Okres Bożego Narodzenia kończy się Niedzielą Chrztu Pańskiego. Jest to szczególny moment w życiu Jezusa a także w życiu Kościoła, który rozpamiętuje życie Jezusa i Jego zbawcze dzieło i korzysta z tego dzieła. Kończy się rozpamiętywanie Tajemnicy Wcielenia i Narodzenia a także tych krótkich wydarzeń z życia młodzieńczego Jezusa, o których wspominją ewangelie. Po latach spędzonych w Nazarecie Jezus, mając około 30 lat, poodejmuje swoją publiczną działalność. Otwarciem tego nowego rozdziału życia i dzieła Jezusa jest przyjęcie z rąk Jana Chrzciciela chrztu w Jordanie.   

Kiedy cały lud przystępował do chrztu,
Jezus także przyjął chrzest.
A gdy się modlił, otworzyło się niebo
i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica,
a nieba odezwał się głos:
«Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie»
(Łk 3,21n).

 

W tym wydarzeniu mamy zasadnicze elementy całego dzieła zbawienia, jakie przez Jezusa się spełni dla dobra człowieka. Najpierw bardzo ważne jest uświadomienie prawdy, że Jezus stanął pośród ludu, który przystępował do chrztu janowego i sam przyjął ten chrzest. Stanął więc w pozycji każdego człowieka szukającego nowej relacji z Bogiem. Stanął po stronie grzeszników, którzy przez nawrócenie chcą skorzystać z tego, co Bóg daje, aby człowiek na nowo mógł znaleźć właściwą i pełną relację z Bogiem..

1.Otworzyło się niebo 

Możemy powiedzieć, że Jezus – będąc Bogiem – w momencie chrztu w Jordanie objawił się (został objawiony) jednocześnie jako pierwszy człowiek, w który i na którym dokonuje się to odkrycie i urzeczywistnienie nowej relacji człowieka do Boga. To objawienie nie jest dla Jezusa, lecz jest dla nas grzesznych, którzy z powodu grzechu nie mamy właściwej relacji di Boga i Go nie znamy właściwie jako Boga – Ojca i Dawcy życia. Brak nam tej właściwej relacji przede wszystkim w kontekście śmierci, która jest skutkiem grzechu.

Jezus, ludzkim oczami, zobaczył otwarte niebo. To niebo, które po grzechu zostało zamknięte dla człowieka. Człowiek nie mógł spojrzeć w niebo, w oblicze Boga i pozostać przy życiu (zob. np. Wj 33,20; por. Rdz 32,31; J 1,18). To zamknięcie nieba czy raczej zamknięcie się człowieka na niebo było w samym człowieku. Po grzechu człowiek, aby być na nowo w jedności i komunii z Bogiem, musiał umrzeć (zob. Rdz 2,17). Tej śmierci jednak człowiek się bał i dlatego wolał nie spoglądać w niebo, w oblicze Boga, lecz coraz to bardziej spoglądał w siebie. Tak też bywa nadal, jeśli człowiek nie zna Chrystusa. Spogląda w siebie i nie może spojrzeć poza siebie. Nie widzi poza sobą żadnej perspektywy życia. Nie widzi nieba otwartego.

Jezus, jako Syn Boży i prawdziwy człowiek, mógł z pozycji człowieka i to człowieka grzesznego (był to moment Jego zejścia do wód Jordanu na podobieństwo wszystkich, którzy wyznawali grzechy) mógł zobaczyć niebo otwarte, bo – jako Syn Boży miał pełną relację do Ojca – nie „bał się” umrzeć. Mogło to stać się w Nim i przez Niego dla nas, bo On przyszedł umrzeć na podobieństwo człowieka grzesznego. Tylko wierząc w Niego, my grzesznicy, możemy spoglądać w niebo i – umierając dla siebie – korzystać z nowej perspektywy życia.

2. Duch Święty zstąpił

Zstąpienie Ducha Świętego na Jezusa oznacza Jego namaszczenie, czyli Jego mesjańskość. On przyjmie wszystko to, co obciążało i obciąża człowieka i wspomagany mocą Ducha Świętego nie będzie bronił siebie, leczy odda swoje życie. Jezus na krzyżu „wyzionie” swego ducha oddając go w ręce Ojca (zob. Łk 23,46). Słusznie w przekładach nie pisze się tutaj słowa duch wielką literą (myśląc o Duchu Świętym), lecz małą, mając na uwadze ludzkiego ducha życia. Oddać czy wyzionąć ducha oznacza bowiem umrzeć. Jezus umiera oddając swoje życie w ręce Ojca.

Dlatego zostanie namaszczony we wskrzeszeniu z martwych przez Ducha Świętości (zob. Rz 1,4). Możemy powiedzieć Jezus nie obronił swego życia, czy – pełniej wyrażając – nie zatrzymał dla siebie swego „ludzkiego” ducha i dlatego został obdarzony (namaszczony) Duchem Świętym. Ma to miejsce najpierw podczas chrztu w Jordanie a następnie w sposób definitywny dokonuje się to w Jego zmartwychwstaniu. Wierzącym zaś w Niego zostaje udzielony tenże Duch Święty, jako owoc działa zbawczego Boga dokonanego przez Jezusa Chrystusa, w Zesłaniu Ducha Świętego.

Wszyscy w Chrzcie świętym korzystamy z tego przedziwnego daru, gdy zanurzani w wodach chrztu, czyli w wodach śmierci i nowego życia, otrzymujemy nowego Ducha, Ducha Świętego, Ducha życia, które ma moc przechodzenia przez śmierć i dlatego już „nie boi się” śmierci i może stale umierać i stale żyć.

Taka jest zasadnicza wymowa owego zstąpienia Ducha Świętego w postaci gołębicy na Jezusa w czasie Jego chrztu w Jordanie.

Jest jeszcze kilka innych znamiennych aspektów dotyczących eklezjalnego wymiaru tego zstąpienia Ducha Świętego na Jezusa, które trudno w kilku słowach tutaj przedstawić.  

3. Odezwał się głos: Tyś moim Synem umiłowanym . . .

Głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie» to szczyt objawienia. Teraz oto bowiem człowiek (w Jezusie Synu Bożym, ale także prawdziwym człowieku) słyszy słowa, których dotychczas po grzechu nie mógł usłyszeć. Człowiek bowiem w grzechu wyparł je niejako z siebie. Wyparł z siebie ufność wobec Boga. Nie patrzył na Boga jako Ojca. Patrzył na Boga przez skrzywione zwierciadło podszeptu szatana. Zatracił w sobie aktualność obrazu Boga.

Głos Boga wypowiada te słowa: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie» nie tylko dla Jezusa, a nawet przede wszystkim nie dla Jezusa (bo On był tym Synem i miał tego świadomość). Ten głos Boga wypowiada te słowa ze względu na nas, byśmy my usłyszeli tę dobrą nowinę skierowaną do człowieka. Dotychczas żaden człowiek nie mógł uwierzyć w pełni i ze wszystkimi konsekwencjami w to słowo, w to przesłanie, w to wyznanie miłości Boga w stosunku do człowieka. Człowiek nie wierzył, że Bóg tak może go kochać i przyjmować go jako swoje dziecko.

Oczywiście dostęp do tej dobrej nowiny mamy tylko przez Jezusa Chrystusa, przez wiarę w Niego, przez usprawiedliwienie, które dokonuj się przez Niego (zob. np. Rz 5,1n).  Jezus słyszy to wyznanie miłości Ojca do Niego ze względu na nas i dla nas. Naturalnie to nie ujmuje niczego z relacji Ojca do Syna, jaka była jest i będzie między Jezusem i Bogiem Ojcem. To jednak, co się stało, stało się ze względu na nas i dla nas. Te słowa Ojca są skierowane do mnie i do ciebie, na miarę wiary, jaką każdy z nas żywi w Syna Bożego, który dla nas stał się człowiekiem.

Jakżeż przedziwna i wielka to Tajemnica.

Bp ZbK

Podziel się z innymi

Rss Komentarze

65 komentarzy

  1. Człowiek boi się śmierci nadal. Nawet wówczas gdy szczerze stara się wierzyć Bogu i ufać Mu. Duch Święty, który zstepuje na mnie w sakramentach pomaga w tym zmaganiu z lękiem przed śmiercią, ale samego lęku we mnie nie eliminuje. Mimo, że wiem i wierzę, iż Zmartwychwstały Jezus zapewnia mi nieśmiertelność, boję się śmierci, boję się tej niepewności zbawienia. Nie czuję się bowiem na tyle doskonały, aby powiedzieć za Symeonem: teraz, o Panie, puszczaj swego sługę w pokoju, bo moje oczy ujrzały Twoje Zbawienie.
    Moje oczy oglądają codziennie dokonujące się zbawienie w Eucharystii, a jednak myśl o śmierci napełnia mnie lękiem. Trzeba wiele pracy nad sobą, aby zanurzyć się bez obawy w tajemnicę śmierci, która rodzi przecież życie bez końca. Pomóż mi w tym Duchu Święty, który zstąpiłeś na Jezusa, gdy zanurzył się w wodach Jordanu, aby wziać na siebie nie tylko mój grzech, ale także mój lęk przed śmiercią.

    bezimienny

    #1 bezimienny
  2. Tak. Chciałabym PRZEJŚĆ przez śmierć. Wiem, że to możliwe i osiągalne.
    Hmm, mimo wszystko boję się oceny siebie przez Boga. Do doskonałości /mej/ daleko.

    #2 Ka
  3. Odpowiedź na swój lęk odkryłam w dzisiejszych czytaniach /1 J 4,11-18/ oraz w Słowie „Odwagi ,Ja jestem,nie bójcie się „.
    Zrozumiałam też, jak wielką łaską i wyzwoleniem z lęku jest dla mnie zrozumienie łaski Chrztu Św.

    Wiele Wam zawdzięczam
    Pokój

    #3 Tereska
  4. cyt.Wszyscy w Chrzcie świętym korzystamy z tego przedziwnego daru, gdy zanurzani w wodach chrztu, czyli w wodach śmierci i nowego życia, otrzymujemy nowego Ducha, Ducha Świętego, Ducha życia, które ma moc przechodzenia przez śmierć…

    Doświadczam tej boskiej siły-mocy zwyciężającej śmierć-kiedy sprzeciwiam się demonowi,kiedy umartwiam własne popędy.
    Wiem że wszyscy to znacie,ja jestem neofitą,toteż zwyciężanie własnej nędzy jest dla mnie niesamowitym odkryciem.

    Kolosan 2:12  jako razem z Nim pogrzebani w chrzcie, w którym też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił.

    w tym wersecie zastanawiam się nad słowem wskrzeszeni.Czy ks.Biskup powie mi jak to brzmi w orginale?Wskrzeszeni-czas dokonany,rozumiem,że już po chrzcie wkraczam w nową,dynamiczną rzeczywistość,dla mojego „pogańskiego” otoczenia zupełnie niewidzialną i obcą ludzkiej naturze:

    1 Piotra 1:23  Jesteście bowiem ponownie do życia powołani nie z ginącego nasienia, ale z niezniszczalnego, dzięki słowu Boga, które jest żywe i trwa.

    …Ducha życia, które ma moc przechodzenia przez śmierć i dlatego już “nie boi się” śmierci i może stale umierać i stale żyć.(ks.Biskup)

    i dalej…Człowiek bowiem w grzechu wyparł je niejako z siebie. Wyparł z siebie ufność wobec Boga. Nie patrzył na Boga jako Ojca. Patrzył na Boga przez skrzywione zwierciadło podszeptu szatana. Zatracił w sobie aktualność obrazu Boga…

    To prawda.Mój obraz Boga,który nosiłem w sercu,został jakby „podmieniony”.Tak osobiście powiem wam,że własnie w tym „przekręcie” upatruję żródło wszystkich moich niepowodzeń,upadków i apostazji.W kluczowym momentach po prostu traciłem wiarę.Teraz dzięki DN wiem że jej w ogóle nie miałem:

    Hebrajczyków 3:12  Uważajcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary, której skutkiem jest odstąpienie od Boga żywego.

    «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie» to szczyt objawienia.Te słowa Ojca są skierowane do mnie i do ciebie, na miarę wiary, jaką każdy z nas żywi w Syna Bożego, który dla nas stał się człowiekiem.

    I tu się często potykam.Przyznaję się bez bicia.Wielka tajemnica wiary.

    Jestem ogromnie wdzięczny za tego bloga ,bo jestem sam(jeśli nie liczyć Pana Jezusa,Maryji,aniołów i świętych)To dla mnie budujące,móc tu być i kosztować Słowa Bożego.

    #4 Onager
  5. …#1,bezimienny …co to znaczy bezimienny?
    Przecież byłeś ochrzczony i masz imię, którym Bóg nieustannie zwraca się do Ciebie. On Cię woła po imieniu, które otrzymałeś na chrzcie.
    Twoje imię to Ty jako nowy człowiek. Dlaczego ukrywasz swoje świete /chrzczielne/ imię?…
    Pozdrawiam Cię…
    janusz franus

    #5 baran katolicki
  6. …jakie znaczenie ma dla nas to pierwsze wypowiedzenie naszego imienia na chrzczie?
    Czy jest to imię zapisane w ksiedze życia?…
    Pozdrawiam Was…
    janusz franus

    #6 baran katolicki
  7. #4 Onager,całe życie to odkrycie. To prawda, że ten blog buduje. Buduje Człowieka. Wierzę że nim jestem. Tylko,czy aby wszystko zgodnie z Bogiem? TEGO NIE WIEM.

    #7 Ka
  8. „Tak też bywa nadal, jeśli człowiek nie zna Chrystusa. Spogląda w siebie i nie może spojrzeć poza siebie. Nie widzi poza sobą żadnej perspektywy życia (…) Tylko wierząc w Niego, my grzesznicy, możemy spoglądać w niebo i – umierając dla siebie – korzystać z nowej perspektywy życia”
    To historia mojego życia.
    Kiedyś spoglądałam TYLKO w siebie. NIENAWIDZIŁAM wszystkiego, co przeszkadzało mi w realizacji swojego programu na życie. Byłam strasznie nieszczęśliwa, bo traciłam SWOJE życie nie otrzymując nic w zamian.
    Dziś – dzięki wielu „tragediom” (błogosławionym) i wielu osobom (przysłanym mi przez Boga) – wiem, że otrzymuję wiele więcej, niż tracę. („Wiem” – nie znaczy, że zawsze o tym pamiętam…)
    Co otrzymuję? Spokój i radość z życia takiego, jakim jest. Bez KONIECZNOŚCI realizowania swojego projektu na życie.
    Widzę, jak wiele osób żyje, jak ja kiedyś. I jak trudno im uwierzyć, że można odkryć zupełnie inny sens życia. Martwię się, że DZIŚ nie dają sobie pomóc. Ale mam nadzieję, że może KIEDYŚ: „uwierzą”, „spojrzą w niebo” i „umierając dla siebie skorzystają z nowej perspektywy życia”…
    Pozdrawiam 🙂

    #8 julia
  9. HYMN

    1 Chryste, nadziejo zbawienia,
    Życie i zmartwychpowstanie,
    Do Ciebie w śmierci godzinie
    Wznosimy serca i oczy.
    2 Wiesz, czym są lęki śmiertelne,
    Znasz także grozę konania,
    Bo cichy, głowę skłoniwszy,
    Oddałeś Ojcu swą duszę.
    3 Wziąłeś na siebie z miłości
    Boleść i smutek człowieczy,
    A wszystkich z Tobą cierpiących
    W Ojcowskie składasz ramiona.
    4 Wisząc przybity do krzyża,
    Ręce rozwarłeś szeroko,
    By konających w udręce
    Do rany serca przygarnąć.
    5 Ty zwyciężyłeś szatana,
    Tyś bramy nieba otworzył,
    Więc teraz pociesz nas, Panie,
    I życiem obdarz po śmierci.
    6 Także i ci, których ciała
    Śpią już w bezmiernym pokoju,
    Niech w Twoim świetle się zbudzą,
    By Ciebie wielbić na wieki. Amen.

    z Jutrzni za Zmarłych

    Myślę, ze swoje przemyślenia związane z rozważaniem Słowa Bożego przez Księdza Biskupa
    warto konfrontować z innymi tekstami Kościoła. Bo powtarzanie tego, co napisał Ksiądz Biskup tylko w innej konfiguracji mało wnosi.
    Swoją drogą, to jestem pełen podziwu dla tych wszystkich, którzy dzieląc się tutaj świadectwem,tak natychmiast otrzymują od Ducha Świętego łaskę rozumienia Ewangelii, która jest prosta w treści, a tak trudna w życiu.

    jednak bezimienny, bo moje imie z chrztu świętego zna Chrystus, a ludzie nie muszą

    #9 bezimienny
  10. #9
    Nie mam talentu pisarskiego ale z doświadczenia wiem ,że rozumienie Ewangelii staje się możliwe tylko w duchu modlitwy medytacyjnej.Napewno nie od razu będzie wypełniana w życiu ,ale postęp drobnymi kroczkami jest bardzo budujący i utwierdzający w tym ,że jest to możliwe.
    Życzę owocnej medytacji dzisiejszej Ewangelii a zrozumienie wartości daru Chrztu Świętego pozwoli/jak ktoś powiedział/-zdetonować nasz „niewypał chrzcielny”

    #10 Tereska
  11. … zastanawiam się, czy mogę tu pisać…
    … bo nie konfrontuję tego rozważania z innymi tekstami Kościoła i nic nie wnoszę, powtarzając to, co napisał Ks. Bp tylko w innej konfiguracji…
    … i popisuję się łaską rozumienia Ewangelii, jakbym doświadczała natychmiastowych natchnień Ducha Świętego (a tak nie jest), bo najbardziej nie chciałabym żyć w obłudzie…
    I nie jest to żadne bicie piany…

    #11 julia
  12. Bezimienny ,nie podałam przez nieuwagę w poście 10 Twojego pseudonimu.
    Ja podpisuję się imieniem z Bierzmowania.

    Teraz przyszło zastanowienie -właściwie dlaczego nadaje się imię w czasie bierzmowania ,skoro nie jest potocznie używane?

    #12 Tereska
  13. Julio.Nie zastanawiaj się tylko pisz.Możesz być zawsze szczera,to błogosławieństwo bloga.Zdarza się że ktoś może nie zrozumie,osądzi,oskarży o „bicie piany”.To nieuniknione.Prawdziwe intencje naszego serca zna tylko Bóg.

    Wszyscy rozumiemy przekaz ewangeliczny.Taka jest Dobra Nowina.Czy to będzie chłop,czy robotnik z fabryki rowerów,nieważne.Nikt nie wykręci się przed Panem nieznajomością Ewangelii.

    jakbym doświadczała natychmiastowych natchnień Ducha Świętego (a tak nie jest), bo najbardziej nie chciałabym żyć w obłudzie…

    Julio,żebyś nie myślała że śmiem cię pouczać.Pisze teraz o tym,jak widzę to u siebie,w swoim życiu.Musiałem zapłacić pewną cenę żeby częściej doświadczać działania Ducha Świętego,które jak wiesz jest subtelne i każdego dnia inne.Płacę odosobnieniem,czasem wypełnionym modlitwą.Telewizorem odwróconym do ściany.Czuwaniem nocnym.Abym nie błądził na rozdrożach życia duchowego,nie poczuł się świętym mistykiem,mam wspólnotę,która pokazuje mi mój grzech.Grzech który jest jakby zrośnięty z moją osobą.Okropnie boli kiedy „ogrodnik” zajmuje się tymi naroślami na drzewie mojej duszy.Tkanki obcej,grzesznej,są takie ilości,że po ludzku wydaje się niemożliwym żeby „ogrodnik” ukończył pracę w terminie.

    #13 Onager
  14. …to, co pisze Ks.Bp, konfrontuje z moim życiem i demaskuje we mnie myślenie religijnego człowieka. Chyba błogosławiona jest ta walka, z której wychodzę pokonany przez słowo Bp ZbK, który nie pisze nam prywatnie, ale ukazuje po ludzku nauczanie Kościoła /Chrystusa/.
    Moim problemem był i jest duch walki. Jestem zmeczony tym duchem i pragne odpocząc w duchu nauczania Ks Biskupa. Mam dośc walki i bezsensownej samoobrony przed np.żoną, synami, bracmi a nawet samym sobą…
    Pozdrawiam i zapraszam do życiowej konfrontacji ze samym sobą…
    janusz franus

    #14 baran katolicki
  15. Onager, jesteś neofitą czy neokatechumenem? A może jednym i drugim?

    #15 basa
  16. Mnie w tym czytaniu poza samym faktem chrztu Jezusa i „stanięcia po stronie grzesznika” uderza cała symbolika tego wydarzenia. Jan głosił nawrócenie na pustyni a chrztu udzielał w Jordanie. Wyjście na pustynie jednoznacznie kojarzy się z porzuceniem niewoli (Egipt), zaś przejście Jordanu symbolizuje objęcie w posiadanie ziemi obiecanej. Jan udzielał chrztu pokuty. I przychodziło do niego wielu z tych, którzy swym zachowaniem potwierdzili prawdę, iż żeby doznać uzdrowienia trzeba wykazać chęć zmiany. Bo przecież nawracanie się to wyjście ku Bogu. Tak patrząc znów symbolicznie można powiedzieć, że wody Jordanu stały się całe brudne od grzechów, jakie ludzie chcieli w nich zostawić. I w te wody wchodzi Jezus.
    Ba! Całe miejsce chrztu to kolejna symbolika. Jan udzielił Jezusowi chrztu ok. 8 km za Jerychem, gdzie Jordan wchodzi do Morza Martwego (gdzie wody rzeki są w totalnej depresji – najniższy pkt na ziemi). Symbolicznie Jezus wchodzi w wody pełne ludzkiego brudu, grzechu, ciemności… nie unika żadnego z miejsc, nawet tych najniższych, skrytych w ciemnościach, byle tylko móc znaleźć człowieka… co więcej, bierze na siebie nasze winy (tu symbolicznie – realistycznie uczyni to na krzyżu)…. Zresztą o symbolice tego miejsca i wydarzenia można pisać jeszcze wiele.. . jest niesamowicie wymowna.
    Ja dziś w kościele podczas słuchania Ewangelii mimowolnie spoglądnęłam na chrzcielnicę. Wszak dla mnie tu wszystko się zaczęło! I dziękowałam Bogu za wieli dar wiary, za zanurzenie mnie w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, za wszczepienie w Kościół, za obmycie z grzechu pierworodnego, za danie dziecięctwa, za dary Ducha świętego i uzdolnienie mnie, bym mogła Go poznawać.

    #16 morszczuk
  17. raczej re-katechumenem.

    #17 Onager
  18. #17
    W takim razie, co znaczy być re-katechumenem?

    #18 basa
  19. to znaczy być osłem,dlatego nazwałem się”onager”.Re-katechizowanie mnie nieustannie uświadamia bolesny fakt krnąbrnego serca,które nie chce porzucać „starej,szerokiej” drogi wiodącej na zatracenie.Dlatego tez uważam się za neofitę ,bo w sumie to teraz dopiero wchodzę na drogę,w sensie ścisłym.Widzę swoje grzechy i świadomie wybieram na „lekarza” Chrystusa.Wybór ten ugruntowuję posłuszeństwem.Wcześniej tak nie było.Nie da się „robić” drogi w płaszczyku statysty,który biernie obserwuje co się tam wokoło niego dzieje.

    Mogę cię basa spytać,dlaczego ciebie to interesuje?

    #19 Onager
  20. To mnie kocha Bóg, ja jestem ta umiłowana. Z pomocą tego rozważania odważam się tak pomyśleć rozumiejąc, że Jezus dla mnie otworzył niebo i podarował mi tę miłość Boga Ojca. Zazwyczaj jednak obawiałam się tak myśleć uważając, że stanę się uzurpatorem, że przecież jestem tylko grzesznikiem. Jakiś czas temu było to czytanie omawiane i pamiętam, że ważne dla mnie wtedy było to otwarte niebo, a dziś widzę, że to jest wszystko d l a m n i e, dla człowieka.
    Także czytanie brewiarzowe to podkreślało:
    „A więc Jednorodzony Syn Boży nie dla siebie przyjmuje Ducha Świętego, bo ten Duch jest Jego Duchem, jest On w Nim i przez Niego jest dany; ale przyjmuje Go jako człowiek, aby tę naturę ludzką, którą w pełni posiada, całą i zupełnie przywrócić do dawnego stanu.”
    Tyle razy to czytałam jakoś teoretycznie, ale widocznie serce człowieka otwiera się powoli i stopniowo.
    Pozdrawiam

    #20 AnnaK
  21. Pytałam dla uściślenia. Neofita to ktoś kto niedawno przyjął wiarę, chrzest. Z twoich wypowiedzi wynikało coś innego.
    Ale rozumiem, że uważasz się za duchowego neofitę.
    Pozdrawiam 🙂

    #21 basa
  22. Właśnie wróciłem od egzorcysty. Całą drogę powrotną nuciłem sobie pieśń.Zadzwoniłem do ks.Tomasza i powiedziałem że miałem takie momenty,że się zataczałem.Stwierdził że to „uderzenie” łaski.Bardzo sympatyczny siwiutki ksiądz z krucyfiksem św Benedykta w dłoniach.A jego oczy.Pełne życia jak u dwudziestolatka.
    Rozmawialiśmy też o książce „Wyznania egzorcysty” i przyznał że zna osobiście Gabriela Amortha.Kto by pomyślał.W takiej dziurze uchował się prawdziwy kapłan.Budujące.

    Podczas egzorcyzmu miałem taki obraz w sobie,jak z moich pleców ześlizguje się wąż i znika w szczelinie,w pęknięciu w ziemi.

    Opowiadano mi że egzorcyzmom towarzyszy szczególna łaska,ale znać to z opowiadań a doświadczać to dwie różne sprawy.Te poczucie mocy.Wspaniała lekkość bytu.Niemowlęca wprost radość.

    #22 Onager
  23. a jednak…
    Wytłumaczenie: przyjmuję rozważanie Ks. Bpa jako przeznaczone dla mnie DZIŚ. Nie szukam innych tekstów, chyba że wskazuje na nie Ks. Bp. To mój nieudolny i niedoskonały sposób czytania i rozważania Słowa…
    „Jezus nie obronił swego życia, czy – pełniej wyrażając – nie zatrzymał dla siebie swego „ludzkiego” ducha i dlatego został OBDARZONY (namaszczony) Duchem Świętym. (…)
    Wszyscy w Chrzcie świętym korzystamy z tego przedziwnego DARU, gdy zanurzani w wodach chrztu, czyli w wodach śmierci i nowego życia, otrzymujemy nowego Ducha, Ducha Świętego, Ducha życia, które ma moc przechodzenia przez śmierć i dlatego już “nie boi się” śmierci i może stale umierać i stale żyć”
    Mój problem polega na tym, że otrzymując Ducha Świętego podczas chrztu nie chcę rezygnować ze swojego „ludzkiego” ducha. I dlatego ten Duch Boży ma we mnie zbyt mało miejsca na swoje działanie. W pewnym sensie toczy się we mnie walka między duchem a Duchem.
    „Ma to miejsce najpierw podczas chrztu w Jordanie a następnie w SPOSÓB DEFINITYWNY dokonuje się to w Jego zmartwychwstaniu”
    Duch Święty, który zstąpił na Jezusa podczas chrztu w Jordanie zaprowadził Go na krzyż. I gdyby na tym Jego działanie się zakończyło może wynik walki między duchem a Duchem we mnie byłby przesądzony – wygrałby duch. Ale Duch Święty DEFINITYWNIE prowadzi do zmartwychwstania.
    Wystarczy, żebym uwierzyła w fakt zmartwychwstania Syna Bożego i już nie muszę się bać śmierci.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    #23 julia
  24. Panie Jezu – bardzo lubię nasze Siostrzyczki zakonne, które są bardzo pracowite i wykonują wielką posługę przy Twoim ołtarzu ale mam w pamięci Twoje słowa. Gdy patrzę, że one podają Najświętsze Ciało Twoje wiernym, to już jest mi ich żal, ponieważ będą cierpiały za to w czyśćcu (książka Marii Simmy: ”Zabierz nas stąd Panie”). Nie mogę im tego powiedzieć, bo przecież nie wtrącam się do nie swoich spraw. Ofiaruję Tobie ten problem. One może nawet nie wiedzą, że to jest w ogóle problem.
    Pan: „ A czy one maja ręce konsekrowane?
    Czy one mogą odprawiać Mszę Świętą?
    Czy one mogą przemieniać chleb w Ciało Moje i wino w Krew Moją?
    Jeżeli nie mają tych błogosławieństw, to wykonują tę czynność niezgodnie z Moją wolą, nawet wbrew Mojej woli. Do tej czynności nie obowiązuje ich posłuszeństwo i one same będą za ten czyn odpowiadały. Ja nie mam względu na osoby, tylko na dzieła przez te osoby wykonywane. Niech się cieszą ludzie, że mają wskazówki ode Mnie, bo Ja będę ich rozliczał i sądził a nie żaden biskup. AMEN.
    Jezus Sprawiedliwy i obrażany”.

    #24 M.
  25. Onager
    Czy egzorcyzmy mają coś wspólnego z szamanizmem? O co w nich chodzi?

    #25 grzegorz
  26. #24M.
    Ja nie wiem, jak Pan Bóg je osądzi.
    Ale widzę, że ty już wydałeś na nie wyrok.
    Jezus jest także Miłosierny

    #26 basa
  27. #24 M.
    Kościół katolicki nie nakazuje wiary w objawienia prywatne przez siebie uznane…
    Pozdrawiam Cie…
    janusz franus

    #27 baran katolicki
  28. …Onager, czy ty jesteś opętany?
    Pozdrawiam Cię…
    janusz franus

    #28 baran katolicki
  29. Czy egzorcyzmy mają coś wspólnego z szamanizmem? O co w nich chodzi?
    egzorcyzmy są sakramentaliami.To błogosławieństwa.Nie ma nic wspólnego z szamanizmem,a raczej jest uwolnieniem od tych praktyk i innych jemu podobnych np okultyzm.Egzorcyzmy stosuje się wtedy gdy człowiek cierpi na dolegliwości psychiczne lub fizyczne które nie daje się wyleczyć w tradycyjny sposób,np. lekami.U mnie te dolegliwości były spowodowane okultyzmem.egzorcyzm stosuje się : 1.Opętanie diabelskie.2.Dręczenie diabelskie.3.Obsesja diabelska.4.Napady diabelskie.Poszczególne przypadki drobiazgowo opisuje ksiądz Gabriel Amorth w książce „wyznania egzorcysty” do której odsyłam zainteresowanych tematem.

    …Onager, czy ty jesteś opętany?
    Pozdrawiam Cię…
    janusz franus

    Nie januszu.Nie jestem opętany.Mogę tylko powiedzieć że różne ludzie krzyże „noszą”.

    #29 Onager
  30. Witam forum! Do Siego Nowego 2010 Roku!.

    No wlasnie, dlaczego nie uzywa sie imienia z biezmowania? To jakies martwe imie. Z biezmowania jestem Krzysiek.

    Grzegorz> Egzorcysta to ten, ktory oczyszcza dusze i cialo od demonow. Szaman, znowu to taki poganski kaplan. Żerca, jesli sie nie myle. Niech mnie ktos poprawi jesli jest inaczej.
    Nie nalezy mylic ani rownac egzorcysty z szamanem, ani tez z kims kto mieszka-l na egzotycznej wyspie.

    #30 Troll
  31. #29
    „Egzorcyzmy to posługa uwalniania od wpływu zła, którą pełnił Jezus Chrystus i którą zlecił czynić swoim uczniom słowami: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wyrzucajcie złe duchy” (Mt 10:8). Egzorcyzm (gr. exorkizein „wyklinać”) jest rozkazem wydanym w imię Boga demonowi, aby ten wyszedł z osoby, zwierzęcia, miejsca lub rzeczy. To szczególna forma błogosławieństwa (sakramentalium), które kapłan udziela człowiekowi w określonych sytuacjach i potrzebach.
    Egzorcysta w Kościele katolickim to biskup albo mianowany przez niego kapłan, który posiada specjalne zezwolenie do sprawowania egzorcyzmów. Powaga sakramentalium i charakter egzorcyzmu wymagają, by posługa egzorcystyczna nad opętanymi sprawowana była mocą specjalnego i wyraźnego zezwolenia miejscowego ordynariusza (zwykle biskupa diecezjalnego).
    Pod ogólnie rozumianą nazwą egzorcyzmu można rozumieć:

    1. Egzorcyzm uroczysty (wielki, publiczny), który ma na celu wyrzucenie złego ducha z opętanej osoby oraz uwolnienie od wpływów demonicznych. Jest odprawiany wedle zaleceń Rytuału rzymskiego przez ordynariusza diecezji, np. biskupa. Egzorcystą może być także każdy kapłan, który działa jako egzorcysta w imieniu i autorytecie Kościoła na mocy władzy otrzymanej w święceniach kapłańskich oraz za zezwoleniem ordynariusza diecezji. Zasada ta jest sprecyzowana w Prawie Kanonicznym KPK 1172.

    2. Egzorcyzmy prywatne (mniejsze, proste) to modlitwy do indywidualnego odmawiania przez wszystkich wiernych, np. w chwilach pokus i dręczeń pochodzących od złego ducha. W ten zakres wchodzą również Modlitwy o uwolnienie, czyli modlitwy wstawiennicze, z których mogą korzystać wszyscy kapłani i wspólnoty religijne pod przewodnictwem kapłana lub diakona. Choć te modlitwy mają za zadanie uwolnienie od wpływów demonicznych, to nie są egzorcyzmami w ścisłym tego słowa znaczeniu. Modlitwy takiej nie powinno przeprowadzać się w przypadku stwierdzenia opętania, kiedy potrzebny jest egzorcyzm uroczysty. Takie modlitwy nie zawierają formuł egzorcyzmu uroczystego z Rytuału rzymskiego.

    3. Egzorcyzm chrzcielny włączony od początków chrześcijaństwa w sakrament chrztu świętego jako specjalna modlitwa.

    4. Stosowanie egzorcyzmowanej wody, oleju, soli i kadzidła przez każdego wiernego w odpowiednich sytuacjach. Woda, olej, sól, kadzidło może zostać pobłogosławione przez każdego kapłana (nie tylko egzorcystę) zgodnie z modlitwą Rytuału rzymskiego.”
    W przypadku Onagera chodzi chyba o egzorcyzm prywatny…

    #31 katechetka
  32. #29 Troll,
    w związku z imieniem od bierzmowania:
    W Dokumentach II Polskiego Synodu Plenarnego. Liturgia Kościoła po Soborze Watykańskim są w tym względzie następujące wskazówki:
    „Rozpoczęcie kandydatury do bierzmowania należy połączyć ze ŚWIADOMYM I DOBROWOLNYM ZAAKCEPTOWANIEM IMIENIA JUŻ POSIADANEGO lub wyborem i NADANIEM NOWEGO CHRZEŚCIJAŃSKIEGO imienia. Nowe imię wybierają i otrzymują ci kandydaci, którzy nie mają swojego św. patrona z chrztu. Wybór patrona należy łączyć z pełnym poznaniem jego życia i świętości, z prośbą o jego wstawiennictwo (w okresie przed, w czasie i po bierzmowaniu) oraz z pragnieniem – przystosowanego do zmienionych warunków życia – naśladowania go”
    Pozdrawiam 🙂

    #32 katechetka
  33. #31 Bardzo ,bardzo dziękuję za objaśnienie Imienia z Bierzmowania /jakże ważne/.A Tobie Krzysztofie /Troll/ za odnowienie pytania.Zadałam to pytanie wcześniej akurat w czasie jak zaczęłam czytać Dzieje duszy Św.Teresy – mojej Świętej Patronki od bierzmowania .Otrzymałam pouczenie „wybór patrona należy łączyć z pełnym poznaniem jego życia i świętości,z prośbą o Jego wstawiennictwo oraz z pragnieniem -przystosowanego do zmienionych warunków życia-naśladowania go”
    Chwała Panu przez wstawiennictwo Jego Świetych

    #33 Tereska
  34. Śmierć fizyczna jest nieunikniona dla wszystkich ludzi. O tym każdy wie. Lęk przed śmiercią pojawia się przeważnie wobec jakiegoś zagrożenia życia.
    Twój lęk, bezimienny z tego co zrozumiałam jest spowodowany przez poczucie winy i potępienia a przez to boisz się piekła. Dlaczego tak mniemam, otóż jeżeli jesteś wierzący i masz ufność w Miłosierdzie Boże- to największa gwarancja naszego zbawienia i zarazem wybawienia od sideł szatana.
    Zatem, czego się obawiarz ? „Jeśli Bóg z nami, to któż praeciwko nam?!” Jeśli żyjesz w prawdzie Słowa Bożego, Twoje codzienne powroty pod opiekę Najwyższego staną się realne. Odczujesz wtedy jak bardzo bezpiecznie jest być dzieckiem Bożym , które chroni sam Stwórca. Mówię tak z własnego doświadczenia: przeżyłam stan swojego potępienia , a potępiał mnie szatan ukazując moje grzechy i to, że przez nie należę do niego. Byłam w takim strachu, że chciałam popełnić samobójstwo potępiając się również wobec argumentów szatana.
    Na szczęście byłam wtedy pod opieką życzliwych ludzi. Przeżyłam też strach przed piekłem i natychmiast poszłam do spowiedzi z całego życia.
    Byłam też u egzorcysty i rozmawiałam ze swoim przewodnikiem duchowym. Przede wszystkim zaś, naprawdę uwierzyłam w Słowo Boże, w Boże Miłosierdzie i życie po Śmierci ciała.
    Naprawdę, teraz się śmierci nie boję, serio. Boję się tylko cierpienia duszy i ciała ale przypuszczam, że i w takich sytuacjach otrzymałabym dar przetrwania trudnych chwil.
    Życzę Tobie bezimienny silnej wiary i ufności w Słowo Boże, w tą głoszoną prawdę, bo inaczej po prostu być nie może , astrach przed odejściem z tego świata minie.
    Serdecznie pozdrawiam

    #34 Zofia
  35. Moje pytanie o szamanizm było trochę prowokujące.Mam bowiem wątpliwości.
    Rozumiem, że nie chodzi tu o uwolnienie człowieka od zła jako takiego ( braku relacji do Boga) ale o uwolnienie jak we wpisie #31 od istoty duchowej (ducha) której cechą charakterystyczną jest trwałe odłączenie od Boga(złego ducha).Czy to znaczy,że niezależnie od dzieła zbawienia Boga i mojej otwartości na to dziaanie, jest jakiś duch, który sobie znanym sposobem dokonuje „umiejscowienia” się w człowieku lub gdzie indziej i należy używać jakichś specjalnych wyklinań, aby dokonać zmiany miejsca jego pobytu.Trochę to nielogiczne.Jeśli jezus jest drogą,prawdą i życiem, to nie ma żadnej innej drogi do zbawienia ( naprawienia relacji do Boga) niż Krzyż i zmartwychwstanie.Jeśli chodzi o wyklęcie ( wyklinanie) to mamy wiadomość w protoewangelii o wyklęciu mentalności szatana poprzez spełnienie się Dobrej Nowiny – możesz umrzeć i żyć a nie poprzez wypowiadanie modlitw i formuł.
    Pytałem onagera, bo on to osobiście przeżywał.Z jego wypowiedzi zrozumiałem, że chodzi w tym przypadku o jakąś formę leczenia dolegliwości fizycznych lub psychicznych ( może lepszą wiedzę ma na ten temat basa, która jest lekarzem)
    Jeśli chodzi o „wyrzucanie złych duchów” może być to zwrot nawiązujący do zwyczajów pojęciowych tamtej epoki i opisujący pewną postawę wnętrza człowieka a nie fizyko-astralne przesunięcie z jednego miejsca w drugie.
    Wyrzucanie złego ducha, kojarzy mi się trochę z wyrzucaniem złej żony. Niech buja sie z tym kto inny byle nie ja.

    #35 grzegorz
  36. #35 grzegorz,
    „Czy to znaczy, że NIEZALEŻNIE OD DZIEŁA zbawienia BOGA i MOJEJ OTWARTOŚCI NA TO DZIAŁANIE, jest jakiś duch, który sobie znanym sposobem dokonuje “umiejscowienia” się w człowieku lub gdzie indziej i należy używać jakichś specjalnych wyklinań, aby dokonać zmiany miejsca jego pobytu. Trochę to nielogiczne”
    Problem jest wtedy, gdy człowiek OTWIERA SIĘ na działanie złego ducha, o czym wspomniał ONAGER: „U mnie te dolegliwości były spowodowane okultyzmem”. Wtedy zły duch wykorzystuje tę otwartość i „umiejscawia się” w człowieku. Zacytuję fragment katechezy…
    „Diabeł i demony mogą oddziaływać na człowieka w trojaki sposób:
    a) kuszą do zła (np. do chciwości, zazdrości, gniewu, niewybaczenia) i tych pokus doświadczają
    wszyscy ludzie;
    b) podświadomie zniewalają, wchodzą w życie człowieka, który próbuje ingerować w zjawiska
    świata duchowego (np. poprzez praktykowanie spirytyzmu, parapsychologii, wróżbiarstwa czy
    bioenergoterapii);
    c) opętują człowieka, który świadomie oddaje się na służbę diabłu w zamian za uzyskanie sławy
    czy bogactwa.
    Kościół uważa za możliwe stwierdzenie opętania na podstawie objawów, starannie odróżniając je od chorób psychicznych”
    Pozdrawiam !

    #36 katechetka
  37. #36 katechetka
    Piszesz: „Problem jest wtedy, gdy człowiek OTWIERA SIĘ na działanie złego ducha,”. Dodam jeszcze, że nie musi to być świadome, dobrowolne opowiedzenie się za Złym, lecz także zainteresowanie, ciekawość, przyglądanie się. Spotkałam w pewnej wspólnocie DN brata, który walczy z demonem, bardzo cierpi i mówi, że chciałby żeby inni opowiadali ludziom jego historię ku przestrodze. Zaczęło się tak, że przychodził do jakiejś grupy satanistycznej tylko po to, żeby popatrzeć, z ciekawości. Niczego nie deklarował, ani nie spożywał, ani nie przyrzekał. Myślał, że będzie bezpieczny, a jednak to już wystarczyło i został opętany. Teraz walczy, wspólnota mu pomaga, bracia chodzą razem z nim do egzorcysty, na liturgię, żeby nie był wtedy sam.
    Piszę te słowa szczególnie dla młodych, którzy chcą wszystkiego próbować aby nie ryzykowali. Chrześcijanin unika nawet tego co ma choćby pozór zła.
    Pozdrawiam

    #37 AnnaK
  38. #37 AnnaK,
    bardzo słusznie zauważyłaś, AnnoK 🙂
    W filmie poświęconym temu zagrożeniu, który oglądamy na lekcji, wypowiada się zakonnik – bonifrater, który został skierowany przez przełożonego na kursy bioenergoterapii, by nauczyć się skuteczniej pomagać chorym. Opowiada o konsekwencjach tych kursów: z jednej strony niezwykłe, nienaturalne(!) zdolności leczenia, z drugiej zniewolenie duchem – na początku nie wiedział jakim (odczuwał je niemal fizycznie), które prowadziło do uzależnienia innych od niego.
    Pozdrawiam.

    #38 katechetka
  39. Grzech pierworodny był właśnie otwarciem na działanie złego ducha.Ale nikt nie mówi , że Adam i Ewa zostali opętani. Jako lekarstwo Bóg nie zapowiedział egzorcyzmów ale zbawienie przez swego Syna.
    Zazdrość,gniew,chciwość , niewybaczenie ,chciwośc,szukanie sławy i bogactwa kosztem innych ,te grzechy obserwuję u siebie.Czy proponujecie mi wizyte u egzorcysty czy raczej dobrze przeżywany sakrament spowiedzi, eucharystię i otwieranie sie na Słowo Boże, które mnie z tych postaw wyprowadza?

    #39 grzegorz
  40. #39 grzegorzu,
    tak, Adam i Ewa nie byli opętani…
    Mam nadzieję, że Ty też nie jesteś opętany przez złego ducha, tylko – jak my wszyscy – jesteś przez niego kuszony i czasami mu ulegasz…
    Co nie znaczy, że W OGÓLE nie ma takich osób, które – świadomie czy nie – są zniewalane (opętane) przez złego ducha. I dla takich ludzi Kościół (zgodnie z tym, co polecił Chrystus, por. Mt 10:8) przewidział egzorcyzm.
    Grzegorzu, ja proponuję Ci spowiedź, Eucharystię, otwieranie się na Słowo Boże.
    Ale jeśli kiedyś spotkasz osoby, które będą SZUKAŁY POMOCY, by uwolnić się spod wpływu osobowego zła – którym duch NIE POZWOLI się spowiadać, przystępować do Komunii św., słuchać Słowa Bożego – wiedz, że Kościół takiej POMOCY UDZIELA.

    #40 katechetka
  41. katechetko,
    nikt,nawet Bóg nie ma mocy NIE POZWOLIĆ lub POZWOLIĆ na otwieranie sie człowieka na Boga lub (w opozycji) na zło.Stworzenie człowieka na obraz Boga zakłada wolność w tym względzie.To człowiek decyduje.Co się dzieje w przypadku ubezwłasnowolnienia(np.choroby psychicznej) nie wiem.Ale nie przypuszczam, aby chorobę psychiczną można nazywać opętaniem.Co do przypisywania złu cech osobowych, byłbym ostrożny.Zło nie jest stworzeniem.Rzecz w tym, aby szukającym pomocy nie pokazywać błędnych dróg.

    #41 grzegorz
  42. Potwierdzam w całości wypowiedzi katechetki.Od siebie dodam,że biblia jasno wypowiada się w tej kwestii:

    Powtórzonego Prawa 18:10-12  Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary;nikt,kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych.Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza.

    Pamiętam jak uległem zwiedzeniu.Eksperymentowałem z narkotykami i seksem.to nie stało się z dnia na dzień.Upłynęło wiele lat zanim demon zaatakował mnie odważniej.Brnąłem w grzech coraz bardziej,aż zorientowałem się że wzywam szatany dla własnej korzyści.Wkroczyłem na drogę wiodącą prosto do piekła.Potem było tylko gorzej.Gusła,inwokacje,wielbienie demonów.Podejrzewałem u siebie chorobę psychiczną,jednakże wszyscy psychiatrzy twierdzili że wszystko jest ze mną w porządku.Stwierdzali tylko nerwicę.Prawda była okrutna.Towarzyszyła mi Bezsenność.Natręctwa.Obsesje.Silna depresja.Demon pozbawia przyjaciół ,pracy,izoluje od otoczenia.
    .Od wpływu demonów uwolniła mnie codzienna eucharystia i sakrament pokuty.Również( moje kochane siostry karmelitanki,jak mówię o nich braciom we wspólnocie:”Róże Chrystusa”)modlitwa i post.Najlepszym orężem okazał się różaniec święty.To moja ulubiona modlitwa,wprowadzająca w uzdrowienie duchowe i uwolnienie od zła.Polecam wszystkim spragnionym bardziej owocnego życia duchowego.Różaniec to „broń atomowa” w walce z szatanem.To wprowadzenie do modlitwy medytacyjnej,modlitwy sercem.

    Ciężko mi o tym w ogóle pisać z powodu traumy jaką przeżyłem.I nie twierdzę że byłem całkowicie opętany.Jezus mnie od tego wybawił.Ma wobec mnie inne plany.

    Teraz słowo troszkę w stronę tych naszych braci,myślących”racjonalnie”.Diabeł wykorzystuje nasze władze naturalne,intelektualne,cielesne i duchowe skłonności,aby nami zawładnąć.Jednym wmawia że go nie ma,używając przy tym racjonalnych argumentów.Innych,świadomych rzeczywistości świata duchowego,próbuje przekupić:

    Mateusza 4:8-10 Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon.Na to odrzekł mu Jezus: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.

    #42 Onager
  43. #41,
    piszesz, Grzegorzu: „Zło nie jest stworzeniem”
    Czyżbyś nie wierzył w istnienie diabła?
    #42 Onager,
    dziękuję 🙂

    #43 katechetka
  44. Diabeł to nie jest zło.Przypisujemy mu tą cechę.
    Zło rozumiem jako pewien „brak”, brak tego czym jest Bóg i czym Bóg napełnił świat.Jeśli Bóg określił sie jako istnienie,to zło określiłbym jako przeciwieństwo, nieistnienie.Taki stan w danej od Boga wolności może wybrać ( wybrał w grzechu pierworodnym )człowiek, wybrały też wg przekazu Tradycji niektórzy aniołowie.O ile my ludzie otrzymaliśmu obietnice wybawienia, to upadłe anioły ( szatan)są trwale związani taka postawą.Pisze o tym wszystkim ciekawie św.Tomasz z Akwinu.
    Tak czy inaczej jeśli złu przypisujemy ceche opozycyjną do istnienia, to nie znaczy że na nas nie działa jako wypieranie obrazu Boga z człowieka.To pierwzsy raz zdarzyło sie w Raju,i dzieje sie po dzień dzisiejszy. Ale kładzenie zbyt dużego akcentu na „upostaciowienie” zła zaciemnia jego prawdziwą naturę i przez to utrudnia przyjęcie Dobrej Nowiny o wybawieniu płynącym z Krzyża i Zmartwychwstania.
    Zdaję sobie przy tym wszystkim sprawę z trudności semantycznych i rozumienia pojęć istnienie, istota itd. używanych w żargonie naukowym a nie powszechnym języku i chyba trzeba tego unikać.

    #44 grzegorz
  45. I. DOBRO I ZŁO W ŚWIECIE

    1. Pewne rzeczy dla człowieka, który je ogląda lub ich doświadcza, są subiektywnie dobre lub złe. Hebrajskie słowo tób (tłumaczone w języku greckim zamiennie dwoma terminami: kalos i agathos = piękny i dobry, por. Łk 6, 27. 35) oznaczało najprzód osoby lub przedmioty wywołujące odczucia przyjemne lub swoisty błogostan: dobry posiłek (Rdz 19, 6-9; 3 Krl 21, 7; Rt 3, 7), ładna dziewczyna (Est l, 11), ludzie dobrze czyniący (Rdz 40, 14), krótko mó-wiąc, wszystko to, co jest powodem szczęścia albo ułatwia życie w porządku fizycznym lub psychologicznym (por. Pp 30, 15); przeciwnie zaś, wszystko to, co prowadzi do „choroby i powoduje „cierpienia we wszelkiej postaci, a zwłaszcza śmierć, jest złe (hbr. ra ; gr. poneros i kakos).

    2. Czy można mówić o dobru obiektywnym stworzeń w tym znaczeniu, jakie było znane Grekom? Należy pamiętać, że Grecy przyjmowali w stosunku do każdej rzeczy istnienie pewnego archetypu, który trzeba było naśladować albo urzeczywistniać. Przedkładali człowiekowi pewien ideał, tzw. kaloska, gathos, który posiadając sam w sobie wszystkie przymioty moralne, estetycz­ne i społeczne przynosi całej społeczności to, co radosne, przyjemne i pożyteczne. Jak wobec powyższych perspektyw pojąć istnienie zła? Czy jak nie-doskonałość, coś czysto negatywnego, brak dobra? Czy może odwrotnie – jest to pewna rzeczywistość posiadająca własną egzystencję, sięgającą swymi początkami owego principium zła, które odgrywało tak wielką rolę w myśli irańskiej? Gdy Biblia przypisuje rzeczom ich naturalną dobroć, to inaczej ujmuje tę sprawę. Stwierdzając: „Bóg widział, że było dobre” (Rdz l, 4) pokazuje ona, iż owa dobroć nie mierzy się funkcją jakiegoś dobra abstrak­cyjnego. Jej probierzem jest Bóg-Stwórca, który sam wszczepia stworzeniom ich naturalne dobro.
    3. Dobro człowieka stanowi przypadek specjalny. Zależy ono bowiem w istocie od samego człowieka. Zaraz po stworzeniu postawił Bóg człowieka wobec „drzewa wiadomości dobrego i złego” zostawiając mu możność albo podporządkowania się i konsekwentnie rozkoszowania posiadaniem drzewa życia, albo buntu i – co za tym idzie – narażenia się na nieuniknione nie­ bezpieczeństwo śmierci. Była to decydująca, powtarzająca się w odniesieniu do każdego człowieka, próba wolności. Jeśli człowiek odrzuca zło i czyni dobro (Iz 7, 15; Am 5, 14; por. Iz l, 16 n), przestrzegając prawa Bożego, i stosuje się do woli Boga (Pp 6, 18; 12, 28; Mi 6, 8), będzie dobry i po­doba się Bogu (Rdz 6, 8); jeżeli nie – będzie zły i nie podoba się Bogu (Rdz 38, 7). Wybór, którego ma dokonać człowiek, będzie decydował o jego właści­wościach moralnych i, co za tym idzie, o jego przeznaczeniu.

    Otóż uwiedziony przez Złego (por. szatan), wybrał człowiek zaraz na początku zło. Zaczął szukać swojego dobra w stworzeniach „dobrych do jedzenia i rozkosznych dla oczu” (Rdz 3, 6), pomijając przy tym wolę Bożą, co stanowi samą istotę grzechu. W ten sposób znalazł jedynie gorzkie owoce cierpienia i śmierć (Rdz 3, 16-19). Wskutek grzechu człowieka zło zostało wprowadzone w świat i rozprzestrzeniło się tak wielkimi grzeszni­kami, synowie Adama stali się tak przewrotni, iż Bóg żałuje, że ich stworzył (Rdz 6, 5nn); nie było nikogo na ziemi, kto czyniłby dobro (Ps 14, l nn; Rz 3, 10 nn). Podobnych uczuć doznaje sam człowiek: czuje się nieszczęśliwy we wszystkich nigdy nie dających się zaspokoić pragnieniach (Ekl 5, 9nn; 6, 7), bo zło rodzi się w samym jego sercu (Rdz 6, 5; Ps 28, 3; Jer 7, 24; Mt 15. 19 n). Został on okaleczony w swej wolności (Rz 7, 19 n), stał się człowiekiem grzechu (6, 17). Nawet jego umysł został porażony. Fałszując naturalny Porządek rzeczy, począł nazywać dobro złem, a zło dobrem (Iz 5, 20; Rz l, 21-25). W końcu, otępiały i zawiedziony, stwierdza, że „wszystko jest marnością (Ekl l, 2); poznaje nie bez przykrości, „że cały świat leży w mocy złego (l J 5, 19; por. J 7, 7). ZŁO W RZECZYWISTOŚCI NIE JEST ZWYKŁYM BRAKIEM DOBRA, jest pozytywną siłą, która bierze człowieka w niewolę i niszczy cały wszech­świat (Rdz 3, 17 n). Bóg nie stworzył zła, ale z chwilą gdy się ono pojawiło przeciwstawia się mu. Zaczyna się bój, który będzie trwał nieprzerwanie przez całe dzieje ludzkości. Chcąc uratować człowieka, wszechmocny Bóg musi zatryumfować nad złem i nad Złym samym (Ez 38-39; Ap 12, 7-17). Źródło: SŁOWNIK TEOLOGII BIBLIJNEJ, POD RED. Xaviera Leona-Doufoura, Pallottinum, Poznań 1994.
    W „Echu Katolickim” nr 32/2009 jest artykuł „Szatan istnieje naprawdę” Magdaleny Szewczuk. Zacytuję fragment:
    „Jak dowiadujemy się z publikacji „Szatan istnieje naprawdę. Spotkałem go”, o opętaniu przez diabła świadczą następujące objawy: ktoś wypowiada wiele słów w nieznanym sobie języku albo też rozumie mówiącego, ujawnia sprawy dalekie i ukryte, wykazuje siły nieproporcjonalne do wieku lub przekraczające naturalne możliwości. Jednak te objawy nie zawsze są oznaką diabelskiej ingerencji. Według o. Benignusa o szatańskiej obecności mogą świadczyć zachowania natury moralnej i duchowej: gwałtowna nienawiść do Boga, Najświętszego Imienia Jezusa, Najświętszej Marii Panny i świętych, do przedmiotów sakralnych, obrzędów – zwłaszcza sakramentalnych i do świętych obrazów.

    Nie można również zapominać o nawiedzaniu, którym diabeł i demony pośrednio dokuczają człowiekowi z pomocą różnych rzeczy, np. drzwi i okien, które się same otwierają i zamykają, przesuwaniem mebli i innych przedmiotów czy hałasami w mieszkaniu: sprzęty RTV same się włączają i wyłączają. Dręczeniem natomiast diabeł i demony z zewnątrz przeszkadzają człowiekowi, ale już nie pośrednio, tylko bezpośrednio, tak wewnętrznie (tzw. obsesja diabelska), jak i zewnętrznie. Dręczona osoba może się czuć nieustannie nękana m.in.: dziwnym pragnieniem odebrania życia sobie lub własnemu dziecku czy pogardliwym myśleniem o Stwórcy i Jego stworzeniach” (na podst. Ojciec Benignus, Szatan istnieje naprawdę. Spotkałem go. Wydawnictwo Esprit, Kraków 2009)
    Niestety, nie znam dobrze tekstów św. Tomasz z Akwinu. Znalazłam, co sądził o duszy:
    „Św. Tomasz przyjął koncepcję Arystotelesa, że płód najpierw obdarzony jest duszą wegetatywną, następnie zwierzęcą(zmysłową), a w końcu-gdy ciało jest całkowicie ukształtowane-otrzymuje ono duszę rozumną. Każda „dusza” podporządkowuje się kolejnej aż do chwili ostatecznego uczłowieczenia”
    Dziś uważamy zupełnie inaczej niż ten doktor Kościoła…

    #45 katechetka
  46. O szatanie jako osobowym złu wypowiada się jednoznacznie katechizm:

    „2851 Zło, o którym mówi ta prośba, nie jest jakąś abstrakcją, lecz oznacza osobę, Szatana, Złego, anioła, który sprzeciwił się Bogu. „Diabeł” (diabolos) jest tym, który „przeciwstawia się” zamysłowi Boga i Jego „dziełu zbawienia” wypełnionemu w Chrystusie.”

    #46 Zbyszek
  47. Jest osobowe dobro-Jezus i jest osobowe zło-Szatan.
    Pójdę twoim tropem, choć nie lubię tomaszyzmu, jeśli zakładamy prawdziwość tez św. Tomasza, a ty je zakładasz, to:
    Bóg to absolutne dobro i absolutna radość. Szatan absolutne zło i absolutna rozpacz. I czy to ukrywał się pod postacią Baal-Peora, którego wyznawcy Moabici czcili kałem i moczem w swoich świątyniach, tak teraz jest to zawoalowane pornografią, erotyzmem, powszechnym profanum w masmediach, to wciąż jest to samo zło, tylko starsze.
    Jeśli ktoś tego nie widzi, opiera się tylko na „wykutych ” wyuczonych wycinkach wiedzy teologicznej.
    Polecam modlić się do Jezusa i zaprosić go do swojego serca, zrezygnować ze swoich schematów myślowych, stać się jak „dziecko”, bo inaczej nie otrzymamy wina Ducha Świętego, gdyż „stary bukłak” po prostu pęknie.

    Po sobie wiem, że droga z głowy do serca jest nieporównanie dłuższa, niż z ziemi na księżyć.
    Pozdrawiam

    #47 Onager
  48. Katechetko, Zbyszku,
    Dziekuje za życzliwe zainteresowanie tematem.
    Pewnie trudno w formie korespondencji na forum ułożyc taki temat, ale są myśli, które można pokazać.
    Mniej mi zależy przy tym na dyskusji akadamickiej a bardziej na skutkach praktycznych.
    Cóz to bowiem za chrześcijanin, który obawia się hałasów w mieszkaniu, jaka to wiara, w której problemem jest samowłączający sie telewizor? Przypomina to bardziej wiarę w gusła i zabobony.
    Problemy z równowaga psychiczną mają źródło w sprzeczności egzystencji odczuwanej przez człowieka, a nie zewnetrznej ingerencji osobowego zła.
    Z jednej strony ma bardziej lub mniej uświadomiony przekaz, że jest stworzony do relacji z drugim, a z drugiej strony doświadcza porażek przy samodzielnych próbach takiego działania. Jest stworzony na obraz I podobieństwo Boga, ale z powodu utraty odniesienia do Stwórcy, przywłaszczenia sobie Jego prerogatyw nie może realizować celu swojego stworzenia.
    Gdy pytam siebie w jaki sposób dociera do mnie zło (działa na mnie), muszę spojrzeć na taka prawde o sobie, uznać ten brak za rzeczywistość i zwrócić sie tam, gdzie Bóg postawił moje wyzwolenie. A jest to śmierć.
    W cytowanym przez Ciebie tekście autor stwierdza, że “człowiek naraził się na nieuniknione niebezpieczeństwo śmierci”. Jest zupełnie odwrotnie.
    Śmierć jest koniecznym zaprzeczeniem bezsensu ludzkiej egzystencji po grzechu i wyzwoleniem z tego stanu a nie niebezpieczeństwem. Niebezpieczna może być dla tego, kto nie uwierzył w zmartwychwstanie. Dlatego pisałem wcześniej, że strach przed diabłem pojmowanym jako złe stworzenie, zafałszowuje prawdziwy obraz i przyczyny zła, a co za tym idzie uniemożliwia skorzystanie z daru zbawienia. To jest przewrotność Szatana.
    Dla mnie pytanie o istnienie osobowego zła jest pytaniem o kształt świata.
    Jeśli Stwórca jest jeden i jest nim Bóg, który stworzył wszystkie rzeczy (byty) widzialne I niewidzialne, niemożliwe jest istnienie czegoś, co od Boga nie pochodzi. Zło jest brakiem, a nie stworzeniem, bo Bóg stwarzając zło, przeczyłby swojemu stanowi.
    Pisałem również o problemach językowych związanych z opisem działania zła w człowieku. Dla uproszczenia musimy mówiąc o złu mówić w formie osobowej. Jednak myślą warto być wtedu w swoim wnętrzu, tam gdzie moja wolna wola pozwala na zaprzeczanie rzeczywistości stworzonej, a nie za oknem drżąc ze strachu przed demonem. Tego demona produkuję ja w sobie i aby go pokonać, wystarczy tą fabrykę wyłączyć.
    Taką droge wskazał nam Bóg, który nie walczył za złem, jak wspomina w innym miejscu autor cytowanego tekstu, ale wziął zło na siebie, poddał sie jego działaniu (poprzez swojego Syna) oddał swojego ludzkiego ducha aby pokazać, że zło ostatecznie nie ma prawa bytu.
    Św.Tomasz był jak na owe czasy wykształcony z biologii dosyć dobrze, jak na stan wiedzy w XIIIw. Od tego czasu nastąpił w tej dziedzinie, jak się domyślasz, pewien postęp. Niestety w dziedzinie filozofii obserwujemy proces odwrotny. Trudno jest w dzisiejszych czasach przebić się z poglądem o konieczności twórczego użycia rozumu zgodnie z jego przeznaczeniem również w dziedzinie dojrzewania chrześcijańskiego.
    onager, zgadzam się z Tobą, że zło to absolutna rozpacz. Doświadczyłem tego.

    #48 grzegorz
  49. Onager
    Podoba mi się to określenie o drodze z głowy do serca. Ale najbardziej dziękuję Ci za świadectwo #42, które wskazuje nam, że nasze własne grzechy prowadzą do śmierci, do piekła. Myślę, że często nie zdajemy sobie sprawy ze zła naszego grzechu, bagatelizujemy je, racjonalizujemy. Słuchamy co mówi ten świat, który nie zna pojęcia grzechu.
    Pozdrawiam

    #49 AnnaK
  50. #48 Grzegorzu,
    czytając twoje wypowiedzi doszłam do wniosku, że muszę podeprzeć się mądrymi źródłami, stąd te przydługie cytaty…
    Piszesz bardzo przekonująco, ale – cóż poradzić – mnie bardziej przekonują inni.
    Ostatni cytat będzie z wywiadu, którego udzielił ks. Aleksander Posacki SJ pismu „eSPe”:
    „Dokumenty Kościoła mówią, że Szatan jest bytem realnie istniejącym i osobowym. Ta prawda nie ma charakteru dogmatu w sensie ścisłym, ale jest prawdą dogmatyczną, to znaczy, że jest treścią depozytu wiary i nie można jej odrzucić”.
    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #50 katechetka
  51. #katechetko,
    masz rację, że tu zgadzać sie nie musimy. Będę te sprawy rozważał, zwłaszcza przy rachunku sumienia. Zawsze na przykładach lepiej przychodzi mi rozumieć sprawy ogólniejsze.
    🙂

    #51 grzegorz
  52. # Grzegorzu,
    ale różnimy się ładnie… chyba
    🙂

    #52 katechetka
  53. Ka> Każde np.: ustępstwo,(wymuszone lub nie na rzecz kogoś), strata, jest umieraniem. Jeśli jestem w błędzie to niech ks.bp. lub ktoś inny niech mnie poprawi.

    katechetka> Co ty piszesz, kobieto? „Zło jest pozytywna siłą, która bierze człowieka w niewole i niszczy cały wszechświat”. Jak to możliwe, ze owa pozytywna siła może brac człowieka w niewolę i niszczyc? Pozytywna siła w samej swojej nazwie jest pozytywna. Byc może dlatego, że Bóg okaże swą Chwałę, unicestwiając je. To wtedy zrozómię. Cały werset Rdz III. 17 brzmi, cytuję:
    „17 Do mężczyzny zas [Bóg] rzekł: <<Ponieważ posłuchałes swej żony i zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem, mówiąc: Nie będziesz z niego jesc
    – przeklęta* niech będzie ziemia z twego powodu
    w trudzie będziesz zdobywał z niej pożywienie dla siebie
    po wszystkie dni swego życia.” Plus przypis do wersetu 17-go:
    „3.17 Zaklucenie harmonii w świecie wywołane przez człowieka, udzieliło się całej naturze żywej i martwej.”
    Gdzie tu mowa o pozytywnej sile zła. Z całym szacunkiem dla szanownej pani. Z poważaniem, Troll

    #53 Troll
  54. Julia>
    Mieszkam w domu rodzinnym z bratem, który swoja osobowością jest, że tak się wyrarzę, trudna osobowością pod względem psychologicznym. Uważa się wartościowszym człowiekiem ode mnie, tylko dlatego, że był w wojsku, dali mu tam broń, no i w ogóle. Wyolbrzymia sprawy „wielkosci mrówki” do „wielkosci slonia”. Stara sie mnie zdyskredytowac w rózny sposób, a to tylko dlatego, że urodziłem sie upośledzony umysłowo. Ale za to w stopniu lekkim(!)
    Jak mi wiadomo, człowiek dzięki Bożej łasce i równieżdzięki sobie, rozwija się, idzie do przodu. Ile przez niego trace nerwów, Bóg jeden wie.
    Wszystko to z powodu tego, że jestem osobą niepełnosprawną. Byc moze ze wstydu. Zawsze był wstydliwy. To mnie matka od szczeniaka wysyłała po sprawunki do sklepu, bo on sie wstydził.
    Obsługiwac komputer nauczyłem sie sam. Z reszta, skazany jestem na samego siebie i swoje siły. Gdyby ze mną było tak żle, jak przedstawia mój brat, to nie dałbym sobie rady z nauką obsługi kompa.
    Są naiwni ludzie, którzy tanie sensacje mojego, poniekąd, brata o mnie, biorą za dobrą monetę.
    Są tez tacy, wg których nie jestem „na ich obraz i podobieństwo”, że chcą mnie „wyrobic” na swoje upodobanie, czyli z minimalizowac oryginalnośc mojej osobowości, która, z resztą, była i jest zamysłem naszego Stwórcy.
    Wyrabia człowieka proza życia nie jakies tam mitologie.
    Mam z tym wszystkim Krzyż Pański. Umieram co dzień.

    #54 Troll
  55. Ad #53 Troll
    Tak, każde ustępstwo jak również i przebaczenie okazane bezinteresownie i w prawdzie, jest jakimś umieraniem dla siebie. Jeśli jest czynione i przeżywane ze względu na Chrystusa i Jego Ewangelii, jest już też jakimś udziałem w Jego zwycięstwie, w Jego Zmartwychwstaniu, w Jego życiu, którego nam udziela.
    Pozdrawiam!
    Bp ZbK

    #55 bp Zbigniew Kiernikowski
  56. Ad #54 Troll
    Dzięki za świadectwo.
    Wszystkim nam ono pomaga.
    Odwagi. Bożego Błogosławieństwa i coraz to głębszej relacji do Chwalebnego Krzyża naszego Pana Jezusa Chrystusa.
    Jak najczęstszych doświadczeń tego, że Zmartwychwstały pozwala nam się zobaczyć i doświadczyć!
    Z modlitwą i pozdrowieniem!
    Bp ZbK

    #56 bp Zbigniew Kiernikowski
  57. #54 Troll,
    rozumiem, że odnosisz się do mojego wpisu #8. Być może to, co piszę jest dla Ciebie mitologią… Dzieje się tak pewnie dlatego, że piszę mało konkretnie. Nie zawsze mam ochotę pisać szczegółowo o swoim życiu. Tym bardziej, że goszczący na blogu częściej – trochę o nim mieli okazję przeczytać. A może po prostu brakuje mi tej odwagi, którą masz Ty, który opisujesz swoją sytuację tak szczerze.
    Zgadzam się z Tobą, że „wyrabia proza życia”, ale wg mnie tylko wtedy, gdy widzi się sens tej prozy. To znaczy, gdy widzi się inną, nową perspektywę życia.
    Niekiedy bowiem „proza życia” prowadzi człowieka do zapatrzenia się w siebie i zamyka na drugiego.
    Czytając Twój wpis rozumiem, że TA SAMA PROZA ŻYCIA jednak INACZEJ wpływa na Ciebie, inaczej na Twojego brata.

    Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    #57 julia
  58. #53 Troll,
    „Co ty piszesz, kobieto? “Zło jest pozytywna siłą, która bierze człowieka w niewole i niszczy cały wszechświat””
    Tak, to prawda, tak napisałam. Zacytowałam SŁOWNIK TEOLOGII BIBLIJNEJ, POD RED. Xaviera Leona-Doufoura, Pallottinum, Poznań 1994. Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego nazwał on zło „pozytywną siłą”. Myślę teraz, że wyraz „pozytywną” jest użyty w znaczeniu REALNIE ISTNIEJĄCĄ…
    Pozdrawiam 🙂

    #58 katechetka
  59. Ad #58 katechetka
    Tak, to jest słuszna droga rozumienia tego wyrażenia. Nie chdzi więc o ideę zła, lecz o konkretny byt. I to byt „osobowy”, choć jest on zaprzeczeniem tego, czym są Osoby Trójcy Przenajświętszej i ku czemu jest skierowana osoba ludzka – dążenie do komunii przez udzielanie siebie drugiemu itd. (oczywiście to nie wyczerpuje wszystkich aspektów określenia osoby).
    Bp ZbK

    #59 bp Zbigniew Kiernikowski
  60. #59 Ks Bp
    🙂

    #60 katechetka
  61. Ad #55, #56
    Bóg zaplac, ks. biskupie za modlitwe. Napewno sie przyda.
    Dziekuje tez odpowiedzi. Szczerze mowiac, nie spodziewalem sie interwencji.

    #61 Troll
  62. Ad #57 Julia>
    Dziekuje Tobie za odpowiedz 🙂
    Piszac „proze zycia”, mialem na mysli codziennosc. Ale dobrze zauwazylas, nie pomyslalem wcale o zyciu przyszlym, TAM.
    Piszac o sobie, skracam dystans przed ewentualnym -na „uderzeniem”.
    Ja Ciebie rowniez pozdrawiam 🙂

    #62 Troll
  63. Ad #58 Katechetka>
    Dziekuje za odpowiedz 🙂 Ups! Pewnie troche narozrabialem :-p 🙂
    Byc moze mial ow Xavier Leon Doufour cos glebszego na mysli. Nie bede z nim polemizowal bo moge zapedzic sie w kozi kąt. Nie wiadomo co chodzilo mu w glowie.
    Tez pozdrawiam. 🙂

    #63 Troll
  64. Ad #58 Katechetka>
    Dziekuje za odpowiedz 🙂 Ups! Pewnie troche narozrabialem :-p 🙂
    Byc moze mial ow Xavier Leon Doufour mial cos glebszego na mysli. Nie bede z nim polemizowal bo moge zapedzic sie w kozi kąt. Nie wiadomo co chodzilo mu w glowie.
    Tez pozdrawiam. 🙂

    #64 Troll
  65. Trollu
    Jesteśmy niezdolni do właściwego myslenia co jest dobre co złe ( taki jest sens „zakazu” korzystania z owoców drzewa poznania dobra i zła) , a w sytuacji po grzechu skazani jesteśmy na podejmowanie takich prób.Dlatego znajdujemy się w fałszywym położeniu, ślepej uliczce.Zauważasz w swoim otoczeniu oceny, że jesteś gorszy, bo mniej pojętny, mniej inteligentny, mniej zdolny.Niepełnosprawny.Dlaczego dla twojego otoczenia potrzebna jest odpowiedx na pytanie jaki jesteś?Dlaczego rozróżnia ono Ciebie od innych?Nie jesteśmy zdolni przyjąć tak samo profesora i człowieka z PS, biskupa i menela.Zauważ, że Ciebie ten problem też nie omija np. w myśleniu o sobie samym. Przeżywamy to również w naszej rodzinie, bo jedna z córek ma opóźnienia rozwojowe.Trudno się z nia pracuje aby utrzymała sie w szkole, ale jeszcze trudniej jeszcze myśleć o niej tak samo jak o córkach”normalnych”Tak jest bo podejmujemy się czynności nie dla nas przeznaczonej.Oceny co dobre co złe,kto jest lepszy kto gorszy, kto mi bardziej pasuje kto mniej.
    Czy lepiej w tym przypadku mówić o podszeptach szatana czy złego ducha, czy stanąć w prawdzie o sobie samym i prosić Boga światło i odwagę umierania?

    #65 grzegorz

Sorry, the comment form is closed at this time.


css.php