Przed nami 4. Niedziela roku B. Ewangelia (Mk 1,21-28) przedstawia nam pierwszy cud, jakiego Jezus dokonał w swoim publicznym życiu. Jest to pierwsze wystąpienie, które – wg Ewangelisty Marka – otwiera publiczne działanie Jezusa. Dokonało się to zaraz po powołaniu pierwszych uczniów w mieście Kafarnaum w synagodze. Dokonało się to w szabat, a więc w dzień świąteczny. Był to dzień poświęcony kształtowaniu relacji człowieka z Bogiem. Był to dzień modlitwy i słuchania głosu Boga, jaki był kierowany do człowieka przez nauczanie synagogalne. Jezus właśnie nauczał w synagodze, a uczestnicy zdumiewali sił Jego nauką. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Wobec tej nauki staje ktoś opętany przez ducha nieczystego i mocą tegoż ducha woła do Jezusa
Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku?
Przyszedłeś nas zgubić.
Wiem, kto jesteś: Święty Boży! (Mk 1,24)
1. Władza Jezusa
Jezus nauczał, jako ten, kto ma władzę. Określenie „mieć władzę” trzeba rozumieć bardzo szeroko – zarówno w wymiarze zewnętrznym, jako m.in. władza czynienia cudów czyli władza nad zjawiskami i prawami natury. Drugi wymiar to ten, który możemy nazwać wewnętrznym, tzn. odniesionym do osoby. Jest to naturalnie bardziej złożone i zapewne ważniejsze w misji Jezusa oraz w naszym ludzkim życiu. Gdy więc mowa o nauczaniu Jezusa, jako tego, który ma władzę trzeba myśleć przede wszystkim o tym odniesieniu do wewnętrznego aspektu, czyli relacji, jakie zachodzą między osobami czy tego, co się dokonuje w osobach.
Najpierw trzeba w tym rozumieć odniesienie do samej Osoby Jezusa. Możemy to wyrazić – co prawda nieudolnie – w następujący sposób: Jezus miał władzę nad sobą. On nie był pod niczyją władzą. On był i jest wolny, dlatego, że jest Synem Boga, Świętym Boga. Żaden z ludzi – po grzechu pierworodnym – nie ma takiej władzy nad sobą. Każdy z nas jest w jakimś stopniu uzależniony koniecznością obrony siebie, szukaniem siebie itp. Jesteśmy w jakiejś mierze niewolnikami naszego „ja” wynikającego z naszego (tj. grzesznego) poznania dobra i zła (zob. Rdz 3). Wskutek tego jesteśmy trzymani w niewoli (zob. Hbr 2,14n). Jezus natomiast miał władzę nad sobą niezależną od tych wszystkich czynników, które warunkują i uzależniają każdego z nas. On ma moc swoje życie dać i odzyskać (zob. J 10,17n).
Dalej trzeba rozumieć to stwierdzenie o władzy w odniesieniu do innych osób, a więc innych ludzi także tych, którzy są pod jakimś wpływem szatana. To właśnie miało się okazać w wydarzeniu z człowiekiem opętanym. Jezus znał bowiem wnętrze każdego (zob. J 2,25). Jezus też był w stanie powiedzieć każdemu człowiekowi prawdę i przepowiedzieć mu to wszystko, co działo się i miało się stać w jego wnętrzu. Znał myśli faryzeuszów, znał wnętrze Filipa, Piotra itd. itd. Nauczanie Jezus było więc pełne mocy i władzy, gdyż znał wnętrze człowieka i znał Prawdę Boga. On mówił do ludzi jako Prawda.
2. Obecność Jezusa – zguba szatana
Mając to wszystko na uwadze nie może nas dziwić to, że pojawienie się Jezusa wśród ludzi zaniepokoiło w szczególny sposób złego ducha. Jezus bowiem przyszedł aby wyzwalać ludzi spod władzy diabła (zob. Dz 10,38). Przyszedł to czynić definitywnie. Nie było to tylko jakieś częściowe ograniczenie władzy księcia tego świata, lecz pełne zabranie mu jego władzy wszędzie tam, gdzie pojawia się Jezus i gdzie jest głoszona i przyjmowana Jego nauka. Prawdopodobnie właśnie to chce uwypuklić i uświadomić odbiorcom swej Ewangelii św. Marek, gdy przedstawia jako pierwszy cud w publicznej działalności Jezusa uzdrowienie człowieka opętanego przez ducha nieczystego i łączy ten cud z nauczaniem Jezusa z władzą.
Dalej bardzo ważne jest odkrycie tego dialogu opętanego, a więc samego ducha nieczystego z Jezusem. Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży. Obecność Jezusa, który jest wyjściem do drugiego człowieka, by go ratować z niewoli samego siebie, jest odbierane przez ducha nieczystego jako jego zatracenie. Jest to słuszna reakcja. Duch zwodzący człowieka nie może inaczej reagować. Jezus ze swej strony rozkazuje temu nieczystemu duchowi: Milcz i wyjdź z niego. Można to rozumieć jako skarcenie złego ducha, ale trzeba także rozumieć jako pocieszenie skierowane do człowieka. Diabeł trzyma człowieka w niewoli przez podpowiadanie człowiekowi, że to on sam musi bronić siebie, bronić swoich planów, swoich racji swego życia. Człowiek, który spotkawszy Jezusa nie boi się stracić swego życia z powodu Jezusa i usłyszanej od Niego Ewangelii, staje się wolnym od wpływów duch nieczystego i może iść za Jezusem (zob. Mk 8,35 – zwróć uwagę na kontekst).
3. Głoszenie nauki z mocą dzisiaj
To, co stało się wówczas w synagodze w Kafarnaum, stało się na mocy krzyża, który Jezus miał podjąć. Stało się to także wówczas, aby – od czasu podjęcia krzyża przez Jezusa – mogło stawać się ilekroć dokonuje się przepowiadanie Ewangelii o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Bywa, że bardzo wielu chciałoby być uwolnionymi czy oczyszczonymi spod wpływu złego ducha, nie zawsze jednak przyjmuje nauczanie o krzyżu, nauczanie o śmierci i zmartwychwstaniu. Bywa też, że nie zawsze taka nauka z mocą jest głoszona, gdyż zachodzi lęk i obawa, że taka nauka może kogoś zbyt mocno dotknąć a może targać czy ranić, jak to jest powiedziane w tym fragmencie Ewangelii.
Potrzebne jest dzisiaj rozeznanie co mocy Jezusa, która objawia się w Jego krzyżu. To tutaj szatan nie ma możliwości żadnej władzy. Potrzebni są głosiciele Ewangelii, którzy nie szukając siebie, sami woli od wpływów mocy złego ducha, będą mieć władzę wypowiadania nauki z mocą, jako ci, którzy mają władzę i mogą rozkazywać duchom nieczystym: milcz i wyjdź z tego człowieka.
Panie Jezu, daj Kościołowi głosicieli Ewangelii, którzy głoszą Twoją naukę z mocą.
Bp ZbK
79 odpowiedzi na “Nauka z mocą (4. Ndz B)”
Bardzo mnie pociesza to, że „nauczanie Jezusa było pełne mocy i władzy, gdyż znał wnętrze człowieka i znał Prawdę Boga”. Zna moje wnętrze, zna prawdę, i wobec tego mogę być spokojna, bo tylko On się liczy. Gdzie indziej Jezus modli się: „uświęć ich w prawdzie, Twe Słowo jest prawdą”.
Dziś zaczynamy katechezy, obyśmy byli tymi „głosicielami Ewangelii, którzy głoszą Twoją naukę z mocą”.
Pozdrawiam
Bardzo mocno przemówiło do mnie szczególnie ten fakt, że Jezus ma władzę- Moc nad samym sobą. Jest całkowicie wolny od czegoś co mogłoby go ograniczać jako osobę stworzoną do relacji z Bogiem i bliźnim, ma zdolność całkowitego oddawania woli Bożej i wychodzenia ku drugiemu człowiekowi- potrzebującemu.
……był właśnie w ich synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego/Mk.1,23/…….jestem prawdziwym grzesznikiem opętanym wieloma grzechami i dlatego mogę sobie wyobrazić biblijne spotkanie grzesznika z Jezusem.Zapewne wielu religijnych Izraelitów przyglądało się temu wydarzeniu…….Ten opętany jest szczęściarzem bo osobiście dotknął go Chrystus swoja bezwarunkową miłością.Tylko on jeden został uzdrowiony bo ujawnił ,publicznie swój grzech.Przyznał się do swojego opętania/niewoli/.Pozostali faryzeusze mogli tylko podziwiać przedziwna moc Jezusa.Pozostali nadal w swoim leku przed poznaniem prawdy o sobie,prawdy która wyzwala z każdego opętania/grzechu/………Przez wiele lat pocieszałem się świadomością,że Jezus Chrystus zna prawdę o mnie i to mi wystarczyło by trwać w faryzejskiej religijności.Byłem spokojny bo o moim grzechu/opętaniu/wiedział tylko Bóg/ksiądz w konfesjonale.Takie trwanie nie zmieniało mojego życia.Na zewnątrz byłem aż do bólu dobrym człowiekiem……….Miałem diabelski spokój ale nie święty pokój.Spotkałem współczesnego Chrystusa,któremu dziękuje za mądrość mojego krzyża.Za pokazywanie mi nieustannie mojego opętania/grzechu/,za ujawnianie mojego grzechu na zewnątrz,za ciągły niepokój i wewnętrzne wołanie:”Czego chcesz ode mnie Nazarejczyku?.Chcesz mnie zgubić ujawniając prawdę o mnie w moim domu,w pracy,w kościele?Wiem,że jesteś Święty Boga”……..więc ulituj się na de mną grzesznikiem…………katolicki baran
Co mam robić bądż czego nie robić jeśli mój mąż jest osobą niewierzącą. W kościele jest tylko z powodów takich, że wypada : to są uroczystości
państwowe, gdzie przewidziana jest również Msza św. lub raz w roku i to nie zawsze, w święta Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy – uczestniczy z dziećmi we Mszy Sw. Próby rozmowy na temat wiary, są kwitowaniem „..zajmij się sobą, mnie to nie interesuje..” przy czym jest zdenerwowany.
Od początku naszego małżeństwa ,nie miał nic przeciwko temu bym ja i dzieci chodzili do kościoła.
Unikam tego tematu ale czasami „wyjdzie” w różnych sytuacjach gdzie nie da się zamilknąć.
Kiedyś gdy usłyszałam, że małżonkowie tylko razem mogą wejść do Królestwa Bożego, byłam przerażona.
Naprawdę, mimo jego zatwardziałości, życzę mu zbawienia i wiary w Jezusa Chrystusa.
Wiem,że nic na siłę ale serce ściska, że nie możemy we dwoje cieszyć się darem wiary.
Przepraszam, że to powiem ale czasem myślę, że jest opentany przez szatana tj. jemu służy.
ad.# Bożena.
Serdecznie współczuję Ci Bożeno, ponieważ nie tak dawno miałam podobną sytuację, mimo iż mój mąż uczęszczał z rodziną do kościoła. Był alkoholikiem opętanym przez szatana. Dzięki modlitwie wspólnoty, gorącym prośbom moim i dzieci do Boga mój mąż POWIERZYŁ swoje ŻYCIE JEZUSOWI i ZMIENIŁ SIĘ! Teraz jest szczęśliwy, że wyrzekł się szatana, że poznał tak naprawdę Jezusa. Długo walczyłam o niego, w końcu POWIEDZIAŁAM BOGU (właściwie wykrzyczałam) że dłużej tego nie wytrzymam i Bóg mnie wysłuchał,stał się CUD. Dlatego dam Ci radę: MUSISZ się SAMA NA NOWO NARODZIĆ (czyt. Ewang.św.Jana,rozdz.3), rozmawiaj z Bogiem,POWIEDZ Bogu że pragniesz aby Twój mąż zmienił się, gorąco i wytrwale módl się o to, okazuj mężowi jak najwięcej miłości, zwracaj sie do niego dobrym słowem,nigdy ze złością. NIGDY nie trać wiary (czyt.św. Łukasz; 11; 9) a zobaczysz, że Twój małżonek zmieni się, zapragnie Słowa Bożego i będziecie szczęśliwą rodziną. Modlitwa i wiara czynią cuda. Tego Ci z całego serca życzę. Czytaj sama i spróbuj zachęcić jego do czytania Pisma Świętego.
Pozdrawiam
Bożeno
Pomyślałam, że Twój mąż jest osobą kulturalną i że Cię kocha, także dzieci. To jest prawda, że wiara rodzi się ze słuchania, więc może spróbuj poprosić go żeby zrobił to jedno dla Ciebie, z miłości, (nie jakoś dramatycznie, choć to trudne, bo człowiek chciałby jak najlepiej)żeby posłuchał tych 12 katechez + 2 liturgie i konwiwencja. Jeden raz i więcej nie będziesz mu mówić, jeśli nie będzie chciał. A potem myślę, że dobrze jest respektować go, zapraszać czasem na ważne Eucharystie.Nie ma reguły, nie wiadomo co Pan dla Was przewidział. Jeśli jedno tylko chodzi, wówczas oboje robią Drogę i ten drugi w każdej chwili może dołączyć. W mojej wspólnocie jest takie małżeństwo, że on właśnie tylko dla dzieci i dla niej czasem przyszedł, nie lubił grup, był zamknięty. Skończyli Drogę razem, teraz on zawsze przychodzi i angażuje się w sprawy innych np. upartych staruszek które nie chcą laski, a potrzebują.
Pozdrawiam
Zastanawiałam się, dlaczego Jezus mówi do złego ducha: „milcz”. Przecież zły duch powiedział: „wiem, kto jesteś: Święty Boży”.
Po lekturze rozważania dzisiejszej Ewangelii zrozumiałam, że nie chodziło o to, by zły duch milczał o Jego (Jezusa) boskości i świętości, ale żeby zaprzestał podpowiadać człowiekowi, „że to on sam musi bronić siebie, bronić swoich planów, swoich racji swego życia”.
Pozdrawiam 🙂
Zrozumiałam jak wielkim zagrożeniem dla naszej duszy jest zły duch /lew ryczący /,który z takim oporem opuszcza opętanego .Potwierdzeniem tego jest to ,że Jezus podjął aż Mękę Krzyżową ,aby go pokonać.Jak Dobry i Miłosierny jest Bóg ,że uczynił to dla mnie .Zastanawiam się czy szatan ma dostęp do naszych zmysłów /myśli /.Czy osobiste odmawianie egzorcyzmu w Imię Jezusa Chrystusa chroni nas przed nim?.
Jeśli ktoś z Was jest z Gdańska, to proszę o informację o katechezach neokatechumenalnych w Gdańsku. Czynię to na prośbę mojego wykładowcy.
Pokój,
agnieszka CS
Dzięki za dobre naprawdę rady. Nie jestem w swoim małżeństwie nieszczęśliwa pomimo tego , że nie kroczymy z mężem tą samą drogą. Mamy trochę wspólnych spraw, które łączą nas, no i przede wszystkim przysięga małżeńska ” Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i to, że cię nie opuszczę aż do śmierci, tak mi dopomóż Panie Boże w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci”.
Bardzo poważnie traktuję tę przysięgę i chyba małżonek również.
Może trochę przesadziłam w pierwszym wpisie. Rzeczywiście nie jest mąż złym człowiekiem, ale reaguje na moje zaproszenia wspólnego pójścia do kościoła, czy właśnie na katechezy neokatechumenalne / od paru lat jestem na Drodze /- bardzo nerwowo, nie życzy sobie żadnych rozmów na temat wiary. Uważam,że bez katechez nie zrozumie Drogi. Przerażają mnie też jego zainteresowania , o których tu nie mogę mówic, bo nie wypada. Na początku Drogi/ w pierwszym, drugim roku/ był nieznośny, ubliżał mi, wyśmiewał mnie i moich współbraci ze wspólnoty. W następnych latach zaakceptował moje wyjścia .
Muszę sie bardzo starać , by nie miał powodów do narzekań, ze coś zaniedbuję. Boli mnie fakt, że jest nieprzejednanym w swym uporze, by poznać bogactwo wiary w Jezusa Chrystusa. Jesli mogę mieć do Was prośbę, to włączcie do swoich modlitw mego męża, by przestał być „głuchy” i „ślepy” na sprawy Boże. Wiem, że ja muszę umieć też być posłuszna Słowu i w konkretnych sytuacjach być świadkiem Jezusa Chrystusa dla mego męża ale wierzcie mi , jest to czasami jeszcze dla mnie bardzo trudne.
Serdecznie pozdrawiam
Dobrze Bożeno. Ostatnio jedna siostra ze wspólnoty powiedziała mi, że modlitwa za ludzi, z którymi nie mam wspólnych, mówiąc brzydko „interesów”, jest miła Bogu. Gdyż wtedy modlimy się w wolności, nie jesteśmy niewolnikami w relacji z tą osobą i nasza modlitwa wtedy dalsza jest od wpływów egocentrycznych.
Pokój z Tobą,
agnieszka CS
„Jezus miał władzę nad sobą. On nie był pod niczyją władzą. On był i jest wolny, dlatego, że jest Synem Boga, Świętym Boga. Żaden z ludzi – po grzechu pierworodnym – nie ma takiej władzy nad sobą.”
To prawda. Ja nie mam takiej władzy.
„Jezus bowiem przyszedł aby wyzwalać ludzi spod władzy diabła (zob. Dz 10,38). Przyszedł to czynić definitywnie.Nie było to tylko jakieś częściowe ograniczenie władzy księcia tego świata, lecz pełne zabranie mu jego władzy wszędzie tam, gdzie pojawia się Jezus i gdzie jest głoszona i przyjmowana Jego nauka.”
Tego nie rozumiem.
Wynikiem działania szatana jest grzech. Definitywne i pełne zabranie władzy szatanowi powinno zaskutkować brakiem jakichkolwiek grzechów. Czy jest możliwe, aby człowiek nie grzeszył?
Kiedyś Julia napisała na blogu coś w tym rodzaju: Dlaczego nikt mi nie powiedział do tej pory, że można umierać i żyć? To jest właśnie ta Dobra Nowina. Dlaczego więc boimy się ją głosić i przyjmować?
Dziękuję Ks. Biskupowi, że ma moc Jej głoszenia.
Hiob, pamiętam o Tobie.
………biblijny Jezus nie może mnie zmusić bym Go pokochał.Nie może żądać ode mnie odwzajemnienia swojej miłości względem.Prawdziwa miłość wyrasta zawsze z wolności a nie z niewoli.Bardzo często w swojej religijnej dobroci szantażuje drugiego człowieka oczekując od niego wzajemności.Moja żona jest przykładem religijnego romantyka dlatego też na własnej skórze doświadczam bólu czekania aż jej przejdzie.Moi domownicy są dla mnie idealnymi perfekcjonistami w demaskowaniu mojej pychy.Nie są podatni na jakikolwiek moralizm.Nie ma sensu moje ich nawracanie dopóty dopóki sam się nie nawrócę.Moje nawrócenie jest w mądrości chwalebnego krzyża………Jestem 100% grzesznikiem,który ukochał swój grzech i nie potrafi lub nie chce się od niego uwolnić.Wiem,że Chrystus jak śmieciarz przychodzi po mój grzech bo tylko on jest moją własnością.Ja jednak nadal żyję jak lump na wysypisku własnych grzechów.Chrystus nie jest policjantem i nie może na siłę zabrać mi moich cuchnących skarbów/grzechów/………..katolicki baran
#8 Agnieszka CS.
Katechezy w Gdańsku jak na razie będą na Żabiance w parafii Matki Bożej Fatimskiej, Plac Kar.Stefana Wyszyńskiego 1.Zaczynają się w niedzielę 08.02. o 20:15, a kolejne katechezy będą w poniedziałki i czwartki o 19:30.Te informacje można znależc na stronie arcidiecezji gdańskiej w „kalendarium wydarzeń” i w biuletynie informacyjnym(do pobrania też na tej stronie).Może będzie też informacja w Gościu Niedzielnym, dodatku diecezjalnym. Myślę, że jeszcze w kilku miejscach w Wielkim Poście mogą byc katechezy, ale na razie bez potwierdzenia.
Pokój Tobie baranie 🙂
Twój pseudonim skojarzył mi się z osłem. A ostatnio czytałam, że osioł w Biblii symbolizuje kogoś zniewolonego. Przypoimina mi się pewna katecheza o ośle, który stoi przywiązany (więzy każdej niewoli) na zewnątrz budynku (niewola osamotnia). Jezus posyła swoich dwóch uczniów do niego, by go odwiązali i przyprowadzili Mu go. Następnie Jezus wsiada na tego osła, okrywając go wcześniej swoim (królewskim) płaszczem (symbol przyobleczenia w nową naturę, nowego człowieka) i wjeżdża na nim do wnętrza Jerozolimy. Ludzie krzyczą Hosanna, Hosanna i rzucają pod nogi osła płaszcze i palmy. 🙂
Jak to powiedział jeden z prezbiterów: Tak, jesteś ruiną! Ale ruiną odkupioną, dlatego RADUJ SIĘ ruino! 🙂
Jak dobrze jest zaufać Bożej Opatrzności, dać się prowadzić bez forsowania własnych rozwiązań
chociaż Pan Bóg nie zwalnia mnie od działania,
planów, ale staram się dać ponieść Bożym planom wobec mnie i wtedy zaczynają się codzienne niemalże „przygody”- zaskakujące rozwiązania problemów czy sytuacje które zadziwiają pomysłowością Pana Boga, na które mogę uruchomić swoją wolę. Nie zawsze jednak trwam w takim posłuszeństwie i zachwycie. Często wyłazi ze mnie stary człowiek szukający swego egocentryzmu.
Będąc na Drodze jestem przekonana że „stary człowiek” we mnie ma szansę na obumarcie.
Pozdrawiam 🙂
niezapominajka,
100% racji! jak się realizuje swoje plany ale bez zbytecznego w nie zaufania, to widać jak Pan kieruje życiem. Jest to niesamowite. Tak jak pisałaś – przygoda każdego dnia (a kiedyś martwiłem się że nie przeżywam zwykłego dnia, tylko gonię za przyszłością)
🙂
„Bywa, że bardzo wielu chciałoby być uwolnionymi czy oczyszczonymi spod wpływu złego ducha, nie zawsze jednak przyjmuje nauczanie o krzyżu, nauczanie o śmierci i zmartwychwstaniu. Bywa też, że nie zawsze taka nauka z mocą jest głoszona, gdyż zachodzi lęk i obawa, że taka nauka może kogoś zbyt mocno dotknąć, a może targać czy ranić”
Baso, #12,
w powyższym cytacie jest chyba odpowiedź na Twoje pytanie – dlaczego człowiek grzeszy, skoro „Jezus definitywnie wyzwolił ludzi spod władzy diabła”.
Najpierw więc dlatego, że nie chcemy korzystać z mocy nieulegania złu, bo to jest nierozerwalnie złączone z umieraniem w nas siebie. Ale również dlatego, że nauka o krzyżu jest „zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1 Kor 1,23) i dlatego obawiamy się ją głosić, by nas nie uważano za gorszycieli czy głupków. Widzę to bardzo dobrze obserwując np. dyskusję o zapłodnieniu in vitro. Nauka Kościoła jest tu negowana przez wielu. Niektórzy „gorszą się” Kościołem, który nie rozumie cierpień małżonków bezdzietnych (nie kieruje się miłością bliźniego). Inni wytykają głupotę, bo Kościół nie chce zgodzić się na „dobrodziejstwa” rozwoju nauki. I dlatego mamy obawy, czy odważnie głosić naukę o krzyżu i śmierci (godząc się na to, że możemy być niezrozumiani), ale dzięki którym możemy zmartwychwstać. A jeżeli nie głosimy – jak inni mogą ją poznać i przyjąć?
Dlatego tak ważna jest modlitwa Księdza Biskupa – by w Kościele nie zabrakło głosicieli Ewangelii, którzy będę Ją głosić z mocą…
Pozdrawiam 🙂
Proszę o wyjaśnienie zbawienia małżonków razem czy oddzielnie bo wydaje mi się ,że jest to herezja.
Nie mamy wpływu na działalność Boga w naszym życiu, pozwólmy Mu i dobrowolnie oddajmy się Jego woli. Wiem coś o tym, gdyż ciężko uległam wypadkowi walcząc o każdą minutę życia wiedziałam, że tylko Bóg zdoła mi pomóc skoro lekarze nie mieli wielkiej nadziei. Modlę się za wszystkich kapłanów oraz osoby konsekrowane, gdyż Oni mi naprawdę pomogli, dziękuję Bogu za drugi dar życia, który postaram się nie zmarnować! Szczęść Boże!
Dzięki Jacku, przekaże komu trzeba.
Pokój,
agnieszka CS
…..Jezus znał bowiem wnętrze każdego (zob. J 2,25). Jezus też był w stanie powiedzieć każdemu człowiekowi prawdę i przepowiedzieć mu to wszystko, co działo się i miało się stać w jego wnętrzu. Znał myśli faryzeuszów, znał wnętrze Filipa, Piotra itd. itd. Nauczanie Jezus było więc pełne mocy i władzy, gdyż znał wnętrze człowieka i znał Prawdę Boga. On mówił do ludzi jako Prawda………………..Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia,ale teraz znieść nie możecie.Gdy zaś przyjdzie On ,Duch Prawdy,doprowadzi was do całej prawdy/J.16,13/………oto religijne bankructwo biblijnego Jezusa,które pozwoliło Mu zaakceptować krzyż w swoim życiu.Chrystus musiał umrzeć by narodził się Duch św.Biblijny Chrystus rzeczywiście zna moje przekleństwo/mój grzech/ ale również poznał swoją błogosławioną bezsilność wobec mojego trwania w piekle pychy, chciwości,nieczystości,zazdrości,itd.Moje nawrócenie nie jest w poznaniu biblijnego Chrystusa,nie jest w doświadczeniu Jego bezwarunkowej miłości ale jest w poznaniu prawdy o sobie,prawdy o swoim grzechu,śmierci,niemożności kochania……..Co mi pomoże poznanie grzechów mojej żony,dzieci,znajomych kiedy nie poznam swojego piekła.Nie znając siebie nie jestem w stanie poznać innych……………katolicki baran
Pytania od słuchaczy audycji Rozmowy o życiu z 03.02.2009.
1. Pozdrawiam wszystkich w studio a w szczegolnosci k.Bìskupa Ja mam doswiadczenia bardzo bolesne w relacjach z rodzina, po smierci meza zostalam sama z dziecmi bardzo potrzebowalam wsparcia a otrzymywalam tylko ataki pod adresem mojej osoby co jeszcze bardziej mnie frustrowalo i spowodowalo zalamanie psychiczne .jak im przebaczyc te znieczulice wobec czyjegos nieszczescia. AGNIESZKA
2. Czy to znaczy ze gdybym umiala wlascie poznac nauke Chrystusa to potrafilabym wejsc w komunie z takimi ludzmi ktorzy mnie denerwuja swoja osobowoscia? Regina
3. Na to zlo ktore nas dotyka najlepsza jest modlitwa ona naprawde dziala mialam w zyciu moment zalamania przez niezyczliwosc ludzi czulam zal rozgoryczenie a nawet nienawisc ale przyszlo opamietanie i zaczelam sie modlic za tych ludzi jestem pelna optymizmu i pogody ducha zaufanie do Boga dziala0
4. Adam stajac sie poznaniem zycia, przestal byc ZYCIEM. Adam-Pozmanie stal sie czlowiekiem-umieraniem zamiast : ZYCIEM OZYWIAJACYM SIE! Nawet pelne poznanie istoty rzeczy nigdy nie bedzie rzeczy istota. – Exnis
5. Mam pytanie do ks. biskupa. Kiedyś postawiłem sobie pytanie. Jak to jest że nasz Pan Bóg wszechmogący nie zniszczy od tak sobie piekła i szatana? Wszystko byłoby wtedy prostsze… Możliwe że kiedyś ktoś mi na to odpowidział ale już nie pamiętam.
Julio #20, moje pytanie brzmiało: Czy jest możliwe, aby człowiek nie grzeszył?
Ja nie chcę grzeszyć. I co?
Może nie jestem najgorszą chrześcijanką, ale ciągle zdarzają mi się jakieś większe lub mniejsze wpadki.
Czy jest możliwe, aby człowiek nie grzeszył?
Czy ktoś z Was może powiedzieć, że nie grzeszy ?
A jeżeli nikt tego nie może powiedzieć, to znaczy to ,że nikt z nas nie „przyjmuje nauczania o krzyżu, nauczania o śmierci i zmartwychwstaniu” ?
Ad #21 M.
Nie ma nauczania Kościoła o zbawieniu małżonków wg tej maksymy, jaką podała w poprzednim wpisie Julia: albo razem albo wcale (# 7 Julia komentarz do wpisu Wokół DN – Cd. 4). Ja odpowiedziałem Julii na blogu, że co do maksymy – często powtarzanej – że małżonkowie są zbawiani razem albo wcale, trzeba być bardzo ostrożnym. Zawiera ona pewną prawdę, ale nie całą.
Było to ostrzeżenie, żeby nie przyjmować tej maksymy jako prawdy bezwzględnej. (nie jest to też herezja; herezja to coś innego). Ma ona natomiast coś z prawdy, o ile ją się odnosi do procesu uświęcana się w czasie ziemskiego życia. Inaczej mówiąc: małżonkowi są ze sobą związani i wzajemnie się albo wspomagają albo sobie przeszkadzają – i w tym znaczeniu, krótko mówiąc, ta maksyma jest powtarzana w języku kaznodziejskim bądź parenetycznym (pouczającym czy moralizującym).
Mam nadzieję, że to będzie wystarczającym wyjaśnieniem.
Bp ZbK
Ad #25 Rozmowy o życiu
Nawiązując do wczorajszej (z 3 lutego 09) rozmowy w naszym Radiu i poproszony by dać jakiś komentarz do postawionych pytań czy obserwacji odpowiadam.
Najpierw na pytanie o przebaczenie czy wejście w komunię z osobami, które skrzywdziły (pytania 1-3). Odpowiedź jest bardzo prosta, jednocześnie bardzo trudna: jeśli ktoś ma Ducha Jezusa Chrystusa, to będzie tak robił jak On. Jeśli zaś tego Ducha nie ma, to będzie robił (spełniał) tylko namiastki. Jeśli więc widzę, że nie jestem w stanie czynić tego, tzn. miłować bezinteresownie, miłować nieprzyjaciół i błogosławić tym, którzy prześladują (por. Mt 5,10-11.44; Rz 12,14; cały rozdział 13 itp.), a czasem nawet o tym pozytywnie myśleć, to znaczy, że nie mamy tegoż Ducha – mimo, że jesteśmy ochrzczeni, i mimo że chodzimy do Kościoła itp. Jest to bardzo ważne stwierdzenie, które – jeśli pojęte serio – może nas ukierunkować na drogę szukania czy otwartości, by tego Ducha otrzymać. Zasadnicze pytanie (problem) czy ja tego chcę. Jeśli tak, to Kościół ma narzędzie, by w tego Ducha wprowadzać – jest to przede wszystkim inicjacja chrześcijańska. Naturalnie Pan Bóg może wobec każdego człowiek działać na swój sposób, ale to, o czym już wyżej powiedziałem, jest normalną drogą wprowadzenia w mentalność, postawę i czyny nowego człowieka. Proszę przeczytać uważnie, albo raczej przestudiować i przemedytować Rz 8 i 1 Kor 13.
Co do komentarza 4 – to na ile go rozumiem – dopowiadam, że Adam przez próbę poznania życia na własną rękę, stracił relację z Bogiem, który był (jest) dla niego źródłem życia. Stąd – jak słusznie formułuje słuchacz – stał się człowiekiem umieraniem. Problem jednak polega na tym , że nie chciał i nie chce przyjąć tej prawdy o umieraniu. Dopiero Jezus Chrystus to uczynił i stał się Duchem / Zyciem ożywiającym (por. 1 Kor 15,45).
Ad 5. To prawda, że byłoby wszystko prostsze, ale bylibyśmy marionetkami, kukiełkami w teatrzyku. Na tym polega wielkość i prawdziwość wolności danej przez Boga rozumnym (osobowym) stworzeniom, że Bóg, nie wycofuje się ze swej postawy udzielania wolności, nawet jeśli ta jest nadużywana i powoduje cierpienie itp., gdyż On ma moc podjęcia tego, co nadużycie wolności powoduje. Jest to wielka tajemnica.
Dziękuję za pytania i zapraszam do dalszej wymiany myśli na antenie KRP lub tutaj!
Pozdrawiam!
Bp ZbK
Ad # 20 Julia, # 26 Basa i inni
Pytanie: Czy możliwe, aby człowiek nie grzeszył?
Proszę przemedytować Rz 6,5-7.
Już to było kiedyś poruszane. Zapewne do tego jeszcze wrócimy.
Przyjęcie krzyża uniemożliwia szatanowi dostęp do człowieka i wprowadzanie go w grzech.
Taka była postawa Jezusa zarówno w kuszeniu na górze jak i na krzyżu.
Dla lepszego rizumienia tej tajemnicy może też być pomocą czytany w tych dniach List do Hebrajczyków – zwłaszcza rozdział 12.
Potrzebne jest wprowadzenie w tę mentalność. Potrzebna jest inicjacja w praktykę życia chrześcijańskiego – nie chodzi o obrzędowość, lecz o życie!
Pozdrawiam!
Bp ZbK
Mam problem w związku z odpowiedzią ks.biskupa do pytania 5. Ilekroć pojawia się argument,że gdybyśmy nie mieli możliwości wyboru między dobrem a złem, bylibyśmy marionetkami to pojawiają się wątpliwości.Przecież będzie tak, gdy będziemy zbawieni, że szatan nie będzie miał na nas wpływu.Jeśli dobrze rozumiem to wówczas nie będziemy mieli możliwości wyboru między dobrem a złem, a mimo to pozostaniemy wolni, no i chyba też nie marionetkami.Coś ten argument nie przemawia do mnie albo czegoś nie rozumiem.
Jurku, # 31,
ja rozumiem zbawienie w ten sposób, że BĘDZIEMY DOKONYWAĆ wolnych wyborów, ale ZAWSZE będziemy wybierać dobro.
Czytałam kiedyś, że na tym będzie polegało nasze przygotowanie do nieba (w czyśćcu), że będziemy w nim tak długo, aż nauczymy się kochać WSZYSTKICH (jak Chrystus kocha wszystkich i ZAWSZE jako wolny wybiera dobro).
I wtedy , Baso 🙂 nie będziemy grzeszyć…
Piszesz, Baso:
„Może nie jestem najgorszą chrześcijanką, ale ciągle zdarzają mi się jakieś większe lub mniejsze wpadki”.
Nie dziwi mnie to, bo tutaj (w naszym ziemskim życiu), wg mnie, nie DO KOŃCA przyjmujemy naukę o krzyżu, śmierci i zmartwychwstaniu.
Ale oczywiście Ameryki tym stwierdzeniem nie odkrywam, bo już św. Paweł pisał, że „nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię” (Rz 7,15). I choć wiemy, co jest dobre „wpadki” zdarzały się Pawłowi, zdarzają się Tobie i mnie…
Pozdrawiam 🙂
Bóg nam obiecuje zbawienie, życie szczęśliwe, wieczne w SWOIM DOMU. Uważam, że skoro teraz tu na ziemi dokonuje On tylu cudów, to dlaczego mamy Mu nie wierzyć, że tak będzie? To wielka tajemnica. Myślę,jednak, że musimy Mu zaufać i iść DROGĄ JEZUSA, bo nie ma innej, lepszej drogi.
Ad #31 jurek
Z perspektywy dokonanego zbawienia (nieba) będzie wszystko wyglądało inaczej. Wtedy bowiem poznamy cenę (wielkość „zapłaty” za) nasze niewłaściwe używanie wolności. Dopiero wtedy w pełni będziemy „chcieć” być wolni.
Można odwołać się w ramach pewnej analogii do doświadczenia AA. Ten kto jest i rozumie siebie aż do głębi jako AA, chce rzeczywiście nie pić. Dziękuje za każdą chwilę wolności od pica.
Może to pomoże przybliżyć rozumienie tej kwestii.
Bp ZbK
Julio, dziękuję.
Ja właśnie tak myślę, że tu na ziemi nie jesteśmy w stanie zupełnie nie grzeszyć.
To wynika z naszej natury i jest następstwem grzechu pierworodnego. Ja tak myślę, ale mogę się mylić.
1.”Jezus bowiem przyszedł aby wyzwalać ludzi spod władzy diabła”
2.”Przyszedł to czynić definitywnie. Nie było to tylko jakieś częściowe ograniczenie władzy księcia tego świata, lecz pełne zabranie mu jego władzy wszędzie tam, gdzie pojawia się Jezus i gdzie jest głoszona i przyjmowana Jego nauka.”
Myślałam jeszcze o tym.
Wydaje mi się, że tu są jakby dwa sposoby zadziałania:
Jeden jednorazowy, definitywny i pozbawiający władzy szatana – śmierć na krzyżu i odkupienie naszych grzechów:” wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej,a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie.” Rz 3;23-24
Drugi sposób działania jest stale trwający w nas, indywidualny – Chrystus stale nas wyzwala. Nie jest to proces jednorazowy. Uznam Go za swojego Pana i już nie zgrzeszę. Myślę, że gdy uznam Go za Pana, On będzie mi pomagał nie grzeszyć, będzie dawał mi moc niegrzeszenia, mimo, że cały czas ta skłonność i słabość we mnie będą. I będę upadała. To jest chyba najlepsze, że On nigdy nie powie: Zgrzeszyłaś, jesteś w mocy szatana. Nie jesteś mnie warta. Mam już dosyć tych twoich zdrad. Rób sobie, co chcesz, nie obchodzisz mnie.
On powie raczej: Chodź do mnie. To nic, że upadłaś – upadasz. Chodź do mnie. Ja Ci pomogę i będę Cię uczył, jak opierać się władzy szatana, abyś potrafiła stawiać mu czoła. Ja dam ci moc pokonania go. Pomogę ci w tym.
Tak, jak odpowiedział mi Ks. Biskup kiedyś: „Jeżeli raz dobrze się nawrócisz, to będziesz się nawracała do końca życia.”
„Pójść za Jezusem, to dać się formować w Jego szkole życia, tzn. wejść w Jego mentalność, w Jego ducha, w Jego postawy. To nie dokonuje się jednorazowo. Jest to stopniowe, coraz to głębsze doświadczenie” (3NdB)
Ten drugi sposób jest to stopniowe wyzwalanie z władzy szatana. To jest moje doświadczenie.
Chociaż o wiele fajniej i przyjemniej byłoby być wyzwolonym jednorazowo i definitywnie i już więcej nie grzeszyć…
Dziękuję Ks. Biskupowi za odpowiedź.
„To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu” Rz 6, 6-7
Ja chyba nie jestem w niewoli grzechu. Nie muszę grzeszyć. A jednak…
Dlatego potrzebuję tego ciągłego wyzwalania. I umierania. To znowu u mnie nie jest jednorazowe. Wciąż na nowo potrzebuję umierać, aby nie grzeszyć. W każdej nowej sytuacji.
Znowu piszę zbyt dużo…
Agnieszko CS (#17), mi oślica kojarzy się bardziej z historią z Księgi Liczb 22,21-33. Oślica dostawała baty, chociaż ratowała Balaamowi życie. Balaam nie rozumiał drogi, którą oślica wybierała, ale ona widziała więcej – widziała za każdym razem zagrożenie, którego on nie dostrzegał. Iluż bliźnich w moim życiu było takimi oślicami… – robili coś dla mojego dobra, a dostawali za to ode mnie cięgi. To takie skojarzenie z oślicą.
Co do kwestii wolności (#31) – czasem gdy mam problem z jakimś wyborem, uświadamiam sobie, że Bóg i tak już z góry wie, co ja wybiorę, a jednak w żaden sposób nie ogranicza to mojej wolności wyboru! Dla mnie to wielka i fascynująca tajemnica. Bardzo mnie w takich sytuacjach koi myśl, że Bóg już wie co ja wybiorę – to znaczy, że nawet jak źle wybiorę, to Bóg sobie z tym poradzi.
Wolność wyboru jest także nierozerwalnie związana z odpowiedzialnością. Myślę, że na tym polu wolność staje się ona darem czasem niewygodnym, bo mamy ogromną trudność zobaczyć siebie jako sprawców zła – usprawiedliwiamy się, sadzamy na ławie oskarżonych: okoliczności albo bliźnich (albo nawet samego Boga). Tymczasem wolność wiąże się nierozerwalnie z odpowiedzialnością.
Pozdrawiam 🙂
…….niebo jest tam gdzie ludzie się kochają.Niebo/Królestwo Niebieskie/już od 2000 lat jest wśród nas.Tylko religijnie wierzący nie dostrzegają tej realnej rzeczywistości.Prawdziwy chrześcijanin to ten z nas,który żyje TERAZ/dziś/ a nie religijnymi marzeniami POTEM/jutra/.Potem zawsze będzie to co jest dzisiaj.Bo czas na nawrócenie jest właśnie teraz a nie potem………katolicki baran
Ad #38 baran
Jak najbardziej.
Już tutaj można tego doświadczać!
Na miarę poznania ceny naszego odkupienia i gotowości nawracania się.
Jest to też miara otrzymanej oraz – naturalnie – przyjętej i stale przyjmowanej wolności dzieci Bożych.
To jest czas stosowny. Otwiera on wieczność!
Pozdrawiam.
Bp ZbK
Ja się natomiast nie do końca zgadzam z taką (#38) definicją prawdziwego chrześcijanina. Ograniczenie chrześcijaństwa do „tu i teraz” sprowadza je najczęściej niestety do moralizmu. Jedną z rzeczy, którą odkryłam w trakcie formacji we wspólnocie było to, że w Piśmie Świętym jest takie słowo jak OBIETNICA i … jest to słowo ogromnie ważne! A obietnica ewidentnie kieruje ku przyszłości.
W czasie ewangelizacji ulicznej w okresie wielkanocnym zapytałam starszą schorowaną kobietę (którą raz w miesiącu odwiedza ksiądz), czy wierzy w to, że zmartwychwstaniemy, już nic nas nie będzie bolało, na nie będzie chorób, niczego się nie będziemy bali. Rozpłakała się i powiedziała, że nie wierzy. Potem mi w rozmowie powiedziała „ksiądz nigdy o tym ze mną nie rozmawia”. Myślę, że niewiara w zmartwychwstanie ciał jest efektem długofalowego przykrawania Ewangelii do „tu i teraz”.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
„Wtedy bowiem poznamy cenę (wielkość “zapłaty”) za nasze niewłaściwe używanie wolności”
A płacić za „niewłaściwe używanie wolności” będziemy nie tylko my, ale i nasi bliźni …
Bo konsekwencje naszych wyborów będą ponosić też inni. Tych dobrych wyborów i tych złych…
Poprawka #40,
konsekwencje naszych wyborów PONOSZĄ już teraz inni, ale nie zawsze to dziś widzimy, bo nie zawsze jest to dziś możliwe (może dopiero po naszej śmierci te konsekwencje się okażą)…
Proszę o wyjaśnienie czy powinnam iść na spotkanie integracyjne w piątek .Czy ks.biskup poruszał tą sprawę z przedsiębiorcami na spotkaniu opłatkowym.Według mnie bardzo ważne zagadnienie i bardzo często takie imprezy są organizowane.
Poznamy cenę-zobaczymy ile tracimy (straciliśmy).
Czy to sie wiąże z Czyśćcem?
Ad #42 M
Nie wiem, o jakie spotkanie chodzi.
Bp ZbK
Ad #43 Grzegorz
Można to też tak po części rozumieć, ale chodzi o szerzej rozumiane poznanie Miłości, która w Jezusie dała się ukrzyżować.
Odpowiadam w duchu Pieśni nad Pieśniami (zob. w szczególności rozdział 5).
Bp ZbK
Dopisuję się do pytania #42M.
O ile rozumiem M poruszył tu problem tzw.spotkań integracyjnych, targów połączonych z częścią integracyjną ( czyli rozrywkową) itp.imprez organizowanych przez firmy dla pracowników lub też Klientów.Z różnych powodów ( w wielu przypadkach uzasadnionych) spotkania takie odbywają sie również w piątki.Pytanie jest czy organizowanie/uczestnictwo w takich imprezach w piątek jest bezwzględnie zakazane, czy są okoliczności( pomijam tu zwolnienia wynikające ze złożenia piątku ze świętem kościelnym)w których taka zabawa jest dozwolona.Pytanie brzmi trochę legislacyjnie, ale za ty kryje się przeżywanie piątku jako dnia szczególnego-przypomnienia Ukrzyżowania.Mam tu trochę doświadczeń którymi mogę się podzielić ale wcześniej proszę Księdza Biskupa o pierwszy komentarz.
Ad #45
Przypuszczam że chodzi o spotkanie pracowników po godzinach pracy. Najczęściej w jakimś pubie. Myśl przewodnia: zintegrować się na gruncie towarzyskim przy dobrej (?) zabawie i często piwie. M, popraw mnie jeśli coś przekręciłem.
🙂
#43
A ja się domyślam, że chodzi po prostu o to, że pracodawcy organizują tzw. „spotkania integracyjne” (tańczące) właśnie w piątek (bo wtedy są jeszcze wolne miejsca w restauracjach). Myślę, że M. zastanawia się, czy ma wziąć w nim udział.
Gdy pójdzie – niewątpliwie piątek straci charakter pokutny, będzie raczej dniem radości i zabawy.
Pozdrawiam 🙂
Grzegorzu, #44
Ks Biskup pięknie odpowiedział tekstem biblijnym z Pieśni nad Pieśniami, ja zacytuję ks. dr Michała Kaszowskiego, który tak pisze o sądzie ostatecznym:
„Będzie on ujawnieniem historycznych owoców naszego postępowania, czyli tego, co każdy pozostawił po sobie na tym świecie. Każdy bowiem człowiek ma wpływ na innych. Dobre lub złe oddziaływanie na innych może się ujawnić nawet po śmierci człowieka, np. nawet po odejściu z tego świata dobrych rodziców ich przykład będzie formował ich dzieci. Podobnie może być też z ich złym przykładem, przez który zdemoralizowali swoje potomstwo i postawili je na drodze zła, np. alkoholizmu. Dobra lub zła książka może formować do końca świata wielu ludzi, których albo będzie pobudzać do świętości, albo do grzechu.
Na sądzie ostatecznym poznamy, ilu ludzi nawróciło się do Boga dzięki naszym modlitwom, ofiarom, głoszeniu Ewangelii, cierpieniom lub komu przynieśliśmy duchową szkodę naszym złym przykładem, słowem, grzesznym życiem itp.”
Rozumiem to tak, że właśnie wtedy (tzn. na sądzie ostatecznym, nie w Czyśćcu…?) poznamy cenę za nasze niewłaściwe używanie wolności (inni ponieśli duchową szkodę, pobudziłam bliźnich do grzechu…)
🙂
……..niewątpliwie poznamy całą prawdę o sobie.W świetle PRAWDY zostaniemy zdemaskowani jako grzesznicy winni śmierci wiecznej.Nikogo nie uratują dobre uczynki,które z natury są owocem łaski Bożej.Naszą własnością jest jedynie grzech………Ceną za mój grzech jest Krew Chrystusa.To On zapłacił za mój bilet do nieba.On oferuje zbawienie za darmo każdemu kto wierzy w moc krzyża……..Najgorzej będą mieli tak zwani :”dobrzy ludzie”,którzy idą na sąd po zapłatę za swoje dobre uczynki.Poznanie swojej nagości,zgorszy nie jednego religijnie wierzącego człowieka.Zgorszenie sobą i brak wiary w bezgraniczna miłość Boga oto skutek braku prawdziwego nawrócenia………..Poznać „cenę”mojego zbawienia to dotknąć miłosierdzia Bożego,które jest darmową łaską i owocem bezwarunkowej miłości Boga……….katolicki baran
Baranie Katolicki, znów częściowo się z Tobą zgadzam, częściowo nie. Żeby poznać miłosierdzie Boże, potrzeba przestać „czesać grzeszki”, usprawiedliwiać się i mówić o grzechach, że „przydarzyły mi się”. Jak to napisał ksiądz Twardowski : „Bóg grzechu nie pomniejsza ale go wybaczy”.
Natomiast Twoje stwierdzenie „naszą własnością jest jedynie grzech” mocno mi pachnie jansenizmem. Wczoraj czytałam dekret abpa Nycza w sprawie Ruchu Rodzin Nazaretańskich w Archidiecezji Warszawskiej i jednym z zastrzeżeń wobec materiałów formacyjnych RRN była „bardzo negatywna wizja natury ludzkiej”. Zachęcam Cię Baranie do tej lektury, bo omawia ona skutki takiej optyki.
Nie wyrokuj, kto będzie miał najgorzej. Nie zbadamy głębokości serca ludzkiego ani nie przenikniemy myśli jego rozumu; jak więc wybadamy Boga, jak poznamy Jego myśli i pojmiemy Jego zamiary? (Jdt 8,14)
……Fasolko,ty i ksiądz Twardowski macie rację……Oczywiście,że Bóg wybaczy każdy grzech.Biblijny Bóg nie ma problemu z grzechem.On kocha nas jednakową miłością przed grzechem,w czasie grzechu i po grzechu.Pokazał swoje oblicze w Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym…….To my mamy problem z wybaczeniem sobie.To my sami gorszymy się swoimi grzechami.Sami sobie nie potrafimy przebaczyć bo grzech sadza nas po stronie stworzenia a nie Boga……..Fasolko,wszystko prócz twojego grzechu jest własnością Boga.Masz tylko grzech,który możesz Mu ofiarować/oddać/.Jezus Chrystus przyszedł po mój i twój grzech.Za nasze grzechy płaci Swoim życiem a walutą jest życie wieczne……..Niczego nie chce nam zabrać na na siłę bo jest Miłością prawdziwą.Cały problem jest ukryty w naszym rozumie,który sprzeciwia się logice krzyża……….katolicki baran
Tak.Grzegorzu i Zbyszku dobrze mnie zrozumieliście.
Martwię się ,że biskup mnie nie rozumie.
M,
Ksiądz Biskup nie musi mieć kontaktu z takiego typu imrezami integracyjnymi 🙂
POTRZEBUJE POMOCY
,,niech ktoś mi odpowie na moje pytania, chodzi omęza alkoholika,,,, a raczej o moj stan duchowy po tym, jak go wyrzuciłam z domu w amoku pijackim,,
On po 2 dniach wrócil i jak gdyby nigdy nic wyprowadzil sie do matki.
Przyszedł we Wigilie i nie raczył sie nawet opłatkiem podzielić, nic do niego nie dociera, nie ma wzgledu na to że mamy córke niepełnosprawną, a ona za nim tęskni ciągle o nim mówi,,,, On powiedzial że nie wróci…
Przez niego stracilam prace, siedzę w domu jak kołek, córa ciągle śpi jest na lekach psychotropowych,,,,,,,,
BOŻE JA WARIUJE/////, nie śpię po całych nocach, już mi nawet leki na spanie nie pomagają,,,,
A przwcież oddalam moje życie JEZUSOWI (ODNOWA w DUCHU,ŚW.-12LAT))) dlaczego tak sie dzieje; czy nie jest mi dane szczeście????
Sama impreza nie musi być naganna.Jeśli jest dobrze zrobiona jestem oczywiście za.Problem zaczyna się wtedy gdy na najbliższe pół roku nie ma innych terminów niż piątki a w tygodniu ani w sobotę Goście z różnych powodów nie chca przyjeżdżać.
Pytanie jak wygląda taka impreza, nie tylko w piątki. Słyszałem że ktoś poszedł w piątek na takie coś, ale odmawiał picia itp.. Pytanie czy to wystarczy?
Uważam, że jeśli decyduję się na uczestnictwo , to pełne uczestnictwo. Wtedy jednak w tym dniu lub w związku z tym dniem wyznaczam sobie jakiś inny czyn pokutny.Czy moge to zrobić sam?Czy prosić o zgodę(dyspensę)miejscowego Proboszcza czy Biskupa?Czy ogłaszać ten fakt na spotkaniu i w jakiej formie? Pozostaje jeszcze aspekt przekazu publicznego.Jest jeszcze zwyczaj nieorganizowania zabaw w piątki( choć pewnie coraz słabszy) i warto żeby się zachował jak najdłużej nawet wtedy gdy nie wszyscy do końca widzą dlaczego.
Dlaczego ksiądz biskup nie chce wypowiedzieć się na temat spotkań integracyjnych w piątki z mięsem,alkoholem i tańcami.Odpowiadają ludzie świeccy a duchowieństwo milczy.
M,
bo nie tylko Ksiądz Biskup ma się tu odzywać 🙂 . Poza tym dość łatwo sobie mi wyobrazić, że JE nie ma doczynienia z takim zjawiskiem. Nie wyobrażam sobie by przełożony Księdza zapomniał o piątku 🙂 . Ad rem: osobiście staram się (i od dawna tak to wygląda, ale to jest raczej kwestia szczęścia) nie robić takich imprez w piątki. Raczej mógłbym spodziewać się zaproszenia na towarzyską imprezę. I chyba najlepiej byłoby odmówić.
Ad #59 M.
Nie znam bliżej tego, czym są te spotkania integracyjne. Jeśli tam się dzieje coś, co nie jest zgodne z przykazaniami Bożymi czy kościelnymi i w tym biorą udział chrześcijanie (katolicy) czy takie niewłaściwe spotkania organizują katolicy, to znaczy, że nie mają rozeznania i brak jest im właściwej formacji, by przyjmować stosowne postawy życiowe.
Nie rozwiąże się tego problemu żadnymi zakazami, gdyż wielu dzisiaj nie identyfikuje się z nauczaniem moralnym Kościoła (nie tylko w takich, ale także w poważniejszych aspektach życia). Tak jest, gdyż brak jest im właściwego wprowadzenia w chrześcijaństwo. Brak im jest wiary, która przejawiałaby się w postawach życiowych. Stąd mój nacisk na potrzebę inicjacji chrześcijańskiej, katechezę dla dorosłych i formowanie świadomości chrześcijańskiej.
Jestem pewien, że nikt z wierzących mających dobrze ukształtowaną wiarę i życiowe postawy nie będzie brał udziału w takich imprezach i nie będzie takich niewłaściwych imprez organizował.
Proszę – jeśli jesteś z Diecezji Siedleckiej – wsłuchaj się w nauczanie biskupa i weź udział w programie i w propozycjach, jakie otwierają się w Diecezji na polu inicjacji chrześcijańskiej. Dla lepszego rozumienia roli wierzących w świecie wróć do treści modlitwy pokomunijnej z ostatniej, tj. 5 Niedzieli.
Bp ZbK
Ad #54 M.
„Martwię się, że biskup mnie nie rozumie”.
Prawdopodobnie wiele rozumiem z tego, co w Tobie.
Obawiam się natomiast – sądząc na podstawie Twoich komentarzy – co do tego, czy Ty rozumiesz, o co biskupowi chodzi i za co biskup jest odpowiedzialny. A być może trzeba nawet spojrzeć szerzej, o co chodzi w chrześcijaństwie.
Są pewne problemy, które są skutkiem głębszch braków. Tych problemów nie rozwiąże się przez walkę z nimi, lecz przez usuwanie braków. Brakiem zaś najczęstszym i najpoważniejszym jest brak właściwie uformowanej wiary a skocentrowanie się na pewnych tradycjach i zwyczajach itp. Jeśli one są związane z aktualną wiarą i z niej wypływają, to dobrze. Jeśli natomiast brak jest wiary i ten brak przejawia się w ważnych postawach życiowych (niezgodnych czy wprost sprzecznych z Ewangelią i nauczaniem Kościoła), to zachowanie pewnych zwyczajów jest anachronizmem. Zob. dla porównania czytane przedwczoraj i wczoraj fragmenty Ewangelii (Mk 7,1-23).
Zapraszam do osobistej rozmowy.
Bp ZbK
Czy dobrze rozumiem, że rozwiązanie „pójść i nie pić etc” nie jest właściwym wyjściem? A w sytuacji gdy pracodawca lub „partner” biznesowy (firma która niby z nami współpracuje ale tylko wtedy gdy się z nią w pełni zgadzamy, a jesteśmy od niej uzależnieni) zmusza rozumiem że trzeba porozmawiać z duchownym indywidualnie?
baranie katolicki #53, dzięki za te słowa. W kwestii rozumu wobec logiki (mądrości) krzyża pisał Jan Paweł II w encyklice Fides et Ratio (szczególnie Rozdział II punkt 23):
„Człowiek nie potrafi pojąć, w jaki sposób śmierć może być źródłem życia i miłości, Bóg jednak wybrał właśnie to, co rozum uznaje za «szaleństwo» i «zgorszenie», aby objawić tajemnicę swojego planu zbawienia. (…) Rozum nie może sprawić, że straci sens tajemnica miłości, której symbolem jest Krzyż, natomiast Krzyż może dać rozumowi ostateczną odpowiedź, której ten poszukuje”.
Grzegorzu #58, zaproponowana przez Ciebie postawa w moim odczuciu koncentruje się na dbałości o własną pobożność. Odnoszę wrażenie, że ów „inny czyn pokutny” może służyć uspokojeniu swojego sumienia, więcej jednak może być w tym „poprawności politycznej” (w wydaniu religijnym) niż miłości. A to właśnie miłość daje skrzydła, by wznieść się ponad dbanie o swój wizerunek w oczach innych czy też we własnych oczach.
Jezus jadał w towarzystwie grzeszników (co wywoływało wręcz zgorszenie – np. Łk 19,7), a jednak sam nie skaził się grzechem. Trzeba – jak ktoś powiedział – stawiać sobie pytanie: czy potrafimy „spacerować z królem w sposób naturalny”, to znaczy pozostawać sobą, nie uginając się pod autorytetami?
Pozdrawiam serdecznie 🙂
#59M
Mój brat ćwiczy od wielu lat AIKIDO.Opowiadał mi że jego twórca specjalnie wykonywał techniki szybko, aby oglądający nie mógł wiele zobaczyć.Powód jest bardzo pouczający również dla nas. Otóż ów mistrz wiedział, że jedynym sposobem prawidłowego wykonania danego elementu nie jest oglądanie i powtarzanie ruchów, ale „przeżycie” prób, błędów wypracowanie na własnym ciele tego wszystkiego co wiąże się z tym elementem.
Uważam, że Ks.Biskup mógłby więcej odpowiadać nam na nasze pytania, nawet często mi tego brak i złoszczę się, że pytania zawisają w próżni. Ale podana na tacy odpowiedź nie zmienia tak naszego wnętrza jak dojrzewanie z danym problemem w czasie. Dla mnie pytania w jakiś sposób istotne zostają we mnie i powracaja w jakichś konkretnych sytuacjach, do których sie odnoszą i wtedy właśnie następuje ta konfrontacja, o której mówimy dojrzewanie. Ja mam dość niecierpliwy charakter i po postawieniu problemu, szybko chciałbym go rozwiązać.
#64 Fasolka
Rzeczywiście można tak rozumieć to pojęcie,ale można też widzieć za nim rzeczywistą treść a nie tylko formę.W tym duchu rozumiem wpis #62.Posługujemy sie pojęciami, wiele z nich straciło odniesienie do praktyki żywej wiary na skutek używania w okolicznościach gdy takiej wiary brakowało.Tworzy sie wtedy język tzw.nowomowy.Ale niektórych wyrażeń trudno nieużywać.Ja mam kłopot ze słowem „formacja” które jest wg mnie bardzo trafne ale odbierane jest czasami jako język tzw.kościelnej nowomowy.
Wyrażenia „inny czyn pokutny” użył Ks.Biskup przy okazji udzielania dyspensy na piątek, gdy organizowane były w dniach czwartek-niedziela Dni Siedlec.
Jezus jadał wśród grzeszników i to nie powinno gorszyć, ale w pełni świadomy chrześcijanin, tego co w piątek winniśmy w modlitwie rozpamiętywać,
nie powinien w tym dniu uczestniczyć w zabawach, gdzie wiąże się to z podawaniem alkoholu i posiłków mięsnych. Można być obecnym, ale jednocześnie wstrzemiężliwym, jednakże będąc tam popieramy piątkowe, rozrywkowe/różnie się dla niektórych kończące/wieczory. Tyle jest przecież mozliwości zdrowej zabawy w inne dni niż właśnie piątek, jeżeli ktoś poważnie traktuje wiarę w Jezusa Chrystusa. Wydaje mi się oczywistym również to, że biskupi mogą wydać dyspensę na wyjątkowe okazje jak chociażby podany przykład „Dni Siedlec”. Bardzo ufam rozeznaniu władz Kościelnych co do takich wyjątków.
Kochani, przecież czego jesteśmy świadkami: rozwiazłości, negowania wartości chrzescijańskich, mnożenia się różnych dewiacji, przyzwoleń na
„róbta, co chceta”. W człowieku o dobrze formowanej wierze, budzi się chęć obrony tego, co jest błogosławioną tradycją, mądrością Kościoła
świadectwem dla innych…
„Brakiem zaś najczęstszym i najpoważniejszym jest brak właściwie uformowanej wiary a skoncentrowanie się na pewnych tradycjach i zwyczajach”
Bardzo trafne stwierdzenie, które potwierdzę swoimi doświadczeniami w kwestii „imprez integrujących” w piątki.
Do niedawna w nich uczestniczyłam, prosząc wcześniej o dyspensę swojego proboszcza. Aż dowiedziałam się niedawno, że dyspensa może dotyczyć powstrzymania się od pokarmów mięsnych (co było raczej dla mnie obojętne), nie dotyczy natomiast tańca (co mnie bardziej interesowało)…
No i w związku z tym postanowiłam w nich nie uczestniczyć…
Jeszcze pozwolę sobie odnieść się do problemu spożywania alkoholu w piątek (Zbyszek pisze „pójść i nie pić”). Myślę, że spożywanie alkoholu w ilościach „rekreacyjnych” (takie pojęcie jest zapewne ukute przez teologów moralnych, ja usłyszałam je od ks. A. Filipowicza SJ) nie jest grzechem czy to w poniedziałek, czy to w niedzielę, czy to w piątek. Natomiast grzechem jest NADUŻYWANIE (nieumiarkowanie w piciu) alkoholu niezależnie od tego, w jakim dniu ma miejsce.
Pozdrawiam 🙂
julia,
to o ilościach rekreacyjnych jest niepokojące, jeśli dotyczy piątku. Czy taka interpretacja jest dopuszczalna (wiem, czepiam się 🙂 )?
niezapominajka,
a czy takie pójście i ograniczenie się tylko do rozmowy, albo jeszcze lepiej – tylko do chwilowego odwiedzenia bawiących się nie jest okazją do świadectwa?
Zbyszku (#69),
nie odbieram Twojego pytania jak czepianie się 🙂 To, co napisałam zgodne jest z tym, co na ten temat wiem. Ale jest możliwe, że brak mi „rozeznania”.
Odpowiem na pytanie skierowane do niezapominajki:
Nie wiem, czy „chwilowe odwiedzenie bawiących się” byłoby okazją do „dawania świadectwa”, czy raczej do grzeszenia pychą (wy tu się bawicie, a ja – popatrzcie: tak zachowuje się prawdziwy chrześcijanin).
Pozdrawiam 🙂
Grzegorzu, moje zastrzeżenia nie dotyczyły sformułowania „inne uczynki pokutne” jako takiego. Ja podobnie jak Ksiądz Biskup uważam, że „nikt z wierzących mających dobrze ukształtowaną wiarę i życiowe postawy nie będzie brał udziału w takich imprezach i nie będzie takich niewłaściwych imprez organizował”. Chodziło mi o to, że teoretycznie rozważając jednak możliwość uczestniczenia w takiej imprezie warto raczej spytać o powody takiej decyzji. Twoja uwaga we wpisie #58 całkowicie koncentruje się na zachowaniu przepisów kościelnych, a to już sprawa wtórna (wobec motywów pójścia na imprezę).
W sprawie zakazu spożywania mięsa w piątki – ja nie jestem specjalnie „mięsolubna”, więc nie mam problemu z przestrzeganiem zakazu spożywania mięsa, mam natomiast problem ze zrozumieniem istoty tego zakazu. Tak przy okazji mam do Księdza Biskupa prośbę o rozjaśnienie wersów Rz 14,22-23. Z jednej strony nie jestem przekonana co do zakazu jedzenia mięsa (trudno mi być przekonaną, nie rozumiejąc istoty tego zakazu), a jednak stosuję się do niego – czy więc w myśl Rz 14,23 popełniam grzech postępując niezgodnie z przekonaniem? Jak należy rozumieć właściwie to „postępowanie zgodne/niezgodne z przekonaniem”?
Pozdrawiam 🙂
#Fasola
Chciałbym zaproponować następujące rozróżnienie:
PRAWO w rozumieniu starotestamentowym ma swoje źródło w zachwianiu człowieka po grzechu i jest obrazem naszego zniewolenia.Narzucamy je sobie, nie mogąc( będąc niezdolnymi) go wypełnić.
1.”Przepisy kościelne” nie sa PRAWEM w tym rozumieniu.Jest to ukonkretnienie myślenia nawracającego się we wspólnocie człowieka.Inaczej mówiąc , człowiek w nawróceniu postępuje właśnie tak w określonych sytuacjach(np.wspiera swoją wspólnotę materialnie) ale nie dlatego że zna przepisy, tylko dlatego że taka jest logika życia chrześcijanina.Kościół je uformował w punktach i mamy np.5 przykazań kościelnych.
Oczywiście na ile nawróceni nie jesteśmy na tyle traktujemy te „przepisy” jak PRAWO i jesteśmy z nimi zniewoleni.Ślady takiego myślenia zauważysz we wszystkich naszych wpisach.
Chciałbym bardzo aby cytując przykazanie kościelne mieć przekonanie że nie jest ono rozumiane tylko jko przepis!
Grzegorzu, trochę schematyczne jest takie rozróżnienie – w ST nikt istoty Prawa nie rozumiał, a Kościół rozumie je doskonale. Liczne Psalmy (np: Ps 1, Ps 19, Ps 119, itd) wskazują na dobre intuicje Izraelitów dotyczące istoty Prawa. Prawa zostało nadane przez Mojżesza (J 1,17) i jest ono bezsprzecznie święte (Rz 7,12). Zarówno Prawo „mojżeszowe” jak i przykazania mają funkcję wychowawczą. Przykazania kościelne pewne rzeczy nakazują, są więc pewnym przepisem, pewnym prawem, którego przestrzegamy lub nie. W kontekście przepisów kościelnych – do nich samych nie zawsze jestem przekonana, ale jestem głęboko przekonana do posłuszeństwa Kościołowi.
Gdyby rzeczywiście raz ustanowione w Kościele przepisy nie wymagały korekt, to nie byłoby w historii Kościoła soborów i synodów.
Pozdrawiam
Zbyszku, wydaje mi się, że świadectwem będzie wyrażne stanowisko wobec znajomych czy rodziny, że się nie uczestniczy w imprezach piątkowych.
Pozdrawiam
Komu Jezus musiał zapłacić za nas, nasze życie wieczne?
#76 tito,
spróbuję odpowiedzieć baardzo skrótowo.
„Zapłatą” za grzech jest śmierć. Grzech jest postawieniem siebie w miejscu Boga, jest nieposłuszeństwem Bogu, więc „zapłata” jest należna Bogu. Jezus (Bóg – człowiek) jako Bóg mógł na siebie wziąć nasze grzechy, a jako człowiek umarł, by za te grzechy „zapłacić” sprawiedliwemu Bogu. Ciekawie jest to wyjaśnione w książce „Więcej niż cieśla”, do lektury której (jest cieniutka) zachęcam 🙂
tito,
nie jestem pewien czy Cię rozumiem, ani nawet czy moja odpowiedź zasługuje na to miano 🙂 . Twoje pytanie skojarzyło mi się z tym co miało miejsce dzień przed Jego śmiercią: Ostatnia Wieczerza, a dokładniej umycie stóp apostołom. „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” [J 13, 14n]. Mam wrażenie że za nasze grzechy nam zapłacił! Nie gniewem i sprawiedliwą zapłatą, ale miłosierdziem. Dał nam przykład