Przyjrzyjmy się teraz jednej z wypowiedzi św. Pawła, w której składa własne świadectwo, a właściwie czyni oświadczanie co do głoszonej przez siebie Ewangelii. Czyni to w kontekście przedstawiania swojego nawrócenia i jednocześnie powołania do misji. Musimy pamiętać, że Paweł przedstawia tę swoją sytuację i apostolstwo w kontekście polemicznym. Spotykał się bowiem z zarzutami, że jego nauczanie nie jest autentycznym głoszeniem Ewangelii. Te zarzuty były związane przede wszystkim z jego postawą i z jego nauczaniem w duchu wolności wobec Prawa. To, co przedstawiał Paweł, tego nie mogli pojąć i przyjąć ci, którzy nie rozumieli nowości Ewangelii w stosunku do Prawa i o zwyczajów obowiązujących w judaizmie. W takim kontekście Paweł tak oto mówi o pochodzeniu głoszonej przez siebie Ewangelii:
Oświadczam więc wam, bracia,
że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim.
Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka,
lecz objawił mi ją Jezus Chrystus (Ga 1,11-12).
Apostoł broni autentyczności Boskiego pochodzenia Ewangelii przez niego przepowiadanej. Jaka jest tego racja? Jakie prawo ma Paweł ku temu, aby tak twierdzić? Odpowiedź jest krótka i zdecydowana: Ewangelia głoszona przez Pawła jest Ewangelią Chrystusa. Tak jest, gdyż to sam Jezus Chrystus mu ją objawił.
Objawił mi ją Jezus Chrystus
Trzeba zauważyć – i to uważam za bardzo ważne, – że Apostoł nie szuka uwierzytelnienia głoszonej przez siebie Ewangelii, odwołując się do jej treści, by wykazać, iż przepowiadana przez niego Ewangelia jest zgodna z tą, jaka jest przepowiadana przez innych Apostołów. Nie próbuje rozwiązać tego posługując się argumentacją wewnętrzną. Widzi natomiast wiarygodność głoszonej Ewangelii zagwarantowaną przez bezpośrednie objawienie, jakim on został obdarzony.
Stoi za tym słuszne przekonanie, że Ewangelia nie jest zbiorem prawd do wyjaśnienia bądź uwierzytelnienia na bazie treści, lecz jest kerygmą, czyli obwieszczeniem historycznego wydarzenia, objawionego przez Boga jemu, jako konkretnej osobie. To obwieszczenie nie potrzebuje uwierzytelnienia spekulatywnego. Paweł nie odnosi się tutaj także do faktu, iż jego przepowiadanie przynosi bogate owoce nawrócenia. Natomiast zdecydowanie twierdzi, że jego Ewangelia jest Ewangelią Chrystusa, gdyż on ją od Jezusa Chrystusa otrzymał. To Chrystusowe pochodzenie Ewangelii jest racją i mocą uwierzytelniającą. Nie odwołuje się do argumentacji treściowej, lecz do historycznej. On i jego życie oraz to, co w nim się stało, są otwartym dowodem, że jest to dzieło Boże.
Kontekst objawienia – prześladowca
W tej argumentacji historycznej centralne miejsce zajmuje jego doświadczenie osobiste, na które Paweł chce zwrócić uwagę bezpośrednich adresatów listu, a następnie wszystkich, którzy przez pokolenia czytają to jego przesłanie. Objawienie otrzymał on od Jezusa Chrystusa. Aby ukazać słuszność i siłę tej argumentacji, Paweł przedstawia siebie, przedstawia to, co wydarzyło się w jego życiu przez interwencję Boga, objawiającego mu tajemnicę Jezusa Chrystusa. Dokonuje tego w sposób najbardziej przekonywujący, jaki tylko może być, mianowicie przez przedstawienie siebie, w pewnym sensie można powiedzieć przez zwleczenie z siebie maski obronnej. Inaczej mówiąc – tego wszystkiego, co człowiek zazwyczaj chce zachować jako swoje, jako swoją tożsamość i godność. Dokonuje tego przez ukazanie i porównania swojego postępowania przed i po objawieniu. „Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków” (Ga 1,13-14). Jest tutaj przedstawiony okres poprzedzający powołanie, tj. czas wrogości Pawła wobec Kościoła.To, co uderza, precyzja przedstawienia negatywnego nastawienia wobec Kościoła z przekonań religijnych – żarliwość o judaizm, czyli o służbę Bogu według ówczesnego sposobu pojmowana Prawa i zwyczajów. Cechowała go gorliwości na polu wypełnienia wymagań judaizmu. W tym przewyższał innych. Był zapaleńcem.Pisząc w ten sposób o sobie, wskazuje na to, iż to, co nastąpiło jako objawienie mu Jezusa Chrystusa, nie może być pojęte i rozumiane na zasadzie normalnego ewolucyjnego rozwoju czy dochodzenia do prawdy. Nie tylko nie był on do tego wcale przygotowany, by przyjąć Ewangelię Jezusa Chrystusa, lecz wprost przeciwnie: całym sobą – i to z racji religijnych – był nastawiony przeciwko temu, co ta Ewangelia przedstawia. Nie było więc i nie może być mowy o jakiejś ewolucji teologicznej, która doprowadziła go do prawdy i poznania Ewangelii. Nadto, jego zachowanie było publicznie znane, co czyniło jeszcze mniej prawdopodobną możliwość gładkiego przejścia między jedną postawą a drugą. Do „normalności” życia Szawła, Żyda i faryzeusza, należała – jako rzecz całkowicie zrozumiała, a wręcz obowiązkowa – głęboka wrogość wobec „sekty”, która odłączyła się od judaizmu, tj. chrześcijaństwa. Szaweł był tym, który pozostawał oszukany i – w dobrej wierze – myśląc, że służy Bogu, walczył z Bogiem i niszczył dzieło Boga.
Wolność Pawła – oddania życia: z prześladowcy prześladowany
Gdy się dokona cudowne nawrócenie Pawła i dokonało się w nim objawienie (Ga 1,16) Jezusa Chrystusa, dopiero wówczas Paweł zrozumie, że jego wrogość wobec Kościoła, przeżywana przez niego jako jego służenie Bogu, w rzeczywistości była wrogością wobec woli Bożej. Wrogość ta realizowała się w silnym, zaciekłym ponad miarę i nieustępliwym prześladowaniu i niszczeniu dzieła Bożego, tj. Kościoła Boga i w konsekwencji – samego Chrystusa. (por. też Flp 3,6 i Dz 8,1; 9,1nn i par.). To było jego swoiste zniewolenie przez Prawo, czy przez jego (także innych) rozumienie Prawa i służby Bogu. Będąc zniewolony prześladował. Myślał, że służy Bogu a tymczasem walczył z Bogiem, Był przekonany, że broni tożsamości ówczesnej wspólnoty Ludu Wybranego, a tymczasem zwalczał manifestację Boga, jaką była wspólnota wierzących w Mesjasza i stanowiąca Ciało Jezusa Chrystusa. Można powiedzieć, że stał się niewolnikiem ludzkiego pojmowania służby Bogu.
Objawienie się Jezusa Chrystusa temu pobożnemu i zaangażowanemu w sprawy Boże niewolnikowi siebie, jakim był faryzeusz Szaweł, to przewrót wszystkiego w jego życiu. Przede wszystkim jednak to wyzwolenie go od ludzkiego pojmowania służby Bogu i wspólnocie Ludu Bożego. Gdy prawda objawienia Jezusa Chrystusa, a w szczególności Jego krzyża i mocy Jego zmartwychwstania, spocznie w Pawle i niejako go posiłdzie, odtąd będzie wolnym od siebie sługą Jezusa Chrystusa i sługą wszystkich, by przynajmniej niektórych pozyskać dla Chrystusa (zob. np. 1 Kor 9,16-23). Odtąd prześladowany z różnych stron będzie wiedział, że to jest jego drogą świadectwa składanego Chrystusowi dla niesienia zbawienia (zob. 2Kor 11,23-33; por Kol 1,24nn). Ta całkowita przemiana życia dokonała się wyłącznie jako konsekwencja Bożego objawienia, a nie jakiegoś ludzkiego pouczenia. Z tego objawienia i głębokości nawrócenia Pawła płynie jego wolność życia. Wolność służenia bogu i ludziom. Wolność wobec prześladowań, cierpienia i śmierci. Ewangelia stała się w tym człowieku życiem. Prawo go zabiło, Ewangelia go ożywiła. W tym też Paweł jest dla nas ikoną, która emanuje wolnością walki i wolnością poddania się.
Bp ZbK
Komentarze
21 odpowiedzi na „Nie wymysł ludzki, lecz Ewangelia wolności w Jezusie Chrystusie (P 2)”
Przedostatnie zdanie „Prawo go zabiło, Ewangelia go ożywiła” we mnie dziś realizuje sie tak: „Prawo mnie (starego człowieka we mnie) zabija, wyniszcza, katuje,bo nie chce umrzeć, a Ewangelia się ociera o mnie, wciska we mnie, się wręcz narzuca, chce bym Ją wchłonęła!!!”
Bóg jest miłosierny!
pokój, agnieszka
Dziękuję Księdzu Biskupowi za tę katechezę. Może dobrze byłoby umieścić ją w kategorii : „św Paweł wobec Ewangelii”? 🙂
Wzdycham z tęsknotą do takiej wolności wewnętrznej, jaką miał święty Paweł. Wolność, w której święty Paweł nawet sam siebie nie sądzi i wewnętrzna wolność od sądów ludzkich (1 Kor 4,3). Bóg mi w tym roku dał doświadczenie, jak mi do takiej wolności daleko. Któregoś dnia koleżanka miała po imprezie bardzo dużo słodyczy. Dała mi je, a ja czułam, że one są dla kogoś. Myślałam o różnych osobach, ale ciągle czułam, że „to nie to”. Gdy o 15.00 odmawiałam Koronkę do miłosierdzia, Pan mnie „oświecił”, że mam te słodycze podarować pewnemu zakonnikowi. Aż jęknęłam w sercu: „ale co ja mu powiem? co on sobie o mnie pomyśli? (nadmienię, że moja znajomość z nim ogranicza się do pozdrowień „szczęść Boże!”) Dopiero po tych wątpliwościach Pan mi przypomniał, że „on ma dziś imieniny”. No i od razu zadanie stało się łatwiejsze… 😉 Dałam mu więc te łakocie ze słowami: „to od Pana Boga” 😉
To doświadczenie mi uświadomiło, jak trudno byłoby mi spełnić prośbę Pana Jezusa, gdyby nie imieniny… Jak trudno byłoby mi iść do wskazanej osoby i powiedzieć jej określone słowa, jak trudne jest powołanie proroka. Święty Paweł odważnie oświadcza, że Ewangelię objawił mu sam Chrystus.
Zagadnienie wolności w Chrystusie i „niewoli prawa” dotyczy także chrześcijan, i to w każdym pokoleniu – bo możemy naukę św. Pawła (i w ogóle Ewangelię) przyjmować jak pewne prawo do wypełnienia, do wykonania, zaczyna się wówczas „powinnologia” i „trzebologia” i wpadamy w powtórną „niewolę Prawa”. Myślę, że bardzo nam potrzeba wracać do tego „przewrotu” w życiu świętego Pawła, bo jest on dla nas obrazem odkrycia prawdziwego sensu pobożności.
Pozdrawiam serdecznie!
Księże Biskupie bardzo proszę o pomoc.
Czasami nie wiem już jak mam się zachować!
Jestem osobą wierzącą, w sposób wolny chce poddawać się nieustannie działaniu Ewangelii w moim życiu. W moim środowisku jednak jest wiele osób, które jawnie negują Kościół. Co chwile w rozmowie ze mną opowiadają jak to księża mają dużo pieniędzy, nic nie robią, wyciągają te konkretne medialne przykłady, chociażby tego kapłana spod Częstochowy. Mówią też, że na religii jest nudno, nawet dziś w święto patrona młodzieży media trąbią, że w dużych miastach młodzież nie chce chodzić na religię, że kościół jest staroświecki, zacofany itd.itp.
Dlatego też mam takie pytania:
1. Jak uczeń Chrystusa ma się zachowywać w sytuacjach, gdy Kościół jest atakowany, pomawiany, wyszydzany mniej lub bardziej wyszukanymi przykładami?
2. Jak uczeń Chrystusa ma się zachować, gdy przeciwnicy Kościoła (lub Jego członkowie) podają konkretny przykład nadużycia jakiegoś księdza (chodzi mi, że taki przykład, który jest raczej wiadomy, że jakieś tam nadużycie kapłana jest sprawą prawdziwą, czyli, że jakiś ksiądz naprawdę popełnił takie czy inne przestępstwo lub nadużycie), co wtedy mówić? Jak ukazać, że jeden ksiądz to nie cały Kościół? A może jeszcze inaczej należy się zachować?
3. Jak uczeń Chrystusa ma się zachować, co mówić, gdy media atakują Kościół, a co za tym idzie, wielu podatnych na manipulację za nimi to powtarza?
Bardzo proszę o Pasterską odpowiedź. Wiem, że nie ma to konkretnie nic wspólnego z tematem, który jest aktualnie na blogu Księdza Biskupa poruszany, ale to naprawde dla mnie ważne, bo czasami się trochę w tym gubię. Bóg zapłać!
Św. Pawłowi też był koniecznie głoszony kerygmat przez wspólnotę (początek: Ananiasz, konieczność wspólnoty). Fundamentalnie głoszenie (kogoś wobec mnie) może mnie doprowadzić do osobistego spotkania z Chrystusem (bez „spekulacji teologicznych”, podobieństwo z Pawłem?) niekoniecznie w postaci daru nadprzyrodzonego („objawienie” prywatne).
Czyli: nikt mnie nie wyręczy (żaden człowiek, żaden ewangelizator) w doświadczeniu usłyszenia pouczenia od samego Chrystusa (por. 1J 2, 24-27.)
Tekst rozważania Księdza Biskupa dedykowałabym osobom, które nie potrafią podać 'logicznego’ uzasadnienia, dlaczego wybrały taką a nie inną drogę życiową? Myślę też o wyborze współmałżonka, zawodu i innych wyborach, w których kryterium nie była sugestia, stan niepoczytalności czy kryterium finansowe.
Pozdrawiam!
Nie dziwi mnie postawa Pawła.Z objawieniem Boga się nie dyskutuje,tylko przedstawia jak najdokładniej.Niech niedowiarkowie uwierzytelniają lub nie/uwierzytelniają/,Pawłowi to było niepotrzebne.ON WIEDZIAŁ i co wiedział PRZEKAZYWAŁ.”Niewolnik ludzkiego pojmowania”.Jakże to zdanie prawdziwe i dobitne.
Paweł wypełniał Prawo, a potem głosił Ewangelię z zapałem – jak szalony. Siał grozę będąc zniewolony przez Prawo. Przyjmował chłosty, więzienie – będąc sługą Jezusa Chrystusa. Spotykamy zapaleńców (może nawet fanatyków). Czy potrzeba czasu, żeby rozróżnić urzędnika od ucznia?
Paweł nie był przecież uległy i Piotrowi (owszem, odwoływał się do autorytetu Piotra, ale i ostro sprzeciwiał się). Czy dowodem na to, że idziemy dobrą drogą są przeciwności i nasza zgoda na nie? Czy dopiero zgoda na odrzucenie jest dowodem na prawdę naszego życia? Czy napotykane przeszkody i trudności są też dowodem na wierność Jezusowi? Czy przyjęcie Jezusa dokonuje się JEDYNIE w pogodzeniu się z przeciwnościami?
Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom.
To się teraz spełnia. Pismo musi się wypełnić. Nie ma innej możliwości.
#3 Michał
Michale!
Najpierw kilka zdań o pojmowaniu Kościoła w tym względzie, który poruszasz. Kościół jest wspólnotą grzeszników, którzy mają świadomość swego stanu i – dzięki Ewangelii i sakramentom – przeżywają swoje nawrócenie. Kościół nie jest wspólnotą doskonałą, chociaż przeżywa siebie w wierze tak, by zostać przedstawiony jako święty, nieskalany i bez zarzutu (por. Kol 1,23). Trzeba rozróżnić błędy i zło, jakie ma miejsce w Kościele, jako społeczności (Ciele Chrystusa) i są przeciwko Kościołowi, od błędów i zła, jakie dokonują ludzie Kościoła (różnych stopni) na zewnątrz wspólnoty. Jest to mało rozumiane dzisiaj rozróżnienie i trudno jest mi tutaj w kilku zdaniach przedstawić, jak ono (nie)funkcjonuje w nasze aktualnej sytuacji.
Nie ma co bronić jakiegoś „idealnego” Kościoła (taki nie istnieje), lecz przeżywać swoje zbawienie w tym Kościele, jaki jest, i jakim my go tworzymy. Nie ma co ukrywać czy negować błędów, jakie są. Naturalnie nie chodzi także o to, by je propagować, pomnażać czy uważać, że jest dobrze, iż są. Błędy i zło są takimi, ze względu na grzeszny stan człowieka, także chrześcijanina.
Trzeba też wskazać, że właśnie w Kościele i dzięki pracy Kościoła, dzięki nauczaniu i temu wszystkiemu, co się dzieje przez posługę i obecność Kościoła (czasem mimo wielu mankamentów), dokonuje się bardzo wiele dobra zarówno w życiu poszczególnych osób jak i całych społeczności. A najważniejsze to to, że Kościół proponuje dzisiejszemu człowiekowi – jak to zresztą czynił przez wszystkie pokolenia – drogę życia. Nie wszyscy z niej korzystają. Problemem jest dzisiaj, np. jeśli chodzi o młodzież, adekwatność języka i autentyczność postaw tych, którzy deklarują się jako wierzący, czy wprost reprezentują Kościół. Dotyczy to osób duchownych i świeckich, którzy nauczają i dotyczy to rodziców.
Teraz krótko na trzy konkretne postawione pytania:
ad. 1. Trzeba wiedzieć, że Kościół, tak jak kiedyś prorocy i sam Pan Jezus, będzie zawsze krytykowany, nawet z powodu rzeczy i spraw, w których nie jest winien. To zapowiedział Jezus swoim uczniom (zob. np. J 15,20n). Taka jest rola znaku w świecie. Sprawa doboru przykładów zależy od stopnia kultury i doświadczenia życiowego osób krytykujących. Dla ucznia Chrystusa ważne jest to, aby nie dawał powodu, do krytyki niewłaściwym postępowaniem. Jeśli jest krytykowany z racji głoszonej prawdy czy poprawności ewangelijnej w swojej postawie i czynach, to niechaj nie obawia się krytyki, lecz wprost przeciwnie, niech czuje się błogosławionym i niech błogosławi (zob. Mt 5,11 w całym kontekście i wiele innych tekstów w szczególności Rz 12,14 i też kontekst, 1P 2 itp.).
ad 2. Jako uczeń Chrystusa – konfrontowany z niewłaściwymi faktami spowodowanymi przez ludzi Kościoła – musisz przyznać rację prawdzie. Jeśli przy tym następuje nawrócenie owej błądzącej osoby, to należy to docenić, jeśli nie, to wskazać na potrzebę nawrócenia lub przyznać, że nie zawsze wszyscy są gotowi nawracać się także w Kościele. Kościół ma swoje narzędzia prowadzące do nawrócenia. Chodzi o to, by z nich korzystał. To jest (winno być) przedmiotem troski wszystkich członków Kościoła, a w szczególności odpowiedzialnych czyli pasterzy. Trzeba logiki upomnienia. Po części była już o tym tutaj mowa przed kilkoma tygodniami.
ad 3. Stawać w prawdzie. Kochać Kościół, jako miejsce i narzędzie zbawienia. Wiedzieć, że ostatnie słowo nie należy do człowieka.
Dziękuję za postawienie tych pytań. Odpowiedź moja jest z konieczności skondensowana.
Pozdrawiam!
Bp ZbK
#4 Brokard
Tak jest. Nie wszystkim wszystko jest jednakowo objawione. Potrzebny jest kerygmat. Czasem głoszony nieudolnie, ale prawdziwie. Z mocą płynącą z doświadczenia słabości!
Pozdrawiam.
Bp ZbK
#7 ze
Nie same przeciwności i nie przeciwności same w sobie, lecz sposób, w jaki wierzący staje przed nimi i przeżywa przy ich okazji swoją relację do Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Jezusa.
Nie chodzi też o pogodzenie się i swoistą postawę rezygancji, lecz takie zmaganie, by zobaczyć sens krzyża, przez który w zmagającym się dokonuje się przemiana myślenia, nowe stworzenie, obrzezanie serca. Realizuje się Nowe Przymierze na odpuszczenie grzechów.
Bp ZbK
„Dokonuje tego w sposób najbardziej przekonywujący, jaki tylko może być, mianowicie przez przedstawienie siebie, w pewnym sensie można powiedzieć przez zwleczenie z siebie maski obronnej. Inaczej mówiąc – tego wszystkiego, co człowiek zazwyczaj chce zachować jako swoje, jako swoją tożsamość i godność”
Przekonuję się, że zwleczenie z siebie maski obronnej mnie naprawdę wyzwala (od siebie). Bo co można mi zarzucić z mojej przeszłości, jeśli wszystko sama ujawnię? Wytrącam oręż z ręki moich przeciwników.
Pozdrawiam 🙂
Pieknie- taki był i jest Powołany Paweł pod Damaszkiem. Sami z siebie nic nie możemy, zrozumiałem to dopiero po 14 latach, gdy mnie też Bóg dał szanse i prawdziwie powołał do kapłaństwa. Patrząc na moją historię życia, widzę iż Bóg nigdy mnie nie pozostawił samemu sobie, wszystko to co poprzedzało mój Damaszek, było potrzbne zeby rozpoczeło się życie z Jezusem. Dla mnie konieczne było zobaczenie „dna”-grzechu, życia – jak mi się wydawało bez Boga – żeby ostatecznie uchwycić się Jego ręki i zostać wprowadzonym do Damaszku, a dziś pozdrawiam Księdza z Rosji. Darek
Księże Biskupie, mam jedno pytanie odnoszące się do wolności wobec prawa. Zauważam że prawo niejako zamyka droge do gloszenia Słowa, a struktura zamyka nas na Wolność w Duchu Jezusa, ważniejsze staje się wykonywanie sześciuset przepisów by sprostać wymaganiom tzw. „porządku” który staje się często bożkiem, w którego bardziej sie wierzy niż w Ewangelię. Jakie postawy powinnam przyjąc?
Do K. : pierwsze, co nastąpiło po objawieniu/nawróceniu świętego Pawła, to było właśnie uwierzytelnienie przez Kościół (w osobie Ananiasza). Do Brokarda: osobiste spotkanie z Chrystusem jest (z natury, z definicji) darem nadprzyrodzonym. Jest łaską.
Co do wrogości wobec Kościoła, to wypowiedź Księdza Biskupa tę kwestię wystarczająco rozświetla, ja chciałabym tylko dodać (ze swojego doświadczenia), że pewność wiary jest mieczem w takiej walce. Miałam doświadczenie, gdy przez tydzień idąc na Mszę Świętą spotykałam dawnego znajomego. W pierwszy dzień drwił ze mnie: „co, idziesz poleżeć krzyżem?” , odpowiedziałam: „ano idę, poleżę sobie troszkę 😉 „, drugiego dnia spytał: „co, kręcą cię faceci w sukienkach?”, odpowiedziałam mu: „chłopie, i to jeszcze jak!!!” 😉 Widziałam, jak był „zbity z tropu” moją reakcją. Na trzeci dzień nie wytrzymał i zapytał: „czemu ty codziennie chodzisz do kościoła?!” No i dopiero wtedy można było z nim zacząć sensowną rozmowę… Księga Mądrości mówi o Mądrości, że „pozostając sobą wszystko odnawia” (Mdr 7, 25-25), a my przecież jesteśmy dziećmi mądrości (Łk 7,35), Bóg nas posyła w nasze środowiska, byśmy będąc sobą (dziećmi Mądrości) pozwalali tej Mądrości przemieniać nasze otoczenie, aby (jak pięknie ujmuje dzisiejsza modlitwa z Mszału) „stale kierowała nami łaska, a nie nasze upodobania” 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
errata: miało być Mdr 7,25-27 (a nie Mdr 7,25-25)
Księże Biskupie dziękuje za szybką odpowiedź!
Zwraca moją uwagę to, jak bardzo Ks.Biskup podkreśla fakt, wydarzenie objawienia, które otrzymał Paweł. Rozmyślając nad tym rozważaniem otworzyłam Słowo i to był właśnie ten tekst, wiodący dzisiaj. Ciekawe. Pomyślałam, że bardzo ważne jest widzieć ten fakt, że fakty przemawiają bardziej i inaczej niż myśli do nas. Przemawiają do naszych faktów, wydarzeń naszego życia. Tak więc wobec myśli w naszej głowie, które czasem robią co chcą, jest jeszcze Duch Święty, który unosi się nad nami i są wydarzenia, które daje Bóg. Dla mnie szczególnie ważne jest widzieć to i słyszeć wymowę tej ikony – wolność życia.
Pozdrawiam.
To, jak bardzo chcemy żyć własnym „prywatnym” duchem w Kościele, widać na przykładzie przypowieści o robotnikach w winnicy Mt 20,1-16 (tekst na 25 niedzielę zwykłą).
Pomazani – naznaczeni Jednym Duchem PANA-’zabijamy Go własnym duszkiem (mentalne upośledzenie)! Konsekwencją takiego wyrafinowanego zabiegu jest sposób życia w Winnicy – Kościele. Niewolniczo oczekujemy zapłaty (zdrowie, święty spokój, awans)! Dla mnie – dzisiaj, sama możliwość oddychania w Łonie Kościoła jest już łaską! Bless wszystkim.
Obchodzony obecnie „Rok św. Pawła” jest szczególną okazją by zastanowić się nad tym, co JE napisał dla mojego również przemyślenia.
Będąc wychowywaną w tradydyjnie religijnej rodzinie długi czas myślałam właśnie tylko tradycyjnie – słuchając Słowa Bożego jednym uchem a drugim wypuszczałając … Słowem nie przeżywałam tego w sobie, traktowałam Słowo jako obowiązujące mnie prawo ochrzczonej bez głębszego wnikania w sens i treści tego Słowa. Nie potrafiłam zrozumieć Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego. Bóg jawił mi się jako jeden we wszystkich wiarach na ziemi i
każda wiara wydawała mi się dobra, byle by służyła dobru. Potem był czas przypadkowych spotkań fantastycznch kapłanów. Otrzymałam książkę ” Bóg i filozifia”, gdzie bardzo do mnie przemówiło określenie tam Boga jako siły transcendentnej i immanentnej… Brakowało mi łącznika między Niebem a Ziemia… „Wpadały mi w ręce” różne książki katolickie, teologiczne. Zakochałam się w tym czasie w kimś kto kochał Jezusa Chrystusa, nie zrozumiałego przeze mnie. Zapragnęłam pokochać Tego , Którego nie potrafiłam pojąć.
W szczególnych okolicznościach, w których ujrzałam swoje grzechy /szatan mnie oskarżał/, wówczas jako mój i wszystkich grzeszników Zbawiciel ” ukazał” mi się Boży Syn, poszukiwany prze ze mnie Łącznik między Niebem a Ziemią, Jezus Chrystus… To „odkrycie” i bardzo silny zachwyt, miał dla mnie bardzo przykre konsekwencje. Musiałam wyciszyć emocje i uczyć się odczytywania woli Bożej…
Z perspektywy lat mogę dać świadectwo, że jak się / mimo wiary w Trójcę Świętą/ „zanurzy ” w tym, co ze świata nie z Boga i nie pielęgnuje się skarbu tej wiary, łatwo o amnezję i grzech zaniedbywania troski o własną duszę i grzech antyświadectwa dla innych.
Raduje moją duszę każde dobro w człowieku i smuci to, jak bardzo pogubiony jest świat i ci bracia w wierze, którzy swoim życiem sieją zgorszenie. Dzięki Panu Bogu za licznych nawracających się. Ja również jestem na drodze nawracania się w konkretnych sytuacjach, bo grzech dopada, kiedy zabraknie wierności Jezusowi Chrystusowi i jego Słowu. Po latach, kiedy ta wierność była różna, trafiłam na rekolekcje – katechezy neokatechumenalne, gdzie niezrozumiały dotychczas dla mnie Stary Testament, ożywił moją wiarę w Syna Bożego zapowiadanego tamże. Wstąpiłam do wspólnoty przy parafii i dziękuję Panu Bogu za każde doświadczanie pokory, pomimo moich chwilowych buntów, przez bycie niżej niż by się chciało…
W tej chwili, kiedy to piszę, czuję potrzebę wypowiedzenia tego.
Dziękuję Wam wszystkim, że dajecie światło wiary innym. Raduję się, gdy Was czytam. Dziękuję za szczególne Światło Ks. Biskupowi, które mnie również oświeca i prowadzi.
Pozdrawiam
Żal !!!