Modlitwa uczniów Jezusa (17 Ndz C – 2010)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Przeżywamy już 17 Niedzielę roku C. Czytamy dalszą część Ewangelii wg św. Łukasza (11,1-13). Ewangelista relacjonuje, w trochę inny sposób niż to mamy u św. Mateusza, przekazanie przez Jezusa uczniom Modlitwy Pańskiej. W kontekście modlitwy samego Jezusa jeden z uczniów poprosił Go, aby nauczył ich modlić się. Odwołał się przy ty, także do tego, jak to Jan Chrzciciel uczył swoich uczniów modlitwy. Łukaszowi zależy na tym, żeby pokazać modlitwę uczniów Chrystusa w odniesieniu do modlitwy samego Jezusa a także do tradycji Starego Testamentu. Chociaż ukaże jednocześnie, że modlitwa ucznia Jezusa ma już inny tenor i zawiera inny sposób wchodzenia w relację z Bogiem jako Ojcem, który daje Ducha Świętego. Nadto prowadzi do tworzenia się wspólnoty wiernych opartej przede wszystkim na logice przebaczenia.

Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię . . .

Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom,
o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą
(Łk 11,2n.13). 

Jednym z aspektów tego przekazania modlitwy, jakie mamy u Łukasza, jest – jak się wydaje – położenie akcentu nie tyle na treści wyrażane w modlitwie, ile na ufność z jaką można się zwracać do Boga jako Ojca, by otrzymać nie jakiekolwiek dary, lecz ostaecznie Ducha Świętego, który nas czyni dziećmi Bożymi – wspólnotą

1. Uświęcenie imienia Bożego jako Ojca

Na pierwsze wrażenie może wydawać się dziwne, że człowiek, uczeń Jezusa, ma prosić Boga, by Jego imię było uświęcane. Gdy mowa o imieniu Boga chodzi o przejaw Jego obecności i komunikowanie człowiekowi prawdy o Jego naturze, takiej, jaka została objawiona przez Jezusa – Syna Bożego. Jest to przede wszystkim natura Ojca.Imię Boga jest święte i pozostanie święte niezależnie od tego, jak ludzie do tego będą podchodzić i z tym imieniem się obchodzić. W Jezusie mamy nowy przystęp do Boga – poznając Go przede wszystkim jako Ojca i wchodząc z Nim w relację przez Jezusa w Duchu Swiętym, którego On daje.

W wezwaniu „Ojcze, niech się święci imię Twoje” wypowiedzianym przez Jezusa i jednocześnie przekazanym uczniom a w ten sposób także nam wszystkim aż po koniec czasów, chodzi – jak się wydaje – przede wszystkim o dwie sprawy. Pierwsze to, to, że imię Boga, którego nie mogli wymieniać Izraelici, teraz staje się tak bliskie każdemu człowiekowi, jak każdemu dziecku imię jego ojca. Nie jest to więc zwracanie się do Boga jako tego, który jest jakby poza kategoriami ludzkimi, wszechmocny Pan Zastępów i wszechpotężny i straszliwy Władca. Oczywiście te aspekty nie zostają zawieszone. Nie one jednak stają na pierwszym miejscu.

Na pierwszym miejscu jawi się aspekt Boga, który przez Jezusa, Syna Bożego, jest bliski człowiekowi. Jest Ojcem, do którego można zwracać się zawsze i to z taką samą postawą, jak każde dziecko do swego ojca. Tę prawdę możemy zgłębiać tylko przez relację z Jezusem jako synem Bożym i naszym Bratem. To ojcostwo Boga wyraża się najpełniej w tym, że – wydawszy Syna w ręce ludzi z powodu ludzkich grzechów – wskrzesił Go i  przyjmuje Go jako Syna razem z nami jako swoimi dziećmi obdarzając nas tym samym Duchem Świętym.

2. Uświęcenie imienia Bożego w nas i przez nas – odwrócenie się od idoli

Drugie, co wydaje się ważne, to potrzeba uświadomienia sobie tego, że ten Święty Bóg chce byśmy my ludzie Go takim uznali i czcili. Jemu zależy na tym, by Jego świętość nie była tylko świętością obiektywną, ale by była ona uznana przez nas ludzi. To „uświęcenie” imienia Boga staje się w nas i przez nas, gdy my Go uznajemy jako naszego Ojca. Niby to takie proste. W rzeczywistości jednak nie chodzi tylko o formalne wypowiedzenie tej prawdy w modlitwie czy w jakim cichym westchnieniu. To „uświęcenie” imienia Bożego w nas domaga się niejako ze swej natury tego, byśmy odwrócili się od wszystkich idoli tego świata, a Boga uznali za jedyne źródło naszego życia.

Nie jest to kwestia formalna, lecz życiowa, egzystencjalna. Nie mogę mówić do Boga: „Ojcze, święć się imię Twoje”, a jednocześnie pokładać nadzieję w tym wszystkim, co jest wytworem ludzkich rąk i ludzkiego myślenia czyli całego mojego działania według moich oczekiwań i planów. Nie mogę tak zwracać się do Boga, a jednocześnie stawiać w centrum mego praktycznego życia owe idole, czyli pieniądz, dobrobyt, uznanie, sukces, akceptację i poklask, władzę i dominację nad innymi oraz uleganie wszystkiemu, do czego prowadzi nas nasze ciało i cielesny sposób myślenia – jak to formułuje św. Paweł (zob. Kol 2,19). Wymawianie tego wezwania zobowiązuje do przemyślenia i zgody na przemianę i reformowanie naszego życia według logiki Ducha Świętego. To może się stawać właśnie mocą Ducha Świętego, którego Ojciec daje proszącym Go. Dlatego musimy prosić o wiele różnych darów, które uważamy za potrzebne, ale musimy być przygotowani na to, że nie koniecznie otrzymamy te dary, lecz coć większego – Ducha Świętego, dzięki któremu doświadczymy, że wszystko będzie wychodziło nam na dobre (zob. Rz, 8,26).

3. Obecność Królestwa i życie w przebaczeniu

Dalsze wezwania Modlitwy pańskiej, są niejako konsekwentnym rozwinięciem tego pierwszego. Naturalnie każda z tych próśb wnosi swój specyficzny aspekt. Jest on jednak zawsze do rozumienia w łączności z tym pierwszym. Tam bowiem, gdzie się święci imię Boga jako Ojca, tam będzie jego królestwo i tam będą ludzie żyć w pokoju i przebaczeniu. Przebaczenie bowiem, jakiego człowiek potrzebuje, jest owocem usynowienia dokonanego w Jezusie Chrystusie. Chodzi o to, byśmy byli tego świadomi i żyli jako ci, którzy korzystają z usprawiedliwienia i przebaczenia oraz konsekwentnie tym przebaczeniem obdarzają swoich bliźnich.

Wezwanie o codzienny chleb, to wezwanie nie tyle o to, by zostały zaspokojone nasze potrzeby, ale byśmy mieli świadomość darów Bożych, które otrzymujemy w różnej postaci. Tutaj musi niejako spotkać się z jednej strony fakt obdarowania człowieka (i to nie tylko łatwymi darami) przez Boga z umiejętnością i gotowością przyjmowania ich ze strony człowieka z drugiej strony .

Możemy tak sparafrazować tę prośbę o chleb powszedni:

Ojcze!
Daj nam to, co istotnie jest nam potrzebne do codziennego życia jako Twoich dzieci i spraw, byśmy umieli to przyjmować z wdzięcznością i skorzystać w pełni z Twoich darów żyjąc we wspólnocie z bliźnimi jako Twoimi dziećmi i naszymi braćmi
.
Daj nam żyć w świadomości Twoich dzieci.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

31 komentarzy

  1. Przeczytalam wlaśnie ksiażkę „Chata” W.Younga, którą parokrotnie polecał też ks. Biskup. Jestem pod wrazeniem m.in – obrazem Boga Ojca jako Taty. To przywoluje obraz mojego Ojca ziemskiego i uswiadamia mi, że obraz ten rzutuje na moja relacje do Boga Ojca. Mój Ojciec byl dość rygorystyczny i mało czuły stąd u mnie obraz Boga Ojca znacznie zafalszowany.
    Czy przebaczylam mojemu Ojcu? Mam wątpliwości, skoro z taką trudnością przychodzi mi odnoszenie sie do Boga jako Taty /b.bliskiego ,czułego/.
    Czy moja modlitwa w takiej sytuacji nie jest też zafalszowana ?
    Boże, ile pytań, ile wątpliwości, niewiedzy – jak przebaczyć tym, ktorzy odeszli do Pana ?

    #1 Tereska
  2. Teresko, gdzie można dostać tę książkę? Też chciałabym ją przeczytać.

    #2 Iza
  3. Ojcze Nasz…
    Tak. Nasz. Twój, mój i tego kogo /akurat/ nie lubisz /bo np.inne wyznanie/ też.
    Rozumiesz to?

    #3 Ka
  4. #2 Iza mozna zamowic przez internet

    #4 Tereska
  5. „Dlatego musimy prosić o wiele różnych darów, które uważamy za potrzebne, ale musimy być przygotowani na to, że niekoniecznie otrzymamy te dary, lecz coś większego – Ducha Świętego, dzięki któremu doświadczymy, że wszystko będzie wychodziło nam na dobre”
    Ja kiedyś zastanawiałam się nad tym: „Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone.”
    Jak to się więc dzieje, że Pan Bóg nie zawsze spełnia nasze prośby? – pytałam siebie.
    Wtedy odpowiedź znalazłam w Ewangelii św. Mateusza: „o ileż bardziej Ojciec, który jest w niebie, da to, co DOBRE, tym, którzy Go proszą.” (Mt 7,11)
    Zrozumiałam, że nie wszystko, o co proszę, o czym myślę, że jest dobre, takie jest. Bóg Ojciec wie lepiej, co jest dobre, a co nie i daje tylko to, co dobre.
    Nawet, jeśli to jest dla mnie trudne…

    #5 basa
  6. #3 Ka
    Tak. Twój i mój także.

    #6 basa
  7. #5 i jeszcze Rz 9 14-24 🙂

    #7 Ba
  8. Księże Biskupie. Dziękuję serdecznie za „połamanie” tego Słowa. Dziękuję również za umieszczenie na stronie radia homilii i katechez w formie dźwiękowej. Wielu sił życzę.

    #8 sylwester_cssr
  9. #7
    Ba nie rozumiem, co chciałe/aś mi powiedzieć.

    #9 basa
  10. …ja mam ogromny problem z modlitwą to znaczy nie potrafię zmusić się do modlitwy. Modlitwę uważam jako coś naturalnego – jak oddychanie, a nie jako zmaganie się. Wiem, że Jezus Chrystus oddychał razem z Ojcem. To spotkanie nie miało nic wspólnego z walką, przymusem, dyscypliną itd. Było bardzo naturalne, bo było potrzebą serca. W moim sercu nie ma takiej potrzeby. Jest w nim jakaś niechęć do rutynowego klepania pacierza. Modlitwy nie można się nauczyć, bo modlitwa jest naturalnym oddychaniem kogoś, kto uwierzył. Modlitwa jest owocem wiary…
    Pozdrawiam Was…
    janusz f.

    #10 baran katolicki
  11. …”Wezwanie o codzienny chleb, to wezwanie nie tyle o to, by zostały zaspokojone nasze potrzeby, ale byśmy mieli świadomość darów Bożych, które otrzymujemy w różnej postaci. Tutaj musi niejako spotkać się z jednej strony fakt obdarowania człowieka (i to nie tylko łatwymi darami) przez Boga z umiejętnością i gotowością przyjmowania ich ze strony człowieka z drugiej strony” …cały problem polega właśnie na przyjęciu tych nie łatwych darów/KRZYŻA/.To co Ks.Biskup umieścił w nawiasie jest dla mnie drogocenna perłą.Dziękuję…janusz f.

    #11 baran katolicki
  12. #10 Baranku – ja myślę, że Ty masz ogromny problem, ale z zaufaniem Bogu /powołuję się na Twój wpis z poprzedniego tematu/. Tak myślę. Musisz oderwać się nieco od Ziemi.

    #12 Ka
  13. Ad #10 baran katolicki
    Januszu,
    jest prawdą to, co piszesz o modlitwie jako oddychaniu i potrzebie serca, ale nie obejmuje to wszystkich aspektów naszej modlitwy. Jeśli bowiem pojmujesz to (modlitwę-oddychanie) jako coś, w co nigdy z naszej strony nie „musimy” wkładać żadnego wysiłku, to nie jest to cała prawda. Zwróć uwagę na to, że w pewnych przypadkach oddychanie też trzeba ćwiczyć – chodzi co prawda szczególnie o przypadki „chorobowe”.
    Przechodząc teraz do sprawy kształtowania modlitwy (jako żywej, spontanicznej, naturalnej i egzstencjalnej relacji z Bogiem), nie możemy zapomnieć, że my po grzechu jesteśmy właśnie chorzy. Potrzebujemy ćwiczeń.
    Naturalnie nie chodzi o „odmawianie” (klepanie) modlitw, ale właśnie o zmaganie się przed Bogiem.
    To też ze względu na nas przeżył Jezus w Ogrójcu i nie tylko tam – zapewne także w tylu swoich przebywaniach na modlitwie, o których często mówią Ewangeliści, zwłaszcza św. Łukasz. Nie były to zapewne łatwe „pogawędki” z Ojcem, ale były to niewątpliwie Jego zmaganie się jako Boga-Człowieka właśnie z punktu widzenia czy raczej z pozycji człowieka, a więc każdego z nas.
    Jeśli On to przeżywał ze względu na nas, to jest także potrzebne i konieczne, abyśmy my – patrząc na Niego – też tak przeżywali modlitwę.
    Naturalnie nie każda modlitwa będzie takim zmaganiem (czasem swoistym ćwiczeniem siebie), ale tego zmagania nie można wykluczyć z modlitwy. Inaczej mówiąc: Nie można pojąć naszej modlitwy bez tego zmagania.
    Oczywiście, winniśmy się cieszyć, kiedy nasza modlitwa jest naszym oddechem spontanicznym, ale nie powinniśmy zapominać, że – odpowiednio do stanu naszej choroby (grzechu, czyli wpatrzenia się w siebie) – konieczne jest owo zmaganie się. To właśnie ze względu na nas samych potrzebne jest nam owo „ćwiczebne” czasem „wymuszone” (np. przez okoliczności, w których wołamy z głębokości naszego doświadczenia braku i niemocy, jak w Ps 129) czy „przymuszone” (choćby ze względu na tradycyjne nakazy i praktyki) zmaganie.
    Mam nadzieję, że te moje „wyjaśnienia” będą Ci trochę pomocne – przynajmniej teoretycznie.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #13 bp Zbigniew Kiernikowski
  14. „Jednym z aspektów tego przekazania modlitwy, jakie mamy u Łukasza, jest – jak się wydaje – położenie akcentu NIE tyle NA TREŚCI wyrażane w modlitwie, ile NA UFNOŚĆ z jaką można się zwracać do Boga jako Ojca”
    A często jest tak, że kładę akcent NA TREŚĆ. I wtedy wcale mi nie chodzi o to, żeby wchodzić w relację z Bogiem, ale z ludźmi… Czyli stawiam w centrum życia nie Boga Ojca ale idola „uznania, sukcesu, akceptacji i poklasku”…
    Pozdrawiam 🙂

    #14 julia
  15. #10, Januszu 🙂
    Piszesz: „Modlitwę uważam jako coś naturalnego – jak oddychanie, a nie jako zmaganie się”
    W Katechizmie Kościoła Katolickiego jest artykuł „Walka modlitwy”. Sam tytuł wiele wyjaśnia. W pierwszym jego punkcie czytam:
    „2725 Modlitwa jest darem łaski oraz zdecydowaną odpowiedzią z naszej strony. ZAWSZE zakłada ona pewien wysiłek. Wielcy ludzie modlitwy (…) wraz z Chrystusem pouczają nas, że MODLITWA JEST WALKĄ. Przeciw komu? Przeciw nam samym i przeciw podstępom kusiciela, który robi wszystko, by odwrócić człowieka od modlitwy, od zjednoczenia z Bogiem. Modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ tak żyjemy, jak się modlimy. Jeśli nie chcemy STALE postępować według Ducha Chrystusa, nie możemy także STALE modlić się w Jego imię. „Duchowa walka” nowego życia chrześcijanina jest nieodłączna od walki modlitwy”
    🙂

    #15 julia
  16. #7 Ba
    Pan Bóg niedawno dał mi ten cytat, który podałaś. Powiedział mi coś ważnego wtedy. Teraz przez ciebie dał mi go powtórnie i znowu powiedział coś ważnego, chociaż kompletnie nie związanego z tematem. Dziękuję, że mi go podałaś.
    I chętnie przeczytałabym, co miałaś mi do powiedzenia na temat. 🙂

    #16 basa
  17. #13
    Ja mam ogromne trudności ze skupieniem na modlitwie. Walczyłam z tym bardzo. Stosowałam różne „programy naprawcze”. Z jednym skutkiem – czyli żadnym. W końcu po wielu latach poddałam się. Uznałam swoja klęskę. Nie potrafię się poprawić. Pogodziłam się z tym i modlę się tak, jak potrafię.
    Wtedy Pan Bóg pocieszył mnie przez słowa: „Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.” (Rz. 8,26)
    Co prawda czasami mam wątpliwości, czy dobrze robię, że zrezygnowałam z walki…
    I nie rezygnuję z modlitwy, chociaż to jest dla mnie upakarzające, ze nie potrafię…
    I cieszę się bardzo zawsze, gdy Pan Bóg da mi „dobrą modlitwę”.

    #17 basa
  18. #14 Popatrz Julio; Popatrzmy razem wszyscy na Abrahama z niedzielnego pierwszego czytania – ojca narodu wybranego – jak on kołacze do wrót Bożego miłosierdzia prosząc o ocalenie mieszkańców Sodomy i Gomory. Zaskakuje mnie (pewnie Was też) jego wiara w czasie modlitwy, wytrwałość, niemal natarczywość. Można dopowiedzieć, prawie targuje się z Panem Bogiem o lepsze warunki dla siebie i dla swoich braci.
    Nie dziwi nas, że dobroć Boga zgadza się z jego prośbami, ale zarazem chce z nim dalej rozmawiać, być jakby mocno obecnym w ludzkiej rzeczywistości.
    To jednak nie było klepanie się po ramieniu, targowanie się – to była jakby męska rozmowa bardzo rzeczowa i na potrzebny temat. Abraham nie prosi dla siebie, ale dla swoich ziomków mimo ich grzesznych, odrażających czynów. Wie – może nie tak jak my teraz znając Ewangelie – ale wie że Bóg nie chce śmierci grzesznika lecz aby się nawrócił i miał życie. Wytrwałość modlącego spotyka się stale z miłością kochającego nas Boga.
    A my? nasza kolejność próśb?
    Pan nasze myśli ustawia na inne tory, najpierw każe się modlić o przyjście Królestwa Bożego na ziemię; Królestwa miłości, jedności, pokoju, prawdy, sprawiedliwości. O godną cześć oddawaną Bogu i Jego Imieniu. O chleb powszedni na dzisiaj, nie na jutro. Na teraz! Bo jutro będziemy prosić jutro – każdego dnia, ale nie przysłaniając spraw najważniejszych, Bożych.
    A zresztą ufającym Pan Jezus sam zatroszczy się jutro też baczac na nasze braki i potrzeby. Obok chleba stoi też sprawa odpuszczenia naszych grzechów, darowania win bliźniemu, naszym winowajcom, zachowanie nas od groźnych pokus do złego.
    A więc wszystko w moim życiu powinno być spotkaniem z Ojcem. Trzeba mi Go tylko widzieć, kochać przez całą drogę mojego życia i nigdy nie tracić z horyzontu mego jestestwa. Nawet wtedy – albo raczej szczególnie wtedy gdy pobłądzę – wracać z godnością do Niego. On – Ojciec najlepiej rozumie swoje dzieci.
    Nie łatwe to jest ale naprawdę możliwe!
    Pozdrawiam Ks. Biskupa i Blogowiczów.

    #18 xGK
  19. … Położyć akcent „na ufność z jaką można się zwracać do Boga jako Ojca”…
    Gdy zaczynając modlitwę z moimi uczniami tłumaczę, że modlitwa jest rozmową z Bogiem – dobrym Ojcem – często (zbyt) słyszę niecierpliwe: to kiedy w końcu będziemy się modlić? (czyli: kiedy w końcu będziemy mówić wierszyki Panu Bogu?) Ale nie poddaję się!
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #19 katechetka
  20. …jak to wiec jest z ta walką na modlitwi?Jak walczyć i z kim walczyć?Przecież to się kupy nie trzyma.To jest tak jakbym przyszedł na spotkanie z ukochanym Ojcem z przymusu i cały czas nudził się Jego obecnością.Człowiek,który walczy ciągle kontrolując siebie udajac dobrego człowieka,robiąc łaskę Bogu jest rzeczywiście duchowo chory na religijność.Modlitwa nie jest trudna dla tych którzy uwierzyli.Modlitwa jest niemożliwa dla tych,którzy nie wierzą.Ileż to lat walczylem z Bogiem chcąc Mu udowodnić,że Go kocham.Nic do mnie nie docierało bo przecież to ja wciąz bylem przy głosie.To moje problemy były najważniejsze.Nie dopuszczałem Boga do głosu,który potrafił mnie słuchać.Wszystko Mu mowiłem a On milczal.Tak wtedy myślałem i dziwiłem się dlaczego moja modlitwa mnie męczy.Naprawdę byłem potwornie zmęczony po każdej modlitwie.Któregoś dnia powiedziałem Bogu wprost,że nudzę się przy Nim,że mam dość takich spotkań,że tak naprawdę to Go nie potrafię pokochać.Od tego czsu zamilkłem,przestałem ciągle dzwonić/modlić się/ do Boga ale moje serce teskniło za Nim coraz bardziej.Któregoś dnia to On zadzwonił do mnie i zaprosił mnie na spotkanie/modlitwę/.Nie macie pojecia z jaką radością,bez jakiej kolwiek wewnętrznej walki,przymusu,zmagania stanałem przed Ojcem by Go słuchać.Móc usłyszeć kochającego Boga to najpiękniejsza chwila w moim życiu.Nigdy nie zapomnę Jego głosu.Od tego czasu już nie ja modlę się do Boga ale to On modli się do mnie.To On wybiera czas spotkania/modlitwy/.To On mówi do mnie.Na takiej randce nie ma nudy bo jest ona łaską ukochanego Ojca…Pozdrawiam…janusz f.

    #20 baran katolicki
  21. Czcigodny księże biskupie! Mam do ekscelencji dwa pytania, mianowicie:
    1. Czy przepowiednie- informacje takie, jak np ta dotycząca dnia 15 sierpnia (…) my, Chrześcijanie możemy traktować poważnie i brać je pod uwagę, czy też nie… Nie wiem co o tym myśleć, bo z jednej strony wydaje mi się to sprzeczne z nauką Kościoła i wiarą, z drugiej zaś może to właśnie wiara „nakazywałaby” w to wierzyć?
    2. Drugie zaś pytanie, to pytanie o to, czy w tym roku przeprowadzane będą jeszcze w diecezji zmiany kapłańskie i wg jakich kryteriów ekscelencja podejmuje decyzje o zmianie proboszcza. Kryterium są lata pełnienia funkcji w parafii, wiek, czy może „donosy” od parafian? Pozdrawiam, życzę Błogosławieństwa Bożego i łaski zdrowia! Liczę na odpowiedź

    #21 Rafall
  22. Ad #21 Rafall
    1. Tego rodzaju przepowiednie radzę podarować sobie; radzę trzymać się Ewangelii i nauki Kościoła.
    2. W drugiej sprawie możesz skontaktować się ze mną bezpośrednio; a może będziesz w stanie mi pomóc w tym zadaniu; może znajdziesz jeszcze inne kryteria oprócz tych wymienionych.
    Bp ZbK

    #22 bp Zbigniew Kiernikowski
  23. Ad #20 baran katolicki
    Odpowiadam tylko na pierwsze: To zmaganie, ta walka to z sobą samym w świetle odkrywania Woli Boga (słuchania Jego Słowa), aby dać w sobie przestrzeń Bogu, Jego zamysłowi. Zobacz walkę Jakuba (Rdz 32).
    Bp ZbK

    #23 bp Zbigniew Kiernikowski
  24. Bóg zapłać ekscelencji za pomoc. Frapowało mnie zagadnienie związane z tą przepowiednią… Co do kwestii zmian kapłańskich, to cóż może skromna owieczka… Nie znam kapłanów diecezjalnych. Mógłbym mówić tylko o swojej parafii i parafiach okolicznych. Wierzę jednak w dobre decyzje ks biskupa. Byłem po prostu ciekaw jakie są kryteria

    #24 Rafall
  25. #20, Januszu,
    „walczyć ze sobą o siebie samego, by zdobyć siebie dla Boga” (o. A. Pelanowski). Bo Bóg pragnie mnie, mojej miłości. Nie mogę Mu dać siebie, jeśli sama siebie nie posiadam. Ojciec A.P. w etapach zdobywania Kanaanu (Sdz) widzi etapy zdobywania siebie dla Boga. A pierwszym z nich jest zdobycie Jerozolimy – serca Izraela, miejsca ZAMIESZKIWANIA Boga. W odniesieniu do dzisiejszego człowieka o.A.P. pyta:
    1.Czy wytępiłeś wszystkich WROGÓW twego zamieszkania z Bogiem?
    2.Czy już ZDOBYŁEŚ SIĘ na codzienne przebywanie z Nim choćby przez godzinę?
    To znaczy zdobyć Jerozolimę…
    Bez takiego doświadczenia życie duchowe jest iluzją. Przyjedziesz na rekolekcje, posłuchasz, może się wzruszysz i wrócisz do domu, do starych schematów.
    … A więc jednak walka i zdobywanie…
    A o. Joachim Badeni pisał (dyktował):
    „Najważniejsze jest to, żeby nie przestawać się modlić, mimo że modlitwa jest bardzo nudna (jednak!). Kiedy człowiek przezwycięży tę nudę powoli dojdzie do rdzenia modlitwy, czyli do samego Boga. To jest próba – CZY CZŁOWIEK KOCHA BOGA DLA NIEGO SAMEGO, CZY DLA PRZYJEMNOŚCI, KTÓRĄ MA Z KONTAKTU Z NIM”.
    I na zakończenie – pociecha dla mnie:
    Święta Teresa z Avila mówiła: „To zrozumiałe, że słabe kobietki, podobne do mnie, potrzebują uczucia w modlitwie, lecz oburzam się, widząc dojrzałych mężczyzn, którzy modlą się tylko wtedy, gdy mają na to ochotę”.
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #25 julia
  26. #18 xGK,
    Przypatrzyłam się 🙂
    Bardzo mi się podobało czytanie o Abrahamie. Ależ on miał wiarę! Ale z drugiej strony wiedział mniej o Bogu, niż my wiemy…
    Pozdrawiam 🙂

    #26 julia
  27. Kiedys Rekolekcjonista zadał pytanie:
    Czy spociłeś sie kiedykolwiek na modlitwie?
    Wtedy zrozumialam to zmaganie .
    Warto przeczytać tez „Opowiesci pielgrzyma” autor nieznany K-ła Wsch. Kluczem tej opowieści jest wezwanie do modlitwy nieustannej

    #27 Tereska
  28. …ja mam walczyć ze złem czy raczej dać się zranić złu by je zdemaskować w sobie i tym samym pokonać nie własnymi siłami. Modlitwa i walka to jak wiara i religijność.
    Proszę wybaczyć moją śmiałość, ale przecież można być człowiekiem religijnym, i nie wierzącym. To, co walczy w nas na modlitwie, męczy nas, zmusza do zmagania, walki z sobą samym, to właśnie ukryta w nas religijność. Wszyscy mamy mentalność dobrych ludzi i dlatego wewnętrzną potrzebą naszego religijnego ducha jest właśnie wymuszona modlitwa rozumiana jako walka.
    Ksiądz Biskup ma rację pisząc, że to modlitewne zmaganie wynika z konfrontacji z Wolą Bożą a nie z samej modlitwy. Bóg doskonale nas zna i wie, że nikt z nas o własnych siłach nie jest w stanie wypełnić Jego Wolę. On nie żąda, ale prosi nas, byśmy przestali wreszcie udawać duchowych herosów.
    Walczymy bo brakuje nam akceptacji nasze niemocy. Walczymy tak naprawdę z Bogiem, z Jego Wolą, bo sami chcemy żyć po swojemu, chcemy pełnić własną wolę, nie zgadzamy się na krzyż.
    Tak ja czyniłem /modliłem się/ wiele lat i na nic mi to się zdało. Tu potrzebna jest totalna kapitulacja. Jezus Chrystus pokazał, jak to ma wyglądać. Dzisiaj wiem, kiedy pełnię Wolę Bożą, są to chwile, kiedy nie pełnię swojej woli, kiedy niejako jestem przeciwko sobie. Modlitwa dla mnie przestała być walką, lecz jest ona potrzebą stawania w prawdzie przed Ojcem, który doskonale mnie zna i wie, jak i co dzieje się w moim sercu. Modlitwa jest dla mnie powrotem ze swoich zranień, grzechów do Ojca, który czeka na mnie, by mi przebaczyć. Modlitwa jest ostatnią deską ratunku w chwilach gdy tonę, gdy umieram, gdy nie mam do kogo się przytulić. Modlitwa to życie nowego człowieka. Gdy się nie modle umieram, nie oddycham, tonę w swoich grzechach i dlatego jak tonący brzytwy chwytam się modlitwy, by wołać nieustannie: „Tatusiu, ratuj!”…
    Jeszcze raz przepraszam z moje mędrkowanie…
    Pozdrawiam Was…
    janusz f.

    #28 baran katolicki
  29. #27 tereska
    Wlasnie. Co oznacza pocenie sie podczas modlitwy?
    Nie raz pot ciurkiem plynąl mi po plecach podczs odmawiania Koronki do Milosierdzia Bozego. Po modlitwie przestalo.

    #29 Mawoj
  30. Modlitwa to przede wszystkim zbliżenie się do Boga i stawienie w Jego obecności, by oddać Mu cześć, poddanie… Modlitwa wyraża się także w słuchaniu Boga przez natchnienia, wewn oświecenia oraz … mówienie. Głowny problem z modlitwą wynika przede wszystkim z pomieszania właściwej kolejności.

    Januszu – Twoje porównanie modlitwy do oddychania przypomniało mi pewną myśl Romana Guardiniego -> ” można mieć dni, w których modlitwa kuleje, ale nie można utrzymac wiary na stałe nie modląc się, tak jak nie mozna żyć, nie oddychając”.
    Pozdrawiam wszystkich 🙂

    #30 morszczuk
  31. #29 rozważ to ,że Pan Jezus pocił sie na modlitwie / i to krwawym potem/

    #31 Tereska

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php