Powołanie – „Aby z Nim byli”

by bp Zbigniew Kiernikowski

W kontekście tygodnia modlitw o powołania kapłańskie chciałbym zachęcić do rozważenia tekstu z Ewangelii św. Marka, który mówi o powołaniu apostołów.

Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Ustanowił więc Dwunastu…(zob. Mk 3,13-19).

W proponowanej refleksji nad tym tekstem będę odnosił się do oryginalnej wersji tej księgi, czyli do tekstu greckiego. W związku z tym, na początku kilka wyjaśnień, które stanowią punkt wyjścia:

1. Stwierdzenie a oni przyszli w języku greckim wiąże się z pewnym niuansem. Użyty czasownik aperchomai z przyimkiem (prepozycją) pros wyraża jakby dwie czynności czy dwa aspekty czynności: odejście (od czegoś) i przyjście do.

2. aby Mu towarzyszyli – w tekście greckim dosłownie mamy: aby z Nim byli.

W cytowanym fragmencie Ewangelii o przyjściu uczniów do Jezusa zawarte jest zatem przesłanie, które wskazuje na konieczność odejścia od czegoś. Warto przy tym zauważyć, że stopień przyjścia do Jezusa i przylgnięcia do Niego będzie z konieczności związany ze stopniem czy z miarą odejścia od wszystkiego, czym nie jest Jezus. Żeby mogło być całkowite przylgnięcie i bycie z Jezusem musi nastąpić całkowite odejście od przylgnięcia do czegoś innego. To odejście było koniecznym warunkiem, aby mogli być z Nim. Przyjście przyszłych uczniów (apostołów) do Jezusa jest więc odejściem od czegoś, z czym dotychczas byli związani, i złączeniem się z Nim.

W komentarzach do tego tekstu podkreśla się, że w tym wezwaniu nie tyle chodzi o naśladowanie Jezusa, ile o przeniesienie ciężaru własnej egzystencji na Niego, na Jezusa – czy jestem po stronie świata i tego, co jest poza Jezusem, czy jestem po stronie Jezusa, aby pełnić Jego misję.

Powołanie nie jest tylko kwestią zewnętrznej relacji, lecz egzystencji – być z Nim i dzielić z Nim Jego egzystencję, przyjmować Jego styl myślenia, wartościowania, Jego styl życia. Bardzo ważne jest, że w tym momencie powołania nie jest jeszcze określone, w jakich okolicznościach ma się ono wypełnić: ani czas, ani sposób, ani miejsce, ani warunki czy okoliczności – tylko to jedno: aby byli z Nim. Oznacza to podjęcie pewnego ryzyka co do własnej egzystencji. A właściwie jest to oddanie władzy nad własnym życiem Jezusowi, złączenie się z Nim na dobre czy złe. Jest to możliwe, gdyż najpierw sam Jezus tak się złączył z ludźmi i wszedł we wspólnotę z nimi niepodzielnie aż do krzyża. Zaryzykował ten rodzaj egzystencji aż do tego stopnia, że jeden z tych, którzy z Nim byli, wydał Go (zob. Mk 14,18). W wybraniu chodzi o odejście od czegoś, co jest tylko własne, także własne plany i koncepcja życia, by wejść w egzystencję z Jezusem, który tak prowadzi, by uczyć odchodzić od siebie.

W dalszej części tego fragmentu następuje dopowiedzenie skutku tego bycia z Nim: by mógł wysyłać ich dla obwieszczania [Ewangelii], i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Zadanie tu wyrażone stoi w pozornej sprzeczności z poprzednią wypowiedzią Jezusa, gdyż powstaje pewne napięcie między byciem z Nim i byciem posłanym. Nie może więc tutaj chodzić tylko o materialne przebywanie z Jezusem czy towarzyszenie Mu, lecz o wspólnotę ducha – jednakowe spojrzenie na egzystencję, nawet mimo materialnego oddzielenia.

Trzeba więc zauważyć, iż w opisie powołania i ustanowienia Dwunastu bardzo ważne jest ukazanie, że wolą Jezusa jest doprowadzenie uczniów do dzielenia z Nim swojej egzystencji, a nie tylko to, by czemuś się przyglądali, by zdobyli jakąś technikę nauczania. To rozróżnienie jest bardzo istotne. Chodzi bowiem najpierw o jakość istnienia, czyli sposób życia, a dopiero wtórnie o działanie. Być bowiem posłanym przez Jezusa, by pełnić misję w Jego imieniu jest możliwe dopiero wtedy i na tyle, na ile przeżyło się z Nim wspólnotę – bycie jedno z Nim.

Jeśli spojrzymy pod tym kątem na dalszy ciąg Ewangelii, to zobaczymy wyraźnie, jak w wielu miejscach właśnie Apostołowie są wprowadzani w sytuacje, które stają się okazją do rozeznania, czy oni są z Jezusem, czy nie; czy myślą tak jak On, czy nie; czy zaczynają wchodzić w myślenie Jezusa, czy też nadal myślą według kategorii świata, swojej grupy, swoich interesów.

On ich powołał, by z Nim byli. Oni zaś w momencie powołania ich przez Jezusa odeszli od czegoś i przyszli do Niego, ale jeszcze muszą się nauczyć z Nim być. Nie wystarczyło powiedzieć: Pójdziemy z Tobą. Nie wystarczyło też uczynienie pierwszych kroków. Apostołowie będą się uczyć być z Jezusem przez cały czas Jego publicznej działalności, ale przede wszystkim wtedy, gdy nastąpi Jego przejście – Pascha. Wtedy to najpierw przeżyją rozproszenie, a później nastąpi ich „odejście” od własnej koncepcji i złączenie się z Tajemnicą Jezusa (zob. J 13,7; por. Kol 1,24-29). Jest to długi proces, który przeżyli Apostołowie i przeżywają powołani. Do tej tematyki jeszcze wrócimy.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

13 komentarzy

  1. Jest,jak Ksiądz Biskup nam tu pięknie wszystko opisał.I objaśnił.Bardzo zrozumiale wyjaśnił.

    #1 K.
  2. O jak „boli” to aperchomai, to odchodzenie od tego co Chrystusem nie jest…Chyba dlatego, że nie ma we mnie wiary w to, że w to miejsce gdzie tracę życie, Bóg daje mi Swoje życie i nie ma we mnie „luki”. Widzę potrzebę, tego by co chwila mi to przypominano, by ta prawda mogła we mnie żyć. Tak jak w Izraelu żyła historia przejścia przez Morze Czerwone, przez to, że rodzice dzieciom o tym przypominały, że Bóg wyprowadził ich z niewoli do życia, tak ja widzę, że potrzebuję codziennie kerygmatu, by mieć wiarę w to, że nie będę żyła z „luką”. Ciągle jest w sercu asekuracja, lęk przed brakiem….i to ona nie pozwala na to odchodzenie od SIEBIE. Dlatego składam Bogu dzięki za wspólnotę.
    pokój
    agnieszka

    #2 agnieszka
  3. Dziękuję Ks. Biskupowi za te słowa. Jak mocno trzeba Jezusowi Chrystusowi zaufać pomimo ciemnych dolin i sytuacji zdawałoby się bez wyjścia Pokój

    #3 Kasia
  4. Szczęść Boże Księdzu Biskupowi,
    dziękuję za odpowiedź na kwestie dot. sakramentu bierzmowania. Poprzez zajęcia z teologi moralnej zrodziło się kolejne pytanie: jak rozumieć doskonalenie się w cnotach chrześcijanina? Jak pogodzić wysiłek człowieka skierowany na wypracowywanie cnót (nie chodzi mi oczywiście o wiarę, nadzieję i miłość) z istotą sakramentu chrztu? Jeżeli poprzez chrzest „idziemy w dół”, a poprzez cnoty „idziemy w górę”, to może cnotliwe życie jest dla nowego serca? A może cnota powstaje, kształtuje się tam, gdzie ja wchodzę w sytuacje „śmiercionośną”, ale czy tylko? Widzę potrzebę mówienia o tym,aby doskonaląc się w cnotach nie zostać na płaszczyźnie karmienia SIEBIE, swojego centrum, ani nie robić z cnót swoich idoli. Byłabym wdzięczna za wskazanie drogi rozumienia, cobym nie nosiła i nie głosiła moralności oderwanej od chrześcijaństwa.
    pokój
    agnieszka

    #4 agnieszka
  5. #4 agnieszka
    Agnieszko, zobacz Kol 3,1-17. Tego tekstu nie robiliśmy na wykładach. Tylko o nim wspomniałem. Można rozumieć ten tekst i wynikającą zeń dynamikę życia chrześcijańskiego tylko na tle tekstu Kol 1,12-23, gdzie jest ukazane Misterium Jezusa Chrystusa, zbawcze dzieło Ojca dokonane przez Syna i w Synu (szczególnie 1,19). Zobacz, co na tle poprzedniego Autor mówi najpierw o obumarciu, odrzuceniu, zwleczeniu straego człowieka (3,3.5.8.9), by żyć w prawdzie (nie okłamywać się nawzajem). Dopiero wtedy jest możliwy udział w zmartwychwstaniu, czyli przyobleczenie się w nowego człowieka i w jego cnoty. Te cnoty (można powiedzieć znamiona) są wtedy rozumiane jako dar, chociaż nie wyklucza się trudu, jaki trzeba podjąć przy przyoblekaniu się w te wszystkie znamiona nowego człowieka, ale jest to już zupełnie inny trud niż wypracowywanie cnót, jest to przyoblekanie się w to, co Pan Bóg przygotował – zob. też Ef 2,10; bardzo ważny tekst). Wtedy też jawi się jako dar pokój i wdzięczność, uwielbienie Boga i dziękczynienie z powodu tego, czego Bóg dokonał i stale dokonuje w życiu nowego człowieka przez Słowo Chrystusa (zob. szczególnie 3,15-17; zobacz też 3,10, ale lepiej w tekście greckim).
    Z relacją między jednym a drugim, tzn. zwlekaniem starego człowieka a przyoblekaniem nowego jest tak jak ze szklanką, w której jest jakiś płyn, a w której chciałoby się (chce się) mieć inny płyn, inną zawartość. Aby było możliwe wlanie nowego płynu, trzeba usunąć stary. Tyle można wlać nowego, ile usunie się starego. Potrzebne jest schodzenie w dół, aby mogło dokonać się doświadczenie łaski wyniesienia w górę. To pierwsze jest w naszej mocy dzięki Ewangelii – pamiętasz, co podkreślałem, mówiąc o Rz 6,5, a co było (i po części jest) tak trudno zrozumieć na wykładzie i wypowiedzieć dobrze na egzaminie – przepraszam za publiczne przypomnienie. W zdaniu warunkowym zaistnienie treści wyrażonych w następniku jest możliwe tylko wtedy, gdy i jeśli spełni się to, co wyraża poprzednik. Takim zdaniem jest Rz 6,5 i od takiego zdania rozpoczyna się pareneza w Kol 3,1. Twoja refleksja co do budowania i karmienia siebie z powodu zdobywanych cnót jest słuszna. Cieszę się, że możemy trochę wrócić do wykładów. Przy następnym spotkaniu więcej. Pozdrawiam. Bp Zbk

    #5 bp Zbigniew Kiernikowski
  6. Ekscelencjo,
    odpowiedź Księdza Biskupa na moje ostatnie pytanie dot. rozpoznania powołania niezwykle szybko zaczęła się objawiać w moim życiu. Pomyślałem że przyjmę wszystko i troska zniknęła. Nagle okazało się że mój dylemat to była tylko urażona duma. Zaczyna mnie cieszyć takie nastawienie. W sobotę słuchałem wykładu ks.prof.W. Chrostowskiego o losach Hioba. „Bóg dał, Bóg wziął, niech imię Pana będzie błogosławione”. Dziś pojawiły się kolejne rysy na moim planie, pojawiają się obawy że coś pęknie. Jednak nie martwię się tym strasznie (tzn. myślę jak zaradzić, ale nie próbuje tego zrobić za wszelką cenę). Nawet z radością (przynajmniej teraz) czekam co będzie jutro. Gdzieś tam kryje się moje powołanie. Może będzie zupełnie inne niż myślałem. Ciekawe. Pewnie bez odpowiedzi na pytanie z zeszłego tygodnia bym był cały zdenerwowany 🙂
    Bóg zapłać Księże Biskupie!

    #6 Zbyszek
  7. Chciałem podzielić się jeszcze jedną nowiną. 11 i 12 kwietnia odbyła się w Warszawie konferencja „Wiara – Rodzina – Biznes” zorganizowana przez polski oddział organizacji Legatus (www.legatus.org.pl). Jest to organizacja skupiająca biznesmenów chcących szerzyć Dobrą Nowinę. Wydaje mi się to niezwykle ważnym przedsięwzięciem. Po pierwsze dlatego, że warto pokazywać, że katolicyzm jest bardzo mocnym wsparciem w prowadzeniu uczciwego i osiągającego sukcesy biznesu. Po drugie społeczeństwo nasze – szczęśliwie – staje się coraz zamożniejsze. Jednak wiele osób o wysokim statusie majątkowym jest zagubionych. Nie wiedzą co z sobą począć. Wstydzą się pójść do księdza „bo to dla biednych”. Tu jednak z otwartą przyłbicą występują ludzie wielkiego sukcesu, często ogromnych pieniędzy i podkreślają jak fundamentalnym warunkiem ich życia i powodzenia jest łaska Boga. Ci ludzie mają szanse najłatwiej nawiązać kontakt z poszukuącymi. Wreszcie po trzecie – dziś wiarę często spycha się do sfery prywatnej, wręcz wstydliwej. Na spotkaniu biznesowym czy szkoleniu można powołać się na Che czy Stalina, ale nawiązanie do Jezusa jest krępujące. Powołanie Legatusa w Polsce może odmienić to nastawienie. W Warszawie zebrała się grupa ludzi szczęśliwych z faktu bycia katolickimi biznesmenami! Jednak wielu uczciwych biznesmenów nie wie nic o tej inicjatywie. Księże Biskupie czy istniałaby możliwość rozpowszechnienia wśród wiernych informacji nt. Legatusa?

    #7 Zbyszek
  8. do Zbyszka
    Choć nie jestem biznesmenem z zaciekawieniem przeczytałam Twoją „dobrą nowiną” o Legatusie. Rozumiem, że mogę podzielić się nią z innymi, choć nie jestem biskupem:)

    #8 julia
  9. Julio!
    Jasne – nawet nie wiesz jak się cieszę z Twojej odpowiedzi 🙂

    #9 Zbyszek
  10. Księże Biskupie,
    dziękuję za Słowo. Chciałoby się czasem krzyczeć, że to jest prawda, że „opłaca się” wchodzić w ten swoisty trud zwlekania tego co stare, by przyoblekać się w to co nowe. Widzę, że trud jest ogromny, bo mam twardy kark, dlatego kiedy jest Duch to dziękuję za tych braci, którzy traktują mnie jak grzesznika, a przez to zaczyna powoli odpadać to zgniłe ciało, otłuszczone pychą serce. Bóg katechizuje, nawraca, robi ze mną Drogę, to Słowo żyje w wydarzeniach codziennie, z większym lub mniejszym oporem z mojej strony.
    Chcę jeszcze nawiązać do tego co Ksiądz Biskup napisał,otóż:”Te cnoty (można powiedzieć znamiona) są wtedy rozumiane jako dar, chociaż nie wyklucza się trudu, jaki trzeba podjąć przy przyoblekaniu się w te wszystkie znamiona nowego człowieka, ale jest to już zupełnie inny trud niż wypracowywanie cnót[…]”
    Jak się ma ten trud zwlekania tego co stare i przyoblekania w to co nowe, do tego co Ksiądz Biskup nazwał wypracowywaniem cnót? Co miał Ksiądz Biskup na myśli, mówiąc „wypracowywanie cnót”?

    pokój, agnieszka

    #10 agnieszka
  11. #10 agnieszka
    Krótka i z konieczności rzeczy także uproszczona odpowiedź co do pytania o trud wypracowywania cnót. Gdy mowa o wypracowywaniu cnót, akcent jest położony na działanie człowieka jako głównego podmiotu. Może to być różne rozumiane zarówno co do relacji tego człowieka do P.Boga jak i do bliźnich. Kiedy jest mowa o zwlekaniu starego i przyoblekaniu nowego człowieka, akcent jest położony na uprzednie działanie P. Boga i przyjmowanie działania człowieka (bliźnich) nie zawsze po naszej ludzkiej myśli, czasem to działanie drugiego może jawić się czy wprost być wręcz nam przeciwne. Krótko mówiąc jesteśmy ubierani przy pomocy innych czy wprost przez innych; popularne powiedzenie „inni nam buty szyją”. Takie działanie owych innych (czasem upokarzające czy wprost przyprawiające o umieranie) może być jednak przez człowieka przyjęte dzięki światłu i mocy Ewangelii. Wtedy w człowieku dokonuje się coś, co jest owocem działania Boga.
    Mamy więc dwie drogi. Ktoś może np. pracować nad cnotą pokory i ją w sobie wypracowywać itd. a ktoś dzięki Ewangelii i znajomości Jezusa Chrystusa, tzn. jego Tajemnicy i Osoby widzianej jako konkretnie bliskiej i działającej, może przyjmować upokorzenia, jakie go spotkają, wiedząc, że one mają w stosunku do niego jakiś sens, nawet jeśli on tego nie widzi. Styl i pole działania (wysiłku) człowieka w jednym i drugim przypadku nie są takie same i efekt jednej i drugiej drogi nie jest taki sam. Zapewne inaczej będzie wygłądało Twoje czy moje spotkanie z człowiekiem, który ma świadomość wypracowanej w sobie cnoty pokory i jest sam przekonany o tym, że jest pokorny, a inaczej z tym, który dzięki znajomości Jezusa Chrystusa jest w stanie (ma moc) przyjąć upokorzenie. Resztę przy najbliższej okazji na wykładzie. Pozdrawiam! Bp Zbk

    #11 bp Zbigniew Kiernikowski
  12. Witam, chciałbym nawiązać do kwestii Wiary i Biznesu, która jest mi bliska z powodu prowadzenia firmy, ale również promowania przedsiębiorczości. Jestem wdzięczny Księdzu Biskupowi za to, że wykazuje niezwykłą właśnie przedsiębiorczość jako pierwszy komunikując się z wiernymi poprzez internet, ale również za wkład w odpowiednie pojmowanie przedsiębiorczości i biznesu. Ksiądz Biskup odprawił Mszę Świętą w Kościele Świętej Anny w Warszawie w intencji młodych przedsiębiorców oraz wziął udział w spotkaniu w tej kwestii kilka miesięcy temu. Utkwiły mi w pamięci słowa, że w sukcesie i dobrobycie nie ma nic złego gdy postawimy Boga na pierwszym miejscu i będziemy pamiętali o etyce w biznesie. Ponadto wiem, że Ksiądz Biskup bierze udział w wielu spotkaniach z przedsiębiorcami w Siedlcach i regionie co na pewno nie pozostaje bez pozytywnego wpływu na rozwój firm i odnajdywanie własnych powołań w biznesie i sensu rozwoju biznesu przez przedsiębiorców. Warto obserwować organizowane z Księdzem Biskupem spotkania i brać w nich udział bo jest to duży dar dla diecezji i nas wszystkich, którzy prowadzą swoje firmy. Ja chciałbym zaprosić na spotkanie do Warszawy z młodymi przedsiębiorcami Księdza Biskupa i jak tylko mi się uda zaproszę również poprzez forum zainteresowane osoby.

    #12 Darek
  13. Darku,
    brzmi to interesująco. Proszę o informacje nt. takich spotkań z wyprzedzeniem. Jestem z Wrocławia i to dla mnie kawałek drogi.

    #13 Zbyszek

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php