną rozbieżność z tym, co napisał ks.Biskup)
„kto patrzy na Pana całym swoim ludzkim wysiłkiem i zawsze Go sobie stawia przed oczy
oraz konsekwentnie „daje sią widzieć Panu”,
ten nie może zniknąć z pola widzenia Pana.
Jest coraz to bardziej przed Panem.
To nie tylko on ‑ swoim „wysiłkiem” ‑ robi wszystko, co możliwe,
aby mieć odniesienie do Pana,
ale to Pan gwarantuje mu to, że go widzi i że właśnie On zabezpiecza mu jego życie”
…
1. patrzeć na Pana całym moim ludzkim wysiłkiem, stawiać sobie Pana przed oczy –
to dla mnie codzienne czytanie Pisma Świętego, dla mnie wiążące się z wysiłkiem
2. dać się widzieć Panu –
to uznać, że czytane Słowo jest o mnie, to zobaczyć siebie w czytanym fragmencie
3. uwierzyć, że Pan mnie widzi –
nie dlatego, że ja podejmuję dla Niego pewne działania (jakby to było potrzebne Panu),
ale dlatego, że ja potrzebuję Słów Pana, by uwierzyć, że On mnie widzi
4. On zabezpiecza moje życie…
Tu przypominają mi się słowa Jezusa
„o co tylko poprosicie w moje imię, spełnię to”.
On w taki sam sposób zabezpiecza moje życie, jak zabezpieczył swoje.
On mnie uczy takiej prośby, jaką sam zanosił do Ojca –
„bądź wola Twoja”.
Im bardziej przyswajam tę naukę, tym bardziej jestem przed Panem.
…
Pozdrawiam 🙂
„Mieć przed oczami Pana” to dla mnie dzisiaj mieć przed oczami człowieka, który stawia wymagania, zabiera czas, zmusza do wysiłku. Chcę przeżywać te trudności patrząc na Krzyż i Zmartwychwstanie, zakotwiczyć tam swoją nadzieję i stąd brać siłę do posłusznych Bogu decyzji.I do codziennego uśmiechu.
W Kościele w Polsce trwa VI Tydzień Biblijny.Zachęta do lektury Biblii i umacniania się nią każdego dnia.
W czasie sympozjum teologicznego w Warszawie 26 listopada 2011 stwierdzono:
„Jak uratować Słowo Boże dla mnie by zatrzymać proces dewaluacji? Pierwszym krokiem to porządna lektura Pisma Świętego,o czym wie każdy,kto chce spotkać Chrystusa.Dzięki autentycznemu przeżyciu Słowa Bożego we własnym wnętrzu,będziemy w stanie dawać świadectwo ,co jest prawdziwym wyzwaniem współczesnego chrześcijanina”
W mojej parafii, przy gromadzeniu się wspólnoty na nabożeństwa majowe połączone z Eucharystią,można uczyć się jak pochylać się nad Słowem Bożym.Wprowadza w to kapłan.
Mogę też z adhortacją „Verbum Domini-o Słowie Bożym w życiu i misji Kościoła” w ręku,przez Słowo Boga poznawać Jego samego.
…
„Zważaj,synu na moje słowa,
do uwag mych nakłoń swe ucho:
niech one nie schodzą ci z oczu,przechowuj je pilnie w swym sercu:
bo życiem są dla tych,co je otrzymali,
lekarstwem całego ich ciała.
Z całą pilnością strzeż swego serca,
bo życie ma tam swoje źródło.
Fałszu ust się wystrzegaj,
od warg przewrotnych bądź z dala!” (Prz.4,20-24)
Gdy czytam słowa „mieć Pana przed oczami”, to zawsze przypomina mi się obraz modlącego się Żyda przy ścianie płaczu z przywiązanym na czole „pudełkiem” ze słowem Boga. To zadziwiające jak różnie rozumiemy i interpretujemy słowo Pana a jak mało dokładamy starania by właściwie to słowo odczytać.
#4 waldek.
Mój „stary człowiek” jest bardzo religijny. Jest zdolny do wielu wyrzeczeń, umartwień, modlitw, a nawet próbuje zaprzyjaźnić się z Chrystusem by uwolnić się od grzechu.
Mój „stary człowiek” jest bardzo podobny do wielkich Starego Testamentu, dla których życiową drogą było Prawo/Dekalog. Grzech żyje z Prawa i przez Prawo jest sądzony.
Tak też „mój Dawid” jest zdolny tak jak piszesz do wielu świństw, ale również potrafi upaść na kolana pod ciężarem swoich grzechów i prosić o przebaczenie.
Doskonale wiem, że bez śmierci tego co stare we mnie nie może narodzić się nic nowego.
Prawa nie można ożenić z Łaską a choćby nawet udał to się komuś to i tak będzie to małżeństwo bezpłodne.
Pozdrawiam
janusz
„Od Chrystusa Dobrego Pasterza
płynie moc, która jest potężniejsza
od każdej ludzkiej słabości.
Dlatego proszę was:
Patrzcie wciąż w oczy Dobrego Pasterza”
św.Jan Paweł II
…
Często nawet na modlitwie odczuwam
wielką bezsilność, niemoc, niezdolność do trwania przed Obliczem Pana.
Ratuje mnie wtedy świadomość, że On na mnie patrzy i wszystko widzi.
Najgłębsze tajniki serca.
Jak dobrze żyć pod tym spojrzeniem!
Witam,
dziękuję że Ksiądz Biskup nie umieścił (…)
#9
Mój komentarz w żadnej mierze nie miał się odnosić do #3. Jeśli jedak poczułeś się „wywołany do tablicy”, to zapewniam, że nie było to moim zamierzeniem.
Pozdrawiam
Ad #11 smutno
Proszę skontaktować się ze mną osobiście. Tylko w ten sposób można coś pomóc i coś zrobić w dobrym kierunku
Bp ZbK
#13
Potrzeba nam mądrych pośród ludu przywódców.
Duchowych szczególnie.
# baran katolicki
Moja wiedza jest inna.Wielkich Starego Testamentu cechowało nie tylko przestrzeganie Prawa,Dekalogu,religijności.Głównym ich zadaniem było przekazywanie ludziom objawienia Bożego potrzebnego do zbawienia.Zaczęło się w ścisłym znaczeniu od Abrahama,później przez Mojżesza,królów,proroków.
Centralną postacią w historii objawienia jest Jezus Chrystus.
To Mojżeszowi Bóg polecił przekazać Izraelowi„Słuchaj Izraelu,Pan jest naszym Bogiem-Panem jedynym.Będziesz miłował Pana Boga twojego z całego swego serca,z całej swojej duszy,ze wszystkich swych sił” (Pwt 6,4-5).
Przez proroków Bóg wzywa Izrael i wszystkie narody by zwróciły się do Niego,jedynego.
„Nawróćcie się do Mnie by się zbawić wszystkie krańce świata,bo Ja jestem Bogiem,i nikt inny!…” (Iz 45,22).
Mojżeszowi Bóg objawia swoje imię„… JESTEM KTÓRY JESTEM…”(Wj 3,13-14)
…
W naszych realiach objawienie,to na początku przeżycie wynikające z intuicji i umysłu.Kolejny stopień prowadzący ku objawieniu to modlitwa, zwłaszcza adoracji,gdzie poddając się działaniu Bożemu mogę doświadczyć czego Bóg ode mnie chce,dowidzieć się gdzie się mylę,gdzie grzeszę.Łatwiej jest „zobaczyć”, „usłyszeć”,„doznać”,stanąć przed Bogiem im więcej jest we mnie miłości,W przeciwnym razie Bóg jest,ale „w odległości” , albo za mniej lub gęstszą mgłą.Innym stopniem wiodącym ku objawieniu są wyrzuty sumienia .
Bóg otworzył przed nami swoje wnętrze,ujawnił osobowe oblicze,przemówił do nas,wyznał nam miłość.
…
Zacytowany przeze mnie fragment Prz.4,20-24 ,to nie tylko zasady moralne.
Te słowa można odnieść też do mojego sposobu słuchania i czytania Pisma Świętego.Bóg mówi,zwróć uwagę na moje słowa.Jeżeli Bóg chce przemówić,to przyzwoitość wymaga,aby poświęcić Mu całą uwagę niepodzielnie.Nie powinnam słuchać tylko jednym uchem,a czegoś innego drugim.Nie myśleć o innych sprawach.Gdy słucham uważnie,wtedy słyszę Boga,a słyszenie rozwija się w wiarę.Żeby nakłonić ucho to trzeba schylić głowę,inaczej się nie da,to pokora i otwartość na nauki.Pozwolić,by Bóg mnie pouczał,porzucić uprzedzenia,nie mierzyć Boga ludzką miarą,bo jest wszechmogący,łaskawy,wierny i miłosierny.
Słowo Boże działa we mnie tylko w takim stopniu w jakim je przyjmę.
Zdrowe oko to wzrok„prosty”, „szczery”.Widzi rzeczy takimi jakie są.
Słowo Boże przenika ,odkrywa prawdę o mnie.
Trzeba strzec swego serca z całych sił,bo wszystko w życiu z niego pochodzi.
#14 Ka
Też tak myślę.
Czytałaś, co Papież powiedział w niedzielę Dobrego Pasterza? 🙂
Naprzykrzajmy się pasterzom!
Potrzebujemy mleka doktryny, mleka łaski i kierownictwa.
#16
No, nie.
Ja skromna /uśmiech bo żartuję/. Naprzykrzać się nie chcę nikomu.
Wybieram słuchanie /poza tym nie umiem wprowadzić w siebie naprzykrzanie/.
#15 mirpat.
Są dwie perspektywy patrzenia/widzenia/ Boga. Jedna droga to Prawo/Dekalog/ a druga to Łaska/Jezus Chrystus/. To jest tak jak w miłości. Ja kocham ciebie bo ty kochasz mnie. Takie jest myślenie starego człowieka we mnie. On chce zmartwychwstawać bez umierania. Chce żyć zgodnie z Prawem o własnych siłach/po swojemu/.
Nie wiem, jakim kolegą jest Twój „stary człowiek” dla Ciebie, ale wiem, że warto pogodzić go ze śmiercią. Warto przygotować go na umieranie zgodne z Prawem i dać mu nadzieję/wiarę/ na nowe narodzenie.
Taka wewnętrzna ewangelizacja jest nam bardzo potrzebna.
Stary człowiek nie jest wrogiem nowego człowieka, lecz niejako starszym bratem lub, jak wolisz, ojcem nowo narodzonego.
Wielcy Starego Testamentu żyją w nas mocą wiary, która jest Łaską zmartwychwstałego Pana Jezusa Chrystusa.
Daremna jest moja ewangelizacja innych, gdy czyni to mój stary człowiek, który nie dał się uśmiercić kerygmatem.
Takie jest moje patrzenie/widzenie/ siebie i innych.
Pozdrawiam
janusz
#17 Ka
Chodzi o ewangeliczne „naprzykrzanie się”, pozytywny sens tego słowa.
Ja bym to jeszcze nazwała „przypominanie się, prośba”.
Ale to Twój wybór (skromność), jeśli chcesz pozostać „głodnym cielakiem” /uśmiech/
W Liście 5 św. Grzegorza z Nyssy czytam:
…
„I skoro, jak powiedzieliśmy, do nas, wyrwanych ze śmierci (por. Oz 13,14),
łaska niezniszczalności przychodzi w zbawczym chrzcie przez wiarę w Ojca i Syna, i Ducha Świętego,
prowadzeni przez to wierzymy, że
NIC SŁUŻEBNEGO ANI STWORZONEGO, ANI NIEGODNEGO MAJESTATU OJCA NIE MOŻE BYĆ PRZYPISYWANE TRÓJCY ŚWIĘTEJ,
skoro jedno jest nasze życie, które otrzymaliśmy przez wiarę w Trójcę Świętą,
które bierze źródło z Boga wszechświata, przechodzi przez Syna, działa zaś w Duchu Świętym (por. 2Kor 4,12)”
…
i zastanawiam się, co znaczą wydzielone frazy…
Czy św. Grzegorz pisząc o SŁUŻEBNOŚCI
miał na myśli sprostowanie poglądów, jakoby Duch Święty był służebny,
a pisząc o STWORZONYM wyjaśniał, że Jezus-Syn Boży nie jest stworzeniem,
ale i Syn i Duch są równi w majestacie z Ojcem?
…
I jeszcze jedno.
Rz 6,4 brzmi:
„Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to,
abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca”
…
Czy dobrze rozumiem, że
przez chrzest wkraczamy w nowe życie dzięki chwale Ojca (nie własnymi siłami).
Podobnie jak Chrystus zmartwychwstał – dzięki chwale Ojca.
…
Pozdrawiam 🙂
Słuchałam i oglądałam Biskupa Nominata /dużą to czy małą literą?/na stronce legnickiej.
Wygląda super i mówi do rzeczy.UŚMIECH.
Kurcze,lubię go.
# 20 julia
Biskup Teodor z Mopsuestii tak w swojej katechezie chrzcielnej komentuje:
„Wyrażenie w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego wskazuje , od kogo pochodzą dobra chrztu: powtórne narodzenie, odnowa, nieśmiertelność, niepodatność na cierpienia, niezmienność, uwolnienie od śmierci, zniewolenia i wszelkiego zła, wolność i udział w dobrach przyszłych i najdoskonalszych. Oto dlaczego otrzymuje się chrzest! Wzywa się zatem Ojca,Syna i Ducha Świętego, abyś znał źródło dóbr chrzcielnych”.
…
U mnie też się zdarza ,że się nad czymś zastanawiam. 🙂
Czy kerygmat = Dobra Nowina =Ewangelia ?
#19 Wybieram /świadomie/ „głodnego cielaka” zdając sobie sprawę, iż nie jestem będąc w ziemskim ograniczeniu /mózg nie tak pojemny/ ogarnąć prawdy w całości.
Zbyt wiele tu /na Ziemi/ dopuszczalnego /przez człowieka/ kłamstwa, manipulacji i mataczenia.
#21 Ka
DUŻY UŚMIECH
Muszę wyrazić swoją radość.
WOJCIECH POLAK /mój ulubiony/ PRYMASEM !
Ogromnie się cieszę!
Odwiedzałam systematycznie dwa blogi Biskupów. Ten i bp Polaka.
Moja znajomość poprzez to co pisał – czysto blogowa , ale lubiałam jego myśl i sposób w jaki ją przekazywał. Uczyłam się. Lubiałam go i ceniłam.
A teraz się cieszę. Bardzo.
a nie będzie pożegnania Ks.Bpa Zbigniewa w diecezji siedleckiej, czemu, po 12 latach posługi?
Marek.
#27 marek.
Wystarczy się prze-żegnać.
Pozdrawiam
janusz
ad 27
Masz rację, Marku, to hańba dla diecezji!
#29 Karolina nie przesadzaj, dopiero teraz widać jak bardzo diecezjanie odetchnęli z ulgą. Oczywiście nie wszyscy,ale około 85%.
Elżbieta
„Mieć przed oczami Pana”, to dla mnie żyć w Prawdzie w każdej sytuacji. Czerpać siły ze Słowa Bożego i modlić się o dary Ducha Świętego w rozpoznawaniu dobra od zła w sobie i u innych i o dary przemiany serca by było dla wszystkich miłosierne.
Ciesze się z widzialnego dobra ludzkich działań
i w nich samych. Nie potrafię jednak nie ingerować tam, gdzie dzieje się zło i czego świadkiem w danej chwili jestem. Angażuję się/ stając sie narzędziem Pana Boga, tak to pojmuję/, na tyle ile tylko mogę
a kiedy już nic nie mogę więcej, pozostaje tylko modlitwa i niech się dzieje wola Boża przez inne „narzędzia”. Takie sytuacje, silnie przeżywam w swojej rodzinie z mężem, synową i synem.Wydaje mi się, że obojętność, bezczynność wobec widzianego zła, krzywdzenia drugiego, szczególnie niewinnych dzieci, jest ciężkim grzechem. Swoją reakcją, działaniem , które ma na celu udzielać pomocy, można komuś uratować życie, ustrzec od dziejącego się zła.
Panie Boże , uczyń mnie w zaistniałych sytuacjach, mądrym- mocą Twego Ducha, roztropnym swoim narzędziem, bym Ciebie Panie i Twoją naukę, zawsze miała przed oczyma.
# 31 niezapominajka
Jeżeli ktoś doświadcza przemocy domowej większego kalibru,to powinna taka osoba szukać pomocy zgłaszając się do Ośrodka Pomocy Społecznej(Miejskiego lub Gminnego).Z pomocą tej instytucji można złożyć zawiadomienie o przestępstwie lub zażądać założenia niebieskiej karty chroniącej przed przemocą.
W takich sytuacjach nie ma miejsca na wstyd.W pierwszej kolejności jeśli chodzi o dzieci to odpowiedzialność prawna spoczywa na rodzicach.Odpowiada również rodzic za to, że nie szukał pomocy.
Rodziny które mają założone niebieskie karty wymieniają się wiedzą między sobą( chodzi mi o przekazywanie doświadczenia,że warto).Raz w miesiącu odwiedza takie rodziny pracownik policji i opieki społecznej.Jeżeli trzeba,to częściej.
Również Ty sama możesz się zgłosić do Ośrodka Pomocy Społecznej.Nie włączają się do akcji od razu,ale otrzymasz potrzebne informacje.