Ewangelia 27 Niedzieli roku A (Mt 21,33-43) stawia nas przed bardzo istotnym obwieszczeniem. Przypowieść o gospodarzu winnicy, który oczekuje od jej zarządców odpowiedniego plonu, nawiązuje do proroctwa Izajasza, które jest proklamowane w tę niedzielę jako pierwsze czytanie (Iz 5,1-7). W jednymi drugim przypadku chodzi o oddanie gospodarzowi winnicy należności, której ma prawo oczekiwać, gdyż to on zainwestował w tę winnicę. Nie ulega wątpliwości, że Jezus, opowiadając tę przypowieść, odnosił się do arcykapłanów i uczonych w piśmie oraz do całej rzeczywistości Starego Przymierza. Wszystko dzieje się w ostatnich dniach przed Męką. W perykopie czytanej w ubiegłą niedzielę chodziło o pracę „dzieci” w winnicy. Jeden powiedział, że pójdzie, a nie poszedł; drugi powiedział, że nie chce iść, a poszedł.
W rozważaniu poprzedniej niedzieli zwróciłem uwagę na to, że chodziło o wejście na drogę sprawiedliwości. Najpierw była ta wg Prawa, do której nawoływał św. Jan Chrzciciel, a następnie ta, która została objawiona przez Syna, który wszedł do winnic i wziął na siebie całą niesprawiedliwość, by w imieniu i mocą Dobrego Boga, dać wszystkim, którzy zechcą przyjąć logikę sprawiedliwości wynikającej z wiary i będącej darem i łaską.
Perykopa tej niedzieli pozwala wniknąć w sposób dokonania się tej nowe Bożej sprawiedliwości. Ci, którzy pracowali dla swego zysku i tak wykorzystywali winnicę – także e jej aspekcie religijnym, kultycznym itp. Oni uważali, wiedzą, o co chodzi i jak „należy” wykorzystać” winnicę i nie oddawali gospodarzowi należności. Gdy gospodarz posyłał swoje sługi (proroków), oni przywłaszczali ją sobie, a proroków zabijali. Wreszcie posłał swego syna, myśląc: Uszanują mojego syna. Tymczasem oni mówili sobie:
«To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo»
i
Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili (Mt 21,38n).
Nie zdawali sobie sprawy z tego, że w ten sposób dali jakby płaszczyznę czy pole do objawienia Bożej sprawiedliwości właśnie na tym Synu, który jest dziedzicem i przez którego objawia .
1. Syn w winnicy
Kiedy winnica nie oddawała należytego owocu (jak to przedstawia prorok Izajasz), lub ci, którzy ją uprawiali – rolnicy z przypowieści nie oddawali Gospodarzowi stosownej należności, posłał do tej winnicy swego Syna ‑ Mówimy już teraz nie na płaszczyźnie obrazu i przypowieści, lecz na płaszczyźnie historii czyli wydarzeń zbawczych, jakie zaistniały w zbawczym dziele Jezusa i które kształtują nasze życie.
Gdy odniesiemy tę przypowieść do zbawczego wydarzanie dokonanego przez Boga w Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, to możemy powiedzieć, że Jezus jako Syn wszedł do tej winnicy jako ostatni, bez pretensji czyniąc dobrze i znosząc wszelki trud i spiekotę niesprawiedliwości. Został dotknięty tą niesprawiedliwością aż do śmierci. Stało się to, by objawić nowy sposób spełniania się sprawiedliwości Bożej – to w nawiązaniu do przypowieści z poprzedniej niedzieli.
Łącząc to z przypowieścią z tej niedzieli, widzimy Jezusa jako tego, kto wszedł do winnicy, wysłany przez Ojca, aby odebrać należyty plon. Wówczas, ci którzy patrzyli tylko po ludzku, albo byli tymi, którzy przywłaszczyli sobie całą „rzeczywistość” Bożą, która przez dotychczasową historię przynosiła plon obecności Boga (działanie proroków), nie tylko nie przyjęli Syna jako wysłannika Ojca, ale postanowili wydrzeć Mu jego dziedzictwo. Tym dziedzictwem w Jego życiu i Jego „świadomości” była Jego jedność z Ojcem i całkowite oddanie się Ojcu w posłuszeństwie. Postanowili więc Go zabić. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Aczkolwiek to był bolesny moment historii zbawienia, to jednak na tym historia się nie skończyła. Ten moment „wyrzucenia i zabicia” Syna, staje się momentem sądu nad tymi, którzy winnicę uprawiają, lub – wg wizji Izajasza ‑ nad samą winnicą.
2. Sprawiedliwy sąd: przebaczenie i kara
Zanim do tego doszło i zanim dokonał się ów sąd już sami arcykapłani i uczeni w Piśmie – interlokutorzy Jezusa podczas kontrowersji na kilka dni przed Jego śmiercią krzyżowa, kiedy to zostanie „wyrzucony” poza miasto i poza społeczność i zostanie zabity – wypowiadają wyrok (sentencję) tego sądu. Na pytanie Jezusa: „Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?” Rzekli Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”.
Nie zdawali sobie sprawy z tego, że wypowiedzieli wyrok na samych siebie. Otóż Gospodarz winnicy, wytraci tych, którzy nie oddają plonu, jaki wydaje winnica. Powierzy ją natomiast tym, którzy będą gotowi oddawać mu należny plon. O jaki plon chodzi?
Tym plonem jest sprawiedliwość. Jednak już nie tylko sprawiedliwość, jakiej gospodarz – czyli ostatecznie sam Bóg jako Ojciec, mógł oczekiwać od winnicy i jej rolników przed zabójstwem (ukrzyżowaniem) swego Syna. Tą sprawiedliwością, objawioną już na nowy sposób, jest dzieło Boga wobec człowieka, jakim jest jest przebaczenie człowiekowi i obdarzenie go usprawiedliwieniem. To jest nowy sposób przynoszenia plonu przez winnicę i jej rolników.
Będzie to jednak możliwe tylko w tych, którzy zgodzą się na to, aby w nich ten plon przebaczenia, tzn. nowego sposobu objawienia się sprawiedliwości Boga, się dokonywał. Tych, zaś, którzy nie zechcą – na podobieństwo owych rolników – marnie wytraci, tzn. zaginą sami w sobie. Nie będą mogli skorzystać z przebaczenia.
3. Głowica węgła
Słowa wyjęte z Psalmu 118 Jezus stosuje do siebie. On jest tym odrzuconym kamienie prze budujących, przez uprawiających winnicę. Został odrzucony jako Syn Ojca ‑ Właściciela winnicy. Stało się to jednak przez Pana i jest cudem w naszych oczach, że z tego odrzucenia, w którym ludzie (rolnicy) kierowali się własnym interesem – także religijnym – i chęcią zdobycia dla siebie na swój sposób dziedzictwa Bożego, Bóg wyprowadził nowy sposób zbliżenia się do Niego właśnie przez tego wydanego Syna, w którym możemy stawać się dziedzicami przyjmując dar od Boga, a nie zabierając Bogu to, co się Jemu należy.
Ten Jezus jest fundamentem nowej budowli i głowicą węgła. Pierwszy obraz, fundament, wskazuje na solidność oparcia się, czyli wiarę, a drugi, głowica węgła, oprócz związku i odniesienia do tej stałości, wskazuje na konieczny sąd. Głowica węgła to mocne miejsce narożnikowe, budowli, które odpiera zewnętrzne ataki (wiatru itp.) i jednocześnie powoduje ich rozbicie czy rozdzielenie. Jest to stały proces dokonywania się sądu nad życiem ludzkim przez Tajemnicę wydania się Jezusa Chrystusa. Ci którzy Go przyjmują i oddają swoje życie na Jego podobieństwo, są oparci na tym fundamencie i oddają Bogu plon tego, co Bóg w nich dokonuje. Ci którzy szukają własnego zysku, własnej „sprawiedliwości” i nie wchodzą w logikę daru i oddawania, są „marnie traceni”,. tzn w tym życiu trawią marnie swoje życie i nie przygotowują się do wejścia w przyszłe. Już w tym życiu i rozbijają się o „głowicę węgła”.
On jest przeznaczony na powstanie i na upadek wielu w Izraelu i na znak, któremu będą się sprzeciwiać (zob. Łk 2,34). Kto jednak ten znak przyjmie i pozwoli być „naznaczony” tym znakiem, ten będzie zbawiony, ten przeżywa już tutaj zbawienie – darmowość i zdolność oddawania plonu – dziękczynienie.
Bp ZbK
Komentarze
86 odpowiedzi na „Kamień odrzucony- fundament i głowica węgła (25 Ndz A 2011)”
„Każdy kto upadnie na ten kamień rozbije się,a na kogo on spadnie ten zostanie zmiażdżony” /Łk/
Wyjaśnienie Łukasza wskazuje że ofiara zniszczy morderców,oto plon /sprawiedliwości/.
Kiedyś jak pisałem komentarz do Ewangelii o robotnikach winnicy, pisałem, że czuje się tak, jakby Jezus i mnie zaprosił do tej winnicy.
A w kontekście dzisiejszej Ewangelii, mogę powiedzieć, że Bóg chce mi dać tą winnice w dzierżawę.
Czuję się za nią bardzo odpowiedzialny: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.” (Łk 12,48).
Księże biskupie. Czy jest jakiś sposób na to, żeby listy pasterskie biskupów były choćby odrobinę ciekawsze ? Choć przesłanie i treści,które podejmują są ważne ale w moim odczuciu sposób przekazu jest fatalny.Wydaje mi się, że język powinien być prostszy, taki normalny, mniej urzędowy. A tak to wszystko przelatuje ponad głowami i niewiele pozostaje.Mimo starań trudno skupić uwagę i właściwie to człowiek myśli czy ten list jest długi czy krótki i kiedy się skończy a czasem senność ogarnia. Tak było i dziś. Wiem,że Jan Paweł II był wielkim człowiekiem ale słuchanie po raz któryś wzniosłych zdań, o tym co robił i jakim był, staje się irytujące. Tym bardziej, że w ostatnim czasie było na ten temat dużo.Takie są moje odczucia, którymi chciałem się podzielić i mam nadzieję, że mi się nie oberwie ;)Pozdrawiam 🙂
„Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce.”
—–
Jan Chrzciciel głosił na Pustyni Judzkiej słowa:
—–
„Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia…Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone”
—–
Ja wołam dzisiaj za psalmistą:
—–
„Powróć, Boże Zastępów,
wejrzyj z nieba, spójrz i nawiedź tę winorośl.
I chroń to, co zasadziła Twoja prawica,
latorośl, którą umocniłeś dla siebie.
Już więcej nie odwrócimy się od Ciebie,
daj nam nowe życie, a będziemy Cię chwalili.
Odnów nas, Panie, Boże Zastępów,
i rozjaśnij nad nami swoje oblicze,
a będziemy zbawieni.”
Ad #3 Marek
Podzielam.
Jestem też za tym, aby było jak najmniej czytania listów pasterskich podczas liturgii.
Mogą być podane za pośrednictwem innych mediów.
Problematyka poruszana jest zazwyczaj niewątpliwie ważna, trudno ją jednak ująć w formie listu do odczytania w czasie niedzielnej liturgii – przy wielkiej różnorodności zgromadzenia niedzielnego, co dodatkowo komplikuje sprawę formy przekazu.
Nie omieszkam uwzględnienia tego.
Pozdrawiam
Bp ZbK
skoro już temat został poruszony, to ja też się podpisuję pod Markiem i chcę powiedzieć, że sposób przekazu treści w liście pasterskim jest bardzo uciążliwy w odbiorze. Zniechęca do słuchania i może wzmacniać przekonanie, że w kościele mówi się o jakiś górnolotnych sprawach a nie o życiu. Pozdrawiam
Szymon Hołownia w książce „Kościół dla średnio zaawansowanych” pisze:
„Problem listów pasterskich nie polega na tym, że są głupie. Przeciwnie. Problem w tym, że gdy FASCYNUJĄCE I GŁĘBOKIE eseje, które świetnie się CZYTA, zacznie się recytować w radiu, te same teksty tam wydadzą się nieznośnym gniotem. (…) Nie jest tak, że nasi biskupi nie mają swoim wiernym nic mądrego do powiedzenia. Jeśli chcą napisać do wiernych list – niech ci dostaną go przy wyjściu z kościoła, tak by spokojnie mogli pójść z nim do domu” i przeczytać.
Tak właśnie było z pierwszym Listem naszego Pasterza i z Listem pasterskim o przeżywaniu Tajemnicy Paschalnej na Triduum Paschalne – każdy mógł je wziąć do domu i czytać.
🙂
Niesamowite są dla mnie te słowa, że „postanowili wydrzeć Mu jego dziedzictwo. Tym dziedzictwem w Jego życiu i Jego „świadomości” była Jego jedność z Ojcem i całkowite oddanie się Ojcu w posłuszeństwie. Postanowili więc Go zabić.”
Także i dzisiaj wielu myśli tylko po ludzku i wtedy stają się wrogami…
Jednak to „dziedzictwo” można tyko otrzymać w darze, nie jest możliwe zagrabienie go sobie, porwanie, nie można go sobie zwyczajnie „wziąć”, ani obronić, bo to tylko On jest „głowicą węgła” odpierającą złe wichury. Ale zawsze można Go szukać i za Nim iść, prosić Go i wołać do Niego, słuchać…
Dzięki za te słowa, za naukę która jest tak bardzo cenna dla mnie dzisiaj.
Moze warto drukowac na papier komentarze ksiedza biskupa do czytan i rozdawac je w katedrze po kazdej niedzielnej Mszy swietej. Do koscioła chodzi wiele osób starszych, które nie zawsze znają sie na obsłudze internetu, a i nie kazdy ma komputer, czy nawet wie o istnieniu tego blogu.
Dla mnie najważniejsze przesłanie z tego rozważania jest następijące aby nie marnować swojego obecnego życia tylko przygotowywać się na wejście do Królestwa Bożego i nie rozbijać się o „głowicę węgla”.Bo gdy Bóg jest życiu najważniejszy to wszystkie inne sprawy są na właściwym miejscu. Pozdrawiam.
Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności Ducha Świętego niech będą z wami wszystkimi!
Często zapominamy o tym, że Bóg Ojciec nie jest Synem Bożym a Syn Boży nie jest Duchem Świętym.
Bóg sam w sobie jest doskonały, a tajemnica wcielenia ma na celu zbawienie człowieka.
Przez Tajemnice wcielenia tego dostępujemy – zbawienia – włączenia się w życie Boga.
Przez ofiarę Jezusa Chrystusa – eucharystię – „dotykamy nieba”
Bóg zechciał oddać się w ręce człowieka – tego człowieka, który nosi Go w swoim łonie oraz tego który tuli w ramionach po śmierci.
Zrozumcie to – jest u nas w Kościele kaplica wszystkich świętych, gdzie w centralnym punkcie jest Pieta.
Ona przyjęła to na siebie i wprowadza nas w bramy raju – wszelką boleść, niesprawiedliwość. Oddać się Jej znaczy dostąpić miłosierdzia – włączyć się w Plan zbawienia, odkupienia.
Uczynki miłosierdzia co do ciała – zmarłych grzebać. Jak jeden obraz przedstawia Matkę z dzieckiem czyli nas wszystkich – tak toooooooo
Weźmy ten świat w swoje ręce i jak Maryja zaczynimy nad nim płakać i wypełniać dzieła miłosierdzia.
Księże Biskupie,
piszę w sprawie terminów Celebracji Słowa w Katedrze.
Jedną z dat jest 19 grudnia.
Ten poniedziałek jest drugim dniem rekolekcji w parafii katedralnej.
Dlatego w tym czasie będzie jedna z Mszy św. rekolekcyjnych.
Celebracja będzie zapewne odwołana 🙁
A może można zmienić ten termin?
„Nie ci, którzy mi mówią Panie, Panie, wejdą do Królestwa, ale ci, którzy pełnią wolę Ojca…” Nie wystarczy więc regularne chodzenie do kościoła i codzienne pacierze, surowe posty,nie wystarczy spełnianie wszystkich przepisów prawa i własna doskonałość,etc … jeśli za tym nie idą czyny miłosierdzia i konkretne działania wobec bliźniego.
Święty Augustyn powiedział:
Pan Bóg przegotowuje dla każdego z nas trzy wielkie niespodzianki w życiu przyszłym:
· pierwsza to ta, że spotkamy tam tych, którzy według nas, być tam nie powinni – np. grzesznicy i cudzołożnicy, twój sąsiad, czy krewny, którym pogardzasz – spotkasz ich w niebie,
· druga, to ta, że nie spotkamy tam tych, którzy według nas, tam być powinni – np. ci wszyscy pozornie uczciwi i dobrzy na pokaz.
· i trzecia, największa …. że sami się tam znaleźliśmy.
Czy mamy czekać az facet ktory zniszczył Pismo Swiete nastepnym razem sprofanuje hostie lub porąbie krucyfiks siekierą? Gdzie nasza reakcja w obronie wiary?
Jak zaakceptować faryzeusza ?
Wiadomo jakie cechy posiada faryzeusz,dla mnie nie są „strawne”.
Od czasów Chrystusa człowiek nie zmienił się,zmieniają się okoliczności,warunki ekonomiczne,etc…ale człowiek ze swoją mentalnością pozostaje taki sam.
Póki co, w towarzystwie faryzeusza „duszę” się.
A może jest jakiś inny sposób postrzegania tej grupy ludzi?
Pozdrawiam.
Dodam jeszcze, że przede wszystkim chodzi mi o dwie twarze faryzeusza,jedna to taka że Jego religijność jest bez „skazy”,a druga twarz to życie niewiele mające wspólnego, z tą „nieskalaną doskonałością”.
Pozdrawiam
#15
Naszą reakcją powinna być modlitwa w jego intencji, bo my, którzy mamy wiarę być może też zawdzieczamy to modlitwie innych
Po za tym zło trzeba dobrem zwycieżać .
Czy walka wypowiedziana grzesznikom/my też do nich należymy/ bedzie dobrem?
Jezus czasem dopuszcza zło , aby z niego wyprowadzić dobro.
Ja to odbieram tak: my ,ktorzy nie czytamy Pisma Sw. tak naprawdę nie znamy Chrystusa /można powiedzieć ,że Pismo nic dla nas nie znaczy/.
Patrząc na to co aktualnie dzieje się na świecie/m.in.odstępstwo młodzieży od wiary i preferowanie małżeństw niesakramentalnych/ poprzez ten incydent /skandal/ Pan Bóg chce zwrócić uwagę na to ,że depczemy -niszczymy
PRAWDĘ.
Uczniowie podczas drogi do Emaus rozmawiali o tym co się wydarzyło i Jezus się do nich przybliżył, ale oni tego nie widzieli bo ich oczy były na uwięzi.
Uczniowie w wieczerniku rozmawiali o tym co się wydarzyło i stanął pośrodku nich Jezus.
Rozmawiajmy jak najwięcej o tym co się dzieje i dziś , nie bójmy się jak Szczepan wypomnieć ludowi, że ich serce jest twarde, że źle postępują nie wierząc w Chrystusa, a napełnieni Duchem Świętem ujrzymy Jezusa po prawicy Ojca. Będą nas obrzucać kamieniami, patrzeć z pogardą, mówić, że jesteśmy moherami – nie bójmy się prawdy. Jezus umarł i zmartwychwstał za nas wszystkich.
Tak naprawdę to wydaje mi się, że Wasz biskup źle robi, nie przyłączając się do krytyki Nergala, do krytyki tego co On uczynił.
Ad #20 pawelpiotr
Pawlepiotrze!
Proszę chcieć zrozumieć, co mówię i nie opowiadać, że popieram kogoś, kogo nie popieram.
Ukazuję natomiast wielki problem, jaki istnieje, nie tylko tam, gdzie go niektórzy widzą, oraz wskazuję drogę Ewangelii, która jedynie może pomóc nie zagubić się – zarówno tym, którym wydaje się, że wiedzą, co czynią, jak i tym, którzy nie wiedzą, co czynią.
Proszę dobrze się wczytać!
Bp ZbK
Tu nie chodzi o popieranie tej czy innej osoby tylko napiętnowanie czynów niegodnych osoby ludzkiej – obojętne czy byłby to Koran, Tora czy Pismo Święte. Tutaj trzeba jasno panu Nergalowi wytłumaczyć, że jego czyny obrażają uczucia ludzi wierzących – nawet jak polski sąd uznał to za wydarzenie artystyczne.
A czy Pan Nergal się nawróci, to już osobny temat, nikt nie potępia go jako człowieka, tylko to co uczynił.
Sam 25 lat temu lutownicą z kolegą zniszczyliśmy prywatnie krzyż – to nie są akty zasługujące na uznanie.
Mi tego brakuje w kościele – św. Augustyn, po nawróceniu walczył z różnymi herezjami (Arianizmem) – dzisiaj świat trochę inne wyzwania stawia mniej ambitne niż miał św. Augustyn: trzeba nam walczyć z czym innym: debilizmem, rozluźnieniem moralnym, powszechną głupotą i chamstwem (co niektórzy w radiu eska nazywają działaniem artystycznym). Trzeba prowadzić dialog z tym światem jak dwaj uczniowie w drodze do Emaus, może Jezus zechce się do jednego lub drugiego Pana przybliżyć i otworzyć mu oczy zanim zamknie je na wieki.
Co więcej ostatnio rozmawiałem z córką, która jest fanka Jacksona – powiedziałem, pomódl się za jego dusze.
Stając na Eucharystii – stajemy z całym ludem i tymi co już odeszli i są – i nie wypada będąc w tej komunii zapomnieć o tych co zmarli – skarżył się na to jeden z księży na forum, że nie dają ludzie na intencje. To nie tylko bieda ale wrażliwość, rzeczy widzialnych i niewidzialnych.
#15 Jacek
Masz rację, nie wolno czekać.Głośmy Dobrą Nowinę naśladując Jezusa Chrystusa do czego nas posłał Duch Święty jako najlepszą drogę do zbawienia grzeszników!
Cud Eucharystyczny – to porażka tego narodu – kolejny raz w naszym kraju Bóg musi dokonywać cudu aby ktoś mu uwierzył.
Kiedyś dawno temu to wyczytałem i jest to mocne – Bóg jest w swej komunii doskonały – w swej istocie nie potrzebuje człowieka, jaka to wielka miłość, że ktoś taki tak się uniżył – jak Bogu wynagrodzić za te akty naszej głupoty i nieposłuszeństwa.
On się uniża do takiego stopnia, że Nergal pluje mu w twarz, jak nie reagować – jak nic nie mówić – takie postawy mieliśmy już w Piśmie świętym i mamy, mówię to z wielkim bólem do dziś.
Nie obrażajmy tego Boga, który zechciał tak się uniżyć. On jest z nami tu i teraz.
Ad#20,
pawelpiotr:”Bierzcie i żryjcie to gówno”.
Tak zachęcał Nergal,dla którego przecież Biblia to „gówno”. Po prostu Biblia mu śmierdzi.
Nie byłem na koncercie, ale gdybym tam był to prawdopodobnie posłuchał bym „idola” i zacząłbym jeśc podarte strzępy Biblii.
Problem nie jest w demonie /Nergalu/ lecz w nas, którzy tak na prawdę nie potrafimy „żrec”, spożywac, posilac się Słowem Bożym.
Biblia /Bóg/ nie potrzebuje naszej obrony, bo to On jest naszym obrońcą. Nergal ma rację i bardzo mocno przypomina mi, że Biblia jest moim prawdziwym pokarmem i powinienem zażerac się Nią każdego dnia.
Pozdrawiam Cię
janusz f.
#20 pawelpiotr
Tu nie trzeba nikogo krytykować, tu trzeba się zastanowić dlaczego Nergal podarł Biblię.
I z jakiego powodu to zrobił? Może coś go dotknęło?
Ad #22 pawelpiotr
Pawlepiotrze,
piszesz:
Tutaj trzeba jasno panu Nergalowi wytłumaczyć, że jego czyny obrażają uczucia ludzi wierzących – nawet jak polski sąd uznał to za wydarzenie artystyczne.
Otóż tych rzeczy się nie wytłumaczy. Sąd i wyrok mogą do czegoś zmusić, ale nie koniecznie przekonać.
Tylko głoszenie Ewangelii, jeśli ziarno padne w odpowiednie miejsce i w odpowiednim czasie, przyniesie owoc nawrócenia.
To nie znaczy, że zła nie należy nazywać złem. Tak, trzeba i jest to konieczne. Jednakże „sposób zwycięstwa” nad złem, dokonuje się w inny sposób, niż my to przewidujemy.
Pan Jezus niczego nam nie wytlumaczył, lecz umarł za nas, gdy byliśmy obcymi i nieprzyjaciółmi Boga w naszym myśleniu i działaniu (tak, w naszym działaniu!), aby nas przedstawić jako świętych, nieskalanych i bez zarzutu, bylebyśmy trwali w wierze i nie dali się odwieść od nadziei obwieszczonej w Ewangelii (zob. Kol 1,21nn).
Kto to usłyszał i tego doświadczy, ten to wie. Kto zaś tego nie doświadczył, to może nawet przy najlepszych wysiłkach i swoich dobrych czynach, pozostanie nadal obcy temu, co wynika z Ewangelii i będzie próbował naprawiać świat i innych po swojemu, czasem odwołując się nawet do Bożej pomocy.
Przywołana walka św. Augustyna z Arianami nie może mieć zastosowania do przywołanego przypadku. Wówczas chodziło o spory wewnątrzchrześcijańskie.
Problemy dzisiejsze, szczególnie młodzieży, są inne. Jest to bardzo często sprawa wewnętrznej pustki, gdy nie zostało im (przez starsze pokolenie) przekazana prawda Ewangelii. Wiem, że jest to wielki skrót, ale w tym tkwi sedno sprawy.
Nadto, w przypadku cytowanego pana, chodzi o stosunek do Antagonisty (niezależnie od tego kim w tej materii ten pan w rzeczywistości jest).
Z tym Antagonistą walczyć może tylko Michał Archanioł.
Jezus zaś widział go spodającego z nieba jak błyskawica z powodu (przy okazji) posłuszeństwa, pokory, prostoty itd. swoich uczniów, którzy na ten czas wyszli z misją niesienia Ewangelii (zob. Łk 9.1-24).
Zwycięstwo Jezusa nad szatanem dokonało się przez to, że wyczerpała się jego moc (mośliwości mocy zła i złości) w działaniu wobec Jezusa – potrafił upokorzyć, ukrzyżować, zabić itd. itp., ale nie udało mu się odłączyć Jezusa od darmowości relacji z Ojcem. To stanowi jego przegraną. Zwycięstwo nad nim dokonuje się właśnie w ten sposób i chyba tylko w ten sposób. On zaś się cieszy, kiedy próbujemy go zwyciężyć jego środkami.
Tajemnica to jest wielka.
Bp ZbK
#27 baran katolicki
To tak jak któremuś z Proroków (chyba Jeremiaszowi), Bóg kazał spisać Jego słowa i zjeść ten zwój, a w jego ustach stał się jak miód.
#pawelpiotr
mam do ciebie pytanie???
Niektorzy wielcy i mniejsi ARTYŚCI – nawet ci ZACZYNAJĄCY artyści w wywiadach podkreślają, że nie lubią oglądać siebie w fimach w ktorych grają…..
I TU PYTANIE DO CIEBIE….
A CZY TY LUBISZ CZYTAĆ SWOJE WYPOWIEDZI na tym blogu????
POZDRAWIAM 🙂
#
W świetle niedzielnej Ewangelii widzę się jako jeden z tych rolników, którzy dzierżawili winnicę. Tak naprawdę każdy z nas prezentuje owych rolników, z których aż wyłania się chęć własnego dobra podkreślona dodatkowo odrzucającym egoizmem, który tkwi w każdym z nas, a szczególnie w naszych sercach, które często odrzucają Jezusa Chrystusa. Więc skoro w każdym z nas jest natura starego człowieka, która domaga się własnego „ja”. Pan powierza nam ludziom słabym, a dosłownie nam grzesznikom tą winnicę o którą mamy dbać. I teraz pojawia mi się pytanie: Co należy czynić aby winnica wydała dobry plon? Patrząc na dzisiejsze czasy ta winnica w głównej mierze wydaje zły plon widać to szczególnie po polityce krajów zachodnich i po tym co się w tych krajach dzieje. Ale wracają do pytania odpowiedź jest dość prosta nic przekraczającego nasze siły nie mamy robić, tylko mamy żyć tak aby nasz przykład osobowości i naszego życia porywał innych do dziękczynienia Bogu, a wtedy winnica wyda dobry plon, który należy się gospodarzowi winnicy. Pozdrawiam Jacek
I jeszcze, żeby kogoś krytykować, trzeba zacząć od siebie, stanąć w prawdzie o samym sobie. Ile to ludzi bezcześci Biblię, Boga. Może nie drą Biblii, ale leży u nich zakurzona i wyjmują Ją na czas kolędy. Czy chociaż czytamy Ją? Czy burzymy się jak ktoś drze Biblię, a sami Jej nie czytamy? Zacznijmy od siebie. Nergal zwrócił na siebie uwagę i o nim jest głośno, ale też pokazał nam, że i my nie jesteśmy fer wobec Boga. Niby dbamy o prawa chrześcijańskie, mówimy, że Nergal obraził uczucia religijne, ale czy te uczucia to my nie obrażamy każdego dnia?
AD BA
Też czytam swoje komentarze. Nawet po kilka razy.
Lubię komentarze Julii – oraz Chani – ten chłopak ma powołanie. Janusza lubię czytać – cenne dla mnie osobiście dał świadectwo na tym forum. Do księdza biskupa rozważań wracam ze trzydzieści razy w tygodniu. Staram się te myśli które każdy z was ma do przekazania zrozumieć a to co mam do przekazania czynić bardziej czytelnym.
Codziennie po wieczornej modlitwie z rodzinną robię sobie rachunek sumienia swoją działalność odnosząc do Ojca.
Proszę księdza biskupa daleki jestem od walki z tym Panem, chodzi o popiół na Jego głowę – publiczne powiedzenie. Przekroczył Pan granice – myślę, że ten przekaz do niego dotrze.
Słuchałem wczoraj w Polsacie Palikota – przytaczał dane, że 30 % katolików się modli, te dane jeszcze bardziej mi uświadomiły, że to w kościele mamy kryzys, który opisywałem. Dane mi było robić zakupy w sobotę w dużym markecie – młodzi starzy – każdy latał i dokładał do koszyka w tej dużej kolejce alkohol. Później wyszliśmy sobie wieczorem z żoną na spacer, co drugi dom grill i biesiada. Ciężko znaleźć by było trzeźwa osobę. Weszliśmy do sklepu – bełkot pijacki w kolejce.
Tą pustkę, o której ksiądz biskup mówi, nieustannie się zapełnia – Wschód Polski pewnie się różni, ale tutaj na zachodzie na Sumie w niedzielę osób bardzo niewiele, kiedyś było po kilka tysięcy – dzisiaj kilka tysięcy jest w markecie na zakupach a w kościele może ze 100 osób. Bardzo siwy włos na głowie tych osób.
Ad #35 pawelpiotr
Tak trzeba mówić i nazywać zło złem itp.
Pustce w sercu człowieka nie zaradzi się jednak ani nakazami ani sądami.
Trzeba podstawowej i jak najbardziej „elementarnej” ewanglizacji.
Tego dzisiaj nie zrobią „walczący z kimś”, czy przeciw komuś (chodzi o ludzi). Trzeba świadków oddających życie z powdu (z racji że poznali) Ewangelię za zagubionych w sobie i borykajłcych się ze swoją pustką – nawet jeśli tego nie są świadomi.
Problem jest w tym, że dzisiaj mówi się wiele o ewangelizacji, natomiast jest stosunkowo mało niosących rzeczywiście Ewangelię potrzebującym jej światła.
Często też zamienia się głoszenie Ewangelii z moralizowaniem, co jest (po części słusznie) zazwyczaj odrzucane, zwłaszcza przez młodych. Czasem zaś prowadzi do formowania „bojówkarskiego” propagowanie chrześcijaństwa i moralności.
Niech Pan się wczyta dobrze w to, co piszę. Zamiast też poruszać tyle wątków, proszę skupić się na wybranych i spróbować wejść w głębię problemu.
Dla Kościoła, tzn. dla konkretnych wspólnot pozostaje dzisiaj jedno podstawowe zadanie: odkryć na nowo i dowartościować rolę Ewangelii i sakramentów – w szczególności Chrztu. Nie myśleć, że problem można rozwiązać przez „nagnanie” ludzi do kościołów, albo biadolenia nad tym, że nie chodzą do Kościoła, a chodzą de supermarketó i innych podobnych oraz chodzą na koncerty, gdzie dokonuje się aktów czy wyraża się treści, które nei są zgodne z mentalnością i wiarą.
Pozdrawiam
Bp ZbK
Mam takie pytanie.
Ktoś kiedyś mnie poprawił, że Eucharystia nie jest modlitwą.
Dzisiaj w KRP ksiądz wypowiedział się o Eucharystii, jako najdoskonalszej formie modlitwy.
Już sama nie wiem, co o tym myśleć.
#30 Chani
To był Ezechiel. 🙂
(Ez 3,1)
Wydaje mi się, że prezentujemy niebezpieczne myślenie, skoro ktoś obraził publicznie Boga nie można go upomnieć bo ja też grzeszę. Takie myślenie ostatecznie prowadzi do niesprawiedliwości do kamienowania Boga. Bo skoro on zgrzeszył, ja zgrzeszyłem to lepiej cicho siedzieć i się nie odzywać. Jak to odniesiemy do Boga to ja będę sądzony i sąd ten się odbywa za moje czyny, a także za ich brak. Nie można pewnymi sprawami zajmować się w winnicy a inne wyprowadzać poza winnice, bo one wrócą z siedmiokrotną siłą. I nie chodzi, też o to, żeby rzucać w pana Nergala kamieniami – bo on tak naprawdę mnie nie obraża, on wchodzi w obszar świętości i bluźni przeciw Bogu i to jest przykre.
Wyobraźmy sobie, że jest Pan Nergal Jezus i ja, on pluje na Jezusa – On mi krzywdy nie robi, ale ja mówię: Nergal przestań się tak zachowywać , a on dalej szczyci się przed Jezusem ze szatan wygrał.
Jezus tak się uniżył, że zawsze na siebie wszystko przyjmie, ale czy zawsze tak musi być?
Wyobraźmy sobie jeszcze, że idziemy drogą – Nergal, Jezus i ja i reszta świata – to nasze czyny zawsze dotykają Jezusa – ale czy ten świat taki musi być, że one tak boleśnie go dotykają. Jak się zachować w tej sytuacji, kiedy człowiek wychodzi z winnicy i idzie i trwoni swój majątek z nierządnicami i je chleb ze świnkami?
Ta pustka, którą dotykamy to zniewolenie człowieka. Każde wyjście poza winnice prowadzi do zniewolenia, poranienia. Nie ma pustych ludzi tylko głęboko poranieni są . Gorzej jak, żyją w winnicy a ich serce jest poza nią
Na pewno nie można przybrać takiej postawy, żeby panu Bogu robić wyrzuty, że poranione owieczki do owczarni przyprowadza, jaką postawę w tej sytuacji przyjąć?
Na pewno nie można wyciągnąć miecz jak Piotr w ogrodzie oliwnym?
Tu w całej rozmowie tak naprawdę nie chodzi o Nergala – tylko naszą postawę.
Ad #39 pawelpiotr
Zapytaj Pana Jezusa, czy tak zawsze musi być.
Być może On ci powie, że można inaczej.
Być może będzie musiał przyznać, że szkoda, iż nie wiedział, że to można było zrobić w lepszy sposób, niż to faktycznie zrobił.
Poddaje te sformułowania w taki trochę prowokujący sposób, żeby pobudzić do myślenia „naprawiaczy” chrześcijaństwa i aplikacji „ducha” Ewangelii.
Wiem, że jest to trudna tajemnica.
Wiem też, że każde odejście od linii tej tajemnicy (Tajemnicy Jezusa Chrystusa), jest jakimś wypaczeniem a czasem przejawem swoistej zdrady, która jednak w naszym „religijnym” świecie nie jest łatwo dostrzegalna.
N.B. Między pustką i poranieniem (byciem poranionym) jest bardzo blisko.
Słusznie zauważyłeż w kolejnym wpisie, że tak naprawdę nie chodzi o N, lecz o postawę chrześcijan.
Choćby udało się ukarać czy uwięzić wszystkich N, albo choćby udałoby się zamknąć im wszystkim usta lub zmusić ich do robienia czegoż innego, to i tak nie byłoby to chrześcijańskie czyli ewangelijne zwycięstwo, lecz wprost porażka.
Bp ZbK
Bóg to uczynił było dobre? I zawsze umrze za każdego z nas.
——-
Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia. (EW. J 5, 28)
——
To nie jest film „Jezus Chrystus z Nazaretu” tylko prawdziwa droga w której codziennie mamy możliwość wykazania się na chwałę Ojca. Milcząc nie ulżymy Jezusowi, przymnie i naszą zdradę. Człowiek jest dobry, bo takiego go stworzył Bóg – a to co czyni człowiek niestety nie zawsze, co nie umniejsza jego natury, bo co uczynił Bóg było dobre – nawet te słowa kryją w sobie odkupienie człowieka. Zawsze tak będzie, że Bóg mnie odkupi, jak wejść pełniej w tą ofiarę Chrystusa zjednoczyć się z nim kropla do kropli. Stań się celem ataków, plucia, kopania i bicia, napełnij się moim Duchem, niech i ciebie wyrzucą, wyśmieją, ubiczują, co stracisz, przecież to ty jesteś mną w tym świecie.
Matka poza tym, że spotyka na drodze krzyżowej Jezusa nic nie mówi, za bardzo jest zjednoczona z synem.
——–
Mężczyzna tego zmysłu nie ma jak kobieta – ona wyczuwa każdą krzywdę dziecka – widzę to po żonie, jak nieraz przeżywa.
Byli tacy co wołali przy wjeździe do Jerozolimy: Hosanna – licząc na to, że Jezus ich wybawi spod panowania rzymskiego. hmm – może tak droga i postawa jest najbardziej właściwa, zgodna z „duchem” Ewangelii? Jezus i to na siebie przyjmie i idzie dalej.
Gdzie ja, pytam, jestem na tej drodze?
Ad #25 bp Zbigniew Kiernikowski
Bardzo dziękuję za powiedzenie wprost, że chodzi tu o stosunek do Antagonisty. Właśnie dlatego ten fakt nas niepokoi i myślimy, że trzeba „coś zrobić”, a na tym on bazuje, żeby nas prowokować do złości, poprawiania kogoś, mówienia o granicach…
Bo jednak inaczej odbiera się(choć jest to złe), kiedy matka dorastającej córki zabrania jej chodzić do kościoła, jak u mojej koleżanki, i dlatego podarła jej Biblię. Walczyła o władzę, o coś jej chodziło..
Tymczasem ten pan staje po przeciwnej stronie.
Zastanawiam się, może by tak Michała Archanioła prosić by walczył o tego pana, który przecież został oszukany przez Antagonistę?
I żeby walczył o nas, byśmy mieli ducha chrześcijańskiego wobec tej sytuacji.
Ad #34 pawelpiotr
Gratuluję dobrego samopoczucia. Odważę się i ja powiedzieć Ci, że bardzo mnie męczą Twoje liczne wpisy, tak dużo słów, nie mogę czytać i omijam je. Nie ma znaczenia, czy jest to jeden tasiemcowy wpis, czy jest ich wiele, jakby spam. Wiesz, ludzi męczy wielość słów, ja jestem osobą, która może dużo mówić, jestem nauczycielką, i ktoś mi kiedyś zwrócił uwagę, że trudno się wtedy słucha. Początkowo mówiłam: „jak ktoś nie ma nic do powiedzenia to niech nie mówi!”, ale potem jakoś zaczęłam mówić tylko wnioski, a niektóre szczegóły pomijać – na żywo jest to o wiele trudniejsze! Ale warto – wtedy więcej odczuwam obecność innych im więcej daję im uwagi, pewnej przestrzeni.
Z całą życzliwością pozdrawiam
Pamiętajmy że Pan Nergal czyni to, co wnosi mu kasę.
Nie znam owego pana, nie znam jego twórczości, ale myślę, że gdyby zapotrzebowania na takie nazwijmy to „efekty specjalne” nie było, może i czynu by nie było.
Więc może spójrzmy obok na człowieka i spróbujmy zobaczyć co tak naprawdę podoba się człowiekowi?
Ja zauważam, że pieniądz. Za pieniądz zrobią wszystko włącznie z duszy upodleniem. NIEKTÓRZY.
I skończmy z poranieniem /to nie usprawiedliwienie/.
Kto z nas nie poraniony ?
#38 basa
Dziękuję bardzo za sprostowanie 🙂
Pozdrawiam 🙂
Czuwaj … z Panem 🙂
#37 basa
Bo Eucharystia jest to jedna wielka modlitwa (czasami jednokierunkowa). Eucharystia to jest bezkrwawa ofiara Jezusa a Jezus jest tym Paschalnym barankiem, który był złożony w ofierze za nasze grzechy. Co prawda Jezus złożył najdoskonalszą ofiarę raz na zawsze Bogu i ona nie jest ponawiana, ale można powiedzieć, że w czasie Eucharystii to my składamy Bogu małe ofiary własnego życia.
„A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej.”(Rz 12,1).
Wczoraj było wspomnienie swiętego Franciszka i własnie tego dnia rozpoczeły sie w katedrze siedleckiej rekolekcje Zwiastowania. A dzisiaj jest swięto swietej siostry Faustyny. Pażdziernik, to miesiąc szczególnie poswięcony modlitwie o która Matka Boża bardzo nas prośi. Warto kontynuować w środowisku seminaryjnym tradycję odprawiania nabozeństw różańcowych tak by przyszli księża umiłowali przez Rózaniec Maryje i zanieśli kult Maryjny pokoleniom wśród których będą kiedyś pełnic posługe kapłańską.
A moze by tak zaprosic uroczyscie pana co zniszczył Pismo Swięte na katechezy do naszej katedry?
#34 pawelpiotr
Napisał(eś) (Pan): „Chani – ten chłopak ma powołanie.”, ciekawe sformułowanie.
Może powołanie do małżeństwa? Ale patrząc na siebie to na dzień dzisiejszy nie nadaje się na męża, jak ja mam być głową żony? (por Ef 5,23)
Co prawda czuje jak Bóg mnie przygotowuje na spotkanie z nią (i jej rodziną), ale z moim uporem to długo to nie nastąpi.
Dzisiaj na przykład w neokatechumenacie wybrałem sobie za długi fragment do przeczytania i jak czytałem to ręce, nogi mi drżały, głos się łamał aż zły byłem na siebie.
I ja mam być mężem? I w przyszłości ojcem?
I jeszcze taka odpowiedzialność za tą winnicę (pisałem o tym wcześniej). Ciekawe jakie plany ma w tym Bóg?
——
O Prorokach jest oddzielny wpis, ale napiszę tutaj. Bóg nim powołał Samuela na proroka, trzy razy wołał do niego: „Samuelu, Samuelu”,a ten szedł do Kapłana Helego. Dopiero za czwartym razem Heli zorientował się, że Bóg woła Samuela. To samo mogę powiedzieć było ze mną. Już nie pamiętam ile razy ale Bóg mi mówił, że ta dziewczyna będzie ze mną, a ja nic. Dopiero za którymś tam razem „załapałem”, że to Bóg mówi do mnie i to też nie od razu, dopiero jak pisałem jakieś opowiadanie to uświadomiłem sobie, że Bóg mi obiecał dziewczynę. I od tej pory już jej nie widywałem w przychodni. Dopiero po tych pięciu m-cach zobaczyłem ją w czasie Komunii św. Ciekawe co będzie dalej, na dzień dzisiejszy, to tylko siąść i płakać nad sobą.
Czasami – jak już kiedyś pisałem – dziękuję bogu, że jestem taki jaki jestem, ale czasami chciałbym być pełnosprawny.
Pisac mozemy różne uwagi i nic z tego nie wyniknie dla niego,czy dla nas, a przeciez Słowo Boże ma największą moc przemieniania ludzkich serc. Pomysł z zaproszeniem może wydawać sie śmiały, śmieszny itp lecz moze dajmy szanse, by kiedys nie mieć wyrzutu ze sie nie postaraliśmy o jego zbawienie.
#50 jacek
tradycja jest kontynuowana
jacku,
Pomysł z zaproszeniem jest jak najbardziej na miejscu.Jednak prawdopodobnie nie będzie dotyczył naszego przykładowego bohatera, ponieważ nikt z nas nie jest w stanie skutecznie takiego zaproszenia zrealizować. Natomiast w naszym otoczeniu jest wiele podobnych potrzebujących pomocy osób i tu możemy i warto próbować. Być może cała nasza dyskusja na forum ma taki sens aby jedna konkretna osoba została przez kogoś z nas zachęcona i wyratowana przez Słowo Boże.
„Ten moment „wyrzucenia i zabicia” Syna, staje się momentem sądu nad tymi, którzy winnicę uprawiają, lub – wg wizji Izajasza ‑ nad samą winnicą”
Zastanawiam się, kiedy ja „wyrzucam i zabijam” Syna. Kiedy Kościół (winnica Pana) nie wydaje owoców.
Czy to jest w ogóle możliwe?
…
Tak. Wyrzucam i zabijam Syna wtedy, gdy ja – ochrzczona, chrześcijanka – nie chcę przyjąć, że najcenniejszym w Jezusie (Jego dziedzictwo) było posłuszeństwo Ojcu. To jest też moje dziedzictwo, jako przybranego dziecka Boga. Posłuszeństwo… czyli kochaj, wybaczaj, jak On.
…
Obraz sądu nad winnicą, która nie przynosi owoców jest obrazem gotowości Pana Boga, by sądzić Kościół. Swój Kościół, który „jest znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 1).
Pytanie, co robię, aby był „znakiem zjednoczenia” i uniknął sądu?
Pozdrawiam 🙂
Ad #55 grzegorz
Bardzo słusznie, Grzegorzu!
Dziękuję!
O to chodzi. To jest i stale winno być przedmiotem naszej troski.
Pozdraawiam
Bp ZbK
Basa – myślę ,ze Eucharystia to jest najdoskonalsza forma modlitwy , bo w czasie Eucharystii sam Jezus modli się za nami składając siebie w ofierze.A my możemy tylko DZIEKOWAC i składać na oftarzu nasze życie/wodę/,którą Kapłan wlewa do kielicha i łaczy ją z Krwią Chrystusa/winem/.
Nie wiem czy dobrze to ujęłam
cd. #56,
a może sąd nad winnicą Pana już się odbył w Jezusie Chrystusie…
I nie muszę się bać, że winnica Pana zostanie bez Jego opieki.
Chyba nie chodzi o to, żeby coś robić… ale przyjąć dar (dziedzictwo), wtedy owoc sam przyjdzie (?)
🙂
Proszę chcieć mnie zrozumieć – w trosce o życie wewnętrzne człowieka – zanim ktoś wejdzie do winnicy, zjednoczy się w miłości z Bogiem Ojcem przez ofiarę Jezusa Chrystusa i tu na ziemi i na wieczność. Trzeba zacząć od podstaw, wytyczyć granice (nie chodzi o ściganie, więzienie ludzi – tylko o to aby oni sami mogli się poddać osądowi moralnemu) osądzić swoje czyny i zrozumieć, że to co robią rani i Chrystusa i drugiego człowieka.
—-
Dzisiaj jest tak, że szuka się usprawiedliwienia w miłości Chrystusa – nie w jego ranach jak to uczynił św. Tomasz – uczeń Chrystusa. Jak ktoś z młodych nie chce słuchać, to znaczy – słucha.
—–
Przykład z życia – Jeden z moich kolegów zdradzał na prawo i lewo swoją żonę – ile razy chciał mnie przekonać, że to jest normalne – my do dzisiaj się przyjaźnimy . Pisze zdradzał bo ostatnio stwierdził, że to jest złe, chociaż dalej szuka usprawiedliwienia tam gdzie go nie ma w moich oczach.
——
Ja sam się w tych ranach odnalazłem i obojętne mi czy będzie na mnie pluli, czytali mnie czy nie (wasze uwagi zawsze sobie biorę do serca,
Anno postaram się pisać mniej) Po tej linii będę szedł.
—
Nie da się troszczyć o życie duchowe człowieka bez odniesienia do jego życia doczesnego.
Każdy z polityków pisze apel napiszę i ja:
—————-
Drodzy panowie Politycy – przyrównam was do Trzech Króli – otocznie opieką życie – chrońcie to co jest słabe i bezbronne – wiedzcie, że naród żyje ubogo – obsypcie ich ustawami, które przyniosą dla rodziny ludzkiej złoto, kadzidło i mirrę. Chrońcie tą rodzinę w dzisiejszych nieludzkich czasach, gdzie dokonuje się rzeź niewiniątek , a ustawodawstwo spycha coraz szersze grupy ludzi na margines życia, dajcie dzieciom wzrastać w państwie – w latach mądrości u Boga i Ludzi. Niech wasze starania skupią się na życiu w każdym jego aspekcie. Każdy z was jest inny, drodzy Królowie – ale miejcie jeden cel. Serce dla Boga i człowieka. Naprawdę więcej nas łączy niż dzieli, niech nam dopomaga Maryja, która ten plan Boży tak pięknie zrealizowała i realizuje.
———-
Proszę o modlitwę za Andrzeja, który dziś opowiedział mi swoją historię, ma 43 lata chory jest od 6 lat na Leśniowskiego Crohna – według lekarzy już powinien nie żyć, szczególnie przykro jest mu z powodu rodziny, która go opuściła.
——
Nie pierwszy raz słyszę taką historię, że ludzie nie mają wsparcia najbliższych w ciężkich chwilach swojego życia.
#60 „Nie da się troszczyć o życie duchowe człowieka bez odniesienia do jego życia doczesnego” – PRAWDA.
Tylko czy człowiek umie lub chce,spojrzeć na życie drugiego takie jakie jest,bez -bo wydawało mi się- /w samousprawiedliwieniu/.
Prawie wszystkie wpisy czytam, choć potrzeba dla niektórych piszących wiele cierpliwości,szczególnie, gdy dzielą „włos na cztery”. Dziś jednak potrzebuję wyjaśnienia Ks. Biskupa, bo zaczynam się gubić w różności przyjmowania Słowa. Moja Parafia (spoza Diecezji Siedleckiej) wydaje małą gazetkę, w której oprócz ogłoszeń duszpast. cytowana jest ewang. z niedzieli z krótkim komentarzem. Cytuję z ostatniej niedzieli: „Naród Izraelski był wybraną Bożą winnicą, ale został odrzucony, bo nie przyniósł plonu wiary i miłości wobec swego Pana oraz nie przyjął Bożego Syna – Mesjasza. Winnicę swoją Bóg oddał nam,którzy jego ludem – Jego Kościołem. My także mamy przynosić plon swojej wiary, by nie zasłużyć na odrzucenie,ale dostąpić zbawienia.Jeżeli będziemy czynić dobro staniemy się rzeczywiście ludem Boga i otrzymamy dar Bożego pokoju przez Jezusa Chrystusa, którego Bóg nam posyła”.
Mam parę pytań. Czy Bóg odrzucił Naród Wybrany, bo uważałem, że to Izrael odrzucił Bożego Syna? A co z darmowością Bożej łaski, którą Ks. Biskup tak często w swoim nauczaniu podkreśla? A jak nie będziemy czynić dobra, to co z nami? Już św. Paweł w Rz 7,18-25 zastanawia się,dlaczego „nie ma sił” czynić dobra. Czy mogę liczyć, że Ksiądz Biskup jakoś mi te rozechwiane myśli uporządkuje? Przyznaję, że napisałem do swego Proboszcza o moich dylematach i czekam na odpowiedź. Pozdrawiam.
Ad #60 pawelpiotr
Rozumiem, ale jednak myślę, że ta sytuacja, o której rozmawiamy jest w pewien sposób szczególna.
Nie da się zrobić moim zdaniem jednego szablonu, wg. którego będziemy zawsze postępować, trzeba nam szukać rozeznania.
Modlę się za Andrzeja.
Ad #63 Aleksander
Aleksandrze!
Krótko:
1. W kwestii tzw. odrzucenie Izraela zob. Rz 9 – 11.
2. Darmowość zbawienie polega na uzdolnieniu człowieka przez Boga czynienia Jego Woli (zob. np. Ef 2,10). Człowiek zaś może to przjąć lub nie i pozostać przy „swoich uczynkach” (zob. np. Iz 64,5).
3. Dopóki człowiek nie uwierzy w Ewangelię, nie może czynić w pełni dobra, tzn. także przyjmować – jak Chrystus – na siebie zła i skutków grzechu. To jest bowiem koniecznym i ostatecznym wymiarem czynienia dobra na podobieństwo Pana Boga. W człowieku po grzechu, gdy jest pozostawiony tylko sobie, tzn. polega tylko na własnych siłach, dziła inne prawo niż prawo Boże.
Pozdrawiam
Bp ZbK
Ja jeszcze dodam, że: „Kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy. ” (Jk 4.17)
Poruszyłem wczoraj temat zdrady małżeńskiej. Dane mi było kilka lat współpracować z mistrzem w podrywaniu kobiet i kilka spraw mi on uświadomił.
Zbliżenie fizyczne, kobieta bardzo przeżywa jak dziecku dzieje się krzywda – ale tak samo odczuwa wszelkie trudności, niepokoje, trudne sprawy – może dlatego tak trudno osiągnąć jej to co się nazywa orgazm.
Działanie podrywacza skupia się na tym, żeby to co trudne rozluźnić, stworzyć sztuczną atmosferę zrozumienia i akceptacji poczucia bezpieczeństwa – pomaga klimat odosobnienia – klimat świec – tylko skutek jest przeciwny do ciepła rodzinnego.
—————-
Taki człowiek zaprosi tą kobietę i zapozna ze swoimi przyjaciółmi podobnymi sobie.
—————-
Do panów: miłość fizyczna kobiety i mężczyzny nie zawsze jest zjednoczeniem – może to dla kobiety być tylko przykry obowiązek. Taki wpis znalazłem pod artykułem o gwałcie – może mężczyźni w końcu zrozumieją, że nie znaczy nie.
————–
Jan Paweł II mówił, że za grzechem kobiety stoi zawsze grzech mężczyzny – może to być także nasze zaniedbanie względem rodziny.
Tu nie chodzi o miłość fizyczną tylko o relację. Z drugiej strony mamy podobne zakusy pełne kokieterii i niewinności.
—————
To wszystko jest sztuczne i sztucznie napędzane – w pewien sposób człowiek ten wewnętrzny przylgnął do zła i wykorzystuje swoją inteligencję , spala się w tym ogniu, który okazuje się malutką iskierką która gaśnie i chce ja uchwycić i wzniecić pożar. Z tej iskry niestety pożaru nie będzie.
Z jakiej iskry pożar będzie?
Warto szukać prawdziwej relacji i prawdziwej miłości – to i miłość fizyczna przestaje mieć znaczenie, jak się to coś znajdzie. Z czystości można iść do doskonałości.
Chciałbym, żeby choć jeden nawiedzony, niezaspokojony psycholog w tym kraju odkrył, że w tym co sztuczne nie ma miłości (owszem relaks i odprężenie jest potrzebne ) ale idąc w tym kierunku wylądujemy na ruchomych piaskach.
Dobrze, że dziś piątek i droga krzyżowa i post. Ubiczowało mnie dzisiaj życie na śmierć – umarł we mnie Jezus.
Bank odmówił mi wydania warunków na spłatę zadłużenia – wystąpiłem o to, żeby z dwóch hipotek jedną sprzedać i zmniejszyć dług wobec banku o ponad połowę, celem polepszenia płynności finansowej. Niestety nie jest to w interesie baku mi odpisano – czyli w interesie banku jest jak ma Pan duży dług i ma problemy a my naliczamy od tego większe odsetki a później Pana licytujemy.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że trzeba to żydowskie lichwiarskie państwo przerobić .
———
Odcinam się od tego nacjonalizmu ale rozumiem o co mu chodziło. Kilka innych porażek dzisiaj zanotowałem m.in. nie zgodziłem się na podpisanie restrukturyzacji leasingu. Pani mi powiedziała, że w przyszłości nie mam na co liczyć. Takie totalitarne myślenie, jak ktoś ma silniejszą pozycję, to słabszy musi się godzić na niekorzystne warunki. Nie, skoro bank reklamuje się i oferuje 600 zł we wszelkich regulaminach jest to samo, dlaczego mam płacić 4 tys zł itd, itd.
————-
Dobity życiem stanąłem na drodze krzyżowej i razem z moją Matką spojrzałem na udręczonego Chrystusa i zrozumiałem, że tu nie trzeba słów, że On ofiaruje się cały Jej, daje siły aby ten świat wyglądał inaczej, i trzeba nam zmienić to chore myślenie, że ja chcę wyprzedać swój majątek wyzbyć się i zmniejszyć dług o 300 tys., i nie jest to w interesie banku.
I wiele innych absurdów w tym życiu i państwie. Tu nie potrzeba słów, tu trzeba miłości, siły i odwagi. Nie potrzeba nam ustaw logicznych, gwarantujących ochronę interesu, jeden wybranej grupy społecznej, ale potrzeba prawa które zapewni dobro ogólne silnych i słabych. (powiem tylko, że po sprzedaży, hipoteka pozostała gwarantowałaby zabezpieczenie w 150 % długu)
Niech Pan Bóg błogosławi wszystkim instytucjom, bankom, itd, aby służyły człowiekowi – a nie jak słuchałem kiedyś felieton – koreański tygrys rozwijał się bardzo dobrze, dopóki nie weszli inwestorzy z zachodu i padł. Ci ostatni tylko na tym zarobili a tygrysek do dziś cierpi. I wąż i pantera i tygrys powinni z sobą umieć żyć – taka jest natura.
Parę dni temu napisałem, że z powodu mojej niepełnosprawności i tej obietnicy to czasami tylko siąść i płakać nad sobą, a dzisiaj na maila otrzymałem: „To mówi Pan: Powstrzymaj głos twój od lamentu, a oczy twoje od łez, bo jest nagroda na twe trudy – wyrocznia Pana.
Księga Jeremiasza 31:16”. Powiedziałem sam do siebie: „No widzisz Krzysiu, nie denerwuj się, Bóg zaradzi, uspokój się”.
Przyznam się, że te słowa mnie pocieszyły.
I jak to nie lubić/czytać Biblii?
Krzysztofie – Pan Cię bardzo kocha
Daje Ci wielką łaskę – dar czytania i rozumienia Słowa i ma wobec Ciebie swój plan
pozdrawiam
#73 Tereska
Wiem to czuję, to po sobie i nie wiem czym sobie „zasłużyłem” na ten dar. Może Wiarą? Ale góry nie przenoszę. Miłością? Za dużo jej nie mam. Nadzieją, chyba właśnie nadzieją. W jednej pieśni śpiewamy:
„(…), Ty Boże jesteś mą nadzieją, (…)”.
Biskup kłamie i omamiła go mamona
Dostał już znak Boży ale jak widać bez opamiętania…. niech rozliczy się ze wszystkiego i uderzy się mocno w piersi bo dzień Pana jest BLISKO!!!!!
KAN 1031 § 2. Kandydat do stałego diakonatu, nieżonaty, może być dopuszczony do tych święceń dopiero po ukończeniu przynajmniej dwudziestego piątego roku życia; związany zaś małżeństwem nie wcześniej, jak po ukończeniu przynajmniej trzydziestego piątego roku życia, i za zgodą żony.
———
Czy Kościół widzi potrzebę diakonów stałych żonatych w Polsce? Jak to jest realizowane w praktyce?
Wybryk tego pana nie jest pierwszym i zapewne nie ostatnim tego typu przypadkiem, więc warto może zastanowić się nad możliwymi ich przyczynami. Moja pewność bierze się z tego, że w mediach, myślę głównie o TV, istnieje duże zapotrzebowanie na tego typu osoby. Skąd to zapotrzebowanie? Wynika ono z faktu, iż głównym kryterium oceny stacji telewizyjnych, jak i poszczególnych programów jest tzw. oglądalność. Oglądalność przekłada się na tzw. wartość reklamową stacji, czyli ilość reklam i cenę powiedzmy jednej minuty reklamy. Oglądalność jest systematycznie mierzona i jest przedmiotem ogromnej troski kierownictwa stacji, dziennikarzy i producentów poszczególnych programów. Skutkiem tego jest tzw. walka o widza, czyli chęć zgromadzenia jak największej widowni do oglądania konkretnej audycji. Widzów zachęca się w różny sposób, często do tego zatrudnia się tzw. gwiazdy. Ilość prawdziwych gwiazd, czyli osób, które mają talent i coś umieją, jest ograniczona i one często nie chcą brać udziału w tym procederze. Szuka się więc gwiazd zastępczych, czyli osób znanych głownie z tego, że są znane, o których się mówi – nie ważne czy dobrze czy źle. Te poszukiwania często przybierają formę łapanek lub polowań, stąd te częste przepływy gwiazd zastępczych ze stacji do stacji. Tu właśnie pojawia się miejsce dla „naszego bohatera”. Dla mediów jest on prawdziwym „darem niebios”, spełnia wszystkie kryteria „gwiazdy”. Jest znany, mówi się o nim dużo, ma „artystyczną ekspresję”, wygrał nawet proces, (gdyby nikt go nie podał do sądu, to na pewno podałby sam siebie), przyciągnie rzesze widzów, będą reklamy i kasa, będzie git. Jak się zużyje, to bez mrugnięcia okiem zostanie wyrzucony. Na otarcie łez da mu się trochę grosza, poszuka się nowej „gwiazdy” i po sprawie. Dla takiej maszynki do robienia pieniędzy każde nasze słowo, każde działanie, jest pożywką, zachętą, nagrodą. Proszę odpowiedzieć sobie na pytanie – kim my jesteśmy dla mediów ? Co możemy z tym zrobić?. Ja myślę, że możemy nie oglądać!!!
Serdecznie pozdrawiam
#74 chani
A może pokorą?
„Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1 P 5,5)
Pozdrawiam
Chani – rzecz w tym ,że my niczym sobie nie zaslużyliśmy, dostajemy darmowo.
Myślę ,że Ty to wiesz , bo daleś cudzysłów.
Moje „zaslugiwanie”/też czasem temu ulegam/doprowadziło mnie do tego ,że robię się wręcz zachłanna na praktyki religijne. Chcialabym być wszędzie , gdzie tylko coś się odbywa.
Tymczasem ostatnio Pan mi pokazał poprzez pewne trudne wydarzenie ,że ON JEST NA MOICH USTACH.
JEST w Słowie ,które pokochalam i czytam codziennie.
#75 padre
Co znaczy, że Biskup kłamie? Albo udowodnij to, albo zamilcz na wieki jak nie masz nic do powiedzenia, bo lepiej milczeć niż powiedzieć dwa słowa za dużo.
#78 Anna
Możliwe. 🙂
Pozdrawiam 🙂
Czasami nie trzeba nigdzie iść, żeby Go spotkać, wystarczy w ciszy własnego domu, w swojej izdebce, otworzyć Pismo święte, pomodlić się (Brewiarzem).
„Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim.” (Rz 10,8)
#75 –
Z doświadczenia wiem, że własne omamienia człowiek pośpiesznie i z oddaniem /:)/ przerzuca na tych najmniej winnych.
Buduje dobre samopoczucie? NIE! Buduje zło /złość/ w innych.
ad#75
Padre! opamiętaj się, niech złość nie zaślepia Twego umysłu i sumienia. Każdy z nas jakoś bładzi omamiony tym czy owym, ale Dzień Pański czeka każdego, więc nie wzywaj tego Dnia dla Biskupa, on wie, że nadejdzie jak na każdego z nas.
Niech Pan Jezus pomoże Księdzu Biskupowi w dźwiganiu krzyża, niech Ksiądz Biskup w swoim cierpieniu poleca Bogu każdego z nas.
Do wypowiedzi #83 chcę dorzucić iż budując złość w innych,swoją znacznie powiększają.
Ekscelencjo, po rozmowie z ks. Bp dołączam do grona dyskutantów. Anna UMK
Przeczytałam wszystkie wpisy i chciałabym dołączyć do tematu p. Nergala.
Uważam, że powinniśmy się za niego modlić. Wiem, że dzięki modlitwie człowiek może osiągnąć wiele. Bóg bowiem wysłuchuje modlitw, które są dobre dla naszej duszy, ale nie dla ciała. Osobiście tego doświadczyła w sytuacji, która była beznadziejna – Bóg uczynił rzecz niezwykłą. Tak więc może nie osądzajmy czynu p. Nergala ale prośmy w swoich codziennych modlitwach o łaskę nawrócenia dla niego. Nie nam oceniać! Każdy z nas błądzi. Warto zajrzeć do Mt 7,1-3 „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym nie dostrzegasz?” A jednak z drugiej strony w „Grzechach przeciw miłości bliźniego” znajdujemy: Na grzech drugich milczeć. I jak mamy postąpić? Myślę, że Chrystus sam daje nam rozwiązanie: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (…)” Mt 5,44