Dobrze powiedział „Nawrócony”, że ludzie nawracali się przez dwa tysiące lat (a nawet już wiele wcześniej). Jednakże w okresie tych dwóch tysięcy lat były różne formy katechumenatu, czyli inicjacji chrześcijańskiej. Nie jest ważne, że były różne, lecz jest ważne że były. Paradygmat tego mamy zapisany już Dziejach Apostolski (8,26-40 – historia eunucha ochrzczonego przez diakona Filipa). Po pewnym okresie w Kościele katechumenat (instytucjonalny) jako taki zaniknął (z wielu względów), a w jego miejsce powstały inne formy inicjacji chrześcijańskiej, którą w zasadniczej mierze w ostatnich czasach (wiekach) spełniał katechumenat rodzinny (obok instytucji kościelnych nowicjatów i szkół formacyjnych). Katechumenat rodzinny spełniał dobrze swoją rolę do niedawna (jeszcze kilka dziesięcioleci wstecz. Jesienią ub. roku w Siedlcach mieliśmy na ten temat sympozjum). Naturalnie nie można powiedzieć, że go wcale nie ma. Owszem po części jeszcze jest i spełnia jeszcze swoją rolę wszędzie tam, gdzie są rodziny chrześcijańskie, uformowane w wierze i będące w stanie tak żyć i tak formować. Byłoby dobrze, gdyby tak było, ale de facto nie zawsze tak jest. W praktyce bowiem rodzina w bardzo wielu przypadkach już nie spełnia tej roli (nawet jeśli jest to rodzina, którą możemy określić jako społecznie poprawna itp.), gdyż bywa, że sprawy wiary nie stanowią ośrodka życia rodziny. Stanowi je natomiast wiele innych spraw, wartości, zainteresowań, wiele różnych aspektów promocji życia wg miary tego świata. Naturalnie nie mam na myśli tylko złych rzeczy, lecz także takie, które dzisiaj są widziane jako promocja człowieka, ale w rzeczywistości nie zawsze są do pogodzenia z duchem Ewangelii i właściwie pojętą praktyką Kościoła czy byciem uczniem Jezusa.
Sobór Watykański II zauważył potrzebę katechumenatu. Mówi o tym kilkakrotnie wprost, a wiele wynika z kontekstu potrzeby formacji wiary. Uczynił to mając na uwadze procesy sekularyzacji i dechrystanizacji, jakie zachodzą we współczesnym świecie i które dotykają także społeczności kościelnych. Na to zwrócił też uwagę pod koniec swego życia Jan Paweł II w adhortacji „Ecclesia in Europa” (punkty 45-52). Bp ZbK