Ewangelia czytana w piątą niedzielę Wielkiego Postu w roku A (J 11,1-45) to ewangelia trzeciego skrutynium na drodze katechumenatu. Główną osobą wobec której objawia się działanie Jezusa jest Łazarz. Naturalnie biorą w tym wydarzeniu także inne osoby i one też spełniają właściwą sobie rolę. Treścią wydarzenia jest wskrzeszenie Łazarza. Motywem, który nadaje ton całemu wydarzeniu jest zawołanie Jezusa skierowane do spoczywającego w grobie Łazarza: Łazarzu wyjdź na zewnątrz.
Na to wołanie Jezusa Łazarz wyszedł z grobu i został przywrócony rodzinie i społeczności. Zanim jednak to się stało, miały miejsce inne wydarzenia, które stanowiły jakby etapy przygotowujące i zbliżające do tego wyjścia żywego Łazarza na zewnątrz z grobu. Zaczyna się to już od momentu poinformowania Jezusa przez siostry Łazarza o jego chorobie. Jezus jednak nie pospieszył, by w sposób cudowny interweniować i uzdrowić Łazarza. Oświadczył coś, co nadaje chorobie Łazarza i wszystkiemu, co miało się zdarzyć inny wymiar. Jezus powiedział:
Choroba ta nie zmierza ku śmierci,
ale ku chwale Bożej,
aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą (J 11,4).
Tak mógł powiedzieć Ten, kto znał sens wydarzeń i nie bał się przyszłości ani dla siebie ani dla swego przyjaciela. Nie bał się konsekwencji choroby, a nawet gdyby stało się to, co w oczach ludzkich oznacza najboleśniejsze doświadczenie, czyli śmierć, to i tak wiedział, że to ma swój sens z zmierza do objawienia chwały Bożej. Nie zapobiegł więc śmierci Łazarza. Pozwolił mu umrzeć.
1. Łazarz umarł
Wobec różnych interpretacji słów Jezusa przez uczniów, że może Łazarz tylko śpi, Jezusa powiedział wprost: Łazarz umarł. Dodał jednak, że się raduje, iż Go tam nie było. To znaczy że dobrze, iż Łazarz umarł sam podczas braku bezpośrednej obecności przy nim Jezusa. Potrzebne było to doświadczenie śmierci dla Łazarza i potrzebne było dla jego najbliższych. Potrzebne też było dla uczniów Jezusa. Dlatego Jezus dopowiada, że tak się stało ze względu na nich, aby uwierzyli. Wiara jest bowiem możliwa wtedy, gdy człowiek jest konfrontowany z tym wszystkim, co przedstawia brak, kryzysi ostatecznie śmierć.
Jezus, który miał w sobie świadomość tego, co miało się stać i w jaki sposób miała objawić się na Nim chwała Boga, nie zainterweniował w celu niedopuszczenia do śmierci, lecz pozwolił, by Łazarz umarł. On bowiem iwedział, co zrobić i jak się zachować w obec faktu śmierci. Wydarzenie z Łazarzem jest znakiem i zapowiedzią tego, co będzie później działo się z samym Jezusa. Nie będzie zabiegał o to, by uchronić się od śmierci, lecz jako ten, kto chodzi w światłości, stanie wobec śmierci wiedząc, że w niej (w przeżywaniu odrzucenia i niesprawidliwej śmierci) się nie potknie, bo ta śmierć nie będzie miała nad Nim władzy. Co więcej, On – przez Zmartwychwstanie – nada śmierci nowy sens.
Pozwolił więc, by Łazarz umarł. Dopiero wtedy, keidy to się stało, powiedział: Chodźmy do niego. Powiedział to, mimo ostrzeżeń ze strony uczniów, że tam czyhają na Niego, by Go zabić. Jezus wiedział, że ze śmiercią Łazarza, była związana i przewidziana Jego śmierć. Chodziło w przypadku Łazarza o przyjaciela, którego Jezusa kochał. To zapowiadało, że wobec śmierci każdego człowieka-przyjaciela Boga, a więc człowieka, okaże się w Jezusie to, że Bóg tak kocha człowieka, że da za niego swoje życie. Trzeba więc było, aby Łazarz faktycznie umarł, by okazało się, że jest ktoś, kto przychodzi do człowieka i jako silniejszy od śmierci, nie boi się umrzeć. Wskrzeszenie Łazarza, z powodu którego Jezus będzie musiał umrzeć – tak zadecyduje Kajfasz wraz za arcykapłanami – jest zapowiedzią obiewtnicy, że Bóg nie zostawi swoich przyjaciół w ciemnościach śmierci.
2. Oczekiwania sióstr i znajomych Łazarza
Gdy Jezus przybywa do Betanii, siostry Łazarza kolejno wypowiadają jakby swój żal i wyrażają jakby zawiedzione oczekiwania: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Podobnie wyrażają się niektórzy z otoczenia Marty i Marii: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? Takie są ludzkie oczekiwania i dążenia. Nie dopuścić do śmierci.
Tymczasem Bóg przewidział, że wskutek grzechu, w jaki człowiek wszedł, konieczna jest śmierć. Bóg jednak nie zostawia człowieka w śmierci. Człowiek potrzebuje śmierci w kontekście odkrywania prawdy, że ma Boga jako bliskiego przyjaciela. Ten Bóg- przyjaciel nie zapobiega śmierci, lecz towarzyszy człowiekowi w koniecznym dla niego wejściu w śmierć. Właśnie Jezus to uczynił. Co prawda Jezus nie uchronią Łazarza od śmierci i nie umarł razem z Łazarzem, ale umrze z jego powodu. Bowiem po wskrzeszeniu Łazarza arcykapłani z Kajfasza na czele podejmą decyzję, aby Jezusa zgładzić. To Jezus umiera z powodu człowieka, by człowiek mógł przyjąć śmierć i w ten sposób przejść do nowego życia. Nie chodzi tylko o życie na końcu czasów, ale także o to, które rodzi się z wiary tu i teraz u tych, którzy – patrząc na Jezusa i mając świadomość Jego bliskości i przyjaźni – są gotowi umierać dla siebie. Wierzą bowiem, że moc Jezusa ich nie zostawi w grobie własnego zamknięcia. Jest to nam potrzebne, byśmy mogli żyć w otwartości wobec drugiego człowieka i wchodzić z nim w komunię życia.
3. Łazarzu, wyjdź na zewnątrz
To wołanie Jezusa: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz” skierowane wówczas do Łazarza będącego w grobie, jest typem wołania skierowanego do człowieka-grzesznika, a w szczególności do katechumena. Uznaj, że jesteś sam z siebie w grobie twego zamknięcia przez szukanie dla siebie twego życia. Jest to twoja śmiertelna choroba i jej skutki okazują się w zamknięciu, w swoistm grobie i w tym wszystkim, co pwoduje dystans wobec drugiego człowieka i rozdźwięk w stosunkach z nim.
Jest jednak ktoś – Przyjaciel, który nie boi się tego, by jego dotknęła twoja śmierć. Nie boi się też tego, byś i ty doznał śmierci, gdyż On wie, że może cię z niej wyprowadzić właśnie jako człowieka nowego, odrodzonego. Może cię wyprowadzić na zewnątrz z twego zamknięcia w sobie samym. Ten Przyjaciel nie boi się i nie ma oporów przed tym, że czasem w pewnych warstwach twego życia już cuchniesz i że pod pewnym względem twoja sytuacja jest w oczach ludzkich przegrana. Zatoczyłi nad tobą kamień. Może współczują i żałują, ale boją się prawdy, gdyż niejedno w tobie już cuchnie. Jezus przychodzi w odpowiednim czasie, który On uznaje za stosowny. On jest gotów dla ciebie narazić się i za ciebie umierać. Dlatego woła: Wyjdź na zewnątrz. Wyjdź na zewnątrz, niezależnie od tego, co cię wewnątrz trzyma.
Bez śmierci starego człowieka we mnie nie będzie we mnei nowego życia.
Bez doświadczenia i uznania przeze mnie niewoli i różnych zniewoleń nie przeżyję wyzwolenia.
Bez doświadczenia Egiptu nie będzie doświadczenia Paschy.
Są to trudne i bolesne stroiny naszego życia, ale dopiero konfrontacja z nimi i usłyszenie wezwania: Wyjdź na zewnątrz! oraz danie posłuchu temu ewangelijnemu wezwaniu, daje nam szansę nowego – wiecznego życia.
Trzeba umrzeć, aby żyć na nowo.
Trzeba umrzeć we własnym świecie, by spotkać Tego, kto wyzwala i daje nowe, wieczne życie.
Bp ZbK
Komentarze
54 odpowiedzi na „Śmierć i wskrzeszenie – dar nowego życia (5 Ndz Wlk Postu A 2011)”
Jak to dobrze mieć takiego Biskupa w Diecezji,który omówi,podpowie,ukierunkuje w myśleniu nad Słowem Bożym.Za wszystkie homilie za trud i poświęcenie się dla nas ludzi chciałbym Ks. Biskupowi podziękować i życzyć niech Pan Jezus błogosławi i prowadzi w życiu codziennym do 100 lat życia w naszej Diecezji. Szczęść Bożę. Pozdrawiam. Józef.
Takim Lazarzem to jest każdy z nas bo rodzimy się w grzechu czyli jesteśmy wszyscy grzesznikami a za grzech śmierć.Dzięki łaskawości Pana Boga najlepszego naszego Ojca jesteśmy z łaski usprawiedliwieni z naszych grzechów.Te usprawiedliwienie moje się dokonuje w Jego Jednorodzonym Synu Jezusie Chrystusie.Smierć Jezusa na krzyżu gładzi nasze grzechy jako z łaski jestem zbawiony. Podstawą dla mego życia teraz i wieczności jest oddanie życia Jezusowi.Czyli każdy z nas musi w sercu uwierzyć i wyznać swoimi słowami że Jezus jest moim Panem.Chcesz mieć życie przyjmij Jezusa a da ci życie.Józef.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii uczy mnie, abym wyszła z grobu mojego zamknięcia się na sprawy innych ludzi, mojego wyuczonego zachowania bezpiecznego dystansu do innych. Słowa Jezusa „wyjdź z grobu” rozumiem jako zachętę do życia w otwartości i przyjaźni z drugim człowiekiem, aby być dla innych użyteczną
Było mi dane doświadczyć w ostatnich dniach grobu Łazaża. Pisałam list do pewnej osoby i tam użyłam słowo cierpienie, moje cierpienie z pewnego powodu. Zaczęłam się zastanawiać / nie opuszczała mnie ta myśl / co znaczy cierpienie i co jest to co przezywam. Oglądałam drastyczny film o wymyślnych torturach i eksperymentach na ludziach w Korei Północnej. Jak moje przeżycia mają się doich cierpienia. Nadużyłam słowa i ten fakt / i temu podobne / uświadomiły mi pewien rodzaj grzechu, który potrafi szczególnie cuchnąć. To samo ma się z nieodpowiednim zachowaniem- po prostu cuchnie. Moje grzechy zamykają mnie w grobie. Im dłużej tam przebywam, tym bardziej cuchnie. Za każdym razem w swoim upadku czuję szczególny odór mniej lub bardziej intensywny. Jak to czuję? po prostu przez dręczące mnie sumienie- świadomość grzechu, wewnętrzny dyskomort
Szukam jakiegoś wyjścia z takiego stanu i o pomoc zwracam sie do samego Stwórcy. Sakrament spowiedzi ma niesamowita moc w moim również przypadku.
Odsuń Panie kamień mojego grobu , niech powrócę do sprawiedliwych , przywróć mi jako Łazażowi życie w prawdzie. Oczyść mnie z grzechu mojego, bo jest on stale przed mymi oczyma.
„Choroba ta nie zmierza ku śmierci,
ale ku chwale Bożej,”
Właśnie niedawno dowiedziałam się o odejściu pewnej osoby. Nawet nie spodziewałam się, że będzie mi z tego powodu tak bardzo smutno.
I właśnie Pan Bóg pociesza mnie tymi słowami.
To odejście, co prawda nie jest śmiercią ( ani fizyczną ani duchową), chociaż jest to dla mnie, jak się okazało strata. Wierzę jednak, że jest ono dla większej chwały Boga…
bardzo dziękuję za tę katechezę. bardzo głęboko mnie dzisiaj dotknęła…
Podzielam zdanie Pana Józefa. Dziękuję Bogu, że zesłał do naszej Diecezji tak wspaniałego Ks. Biskupa.Dziękuję Ks. Biskupie za trud i zaangażowanie i życzę dużo zdrowia i wytrwałości w pracy duszpasterskiej.
Jezus umarł na krzyżu by człowiek mógł na NOWO narodzić się.On zapłacił cały twój i mój dług. Chrystus oddał swe niewinne ciało za winowajców, pokonał szatana, ale szatan stara sie ukryć przed nami Bożą prawdę. Bóg w Biblii mówi: ” Mój lud ginie, ponieważ brak mu poznania…”(Oz.4;6). Dla mnie TA PRAWDA znaczy więcej niż jakiekolwiek bogactwo tego świata.TA PRAWDA DAJE mi uzdrowienie, wolność, radość, nadzieję i pewność Zbawienia.
Chrześcijanin to człowiek śmierci, który umie umierać za innych, gdy oni go krzyżują krytyką, nawet wyśmianiem. Ja jak byłem w Seminarium w Nowym Opolu na Konwiwencji, to uświadomiłem sobie, że tym moim krzyżem nie jest tylko choroba ale nieśmiałość.
#8 Chani , wspolczuję Ci z powodu nieśmiałości , bo sama przez to przeszłam.Dopiero powolne „otwieranie” się we wspolnotach pozwolilo mi ją trochę opanować .Wierzę ,że Pan przez Słowo uzdrawia mnie od tego koszmaru. Teraz zauważam ,że właśnie z powodu nieśmiałości doświadczyłam wiele niezyczliwych osądów i mam wiele niezagojonych ran.
Ale też mnie ktoś pocieszył – „a może z tego powodu nie popełniłaś wielu grzechów?”…
Pan wie najlepiej jakie krzyże nam dopasować.
Zaufajmy Mu.
pozdrawiam
Ten fragment Ewangelii obrazuje zetknięcie się Jezusa z ludzkimi losami. Oto Jezus przychodzi do nas, styka się z nami, z naszym życiem, z naszymi problemami. Także z tym co ostateczne. Jezus przychodzi i nadaje naszemu życiu nową wartość. Nasze życie nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej.
To wskrzeszenie Łazarza uświadamia, że wszechmoc Boża jest nieogarniona. Jednakże nie po to Jezus przyszedł na Ziemię by pokazać nam Swoją moc. Bóg przyszedł do nas jako słaby człowiek: taki którego można opluć, znieważyć, który w końcu – daje się zabić. Nie musiało tak być, ale Bóg wybrał taką drogę świadomie. Jezus nie używał Swojej mocy by przeciwdziałać skutkom ludzkich złych działań. Ale nie wahał się używać Swojej mocy by okazywać ludziom Swoją miłość.
1. Słowo religia może pochodzić od łacińskiego relegare, co się tłumaczy ponownie związać. Choć wiem o tym nie od dzisiaj, dopiero dziś zrozumiałam co to znaczy, że człowiek „po grzechu” jest z natury religijny.
To chyba znaczy, że SAM chce ponownie związać swoje życie z Bogiem. Dopóki nie przyjmie prawdy, że potrzebuje pomocy – pozostanie religijnym w sensie przekonania, że potrafi to zrobić o własnych siłach.
2. W tym Wielkim Poście zobaczyłam, że moje uczestnictwo w Drodze Krzyżowej było czynem religijnym w takim właśnie sensie. Bo, zamiast doprowadzać mnie do Chrystusa, utwierdzało mnie w przekonaniu, że dzięki tym praktykom podobam się Bogu… Zrezygnowałam z tego nabożeństwa, zamiast poszłam na Eucharystię – karmię się Słowem i Ciałem.
3. W dzisiejszej Ewangelii zadziwia mnie dialog między Jezusem a Martą:
„Rzekł do niej Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?”
Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat””
Marta nie odpowiedziała wprost na pytanie Jezusa. Pewnie nie rozumiała, co to znaczy „Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki”. Odpowiedziała szczerze „Ja WCIĄŻ wierzę, żeś Ty jest Mesjasz”, licząc się z tym, że nie takiej odpowiedzi (po ludzku patrząc) spodziewał się Jezus… Marta uczy mnie, co mówić, gdy czegoś nie rozumiem. Po prostu powiedzieć prawdę. Nawet wtedy, gdybym miała zawieść mądrych 🙂
Ad #11 julia
Julio!
Dopowiadam i precyzuję odnośnie Twojego 2. punktu w powyższym komentarzu:
Droga Krzyżowa też ma swoje miejsce w kształtowaniu i przeżywaniu naszej relacji z Panem Bogiem. Nie jest dobrze, gdy zostanie oderwana od Eucharystii (szczególności w sposobie przeżywania, w mentalności). Nie jest też dobrze, gdy zostanie wykluczona czy zaniedbana. Wszystkie formy i wyrazy naszej pobożności tzw. paraliturgicznej czy popularne (ludowej) winny być odniesione do tego, co „jest zawarte” w Eucharystii i innych Sakramentach. Nie należy ich wykluczać, lecz właściwie rozumieć i praktykować tak, by pomagały kształtowaniu pobożności (religijności), która jest odpowiadaniem na przychodzenie do nas i idziałanie Pana Boga wobec nas i w nas. Inaczej stawiamy przysłowiowy wóz przed konia, lub pozostawiamy konia bez wozu czy pozostajemy z samym wozem.
Pozdrawiam!
Bp ZbK
#8 chani
Ja też jestem nieśmiała. Mi to nie przeszkadza.
Myślę, że twoim problemem jest lęk przed odrzuceniem. Zgodziłeś się kiedyś ze mną w tej sprawie.
Ja myślę, że jesteś w niewoli tego lęku. To jest twój egipt. Wierzę, że Pan Bóg cię z niego wyprowadzi. Nawet myślę, że już to robi. 🙂
Tylko idź za Mojżeszem i nie oglądaj się.
Nie bój się wejść w wdy Morza Czerwonego.
P.S. Moim Mojżeszem jest Ks. Biskup. 🙂
Ks.Biskupie moje pytanie nie na temat,bo nie jest o Lazarzu,ale prosiłbym ks.Biskupa o przybliżenie mi wiedzy na temat ducha religijnego.
1.Co to jest duch religijny.
2. Kiedy go mogę mieć. ?
3. Jak się uwolnić od ducha religijnego. ?
Moja żona mi nie raz mówi że ja to mam ducha religijnego i że ten duch szkodzi mi w poznawaniu prawdy i przybliżaniu siebie do Pana Boga.To dla mnie staje się okropne,straszne – skoro żona moja to widzi we mnie.Ja chciałbym pójść do Nieba po śmierci swojej fizycznej.Doczytałem się w Piśmie Swiętym że Jezus też wiele razy upomina „jeżeli się nie nawrócicie na pewno nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego „.Jeżeli by było to możliwe ze strony Ks. Biskupa o przybliżenie tego tematu i roztłumaczenie to bardzo bym prosił. Jest to bardzo,bardzo ważne dla mnie dla mego życia tu na ziemi.Pozdrawiam.Józef.A może by się także wypowiedzieli blokowicze na ten temat „demona ducha religijnego”,chętnie bym was wszystkich posłuchał,bardzo mnie ten demon interesuje gdzie i u kogo on siedzi.Może wspólnie razem go pokonamy.Pozdrawiam wszystkich Józef.
Czy przeżyta Eucharystia w sobotę wieczorem we wspólnocie neokatechumenalnej zwalnia z uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii?
Józefie , dobrze ,że zadaleś to pytanie .
Wystarczy wpisać w goglach „duch religijny” a wiele się dowiesz
#12 Ksiądz Biskup
Wierzę, że WŁAŚCIWE (z mojej strony) praktykowanie nabożeństwa Drogi Krzyżowej jest „odpowiadaniem na przychodzenie do nas i działanie Pana Boga wobec nas i w nas”…
………………..
W związku z przsłowiem o koniu i wozie, przypomniała mi się anegdota:
W pewnym kościele po nabożeństwie Drogi Krzyżowej ksiądz proboszcz, widząc wychodzących z kościoła ludzi, zachęcał ich do pozostania słowami:
„Proszę, zostańcie na Mszy świętej. Przecież te pół godziny was nie zbawi…”
(a może jednak zbawi?)
Pozdrawiam 🙂
#13 basa
Mnie też czasami nieśmiałość nie przeszkadza, nawet mogę znaleźć pozytywne cechy niej ale…no cóż.
Masz rację, że tym moim Egiptem jest ten lęk.
Mogę powiedzieć za św. Pawłem: „Nieszczęsny ja człowiek”.
Mówicie o problemie nieśmiałości. Ja mam problem zbytniej śmiałości i niepokornej mowy jak coś mocniej przeżywam. Czasami mówię coś czego konsekwencję zbieram przykre dla mnie. Bardzo lubię Was czytać szczególnie rozważania Księdza Biskupa i jak ktoś kiedyś powiedział ” pochylania się nad Słowem”.
Pozdrawiam Księdza Biskupa i Was kochani Blogowicze.
dana,
Robiliśmy ostatnio sporo rekrutacji do pracy.Ja chętnie wybierałem przynajmniej jedną osobę do zespołu właśnie trochę „nadpobudliwą”.Jest to ryzyko w związku z tym co mówisz tzn.pewnej uciążliwości dla otoczenia.Ale są też ewidentne plusy.Są to osobu często bezkompromisowe , nie ukrywające swojego zdania, energiczne, twórcze ,dla których nie istnieją często bariery w relacjach z drugimi.Jest to przysłowiowy kij w mrowisko,wrzód na pewnej części ciała.Przeszkadza , bo nie pozwala spokojnie usiąść, ale też może nie pozwolić osiąść na laurach, dodaje dynamizmu w pracy. Taka osoba w odpowiednio prowadzonym zespole jest skarbem. Skarbem trudnym , widać po CV ,że takie osoby często zmieniają pracę.
Po Twojej wypowiedzi #21 dana doszlam do wniosku ,że najważniejsze jest godzić się na to co Bóg dał tj. umieć przyjmować krzyż w” rożnych rozmiarach”.
We wszystkim jest Jego Miłość niepojeta dla nas
pozdrawiam
Józef #15
” Ciekawość pierwszy stopień do piekła ” albo
” poznaj dobro i zło a będziesz jako Bóg”
weszłam na google i poczytałam co tam jest napisane o duchu religijnym. Nie polecam tej lektury bo może „zabełtać błękit w głowie.
Jestem przerażona co może zrobić szczególny rodzaj pychy.
Tak jak nic nie zastąpi zdrowej rodziny składającej się z kobiety i mężczyzny, jak trwałym jest / powinien być / system nauki w szkole , tak nikt ani nic nie zastąpi Katolickiego Kościoła Świętego otwartego na Ducha Bożego, na Prawdę, na ekumenizm , bo bramy piekielne nie pokonają Go choć bardzo próbują.
Wczytaj się Józefie uważnie w nauki Biskupa Siedleckiego a znajdziesz odpowiedż na swoje pytania.
pozdrawiam
Droga Neokatechumenalna to nie jest sekta ale szansa na wychodzenie z zagubienia, pogmatwanego życia i pogmatwanych poglądów. To szansa na jedność z Jezusem Chrystusem w Duchu Prawdy..
#17 Teresko dziękuje ci za podpowiedz wpisałem „duch religijny” i otrzymałem tyle podpowiedzi o duchach że jest nad czym się zastanawiać.Jednak Blokowicze są potrzebni zaraz ci pomogą za co jeszcze raz serdecznie dziękuje.Pozdrawiam wszystkich.Józef.
# 20 chani
Pozwolę sobie nie zgodzić się z tobą.
Widzę, że Bóg teraz właśnie bardzo silnie działa w twoim życiu. Uważam to za wielkie sczęście. 🙂
Wiesz chani, ja też mam pewien defekt w wyglądzie. Ale raczej taki kosmetyczny, więc pewnie nie mogę porównywać tego do ciebie.
Można sobie z nim jakoś radzić, ale nie można się go pozbyć. Generalnie na codzień nie pamiętam o nim i być może właśnie dlatego nie lubię patrzyć w lustro, bo mi o nim przypomina. Czasami zdarzały się też przykre sytuacje, które mi o nim przypominały, ale to ze strony obcych.
Kiedyś zastanawiałam się, jaka bym była, gdybym go nie miała? Przyszły mi do głowy same „zagrożenia”. Mam skłonność do pychy i zobaczyłam, że ten defekt tak na prawdę mnie przed nią chroni. I jeszcze przed paroma innymi rzeczami… I wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że ten defekt to dar od Pana Boga. 🙂
Tak jak DANA „bardzo lubię Was czytać”. Czasem napiszę coś sama, ale często wydaje mi się to takie bezbarwne, nie takie, jakbym chciała… I … czytać wolę bardziej – wypowiedzi konfrontować z moimi odczuciami, porównywać… Też pozdrawiam WAS WSZYSTKICH SERDECZNIE! KSIĘDZU BISKUPOWI DZIĘKUJĘ ZA TEN BLOG! 🙂
bardzo cieszę się, że mogę korzystać z tej drogi ewangelizacji, jak widać internet może mieć swoje dobre strony 🙂 ta Ewangelia o łazarzu tak wiele mówi, tak chciałabym umrzeć i pozbyć się tego co we mnie cuchnie, żeby narodzic się na nowo dla Chrystusa i tylko z Nim już życ…
„UZNAJ, że jesteś sam z siebie w grobie twego zamknięcia przez SZUKANIE DLA SIEBIE twego życia. Jest to twoja ŚMIERTELNA choroba…”
Właściwie każdy wyraz w tym zdaniu pobudza mnie do refleksji.
Najpierw „uznaj”, czyli mam przyznać się przed sobą i przed innymi, że jestem w „grobie swojego zamknięcia”. Nikt z ludzi nie jest temu winien. A ja obwiniam o swoje zamknięcie innych z mojej przeszłości…
Cały czas „szukam dla siebie” swojego życia. Nie chcę przyjąć naturalnego biegu życia, w którym oddaje się swoje życie, by być z innymi. Szukam sposobności, by MOJE ŻYCIE było tylko dla mnie. „Szukam”, tzn. wymaga to ode mnie wysiłku, który (to dziwne) tak chętnie podejmuję…
Uznać prawdę, że „szukanie siebie” jest chore, że w zamyśle Boga zdrowe jest „dawanie” swojego życia…
Grzegorz #22
Jest taki tytuł filmu „Poskromienie złośnicy”
w moim przypadku Pan Bóg dopuszcza różne sytuacje by mnie „poskromić” a ja się buntuję bo to dla mnie ciężkie bardzo do przyjęcia. Muszę kapitulować przed ludzkim nietaktem, przed plotkami czy przed chęciami by było po mojej myśli
Bezwarunkowa akceptacja drugich też bywa problemem – gdy czuję się przez nich raniona, niezrozumiana, mam chęć oddalić się od nich i unikać spotkań i rozmów.
Julio#31
Podpisuję sie pod Twoim wpisem. Szukanie siebie i dla siebie zamyka na innych od nas, trudnych do
zaakceptowania. Na ile ja jestem trudną do zaakceptowania- to samemu trudno zobaczyć. Potrzebni są ci inni ale, jeżeli jest to uprzedzenie do mnie, krytyka i niewygoda dla nich
to co z tym fantem zrobić? Jak pozostać bez urazy?
pozdrawiam
Niezapomonajko – nie wiem co przeczytalaś odn ducha religijnego , ale ja mialam na uwadze głownie art. Jonas Clark / szkoda ,ze nie sprecyzowalam wcześniej/
Uważam ,że to nie sprzeciwia się nauce Biskupa, a warto wiedzieć /gdybym wiedziala wcześniej to nie trwalabym tak dlugo w swojej faryzejskiej religijności/
pozdrawiam
cd #31
Skutkiem mojego zamknięcia się w swoim grobie, starań, by zachować swoje życie tylko dla siebie, jest moja nieśmiałość. Za moją nieśmiałością stoi strach, że ludzie zobaczą jaka jestem.
Kryję się przed ludźmi, zamykam przed nimi, nie pozwalam na bliższe relacje, nazywam to nieśmiałością.
A prawda jest taka, że pragnę być z drugim. Bliskość ta ma być na moich warunkach. Jednak moja nieśmiałość paraliżuje innych. Nie wejdą ze mną – delikatną i nieśmiałą – w żywe relacje.
Co prawda nie skrzywdzą mnie zbytnio, bo najmocniej odbieram krzywdy zadane przez bliskich. Ale… nie poznam smaku prawdziwej przyjaźni. Ona wymaga bliskich relacji, otwartości i prawdy. I nie kończy się wtedy, gdy ten drugi okaże się „zamknięty w swoim grobie”, jak ja.
Pozdrawiam 🙂
#25 niezapominajka
Racja, że droga neokatechumenalna to nie sekta. Na niej można czasami usłyszeć prawdę o sobie. My nie lubimy tej prawdy, więc najlepiej nazwać coś co nie lubię sektą.
Na Eucharystii wcale się prawie nie mówi jaki to człowiek jest, więc na Eucharystię to pójdę ale tam gdzie się mówi prawdę o człowieku to nie idzie się. My nawet nie lubimy jak ktoś nam mówi, że źle myślisz
chani#35
Mam nadzieję,że Ty nie masz postawy ,o której piszesz. Poznaj prawdę o sobie a Jezus Cię wyzwoli przez słuchanie i posłuszeństwo Słowu oraz posłuszeństwo autorytetowi Kościoła.
Tereska#33
Masz rację Teresko, nie czytałam tego co wartościowe, jakoś przeoczyłam. Polecam na googlach artykuł Clarka Jonasa „Religijne duchy, przeciwnicy tego,co apostolskie”
Dzięki za zwrócenie mi na to uwagi.
pozdrawiam
Teresko, wszelkie formy chwalenia Pana są miłe Bogu jeżeli idzie za tym nie faryzejska postawa tylko na pokaz i aby zaliczyć coś i mieć z głowy.
Dla kogo Kościół jest tylko instytucją, ten będzie miał niewłaściwego ducha.
Łazarz, pochodzący z rodu królewskiego, posiadający wiele włości, udziela wielokrotnie Jezusowi i apostołom gościny, jest przyjacielem Jezusa, choruje od lat a jego zdrowie się pogarsza, ostatecznie umiera ale co ciekawe ani razu nie prosi o uzdrowienie, o ulgę w cierpieniu. Gdy jest umierający to jego siostry posyłają po Jezusa.
„Jest jednak ktoś – Przyjaciel, który nie boi się tego, by jego dotknęła twoja śmierć. Nie boi się też tego, BYŚ I TY DOZNAŁ ŚMIERCI, gdyż On wie, że może cię z niej wyprowadzić właśnie jako człowieka nowego, odrodzonego”
Jezus nie boi się ani swojej śmierci z mego powodu, ani mojej śmierci. Jezus zmartwychwstały wie o śmierci wszystko – wszedł w nią i wyszedł z niej. Ja – inaczej: boję się śmierci moich przyjaciół i nie chcę przez nikogo umierać. (i w jednym i w drugim przypadku kręcę się wokół siebie…)
……………………….
dana #32,
pytasz, jak pozostać bez urazy?
Uczyć się od Jezusa, korzystać z tego, co nam zostawił – z Ducha, który pozwala nie bać się swojego umierania (dokonującego się przez uprzedzenia względem mnie, urazy). I nie bać się, że inni przeze mnie będą umierać (gdy będę pytała o powody krytyki). Bo umieranie jest dla każdego szansą, by spojrzeć na krzyż Tego, który też umierał, umarł i żyje.
Albo wybaczyć… bez pytania.
To są podarunki od Jezusa, które czekają, byśmy z nich skorzystali.
Pozdrawiam Cię 🙂
#38 j – zrozumialam swoją faryzejską postawę dopiero po otwarciu swojego serca na Słowo ,gdy znalazłam się we wspolnocie DN / po wielu latach poszukiwań w innych wspolnotach/
pozdrawiam
#36 niezapominajka
Ja napisałem to ogólnie. Osobiście to chodzę na neokatechumenat. Jak napisałem już wcześniej byłem na konwiwencji neokatechumenalnej w Nowym Opolu.
niezapominajka # 24
Moja odpowiedz jest taka.Książki wydane przez Biskupa Kiernikowskiego wydaje mi się że mam wszystkie i je czytam rozważając ich treść,a nauki też słucham jak wiem kiedy będzie mówił.Tylko widzę problem inny, żeby księża i ludzie świecy słuchali dobrze Biskupa to by się dawno już nawrócili.A wszyscy słuchają tylko tak żeby nie usłyszeli i żeby czasami się nie nawrócili,bo wszystkich trzyma tradycja i religia.Józef.
#35 chani
Co ty mówisz?
Na Eucharystii nie mówi się prawdy o człowieku?
Czy Słowo Boże, które jest wtedy głoszone, nie mówi prawdy o człowieku ?
Czy w neokatechumenacie nie opierają się także na tym samym Słowie Bożym ?
Prawdzie Objawionej…
Chani, czy już czujesz się lepszy od innych tylko dlatego, że jesteś we wspólnocie neokatechumenalnej?
# basa
Racja, że Słowo Boże mówi prawdę o człowieku ale za mało jest wyjaśniane na Eucharystii. Jak jest homilia to często ksiądz zamiast wyjaśniać Ewangelię i odnosić ją do naszego życia, mówi nie wiadomo o czym, o biografiach świętych…
Ja nie czuję się lepszy, wręcz przeciwnie, jestem gorszy od innych. Ostatnio wybieraliśmy czytania w temacie „owoc” i mi przypadło czytanie z Judyty rozdział 12 mówiący o upiciu się Holofernesa winem i powiedziałem, że ten tekst może być o winie, nie o owocu. Ciutkę żem głupotę palnął, często tak mam.
Mogę też powiedzieć za psalmistą: „Boże, Ty znasz moją głupotę”.
Przyjaciel Jezusa. Przyjaźń Jezusa to dar udziału w Jego „sprawie”. Łazarz stał się powodem, dla którego Jezusa ostatecznie zabili, ale również wcześniej Łazarz doświadczył zmartwychwstania. Dlatego wiedział, że kiedy Jezus umrze – zmartwychwstanie na zawsze. To zmartwychwstawanie jakby ich jednoczy albo raczej jest wyrazem jedności. Może wcześniej rozmawiali o tym nie jeden raz?
#46
Czy biografia świętego nie może pokazać prawdy o człowieku?
To prawda,że homilie są różne, ale tak na prawdę nie wiadomo, co do kogoś może trafić.
Pamiętam jak jeden księdz opowiadał, jak pewien proboszcz miał wikarego mówiacego niezbyt dobre homilie. I pewnego razu się zdenerwował i już miał mu zwrócić uwagę, na to, jakie głupoty wygaduje i wtedy przyszli pewni parafianie podziękować wikaremu za właśnie tą homilię, bo ona do nich trafiła i coś zrozumieli.
Ja nie przeciwstawiałabym Eucharystii i Liturgii Słowa w neokatechumenacie. I tu i tu można usłyszeć prawdę o człowieku.
Trzeba tylko chcieć usłyszeć i przyjąć. 🙂
Dziękujmy Bogu, że daje nam tyle mozliwości poznawania Go. 🙂
#46 chani
Moim zdaniem masz prawo uważać, że ten tekst bardziej pasuje do tematu wina niż do owocu.
To nie świadczy o głupocie.
To tylko mówi o tym, że ty konkretnie miałeś takie skojarzenie. Ktoś inny mógł mieć inne. 🙂 I moim zdanie to nie znaczy, że on jest mądrzejszy, a ty głupszy. Po prostu jesteście inni. 🙂
A na przygotowaniach do Liturgii Słowa rządzi Duch Świety. 🙂 ( jak Mu się pozwoli)
Czasami ma się tak „wspaniałe” wyobrazenie jak dany temat ma wyglądać,jakie powinny być czytania itd, a On wszystko tak wymiesza i wychodzi coś tak zaskakującego i odkrywczego, że samemu chyba się by na to nie wpadło.
AD AnnaK
Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. 60 Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj 61 i zeznali: „On powiedział: „Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować””. 62 Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: „Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?” 63 Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: „Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?” 64 Jezus mu odpowiedział: „Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich”. 65 Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: „Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. 66 Co wam się zdaje?” Oni odpowiedzieli: „Winien jest śmierci”.
Jeszce coś napiszę na temat neokatechumenatu. Na Eucharystii w neokatechumenacie jest tzw. „echo”, my za bardzo nie lubimy mówić o sobie, jak odnosimy do siebie czytania z danego dnia (ja nawet jak bym chciał coś powiedzieć, to i tak bym nie powiedział, nie mogę się wysłowić).
Ad #52 lemi58
Owszem tak, kapłani szukali fałszywego świadectwa, aby Go skazać, bo już wcześniej postanowili Go zabić. A dokładnie na wieść o wskrzeszeniu Łazarza, powiedzieli:”cóż my zrobimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków?….przyjdą Rzymianie… lepiej, żeby jeden człowiek umarł za lud, niż miałby zginąć cały naród”
Porównaj J 11,45-54