Liturgia 33. Niedzieli roku C stawia nam przed oczy dwa wymiary życia.
Jeden to troska o to życie przez pracę, zabieganie o chleb o codzienny, a więc wszystko niejako skoncentrowane na działalności człowieka, chociaż naturalnie nie bez odniesienia do Pana Boga.
Drugi aspekt natomiast to towarzysząca nam lub obwieszczana nam świadomość kryzysu i sądu, który coś zamyka starego a otwiera coś nowego. A więc konieczność uznania przemijalności tego, co człowiek wypracowuje. Nawet tego, co w swojej pracy i ze swojej pracy– jak myśli – poświęca dla Pana Boga budując dla Niego świątynie. Tak Jezus mówi o największej świętości, jaką była świątynia jerozolimska w słowach: „nie zostanie kamień na kamieniu”.
Na tle tych dwóch ludzkich aspektów działania jawi się jako obietnica i zapowiedź trzeci. Ten przyniesiony przez Jezusa w Jego Tajemnicy Paschalnej.
Wymiar pracy i troski
Św. Paweł powiedział do Tesaloniczan:
Kto nie chce pracować, niech też nie je!
Niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi:
wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi.Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jez. Chrystusie,
aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.
Te słowa napisał św. Paweł do Tesaloniczan w związku z rozpowszechnioną wówczas opinią jakoby wkrótce miał nastąpić Paruzja, czyli ponowne Przyjście Chrystusa, a więc koniec świata. Tak rozumieli Tesaloniczanie przesłanie wcześniejszego listu św. Pawła. Spowodowało to u wielu odejście od troski o codzienność i pojawienie się szeregu spekulacji co do mającego nastąpić końca świata. Paruzja jednak nie następowała.
Trzeba więc było pewnej korekty i pewnego upomnienia. To właśnie czyni Apostoł. Jego słowa pozwalają nam rozwinąć myśl dotyczącą zajmowania się sprawami ziemskimi. Aby to mogło się dziać z pożytkiem dla członków wspólnoty ludzkiej (mniejszej czy większej), potrzebna jest też odpowiednia atmosfera, umożliwiająca zaangażowanie wszystkich. Odpowiednia polityka i właściwe zarządzanie. Jest to aktualne zawsze. Także dzisiaj. O to zabiegamy. To wypracowują nasi przedstawiciele w różnego rodzaju rodzajach zarządzania. Na to się składa też wola i wysiłek każdego obywatela.
Nie zawsze jest łatwe właściwe podchodzenia do wszelkiego typu zarządzania. Zawsze w społecznościach istniały jakieś nieprawości. Dlatego potrzebna jest świadomość jakiegoś rozliczenia, jakiegoś końca i jakiegoś sądu. O tym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu z Proroka Malachiasza
Mieć świadomość rozliczenia i przechodniości
Prorok Malachiasz działał w czasie po wygnaniu babilońskim. Odbudowano świątynię. Przywrócono kult świątynny. Nie zawsze jednak to szło z czystością wiary i sposobu życia samych kapłanów. W szczególności niewłaściwości przy składaniu ofiar – składanie tego, co gorsze, (ekonomiczna liturgia), co było – jakby powiedzieć – drugiego wyboru. Prorok nazywa to bezczeszczeniem całego kultu świątynnego i samego Boga.
Zachodził wówczas też jeszcze inny problem moralny wśród ludu. Lud stopniowo coraz to bardziej się dorabiał się, dochodził do pewnego stanu stabilizacji i dobrobytu. Nastąpiło pewne rozluźnienie w kwestiach moralnych. Pojawił się zwyczaj zawierania małżeństw mieszanych w społeczności, która stawała się – jakby dzisiaj powiedziano – multikulturowa. To osłabiało związek z tradycją religijną oraz żywymi i czystymi praktykami życia niezgodnymi z Prawem Bożym. Częstymi stawały się rozwody. Ogólnie mówiąc dział się upadek moralności.
Dlatego te ostre i ostrzegające słowa Proroka, które dzisiaj przywołuje Liturgia
Oto nadchodzi dzień palący jak piec,
a wszyscy pyszni i wszyscy czyniący nieprawość będą słomą,
więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów,
tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki.
Zapowiedź sądu i kary, wyrażona w tak gwałtownych słowach, miała ostrzec i wzywać do nawrócenia. Póki jeszcze czas. W zamiarach Bożych nie tkwi bowiem ostateczna zagłada, lecz ratunek. Ratunek przynajmniej jakiejż reszty, która będzie znakiem i nadzieją dla perspektywy ocalenia pozostałych.
Nowość
Dlatego Prorok mówi: Jednak to nie wszystko jest dla zagłady
A dla was, czczących moje imię,
wzejdzie słońce sprawiedliwości
i uzdrowienie w jego skrzydłach.
Prorok Malachiasz jest też tym, który zapowiada wielką nowość, Nowe przymierze. Oddawanie czci Bogu w prawdziwym, szczerym, czystym kulcie składanym Bogu w poprawnym życiu wierzących.
Tym Słońcem Sprawiedliwości jest Jezus Chrystus – – jako Wcielony Syn Boży.
Bóg posłał swego syna, Wcielone Słowo, aby w tej sytuacji konieczności przemiany i odnowy, otworzył właściwą drogę. Wobec zachwytu sobą i swoim dziełem ludzi mogli usłyszeć z Jego ust ostrzeżenie i wezwanie do opamiętania się.
Gdy niektórzy mówili o świątyni,
że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami,Jezus powiedział:
«Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie,
nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony».
On wszedł w tę naszą przechodniość, w to że nasze życie się kończy i niejednokrotnie bywa dotknięte bolesnymi doświadczeniami. Pracował swoim ludzkimi rękami – w tamtych okolicznościach – jako cieśla, jako rolnik. Przyszedł jednak ostatecznie po to, aby przeżyć Paschę. Można powiedzieć, że przyszedł przeżyć ludzki kryzys, czyli koniec, jakim jest dla człowieka jest śmierć. W przypadku Jezusa to niesprawiedliwa i okrutna śmierć na krzyżu. Właśnie po to przyszedł, aby w tym kryzysie otworzyć drogę do nowego życia. Nowego sposobu i stylu życia. Do życia oświeconego prawdą zmartwychwstania.
Jezus dzisiaj
Ten Jezus dzisiaj, we wspólnocie wierzących, we wspólnocie Kościoła nie gwarantuje utrzymania struktur naszych budowli ani określonych struktur społecznych czy politycznych. Chociaż to – na ile dzieje się w prawdzie –jest też z jego błogosławieństwem.
Najważniejsze jednak jest to, że On – na ile w Niego wierzymy i korzystamy z Jego Łaski – gwarantuje tworzenie i utrzymanie prawdziwej świątyni, jaką jest wspólnota ludzi żyjących w pokoju i miłości. On w ten sposób gwarantuje: Jedność i komunię przez paschalne przebaczenie. Kształtuje wśród nas atmosferę pokoju, współpracy, solidarności przez to, że sam przeszedł zwycięsko „paschalny kryzys” i w krzyżu daje nam zapewnienie stabilności, której żadne władze przeciwne i żadne układy nie są w stanie zniweczyć.
Dlatego w pokorze i z pełnym zaufaniem oddajemy się Jemu. Chcemy w blasku Jego prawdy przeżywać zarówno nasze troski życia codziennego jak też pielęgnować w sobie świadomość nieubłagalnie nadchodzącego kryzysu – w życiu każdego z nas.
Dlatego też widzimy sens naszej pracy, naszych wysiłków. Doceniamy nasze osiągnięcia, ale ich nie przeceniamy, nie ubóstwiamy, nie zachłystujemy się tym, co jest wytworem naszych rąk, lecz to czynimy, aby sobie wzajemnie służyć i żyć w pokoju.
Udzielaj nam Panie Twego pokoju, bo tylko w Tobie dokonujemy wszystkich naszych dzieł (por. Iz 26,12)
Bp ZbK
Komentarze
11 odpowiedzi na „Dwa – a właściwie trzy aspekty (33. Ndz C – 191117)”
Świadomość przemijalności mojej budowli pozwala mi stanąć w prawdzie o swoim dotychczasowym użyciu. Moje ponad dwudziestoletnie budowanie zamienia się w kupę gruzu. Choć z jednej strony to bardzo bolesna sytuacja straty, to z drugiej w kontekście paschy już dziś dająca ulgę zerwania z przywiązaniem do tego świata. Dzisiaj dziękuję za takie rozważanie bo pomaga mi przyjąć konieczność takiego rozwiązania i uznania miłości Bożej obecnej w mojej sytuacji. Kruszy więzy śmierci I daje wielką nadzieję na nowe życie.
Janusz poruszył problem mojej jedności z Kościołem, ale chyba sam nie wie, na czym ona ma polegać, bo podaje mi odpowiedzi wymijające.
Tymczasem Ks. Biskup wskazuje mi, na czym moja jedność z Jezusem i Kościołem ma polegać. 🙂
„Najważniejsze jednak jest to, że On – na ile w Niego wierzymy i korzystamy z Jego Łaski – gwarantuje tworzenie i utrzymanie prawdziwej świątyni, jaką jest wspólnota ludzi żyjących w pokoju i miłości. On w ten sposób gwarantuje: Jedność i komunię przez paschalne przebaczenie. Kształtuje wśród nas atmosferę pokoju, współpracy, solidarności przez to, że sam przeszedł zwycięsko „paschalny kryzys” i w krzyżu daje nam zapewnienie stabilności, której żadne władze przeciwne i żadne układy nie są w stanie zniweczyć.”
#2
Basiu,
czy jest to jedność w świętej i apostolskiej Wierze rzymskokatolickiej? w cytowanej przez Ciebie wypowiedzi Księdza Biskupa pisze, że prawdziwą świątynią jest wspólnota ludzi żyjących w jedności i pokoju. Będą mówili jedność i pokój w czasach antychrysta, które nadchodzą bo przyjść muszą. Atmosfera pokoju, współpracy, solidarności, itd. to tylko uczucie religijne ekumenizmem pokropione. Idź do przodu ale nie zapominaj swojej przeszło dwudziestowiekowej przeszłości w wierze. W historii Kościoła Rzymskokatolickiego nie ma wiekowych przeskoków.
janusz janusz
# 3
Janusz
Najważniejsze w tej wypowiedzi jest, że jedność buduje Jezus przez paschalne przebaczenie.
Na ile potrafię przebaczać w wymiarze paschalnym jak Jezus na tyle jestem w jedności w Kościołem. 🙂
I tego będę się trzymała. 🙂
#3
Rozwój jest liniowy i nie jest żadnym przeskokiem /chyba że cud/.
Człowiek w zastoju jest człowiekiem leniwym lub uszkodzonym.
#4
Basiu,
piszesz; „paschalne przebaczenie”. Czy może być nie paschalne przebaczenie ? Czy przebaczenie samo w sobie nie wystarczy? Może lepiej używać słowa „katolickie przebaczenie”? Miara jaka Cię trzyma w Kościele Rzymskokatolickim może być niewystarczająca, chociaż kierunek ma właściwy.
janusz
#5
Ka,
są i tutaj na blogu zwolennicy „przeskoku” tego co było historią prawdziwą. Zacząć wszystko od nowa. Pod takim hasłem wystartował Sobór Watykański II. Inne były plany przygotowawcze a inaczej potoczyły się obrady soborowe. Dlaczego tak nagła zmiana kierunku? Odcięcie się od Świętej Tradycji Kościoła Rzymskokatolickiego?
janusz
#7
Januszu,
Kościół Rzymsko – Katolicki otwiera się na wszystkich ludzi dobrej woli i tych bardziej grzesznych…i bardzo dobrze, że Duch Święty prowadzi w tym Kościele pewne nowości uwarunkowane potrzebą „chwili” wzrastania w wierze…
…wiara każdego człowieka jest procesem dłuższym lub krótszym w dążeniu do świętości – osiągają ten stan wiary , niestety nieliczni , przeważnie wiadomi tylko Bogu…
…każdy przeważnie człowiek, pragnie zbawienia, życia wiecznego z Bogiem , nawet dopiero w ostatniej chwili przejścia przed Oblicze Stwórcy..
… upierasz się s t r a s z n i e
jakoby Kościół Rzymsko – Katolicki był i miał być- ortodoksyjny.
… tak na szczęście nie jest, ale jest otwarty na Ducha Świętego , Który naprawdę wie lepiej od Janusza , jakie nowości w tym Kościele są konieczne i służą dla dobra tegoż Kościoła, czyli nas, członków tego Kościoła, na świadectwo dla całej ludzkości…
…jaką miarą mierzysz swoja wiarę?
…czy uważasz się już za świętego ?
… i tylko święci,twoim zdaniem, mogą należeć do Kościoła Rzymsko-Katolickiego ?
… a co z Bożym Miłosierdziem i naszym wobec każdego człowieka na kuli ziemskiej?
#8
niezapominajko,
święty i apostolski Kościół Rzymskokatolicki jest wspólnotą Świętych a nie wspólnotą grzeszników. Wiem jak trudną sztuką dla współczesnego katolika jest odróżnienie „świętości” od „grzeszności”. Jeśli ktoś mówi, że Kościół jest wspólnotą nawracających się grzeszników to zapewne ma na myśli nawróconych grzeszników. Nawracać się możemy poza Kościołem po to by być Kościołem. W Kościele Rzymskokatolickim są tylko świeci a to znaczy, że tyle jest mnie lub ciebie w Kościele na ile jesteśmy święci/oczyszczeni/. Reszta z nas jest poza Kościołem. Może być tak, że tylko jedną nogą jesteśmy w Kościele a reszta nas jest poza Kościołem. Tą kościelna granicą jest stan łaski uświęcającej w duszy katolickiej. Upieranie się co do swojej nieustannej grzeszności jest dość śmiesznym i groźnym zjawiskiem/zarazą/ rozprzestrzeniającym się w zawrotnym tempie. Niezapominajko, tylko to co święte w człowieku jest do użytku w budowaniu Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa. Grzeszność się nie nadaje do Królestw Niebieskiego. Swoją wiarę mierzę zawsze łaską uświęcającą. Moje sumienie zawsze Prawdę mi powie gdy coś ze mną jest nie tak jak trzeba. Ratunkiem jest zimny prysznic w konfesjonale. To mi pomaga być coraz bardziej świętym budulcem Świętego Kościoła Rzymskokatolickiego.
janusz
#9
Januszu,
jednak przyznajesz / na całe twoje szczęście /, że korzystasz z Konfesjonału – Spowiedzi, a zatem przyznajesz, że jesteś grzeszącym człowiekiem czyli grzesznikiem…
…z reszta twojego wywodu o świętości Kościoła jako wspólnoty, nie podzielam twoich poglądów…
…upierasz się nie mając zupełnie racji ani podstaw do takich twierdzeń, jakoby Kościół Powszechny był tylko dla świętych, rozśmieszasz mnie i czasami wręcz irytujesz…
#10
niezapominajko,
jeśli się ubrudzę i obmyję to czy nadal jestem brudasem? No nie. Obmyty jestem czysty a nie wciąż brudny. Podobnie jest z grzechem. Jeśli zgrzeszę i szybko idę do konfesjonału by tam prosić o przebaczenie/oczyszczenie/. Po Spowiedzi Świętej już nie jestem grzesznikiem lecz świętym, uświęcony Łaską Bożą. Grzesznikiem jestem tylko wtedy gdy jestem w grzechu ciężkim, który automatycznie wyklucza mnie z świętych obcowania. Grzech ciężki zwany śmiertelnym stawia mnie w 100% poza świętym i apostolskim Kościołem Rzymskokatolickim. Jak Kościół może być święty kiedy ma w sobie grzech ciężki? Jak może ktoś być czystym kiedy cuchnie łajnem? Mam wrażenie, że nie za bardzo wierzycie w święty Sakrament Pokuty i Pojednania.
janusz