Ewangelia 28. Niedzieli roku B stawia nas przed Jezusem z pytaniem, które wypowiedział kiedyś bezpośrednio do Jezusa pewien człowiek zapewne pobożny i zainteresowany życiem wiecznym czyli swoim zbawieniem.
Nie wiemy, kim był ów człowiek. Ewangelista informuje, że przybiegł on do Jezusa i postawił Jezusowi to pytanie: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»
Normalna droga do życia wiecznego – zachowanie przykazań
Jezus mu powiedział o zachowywaniu przykazań – zapewne celowo wymienił te, które są umieszczane na drugiej tablicy i dotyczą relacji z bliźnim. Jezus nie wymienił tych z pierwszej tablicy, a które dotyczą relacji do Pana Boga. Dotyczą wiary i oddawania kultu jedynie Bogu.
Człowiek ów, zapewne pobożny i praktykujący wyznawca religii mozaistycznej, z pełną gotowością odpowiedział:
«Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości».
Był to więc zapewne człowiek uczciwy, żyjący poprawnie. Wydawać by się mogło, że to człowiek gotów pójść za Jezusem i przyjąć Jego wezwanie oraz kształtować według ducha Jezusa swoje życie.
Wiele, po ludzku wszystko – a jednak czegoś brakuje
Okazało się jednak inaczej. Gdy Jezus wskazał mu na to, że mimo iż tak wiele zachowywał i był tak poprawny w swoim życiu, to jednego mu zabrakło.
«Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!».
To wezwanie nie spotkało sią z pozytywnym odzewem ze strony owego człowieka. Na słowa Jezusa spochmurniał i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
W czym błąd
Możemy przypuszczać i próbować określić sytuację tego człowieka jako sytuację, w której był przekonany o swojej doskonałości w dziedzinie moralnej. Zachowywał bowiem przykazania – przynajmniej te, które zostały wyliczone. Był przekonany o swoich możliwościach i zabezpieczeniu materialnym – bo posiadał wiele majętności. Chciał jeszcze do tego, co miał, zdobyć coś więcej. Tymczasem nie tędy droga.
Sytuacja tego człowieka była jednak w oczach Jezusa sytuacją żałosną. Jezus spojrzał na niego z miłością. Oznacza to najprawdopodobniej pełne miłości spojrzenie przepełnione litością wobec człowieka oszukanego w sobie samym. Mającego niewłaściwy i błędny obraz samego siebie. Jezus wyciągnął do niego rękę i świadczył mu pomoc, aby wyszedł z siebie, ze swoich przekonań o sobie, o swoim posiadaniu. Żeby wyszedł ze swojej logiki dokładania do swego, by mieć coraz to więcej i być coraz to bardziej zabezpieczonym według swojej koncepcji i swojej logiki. W swojej domniemanej doskonałości był zagubiony w sobie . Nie był gotów wyjść poza siebie i poza swoją wizję życia, by spotkać w prawdzie Jezusa jako Boga. W rzeczywistości odszedł on od Jezusa smutny.
Nie wystarczy wiele – potrzebne jest jedno
Ten błąd polegał na tym, że myślał, iż życie wieczne można zdobyć na drodze jakiegoś dodawania zasług zdobywania przywilejów itp. Można krótko określić jego sytuację, że miał bardzo wiele, był przekonany o swojej dobroci i poprawności, brakowało mu natomiast tego jednego, co jest istotne w doświadczeniu zbawienia i wejściu w życie wieczne.
Zabrakło mu gotowości do wejścia w bezpośrednią i pełną relację z Jezusem.
Można mieć wiele i wiele osiągać czy zdobywać, ale może zabraknąć tego jednego, co jest istotne w relacji do Jezusa – gotowości na przyznanie Mu racji i pójście za Nim.
Wtedy pozostaje tylko niespełnienie i smutek, które będą przeżywane nawet pośród bogactwa i w przekonaniu o swoich racjach i doskonałościach.
Bp ZbK
Komentarze
9 odpowiedzi na „Paradoks „wszystkiego” i braku (28. Ndz B – 181014)”
‘Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i UPADŁSZY PRZED NIM na kolana, zaczął Go pytać: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”’
“Okazało się jednak inaczej. Gdy Jezus wskazał mu na to, że mimo iż tak wiele zachowywał i był tak poprawny w swoim życiu, to jednego mu zabrakło.”
Niestety nam brakuje wiele wiecej, ilu z nas chociazby teraz upada na kolana przed Nim?
Ufność.
Jej braku w więzi nie da się niczym zastąpić.Małżeństwo bez zaufania jest jak dom na piasku. Wszystko w takim domu może wyglądać zewnętrznie dobrze. Ale obszary pustyni w sercu będą się poszerzać. Można się zapędzic wówczas w różne działAnia zasadniczo dobre… praca, kariera, ambicje. Wszystko po to, aby choć trochę złagodzić to napięcie samotności. To bogactwo ma mnie zabezpieczyć. Ta pozycja społeczna ma dać mi uznanie u ludzi. Prestiż ma mnie zabezpieczyć.
Jezus spojrzał z miłością. Miłość jest pierwsza i najważniejsza.
Choroba niedowierzania i braku ufności może zniszczyć najlepsze małżeństwo. Czasem warto sobie zadać pytanie czy nie warto poświęcić swoich ambicji dla większej troski o więź z małżonka/małżonkiem? Może wspólny wyjazd w góry, spacer po lesie,wyjście na kawę z niespodzianką czy proste zjedzenie posiłku przy ulubionej muzyce.
P.S.
Dziękuję bpie Zbigniewie. Mam nadzieje ze juz tak zostanie i będziemy mogli lepiej dzięki Tobie wsłuchiwać się w Słowo. Pozdrawiam serdecznie z twojej diecezji legnickiej:)
“przybiegł pewien człowiek i UPADŁSZY PRZED NIM na kolana,..”
Lata temu powiedzialem Fr Ian, ze:
• ‘special ministers’ = nauczyciele szafarze z nowym dyrektorem na czele, niosac Pana Jezusa z tabernakulum i zanoszac, ustawiaja sie w szeregu, trzymajac kielich, na komende klaniaja sie u stop oltarza. Podczas gdy Msza sie skonczy, potrafia sie tylem odwrocic z rekami w kieszeni. Odpowiedzial
• glupie ludzie.
Moze juz 2 lata temu zwrocilem sam uwage jednemu nuczycielowi, podziekowal i powiedzial ze nikt im tego nie powiedzial, ale teraz rozumie.
Dzis wieczrem byla Msza sw. dla 2 klasy, dyrektor jak zwykle to samo, biorac i spowrotem zanoszac Pana Jezusa, swoim zwyczajem ustawil wszystkich w szeregu by na komende uklonili sie do raczej pustego otwartego tabernakulum. Po Mszy oczywiscie jak zwykle wielki halas, rozmowy tylem do oltarza z rekami w kieszeni itd.
Wiec zwrocilem mu uwage.
Powiedzialem tez to Mary, Wloszcze, zakrystiance, ktora kiedys zbesztal Fr Ian, az poplakala sie, bo dosypala do kielicha z konsekrowanymi hostiami, niekonsekrowane:
• dzis tez nagle zrobilas to co oni,
• ja nie wiem, tak mi kazali,
• tj nieprawidlowo,
• spytam sie ksiedza.
Ja i każdy z nas ma zasadniczy problem z odpowiedzią na podstawowe pytanie „KIM JESTEM?”. Czy jestem a może mnie nie ma? Nieustanne pytanie o swoje jestestwo prowadzi mnie od sworzeń do Stwórcy. Kim ja jestem dla ciebie Boże? Za kogo mnie uważasz?
Jurek dobrze zauważył naturalną postawę człowieka przed Bogiem. Być na kolanach przed Stwórcą to wszystko czego współczesnemu człowiekowi dzisiaj brakuje. Ideologie materialistyczne wyedukowały w nas mentalność człowieka, który by być musi mieć. Jest to spuścizna semickiego błogosławieństwa.
„Można mieć wiele i wiele osiągać czy zdobywać, ale może zabraknąć tego jednego, co jest istotne w relacji do Jezusa – gotowości na przyznanie Mu racji i pójście za Nim”/Bp ZbK/.
Dzisiaj boimy się pytać drugiego człowieka „kim jesteś?” Dlaczego? Bo wielu współczesnych uwierzyło w samoświadomą materię stającą się bogiem.
Tracąc z mentalności podmiotowość Stwórcy pozbawiamy się własnej podmiotowości. Tylko samoistne substancje osobowe są zdolne do relacji. Pozwolę sobie dodać, że istotą relacji jest podmiotowość obustronna. W relacji do Pana Jezusa człowiek musi być CZŁOWIEKIEM świadomym swego człowieczeństwa. Świadomym swojej jedyności.
janusz
#4 baran katolicki
„KIM JESTEM?”.
Jestem dzieckiem Boga.
Długo wyczekiwanym, chcianym, kochanym.
Ludzie skupiają się nad życiem wiecznym ale kompletnie nie zauważają co czynią. Nie tylko „kolana” świadczą o całości.
#6
Krystyno, dzisiaj ludzie nie chcą upaść na kolana przed swoim Stwórcą. Dlaczego w stadzie „człowiek”czuje się bezpieczny? Nie jest bezpieczny lecz tylko czuje się bezpieczny. Człowiek w stadzie jest nikim. Człowiek zredukowany do przypadłości na jakiejkolwiek innej substancji jest nicością. Nie ma „GO”. Człowiek jest samoistny w swoim człowieczeństwie.W stadzie substancjalnym podmiotowo osobowość/duchowość/ człowieka jest bez sensu. Liczy się tylko jego zdolność relacyjna we wspólnocie. Absurdem najnowszej generacji jest widzenie człowieka jako gatunek. Wszystko się robi by gatunkowo człowiek zachował swoją wielkość stwórczą. Nie da rady w gatunku ludzkim zagubić jednostkowość każdego z nas.Gatunek człowieka /stado=wspólnota/ jest dla jednostki osobowej,podmiotowej a nie dla „kupy ludzkiej”.
janusz
Szczęść Boże Ojcze Biskupie.
Pozdrawiam Wszystkich.
Ks Bp napisał: „Można mieć wiele i wiele osiągać czy zdobywać, ale może zabraknąć tego jednego, co jest istotne w relacji do Jezusa – gotowości na przyznanie Mu racji i pójście za Nim.
Wtedy pozostaje tylko niespełnienie i smutek, które będą przeżywane nawet pośród bogactwa i w przekonaniu o swoich racjach i doskonałościach”.
Ojcze Biskupie, człowiekiem który przychodzi z pytaniem osobistym jestem ja. Nieustannie pytam siebie w jakich granicach, które zakreślił Bóg w powołaniu życiowym, poruszam się, ja.
Ojciec nas stawia, przed Sobą, i pyta: kiedy będziesz gotów pójść za mną.
Drogę, poznałam … czy ja ją jeszcze pamiętam …
Jezus, pyta … jak, żyjesz …
… jak, starasz się, żeby Mnie spotkać …
… czego, potrzebujesz jeszcze żeby, zostawić „świat” a, wybrać Mnie …
… czego, nie masz czego Ja, nie spełniłem w tobie … Moją obietnicą… przymierzem… prawem.
Jestem … tym człowiekiem, który … do Jezusa, przybiegł … a, później odszedł …
Jezus, popatrzył na niego z miłością wielką, bo widział w tym człowieku bezradność, zasiane w nim jakieś wątpliwości spowodowały, że ten człowiek nie wiedział jak ma żyć, a taka odpowiedź Jezusa
zaskoczyła go.
Może to jego bogactwo nie dawało mu wolności więc szukał prawdy.
Dlaczego, nie mógł otrzymać Wiecznego Życia skoro wypełniał Boże Prawo.
Dlaczego, Jezus nie zapytał: … czy ty mnie miłujesz …
Czy, ty Boga Kochasz …
Jezus … jednak … Sam, popatrzył na niego z miłością … Miłością Wielką .
Jaki to było Spojrzenie … niewyobrażalne … to, Boża Pełnia Łaski.
Może, samo to spojrzenie Jezusa w dalszej historii życia tego młodzieńca … a, także mojego doświadczenia Dobra jest tym sensem. Kto przyjdzie do Jezusa po Jego Słowo … po, Dotyk uzdrowiony zostanie na pewno, bo Jezus nie raz wkracza w życie człowieka, w najmniej spodziewany sposób, a owocem jego Łaski jest Cud. Bo, u Boga nie ma nic niemożliwego.
Pomyślałam o celniku Zacheuszu … bardzo zaciekawionym … Jezusem.
Wszedł wysoko, bo chciał zobaczyć Jezusa … a, to Jezus miał dla niego propozycję -Zacheuszu zejdź prędko chcę dziś zatrzymać się u ciebie … i przemienił człowieka. Zacheusz rozdał majątek.
Jezus … zdjęty litością … uzdrowił wielu …
Za Jezusem zawsze szły tłumy … choć … w, Getsemani modlił się sam…w drodze i na Golgocie był sam … umierał sam.
Miłość i Miłosierdzie Boga, nawet w momencie cierpienia i umierania zatriumfowały nad, grzechem i nieprawościami, tego świata w akcie przebaczenia i oczyszczenia wobec okazanej przed Jezusem skruchy … pokory i żalu z serca jednego ze „współtowarzyszy” wiszącego na krzyż obok Jezusa .
Zaprawdę powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze mną w Raju …odpowiedział mu Jezus.
To, myślenie pozwala uwierzyć w Nadzieję do końca … niejako „wbrew nadziei” … zachować ufność.
Słowo Boże jak ziarno, jak winorośl potrzebuje pielęgnujących je dłoni … mądrości … czasu sprzyjającego Duchowi, a nie samemu sobie.
Mogę tylko modlić się, żeby nie popadać w Duchową samotność, która jest podstępna, dając jak Ojciec Biskup napisał „ … przekonanie o własnych racjach i doskonałościach …” …
To, Słowo Dobrej Nowiny, skłoniło mnie dziś do rozważania, i podzielenia się … do stanięcia w prawdzie, by, przed Jezusem upaść na kolana z pytaniem: „ Jezu, Dobry … co ja, mam ze sobą zrobić, żeby dostąpić Łaski Zbawienia.
Uczyń Sam, to we mnie.
Panie Jezu, spraw abym nie odeszła zasmucona.
Wystarczy mi … to, Jezu Twoje spojrzenie, abym zrozumieć potrafiła, ż trzeba zostawić wszystko … i …nie oglądać się za siebie … często tak było. Mam też dobra liczne, które nie dają mi szczęścia, tylko trzymają mnie przy sobie.
Przepraszam, nie wiem, czy Czcigodny Ojciec Biskup wyraża w tym miejscu zgodę, na formę osobistego niejako opisania Życia Sfery Ducha. Dziękuję Ojcu Biskupowi za Słowo, to Słowo o Dobrej Nowinie.
Pozdrawiam i życzę Błogosławionego Czasu.
danuta
Ciekawi mnie czy ks.Biskup w Legnicy przeprowadził „Chrzest w życiu i misji kościoła ” z pięcioletnim programem tak jak było w Siedlcach.
Treść tych zeszytów jest bardzo bogata w poznawaniu Słowa Bożego co jest pomocą dla człowieka który chce poznać.
Jestem jeszcze ciekawy czy są jakieś inne spotkania z ks. Biskupem na przykład ” Kościoły domowe „,kurs Katechistów, a może coś innego.