Triduum – noc Zmartwychwstania (3/2009)

by bp Zbigniew Kiernikowski

 

Słyszeliśmy tej Nocy – i tego ranka – ewangelijne opowiadanie o niewiastach, które poszły do grobu i znalazły odsunięty kamień. Opowiadanie o pustym grobie i przelęknionych strażnikach. Tak, grób został pusty.

 

Niewiasty zobaczyły, że kamień był odsunięty … weszły do grobu i ujrzały młodzieńca siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. Lecz on rzekł do nich: «Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział» (Mk 16-5-7).

 

Co stało się tej nocy?

Jedyni możliwi świadkowie, żołnierze postawieni po to, by pilnować, aby uczniowie nie wykradli Ciała Jezusa, zgodnie z Ewangelią według św. Mateusza, zostali przekupieni. I taka też się rozeszła pogłoska. Wiele manipulacji informacyjnych nastąpiło wokół tego Wydarzenia w ciągu wieków. Wielu ludzi na różne sposoby starało się dociekać do poznania prawdy ludzkiej o momencie Zmartwychwstania. Badania archeologiczne, badania nad Całunem Turyńskim, wyjaśnienia z dziedziny przemiany i relacji materii i energii. Rezultaty tych badań i dociekań jednych przekonują innych nie.

Prawda Ewangelii, Dobrej Nowiny, każe iść inną drogą myślenia i poznawania. Oczywiście nie można zaprzeczyć racji wszystkim ludzkim dociekaniom i staraniom i zabiegom poznawczym wokół tej Prawdy.

W Ewangeliach podstawowym argumentem jest pusty grób i oznajmienie Anioła – młodzieńca obleczonego w białą szatę –  iż Jezus zmartwychwstał, a nie ma Go już w grobie.

Co może stale się stawać?

Nadto polecenie Anioła, by uczniowie Jezusa poszli do Galilei, bo On – Zmartwychwstały idzie właśnie tam idzie przed nimi.

Na różny sposób będzie się Jezus ukazywał uczniom w Galilei i w Jerozolimie. Będą to zawsze spotkania bardzo bliskie, a jednak z drugiej strony bardzo zaskakujące i trudno uchwytne w ludzkim wymiarze.

Doświadczenie Zmartwychwstałego dokonuje się w życiu uczniów. Poznają Go, gdy teraz przeżywają już z Nim swoją historię, historię swego życia. U podstaw stanęło WYDARZENIE tej Nocy. Jego owoce dokonują się w życiu każdego ucznia.  Bez tego doświadczenia owo Wydarzenie może się stać przedmiotem studium, dociekań, manipulacji itp. Można też dać się na różne sposoby przekupć i głosić swoje opinie czy rozszerzać pogłoski.

Tymczasem trzeba świadków innych, nieprzekupnych, bezinteresownych. Kładących swoje życie za Prawdę tej Ewangelii. Tymi mogą być tylko ci, którzy spotkali Jezusa jako przebaczającego im ich współwinę za Jego skazanie i ukrzyżowanie. 

Ten Jezus daje się poznać osobiście i przemawia do każdego z nas, gdy widzimy, że nasze groby już nas tak nie przestraszają, że nasze rany już nas tak nie bolą, że podziały między nami już nie są tak mocne, że możemy przebaczać. Doświadczamy, że nasze życie ma nową nadzieję i nowy sens. Tak dzieje się, bo On jest wśród nas jako żywy, który powstał z martwych i nam przebacza. On już nas uprzedza we wszystkim, byśmy mogli korzystać z pełni nowego życia, tak jak kiedyś w Galilei rozmnażał chleb i karmił głodnych, uzdrawiał chorych. Zaczynamy rozumieć, że wtedy nie chodziło tylko o uzdrowienia od fizycznych icielesnych chorób i że nie chodziło tylko o nakarmienie głodnych. Rozumiemy teraz, że chodzi o związanie swego życia z Jego życiem – z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem.

Życzę Wszystkim jak najgłębszych i najbardziej osobistych spotkań ze Zmartwychwstałym Jezusem – Panem życia i śmierci!

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

45 komentarzy

  1. Mnie dzisiejsza ewangelia ukazuje odsunięty kamień (wszak dopiero później tajemniczy młodzieniec ogłasza orędzie paschalne). Odsunięty kamień był dla ówczesnych kobiet zaskoczeniem. Nie mieściło im się to w logice, jak można było tego dokonać, jak dało się przesunąć tak ogromny głaz. Ale to właśnie on pokazuje, że trzeba mi otworzyć się na Boga, że trzeba mi pozwolić Bogu, by usunął we mnie to wszystko, co Mu się przeciwstawia. Mój kamień jest bardzo wielki, ale… Jego łaska jest zawsze większa!

    #1 morszczuk
  2. ……Chrystus zmartwychwstał a mój syn nadal jest ukrzyżowany swoją niepełnosprawnością.Od dwunastu lat umiera na moich oczach…….Zmartwychwstały nie uwalnia mnie od krzyża lecz z jeszcze większą mocą prowadzi mnie na spotkanie z śmiercią.Wszyscy,którzy spotkali w na swojej drodze zmartwychwstałego Pana biegną jak szaleni w stronę krzyża,cierpienia,własnego umierania.Prawda zawsze jest krzyżowana.Wiedzą o tym wszyscy męczennicy,którzy prawdziwie uwierzyli w zmartwychwstanie………Życzę Wam takiej wiary,która zbliża do krzyża a nie z niego uwalnia……..janusz franus

    #2 katolicki baran
  3. „Tymczasem trzeba świadków innych, nieprzekupnych, bezinteresownych. Kładących swoje życie za Prawdę tej Ewangelii. Tymi mogą być tylko ci, którzy spotkali Jezusa jako przebaczającego im ich współwinę za Jego skazanie i ukrzyżowanie. ”
    Panie , Boże nasz, uzdalniaj mnie, nas, którzy w Ciebie wierzymy, do dawania świadectwa swoim życiem,
    które przez Chrzest Święty zanurzone zostało w Twoim Krzyżu. Spraw, by zaistniała w nas przemiana naszych serc, uzdalnianych do przebaczania…
    A trzeciego dnia Zmartwychwstał!ALLELUJA !!!

    #3 niezapominajka
  4. #2, Januszu,
    z twoich wpisów wynika, że jesteś bardzo przygnębiony sytuacją Twojego Syna. Piszesz, że On umiera na Twoich oczach od 12 lat. Nie chcę Cię oceniać, ale…
    Myślę, że Twój Syn widzi Twoje przygnębienie i to Mu wcale nie pomaga przyjąć prawdę o naszej śmiertelności…
    Może chciałby porozmawiać z tobą o śmierci, o wieczności… a Twój smutek Mu to uniemożliwia…
    Pozdrawiam Cię serdecznie i uśmiecham się mimo wszystko 🙂

    #4 julia
  5. „Poznają Go, gdy teraz przeżywają już z Nim swoją historię, historię swego życia. U podstaw stanęło WYDARZENIE tej Nocy. Jego owoce dokonują się w życiu każdego ucznia. Bez tego doświadczenia owo Wydarzenie może się stać przedmiotem studium, dociekań, manipulacji itp. Można też dać się na różne sposoby przekupić i głosić swoje opinie czy rozszerzać pogłoski”
    Na jednej z katechez neokatechumenalnych zdałam sobie z tego sprawę, że najważniejsze dla osobistej wiary każdego z nas jest spotkanie z Chrystusem w swoim życiu.
    Najważniejsze jest doświadczenie, że:
    – On się mną interesuje TU i TERAZ;
    – jest NAPRAWDĘ Bogiem żywym;
    – działa w moim życiu.
    Takie WYDARZENIE (spotkanie z działającym Bogiem) w mojej historii sprawia, że różne rezultaty różnych badań nie mają wpływu na moją wiarę w Chrystusa Zmartwychwstałego…
    Pozdrawiam 🙂

    #5 julia
  6. Gdy mój Tato śmiertelnie zachorował mogłem wybrać: patrzeć jak JUŻ umiera albo JESZCZE żyje. Dzięki Panu nie popadłem w rozpacz. Każdy dzień spędzałem z mym Ojcem i razem rozmawialiśmy o tym co jego interesuje. Dziękuję Bogu za każdą z tych chwil. Może JE zgodzi się na udostępnienie tego linku: http://www.tato.net/engine.php?attr=c3RyPTYwMiZnbT0xJm1pZD0xMCZsYW5naWQ9MQ== ?

    Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!

    #6 Zbyszek
  7. Januszu, czy ten syn, o którym piszesz w #2 to ten sam, który powiedział ” Tobie już nic nie pomoże.”?
    Jeśli tak, to widzę, że dla niego problem jego niepełnosprawności jest mniejszym problemem niż dla Ciebie.
    Januszu, nie wiem, czy zwróciłeś wcześniej uwagę na to, że jestem lekarzem.
    Nie wiem, jaki jest stopień niepełnosprawności twojego syna, ani jakie są jego możliwości.
    Chciałabym tylko powiedzieć, że czasami rodzice robią wielką krzywdę swoim niepełnosprawnym dzieciom ustawiając je od razu w pewnej gorszej pozycji. Tak było z moim kuzynem. Nie uważam, aby był gorszy, ale zawsze był traktowany inaczej np. „Z nie zrobi tego, bo on jest…”
    Tymczasem życie pokazuje, że osoby niepełnosprawne mogą być aktywne i cieszyć się życiem, mimo swoich „ułomności” takich czy innych.
    Najbardziej znany przykład to Jaś Mela. Ale mam też takich pacjentów. Chciałabym ci napisać o dziewczynie z wrodzoną łamliwością kości. Kości ma tak kruche, że już niewielki uraz powoduje złamanie. A mimo wszystko nie siedzi w domu,porusza się o kulach, a gdy jest gorzej na wózku, ale sama robi wszystko. Obecnie studiuje w Warszawie. W tamtym roku była na stypendium za granicą. I jest bardzo miłą i sympatyczną młodą osobą poza tym niewiele różniącą się od rówieśników.
    Ona niesie swój krzyż z pokorą, nie użalalającię nad nim i przyjmując go takim, jaki jest.
    P. Jezus nie umarł na krzyżu dla samego umierania. On umarł, żeby zmartwychwstać. Aby dać nam nadzieję.
    A więc umierajmy z nadzieją !
    „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie»” (Mt 11,29-30)

    #7 basa
  8. P.S.
    Januszu, pozdrowienia dla twojego syna. Może i on by coś dla nas napisał ? Ja bym się ucieszyła z tego.

    #8 basa
  9. Dziękuję Księdzu Biskupowi za tę katechezę. „Tymczasem trzeba świadków innych, nieprzekupnych, bezinteresownych”. Teraz Kościół będzie się zbiżał liturgicznie do tajemnicy zesłania Ducha Świętego, bez Niego nie mamy bowiem mocy stawać się takimi świadkami – uciekamy ze strachu od pustego grobu, jak ewangeliczne kobiety (Mk 16,8). Kobiety uciekły od pustego grobu – myślę że i one i uczniowie rzeczywiście doświadczyli całej gamy nieklasyfikowalnych i zaskakujących wydarzeń i uczuć.
    Dotyka mnie w tych świętych dniach pytanie: „dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?” Święty Paweł pisze „skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli” (2 Kor 5,14). Zmartwychwstały Pan jest „nie z tego świata”. W tym roku na rekolekcjach w końcu zrozumiałam co to znaczy, że „Bóg jest transcendentny” 🙂
    Dzięki Januszu za Twoje życzenia „takiej wiary, która zbliża do krzyża a nie z niego uwalnia”. Zmartwychwstały Pan poleca uczniom by się udali do Galilei. Ta kraina jest symbolem ciemności, zapomnienia. A Światłość w ciemności świeci… Niech nam wydarzenie Zmartwychwstania daje odwagę wracać do naszych Galilei, do naszych krzyży, od trudnych prawd, których chętnie nie zauważamy i z którymi nie mamy odwagi się konfrontować. Tam Go spotkamy jako Pana nad każdym mrokiem.

    #9 Fasola
  10. Januszu, z dedykacją dla Ciebie (i innych 🙂 ) :
    „Gdybym umarł, Jezus żyłby we mnie,
    Gdybym umarł, odpocząłbym.
    Przyspiesz, przyspiesz moją śmierć,
    Pragnę umrzeć, żeby żyć.
    Pomódl się Miriam, aby Twój Syn żył we mnie.
    Pomódl się, by Jezus we mnie żył”
    (z pieśni „Pomódl się Miriam” 🙂 )

    #10 Fasola
  11. ……”jako stworzenia, które odeszły od Boga przez grzech i z konieczności niosą na sobie znamię śmierci, z tą śmiercią nie potrafimy sobie poradzić”.
    Śmierć zawsze determinuje nasze życie. Dopiero ten kto odkryje sens umierania, sens śmierci, właśnie dzięki wydarzeniu paschalnemu, może być człowiekiem wolnym” ……..
    „Na szczęście są w życiu człowieka sytuacje, w których może zobaczyć, że nie wszystko idzie po jego myśli. Prowokują one do stawiania pytań o prawdę egzystencjalną. Duch Prawdy to światło i moc oświecające krzyż człowieka. Jak długo człowiek żyje tak, jakby w jego życiu nie było krzyża, tak długo Duch Prawdy wobec niego jest bezsilny”……..Ks.Biskup Kiernikowski……….janusz franus

    #11 katolicki baran
  12. Aaaaa jeszcze jedna rzecz – „one wyszły i uciekły od grobu (…) nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały” /Mk10,8/. W sumie nie ma się co dziwić. To, co zobaczyły było niezwykłe. W wyjaśnieniach pod tekstem jest komentarz: gdy pierwotne przerażenie, które było powodem milczenia minęło, gdy niewiasty ochłonęły „oznajmiły to wszystko Jedenastu” /Łk 24,9/.

    Jakże ta scena jest mi bliska. Gdy coś sie dzieje w moim życiu, czego nie planowałam, co mnie totalnie zaskakuje, najczęściej milczę i wycofuje się do swojej skorupki. Bywa, że po grzechu ukrywam się niczym biblijny Adam, bo wstyd mi przed Bogiem. Uciekam do Galilei, czyli miejsca bezpiecznego, z dala od tego, co trudne, co rodzi pamięć porażki, śmierci, opuszczenia… Chowam się, choć tak naprawdę pragnę, by Bóg mnie odnalazł. Im szybciej, tym lepiej. A On? nie biegnie za mną, ale zawsze czeka.
    I tak oto me ucieczki bywają biegim ku Niemu. To niesamowite! Przedtem to świat, ludzie oczekiwali na Chrystusa, teraz to On, Zmartwychwstały oczekuje na człowieka! Teraz tylko trzeba niczym biblijne niewiasty odważnie głosić Go innym …

    #12 morszczuk
  13. Januszu, więc jaki jest dla ciebie konkretnie sens krzyża w świetle wydarzenia paschalnego i wydarzeń twojego życia. Ale proszę odpowiedz tym razem swoimi słowami.
    Próbuję ciebie zrozumieć.
    Fasola, dziękuję za dedykację.
    Ks. Biskup na katechezie „Chrzest w życiu i misji Kościoła” powiedział, że to szczęście, że możemy umrzeć.
    Tylko śmierć wyzwala na prawdę i całkowicie.

    #13 basa
  14. …..basa,pytasz o smak mojego krzyża bo właśnie pascha nadaje smak krzyżowi,jest jego sensem i celem.Pascha pozwala mi żywić się moim krzyżem.Tylko na krzyżu jestem prawdziwy,nie gram i nie udaję religijnego bohatera/dobrego człowieka/……Nie potrafię słowami pokazać ci moje życie,w którym realnie ukrzyżowany jestem razem z moimi synami.Piotr/12 lat/jest przybity do M.P.D.pod postacią tetroparezy spastycznej z epilepsją a Jakub/11 lat/w piątym roku swojego życia został przybity do cukrzycy I stopnia.Jest z nami jeszcze Łukasz/18 lat/,którego krzyżem jest trądzik młodzieńczy.Każdego dnia spoglądam na swojego syna przybitego do swojej niepełnosprawności.Jest prawdą,że ogromny krzyż mojego Piotra i jego bezgraniczna ufność/zawierzenie/zmusza mnie do wyjścia z nory własnego egoizmu.Piotr woła mnie swoim czekaniem na moją pomoc.Jego krzyż/porażenie mózgowe/budzi mnie z najgłębszego snu.Jego płacz dociera do najciemniejszych zakamarków mojego serca.Jego cierpienie jest dla mnie jedynym ratunkiem…..Moimi sędziami są moi domownicy.Nic nie ukryje się przed moją żoną.Ona potrafi zdemaskować każdy mój grzech i nie tylko zdemaskować ale zgładzić go swoją miłością.Wiele razy ją zawiodłem/zdradziłem/a ona wciąż mi wierzy.Choć moje grzechy wciąż ją krzyżują ale z tego krzyża płynie przebaczenie,które pozwala mi wracać każdego dnia do swojego domu……W naszym domu najczęściej uśmiecha się właśnie Piotr,który pokazuje nam smak swojego krzyża i tym samym zawstydza nas…… janusz franus

    #14 katolicki baran
  15. Januszu zastanawia mnie tylko, czy tak często i głośno bolejąc nad swoim krzyżem akceptujesz go?… bo mam wrażenie, że nie, że wciąż walczysz. To pytanie retoryczne, nie odpowiadaj na all, odpowiedz sam sobie.

    #15 morszczuk
  16. Januszu, dziękuję. Dałeś mi piękne świadectwo. Ale wydaje mi się, że zapomniałeś powiedzieć o jednym maleńkim szczególiku, a jednocześnie jakże OGROMNYM. Przecież ty ich wszystkich kochasz i także obdarowujesz swoją miłością. Chyba się nie mylę ?
    Dzięki tej miłości dajesz się krzyżować właśnie dla nich. Umierasz dla nich. I codziennie zmartwychwstajesz także dla nich, by wciąż na nowo umierać.
    To w skrócie jest twoja Pascha… Tak to zrozumiałam.
    Niech P. Bóg Ci błogosławi w twoim trudzie. I da ci więcej radości.

    #16 basa
  17. P.S.#8
    Jeśli Piotruś chciałby nam coś przekazać, to przecież ty możesz nam to napisać w jego imieniu.

    #17 basa
  18. #6
    Dzięki Zbyszku za link.Polecam wszystkim obejrzenie.Piękne są słowa śpiewanej piosenki:
    „Dziękuję Zbawicielu za to”
    Za co ( za kogo) dziękuje jeden z bohaterów krótkiej etiudy filmowej zobaczcie sami.

    #18 grzegorz
  19. ……morszczuk #15…. „czy tak często i głośno bolejąc nad swoim krzyżem akceptujesz go?”…… pozwól, że odpowiem sobie w sposób publiczny:…… Moim krzyżem jest moja żona, synowie, drugi człowiek. Przyjęcie /akceptacja/ osobowego krzyża to tylko religijne chrześcijaństwo. Poprzestanie na akceptacji krzyża to zatrzymanie się w świecie swojej religijności. Akceptować krzyż /drugiego człowieka/ to przedszkole chrześcijaństwa…….. I co z tego, że zaakceptuję swój krzyż, jeśli go nie pokocham. Chrześcijaństwo jest ukochaniem krzyża /człowieka/, a nie tylko akceptacja jego akceptacją. Ja nie mam problemu z akceptacją swojego życia lecz z ukochaniem swojego osobowego krzyża, który ma swoje imię……… janusz franus

    #19 katolicki baran
  20. To niestety Januszu daje się zauważyć. Zbyt często o tym piszesz…

    #20 morszczuk
  21. #19 Janusz,
    nooo, nareszcie Cię, Januszu, zaczynam rozumieć…
    Akceptacja to zupełnie coś innego niż miłość (do żony, synów, drugiego człowieka). Akceptacja kojarzy mi się z obojętnością wobec bliźniego. Pewnie czułabym się podle, gdyby mąż mnie TYLKO akceptował… Gdy kocha, czasami nienawidzi. Ja też Go kocham, czasami nienawidzę (niestety…)
    Pozdrawiam 🙂

    #21 julia
  22. Januszu, chciałabym zwrócić uwagę na to, co nam usilnie podkreślali katechiści: DRUGI CZŁOWIEK NIGDY NIE JEST KRZYŻEM! Krzyżem mogą być pewne cechy charakteru naszych bliźnich, ich przywary, ale oni sami jako stworzeni na obraz i podobieństwo Boga nigdy nie są krzyżem. Nawet jeśli to podobieństwo tak się w nich zamazało poprzez grzechy.
    Wielokrotnie piętnujesz pobożność/religijność, ale im więcej Twoich wpisów czytam, tym bardziej odnoszę wrażenie, że sam nie jesteś wolny od specyficznej religijności. Piszesz o akceptacji (i miłości) bliźniego tak jakby to było zadanie do wykonania. Gdy traktujemy to akceptowanie drugiego człowieka jako zadanie, to staje się to swoistym „wypełnieniem Prawa”. To jest o tyle niebezpieczne że prowadzi do instrumentalnego traktowania drugiego człowieka. W spotkaniu z bliźnim już nie on sam jako człowiek nas interesuje, tylko nasza zdolność/niezdolność akceptacji.
    Kiedyś usłyszałam od bardzo mądrego człowieka:
    „to, co nas zabija to charakter drugiego człowieka. Czemu on taki jest?! Czemu tak mówi, tak patrzy, tak postępuje…?” Często próbujemy zmieniać bliźnich, „nawracać” ich nie dlatego, że ich kochamy, ale dlatego że nie potrafimy ich przyjąć takimi jakimi oni są. A takimi właśnie kocha ich Bóg. Ostatnio moja znajoma narzekała na „babcie” fałszujące śpiewem w kościele. Powiedziałam jej : Pan Jezus już od tylu wieków cierpliwie znosi te śpiewy… 😉 Bo nie tak słucha Bóg jak słucha człowiek. Człowiek patrzy według swoich wymagań: czy mu się ten śpiew podoba, czy spełnia jego wymagania artystyczne/estetyczne. A Bóg słucha serca śpiewającego człowieka.
    Pozdrawiam 🙂

    #22 Fasola
  23. Czytałem niedawno w „Rzeczpospolitej” o nowym projekcie dotyczącym ścigania przestępstw. Otóż pewna grupa drobniejszych przestępstw ma być wyłączona ze ścigania z urzędu a jedynie na wniosek poszkodowanego.
    Abstrahując od motywów projektodawców, czy nie sądzicie , że jest to zmiana w dobrym kierunku?
    Czy może ona umożliwiać zaistnienie postawy PONIOSŁEM STRATĘ, ALE NIE BĘDĘ DOMAGAŁ SIĘ UKARANIA? A może taka postawa nie ma sensu?

    #23 grzegorz
  24. Chrystus prawdziwie zmartwychwstał a my dalej koncentrujemy się na własnych krzyżach ,bo nie jesteśmy w stanie rozpoznać Jezusa w drodze do Emaus,czy przy łamaniu chleba.
    Panie Jezu ,przemień moje zycie abym się stała radosnym świadkiem Twojego Zmartwychwstania
    Alleluja

    #24 Tereska
  25. Słuchając Ewangelii Św. Marka w te święta przeszyła mnie strasznie przerażająca myśl. Wyobraziłem sobie sytuację przekupienia straży:

    „Gdy były jeszcze w drodze, niektórzy strażnicy przyszli do miasta i powiadomili wyższych kapłanów o wszystkim, co się wydarzyło. Oni zebrali się ze starszymi i po naradzie dali żołnierzom dużo pieniędzy, nakazując: […]”

    Wytłumaczcie mi proszę dlaczego i po co „wyższym kapłanom” zależało na sianiu nieprawdy o zmartwychwstaniu. Wyobraźcie sobie jakbyście byli takim, nawet najbardziej zatwardziałym przeciwnikiem Jezusa. Czy po takiej, pewnej informacji przekazanej od strażników nie uwierzylibyście w prawdę o zmartwychwstaniu? Czemu zależałoby wam na sianiu pogłosek o „wykradnięciu przez uczniów”? Mielibyście przecież PEWNOŚĆ większą niż ktokolwiek inny, że Jezus mówił prawdę…

    #25 rob
  26. Grzegorz #23
    raczej to wynika z oszczędności. Doświadczenia Nowego Jorku pokazują dokładnie odwrotną zależność: tolerancja dla drobniejszych przestępstw powoduje wzrost poważnych. Taka postawa nie ma sensu…

    #26 Zbyszek
  27. Janusz ! To co piszesz o Krzyżu do mnie bardzo przemawia /teoretycznie/, ale z drugiej strony widzę Twoje, chyba jednak rozgoryczenie, więc /praktycznie/wolałabym takiego krzyża nie nieść. Twój krzyż jest naprawdę wielki, mogą Cię zrozumieć dobrze tylko ci , którzy mają podobną sytuację.Pomimo to zauważ, jak wiele osób chce Ci pomóc, jak wielu ma Ci coś mądrego do powiedzenia…zauważ to i przemyśl…uśmiechnij się … mimo wszystko…nie jesteś sam…
    CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ!PRAWDZIWIE ZMARTWYCHWSTAŁ!

    #27 ludmila
  28. …..Tereska…..Alleluja,biblijny Chrystus prawdziwie zmartwychwstał my jednak nadal idziemy w kierunku własnej Golgoty/śmierci/.Pascha/zmartwychwstanie/ Chrystusa oświeca paschę każdego z nas…….Prawdziwi Chrześcijanie koncentrowali się jedynie na własnych krzyżach,który dzięki Chrystusowi już nie jest przekleństwem/czymś czego należy unikać lub się wstydzić/lecz krzyż staje się błogosławieństwem/powodem do chluby i radości.Ci,którzy spotkali Chrystusa zmartwychwstałego chwalą się swoim krzyżem.Chwalebny krzyż to krzyż paschalny.Jest on jedyna chlubą świętych.Ktoś kto wstydzi się własnego krzyża nigdy nie może być prawdziwym świadkiem Chrystusa……….Z mlekiem matki odziedziczyliśmy naturalną religijność,która wszelkimi sposobami broni w nas starego człowieka/grzesznika/próbując go nawracać,moralizować,ratować.Dlatego też wolimy przeskoczyć/zapomnieć/krzyż i żyć iluzją paschalną.Osobiście lękam się chwili w której utracę świadomość własnego krzyża.Prawdziwa radość płynie tylko z chwalebnego/paschalnego/ krzyża……….janusz franus

    #28 katolicki baran
  29. ……Fasola,#22……..DRUGI CZŁOWIEK NIGDY NIE JEST KRZYŻEM!…….nie jestem katechistą i wypowiadam się jedynie w oparciu o własne doświadczenie…….Wszyscy jesteśmy grzesznikami i dlatego potrzebujemy krzyża/drugiego człowieka/który pomoże nam zdemaskować/przybić/to w nas co jest nam niepotrzebne.Jako grzesznicy ranimy swoimi grzechami innych.Swoimi grzechami zabijamy najbliższych i jesteśmy dla innych krzyżami.Nie można oddzielić grzesznika od jego grzechu.Grzech i grzesznik to jedno.Tam gdzie nie ma grzechu nie ma grzesznika i bez grzesznika nie ma grzechu.Mój grzech jest krzyżem,który zabija starego człowieka w innych.Moja żona krzyżuje/zabija/we nie moją pychę,………,lenistwo.Jest dla mnie błogosławionym krzyżem,którym umiera skutecznie stary człowiek………..janusz franus

    #29 katolicki baran
  30. Zbyszku,
    Nie miałem na myśli skuteczności w walce z przestępczością.Raczej umożliwienie dawania przebaczenia przez pokrzywdzonych.

    #30 grzegorz
  31. „Wytłumaczcie mi proszę dlaczego i po co “wyższym kapłanom” zależało na sianiu nieprawdy o zmartwychwstaniu-rob”……….
    Po 1wsze: kłamstwo zasłaniało fakt, że zabili Jezusa z zimną premedytacją a ujawnienie tego byłoby przyznaniem się do morderstwa, potwierdzeniem, że ma się krew niewinna na rękach.

    Po 2gie: pokazałoby że kapłani żydowscy, sanhedyn a zwłaszcza najwyżsi hierarchowie, mylili się, ba! nie poznali czasu nawiedzenia,czasu nadejścia,Mesjasza.

    Po 3cie: groziłoby to rozruchami, a tego bali się Żydzi (Rzymianie jako okupant spacyfikowaliby ich na amen i mogli zniszczyć świątynię – co i tak zresztą uczynili w r.70)

    Po 4te: bali się osłabienia, o ile nie całkowitej utraty wpływów, władzy, mamony …

    itd itd 😉

    #31 morszczuk
  32. rob,
    „Rzekli do Niego: «Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba»” [J 6,30-31]. Zauważ kto zadaje to pytanie Chrystusowi: są to ludzie których poprzedniego wieczora nakarmił dokonując cudu. Oni byli świadkami cudu! I byli świadomi jego wagi („A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: «Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat»” [J 6,14]). A jednak nie przeszkodziło im to wątpić.

    Czy zdarzyło Ci się kiedyś prosić Boga o jakiś cud, który wkrótce się wydarzył? Czy po chwili radości nie pojawiały się wątpliwości? Ja tego doświadczam, choć nie ze złą wolą interpretuję fakty. Inaczej jest z osobami broniącymi swych najgłębszych przekonań i interesów. Tacy potrafią zaprzeczać oczywistym faktom. Przykładowo ilu ludzi umie być wdzięcznych za to co wydarzyło się w 1989 roku, a ilu – post factum – tłumaczy to obiektywnymi prawami, które w Chinach nie działają?

    Gdyby fakty i prawda przekonywały ludzi żylibyśmy w idealnym świecie. Zauważ proszę naukę jaka z tego płynie – my sami (o sobie mogę to powiedzieć śmiało) co chwila nie wierzymy. Prawdy cudami się nie odkryje.

    #32 Zbyszek
  33. Januszu,
    chciałbym się mylić, ale wydaje mi się że oddalasz się od Pana. Mam nadzieję że po prostu Cię źle rozumiem (po swojemu). Reakcja Twojego syna zdaje się to potwierdzać.

    „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie»” [Mt 11,28-30]

    #33 Zbyszek
  34. „Prawdziwi chrześcijanie koncentrowali się jedynie na własnych krzyżach” ??????
    Moim zdaniem koncentrowali się na Bogu i dzięki temu ich własne krzyże nie były (nie są) ciężkie.
    Jeszcze raz przytoczę:“Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie»” (Mt 11,29-30)
    Dla mnie chrześcijaństwo nie jest upajaniem się swoim krzyżem. Dla mnie chrześcijaństwo jest znajdowaniem mocy w Bogu, aby te własne mniejsze lub większe krzyże dać radę udźwignąć. Krzyż nie jest celem sam w sobie. Krzyż jest drogą do zmartwychwstania.
    No cóż być może „wolę żyć iluzją paschalną”?
    Ale czy zmartwychwstanie to iluzja?

    #34 basa
  35. Januszu, wydaje mi się, że koncentrując się tak bardzo na własnym krzyżu tracisz z perspektywy Boga. Krzyż staje się twoim bogiem.

    #35 basa
  36. #29, Januszu,
    z jednej strony piszesz: „Nie można oddzielić grzesznika od grzechu. Grzech i grzesznik to jedno” i odbieram to jako bardzo przygnębiające stwierdzenie.
    Może się mylę, ale nie mogę się z tym zgodzić. Bo wg mnie grzech jest złem i nigdy nie będzie dobrem, a grzesznik zawsze ma szansę nawrócić się… Grzech potępiam, grzesznika nie… Może dlatego, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, a przecież Chrystus nas nie odrzucił, ale ukochał (umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami – Rz 5,8)…
    Nieco dalej czytam: „Mój grzech jest krzyżem, który zabija starego człowieka w innych”. Odczytuję to zdanie jako pochwałę grzechu i też nie chcę się z tym zgodzić. Ładnie to wyjaśniłeś – „mój grzech zabija starego człowieka w innych”. To bardzo wygodne traktowanie swojego grzechu. Takim podejściem można wytłumaczyć każdą krzywdę wyrządzoną innym – bo prowadzi ona do tego, co jest celem ochrzczonego – zabić starego człowieka w sobie.
    Piszę tak trochę na podstawie swoich doświadczeń. Czasami na moje wyrzuty, że ktoś mi wyrządza krzywdę słyszę: „to dla twojego zbawienia”. Tak, to prawda… ale nie o to chyba chodzi w relacjach między ludźmi, by krzyżować bliźnich „dla ich dobra”…
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #36 julia
  37. Twoje komentarze Januszu są przypuszczalnie dla nas niezrozumiale.Pozdrowienia dla twoich synów ,obejmę ich modlitwą

    #37 Tereska
  38. #29 Ja zgadzam się z Fasolą. Drugi człowiek nie jest krzyżem. Krzyżem są sytuacje. Wg mnie drugi człowiek to przyjaciel-nieprzyjaciel tak, jak ujął to Ks. Biskup w „Dzieła nasze i dzieło Boga (4)”

    #38 basa
  39. CHWALEBNY KRZYŻ
    Ref.
    Chwalebny krzyż zmartwychwstałego Pana
    jest drzewem mojego zbawienia;
    on moim pokarmem, on moją rozkoszą,
    w jego korzenie wrastam,
    w jego gałęziach odpoczywam.

    1. Jego rosa mnie ożywia,
    jego powiew mnie użyźnia,
    w jego cieniu postawiłem mój namiot.
    On w głodzie jest pokarmem,
    w pragnieniu źródłem wody,
    moim okryciem w nagości.
    Stroma ścieżka, moja droga wąska,
    drabina Jakuba, łoże miłości,
    gdzie nas poślubił Pan.

    2. W trwodze tyś obroną, w potknięciu podporą,
    w zwycięstwie koroną,
    w walce tyś nagrodą.
    Drzewo życia wiecznego,
    podpora wszechświata,
    kościec ziemi,
    twój wierzchołek sięga nieba,
    a w twoich ramionach otwartych
    jaśnieje miłość Boga………….Czy zastanawialiście się dlaczego przez cały wielki post krzyż w naszym Kościele jest zasłonięty?Dlaczego liturgia wielkopiątkowa ukazuje nam drzewo krzyża na którym zawisło zbawienie świata?……….Nie jest w mojej mocy ukazać wam mądrość Bożą ukrytą w krzyżu paschalnym,który w ludzkiej religijności odbierany jest jako zło konieczne……..janusz franus

    #39 katolicki baran
  40. „Ten Jezus daje się poznać osobiście i przemawia do każdego z nas, gdy widzimy, że nasze groby już nas tak nie przestraszają, że nasze rany już nas tak nie bolą, że podziały między nami już nie są tak mocne, że możemy przebaczać”
    Czytam to zdanie i widzę, że POWOLI przeorientowuję swoje patrzenie na to, co mnie spotyka…
    W dalszym ciągu czuję obawę przez śmiercią, ale liczę na spotkanie w wieczności z Osobami, których już nie ma wśród żywych lub z tymi, którzy są daleko…
    (Jeszcze) Pamiętam krzywdy popełnione wobec mnie, ale mogę o nich mówić ze spokojem, nawet z uśmiechem (co nie wszyscy rozumieją)…
    Podziały między mną a innymi są w dalszym ciągu, ale zaczynam rozumieć, że to nie znaczy, że nie mogę inaczej myślącym wybaczać i kochać… (co nie jest zbyt trudne, bo podziały najbardziej dostrzegam w swojej rodzinie…)
    Te obserwacje są źródłem mojej radości, bo to znaczy, że zaczynam wiązać swoje życie z Jezusem 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    #40 julia
  41. # 39 Januszu, jak Ty jesteś mocno przekonany o swojej racji, o tym, że to Ty właśnie najlepiej rozumiesz krzyż i Paschę.
    Prawdopodobnie Tereska ma rację. Nie rozumiemy Ciebie.
    Przepraszam, że rozpętałam tą dyskusję i być może poczułeś się przez nas atakowany

    #41 basa
  42. Krzyż jest znakiem nadziei. Zdumiewa mnie jak głęboko potrafiła to zrozumieć prosta wiara: „zwycięzca śmierci, piekła i szatana”. I czasem udaje mi się pamiętać o tym, gdy spotykają mnie nieszczęścia.

    1. W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie,
    W krzyżu miłości nauka.
    Kto Ciebie, Boże, raz pojąć może,
    Ten nic nie pragnie, nie szuka.

    2. W krzyżu osłoda, w krzyżu ochłoda
    Dla duszy smutkiem zmroczonej,
    Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie
    W boleści sercu zadanej.

    3. Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie
    Serce ci na wskroś przepali,
    Gdy grom się zbliża, pośpiesz do krzyża,
    On ciebie wesprze, ocali.

    4. Gdy wiary siła serce spoiła,
    A i to serce zawiodło;
    O, nie rozpaczaj, módl się, przebaczaj,
    Krzyż niech ci stanie za godło.

    5. Gdy wśród żywota biedna sierota
    Stoi od ludzi wzgardzona;
    Krzyż będzie światem, ojcem i bratem,
    Gdy go przytulisz do łona.

    6. Gdy rozpacz w łonie, oko w łzach tonie,
    O, wytrwaj jeszcze na chwilę,
    Łza się przesączy, rozpacz zakończy
    Krzyżem zatkniętym w mogile.

    7. Kto u stóp krzyża swą duszę zniża,
    Na tego spojrzy łaskawie.
    Jezus, Zbawiciel i Odkupiciel
    Da pomoc Boską w wszej sprawie.

    #42 Zbyszek
  43. Mnie też zadziwia, jak proste pieśni przekazują tak trudną wydawałoby się do zrozumienia treść. Jest w nich jeszcze jeden przekaz: ludzie żyjący w przeszłości przeżywali takie same jak my wątpliwości i widzieli taki jak my ratunek.
    Mam przed oczami Jezusa obiecującego, że Kościół nie zginie i tą prawdę mogę tu również przeżywać.

    #43 grzegorz
  44. Januszu rozważ, czy głosisz naukę Jezusa Chrystusa, czy też swoją naukę z Jezusem Chrystusem/krzyżem chwalebnym w tle?
    Nie potrzeba być katechistą (ja także nim nie jestem) aby rozróżniać pewne pojęcia: co to grzech, a co to krzyż. W moim odczuciu nadużywasz wielkich słów i tak nimi żonglujesz, że zatraca się ich właściwe znaczenie. Grzesznik to nie jest jedyna i wyłączna tożsamość człowieka. Hymn o Krzyżu chwalebnym brzmi nieadekwatnie do tego, o czym piszesz. Na Golgocie stanęły trzy krzyże, a krzyżów łotrów ukrzyżowanych z Jezusem nie czcimy. Kiedyś usłyszałam w homilii: każdy z nas skończy na krzyżu – do nas należy wybór, czy będziemy po prawej czy po lewej stronie.
    Zgadzam się z Basą #34, #35. Roztrząsanie swojej grzeszności jest objawem pychy. Jak mi to kiedyś jeden kapłan powiedział: to jakbyśmy przyszli na spotkanie z kimś i bawili się tylko swoją komórką. Ksiądz Twardowski w jednym ze swoich wierszy napisał: „poproszę świętych w niebie by Twój Krzyż nie przychodził bez Ciebie”. Bez Jezusa Chrystusa krzyż nic nie znaczy.
    Skoro o własnym doświadczeniu mowa – mnie mój krzyż uczy raczej milczenia niż gadulstwa. Rozpoznanie mojego krzyża było dla mnie darem Ducha Świętego – w czasie Eucharystii, na której młodzież z naszej parafii przyjmowała sakrament bierzmowania. Wtedy sobie uświadomiłam, co tak naprawdę jest moim krzyżem. Wtedy sobie uświadomiłam, że to cierpienie jest „łożem miłości, na którym mnie poślubił Pan”. Może to kwestia moich uwarunkowań?, ale mi jest trudno komukolwiek o mówić o moim krzyżu, bo on jest dla mnie jak łoże miłości – miejscem intymności z Bogiem.
    Pozdrawiam 🙂

    #44 Fasola
  45. Ja nie będę komentowała.Tak było.

    #45 K.

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php