W liturgii 18 niedzieli roku A jednym z motywów, być może najważniejszym, jest rozpoznanie roli pragnienia i tego, czemu ono służy w historii zbawienia – tej ogólnej i historii życia każdego z nas.

W życiu każdego człowieka jest jakby naturalna tendencja do zaspokojenia, do nasycenia. Jest to oczywista potrzeba dla utrzymania życia. Czasem jednak to „zaspokojenie” siebie i własnych potrzeba przekształca się jakby w cel dla samego siebie. Człowiek chce być syty i nie mieć braków i problemów. Chce zapanować nad wszystkim, co jest w jego mocy a nawet chce zapanować nad wieloma sprawami i aspektami życia, które właściwie do niego nie należą i nie są w jego mocy. Są bowiem takie dziedziny i takie sfery naszego życia, które – dlatego, że wykraczają poza nasze możliwości – stanowią swoistą okazją do tego, by uznawać naszą niewystarczalność i zwracać się do Boga, naszego Stwórcy i naszego Zbawcy.

W historii zbawienia spotykamy więc takie sytuacje. Taką sytuację na krzyżu przeżył też nasz Zbawiciel, który w ostatniej chwili swego życia wołał: Pragnę (J 19,28). Ten Jezus na krzyżu, który przed wypowiedzeniem „wykonało się” wypowiada słowo „pragnę” to jest ten sam Bóg, który kilka wieków wcześniej do tych, którzy przeżyli poniżenie wygnania babilońskiego wołał przez proroka:

Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody,
przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy!
Kupujcie i spożywajcie,
dalejże, kupujcie bez pieniędzy
i bez płacenia za wino i mleko!  (Iz 5,1).

 

To wołanie jest aktualne wobec każdego pokolenia. Jest aktualne także dzisiaj w odniesieniu do nas ludzi dwudziestego pierwszego wieku. Dzisiaj bowiem – mimo wielu osiągnięć, jakim szczyci się człowiek ‑  woła tak także do wszystkich poniżonych również dzisiaj woła

 

1. Przejawy pragnienia

Człowiek w miarę tego jak poznaje siebie i świat wokół siebie przez pryzmat siebie, stale odczuwa nowe pragnienia do zaspokojenia siebie. Ma to różne przejawy i często jest motorem poszukiwań oraz odkryć. Pragnienie życia, tak ogólnie mówiąc, skłania człowieka do wysiłku i do wszelkiego rodzaju innowacji, przez które człowiek „ulepsza” swoje życia. Tak przynajmniej mu się wydaje.

Czasem jednak to pragnienie życia i ulepszania go oraz pragnienie jak najintensywniejszych przeżyć i doznań prowadzą człowieka jakby poza granice jego tożsamości. Zaspokajanie pragnień staje się bowiem niejednokrotnie ważniejsze od samego życia. Od życia w spokoju i wzajemnych relacjach z ludźmi-braćmi oraz z środowiskiem, w którym żyje. Czasem bywa, że człowiek chce  wprost niejako wszystko możliwe „wyczerpać” dla samego siebie.

2. Perspektywy tylko „ludzkiego” zaspokajania pragnienia

Takie podejście, w którym człowiek zostaje niejako opanowany przez zaspokajanie swoich pragnień, prowadzi człowieka do pewnego zniewolenia. Człowiek może stać się jakby niewolnikiem swoich pragnień. Kiedy zaś widzi, że nie wszystko da się zaspokoić w harmonii i zgodzie z innymi ludźmi czy też ze środowiskiem, w którym żyje, nierzadko posuwa się do gwałtownego, rabunkowego zaspokajanie siebie. Niszczy wtedy relacje z tym wszystkim, co go otacza i co w naturalny sposób stanowi środowisko  jego życia.

Zaznaczyłem przymiotnik „ludzkie” tutaj w cudzysłowie. Chcę w ten sposób zaznaczyć, że chodzi o takie zaspokajanie swoich pragnień, które będący tylko ludzkie, nie bierze pod uwagę tego, co jest w człowieku jako element (pierwiastek) Boży. Co stanowi o człowieku jako stworzeniu na obraz i podobieństwo Boże, a więc tym, który żyje w harmonijnych relacjach z bliźnimi i ze środowiskiem (naturą).

To grzech wypaczył normalne ludzkie pragnienie i uczynił je swoistą pożądliwością czy żądzą. Właściwe w skrajnych przypadkach żądzą wszystkiego dla siebie i czasem wprost w sposób apodyktyczny i jakby absolutny. Widać to – wymieniam kilka przykładowo ‑ zarówno w totalitarnych systemach władzy i gospodarki (ekonomii), w postawach związanych ze wszelkiego rodzaju uzależnieniami czy też w pewnym stylu przeżywania tego wszystkiego, co zazwyczaj podciąga się pod mianownik miłości, a w gruncie rzeczy nierzadko nie jest niczym innym, jak pożądaniem i żądzą. Ostatecznie wszystkie te formy i przejawy przyjmują jakiś wyraz idolatrii, czyli bałwochwalstwa. Człowiek „musi” wtedy „spłacać” jakiś dług (jakąś należność) temu, co pożąda i od czego dał się uzależnić.

 

3. Pragnienie człowieka i dar Ducha Świętego

Pan Bóg w historii zbawienia, która prowadził z narodem wybranymi którą dopełnił w Jezusie Chrystusie i którą stale na nowo oferuje każdemu z nas, objawia nam drogę wolności. Drogę takiego zaspokojenia naszych pragnień, które nie tylko nas nie zniewolą, lecz wprost przeciwnie uczynią nas świadomymi „gospodarzami” tych pragnień w nas samych i ukierunkują nas na komunię z naszymi bliźnimi i z Bogiem. Ten sposób „zaspokojenia” naszego pragnienia nie jest jednak z nas i nie jest realizacją naszych oczekiwań, pomysłów i pożądań.

Zazwyczaj Pan Bóg przygotowuje nas do tego, byśmy przyjęli ten Jego sposób zaspokajania pragnienia. Czyni to przez czas doświadczenia, które wydaje się nam, że jest nam przeciwne. Jest bowiem faktycznie przeciwne naszym wyobrażeniom i oczekiwaniom. Punktem wyjścia do wprowadzenia nas w pojmowanie zaspokojenia naszych pragnień zgodne z zamysłem Pana Boga i odpowiadające rzeczywiści i prawdziwie naszej naturze jest zazwyczaj doświadczenie braku, niepowodzenia czasem wprost krzyża bądź poczucia niesprawiedliwości. Czasem może to być jakby sytuacja krańcowa, w której człowiek rozumie, że nic nie jest w stanie zaspokoić jago pragnienia. Tak było z ludem wybranym, kiedy sią znalazł na wygnaniu babilońskim; tyk było tylekroć w historii Kościoła i życiu poszczególnych ludzi. Św. Augustyn wyraził to m.in. w słowach „niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie w Tobie” (w Panu Bogu).

W życiu Pana Jezusa jest taki moment, kiedy podczas uroczystego święta Namiotów (zakończenie zbiorów jesiennych) mówił o swoim odejściu i wtedy to „W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: «Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza». A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony” (J 7,37-39).

Prawdziwe nasycenie i zaspokojenie wszelkich pragnień i oczekiwań człowieka dokona się wtedy, kiedy wszystkie swoje pragnienia podporządkuje Jezusowi, który po to przyszedł, żeby w swoim człowieczeństwie przejść do Ojca i w ten sposób także nam otworzyć i udostępnić tę drogę. Dzieje się to zawsze w kontekście doświadczenia krzyża i jakiegoś odejścia (czy odchodzenia) od naszego życia dla siebie. Duch został dany, kiedy Jezus został uwielbiony przez swój krzyż.

Dzięki tej tajemnicy „pragnienia i zaspokojenia pragnienia” możemy – jako wierzący w Jezusa – patrzeć nie tylko negatywnie na wszystkie nasze stany pragnienia i te, które zwykliśmy określać jako jakby „bez wyjścia”. To wtedy do nas jest szczególnie skierowane słowo: Przyjdźcie spragnieni. Przyjdźcie i kupujcie bez pieniędzy.

Starczy dla wszystkich. To prawda, że to, co otrzymamy, nie zawsze będzie odpowiadało naszym konkretnym wcześniejszym oczekiwaniom. Często będzie to coś innego, niż się spodziewaliśmy. Będzie to jednak to, co jest prawdziwe, co naprawdę nasyci. To wszystko po to, byśmy nie musieli zużywać naszych sił na to, co nie nasyci, co jest przedmiotem naszych pragnień i z powodu czego często tracimy nasze życie, rujnujemy nasze wzajemne relacje itp.

Obyśmy byli przekonani, że prawdziwe jest także dzisiaj wobec każdego z nas wołanie proroka:  Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko! Czemu wydajecie pieniądza na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie nasyci?

 

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

22 komentarze

  1. Witam serdecznie – tym razem z Miasta 🙂
    „Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, …”
    oj to przyszłam, a właściwie przyjechałam.
    Słowa przytoczone przez Ks. Biskupa dziś właśnie pasują mi idealnie. Narzekałam na moje Wiejskie, to wybrałam się do Miejskich Mszy, Niedziel, Wiernych i Księży.
    Jestem szczęśliwa. Kościół bliziutko. Dzieci chmara, Ksiądz mówiący z sensem, msza to właściwie Ofiara, a nie cyrk. Bogu dziękuję, że mimo mojej niechęci (chwilowej) jestem tu gdzie jestem.
    Dla znawców Diecezji Legnickiej: chyba największy, a z pewnością NAJPIĘKNIEJSZY kościół DL.
    Pozdrawiam. Bożego błogosławieństwa Wszystkim czytającym moje gryzmoły życzę.

    #1 Baba z Miasta (tymczasowo)
  2. „Człowiek chce być syty i nie mieć braków i problemów. Chce zapanować nad wszystkim, co jest w jego mocy a nawet chce zapanować nad wieloma sprawami i aspektami życia, które właściwie do niego nie należą i nie są w jego mocy. Są bowiem takie dziedziny i takie sfery naszego życia, które – dlatego, że wykraczają poza nasze możliwości – stanowią swoistą okazją do tego, by uznawać naszą niewystarczalność i zwracać się do Boga, naszego Stwórcy i naszego Zbawcy”.

    Wczoraj miałam takie właśnie doświadczenie.
    W pewnej sprawie opanowała mnie panika. Chciałam nad tą sytuacją zapanować, ale nie mogłam. To wychodziło poza moje ludzkie możliwości. Stwierdziłam, że nie dam rady sama. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do spowiednika. Poprosiłam, by przyjechał możliwie najszybciej. Był za parę godzin.
    I podał mi najwspanialsze lekarstwo na moją niemoc i brak:
    Słowo Boże na niedzielę. Razem skrutowaliśmy.
    Ja tak bardzo pragnęłam zaspokoić swój brak i po ludzku była tylko porażka. Dopiero gdy usłyszałam Słowo: „Posłuchajcie Mnie a wasza dusza żyć będzie” – jakbym rzeczywiście wróciła do życia…
    Ogarnął mnie nieopisany pokój i słodycz. Zostałam nasycona i uspokojona.

    #2 Miriam
  3. „Dla znawców Diecezji Legnickiej: chyba największy, a z pewnością NAJPIĘKNIEJSZY kościół DL.”
    Chyba pisze o sanktuarium w Krzeszowie?
    Ewa: Ładnie tam, moze pojedziemy.Tadek juz ze 3 lata temu planowal tam pielgrzymkę.

    #3 Jurek
  4. Zapowiedź zaspokojenia pragnień człowieka stanowi też manna zsyłana przez Boga dla Narodu Wybranego wędrującego do Ziemi Obiecanej. Owej manny było pod dostatkiem, a smakowała każdemu według jego smaku, gustu, czyli każdy najadł się do syta.
    „Bóg wyciąga rękę i karmi mnie do syta” Eucharystią.
    W Eucharystii Bóg daje mi uczestnictwo w życiu Trójcy Świętej, co stanowi zaspokojenie sensu mego istnienia. Oczywiście mam się dać prowadzić mądrości Bożej zawartej w Ewangelii.

    #4 Leszek
  5. #3 Jurek,
    tak, sanktuarium w Krzeszowie jest ok…
    Tylko, że Krzeszów to wieś…, a Baba wyraźnie pisze o mieście…
    Czyżby to była Katedra w Legnicy?

    🙂

    #5 julia
  6. A ja pragnę, by „moi” synowie uwierzyli Chrystusowi/Kościołowi/.
    Pragnę, by jak ja znaleźli siebie w Chrystusie/Kościele/.
    Pragnę, by „moja” żona uwierzyła, że ją kocham nie własnymi siłami. By poczuła miłość Chrystusa/Kościoła/.
    Pragnę, by Ci z którymi mam szczęście pracować uwierzyli, że jest Bóg, który wszystko przewidział i panuje nad nami mimo naszych poślizgów/grzechów/.
    Pragnę wiary Kościoła/Chrystusa/, bo tylko oczyma tej wiary widzę w Piotrze naszego Pana/Jezus Chrystus/.
    To nie koniec moich pragnień, lecz tylko początek oceanu łaski.
    Kochani, warto być chrystusowym baranem.
    Pozdrawiam
    janusz

    #6 baran katolicki
  7. Jurek – pudło niestety
    Krzeszów też piękny, i Bardo, i Wambierzyce, ale to nie tam.
    Na moim blogu podpowiedź niewielka 🙂

    Dziś ślub widziałam – jak dla mnie dziwność wielka – u nas generalnie sobota na takie imprezki, ale cieszy mnie, że związek sakramentalny, choć Sala Ślubów w tutejszym urzędzie przepiękna …

    Leszku, piękne to co napisałeś, tak właśnie! Bóg karmi mnie do syta… nic mi więcej nie potrzeba. Może słoneczka, bo jednak „w czasie deszczu dzieci się nudzą”

    Powinnam być zmęczona, bo i dwie noce mało spane, dzieciaczki … aprobujące, dziś kilometry w nogach i za mało kawy…
    ale Bóg karmi mnie do syta.
    Zmykam, do potem 🙂

    #7 Baba z Miasta (tymczasowo)
  8. 1. „Zaspokajanie pragnień staje się bowiem niejednokrotnie ważniejsze od samego życia.
    Od życia w spokoju i wzajemnych relacjach z ludźmi-braćmi oraz ze środowiskiem, w którym żyje”
    Tak jest.
    Zaspokajanie swoich pragnień prowadzi do niepokoju w relacjach
    między małżonkami (moim pragnieniem jest, żebyś nie przenosił problemów z pracy do domu, zawsze towarzyszył mi w zakupach, nie strofował mnie podczas przyjęć gości)
    rodzinnych (moim pragnieniem jest, żebyś wreszcie napisał pracę dyplomową, z szacunkiem słuchał moich rad, poznał ważną dla mnie osobę)
    sąsiedzkich (moim pragnieniem jest, żeby sąsiad zachowywał się cicho i słuchał muzyki, którą ja lubię).

    2. „Człowiek może stać się jakby niewolnikiem swoich pragnień.
    Kiedy zaś widzi, że nie wszystko da się zaspokoić w harmonii i zgodzie
    z innymi ludźmi czy też ze środowiskiem, w którym żyje,
    nierzadko posuwa się do gwałtownego, rabunkowego zaspokajanie siebie.
    Niszczy wtedy relacje z tym wszystkim, co go otacza i co w naturalny sposób stanowi środowisko jego życia”
    Właśnie wczoraj oglądałam (fragmentarycznie) film Briana de Palmy „Człowiek z blizną”.
    Główny bohater Tony (mój ulubiony Al Pacino) staje się niewolnikiem swoich pragnień bycia tak bogatym, by „świat należał do niego”.
    Nie udaje mu się to osiągnąć w zgodzie z innymi ludźmi.
    Zabija swoich wrogów, ale „przy okazji” niszczy te osoby,
    na których mu najbardziej zależało,
    które stanowiły jego naturalne środowisko życia – siostrę i przyjaciela…

    Pozdrawiam 🙂

    #8 julia
  9. W Ewangelii św.Jana czytamy o Panu który odczuwa pragnienie.
    Zwraca się do Samarytanki:„Daj Mi pić!”
    Pragnie nie tyle zaspokoić swoje pragnienie wody w upalny dzień,ale pragnie wiary kobiety.
    W prefacji trzeciej niedzieli Wielkiego Postu:
    „On prosząc Samarytankę o podanie wody,już ją obdarzył łaską wiary,i tak gorąco pragnął jej życia z wiary,że rozpalił w niej ogień Bożej miłości”.
    On pragnie dusz naszych.
    Pragnie dać wierzącym w Niego„wody wytryskającej ku życiu wiecznemu”.
    Tą Wodą Żywą jest Duch Święty.
    Ale pragnie,abyśmy chcieli Go przyjąć.
    Dlatego zwraca się do każdego z nas:„Daj Mi pi!”
    Pragnę Pana Boga,jak pragnę wody w upalny dzień.

    #9 mirpat
  10. „Czemu wydajecie pieniądza na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę – na to, co nie nasyci?”

    Czemu tracę czas na to co nie służy dobremu?

    Przeciekają mi przez palce: i $$$ i minuty i … przyjaźnie (bo niepielęgnowane marne szanse mają).

    Oj tam! Oj tam! Najcenniejsze – i czuję, że nie zmarnowane są te „dobra” które wydaję/inwestuję w Innych. Dzieci szczególnie. Chociaż raczej mało które podziękuje, to po latach słyszę: „a pamięta pani…?” no pamiętam, Pamiętam dobre chwile, złych wspomnień staram się nie pielęgnować… Izajasz mógłby napisać jeszcze:”Czemu rozpamiętujecie przykrości, które radości chrześcijańskiej nie służą?”

    „Wrogowi wybaczę, ale zapamiętam dziada” 🙂

    Julia:
    Krzeszów to wieś? a może i tak
    Nie, Legnica też nie…

    p.s. i ta matematyczna weryfikacja … miodzio jak dla mnie

    #10 Baba z Miasta (tymczasowo)
  11. Kiedyś zaprowadzono mnie do rzeki,to była rzeka lub szeroki strumień w każdym razie krystalicznie czysta.
    Nie wiem dlaczego ale nakazano mi uprać ubranie.Zdjęłam i uprałam po czym mokre /było słonecznie/ założyłam na siebie.Zastanawiałam się po co kazano mi prać skoro było czyste.
    Nie wiem /nie pamętam/ kto nakazał mi to pranie.
    SEN.
    Pragnę być jeszcze choćby raz nad tą rzeką.

    #11 Ka
  12. Czyli Baba(Babeczka) jest w Lwówku Śląskim… 🙂

    A ja czytam dalej…
    3. „Punktem wyjścia do wprowadzenia nas w pojmowanie zaspokojenia naszych pragnień
    zgodne z zamysłem Pana Boga i odpowiadające rzeczywiści i prawdziwie naszej naturze
    jest zazwyczaj doświadczenie BRAKU, niepowodzenia
    czasem wprost krzyża bądź poczucia niesprawiedliwości”
    „Dzieje się to zawsze w kontekście doświadczenia krzyża
    i jakiegoś ODEJŚCIA (czy odchodzenia) od naszego życia dla siebie”

    W książce „Odejścia” są takie słowa:
    „Jestem przekonany, że dzięki temu, że NIE OSIĄGNĄŁEM wielu osobistych celów,
    Jezus uwolnił mnie od dogłębnego nieszczęścia, jakim jest nienawiść siebie samego.
    NIE UDAŁO mi się ukończyć prestiżowego liceum i musiałem chodzić do wieczorowego,
    NIE MIAŁEM idealnej rodziny,
    NIE BYŁEM idealnym sportowcem,
    NIE UMIEM do dziś pływać ani jeździć na nartach,
    NIE UKOŃCZYŁEM rozpoczętych studiów,
    NIE UDAŁY MI SIĘ miłosne realcje,
    NIGDY NIE BYŁEM zbyt atrakcyjny
    ani NIE BYŁEM najlepszym uczniem,
    NIE MAM aspiracji dokonania czegoś wielkiego na świecie
    ani NIE UWAŻAM SIĘ za wybitnego kapłana,
    śmieję się ze SWOICH GAF, POMYŁEK
    i nawet LUBIĘ innych zawodzić oraz rozczarowywać.
    Moje uczucia NIE SĄ doskonałe
    i często sam dla siebie jestem zaskoczeniem, dla innych niekiedy nawet bolesnym.
    Kiedy się czegoś podejmuję, to już NIE WMAWIAM SOBIE, że MUSI mi się to udać,
    a gdy się uda, wiem, że Jezus TO UCZYNIŁ dla innych i dla mnie.
    Cokolwiek mi się NIE UDAŁO lub było plajtą albo objawieniem MOJEJ NIEUDOLNOŚCI
    – wpływało na mnie uśmierzająco i uspokajało mnie wewnętrznie.
    Sukces jest pułapką, oddala od życia wiecznego
    i koncentruje nerwowo uwagę na podtrzymywaniu w respiratorze usilnych zabiegów ulotnego zwycięstwa.
    Kiedy przegrywam, staję się wewnętrznie uwolniony OD leku i napięcia,
    ale też uwolniony DO zajmowania się wiecznością”

    Sprawdzam te słowa na sobie.
    Są prawdą i jak balsam na moją duszę 🙂

    Pozdrawiam 🙂

    #12 julia
  13. #11 Ka
    Tylko w naszych oczach wygląda czysto.
    „Prać” musimy nieustannie i to każdego dnia od nowa.

    #13 Tereska
  14. Czego ja pragnę?
    Długa jest lista moich pragnień, które zna Pan Bóg,a których nie wypowiem tu, bo są podobne do pragnień każdego z was…
    Powiem tylko dwa zdania, obejmujące wszystkie moje pragnienia:
    Pragnę stale ,Boże Ojcze ,wzrastać w Miłości Twego Syna, by nie uciekać od krzyży lecz rozumieć potrzebę ich dżwigania.
    Spraw Boże Ojcze, aby wszystko co robię , było
    „oplecione” wstęgami miłości, oby powiedzenie
    Św. Augustyna „Kochaj i rób , co chcesz” było
    u mnie / i u pragnących tego/ rzeczywistością.

    #14 niezapominajka
  15. Julia – trafiony-zatopiony
    Kocham Lwówek też za to, że tu czas płynie inaczej niż w „wielkich” powiatowych miastach – leniwiej, spokojniej, bez wielkomiejskiego pośpiechu… a i jak przy przejściu stoisz, to kierowcy się zatrzymują 🙂
    Takie refleksje z wczoraj:
    Biegamy, staramy się, gdzieś gnamy i … sami nie wiemy za czym gonimy…
    ile razy zdarza się mi, że gdzieś idę i zadaję sobie pytanie:po co tu przyszłam? co tu chciałam? czego PRAGNĘ?
    wczoraj, nie to już przedwczoraj – byłam w lesie. niby nic, ale miałam kilka godzin czasu na zapomnienie o pośpiechu, zakupach, rachunkach … nawet o pracy. Udało się, Bogu dziękuję za taki pomysł Księdza pewnego. I realizację pomysłu. I za powitanie, i za kawę …

    Są dobrzy ludzie wokół mnie. I to chyba moje największe pragnienie: Boże daj dobrych ludzi. Postaw ich na mojej drodze, niech ich spotykam. Niektórych zamienię na znajomych, niektórych nawet na przyjaciół, a niektórzy będą tylko króciutkim „epizodem” w drodze. ale będą…
    człowiek istota społeczna. Nikt sam się nie zbawia – tylko we wspólnocie.
    Spadam, bo moja tymczasowa wspólnota wstaje powoli i zaczyna rozrabiać 🙂

    #15 Baba z Miasta (tymczasowo)
  16. Dopóki mamy pragnienia, dopóki mamy cele – łatwiej żyć. Pragnienia egoistyczne, realizowane z zapamiętaniem, z namiętnością niszczą nas, zamykają innych, kreują egoistów, a może i bezdusznych despotów. Pragnienia osadzone w „ramki” Słowa Bożego prowadzą do Jezusa i do ludi. Nasze tęsknoty prześwietlone Jezusem mają sens i dają radość.
    Pozdrawiam

    #16 ze
  17. #15 Babuś
    Byliśmy kiedyś z przyjaciółmi w Leśnej pod granicą czeską a po drodze – Lwówek Śląski. Nie ukrywam , że było to dla nas ważne miejsce tranzytowe.Jako globtroterzy szukamy miejsc ciekawych, specyficznych, perełek w regionie. Stosownie do tematu aktualnego wpisu nasza wizyta w Lwówku była jak najbardziej się wpisująca . W przeciwieństwie do koncernowych sikaczy właściciele browaru z Lwówka zadbali nie tylko o zaspokojenie tego, co ulotne i nietrwałe. Owszem trunek ten , produkowany w 6 o ile pamiętam rodzajach zaspokaja pragnienie zdrożonych wędrowców. Jest jednak coś więcej, SMAK , ORYGINALNOŚĆ, SERCE wszystkich tych pracowników, którzy komponując składniki piw tworzą opozycję do supermarketowej chały. Nie jest niestety im lekko, bo koncerny dzięki ogromnym nakładom na reklamę wpychają te regionalne skarby w nisze rynkowe.

    #17 grzegorz
  18. #15 Babeczka,
    może kiedyś odwiedzę Lwówek…
    tak zachęcająco o nim piszesz…
    🙂

    #18 julia
  19. # Grzegorz
    a ja w Leśnej kiedyś mieszkałam 🙂 jaki ten świat mały, a pamiętaj, że lwówecki browar najstarszy – 1209 rok.

    # Księże Biskupie, a gdzie 19 Niedziela? czekam z niecierpliwością na słowa o bardzo „spektakularnym” spacerze po wodzie. W Gościu Niedzielnym przy Ewangelii świetna fotka…
    Coś w nas jest – latać chcemy, chodzić po wodzie chcemy, …

    #19 Baba ze Wsi
  20. Te 13 km przed Częstochową Biskup szedł pieszo?
    Podziwiam.
    Swoją drogą to fajna rzecz by wierni poznali swojego Biskupa. Nie tylko oficjalnie z daleka przed Ołtarzem.
    Jestem pod wrażeniem.
    Zero umizgów z mojej strony.

    #20 Ka
  21. Ad #20 Ka
    Było to mniej niż 13 km.
    I to nic nadzwyczajnego
    Bp ZbK

    #21 bp Zbigniew Kiernikowski
  22. #20 Ka
    To rzeczywiście taki bardzo wymowny znak, że z Ludem pielgrzymującym po tej ziemi idzie jego Pasterz.
    Gratuluję kondycji!
    🙂

    #22 Miriam

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php