Powołanie – potrzeba bycia w nawróceniu

by bp Zbigniew Kiernikowski

Piotr zaparł się Jezusa, ale się nawrócił, gdy uświadomił sobie słowa Jezusa wskazujące na znak towarzyszący jego zaparciu się. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz. I wybuchnął płaczem (Mk 14,72). Właśnie dopiero wtedy, gdy gorzko zapłakał, rzeczywiście był z Jezusem. Był z Nim jakby na nowo i w prawdziwie; dzielił Jego los. W życiu Piotra i w jego rozumieniu swej relacji z Jezusem zaczynał się nowy etap. To zostanie jeszcze bardziej rozwinięte w scenie nad jeziorem Tyberiadzkim, gdy Jezus trzykrotnie zapyta Piotra o miłość (zob. J 21,15-19).

Piotr, podobnie jak pozostali uczniowie, musieli tego wszystkiego doświadczyć i przeżyć swoje rozproszenie, żeby móc wrócić, i przeżywszy swoje nawrócenie, być w pełni z Jezusem. Dopełniło się to, gdy zobaczyli Jezusa zmartwychwstałego, który im przebaczył i tchnął na nich, obdarzając ich Duchem Świętym (zob. J 20,22). Zaczęli wtedy z Nim być prawdziwie, do końca, doświadczywszy przebaczenia i otrzymując moc odpuszczania grzechów. Musieli doświadczyć, że być z Jezusem, to znaczy zostawić swoją koncepcję życia i przylgnąć całkowicie do koncepcji i historii życia, jakie otworzył przed człowiekiem Jezus. Oni byli pierwszymi spośród ludzi, którzy tego mieli doświadczyć, tego się nauczyć (stać się uczniami), by to przeżywać na oczach innych ludzi i w ten sposób otwierać innym drogę życia.

Przed wniebowstąpieniem, przy rozesłaniu Apostołów, Jezus wypowiada słowa: oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20). To bycie Jezusa z uczniami, przez pokolenia, a więc także z nami, jest dla nas stałym wezwaniem, żebyśmy odkrywali powołanie do tego, żebyśmy faktycznie z Nim byli. Ta nasza obecność oznacza dla nas samych stałe nasze zbliżanie się do Niego, do jego Tajemnicy. Aby to mogło się dopełniać w każdym z nas jako uczniu Jezusa, potrzebujemy – podobnie jak Piotr – doświadczenia nawracania się od siebie ku Jezusowi, a więc w pewnym sensie przeżywania naszej osobistej przegranej. Chodzi nie tyle o przegranie czegoś, co jest poza nami, lecz tego, co się dokonuje w nas, by być bardziej w swoi myśleniu z Jezusem, by żyć jego życiem (por. Ga 2,20); chodzi o stałe odkrywanie sensu zaparcia się siebie i brania swego krzyża, czyli przekreślenia własnej koncepcji życia (zob. Mk 8,34-38).

Potrzeba nam wprowadzenia w tajemnicę paschalną, przed którą w ludzkim odruchu uciekamy, podobnie jak uczniowie to uczynili, bronimy siebie, usprawiedliwiamy, czasem nadrabiamy naszą ludzką odwagą, a zdarza się, że także zadufaniem w sobie czy wprost butą. By nauczyć się być z Jezusem do końca, potrzebujemy przeżycia kryzysu, wskutek czego możemy się nawracać i być z Jezusem.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

5 komentarzy

  1. „musieli tego wszystkiego doświadczyć i przeżyć swoje rozproszenie, żeby móc wrócić, i przeżywszy swoje nawrócenie, być w pełni z Jezusem”

    Czy to znaczy, że KAŻDY z nas przechodzi ten etap – rozproszenia?
    Ja byłam w takim stanie – tak postrzegam pewien okres w swoim życiu; na szczęście – myślę, że wróciłam. A niebagatelną rolę odegrał „kryzys”. Czyli sytuacja zgodna z opisem…
    Ale czy mój syn, który w tej chwili, wydaje mi się, że jest w „rozproszeniu” wróci?…
    Czy powrót jest regułą?

    #1 julia
  2. To bardzo ważne: aby przekreślić własną koncepcje życia… kiedyś tak bardzo chciałam żyć wedle własnego planu i im bardziej chciałam tym bardziej zaiperałam się i byłam nieszczęśliwa. Aż w końcu dla mnie nadszedł dzień, kiedy i ja zapłakałam i poczułam że powracam do Pana, który cierpliwie na mnie czekał i nigdy nie opuszcza. Dziś mam w życiu jedno pragnienie, abym umiała wypełnić wolę Pana w moim życiu. Wierzę, że dzięki światłu Ducha Świętego będę umiała dobrze rozeznać moją droge a tam gdzie pojawia się czasem zwątpienie tam jest miejsce na moją ufność- razem prowadzą mnnie do źródła Miłości. 🙂

    #2 Agnieszka
  3. #1 Julia
    Nie można powiedzieć, że ten proces doświadczenia rozproszenia i przechodzenia z niego w jedność z Chrystusem i w konsekwencji z sobą i z innymi u wszystkich jednakowo przebiega. Dotyczy on jednak w jakiś sposób każdego człowieka, gdyż grzech powoduje rozproszenie, a w Jezusie (tzn. dzięki Jego zbawczemu dziełu) otrzymujemy możliwość nawrócenia i powrotu.
    W odniesieniu do Pani syna mogę tylko powiedzieć, że jeśli Pani będzie trwała przy swoim doświadczeniu powrotu umożliwionego Chrystusie, to trzeba mieć nadzieję, że to synowi też pomoże. Kiedy i jak – trudno to określić. Ważne, by być jednoznacznym znakiem w tej materii dla innych (Jezus takim był wobec uczniów), a wtedy inni mogą z tego skorzystać i będą mieli do kogo wrócić. Jest to bardzo ważny problem – dar i wyzwanie. Dziękuję, że Pani go podjęła. Mam nadzieję, że wrócimy do tego w sposób bardziej wyczerpujący. Dziś na tym kończę. Bp ZbK

    #3 bp Zbigniew Kiernikowski
  4. I ja właśnie przeżyłam kryzys. Zobaczenie siebie całej prawdzie jest bardzo bolesne, ale pozwala zrozumieć kim na prawdę się jest i Kto daje siłę, by dalej żyć. Taki kryzys uczy pokory.
    I jeszcze raz przytoczę to, co napisałam wcześniej, bo to daje nadzieję :
    „Tak, ja nie umiem dosięgnąć. Nie umiem kochać Go bezgranicznie. Działać.
    I cóż z tego ? ON I TAK ZMARTWYCHWSTAŁ !
    Niezależnie od tego jaka jestem, jacy jesteśmy.
    On zmartwychwstał. Zmartwychwstał dla mnie, dla nas, dla naszego zbawienia. Bez żadnej zasługi z naszej strony. Przez miłość.”

    #4 basa
  5. Po tygodniu muszę powiedzieć, że ten kryzys wręcz był konieczny i był darem P. Boga dla mnie.

    #5 basa

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php