Kategorie
Rozważanie czytań niedzielnych

Obietnica Boża i ludzkie działanie (4 Ndz Adwentu B 2011)

W czwartą Niedzielę Adwentu roku B słyszymy podczas niedzielnego zgromadzenia proklamowane jedno z podstawowych przesłań mesjańskich Starego Testamentu wprowadzających w istotę Przymierza, które spełnia się w Nowym Testamencie. Jest to fragment Drugiej Księgi Samuela (7,1-16).

Sytuacja, w której to przesłanie jest wypowiedziane przez proroka Natana jest bardzo znamienna. Otóż Dawid jako król – patrząc z punktu widzenia historii ziemskiej – osiągnął jakby szczyt swego królewskiego panowania. Ma jednak świadomość, że nie zrobił wszystkiego, co mogło do niego należeć jako króla namaszczonego do specjalnej misji wśród narodów ziemi, co miało wyrażać właściwe wskazanie na obecność Boga wśród ludu – więc odpowiedni wystrój dla tej obecności (świątynia) w odniesieniu do znaku tej obecności, jaką była Boża Arka Przymierza.

Stan duszy Dawida i jego zamiary wyrażają wypowiedziane przez niego słowa skierowane do proroka Natana: «Spójrz, ja mieszkam w pałacu cedrowym, a Arka Boża mieszka w namiocie». Wtedy to prorok – jakby pod pierwszym wrażeniem szlachetności odruchu serca Dawida ‑ wypowiada słowa, które zdają się być jedynie słuszne: «Uczyń wszystko, co zamierzasz w sercu, gdyż Pan jest z tobą». A jednak prorok tej samej nocy w widzeniu otrzymuje polecenie, aby oznajmić Dawidowi zupełnie nową prawdę i dać mu niecodzienną obietnicę:

Czy ty zbudujesz Mi dom na mieszkanie?

Tobie Pan zapowiedział, że ci zbuduje dom.
Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków,
wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego,
który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo.

On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki.

Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem (2Sm 7,5.11-14).

Jest to – ja moglibyśmy powiedzieć w kolokwialnym języku – pozytywne odbicie piłeczki. Dawid miał i wyraził przez proroka swój zamiar zbudowania domu dla Arki Przymierza, czyli świątyni jako znaku obecności Boga, a oto Bóg daje mu obietnicę, że On dokona nie tylko tego, lecz spowoduje powołanie potomka, który zbuduje Dom dla Imienia Najwyższego i tym samym ród Dawida, a więc jego dom, zostanie utwierdzony na wieki między narodami.

1. Czy tylko prosta wymiana zamiarów ?

Patrząc po ludzku na powyższą wymianę słów mówiących najpierw o zamiarach Dawida a następnie Boga można w pierwszej chwili myśleć o zwykłej „kurtuazji”: obiecał coś jeden, to i obiecuje drugi. Tak jednak nie jest.

Możemy rozumieć bardzo dobrze, że Dawid widzą swoisty sukces swego królowania, czego dowodem są jego słowa: „Pan poskromił wokoło wszystkich wrogów Dawida”, chciał okazać Bogu wdzięczność i wybudować świątynię dla Boga, a więc konkretnie dla znaku obecności Boga wśród ludu, jakim była Arka Przymierza. To jest zrozumiałym i poniekąd oczywistym faktem.

Przy tej okazji Bóg, przez proroka Natana, nawiązuje jednak do wydarzeń sięgając znacznie głębiej. Sięga do jego wyboru na stolicę królewską. Tym samym pokazuje, jak wybór Dawida na króla był poza ludzką kalkulacją. Dawid otrzymał wszystko od Boga, ale otrzymał, by przez niego spełnił się plan znacznie większy ni tylko ziemskie królowanie. Dawid został wybrany na króla, by prze niego dokonały się wielkie dzieła Boże i to nie tylko prze to, co było sukcesem podczas panowania Dawida, ale także, co było jego porażką i jego grzechem. Później sam Dawid oznajmi swemu synowi Salomonowi, dlaczego Bóg nie doprowadził do tego, aby on wybudował Bogu przybytek (zob. 1Krn 22,6-11).

Cały więc „dialog” Boga z Dawidem prowadzony przez proroka Natana to nie prosta wymiana szlachetnych zamiarów, lecz okazja do obwieszczenia obietnicy, który w Bogu była od samego początku historii zbawienia, czyli od chwili, kiedy to Bóg „zajął się” grzechem człowieka.

2. Dom dla imienia Boga

Dopiero potomek Dawida zrealizuje zamiary swego ojca. Będzie o jednak spełnieniem zamiarów i zamysłu samego Boga wobec człowieka. Ten potomek to najpierw Salomon, który rzeczywiście zbuduje świątynię jerozolimską. Ten potomek to jednak dopiero Jezus, syn Maryi, potomek z rodu Dawida, który zbuduje prawdziwy Przybytek Boga z ludźmi. Tak oto zapowiada prorok Natan: On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki (2Sm 7,13 – tego zdania brak w czytaniu niedzielnym).

Widzimy więc jakby rozwijającą się perspektywę, która ostatecznie przekracza ziemski wymiar i wymiar ziemskiego królestwa. Oto syn Dawida Salomon zbuduje przepiękną świątynię, która będzie chlubą narodu wybranego. Ulegnie ona zniszczeniu. Zostanie odbudowana po wygnaniu babilońskim i odnowiona przez Heroda krótko przed przyjściem na świat Jezusa. Zostanie później zburzona, co zapowiedział sam Jezus, a co było poniekąd powodem skazania Jezusa na śmierć.

Wszystko prowadzi więc prowadzi do konkluzji, że w całej tej historii nie chodziło o ziemski przybytek, o budowlę świątynną. Chodziło o inny znak obecności Boga między ludźmi.

3. Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem

Chodzi więc o takiego Potomka, który biorąc na siebie całą historię Dawida, a pośrednio także historię wszystkich ludzi, będzie miał świadomość i będzie żył i działał jako Syn Boga. Oczywiście dotyczy to Jezusa, Syna Bożego – wcielone Słowo Boże – zrodzonego z Maryi. To nie stało się jednak dla Niego i niejako tylko dlatego żeby zaznaczyć Jego królowanie. To stało się, aby dać ludziom udział w tym królowaniu. Aby dać udział w synostwie Boga i w tej intymnej relacji wspólnoty z Bogiem, którą utracili przez grzech.

Formuła: „Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem” wyraża największą intymność i związek. Jest najpełniejszym wyrazem Przymierza Boga z człowiekiem. Do tego zmierza cała historia zbawienia. To w tej hostorii Bóg podejmuje sytuację człowieka i czyni ją poniekąd swoją. Daje człowiekowi udział w swoim życiu jak swemu dzecku. Przez Jezusa Chrystusa, Syna Dawida, stało się to dostępne dla każdego człolwieka. Jest to właśnie zbudowany przez Boga Przybytek Boga z ludźmi, zbidowany nie ludzkimi rękami lect przez samego Boga. Jest to Ciało Chrystusa urzeczywistniające się wszędzie, gdzie grzeszny człowiek – dzięki Ewangelii i posłudze Kościoła – zwraca się do Boga oraz przyjmuje przebaczenie i tym przebaczeniem żyje w stosunku do swoich braci.

Dlatego w historii Dawida tak bardzo musiał ukazać się grzech, aby tak bardzo mogła objawić się obietnica Bożego usynowienia człowieka. To właśnie w historii Dawida ukazuje się najbardziej ewidentnie to, co tak bardzo lapidarnie sformułuje św. Paweł mówiąc: Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20).

Ilustracją do tej tajemnicy może być osiemnastowieczna ikona obecna w naszym Muzeum Diecezjalnym, przedstawiająca Tłocznię Mistyczną. Człowiek „produkuje” grzech (czasem nawet starając się o dobro i sprawiedliwość, jak to rozważaliśmy w pierwszą Niedzielę Adwentu – skrwawiona szmata), Bóg jest tym, kto buduje DOM PRZEBACZENIA. Ten dom (TA LOGIKA I TEN SPOSóB żYCIA) pozostanie niewzruszony na wieki. Stało się to w Jezusie Chrystusie i mamy w tym udział na miarę naszej wiary.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

119 odpowiedzi na “Obietnica Boża i ludzkie działanie (4 Ndz Adwentu B 2011)”

„Oto ogłaszam wam tajemnicę: nie wszyscy pomrzemy, lecz wszyscy będziemy odmienieni. W jednym momencie, w mgnieniu oka, na dźwięk ostatniej trąby – zabrzmi bowiem trąba – umarli powstaną nienaruszeni, a my będziemy odmienieni. Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność.” (1Kor 15,51-53)
Mam pytanie do Księdza Biskupa: O czy mówi św. Paweł w tym fragmencie?

Księże Biskupie czy to nie jest już 4 Ndz Adwentu?

„Czy ty zbudujesz Mi dom na mieszkanie”?
To pytanie odebrałam do siebie i myślę ,że tylko Pan może mi pokazać jak ja buduję to mieszkanie w moim sercu , aby nowonarodzony mógł być godnie przyjęty.
„Bóg jest tym, ,kto buduje DOM PRZEBACZENIA” – Tak napisał dziś ks Biskup
Czy podjęłam chociaż jeden krok aby wejść we wspołpracę z Bogiem?
Pan mi daje jednak szansę / a ja w swojej głupocie mam opory/.
Wszystko wskazuje na to ,że w Wigilię bedę gościć kogoś , z kim nie mam złych ale też najlepszych relacji.
Co za faryzeizm- przecież zawsze daję nakrycie nawet dla nieproszonego gościa.
Dziekuję Ks Biskupowi za tę naukę .
Życzę błogosławienstwa Dzieciatka Jezus dla Ks Biskupa oraz wszystkich czytających i piszących

Na tyle objawił się grzech,na ile grzeszna była kondycja w ludziach i poszczególnym człowieku.Bóg nie oczekiwał grzechu człowieka,niemniej pragnął /i pragnie/zmazania go.Przez Jezusa Chrystusa – droga do oczyszczenia,ale zawsze wskutek rzetelnej,dobrej /świętej/woli jednostkowego człowieka.Dom Przebaczenia /mam skojarzenie z pewnym sanatorium/dla nich przeznaczony jest.
„Oto ogłaszam Wam tajemnicę…” Chani /#1/ Nie wszyscy pomrzemy.

Tak więc w zamyśle Boga najdoskonalszą Świątynią jest Jego Lud Boży – Kościół.

Teraz w życiu wszystkich ludzi włączonych w Lud Boży wypełnia się obietnica Boga dana Dawidowi przez proroka Natana – staliśmy się potomkami rodu Dawida.
I jak pisze nasz Biskup ”wybór Dawida na króla był poza ludzką kalkulacją”, tak również nasze powołanie do Ludu Bożego, począwszy od Apostołów, a skończywszy na nas współczesnych jest po ludzku rzecz biorąc … nieprzemyślane.
I jak w życiu Króla Dawida Bóg posłużył się tym „co było jego porażką i jego grzechem”, tak i w życiu Ludu Bożego, nasza słabość i grzech jest widoczna dla wszystkich, aby tym bardziej widoczna była obfitość Bożego życia, które nie jest z nas i nie jest naszą zasługą.

Choć naturalną jest nasza tendencja do wznoszenia materialnych znaków Bożej obecności, czy wdzięczności Bogu. I jak w pierwszym, ludzkim odruchu proroka Natana „uczyń wszystko cokolwiek zamierzasz, bo Pan jest z Tobą”, tak i nasze ludzkie pomysły znajdują pozytywny odbiór i poparcie wielu (nie chcę wcale tego krytykować – ma to swoje znaczenie). To jednak poznając coraz głębiej zamysł Boga poznajemy, co jest prawdziwie chwałą oddaną Bogu, co jest właściwym kultem Bożym w Jego Świątyni.
Ja sam, zatem, jako cząstka Świątyni Bożej, jestem „żywym kamieniem” ją budującym. A moje życie cząstką świątynnego kultu … Ma nim być. Czy jest?

„Niech mi się stanie według twego słowa” !

#4 Ka
Ale to to dosłownie nie wszyscy pomrzemy?
Przecież w ostatecznych rzeczach człowieka mówimy” „śmierć, Sąd Boży,…”,a jak nie wszyscy pomrzemy to…
A jak już, to ja mam takie tłumaczenie, że ci co jak Maryja ufają do końca Jezusowi, chodzą Jego ścieżkami, żyją Nim, bo bez Niego zginą, nie mają swojej koncepcji życia, ci to będą przemienieni i nie umrą ale zostaną jakby wniebowzięci.
Nie wiem czy ja to dobrze rozumuje, dlatego proszę Biskupa o radę. 🙂

#3 Tereska
Dziękuję, ja to błogosławieństwo czuję na sobie.
A ja też Tobie życzę błogosławieństwa, które niech zawsze będzie z Tobą. 🙂

#3
CD: „Wszystko wskazuje na to ,że w Wigilię bedę gościć kogoś , z kim nie mam złych ale też najlepszych relacji.” – to jest właśnie ta pora, w której trzeba pogodzić się. Popatrz na Jezus i Judasza. Jezus mimo, że Judasz Go zdradził do końca go umiłował, powiedział: „Po co przyszedłeś, przyjacielu” i Ty czyń podobnie. Wiem, że to trudne, ale jednak trzeba próbować mocą Jezusa, mocą Jego krzyża. Świat byłby piękny 🙂

Jeszcze jedno, wczoraj słuchałem zamyśleń adwentowych KRP (tych na III niedzielę) i tam było takie pytanie: Kim ja jestem, po co żyję? Chodziło, że Jan powiedział,m że nie jest Mesjaszem, Prorokiem.
No właśnie kim ja jestem?

Ciągle mi po głowie „chodzą” słowa piosenki grupy 2TM2,3 zaczerpnięte z Psalmu 13:
O Panie mój, chciej się zatrzymać
O Panie mój, nie omijaj mnie”

#6 To co nazywamy potocznie śmiercią dla mnie PRZEJŚCIEM jest.
Nie wiemy tylko kto i gdzie /w jakim wydaniu/się znajdzie /przyznasz że ta wiedza spowodowałaby jeszcze więcej grzechu w nas/.Możemy tylko domniemywać.
Śmierć nie jest tym co widzimy.Widzimy zwłoki,ale NASZEGO człowieka w nich już nie ma.Zakończył czas swój tu.
Ja ufam tylko w zmiłowanie Boże ,inaczej nikt z nas nie miałby szans na radość, potem już i tam.
A ja tak kocham radość.

#6 W takim /moim/rozumowaniu,nie pomrzemy Chani,ale może nieliczni woleliby umrzeć tak jak wyobrażamy sobie tu, niż „dusić” się własnymi zresztą grzechami,potem i tam.

#8 – Nie myśl w wigilię o tym co było dla Ciebie przykre ze strony gościa.Kieruj myśl na rzeczy piękne,na ludzi /świat/ którzy wprowadzają Ci uśmiech szczęścia.
A wychowany najprawdopodobniej jesteś 😀 ,więc zero problemu.Gość choćby w kontaktach „najcięższy” – też Boży człowiek 🙂
#9 CZŁOWIEKIEM Chani. Być Człowiekiem to naprawdę wyróżnienie.

#7 Chani,
dziękuję
Pokochalam Maryję , tak jak Ty. Wierzę ,że z Jej pomocą uda mi się zbudować „dom na mieszkanie „dla Jezusa.
W końcu z Niej urodził się Mesjasz w rodzie Dawida.
Zdumienie mnie ogarnia każdego dnia , jak Słowo , które rozważam staje się ŻYWE i egzystencjalne.

Rozważania ks. Biskupa ośmieliły mnie do napisania kilku zdań. Postawa zawierzenia jaką pomimo upadków reprezentuje Dawid lub pełne oddanie Maryji pozwala Bogu na realizację historii zbawienia ludzi za pomocą narodu wybranego która jest implikacją Jego planu zbawienia. Dlatego Odwieczny Wybawiciel, Pierworodny pośród stworzeń, Słowo może stać się człowiekiem będąc Jednorodzonym Synem Bożym, Emmanuelem po ludzku wywodzącym się poprzez Maryję i Józefa z królewskiego rodu Dawida.

Chyba dobrze myślałem w tym moim wpisie #6, bo jak czytamy:
„Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem.”
(1 List do Tesaloniczan 4:17)

#3
Teresko
Napiszę coś z własnego doświadczenia, może Ci pomoże?
Miałam przed laty ten sam problem.
Zastanawiałam się, czy muszę zapraszać na święta, czy nie mogę odpuścić sobie…etc…
Swoim zwyczajem, weszłam na codzienną modlitwę do Świątyni. Przed NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM doznałam olśnienia – zaproś i ugość tak, jakbyś zaprosiła samego Jezusa Chrystusa.
Z Kościoła wyszłam „na skrzydłach” i tak też przygotowałam święta.
To co było dla mnie ciężarem. stało się radością.
Pozdrawiam

#1 chani
Ja rozumiem te słowa tak:
Na początku chrześcijanie wierzyli, że przyjście Pana Jezusa nastąpi szybko, jeszcze za ich życia. I wtedy rzeczywiście nie umarliby, ale zostaliby przemienieni. Zresztą to się może tak stać wobec tych, których koniec świata zastanie przy życiu.
„wszyscy będziemy odmienieni” – ta odmiana musi nastąpić przynajmniej w dwóch sferach: ciała – ciało moim zdaniem stanie się podobne do ciała Pana Jezusa po zmartwychwstaniu. I w sferze ducha – nasza wolna wola połączy się z wolą Boga i już nie będzie chciała być inna niż Boża. Będziemy tacy sami a jednak inni. 🙂
Dzięki temu zniszczalne ciało przyodzieje się w niezniszczalność a cały człowiek w nieśmiertelność.
Tak ja rozumiem te słowa…

Ale tak się zastanawiam czy ja Jak Maryja ufam Bożej woli do końca? Czy ja mówię: „Oto ja sługa Twój”? Czy racze jak Zachariasz nie dowierzam obietnicy Boga?

Teraz inny mam dylemat, mianowicie św. Paweł pisze:
„A zatem pozostaje odpoczynek szabatu dla ludu Bożego.”(Heb 4,9) W biblii edycji-i św. Pawła pisze o dniu sobotnim jako o odpoczynku dla ludu Bożego i znowu nie kumam o co chodzi 🙂

#1 chani>
Ci ludzie, którzy dozyją Paruzji (końca swiata), zostaną w jednym momencie przemienieni. Sam nie wiem jak będziemy wyglądac ale wg. mnie jak Jezus rozmawiajacy na górze z Mojżeszem i Eliaszem. W końcu Apostoł Paweł pisze dośc jasno. Przynajmniej według mnie jest jasno napisane.

#21 chani
Dzisiaj dotarły do mnie te słowa z dzisiejszej Ewangelii, które anioł wypowiedział do Zacharisza: „bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie”.”
Chani, jeśli taka jest obietnica Boga, to i tak się spełni. 🙂 Nawet jeśli nie uwierzysz.

#22 chani
Odpisałeś mi : „Może” stąd wnioskuję, że ty rozumiesz te słowa inaczej. 🙂 Czy mógłbyś podzielić się z nami swoim zrozumieniem?

A może będzie z tą paruzją jak z biblijnym potopem. Naukowcy twierdzą, że dzisiejsze Morze Czarne było jeziorem, ale na skutek przybierania wody przez topniejące lodowce Morze Śródziemne z ogromną siłą przedarło się przez Cieśninę Bosfora i zalało wielkie obszary lądu. Jednakże człowiek ocalał.
Albo na wyspie Santori wybuch wulkan i Egipt pogrążył się w ciemnościach.
Może Apokalipsa jest zapowiedzią, wielkich katastrof ale też nadzieją, że po tym wszystkim powstanie nowy ląd i nowa ziemia i człowiek już na zawsze będzie żył w przyjaźni z Bogiem, a przyjście Pana pozostanie zawsze w chwili śmierci.
Może sprawdzą się przewidywania, że 20 milionowej aglomeracji Los Angeles i całej Kalifornii grożą niewyobrażalne w skutkach katastrofy – że wskutek topnienia lodowców przybędzie 60 metrów wody, zmieni się klimat na ziemi. Już kiedyś o tym wspomniałem, że ten naturalny sposób tłumaczenia i plag egipskich i potopu bardziej mi odpowiada.
Może tłumaczenie św. Pawła przemienieni – podobni do Chrystusa znaczy tyle, co mentalnie odmienieni?

A może …. Odniosę się tu do pieczęci miasta Los Angeles, otoczona jest ona różańcem – co nawiązuje do Franciszkanów, którzy zakładali to miasto.
No i jak zwykle 13 stanów (flaga USA i 13 gwiazdek, niedźwiedź i pięcioramienna gwiazda i nie jest to bynajmniej symbol Przemyśla. Można by się dopatrzyć daty 13 maja. Jakby popatrzeć na czerwoną pięcioramienną gwiazdę , nasuwa się skojarzenie ze związkiem Radzickim i innymi republikami i państwami sowieckimi, które tą gwiazdę obrali sobie za symbol.
—–
Jak tak połączyć Moc i Waleczność, którą przedstawia niedźwiedź z pięcioramienną gwiazdą Republik. Jest taka opowieść, która chyba najbardziej ten symbol charakteryzuje. Szwagier Stalina o imieniu nomen omen Łazarz został wysłany na daleki wschód z tajną misją wskrzeszania umarłych i stworzenia żywych zombi, którzy pomogliby na froncie . Wielu naukowców nad tym pracowało – niestety misja się nie powiodła. Ale coś w tym jest, że ten materialistyczny system tworzył takich zombi, idealnie podporządkowanych swojemu stwórcy.
——————————-
Jak te wszystkie symbole wymieszać z dzisiejszym doświadczeniem Los Angeles – to powstaje człowiek, którego moc i siła skierowana jest w stronę kolejnego ubezwłasnowolnienia kulturowego, którego wyrazem są Stany Zjednoczone. Produkcja obejmująca cały świat, którego wyrazem są nowe zombi.
—–
Potrzeba modlitwy, żeby to wszystko się przemieniło i pójścia za nową gwiazdą Ewangelizacji – może niekoniecznie tą czerwoną.

#5 –
„Niech mi się stanie według twego słowa” …
Odkryć to słowo skierowane do mnie …zaufać. Świątynią Boga jest ( powinno być) moje serce. W nim Bóg buduje Dom Przebaczenia. Jak wielki będzie to Dom zależy od mojej z Nim współpracy. Czy zaufam i w posłuszeństwie otworzę drzwi swego serca na Jego słowo ? Dziś , tak samo jak wczoraj Ewangelia mówi ,,,Nie bój się …”! Wczoraj Maryi, dziś Zachariaszowi. Mówi też do mnie …nie bój się …przyjąć to co trudne, cierpkie, szare …przyjąć Boga w drugim człowieku … przebaczyć, obdarować, ugościć… Nie bój się…Lęk o siebie nie pozwala rozkwitać wierze. Dziękuję za te słowa.
Dziękuję Teresce z życzenia, Chani za radość, wszystkim za słowa…
Ostatni tydzień Adwentu, aby się przygotować do Świąt Bożego Narodzenia, zatrzymać i zadziwić…
Jak dobry jest Bóg : )
Pozdrawiam wszystkich piszących i czytających : )

Posłużę się jeszcze pewnymi badaniami psychologicznymi.
Mężczyzną i kobietą nakazano w sposób spontaniczny wypowiedzieć się o pożądliwości. A następnie pokazano im zdjęcia i kazano ocenić w skali od 1 do 10. najwięcej punktów otrzymały roznegliżowane kobiety i przystojni mężczyźni. Przy czym wcześniej wykazano, że u mężczyzn pożądliwość objawia się na sposób większego popędu i agresji a u kobiet pożądliwość objawia się w sposób opiekuńczy.
Ten sam eksperyment powtórzono tylko zadano inne pytanie o miłość – okazało się, że zdjęcia które wcześniej wzbudzały pożądliwość zostały szybko pominięte. Pomnie wnioski, którzy przedstawili autorzy tego projektu.
—————————
Z moich obserwacji wynika, że poza libido człowiek jest zdolny do kierowania się wartościami i przeżywania tych wartości. Niestety świat masowej kultury dostarcza bodźców do promowania ludzkiego libido i tak mniej czy więcej świadomie stajemy się produktem – współczesnymi zombi – niezdolnymi do przeżywania wartości i dzielenia się nimi, a już kierowania się wartościami wypływającymi z Ewangelii. Mój Boże.

Obiecuję modlitwę szczególną w czasie Pasterki za osobę, która odpowie trafnie na moje pytanie :
– Jak myślisz, co takiego jest mi (Miriam) NAJTRUDNIEJ ODDAĆ Panu Bogu ??
Odkryłam to z pomocą stosunkowo niedawno…

Dzisiaj „chodzą” mi po głowie słowa piosenki: „Tak mnie skrusz”:
Tak mnie skrusz,
Tak mnie złam,
Tak mnie wypal Jezu
Byś został tylko Ty
Byś został tylko Ty
Jedynie Ty

Moje pytanie ściśle dotyczy rozważania Księdza Biskupa 🙂

Wesołych Swiąt i Szczęśliwego Nowego Roku życze Księdzu Biskupowi i Wszystkim Blogowiczom

#35 No dobra,Chani.Nieskruszonego skrusz.Skruszony wie co znaczy skruszenie i wcale nie musi o nie prosić.On ma.
Wyleciałam /:D/za /hehe/ „Koleżankę z wojska” i „Prowadż wodzu „.Nie podobało się.
I DOBRZE !

#37 Wielkie dzięki Jacku i wzajemnie.Wszystkiego dobrego.

Miriam.najtrudniej oddać swój grzech.To problem,każdego człowieka i Twój również. Pozdrawiam janusz

Jestem w czasie, który mogę nazwać: nic nie potrafię.
Co będzie ze mną dalej?

#40
Tak jest, Januszu . Dziękuję za właściwą odpowiedź 🙂 Pozdrawiam.
To było dla mnie wielkie odkrycie w sobie, kiedy zobaczyłam, że wszystko „moje” to – proszę bardzo, mogę oddać Panu Bogu, przecież to wszystko jest i tak Jego, ale swój grzech ??! Nieee.., przecież on jest tak bardzo mój, mój osobisty,jedyny w swoim rodzaju.. itd.
Czy Pan Bóg mógłby go chcieć ode mnie, coś tak „odrażającego” ? No i jak tu go oddać ! O niebo to trudniejsze…
Przedziwna tajemnica Bożej łaski, Miłości przebaczjącej, miłosiernej, „szaleństwo” Boga.

Ciągle „chodzi mi po głowie” ta GODNOŚĆ dziecka Bożego…
Tak, jest nią przede wszystkim ta moja intymna relacja, wspólnota z Bogiem. On, tak bliski, bo uczynił moją sytuację poniekąd swoją. Przybytek Boga ze mną.
To „Ciało Chrystusa urzeczywistniające się wszędzie, gdzie grzeszny człowiek-dzięki Ewangelii i posłudze Kościoła zwraca się do Boga oraz przyjmuje przebaczenie i tym przebaczeniem żyje w stosunku do swoich braci”/sł. Ks. Biskupa/ To tu mój grzech zostaje przebaczony.
Dziękuję Księdzu Biskupowi 😉
Życzę wszystkim : piszącym i czytającym wielkiej radości z Narodzin Tego, który jest już nieodwołalnie Emmanuelem, Bogiem z nami ! Będę łączyła się duchowo w czasie Pasterki. Dobrego świętowania ! Pokój 🙂

#6 chani
W takim razie, co znaczy „jakby wniebowzięci”?
Co rozumiesz pod tym stwierdzeniem?

#41 julia
Teraz będziesz doskonałym narzędziem w ręku Pana Boga. 🙂
Jeśli myślisz, że nic nie potrafisz, On będzie mógł przez ciebie działać i nie będziesz Mu przeszkadzała swoją własną koncepcją. 🙂

#46 basa
Może źle napisałem, wniebowzięci bez słowa „jakby”, porwani w obłoki jak to pisze św. Paweł (Cytat w wpisie #17).
Pozdrawiam wszystkich 🙂

Dziękuję za dobrą Nowinę, Księże Biskupie!
To rozważanie prawdziwie przygotowuje mnie na Boże Narodzenie.
Pozdrawiam

#46 – Wydaje mi się Baso że chodzi tu o to że niezbyt wiemy jak /po ludzku rozumując/będzie wyglądało to wniebowzięcie.Boża Energia nas wciągnie /wchłonie?/,a może ktoś z Góry poda nam delikatnie rękę?A może szarpną nas /no,to ostatnie rozbawiło mnie/.Niech będzie jak musi być ,bylebyśmy gdzie dobro się znaleźli 😀
Wcięłam się – przepraszam Baso i Chani.

#43 Miriam ,dziękuję i życzę wzajemnie.Widzę że zyczenia świąteczne zaczynają się pojawiać,ja czekam na świąteczny wpis Księdza.Noo,będzie uroczyście 😀

#50 Ka
No właśnie, ciekawe jak.
„Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. ” (Mt 24,41). Wzięta, ale jak?
Porwani w obłoki, ale jak? Tajemnicze zniknięcie? 🙂
—–
Każdy może się wciąć 🙂

#45 chani, #47 basa,
dziękuję, że zauważyliście moje wołanie o pomoc
i na nie odpowiedzieliście.
Pozdrawiam 🙂

#50 Ka i #52 chani
Czasami używamy różnych określeń na to samo zjawisko. Chciałam ukonkretnić, co chani ma na myśli.
Z #6 nie do końca rozumiem, czy chani ma na myśli rzeczywistą śmierć, czy nie.
Bo to zdanie można także rozumieć także jako śmierć duszy ( my chrześcijanie, jeśli ciało umrze, nie umieramy, mamy obiecane życie wieczne), ale myślę, że św. Paweł miał jednak na myśli ciało.
Z twojej wypowiedzi Ka wnioskuję, że to, co ty nazywasz jako „jakby wniebowzięcie” ja za św. Pawłem nazywam jako tą „odmianę”.
Ja też nie wiem, jak to się dokona.
Wiem jednak, że ciało Pana Jezusa po zmartwychwstaniu było jednak trochę inne (Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych). I czytałam kiedyś chyba u św. Katarzyny właśnie o tym zjednoczeniu woli i że nasza wola po prostu nie będzie już chciała myśleć inaczej niż Bóg.
Dlatego napisałam, że ta odmiana moim zdaniem zajdzie przynajmiej w dwóch sferach.
Ale niepotrzebnie o tym piszę.
Pewnie i tak wszystko odbędzie się zupełnie inaczej wg woli Bożej a nie naszej ograniczonej wyobraźni.

A tak swoją drogą, czy to ważne, jak będzie wzięta?
Najważniejsze, że będzie wzięta. 🙂
Dla mnie najważniejsze będzie to, że Pan Bóg zechce mnie do siebie przyjąć.
Mam nadzieję, że zechce. 🙂
Nie ważne jak…

#55 Pawełpiotr
Dzięki za dobrą, słuszną radę ! 🙂
Panu Bogu grzechy oddaję, owszem i to często, ale nie masz pojęcia jak trudno mi to idzie, to jest mój problem…,
w takim znaczeniu – wewnętrznego uznania, przyjęcia, że On mnie naprawdę, naprawdę kocha z tym wszystkim, co jest „niechlubnym” moim działaniem, produktem starego człowieka.
I jeszcze wierzyć, że On na to czeka(!),bo tu przejawia się największa Jego miłość, a ja ze wstydu wolałabym się zapaść pod ziemię…
Kto może pojąć, niech pojmuje 🙂 Pozdrawiam

#53 Chani
Dobre pytanie 🙂 Sama celebracja Uroczystości Bożego Narodzenia jest już tak wielką modlitwą, że cóż tu jeszcze dodawać !
Chodzi mi o szczególną pamięć, przeżywanie świadome wszystkich obrzędów, świadome polecenie osoby w miejscu na to przewidzianym w Eucharystii.
Z ważnych powodów tym razem dla mnie będzie to osoba Księdza Biskupa Zbigniewa i Janusza.
Chcę w tej Pasterce uwielbiać Boga za to, że jest Zbawicielem, który przyjął nasz ludzki los, za… oj, nie skończyłabym wymieniać.
Pozdrawiam Cię, Cmok 🙂

#58 Miriam
Kiedyś na katechezach neokatechumenalnych było pytanie: w jakim stopniu grzech, który popełniasz, dotyka również wspólnoty?
Hm, trudne pytanie – nie?
Miriam znasz Psalm 51?

A znasz to:
„Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości.”

(1 List Jana 1:7-9)

#62
Cd: Czy to nie cudowne, że Bóg nas tak kocha?
I nic dziwnego, że my ze wstydu to wolelibyśmy zapaść się pod ziemię 🙂
Któż nas ocalałby bez Boga, gdyby On wspomniał na nasze grzechy.

#52 i 56 Tak naprawdę to ja nie roztrząsam,nawet nie zastanawiam się jak Wniebowzięcie by wyglądało.Nieważne to.Kiedyś myślałam o wessaniu /obłoczek byłby chyba z powodu swej delikatności lepszy :)/,ale to było kiedyś.
Niech wygląda jak chce,byleby jakiś Święty wpuścił nas do Nieba łaskawie.
Pytanie tylko wielkie – Czy zasługujemy?
Chyba niezbyt.

#63 Wg.mojego rozeznania ,dusza sama skuli się na myśl o tkwiącym w niej grzechu nieoczyszczonym.Wyroku tylko nie będzie znała,dokąd ów wyrok nie zapadnie.
Nie wiem czy to kościelnie poprawnie,ale …ja tak czuję.

#65 Ka
Właśnie przygotowuję się do godziny Czytań i Pasterki. Czytając kazanie św. Leona Wielkiego przypomniał mi się Twój wpis #65.
Myślę, że dusza nie będzie się kulić, bo pozna miłosierdzie Pana Boga. 🙂
Św Leon mówi:
„Dzisiaj narodził nam się Zbawiciel, radujmy się, umiłowani! Nie miejsce na smutek, kiedy rodzi się życie; pierzchnął lęk przed zagładą śmierci, nastaje radość z obietnicy niekończącego się życia.

Nikogo ona nie omija, wszyscy mają ten sam powód do tego wesela, bo nasz Pan niweczy grzech i śmierć, a chociaż nikogo nie znajduje wolnego od winy, to przecież wszystkich przychodzi wyzwolić. Niech się weseli święty, bo bliski jest palmy zwycięstwa; niech się raduje grzeszny, bo dane mu jest przebaczenie; niech powróci do życia poganin, bo do niego jest powołany.”

#67 basa,
właśnie zajrzałam na blog miedzy pieczeniem piernika i strucli makowej i… przeczytałam Twój wpis.
To piękne, że dzięki Tobie mogę zatrzymać się na chwilę, zachwycić i zamyśleć nad słowami św. Leona.
Dziękuję Ci, Basa 🙂
Pozdrawiam 🙂

#67
Daj Boże /by nie skuliła się z grzechu/.
Baso jak myślisz czy święty wie że jest święty? JPII wiedział?
#66 –
Pewnie że się boję.
Musiałabym świadomości nie mieć by się oceny życia nie bać.
Moja otucha w …”Bóg sprawiedliwy jest i miłosierny”.
Ufam Mu.

#69 Ka
Jeśli ufasz, to dlaczego się boisz?
Czy nie wierzysz, że Pan Bóg może ci przebaczyć?
„niech się raduje grzeszny, bo dane mu jest przebaczenie” św. Leon

Ka
Ja myślę, że żaden święty nie uważał się za świętego. Ci, których „znam bliżej” nie uważali się za lepszych od kogokolwiek.
Dobro, które w nich było, uważali za dar Pana Boga.
Niedawno przytaczałam słowa z „Dialogu o Opatrzności Bożej”, myślę, że one dobrze określają postawę świętych. Może je przypomnę?
” Jednak nie wydaje o tym sądu, lecz czerpie z grzechu prawdziwe i święte współczucie dla grzesznika i z doskonałą pokorą modli się za niego, mówiąc: ” Dziś nieszczęście to dotknęło ciebie, jutro spotka mnie, jeśli mnie łaska Boska nie uchowa” „

# 70
Bo WIEM Baso,co znaczy Bóg.
Jestem przejęta Jego wielkością i …tak naprawdę nieprzewidywalnością.
#71
Ja to tak sobie myślę że nie zdawali sobie sprawy /Święci/ z wielkości i mocy tego dobra, które tkwiło w nich.
Słowa o nieszczęściu są prawdziwe i nic prócz łaski Bożej człowieka nie jest w stanie ochronić.
Dobrych Świąt, Baso.
Błogosławieństwa w domu.

#71basa,Ka
Powszechne jest przypisywanie takiego samego znaczenia słowa „święty” i Bogu i ludziom, których Kościół wybrał jako świętych.
Tymczasem świętość bierze się od Boga, bo tylko On jest święty (lepiej powiedzieć o człowieku święty boży, bo wskazuje sie na źródło świętości). Stąd nieporozumienia.
Święty(człowiek) jak najbardziej zdaje sobie sprawę z wielkości i mocy dobra, które przez niego działa, bo Go doświadcza, jednak wie że nie dzieje się to jego mocą, ale Ducha.
Tak jak u Maryi dzieciątko poczęło się w jej osobistej niemocy (dziewictwie),tak osobiście niemocni czują się święci, więc gdy ktoś ich o to pyta, odpowiadają zgodnie z prawdą że nie są lepsi od innych (ludzi).

cd#73
Św.Paweł bardzo drastycznie nazywa siebie „poronionym płodem” i to nie dotyczy sytuacji, kiedy prześladował chrześcijan, ale czasu w którym uważamy jego życie za święte.

Ad. #73, #74
Świetnie to napisałeś!
Właśnie zbierałem słowa, aby coś o tym co TY napisać, ale wyręczyłeś (wysłowiłeś 😉 mnie doskonale.
Dodam tylko: święty jest wciąż grzesznikiem – tzn. ma w sobie, jak każdy z nas, skłonność do grzechu i możliwość popełnienia grzechu. Stąd poczucie grzeszności jakie mają święci boży (dobre określenie!)nie jest wcale ich nadwrażliwością czy urojeniem, jak wydawać by się mogło.
Duch Boży przenika ich osoby i coraz doskonalej przemienia – lecz dopóki żyją w ciele doświadczają w sobie walki duchowej. Jak i my wszyscy! Ich życia pokazują to wyraziściej i przejrzyściej – dlatego Kościół wskazuje nam ich …
Tak to (na dziś) rozumiem.
Pozdrawiam wszystkich tu obecnych i życzę aby chrześcijańskie świętowanie Bożego Narodzenia podsyciło w każdym obecny płomień – pragnienie świętości na chwałę i radość Bogu! Amen!

Ka, właśnie w „Dialogu o Bożej Opatrzności trafiłam na fragment na temat momentu śmierci.
Czy chcesz, aby ci to w skrócie napisac?

#76 –
Ja wiem, że mnie taką jaka jestem z błędami i grzechami /?:)/ – akceptuje.
Wiem też, że ogólnie nie wyróżnia mnie specjalnie od innych, oprócz pewnych /mnie przeznaczonych/ incydentów.
Jeżeli kocha,to tak samo jak i każdego innego człowieka.
ON po prostu TAK MA.B EZ WYRÓŻNIEŃ /wskutek miłości/.
I wiesz, ten brak wyróżnienia najfajniejszy jest.Miłość po prostu się czuje.
TAK. Kocha mnie.
# 77 Z ciekawości – proszę napisz.

#76
Nawet dzieciątko swe nie wyróżnił.
Musiało przejść drogę jaką człowiek tu, Mu przygotował.
MUSIAŁ przejść przez grzech człowieka.

#78 Ka
Ja nie pytałam ciebie, czy czujesz się kochana przez Pana Boga bardziej niż inni. 🙂
Ja pytałam, czy wierzysz, że Bóg cię kocha.
Żebyś wiedziała, jak wiele ludzi w to nie wierzy…

Ad. 77
Ja to zrozumiałam tak:
Śmierć sprawiedliwego – gdy cnota góruje nad kruchą naturą, gdy człowiek nienawidzi występku i złych myśli.
„ to prawda, że dusza, przez pokorę i dlatego, że w chwili śmierci zna lepiej wartość czasu i cenę cnoty, wyrzuca sobie, że nie dość wyzyskała ten czas. Ale nie jest to cierpienie przygnębiające, lecz korzystne…. Dusza nie ogląda się na swe przeszłe zasługi, gdyż nie chce ani nie może pokładać nadziei w swych cnotach, tylko we Krwi, gdzie znalazła miłosierdzie moje.”
Mimo wszystko diabli próbują jeszcze przestraszyć taką duszę, ale duszy wolnej od grzechu ich widok nie przeraża. I jeśli ona odwołuje się do miłości Boga, to diabli uciekają. A dusza taka z radością i z wdzięcznością za doznane dobrodziejstwa łączy się z Bogiem.

„O córko najdroższa, widok diabła nie przestraszy tych, którzy widzą mnie przez wiarę i posiadają Mnie przez miłość”

Ad. 77
Śmierć grzesznika, który odrzuca Boga.
W ostatniej chwili diabeł, świat i własna krucha oskarżają człowieka. Szczególnie diabeł chce go doprowadzić do rozpaczy, do przekonania, ze Pan Bóg nie może mu wybaczyć. To przekonanie jest to najgorszy grzech, który doprowadza do potępienia i jest ostatecznym zwycięstwem szatana. Bo Pan Bóg jest miłosierny i gdy człowiek nie będzie mógł znaleźć ratunku w żadnej swojej cnocie może znaleźć je tylko w Jego miłosierdziu, w nadziei pokładanej w Jego słodkiej Krwi.
„ Nie będzie ona odebrana ani tobie, ani innym, jeśli zaufasz krwi i miłosierdziu mojemu; lecz nikt nie powinien być tak szalony i ślepy, aby czekać do ostatniej chwili”
Ta walka między tymi oskarżeniami i nadzieją pokładaną w miłosierdziu podobno będzie bardzo straszna….
Ja znam namiastkę takie walki. Rzeczywiście to było straszne.
Pewien grzech. Przekonanie, że nie mogę postąpić inaczej ( zapewne podsunięte przez szatana).
I czułam właśnie to – chciałam odwoływać się do miłosierdzia Boga, ale szatan mówił nie możesz, dopóki nie porzucisz tego grzechu. Chciałam odwoływać się do miłosierdzia Boga, a on mówił to jest nadmiernie wierzyć w miłosierdzie Boga tzn następny grzech. Wtedy podsuwał mi na myśl, że nie ma dla mnie miłosierdzia, w co ja nie chciałam uwierzyć, bo to też jest grzech. I tak tkwiłam w zawieszeniu, w lęku, aby nie zgrzeszyć wierząc nadmiernie w miłosierdzie Boże lub je odrzucając.
W pewnym momencie Panu Bogu spodobało się w swoim miłosierdziu uwolnić mnie od tego grzechu. 🙂
Wracając do tej walki: „ To poznanie daję mu, nie aby doprowadzić go do rozpaczy, lecz aby doszedł do lepszego poznanie siebie i do wstydu za swoje grzechy zmieszanego z nadzieją.”
Nikt, kto odwoła się do miłosierdzia Bożego nie będzie potępiony.

Ad. 77
I przeczytałam jeszcze coś, co bardzo mnie zdziwiło i jednocześnie dobroć Boga zachwyciła mnie. 🙂 Dobroć Boga wypływająca z Jego nieskończonego miłosierdzia, nieskończonej miłości.
Bo okazuje się, że Pan Bóg chce i pomaga człowiekowi w tym, aby w tej ostatniej chwili zwrócił się do Jego miłosierdzia:
„Oni przecież korzystają z niej odwrotnie ( z miłości), gdyż opierają się na nadziei na moje miłosierdzie, aby Mnie obrażać. Jednak Ja podtrzymuję w nich nadzieję na moje miłosierdzie, aby w ostatniej chwili mieli się czego chwycić i nie upadli pod brzemieniem wyrzutów, oddając się rozpaczy. Gdyż grzech rozpaczy obraża Mnie bardziej i jest dla nich zgubniejszy niż wszystkie grzechy, które popełnili w całym swym życiu…..Bo jak ci rzekłem, miłosierdzie moje jest bez porównania większe niż wszystkie grzechy, które mogą popełnić wszystkie stworzenia razem. Toteż najsroższą obelgą, jaką można Mi zadać, jest twierdzenie, ze występek stworzenia jest większy niż dobroć moja. Grzech ten nie zna przebaczenia ani w tym ani w tamtym życiu.”

Ale jeszcze raz przypomnę:
„lecz nikt nie powinien być tak szalony i ślepy, aby czekać do ostatniej chwili”

#72 Ka
Bardzo dziękuję za życzenia 🙂 i przepraszam, że robię to dopiero teraz.
I życzę Tobie, sobie i wszystkim blogowiczom, aby ta przeogromna miłość Pana Boga była motorem naszego życia i działania i żrodłem miłości w naszym codziennym postępowaniu. 🙂

#81,82,83
No pięknie Baso.
Wszystko to prawda, wszystkie wpisy b.cenne mnie jednak najbardziej zastanowił wpis 81.
Czyżbym doświadczyła?
A jeżeli tak, zadaję sobie nieustające pytanie – po co ja miałam /miałabym/ to przeżyć /doświadczyć/?
O co tak naprawdę chodziło?
Ksiądz Biskup pomoże rozszyfrować zagadkę?
/:D – uśmiech dla Ks.Bpa/

#86
Wcześniej była rozmowa na temat tego, jak dusza będzie się czuła, gdy stanie przed Bogiem ( Ka 65). Ja czytając „Dialog o Bożej Opatrzności” św Katarzyny trafiłam na fragment o tym mówiący i spytałam Ka, czy chciałaby, aby Jej o tym napisać ( 77). Ka odpisała z ciekawości, aby Jej napisać (78). Dlatego ja to napisałam zastrzegając się, że jest to moje zrozumienie. „Dialog…” jest pisany trudnym dla mnie językiem.

#85 Ka
Trochę nie rozumiem, co masz na myśli?
Czy piszesz o swoim doświadzczeniu tego, co ja napisałam w #81?

#86
Księże Biskupie, myślę że otuchę.
Najważniejsze jednak że nie myli się.
TAK JEST,TAKA JEST PRAWDA w tym pogmatwaniu naszej ziemskości z bądź co bądź wielką we wszystkich duszą.
Myślę jeszcze, że ten brak przestraszenia nie pochodzi od nas, ale jest nazwijmy to nagrodą za mozolną drogę nieudolnych /albo i udolnych/ kroków w prawdzie.
Stawiamy te kroczki jak dziecię /bez względu na wiek/, które dopiero co zaczyna uczyć się chodzić.

#88
Tak Baso.
Twój wpis w # 81 pokrywa się z tym co naocznie, na żywo, w pełnym stanie świadomości przeżyłam.
NIE PRZESTRASZYŁAM SIĘ /nie było czasu na lęk – raczej bym pogoniła gdyby nie czas/, ale zdumienie moje było tak wielkie, że nieopisywalne.
Aaa i jeszcze jedno. Nie umierałam /mój mózg pracował/, czytałam /a może starałam się odczytać?/ dość poważną treść książki.
Ale kończymy już o tym. To było, a teraz trzeba iść naprzód.

#90 Ka
W 85 pytasz Ks.Biskupa, o co chodziło w tym doświadczeniu?
Moim zdaniem trzeba, abyś sama to odczytała.:)

#91
No więc odczytałam Baso :).
Mam wiedzieć /uśmiech/. No to i … WIEM.
Koniec z tym.

#92 Ka
Ja mam jeszcze jedno pytanie. Jeśli pozwolisz, ale nie musisz odpowiadać, bo pytam z ciekawości. Wiem też, że już chcesz skończyć ten temat.
Ka, czy to doświadczenie, o którym piszesz w #90 coś zmieniło w twoim życiu?

#94
Pobudziło ludzi /chcąc rozjaśnić, jakoś pojąć, minimalnie zrozumieć – mądrzejszych pytałam /do ścięcia mi mojej ślicznej /hahaha :D/ głowy.
Ich grzech i ich problem z Bogiem.
KONIEC.

# Ka
Ale chyba nie mnie masz na myśli?
Ja czułam się traktowana przez ciebie jak uczennica, która co najwyżej dobrze odrobiła swoje lekcje.
A za grzeszników to święta Katarzyna sugeruje, aby się modlić. 🙂

#95
Nie, Baso. Ty nie masz z tym nic wspólnego.
A nawiasem mówiąc, nie jestem aż tak delikatna, by byle co mnie uraziło.

Razi mnie grzech, Baso.
GRZECH, im cięższy tym bardziej mnie boli, choć nie mój.
Dziwne to prawda? Cierpię z powodu grzechów cudzych.
Świętam jakaś /żart :D/

# 98
Narażę się.
Nie mam grzechów. Wszystko wyczyszczone.
Ks.Biskup /z nawyku :)/ napewno by mi cały stos ich przytoczył /aż ugięłabym się zapewne z ciężaru :)/.
Ja jednak wiem, że to nie grzechy, ale zaniedbania. Ot,kurzyk ziemski /uśmiech/.
Dlatego też jestem szczęśliwa.

#99 Ka,
Teraz ja się narażę…
Św. Jan tak pisze w swoim Pierwszym Liście:
„Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki” (1,8-10)
Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu – czynimy Jezusa kłamcą, bo w takim razie On kłamie, że umarł za mnie (bo przecież ja nie mam grzechu)…
Pozdrawiam 🙂

# 100 Absolutnie nie naraziłaś się Julio /przynajmniej mnie/.
Czy oczyszczony bez przerwy ma wracać do popełnionych wcześniej grzechów /w tym pierworodnego/czy nie popełniając ich i innych,
dalej iść?
Czasami odnoszę wrażenie że wciąż i nieustająco mam przepraszać że żyję.Przepraszacie za dar życia?
Gdyby moja dusza odczuwała to tak,zapewne bez mrugnięcia okiem wstąpiłabym w Pustelniany Zakon i nieustająco przebłagiwała za otrzymany dar życia.
To nie tak.Spowiedź jest b.ważna i konieczna,ale wymaga grzechu.
Mam kłamać? Czy może wciąż i nieustająco mówić Ks.o swym pierworodnym grzechu /jakby nie wiedział/.
NIE JULIO ,JEZUS NIE JEST KŁAMCĄ.Tylko człowiek /chyba/gubi się w tej masie grzechu i kłamstwa.

„Spowiadam się Bogu wszechmogącemu * i wam, bracia i siostry, * że bardzo zgrzeszyłem * myślą, mową, uczynkiem i ZANIEDBANIEM:”

#102 Nie jestem Aniołkiem.Jestem czymś więcej – człowiekiem,który musi się z wszędobylskim grzechem /własną wolą pod naciskiem swojej duszy/ uporać.
Rzecz by zachować odpowiednio czystą duszę,a to niezależne od woli Księdza jest,ale od tego co Ty jako człowiek wyczyniasz /skrycie ,tajemnie w duszy też/.
Mam doskonały DAR !
BOŻE ,CMOK !!!

#102 Ka
To co napisałam w 102 to nie są moje słowa. To są słowa, które daje nam Kościół.
Wyraźnie napisane jest „zgrzeszyłem… zaniedbaniem”
Ty napisałaś w 99: „Ja jednak wiem, że to nie grzechy, ale zaniedbania.”
W tym momencie nie dyskutujesz ze mną, ale z Kościołem.
Podobnie. To, co napisała Julia to nie są jej słowa. To są słowa św. Jana i to z nim polemizujesz na temat grzechu a nie z nią.

Ka w # 99 napisałaś także:
„Dlatego też jestem szczęśliwa.”
A ja też jestem szczęśliwa. 🙂
Nie dlatego, że jestem doskonała, nie mam żadnego grzechu.
Ja jestem szczęśliwa, gdyż mam świadomość, że Pan Bóg mnie kocha mimo moich grzechów i chce mnie z nich wyprowadzić i zaprowadzić do siebie. 🙂
Wciąż doswiadczam Jego dobra dla mnie. Dlatego jestem szczęśliwa.

#103 Ka
Chciałabym jeszcze coś dodać.
Nie lubię tych cmoków na blogu. Wydaje mi się, że nie jest to odpowiednie miejsce na to.
Ale pokój z Tobą. 🙂
I niech Bóg Ci błogosławi. 🙂
Basia

#106 Te cmoki to wyraz radości,ale okey.Nikt nie ma obowiązku współtowarzyszyć w niej.
Koniec z cmokami /o ile się nie zapomnę/.
Zawsze mówiłam że jestem baardzo grzeczna 😀

#107
Ka, ja nie lubię, inni lubią.
Rób tak, jak uważasz za słuszne.
Dla mnie jest to okazja do uczenia się akceptacji dla inności.

#101 Ka,
1. za grzech pierworodny nie przepraszamy Boga, bo – on jest grzechem, który nie jest przez nas popełniony, ale mamy go przez to, że jesteśmy ludźmi
– i dlatego, że został zgładzony w chrzcie św.
2. a ja przepraszam, że żyję. To znaczy, przepraszam za to, że żyję tak, jak ja chcę, po swojemu. Za dar życia DZIĘKUJĘ 🙂
3. Ka, nie kłam! Popatrz tylko na swoje życie w świetle Słowa. Pismo mówi: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy”. Można powiedzieć sobie – to bzdura! w moim życiu jest inaczej! Ale można też zastanowić się głębiej nad tym zdaniem w odniesieniu do siebie. Co prawda, nikogo nie zabiłam (fizycznie), nie okradłam (czy aby na pewno?)… Ale czy jestem dla świata obrazem Boga? Czy przebaczam, czy miłuję, czy znoszę?
4. tak, Ka. Człowiek (ja, Ty) gubi się w masie swojego grzechu i kłamstwa.
5. pamiętaj: (paradoksalnie albo nie) Bóg kocha grzesznika 🙂
Pozdrawiam Cię 🙂

#109,110 Skoro usprawiedliwiamy grzeszność nagrodą szczególnej miłości Boga do grzesznika,nie widzę sensu w staraniach by człowiek cokolwiek pojął i grzechu nie popełniał.
Z tego co widzę człowiek dość szybko poszedł w swym dążeniu dokładnie w tym kierunku.Wystarczy więc do Kościoła chodzić i sakramenty przyjmować.Najlepiej jeszcze w doskonale wytrenowanej w stosunku do Kapłanów postawie/patrząc pilnie czy widzą :)/.
Jaki więc ma sens trud zwykłego poczciwego człowieka,który z głębokiej wiary przed karą związaną z grzechem,unika /narażając się bliźnim – bo łatka/ postawy propagującej grzech dla swego ziemskiego wygodnego tu bytu.CZY CZŁOWIEK ÓW GŁUPI?
To nie tak.

#112 Dzięki wielkie Chani.Jesteś prawdziwym przyjacielem.Słuchałam pilnie i …wszystko się zgadza.
Mam grzech zaniedbania,bez braku wrażliwości i czułości sumienia.
Wyspowiadałam się 😀

#111 Ka,
1. nie „usprawiedliwiamy grzeszność”, ale stajemy w prawdzie, że grzeszymy.
2. Panu Bogu nie chodzi o „trud zwykłego poczciwego człowieka, który unika grzechu z głębokiej wiary przed karą”. To jest postawa człowieka, który tkwi w Starym Przymierzu – człowieka, który uważa, że jest w stanie wypełnić Prawo (zachować przykazania).
To jest postawa człowieka, który nie usłyszał Dobrej Nowiny o Jezusie, który przychodzi do grzesznika i po grzesznika. Słuchamy dziś św. Pawła, który głosi:
„Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby WYKUPIŁ TYCH, KTÓRZY PODLEGALI Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo”.
Jezus proponuje nam synostwo Boże, nie niewolnictwo.
Jezus proponuje: kochaj! a nie: bój się mnie!
3. Ka, chodzi o prawdę o sobie, nie o „wytrenowanie” zachowań przed księżmi…
Pozdrawiam 🙂

#112 Wielkie dzięki Chani.Posłuchałam uważnie.Mam grzech zaniedbania,ale absolutnie nie wynikający z braku wrażliwości sumienia.
Moje sumienie piękne.CZYSTE.Wrażliwe /znów!hahaha-taka natura/.
WYSPOWIADAŁAM SIĘ ,ale dlaczego Chani przed Tobą? /:D/.
# 113 Myślę Julio że prawdę o człowieku a raczej o stanie jego Duszy /to długotrwały proces,my znamy zazwyczaj wycinki/,tylko nieomylnie Bóg zna.My możemy jedynie domniemywać.

#114 Ka,
tak, prawdę o mnie zna Bóg. A On mi mówi:
„Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy”
Pozdrawiam 🙂

#114 Ka
A proszę bardzo 🙂
No tak wyspowiadać się możesz przed kapłanem.
Bóg zna Ciebie całą (od głowy po stopy 🙂 ), On Ciebie przenika. Nigdzie się człowiek nie skryje przed Nim ze swoim grzechem. Można te grzechy też wyznać przed pójściem spać. Na przykład w modlitwie Kompletą z LG jest okazja do przeproszenia Boga za wszystkie grzechy popełnione w danym dniu. Można za celnikiem powiedzieć: ” Boże, miej litość dla mnie, grzesznika” ( Łk 18,13).
Czasami potrzeba mało, albo tylko jednego.
———-
A małżonkowie mogą się wzajemnie przeprosić i za pokutę odmówić sobie Brewiarz 🙂

#117 Chani ,mam nieustające wrażenie że najmniejsza próba sięgnięcia po wykręty ludzkie przed Bogiem,spowodowałaby spalenie człowieka /albo wrzucenie do otchłani/.O kłamstwie nawet nie wspomnę,kłamstwo niemożliwe jest.Próba.Tylko próba.Ciekawe czy znów zbulwersuję tym wpisem.
Bo przecież …Bóg miłosierny i grzesznika kocha.
Nie tak,jak sobie wyobrażają.Zapominają że …Bóg sprawiedliwy jest.

#118 Ka,
piszesz tylko do chani, czy do wszystkich?
🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.

css.php