W dzisiejszej liturgii modlimy się słowami kolekty

aby troski doczesne
nie przeszkadzały nam w dążeniu na spotkanie z Synem Bożym,
lecz by nadprzyrodzona mądrość kształtowała nasze czyny
i doprowadziła nas do zjednoczenia z Chrystusem.

Wspólnym mianownikiem wszystkich przeszkód, które człowiek stawia lub które jawią się przed nim wobec przyjęcia Słowa, jest wpatrzenie się w siebie, pycha, pewność własnych racji czy poczucie samowystarczalności. Są to wszystko przejawy grzechu, czyli własnego, niezależnego od Boga, poznania dobra i zła. Trzeba doświadczenia kryzysu, co obrazuje doświadczenie wygnania babilońskiego, by po doznaniach goryczy niewoli i nieszczęścia móc się nawrócić i zwrócić do Boga, przyjmując Jego Słowo.

Dobrze jest pomyśleć także o tym, że wszystkie nasze ziemskie troski, która nas angażują i czasem faktycznie odciągają od Boga, mogą być też dobrą okazją do tego, by właśnie doświadczając w tym naszej ograniczoności (mimo naszej nawet spotęgowanej troski i zapobiegliwości), zwracać się z intensywniejszą wiarą do Boga.

Czas Adwentu to czas szczególnej wrażliwości i czujności, aby nie stracić z oczu żadnych okoliczności i okazji, w których – przeżywając szansę pokornego wykorzystania tego, co nam się nie udało – możemy spotkać Pana, dla którego wszystko jest możliwe.

Adwent to nie tylko czas postanowień i pełnienia dobrych uczynków. Adwent to czas skorzystania z wezwania do nawrócenia, do którego wzywa Głos, by następnie przyjąć przychodzące Słowo Wcielone. Mogą je przyjąć jedynie ci, którzy doświadczyli swojej niewystarczalności i uznali potrzebę zbawienia. Wtedy jest możliwe czyste dostrzeżenie zbawienia Bożego i przyjęcie go.

Głos Jana Chrzciciela do nas woła i nas wzywa.

Słowo – Jezus Ukrzyżowany i Zmartwychwstały spełnia w nas to, czego my nie potrafimy sami z siebie. Spełnia to na miarę naszej pokornej wiary.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Piątek 1. Tygodnia Adw

by bp Zbigniew Kiernikowski

Uzdrowienie niewidomych, którzy wyznali wiarą, że Pan może ich uzdrowić.

Uznanie tego, że my – przynajmniej w pewnych sytuacjach – nie widzimy, to znaczy nie wiemy, jak postępować, albo odkrycie, że jesteśmy bezradni jak niewidomi, może stwarzać dobrą sytuację do tego, by wołać do Boga: „Ulituj się nade mną”.

Każda sytuacja trudna, powodująca dyskomfort może być momentem zwrotnym w naszym życiu. To właśnie taka sytuacja – przez odniesienie nas do jedynego Pana – może stanowić impuls i okazję do nawiązania z Nim właściwej relacji. Po prostu może okazać się, że właśnie dzięki nawet bolesnemu czy upokarzającemu doświadczeniu możemy spotkać Jezusa. Możemy spotkać Pana naszego życia i przejrzeć, by widzieć własne życie w innym, nowym świetle, nie będąc już samotnym i opuszczonym, lecz żyjącym we wspólnocie z Nim i bliźnimi.

Bp ZbK

(Światło na mojej ścieżce)

Podziel się z innymi

Czwartek 1. Tygodnia Adwentu

by bp Zbigniew Kiernikowski

Jezus jest nowym prorokiem, nowym autorytetem, który nie tylko mówił, nie tylko głosił nadejście królestwa Bożego. Za Jego mową poszło świadectwo wielu cudów: uzdrowień, wypędzenia złych duchów, nakarmienia rzesz chlebem. Dokonał więc wiele wspaniałych czynów niosących ludziom dobro.

Nie to jednak stanowiło o nowości Jego działania, o założeniu fundamentów pod nowe życie. Fundamenty pod nową budowlę, którą jest królestwo Boże, zostały położone, gdy Jezus dał się ukrzyżować i zmartwychwstał, i gdy przez Niego na uczniów zstąpił Duch Święty. Duch Jezusa dany od Ojca, dopełnia we wszystkich wierzących dzieła Jezusa (zob. IV Modlitwa Eucharystyczna). Umierając na krzyżu Jezus wypełnił wolę Ojca, a dzięki Duchowi Świętemu wola Ojca może spełniać się w nas.

Kto jest gotów w swoim życiu na to, by przez wszystkie jego poczynania spełniała się – przynajmniej w jakiejś mierze – także w nim ta tajemnica Jezusa, albo – inaczej wyrażając – kto wszystkie swoje poczynania odnosi do tej tajemnicy Jezusa, ten buduje na skale, ten nie tylko mówi: „Panie, Panie!”, ale daje siebie, aby w nim powstała budowla świątyni Boga, aby jego życie było na chwałę Boga.

Wtedy jego życiowa budowla ostoi się wobec wszystkich przeciwności i ataków. Wtedy bowiem  wszystkie przeciwności (śmiertelność i umieranie), jakie pojawią się w jego życiu, potrafi wykorzystać i „zużytkować” jako „materiał budowlany”, w myśl prawdy, że przyjęty krzyż staje się drzewem życia i rodzi owoc nieśmiertelności. To jest znamieniem obecności i aktywności królestwa niebieskiego oraz wypełnieniem woli Ojca.

Bp ZbK

(Światło na mojej ścieżce)

 

Podziel się z innymi

Środa 1. Tygodnia Adwentu

by bp Zbigniew Kiernikowski

Jezus w odpowiedzi na pytanie Jana Chrzciciela przyniesione Mu przez uczniów Jana wskazuje na swoje czyny, jakie są świadectwem Jego działania i tym samym Jego Osoby.

Naturalnie te wszystkie czyny przemawiają i pociągają tłumy. Jednakże cuda i znaki nie wypełniają całej misji Jezusa. On sam bowiem mówi o krzyżu, o konieczności zaparcia się siebie, o tym, że idący za Nim doświadczą odrzucenia, a nawet prześladowania. A ludzie szli za Nim właśnie dlatego, że widzieli znaki.

Jezus więc zarazem uświadamia, że cuda stanowią tylko część Jego zasadniczej misji lub wstęp do niej. Prawdziwym zaś i właściwym cudem będzie to, że Jezus podejmie krzyż. Nie można mówić o Bożych cudach bez relacji do krzyża. Dla Jana oznaczało to też trwanie w więzieniu i oczekiwanie – jak się potem okaże – na związany z kaprysem ziemskiego władcy i trwającego na zabawie jego towarzystwa, wyrok śmierci.

W tym kontekście jakże wymownie brzmią słowa Jezusa: „błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”. Lepiej i bardziej dosłownie można to przełożyć: „szczęśliwy, kto się o Mnie nie potknie” a dosłownie: „kto, Mną się nie zgorszy”.

Czyny Mesjasza nie są tylko wypełnieniem oczekiwań ludzkich. One wzywają a nawet prowokują do innego myślenia i działania. Przesłanie, jakie za nimi stoi nie jest dla wielu zrozumiałe, a nawet dla niektórych gorszące. Z ich powodu tego, co przedstawiają można się innym narazić, być wtrąconym do więzienia, można być ukrzyżowanym.

To Jezusowe przesłanie w wielu umysłach i popularnych koncepcjach życia wywołuje zgorszenie ze względu na ich własną koncepcję życia i szczęścia.

Czego ja oczekuję od Mesjasza? Czy tylko cudów, czy także zdolności rozumienia oraz gotowości i mocy podjęcia krzyża?

Bp ZbK

(Światło na mojej ścieżce)

Podziel się z innymi

Do Ewangelii wtorku 1. tyg. Adwentu

by bp Zbigniew Kiernikowski

W Ewangelii czytanej we wtorek 1. Tygodnia Adwentu słyszymy słowa, które wypowiedział „ziemski” Jezus krótko po tym, gdy postanowił podjąć drogę do Jerozolimy. Szedł tam jako człowiek prowadzony mocą Ducha Bożego; szedł, by właśnie w Jerozolimie, w wydarzeniach mających tam nastąpić, okazać się „pełnym mocy Synem Bożym według Ducha Świętości przez powstanie z martwych” (Rz 1,4). Najpierw jednak czekała Go śmierć, czyli dopełnienie tego, co ziemskie w człowieku. On Bóg Człowiek, przyjąwszy na siebie to wszystko, co jest związane z ziemskim życiem człowieka, szedł do Jerozolimy, gdzie miał być odrzucony i skazany na śmierć krzyżową.

Słowa:

Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi,
a objawiłeś je prostaczkom

wypowiedział Jezus bezpośrednio po tym, gdy wracający z rozesłania uczniowie radowali się, że nawet złe duchy im się poddawały, gdy szli w Jego Imię, w oparciu o Jego moc i w posłuszeństwie Jego słowu. Oni cieszyli się z tego, czego doświadczyli, On zaś oznajmił im, że widział szatana spadającego z nieba jak błyskawica. W takiej atmosferze tryumfu, świętowania zwycięstwa łatwo można wpaść w samozadowolenie czy poczuć się mocnym, wielkim. On jednak, będąc w drodze do Jerozolimy, czyli na drodze uniżenia, wznosi swoje rozradowanie w Duchu Świętym do Ojca. Ojciec bowiem daje Mu moc kroczenia drogą uniżenia.

Jezus utożsamia się z uniżonymi, z doświadczonymi brzemieniem i ciężarem życia oraz jarzmem zniewolenia wynikającego z grzechu. Pośród ludzi i dla ludzi, zwiedzionych pokusą wielkości, otwiera drogę do Ojca, drogę usynowienia, drogę prawdziwego przeżywania człowieczeństwa, to znaczy przezwyciężania go w prostocie i pokorze poddania się Bogu Ojcu, w przyjęciu własnego krzyża.

Zawsze, kiedy uczeń Jezusa wchodzi na Jego drogę, czyli drogę uniżenia, pokory, niebronienia siebie, szatan traci grunt pod nogami i spada ze „swojego nieba”. Nie stanie się to natomiast wtedy, gdy ktoś chce sobie przypisać zwycięstwo i tryumfować nad innymi.

Przedziwna to i wielka tajemnica: być tak mocnym, żeby móc być słabym przed drugim człowiekiem, żeby wejść w prostotę i uniżenie; być tak wielkim, żeby mieć moc przeżycia uniżenia i upokorzenia; mieć taką wiarę, że życie jest darem, żeby móc oddać i poświęcić swoje życie.

Jest to tajemnica zakryta przed ludźmi mądrymi po swojemu i roztropnymi w kategoriach swojego własnego interesu, dostępna natomiast dla tych, którzy idą drogą Jezusa. To Ojciec objawia tę mądrość i moc swoim przybranym dzieciom przez swojego uniżonego Syna. Gdy ludzie odkrywają, jacy są sami z siebie, mogą poznać, jak Ojciec – przez Syna i w Synu – przyjmuje ich i kocha jako swoje dzieci. Szczęśliwe oczy, które to widzą, i uszy, które to słyszą.

Aby móc to widzieć i słyszeć nie można dać się uwieść blaskom i propozycjom tego świata, księcia tego świata. Potrzebujemy patrzenia na krzyż Jezusa, abyśmy postrzegali siebie i wszystko, co nas otacza, przez pryzmat Jego mocy bycia uniżonym. Tylko tak można siebie odnaleźć w upodobaniu Ojca i w prawdzie człowieczeństwa.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rozpoczęliśmy kolejny raz nowy rok liturgiczny. Adwent wprowadza nas w ducha oczekiwania. Jest oczekiwaniem na Święta Bożego Narodzenia i jest szczególnym momentem przypominającym nam, że całe nasze życie jest stałym oczekiwaniem przyjścia Pana. Właściwie możne powiedzieć stałym przeżywaniem przychodzenia Pana w nasze ziemskiej i tymczasowej rzeczywistości.

Wezwanie

Święty Paweł obwieszcza objawienie się łaski Boga dla zbawienie ludzi i  wzywa nas, abyśmy

rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,
oczekując błogosławionej nadziei
i objawienia się chwały wielkiego Boga
i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa
(Tt 2,12n)

Do tego wezwania Apostoła nawiązuje modlitwa embolizmu wypowiadana podczas każdej Eucharystii po Modlitwie Pańskiej.

Oczekiwać błogosławionej nadziei. Co to znaczy? Najpierw nie jest to jednoznaczne z naszym potocznym rozumieniem nadziei jako wyrazu postawy i przekonań człowieka, aby coś się spełniło według jego pragnień i oczekiwań. Chrześcijańska nadzieja, to jest złożenie swojej pewności można powiedzieć: swojej egzystencji czyli swojego życia, w ręce Boga.

Imię nadziei

Jednym z przejawów tej oczekiwanej „błogosławionej nadziei” jest to, co wyraził prorok Jeremiasz, jak słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Po zapowiedzi odnowy domu Izraela i domu Judy mówi o potomstwie sprawiedliwym, jakie wzbudzi Dawidowi. Wtedy to Jerozolima będzie nazywana nowym imieniem:

To zaś jest imię,
którym ją będą nazywać:
Pan naszą sprawiedliwością»

Co to oznacza? Ci, wobec których i na których spełni się przepowiednia odnowy i przemiany, nie będą już mieć własnej sprawiedliwości. Ich sprawiedliwość będzie wynikała z usprawiedliwienia, jakie pochodzi od Pana. Dzięki temu będą kierować się w swoim życiu tym przebaczeniem, jakiego doświadczyli ze strony Pana.

Oznacza to, by nie mieć własnej sprawiedliwości; by nie odwoływać się do swojego pojmowania i interpretowania wszystkiego, co dotyczy naszych wzajemnych relacji między ludzkich –  to na wszystkich płaszczyznach.

Oznacza to także branie niesprawiedliwości na siebie i przebaczanie. A więc nie wnoszenie pretensji i żalów. Zaniechanie zemsty i rewanżu.

To wszystko jest możliwe w naszym życiu, na ile przyjmiemy prawdę, że Pan jest naszą sprawiedliwości. To jest Jego dzieło w nas i to On działa. My zaś jesteśmy otoczeni różnymi ocenami i spojrzeniami ze strony świata. Z Jego zaś strony jesteśmy wprowadzani w prawdziwą radość oraz doświadczamy prawdy przyodziania i wyniesienia – jak to ujmuje prorok Izajasz:

Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim,
bo mnie przyodział w szaty zbawienia,
okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój,
jak oblubienicę strojną w swe klejnoty (Iz 61,10).

Daj nam Panie łaskę łaskę właściwego oczekiwania, prawdziwej nadziei i doświadczania tego, że jedynie Ty jesteś naszą sprawiedliwością

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Mądrość z góry (25. Ndz B – 210919)

by bp Zbigniew Kiernikowski

W dzisiejszym czytaniu z Listu św. Jakuba zostaje przedstawiona „Mądrość zstępująca z góry”. We wcześniejszym kontekście jest ona przeciwstawiona wspominanej mądrości ziemskiej, zmysłowej szatańskiej (3,15).

Apostoł Jakub przedstawia te dwa „typy” mądrości patrząc na skutek jednej i drugiej w życiu człowieka. Mądrość ziemska prowadzi do wszelkiego rodzaju żądz, napięć i wojen. Mądrość zstępujące z nieba prowadzi do czystego spojrzenia na życie, do sprawiedliwości i pokoju, a więc do prawdziwego dobra wszystkich.

Takie są owoce mądrości zstępującej z góry. To nas cieszy i to jest wielkim dobrem człowieka i ubogaceniem wspólnoty, w której przychodzi mu żyć. Postawmy wobec tego pytanie:

Jak dojrzewa w człowieku „Mądrość zstępująca z góry”?

W szukaniu odpowiedzi na to pytanie przywołuję proklamowaną dzisiaj Ewangelię wraz z tą. Który była czytana ubiegłej niedzieli. Było to wyznanie Piotra pod Cezareą Filipową, w którym nazywa i uznaje Jezusa jako Mesjasza. Zaraz ma miejsce druga odsłona, w której – wobec zapowiedzi Jezusa, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony … że zostanie zabity … – Piotr próbuje odwieść Jezusa od tej drogi. Pamiętamy, jak zdecydowanie zareagował Jezus: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku.

W Ewangelii wg św. Mateusza wyznanie Piotra, że Jezus jest Mesjaszem jest opatrzone wyjaśnieniem Jezusa, że to wyznanie nie pochodziło od samego Piotra (ciało i krew), lecz było darem z nieba, od Boga Ojca.

Możemy więc powiedzieć: Piotr otrzymał swoistą „informację” duchową z nieba, z góry, ale jej wewnętrznie ani nie zrozumiał ani ni przyjął. Nadal myślał po ludzku. Tak też myślał, gdy zapewniał Jezusa, że jest gotów cierpieć dla Jezusa i iść za Nim nawet do więzienia czy na śmierć (zob. Mk 14,27-31 i paral.).

Dopiero zaparcie się Jezusa przez Piotra na dziedzińcu arcykapłana otworzyło Piotrowi oczy na cały jego system myślowy. Możemy powiedzieć na jego mądrość. Zrozumiał, że potrzebuje całkowitej zmiany swego myślenia o sobie. Wtedy to zaczęła w nim zamieszkiwać mądrość Boża. To ona potem uzdalniała go do wyznania nad jeziorem Tyberiadzkim, kiedy na pytania Jezusa odpowiadał coraz to bardziej pokornie: Ty wiesz, Panie. Ty wszystko wiesz.

Co to oznacza dla nas

Mądrość zstępująca na człowieka z góry, czyli mądrość Boża, to nie tylko jakaś forma natchnienia, którym człowiek mógłby się zadowolić. Chociaż to natchnienie jest konieczne.

Ta mądrość zstępująca z góry staje się w człowieku, kiedy przeżywa swoje nawrócenie. Kiedy spotykają się w nim, w konkretach jego życia, owo Boże natchnienie i kres ludzkiej (własnej, utylitarnej) mądrości.

Wtedy człowiek może uznać kres (skończoność i ograniczoność) swojej mądrości i właściwie przeżywać swoje różnego rodzaju „upadki”. To w czasie tych trudnych i demaskujących człowieka wydarzeń i okoliczności człowiek ma szansę uznać swój błąd. Odnosząc się do Słowa Jezusa zagłębiać się w Prawdę Bożą. Nie próbuje się wykręcać, tłumaczy i usprawiedliwiać na swój sposób, lecz przyjmuje prawdę o sobie powierza się działaniu i prowadzeniu Boga.

Mądrość zstępująca z góry na człowieka musi go dotknąć w słabych punktach jego życia (jego życiowej własnej filozofii przykrojonej według własnego interesu). Tylko wtedy może prawdziwie „zagnieździć się” (uczynić sobie mieszkanie) w sercu (wnętrzu) człowieka i przynosić właściwy owoc, o którym pisze św. Jakub w swoim liście.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Na pytanie Jezusa, postawione uczniom pod Cezareą Filipową, o to, za kogo Go ludzie uważają, padły różne odpowiedzi.

Za Jana Chrzciciela,
inni za Eliasza,
jeszcze inni za jednego z proroków.

Takie były opinie ludzi. W ówczesnym świecie wspólnoty Izraela były różne oczekiwania i różne inicjatywy. Sytuacja narodu pod względem politycznym, społecznym, a zwłaszcza religijnym, była trudna ze względu na okupację rzymską. Także z powodu różnego rodzaju „ruchów” oddolnych, które chciały osiągnąć coś więcej nie tylko na polu politycznym, ale także duchowym.

Było z jednej strony wiele wszelkiego rodzaju aspiracji i oczekiwań a z drugiej pewna „struktura” ograniczająca, która przejawiała się w dominacji rzymskiej i uległości a nawet kolaboracji części arystokracji (saduceusze). Dalej w „skostniałych” pojęciach i formach religijności, jakie wiązały się – przynajmniej w jakiejś mierze – z faryzeizmem. Przykładowo: Wspólnota w Qumran była swoistym protestem wobec kultu świątynnego. Można przywoływać wiele takich aspektów ówczesnego życia, które były swoistym tyglem nabrzmiałych niepokojów i oczekiwań Był to więc teren i czas, w którym wielu wyczekiwało nowości, lepszej perspektywy życia i przestrzeni dla właściwej duchowości.

Przyszedł Jezus

Przyjście Jezusa na ten świat jako Wcielonego Słowa Bożego dało jedną i to bardzo konkretną odpowiedź na wszystkie ludzkie oczekiwania. Prawdą jest jednak, że to była (i nadal jest) odpowiedź i propozycja rozwiązania, albo inaczej ujmując: dania odpowiedzi na wszystkie pytania czy aspiracje ludzi do „ulepszenia” swego życia, która nie mieści się w żadnej ze wszystkich kategorii ludzkich oczekiwań.

Nad Jego misją dominuje stwierdzenie wyrażone przez św. Jana w Prologu jego Ewangelii. Jan mówi o tym Wcielonym Słowie:

Przyszło do swoich własności,
a swoi Go nie przyjęli.

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego
(J 1,11n).

Brak zrozumienia mesjańskiej misji Jezusa i w konsekwencji Jego odrzucenie ze strony tych, do których przyszedł i którzy na różne sposoby oczekiwali – każdy swojego – Mesjasza, jest niejako wpisany w charakter Jego misji. Zanim zostanie przyjęty, „musi zostać odrzucony”.

Piotr

W proklamowanej dzisiaj Ewangelii wg św. Marka jest to bardzo znamiennie uwypuklone. Na to samo pytanie Jezusa skierowane do uczniów o

Odpowiedział Mu Piotr:
«Ty jesteś Mesjasz».

Tak. To wielka prawda wyznana przez Piotra. Ale czy zrozumiana, czy przyjęta? To pokazuje następny krok opowiadania, w którym jest przedstawione, jak Jezus ukazuje swoją mesjańską misję: pójście do Jerozolimy i przeżycie oficjalnego odrzucenia oraz śmierci i zmartwychwstania. Wtedy Piotr upomina Go z zamiarem – jak możemy się domyślać – odciągnięcia Jezusa od tej misji i skłonienia Go do innego rodzaju „mesjaństwa”.

Reakcja Jezusa jest jednoznaczna:

Zejdź Mi z oczu, szatanie,
bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku.

Możemy w sposób lapidarny powiedzieć: ta scena (ta wymian zdań) ukazuje. Jak każdy z nich: Piotr i Jezus „trafili” w swoją dziesiątkę. Zdefiniowali się całkowicie w swoich poglądach i w rozumieniu mesjańskiej misji. Jednak każdy inaczej.

Piotr oczekiwał i wyznawał Mesjasza pojętego na swój ludzki sposób, stosownie do oczekiwań i aspiracji jego i jemu podobnych. Jezus natomiast wiedział, po co przyszedł i co jest potrzebne człowiekowi dla zbawienia.

Jest to też światło dla nas

Pytanie skierowane wówczas do uczniów dotyczy także każdego z nas, którzy przyznajemy się do Jezusa i chcemy przynależeć do wspólnoty z Nim. Chcemy wyznawać Go jako Mesjasza i chcemy za nim kroczyć – jak to Jezus  dalej precyzuje w końcowej części dzisiejszej Ewangelii.

Odpowiedzi na to Jezusowe pytanie „musimy” dawać stale, codziennie i w każdych okolicznościach. To pytanie Jezusa przybiera wiele określonych wyrazów:

  • Jakim Mesjaszem jest dla mnie Jezus konkretnych sytuacjach.
  • Czego od Niego się spodziewam i czego oczekuję.
  • Ma On być dla mnie tym, który niejako potwierdza moje plany i aspiracje, czy też tym, któremu pozwalam prowadzić się w różne „nieznane” obszary mojego życia, nad którymi nie mam władzy, a które w jakiś sposób prowadzą do tej samej Jerozolimy, do której On się udał.

Od odpowiedzi na te i podobne pytania zależy prawda i rzeczywistość, czy jestem tylko formalnie z Jezusem i normalnym członkiem Jego Ciała, czy też jestem gotów wchodzić w głąb tajemnicy. Ostatecznie dotyczy to takiej tajemnicy i takich rzeczywistości, w których szatan nie ma nic do powiedzenia.

W przeciwnym razie mogę ulegać podpowiedziom i sugestiom szatańskim, które przyjmują wiele różnych propozycji nie wykluczając swoistej (pozornej) dobroci, poprawności a nawet pobożności. Piotrowi przecież bardzo zależało na Jezusie i chciał mu na swój sposób oddać cześć i okazać życzliwość

Potrzebujemy refleksji nad tym, co to znaczy, że Jezus z Nazaretu jest Mesjaszem i wzywa nas do kroczenia Jego drogą.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

W 23 Niedzielę roku B otrzymujemy słowo Proroka Izajasza, które wzywa do nowego spojrzenia na to, co się w nas dzieje w związku z tym, czego doświadczamy w okolicznościach, w których żyjemy.

Powiedzcie małodusznym:
«Odwagi! Nie bójcie się!
Oto wasz Bóg, oto – pomsta;
przychodzi Boża odpłata;
On sam przychodzi, by zbawić was».

Zatrzymać się nad tym tekstem Izajasza. Rozumienie tego słowa zależy w pewnej mierze o treści, jakie są zawarte w określeniu „małoduszni”. W języku polskim jest to  przymiotnik. W języku hebrajskim jest to imiesłów od czasownika hebr. mahar. W języku greckim Septuaginty mamy przymiotnik „oligopistoi”, co zazwyczaj bywa przekładane bezpośrednio jako „małoduszni”. Gdy jednak spojrzymy na różne przekłady współczesne, zobaczymy, że mamy także odmienne przekłady tego wyrażenia.

Czasownik hebrajski

Podstawowe znaczenie czasownika hebrajskiego to: spieszyć się, czynić coś w pośpiechu. Oprócz tego ten czasownik wyraża też niuans bycia zdolnym czy sprytnym – naturalnie swoimi siłami. Przybiera jednak też inne aspekty znaczeniowe stosownie do formy, w jakiej jest użyty. Nadmieniam, że język hebrajski ma inną koncepcją czasownika, niż znane nam formy z kręgu filologii grecko łacińskiej.

My mamy stronę czynną zwrotną i bierną. W języku hebrajskim tych stron jest więcej i stąd jest bogatszy wachlarz znaczeniowy danego czasownika. Niektóre po części odpowiadają znanemu nam schematowi. Są jednak również i inne w niektórych przypadkach czasownik zmienia dość znaczenie swój zakres i odcień znaczeniowy.

W przypadku tekstu Iz 35,4 w przekładzie polskim (i wielu innych) jest mowa o małodusznych. Jest możliwe jednak pogłębienie czy pewne poszerzenie rozumienia tego terminu, z jakim zazwyczaj się spotykamy i w konsekwencji interpretujemy cały ten tekst w zbyt jednostronny sposób.

W formie, w jakiej jest użyty czasownik mahar, wskazuje na pośpiech i poruszenie, jakie odnoszą się do samego człowieka (chodzi bowiem o aspekt zwrotny). Jest to więc obraz wewnętrznego poruszenia, które powoduje to, że człowiek działa – jak możemy to potocznie sformułować – „nerwowo”. Działa z niepokojem wobec czegoś lub kogoś. Kontekst wskazuje na to, że chodzi o lęk, bo takie jest zalecenie: «Odwagi! Nie bójcie się!».

Z dalszego kontekstu wynika, że ta zachęta do odwagi i wyjścia z postawy lęku nie jest skierowana (głównie) z powodu niebezpieczeństwa zewnętrznego, lecz wewnętrznej sytuacji człowieka, który w sposób nerwowy i „na szybko” chciałby pokonać to, co mu zagraża. Słowo Proroka uspokaja, że wobec tego, co człowiekowi zagraża, właściwie zareaguje sam Bóg. U Niego jest pomsta. Z Nim przychodzi odpłata. On sam przychodzi, by zbawić.

Wobec tego niepotrzebny jest wewnętrzny niepokój bądź zamęt człowieka. To właśnie w tym tkwi grożące mu niebezpieczeństwo, że szuka sam na własną rękę rozwiązania i wpada w jakąś panikę. Chce opanować sytuację, a okazuje się, że sobie nie radzi i stąd jest owa panika.

Niektóre przekłady współczesne

Warto przywołać niektóre inne przekłady tego wiersza, a konkretnie tego czasownika w rozważanym tekście. Spotykamy więc takie sformułowania, w których owi ludzie, do których jest skierowane słowo są określeni jako lękliwego serca, lub zatrwożonego serca (Biblia Gdańska), albo też pogubionego czy zrozpaczonego serca. To znaczy chodzi o pogubienie się w sobie samym.

Najbardziej wymownym wydaje się przekład francuski, jaki znajdujemy w TOB (przekład ekumeniczny). Jest tam użyty czasownik affoler w stronie zwrotnej, co na język polski możemy przełożyć jako zdezorientowany, wyprowadzony z równowagi, wpadający w panikę a nawet doprowadzony do szału.

A więc chodzi o tych, którzy stracili właściwy kierunek życiowy i się pogubili. Ten czasownik jest używany w idiomie zwariowany kompas wyrażającym sytuację, gdy w pewnych okolicznościach jest zaburzone pole magnetyczne i wskazówka kompasu nie może uzyskać spokojnej pozycji wskazującej kierunek bieguna północnego.

Na czy polega owa dezorientacja?

Wskazanie na to, o co chodzi w zaradzeniu tej dezorientacji, mamy w dalszej części tekstu.

Oto wasz Bóg, oto – pomsta;
przychodzi Boża odpłata;
On sam przychodzi, by zbawić was .

To prawda, że w różnych okolicznościach życia zagrażają nam różne niebezpieczeństwa. Tak po prostu bywa. Prorok w imieniu Boga chce na pomóc w tym, byśmy nie patrzyli tak bardzo na niebezpieczeństwa, lecz raczej utrzymali z Bogiem jak najbardziej ścisłą relację i orientację, jaką od Niego otrzymujemy.

Nie rozwiążą się różne grożące nam niebezpieczeństwa i zagrożenia przez nasze frenetyczne działanie. Potrzebne jest przede wszystkim i najpierw zorientowanie naszego „kompasu życiowego” na samego Boga. Jeśli taka będzie nasza wewnętrzna postawa i taki pokój, to wszystko nabierze innego wymiaru i pozwoli nam inaczej odnaleźć się nawet w różnych trudnych okolicznościach.

Właściwe rozwiązanie przyjdzie, jeśli uwierzymy w działania Pana, które dokonuje się pośród różnych trudności i braków nawet takich, jakie w żaden sposób nie mogą być pokonane żadnymi siłami. Dzięki interwencji Pana i naszej posłusznej „odwadze” wchodzenia w trudności i przeciwności, dokona się to, co dalej Prorok obwieszcza:

Wtedy przejrzą oczy niewidomych
i uszy głuchych się otworzą.

Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń
i język niemych wesoło krzyknie.
Bo trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie;
spieczona ziemia zmieni się w pojezierze,
spragniony kraj w krynice wód.

Obyśmy potrafili zachować spokój i przyjmować Boży pokój płynący z łaskawej mocy Bożego działania

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Księga Powtórzonego Prawa, której fragment jest proklamowany w czasie dzisiejszej liturgii, to nie jest Kodeks Postępowania Cywilnego ani Karnego we współczesnym tego słowa znaczeniu. To jest Księga o charakterze normatywnym, ale i „profetycznym”. Profetyzm to objawianie i komunikowanie woli Pana Boga na tle iw kontekście wydarzeń historii.

Wydarzenia i słuchanie

Rdzeniem i nerwem tego normatywnego objawienia jest wiara w Jedynego Boga, któremu człowiek się poddaje i chce być przez Niego prowadzony. Chce żyć zgodnie z zamysłem Boga, bo doświadcza w historii własnego życia i uznaje w pełnej wolności, że ten Jedyny Bóg to jedyne prawdziwe źródło życia.

Tłem, w jakim są usytuowane mowy Mojżesza, są głównie wydarzenia związane z Wyjściem z niewoli egipskiej, a w szczególności z momentem wejścia do Ziemi Obiecanej. Te mowy regulujące życie Izraelitów nie bezpośrednim zapisem słów wypowiedzianych przez Mojżesza, lecz są późniejszą redakcją. W nich jest również zawarte także szersze doświadczenie i głęboka refleksja nad dziejami Izraela dokonana w późniejszym czasie.

W kontekście wyjścia z Egiptu i wejścia do Ziemi Obiecanej Mojżesz jako Prorok i Prawodawca nie tylko instruuje Izraelitów, lecz przekazuje im ducha i całe doświadczenia obecności i działania Pana Boga. Dokonuje się to m.in. za pośrednictwem słowa: „słuchaj”. Ten czasownik jest użyty w Księdze Powtórzonego Prawa ponad 80 razy. Naturalnie nie zawsze odnosi się bezpośrednio do Pana Boga. Niemniej jednak jest on dominujący w określeniu relacji ludu do Boga. Podobnie zresztą dzieje się u proroka Jeremiasza. Historia toczy się jako historia zbawienia, kiedy Izrael (konkretni ludzie) słucha Boga.

Konieczna potrzeba słuchania Boga

Człowiek został stworzony i jest „formowany” (prowadzony, wychowywany przez działanie Pana Boga. Jest ono wieloaspektowe i dokonuje się przez wydarzenia. Bóg daje swoje słowo. Bóg komunikuje człowiekowi swój zamysł. Zostawia jednak człowieka wolnym.

Na człowieka mają jednak wpływ inne „źródła myśli i działania”. Człowiek może ulegać tym fałszywym obietnicom. Mamy to przedstawione w Księdze Rodzaju jako grzech pierworodny. To posłuchanie inne go źródła, innej propozycji życia, doprowadziło do doświadczenia śmierci. To stało się powodem zamętu i zagubienia się człowieka. Człowiek został oszukany. Dał się oszukać. Ten „stan” oszukania trwa w nas jako grzech pierworodny. Nawet jeśli sakramentalnie zostaje zgładzony, to jego skutki wpływają na nasze życie odwrotnie proporcjonalnie do tego, jak i na ile odnosimy się do prawdy i rzeczywistości Sakramentu Chrztu. Tylko konsekwentne trzymanie się prawdy Chrztu wyzwala nas z zamętu i oszukania.

Chrzest jest posłusznym wejściem i egzystencjalnym zanurzeniem się w Tajemnicy Jezusa Chrystusa. On – jako Wcielone Słowo – przeżył na sobie konsekwencje grzechu – aż do śmierci na krzyżu (zob. Flp 2,7n). Przez swoje posłuszeństwo stał się narzędziem i sprawcą zbawienia dla wszystkich, którzy Go słuchają (zob. Hbr 5,8nn).

Chrześcijaństwo to słuchanie

Cała historia zbawienia to przygotowanie tego wydarzenia słuchania, które uzyskuje swój punkt kulminacyjny w Jezusie Chrystusie – posłusznym Słudze Jahwe. Dobitnie to jest wyrażone w trzeciej pieśni o Słudze Jahwe. Jest tam mowa o obdarzeniu „językiem wymownym” (tak BT), czyli o języku typowym dla ucznia, który słucha i właściwie odpowiada. Nie ma „swojej koncepcji”, lecz w każdej sytuacji najpierw słucha a potem odpowiada i stosownie działa służąc innym, potrzebującym (zob. Iz 50,4n).

Tego słuchania głosu Boga (odkrywania Jego zamysłu i chodzenie Jego drogami) uczył się Izrael. Różnie to się działo. Czasem w miejsce „głosu Boga” wchodziły różne propozycje i różne tradycje oparte na „polepszaniu” koncepcji Boga. Na pozornym udoskonalaniu. Czasem na „wmawianiu” Bogu tego, co człowiek chce i co sam uważa za ważne. Sam „decyduje”, co powinno się Panu Bogu podobać.

Jezus w swoim życiu spotkał się z tym. O tym mówi czytana dzisiaj Ewangelia. Odwołując się do słów proroka Izajasza (Iz 29,13) Jezus mówi wprost:

Uchyliliście przykazanie Boże,
a trzymacie się ludzkiej tradycji.

Ze słów Jezusa wynika jasno, że istnieje rozbieżność i niekompatybilność między tym, co pochodzi od Boga jako Jego przykazanie a tym, co człowiek (ludzie) ustanawia jako swoją tradycję. Nawet jeśli ta tradycja w jakiś sposób jest związana z religijnością i pierwotnym przyjęciem przykazań, ale w dalszej konsekwencji staje się coraz bardziej ludzka i zbyt ludzka tracąc odniesienie do Boga.

Szukając życia człowiek zagubił się –

Każdy z nas pranie dobra i szczęścia. Pragnie życia. Szuka tego życia i stara się o to, by je czynić coraz bardziej humanitarnym, czyli bardziej ludzkim. Udaje się człowiekowi wiele osiągnąć. To nie ulega żadnej wątpliwości. Z drugiej jednak strony człowiek (myślę ogólnie o nas wszystkich zarówno w wymiarze indywidualnym jak i społecznym aż do najszerszych kręgów) doświadcza coraz większego zagubienia się, zamętu a nawet chaosu. Tak bardzo wiele spraw i rzeczywistości „stwarzanych” przez człowieka wymyka się z jego ręki i spod jego władzy. Jesteśmy wszyscy tego świadkami w sferze ekonomii, zdrowia, koncepcji nauczania i wychowania, polityki w małych lokalnych wspólnotach i we wspólnocie międzynarodowej.

Dlaczego?

Bo zbyt mało jesteśmy gotowi słuchać jedynego prawdziwego Głosu. Jest nim Dekalog i Ewangelia. Lepiej formułując: Dekalog rozumiany i pojmowany w świetle Ewangelii.

W tym zestawieniu Dekalogu i Ewangelii zachodzi spotkanie dwóch kierunków czy raczej dwóch jakości. Dekalog jako prawo – prowadząc człowieka do prawdziwego życia zawsze w jakiś sposób człowieka ogranicza w tym życiu. Ewangelia natomiast rzuca światło: nad odgraniczeniem i nad śmiercią zabłysła prawda zmartwychwstania. To dzięki niej nawet najbardziej trudne dla człowieka prawa i czasem wydające się jako najbardziej ograniczające go będą przez niego odnoszone do Dekalogu. Oświecone prawdą Ewangelii ograniczenia wynikające z Dekalogu zawsze poprowadzą do życia. Do życia nowego. Do życia, które potrafi tracić i żyć nową mocą. Do życia, które już tutaj na ziemi ma udział w prawdzie i rzeczywistości zmartwychwstania.

Aby to się mogło dziać, trzeba umiejętności i gotowości słuchania zarówno Dekalogu jak i Ewangelii. Chrześcijaństwo żyje dzięki takiemu rozumieniu Dekalogu i Ewangelii. Potrzebne jest wprowadzenie w takie rozumienie Dekalogu i Ewangelii. Na tym polega jeden z rysów chrześcijańskiej inicjacji. Tej i takiej inicjacji potrzebujemy.

Bp ZbK

Podziel się z innymi
« Poprzednia stronaNastępna strona »

css.php