Czas dla nawrócenia (3 Ndz Wlk Postu C 2010)

by bp Zbigniew Kiernikowski

Czas Wielkiego Postu to czas przygotowania do świąt Paschalnych. W tym czasie dokonujemy wielu aktów i czynności lub powstrzymujemy się od niektórych. Czynimy to, by głębiej poznać siebie lepiej siebie odnieść do Pana Boga. Można powiedzieć, że czynimy to, by odnaleźć siebie przed Bogiem, przed samym sobą i przed drugim człowiekiem. Jest to też czas, gdy mamy szansę odkrywać, czy i na ile potrafimy stawać w prawdzie wobec wydarzeń, które mają miejsce w naszym życiu.

Szczególnie chodzi o te wszystkie wydarzenia, które z racji swojej odmienności od naszych oczekiwań czy planów życiowych w pewien sposób zaburzają nasz porządek życiowy a czasem wprost go niszczą. Mam na myśli takie wydarzenia, które niejako stawiają nas z pustymi rękami czy ukazują nas lub wręcz czynią nas życiowymi bankrutami. Nieraz wydaje się nam czy też wprost tak się dzieje, że wszystko, co stanowiło dla nas wartości, czy było naszym dorobkiem, poszło w rozsypkę. Niejeden z nas doświadczył, że przez jedno wydarzenie, czasem takie, na który my nie mieliśmy wpływu, bardzo wiele zmieniło się w naszym życiu.

Doniesiono Jezusowi o bolesnym wydarzeniu z Galilei, kiedy to Piłat krew niektórych pobożnych Galilejczyków (gorliwych zelotów i patriotów) zmieszał z krwią ofiar, które składali. Jezus wówczas nie dokonał oceny tego wydarzenie, lecz wypowiedział bardzo znamienne słowa:  

Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli.
Bynajmniej, powiadam wam;
lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie
(Łk 13,3).

Jezus wskazuje więc na najbardziej istotny i jednocześnie najtrudniejszy aspekt naszego życia i pojmowania historii czyli sensu wydarzeń, jakie mają miejsce w naszym życiu. Wszystko służy ratowaniu naszego życia, na ile – wskutek tych wydarzeń – odkryjemy, że potrzebujemy nawrócenia

1. Czynienie dobra przez nas

Kiedy myślimy o naszym nawróceniu, jakie winno dokonywać się w czasie Wielkiego Postu, to zazwyczaj myślimy o tych dziedzinach życia, w których możemy coś ulepszyć czy naprawić. Także o tych dziedzinach życia, w których możemy uczynić coś dobrego i w ten sposób pomagać innym, naszym bliźnim. Taki sens ma jałmużna i dzieła pokuty, w których czegoś domawiamy sobie, by nieść pomoc bliźnim. Są to dzieła jak najbardziej godne pochwały i zalecenia. One służą nam i służą naszym bliźnim. Wyrównują  niesprawiedliwości i realizują miłość braterską. Szczególne znaczenie ma jałmużna, która – jak wielokrotnie i na różnych miejscach mówi Pismo – ma moc gładzenia grzechów.

 

2. Zmiana mentalności – nawrócenie

Jezus w czytanej dzisiaj Ewangelii zwrócił jednak uwagę na inny aspekt. Nie wyklucza on tego wszystkiego, co powiedzieliśmy przed chwilą. Dotyka jednak głębiej jestestwa człowieka i jego sposobu bycia przed Bogiem. Jezus, wobec tej bolesnej wiadomości o przelaniu krwi Galilejczyków, nie wskazuje drogi na dochodzenie do prawdy czy sprawiedliwości.

Jezus abstrahuje w pewien sposób od oceny tej sytuacji i tych wydarzeń. Wskazuje natomiast człowiekowi potrzebę nawrócenia, czyli innego spojrzenia na te wydarzenia. Spojrzenia innego niż to, które miał Piłat i spojrzenia innego niż to, jakie mieli Galilejczycy.

Każde z nich chciało coś osiągnąć, coś przeprowadzić, co byłoby realizacją własnych planów.

Niezależnie od tego, jaki był zewnętrzny rezultat tych wydarzeń (czyli krótko mówiąc – kto zginął, a kto się uratował), te wydarzenia – i podobnie wszystkie inne, które nas uderzają – przywołują nas do nawrócenia, abyśmy nie zginęli myśląc, że to my mamy rację i że my jesteśmy panami historii. Przywołują do nawrócenia, abyśmy nie poszli fałszywą drogą życiową w przekonaniu, że to my kształtujemy ostateczny rezultat naszego życia. O nie! Potrzebujemy nawrócenia.

 

3. Owoc Bożego działania

Mogą dokonać się różne wydarzenia, które coś niszczą czy zabijają w człowieku. Mogą dokonywać się różne oceny sądów i trybunałów, które próbują usankcjonować racje człowieka lub odmawiać mu racji. Zazwyczaj są to sentencje, które dla jednych są korzystne a innych stawiają w sytuacji winnych. Jesteśmy tego świadkami. Może się to dziać słusznie czy nie słusznie, sprawiedliwie i nie sprawiedliwie. Mogą jawić się – patrząc w kategoriach ludzkich – zwycięzcy i przegrani.

Tym, którzy wychodzą z tych sporów jako zwycięzcy, mogą być przyznane różne formy satysfakcji. Tym, którzy wychodzą jako przegrani, może być zasądzony obowiązek dokonania odszkodowań i przeprosin.

W kategoriach chrześcijańskich nie tyle możemy mówić o wygranych czy przegranych, lecz raczej o tych, którzy – rozumiejąc i pojmując swoją sytuację życiową w świetle Ewangeli – wchodzą w nawrócenie i tych, którzy uparcie trwają przy swoim i przy swoich racjach, by okazywać i udowadniać, że są panami i władzami nad życiem. Tacy, nie przyjmując nawrócenia, w swoim życiu zagubią się, zagubią się w sobie.  Jezus powiedział: jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.

Wobec wszystkich zewnętrznych wydarzeń i osądów pozostanie więc jako nieodwołalna prawda, którą stale nam przedstawia  Jezus: jeśli się nie nawrócicie, wszyscy zginiecie. Oraz: Nawróćcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1,14).

Owocem pokuty wielkopostnej jest takie przygotowania naszego ducha  i naszego ciała, abyśmy z radością mogli świętować Święta Paschalne.

 

Co to znaczy? Oznacz to,

  1. Po pierwsze, że my zobaczymy potrzebę naszego (mojego) nawrócenia. To ja potrzebuję nawrócenia, bo patrzę często na wydarzenia w moim życiu tylko przez pryzmat mojego spojrzenia, moich korzyści, moich osiągnięć itp. Chcę ratować siebie, swoje poglądy itp.
  2. Po drugie, zaczniemy rozumieć, że jest nam potrzebne doświadczenie czegoś, co w ochach ludzkich jest przegraną, a co nas / mnie ściślej łączy z Jezusem Chrystusem. On bowiem w oczach ludzkich przegrał na krzyżu, ale właśnie dzięki temu uratował człowieka od tego, aby nie musiał zawsze wygrywać po swojemu i wskutek tego w mniejszej czy większej mierze niszczyć życie innych ludzi, czasem swoich bliskich.
  3. Po trzecie, doświadczymy, że nawrócenie jest zwycięstwem, jest zwycięstwem nad samym sobą, nad swoim faraonem. Dokonuje się ono mocą Boga i przy pomocy wszystkich innych bliskich, szczególnie tych innych, tzn. naszych bliźnich, których inność nas dotyka i czasem rani, a my (ja na miarę mojego nawrócenia) potrafimy przebaczać. Dostrzeżemy, że drzewo odpowiednio potraktowane (przycinane, okopane, obłożone nawozem, który nie zawsze jest przyjemny) przynosi owoc. Będzie to zapewne owoc nie na naszą miarę i nie według naszych oczekiwań i planów. Będzie to jednak owoc o wiele większy i przekraczający nasze plany i oczekiwania. będzie to owoc komunii przejawiający się w przebaczeniu.

Panie, proszę Cię, nie oszczędzaj mnie, lecz dawaj mi okazje do nawrócenia.

Kiedy takie okazje przyjdą, dawaj mi mądrość serca, bym nie chciał wgrywać i zwyciężać po swojemu.

Daj mi też radość świętowania z Twojego zwyciężania we mnie.

Daj mi radość Świąt Wielkanocnych.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

110 komentarzy

  1. Prawda – to takie pojemne słowo. Można zauważyć, że dla wielu liczy się takie jej oblicze, które przyniesie danej osobie wymierna korzyśc. Tak ja przedstawia w sądzie. Prawda ma także wymiar wolności, na która trudno czasem się zdobyć. Zaś nawrócenie to trudna droga pod góre, gdzie można natknac się na różne niespodzianki. Wielu z moich znajomych, czasami także ja, boje się radykalnych zmian w swoim życiu; nie wiem, jak w tym wszystkim się odnajdę.

    #1 Barbara
  2. Tak bardzo aktualny temat ks. Biskup poruszył i tak bardzo dla mnie napisany. Pierwszy punkt działania pokuty wielkopostnej mam już za sobą; stwierdzam, że potrzebuję nawrócenia.
    Drugi punkt również się rozpoczął, bo oto dorosła córka, która nie była u Sakramentu Pokuty od 6 lat, zwróciła mi uwagę(emocjonalnie wykrzyczała), że ja uważająca się za kotoliczkę, chodząca do kościoła, modląca się bardzo dużo (ja dodam, że szczerze) mam tyle złości i gniewu do najbliższej mi osoby, że ona, moja córka, musiała mi to uświadomić, właśnie swym krzykiem. Emocje opadły, a ja ujrzałam się w innym świetle, ogołocona, zupełnie naga. Pozostał mi trzeci punkt, zaczęłam post oczyszczający 3dniowy, przede mną rekolekcje wielkopostne i Spowiedź święta. Proszę o modlitwę.

    #2 AMW
  3. Właśnie… jakże to często zraża innych do chrześcijaństwa, do religii. Bieganie do kościoła, modlitwy, pielgrzymki, adoracje a w relacjach z najbliższymi domownikami; z mężem, zoną, dziecmi…złość, sarkazm, ZIMNO…. słowem brak opanowania, życzliwości, ciepła. Brak szczerości. Obrzydliwość !.
    Patrzę czasami, jak osoby, które są we wspólnotach, są aktywne w parafiach a wstydzą sie przeżegnać przed kościołem albo w pracy przyznać do Chrystusa….. SMUTNE !

    #3 Kasia
  4. Nigdy dotąd nie miałam takiego pragnienia przygotowania się do Świąt Paschalnych a jednocześnie nigdy dotąd nie miałam tyle oporu w podjęciu postu pokarmowego.To jakaś absurdalna sprzeczność /a może pułapka ,pokusa/
    Czy podejmowanie postu nie jest też darem?
    #AWM módlmy się za siebie nawzajem
    pozdrawiam

    #4 Tereska
  5. „Panie, proszę Cię, nie oszczędzaj mnie” – same te słowa przyprawiają o lęk. Jednak ta prośba jest ważna:
    Panie, proszę Cię, nie oszczędzaj mnie!

    #5 Zbyszek
  6. …mogę o sobie powiedzieć, że zagubiłem się w sobie i nie wiem, jak wyjść z tej pustyni. Jestem zmęczony sobą, a mimo to nie mam odwagi wrócić do stada, które nie pozwala mi być sobą. Zawsze znajdzie się czarna owca /baran/, który nie pasuje do innych. Ośmiesza sobą innych. Nie potrafię zadowolić sobą innych i dlatego mówią mi: „nie nadajesz się”, „nie nawracasz się”. Mówią mi „nawróć się”, a potem przyjdz do nas.
    Czy można nawrócić się samemu, uciekając od innych? Czy można spotkać w sobie Chrystusa? Ja nie mogę Go odnalezć, ale On mnie szuka i na pewno mnie odnajdzie. Odnajdzie mnie, a ja Go poznam, bo On jest również we mnie…
    Pozdrawiam…
    janusz f.

    #6 baran katolicki
  7. Zrozumiałam, że aby dobrze przygotować się do Świąt Paschalnych, muszę stanąć w prawdzie przed Bogiem, przed sobą i bliżnim.
    Prawda o mnie – czy są widoczne owoce nawrócenia /miłość, radość, pokoj, cierpliwość …./. Nie wiem. Zapytałam męża. Najpierw był zdumiony i zauważyłam, że nie chce zrobić mi przykrości, więc odpowiedział ….. że wszyscy mamy…itp .
    To mi wystarczyło, bo wiem, że nie widzi we mnie tak do konca tych owoców.
    Natomiast szybko przytaknął, jak przyznałam, że widzę grzeszność wszystkich, a sama uważam się za lepszą.

    Panie Boże spraw, abym pozwoliła Ci być Gospodarzem w moim sercu, a nie tylko gościem; pootwieraj wszystkie zakamarki mojego wnętrza i wyrzuć to, co mi przeszkadza widzieć siebie i widzieć Ciebie w drugim człowieku

    #7 Tereska
  8. #3 Kasiu, moje zachowanie jest obrzydliwe i ja jestem tego świadoma, problem mój polega na tym, że nie umię opanowywać emocji, które często przeradzają się szok, amok.
    Jest to działanie szatańskie i dlatego, jak wspomniałam, dużo się szczerze modlę w tej intencji, abym była opanowana, cierpliwa, kochająca; również egzorcyzmami do prywatnego odmawiania.
    W tej intencji podjęłam świadomie post pokutny (woda-płyny i kawałeczek suchego chleba).
    Pisząc tu, oczekiwałam rady (co jeszcze mogę zrobić) i wsparcia modlitewnego.
    #4 Teresko, dziękuję i otaczam Cię również swoją modlitwą.

    #8 AWM
  9. Myślę że ogólnie potrafimy wybaczać i przebaczać. Moje zastanowienie polega na tym, czy to nieustające przez nas wybaczanie i przebaczanie nie rozbestwia czasem człowieka? Czy czasem sami nie tworzymy w nim bezkarnej bestii? Bo przecież wybaczamy, wciąż i nieustannie a on oszukuje. NAS /bo Boga mu nie sposób/.
    Nie wszystko jestem w stanie wybaczyć. Długotrwałą, obmyśloną perfidię prowadzącą do niszczenia rodzin i człowieka /jakże Hitler masy oszukiwał/, oddaję w ręce Boga.
    Za mała jestem, by rozstrzygać; za mała, by godzić się na celowe niszczenie człowieka, a może serce /wg „religijnych”/ za małe mam?
    Nie chcę większego.

    #9 Ka
  10. …prawdziwym owocem nawrócenia jest miłośc nieprzyjaciół…
    chyba znalazłem to, czego tak długo szukałem…
    janusz f.

    #10 baran katolicki
  11. Św Augustyn bardzo pięknie mówi o miłosci i nawróceniu:
    „O Panie nawróć nas, ukaż nam oblicze Twoje, a ocalejemy.
    Dokądkolwiek człowiek chciałby pójść -jeśli nie zwróci się do Ciebie, wszędzie go dopada i przygważdża cierpienie, choćby nawet chwytał się rzeczy pięknych ale takich, które są poza Tobą i poza jego duszą”.
    Dlatego właśnie jesli się nie nawrócicie zginiecie. Dlatego Panie, nie oszczędzaj mnie. To jest trudne i wymaga wiary, ale piękne, bo prowadzi do nieba.

    #11 moni
  12. Mój brat nie mówi, że ktoś mnie np. oszukał, tylko dałem się oszukać, zwieść, wykorzystać itd.
    Chyba chodzi mu o świadomość i odpowiedzialność.
    Kiedyś powiedziałem mojemu tacie – pozwól mi popełniać błędy.
    Najbardziej zbliżyłem się do Chrystusa wtedy, kiedy mi wybaczył.

    #12 wojtek
  13. „… wydarzenia (…), które nas uderzają, przywołują nas do nawrócenia, abyśmy nie zginęli myśląc, że to my mamy rację i że my jesteśmy panami historii. Przywołują do nawrócenia, abyśmy nie poszli fałszywą drogą życiową w przekonaniu, że to my kształtujemy ostateczny rezultat naszego życia. O nie! Potrzebujemy nawrócenia”
    Widzę, że wczorajsze spotkanie było po to, żebym się przekonała, że nie jestem „panią historii” (ani w ogóle, ani nawet swojej)…
    A przecież wszystko wiem lepiej i naprawdę mam rację. I tak dobrze poprowadziłabym spotkanie… Dlaczego więc mnie nie wysłuchano (przecież dla wspólnego dobra…)? – zastanawiałam się jeszcze wczoraj.
    Dziś widzę dokładnie, że Pan Bóg pokazał mi, jaka naprawdę jestem i jeśli się nie nawrócę – zginę…
    O, tak! potrzebuję nawrócenia.
    Pozdrawiam 🙂

    #13 julia
  14. #10 Janusz
    piszesz „chyba” – dziękuj i uwielbiaj Boga, a zdobędziesz pewność.

    cieszę się z radości innych
    pozdrawiam Ciebie, Piotrusia i całą rodzinę

    #14 Tereska
  15. Może zamiast pytać, gdzie jest Bóg w świecie pełnym cierpienia, zapytajmy, gdzie jest człowiek?

    #15 xTom
  16. #15 xTom – TUuuu !!! 😀

    #16 Ka
  17. …#14,Tereska, nie mam przyjaciół a moim największym nieprzyjacielem jestem sam dla siebie. Drugie miejsce zajmuje moja żona, która płynie po swojemu /beze mnie/. Nic mi nie pozostało tylko kochac nieprzyjaciół, bo przyjaciół nie mam…
    Pozdrawiam Ci…
    janusz f.

    #17 baran katolicki
  18. Dla zainteresowanych podaję link do sobotniej katechezy Ks. Biskupa w ramach programu „Chrzest w życiu i misji Kościoła”
    http://radiopodlasie.pl/wiadomosci/diec.-siedlecka/spotkanie-zespolow-rejonowych-w-ramach-programu-chrzest-w-zyciu-i-misji-kosciola-2964.html

    #18 basa
  19. #15 xTom
    Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się prawdziwym, NOWYM CZŁOWIEKIEM, aby w Bogu odnalazł swoje człowieczeństwo …
    więc chyba tyle Boga w świecie ile CZŁOWIEKA ?…
    tak myślę …
    potrzeba nam nawrócenia !

    #19 owieczka
  20. Zgadzam się z tezą, że ,, nie jesteśmy panami historii”, ale przecież ostateczny rezultat naszego życia ZALEŻY od nas. My go kształtujemy naszymi decyzjami, jesteśmy przecież WOLNI. Potrzebujemy nawrócenia, aby decyzje były słuszne. Używamy do tego serca i rozumu, sami niewiele możemy, z Bogiem wszystko. Jednak Bóg też jest bezsilny, bez naszego ,,TAK” nic nie może zrobić.
    BEZSILNOŚĆ BOGA W MOICH RĘKACH.
    Czy powiem Mu ,,TAK ” ??

    #20 owieczka
  21. Oczywiście, CHCĘ powiedzieć ,,TAK” , tylko nie wiem, czy będę potrafiła, czy nie stchórzę …?

    #21 owieczka
  22. #17 Januszu ,
    kiedyś Ci pisałam, żebyś pokochał samego siebie takiego, jakim jestes /właśnie takiego swojego nieprzyjaciela/.
    Każdy z nas jest swoim nieprzyjacielem, bo grzechem robi sobie szkodę /nie Bogu/.
    Ja czasem modlę się słowami T.Mertona:
    „Boże ocal mnie ode mnie samego, od mojego niemądrego działania, przeinaczania wszystkiego, co Ty zarządziłeś”.
    Powiem Ci, że od tej pory coraz więcej dowiaduję się o sobie, o swoich ranach, grzechach, wadach. Ale już się akceptuję taką, jaką jestem, bo wierzę, że Pan Bóg mie kocha właśnie taką, jaka jestem.
    Trwaj w Pokoju Bożym

    #22 Tereska
  23. #15 xTom
    Własnie, ile jest człowieka w człowieku? Czy wojsko zrobi z człowieka człowieka, albo więzienie?
    Myslę, że nie.
    To zależy od samego człowieka, czyli od samego siebie. Od tego, czy ulegniemy „wyrabianiu”, czy nie.

    #23 Troll
  24. Ad #23 Troll
    Od człowieka zależy (zazwyczaj), czy i na ile oraz komu pozwoli się formować.
    Oczywiście mają na to wpływ także różne okoliczności itp.
    Ewangelia ukierunkowuje ku temu, by dać się formować Panu Bogu na Jego obraz tak, jak to zostało objawione w „Obrazie Boga niewidzialnego” (zob. Kol 1,15).
    Jest takie powiedzenie: Pan Bóg może wszystko, ale na tyle (w takiej mierze), na ile mu człowiek pozwoli.
    Zadanie i szansa kształtowania człowieka na wzór CZŁOWIEKA – Jezusa Chrystusa (zob. 1Tm 2,5) stoi przed każdym z nas, także przed naszymi wspólnotami.
    Bp ZbK

    #24 bp Zbigniew Kiernikowski
  25. „BEZSILNOŚĆ BOGA W MOICH RĘKACH.”
    Moim zdaniem Bóg nie jest bezsilny…
    Jeśli Bóg byłby bezsilny, jaki sens miałaby modlitwa o czyjeś nawrócenie?
    Myślę, że Jego działanie nie mieści się w naszym rozumowaniu. W nasze logice. Przynajmniej w mojej…
    I czy mówimy „tak”, czy „nie” moim zdaniem tak samo nie jesteśmy panami historii. Różnica jest tylko taka, że w pierwszym przypadku na to się zgadzam, akceptuję to, że to Bóg jest Panem historii, a w drugim nie, liczę tylko na siebie.
    A Pan Bóg i tak tworzy swoją historię w obu przypadkach.
    Pan Bóg może wszystko.
    Ale jaki jest Jego plan? Kto to wie?

    #25 basa
  26. Kształtować człowieka a wzór CZŁOWIEKA – Jezusa Chrystusa. Z Bożą pomocą :-).Obraz Jezusa wyłaniającego się z kart Ewangelii fascynuje mnie od lat.Niezwykle inteligentny,bystry, opanowany, spokojny, ciepły, wyrozumiały, współczujący ….i ta oszczędność słów. ON zawsze i w każdej sytuacji wiedział CO powiedzieć. JEGO SŁOWO miało MOC !.Jakże ja bym chciała choć odrobinę być do NIEGO…podobna….W każdej Mszy Św.w momencie składania ofiary na Ołtarzu proszę swojego Anioła Stróża aby ofiarował Bogu moje serce,umysł, wolę, ciało….mnie całą i połączył mój dar z DAREM na Krzyżu Jezusa. Sama nic nie mogę….ale z NIM :-).

    #26 Kasia
  27. PANIE… Błagam..Daj mi radość Świąt Wielkanocnych.

    #27 Kasia
  28. Ad #26 Kasia
    Tak, Kasiu, słuszne to, co piszesz. Ale to jedna strona medalu.

    Obraz Jezusa wyłaniającego się z kart Ewangelii fascynuje mnie od lat. Niezwykle inteligentny, bystry, opanowany, spokojny, ciepły, wyrozumiały, współczujący ….i ta oszczędność słów.
    ON zawsze i w każdej sytuacji wiedział CO powiedzieć. JEGO SŁOWO miało MOC !.

    Druga, która była i jest konieczna, a która się stała w Jezusie Chrystusie to ta, że On przyjął na siebie skutki naszego zniekształcenia przez grzech. Zapowiadał to m.in. Izajasz (zob. np. 53 rozdział). Określił to dobitnie ów. Paweł: Bóg uczynił grzechem Tego, który nie znał grzechu, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Boga (2Kor 5,21; por Ga 3,13). To w tym tkwi objawienie istoty i źródła (korzenia) obrazu Boga w Jego najbardziej charakterystycznym rysie, jakim jest Jego miłość do człowieka. Wymienione przez Ciebie cechy, które słusznie Ciebie tak pociągają, mają swój wspólny mianownik – oddanie się Boga w Jezusie w ręce człowieka.
    Pozdrawiam i życzę owocnego wpatrywanie się w ten Obraz widzialny Boga niewidzialnego. Tak bardzo widzialny i tak „namacalny” – szczególnie wtedy, gdy patrzymy przez pryzmat naszych grzechów wskutek których niszczymy w nas ten Obraz. On jednak nie daje się zniszczyć. Niszczony, jeszcze bardziej przemawia, gdy tylko pozwolimy, aby na nasze grzechy padło światło Jego Ewangelii. To jest krzew, który płonie i się nie spala (zob. Wj 3,1-5). To jest Miłość, która nigdy nie ustanie.
    Bp ZbK

    #28 bp Zbigniew Kiernikowski
  29. Ad #25 basa
    To prawda, że Pan Bóg wszystko może w sensie absolutnym. Jednak de facto On stoi u drzwi człowieka i kołacze, czekając aż człowiek Mu otworzy (zob. Ap 3,20).
    Naturalnie ma moc te drzwi rozbić czy wyważyć, mo moc zrzucenia z konia , na którym człowiek przekonany o swoich racjach jedzie, jak Szaweł do Damaszku (Dz 9). Są to „ostateczne” wymiary i przejawy Jego działania.
    To prawda, że On jest jedynym „panem historii”; współtworzy ją jednak z człowiekiem. Historia Dawida nie byłaby „historią błogosławonego działania Boga”, gdyby Dawid w którymś momencie nie powiedział: zgrzeszyłem i nie pozwolił na to, aby go przeklinano.
    Historia zbawczego działania Boga nie dopełniłaby się, gdyby Maryja nie powiedziała swego „fiat” – niech mi się stanie.
    Paradoks: wszechmocna „Bezmoc” Boga, która czeka na człowieka i bezmocna „wszechmoc” człowieka, na którą czeka Bóg.
    Maryja powiedziała: nie znam męża, tzn: nie mam mocy, by to uczynić, co mi jest zapowiadane. Aby jednak stało się to, co Bóg w swej wszchmocy zamierzał, musiał Ktoś – Maryja ze swej „wszystkomogącej” niemocy (jako pełna łaski) powiedzieć owo fiat niech mi się stanie , aby została wprowadzona w ruch, tzn. w zbawcze działanie wszechmoc Boga .
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #29 bp Zbigniew Kiernikowski
  30. „…To prawda, że On jest jedynym “panem historii”; współtworzy ją jednak z człowiekiem. Historia Dawida nie byłaby “historią błogosławonego działania Boga”, gdyby Dawid w którymś momencie nie powiedział: zgrzeszyłem i nie pozwolił na to, aby go przeklinano.
    Historia zbawczego działania Boga nie dopełniłaby się, gdyby Maryja nie powiedziała swego “fiat” – niech mi się stanie.” cytKs.Bpa
    Każdy czas jest dobry na nawracanie się, jednak Wielki Post jest dla mnie również ,czasem szczególnej Łaski, chociażby dlatego, że w tym okresie „nasilają się” zmagania człowieka w zrozumieniu tego, co przed nim jeszcze zakryte a dotyczy samego Boga i sensu ludzkiego życia…
    Bardzo dotyka mnie postać Dawida, który w pewnym
    swoim grzesznym czasie, również czasie wielu strat
    stanął w postawie pokornego sługi Jahwe. Ujżał i
    zrozumiał swoją grzeszność i jak sądzę gorzko zapłakał i z wielką ufnością oddał swe życie Panu Bogu.
    Oddać się całkowicie planom Pana Boga względem mnie… czy potrafię bez szmerania trwać w posłuszeństwie? Nie jest to łatwe…
    Czy potrafię przebaczać swoim wrogom czyli tym, którzy ranią, poniżają,lekceważą – bez chowania jakiejkolwiek urazy ? Nie jest to łatwe bez Łaski Bożej, którą otrzymuje się trwając w postawie pokory. Pan Bóg, Dawida doprowadził do postawy takiej pokory, by uznał w końcu, Potęgę Boga.

    „Panie, proszę Cię, nie oszczędzaj mnie, lecz dawaj mi okazje do nawrócenia.

    Kiedy takie okazje przyjdą, dawaj mi mądrość serca, bym nie chciał wgrywać i zwyciężać po swojemu.

    Daj mi też radość świętowania z Twojego zwyciężania we mnie.

    Daj mi radość Świąt Wielkanocnych” cyt.Ks.Bpa

    pozdrawia Zofia

    #30 Zofia
  31. Obraz Rembranta widze jest bardzo sugestywny. W Dz 9 nie ma mowy o żadnym koniu, pisze tylko, że Paweł upadł na ziemię …
    Pozdrawiam Ks Biskupa, dziękując za słowo i blogowiczów.

    #31 morszczuk
  32. Bardzo dziękuję za to rozważanie, które pozwoliło mi lepiej zrozumieć tę perykopę i patrzeć inaczej na wydarzenia, o których wiem. Tzn. nie oceniać, nie osądzać, nie obwiniać, ale widzieć w nich znaki wzywające MNIE do nawrócenia.
    Wykorzystałam to rozważanie w dyskusji z moimi uczniami o nawróceniu. Niektórzy bezbłędnie odkrywali, jak rozumieć przypowieść o drzewie figowym okopywanym i obkładanym nawozem. Mam nadzieję, że obraz człowieka, który doświadcza „kopania”, „przycinania” i „obłożenia nawozem” po to, żeby przynieść „owoc o wiele większy i przekraczający nasze plany i oczekiwania” jest na tyle jasny i zrozumiały, że w Nich pozostanie.
    Pozdrawiam 🙂

    #32 katechetka 2
  33. #31 morszczuk
    być może piszesz o obrazie Carravaggia „Nawrócenie w drodze do Damaszku”, który można oglądać w kościele Santa Maria del Popolo w Rzymie…
    Piękny i poruszający. Tak pięknie o nim i o autorze opowiadał nam kiedyś ks. Wojciech Hackiewicz…
    Pozdrawiam 🙂

    #33 julia
  34. Ad #31 morszczuk
    Można a nawet chyba trzeba myśleć o przysłowiowym koniu. Zresztą nie koń jest ważny,lecz upadek i ciemność, jakich Szaweł doświadczył.
    Czasownik użyty w trzech narracjach upadku Szawła: „poreuomai” (Dz 9,3; 22,6; 26,12) może być przełożony przez polski czasownik „iść”, „zbliżać się” i „jechać” itp. (zob. przekład BT). Jeśli, jak zazwyczaj się przypuszcza, Szaweł na czymś jechał i upadł, to z czegoś musiał spaść. To jest właśnie ten „koń” realny czy przysłowiowy, bądź jakiś pojazd.
    Dziękuję za wnikliwość.
    NB. Przedstwienia malarskie są zazwyczaj z wykorzystaniem konia.
    Bp ZbK

    #34 bp Zbigniew Kiernikowski
  35. Nie cierpię swojej niemocy, bezsilności, słabości, nie znoszę jej. Zwykle gdy ją widzę, od razu buduję mojego „faraonika”, który ma za zadanie zbudować siłę, którą ja – dobry człowiek – chętnie podaruję, czy też wytężając bardzo usłyszę Jego głos w moim spragnionym Boga sercu. Grzech Dawida, zaparcie Piotra, zwątpienia sprawiały, że wszystko odtąd wyglądało już dla nich inaczej, z posmakiem goryczy i smutku.
    A te paradoksy takie ładne…
    Pan Bóg prowadzi jakoś dalej, tylko ta niewygodna niemoc mi się nie podoba.

    #35 AnnaK
  36. Dziękuję Ks. Biskupowi za odpowiedź.
    „Paradoks: wszechmocna “Bezmoc” Boga, która czeka na człowieka i bezmocna “wszechmoc” człowieka, na którą czeka Bóg.”
    Właśnie tego paradoksu nie rozumiem.
    Ale rozumiem, że jeśli mówię „tak” to współpracuję z Panem Bogiem w nawracaniu mnie, jeśli mówię „nie” On sam działa w kierunku mojego nawrócenia, abym zrozumiała, że tego potrzebuję. Bo przecież Panu Bogu zależy na nawróceniu także tego, kto mówi „nie”. I w swoim działaniu nie pomija go.
    Dlaczego myślę, że Bóg nie jest bezsilny?
    Bo to, ze nie nawraca nas na siłę nie wynika moim zdaniem z braku mocy. Moim zdaniem wynika to z poszanowania wolnosci człowieka. Pan Bóg chce, aby człowiek nawracał się w wolności. Dlatego nic człowiekowi nie narzuca, chociaż zwalić z konia potrafi…
    I jak to mówi Ks. Biskup: „Pan Bóg mógł dać taką wolność człowiekowi, ponieważ jest Bogiem. I dlatego wiedział, że jeśli nawet sprawy pójdą tak źle,…, to Jemu i tak to wszystko nie wypadnie z rąk właśnie dlatego, że On jest Bogiem.”

    #36 basa
  37. P.S. Mam nadzieję, ze to nie jest bronienie swoich racji…

    #37 basa
  38. Może jeszcze napiszę jedno.
    Historia moich „nie” pokazuje mi, że Pan Bóg ma swoje sposoby, aby sprawić, abym powiedziała mu „tak” w zupełnej wolności.

    #38 basa
  39. ,,Pan Bóg może wszystko.
    Ale jaki jest Jego plan ? Kto to wie ? ”
    … dlatego życie jest najciekawszym filmem i zawsze daje nadzieję na dobry koniec …
    To prawda, że nie znamy planów Bożych, ale je realizujemy, wypełniając wolę Boga (o ile się uda), współtworzymy, więc co nieco możemy dostrzec… co nieco PRZECZUĆ.
    Bóg nie tylko jest bezsilny, ale również …
    ….SMUTNY SWOJĄ BEZSILNOŚCIĄ ….
    Chciejmy dać Bogu więcej RADOŚCI ….
    … i oby mi się to też udało … 🙂

    #39 owieczka
  40. #36, # 38 Basa
    Tak, zgadzam się z tym co piszesz, ale ….
    Czy każdy przyjmuje Bożą łaskę … ?
    Ile razy ona przyszła do mnie, a ja jej nie widziałam … ??
    …. chyba, że piekła nie ma … ???

    #40 owieczka
  41. DZIĘKUJĘ 🙂 za życzenia „owocnego wpatrywania się w obraz Jezusa”. Wpatrywać się, fascynować to jedno a przynosić owoce…..to dopiero jest WYZWANIE !. To jest chyba właśnie mój problem z którym powinnam się uporać…ja wdzę jedną stronę medalu. Mogę tylko błagać PANA jak ten ślepiec z Ewangelii „Syny Dawida…daj wzrok…Panie, daj przejrzeć …..chociaż na chwilę….”

    #41 Kaśka
  42. Księżą Biskupie rozumiem i podzielam pogląd, że Paweł musiał na czymś jechać a ważny jest właśnie owy upadek, od którego tak wiele w jego życiu się zaczęło. I w naszym też, gdy proch bruku dotknie bezpośrednio, gdy „zmusza” do zmiany…
    Po prostu usmiech wywołał we mnie „owy koń”.
    Pozdrawiam.

    #42 morszczuk
  43. #33
    Julio masz absolutną racje. To na obrazie Caravaggia Paweł spada z konia. Zaś na przepięknym obrazie Rembrandta Jeremiasz opłakujuje zniszczenie Jerozolimy.
    Mea culpa.
    Pozdrawiam.

    #43 morszczuk
  44. „Mogą dokonywać się różne oceny sądów i trybunałów, które próbują usankcjonować racje człowieka lub odmawiać mu racji. Zazwyczaj są to sentencje, które dla jednych są korzystne, a innych stawiają w sytuacji winnych. Jesteśmy tego świadkami”. Jak w kontekście tych słów można rozumieć wyrok w sprawie Gościa Niedzielnego i p. Alicji Tysiąc? Czy Ksiądz Biskup, pisząc to rozważanie miał może na myśli tę sytuację?

    #44 sympatyczka
  45. Ad #41 Kaśka
    To wpatrywanie się w Oblicze Jezusa czyli Obraz Boga to wystawienia się na Jego „promieniowanie” na podobieństwo, jak to się dzieje z kwiatem. Jeśi to wpatrywanie ma miejsce i dokonuje się z wewnętrzną uległością, to w odpowiednim czasie przyniesie owoc. Ten owoc nie jest tylko „wysiłkiem” kwiatu, lecz także owocem owego promieniowania, które zostało przyjęte przez kwiat.
    Zyczę tego i wszystkim mającym odwagę i pragnienie takiego wpatrywania się w Obraz Boga Niewidzialnego – Jezusa Chrystusa!
    Pozdrawiam
    Bp ZbK

    #45 bp Zbigniew Kiernikowski
  46. Ad #44 sympatyczka
    Ludzkie oceny wydarzeń oraz ludzkie osądy i wyroki mają swój bieg i mają swój kres. Pisałem, że to ten sposób podchodzenia wytwarza grupy czy strony wygranych i przegranych, którzy jakiś czas niosą na sobie skutki tych swoich osiągnięć bądź porażek.
    Człowiek patrzący tylko z ludzkiego punktu widzenia chce to wykorzystać czy to tryumfując czy też przygotowując się do następnego ataku, by pokazać swoje racje. Tak będzie zawsze wśród tych, którzy patrzą w kategoriach tego czasu(doczesności).
    Jezus natomiast wzywa do nawrócenia, tzn. do innego spojrzenia na siebie, na swoje czyny, na swoje osiągnięcia i na swoje przegrane. Kto spojrzy na to, co dzieje się w jego życiu, czy wokół niego, przez pryzmat Ewangelii, ten nie będzie łatwo tryumfował nad drugim i nie będzie powalony przez jakąś porażkę, której doświadczył.
    Próbowałem w świetle niedzielnej Ewangelii wskazać na to, do jak bardzo absurdalnych efektów możemy dochodzić, gdy oceniamy siebie i nasze działanie oraz gdy odbieramy otaczającą nas rzeczywistość w kategoriach wygranych i przegranych, a nie korzystamy – jako wierzący w Ewangelię – z mocy i daru nawrócenia.
    O właściwych wygranych i przegranych będzie można mówić dopiero wtedy, kiedy się skończy czas naszych sądów i ocen, a nastąpi ten czas Ostateczny.
    Co do postawionego pytania o odniesienie do wyroku w sprawie p. A.T. Naturalnie, że ten wyrok i to, co wokół niego, też się wpisuje we wskazane wyżej schematy ludzkiego działania. Stąd odniesienie do wołania czy ostrzeżenia Jezusa: Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Można dopowiedzieć: niezależnie od takich czy innych wyroków. Ta sprawa szczególnie woła o potrzebę rozumienia w naszej społeczności (w większości złożonej z osób, które formalnie przyznają się do Ewangelii) tego, czym jest nawrócenie.
    Wielka jest bowiem aktualność tego fragmentu Ewangeli w naszych dniach. Dziś bowiem o wielu rzeczach „donoszą”, informują, komentują, szukają sensacji czy wprost korzyści. Kto z tego wyciąga wnioski wzywające go do nawrócenia?
    Dziękuję za zwrócenie uwagi na ten aspekt i za to pytanie!
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #46 bp Zbigniew Kiernikowski
  47. Wczoraj[ wtorek] odbyła się audycja radiowa, wyjątkowo [ z pewnych przyczyn nieobecności Gospodarza i prowadzącego ] z udziałem gości z Warszawy. Świadectwa były bardzo mocne a dotyczyły tematu nawracania się.
    Nawrócenia np. Św.Pawła czy Dawida, są przykładem, jak „niemożliwe, stało się możliwe” czyli w oczach ludzkich przegrani, mają szansę [ do końca swego życia], nawrócić się i z wielką mocą wielbić Pana Boga przez „wejście” w Krzyż Chrystusa -być wiernym Bogu, nawet wbrew nadziei doświadczanej przez człowieka.
    Nie czytałam jeszcze „Żywoty Świętych”, ale słyszałam z opowiadan, że „wychodzili” Oni często z pustyni, ciemności, że walczyli ze złymi siłami, i przy tym mieli niesamowitego ducha pokory…
    Rozumiem przez to, że nawet Święci przechodzili proces nawracania się. Zatem świętość „otwiera się” przed k a ż d y m grzesznikiem nawracającym
    się…
    Czy Niebo, życie wieczne w Bożej Chwale, jest tylko dla Świętych?
    Jak przeciętny człowiek, może osiągnąć Chwałę Niebios?
    Przejście przez czyściec podobno jest niesamowitym cierpieniem dusz..?
    Jakiego szczęścia musi doznawać człowiek nawracający się -[i świadomy swojej grzeszności]-tu na Ziemi.
    Jaką niesamowitą szansę osiągnięcia życia wiecznego daje Syn Boży…
    Jak trudno przyjąć Krzyż Chrystusa w swoim życiu i zgodzić się na przegrane w oczach ludzkich,bez poddania się ” okopywaniu, nawożeniu, podcinaniu ” autorytetom Kościoła, by w konsekwencji tego, przyjmować z miłością kazdego bliżniego…i przebaczać nieprzyjaciołom [i kochać ich??!!]

    Tak mi dopomóż Bóg

    #47 Jowita
  48. #40 owieczka
    Piekło, szatani i złe duchy, naprawdę istnieją…

    #48 Jowita
  49. Pragnę w radości świętować święta Paschalne i odpowiednio przeżywać Wielki Post. Dziekuję Ks.Biskupowi za te rozważania i pewne cenne wskazówki również dla mnie i mojej rodziny.
    pozdrawiam serdecznie

    #49 Jowita
  50. …#36,basa,to poste jak słonia traba.Bóg przychodzi do mnie w drugim człowieku/moja żona/.Jesli ja zwyciężam/walczę/ona przegrywa.Bóg przegrywa a ja razem z nim.Bóg jest MIŁOŚCIĄ,która pozwala się gwałcic/daje się zabic/.Jeszcze raz powtażam,zawsze gdy JA zwyciężam to zabijam,gdy JA przegrywam to Bóg zwycięża…Nie walczyc i się nie bronic to prawdziwe zwycięstwo Boga we mnie…Pozdrawiam…janusz f.

    #50 baran katolicki
  51. Piękne to porównanie do kwiatka, który cały zwraca się ku słońcu bo wie, skąd przychodzi ŻYCIE. TAK….JEZUS jest ŻYCIEM. A ja się bardzo cieszę, że jutro będziemy Księdza Biskupa gościć w naszej parafii. Bardzo. I chociaż mam bardzo mieszane uczucia; widzę ogromy wysiłek księży przygotowujących młodzież, ich starania, nasze modlitwy by ich serca były otwarte na Dary Ducha Świętego i widzę również wielkie zaniedbania w wychowaniu dzieci. Zaniedbania ze strony …rodziców. Jakże często nie zdają sobie sprawy z jak ogromnego BOGACTWA rezygnują nie dając dzieciom świadectwa w domu rodzinnym, w codziennym życiu. Świadectwa, że pójście za Chrystusem to wybór DROGI BŁOGOSŁAWIEŃSTWA.Na dzisiejszej Mszy św. Kapłan zwrócił nam uwagę jak rzadko dziekujemy Bogu za 10 przykazań a przecież to cudowna sprawa…to DROGOWSKAZY do NIEBA :-).

    #51 Kasia
  52. Prosze ks.biskupa o wyjasnienie roznicy miedzy dziesiecina a jalmuzna.Czytalem ze dziesiecina jest czyms co zostaje we wspolnocie a jalmuzna tym co daje np.na ubogich.

    #52 janek
  53. Ad #47 Jowita
    Wiesz, ja wierzę, że ci święci dostawali coś od Boga, że On leczył ich ból i dawał siłę, dawał życie i ducha. Dlatego myślę często o tym, jak cudownym darem jest wiara i chcę „podstawiać siebie” pod to promieniowanie Pana Boga. Też widzę jakby pewne dwie strony: jedna to poznawanie Jego i przyjmowanie miłości, pokoju, itd, a druga to przedstawianie, oddawanie siebie, swojego bólu, problemu, zła. Każda ma swoje trudności, a także progi i bariery. Dlatego myślę szukać Go każdego dnia od nowa, by nie popaść w obłęd ludzkiego dochodzenia sprawiedliwości. Zadziwiające jak łatwo uległam smutkowi patrząc na siebie gdy pisałam poprzedni komentarz, a zaczęłam żeby podziękować za radość ze słów Kasi i potem Księdza Biskupa. Zadziwiające, bo ta radość była bardzo wielka, jakby „zarażona”.
    Pozdrawiam

    #53 AnnaK
  54. Proszę ks.biskupa o wyjaśnienie dziesięciny a jałmużny czy jest jakaś różnica.Czytałem ze jest różnica chociaż zielonoswiątkowcy mówią że dziesięcina zostaje w wspólnocie a jałmużna jest tym co przeznaczamy na ubogich.

    #54 janek
  55. Dziękuję Księdzu Biskupowi za obszerną odpowiedź. Można wnioskować, że wezwanie do nawrócenia w przypadku, o którym wspomniałam, dotyczy strony poszkodowanej, ponieważ P. Tysiąc w tym momencie raczej jest trochę w innym świecie. Chyba jest dość daleko od takiego myślenia. Oczywiście, zawsze jakaś możliwość istnieje.
    Dalej jednak powstaje pytanie, jak w tym momencie powinna zachować się strona poszkodowana (poza tym, że każda sytuacja może stanowić wezwanie do nawrócenia). GN będzie się odwoływał od wyroku. Jakoś trzeba zareagować. Czy przyjąć pokornie wyrok, czy jakoś się bronić? Dochodzić swego w sądach? Pewnie chodzi bardziej o obronę prawdy, opowiedzenie się po stronie wartości…

    #55 sympatyczka
  56. Moim skromnym zdaniem nikt sam z siebie nie potrafi nawrócić się z błędnej drogi.Myślę że trzeba tu ingerencji samego Chrystusa.

    Moim zadaniem jest postawa oczekiwania,świadome wyjście z mojego rozproszenia wewnętrznego na liturgiach słowa i eucharystii,uczestniczenie całym sercem w śpiewach i modlitwie brewiarzowej.Wspieranie braci na Drodze,czy to materialnie,czy poprzez empatię.

    Oczywiście to moje subiektywne spojrzenie,które wynika z mojego doświadczenia.Dlatego nie wymagam już od moich braci nawrócenia.Do zmiany mentalności pogańskiej(idolatrycznej) w prawdziwie chrześcijańską potrzeba żywego doświadczenia obecności Chrystusa w naszym połamanym często żywocie.Byłem bardzo daleko ale Jezus zawołał mnie z mojego grobu.Dla nie go nie ma ludzi z marginesu.Dlatego zrozumiałem w tym świadectwie Chrystusa potrzebę przebaczenia moim wrogom i braciom.Kiedy przeżyłem realny fakt gorącej,wiernej miłości Boga do mnie,wtedy pojąłem że moim celem nie jest poprawa z grzechów,ale ślepe zawierzenie.Totalna ufność to siła chrześcijańskiego Ducha.Oczywiście mam mnóstwo wad i braków bo inaczej nie byłbym na Drodze,jednak wiem że jestem wyjątkowym grzesznikiem.Ojciec staje nad moją historią i kreśli w niej tak niesamowite wzory,że czuję się faktycznie przysłowiowym Efraimem nad którego przeznaczeniem czuwa Jahwe.Momentami pustynia i nic tylko piach,po chwili wspaniała ukwieciona łąka.Mam ,jak mówiłem mnóstwo wad,ale otrzymałem wspaniały dar.Uczepiłem się Księgi.Moje fascynacje Słowem Bożym przerodziło się w zażyłą więż z duchowością Księgi.W wszystkim co mnie dotyka,w wydarzeniach dnia,widzę rękę Ojca i to mnie utwierdza w moim przeznaczeniu.W kluczu biblijnym widzę swoje życie oczyma wiary.Jednakowo mi blisko do nauki doktora Lutra i św.Tomasza z Akwinu.Skoro podzielam w tym naukę Benedykta XVI ,to nabieram pewności w mojej tułaczce.Wszyscy wreszcie na końcu znajdziemy się w domu Ojca.

    #56 Onager
  57. #52AnnaK
    W pewnym czasie i odległym i bliskim, przeżyłam
    momenty całkowitego oddania „sprawy” Bogu i w ogromnym bólu serca ,a jednocześnie z wielkim zaufaniem,że tylko On może sprawić cud, pewnego „rozwiązania problemów”.Nigdy nie zostałam sama – przez modlitwę, rozmowę z Bogiem
    nabierałam sił do przetrwania bardzo trudnych dla mnie, wręcz tragicznych chwil…
    W czasie tego Wielkiego Postu mam pewną intencję
    w modlitwie i poście od…słodyczy…
    Jestem niesamowitym łasuchem i jeszcze nigdy nie wytrwałam w takim właśnie poście…W tym roku mam pewną bardzo poważną intencję i złożyłam Bogu przysięgę,że wytrwam w tego rodzaju poście.Jak do tej pory, bez problemu aż zastanawiam się czy to
    poważne!!! Oczywiście , mam zamiar wytrwać w tym postanowieniu…
    Jeśli chodzi o „promieniowanie” Mocy Bożej to jestem cała za „wystawieniem się’ i do tego bez
    „kapelusza”…tylko czy starczy mi pokory??!!bo czasami „Boża radość mnie rozpiera” wewnętrznie i na zewnątrz…
    pozdrawiam słonecznie

    #57 Jowita
  58. …#56,Jowita… Bóg nie bierze łapowek. Miłości nie kupisz swoimi postanowieniami /postami/. On Cie kocha za darmo…
    Pozdrawiam Cię…
    janusz f.

    #58 baran katolicki
  59. …#55, „pojąłem, że moim celem nie jest poprawa z grzechów, ale ślepe zawierzenie. Totalna ufność to siła chrześcijańskiego Ducha”…
    Onager, Duch Świety pragnie, byś zobaczył swój grzech /swoją śmierć/ i się nawrócił /to znaczy nie grzeszył/…
    Pozdrawiam Cię…
    janusz f.

    #59 baran katolicki
  60. Baranie katolicki,nie poprawisz się ze swoich grzechów o własnych siłach.Takie myślenie osadza w głębokim faryzeizmie co jest opozycją do życia w Duchu,o którym mówisz.Życie z Ducha to między innymi ślepe zawierzenie Duchowi Jezusa,który jako Pan Życia i śmierci wyprowadza z grzechu.Natomiast życie z ciała(sarx) to życie według własnego „widzimisię” w którym sam zwyciężasz swoje grzechy i Pan Bóg tańczy jak mu zagrasz.Na przykładzie ,dajmy na to że poskromisz pewne słabości i wady charakteru.Czyniąc to własnym wysiłkiem zablokujesz do siebie dostęp Bogu-wymagający absolutnej ofiary z twojego życia,pomysłów i planu zbawiania siebie przez siebie.Skończysz jak tysiące pseudo-ascetów,którzy stali się pomnikami pychy.Takie quasi-chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z Chrystusem.No bo po co mi Jezus Chrystus jak panuję nad wszystkim we mnie i wokół mnie?

    #60 Onager
  61. Ad #56 Jowita
    Dobre – „bez kapelusza” 🙂 Otóż kwiatuszki nie noszą kapeluszy, a w szczególności słoneczniki, które zawsze odwracają się w stronę słońca. Po prostu są i nie martwią się posiadaniem rzeczy…
    Trochę tak się czuję ostatnio, że tylko „jestem”, gdy wszystko mi się sypie, a ostatnio jeszcze pogryziona przez jakiegoś pająka już długo biorę antybiotyk, który mnie całkowicie rozkłada. Jedynie na katechezy chodzę umierając i wspominam jak kiedyś Pan mi pomógł, ale lepiej chyba patrzeć na Niego… może coś się urodzi? Totalne zawierzenie?
    Pozdrawiam

    #61 AnnaK
  62. # 55
    Zawierzenie pełne Baranku, ale z tą ślepotą nie przesadź.
    Bóg lubi ludzi o otwartych oczach co rzeczywistość dostrzegą.

    #62 Ka
  63. Dokładnie tak…Ka. Dlatego też jak mi sie wydaje chrześcijanin to człowiek uznajacy swoją słabość, grzeszność i małość, który jednak z mocą potrafi powiedzieć „Sam Boże nie mogę nic ale z Tobą…wszystko” :-). I to jest radosne, optymistyczne !. Bóg nie pozostawił nas samych sobie lecz dał Pocieczyciela !:-).

    #63 Kaśka
  64. Kiedyś bardzo długo zastanawiałam się nad słowami Jezusa „Trwajcie w miłości mojej”. Jaka była ta MIŁOŚĆ JEZUSA kiedy wędrował i przemierzał ścieżki Palestyny ?. Dzieci przytulał i błogosławił. Był dla nich bardzo czuły. Poszukujących a błądzących napominał, pouczał, wyjaśniał….po prostu prowadził ale ludzi obłudnych, fałszywych, ludzi o zatwardziałych sercach w ostrych słowach napominał i potępiał. Jezus uczy mnie wchodzenia w relacje z drugim człowiekiem. Jezus nie nawrócił wszystkich ludzi sobie współczesnych. Czasami napotykał na taki mur, taki opór, że po prostu odchodził. Odchodził do tych którzy chcieli się nawracać, którzy chcieli Go słuchać, którzy mieli w sobie odrobinę pokory. Kochać mądrze, to naśladować Jezusa. ON inaczej kochał swoja Matkę, inaczej przyjaciela Łazarza, Marię Magdalenę, swoich uczniów. Nawet swoich uczniów kochał inaczej np. Jana i Judasza…bo Judasza Jezus też kochał. JEZUS uczy mnie k o c h a ć :-). „Bądźcie czyści jak gołębie i sprytni jak węże”. Sprytni w czynieniu DOBRA. Szanujmy wszystkich ludzi, są Bożymi Dziećmi ale do domu i serca wpuszczajmy tylko przyjaciół.

    #64 Kaśka
  65. #62Kaśka
    „Szanujmy wszystkich ludzi, są Bożymi Dziećmi ale do domu i serca wpuszczajmy tylko przyjaciół.”
    A co z przykazaniem ” Miłój bliżniego swego, jak siebie samego”? lub słowami Jezusa „Kochajcie
    nieprzyjaciół swoich…”/

    Naucz mnie panie kochać każdego bliżniego , bez urazy, uprzedzeń, bez względu na jego pozycje w społeczeństwie czy majętność…
    Wzbudzaj we mnie Panie radość z każdego danego mi
    człowieka w mojej codzienności…

    pozdrawiam 🙂

    #65 Jowita
  66. Kochać….to prowadzić ludzi do Jezusa. To również pokazywać (bliźniemu) , że często on sam 0 człowiek jest dla siebie największym zagrożeniem zwłaszcza, kiedy żyje z daleka od Boga, kiedy gardzi Jego przykazaniami. Miłość bliźniego nie oznacza tolerowania zachowań, które krzywdzą jego samego, jego bliskich a przede wszystkim krzywdzą Boga. Kiedy człowiek upada najbardziej cierpi Bóg bo nas wszzystkich ukochał miłością wierną i nieodwołalną. Dla mnie kochanie nieprzyjaciela to powierzanie go w swojej osobistej modlitwie Bogu, to prośba skierowana do Boga by odmieniał jego i moje serce :-). Abyśmy mieli dla siebie nawzajem życzliwość. Kogoś kto mi np.ubliża, okrada na pewno nie zaproszę ani do swojego domu ani nie nawiażę z nim osobistej, pogłębionej relacji (nie wpuszczę go do swojego serca). Kiedy Jezus przyszedł z uczniami do swojego rodzinnego miasta a swoi go nie przyjęli, co więcej, chcieli go zrzucić ze skały…..ON po prostu odszedł….Kochać bliźniego to prowadzić go do Jezusa. Tak rozumiem milość.

    #66 Kasia
  67. #65Kasia
    Dziękuję Ci Kasiu za ten wpis. Zgadzam się z Twoim spojrzeniem na miłość do bliżniego. To punkt widzenia ważny i właściwy.

    #67 Jowita
  68. …Onager, grzech niszczy to co nazywasz ślepym zawierzeniem. Grzech oślepia wiarę. Grzech to stary człowiek, który nie chce umierac /nawracac się/…
    Dzieki za cenne nauki. A tak na marginesie, skąd ci przyszło do głowy, że baran katolicki o własnych siłach próbuje się nawracac /poprawiac/?
    Pozdrawiam Cię
    janusz f.

    #68 baran katolicki
  69. #57 baran katolicki
    Januszu,zdaję sobie sprawę z postawy przekupnej,
    lecz trwanie w poście od pokarmów, ma swoją siłę
    w łączności z modlitwą. Jest to moja postawa jeszcze starego człowieka, chcącego prosić Pana Boga o coś i włączać w tym czasie jakąś pokutną postawę.
    Szczerze powiem, że wierzę w Mądrość Bożą, co mi, kiedy, jest potrzebne, ale noszę w sobie chęć włączania do modlitwy pewnych wyżeczeń, postu
    Przyznaję, wyszło to z mojej strony jak przekupstwo. Prawdą jednak jest,że mając pewną poważną intencję, łatwiej jest mi wytrwać w złożonej Panu Bogu przysiędze.
    Pozdrawiam

    #69 Jowita
  70. #65. Kaśka
    Modlitwa za drugiego nie zwalnia z obowiązku świadczenia miłości. Modlitwa nie dyspensuje od dalszego wysiłku … Nie stanowi furtki dla mojego krzyża (jakim jest nieprzyjaciel). Modlitwa to dopiero początek drugi ku drugiemu człowiekowi.

    #70 morszczuk
  71. Świadczyć miłość ? Świadczyć ?…a cóż to wogóle znaczy to słowo ?. Kojarzy mi się ze świadczeniem usług np. szewskich…..Obowiążek miłości ?. Miłość raczej kojarzy mi się z DAREM a nie obowiązkiem. Darem czynionym w całkowitej wolności…nie z obowiązku.

    #71 Kasia
  72. Określać post przekupstwem to chyba spore nadużycie słowne…
    Poprzez post gromadzą się dobra, dzięki którym może się urzeczywistnić miłość wobec bliźniego. Ofiarowuję Bogu swoje wyrzeczenie się czegoś np. słodyczy, obmowy, złych myśli.
    A sam JEZUS mówił, że niektóre złe duchy tylko postem można zniszczyć, wyrzucić ;-).

    #72 Kasia
  73. Kasia
    TOLERANCJA: Branie na siebie skutków postepowania drugiego człowieka.
    Jesli działanie kogoś Ciebie nie dotyczy (np.Pani AT) nie ma możliwości w taka postawę wobec tej osoby wchodzić.Tak rozumiem sytuację gdy Jezusa nie wpuścili do miasta/domu.Jeśli jednak w jakikolwiek sposób jesteś zaangażowana to już inna bajka.Zależy czy chcesz.

    #73 grzegorz
  74. …#71,Kasia…Bóg w Jezusie Chrystusie przychodzi nie po byle co ale po nasze grzechy.Nic nie mamy co by nie było Jego własnością.Tylko grzech jest naszym produktem i naszą własnością.Jesli chcesz Bogu zrobić przyjemność to sprezentuj/ofiaruj/Mu swoje grzechy.Powrót do sadzawki chrzcielnej i zgoda na utopienie w niej starego człowieka/grzechów/ to cel Wielkiego Postu…Demon/złe duchy/żyją w człowieku doputy dopuki nie zostaną zdemaskowane.Zobaczenie swojej grzeszności w całej okazałości to wielka łaska,która prowadzi do nawrócenia/chrztu/…Pozdrawiam Cię…janusz f.

    #74 baran katolicki
  75. Moją ulubiona modlitwą jest Ignacego Loyoli „Zabierz Panie i przyjmij całĄ wolnośĆ moją, pamięć moją i rozum i wolę moją całą. Wszysko co mam i posiadam, TY mi to wszystko dałeś. TWOJE jest wszystko. Rozporządzaj tym w pełni według TWOJEJ woli. Daj mi tylko swoją milość i łaskę a to mi wystars=czy. AMEN” :-).Dla kogoś moje wyrzeczenie się (np. słodyczy czy oglądania telewizji w Wielkim Poście)może być byle czym ale dla Boga (w co wierzę) ma wartość :-). To takie ćwieczenia umacniające w walce z grzechem :-).

    #75 Kasia
  76. Jestem zmęczona i z niecierpliwością czekam na nowe rozważania Księdza Biskupa :-).Będę je rozważać w swoim sercu…..chyba :-)…

    #76 Kasia
  77. (Mk 12,28b-34)
    Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie i zapytał Go: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Jezus odpowiedział: Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych. Rzekł Mu uczony w Piśmie: Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: Niedaleko jesteś od królestwa Bożego. I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.

    Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary.

    Najważniejsza jest miłość.
    Jakże często jesteśmy gotowi do wielkich ofiar,mnożenia modlitw,pielgrzymek a w życiu codziennym nie zauważamy drugiego człowieka.
    Bo my i nasze sprawy są najważniejsze.
    Jesli kogoś zauważamy to jest to ktoś z kim warto
    „trzymać”,ktoś, kto może w życiu się „przydać”.
    Bo ma układy,plecy,koligacje.
    Jest to smutne co piszę ale niestety jeśli zauważam to u ludzi zaangażowanych w życie Kościoła,to niestety powiem dosadnie,brzydzę się tym.Jest to dla mnie antyświadectwo.
    Pozdrawiam.
    Z Panem Bogiem

    #77 Anna
  78. Baranie katolicki, czytając twoje wpisy mam wrażenie, że ty to już chyba jesteś święty

    #78 Agnes
  79. Tolerować znaczy przyjmować coś z czym się kompletnie nie zgadzam. Jezus nie był tolerancyjny, zło nazywał złem, a grzech grzechem, nie przeszkadzało Mu to jednak kochać człowieka. Nie cierpię słowa tolerancja, słowa furtki dzisiejszego świata…

    #79 morszczuk
  80. #70. Kaśka
    Widze lubisz się czepiac słów, a nie sensu wypowiedzi. Jeśli więc to Cię zadowoli napisze jeszcze raz: modlitwa nie zwalnia Cię z daru miłości wzgędem drugiego, nawet nieprzyjaciela, nie dyspensuje Cię od niczego!
    Zadowolona?

    #80 morszczuk
  81. Świadczyć miłość…
    Kojarzą mi się z tym dwie/ co najmniej/ postawy ludzi wobec bliżnich:
    1. Postawa ludzi niewierzących, a uznających dobro dla drugich, za nadrzedną potrzebę…
    zaobserwowałam tu dwie postawy /chociażby w szpitalu / a- opieka nacechowana życzliwością, b- obowiązkiem, często bez serca…
    2. Postawa ludzi wierzących : tu też bywa różnie
    ale najczęściej spotykałam się z życzliwością i
    miłością nie udawaną, szczerą…
    Komu oddała bym się w opiekę / będąc w potrzebie / osobie wierzącej czy niewierzącej ?
    Wybrałabym osobę wierzącą , mając nadzieję na
    jaj opiekę,miłość, bezinteresowną i autentyczną
    do mnie.
    Doświadczyłam, że świadczenie miłości może mieć różne barwy …

    #81 Jowita
  82. Nie możesz tak po prostu napisać….”nie zwalnia”..?.:-). Po prostu lubię proste, jasne słowa. Piękno jest w prostocie :-). Myślę tak jak Ty….NIC nie zwalnia mnie z Daru miłości względem bliźniego…:-). NIC.

    #82 Kasia
  83. #

    Baranie katolicki, czytając twoje wpisy mam wrażenie, że ty to już chyba jesteś święty
    #77 Agnes

    No coś ty,Agnes,on jeszcze Jezusa nie spotkał i w takiej postawie nie spotka.Chyba że ktoś się za niego modli.

    #83 Onager
  84. …#78 Morszczuk…Słowo „tolerancja” znaczy tyle co wytrzymać ciężar czegoś, znosić czyjeś usposobienie czy też po prostu znosić, cierpieć, wytrzymać. Tolerować kogoś to nie tyle przyznawać mu rację, uznać równym sobie, ile znosić go mimo wszystko, mimo że jest inny, gorszy.Tak rozumiana tolerancja jest pierwszym krokiem w kierunku akceptacji i dojrzałej miłości…Jezus nie tylko toleruje,akceptuje ale przede wszystkim kocha swego nieprzyjaciela aż po krzyż…Pozdrawiam Cię…janusz f.

    #84 baran katolicki
  85. …#77Agnes…
    święty z rogami…
    Pozdrawiam Cię …
    janusz f.

    #85 baran katolicki
  86. #83 Januszu
    świetnie to ukazałeś: prawdziwie tolerancja dotyczy wytrzymywania z inną OSOBĄ, a nie oznacza przymykania oka na jej CZYNY.

    #86 Zbyszek
  87. …Onager, grzech niszczy to co nazywasz ślepym zawierzeniem. Grzech oślepia wiarę. Grzech to stary człowiek, który nie chce umierac /nawracac się/…
    Dzieki za cenne nauki. A tak na marginesie, skąd ci przyszło do głowy, że baran katolicki o własnych siłach próbuje się nawracac /poprawiac/?
    Pozdrawiam Cię
    janusz f.

    tak to wynika z tych wypowiedzi.Może po prostu mówimy o tym samym w inny sposób,przepraszam za tego posta wyżej,ale mam małą cierpliwość do ludzi którzy wszystko już wiedzą…Pozdrawiam i najlepszego.

    #87 Onager
  88. #83.baran katolicki
    Tolerancja (łac. tolerantia – „cierpliwa wytrwałość”; od łac. czasownika tolerare – „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”)– zgioda. Ale to tyczy się człowieka jako osoby, a nie jego poglądów, sposobu zachowania itd.

    #88 morszczuk
  89. Może jeszcze mały fragm. bloga znanej mi osoby , która kapitlanie oddaje to, co sama chciałabym napisać:
    Brak tolerancji nie jest oznaką braku miłości. Wprost przeciwnie. To właśnie miłość bliźniego nie pozwala nam być tolerancyjna. Całe życie w stosunkach z najbliższymi wykazujemy ten brak tolerancji….
    Osoby tolerancyjne są, niejako z definicji, konformistami… Konformizm utożsamiany jest na ogół z nadmiernym, bezkrytycznym przyjmowaniem i stosowaniem się do owych norm, zbyt intensywnym identyfikowaniem swoich celów z celami grupy, mechaniczną akceptacją wszelkich zasad i wartości, biernej uległości, bezmyślnej aprobacie reguł głoszonych przez innych.
    Postawa konformizmu w tej interpretacji wynika z obawy przed formułowaniem jakichkolwiek własnych poglądów, propozycji rozwiązań czy też prezentowania wzorów zachowań.

    W całej Biblii nie ma ani raz użytego słowa „tolerancja”. Pan Jezus z pewnością nie był tolerancyjny. Pouczał wszystkich, nakierowywał na właściwą drogę, tłumaczył. Powiecie mi, że przecież nie potępił cudzołożnej kobiety? To prawda. Ale nie powiedział jej: Rób, co chcesz. Powiedział: „ Idź, a od tej chwili już nie grzesz.”

    #89 morszczuk
  90. …#88,morszczuk…Tym, który dokonał największego aktu tolerancji, jest właśnie Jezus Chrystus,który wziął na siebie grzech świata. Nie powiedział On, że zło nie jest złem, a grzech nie jest grzechem, ale ukazał, że zło i grzech istnieją, są czymś, co niszczy człowieka. Jednak przed tym się nie cofnął, tylko w swojej Bożej mocy, która była gotowa poprowadzić Go do największego uniżenia, stał się jakby Atlasem przyjmującym na siebie wszelkie ludzkie zło, wszelki ludzki grzech. Oczywiście, czynimy także wiele dobra, ale nawet przy tej okazji, przeprowadzając naszą wolę, ranimy drugiego człowieka, i w ten sposób dokonuje się zło: to wszystko, co wyraża się jako niezgoda, brak jedności, walki, wojny, niszczenie przyrody, własnego zdrowia, a co jest efektem naszego niewłaściwego rozumienia siebie.
    Jezus Chrystus to wszystko wziął na siebie. Stał się w tym przedziwnym „atletą”, na którego został zrzucony cały ciężar ludzki i który został tym nie tylko przygnieciony, ale w wymiarze ludzkim, cielesnym, nawet zgnieciony, starty za nasze grzechy, przybity do krzyża. Tym samym zło, które niszczy człowieka, ukazał jako zło, ale przed nim się nie cofnął – dał się zniszczyć. W tej niesprawiedliwej dla Niego śmierci, mocą Zmartwychwstania odwrócił cały ludzki los. Wyzwolił człowieka od uciekania do swego losu i uzdolnił go do podejmowania krzyża. Tolerancja Jezusa polegała na tym, że podjął ludzki los aż do krzyża, aż do śmierci, abyśmy my mogli zobaczyć na Nim, do czego prowadzi zło i grzech…Pozdrawiam Cię…janusz f.

    #90 baran katolicki
  91. #89. baran katolicki
    Mylisz słowo: tolerancja ze słowem: akceptacja 😉

    #91 morszczuk
  92. Akceptować znaczy: zatwierdzać, potwierdzać, aprobować, autoryzować; przyjmować, uznawać za słuszne (coś), wyrażać zgodę, zgadzać się (na coś)

    Tolerancja jest synonimem słowa akceptować, ale w wypadku dziedziny religii jest słowem totalnie odennym od akceptacji.

    #92 morszczuk
  93. Czy mam prawo ja – wciąż ślepnąca i wciąż potrzebująca uzdrowienia – powiedzieć bliskiej osobie, że te, obiektywnie trudne, doświadczenia, które ją teraz dotykają, są DLA NIEJ jak błoto na oczach syna Tymeusza, okopanie i nawóz dla krzewu?… Że są wyrazem troski Boga o jej nawrócenie, którego potrzebuje?… Że są szansą na odkrycie w sobie tej potrzeby?…

    #93 julia
  94. Rozumiem morszczuk Twoja niechęc do słowa tolerancja.Ale możesz swoja postawą pokazywać,co to znaczy naprawdę w tym znaczeniu jakie opisał Janusz.Kto tego od Ciebie doświadczy,nie będzie fałszywie tego słowa rozumiał.Jest o szansa na nawracanie.

    #94 grzegorz
  95. …#90,morszczuk…w #89 zacytowałem fragmet z http://www.diecezja.siedlce.pl/biskupi.php?i=11&r=7&k=15…polecam wszystkim…janusz f.

    #95 baran katolicki
  96. #93.grzegorz
    Blog to słowa;) Więc właśnie pokazuje 😉

    #96 morszczuk
  97. #70.Kaśka
    Jeśli juz tak wyjaśniamy sobie znaczenie poszczególnych słów, to może dodam, co oznacza słowo, które Cię tak „zbulwersowało” w mojej tutaj wypowiedzi.

    ŚWIADCZYĆ znaczy tyle co: być świadkiem, być wyrazem, dawać świadectwo, oznaczać, składać zeznanie, zaświadczać, znamionować…
    To chyba wiele wyjaśnia;)
    Pozdrawiam.

    #97 morszczuk
  98. #98 baran katolicki
  99. Ad #88 morszczuk
    Krótko w odniesieniu do następującego stwierdzenia:
    W całej Biblii nie ma ani raz użytego słowa „tolerancja”.
    Otóż to nie jest prawda. W łacińskim tłumczeniu Biblii, czyli w Wulgacie, termin „tolerantio” występuje (zob. 2 Kor 1,6). Jest tutaj odpowiednikiem greckiego „hypomone”.
    Nadto grecki termin „paresis” w Rz 3,25 winien być przekładany raczej przez terminy takie jak „pobłażanie” lub „tolerancja” (łac. „praetermissio”) a nie przez „odpuszczenie” (gr. „aphesis”, łac. „remissio”). Ten fragment tekstu Rz jest zresztą trudny. Nie jest tutaj możliwe przedstawienie problematyki zawartej w tym tekście. Uczą się tego studenci na moich wykładach.
    To tylko krótkie wskazanie, jak sprawa terminologii jest bardzo złożona.
    W odniesiniu do użycia polskiego terminu „tolerancja” trzeba też więc zwracać uwagę na kontekst, w jakim jest on użyty i jaki sens jest temu terminowi przypisany.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #99 bp Zbigniew Kiernikowski
  100. Ad #70 Kasia i #96 morszczuk i inne
    Grecki termin „martyreo” świadczyć oznacza czyność świadczenia lub potwierdzania czegoś oraz stawania się świadkiem czegoś.
    Granicą, czy punktem kulminacyjnym tego świadczenia o prawdziwości czegoś jest oddanie życia.
    Dlatego ten termin przeszedł do określania także męczeństwa z powodu prawdy, z powdu Chrystusa.
    W terminologii chrześcijańskiej „martyr” to także „męczennik”, czyli świadek oddający życie z powodu wyznawanej prawdy.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #100 bp Zbigniew Kiernikowski
  101. Ad #89 baran katolicki i inni w związku z „tolerancją”
    Dokonując pewnego uproszczenia i skrótu odniosę się do poruszonych aspektów tolerancji w świetle Rz 3,25n.
    Sens tego fragmentu Rz jest taki:
    Jak długo nie było „przebłagalni” (gr. hilasterion), Bóg w czasie Starego Testamentu „tolerował” grzechy, bo nie było jeszcze definitywnego narzędzia odkupienia (hilasterion). Wyrazem tego były coroczne obchody Jom Kipur.
    Od czasu, gdy Bóg ustanowił i publicznie przedstawił Jezusa jako definitywne narzędzie pojednania nie ma już miejsca na tolerancję, jest natomiast odpuszczenie grzechów.
    Kto korzysta z tego odpuszczenia, sam też staje się w konkretach narzędziem tego odpuszczania grzechów (naturalnie zawsze w odniesieniu do Jezusa) w konkretach życia. Jeśli jest inaczej, to świadczy, że nie przyjął odpuszczenia (darowania w sposób definitywny i wejścia w nową tzn. usprawiedliwiającą sprawiedliwość (zob. przypowieść o dwóch dłużnikach – Mt 18,23-35).
    To wyraża dalej św. Paweł w tym samym liście m.in. wtedy, gdy mówi o wydawaniu własnego ciała na żertwę miłą Bogu, o wypełnieniu przykazań (a więc Starego Przymierza) przez realizację miłości i to miłości nieprzyjaciół, odpłacaniu dobrem za doświadczone zło, o posłuszeństwie władzy itp. (Rz rozdziały 12 – 14).
    Jest to podejmowania ciężaru drugiego człowieka (także konsekwencji jego grzechu) w imię Jezusa Chrystusa i dzięki doświadczeniu definitywnego przebaczania – nowej, pełnej sprawiedliwości Boga, która usprawiedliwia grzesznika, przyjętej przez niego w wierze (zob. Rz 3,21).
    Otwiera się wtedy zupełnie nowa logika (rejestr) w podejściu do grzechu i do wszystkiego, co z niego wynika. Kto raz poznał to usprawiedliwienie grzesznika, nie będzie się samousprawiedliwiał, lecz będzie usprawiedliwiał innych, przebaczając i biorąc skutki ich grzechu na siebie. Poznał bowiem odpuszczenie – poznał Odkupiciela.
    Będzie więc „niósł”, czyli brał na siebie (taki jeż też sens greckiego „aireo” w zawołaniu: Oto Baranek Boży, który gładzi (bierze na siebie) grzech świata – J 1,29) skutki grzechu innych, nie rezygnując naturalnie z nazywaania grzechu grzechem. Taka jest bowiem prawda.
    Jest to więc „znoszenie” czyli „tolerancja” (jeśli tak chcemy to nazwać) zupełnie inna od tej, o jakiej zazwyczaj myśli się w powszechnym dzisiejszym języku.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #101 bp Zbigniew Kiernikowski
  102. morszczuk.
    Nie myślałem tylko o słowach. Również a może przede wszystkim o konkretnych wydarzeniach w życiu. Patrzę tu podobnie jak Janusz na Krzyż. Bez takiego odniesienia nie daję rady!

    #102 grzegorz
  103. Wygląda na to ,że wszyscy jesteśmy synami/córkami/ marnotrawnymi na 102 – i czas się zacząć nawracać
    Pokoj wszystkim

    #103 Tereska
  104. 🙂 ależ oczywiście, że czas się zacząć nawracać bo chyba nie można się raz na zawsze nawrócić. To proces. I się doczekałam :-):):):)

    #104 Kasia
  105. c.d. 92
    Powiedziałam, nie do końca zostałam zrozumiana. Spodziewałam się tego, ale… poczułam się urażona. I trwałam w urażonej pysze…
    Dziś usłyszałam: „idź i błogosław!”. To było do mnie, więc… „poszłam i błogosławiłam”. Moje „błogosławieństwo” spowodowało, że sama zostałam „pobłogosławiona”.
    Smutek zamienił się w radość, jak w bajce (choć to prawdziwe życie)…
    Pozdrawiam 🙂

    #105 julia
  106. A ja z innej „beczki”.
    Co to jest OBŁUDA???
    Ostatnio słyszę „Ale to obłuda”,”Jesteś obłudny”.
    Czyli-co,jaki?

    #106 gosia
  107. Ad #105 gosia
    Polskie określenie „obłuda” odpowiada greckiemu „hypokryzja”. Oznacza to niejawne, niewłaściwe oceniania czy osądzanie. Ostatecznei wyraża to niezgodność słów i zachowań z prawdą. W praktyce wyraża się rozbieżnością między myślami i przekonaniami a słowami i postawami czy czynami. Może być wyrażana przez określenie dwulicowość. Ostatecznie jest to brak podstawowej relacji do prawdy, szczególnie prawdy życiowej.
    Bp ZbK

    #107 bp Zbigniew Kiernikowski
  108. Bóg zapłać za odpowiedź.
    No właśnie:
    PRAWDA-
    Cenię prawdę,nawet gdy boli,bo mnie uczy pokory i cierpliwości.
    DWULICOWOŚĆ-
    To chyba jest dwulicowość,gdy na Mszy Świętej,na której jest udzielony sakrament bierzmowania palą się przy ołtarzu piękne 4 woskowe świece,woskowy paschał,a w inne dni roku 3″kaganki”oliwne no i ten „paschał”.
    Nie wiem,może to przez oszczędność,a może po to,żeby dobrze wypaść.
    Coś tu jest nie tak.
    KOŚCIÓŁ przecież jest ŻYWY.

    #108 gosia
  109. Ad #107 gosia
    Stań więc, gosiu, w prawdzie wobec tych świec, kiedy są i kiedy ich brak i porozmawiaj z tymi, którzy je zapalają, ustawiają czy każą to robić.
    Zywy Kościół potrzebuje żywych członków i przez nie wyraża się.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #109 bp Zbigniew Kiernikowski
  110. Tak też zrobię.
    Bóg zapłać za wsparcie.
    Zapewniam o modlitwie.
    Szczęść Boże

    #110 gosia

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php