Piąta Niedziela Wielkanocna w roku C podaje nam bardzo krótki fragment Ewangelii wg św. Jana (13,31-35). Jest to początek mowy Jezusa skierowanej do uczniów po wyjściu Judasza z Wieczernika. Warto przypomnieć przebieg tych wydarzeń. Na początku wieczerzy Jezus umył uczniom nogi. Następnie w krótkim przemówieniu do uczniów zwrócił uwagę na relacje jakie mają zachodzić między nimi – skoro On, Nauczyciel i Pan, tak uczynił to i oni winni sobie wzajemnie tak czynić. W tym kontekście dokonuje się wyjawienie zdrajcy. Judasz, po otrzymaniu umaczanego kęska wyszedł.

Wtedy to Jezus wypowiedział słowa, które stanowią niedzielną perykopę ewangelijną. Mówi w niej o otoczeniu Go chwałą przez Boga Ojca i tym samym oddaniu tej chwały Ojcu. Odnosi się to do Jego Męki i Zmartwychwstania. W dalszym wymiarze można odnieść te słowa Jezusa także to do wszystkiego, co będzie owocem tego otoczenia Syna chwałą w tych, którzy w wierze pójdą za Nim, czyli w Jego uczniach. Wtedy to też Jezus zostawia uczniom jeden z przejawów swojego testamentu:

 

Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem;
żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie
(J 13,34).

 

To przykazanie miłości wzajemne, ale odniesionej do miłości Jezusa wobec „swoich” jest jednym ze znamion otoczenia Jezusa chwałą. Jest to Jego dzieło. Lepiej wyrażając jest to działo Ojca wykonane przez Jezusa i niejako w Jezusie. Dlatego Jezus mówi, że Ojciec w Nim zostanie otoczony chwałą

1. Komunia (jedność) i chwała Boga oraz jej zaburzenie w grzechu

Jezus po to stał się człowiekiem i po to przyszedł na świat, aby chwałę Boga przeżyć w swoim człowieczeństwie i dać ludziom udział w tej chwale. W ten sposób człowiek na nowo może stać się chwałą Boga. Naturalnie nie chodzi o wymiar absolutny tej Bożej chwał, lecz o jej manifestację pośród stworzenia. Wyrazem tej chwały jest właśnie komunia i miłość. Takim bowiem Bóg od początku stworzył człowieka. Grzech zaburzył i zniekształcił tę cechę człowieka, która jest wyznacznikiem obecności chwały Bożej. Apostoł Paweł powie wprost: Wszyscy zgrzeszyli i zostali pozbawieni chwały Bożej (Rz 3,23).

Skro została zaburzona ta zdolność bycia w komunii na wzór i podobieństw Boga, sam Bóg podjął jej odnowienie czy nawet lepiej trzeba powiedzieć nowe stworzenie. Ponieważ dotyczyło to wolnej natury człowieka, gdyż owo zwichnięcie stanowiło nadużycie danej człowiekowi wolności, jej naprawa musiała się dokonać w samej naturze i z dobrej wolnej woli. Tego nie mógł zrobić człowiek, bo właśnie wszedł w złe użycie swej wolności.

Musiałby stanąć przeciwko temu wszystkiemu, czym sam siebie niejako uczynił w grzechu i przez grzech. Takiej mocy jednak by wziąć na siebie to, co przeciwne i zwrócić się przeciwko sobie, czyli być gotowym na śmierć /skutek grzechu), człowiek jednak w sobie nie miał i sam z siebie jej nie ma. To może tylko Bóg, który jest tak dalece czystą miłością, że ze względu na kochanego zwraca się niejako przeciwko samemu sobie. Tak mówi o miłości Bożej Papież Benedykt XVI e encyklice Deus Caritas est (nr 10 i 12).  

 

2. Miłość gotowa na śmierć

 

Jezus przychodzi n świat by w przyjętej przez siebie naturze ludzkiej tę miłość przeżyć i nam ją zostawić jako swój dar i swoją tajemnicę. W Jego śmierci na krzyżu dokonuje się owo zwrócenie się Boga przeciwko samemu sobie, poprzez które On ofiarowuje siebie, aby podnieść człowieka i go zbawić — jest to miłość w swej najbardziej radykalnej formie (Benedykt XVI, tamże).

Po wyjściu Judasza z wieczernika Jezus wiedział, że wszystko tak dalece się stało, że już dzieliły Go tylko chwile od wydania Go w ręce ludzi, by zrobili z Nim to, co zechcą. Będzie to właśnie dla Niego czas przeżywania w Jego ludzkim ciele owej bezgranicznej Bożej miłości. Wtedy więc mówi o otoczeniu Go chwałą – stanie się to w Jego śmierci, gdy na sobie spełni właśnie to zwrócenie się Boga przeciwko sobie na rzecz człowieka. Wtedy też daje swoim – ta przez siebie umiłowanym uczniom przykazanie wzajemnej miłości, by mogli być rozpoznawaniu jako uczniowie Jezusa.

3.Miłość wzajemna uczniów – owocem miłości Bożej

Jest to miłość wzajemna jako owoc i skutek daru Jezusa, a nie miłość wzajemna, jaką ludzie, nawet najbardziej doskonali, mogliby w sobie wzbudzić. Jest to miłość, która jest owocem i darem miłości Boga spełnionej w Chrystusie Jezusie.

Kiedykolwiek więc mówimy o tej wzajemnej miłości uczniów, nigdy nie powinniśmy widzieć i stawiać na pierwszym planie aspektu wzajemności. Nie jest to bowiem miłość, która rodzi się z wzajemności, lecz jest to miłość ze swej natury jednostronna, która potrafi kochać bezinteresownie aż do tego stopnia, że wydaje się na śmierć (por. Rz 5,1-11) i może zwracać się przeciwko sobie. Wzajemność zaś powstaje u uczniów, którzy poznawszy jak zostali umiłowani przez Jezusa, w tę miłość uwierzą (że jest ona prawdą) i ją przyjmą, jako bazę i wyznacznik własnego życia.

Ilustrację konkretne zobrazowanie wielu aspektów tej miłości uczniów Jezusa daje św. Paweł w hymnie 1Kor 13. Tej miłości nie można zrealizować opierając się na wzajemności. Ona może się spełniać tylko w tych, którzy w imię Jezusa i Jego mocą poznają cenę i owoc śmierci Jezusa (zob. 2Kor 5,14-21).

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

36 komentarzy

  1. „Ilustrację konkretne zobrazowanie wielu aspektów tej miłości uczniów Jezusa daje św. Paweł w hymnie 1Kor 13. Tej miłości nie można zrealizować opierając się na wzajemności. Ona może się spełniać tylko w tych, którzy w imię Jezusa i Jego mocą poznają cenę i owoc śmierci Jezusa (zob. 2Kor 5,14-21).”

    Drogi nam Księże Biskupie, ten fragment wzbudził we mnie podwójne uczucia:
    1- czytając podany tekst z Biblii, doświadczam pięknego opisu miłości,któremu chciałabym sprostać
    jednakże jako człowiek z wpisaną w naturę ludzką słabością i grzesznością- jest to pragnienie na rózne procenty realizowane przeze mnie i podejżewam,że przez każdą osobę…
    2- zawirając związek małżeński i mając uczucie miłości do współmałżonka, szczeże mówiąc , liczyłam na wzajemne uczucie, szacunek, zrozumienie itp. Obserwuję,że uczucie miłości /zauroczenie/, łączy /powinno/ każdego współmałżonka decydującego się na zawarcie małżeństwa. Dopiero lata następne wymagają dojżałej miłości jaka opisana jest w I Liście do Kor. Doświadczam w swym małżeństwie konieczności umierania , rezygnowania ze swoich racji, by… mąż mógł również obdarować mnie tym samym
    no proszę i wyłazi coś za coś…
    wiem,że powinnam być w tym dawaniu siebie , bezinteresowna ale jestem egoistką , bo oczekuję dobra, uczucia, dla siebie…
    Naprawdę dużą radość daje mi zgoda i wzajemna miłość między nami /mężem i żoną/
    Z obserwacji wnoszę,że każde narzeczeństwo i małżeństwo tego pragnie- wzajemnej miłości, szacunku i oddania…
    serdecznie pozdrawiam

    #1 Zofia
  2. Hymn o miłości może być dobrym rachunkiem sumienia -wstawiając w miejsce „miłość ” własne imię
    np.Tereska cierpliwa jest /od razu mogę powiedzieć ,że nie jest/
    Tereska łaskawa jest / nie jest/ …..itd

    Ostatnio zrozumiałam co znaczą Słowa ” ….abyście się wzajemnie miłowali ,TAK JAK JA WAS UMILOWALEM”
    Przeciez Jezus umilowal mnie taka jaka jestem , a ja? kocham bliskich , ale wciaz pragne ich zmieniac .Jak malo jest we mnie milosci milosiernej

    #2 Tereska
  3. „Jest to miłość wzajemna jako owoc i skutek daru Jezusa, a nie miłość wzajemna, jaką ludzie, nawet najbardziej doskonali, mogliby w sobie wzbudzić. Jest to miłość, która jest owocem i darem miłości Boga spełnionej w Chrystusie Jezusie”
    Boże Ojcze, bez mocy Ducha Świętego, taki owoc i dar Twojej miłości, po ludzku tylko, jest niemożliwy do przyjęcia i życia nim…
    Ojcze, uzdolnij mnie bym zawsze była posłuszna Twojej woli i umiała ją odczytywać i żyć tą miłością, której mnie uczysz…

    #3 Jowita
  4. …tylko Duch Święty jest w stanie kochać moją żonę i moje dzieci miłością jednostronną. Miłość gotowa na śmierć to cena i owoc śmierci Jezusa…
    Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co to znaczy być kochanym. Nie wiem jak smakuje takie uczucie. Być może dlatego próbowałem bardziej kochać, niż być kochanym. Realne /codzienne/ życie pokazuje mi, że nie mam mocy kochać nawet tych, którzy mnie kochają, a co dopiero tych, którzy mnie nienawidzą.
    Prawdą jest to, co głosi Ksiądz Biskup: grzech zniszczył we mnie zdolność prawdziwego kochania /umierania, życia przeciwko sobie/. Dlatego musiałem zabić Chrystusa, by teraz nie bronić się przed zasłużoną śmiercią. Potrzebuję umierania, by żyć już nie dla siebie, lecz dla innych. Potrzebuję Ducha Świętego, który uzdolni mnie do chwalebnego krzyża…
    janusz f.

    #4 baran katolicki
  5. Baranie katolicki, myślę, że z tego twojego pisania przebija jedno – użalanie się nad sobą. Zamiast wziąć się w garść i pozwolić Chrystusowi działać w swoim życiu, to ty tylko cięgle o grzechu i umieraniu. Wierz mi, ludzie przezywają większe dramaty i tragedie niż ty, ale pozwalają się prowadzić Chrystusowi i wbrew wszystkiemu potrafią być radośni. Wydaje mi się, że ty potrafisz tylko się smucić. Zapomniałeś, że Chrystus pokonał twoje grzechy, że cię podnosi z upadku, ale mam wrażenie, że ty nie chcesz być podniesionym, wolisz leżeć i biadolić. Przepraszam, jeśli Cię uraziłem. Może się mylę… A może nie.

    #5 Agnus
  6. „Jest to miłość, która jest owocem i darem miłości Boga spełnionej w Chrystusie Jezusie. (…)
    NIE jest to bowiem miłość, która RODZI SIĘ Z WZAJEMNOŚCI, lecz jest to miłość ze swej natury jednostronna, (…) WZAJEMNOŚĆ ZAŚ POWSTAJE U UCZNIÓW, którzy poznawszy jak zostali umiłowani przez Jezusa, w tę miłość uwierzą (że jest ona prawdą) i ją przyjmą, jako bazę i wyznacznik własnego życia”
    Chrystus jako pierwszy z ludzi pokochał człowieka miłością jednostronną, jej fundamentem nie była wzajemność. Tę zdolność kochania „nie kochających Go” nieprzyjaciół (wrogów Boga) otrzymał od Ojca. We mnie podobna (bo nie absolutna) miłość powstanie wtedy, gdy stanę się prawdziwym uczniem Chrystusa. Wtedy odpowiem na Jego miłość… podobną miłością wobec innych. Warunek jest dość trudny: UWIERZYĆ, że można mnie pokochać bez żadnych warunków wstępnych…, dla mnie samej…
    Pozdrawiam 🙂

    #6 julia
  7. …#5,Agnes…
    radzisz, bym wziął się w garść i zapomniał o grzechu i umieraniu.
    Biada mi, gdy stracę poczucie grzechu. Biada mi gdy będę uciekał przed zasłużoną śmiercią.
    Sztuka umierania to cel mojej ziemskiej wędrówki. Pamiętaj, że w śmierci jest zmartwychwstanie…
    „Weź mnie do nieba, albowiem umrzeć jest dla mnie na pewno lepiej. Jest dla mnie na pewno lepiej przebywać z tobą na zawsze”…
    janusz f.

    #7 baran katolicki
  8. witam wszystkich,
    mam dylemat moralno duchowy: która religia wydaje owoce wyborne, którego drzewa nie trzeba rzucać w ogień na spalenie?
    Pytam, bo sporo mówimy o miłości, ale wszędzie jej po prostu brakuje…
    dlaczego tak się dzieje?
    Przecież Chrystus powiedział, że po owocach mnie poznacie, gdzie więc dziś ich szukać i faktycznie znaleźć?
    Proszę o wykazanie mi zależności, jeśli ktoś też poszukuję, bo przecież to oznacza życie wieczne.
    Czyż nie tak?

    #8 luki
  9. Luki – moja odpowiedź jest taka – żadna religia nie wydaje wybornych owoców.

    #9 Agnus
  10. (Jestem kawalerem od urodzenia). Milosc miedzy ludzmi jest powaznie, conajmniej, bardzo znieksztalcona. Kazdy to zna z autopsji.
    W malzenstwie milosc istnieje dopóki, dopóty wspolmalzonek nie znajdzie luk, niedoskonalosci, mniejszych mozliwosci materialnych, etc, u wspolmalzonka. Trzeba byc zaradny niczym komandos aby dogodzic kobiecie. W innym przypadku szkoda zachodu, czasu, a nawet pieniedzy.

    #5 Angus, (a moze powinno byc Angus?)
    Moim zdaniem trzeba sie pouzalac nad soba aby odreagowac. Przezyc „zalobe”? Nie jestesmy cyborgami lecz mamy oprócz duszy i ciala, również psychike.

    #10 Mawoj
  11. …#9.Luki,dla mnie to prawda…Pozdrawiam Cię…janusz f.

    #11 baran katolicki
  12. On się użala już od dłuższego czasu i wydaje się, że to żałoba przeżyła jego, a nie on ją.

    #12 Mawoj
  13. Mawoj, On się użala już od dłuższego czasu i wydaje się, że to żałoba przeżyła jego, a nie on ją.

    I nie ma błędu w moim podpisie, Agnus , nie Angus. Różnicę zobacz sobie na zdjęciach w google. Pozdrawiam

    #13 Agnus
  14. Spełnienie się w miłości to dopełnienie się w drugim człowieku,a następnie w Bogu.W wyniku czego człowiek nie jest samotny i Bóg,który stworzył mnie/nas dla tej miłości,która zaprowadziła Go na krzyż.Czyż można wzgardzić taką miłością i nie dzielić się nią,chociażby była też, po części ,krzyżowa?

    #14 Barbara
  15. #13 Agnus
    Jednym slowem, poległ. Szkoda chłopa.

    #15 Mawoj
  16. #13 Agnus
    Agnus – Baranek; Agnus Dei – Baranek Boży (Boga).
    Teraz KPW. Przepraszam. Pozdro.

    #16 Mawoj
  17. Korekta do #10
    Milosc miedzy ludzmi jest conajmniej znieksztalcona.
    I tylko tyle.

    #17 Mawoj
  18. #14 Barbara
    O ile wiem lub sie domyslam, albo jestem naiwny, niewykluczam, ze nawet jestem staroswiecki, bierze sie slub po to aby zyc razem. Dzielic dole i niedole tez razem. Mam nieodparte wrazenie, ze milosc w malzenstwie miedzy kobieta a mezczyzna, jest wtedy, gdy maz przyniesie do domu, (lub ma uzupelniane konto w banku), co miesiac kwote netto ok. 2 tys. PLN-ów. Wtedy iest OK. I dzieje sie wiele. Szkoda gadac, gdy ow maz, w ramach prywatyzacji, straci prace. I tez dzieje sie wiele ale w odwrotnym kierunku. Milosc bezinteresowna zanika.
    Duzo by pisac, ze skory wolowej by braklo.

    #18 Mawoj
  19. #13 Barbara
    Podobno ludzie sie pobieraja zeby bylo lzej w zyciu, a nie ciezej. Cokolwiek mialoby to znaczyc. Samo zycie na tym ziemskim padole, lez i rozpaczy, wystarczy. Pozatym mozna pisac nie tyle, ze po polsku, a po naszemu. O! Bo taka pisanina brzmi jak >>nowomowa<<.

    #19 Mawoj
  20. …Mawoj…
    najlżej jest na własnym krzyżu.
    Tam aż do bólu jestem prawdziwy. Najcięższa jest pycha, chciwość, nieczystość itd.
    I jeszcze jedno: nie ma większej miłości /radości/ niż stracić /oddać/swoje życie za nieprzyjaciela.
    Doświadczam tego na co dzień w małżeństwie z kobietą, którą dał mi Bóg…
    Poległ chłop /ja/,ale za to zmartwychwstał Pan /On/…
    Pozdrawiam Cię…
    janusz f.

    #20 baran katolicki
  21. …Agnus/nie Agnes/…wszyscy,którzy mnie znają mówią o mnie:z czego on się tak cieszy.Większość moich problemów wypływa z uśmiechu do życia i nie pohamowanej radości z „umierania” /tracenia swoich racji/.
    Zaśpiewam dla Ciebie. Posłuchaj:
    Chwalebny krzyż zmartwychwstałego Pana
    jest drzewem mojego zbawienia;
    on moim pokarmem, on moją rozkoszą,
    w jego korzenie wrastam,
    w jego gałęziach odpoczywam.

    1. Jego rosa mnie ożywia,
    jego powiew mnie użyźnia,
    w jego cieniu postawiłem mój namiot.
    On w głodzie jest pokarmem,
    w pragnieniu źródłem wody,
    moim okryciem w nagości.
    Stroma ścieżka, moja droga wąska,
    drabina Jakuba, łoże miłości,
    gdzie nas poślubił Pan.

    2. W trwodze tyś obroną, w potknięciu podporą,
    w zwycięstwie koroną,
    w walce tyś nagrodą.
    Drzewo życia wiecznego,
    podpora wszechświata,
    kościec ziemi,
    twój wierzchołek sięga nieba,
    a w twoich ramionach otwartych
    jaśnieje miłość Boga…
    Pozdrawiam…
    janusz f.

    #21 baran katolicki
  22. miłość czymże jesteś….
    'Kto nie miłuje nie poznał Boga, ponieważ Bóg jest Miłością’

    #22 luki
  23. Baranie katolicki, to chyba Twój pierwszy wpis na tym blogu, w którym czuć jakąś radość. Wcześniej tego nie było. Nie ważne, co mówią o tobie wszyscy, bo jeśli sam nie pozwolisz Bogu się podźwignąć, to będziesz leżał już na zawsze. Krzyż jest ośrodkiem naszej wiary, ale czymże byłby Krzyż bez chwalebnego zmartwychwstania? A skoro jest zmartwychwstanie, to powinna zatem być tez radość chrześcijańska. Pozdrawiam

    #23 Agnus
  24. Agnus jesteś trochę sceptyczny, jeśli Jezus był na ziemi i mówił o jednej drodze prawdziwej , choć wąskiej, która prowadzi do życia to musi dziś istnieć religią prawdziwą czyż nie tak? Bo przecież jest też szeroką, wygodną i przestronna prowadząca do zagłady zobacz proszę sobie ew. Mateusza 7 rozdział…

    #24 luki
  25. Taa baranku #21.To rzeczywiście częste pytanie „z czego on/ona tak się cieszy”?.Odpowiedź zawarta w nim/niej i w oczach ich jasno świeci.Czytać nie umią ,czy coo?

    #25 Ka
  26. A ja myślę, że jest taka prawdziwa religia, tylko oprócz wiary trzeba mieć miłość, „Gdybym miał wiarę taką iż bym góry przenosił, był bym niczym”, więc podstawą wiary jest miłość. „Po tym poznają żeście Uczniami Moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”, „Miłujcie swoich nieprzyjaciół…”.

    #26 chani
  27. Jeszcze, prawdziwym wyznawcą Chrystusa to zawsze jest „pod górkę”, czasami im coś przeszkadza. Natomiast tym, którzy są z daleka od Boga albo wyznają Go tylko ustami, to wszystko się im w życiu układa.

    #27 chani
  28. Luki #24, ja nie napisałem, że nie ma drogi prawdziwej, tylko że żadna religia nie wydaje wybornych owoców. Przypomnę ci, że Jezus powiedział też, iż „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”. Chrystus jest Drogą. Pełnia odkupienia jest w Kościele Katolickim, ale nie można wykluczyć, iż ludzie nie-katolicy również osiągną życie wieczne w znany tylko Bogu sposób. Błędne jest myślenie, że tylko w Kościele rzymskokatolickim można osiągnąć zbawienie, choć jest ono (to myślenie) bardzo popularne. Nie wyobrażam sobie, by Chrystus potępił człowieka tylko dlatego, że urodził się w Iranie i od małego był wychowywany w wierze islamskiej. Nie znane są wyroki Boskie. Być może w niebie jest właśnie najwięcej osób spoza Kościoła. Kto wie?

    #28 Agnus
  29. Poza Kościołem nie ma zbawienia zarówno dla chrześcijan, jak i nie-chrześcijan, bo tylko Kościól jest powiązany z Chrzystusem, jedynym Zbawicielem człowieka. zbawienia tylko dzięki łasce wysłużonej przez Jezusa Chrystusa i udzielanej przez Ducha Świętego. Zbawienie można dostąpić tylko dzięki łasce wysłużonej przez Jezusa Chrystusa i udzielanej przez Ducha Świętego
    Dotyczy to także niechrześcijan. Według nauki Kościoła niechrześcijanie nie mogą osiągnąć zbawienia „poza Kościołem”, lecz dzięki Kościołowi i dzięki jakiemuś powiązaniu z nim, o którym mogą nic nie wiedzieć.
    Sobór Watykański II wyróżnia trzy różne formy powiązania z Kościołem ustanowionym przez Chrystusa. Inaczej mówiąc, według Soboru, istnieją trzy grupy przynależących do Kościoła. Pierwszą określa on mianem należących w pełni; druga to należący w sposób niepełny; trzecia zaś bardzo liczna grupa – to tzw. przyporządkowani do Ludu Bożego. Każda z tych trzech form powiązania z Kościołem, opisanych powyżej, umożliwia osiągnięcie zbawienia. Tak więc poza Kościołem nie ma zbawienia, jednak nie oznacza to, że poza kościołem katolickim nie można się zbawić.

    Jak nie ma zbawienia poza Chrystusem, tak też nie ma go poza Kościołem. Kto naprawdę należy do Chrystusa, ten też jest w jakiś sposób związany z całym Jego Mistycznym Ciałem, czyli z Kościołem. Jak też nikt nie powinien odchodzić od Chrystusa, tak też nikt nie powinien oddalać się od Jego Mistycznego Ciała – Kościoła.

    Jak już to zostało wspomniane, Kościół nie twierdzi, że niechrześcijanie zostaną potępieni za to, że urodzili się w jakiejś religii niechrześcijańskiej. Kto jednak poznał Kościół jako konieczny do zbawienia, ten powinien przyjąć wszystkie środki zbawcze, jakie się w nim znajdują. Ma zatem obowiązek należeć świadomie do Kościoła, przyjąć chrzest i całą Ewangelię, powinien też spotykać się z Chrystusem w sakramentach, głównie przez Komunię św.

    Każdy człowiek porzucający Kościół, aby stać się wyznawcą innej religii, będzie musiał odpowiedzieć przed Bogiem za swoją dobrowolną decyzję. W każdej bowiem decyzji zawsze wyraża się podlegająca ocenie moralnej uczciwość lub nieuczciwość człowieka, jego szukanie prawdy lub obojętność na nią, miłość lub egoizm.
    porównaj dokumenty: Lumen Gentium; Deklaracja:Dominus Jesus; dekret Ad Gentes; encyklika Jana Pawłą II: Redemptoris missio

    duszpasterz

    #29 duszpasterz
  30. #30 baran katolicki
  31. Tej miłości nie można realizować opierając się na wzajemności. Ona jest owocem łaski (śmierci) Jezusa, w którą wierzymy, i doświadczamy jej w naszym życiu. I powstaje ta wzajemność, a choć nie opieramy się na niej, jest jakby obok nas, ale tylko obok, ulotnie jak zapach, bo w centrum jest Ktoś, kto daje życie.
    Słyszałam kiedyś to porównanie, że ludzie są jak pęk półprostych wychodzących z jednego punktu – centrum. Tym centrum jest Bóg, a ludzie im bardziej zbliżają się do Niego, tym są sobie bliżsi.
    Pozdrawiam

    #31 AnnaK
  32. Pozwól duszpasterzu, że trochę zredaguję Twój wpis.
    Na ile ktoś rozpoznał Dobra Nowinę Jezusa Chrystusa , na tyle będzie uczestnikiem ( członkiem ) Jego Ciała –Kościoła. Każdy z nas jest przecież na drodze , jeden bliżej inny dalej. W tym też stopniu będzie zdolny do korzystania z sakramentów. Jest kwestią dojrzewania a nie powinności z nich korzystanie. Ja przystępuję do komunii od wielu lat a jednak nie byłem w stanie przyjąć jej ( jej działania, logiki) kiedyś, tak jak teraz.
    Nie istnieje zatem żaden obowiązek przynależności do Kościoła , nie ma obowiązku chrztu ani przyjmowania Ewangelii. Z powinności o których piszesz zostaliśmy przecież wyzwoleni.
    Jest natomiast oferta, propozycja – Ewangelia. Ten kto ja przyjmie choć trochę, w nim zapoczątkowuje się proces nawracania. Owszem skutkuje on przyjęciem Chrztu, świadomością przynależności do Kościoła , chęcią korzystania z sakramentów o ile odnajdzie wokół siebie wspólnotę , w której będzie dojrzewał.
    Problemem człowieka – moim problemem nie jest porzucanie Kościoła dla innej religii
    ( robię to poniekąd w każdym grzechu).Moją ostateczną wygraną jest to czy potrafię w tej sytuacji ( grzechu) dostrzec darmową łaskę i przebaczenie Chrystusa.

    #32 grzegorz
  33. Słuchajcie, dzisiaj miałam piękny przykład miłości.
    Przyszła do mnie kobieta, matka dorosłego syna w mózgowym porażeniem dzieciecym i upośledzeniem umysłowym, który wymaga jej ciągłej opieki. Powiedziała wprost, że nie ma z nim problemów dzięki miłości. On czując się kochany jest spokojny i wspólpracujący. Także kocha. Bo miłość budzi miłość. Pewne dolegliwości,które pojawiły się u niej ostatnio, przestraszyły ją. Boi się, że umrze i co stanie się z nim? Powiedziała, że chciałaby umrzeć razem z nim. I to w znaczeniu obustronnym, aby ani on, ale także i ona, gdyby miała się zdarzyć sytuacja odwrotna, nie zostało samo. Szkoda, ze tak sie nie da.
    Nie mówiła dużo o Bogu, ale w tle był. Można było się domyślić skąd czerpie siły i radość w wcale niełatwym swoim życiu.
    Napisałam to , ale teraz widzę jak nieumiejętnie to zrobiłam…

    #33 basa
  34. Swego czasu, próbowałem gimnazjalistów uświadomić w konieczności wzajemnego szacunku, który jest podstawą relacji międzyludzkich. Niezmiernie trudno jest nauczyć ich tego własnym świadectwem. Nie ma ludzi lepszych i gorszych. Są po prostu ludzie i z tej racji należy im się miłość i szacunek. Spojrzenie na miłość przez pryzmat miłującego nas Chrystusa, ukazuje tylko, jaką drogę trzeba przebyć, by móc częściowo utożsamić się ze stwierdzeniem, że miłujemy, a co dopiero o porównaniu tej miłości z Chrystusem.
    Tak na koniec – coraz bardziej przekonuję się, że trzeba samemu przeżyć to, co chce się innym przekazać.

    #34 mikuch
  35. ciekawe macie spostrzezenia, calkiem wygodne jak na to co Jezus nazwal miedzy miloscia a wiara, tylko dlaczego dzieki kosciolowi osiagamy zbawienie? Milosc,miloscia ale co z niej jesli nie bedziesz zbawiony? Proponuje na poczatek ciekawe wersety:
    Efezjan 4:5,13 jedna nadzieja, jedna wiara, jeden chrzest.
    Dzieje Ap. 8:12, 14:21 zlecenia czynienia uczniow
    1Koryntian 1:10 Milosc, zgoda wsrod wspolwyznawcow
    Jana 15:8 Rozpoznawana po owocach
    Pozdrawiam!

    #35 luki
  36. #35 luki,
    dzięki Kościołowi – nauce którą głosi (m.in. ks. bpa Kiernikowskiego), dzięki spowiednikowi, który nie dał mi kiedyś rozgrzeszenia, dzięki czytaniu Pisma Świętego, a zwłaszcza dzięki modlitwie i Eucharystii – odkryłem miłość. Zacząłem żyć. I w mym domu przeszliśmy przez śmierć, wypalenie, ale po niej – nie dzięki sobie, ale dzięki łasce Pana – jest Zmartwychwstanie! Nowe życie, choć jeszcze niedoskonałe, ale dające radość. Wspólne życie, tak silne, że zmienia innych. Dziecko, które samo z siebie wymyśla postanowienie wielkopostne (niebagatelne dla niej – rezygnację z telewizji!) i WYTRZYMUJE!!! Owoce, które widać później w codziennym życiu, w stosunku do innych. Nie jest problemem wierzyć w Boga, ale Mu uwierzyć, zawierzyć siebie w 100%. Jezu, ufam Tobie!

    #36 Zbyszek

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php