Słyszymy dziś słowa Jezusa o stosunku do Niego i stosunku do bliskich, do bliźnich oraz do wszystkiego, co nas otacza, a czego wyrazem jest stosunek do krzyża.
Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie,
nie jest Mnie godzien.
I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie,
nie jest Mnie godzien.
Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną,
nie jest Mnie godzien.
Spróbujmy wniknąć w wymowę tych słów Jezusa i odnieść je do siebie, do swojej konkretnej sytuacji, w jakiej nam przychodzi żyć i w relacjach z kim to się dzieje. Chcę przywołać tutaj dwa aspekt. Najpierw to, co wiąże się z przysłówkiem „więcej” czy „bardziej” a następnie z przymiotnikiem „godny”, być godnym.
Kochać bardziej / więcej
Kochać bardziej niż. W tekście greckim mamy użyty przysłówek wskazującego bezpośrednio na relację „ponad” (hyper). Naturalnie przekład polski „bardziej czy więcej oddaje też istotną myśl. Jednak zwrócenie uwagi na stawianie priorytetu, czyli przedkładanie czegoś ponad coś, jest obrazowo bardzo wymowne.
Użyty tutaj czasownik kochać (gr phileo) oznacza konkretną relację bliskości, przyjaźni. W Ewangelii św. Jana pojęcie miłości uzyskuje nawet ukonkretnienie w określeniu „oddać życie za kogoś, kogo się miłuje” (J 15,13).
Chodzi więc o przedkładanie miłość do swego ojca czy matki, syna czy córki ponad relację (miłości) do Jezusa. Oznacza to nie tylko (czy może nie tyle) miłość do konkretnego ojca, matki itd., lecz wejście w tego samego ducha i ten sam „typ” miłości, którą kierował się Jezus, oddając życie za tych, których umiłował. Jest to miara pełna, ostateczna. Możliwa jest ona w pełni tylko w odniesieniu do miłości (czyli w oparciu o miłość) Boga objawionej w Jezusie
Jaka jest rodzaj miłości Jezusa i do Jezusa
Miłość Boga objawiona w Jezusie, jako Synu miała i ma swoje uzasadnienie /zakotwiczenie w tym, że był i jest całkowicie miłowany przez swego Ojca i oddaje życie po to, aby nas wprowadzać w doświadczanie takiej samej miłości. Jest to wielka i bardzo specyficzna tajemnica.
Syn tak czuje się kochany przez Ojca i tak kocha Ojca, że oddaje życie za swoich przyjaciół, którzy realnie przez grzech stali się „nieprzyjaciółmi” Boga i Jego zamysłu (zob. np. Rz 5,10; 11,28). To dzięki tej przedziwnej miłości daje możliwość przemiany „nieprzyjaciół” w kochających na jego podobieństwo.
Pewną ilustracją tej przedziwnej tajemnicy może być powiedzenie:
Pan Bóg kocha wszystkich,
niektórych kocha więcej,
nikogo nie kocha mniej.
Najbardziej ukochał swojego Syna. Uczynił to „wydając Go” za tych, którzy nie czują się kochani lub uważają się za mniej kochanych, aby poczuli się kochani pełnią ojcowskiej miłości. Dzięki temu, że kochany przez Ojca Jezus, oddał swoje życie z tych, którzy nie znali miłości – tego rodzaju miłości, która kocha bezwarunkowo. Dzięki temu idąc za Jezusem (na ile uznajemy Go jako Pana naszego życia) przedkładamy ten objawiony w Jezusie „typ” miłości ponad wszelkie inne „rodzaje miłości”. W ten sposób jesteśmy „leczeni” z niewłaściwych i w jakimś stopniu interesownych typów miłości.
Być godnym Jezusa
Jezus mówi wprost, że kto przedkłada miłość (do) ojca i matki, syna i córki i kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Nim, nie jest Go godzien. Przymiotnik „godzien” (gr aksios) wskazuje na relacje zachodzącą między podmiotami i ich odpowiedniość. Zawiera też w sobie element dążenia czy prośby, aby się stawało to, że ta relacja jest pełna, zrównoważona, wprowadzająca pokój.
Uwzględnia wysiłki zasługi jednej czy obydwu stron, aby taka relacja mogła być przeżywana w całej pełni i harmonii. Ze strony Boga w Jezusie został podjęty najpełniejszy krok ku a spełnieniu tego wszystkiego, aby stała się owa „godność”. On podjął wszystko, aby sam – będąc „godnym” – innych czynić godnymi przez otwarcie księgi życia (zob. np. Ap 5,9.12). Ten krok ku godności ze strony człowieka jest możliwy tylko w oparciu o Boga. Do tego jednak potrzebna jest wola człowieka i jego zwracanie się do Boga, aby On tego w człowieku dokonał (zob. np. 2Tes 1,11).
Jezus wyraźnie formułuje warunek, pod jakim to się może stawać:
Kto chce znaleźć swe życie,
straci je,
a kto straci swe życie z mego powodu,
znajdzie je.
Ostatecznie więc widać, że być godnym Jezusa oznacza być gotowym na tracenie swego życia z powodu Jezusa. Kto na to się godzi i kto o to prosi oraz to przyjmuje w konkretnych okolicznościach swego życia, ten też potrafi właściwe kochać swego ojca, swoją matkę itd. Nie będzie bowiem kochał ich ze względu na siebie (jakiekolwiek korzyści, układy itp.), lecz ze względu na poznaną miłość Boga Ojca, objawioną w Jezusie – Synu, który jako wyraz miłości Ojca wydał siebie w ręce ludzi przyjmując śmierć krzyżową.
Bp ZbK
Komentarze
44 odpowiedzi na „Kochać więcej – dlaczego i jak (13 Ndz A – 200628)”
1. W piatek w St Scholastica;s Church w Bennetswood czytalem, swiadectwo biskupa z Rhodes, ktory podczas ordynacji ksiezy mowil, ze nie wyswiecilby kandydata na ksiedza, ktory ma “staurophobia” – obawia sie krzyza.
Fear of the Cross | Messenger of Saint Anthony 2019
https://www.messengersaintanthony.com › content › fear-cross
“I would not ordain a man if I thought he had staurophobia, which means ‘fear of the cross.’ The definitive act of Christ’s priesthood was His sacrifice on the cross. A man will not be a holy priest if he has staurophobia. We must not be afraid of carrying the cross, of giving of ourselves in love.
2. w sobot i wczoraj uslyszalem, dzis czytam:
“Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną,
nie jest Mnie godzien.”
3. No wlasnie dalej:
“Jezus wyraźnie formułuje warunek, pod jakim to się może stawać:
Kto chce znaleźć swe życie,
straci je,
a kto straci swe życie z mego powodu,
znajdzie je.”
Być godnym Jezusa to też zapieranie się siebie.
Ja bym nacisk położył na to sformułowanie.
Ciągle słyszymy, że trzeba dźwigać swój krzyż, ale o zaparciu się siebie to już jakoś echem to nam przechodzi.
Z tego wynika, że jak ktoś nie ma swego krzyża czy to choroby, odrzucenia, samotności to jest niegodny Chrystusa?
Można powiedzieć, że ja wiem co znaczy zaprzeć się siebie.
Jeśli ktoś jest w odpowiedniej hierarchii, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko ma uporządkowane.
#3
Chani
Nie zapieram się siebie a mimo to uważam że…, no właśnie że … dlaczegoż to miałabym nie być godna?
Jestem godna.
I już.
Krzyż w niczym nie przeszkadza. Krzyż, to nie jest /by przeszkadzał/ zły człowiek.
#
Janusz
Można powiedzieć, że Adam i Ewa po grzechu stracili więź między sobą i dlatego uciekli przed sobą i Bogiem. Nie tylko przestali być jednym ciałem – jak wcześniej napisałem ale przestali być związani duchowo.
Dlatego moim zdaniem otworzyły im się oczy.
Moim zdaniem ta więź duchowa jest symbolem zamkniętych oczu.
Na pewno Adam i Ewa mieli jedną duszę, przez którą też się komunikowali ze sobą. Grzech zburzył tą komunikację.
Jest też inna kwestia czy i fizycznie mieli zamknięte oczy czy to symbol czegoś?
Bo np. jak Ewa dostrzegła, że owoc nadaje się do jedzenia?
Czy w tej rodzinnej „wyliczance”:
nie brakuje Wam kogoś?
No właśnie, tej przecież najważniejszej, dla której opuszcza się Ojca i Matkę, z którą pozostaje się gdy dzieci zrobią to samo.
Chwilę patrzyłem na tekst nie wierząc w przypadkowe zapomnienie Jezusa.
A jednak Ona jest i to jak pokazana:
Ojca, Matkę, dzieci mam nie z wyboru, ale z krwi. Żonę mam w wolności.
Dlatego to nie żona redukowana jest w tym wersie do roli krzyża, ale Krzyż nabiera piękna i sensu dzięki Tej z którą tworzę Jedno Ciało w Chrystusie.
Wahałem się czy pisać cokolwiek odnośnie tego wpisu Księdza Biskupa. Hamulce mam uzasadnione. Proszę tego co napiszę nie brać jako anty czegokolwiek. Dla mnie albo się kocha albo nie kocha. Nie rozumiem tego co „więcej” lub „mniej” w miłowaniu. W Bogu nie ma czegoś „więcej” a czegoś „mniej”. Pisze Ksiądz Biskup; „Pan Bóg kocha wszystkich,
niektórych kocha więcej,
nikogo nie kocha mniej”. To „więcej” i „mniej” w Bogu/Stwórcy/ ni jak powiązać ze świętą i apostolską Wiarą rzymskokatolicką. Być może to tylko mój problem, którego dzisiaj nie rozumiem/do którego jeszcze nie dorosłem/. Po co jednak takie dzielenie Bożego zmiłowania, w czasie kiedy każdy człowiek rozsądny/o prawym rozumie/ może uczciwie dojść tylko o własnych/naturalnych/ siłach dojść do wniosku, że jest miłowany przez Stwórcę tylko z racji tego, że JEST człowiekiem stworzonym na obraz i podobieństwo Stwórcy. Dzisiejsza aktywność ewangelizacyjna wciąż przekonywuje człowieka, że Bóg go kocha. Normalny/zdrowy/ człowiek doskonale o tym wie. To, że Bóg każdego kocha udowodnione zostało w powszechnym/katolickim/ Odkupieniu. Zbawienie zaczyna się tak kiedy to człowiek odpowiada na zmiłowanie Boże wzajemną miłością. Sam świadomość tego, że Bóg mnie kocha nie przesądza tego, że oto ja kocham Boga. Samo Odkupienie nie gwarantuje Zbawienia.
Pozdrawiam
janusz
#5
Krzysztofie,
jedna/wspólna/ dusza u Adama i Ewy? Jak do tego doszedłeś?
janusz
#8
baran katolicki
A stąd, że Bóg stworzył Ewę z boku Adama. Nie stworzył Ewy osobno ale z cząstki Adama.
Moim zdaniem więc nie tylko cieleśnie byli jednością ale i duchowo.
#6
Grzegorzu,
w Twoim wpisie dostrzegam działanie Ducha Świętego
Gratuluję otwarcia się na Jego moc
#7
Januszu,
w Twoich wpisach zauważalny jest brak POSŁUSZEŃSTWA, a bez posłuszeństwa nie dajesz szansy Duchowi Świętemu
ps.nie chcę nikogo osądzać /raczej pomoc/ bo sama mam trudności z totalnym posłuszeństwem.
#10
Klaro,
komu i w jaki sposób mój „wpis” jest nieposłuszny? Czy możesz uzasadnić konkretnie mój „brak POSŁUSZEŃSTWA” w #7. Bardzo cię o to proszę. Posłuszeństwo Duchowi Świętemu dla mnie jest posłuszeństwem świętej i apostolskiej Wierze rzymskokatolickiej/papieskiej/.
Pozdrawiam
janusz
#6
Grzegorzu,
całość Słowa Bożego brzmi tak;””Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem”. Czy zauważasz to Chrystusowe „nadto”, które o „nienawiści” samego siebie? Bóg nas kocha jak proklamuje Ksiądz Biskup „Pan Bóg kocha wszystkich,
niektórych kocha więcej,
nikogo nie kocha mniej”. Nie jestem przeciw takiej koncepcji Boga, który JEST Miłością. Grzegorzu, czy Ty miłujesz samego siebie? Czy miłujesz swoją małżonkę? Słowo Boże mówi niejako o „znienawidzeni” samego siebie co prowadzi do „znienawidzenie” swojej małżonki. Jeśli powiesz, że miłujesz samego siebie to stajesz w opozycji do miłości Stwórcy. Nie znam doskonałego tłumaczenia tych słów Pana Jezusa ale zdaje się, że coś tu szwankuje jak na dzisiejsze czasy. Innym razem Słowo Boże mówi „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Zapytaj Księdza Biskupa bo na moje prośby milczy, czy mamy kochać/miłować/ samych siebie czy też mamy samych siebie „mieć w nienawiści”? Żona to jedno ciało z mężem.
janusz
#7
Januszu,
Z miłością masz rację sprawa trudna.
Ty ją sobie wziąłeś na widły rozumu. Ja znowu nie chciał bym aby moje dziecko drogą jak piszesz rozsądku,prawego rozumu, wnioskowania dochodziło czy je kocham czy nie.
Miłość to bezinteresowna służba i rodzi się w codziennych życiowych sprawach.
Jest przecież czasem tak, że jeszcze nie dokończę mojej prośby, a adresat już kręci głową,że się nie da.A jest też,że nie zdążę poprosić a dostaję.
Nie umiem sobie wyobrazić miłości zza biurka opartej na dowodach Odkupienia.
#7
januszu,
Czy Pan kochał bardziej Józefa , Dawida najsłabszych spośród braci, czy Maryję 14-latkę z bieda domu, ślepych, paralityków, prostytutki?
W jakiś sposób są przez Niego wybrani.
W Kazaniu wymienia tych najpodlej postrzeganych w społeczeństwie i tak ich ukochuje,że nimi się staje (Mt 25,40).
Piszesz: „Zbawienie zaczyna się tak, kiedy to człowiek odpowiada na zmiłowanie Boże wzajemną miłością.”
Nie wiem kiedy zaczyna się zbawienie, bo Pan Bóg nigdy mi się w tym temacie nie zwierzał, ale w tych”wybranych” odpowiedź na bożą miłość jest przeobfita a więc i taka jest miłość.
#9
Krzysztofie,
w takim razie to Ty masz wspólną duszę z Twoją mamą i Twoim tatą. Przecież jesteś ciałem z ich ciała. Tak Krzysztofie nie można rozumować. Dziedziczymy tylko materialne ciało podczas poczęcia od swoich rodziców biologicznych. Duszę/życie=serce/ dostajemy bezpośrednio od Stwórcy. Każdy człowiek ma odmienna duszę nieśmiertelną od chwili poczęcia. Ciało materialne/zmysłowe/ nie jest duchowej jakości. Dusza jest duchowa bo pochodzi od Przenajświętszego Ducha/Boga/. Adam i Ewa to nie jeden człowiek lecz dwoje ludzi mężczyzna i kobieta. Czy to jasne.
janusz
Janusz
proponuję przeczytanie całego rozdziału 10 Mateusza, to pozwoli Ci na spojrzenie z innej perspektywy.
Pozdrawiam
#11
Januszu, jak zwykle jesteś przewrotny i prowokujący .
Spróbuj czasem uznać czyjąś rację …a już to będzie jeden krok do posłuszeństwa.
#12
Januszu,
Ja akurat czytam u Mateusza, Ty u Łukasza.
Słowo kieruje się do każdego osobiście i ogarnia te zdarzenia, które przeżywam ja i które przeżywasz Ty. Dla każdego to co jest mu potrzebne. To jest obfitość i bogactwo Słowa.
Zwracasz uwagę na miłość własną, coś jest na rzeczy, nie tylko Ty masz z tym problem 🙂
#17
Klaro
Ku pokrzepieniu: Edmund Fetting, Nim wstanie dzień
#17
Klaro,
tak się nie godzi postępować. Jeśli widzisz we mnie jakiś błąd/grzech/ to wskaż konkretnie, o co Ci chodzi.
W #10 piszesz bezosobowo; „zauważany jest brak POSŁUSZEŃSTWA”. Kończysz samousprawiedliwieniem; „nie chcę nikogo osądzać”. No i w #11 walisz sądem jak lewym sierpowym pisząc; „jak zwykle jesteś przewrotny i prowokujący”. Klaro, proszę ogarnąć się i bez totalnych lęków pisać/mówić/ drugiemu człowiekowi tylko prawdę objawioną w faktach rzeczywistych. To, co komuś się wydaje, zdaje, widzi, itd. w oderwaniu od konkretów nie może być katolickiego ducha/Duch Święty/. Proszę jasno i konkretnie sprecyzować swoje sądy. Proponujesz, bym uznał „czyjąś rację”. Czy chodzi Ci o rację Księdza Biskupa ? Proszę nie bać się uczciwej odpowiedzi.
janusz
#15
baran katolicki
To nie jest tak, że otrzymujemy jedną duszę ciągle.
To Bóg decyduje, kogo z kim połączyć już tu na ziemi.
Jeśli ktoś myśli, że o Bogu wie wszystko, wie co On zrobi i jak działa, to jednak się myli.
Bóg robi takie rzeczy, gdzie człowiekowi wydaje się, że to niemożliwe.
Adam i Ewa to dwoje ludzi, ale Bóg Stworzył Ewę z żebra Adama.
Widzę, że jednak Ty masz inne zdanie na ten temat.
Według Ciebie pewnie Bóg nie może połączyć duchowo dwoje ludzi?
Ja myślę, że to możliwe.
#21
Krzysztofie,
proszę zwracać się do mnie po imieniu chrzcielnym. Janusz jestem. Czy możesz dla mnie to zrobić? Bardzo ważnym jest byśmy już tutaj mówili do siebie po imieniu chrzcielnym. To imię usłyszysz z Ust Stwórcy w chwili biologicznej śmierci. Czy rozpoznasz „Głos, który woła”? Czy rozpoznasz Głos Boga i pójdziesz za nim do wieczności? Krzysztofie, jesteś jedyny i niepowtarzalny w zamyśle Stwórcy. Dla Boga jesteś najpiękniejszy, arcydzieło Stwórcy, jedyny i nie powtarzalny. Bóg nie produkuje ludzi taśmowo. Każdy z nas jest prototypem jedynym w swoim rodzaju. Nie było, nie ma i nie będzie Ciebie wśród ludzkiej braci. Krzysztofie, choćbyś sam jedyny został stworzony jako człowiek to i tak Jezus Chrystus tylko dla Ciebie i przez Ciebie umarłby na krzyżu ukrzyżowany przez Ciebie i dla Ciebie. Krzysztofie, Bóg Cię miłuje absolutną Miłością. On daje z siebie wszystko. Problem nie jest w Bogu lecz w człowieku. Kryzys nie jest w Kościele lecz jest w człowieku. Krzysztofie, co możesz z tego pisania pojąć to Twoje.
Pozdrawiam
janusz
Jak tak czytałem, Pismo to doszedłem do wniosku, że mamy jakby dwie sprzeczności.
Po pierwsze Bóg w Dekalogu mówi „Czcij ojca i matkę twoją abyś długo żył na ziemi…” a Jezus mówi o tym, że kto kocha ojca i matkę bardziej niż Jego nie jest Go godzien. Jak to pogodzić?
Moim zdaniem tu chodzi najpierw o posłuszeństwo Bogu a później rodzicom. Chodzi o pewną hierarchię, o której pisałem wcześniej, gdzie Bóg zawsze jest na najważniejszym miejscu.
Nie gdzieś schowany, do którego przychodzimy od święta ale stale w naszej duszy powinien On gościć. Tak jak to gościł w duszach Proroków i Jemu oddanych.
A jeśli mowa o Prorokach to jak on i nauczyli się wiary?
Dlaczego widząc tyle nieszczęścia, tyle bałwochwalstwa nie ulegli tylko mocno trwali w wierze? To jakby rzeczywiście sam Bóg „zaszczepił”
w nich ową wiarę.
Biorąc przykład Proroków można powiedzieć, że Bóg rzeczywiście niektórych kocha więcej.
Coś w nich „zobaczył”. Tak samo z Maryją.
#22
Janusz
Dobrze, będę się do Ciebie zwracał tym imieniem.
Nie wiem, w kontekście do czego mi to napisałeś.
Trudne to być jednym ciałem z drugim człowiekiem. To prawda, to bardzo trudne, ale tu trzeba tego zaparcia się siebie.
Jezus też powiedział: „I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” [Mt 19,5-6]
Ładnie to brzmi w teorii, prawda?
A już z praktyką różnie bywa.
Niektórzy tę praktykę sobie „olewają” i wychodzą banialuki.
#24
chani
W praktyce jest jeszcze piękniej niż w teorii ?
A tak naprawdę to Słowo Boże jest właśnie praktyką (jest prawdziwe) a to co my robimy – Czasem odpowiednie czasem nie.
Klaro,
gdzie jesteś/kim jesteś/?
Pozdrawiam
janusz
#24
Krzysztofie,
być jednym ciałem z drugim człowiekiem jest to praktycznie niemożliwe o własnych siłach. Łaska uświęcająca/jakkolwiek ją pojmujesz/ jest jedynym kluczem do takiego cudu. Mąż i żona jednym ciałem to najcięższy i najsurowszy zakon w jakim przyszło nam żyć. Święty Paweł doskonale zdawał sobie z tego sprawę pozostając bezżennym. Być mistycznym Ciałem Jezusa Chrystusa to nic innego jak być/żyć/ w w pełni zjednoczonym w świętej i apostolskiej Wierze rzymskokatolickiej. Cokolwiek możesz pojąć to Twoje na wieki jeśli nie rozumiesz, to pytaj.
janusz
Kochać więcej – dlaczego i jak ?
… otóż to, jak można kochać więcej tego, co pluje, kłamie, przeinacza, hejtuje, łamie wszelkie cywilizowane zasady, jak można kochać więcej i czy w ogóle da się takie osoby kochać???
… mam ten problem z totalną opozycją i z trzaskowskim… – bardzo irytują mnie…
… Panie Boże chroń Polskę przed takimi ludźmi…
Grzegorzu,
… odpowiem do poprzednich wpisów
… czy Ty naprawdę nie zauważasz, jacy są politycy różnych Partii ???
… poznajemy ich po słowach i czynach jacy są…
… życzę Tobie takiego Ucha i Oka, by to umieć odróżniać… 🙂
… może Ty umiesz wszystkich kochać jednakowo, bo ja nie…
#25
Grzegorzu,
… teoria jest /może być/ piękniejsza od praktyki 🙂
„Pan Bóg kocha wszystkich,
niektórych kocha więcej,
nikogo nie kocha mniej.”
Z ludzkiego punktu widzenia tak to może wyglądać.
Człowiek ma tę niedobrą skłonność, aby tworzyć kryteria, które pozwolą mu poczuć się lepszym w porównaniu z drugim człowiekiem. To, co w konkretnym przypadku postrzegane jest jako „lepsze” zależy od środowiska i wartości według których żyje.
Bóg, którego poznałem, kocha i tęskni. Kocha tych, których już ma przy sobie i tęskni za tymi, którzy jeszcze nie przyjęli Jego miłości. Aby być kochanym, wystarczy przyjąć Miłość, aby być kochanym bardziej trzeba chcieć więcej, ale nie dla siebie. Trudno spotkać się z Miłością tym, którzy myślą, że są lepsi dlatego, że mają wiedzę i dbają o swój wizerunek religijny. Łatwiej grzesznikom i dzieciom, którzy wiedzą, że nie zasłużyli na żadną Jego przychylność. Są też takie sytuacje, kiedy Jezus, będąc wykonawcą woli Ojca, pokazuje czym jest troska o człowieka-nie tylko tego najsłabszego, ale również tego, który miałby zrobić coś bardzo złego w oczach Boga:
„Kto natomiast zgorszy jednego z tych małych, wierzących we Mnie, korzystniej byłoby dla niego, aby mu wokół szyi zawieszono ośli kamień młyński i utopiono w głębi morza.”
Ludziom XXI wieku, może wydawać się to barbarzyństwem, ale taki właśnie On Jest,
i mówi:
korzystniej będzie dla ciebie, jeśli …………………………….
(wpisz coś-teraz możesz porównać się…
z Jezusem ?).
#27
Janusz
Dlatego istnieje Hierarchia, gdzie Bóg jest Głową mężczyzny a mężczyzna – głową kobiety.
Tylko trzeba to dobrze rozumieć.
Zauważ, że św. Paweł porównuje obraz miłości mąż – żona do Kościoła gdzie Chrystus jako Głowa miłuje Kościół, dba o niego, karmi, żywi.
Uwierz, jestem zjednoczony z Chrystusem, a jak nie możesz tego pojąć to Twoja sprawa. Ja nie mogę pojąć tego, że Bóg odpuszcza grzechy przez kapłana, bo możesz nie powiedzieć księdzu jakiegoś grzechu, ksiądz je jednak odpuści, a Bóg? Wtedy by zaprzeczył sobie. Nie „kupuje” tego.
Jestem posłuszny Chrystusowi, tak jak on był na ziemi posłuszny Ojcu.
Przecież w rozumieniu Żydów Chrystus nie mógł pochodzić od Boga, bo przecież nie zachowywał w pełni Jego nauki a przecież według Prawa człowiek, który nie zachowuje nauki, powinien być wyłączony z Synagogi.
A jednak był posłuszny.
W czym?
——————-
#28
niezapominajka
Ja próbuje ich nie słuchać, oddaje to wszystko w ręce Boga. On wie doskonale co jest lepsze nawet jeśli się z tym nie zgadzamy.
To On przecież rządzi tym wszystkim.
Pamiętasz co powiedział Chrystus do Piłata?
„Jezus odpowiedział: «Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry” [J 19,11]
Także mamy Jednego Króla – Boga.
Nawet jak mamy władzę ziemską, to On jest ważniejszy.
#11,20 ,26
Januszu ,
czy Ty nie widzisz sam siebie na tym blogu? Przecież Tobie nie da się nic wytłumaczyć, wiec szkoda na to czasu.
Jestem żoną, mamą i babcią w rodzinie, której staram się służyć/mam nadzieję – z miłością/
Jeśli chodzi o POSŁUSZEŃSTWO SŁOWU, to Ks Biskup kiedyś dokładnie to opisał /nie mam czasu szukać, ale Ty jesteś w tym dobry/. Obyś tylko zechciał to przyjąć do siebie.
Ty wciąż powtarzasz, że jesteś posłuszny świetnej i apostolskiej wierze rzymskokatolickiej/papieskiej/, nie wiadomo do końca o czym mówisz/
Niech Ci Pan błogosławi w Twoich zmaganiach, a Duch Święty oświeca łaską żywej wiary, ślepej ufności i całkowitemu posłuszeństwu Słowu głoszonemu przez Tych,których Pan Bóg obdarzył „większą miłością” dla naszego dobra.
#31
Pawle,
modne dzisiaj „wszyscy jesteśmy dziećmi Boga”. Bóg ze swojej natury miłuje absolutnie całym sobą wszystko co sam stworzył. Stworzył nas nie dla Siebie lecz dla nas samych. Stworzył i stwarza bo nas miłuje pełnią miłości. Każdy anioł, każdy człowiek, każde zwierzę, drzewo czy roślina ma w sobie pełnię miłości/uroku/ Stwórcy. Jest w gruncie rzeczy bardzo dobre, prawdziwe i piękne. Chcieć być takim jakim zostałem pomyślany i stworzony nie jest błędem/grzechem/ lecz cnotą pokory. Być grzesznikiem, uznać się za grzesznika to owoc/skutek/ grzechu pierworodnego. Taka świadomość samego siebie nie jest katolickiego ducha/Duch Święty/. Jesteśmy GRZESZNI ale to nie znaczy, że jesteśmy grzesznikami/szatanami/.
Pozdrawiam
janusz
#34
Janusz
Twój upór jest godny podziwu. Jeżeli jest jak piszesz, że wierzysz apostołowi Pawłowi, to jak to się ma do tego, co pisze w Rz 5: „Chrystus umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdy jeszcze byliśmy bezsilni (…).
Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to,
że Chrystus umarł za nas,
gdy byliśmy jeszcze grzesznikami.”
Wałkowaliśmy już to niedawno. Zamilkłeś, bo ten cytat w przytaczany w rozważaniach ks. bpa wybił Ci argumenty.
Teraz wracasz do Swojej teorii. Ot i masz nieposłuszeństwo nauczaniu kościoła.
Przekonaj św Pawła, że coś skręcił.
#34
Pawle,
dlaczego porównujesz „grzeszników” do „dzieci” pisząc;” Łatwiej grzesznikom i dzieciom, którzy wiedzą, że nie zasłużyli na żadną Jego przychylność”. Grzesznik nie jest dzieckiem/dziełem/ Boga, lecz podróbką szatana. Czy to rozumiesz w wierze?
janusz
Stanisławie,
„jesteśmy odkupieni” drogocenną Krwią i Ciałem Pana naszego Jezusa Chrystusa. To absolutna prawda zdogmatyzowana w świętej Wierze rzymskokatolickiej. Każdy człowiek poczęty po Odkupieniu dokonanym w konkretnym czasie i przestrzeni jest bardzo dobry, prawdziwy i przepiękny. Problem polega nie w Odkupieniu lecz w zbawieniu. Odkupieni jesteśmy z automatu bez naszej zgody. Do zbawienia konieczna jest łaska uświęcająca, która uzdolni nas do miłowania Boga i bliźniego jak siebie samego.
janusz
# 7
Janusz.
Czy ty KAŻDE słowo, zdanie biskupa traktujesz jako Świętą, Apostolską, Rzymsko-Katolicką Prawdę Objawioną?
Biskup przytacza pewne popularne powiedzenie, chcąc zilustrować pewną tajemnicę Miłości Bożej przez porównanie z miłością ludzką.
Każde takie porównanie jest i trafione i NIEtrafione. „Gdy wskazujemy na podobieństwo między Stwórcą i stworzeniem, to zawsze niepodobieństwo między nimi jest jeszcze większe ” Pamiętaj o tym
Bogumił
Januszu,
jest taka modlitwa Tomasza z Akwinu:
,,Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania,
że muszę coś powiedzieć na każdy temat
i przy każdej okazji.”
Polecam- mnie pomaga.
#31 Paweł, #36 Januszu,
Tak się składa, że mamy teraz pod opieką dzieci w wieku od 2 do 11 lat.
Szczególnie ta najmłodsza, ale też i starsze, gdy biorę za rękę, lub po prostu mówię: idziemy teraz zrobić to, czy to a dzieciak po prostu idzie.
Mała nawet o nic nie zapyta, bo nie umie jeszcze mówić.
Jest to postawa pokory i zaufania.
Grzesznik, który (jeśli) wie, że na nic nie zasługuje, (jak pisał Paweł), również już nie pyta, tylko w pokorze idzie za Ojcem.
Mamy więc jako już dziadki takie wakacyjne lekcje dziecięcej pokory.
#40
Grzegorzu,
czy według Ciebie tak zwany grzesznik jest dzieckiem Bożym?
janusz
#41
Januszu,
Tak jestem dzieckiem Bożym, na dodatek szczególnie kochanym!
Jestem również nie tylko tak zwanym, ale prawdziwym błogosławionym grzesznikiem.
Za innych trudno mi się wypowiadać, ale jeśli na Eucharystii wspólnie, wszyscy zgromadzeni zwracamy się do Boga Ojcze nasz to oni również są dziećmi Bożymi.
Są również grzesznikami, bo w odpowiedzi na aklamację:
„Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Błogosławieni, wezwani na Jego ucztę” idą i przyjmują Tego Baranka- Ciało Pańskie.
Gdybyśmy nie mieli grzechów, cóż Baranek miałby gładzić?
#42
Grzegorz
„Gdybyśmy nie mieli grzechów, cóż Baranek miałby gładzić”
Cierpienia, Grzegorzu, cierpienia zadawane przez tych grzesznych 🙂
/mało to obitych, torturowanych Świętych? Trza może przypomnieć, jak to znęcano się nad Świętymi/
#
grzegorz;
Janusz
W temacie znalazłem w Piśmie:
1 List Jana 5:18-21